IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  
James Starkey

 

 James Starkey

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość
the civilian
James Starkey
James Starkey
https://panem.forumpl.net/t2885-james-starkey-prosze-o-zmiane-nazwiska-c#45171
https://panem.forumpl.net/t2886-james-starkey#45172
https://panem.forumpl.net/t2887-james-starkey#45173
Wiek : 25 lat
Zawód : Adwokat

James Starkey Empty
PisanieTemat: James Starkey   James Starkey EmptyPią Paź 31, 2014 2:20 am


James Starkey
ft. Tom Hiddlestone
data i miejsce urodzenia
10 kwietnia 2259 rok
miejsce zamieszkania
Dzielnica Rebeliantów
zatrudnienie
Adwokat
Rodzina


- Thomas Garroway - nieżyjący już ojciec Jamesa. Zmarł na gruźlicę, po tym, jak zaraził się nią od swoich pacjentów. Nie przykładał wielkiej uwagi do wychowania swojego nieślubnego syna, więc też James nie odczuł zbytnio jego straty. Nie był jego wzorcem, ani idolem, więc nigdy też nie dążył do jego naśladowania.
- Jennifer Starkey - matka Jamesa, która zmarła cztery lata temu. Była mu najdroższą osobą na całym świecie i to ona stała za jego sukcesem. Od najmłodszych lat go motywowała, starała się zbliżać go do ojca co nie zawsze wychodziło. Nie miała za złe Thomasowi, ze ją zostawił. Rozumiała jego decyzje, chociaż nie mogła znieść tego, że James nie ma ojca.
- Rosemary Garroway - przyrodnia siostra, którą traktował jak drugi, największy na świecie skarb. Była jego najlepszą przyjaciółką, której w dzieciństwie często mówił, że zostanie jego żoną. Po czasie oczywiście zorientował się, że to niemożliwe, ale nadal traktował ją tak samo. Wszystko zmieniła udziałem w igrzyskach, gdzie wymordowała całą arenę. Jego mała, kochana Rose stała się morderczynią i nikim więcej. Ciągle ma do niej żal, że nie zwróciła się najpierw do niego. Nie rozmawiali od kilku dobrych lat.


Historia

Odkąd pamiętam nasze mieszkanie nigdy nie było wypełnione po brzegi. Nie chodzi tutaj o meble czy zabawki, bo tych miałem nawet całkiem dużo jak na warunki dystryktu. Już w wieku czterech lat zauważyłem, że rodzinie Starkey brakuje czegoś, co znajdować się powinno u każdego - ojca. Rzadko kiedy go widywałem i do pewnego momentu nawet nie wiedziałem, że to właśnie on mnie spłodził. Zawsze zdawał się być zajęty, zdystansowany, wolał po prostu swoją prawdziwą rodzinę. Z początku pytałem matkę dlaczego tak się dzieje, szukałem winy w swoim zachowaniu, więc starałem się być jak najgrzeczniejszy, tworzyłem dla niego laurki, sprzątałem pokój. Moje starania spełzły na niczym i poddałem się dopiero w momencie, kiedy zobaczyłem w oczach matki ten niewyobrażalny smutek. Za każdym razem kiedy próbowałem się zbliżyć do ojca, a ten mnie odrzucał moja matuchna obwiniała za to siebie. Właśnie dlatego po paru latach zaprzestałem jakichkolwiek prób kontaktu. Od tej pory Thomas był dla mnie nikim więcej jak znajomym mojej matki. Nie odczuwałem do niego żadnego żalu czy złości przez to, że nas zostawił. Byłem zły jedynie o to, ze doskonale zdawał sobie sprawę z bólu Jennifer, a mimo tego niczego nie zrobił.
Uczucie pustki pomagała mi jednak wypełnić Rose. Była to niewielka dziewczynka, z którą zawsze trzymaliśmy się razem. Szczerze mówiąc, to ciągnęło nas do siebie jeszcze zanim dowiedzieliśmy się, że jesteśmy w jakimś stopniu spokrewnieni. Ze spotkaniami nie było większych problemów, bowiem chodziliśmy do tej samej szkoły, mieszkaliśmy niedaleko siebie, a nawet jeśli któreś było chore, to zwyczajnie się odwiedzaliśmy. Do tej pory pamiętam wzrok matki Rose, kiedy widziała nas razem. Nie wiedziałem dlaczego, ale chyba mnie nie lubiła. Oczywiście w oczach dziecka jakim byłem, nie wyglądało to na jakąś wielką tragedię, ale teraz spoglądając na to wszystko po latach mogę śmiało powiedzieć, że zwyczajnie mnie nienawidziła. Najwyraźniej widziała we mnie tylko dowód na to, ze jej ukochany mąz dopuścił się zdrady. Mały, śmiejący się i bawiący się z jej córką dzieciak, który nigdy nie powinien się urodzić. Właśnie z powodu Thomasa i Elle nigdy nie czułem się komfortowo w domu siostry. Byłem za to dumny z mojej matki, że nigdy nie zachowywała się źle w stosunku do Rose. W przeciwieństwie do Elle nie miała o nic żalu dla dziecka i cieszyła się kiedy się razem bawiliśmy.
Czas jednak sprawia, ze nawet najtrwalsze więzy ulegają poluzowaniu i w końcu zwyczajnie się niszczą. Tak samo było w przypadku dwójki rodzeństwa, które najwyraźniej spoglądało na cały świat inaczej. Doskonale wiedziałem, że Thomas odszedł z tego świata i starałem się wspierać Rose najlepiej jak tylko potrafiłem. Niestety nikt nie był przygotowany również na to, ze coś stanie się Elle. Po jej wypadku wszystko potoczyło się bardzo szybko niczym lawina spadająca ze wzgórza i zbierająca ze sobą kolejne życia. Rosemary Garroway postanowiła dostać się na igrzyska. Szczerze mówiąc, to była to jedna z pierwszych wiadomości, które złamały mi serce. Moja ukochana siostrzyczka, mała Rose, którą tak zawsze starałem się chronić, nagle miała zabijać innych ludzi. Co więcej sama się do tego zgodziła! Właśnie z powodu tej decyzji dochodziło do wielu scysji pomiędzy mną, a siostrą. Nienawidziłem tego barbarzyńskiego aktu, jakim jest zabijanie trybutów dla uciechy zwykłych ludzi. Brzydziłem się taką walką, ludźmi, którzy uważają dzieci za zwyczajne bydło, które można zabijać. Ba! Nawet bydło traktowane jest już lepiej. Garroway była jednak uparta, nie chciała mojej pomocy, nie chciała, żebym się trudził. I właśnie dlatego kiedy zobaczyłem w telewizji jak podrzyna gardło jakiejś dziewczynce, to coś we mnie pękło. To nie była moja ukochana Rose, to coś nie było już moją siostrą. Od tego momentu nasz kontakt całkowicie się urwał.
W wyjściu z dołka pomogła mi za to matka. To ona wspierała mnie w tych trudnych chwilach i pokazała, że jest szansa na to, żeby oderwać się od tej paskudnej rzeczywistości. Zaczęła się ze mną uczyć w domu, pokazywała mi nowe rzeczy i zdołała nawet wyciągnąć skądś gitarę. I tak zaczęła się moja żmudna przeprawa przez tony książek, kartek, komentarzy, a przy okazji granie na instrumencie. Godziny spędzone na czytaniu literek w końcu się jednak opłaciły, chociaż matka nigdy mi nie powiedziała jakim cudem udało jej się załatwić to, żebym uczył się w Kapitolu. Dosłownie wygoniła mnie z domu! Chciałem z nią zostać, zajmować się nią i zarabiać pieniądze, ale nie dała mi wyboru. Chociaż wiedziała, że będzie jej ciężko, to i tak wygoniła mnie po to, żebym mógł nauczyć się prawa. Odrzuciła własne szczęście dla realizacji moich marzeń, za co po dzień dzisiejszy jestem jej wdzięczny. Nie tylko zyskałem dzięki niej życie, wychowanie, ale również pracę i przyszły zawód. Wszystko co mam zawdzięczam właśnie jej. Chociaż może i po części to też zasługa szczęścia. Właśnie dzięki niemu nie trafiłem po rebelii do Kwartału, a zostałem w Kapitolu gdzie mogę pomagać i rebeliantom i byłym mieszkańcom Kapitolu. Wszystko jest na swoim miejscu.


Charakter

Najlepiej pewnie opisałyby mnie osoby, z którymi mam na co dzień do czynienia, jednak sam też postaram się coś wymyślić. Przede wszystkim uwielbiam ludzi. Uważam je za ciekawe zjawiska, stworzenia, które koniecznie trzeba poznać. Przecież każdy z nas skrywa jakiś sekret czy tajemnicę, która miała wielki wpływ na jego życie. Dla jednych może to być zgubienie ulubionego kocyka, dla drugich nieudana miłość, a dla jeszcze innych utrata ukochanej osoby. Odkrywanie tych tajemnic, poznawanie ludzkich zakamarków duszy i rozumienie ich procesów myślowych jest tym, co naprawdę mnie fascynuje. Zresztą gdyby tak nie było, to nie byłbym dobrym adwokatem! Zawsze staram się wejść w skórę mojego klienta, żeby zrozumieć jak działał, jakie błędy popełnił i dlaczego to zrobił, ale jednocześnie wcielam się w ofiarę, aby przewidzieć co takiego może zarzucać mojemu klientowi. To kolejna cecha, którą musiałem opanować - bystrość. Przewidywanie ruchów "przeciwnika" i przeciwdziałanie im zawczasu to umiejętność, która jest niezbędna w moim zawodzie. I nawet głupio się przyznać, ale potrafię nieźle manipulować faktami. Jeśli ktoś myśli, ze przed sądem chodzi o sprawiedliwość, to grubo się myli. Wszystko zależy od tego jak przedstawi się okoliczności, które następnie zostaną błędnie lub nie uznane za fakty. Wszystko jest grą pozorów i należy być w niej główną postacią. Dość jednak o pracy! Mam też w końcu życie prywatne. W nim także uwielbiam poznawać nowych ludzi. Wszystko za sprawą tego, że jestem pogodną i dość wyrozumiałą osobą. Zawsze staram się nie wyrabiać sobie zdania o sobie tylko na podstawie pogłosek czy plotek. A pomagam prawie we wszystkim! Co prawda z lekkimi oporami jeśli chodzi o nieznajomych, ale jeśli napisze do mnie przyjaciel to będę u niego nawet o czwartej nad ranem. Oczywiście pod warunkiem, że nie będę wtedy w sądzie. Żeby nie było jednak tak słodko, to jest jedna rzecz, której nienawidzę. Są to ludzie (tak, w tym momencie postrzegam ich jako rzeczy), którzy zabijają innych dla własnej przyjemności. Rozumiem działania wojenne, zabicie przestępcy, ale nie bezmyślny i bezlitosny rozlew krwi, jaki ma miejsce na przykład na arenie. To marnowanie ludzkiego potencjału, kończenie w brutalny sposób marzeń i oczekiwań innego człowieka, to psucie komuś innemu i sobie życia.

Ciekawostki

- James nigdy nie palił i nie czuje się zbyt komfortowo w towarzystwie palaczy. Ma bardzo wyczulony nos jeśli chodzi o tytoń i wyczuje go na ubraniach osoby prawie zawsze.
- potrafi grać na gitarze, którą kupiła mu matka. Pomimo upływu lat nadal jest sprawna, a sam Starkey obchodzi się z nią lepiej, niż niejeden fan motoryzacji ze swoim samochodem,
- w pracy zachowuje się tak jakby nie posiadał żadnych emocji, do klientów podchodzi z chłodnym profesjonalizmem. Dopiero po pracy czasem rozmyśla o tym, czego właśnie był świadkiem,
- ukojeniem dla jego skołatanych myśli i serca jest stary gramofon z którego sączy się muzyka klasyczna. Jeśli dodamy do tego lampkę wina, to James jest w siódmym niebie,
- ma talent wokalny, który spokojnie pozwoliłby mu śpiewać po klubach i przed większą publicznością, jednak się z tym ukrywa,
- przerażają go niemowlaki. Kiedy jakiegoś widzi czuje w sobie wewnętrzna niechęć i obrzydzenie. Nie wie dlaczego, ale zwyczajnie nie cierpi dzieci, które nie osiągnęły jeszcze drugiego roku życia,
- momentami uwielbia ciszę i samotność, chociaż tej pierwszej ciężko uświadczyć w Kapitolu.

Powrót do góry Go down
the prophet
Ashe Cradlewood
Ashe Cradlewood
https://panem.forumpl.net/t1888-ashe-cradlewood
https://panem.forumpl.net/t267-ashe
https://panem.forumpl.net/t1278-ashe-cradlewood
https://panem.forumpl.net/t718-the-ashes-of-memories
https://panem.forumpl.net/t3226-ashe-cradlewood
Wiek : 21
Przy sobie : czarna, skórzana torba, a w niej: fałszywy dowód tożsamości, mapa podziemnych tuneli, wytrych, medalik z kapsułką cyjanku, nóż ceramiczny, zapalniczka, paczka papierosów, leki przeciwbólowe, latarka z wytrzymałą baterią
Obrażenia : złamane serce

James Starkey Empty
PisanieTemat: Re: James Starkey   James Starkey EmptyPią Paź 31, 2014 10:25 am

Karta zaakceptowana!

Witaj na forum! Mamy nadzieję, że będziesz czuć się tutaj jak u siebie, i że zostaniesz z nami długo. Załóż jeszcze tylko skrzynkę kontaktową i możesz śmigać do fabuły. Nie zapomnij też zaopatrzyć się w naszym sklepiku. Na start otrzymujesz scyzoryk wielofunkcyjny, laptop i alarm mieszkaniowy. W razie jakichkolwiek pytań pisz śmiało. Zapraszamy też do zapoznania się z naszym vademecum.

Uwagi: Widzę, że Rose w końcu znalazła brata! <3 Karta jest ciekawa, technicznie bez zarzutu, fabularnie też wszystko się zgadza. Nie mam się do czego przyczepić, pozostaje mi więc tylko życzyć miłej gry i wygonić Cię do fabuły, może MG wyciągnie Jamesa na jakiś wieczór karaoke, żeby ujawnił swój talent! :D

Powrót do góry Go down
 

James Starkey

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

 Similar topics

-
» James Starkey
» Rodzinno nierodzinne spotkanie, czyli James Starkey, Rosemary Garroway i Mathias le Brun
» James McCoin
» James Dariety
» James Vane

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Panem et circenses :: Po godzinach :: Archiwum :: Karty Postaci-