*OPISZ BIOGRAFIĘ POSTACI. GDZIE I KIEDY SIĘ URODZIŁA, CO ROBIŁA W TRAKCIE REBELII, CZYM ZAJMUJE SIĘ TERAZ*
Charakter
Jestem potworem. Bestią dwulicową. Dwugłową. Dzielę się na pół - na dwa przeciwległe bieguny. Dwie potężne magnetyczne moce będą na zmianę się odpychać i przyciągać, bo na zmianę śmieję się beztrosko i złowieszczo. Na zmianę ocieram z łzy płaczących i spycham sylwetki z brzegów przepaści. Coś we mnie drzemie - coś czego nie potrafię okiełznać, bo to ma kontrolę nade mną. Całkowitą. Chyba tego nie zrozumiesz, ja od osiemnastu lat staram się wyodrębnić poszczególne moje cechy, ale za każdym razem, gdy prawie udaje mi się schwytać przymiotnik, wszystko zaczyna zlewać się w obrzydliwą maź. Patrzenie na nią powoduje mdłości. Drzemie we mnie noc, która rozdziera czasem wszelkie jasności. Sprawia, że źrenice się rozszerzają - jak najcięższy narkotyk i czuję, jak kipi we mnie złość niezbadana. I zaczyna kipieć, kiedy świat wymyka mi się spod kontroli i chmury uciekają spomiędzy palców, jak deszcz, który próbowałem uchwycić w jednym z ostatnich snów. Spoglądam wtedy spod przymrużonych powiek, bo czaję się jak ta czarna pantera. Ze straszliwym wdziękiem potrafię wbijać pazury i wyrywać wnętrzności, kiedy ciemnej stronie duszy przyjdzie na to ochota. I wtedy nic mnie nie ogranicza - żadne moralne wytyczne, bo wtedy sam wyznaczam zasady. Nie tylko sobie, ale i innych, by potem jak potwór-dyktator pozbywać się światełek w mojej zaciemnionej rzeczywistości. I potem się przebudzam w pocie moralnego dyskomfortu, dreszcz wstrząsa moim ciałem i gubię się w pustej przestrzeni. Czasem łatwiej jest błądzić labiryntami przemyśleń niż lewitować pod wielkim dachem, który wcale nie przykrywa pomieszczenia, bo przecież nigdzie nie ma ścian - znajdują się na granicy podświadomości i nigdy nie można ich dosięgnąć. Wiele razy sam zadawałem sobie ból, aby upewnić się, że nie żyję w bańce czyjegoś nocnego koszmaru, ale za każdym razem ukłucie bolało i pozostawiało po sobie kilka kropelek czerwonawej ludzkości.I nigdy nie pamiętam, czego się dopuszczałem, jakbym wył do księżyca, a przecież żaden ze mnie wilkołak. Nienawiść przenosi się z innych bijących serc na moje własne, które tłucze się w klatce, obija o żebra i siniaczy od środka, jakby nie mogło pojąć wielkich wewnętrznych zmian i nieregularności. Przerażam. Sam siebie. Tym, że nic nie wiem i brakiem prawdy w swojej ciasnej rzeczywistości. Udaję, że można mi zaufać, bo uciekam przez palcami samotności. Z nimi nie wygram. Boję się, że w końcu mnie uduszą, więc uśmiecham się z niewinnością małego chłopca, który jeszcze wierzy w braterstwo nie potknął się na garbie fałszywości. Otaczam się przyjacielską, różowawą chmurką.
Ciekawostki
- Lunatykuję i prześladują mnie koszmary, więc boję się snu.