IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  
2

 

 2

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość
the odds
Game over
Game over
Znaki szczególne : avatar © laura makabresku

2       Empty
PisanieTemat: 2    2       EmptyPon Wrz 22, 2014 5:36 pm



Podłoga, ściany, sufit oraz umeblowanie obrośnięte są miękką trawą, a jaskrawoniebieskie psy rzucają się w oczy od razu. Dopiero po chwili wzrok natrafia na nieruchome figury ludzi odwróconych plecami. Pomieszczenie zdaje się żyć, oddychać, a martwy wzrok zwierząt błądzić za trybutem.

Powrót do góry Go down
the victim
Pandora Rouse
Pandora Rouse
https://panem.forumpl.net/t2361-pandora-rouse#33494
https://panem.forumpl.net/t2362-puszka-pandory#33498
https://panem.forumpl.net/t2363-pandora-rouse#33502
Wiek : 14
Zawód : mała miss
Przy sobie : krótki mieczyk, mały zestaw bandaży i plastrów, tabletki do uzdatniania wody, paczka z jedzeniem, kompas, trzy noże i super-widelec z zastawy, pieczeń i parę owoców, świeczka x2
Obrażenia : siniak z tyłu głowy, naderwana małżowina

2       Empty
PisanieTemat: Re: 2    2       EmptyNie Paź 19, 2014 4:23 pm

    z korytarza.


Lista rzeczy, które przyprawiały mnie o szczerą odrazę była niesamowicie długa i zdawała się powiększać każdego dnia, nawet bez mojego udziału i pomocy.
Weźmy na przykład ten moment. Widziałam, oczywiście, nadlatujące w naszym kierunku osy gończe czy samych wrogich trybutów, którzy w stanie całkowitej dezorientacji byli gotowi zaatakować nas mimo wszystko. Jednak rzeczą, która wyprowadziła mnie z równowagi nie były ani atrakcje areny ani czający się na nas przeciwnicy - a ręka Alexa, która znalazła się na mojej talii, a zaraz potem chłopak jakby nigdy nic przełożył mnie przez swoje ramię, uciekając do pobliskiego pokoju.
Byłam świadoma niebezpieczeństwa, to jasne, ale jeszcze większym alarmem ostrzegającym mnie o zagrożeniu był jakikolwiek kontakt fizyczny, do którego nie byłam przyzwyczajona, i nie zamierzałam i nie chciałam tego zmieniać.
Dlatego coś, co mogłam opisać jako najbliższe przytuleniu, co kiedykolwiek doznałam, sprawiło, że niemal przeszyła mnie fala konwulsji. I gdyby tylko Alex nie posiadł dobrego powodu dla tego gestu, skutecznie utrudniłabym mu zadanie szarpaniem się, przekleństwami i zdzieleniem, kiedy tylko postawiłby mnie na ziemię - nie zważając kompletnie na dziwnego rodzaju sympatię, która wytworzyła się pomiędzy nami, a której wstydziłam się chyba bardziej, niż wszystkiego innego.
Kiedy wreszcie pozwolono mi stanąć na własne nogi,  strzepnęłam i wygładziłam automatycznie sukienkę z odruchem damy, która wcale z nikim się nie spoufalała. Jednak przyozdabiające ją plamy krwi i rozcięcia w paru miejscach sprawiły tylko, że mój gest wyglądał jeszcze komiczniej. Cała kreacja była zrujnowana, ale mi taka podobała się właściwie jeszcze bardziej. Każdy element przypominał mi o tym, że nie jestem aż taką porażką, jak próbowali wmówić mi moi przybrani rodzice. Nie wiele już brakowało, abym była z siebie dumna.
- Nie rób tego więcej - rzuciłam, chcąc aby mój głos zabrzmiał ostro i spiorunowałam go ostrzegawczym spojrzeniem. Zaraz wzięłam jednak głębszy oddech, uśmiechnęłam się przy tym lekko i energicznie, na nowo ożywiona wizją przygody, kiedy wzrokiem objęłam pokój, w którym się znaleźliśmy.
Gdziekolwiek była pozostała część sojuszu, teraz obie grupy były zdane na siebie i nie zamierzałam się o nich martwić. Zresztą nie było takiej potrzeby, jeżeli zdecydują się na zmianę taktyki, to my będziemy mieli większy problem. Chociaż posiadanie Daisy po swojej stronie raczej nie dawało im żadnej przewagi, poza możliwością użycia jej jako plastikowej tarczy.
Podeszłam do jednego z psów i przykucnęłam przy nim, wpatrując się z zainteresowaniem w jego niewidzące oczy i ściągając przy tym brwi. Dopiero po chwili zaśmiałam się z dziecięcym entuzjazmem i przejechałam dłonią po jego głowie.
- Są śliczne - powiedziałam sama do siebie, zaraz jednak podniosłam się na nogi i cofnęłam o parę nieznaczących kroków. Chociaż nadal się uśmiechałam, to nie mogłam powiedzieć, że moja czujność została uśpiona.
Powrót do góry Go down
the odds
Game over
Game over
Znaki szczególne : avatar © laura makabresku

2       Empty
PisanieTemat: Re: 2    2       EmptyNie Paź 19, 2014 4:40 pm

Pokój - na chwilę obecną - wydawał się spokojną oazą z niepokojącym wystrojem, który jednak pozostawał jedynie wystrojem, choć oczywiście nie wiadomo, na jak długo.

Jedyne zakłócenie panującej ciszy stanowiły dwa armatnie wystrzały, rozlegające się w powietrzu jeden po drugim, oraz lśniący krótki miecz, który pojawił się przed Pandorą.


Miecz został dopisany do ekwipunku.
Powrót do góry Go down
Alexander Amitiel
Alexander Amitiel
https://panem.forumpl.net/t2166-alexander-amitiel#28951
https://panem.forumpl.net/t2173-mlody-gniewny#29048
https://panem.forumpl.net/t2174-alexander-amitiel#28990
https://panem.forumpl.net/t2182-prawie-buszujacy-w-zbozu#29049
https://panem.forumpl.net/t2176-alex#28993
Wiek : 19 lat
Zawód : naczelny pechowiec
Przy sobie : ŚWIECZNIK, zestaw zatrutych strzałek (zostały 3). jodyna, latarka, ręcznik, przyprawy,pusta butelka, zwój liny, antybiotyk, połówka chleba, trzy mandarynki, dwa pączki, wieprzowina ze stołu, pół bochenka chleba,2 banany, zwiększenie szansy na powodzenie podczas walki wręcz (kości)
Znaki szczególne : brak
Obrażenia : fizycznie trzyma się nieźle

2       Empty
PisanieTemat: Re: 2    2       EmptyPon Paź 20, 2014 2:35 pm

Z całego sojuszu - jeśli musiałby być obiektywny, ale nie umiał - Pandora wydawała mu się najbardziej mordecza. Jasne, że większość dostrzegała tylko fakt, że śpieszy się im na ratunek, ale Alexander jako osoba dojrzalsza (tylko we własnym mniemaniu) i znająca się na salonowych rozgrywkach, wiedział, że prędzej czy później może skończyć jako jej rywal.
Reguły tej gry były nieubłagane i powinien wbić sobie do głowy, że nie może temu dziecku ufać, bo mu widelec w plecy jak każdy przyjaciel.
A mimo wszystko, w pełnym momencie ich wspólnej znajomości (krótkiej acz intensywnej) popłynął. Nie rozumiał do końca swojej motywacji albo dziwnej sympatii, którą przyszło mu ją obdarzyć, ale naprawdę był wdzięczny Losowi (Organizatorów?), że lądował w pokoju właśnie z nią. Była jego towarzyszką doli i niedoli, osobą, dzięki której się nie rozsypał, dostrzegając, że jego dziewczyna zniknęła za innymi drzwiami.
Nie przeżywał huśtawek emocjonalnych, na myśli mu nie przyszło, że Daisy odda się Emrysowi za nową sukienkę - zwyczajnie niepokoił się jej utratą, jakby jego nieobecność na nowo miała pozbawić Daignault kończyn. Właśnie tak widział tę sytuację - czas był jednak skurwysynem i cofał go do najbardziej przerażających momentów życia, dlatego ściskał w rękach Pandorę jak drogocenny przedmiot, który może się rozsypać lada chwilę.
Położył ją dopiero w pokoju, w którym... Zaśmiał się - histerycznie, gorzko, prawdziwie - widząc wszędzie psy. Jako dziecko marzył o jednym, matka miała alergię, więc dostał mało kontaktowego żółwia (włożył go do mikrofalówki, ale nadal był tak samo cichy); ale nigdy nie przypuszczał, że Organizatorzy zdobędą się na taką laurkę dla niego.Doprawdy ktoś ustawiał te pokoje pod względem jego lichego życia i to nie była dobra diagnoza. Przeżywał właśnie przyśpieszony kurs dojrzewania wśród niebieskich czworonogów, z dala od ukochanej, ze swoją ulubioną socjopatką, która wyglądała jak siedem arystokratycznych nieszczęść i próbowała go zmusić do posłuszeństwa.
- Ależ nie będę! - wydarł się, patrząc na nią uważnie. Musiał się nieźle pochylać, żeby móc patrzeć w te gniewne oczy. - Następnym razem, kiedy złapie cię paraliż albo zaatakują osy, po prostu cię zostawię, żebyś sobie sama poradziła! - wrzasnął, próbując się uspokoić, żeby przypadkiem nie palnąć czegoś jeszcze. Na przykład tego, że prędzej czy później będzie
musiała go zabić, bo dwoje przeżyć nie mogą, a jego życie i tak straciło sens, kiedy Daisy zniknęła za obcymi drzwiami i powinien oczekiwać tylko nudnego filmu po północy, w którym będą pokazywać martwych trybutów. Z niedorzeczną modlitwą na ustach.
- Nie dotykaj ich - dodał ostro, próbując powstrzymać obrzydzenie na widok niebieskiego. Poczuł się jak w bajce - nie pamiętał której - z której zbudził go realnie odgłos wystrzałów armatnich. Serce zaczęło nagle wyprawiać piruety, o których dotąd nie miał pojęcia. Oparł się o ścianę, próbując nie zwymiotować. - Muszę się napić. Podaj... proszę, plecak - poprosił resztką sił, czując, że każda kolejna sformułowana myśl doprowadzi go na skraj szaleństwa. To musiał być czysty przypadek, że strzały rozlegały się właśnie teraz, to na pewno banda tych hermafrodytów z bąblami padała na korytarzu, nie....
A jednak mogło być gorzej. Obok Pandory lądował miecz, to już był koniec. A on zaliczył tylko raz. Chyba nie dało się umierać w bardziej dramatycznych i niesprzyjających okolicznościach. Dlatego szczerzył się do Pandory jak głupek, czekając na jej ruch. Piwo czy śmierć?
Powrót do góry Go down
the victim
Pandora Rouse
Pandora Rouse
https://panem.forumpl.net/t2361-pandora-rouse#33494
https://panem.forumpl.net/t2362-puszka-pandory#33498
https://panem.forumpl.net/t2363-pandora-rouse#33502
Wiek : 14
Zawód : mała miss
Przy sobie : krótki mieczyk, mały zestaw bandaży i plastrów, tabletki do uzdatniania wody, paczka z jedzeniem, kompas, trzy noże i super-widelec z zastawy, pieczeń i parę owoców, świeczka x2
Obrażenia : siniak z tyłu głowy, naderwana małżowina

2       Empty
PisanieTemat: Re: 2    2       EmptyWto Paź 21, 2014 1:29 am

Jeżeli myślicie, że w domu komunalnym ktoś troszczył się o nas w takim stopniu - i poświęcał nam tyle czasu - żeby urządzać dla nas pogadanki o radzeniu sobie z żalem, smutkiem czy stratą (rodziców w tym przypadku), to jedynie dowód na to, że propaganda Snow'a nadal się nie przeterminowała i działa w najlepsze, nawet kiedy on już dawno został strącony ze swojego tronu. W każdym razie jednak nigdy nie sądziłam, żebym potrzebowała takiej terapeutycznej grupy wsparcia. Moja matka obchodziła mnie tyle, co zeszłoroczny śnieg; a wokół ojca moje myśli nigdy nie zatrzymywały się nawet na chwilę.
Byłam raczej jedną z tych osób, od których wszystkie nieszczęścia odbijały się jak od tarczy. Pozostawało mi tylko czekać na moment, aż wszystko w nadwyżce wróci do mnie jak bumerang, a moja warstwa obronna nie wytrzyma. Albo i nie. Może mój pancerzyk był wystarczająco silny, aby się nie rozbić. Nie mniej jednak w środku i tak byłam wydmuszką.
Teraz więc widząc mieszankę uczuć malującą się na twarzy Alexa, mogłam jedynie domyślać się, co kotłuje się w jego wnętrzu. Od gniewu, przez histerię, na gorzkim smutku kończąc. Nie myślałam, że istnieje aż tak szeroka gama uczuć, ani że ktoś jest w stanie odegrać je wszystkie na raz. Chyba, że się nie grało.
Stałam jedynie z boku i parę razy zamrugałam w niezrozumieniu powiekami, chcąc w jakiś sposób wchłonąć jego uczucia i zrozumieć je, ale nie mogło mi się udać. I nie byłam też w stanie mu pomóc, chociaż sama myśl, że wykazałam taką chęć, w moim przypadku jest niesamowicie szlachetna. Poczułam się więc ze sobą odrobinę lepiej, nawet jeżeli samopoczucie psuło mi przebywanie w jednym pomieszczeniu z paradą żałobną.
- Dziękuję - odburczałam w końcu pod nosem, tak cicho, że mógł to ledwo usłyszeć i bez dwóch zdań z przymusu - ale powinieneś już do tej pory wiedzieć, że potrafię sobie poradzić sama - niechętnie podniosłam na niego wzrok, wydęłam usteczka i splotłam ręce na klatce piersiowej, sprawiając wrażenie, że jestem obrażona o to, że musiałam wyrazić jakąkolwiek wdzięczność - i nie lubię, kiedy się mnie lekceważy - dodałam już ostatecznie, kiedy ostatnie sylaby przerwał mi wybuch armat, a obok mnie na trawie zmaterializował się mały mieczyk.
Odwróciłam swoją uwagę od chłopaka, chociaż słyszałam jego słowa, i niepewnie podeszłam do prezentu, mierząc go wzorkiem, jakbym szukała kartki z moim imieniem albo też ogromnej czerwonej kokardy. W końcu jednak schyliłam się i sięgnęłam po niego. Dopiero obserwując jak od ostrza odbija się sztuczne światło, uśmiechnęłam się lekko i wyprostowałam energicznie celując ostrzem w Alexa. Miecz zawisł w powietrzu kilka centymetrów od jego twarzy, a ja zachichotałam lekko, drugą dłonią przesłaniając usta.
- Nie rób takiej miny - wykonałam na palcach piruet dookoła własnej osi, przejeżdżając przy tym opuszkami po ostrzu. - Nie jesteś na mojej liście, jeszcze - dodałam śpiewnie, chociaż głos ugrzązł mi w gardle przy ostatnim słowie. Nie mogłam przyznać ani przed sobą, ani przed nikim innym, że w tym momencie Alex najtrafniej wpasowywał się w definicję przyjaciela. I tym samym wkroczył do grona niewielu osób, przy walce z którymi dłonie mogłyby mi zadrżeć.
Skrzywiłam się mimowolnie, jakbym zjadła plasterek cytryny i zatrzymałam się w pół obrotu, przytłoczona własnymi, niesfornymi myślami.
Zaczepiłam mieczyk o pas i ściągnęłam z ramion plecak, unikając przy tym wzroku chłopaka. Dopiero podając mu puszkę piwa natrudziłam się, aby dosięgnąć go spojrzeniem.
- Daisy sobie poradzi - rzuciłam cicho i zacisnęłam palce mocniej, na trzymanym już przez niego napoju, chcąc przyciągnąć jego uwagę. Nie dodałam co prawda, że głupi ma zawsze szczęście, chociaż mimowolnie cisnęło mi się to na usta - ostatecznie jednak ugryzłam się w język. Mogłam się niemal założyć, że ta dziewczyna przeżyje nas wszystkich i jeszcze będzie rozsypywała nasze prochy nad jakąś nowo-powstałą galerią handlową. - Nie chcesz, żeby czternastolatka kazała ci przestać się mazgaić - przybrałam ostrzejszy ton, uśmiechając się jednak lekko.
Przestąpiłam parę kroków i usiadłam na jednej z kanap, podciągając nogi pod brodę i grzebiąc jeszcze raz w swoim plecaku, aż z czarnej dziury udało mi się wydostać drugą puszkę piwa. - Myślisz, że ogląda nas opieka społeczna? Nie uśmiecha mi się tam wracać - powiedziałam, wyciągając część swojej historii na światło dzienne.
Powrót do góry Go down
Alexander Amitiel
Alexander Amitiel
https://panem.forumpl.net/t2166-alexander-amitiel#28951
https://panem.forumpl.net/t2173-mlody-gniewny#29048
https://panem.forumpl.net/t2174-alexander-amitiel#28990
https://panem.forumpl.net/t2182-prawie-buszujacy-w-zbozu#29049
https://panem.forumpl.net/t2176-alex#28993
Wiek : 19 lat
Zawód : naczelny pechowiec
Przy sobie : ŚWIECZNIK, zestaw zatrutych strzałek (zostały 3). jodyna, latarka, ręcznik, przyprawy,pusta butelka, zwój liny, antybiotyk, połówka chleba, trzy mandarynki, dwa pączki, wieprzowina ze stołu, pół bochenka chleba,2 banany, zwiększenie szansy na powodzenie podczas walki wręcz (kości)
Znaki szczególne : brak
Obrażenia : fizycznie trzyma się nieźle

2       Empty
PisanieTemat: Re: 2    2       EmptyWto Paź 21, 2014 9:37 pm

Alexander powinien zwracać baczniejsza uwagę na to, że jeśli przyszło mu sympatyzować się z jakimikolwiek osobami na tych Igrzyskach (poza Daisy i Emrysem, ale ich znał wcześniej), to wybierał ludzi, którzy mieli podobną historię rodzinną. Sam przecież nie mógł narzekać na nudę w swojej podstawowej komórce społecznej. Nie rozumiał ludzi, którzy posiadali ojca i matkę - wydawało mu się to jakąś wielką zachłannością, która zaczęła go drażnić od czasu Kapitolu. Nie potrzebował ojca, który go nie chciał (a zabiegał niejednokrotnie o jego względy) ani tym bardziej matki, która pozwalała na pewne czyny lubieżne bogaczy w jego towarzystwie. Pozbył się obojga i zapewne teraz nawet nie wiedzieli, że startuje w tym pojedynku na śmierć i życie.
W którym wylądował z sierotą o socjopatycznych skłonnościach. Tylko przy nim zdążyła już podpalić kogoś i zatłuc widelcem. Idealny materiał na przyjaciółkę, mamusia pewnie byłaby dumna ze swojego ukochanego synka, który poszerzał pakiet znajomych o krwiożerczą Pandorę. Uśmiechał się cynicznie na samą myśl, nie pozwalając sobie na to, by nim zawładnęło to poczucie beznadziei, które sprawiało, że miał ochotę rzucić się bez broni na pierwsze zagrożenie, które się rychło pojawi. Zauważył, że szanowni Organizatorzy lubują się w podsyłaniu mu wszystkiego, co najgorsze. Czyżby Alma NAPRAWDĘ chciała go przetestować?
Nie mógł powstrzymać się od puszczenia jej oczka, kiedy zdejmował przezornie koszulę, pozostając półnagim bóstwem Areny. Musiał sprawdzić przecież, czy te pierdolone osy nie zrobiły sobie gniazda w tym rozkosznie stylowym (dzięki projektantom) kostiumie dzieciaka z wyższych sfer. Bananowy chłopiec, w sam raz na sączenie drinka, nie walkę wręcz z trybutami. Najwyraźniej ktoś tu cierpiał na duże poczucie humoru.
Nie zwracał już uwagi na jej podziękowania czy na słowa, które opuszczały jej gardło. Pozostawała nadal osobą, którą zamierzał bronić praktycznie do końca. Nie umiał i nie chciał myśleć o tym, że prędzej czy później zostanie postawiony pod ścianą z wyborem ostatecznym - dziewczyna, przyjaciel czy przyjaciółka. Daisy była dla niego w teorii już triumfatorką tej edycji, ale coś piekło go i uwierało na myśl o tym, że rozbije swój sojusz, niezależnie od tego, że właśnie kłócił się z jedną z jego przedstawicielek. O rację, o szacunek, nie umiał nazwać poddenerwowania, które ściskało mu gardło i sprawiało, że zamieniał się w dzikie zwierzątko.
To jednak było nic w porównaniu z tym, co poczuł, kiedy pojawiły się wystrzały, a Pandora zaczęła wymachiwać mieczem. Nie bał się śmierci, właściwie powinien być jej wdzięczny, że pozbywa się kolejnego przeciwnika dla Daisy, ale... Chyba kompleks obrońcy uciśnionych i przywódcy grupy zwyciężył, bo nie mógł pozwolić sobie na to, by zadrżała jej ręka, kiedy powtarzała gest Raphaela. Intymny, znaczący o wiele więcej niż Pandora (i reszta Panem) mogła sobie wyobrazić, więc pewnie dlatego nie było mu do śmiechu, kiedy przeżywał deva vu z pokręconą czternastolatką.
- Prędzej czy później musisz mnie kropnąć, żeby zwyciężyć. Mogę wybrać sposób? - zapytał jednak beztrosko, siadając na psie i chwilowo nie obserwując dziewczyny swojego bardzo krótkiego życia. Nigdy by nie przypuszczał, że jest rozdygotana emocjonalnie, jeśli chodzi o jego osobę. Wydawała się nie do zdarcia i to sprawiało, że sam był całkiem nieźle ogarnięty.
Jeśli chodzi o tę chwilę, oczywiście. Chciał w spokoju wypić piwo, a potem wyłamać te przeklęte drzwi i to był jego cel życiowy.
Nic dziwnego, że tak ochoczo sięgał po napój wyskokowy, krzyżując palce z jej ciepłą i drobną dłonią.
- Nie mazgaję się, weź ze mnie zejdź. Dobrze wiem, że sobie poradzi, jest przecież tam z Emrysem - odparł bystro, otwierając puszkę i wychylając pierwszy zbawienny łyk. Przetoczył przez swoje żyły już tak wiele alkoholu, że kilka promili w tym małym piwie, nie robiło na nim wrażenia, ale to była prawie jak normalny wypad z kumplami.
O ile kumplem mógł nazwać małą dziewczynkę, która siedziała na kanapie.
- Tak. Myślę, że największym problemem dla nich będzie to, że pijesz alkohol. Nie fakt, że wbijasz w ludzi widelec i nawet ich nie czyścisz przed wszystkim jak Maya. To, że podpaliłaś trybutkę...To też nic - uśmiechnął się zadowolony z siebie. - Za nas, mała. I za tamtych za ścianą. Oni mają biały proszek, ale to ja cwałuję na niebieskim psie - ścisnął martwego czworonoga za uszy - Masz już jakichś rodziców? - zagadnął, bo czuł, że zaczyna robić się kurewsko zabawnie.
Oszalał?
Powrót do góry Go down
the victim
Pandora Rouse
Pandora Rouse
https://panem.forumpl.net/t2361-pandora-rouse#33494
https://panem.forumpl.net/t2362-puszka-pandory#33498
https://panem.forumpl.net/t2363-pandora-rouse#33502
Wiek : 14
Zawód : mała miss
Przy sobie : krótki mieczyk, mały zestaw bandaży i plastrów, tabletki do uzdatniania wody, paczka z jedzeniem, kompas, trzy noże i super-widelec z zastawy, pieczeń i parę owoców, świeczka x2
Obrażenia : siniak z tyłu głowy, naderwana małżowina

2       Empty
PisanieTemat: Re: 2    2       EmptyCzw Paź 23, 2014 11:03 pm

Chociaż usilnie próbowałam, to nie byłam w stanie przypomnieć sobie, kiedy pomyślałam o mojej przygodzie ukrywając ją właśnie za tym słowem. Nie mogło to być więcej, niż zaledwie parę dni temu - ale kto wie? Godziny zdawały się powoli zlewać w jeden ogromny ciąg czasu nie podzielny przez żadne jednostki.
Przygoda przecież powinna być czymś pozytywnym, ale teraz na przywoływane w myślach słowo nie mogłam wykrzesać żadnego ciepłego uczucia. Nic się nie ostało z tego, co wypełniało mnie jeszcze tak niedawno.
Nie jestem też pewna, co było tego sprawą, ale w którymś momencie - którego musiałam nie wyłapać - przestałam cieszyć się z tego, że tu jestem. Miłe uczucie zniknęło tak szybko, jak tylko się pojawiło, a ja z ledwością mogłam sobie przypomnieć, że kiedykolwiek w ogóle we mnie żyło.
Czerwone kleksy na mojej sukience wydawały się nadzwyczaj wyblakłe i nijakie, nawet jeżeli próbowałam się przekonać, że nadal dostrzegam w nich tyle samo piękna. Nie byłam pewna, czy to może znak, że potrzebuję ich więcej i to jak najszybciej? Wydawało mi się, że jestem tym już po prostu zmęczona, bo od chwili tak krótkiej jak mrugnięcie powieką prześladowała mnie myśl, że nawet jeżeli wygram, to wrócę do mojego pustego i pozbawione znaczenia życia, w którym nikt na mnie nie czeka. Nigdy nie wydawało mi się to ważne, ale to było zanim poczułam, że gdzieś przynależę.
Z uporem maniaka wpatrywałam się w trzymaną przez mnie puszkę, nerwowo kreśląc po niej niewidzialne szlaki. Próbowałam wyrwać się z gonitwy myśli, która opanowała mój umysł, ale nie mogłam być pewna, czy to, do czego wrócę, będzie lepsze.
Pokój wyglądał niemal jak wyjęty z Alicji w Krainie Czarów i przypominał mi tylko o tym, jak zostałam wyrwana ze swojego tzw. domu i wrzucona niespodziewanie w coś, w czym pokładałam tak duże nadzieje... na co? Miałam jedynie więcej do stracenia i cholernie nie podobało mi się to uczucie. Pustka jest chociaż bezpieczna i nie wpędza cię w żadne wewnętrzne konflikty.
Nawet jeżeli przed chwilą pokój zachwycił mnie swoim wystrojem, to teraz nie miałam najmniejszej ochoty podnosić na niego wzroku. Tym bardziej, że obok mnie paradował półnagi Alex ujeżdżający niebieskiego psa i to było już zdecydowanie za dużo.
- Jeszcze nie wiem, czy ci pozwolę - odparłam nieco wyniośle na jego pytanie, przechylając głowę na jedną stronę, ale nie odrywając wzroku do puszki, jedynie wgniatając paznokcie w metal jeszcze mocniej. - Mogłabym go wbić o tutaj - chwyciłam swój widelczyk i delikatnie dźgnęłam chłopaka tam, gdzie powinno znajdować się jego serce, zostawiając drobny ślad na jego gołej klatce piersiowej. - Ubierz się, to na mnie nie działa - uśmiechnęłam się z przekąsem.
Zignorowałam jego słowa i przerzuciłam nogi przez podramiennik kanapy, bujając lekko stopami. Wszystko, co robiłam wydawało mi się być zawsze ogromnej wagi, a tutaj właśnie miałam przejść swoją pierwszą inicjację alkoholową. Nie miałam głowy do jego ironicznych przytyków, chociaż bawiły mnie one niesamowicie.
- Nigdy nie piłam alkoholu - odparłam w ogromnym skupieniu z niepewnym uśmiechem błąkającym się w kącikach ust. - Sprowadzasz mnie na złą drogę - zaśmiałam się nieznacznie i otwarłam puszkę, a po krótkim syku gazu wzięłam łyka, krzywiąc się zaraz w niesmaku. Nie miałam pojęcia, co ludzie w tym widzieli, ale jeżeli miało to sprawić, że na chwilę zapomnę o tym, co kołatało się po moim umyśle - to byłam skłonna ją opróżnić.
Zakrztusiłam się, kiedy usłyszałam jego pytanie, a słowa rozbiegły się po pokoju. Niekoniecznie zaczynałam ten temat po to, aby go ciągnąć - nie wiem nawet, po co to zrobiłam - ale teraz nie było już od tego ucieczki.
- Tak jakby. To poufna informacja, raczej nie chcieliby się do mnie przyznawać - odpowiedziałam zdawkowo. - Jeżeli wyjdę z tego, to nie zamierzam tam wracać - uśmiechnęłam się złośliwie, mając nadzieję, że któraś z kamer wychwyci te słowa i załapią się one na transmisję. Nie miałam co prawda gotowego planu wielkiej ucieczki, ale jeżeli wygram Igrzyska, to czy coś mogłoby być trudniejsze?
Życie, może. Tylko.
Powrót do góry Go down
the odds
Game over
Game over
Znaki szczególne : avatar © laura makabresku

2       Empty
PisanieTemat: Re: 2    2       EmptySob Paź 25, 2014 2:33 am

Picie podsuniętego przez Organizatorów alkoholu w pokoju pełnym niebieskich i zielonych psów? Brzmi jak przepis na zabawę i Alex miał przekonać się o tym pierwszy, kiedy zwierzę, na którym siedział, ożyło, zrzucając go z siebie, choć przez chwilę wydawało się, że pobieży między fotelami razem z nim. Tymczasem wylądował na przypominającym trawę dywanie, rozlewając na siebie nieco napoju, który zaczął mienić się na niebiesko. A może tylko tak im się wydawało?

Pies okrążył pokój, po czym wrócił do Alexa i zaczął lizać go przyjacielsko po twarzy. Kolejne dwa wskoczyły na kanapę obok Pandory, trącając dziewczynkę nosami i domagając się głaskania. Reszta zwierząt w pokoju również zdawała się powoli ożywać. Dwie postacie pod ścianą póki co pozostawały nieruchome, ale na jak długo?
Powrót do góry Go down
Alexander Amitiel
Alexander Amitiel
https://panem.forumpl.net/t2166-alexander-amitiel#28951
https://panem.forumpl.net/t2173-mlody-gniewny#29048
https://panem.forumpl.net/t2174-alexander-amitiel#28990
https://panem.forumpl.net/t2182-prawie-buszujacy-w-zbozu#29049
https://panem.forumpl.net/t2176-alex#28993
Wiek : 19 lat
Zawód : naczelny pechowiec
Przy sobie : ŚWIECZNIK, zestaw zatrutych strzałek (zostały 3). jodyna, latarka, ręcznik, przyprawy,pusta butelka, zwój liny, antybiotyk, połówka chleba, trzy mandarynki, dwa pączki, wieprzowina ze stołu, pół bochenka chleba,2 banany, zwiększenie szansy na powodzenie podczas walki wręcz (kości)
Znaki szczególne : brak
Obrażenia : fizycznie trzyma się nieźle

2       Empty
PisanieTemat: Re: 2    2       EmptyNie Paź 26, 2014 7:51 pm

Najwyraźniej zmęczenie już dawało mu się wybitnie we znaki, bo kiedy sprzed jego oczu zniknęła jego dziewczyna, to oszalał całkowicie, nie przejmując się konsekwencjami. Jasne, że powinien być ostrożny i ochronił Pandorę przez złem wszelakim, a złocisty napój mógłby utrudnić mu koncentrację, ale Alexander przestał się tym przejmować.
Być może dla większości trybutów, te Igrzyska były wyczerpujące pod względem fizycznym, ale on przechodził psychiczną gehennę, począwszy od romansu z Daisy, a skończywszy na groźbie śmierci z ust byłego. Całkiem udana karuzela emocjonalna, w którą wsiadł przypadkowo (nie z własnej woli) i która sprawiała, że z opanowanego ostatnio chłopca zamieniał się w uszczypliwego wariata, który szukał tylko okazji do bójki.
Tylko wówczas czuł się sobą, kiedy mógł skupiać się na wywoływaniu chaosu i zachęcaniu do buntu. Nie, kiedy musiał odczuwać nieznośne igiełki, które wbijały mu się prosto między mostek. Nie dopilnował jej, zawalił jedyne zadanie, które powierzył sobie na ten czas Igrzysk i to dawało mu się zdecydowanie we znaki.
Podobnie jak rodzinne piekiełko, z którego wyrwał się już jakiś czas temu sam. Tylko to mógł poradzić swojej małej socjopatce, choć na razie wymieniał z nią zdawkowe uśmiechy. Przypuszczał (może wiedział?), że uwolnienie się z Areny w czymś innym niż lokum 1,80x0,60 m. (czytaj: trumna) było tak naprawdę nieosiągalne.
Naprawdę znacznie łatwiej było ujeżdżać niebieskiego psa niż gdybać sobie, co będzie, kiedy już przestaną być gwiazdami telewizji. To jednak nie w tym celu zdejmował koszulkę, więc sugestię Pandory pominął gromkim śmiechem.
- To twój pierwszy raz? – powtórzył odnośnie piwa. Interesowało go to bardziej. Właściwie wszystko związane z jej pierwszymi razami było nieznośnie intrygujące, więc nim się zastanowił (a powinien przy damie!), spojrzał na nią prowokująco:
- Czyli się nie całowałaś? – zgadł, strzelając palcami.
Wtedy właśnie okazało się, że powinien dać sobie spokój i nie drążyć takich rozmów. Nie w tym pokoju, które nagle ożył (dosłownie!) i został porwany przez niebieskiego psa. Nie rozumiał, czemu Alma uważała za dowcip sprowadzenie na niego wszystkiego, co próbuje go… wyruchać.
Zaklął siarczyście, lądując na miękkiej podłodze i obserwując rozlewające się piwo i zwierzątka, które rozbiegły się wesoło. Chyba miał coraz gorsze przeczucia, a czarę goryczy dopełnił pies, który zaczął go lizać.
- Weźmiemy jednego do naszego nowego domu – odparł sarkastycznie w stronę Pandory, zrywając się jednak na równe nogi z bronią.
Jeśli TO ożyło, to mężczyźni też mogli i wątpił, że będą chcieli go lizać (nawet jeśli bardzo chciał).
Powrót do góry Go down
the odds
Game over
Game over
Znaki szczególne : avatar © laura makabresku

2       Empty
PisanieTemat: Re: 2    2       EmptyPon Paź 27, 2014 11:11 pm

W pewnym momencie na całej Arenie zaczyna dziać się coś dziwnego. Najpierw lekkie drżenie staje się odczuwalne we wszystkich pomieszczeniach; przedmioty na półkach i ścianach cicho pobrzękują, powietrze zdaje się wibrować. Czyżby poruszał się cały budynek? Wstrząsy nasilają się z każdą sekundą i wkrótce są już tak silne, że trybutom trudno jest ustać na nogach. Z sufitów zaczyna sypać się tynk, szyby w oknach pokrywają się siateczką pęknięć, które pojawiają się również na fragmentach murów. Z bliżej nieokreślonego miejsca - jakby oddali - dochodzą stłumione odgłosy wybuchów, zakończone jednym, największym i ogłuszającym, kiedy pole siłowe wokół Areny znika. Na kilka sekund wszystko rozbłyska jaskrawym, oślepiającym światłem, a gdy ono niknie, za oknami rozciąga się już widok zupełnie inny niż poprzednio. Rozsypuje się wyświetlany przez Organizatorów hologram, a trybuci mogą podziwiać krajobraz Ziemi Niczyich oraz lądujący właśnie poduszkowiec. Na radość jest jednak za wcześnie, bo Arena lada chwila może rozsypać się jak domek z kart.
Powrót do góry Go down
the odds
Kolczatka
Kolczatka

2       Empty
PisanieTemat: Re: 2    2       EmptyPon Paź 27, 2014 11:29 pm

Kiedy pole siłowe dookoła Areny zostało zniszczone mężczyźni, którzy wcześniej znajdowali się na zewnątrz i ostrzeliwali generatory, teraz weszli do budynku kierując się do pomieszczeń, w których znajdowali się trybuci. Szli parami, każda para do jednego pokoju, poruszając się szybko, aby zdążyć przed zawaleniem się budynku.
- Trybuci, prosimy nie stawiać oporu! – krzyknął jeden z pary, otwierając drzwi i patrząc po twarzach trybutów – Pole siłowe otaczające Arenę uległo zniszczeniu! Jesteśmy tutaj, aby zabrać was w bezpieczne miejsce. Proszę z nami. Ruchy, ruchy! – dokończył donośnym głosem, zaganiając dzieci do wyjścia. Musieli zachowywać się profesjonalnie, grać tak, jakby byli tam z polecenia rządu. Chociaż w istocie chodziło im o  uratowanie trybutów, nie mogli zdradzić im nic więcej poza oczywistymi faktami. Poza tym musieli się spieszyć , każda sekunda była na wagę złota, z chwila zwłoki mogła zakończyć się tragicznie.

Trybuci teraz możecie pisać już w tym temacie

A ja bym prosiła jednak o napisanie przynajmniej po jednym poście w pomieszczeniach, może MG będzie chciał się wtrącić? :>
~ MG
Powrót do góry Go down
the odds
Game over
Game over
Znaki szczególne : avatar © laura makabresku

2       Empty
PisanieTemat: Re: 2    2       EmptySro Paź 29, 2014 7:20 pm

Zwierzęta nie zostały obojętne wobec rozpadającego się budynku. Mimo że niektóre elementy wystroju - jak na przykład zielone ściany - okazały się hologramem, który rozsypywał się razem z polem siłowym, pozostawiając po sobie chłodne, ceglane mury, to psy stanowiły stworzenia jak najbardziej żywe. Wyczuwszy zagrożenie, stały się niespokojne, z początku powarkując cicho, po to, by następnie zacząć zachowywać się w sposób dziki i nieracjonalny; ten, który jeszcze przed chwilą wesoło lizał Alexa po klatce piersiowej, rzucił się na niego, wbijając ostre zęby w przedramię chłopaka, a trzy inne otoczyły Pandorę, warcząc na nią ostrzegawczo.

W oddali rozległ się stłumiony dźwięk wybuchu, z korytarza zaczął dochodzić też smród dymu.


Halo, halo, ruszajcie się trybuci! :>
Powrót do góry Go down
the victim
Pandora Rouse
Pandora Rouse
https://panem.forumpl.net/t2361-pandora-rouse#33494
https://panem.forumpl.net/t2362-puszka-pandory#33498
https://panem.forumpl.net/t2363-pandora-rouse#33502
Wiek : 14
Zawód : mała miss
Przy sobie : krótki mieczyk, mały zestaw bandaży i plastrów, tabletki do uzdatniania wody, paczka z jedzeniem, kompas, trzy noże i super-widelec z zastawy, pieczeń i parę owoców, świeczka x2
Obrażenia : siniak z tyłu głowy, naderwana małżowina

2       Empty
PisanieTemat: Re: 2    2       EmptySro Paź 29, 2014 9:32 pm

Wzięłam kolejny łyk napoju, zastanawiając się w duchu, czy tym razem będzie on może mniej gorzki i tym samym przyjemniejszy. Wiedziałam dokładnie tyle, że przy którymś powinien otumanić moje zmysły i może pozbawić z horyzontu parę problemów - tak samo jak i sentymentów, które mnożyły się przez ostatni dzień i były tak nienaturalne dla mojego charakteru, że przyprawiały mnie niemal o fizyczny ból. Skrzywiłam się lekko, kiedy alkohol dotknął moich ust, ale nie oderwałam od nich puszki, wiedząc, że kiedyś ten błogosławiony moment otumanienia powinien nadejść.
Prychnęłam cicho na słowa Alexa i piątką uderzyłam go lekko w ramię, bo na siarczystego kuksańca w żebra znajdował się odrobinę za daleko. Tym samym dałam sobie parę zapasowych sekund na przeanalizowanie pytania i dobranie odpowiedz, bo słowa nigdy nie przychodziły mi z taką trudnością, jak było to ostatnio. Szczególnie w obecności człowieka, który zdecydował się obudzić we mnie jakieś ciepłe uczucia. Przez to, że od dłuższego czasu nic takiego nie czułam, teraz miałam wrażenie, że całe moje wnętrze stoi w ogniu - i na swój sposób było to przyjemne.
Pokręciłam przecząco głową w odpowiedzi, nieco speszona jego słowami będąc lekko zażenowana sobą.
- Zadajesz za dużo pytań, kiedyś Cię to zgubi - zacisnęłam usta i błądziłam wzrokiem po pokoju, nie pozwalając, aby obrażona mina zeszła z mojej twarzy.
Jednak w tym samym momencie kilka psów ożyło i rzuciło się w moim kierunku machając ogonami i liżąc mnie po buzi. Zaśmiałam się automatycznie, zasłaniając się rękami ale w końcu dałam za wygraną. - Pierwszy pocałunek mam już chyba za sobą - zachichotałam cichutko, obserwując tym samym Alexa oblewającego się piwem. Nie wiedziałam, czy wypite bąbelki już działają, ale przez krótki moment czułam się zdecydowanie lepiej, nawet jeżeli nic w mojej sytuacji się nie zmieniło.
Trwało to jednak zbyt krótko, abym mogła się cieszyć - zaraz ziemia zatrzęsła się pod nami, szyby wypadły z okien, światło rozbłysło dookoła i oślepiło na na parę sekund. Poderwałam się na równe nogi, ale jeszcze kiedy biała poświata znikała sprzed moich oczu, mogłam dosłyszeć warczenie psów po swoim boku, i głos obcych mężczyzn dochodzący gdzieś ze strony drzwi. Z trudem utrzymywałam równowagę, widząc walące się ściany. Nie miałam pojęcia co się dzieje, czy to tylko kolejna zagrywka Organizatorów? Moje nogi wydawały się być przytwierdzone do posadzki, ale jeżeli chciałam jakoś wykorzystać daną nam szansę, to musiałam zmusić się do ruszenia z miejsca.
Chwyciłam Alexa za rękę, wbrew temu, jak dopiero przed chwilą na niego nakrzyczałam - i rzuciłam się w kierunku wyjścia, ignorując atakujące nas psy.

zt?
Powrót do góry Go down
the odds
Game over
Game over
Znaki szczególne : avatar © laura makabresku

2       Empty
PisanieTemat: Re: 2    2       EmptySro Paź 29, 2014 9:36 pm

Możecie już pisać na zewnątrz.
Powrót do góry Go down
Sponsored content

2       Empty
PisanieTemat: Re: 2    2       Empty

Powrót do góry Go down
 

2

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Panem et circenses :: Po godzinach :: Archiwum :: Lokacje :: 2. arena :: Skrzydło zachodnie-