|
| Autor | Wiadomość |
---|
Wiek : 27 lat Przy sobie : Licencja na broń palną, broń palna, para kastetów, idealna celność, fałszywy dowód tożsamości, kamera, magazynek z piętnastoma nabojami, telefon komórkowy, nóż wojskowy
| Temat: Melanie Coin Pią Maj 09, 2014 8:07 am | |
| Tu będzie kiedyś opis.
*** |
| | | Wiek : 27 lat Przy sobie : Licencja na broń palną, broń palna, para kastetów, idealna celność, fałszywy dowód tożsamości, kamera, magazynek z piętnastoma nabojami, telefon komórkowy, nóż wojskowy
| Temat: Re: Melanie Coin Pią Maj 09, 2014 10:15 am | |
| / Lewy brzeg rzeki
Tępienie różnych zachowań i wykorzystywanie faktów. Właśnie tak odbierała, a może nawet odbiera Bertrama. W jednej chwili potrafił zrobić kilka rzeczy, które podnosiły ciśnienie młodej Coin, by zaraz sprawić, by jej reakcje działały na jego własną korzyść. Wprawdzie nie spodziewała się cudów, że mężczyzna da jej tak szybko spokój, jeśli przez cały wieczór udawało mu się ją podchodzić na różne sposoby i to skutecznie, ale odprowadzenie pod drzwi mieszkania? Mogłaby sobie zadać pytanie, co tak właściwie właśnie wyprawiali i do czego dążył mężczyzna, ale nie udałoby się jej uzyskać na to odpowiedzi. Mogli już wtedy nad rzeką rozejść się w swoją stronę, a jednak kilka gestów wystarczyło, by szła teraz przed siebie w ciszy, z dłońmi w kieszeniach i choć nie spoglądała w bok, to miała świadomość, że Bertram wciąż tam jest i kroczy za nią, co najmniej jak wierny pies, którym przecież nie był. Mogła równie dobrze zacząć się odszczekiwać, ale zauważyła, że na każde jej słowo mężczyzna próbował znaleźć odpowiedź mniej lub bardziej naiwną, dlatego zachowanie spokoju było podstawą. Jeśli człowiek zacznie się denerwować, każde kolejne zdanie staje się coraz bardziej wyrwane z kontekstu i mało znaczące, dlatego nie chciała dać się sprowokować, a na twarzy młodej Coin widniał ponury uśmiech. Nie myślała teraz o tym, jak bardzo potrafiła ranić ludzi i być obojętną na ich los. To nie ona uważała, że wszyscy są jej wrogami, to oni byli temu winni. Tak to sobie tłumaczyła, bo siebie uważała jedynie za okrutną. Gniew, złość, rozwścieczenie... te emocje uznawała za największe słabości, dlatego jej bronią była wieczna obojętność i nieczułość. -Wierzę w twoje możliwości. Zresztą patrząc teraz na ciebie, to by nie było takie trudne. -no bo która dama nie poleciałaby w nocy na mężczyznę zbudowanego tak, jak Bertram i to jeszcze z rozdartą koszulą, a gdyby jeszcze coś wypił, sprawa stałaby się o wiele prostsza. Słowo za słowo, bez większego entuzjazmu, bo gdyby miała dalej komentować ową słodkość, była pewna, że mężczyzna miałby jeszcze kilka słów do powiedzenia w tym temacie, bo tego wieczoru dała mu aż za dużo sytuacji, które mógł do tego wykorzystać. Można by się spodziewać, że droga do mieszkania była udręką, ale kiedy Mel odpychała od siebie wszystkie te przyziemne myśli i zagłębiała się w swój własny świat ogarnięty ciszą, wszystko powoli zaczęło wracać do normy. Jej twarz splamił jeden z tych ponuro-tajemniczych uśmiechów, a postawa była wyprostowana i dumna. Chciała pozbyć się uczucia, w którym oddała Bertramowi swoje zadufanie, układając je pokornie pod jego nogami, by mógł je zdeptać. Stając przed drzwiami mieszkania odwróciła się dopiero, gdy je otworzyła i zwróciła oczy ku Bertramowi. Minęła chwila, ale później wszystko potoczyło się szybko, gdy Melanie złapała mężczyznę za pasek od spodni i tym sposobem wciągnęła za sobą do mieszkania, by zamknąć drzwi i popchnąć na nie Berta, jakby wróciła jej cała odwaga, którą wcześniej utraciła i chciała obrócić sytuację na neutralne tory. -To może mi pokażesz, jak bardzo przydatna może być ta dłoń. -mruknęła, spoglądając na twarz mężczyzny, by zaraz wzrokiem powędrować niżej na jego tors. Zrobiła krok w jego stronę, tak że była już naprawdę blisko i najwyraźniej nie zamierzała odpuścić, bo jej dłonie powędrowały na plecy Berta, na nowo drażniąc rany na plecach, pamiętając o tym, jak wcześniej z jego ust wydobyło się ciche syknięcie, gdy to robiła. Dyskretny zadziorny uśmiech pozwolił jej nieco zmyć z twarzy obojętność, a wszystkie dziesięć palców dłoni znajdywało się teraz na obojczykach Bertrama. Opuszki jej palców były świeże od czerwonej mazi z naruszonych zadrapań, a gdy zaczęła sunąć palcami w dół, zostawiała po sobie podłużne ślady. Nie zapomniała również o paznokciach, które tego wieczoru były przydatne, bo gdy dotarła do samego paska spodni, patrząc się na swoje dzieło, mogła dostrzec pojawiające się dziesięć podobnych sobie zaczerwienień na klatce piersiowej Berta, które mogły się wydawać bolesne, ale niekoniecznie takimi były. Zależy jak kto znosił ból. Widocznie Coin stwierdziła, że wszystko co wydarzyło się od momentu, w którym znów miała spodnie na sobie, można obrócić na inny sposób, bo czy jej ochota na pocałunek i wyjście z inicjatywą kolejnego, nie mogły być zachętą do dalszej zabawy? Jeśli już Bertram za nią podążył, to oznaczało to niemą zgodę, mimo zachowania, którego by się po nim nie spodziewała, ale równie dobrze mogła to powiedzieć o sobie. Teraz tylko wypadało zadać pytanie czy Bert będzie w stanie się powstrzymać od zagrań Melanie, która teraz zawisła przed jego twarzą, by po chwili dotknąć wargi mężczyzny swoimi, delikatnie się o nie ocierając. -Czego tak właściwie oczekujesz? -spytała po chwili prosto w jego usta, bo wydawało jej się, jakby było coś o czym nie wiedziała, a chętnie by to zmieniła, choć gdyby miała pomyśleć o tym, że mogłaby go skutecznie zaciągnąć do łóżka bez tego pytania, to zaczynała czuć pewien niedosyt. A mimo to dłonie Mel oddaliły się od spodni Bertrama i zacisnęły na obu przedramionach, chociaż na dobrą sprawę wiedziała, że jeśli chodzi o przewagę fizyczną, to nie miała szans. Mogła się jedynie ratować sprytem, ale w tej sytuacji było to zbędne, bo przecież nigdzie nie zamierzała uciekać, to jedynie Bertram mógł ją odepchnąć i tym razem on miał możliwość ucieczki z podkulonym ogonem. |
| | | Wiek : 28 lat Zawód : Producent broni Przy sobie : Scyzoryk, paczka zapałek, telefon.
| Temat: Re: Melanie Coin Sob Maj 10, 2014 2:05 am | |
| /tak samo!
Magik! Potrafił sprawić, żeby pojawiła się nienawiść, złość i obrzydzenie, a w następnej chwili zamieniał je na mieszankę niepewności i poczucia zagubienia. Ale czy właśnie nie o to chodziło Melanie? Graveworth jako jeden z nielicznych potrafił wykorzystywać słowa ludzi przeciwko nim samym i odkąd pamięta, robił to zupełnie naturalnie. Wobec tego wszystko wychodzi mu całkiem sprawnie, co zresztą najlepiej widać po Coin. Dumna, zawsze wyprostowana zamieniała się od czasu do czasu w zagubionego szczeniaczka, którego Bertram chwytał w swoje ramiona i uspokajał. Wszystko szło tak, jak tego chciał. On z kolei doskonale wiedział, że nie zamierza jej dać spokoju po kilkudziesięciu minutach pełnych namiętności i przyjemności. To już przeżył i nie zamierzał powtarzać raz utartego schematu. Chciał, żeby Melanie przekonała się, że nadal może ją zaskoczyć, zaserwować jej coś, czego nie może spodziewać się po innych i chyba mu się to udało. Zresztą niech Coin nie udaje, że jego towarzystwo było jej tak bardzo nie na rękę. Mógłby się założyć, że tak naprawdę cieszyła się z tego, że nie poszedł w swoja stronę, a idzie zaraz obok niej. Czy kiedykolwiek ktoś odprowadzał ją bezinteresownie do domu? Tak po prostu, z własnego widzi mi się i ochoty? Bert nie oczekiwał żadnej powtórki, nie oczekiwał nawet pocałunku na dobranoc. Chciał po prostu jednocześnie się z nią podroczyć i dać jej trochę do myślenia. No dobra. To drugie też w takim razie było formą droczenia, ale ukrytego! A niereagowanie na Bertrama też nie jest dobrym pomysłem. W końcu jeśli agresywna i wyszczekana Coin nagle stała się cicha i potulna jak baranek, to najwyraźniej ją coś trapi. Czyżby myślała o swoim kochanku? O tym co dla niej znaczy i czego chce? Ojoj! Punkt dla Berta. Jak tylko wróci to mieszkania, to z pewnością odnotuje to w swoim dzienniczku. - A ja wierze w Twoje atuty. Uwierz mi. Ciebie nie da się zastąpić nieważne jak długo bym szukał. - proszę spojrzeć jaki Bert potulny, słodki i miły. Co chwila prawi Melanie komplementy! Wychodzi bowiem z prostego założenia. Jeśli cały czas ludzie ją tylko obrażają, odszczekują i obawiają się, to czy słyszała kiedyś naprawdę miłe słowa? Ot tak! Bezinteresownie? Pewnie nie! I tutaj był klucz do sukcesu Bertrama. Mężczyzna nie musiał niczego zmyślać, bowiem komplementowanie Melanie przychodziło mu z piekielną łatwością. Zresztą może sobie próbować odgonić od siebie te wszystkie uprzejmości i przyjmować swoją obojętną maskę, ale niestety nic, a nic to nie da. Raz jej się tak uda, dwa razy jej się tak uda, ale za trzecim razem już polegnie. Jeśli nie, to liczba ta będzie się zwiększała tylko o jeden, ale efekt końcowy będzie taki sam. Teraz jednak Graveworth już odwracał się na pięcie. Obiecał, że ją odprowadzi i to właśnie zrobił. Nie chciał pokazywać, że zrobił to interesownie, bo wcale tak nie było. Melanie nie musiała nawet na niego zwracać uwagi. I tak odnotowała fakt, że szedł za nią przez całą drogę i to było naprawdę wystarczające. Coin postanowiła chyba jednak wynagrodzić go za to oddanie, bo w mgnieniu oka znalazł się w mieszkaniu. Blondynka znowu przejęła władzę? No nie, bo był pewien problem. Bertram cały czas spoglądał na nią, a na jego twarzy jawił się ten cwany, szelmowski i lekceważący uśmieszek. Co teraz wymyśli? Co mu powie? Co zrobi? Bert już nie mógł się doczekać. - Nie wiem czy mam teraz taką o-cho-tę. - odpowiedział bezczelnie, wypowiadając ostatnie sylaby tak, jakby rzucał Melanie wyzwanie. Tym razem nie dał jej jednak satysfakcji i nie odezwał się ani słowem, kiedy dotknęła jego ran. Może i delikatnie się skrzywił, ale to wszystko, co mogła wskórać. Niech postara sie bardziej, bowiem z chwili na chwilę Bert staje się coraz bardziej uparty. Teraz jego ręce spoczywały bezwiednie przy udach, nawet nie dotykając ciała Melanie. Chciał jej jasno pokazać, że to on ma tutaj dużo do powiedzenia i niekoniecznie będzie chciał odpowiadać na każde jej wezwanie, a jeśli już, to musi się o to naprawdę ładnie postarać. Albo poprosić! To też jest całkiem przyjemna opcja. Mel, Mel, Mel... Kiedy ta kobieta się nauczy, że nieważne jaki argument by podniosła, jak starała się przekręcić sytuację na swoją korzyść, to zwyczajnie nie wyjdzie to z Bertramem? Mężczyzna jest bystry. Potrafi sprawnie lawirować na granicy fałszu i prawdy, aby osiągnąć iluzoryczne efekty, które docierają do rozmówcy jako prawdziwe. Wszystko to po to, żeby zaraz mógł je zetrzeć w proch i zniszczyć je jak bańkę mydlaną, która właśnie natrafiła na czubek igły. Puff i nie ma! Sytuacja obrócona o sto osiemdziesiąt stopni. Przyznam jednak, że tak wspaniała kobieta w odległości kilku milimetrów działała całkiem podstępnie. Nie sposób przecież pominąć faktu, że jej obecność zabierała znaczną ilość krwi w inne rejony przez co mózg pracował gorzej. Graveworth jednak i z tym da sobie radę! - Czego? Czy to nie oczywiste? - zapytał i poruszył się po raz pierwszy od momentu przekroczenia progu mieszkania. Ręka, którą chciała uciąć Coin, teraz przeniosła się na jej policzek prawie nic sobie nie robiąc z uścisku. Zewnętrzna strona palców delikatnie gładziła jej skórę tak, jakby ta była z najbardziej kruchej porcelany. Bert nie przypominał już tego samego mężczyzny, który przed kilkunastoma minutami dawał upust swojej żądzy nad rzeką. Pokazał Melanie zupełnie inną stronę. - Czego może chcieć mężczyzna od takiej kobiety? - jego głos znowu rozbrzmiał w mieszkaniu Melanie, jednak tym razem zrobił jeszcze więcej. Zaczął zwyczajnie iść do przodu, tym samym zmuszając kobietę do lekkiego wycofywania się. Jednak kroki, które stawiał, były naprawdę niewielkie, powolne i wyglądało to tak, jakby coś na nim ciążyło. Przez cały czas jednak uważnie wpatrywał się w oczy swojej rozmówczyni jakby rzucając jej wyzwanie. Czy da radę utrzymać kontakt wzrokowy? Samo spojrzenie mężczyzny nie było zadziorne, rzucające wyzwania, a pełne ciepła i zrozumienia. Ręka na policzku Coin również zmieniła swe położenie i teraz kciuk delikatnie wodził po jej dolnej wardze. - Ślubu... - pierwsze słowo i kolejny krok - Dzieci... - drugie słowo i następne kilkadziesiąt centymetrów pokonane - A to dlatego, że Cię kocha... - tutaj urwał, stanął w miejscu i złożył delikatny, niemalże nieodczuwalny pocałunek na ustach Melanie. Nie odsuwał się jednak zbytnio, żeby nie dzieliła ich za duża odległość. Ręka znajdująca się na policzku Coin dokładnie tego pilnowała. - A to dlatego, że Cię kochanie nabieram. - dokończył teraz z szerokim uśmiechem jednak nie dał jej nawet szansy na to, żeby zaczęła protestować czy się oburzać. Palec wskazujący natychmiast został przyciśnięty do jej ust nakazując względną ciszę. - Za to naprawdę oczekuję od Ciebie wyłączności. Ty będziesz moja, ja będę Twój. Żadnych osób postronnych, tylko nasz mały świat. Nie chodzi mi o sam pusty seks. Spróbujmy czegoś więcej, hm? - wyjaśnił powoli, nie spuszczając z niej wzroku, a nawet jeszcze raz całując subtelnie jej czerwone, pełne wargi. Wiedział, że namieszał jej w głowie. Wiedział, że zaraz może za to solidnie oberwać albo wylecieć z mieszkania. Dla niego najważniejsze było jednak to, że spróbował i dał jej do myślenia. Kto wie? A może akurat się uda i wcale nie będzie tak źle jak się spodziewał? Coin była tego warta. Chciał się przekonać czy będzie zdolny do ustatkowania się z jedną kobietą, a jeśli tak, to ona bez wątpienia była najlepsza partią. |
| | | Wiek : 27 lat Przy sobie : Licencja na broń palną, broń palna, para kastetów, idealna celność, fałszywy dowód tożsamości, kamera, magazynek z piętnastoma nabojami, telefon komórkowy, nóż wojskowy
| Temat: Re: Melanie Coin Nie Maj 11, 2014 3:48 am | |
| Niewiele rzeczy mogło zaskoczyć Melanie, ale było to możliwe. Odprowadzanie pod drzwi domu może nie świadczyło o czymś specjalnym, ale Coin raczej nie dbała o takie szczegóły, jeśli chodzi o towarzystwo, przy czym nie mogła narzekać na jego brak. Czasami znajdywał się jakiś natrętny osobnik, który ubzdurał sobie w głowie nie wiadomo co i później trzeba było się go pozbywać. W tym wypadku akurat część ostatnia nie była jakoś specjalnie przekonująca, a powodów tego było wiele, choć jeśli kazano by jej się przyznać, czy właśnie razem z nim szła, to by zaprzeczyła. Pomijając bardzo mało znaczący fakt, że oboje byli we krwi, ale to się wytnie. Atuty Melanie? Całe stwierdzenie pozwoliło jej tylko i tu nowość -nie obojętność, a krótki śmiech. Rzeczywiście z pewnością jakieś miała. Dla niej samej możliwe były to inne niż te, które brał pod uwagę Bert, ale nie to było ważne. Coin była tak zadufana w sobie, że komplementowanie jej nie wzmacniało tego obrazka, a tylko dawało kolejne powody do kpin. Wiele razy słyszała różne rzeczy o swojej osobie, ale jako największe pochlebstwa przyjmowała tylko te, które mówiły o jej zręcznej ręce do tortur i zabijania, cała reszta była jej niepotrzebna, dlatego lądowała w mało używanej szufladce, do której się nie zagląda. Była jedyna w swoim rodzaju? Oczywiście dobrze to wiedziała. W końcu to egoistyczne podejście przez całe jej życie kroczyło za nią niczym cień i zwracała uwagę na inne osoby dopiero, gdy były jej do czegoś potrzebne lub stanowiły ciekawy punkt obserwacji. Bezczelność Bertrama dosyć ją zaciekawiła, choć jej jedyną reakcja był prawie niewidoczny uśmiech. Wbrew pozorom nie pokazywała sobą lekceważenia czy cwaniactwa. Ponura mina była po prostu zwykłym uniesieniem kącików ust. Zmęczyła ją ciągła walka? Otóż nie, po prostu zdołała zauważyć zmianę zachowania Berta, która niekoniecznie przypadła jej do gustu. Nie chodziło o to, by zmusić go do czegoś. Melanie po prostu przy tym całym przedstawieniu dążyła do przyjemności, odrzucając inne możliwości. Kiedy wcześniej pokazała swoją uległość, to teraz jedynie lawirowała na krawędzi, próbując nie dać wciągnąć się w dalsze zagrania mężczyzny. Była dobrym obserwatorem i z łatwością dostrzegała, jak potrafi on manipulować ludźmi i sprawiało mu to nie małą przyjemność. Pozwalała mu na wiele, bo chciała się przekonać, jak bardzo ktoś jego pokroju będzie potrafił być pewny siebie. Oczywiście nie świadczyło to o tym, że nie potrafił jej zaskoczyć, bo było parę chwil, kiedy ciśnienie młodej Coin niebezpiecznie wzrastało w górę, ale potrafiła szybko się uspokoić i nie to, że jej milczenie i obojętność były pozostawieniem czegoś na marne, a najzwyczajniej często znudzona nie miała ochoty na dalsze brnięcie w pewne tematy. Oczywiste? Otóż jeśli o coś pytała, to najwyraźniej takim nie było, ale pozostawiła to bez komentarza, kiedy dłoń Bertrama zbliżyła się do jej twarzy. Dotyk był delikatny, a Mel dość zdziwiona, ale nie na tyle, by jakoś specjalnie odzwierciedliło się to na jej twarzy. Bardziej zainteresowała ją nagła zmiana nastawienia mężczyzny do jej osoby, bo zachowywał się jak na jego standardy dość niecodziennie. Wiedziała, że tej nocy wydarzyło się kilka dziwnych sytuacji, które nie powinny mieć miejsca, ale miała nadzieję, że na tym to się skończy i jej myślenie skierowało się w tą stronę. -Akurat tutaj stwierdzenie, że to oczywiste byłoby idealne. -odpowiedziała zaraz i machinalnie zaczęła się cofać wraz z krokami Bertrama. Od jakiegoś czasu patrzyła mu się w oczy, nie zamierzając zrywać kontaktu wzrokowego i również w nich dostrzegła zmianę, którą najchętniej zgniotłaby i usunęła, nie dając prawa bytu. Ślub. Już to pierwsze słowo wywołało na jej twarzy rozbawienie. Nie była na tyle głupia, by dać się wciągnąć w tą dość dziwną pogadankę słowną i wiedziała, że cała puenta może być dość sowizdrzalska, jak u tego złośliwego błazna. Była ciekawa zakończenia, a jednak zostało ono przerwane, by mogła poczuć na ustach jego, na co całkowicie nie zareagowała, jakby niecierpliwiąc się na to, co tak bardzo chce jej zakomunikować, by już mogła zacząć się śmiać. Niestety koniec nie okazał się aż tak żartobliwy, więc jego szeroki uśmiech skwitowała swoim aktorsko wyuczonym pięknym uśmiechem pełnym fałszywości, gdyż nie mogła sobie pozwolić na nic więcej, przez palec na ustach, któremu pozwoliła tam być, by nie zniszczyć koncepcji Bertrama, ciekawa ciągu dalszego. Wierność? Oczekiwał wierności, po czym nawet był zdolny ją pocałować, by uwierzyła w to, co mówił. I fakt była zdolna do tego, żeby pogodzić się z tym, co powiedział, ale nie mogła się powstrzymać od krótkiego wybuchu śmiechu. Oczywiście po chwili się zreflektowała i patrzyła przez dłuższą chwilę w oczy mężczyzny. -Wierzysz w to, że będziesz w stanie dać mi całkowite spełnienie? Zapewnisz, że nie będę się nudzić? Sprawisz, że mnie to zainteresuje? -trzy krótkie pytania, które były wypowiedziane spokojnie, choć w głębi można było dostrzec to, że właśnie próbowała go wyśmiać. Przebywanie dłużej w towarzystwie Bertrama sprawiało, że jej myśli oscylowały wokół dziwnych spostrzeżeń. Początkowo sprawa wydała jej się dość zabawna, lecz widząc to, jak Bert podchodził do tego wszystkiego wcale nie było jej dłużej do śmiechu. Było wielu mężczyzn, którzy od tak wyznawali jej swoje uczucia, próbując przenieść zwykłą fizyczność na inny etap, byli pewni, że jest to możliwe, a później okazywało się, że lądowali gdzieś w rzece, jeziorze, pod ziemią -zależy jaki żywioł wybrał sobie zabójca. Jednak Bert ujmował to wszystko na ten inny, swoisty sposób, bo był osobą, której udawało się utemperować jej zachowanie, wydobywać dziwne odruchy czy chociażby słowami przenosić żart na sferę dość specyficznej propozycji, która nie opierała się na wyznawaniu czegokolwiek. Po prostu chciał spróbować, co Melanie choć dziwiło, to jednakowoż ciekawiło, bo nie mogła zaprzeczyć, że jego towarzystwo było dla niej specjalnie męczące, może jedynie drażniące. -Nawet jeśli chciałabym spróbować czegoś tak niedorzecznego, to... -czyżby przekonywała się do tego pomysłu? Niestety lub stety tylko w myślach, bo na twarzy Mel odmalował się ten z rodzaju uśmiechów, gdzie było widać komplet białych zębów, gdy jej dłonie ujmowały twarz Berta, kiedy spoglądała w jego oczy. A później tylko opuściła ręce i uśmiechnęła się zawadiacko, acz kpiąco i sama zrobiła krok w tył, odsuwając od jego dotyku. Nie czuła się przy nim mała, choć przy drzwiach zgubiła szpilki. Raczej w sensie psychicznym nie chciała dać się przytłoczyć, bo to ona zazwyczaj robiła to ludziom. I choć patrzył się na nią tym dziwnie przyjaźnie-wyzywającym spojrzeniem, to jej szare tęczówki wciąż były takie same, choć może nieco zawiedzione, bo miała nadzieję na ciekawą noc, a swoim pytaniem trochę sprowadziła ich spotkanie na dość dziwną drogę. Nie było co się nad tym dużo użalać, bo młoda Coin odwróciła się na pięcie i zsunęła z ramion kurtkę, która tylko zawadzała. Robiąc kilka kroków w głąb mieszkania to samo stało się z białą bokserką, a może lepiej powiedzieć czerwono-białą. Czy miała zamiar go kusić? Oczywiście, że... nie, choć dobrze wiedziała, że ten mężczyzna jak i wielu innych uznawało jej ciało za widok z górnej półki, zwłaszcza kiedy jej wyrazisty koci krok stawał się dostrzegalny. W każdym razie była u siebie w mieszkaniu, więc na dobrą sprawę mogła nawet biegać po nim nago, ale spokojnie, do tego nie dążyła. Raczej usiadła, w salonie łączącym się z wejściem do mieszkania, na czarnej kanapie, tak, że Bert mógł ją dobrze widzieć, a wprawdzie nie dzieliła ich zbyt duża odległość. Ułożyła jedną rękę na bocznym oparciu i zaczęła stukać palcami w skórzana tapicerkę, zakładając nogę na nogę. Nie chciała by ta sytuacja przerodziła się w tanią produkcję jakiejś komedii romantycznej, którą postanowiła sfilmować biedna wytwórnia filmowa, więc dalsze spojrzenia i delikatne gesty stały się dla niej czymś, co na daną chwilę było nie tyle, co denerwujące, a zbędne. Może dlatego się oddaliła. Nie była z porcelany i dobrze o tym wiedziała, dlatego takie traktowanie przyprawiało ją o niemiłe ciarki na całym ciele. Jeśli Bertram chciał odkryć w niej prawdę i przyzwyczaić do normalności, to z pewnością ta kwestia może być naprawdę ciężkim wyzwaniem. -To chyba dość ciekawym faktem będzie, że mam narzeczonego. -dodała w końcu, wpatrując się w pustą przestrzeń za mężczyzną, a jej słowa były tak spokojne, że aż za bardzo, jakby nie wyrażały nic nadzwyczajnego. Co prawda faktem było, że z Gerardem nie łączyła ją żadna większa fizyczność. Nie sypiała z nim. Właściwie ich relacja była dość osobliwa, bo mimo obdarowywania Ginsberga specyficznym uwielbieniem, nie dawało jej spokoju to, że widzi w nim samą siebie i napawało ją to niemałym obrzydzeniem. Właśnie u niego dostrzegała, jakim sama jest człowiekiem i poniekąd ją to cieszyło, ale jej narzeczony był kimś jeszcze innym i choć jego osobowość ją fascynowała, to równocześnie było w niej coś... zniechęcającego. Inaczej było w przypadku Bertrama, o czym zorientowała się podczas tego wieczoru. A jednak postanowiła mu powiedzieć o fakcie swojego stanu cywilnego, a nie tym, że jest dziwnie intrygujący, bo niewielu było takich, co potrafiło ją skutecznie uciszyć. A właściwie to nie było nikogo, a Graveworth był (niebezpiecznym) wyjątkiem. |
| | | Wiek : 28 lat Zawód : Producent broni Przy sobie : Scyzoryk, paczka zapałek, telefon.
| Temat: Re: Melanie Coin Pon Maj 12, 2014 8:01 pm | |
| Bert ją z pewnością zaskoczy jeszcze nie raz, nie dwa, a o wiele, wiele więcej! W każdym razie Graveworth nie pozwoli, aby Melanie pozbyła się go po raz kolejny. Chyba, że sam tak postanowi. A powodów miał przecież mnóstwo. Zresztą w razie potrzeby można jakiś wymyślić. Zwykłe pobicie teraz nie wystarczy, a poza tym byłoby chyba zbyt przewidywalne. Ślady od razu prowadziłby do Coin, która znowu dostała karę za to, co go spotkało. Co prawda taka kara z pewnością jej się podoba, ale plecy ma pozdzierane, więc można to zaliczyć. I co z tego, że Melanie by się do tego nie przyznała? Bert zaraz poleciłby przejrzenie nagrań z monitoringu. Ba! Podałby nawet dokładne miejsce ich spotkania czy rodzaj "ran" jakie odnieśli. Niestety technologi się nie oszuka i można bardzo łatwo sprawdzić czy faktycznie coś ich nie łączyło. Atuty, atuty! I tym razem nie chodziło o te, o których wspomniał w smsie. No... Po części nie, bo przecież ich też nie da się przeoczyć, prawda? Zadufana w sobie? W takim razie jak zareagowałaby, gdyby Bert zamiast skomplementować zwyczajnie by ją zdyskredytował? Od tej pory będzie musiał gasić jej pewność siebie! Niekoniecznie słowami, bo to akurat mogłoby się spotkać z rozwiązaniem siłowym, a mężczyzna jeszcze lubił swoje zęby. Może również sprawić, żeby ta mała, skrywana gdzieś głęboko szufladka stała się dla Melanie trochę ważniejsza. Cudem byłoby sprawienie, że Coin się zarumieni. Gdyby Bertram tego dokonał, z pewnością każdy przeczytałby o tym wyczynie w Capitol Voice. Wszystko jednak ma swoją kolej, więc... Czekajcie, a się doczekacie! Niewidoczny uśmiech? Toż to można faktycznie podciągnąć pod poddanie się. Albo Melanie zaczęła powoli tracić zainteresowanie, albo za wszelką cenę chciała, żeby tak właśnie to wyglądało. Bert nie był pewien żadnej z tych opcji, bo obydwie miały dobre uzasadnienie. Faktem jest jednak, że nie sądził, aby wielu mężczyzn było na tyle odważnych, żeby traktować Coin jak równą sobie, a momentami nawet niczym swoją małą zwierzynę, z którą przecież można się bezkarnie bawić i droczyć, prawda? Takie było prawo silniejszego i nikt nie powinien tego kwestionować. Zaraz, zaraz, zaraz! Czy ja tu widzę pomówienie? Ktoś tutaj nazwał Bertrama manipulatorem? A nigdy w życiu. Graveworth przez całe dwadzieścia osiem wiosen nie zmanipulował nawet jednej osoby. Jest na to zbyt szlachetny. Miło jednak, że Melanie go o to podejrzewa. Z pewnością by mu to schlebiało, gdyby się tylko o tym dowiedział. W każdym razie tłumienie w sobie całej złości i ciśnienia z pewnością nie odbija się dobrze na zdrowiu Coin. Czemu czasem się nie wyżyje? O ile Bert dobrze pamięta to podczas ostatniej zabawy była dość bierna, a to doskonała okazja na wyładowanie emocji. A może za to zaciągnęła go do mieszkania? Też całkiem prawdopodobne! Zawsze mogła pytać tylko po to, żeby coś usłyszeć z cudzych ust. Bertram robił to dość często! Dawało mu to czasem niepisaną satysfakcję. Wiedzieć coś, to jedno, ale jeśli ktoś się do tego przyzna, to zupełnie inna sprawa. Te słodkie, delikatne słowa docierające wprost do uszu i sprawiająca, że wydziela się dopamina. Kto by tego nie lubił? Kto by się tym nie rozkoszował? Dobra. Większość normalnych ludzi. Standardy? Coin była pewna, że je zna? W końcu tylko ze sobą sypiali i prawdę mówiąc, nigdy więcej Berta nie widziała. Nie mogła być pewna tego, jaki był na co dzień i co naprawdę jest maską, a co jego twarzą. To były te niewiadome, które Graveworth chciał wyeliminować. Obnażyć się przed Melanie, ale nie za bezcen. Oczekiwał od niej dokładnie tego samego. Zgniotła? Naprawdę sądziła, że ma w sobie tyle siły i energii, a przede wszystkim determinacji, żeby tego dokonać? Brunet stojący przed nią był bardzo upartym człowiekiem, co potwierdzał brnąc do przodu niczym taran. Jednak w tym zdecydowaniu było coś subtelnego. Spoglądał na nią jak na długo nieobecna kochankę, która właśnie wróciła do domu, a on powstrzymywał się przed tym, żeby nie zerwać z niej ubrań. Jednocześnie ciężko było się tam doszukać jedynie pożądania, które tak satysfakcjonowałoby Coin. Zwykła fizyczność i nic więcej. Nie! To byłoby za proste i zbyt mało wyszukane. Dla tej blondynki trzeba wynaleźć o wiele bardziej dotkliwe tortury. Wyszukane sposoby i adekwatne podchody. Wszystko po to, żeby wzajemnie próbowali zapędzić się w kozi róg w tym małym teatrzyku cieni i pozorów. A wygra tylko jedna osoba! Oh? Niemy teatrzyk przerodził się teraz w kabaret z groteskowymi śmiechami? Kącik ust Berta nie mógł pozostać niewzruszony. Delikatnie uniósł się do góry niemalże idealnie zgrywając się z prawą brwią mężczyzny. Czyżby jednak nie zaskoczył jej tak, jak chciał? Najwyraźniej miała asa w rękawie, o którym nie wiedział. - Sądząc po tym jak jęczałaś mi dzisiaj do ucha i czując cały czas Twoje paznokcie na moich plecach odpowiedź jest chyba prosta. - odpowiedział niemalże natychmiast, bo pytania te należały do kategorii łatwiejszych. Chyba nikt nie wątpił w to, że Melanie czuła się spełniona przy Graveworthcie. No, a przynajmniej podczas ich zbliżenia, tych kilku aktów, które wieńczyły przyspieszone oddechy, krople potu i usatysfakcjonowane wyrazy twarzy. Zresztą trafiono tutaj w samo sedno. Propozycja Berta nie opierała się na żadnym, głębszym uczuciu. Ciężko bowiem za takowe wziąć zwykłą sympatię, jaką obdarza się co drugiego człowieka. A mimo to dało się dostrzec w tym coś głębszego, chociaż Bert stanowczo zapierałby się, że uczucie to ma podłoże związane z emocjonalnym przywiązaniem. No i autor mu nawet przyklaśnie. Niemniej jednak miał on skrytą nadzieję, że uda się wciągnąć Melanie w ten dziwny eksperyment. Jeśli się nie pozabijają, to mogą tworzyć nawet całkiem niezłą parę. Capitol Voice z pewnością rozpisywałby się na ten temat. Tutaj nie ma nawet dyskusji. O, proszę! Nie zaprzeczyła od razu. Pozostawiła trochę wolnej przestrzeni, w której może swobodnie lawirować starając się wymieszać swoje próby obrony z tym, czego naprawdę chce. Ciekawe jednak jej jej takie połączenie wyjdzie. Niewiadoma, niewiadoma. Na każdym kroku kolejna zagadka do odkrycia. To właśnie było tak fascynujące. Zero prostolinijności, zero utartych schematów, a czysty chaos, który zapewne gdzieś gnieździł się w głowie tej kobiety. A skoro mowa o niej, to może i nie chciała go kusić, ale doskonale zdawał sobie sprawę z efektów, które mogła wywołać. No i udało jej się! Bert był gotowy na kolejną rundę, więc może i lepiej, że nie biegała nago, bo za dużo by się od siebie nie dowiedzieli. W każdym razie mężczyzna ruszył za nią, a jego marynarka wylądowała zaraz obok bokserki. Czyżby po cichu się tutaj wprowadzał? Najpierw marynarka, później spodnie, a jak zostawi już skarpetki. to Coin może być pewna, że ma lokatora! Niemniej jednak Graveworth oparł się teraz o ścianę, uważnie przyglądając się swojej towarzyszce. Na początku z wyraźnym zainteresowaniem i pobudzeniem, ale obydwie rzeczy zaraz z niego uszły. Zmarszczył brwi i spojrzał się uważniej na Melanie, a na jego twarzy zapanował może nawet smutny uśmiech. - Puuf! - mruknął pod nosem, a jego ręka odzwierciedlała bańkę mydlaną, która właśnie pękła. To samo stało się z jego oczekiwaniami odnośnie Melanie Coin - kobiety, którą był gotów sprawdzić. Ta niestety przegrała jeszcze przed podjęciem wyzwania - Wybacz, ale średnio mi pasuje bycie tym drugim. Zabieranie innym kobiet też. Powiesz mi kto jest tym nieszczęśliwcem? - zapytał jeszcze, uważniej mierząc ją wzrokiem. Udało jej się! Z dominującego, chętnego do droczenia mężczyzny stał się całkowicie obojętnym Bertramem, któremu teraz było wszystko jedno. Melanie mogła zacząć tańczyć przed nim nago, a on zwyczajnie odsunąłby ją na bok i poszedł dalej. Może i Graveworth lubił kobiety, ale z pewnością nie chciał ich zabierać innym dopóki naprawdę sami się o to nie prosili. Tym razem nie znał jednak faceta, a przespał się z jego narzeczoną. Brawo Bert! - Jeszcze go przeproszę. - kolejne słowa wypowiedziane pod nosem, ale po nich odbił się już od ściany i odwrócił na pięcie. Podniósł jeszcze rękę na znak pożegnania - Nasza ostatnia noc była całkiem miła. Dobranoc! - rzekł już radośniej i zaczął stawiać pierwsze kroki w kierunku drzwi. Delikatnie i z taktem dał jej do zrozumienia, że nie ma co czekać na powtórkę. Co najwyżej może sobie po nim zatrzymać marynarkę, która nadal leżała na ziemi. Zakrwawiona, bo zakrwawiona, ale jego. |
| | | Wiek : 27 lat Przy sobie : Licencja na broń palną, broń palna, para kastetów, idealna celność, fałszywy dowód tożsamości, kamera, magazynek z piętnastoma nabojami, telefon komórkowy, nóż wojskowy
| Temat: Re: Melanie Coin Wto Maj 13, 2014 7:45 pm | |
| Zaskoczyć mógł chcieć, tylko czy będzie miał do tego okazję? A właściwie to, co wydarzyło się później, bardzo szybko odmieniło czasownik tego stwierdzenia, bo przecież najchętniej zacząłby traktować ją jak ducha. Mijać lub przechodzić, całkowicie ignorując. A może to tylko ona miała takie wrażenie? Wtedy z pewnością stałaby się jego widmem z najgorszych koszmarów. Krytyka zawsze ją otaczała. Może nawet Bertram nie był świadom, jak czasami potrafiła być dotkliwa, ale lata praktyki uodporniły ją na swego rodzaju słowne zagrywki. Rzeczywistość była taka, że już łatwiej można by poruszyć Mel odkurzając jej zapomnianą szufladkę, niż próbować wszelakiego komplementowania, jak i swoistej krytyki. Prawo... Praw było wiele i jednym z nich stanowiła dominacja silniejszego. Tylko Mel miała w zwyczaju odwiecznie łamać i naginać wszystkie obowiązujące zasady. Właśnie dlatego jej osoba była tak trudna do odgadnięcia. Jednocześnie niezrównoważona i normalna. Sprzeczność sama w sobie, a jednak możliwa. Z pewnością jej osobowość również miała słaby punkt, coś co stawiało ją na pozycji przegranej czy zwierzyny a nie łowcy, przy czym nikt o tym nie wiedział, nikt nie chciał wiedzieć, zbyt się bali. Oprócz jednej osoby, która dociekliwie dążyła do tych niewiadomych i jednocześnie przebywała teraz w tym samym mieszkaniu, co ona. Odkrycie roku! Więcej takich nie będzie, bo nie istniały kolejne osoby, które potrafiłyby ją doprowadzić do podobnego stanu. Gdyby połączyć teatrzyk i determinację w jedno, całkiem możliwe stałoby się, że Coin pourywałaby sznureczki, które trzymał marionetkarz i próbował nimi manipulować. Oczywiście Bert to Bert, a cała reszta nie była lepsza, kiedy próbowali ją zgnieść, a jednak Graveworth chciał znaleźć bardziej wyszukane tortury, podczas gdy ona zastanawiała się nad faktem, czy tak naprawdę chce mu robić krzywdę, czy może jego niespotykane spojrzenie będzie mogło ją uwieść i sprawić, by grunt niebezpiecznie zaczął osuwać się pod jej nogami. W efekcie chciała wygrać, a może po prostu się wystraszyła, bo zmiany były znakiem, że będzie musiała obrócić swoje życie o sto osiemdziesiąt stopni oraz zmącić rutynę, która od pewnego czasu wkradła się do jej życia. Oczywiście mówiąc o prostocie miał poniekąd rację. Każde ich zbliżenie było dla Melanie niezapomniane, bo unosiło fizyczność na ten wyższy poziom, ale czy tak naprawdę chciała na swoje pytania uzyskać takie odpowiedzi, a może doszukiwała się czegoś jeszcze? Nie była ciekawa, czy będzie w stanie zapewnić jej coś oprócz fizyczności, ale czemu by nie miała pytać o to, co by miało ją przy nim trzymać, pomijając sam akt seksu, bo to rzeczywiście kazało jej do niego wrócić, o czym bardzo wyraźnie dała znać tego wieczoru. Wyobrażenie Melanie w związku przyprawiało o ciarki. A kiedy to samo wydarzenie dotyczyło faktu zaręczyn, nawet osławiona szlamem Verite nie powstrzymała się od komentarza, więc ciekawe jaki popis umiejętności daliby ci wszyscy dziennikarze, gdyby odkryli, że jedyna córka Coin potrafi czuć. Najwyraźniej nie każda zagadka kryjąca się w Melanie była tak ciekawa. Jej bezczelność była naprawdę wyrafinowana, więc doszukiwanie się w tym akcie chaosu przez Bertrama było nieracjonalne. A może i nawet pasujące do sytuacji, tylko że kobieta już wcześniej znała dokończenie swojego zdania i w przeciwieństwie do jego wcześniejszych słów, ona zdołała go zaskoczyć. Na domiar złego nie było to aż tak satysfakcjonujące, choć nie mogła powiedzieć, że ta nagła utrata tych nieznanych jej uczuć, które omijały pożądanie, nie sprawiły jej przyjemności. Jeśli miała być szczera, to przez te kilka pierwszych sekund pożałowała jedynie, że ta noc skończy się bez kolejnego aktu w łóżku. Nie uważała siebie za przegraną, a przynajmniej nie teraz, kiedy dłoń mężczyzny wskazywała na pękającą bańkę. We wnętrzu czuła lekki triumf, ale zaraz zgasł tak szybko, jak zdmuchnięty płomień świeczki. Nieszczęśliwcem? Z jej ust dało się słyszeć ciche zgrzytnięcie zębów. W tej jednej chwili była całkowicie obojętna na narzeczonego, a jednocześnie nie godziła się z faktem, że ktoś mógłby go nazywać nieszczęśliwcem, nawet jeśli z jej winy. Na takie rzeczy mógł sobie pozwolić tylko on sam. Dumny, osobliwy stwór, który wyszedł z podziemi piekieł na ziemię. -To kim jest nie ma nic do rzeczy. - a już pewnością nie miała zamiaru ułatwiać mu zadania, w którym Bertram poszedłby do Gerarda i przeprosiłby za to, że przespał się z jego narzeczoną. Wtedy zginąłby nie tylko on, ale sama Mel gorzko pożałowałaby każdego skoku w bok. Kopiesz pod sobą dół, Coin i to baaardzo głęboki. Przyjdzie kiedyś czas, kiedy stanie się on twoim grobem, a inni zakopią cię w nim żywcem i nie znajdzie się nawet jedna pomocna dłoń, która okaże się wsparciem. Właśnie te słowa usłyszała we własnych myślach, kiedy zobaczyła Bertrama zwróconego do niej tyłem. Nie było jej żal jego, a nawet seksu, a jedynie relacji, która przez te kilka chwil była dość interesująca. Może dlatego idąc z impulsem zerwała się z kanapy i zbierając po drodze marynarkę mężczyzny z podłogi podążyła za nim i właściwie nie była aż tak zdesperowana, by za nim biec, ale kiedy był kilka kroków od drzwi, Coin rzuciła w niego częścią ubioru, trzymaną w dłoni. A może lepiej powiedzieć nie w niego a na niego, bo marynarka zatrzymała się na głowie mężczyzny zasłaniając mu widok i nie pozwalając wyjść z mieszkania. Może było to kilka sekund różnicy, zanim znów zacząłby iść, a jednak Melanie dawała sobie szansę na... no właśnie na co? Mogłaby się zaśmiać z siebie, ale powstrzymała się, by Bert nie odebrał tego jako szyderstwa w jego stronę. -Jeśli chcesz się wynieść z mojego życia, to nie potrzebuję pamiątek. -dodała zaraz i ugryzła się w język. Dołek Coin! Dołek! Dalej kopiesz... Zrobiła kilka kroków w jego stronę i przystanęła. Miał zamiar wyjść? Nie ma sprawy, ale kilka minut chyba nie będzie zbawienne. Właściwie w towarzystwo Coin prędzej prowadzi na piekielne ścieżki, ale to nie temat na ten wieczór. Innym faktem było, że drzwi były zamknięte na klucz, a owe leżały na szafce kilka kroków dalej, bo kiedy znaleźli się w mieszkaniu kilka chwil wcześniej, to było odruchową reakcją Coin. -Wspomniałeś o wierności. Dobrze wiesz, jaka jestem. -uśmiechnęła się do siebie pod nosem smętnie, czego nie mógł widzieć, bo stał tyłem, choć jej głos nie był jakoś specjalnie smutny. -A co jeślibym się zgodziła i nie powiedziała o narzeczonym? Wierność i zaufanie to podobno podstawy, gdy podejmujesz się czegokolwiek. -czy właśnie stwierdziła, że mówiąc mu o Gerardzie robiła to dla dobra Berta? Cóż za podejście, jeśli zważyć na sytuację, że jeszcze chwilę temu był on dla niej tylko osobnikiem płci przeciwnej, z którym mogła dobrze się bawić. Melanie i pogadanka o jakimkolwiek wstępie do moralności? To już było coś, choć dla postronne słuchacza, jak i samego Berta mogło to zdawać się jedynie stekiem bzdur lub kolejnych krętactw blondynki. Co zrobisz, taki charakter. -Zresztą on to tylko gra polityczna, ale i tak nie zrozumiesz. -przy czym prychnęła cicho pod nosem. Była wręcz przekonana, że nie potrafiłby uwierzyć w to, że z nim nie sypia, a co dopiero w fakt, że przyjęła te cholerne zaręczyny z wielu różnych powodów, ale żadnym z nich nie była szczera miłość ani pociąg fizyczny, a czy nie to najbardziej liczyło się w związku? Gdzieś we wnętrzu było jej trochę żal, jakby krew zaczęła uciskać ważne dla funkcjonowania ciała narządy, ale zdolny był z niej zwierz, więc potrafiła to ignorować i wciąż uważała, że nie ma nic do stracenia. A że Bert mógł otworzyć drzwi tylko za pomocną cofnięcia się o parę kroków, to wcale nie przejmując się jego chłodnym podejściem, wsunęła dłonie pod jego koszulę i dopiero teraz zorientowała się, że paradując przez chwilę po własnym mieszkaniu jedynie w staniku, jej krążenie zwolniło, a opuszki palców stały się bardzo chłodne, więc jedynie koiły dawne rany z pleców mężczyzny, sunąc po nich prawie nieodczuwalnie. Tym samym dalej za nim stojąc zbliżyła twarz do jego szyi, unosząc się na palcach i teraz jedynie kilka milimetrów dzieliło jej wargi od skóry Berta, który mógł czuć na sobie jej ciepły oddech. Jeszcze tylko raz. -mruknęła i zdała sobie sprawę, że te słowa wypłynęły tylko w jej myślach, dlatego jej usta zetknęły się ze skórą mężczyzny nieco kawałek poniżej ucha, tak że poczuła iż jej blond włosy zsunęły się po jego ramieniu. Tylko jeden dotyk, kilka sekund, w których pozwoliła sobie na pozostawienie śladu nieopodal duszenia krawatem. Ta chwila zakończyła się bolesnym ugryzieniem w tym samym miejscu. -Jak go znajdziesz, przeproś go też ode mnie, choć... nie, to nie byłoby szczere. Po prostu ładnie się uśmiechaj. ...a później zacznij uciekać, ile będziesz miał sił w nogach. -szepnęła mu do ucha, po czym odsunęła się i uśmiechnęła jak zawsze zadziornie, zabrała dłonie z pleców mężczyzny i podeszła do szafki, na której leżały klucze, by zaraz rzucić je do Bertrama. -Było aż za miło. -mruknęła jeszcze i zbędnie było się tu doszukiwać sarkazmu, no może tylko odrobinę, ale nie dodała nic więcej, a jedynie odruchem poprawiła włosy, przerzucając je na plecy i nadal w samym staniku powędrowała w stronę kanapy, z której wstała. Chwilę później już na niej leżała i tępo wpatrywała się w sufit. Jedna owieczka, druga owieczka, trzecia owieczka, za czwartą gonił wilk, piątą obdarli ze skóry, szósta nie miała głowy, siódmej krew splamiła wełnę. Dobry sposób, na odgonienie od siebie wszystkich natrętnych myśli. Nie dawała Bertramowi wyboru, jasno określiła swoje stanowisko i choć coś wewnątrz chciało go zatrzymać, to nie wiedziała w jaki sposób, dlatego powierzchowna oziębłość wzbroniła takiej reakcji i pozostawiła mu wolną rękę. Tego wieczoru dał się poznać na tyle, że dobrze wiedziała, iż nie będzie łatwo zmienić jego zdania. Na twarzy Mel malował się nie pasujący do jej wizerunku ciepły, rozbawiony uśmieszek. Fascynujące. |
| | | Wiek : 28 lat Zawód : Producent broni Przy sobie : Scyzoryk, paczka zapałek, telefon.
| Temat: Re: Melanie Coin Sro Maj 14, 2014 11:49 pm | |
| Oczywiście, że będzie miał! Jeszcze niezliczoną ilość takich okazji. Tylko nie rozumiem dlaczego miałby jej unikać. Przecież nawet jeśli ma tego narzeczonego, to Bertram nie wyprze się w jednej chwili tego, że coś ich łączyło. No proszę! Jest dorosłym mężczyzną i potrafiłby z nią normalnie rozmawiać. Może nie wplatałby w tę rozmowę zabaw i podtekstów, ale nadal coś pomiędzy nimi by się działo. No chyba, że dzięki takiemu zachowaniu Melanie miałaby jeszcze bardziej do niego lgnąć. Wtedy z pewnością by taką opcję rozważył, ale bez tego? Zachowywałby się tak, jakby była jego dobrą znajomą. Tyle! Krytyka zawsze była, jest i będzie. Na niego też zewsząd spadała, bo ludzie nie potrafili zrozumieć, że producent broni nie jest odpowiedzialny za to, co zrobią z nią ludzie. I nieważne jakie szufladki siedzą w Coin, bert i tak będzie chciał zajrzeć przez chwilę do każdej. W końcu, żeby kogoś poznać trzeba być świadomym wszystkiego, a nie tylko tej powierzchowności, która wystawiona jest na światło dzienne. Najwyraźniej wychodzi na to, że Melanie musi przygotować się na porządki, bo czeka ją naprawdę dużo, ale to duuużo pracy. Co prawda wymuszonej, ale zawsze pracy. Ahh! To wszystko teraz stało się jasne. Właśnie dlatego Bert tutaj stanowił prawo, a ta biedula musiała go przestrzegać? Trudno! Niech lepiej się do tego przyzwyczaja, bo chyba nie myśli sobie, że nad nim zapanuje? Najwyżej będą się o wszystko żreć, ale Graveworth nawet przez moment nie pomyślał, żeby dać się zdominować i sprowadzić do parteru. To on tutaj miał być na wygranej pozycji. A za złamanie prawa będą również stosowne sankcje przewidziane w zależności od stopnia przekroczenia danej normy. Spokojnie! Znam się na tym, to i coś pewnie wymyślę. I czy można wobec tego przyjmować, że Bert był odważny? Większość z pewnością powiedziałaby, że ma nie po kolei w głowie i zwyczajnie chce sobie spieprzyć całe życie. Tylko dlaczego on miał wrażenie, że życie z Melanie wcale nie będzie takie złe? Dostrzegał w niej drugie dno, które było skrzętnie ukryte pod ironią, brutalnością i złością, a jednocześnie dziwił się dlaczego ludzie potrafią być aż tak ślepi i nie zauważać oczywistości. Jeśli pourywałaby sznureczki, to to nie byłby więcej teatrzyk lalek, cieni czy czegokolwiek! Nie można wszystkiego dookoła niszczyć, a czasem trzeba też nawet coś zbudować. Właśnie to ma za zadanie sobie uświadomić przy boku Bertrama, bo ten nie ma najmniejszego zamiaru dawać jej jakichkolwiek forów. Bert i tortury? To zupełnie tak jak Gerard i miłosierdzie! To się nie trzyma kupy. Brunet w żadnym wypadku nie miał zamiaru torturować Coin, bo i po co? No chyba, że chęć zbliżenia się i stworzenia czegoś bardziej trwałego odbierała właśnie za znęcanie się nad nią. Ale skoro tak, to można przyjąć, że jest masochistką? W końcu gdzieś w głębi jej się to podoba! A jeśli faktycznie grunt zacznie jej uciekać spod nóg, to od czego ma Bertrama? Przybędzie i ją złapie. Tak właśnie działał i był pewien, że to nie zawiedzie. Coin nie będzie chciała nawet na niego podnieść ręki jak już z nią skończy! Ale oczywiście sam Bert torturować nie potrafi... Ciarki? Niby dlaczego? Melanie w związku była dla Bertrama zjawiskiem niezwykle ciekawym, bo nie potrafił sobie do końca tego wyobrazić. Nie mógł ogarnąć tego swoim umysłem. W końcu znał ją tylko od strony, która nie dbała o drugą osobę, spełniała swoje zachcianki i przy tym nie okazywała uczuć. No chyba, że chodzi o te, które towarzyszą samemu aktowi zbliżenia. W tym była naprawdę dobra, o czym przypominały mu jeszcze piekące plecy. Jednak czy potrafiła powiedzieć komuś, że go kocha? Czy potrafiła przyznać się, że jej zależy? Czy może po prostu boi się swoich uczuć i nie chce ich okazywać publicznie? Zresztą niech sobie o tym piszą. Napiszą raz, dwa i w końcu przestaną się interesować panną Coin. Nie przyciągnie przecież atencji na zawsze, więc tym bardziej Bertram nie rozumiałby jej toku myślenia. Dla niego wszystko było o wiele prostsze, niż ona sama myślała. Nieszczęśliwcem. Jak najbardziej nieszczęśliwcem. Drugim takim okazem był sam Graveworth, który pokładał w kobiecie jakieś nadzieje, a te zostały zdeptane przez rzeczywistość, a raczej jej wybryk. - Czyli go znam? - zapytał, ale być może Coin tego już nie usłyszała, bo był to prawie szept. To właśnie było najgorsze. Co jeśli naprawdę zna tego faceta? I co? I powie mu, że przeprasza, ale przespał się z jego kobietą? No i w gruncie rzeczy to mu się bardzo podobało, ale dowiedział się o narzeczonym i ją zostawił. To nic, że chwilę wcześniej jęczała mu do ucha, a on przypierał ją do ściany. Bertram nie zamierzał jednak na nic oczekiwać, bo uważał, że Melanie w ogóle nie podejmie tego tematu. Jakież było jego zdziwienie, kiedy usłyszał jej kroki. Goniła go? Przez głowę przebiegła mu nawet myśl, że może chcieć go ogłuszyć i torturować, aż nie zmieni zdania. I było to nawet całkiem prawdopodobne, bo w następnej chwili miał już na głowie swoją marynarkę. Wystarczyło ją tylko zawiązać, a później zaprowadzić do miejsca skazania. Jesteśmy na całkiem dobrej drodze! Mimo tego chciał dalej przeć do przodu, a zatrzymały go dopiero słowa Melanie. Stanął jak wryty, przerywając ściąganie marynarki z głowy tak, że w połowie ją jeszcze zakrywała. Czy aby na pewno wszystko dobrze usłyszał przez ten materiał? Przecież to brzmiało jak okrzyk rozpaczy. Jakby wołała za nim mała dziewczynka, która nie chciała, żeby jej starszy brat wyjechał na studia. Mimo wszystko na twarzy Bertrama pojawił się delikatny uśmiech, chociaż nadal pozostawał niewzruszony. Nie był jeszcze pewny tego czy Coin jest szczera. Co jeśli robi sobie z niego żarty? A wszystko przez to, że przez chwilę się przed nią otworzył i rzucił propozycją? To też całkiem możliwe. I jak to drzwi zamknięte na klucz? Graveworth nie przypominał sobie momentu, w którym zamek był przekręcany. No chyba, że za bardzo skupił się na swojej partnerce, to wtedy z pewnością wiele by się wyjaśniło. Nie odzywał się jednak nawet przez moment, chcąc najpierw wysłuchać jej wyjaśnień, a te naprawdę zapowiadały się dość ciekawie. Czy ona właśnie zasugerowała, że będzie mu wierna, a co więcej, będzie mu ufała? Naprawdę obdarzy go zaufaniem? Kogoś, kogo do tej pory miała jedynie za zabaweczkę, która pomagała jej rozładować napięcie seksualne? Jeśli tak, to będzie to tylko świadczyło o tym, jak poważnie podchodzi do całej sprawy. Właśnie dlatego Bertram nie był uprzedzony. Chciał sprawdzić jak im to wyjdzie i czy Melanie wbije mu ostatecznie nóż w plecy. Za to z pewnością dostała minusa za kolejną wypowiedź. Czemu nie zrozumie? Niby polityki? Związków zawieranych typowo pod nią? Układów, spisków, zmów i udawanych procesów? W tym momencie potraktowała go jak małe dziecko, które nic nie wie o świecie, a to nie tak powinno wyglądać. Starałby się zrozumieć, pojąć to wszystko, ale nie wtedy, kiedy się go od tego odpycha. Cała złość przeszła mu jednak, kiedy znowu poczuł na swojej skórze jej dotyk. Tym razem różnił się on jednak znacząco od tego, do którego tak go przyzwyczaiła. Przez moment Bertram naprawdę pomyślał, że Coin może na nim zależeć. W mniejszym lub większym stopniu, ale jednak zależeć. Swoją drogą ciekawe jak odbierała to jego całe milczenie. Może i był upartym facetem, ale przecież nigdy nie pozostawiał słów bez odpowiedzi. Tym razem stał tutaj jednak jak posąg, z którego dawno uszło już życie i została sama skorupa. A jednak te miękkie, ciepłe usta, zimne, delikatne palce i w końcu piekielnie ostre zęby tknęły w niego na nowo chęci. Do Melanie, do tego pomysłu do wszystkiego. Nie miał jej jednak jak o tym poinformować, bo zniknęła już z korytarza, a klucze zostawiła w jego dłoniach. Melanie mogła jeszcze usłyszeć głośne westchnięcie, dźwięk upadającej marynarki i przekręcanego zamka w drzwiach. Później już tylko otwieranie drzwi, wyjście na zewnątrz i zamknięcie ich. Bertram nie dał jej szansy i poszedł w swoją stronę. Nic bardziej mylnego! W rzeczywistości to wszystko było jedynie aktem rozgrywającym się na deskach teatru. Graveworth tak naprawdę pozostał w mieszkaniu i zwyczajnie opierał się plecami o drzwi z dzikim uśmiechem na twarzy. Nie chciał się jeszcze tak pokazać Coinównie, więc potrzebował chwilę na to, żeby znowu przyodziać swój obojętny wyraz twarzy. Kiedy jednak tak się stało, ruszył cichym, wolnym krokiem w stronę pomieszczenia, w którym się znajdowała. Po drodze zgarnął nawet marynarkę tak, żeby nie wydała nawet najmniejszego szelestu. Teraz stanął w futrynie, opierając się się ramieniem o ścianę. Wszystko po to, żeby jeszcze przez jedną chwilę zmierzyć Melanie wzrokiem, bo równie dobrze zaraz może mu się oberwać za strojenie sobie żartów. Miał jednak nadzieję, że finalnie do tego nie dojdzie i właśnie dlatego podszedł teraz do sofy i nakrył Coin swoja marynarką. - Wiem, że masz się czym chwalić, ale i tak marzniesz. - zagadnął dość wesoło jak na niego, aby zaraz usadzić tyłek na ziemi i oprzeć się plecami o kawałek sofy, znajdując się zaraz przy głowie kobiety. Czy była zdziwiona? To już musiał zobaczyć! Właśnie dlatego tak bezczelnie wpatrywał się w jej twarz. Jeszcze bardziej nachalnie niż po wejściu do mieszkania. - Więc jednak byłoby Ci szkoda, gdybym wyszedł? - jeszcze większy uśmiech, który jednak zdradzał, że nie będzie on do końca korzystny dla samej Coin - Jeśli tak, to zwyczajnie mi to powiedz. No! Powtarzaj za mną: "Byłabym smutna, gdybyś wyszedł". Bez tego nawet nie mamy co myśleć o sprawdzeniu się. - tak, tak, tak! Mały triumf Bertrama, który postawił sprawę jasno. Jednocześnie nie nawiązywał bezpośrednio do słów, które zostały wypowiedziane w korytarzy z jednego, prostego powodu. Nie chciał, żeby Melanie czuła się przez to w jakiś sposób skrepowana. Najważniejsze było to, że wszystkie wyrazy usłyszał i już doskonale wiedział o co jej chodzi. Co prawda kwestia narzeczonego cały czas mu doskwierała, ale może tym razem przymknie na to oko? - Aha... W nocy masz mi nie zabierać kołdry. - prosta wskazówka, dzięki której było już jasne, gdzie zamierzał dzisiaj nocować. Do siebie nie idzie! Jest późno, zimno i jeszcze się zgubi. Zresztą nie sądził, że Mealnie do rozgrzania wystarczy tylko jego marynarka. Już raz miał ją zamiar jej podarować, to został nią obrzucony. Może zachowa się inaczej, kiedy zaoferuje siebie? Kobiety są jednak nieprzewidywalne i równie dobrze może spędzić kilka godzin na kanapie, co byłoby chyba najgorszą karą. |
| | | Wiek : 27 lat Przy sobie : Licencja na broń palną, broń palna, para kastetów, idealna celność, fałszywy dowód tożsamości, kamera, magazynek z piętnastoma nabojami, telefon komórkowy, nóż wojskowy
| Temat: Re: Melanie Coin Pią Maj 16, 2014 1:13 am | |
| Zapanowanie nad Bertramem kiedyś wydawało się bardzo prawdopodobne, właściwie było możliwe do chwili, kiedy ten podjął decyzję, w której zawarte było w pakiecie poznanie Coin. Wtedy każdy mały kroczek zaczął ją zbliżać do obnażenia się i uległości, nawet jeśli tego nie chciała. Co jej dawała wewnętrzna walka i zaparcie, jeśli zachowanie odbiegało od stanu umysłu i nie sprawiało aż takiej udręki, jakby można się spodziewać? Niezbyt wiele. Odważny? Temu mogła nawet przytaknąć, choć nie była pewna faktu, skąd u Berta wzięły się te wszystkie postanowienia. Ludzie widzieli ją jako obraz koszmaru ze snów i ten schemat utarł się tak bardzo, że przylgnął do jej opinii nie tylko w Kapitolu, ale zapewne wielu Dystryktach i Kwartale. Co zabawne samej Melanie to nie przeszkadzało, wręcz pochlebiało. Niby na co pracowała przez te wszystkie lata? Właśnie na to, by ukryć wszystkie słabości pod ogromną warstwą negatywnych cech, które z czasem stały się dla niej bardzo naturalne. Ciekawostka, bo Melanie również nie wyobrażała sobie siebie w związku, bo to, że miała narzeczonego się nie zaliczało. W końcu ich więź była specyficzna, pewnego dnia dostała propozycję i po prostu się zgodziła. Korzyści, korzyści, korzyści... Tylko tym się przejmowała, a to, że mogła się trochę pobawić i rozwinąć swoje uczucia w ten swego rodzaju swoisty sposób było inną sprawą. Czy znał jej narzeczonego to dość intrygujące, choć właściwie nie było to aż tak ważne, nie dla niej. Nie miała świadomości, że może negatywnie wpłynąć na życie dwóch osób jednocześnie, dlatego odłożyła ten temat. Nóż w plecy... To całkiem możliwe. Melanie nie znała siebie od tej strony, nie wiedziała, czy to wszystko kiedyś jej się nie znudzi. To już nie był teatrzyk, a rzeczywistość, bo nie zdając sobie z tego sprawy, potraktowała całą sytuację poważnie. Zazwyczaj udawało jej się jednocześnie doznawać euforii i chęci mordu, a teraz było to jedynie rozjuszenie oraz bezruch, jaki okazywała druga strona. Nie traktowała go jak dziecko. Po prostu nie wiedział o kilku mankamentach, które dla niej były ważne. Nie chciała go mieszać do sytuacji, w której tak wiele intryg, kłamstw i równocześnie prawd było związanych z Ginsbergiem. Był to osobliwy człowiek, a zbyt dużo słów mogłoby zdmuchnąć jej plany jak wiatr dmuchawca poprzez wiosenny powiew świeżego powietrza. Nie mogła wiedzieć, że Bertram go zna... Milczenie podobno było dobrym rozwiązaniem na ukojenie nerwów, ale nie o tym myślała Melanie. Była dziwnie spokojna, choć jej umysł ogarniał bardzo powolnie rozwijający się chaos, który mieszał krwawe obrazy rzezi wraz z czymś, co przypominało świetlika pośród ciemności, który co chwilę uciekał, by zaraz znów się pojawić, a na koniec całkowicie przepadł. Usłyszała przekręcenie klucza w zamku i skrzypiące drzwi. Chwilę po tym w mieszkaniu zapanowała cisza, a na twarzy Melanie rozlała się dziwna ulga mieszana z ciążącym w jej wnętrzu poczuciem żalu. Nigdy wcześniej nie zdarzyło jej się coś podobnego, dlatego postanowiła zmienić swój tok myślenia i przywołać do głowy obrazy codzienności. Nawet nie chciało jej się ruszyć z kanapy, by pofatygować się do łóżka i przymknęła oczy z cichym westchnięciem, by kilka minut później jej ciało przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Natychmiast otworzyła oczy i ujrzała... Bertrama. Tak bardzo próbowała zająć czymś myśli, że nie zwracała uwagi na jakikolwiek dźwięki otoczenia, pomijając fakt, że Graveworth próbował zachowywać się jak duch. Nawet nie przejęła się marynarką, w końcu ją zwróciła, a to że marzła było jej sprawą, ale jej wzrok zawiesił się na mężczyźnie, próbując zrozumieć, co tak właściwie robił w tym pomieszczeniu. Kilka sekund zajęło jej doprowadzenie swojego wyrazu do zaniku zdziwienia, choć wewnątrz dalej utrzymywało się ciepło, które nagle napłynęło do jej ciała i niekoniecznie za sprawą okrycia. Śledziła wzrokiem jego ruchy w ciszy i już po chwili jej mina była niezadowolona, gdy przedłużający się natrętny wzrok mężczyzny wciąż umiejscowiony był na jej twarzy. Dodatkowo kolejne słowa nie przyprawiły jej o przypływ satysfakcji, że sam Bert wrócił i był to też jej minimalny triumf, bo jego uśmieszek uniemożliwiał jakąkolwiek pozytywną reakcję. Już wtedy wiedziała, a nawet kilka chwil wcześniej, że przegrała tą walkę, ale nie była w stanie sama przed sobą się do tego przyznać. Nie mogła jednak powiedzieć, że nie zainteresowała ją kwestia, w której Bertram postanowił wrócić, mimo, że wiedział o narzeczonym, ale jeśli chciał ją tymczasowo odłożyć, to nie zamierzała mu w tym przeszkadzać. Była widocznie niezadowolona z jego słów. Dobrze wiedział, że nie lubiła być posłuszna, a mimo to w jego wypowiedzi, choć zabarwionej w ten triumfalny nastrój, znajdowała się cała prawda. Wiedziała już, że nawet jeśli tego nie powtórzy, Bertram nie odpuści lub wręcz przeciwnie -wyjdzie. -Chcę, żebyś został. -powiedziała cicho, patrząc mu w oczy. Jeszcze nie potrafiła prosić, ani też nie powtórzyła z dokładnością słów mężczyzny, a sam jej głos był niezdecydowany, przy czym miała minę zagubionego kota. Nie mogła mu dać tej stu procentowej satysfakcji, a jednak dla Melanie przyznanie się do czegoś takiego było bardzo dużym osiągnięciem. Może dlatego zajęło jej bardzo krótką chwilę, gdy zerwała kontakt wzrokowy i przekręciła się na kanapie tak, by leżeć do Berta tyłem i wpatrywać się w skórzane oparcie, przy czym na jej twarz spadło kilka kosmyków włosów. W tym momencie marynarka stała się pomocna, bo była jakąś barierą pomiędzy nią a mężczyzną. Dopiero teraz mógł powiedzieć, że była (i już nie jak nastolatka), ale dziecko, które uczy się uczuć i nie była obrażona, że kazał jej coś takiego powiedzieć, ale skonfundowana na tyle, by musieć ukryć przed nim twarz. Nie znała jego reakcji, właściwie nie zdziwiłaby się słysząc śmiech, a wtedy tylko zazgrzytałaby zębami z niezadowolenia i ścisnęła usta w cienką linię, by nie wybuchnąć jakimiś dziwnymi emocjami. -Kanapa i marynarka będą w zupełności wystarczające. -dodała po chwili już ostrzejszym głosem, choć wciąż niepewnym siebie. Jej temperament został tego wieczora na tyle utemperowany, że spędzenie całej nocy na kanapie pod marynarką, wydawało się całkiem możliwą opcją. Wbrew pozorom to nie Bert miał spać na tym pięknym meblu, bo cały zapał do bicia i ustawiania go według własnych zachcianek wraz z mijającymi minutami upłynął z Melanie, pozostawiając bardzo chaotyczne myśli, które mówiły o zaufaniu, wierności i wszystkich tych cechach, które w jej życiu były najniżej w hierarchii wartości. |
| | | Wiek : 28 lat Zawód : Producent broni Przy sobie : Scyzoryk, paczka zapałek, telefon.
| Temat: Re: Melanie Coin Sob Maj 17, 2014 6:58 pm | |
| Zaraz... Co? Zapanowanie nad Bertramem było możliwe? Naprawdę? Nie wiem czy to jest napisane na poważnie, ale od razu wyjaśnię, że nie. Nigdy nie było takiej możliwości. To, że zazwyczaj jest dość spokojny i zgadza się na wiele, nie oznacza od razu, że da się nad nim zapanować. W końcu czy ktoś kiedyś widział dzikie zwierzę i był pewny, że to nie ugryzie? No właśnie! Tak samo było z Graveworthem. Mógł być potulny przez dziesięć dni, aby jedenastego zaatakować i wywrócić wszystko do góry nogami. W jego przypadku nie można było się odsłaniać, bo mógł zadać cios. Oczywiście o ile miał w tym odpowiednio umotywowany interes. Ale Bert nie był wszystkimi. Najwyraźniej miał jakiś dobry dar, który pozwolił mu wartościować osoby i rzeczy, które na pozór wydawały się nie przejawiać jakiejś szansy na pożądany zarobek czy satysfakcję, a tu proszę. W przypadku Coin wszystko było dość proste. Nie mógł zwyczajnie istnieć człowiek, który miałby wszystko gdzieś i o nikogo nie dbał. Znaczy... Niby by mógł, ale z pewnością nie byłby już na wolności, nawet jeśli to córka prezydent. Są pewne granice, których przekroczenie oznacza, że nie ma się w sobie już żadnych uczuć, ale Melanie naprawdę było jeszcze do nich daleko. To akurat Graveworth wyczuwał już podczas ich miłych spotkań z przeszłości. Może i nie rozmawiali, ale twarz mówi naprawdę dużo. Melanie może umie zamaskować swoje emocje podczas rozmowy, ale kiedy robi się goręcej, to nawet i ona ma z tym problem. Negatywne wpływanie na życie innych osób? Czy to naprawdę Melanie obchodziło? Zmieniłaby zdanie, gdyby powiedział, że jednak zna jej narzeczonego? Zdawało mi się, że za bardzo by jej to nie obeszło, ale jeśli jest inaczej, to bardzo dobrze! Ginsberg może i był osobliwym człowiekiem, ale i z nim można dać sobie radę. Nie należy robić z niego człowieka, którego nikt nie ruszy. No, ale to już sprawa Melanie co mówi Bertramowi, a co nie. W każdym razie gdyby miała mu wbijać nóż w plecy to lepiej tak głęboko i dość celnie, żeby nie musiał zbyt długo o tym rozmyślać. I tak oto Bertram przeszedł egzamin na włamywacza. Niepostrzeżenie zakradł się do samej Melanie Coin i mógł wykorzystać ten moment tak, jak chciał. Mimo tego ograniczył się jedynie do przykrycia jej marynarką. Czyż nie jest z niego prawdziwy gentelman? Bardziej interesowała go jednak jej reakcja na to, że został. Podejrzewał, że nie będzie o to zła, ale z drugiej strony może się oburzyć na to, że ją tak podstępnie nabrał i za kilka chwil wyląduje poobijany na wycieraczce przed jej drzwiami. No i Melanie nie rozumiała jeszcze jednej rzeczy. Skoro zgodziła się na jego propozycję, a co więcej chciała, żeby został, to logicznym będzie, że sprawa jej marznięcia będzie również sprawą Bertrama. Skoro mają już sobie ufać i być wiernymi, to on nie wiedział najmniejszej przeszkody w tym, żeby dodatkowo trochę bardziej się o nią troszczyć. Może i to wszystko jest na razie słodkie, ale nie ma się co martwić. Jeszcze będą w siebie rzucali nożami. Później, bo później, ale jednak! Ten wyraz zdziwienia na twarzy Coin wynagradzał jednak każdą, możliwą i przyszłą ranę, jaką odniesie sam Graveworth. Nie spodziewała się, że wróci? A może nie spodziewała się tego, że kiedykolwiek będzie jej na kimś zależeć? Równie dobrze mogła nie przypuszczać, że przegra z kretesem tę małą bitwę, czego najlepszym dowodem był nadal uśmiechający się Bertram. Może trochę i zbyt triumfalnie, ale musiał przecież jakoś zamanifestować swoją siłę. Blondynka może się jednak pocieszyć, że takie sytuacje mogą nie zdarzać się często i całkiem możliwe, że następnym razem to właśnie ona wyjdzie z tarczą z tego całego pojedynku. Jednak najlepsze było to, co miało nastąpić. Może i Coin nie powiedziała tego dokładnie tak, jak chciał, ale wyłapała ze zdania całą esencję. Rządek białych zębów stał się jeszcze bardziej widoczny, ale niestety śmiech nie usiedział już w gardle, kiedy Melanie obróciła się do niego tyłem. Nie było w tym jednak nic złośliwego, ani triumfalnego. Powietrze wypełnił po prostu radosny ton Betrama, który naprawdę nie przypuszczał, że ta kobieta może się tak zachowywać. Przed oczyma miał teraz nastolatkę, która właśnie się do czegoś przyznała i chciała skryć twarz jak najdalej od cudzego wzroku tylko po to, żeby nikt nie zobaczył jej rumieńców. Naprawdę była taka nieśmiała? Nie mógł w to uwierzyć. - Jak sobie Pani życzy. - nadal był rozbawiony, a mimo tego brzmiało to tak, jakby to Coin wydawała rozkazy. Fajnie stwarzać takie pozory, prawda? Może przez to dziewczyna poczuje się lepiej i szybciej przejdą do normalnej rozmowy. Nic to jednak nie dało, bo dalej trwała uparcie przy swojej "niedostępności". Bertram westchnął pod nosem i pokręcił bezradnie głową, cały czas wpatrując się w jej sylwetkę, chociaż ona nie chciała nawet na niego spojrzeć. - Czyli mam zostać, ale nie chcesz mnie widzieć? - zapytał, unosząc brew do góry. Ciekawiła go ta kwestia, z którą sama Melanie nie potrafiła sobie poradzić. Postanowił jej jednak zbytnio nie torturować, żeby nie miała do tego wszystkiego urazy. Właśnie dlatego szturchnął ją teraz delikatnie ręką, żeby chociaż na moment zwróciła na niego uwagę - Nie miałaś żadnych planów, jak mnie tu wpuściłaś? - drążył dalej temat, żeby zmotywować Coin do jakiegoś działania. Nie może przecież leżeć jak ten naleśnik cały wieczór na kanapie. Nie chodziło już nawet o to, żeby się nim zajmowała. Po prostu dalej powinna zachowywać się jak lwica, której przyciął trochę pazurki, ale nadal była groźna. W tym momencie przypominała raczej kociaka i to takiego chowanego od małego w domu. Właśnie dlatego Bertram wziął sprawy w swoje ręce, ale o tym za chwilę. Na razie podniósł się z ziemi i ruszył przed siebie. Doskonale znał już mieszkanie Melanie, bo w końcu nie bywał tutaj pierwszy raz. Skierował się prosto do łazienki, gdzie odkręcił kurek z wodą. Temperatura nie była jednak odpowiednia do długich kąpieli. Szczerze mówiąc, to chyba nikt nie wytrzymałby tam dłużej niż pięc minut i nadal nie był przeziębiony. Dlaczego? Bo woda nie była nawet letnia! Była zimna. Oczywiście nie lodowata, ale znacząco różniła się od temperatury ciała człowieka. Teraz jednak wrócił do Melanie i uśmiechnął się pod nosem. - Chodź. Wykąpiesz się i od razu wrócisz do żywych. - mruknął aż za słodko i wziął Coin na swoje ręce. Naprawdę wyglądała teraz jak mała dziewczynka, o którą trzeba było dbać. A przecież nie po to Bertram tutaj zostawał. Gdyby chciał opiekować się dzieckiem, to można być pewnym, że takie po prostu by się zrobił. Liczył jednak na to, że Melanie nadal pozostanie pod wpływem chwili i nie będzie przeczuwała nic złego w kąpieli. Sęk w tym, że Bert nie miał zamiaru jej wcale rozbierać, a następnie myć gąbeczką po plecach, żeby nie było widać już na jej ciele ani kropelki krwi. - No, miłej kąpieli. - rzekł już trochę bardziej złowrogo, ale wtedy było już za późno. Po prostu wsadził kobietę do zimnej wody i odsunął się o trzy kroki do tyłu, czekając na wybuch złości. Jednocześnie może i prosił się o wyrok śmierci, ale nie mógł powstrzymać śmiechu, który wpełzł na jego twarz. Dumna, silna Melanie Coin wrzucona do zimnej wody niczym mała dziewczynka. Przez kogo? Przez Bertrama, nad którym chciała z początku panować i uważała za kogoś niegroźnego. Szach, Pani Coin! |
| | | Wiek : 27 lat Przy sobie : Licencja na broń palną, broń palna, para kastetów, idealna celność, fałszywy dowód tożsamości, kamera, magazynek z piętnastoma nabojami, telefon komórkowy, nóż wojskowy
| Temat: Re: Melanie Coin Sob Maj 17, 2014 11:49 pm | |
| Może i Melanie nie była całkowicie pozbawioną uczuć kobietą, ale gdy w przeszłości spędzali ze sobą niejedną noc, jak i również tego wieczoru, to ekscytacja podczas zbliżenia zawsze była bardzo satysfakcjonująca i Coin przy tym wylewna, ale była równocześnie osobą, która rozdzielała przyjemności, które łączyły ją z innymi od tych, które zawierały w sobie ból i cierpienie tej drugiej strony. W końcu udawało jej się to przez całe życie, więc wypracowała to do perfekcji. Nawet jeśli pozwoliłaby poznać się Bertramowi, to mógł być pewny, że jej nastawienie do otoczenia się nie zmieni, choć dopuszczała do siebie myśl, że był tego świadom, a i tak nie rezygnował ze swoich postanowień. To dość ciekawe, gdyby kiedyś zaczęli w siebie rzucać nożami, choć Melanie preferowałaby raczej gonitwę z ostrym narzędziem w dłoni. Zupełnie jak scena z najgorszego horroru. Interesujące, jeśli patrzeć na to, że właśnie tak kończyłyby się ich kłótnie. Za którym razem mieliby siebie dość, a za którym po wszystkim lądowali w łóżku? Myślę, że na pierwszy ogień wskazana byłaby wizyta w szpitalu albo zakładzie pogrzebowym. Troska o Melanie? Gdyby wiedziała uśmiechnęłaby się słodko i równocześnie zaśmiała. Zawsze tak bardzo samowystarczalna, aż tu ktoś postanowił o nią zadbać. Czyż to nie ironiczne? A przy okazji dla samej Coin bardzo obce, bo jakby nie patrzeć, to sama przez te wszystkie lata odrzucała od siebie takie doznania. Bała się ich czy nie potrzebowała? Dobre pytanie, choć patrząc na zakrwawioną kobietę i jej chłodny wzrok zabójcy, większość wybrałaby drugą opcję. Nieważne było, że leżąc plecami do Berta na jej ustach pojawił się uśmiech i bawiło ją to, że zachowuje się tak a nie inaczej, ale powoli zaczynała to odbierać na swoisty sposób, który pokazywał jej oblicze nieufności wobec innych. Śmiech, który nie był ani złośliwy, ani triumfalny, a jednak wydobywał się z ust mężczyzny. Nawet nie wiedział, jak bardzo powinien cieszyć się tym, że Melanie była odwrócona do niego plecami, bo gdyby teraz spojrzała na jego twarz, to centralnie na samym jej środku, myślę, że na nosie, wylądowałaby pięść kobiety. Aż sobie wyobrażała moment, w którym pod jej kostkami słychać będzie ciche trzaskanie kości nosa, który zacząłby krwawić i puchnąć, a wtedy Bert mógł być pewny, że przez kilka następnych tygodni żadna kobieta nie chciałaby na niego spojrzeć. I w tej sytuacji znów wracamy do Coin, która nie ma w głowie żadnych nieznanych jej odczuć, przy czym chaos zamienił się we wrogość, która teraz narastała w jej wnętrzu. Nawet po jego słowach nie zmieniła nastawienia. Zdarzało się, że Melanie aż nad wyraz brała do siebie niektóre żarty i nie był to pierwszy raz. Zamiast czuć zażenowanie poprzednia sytuacją, teraz zgrzytała zębami, powstrzymując się od zbyt gwałtownej reakcji. W tej chwili nawet nie myślała o jego pytaniu. Najchętniej zakomunikowałaby mężczyźnie, aby jednak opuścił mieszkanie i dał jej spokój, bo to wszystko zaszło za daleko i powoli zaczynała mieć tego wszystkiego dość. Dokładnie jak ten kotek -podobało jej się na kanapie i wcale nie skłamała z tym, że mogłaby na niej spędzić resztę wieczoru. Na dobrą sprawę było całkiem wygodnie, pomijając szturchanie Berta, na co reagowała jedynie cichymi warknięciami. -Miałam zamiar zaciągnąć cię do łóżka. -powiedziała bez ogródek i wyraźnie podkreśliła słowo 'miałam', dając do zrozumienia, że zamiary te pozostały w przeszłości, bo od tamtej chwili kilka rzeczy uległo zmianie. Może miała tez nadzieję, że zachowując się właśnie tak i ignorując mężczyznę, ten da jej spokój i stwierdzi, że jeśli osiągnął już swój cel, to odpuści. Jak bardzo się myliła, kiedy o tym myślała, o czym miała przekonać się za chwilę. Kiedy usłyszała oddalające się kroki, myślała, że właśnie pozbyła się natrętnego mola, ale wcale nie usłyszała ponownego otwarcia drzwi, więc odwróciła głowę w stronę mieszkania, unosząc brew, by po chwili znów ujrzeć Bertrama, który zbliżył się i oświadczył coś aż za słodkim głosem, by później wziąć ją na ręce. Coin zmarszczyła czoło w niezadowoleniu i spojrzała na niego krzywo. Po pierwsze nie lubiła, jak ktoś bierze ją na ręce, było to niemal karygodne posunięcie, a po drugie przesłodzony głos oznajmił jej, że coś w zamiarach Bertrama jest bardzo nie w porządku. -Postaw mnie na ziemi. -warknęła nieprzyjemnie, próbując się od niego uwolnić, ale było to zbędne, bo zaraz ujrzała, że znaleźli się w łazience. Jeśli już była mowa o kotach, to te bardzo nie lubią wody, więc Bertram mógł być pewny, że oberwie mu się za to podwójnie. Tak naprawdę kobieta miała nadzieję, aż do samego końca, że mężczyzna nie wrzuci jej do wanny. Była zaniepokojona i równocześnie zapomniała o tym, że przez kilka ostatnich minut pokazywała tylko swoje słabości, zachowując się jak dziecko, więc czego Bert miał się niby obawiać. Nic nie powstrzymywało go od zrobienia tego, co chciał, a Coin całkowicie nie zwróciła na to uwagi i tym sposobem znalazła się w takiej a nie inne sytuacji. Kiedy sobie to uświadomiła, było już za późno i dobrze wiedziała, że lądując w wannie nie czeka ją nic przyjemnego. W głowie pojawiło się tylko szybkie odliczanie. 3, 2, 1! Mimowolnie puściła Bertrama, kiedy pomyślała o fakcie, że może jakoś uda jej się zaprzeć dłońmi o wannę, ale były to zbędne nadzieje. Wystarczyło kilka sekund, by po ciele Coin rozeszło się zimno, jakiego wcale sobie nie życzyła odczuwać. Dodatkowo ta część ubrań, którą na sobie miała, włączając marynarkę, którą trzymała w dłoni od czasu kiedy mężczyzna wziął ją na ręce -wszystko to naciągnęło zimnej wody, chłonąc ją jak gąbka. Z ust kobiety wydobył się wrzask oburzenia, kiedy podskoczyła w wannie, zbierając się na równe nogi i wyskakując na płytki, by poślizgnąć się i tak szybko zniwelować ten odstęp trzech kroków, że zatrzymała się przy Bertramie, łapiąc równowagę na jego ramieniu. Była wściekła, dokładnie tak jak sobie to wyobrażał, ale nic się nie odzywała, a jedynie rzuciła w niego mokrą marynarką, gdzieś w okolice twarzy i wykorzystując moment zaskoczenia, złapała go za rozpiętą koszulę i przepchnęła do wanny tak, by potknął się o jej próg i z jej asekuracją wpadł do jej wnętrza. Melanie tym jednak różniła się w tej sytuacji od Berta, że wcale się nie śmiała, a wręcz przeciwnie nadal z rozzłoszczoną miną wskoczyła za nim do wanny, siadając na mężczyźnie, by nie mógł za szybko się podnieść i zdjęła mu marynarkę z głowy, odrzucając ją gdzieś na bok. Bertram zdołał jej podwyższyć ciśnienie na tyle, że przestało jej przeszkadzać zimno, które kiedy siedziała na mężczyźnie to obejmowało jej nogi. Szczęśliwie jeśli miał zamiar unieść głowę to była cała nad wodą, ale nie musiał długo się o to martwić. Kobieta czuła lepiące się do ciała blond włosy, co wcale nie było przyjemne, na szczęście ich góra była sucha, bo zdążyła się na tyle szybko zerwać, że cała twarz nie zanurzyła się w wodzie. Graveworth nie mógł mieć tyle szczęścia, bo młoda Coin uśmiechnęła się do niego po chwili. -Wspólna kąpiel nam nie zaszkodzi, kotku. -mruknęła z sarkazmem, po czym kładąc dłoń na czole mężczyzny zanurzyła jego głowę w chłodnej wodzie. Chciał mieć powrót tygrysa? Osiągnął swój cel i nawet dodatek, bo Mel w tej jednej chwili kiedy wylądowała w wodzie, to wyparowały jej z głowy te wszystkie wcześniejsze uczucia. Po chwili zabrała dłoń z głowy Berta, bo podejrzewała, że i tak mężczyzna nie dałby się od tak utopić, a i również nie chciała doprowadzić do tak drastycznego końca tej znajomości. Jeszcze nie teraz, choć Graveworth bardzo ją do tych myśli zbliżał. Zaraz przyciągnęła go do siebie za mokrą koszulę, tak że teraz oboje siedzieli wciąż w wannie, z tym, że Mel na Bercie, świecąc przed nim zalanymi wodą piersiami, które prezentowały się teraz dość ciekawie. Nie interesowało ją jednak, w które oczy zamierzał spojrzeć Bert, gdy ona sama wpatrywała się w jego, przy czym mógł dostrzec, że wcale nie jest zadowolona z jego postępowania. (Również poczuć, ale to chwilę wcześniej podczas topienia.) -Nie rób tego nigdy więcej. Rozumiesz? -zakomunikowała, wykrzywiając usta. Powoli zaczynała odczuwać skutki wodnej zabawy, bo po jej ciele przeszedł niemiły dreszcz, ale najwyraźniej nie przejmowała się tym i nie zamierzała zejść z mężczyzny, dopóki ten dogłębnie nie zrozumie, co do niego powiedziała. Chyba, że tak bardzo lubił być topiony, że chciał to powtórzyć. Ewentualnie Melanie zdawała sobie sprawę, że mógł ją łatwo z siebie zrzucić i zostawić w wodzie, ale stwierdziła, że w takiej sytuacji nie zamierza mu odpuścić. Teraz mogła jedynie pogratulować Bertramowi, że najpierw martwił się o fakt, by nie było jej zimno, a następnie w szczeniackim wybryku wrzucił do zimnej wody. Porównywalnie można stwierdzić, że oboje zachowywali się jak dzieci. |
| | | Wiek : 28 lat Zawód : Producent broni Przy sobie : Scyzoryk, paczka zapałek, telefon.
| Temat: Re: Melanie Coin Nie Maj 18, 2014 5:32 pm | |
| Właśnie o to chodzi. Może i w przeszłości łączyła ich tylko intymność i fizyczność, ale już wtedy Bertram dostrzegał w niej coś, co z pewnością świadczyło o zalążku uczuć, który czai się gdzieś głęboko w niej. Gdyby była taka bezduszna, to nawet podczas seksu miałaby twarz niewzruszoną jak skała. Tymczasem trzeba przyznać, że jej usatysfakcjonowane miny przypadły do gustu Graveworthowi i starał się o to, żeby zobaczyć je jak najczęściej. W tamtej chwili groźna Melanie przeradzała się w zwykłą kobietę, której twarzy nie mogło zobaczyć zbyt wiele mężczyzn. Znaczy... Chyba, bo on nie wiedział aż tak dużo o jej życiu. W każdym razie nie przeszkadzało mu to, że nadal będzie się zachowywała tak samo wobec otoczenia. Dla innych mogła być morderczynią pod warunkiem, że dla samego Bertrama będzie zwykłą Melanie. Właściwie to nawet byłby szczęśliwy z tego powodu, bo tylko on mógłby dojrzeć prawdziwą twarz Coin. A co do ciekawych scen, to ganianie z nożem nie byłoby tak drastyczne. Taki cios łatwo zablokować, a latające noże to już większe wyzwanie. Jesli jeszcze się je podkręci, to już pewne, że któryś trafi w oko! A rany zawsze mogą wylizać dopiero po wizycie w łóżku, więc szpital schodzi na drugie miejsce. Przecież nie boją się krwi? A Bertram byłby w tej kwestii wyjątkowym nonkonformistą, bo stwierdziłby, że raczej chodzi o ten drugi powód. Coin bała się ludzi, bała się im zaufać i dlatego instynktownie wszystkich raniła oraz odrzucała. Niczym mała mysz zagoniona w kozi róg broniąca się przed kotem. Właśnie tym dla Bertrama była Melanie! Małą, spłoszoną myszką, którą trzeba lekko odmienić, ale w kogo? Trudno, żeby z gryzonia stała się lwem, więc przyjmijmy, że zrobi z niej... wydrę. Albo bobra! Oba zwierzątka są dość słodkie, więc będą pasowały, prawda? Oj, po prostu Coin jest zbyt przewrażliwiona na tym punkcie! Bertram nie śmiał się dlatego, że powiedziała co czuje, a dlatego jak się po tym wszystkich zachowywała. Dorosła kobieta, która nagle zwinęła się w kłębuszek i udawała dziewczynkę. Poza tym co to za zakładanie, że trafiłaby w ten nos? Dodatkowo wcale nie tak łatwo go złamać, a Bert też nie stałby bezczynnie. Kiedyś mogą sobie urządzić zapasy, skoro Melanie tak bardzo tego chce. Tylko niech wtedy nie rozpacza, że będzie leżała na ziemi bez możliwości ruchu i finalnie znowu wygra Bertram! Czyli cel tak czy siak został osiągnięty. Melanie znowu stała się zła, złośliwa i pełna chęci mordu na każdym, kogo zobaczy. O to właśnie chodziło Bertramowi! Mogłaby go jednak w tym uświadomić troszkę wcześniej, to z pewnością nie czyniłby ku temu kolejnych kroków. Niemniej jednak Coin będzie musiała przyzwyczaić się, że Bertram żartuje dość często i rzadko kiedy chce, żeby traktowano to poważnie. Może się to uda, a jeśli nie... Jeśli nie, to będą się bardzo często kłocili, bili, prawie zabijali i godzili, co też jest całkiem niezłą opcją patrząc na łączące ich relacje. I niech nie wykręca się kotem, bo to niestety nie one rządzą w domu. Może im się tak wydawać, ale ostatecznie zawsze zostaną przesunięte czy też wygonione z miejsca. Melanie powinna być na to przygotowana, bo Bert postanowił, ze to właśnie tylko on będzie nosił spodnie w tym związku. - Jak miło. - rzekł pod nosem, uśmiechając się szeroko. Czyli nie tylko jemu było mało zabaw jak na jeden wieczór? I niestety, ale jej słowa przyniosły odwrotny efekt! Teraz jeszcze bardziej chciał to zrobić. Melanie jednak wolała się fochać, więc należało jej pokazać, że takie zachowanie nie będzie akceptowane. A co lepiej spełni rolę kary niż duża wanna pełnej zimnej wody, której kobieta się nie spodziewa? Może jeszcze klapsy, ale plan z wanną wydawał się łatwiejszy do wykonania. Właśnie dlatego nie przejmował się kiedy niezbyt zadowolona spoczywała w jego ramionach. Szedł pewnie przed siebie, aż znaleźli się nad wanną. Przed samym wrzuceniem jej uśmiechnął się jeszcze słodko, niczym najgrzeczniejsze dziecko i... plum! Wpadła jak śliwka w kompot. Dalej wszystko potoczyło się dość szybko. Przy rozbawionym Bertramie znalazła się przemoknięta do ostatniej nitki Coin, a jeszcze chwilę później sam Graveworth wylądował w zbiorniku na wodę. To nie było przyjemne! Zimno momentalnie ogarnęło całe jego ciało, ale cały czas było mu do śmiechu co zdradzały jego świetnie widoczne zęby. Traktował to raczej jako formę zabawy, w którą Coin chyba za bardzo się wczuła. Musze jednak przyznać, że kiedy wskoczyła za nim miał dość mieszane uczucia. Jego typowa, męska część rozumu podpowiadał mu, że będzie zabawa w wodzie podczas gdy ta rozsądniejsza cząstka zwróciła mu uwagę, że będzie im za zimno! Co ciekawe, nie podejrzewał nawet, że zaraz nastąpi próba utopienia go. W jednej chwili jego głowa znalazła się pod wodą. Całe szczęście, że zdążył jeszcze zaczerpnąć powietrza, bo inaczej byłoby jeszcze bardziej nie miło. Po chwili się jednak ocknął i poprawił w wannie tak, żeby niemożliwym było kolejne podtopienie. Warto przy tym dodać, że plecy piekły go teraz niemiłosiernie. Zimna woda, obtarcie o wannę i to wszystko przez Coin. Spojrzał na nią dość niezadowolonym wzrokiem, nic sobie nie robiąc z jej małej reprymendy. Miał tego nie robić, bo? No właśnie! Nie widział tutaj żadnych przeciwwskazań. Za to chętnie złapał prawą ręką za jej włosy, stanowczo ciągnąc je w dół i sprawiając, że jeśli nie chciała ich stracić, to musiała wykrzywić się w łuk. Druga dłoń naparła natomiast na jej plecy, żeby przybliżyła się do niego jeszcze bardziej. W ten sposób nie będzie mogła mu złamać nosa, a on zakomunikuje jej parę spraw. - Traktujesz zabawę trochę zbyt poważnie - wysyczał przez zaciśnięte zęby wprost do jej ucha, a na dodatek delikatnie szarpnął jej włosy. - Tymczasem powinnaś mi być wdzięczna. - kontynuował, całując i drażniąc językiem jej skórę na żuchwie, a następnie szyi, gdzie zostawił pierwszy, czerwony ślad. - Zaczynałaś zachowywać się jak mała dziewczynka, a dopiero wanna z wodą przywróciła władczą Coin. - uświadomił ją dość bezpośrednio o tym, co myślał kiedy leżała na kanapie. Z jednej strony było to słodkie, jednak nie zamierzał związać się z cichutką dziewczynką. Gdyby taką chciał, to Melanie mogłaby być pewna, że nigdy się nie spotkają. Tymczasem takich jest na pęczki i nie były one w kręgu zainteresowania samego Gravewortha. To było nudne. - Zresztą przyznaj się, że to lubisz. Świadomość tego, że ktoś Ci się stawia, że ktoś ma przewagę. Chcesz z tym walczyć, ale mimowolnie Cie to nakręca. - słowa dalej wypływały z jego ust, kiedy ręka pociągnęła mocniej za włosy, a jego usta znalazły się teraz w okolicy piersi Melanie, zahaczając o każdy możliwy i odkryty zakątek jej ciała, aby zrobić tam kilka kolejnych znaków. Może i Bertram był narażony na kolejne ciosy, ale nie ma zabawy bez ryzyka. Najwyżej mu się trochę oberwie, zanim zabawią się na nowo. - Ale to Twój wybór, co z tym zrobisz, Melanie. - dodał jeszcze na sam koniec, a jego twarz znajdowała się na wysokości jej ust. Tymczasem oczy Gravewortha były podekscytowane, twarz kamienna i pełna pożądania. Chciał Coin nawet i w tej lodowatej wodzie. Nie zamierzał jej jednak do niczego zmuszać. Robił to specjalnie, żeby kobieta była ze sobą szczera. Też go chciała? Niech więc to pokaże. |
| | | Wiek : 27 lat Przy sobie : Licencja na broń palną, broń palna, para kastetów, idealna celność, fałszywy dowód tożsamości, kamera, magazynek z piętnastoma nabojami, telefon komórkowy, nóż wojskowy
| Temat: Re: Melanie Coin Nie Maj 18, 2014 8:26 pm | |
| Oczywiście jeśli patrzeć na to, że Melanie była dość drastyczną kobietą, to jeśli Bertram pozwoliłby na jej zachowanie, musiałby się liczyć z faktem, że i jego bliskie otoczenie może być przypadkiem lub nie, zamieszane w jej działania. Może i krwi się nie bali, ba, Mel ją wręcz uwielbiała, ale jeśli zamiast do szpitala, zawędrowaliby do łóżka, to czy naprawdę byłoby aż tak przyjemne? Może do pewnego stopnia, jeśli nie mieliby się wykrwawiać to tak, ale w innym wypadku zbyt szybko opadliby z sił i nie byłoby to zbyt satysfakcjonujące. Trzeba również pamiętać, że nawet jeśli Bert chciał nosić spodnie w tym związku, to koty i tak zawsze chadzają własnymi ścieżkami i nawet największa chęć ich udomowienia, nigdy nie będzie w stu procentach skuteczna. Melanie była dość nieprzewidywalną bestią, więc przynajmniej Bertram mógł mieć przy niej niemały ubaw. Jeśli nawet nie podejrzewał, że będzie chciała go topić, to o jak wielu rzeczach, które chodziły jej po głowie, nie zdawał sobie sprawy i czy jeśliby o nich wiedział, to czy wciąż byłby tak pewny tego, że chce się pakować w taką relację? Już nie raz stracił głowę, rękę, nogę czy serce w jej wyobrażeniach, więc nigdy nie wiadomo, czy nie będzie kiedyś zdolna wcielić tego planu w życie. Spiesz się Bertramie, bo jeśli szybko nie uda ci się odkryć prawdziwej Coin, to wylądujesz trzy metry pod ziemią! Zbyt poważnie? Chciała się zaśmiać, ale Bert skutecznie przeszkodził jej w tym pociągnięciem włosów. Jeśli taką sytuacje Bertram uznawał za nadmiar złości, to co by było, gdyby naprawdę dał jej prawdziwy powód do wyładowania się, bo teraz wciąż trzymała w ryzach swe dzikie instynkty. Wiele innych osób, gdyby postąpiło tak jak on, pływałoby teraz w jej wannie bez oddechu. Wyobrażała sobie, że zanim wskoczyłaby do środka, ściągnęłaby ręką po zasłonkę i właśnie nią zaczęła dusić swoją ofiarę. Dla większej rozrywki możliwe było złapanie w zwinne rączki klucza francuskiego i roztłuczenie nim czaszki, tak by przezroczysta woda zabarwiła się w piękny czerwony kolor. Ku jej niezadowoleniu przez całą tą sytuację Bert aż za bardzo przypodobał sobie jej włosy, które posłużyły mu do pociągnięcia, a przy okazji drugą ręką kobieta czuła, jak zostaje zmuszona do zbliżenia się w kierunku torsu Bertrama, czego właściwie robić nie chciała, bo podobało jej się wcześniejsze ustawienie. -Powinnam być szczęśliwa i wdzięczna za kąpiel w zimnej wodzie? Twoje niedoczekanie. -odpowiedziała zaraz, próbując skupić się na tym, co mówi, kiedy Bert postanowił zacząć ją całować, co według Coin nie powinno teraz nastąpić. Przy okazji poczuła, że nie ograniczył się tylko do tego, a pozostawił po sobie ślad, jak ona wcześniej na jego szyi. Zdała sobie sprawę, że nie powinna tego robić nad rzeką, bo teraz gdy mężczyzna obdarował ją podobnym prezentem, wcale nie była zadowolona. Mimo wszystko tego, co mu powiedziała, czy pokazanie się narzeczonemu czy komukolwiek innemu w przypadku młodej Coin wraz z malinką na szyi, będzie odpowiednie? Dobrze, że tatuaże skutecznie maskowały takie ślady. Punkt dla Coin, bo chociaż tym nie musiała aż tak się przejmować. A co jeśli Melanie w zaciszu domowym była właśnie taką grzeczną dziewczynką? Miała dość po całodniowym wysiłku noszenia na twarzy maski i stawała się posłusznym zwierzątkiem, tak jak to sobie wyobrażał Bert. Tego nie wiedział i choć ta wersja była mało prawdopodobna, to z pewnością nie przypadłaby do gustu mężczyzny. Wydawałoby się to nawet zabawne i możliwe, ale nic w pomieszczeniach mieszkania, tak srogo urządzonego, na to nie wskazywało, a jedynie sytuacja na kanapie była wyraźną oznaką niechęci i zmęczenia tym dniem nie tylko fizycznego, ale i psychicznego. Nigdy otwarcie nie przyznałaby się do tego Bertramowi, ale chłodna kąpiel wróciła ją do zdrowych zmysłów i już jakoś nie zamierzała rozmyślać o głupotach, a jedynie mogła stwierdzić, że od agresywności niedaleko jest do namiętności, a przynajmniej tak było w przypadku Coin, choć Bert nie mógł się szybko spodziewać tego objawów. Na kolejne jego słowa próbowała się oddalić, układając dłonie na ramionach mężczyzny, ale ten znów pociągnął za włosy, a z gardła Coin wydobyło się naprawdę niezadowolone warknięcie. Dopiero czując Bertrama na swoim biuście jej wargi zaczęły lekko drżeć i to wcale nie z powodu podniecenia, ale zimna, które nie było najprzyjemniejszym doznaniem na świecie. Nie miała nawet zamiaru wyobrażać sobie, jak bardzo zła w skutkach będzie ta kąpiel dla pleców Bertrama, który mimo wszystko specjalnie nie wykazywał niezadowolenia ze swojej pozycji, a raczej jej zachowania. Walczyć? Nie, nie, nie! Bert obrał zły tok myślenia, bo Mel zdążyła się domyślić, że spieranie się w tej kwestii jest dla niej oczywistą przegraną, teraz tylko próbowała się przystosować i sprawić, że plany Berta nie będą szły zgodnie z myślą albo wręcz przeciwnie, by później mogła go jeszcze czymś zaskoczyć. W końcu to była wciąż Melanie Coin, która teraz uległa i podporządkowana, a tak naprawdę toczyła zimną wojnę, która mogła wybuchnąć w każdej chwili. Możliwe, że z całkiem ciekawymi skutkami. I nikt nie powiedział, że eksplozja będzie zawierała tylko wrogość, agresywność i negatywne emocje, bo zdawało jej się, jakby te pozytywne doprowadzały ją do jeszcze większej furii i sprawiały, że jej naturalne wnętrze kłóciło się z tym, co tak nagle się pojawiło. Wiedziała już bardzo dobrze, że mężczyzna zostawił na jej ciele kolejne ślady, ale wolała nie zwracać na to uwagi. Dopiero rano będzie mogła się tym irytować i przeklinać go w myślach, bo wcale nie ułatwiał jej życia takim postępowaniem. Każde odepchnięcie skutkowało jedynie tym, że czuła jak mężczyzna pociąga ją za blond kosmyki, dlatego wsunęła dłoń na jego krótkie włosy i próbowała odciągnąć od swojego ciała. -Gdybym chciała, już dawno wylądowałbyś ze mną w łóżku i nie potrzebowałabym do tego świadomości, że próbujesz nade mną zapanować. -mruknęła, patrząc w jego pożądliwe oczy, gdy w końcu uniósł twarz na wysokość jej własnej. Kilka sekund później przechyliła się w jego stronę, by przylgnąć do ciała mężczyzny i objąć jego szyję rękami. Wbrew pozorom nie zrobiła tego dla jego większej satysfakcji, a jedynie nie miała zamiaru zdobywać kolejnych śladów na ciele (co mogło być trudne dla Berta, gdy była tak blisko) oraz chciała spojrzeć na plecy mężczyzny. Nie to żeby się martwiła, ale że nie mogła dostrzec zbyt wiele, to cofnęła się nieco i zawiesiła głowę przy jego uchu, na którym mógł czuć delikatny (chłodny już) oddech kobiety. -Chciałabym wyjść z tej wody. To jest mój wybór. -szepnęła po chwili bardzo słodko, acz znów sarkastycznie i oddaliła się od ciała Bertrama na tyle ile mogła i poczekała, aż puści jej włosy. Dopiero gdy to zrobił, uniosła się i wyszła jedną nogą z wanny, by drugą przy wyjmowaniu chlusnąć falą wody w twarz Berta. -To tak na ostudzenie entuzjazmu. -dodała rozbawiona i uśmiechnęła się do niego już nie złośliwie, a zawadiacko, choć wciąż całkowicie nie oddawała tego pożądania, które dostrzegła w oczach mężczyzny. Czy też go chciała? Otóż było to dobre pytanie, bo z jednej strony wciąż była na niego wściekła, a z drugiej był on dobrym sposobem na rozgrzanie się. Czuła jak po jej ciele spływają stróżki zimnej wody i co jakiś czas przechodzą po nim nieprzyjemne objawy drgania, nie wspominając o mokrych spodniach, które przylepiły się do ciała, a każdy kto choć raz w życiu zmókł wie, jakie jest to nieprzyjemne. Może dlatego będąc wciąż w łazience zdołała nawet szybko pozbyć się mokrej części ubioru, zostając teraz jedynie w bieliźnie i przerzucając włosy na plecy. Kątem oka spoglądała na Bertrama, aż w końcu podeszła ponownie do wanny i nachyliła się nad nią, ujmując mężczyznę jedną dłonią za podbródek w bardzo nieprzyjemnym uścisku, acz nie można było tego samego powiedzieć o uśmieszku Coin, który nagle pojawił się na jej twarzy. Widocznie szybko podjęła decyzję, bo zbliżyła się do ust Berta swoimi, ale zamiast go pocałować jedynie się zaśmiała, łapiąc za nadgarstki obu dłoni i tym samym nachylając nad nim jeszcze bardziej, by mógł dobrze dostrzec jej atuty, pomogła mu wydostać się z wanny. Oczywiście mógł być pewien, że rano dostanie mopa, wiadro i będzie sprzątał jej łazienkę, ale to jeszcze nie teraz. -Mam nadzieję, że sprostasz zadaniu, w którym będziesz musiał mnie rozgrzać. -powiedziała wcale nie mając przy tym wstydu i patrząc Bertowi w oczy, by zaraz odwrócić się do niego plecami i wciąż trzymając za nadgarstek, tym razem jeden, pociągnąć go za sobą. Nie ukrywała przy tym, że bardzo dobrze umiała bawić się swoim ciałem i idąc zaraz przed Bertramem umiejętnie pokazywała swoje wdzięki odziane w czarną bieliznę. Nie było chyba zaskoczeniem, że po chwili znaleźli się w sypialni, gdzie Melanie stanęła i odwróciła się przodem do mężczyzny, by zaraz znaleźć się koło niego. -To nie będzie ci potrzebne. -mruknęła i jednocześnie zdjęła z niego przemoczoną koszulę, by zbliżyć się wargami do obojczyka mężczyzny i tam delikatnie muskać jego skórę. Wbrew pozorom nie było to takie niewinne, bo kilka sekund później właśnie w tym miejscu, bliżej szyi, kobieta pozostawiła krwawe ugryzienie. Jej uwielbienie do krwi było aż nad wyraz duże, a i Bertram pewnie był tego świadom. -Powinieneś grzecznie stwierdzić, że rozumiesz. -powiedziała po chwili i spojrzała mu w oczy pożądliwie, oblizując usta językiem. Tym samym jedną dłonią powędrowała do miejsca ugryzienia i przejechała opuszkami palców po wydostających się spod skóry kropelkach krwi. Czy naprawdę uważał, że Melanie będzie mu całkowicie podległa? Mógł tylko próbować krępować jej ręce czy szarpać za włosy, ale i tak za każdym razem prędzej czy później będzie potrafiła znaleźć dogodny moment na to, by w jakiś sposób móc się odwdzięczyć, a przy okazji wciąż prosiła się o więcej i więcej z jego strony i to nie tylko droczenia, ale i również angażowania się w to wszystko. |
| | | Wiek : 28 lat Zawód : Producent broni Przy sobie : Scyzoryk, paczka zapałek, telefon.
| Temat: Re: Melanie Coin Pon Maj 19, 2014 8:12 pm | |
| Zamieszane czy też nie, Bertram i tak mógłby w każdej chwili na taką ingerencję zareagować. No, a w czym, jak w czym, ale w uspokajaniu Melanie zdążył już nabyć trochę wprawy przez ten wieczór. Spokojnie by ją usadził na miejscu i jeszcze udzielił reprymendy, po której patrzyłaby na niego wzrokiem zbitego szczeniaczka przepraszając, że coś takiego w ogóle miało miejsce. Tak! Tak dokładnie będzie. Jeszcze tylko cztery albo pięć wieczorów. Zawsze jedno mogłoby... Nie. Tutaj miał być kolejny z moich pomysłów, ale ktoś bardzo lubi na nie narzekać, więc chociaż raz się dostosuję i nie napiszę! A niech zżera Was ciekawość. Niemniej jednak na wszystko znajdą czas. I na transfuzję i na zabawę! Kwestia tego ile krwi stracili, bo tę zawsze można później uzupełnić. Zresztą... Zawsze mogą bawić się na dopalaczach, a wtedy nawet i krew nie będzie potrzebna! Melanie i bestia? Doprawdy zabawne! Bertram oceniłby ją raczej jako miłego stworka, który bardzo stara się zwrócić na siebie uwagę i przestraszyć człowieka. Z niektórymi okazami mu się to udaje, ale inne po prostu biorą go na kolana i zaczynają rozpieszczać. Właśnie wtedy ten stworek się poddaje, aby po godzinie przypomnieć sobie, że jednak miał być zły i ponownie udawać wielkiego zabijakę. I przepraszam bardzo, ale nikt od tak nie utnie supermanowi ani ręki, ani głowy! Najwyraźniej Coin musiała sobie wyobrażać coś innego, bo to na pewno nie był Graveworth. Biedna... Tak się pomylić. Ale bez obaw! Już on się postara, żeby na następny raz zapamiętała dokładnie jak wygląda. Zresztą Melanie by go nie skrzywdziła. Doskonale to wiedział, że mogła się odgrażać i tysiąc razy, ale dopóki nie wywinie czegoś poważnego, to nadal nic, a nic mu nie grozi. Miła z niej osóbka! Najwyraźniej wtedy byłby zwyczajny nadmiar nadmiaru złości i musiałby zastosować jeszcze drastyczniejsze środki. Myślę jednak, że jakoś by się w tym odnaleźli. Ona by go pogryzła, uderzyła, a on przerzucił przez ramie i usadził na karnym jeżyku. Wszystko da się jakoś rozwiązać! Jest jeszcze tylko jedna sprawa... Po co kobiecie klucz francuski? Co więcej... Czemu on znajduje się w łazience, a nie w jakiejś skrzyneczce czy specjalnie przeznaczonym do tego miejscu? Melanie ganiała z nim muchy czy jak? Na drugi raz Bert przeszuka dokładnie całe pomieszczenie i usunie z niego potencjalnie niebezpieczne narzędzia. W efekcie zostaną ściany, drzwi bez klamek i wanna obłożona poduszkami, bo przecież sama w sobie też jest twarda. Z pewnością będzie o wiele romantyczniej! - Za kąpiel ze mną. - poprawił swoja partnerkę, dobitnie wskazując, że zimna woda nie powinna jej przeszkadzać aż tak bardzo, jak tego chciała. I nie ma żadnego maskowania malinek. Powinna je nosić z dumą, chociaż może faktycznie stałyby się one problemem, gdyby zobaczył je narzeczony. Ale zaraz, zaraz. Skoro mówiła mu, że to tylko układ polityczny to dlaczego miałby być o takie rzeczy zazdrosne? Coś tutaj przez Bertramem ukrywano, a on jeszcze nie zdawał sobie z tego dobrze sprawy. Najwyraźniej odkryje to dopiero wtedy, kiedy nakryje Melanie fantazjującą o Gerardzie przez sen. No bo chyba nie myślała, że Bert wróci teraz do siebie na noc? Oczywiście, że nie. Wprowadza się tu! Co wtedy? Wtedy będą najwidoczniej szczęśliwa parą, która niezmiernie się kocha, szanuje i wręcz ubóstwia. To miałoby miejsce jednak jedynie w granicach zacisza domowego, bo po zrobieniu kroku za próg mogliby rozładowywać na sobie tę całą słodkość i miłość, co wcale nie byłoby dziwne. Niemniej jednak Graveworth nie miałby kobiecie za złe gdyby od czasu do czasu faktycznie była takim małym, słodkim i zagubionym zwierzątkiem, które szukałoby pocieszenia w jego ramionach. Każdy przecież tego potrzebuje, a Coin do tej pory miała chyba od tego poduszkę. Teraz jest nowa i może trochę bardziej twarda, ale za to żywa, co jest plusem! No i kolejny raz potwierdza się to, że ten facet ma zawsze rację. Melanie oczyściła umysł i wróciła do siebie? Oczywiście, że tak. Znowu mogła pokazać pazurki tylko po to, żeby Bertram zaraz je przyciął i cała zabawa zaczynała się od nowa. Podejrzewam, że brunetowi się to nigdy nie znudzi. I może głupio się przyznać, ale powoli zaczynały mu się podobać te wszystkie powarkiwania i niezadowolone miny Melanie. Dojdzie do tego, że zacznie ja jeszcze specjalnie drażnić, żeby później udobruchać. W ten sposób upiecze dwie pieczenie na jednym ogniu, a przy tym będzie miał jeszcze niezły ubaw. Może się na te ślady denerwować, ale podejrzewam, że będzie na nie spoglądała z utęsknieniem jeśli nie zobaczą się przez około tydzień. Swoją drogą ciekawe kto pierwszy do kogo zadzwoni. Teraz jednak w wannie działy się ciekawsze rzeczy i wychodziło na to, że Coin chce odzyskać inicjatywę. Szczerze mówiąc, Bertramowi to wcale nie przeszkadzało. Ostatnio to on rządził, więc czemu miałby nie dać się teraz pobawić jej? Może nawet udawać, że jest taki uległy i uwiedziony jej pięknem, ze nie umie się nawet sprzeciwić. Z pewnością by ją to zadowoliło! Jednak było coś, co trochę go drażniło. Naprawdę myślała, że miała go na każde skinienie palca? Po części była to prawda, ale jego męska duma nie przyjmie tego do wiadomości! - Oh, a gdybym się po prostu odwrócił i poszedł oglądać telewizję? - tak, tak, Panno Coin. To z pewnością byłoby ciekawe, ale nie jestem pewien czy wobec tak perfidnego odrzucenia jej zalotów Bert dotrwałby ranka w jednym kawałku. Pewnie używano by na nim tego samego pilota, którym włączył telewizor, żeby się odprężyć, a to niekoniecznie mogło być przyjemne! Jednak wracając już do właściwego tematu, to podkreślenia wymagał fakt, że Bertram był gentelmanem. Właśnie dlatego bez żadnej chwili zawahania puścił włosy Melanie, kiedy ta o to go poprosiła. Proszę bardzo jaki grzeczny. Od razu po tym, jak Melanie wspomniała czego chce. A jeśli chodzi o jego plecy, to cóż... Znowu lekko krwawiły. Do wesela się jednak zagoi o ile Melanie nie zrobi mu kolejnych śladów, do czego była naprawdę zdolna. Przez chwilę Graveworth wyobraził sobie jak dziewczyna celuje specjalnie w te same miejsca, żeby pogłębić jeszcze rany. Wtedy nie byłoby już za ciekawie. Teraz jednak w łazience rozległ się śmiech Bertrama. Wszystko przez to, że dostał w twarz wodą jak małe dziecko. I to niby on miał szczeniackie zagrania? Ręką przetarł trochę swoją facjatę i wlepił teraz wzrok w swoją kochankę. Przez pewien moment nawet nie chciał wychodzić z tej zimnej wody. Nie wiedział dlaczego, ale te kropelki na nagiej skórze Coin dodawały jej jeszcze większego uroku. Nie wspominając już o tym, że stąd miał naprawdę ładne widoki. Żyć, nie umierać i wpatrywać się tak godzinami. To dopiero byłoby coś! W każdym razie mężczyzna wiedział, że właśnie jest kuszony, ale w żadnym wypadku mu to nie przeszkadzało, ani tym bardziej nie zawstydzało. Spoglądał gdzie tylko mógł i kiedy miał okazję, więc można powiedzieć, że Melanie swój plan po części osiągnęła. Nie w głowie były mu już zabawy, ani próby nawracania jej. Za to posłusznie wyszedł z wanny i nie marudził nawet na uścisk na swoim podbródku. - Jeszcze stwierdzisz, że zimna woda nie była jednak taka zła. - obietnica? Albo groźba. Coś z tych dwóch trzeba wybrać, ale można też wszystko połączyć. Teraz był jednak zadziwiony delikatnością z jaką był prowadzony do sypialni. Spokojnie, chwycony za nadgarstek tak, jakby zaraz miał zobaczyć największy skarb Melanie. Tymczasem akurat to pomieszczenie znał bardzo dobrze i nic go nie mogło w nim zdziwić. Teraz zajął się jednak swoją lubą, po której ciele już krążyły jego ręce i może jej się to nie spodoba, ale palce zacisnęły się gwałtowniej na jej udach kiedy ta znowu wgryzła się w skórę Bertrama. Ten westchnął pod nosem i spojrzał na nią znowu, jak na niesforne dziecko. - Tego też Cię oduczę, ale najpierw... - zaczął, a jego ręce powędrowały w górę, dość sprawnie odpinając zapięcie stanika - A to Tobie nie będzie potrzebne. - rzekł zawadiacko i po chwili już wylądowali na łóżku. Tym razem jednak Graveworth chciał spróbować czegoś innego. Skoro ostatnio im się spieszyło, to czemu teraz nie mógł być trochę delikatniejszy? Przy okazji Melanie może stanie się trochę niecierpliwa. Na razie nie robił jednak gwałtowniejszych ruchów. Delikatne muskanie wargami, znaczenie jej ciała językiem i ręce obchodzące się z całą Coin jak z najdelikatniejszym kwiatem. Może akurat taka odmiana przypadnie jej do gustu? Jeśli nie, to niech weźmie sprawy w swoje ręce. |
| | | Wiek : 27 lat Przy sobie : Licencja na broń palną, broń palna, para kastetów, idealna celność, fałszywy dowód tożsamości, kamera, magazynek z piętnastoma nabojami, telefon komórkowy, nóż wojskowy
| Temat: Re: Melanie Coin Wto Maj 20, 2014 5:31 pm | |
| Doprawdy wyobraźnia Bertrama była bardzo wybujała, bo może i potrafił ją uspokoić, a przynajmniej miał dobry wstęp, bo dużo również zależało od samej Melanie, ale zbity szczeniaczek? To już naprawdę było karygodne, gdyż jeśli Graveworth byłby bardziej spostrzegawczy, to domyśliłby się, że Coin wraz ze swoimi zachciankami zmieniała również nastawienie i jeśli traktowałaby go jak każdego innego mężczyznę, już dawno nie stałby przed nią. W tym był cały mankament, że może i Bertram był zwykły, ale miał to całkowicie odmienne podejście, które wyróżniało go na tle reszty i mógł liczyć na akceptację Melanie (z jej własnej woli lub nie). Pamiętajmy, że małe stworki też potrafią być niebezpieczne i jeśli ktoś chce przykład, to taka pirania. Niby niepozorna, niby ryba, a jednak z zębami i zdolnościami, dzięki którym nie zostawi na kości kawałka różowiutkich mięśni, ścięgien czy skóry. Nawet trafne porównanie, zważywszy, że Melanie lubiła gryźć, tylko z tą różnicą, że nie miała zamiaru nikogo zjadać. Ona zadowalała się krwią. Jeśli już doszłoby do rękoczynów, to czy Mel byłaby w stanie ograniczyć się do ugryzienia i kilku uderzeń? Dobrze wiedziała, że Bertram jest od niej silniejszy, ale i ona miała kilka asów w rękawie, nie mówiąc już o tym, że była cholernie zwinna, więc jeśli chciał ją sadzać na karnym jeżyku, to oczywiście mógł, jeśli tylko zdoła to zrobić. Układ polityczny. Oczywiście, że tak było, ale nie dodała do tego nic więcej, więc nie równało się to z kłamstwem, a fakt uwielbienia osoby Gerarda był tego odległą częścią, o której nie wspominała. No bo który facet chciałby się dzielić swoją kobietą? I może ta sytuacja nie była tak dosłowna, bo plan dotyczący narzeczonego był dość jasny, ale cokolwiek się stanie, jego wizerunek wciąż będzie jej bliski. Może i Bertram był odważny, ale równocześnie był w tym perfidny, a to już Coin się nie podobało. Dobrze wiedział, że jej temperament jest jedyny w swoim rodzaju, więc czy naprawdę cieszyłoby go to, jeśli całkowicie by go utarł? Rozumiem raz czy dwa, no może kilka, ale jeśli Bertram nie chciał opiekować się dzieckiem, to nie mógł bezczelnie stwierdzać, że wszystko co robiła, stanowiło swego rodzaju próbę ucieczki lub pokazania, że ona jednak coś znaczy. Nie musiała tego robić, wiedziała to i nie mógł jej tego wyperswadować żadnym z możliwych sposobów. Zawsze była taka jak chciała i kiedy chciała, więc jeśli zapragnie z uroczym uśmiechem oświadczyć mu, że jest najwspanialszym mężczyzną na świecie, to to zrobi. A jeśli Bertram tak bardzo chciał się przedrzeźniać i udawać, że jej ciało jest interesujące, to równie dobrze mogła zacząć tak wywijać tyłkiem przed Gerardem i Graveworth nie miałby nic do powiedzenia. Ewentualnie mógłby iść oglądać telewizję, ale tylko jeśli najpierw pozwoliłby włączyć Melanie nagranie jej i jakiegoś mężczyzny w sytuacji łóżkowej, żeby wiedział, co stracił. Dlatego na jego stwierdzenie odmruknęła niewyraźne Proszę bardzo. i zostawiła temat w spokoju. Wbrew pozorom Melanie nie zrobiłaby sobie z niego pilota, a wręcz przeciwnie jeszcze włączyła telewizor, przyniosła piwo, by po tym, jak skończyłby swój seans wyrzucić go z mieszkania, a wtedy mógł mieć pewność, że cały i zdrowy nie miałaby wstępu za próg, bo młoda Coin już szukałaby kolejnego pocieszenia, a na tym etapie znajomości z Bertramem mogłoby się to okazać dość proste. Swoją drogę ciekawe, że jeśli tak bardzo nie chciałby wychodzić z wanny pełnej zimnej wody, to w efekcie mogłoby się to skończyć nieciekawie. A Melanie tylko by się wtedy na niego patrzyła i śmiała z jego głupoty, choć pewnie on sam obarczyłby winą ją, bo przecież to ona zaczęła rozbierać mu się na oczach. -Nie bądź taki pewny. Kiedyś te pomysły ci się skończą. -więc w końcu się przyznała, że problemem nie była zimna woda, ani nawet wanna, ale sam Bertram, któremu zdarzało się doprowadzać kobietę do stanu wrzenia krwi w żyłach i najwyraźniej prowokator nie miał tego dość, o czym Mel wiedziała, a mimo to za każdym razem umiał ją podejść tak, że wracała do punktu wyjścia. A jednak stał tu teraz przed nią i chwilę później wyłapała spojrzenie Bertrama, który patrzył na nią jak na niesforne dziecko, ale specjalnie się tym nie przejęła, a dodatkowo sama uśmiechnęła jak rozkapryszona dziewczynka, którą poniekąd była, ale to nie temat na tą sytuację. Bertram już nie raz doświadczył jej zachowania w takim czy innym wydaniu, więc jeśli chciał ją zmieniać, to musiał poznać kilka nienaruszalnych zasad, które korzeniami sięgały dalej, niż mogły dostrzec jego bystre oczy. -Możesz próbować. -dodała jeszcze na jego słowa i zaraz poczuła, jak mężczyzna odpina zapięcie jej stanika i tym razem mógł sobie na to pozwolić. Zanim jednak znaleźli się na łóżku, Melanie wykorzystała tą chwilę do pozbawienia mężczyzny spodni. W końcu łóżko nie było basenem, żeby przynosić na nie całą wodę z wanny, a i tak mieszkanie musiało wyglądać dość ciekawie po tej wodnej zabawie. Mogła teraz tylko stwierdzić, że Bertram potrafił ją zaskoczyć, a przynajmniej w tej sytuacji, będąc delikatnym, co przecież wcześniej im się nie zdarzało. Plus dla niego, ale co wymyśli następnym razem? Zobaczymy. Teraz młoda Coin postanowiła rozkoszować się chwilą i wcale nie miała zamiaru przerywać tych przyjemności, bo każdy dotyk sprawiał niebywałą satysfakcję, której by się po sobie nie spodziewała. Każde miejsce na jej ciele, które napotkało dotyk Bertrama robiło się natychmiast ciepłe, a na twarzy Coin malowało się dzikie zadowolenie. Dopiero po chwili powędrowała dłonią na szyję mężczyzny i przyciągnęła go przed swoją twarz. Mogłoby się zdawać, że jej wzrok był teraz niepewny, ale wprawdzie tylko zamglony, gdy spojrzała mu w oczy i po chwili zbliżyła do ust, by go pocałować i jednocześnie wolną dłonią sunęła po jego umięśnionym ramieniu. Co najciekawsze pocałunek ten był tym z rodzaju delikatnych, czego nie można było się spodziewać po Coin, ale najwyraźniej postanowiła wypróbować i taką możliwość, jeśli już miała okazję. Czy zrobiła sobie z Berta królika doświadczalnego? Można tak powiedzieć, ale z drugiej strony powinien się cieszyć, bo nie miała zamiaru sprawdzać tego na kimś innym oprócz niego. Tą ulotną chwilę przerwała dopiero, gdy jej palce z ramienia dotarły na dłoń Bertrama i wtedy postanowiła zabrać rękę, a na twarzy Coin dość nagle pojawił się cwaniacki uśmieszek, gdy zagryzała dolną wargę swoich ust. Już chwilę później Bertram mógł doświadczyć tego, co oznaczał uśmieszek kobiety, bo ta postanowiła, że nie tyle, co go przepchnie, ale przewróci tak, by teraz on znalazł się pod nią i miała nadzieję, że jej w tym nie przeszkodzi. W końcu chyba nie chciał, by pozostała bierna oraz powinien nie mieć nic przeciwko temu, by też się pobawiła. Z tą różnicą, że Coin, będąc jedynie w dolnej części bielizny, usiadła sobie na mężczyźnie, prawie jak w wannie i oparła obie dłonie na jego torsie. Trwało to jednak chwilę, bo zaraz postanowiła nachylić się w jego stronę, tak, że z pewnością poczuł jak mokre końcówki włosów Melanie stykając się z jego ciałem, a zaraz również usta, które krążyły w okolicach obu obojczyków, by po chwili przenieść się na szyję i wyżej, by zostawić językiem delikatny ślad na szczęce. W końcu znów była przy ustach mężczyzny i zawisła tak nad nim na chwilę, kiedy jedna z jej dłoni przewędrowała na kark Bertrama, by tam wsunąć palce w jego mokre włosy. Wierzcie mi, że gdyby teraz ktoś przerwał Coin tę przyjemność, to nieważne kim by był, a zginąłby na miejscu... no może z paroma wyjątkami. Zawadiacki uśmieszek młodej Coin zniknął, kiedy całkowicie zniwelowała między nimi odległość i postanowiła znów pocałować Bertrama, ale już nie tak delikatnie, a raczej namiętnie, zaciskając nieświadomie drugą dłoń na jego torsie. Była ciekawa, jak dużo czasu da sobie teraz Bertram, na spokojną obdukcję jej ciała, które powoli znów zaczynało się rozgrzewać, jak wtedy, gdy znajdowali się na zewnątrz mieszkania. |
| | | Wiek : 28 lat Zawód : Producent broni Przy sobie : Scyzoryk, paczka zapałek, telefon.
| Temat: Re: Melanie Coin Sob Maj 24, 2014 2:21 am | |
| Tak jest! Mały, potulny, puszysty, piskliwy, mały szczeniaczek. Przecież te oczy pasują idealnie. Co prawda krew za paznokciami pewnie już trochę mniej, ale aww. To nadal przecież dziecinka, którą można jeszcze wiele nauczyć! Zresztą nawet gdyby Melanie chciała go traktować tak samo, jak resztę, to i tak nie podołałaby temu zadaniu. On nigdy nie zachowuje się jak reszta motłochu, zawsze się z niego wyróżnia i przede wszystkim ma odpowiednie podejście do ludzi, co też widać po pannie Coin. Czyż nie robiła z nim tego, na co innym nawet by nie pozwoliła? Nadal jest jednak małym stworkiem, który nie może zrobić nic groźnego jeśli nie jest w większej grupie. Nawet zwyczajny człowiek pokona taką małą piranię i na nic zdadzą się jej zęby oraz zacięcie. Złapać, zgnieść, odgryźć kawał małego ciałka i po rybce. Niestety to nie był najlepszy przykład! A zamiłowanie Melanie do krwi nie miało tutaj nic do rzeczy. Przecież Graveworth powiedział, że ją tego oduczy i słowa dotrzyma. Wypije już tyle jego juchy, że jej się to wszystko przeje i po nałogu. Dość proste rozwiązanie. Szczególnie dlatego, że Bertram zawsze załapie się na tę transfuzję krwi, więc Coin będzie mogła szamać tyle krwi, ile tylko zechce. A o karnego jeżyka nie musiała się tak obawiać. Jeśli nie da jej rady na nim usadzić, to zwyczajnie przerzuci przez kolano i wymierzy kilka porządniejszych klapsów ot tak, dla zasady. Tylko co będzie jak jej się to spodoba i specjalnie będzie się zachowywała tak, żeby dostawała ich więcej? Kłopot! Zatajenie pewnych informacji też może być postrzegane jako kłamstwo. W końcu wtedy nie można zakwalifikować zdania jako prawdy, bo nie składa się na nie wystarczająca liczba elementów, bez których istnienia nie może być mowy o rozpatrywaniu zdaniu w kategoriach prawda-fałsz. A masz! W każdym razie, abstrahując od tych rozważań studenta, Bertowi należała się cała prawda i z pewnością nie będzie zadowolony jeśli odkryje ten mały, zatajony niuansik. No i przecież jak Mel brała Berta za przyszłego męża, to nie mogła przeoczyć małej metki, która jasno twierdziła, że facet ten jest niezwykle wredny, perfidny i z radością wykorzystuje każdą, nadarzającą się okazję do tego, żeby trochę się podroczyć i przetestować granice wytrzymałości ukochanej tylko po to, żeby zaraz ją przekonać, że nie ma po co się denerwować. Spokojnie. Gdyby Bertram utarł temperament Mel to miałby znowu nad czym pracować. Przecież chciałby go przywrócić, a to oznaczałoby, że Coin czekają dalsze sesje terapeutyczne z doktorem Graveworthem. Swoją drogą doskonałe nazwisko na jakiegoś chirurga. Z pewnością byłyby do niego długie kolejki i setki pacjentów. Najlepsza skuteczność w szpitalu. W przypadku wywijania tyłka przed Gerardem nie wiedziałby czy powinien być zazdrosny, czy też ostrzec Gerarda o tym, że z nim spała, czy też wygarnąć Melanie co o tym wszystkim sądził. Natomiast nagranie ze zdrady byłoby już ciosem poniżej pasa nawet jak na blondynkę. Nie sądził, żeby chciała to zakończyć w taki sposób, ale jeśli do tego dojdzie, to nawet nie wiem jak Bert się zachowa. Ha! Mały sukces. Coin nie szukałaby kolejnego faceta, a pocieszenia co oznaczałoby, że zwyczajnie żal jej tego co skończyło się pomiędzy nią, a producentem broni. To byłoby jednak tylko pyrrusowe zwycięstwo, bo przecież nigdy więcej by się nie spotkali. W takim wypadku Bert wolał już przegapić kilka odcinków swojego ulubionego serialu i spełniać zachcianki cielesne Melanie, co swoją drogą było na równym poziomie z jego ulubionym serialem! Nie no, dobra. Coin wygrywała tutaj bezsprzecznie, ale serial naprawdę ją doganiał! - W takim wypadku będę nadrabiał wrodzonym wdziękiem i umiejętnością improwizacji. I tak Cię zaskoczę. - nie dał się zapędzić w kozi róg, ani tym bardziej zniechęcić. Przecież w tej jego łepetynie nigdy nie zabraknie kolejnego pomysłu, który będzie naprzemiennie doprowadzał Melanie do śmiechu, płaczu i zgrzytania zębów. To jak piękna, zgrana filharmonia! Bert jedynie stał i wymachiwał rękoma niczym najwspanialszy dyrygent, nadając biegowi rzeczy kolejne tory. Może spróbować? Ależ na pewno to zrobi i przekona Melanie, że niekoniecznie musi zawsze pożywiać się jego krwią, żeby odczuwać zwiększoną dawkę przyjemności. W ten pomysł zaangażował się jednak tak bardzo, że zapomniał o swoich spodniach. Całe szczęście, że Melanie szybkim ruchem się ich pozbyła i już po chwili znajdowali się na łóżku. Bertram postanowił się nigdzie nie spieszyć i rozkoszować każdym momentem, w którym jego skóra zetknie się z ciałem ukochanej. Zdawało się, że to właśnie on sprawiał jej w obecnej chwili przyjemność, jednakże byłoby to mylne stwierdzenie. Brunet uwielbiał mieć świadomość, że kobieta czuje się przy nim swobodnie, jest spełniona i przede wszystkim zaspokojona. Właśnie dlatego ten mały sukces był przyjemny również dla niego. Jak widać Melanie z chęcią przyjęła taką propozycję zabawy, która z pewnością była lepszym sposobem na rozgrzanie się niż rzucenie się we własne ramiona tak, jakby nie widzieli się miesiąc. Niemałym zaskoczeniem była za to delikatność Coin, która przed chwilą wgryzała się w jego obojczyk. Bertram musiał przyznać, że jeszcze nigdy nie całował się z nią w taki niewinny i czysty sposób. Teraz nie wyglądali tak, jakby spędzali ze sobą już którąś noc z rzędu, a raczej jak kochająca się para. Dobrze jednak, że Graveworth sobie tego nie uświadomił, bo dreszcz rozchodzący się po ciele mógłby go trochę wyprowadzić z tego błogiego nastroju. A ten był naprawdę przedni! Poprawił się jeszcze bardziej, kiedy okazało się, że teraz to MElanie będzie znajdowała się na górze. Bert nie sprzeciwiał się nawet przez moment i już po chwili badał swoim wzrokiem dokładnie jej półnagie ciało. Nie trwało to jednak długo, bowiem już po chwili mężczyzna mógł poczuć z jaką subtelnością stara się o niego zadbać Melanie. Musiał przyznać, że taki sposób ich wspólnych zabaw również mu pasował. Tym bardziej, że nie podejrzewał akurat tej kobiety o to, że podobnie zabawiała się z innymi kochankami. Dlaczego? Sam spędził z nią pewien okres czasu, a pomimo tego jest to ich dopiero pierwszy raz w takiej formie. Co ciekawe, Melanie chciała go chyba trochę sprowokować, a tymczasem sama gwałtowniej naparła na jego usta. W tym momencie Bert był już przekonany, że cała niechęć jaką przejawiała w wannie zniknęła i za chwilę znowu będzie mu jęczała do ucha. A skoro o tym mowa, to nie zamierzał jednak do samego końca pozwolić Melanie na pełną inicjatywę. Po dłuższej chwili pocałunku Graveworth delikatnie odsunął od siebie kobietę, a następnie sam podniósł się do pozycji siedzącej tak, aby jego usta miały doskonały dostęp do szyi i biustu Coin. Miał to być jednak wstęp, bowiem wyraźnie dało się wyczuć, że chciał czegoś więcej. No chyba nikt nie sądził, że pozwoli jej się położyć niezupełnie rozgrzaną do łóżka? Zresztą skoro już Bertram zostaje tutaj na noc to nic nie powinno stać na przeszkodzie temu, żeby spełnić ją trochę przyjemniej. Czy nie takie były początkowe plany Coin? Co prawda teraz Bertram je trochę pogmatwał, ale koniec końców wyjdzie na to samo. Mogli zająć się sobą już bez obawy o to, że ktoś ich zauważy, nie zwracając uwagi na jakieś niewygody, których po prostu nie było, a oddać się tym kilkudziesięciu minutom, których tak bardzo pragną. |
| | | Wiek : 27 lat Przy sobie : Licencja na broń palną, broń palna, para kastetów, idealna celność, fałszywy dowód tożsamości, kamera, magazynek z piętnastoma nabojami, telefon komórkowy, nóż wojskowy
| Temat: Re: Melanie Coin Sob Maj 31, 2014 12:54 am | |
| To nie było tak, że Melanie z sekundy na sekundę zmienił się charakter. Właściwie było to niemożliwe, bo nie jest to rzecz nabyta, acz wypracowana i przypisana do człowieka, ale nie o tym mowa. Okazywało się, że obecność Bertrama wpływała na nią w ten specyficzny sposób i wydobywała cechy, które dawno nie ujrzały światła dziennego. Kto niby widział Melanie i delikatny pocałunek? Nikt, więc mężczyzna był pierwszą i ostatnią osobą, która tego doświadczyła i niech się modli żeby nie wylądował przez to w grobie. Może mieć jednak pewność, że jeśli nie wykorzysta tego w sposób, który mógłby negatywnie wpłynąć na wizerunek Coin, to nie ma się czego obawiać. Dlatego Melanie właściwie wcale nie sprzeciwiała się każdemu kolejnemu zachowaniu Bertrama. Rozkoszowała się każdym dotykiem i ulegała jego ruchom, przyjmując pozycje takie jakie chciał. Nie spieszyła się tak jak on, a kiedy Bertram uniósł się, zrobiła to samo i gdy zajmował się jej ciałem, to ona miała okazję do zbadania każdego szczegółu skóry mężczyzny, by w między czasie sprawiać mu drobne przyjemności. Nie mogła powiedzieć, że nie cieszyło ją to, co robił jej partner, bo taki wstęp do gry okazał się bardzo miłą odmianą i gdyby ktoś zobaczył teraz twarz Melanie, to nie uwierzyłby, że jest to ta sama osoba. Wzrok Coin był gdzieś daleko, ale same oczy emanowały radością i zadziornością, a usta układały się w podobne uśmiechy, jakby odwieczna maska wylądowała na podłodze wraz z resztą ubrań. Z głowy całkowicie wyparowała jej sytuacja sprzed kilku minut, kiedy miała okazję wylądować w wannie wypełnioną zimną wodą czy to irytujące zachowanie mężczyzny. Zdołała się do niego przekonać, nawet jeśli nie była do tego całkowicie skłonna. Wcześniej miała zamiar zaciągnąć go do łóżka, a teraz po krótkiej wymianie zdań i tego co zdarzyło się, odkąd przekroczyli próg jej mieszkania, nie chciała, by tak po prostu zniknął, jak robił to za każdym razem na jej własne życzenie. Jeśli jednak by to zrobił, to choć mogłaby czuć to niecodzienne uczucie, może nawet pustkę, to byłaby to wstanie zdzierżyć. Te kilka dłuższych chwil okazało się naprawdę przyjemnych, a Bertram mógł czuć, jak dłonie Melanie krążą po jego ciele, lecz nie aż tak nachalnie, jak i również pocałunki, choć było ich wiele, to nie przepełniała ich agresywność, która przecież wchodziła w standardy zachowania młodej Coin. Dostrzegała, że również Graveworth jest zadowolony z takiego obrotu sytuacji i nie zamierzała mu przeszkadzać w dalszej zabawie jej ciałem, bo widziała, że i jemu to sprawia przyjemność. Będąc teraz w jej mieszkaniu, na łóżku, nie obarczeni żadnymi problemami -mogli się zająć tym, co sprawiało im największą przyjemność i Coin nie miała żadnego problemu z tym, że już niedługo znów będzie jęczeć mężczyźnie do ucha, jeśli tylko miało go to w jakikolwiek sposób jeszcze bardziej podniecić, a przecież i on sprawiał jej niemałą przyjemność, dlatego nie byłoby to specjalnie udawane. Nikt nie powiedział, że Mel nie może być słodka! XD Wszystko się kiedyś kończy, ale wbrew pozorom ta noc nie miała tak szybkiego zakończenia, jak wiele innych. Roztrzepane włosy, zaspany wzrok... To było nic w porównaniu do tego, że gdy Melanie otworzyła oczy, to okazało się, że Bertram wciąż jest w jej łóżku. Właściwie miała tego świadomość już podczas snu, ale widząc teraz jego ciało tak blisko, nachodziło ją dziwne, nieznane uczucie. Leżała koło niego, wręcz jej ciało stykało się z tym mężczyzny, a przez to, że spał on na poduszce, to kobieta zrobiła sobie takową z jego ramienia. Świadomie lub nie, gdyby ktoś teraz na nich spojrzał, to leżąc tak spokojnie na łóżku wyglądali jak para z prawdziwego zdarzenia. Tak duże kłamstwo, bo przecież do tego stanu było im daleko, a ta relacja wydawała się więcej niż skomplikowana. Coin miała to do siebie, że zawsze budziła się o tej samej godzinie. Nie lubiła długo leżeć w łóżku, bo była już na nogach kiedy pierwsze promienie słońca zaczynały padać na pościel. Tym razem było podobnie, ale chwilę zastanawiała się nad faktem, czy może nie zostać w tym miejscu gdzie była, przykryta kołdrą i z dala od całego świata, który teraz wydawał się tak mało ważny. Na szczęście nie musiała dłużej o tym myśleć, bo nie tylko Mel miała wbudowany zegar biologiczny, ale i również Majestic, który każdego dnia o poranku przychodził do swojej właścicielki i dopraszał porannych przyjemności, w których skład wchodziło głaskanie, drapanie i przytulanie. Wbrew pozorom zwierzęta w towarzystwie Melanie były sto razy lepiej traktowane niż ludzie. Maju zbliżył się do łóżka i wskoczył na nie z gracją od strony Mel. Kobieta powoli odsunęła się od Berta i zgarnęła kota na ręce. Ten widocznie nie był zadowolony, że ktoś zajmuje jego miejsce, ale głaskanie zdołało ukoić jego ból kociej dumy i sprawić, by zaczął cicho mruczeć. Melanie położyła się ponownie koło Berta, tym razem na brzuchu, a kołdra zsunęła się z nich prawie do pasa. Nie przejmując się tym z niewinnym uśmieszkiem blondynka jedną ręką posadziła Maju na klatce piersiowej Bertrama i wbrew pozorom zwierzak zaczął łasić się do twarzy nieznajomego. Szybko go polubił, ale nie znaczy, że zaczął tolerować, bo nikt nie powiedział, że siedząc na jego nagiej klatce nie używał przy tym pazurów (ale to interpretacja dowolna, jeśli tylko Bert chce mieć dodatkowe obrażenia od kota). Coin oczywiście nie zaczęła się z tego dziko cieszyć, a jedynie pogodnie spoglądała na kota, opierając głowę na dłoniach i uśmiechając się arogancko. Dopiero po chwili jedna dłoń kobiety powędrowała w stronę twarzy Bertrama na policzek, gdzie chwilę wcześniej znajdował się kot i przesunęła opuszkami palców prawie nieodczuwalnie po policzku Bertrama. -Dzień dobry kotku. -mruknęła po chwili cicho, blisko ucha mężczyzny, ale zakładając, że miała powiedzieć to Melanie, to Bertram mógł szybko się zorientować, że te słowa były skierowane w stronę Maju, a nie jego, bo to w niego wciąż wpatrywała się Mel i dopiero chwilę później przeniosła wzrok na bezfutrzastego osobnika, a jej uśmiech zmienił się z tego aroganckiego na niezdecydowany. Dopiero teraz zaczęła sobie zadawać pytania, niektóre całkowicie bez sensu, ale te składne były dość interesujące. Nie do końca rozumiała to, dlaczego teraz wspólnie leżeli w jednym łóżku, dlaczego po chwili zbliżyła się do Bertrama (kładąc kota z boku na poduszce) i musnęła jego usta swoimi, po czym odsunęła się i usiadła, przerzucając włosy na przód swojego nagiego ciała. Widocznie miała zamiar wstać, ale zanim to jeszcze zrobiła to patrząc w ścianę przed sobą i wiedząc, że Bert jest zaraz obok, choć nie mógł widzieć jej twarzy, to milczała przez chwilę. -Jaką ty widzisz w tym przyszłość? -spytała, a w jej głosie dało się wyczuć nutę rozbawienia. Wiedziała, że mężczyzna z pewnością rozbudził się na tyle, by móc dokładnie ją zrozumieć, więc od tego co zamierzał powiedzieć zależało, czy pozwoli mu zostać w łóżku, czy może jednak wyrzuci bez ubrań za drzwi. Chyba, że preferował inną opcję? |
| | | Wiek : 28 lat Zawód : Producent broni Przy sobie : Scyzoryk, paczka zapałek, telefon.
| Temat: Re: Melanie Coin Pon Cze 02, 2014 6:45 pm | |
| Jak to tak nie jest? Przecież Melanie jest kobietą, tak? To w tym momencie mamy już rozwiane wszelkie wątpliwości. Chociaż może nie zmienia charakteru, to swoje nastawienie z pewnością. I może to robić kilkanaście razy na godzinę. Płeć piękna właśnie tak ma. Swoją drogą to intrygujące, że w człowieku zmieści się tyle mniejszych osobowości. Lądowanie w grobie przez delikatny pocałunek? Czyżby Melanie nałożyła na wargę jakąś truciznę i już za 24h Bertram będzie leżał w konwulsjach na podłodze? Wiedziałem, że coś tutaj nie gra! Niemniej jednak Coin nie ma się czego obawiać. Może kiedyś tylko mu się wymsknie, że tak naprawdę ta blondynka potrafi być słodka i niezwykle delikatna, jeśli tylko chce. To był naprawdę, ale to naprawdę wielki komplement dla Bertrama. Szkoda tylko, że mężczyzna nie zdawał sobie sprawy z tego, że Melanie w sumie pierwszy raz pozwala komuś na taki rodzaj zbliżenia. Prawdę mówiąc dla Berta było to dość normalne, ale skoro Coin sprawiało to niebotyczną przyjemność, to nie miał nic przeciwko temu, żeby uznać to za ich osobisty rytuał. Ciekawe tylko czy bardzo jej będzie przeszkadzało kiedy za każdym razem będzie jej wypominał jak bardzo się z tego wszystkiego cieszyła, a drapieżna Mel została gdzieś skulona w kącie tylko po to, żeby obserwować jak jej głęboko skrywana osobowość oddaje się kolejny falom przyjemności serwowanym jej przez Gravewortha. A co do wody, to byłoby nie w porządku, gdyby nadal o tym pamiętała. W końcu o było jedynie dla jej dobra i rozładowania atmosfery, co wyszło nawet wyjątkowo dobrze. W końcu Coin i tak osiągnęła swój pierwotny cel, ale przy okazji, być może nieświadomie, trochę zacieśniła łączące ich więzy. Tutaj oddam jej honory, bo wreszcie zrobiła coś dobrego, a przy okazji nie okaleczyła fizycznie Bertrama. Wychodzimy na prostą! Jeszcze kilka kroków i Melanie zamieni się w kochającą żonę, robiącą Bertowi obiadki. Tak. Na pewno tak będzie. Teraz nie było to jednak żadne kłamstwo. Sam fakt, że Coin po przebudzeniu nie zrzuciła swojego kochanka z łóżka, a dalej się do niego przytulała już dobitnie świadczył o tym, że będzie tak coraz częściej. Może jeszcze kilka razy i będzie go budziła szeptaniem do ucha, albo śniadaniem do łóżka? Ha! Chciałbym to zobaczyć. Naprawdę kuszący widok. Melanie z kanapkami, soczkiem, w samym fartuszku. To nic, że pewnie zaraz to wszystko wylądowałoby "przez przypadek" na Bertramie w odwecie za jakieś przekomarzanie. Sam gest liczy się w tym momencie najbardziej. Zresztą to nie byłoby takie jednostronne, bo jeśli kiedykolwiek zdarzyłoby się, że Bertram vel. śpioch wstałby wcześniej, to z pewnością odwdzięczył by się tym samym. Wbrew pozorom kucharzem był przednim, bo nie żywił się w restauracjach, a w domu. Jeszcze kiedyś coś dla Mel przygotuje, a nawet ją nakarmi. No, ale Graveworth może już przypisać kotkowi jednego, małego minusa. Nie powinien wchodzić samemu na łóżko, dopóki wszyscy się nie obudzą. Ale spokojnie! Sprzedawca broni już go jakoś wyszkoli. Kupi mu mysz z kocimiętką, naćpa i kiedy Maju będzie na głodzie narkotykowym, wtedy będzie musiał się siłą rzeczy bruneta posłuchać, bo inaczej nie dostanie kolejnej dawki. Brutalne, ale jakże w stylu Bertrama. No i co najważniejsze, jest to również skuteczne. Wystarczy zataić ten mały fakt przed Melanie i wszystko będzie działało jak w szwajcarskim zegarku. Tymczasem jeśli chodzi o zegar biologiczny Bertrama, to ten najchętniej nigdy nie wybijałby właściwej godziny, a nawet się zatrzymał! Właśnie dlatego nawet słońce padające na łóżko nie były w stanie ściągnąć Gravewortha na ziemię. Cały czas oddawał się sennym marzeniom, zupełnie nieświadomy pułapki jaką zgotowała dla niego Melanie. No bo jak to inaczej nazwać? Napuściła ona dzikiego, drapieżnego zwierza na biednego Bertrama, kiedy ten spał! To stworzenie miało pazury, kły i ogon, który w każdej chwili mógł owinąć się dookoła szyi mężczyzny i zacząć go dusić. To było naprawdę niebezpieczne! Dlatego też nie należy się dziwić, kiedy uśmiech na jego twarzy zbladł. Właśnie w tym momencie zauważył, że łasi się do niego kocur, a te paznokcie na jego klatce piersiowej w rzeczywistości są pazurami zwierzaka. Już po chwili Bertram delikatnie odsuwał kota ręką, nie chcąc, żeby ten zaczął go jeszcze lizać. Nie takiego poranku się spodziewał, chociaż miłym zaskoczeniem był fakt, że Melanie jeszcze nie uciekła z łóżka. Czyżby jednak nie obawiała się Berta tak bardzo, jak sobie to wyobrażał? Źle, źle, źle. Musi naprawić ten błąd przy najbliższej okazji, ale tym razem nie zakończy się jedynie na zimnej wodzie w wannie. Wymyśli coś bardziej subtelnego, a jednocześnie tak samo dokuczliwego. Teraz jednak skupił się na dotyku i słowach swojej, no chyba już tak mówić może, kobiety. O ile ten pierwszy był całkiem zadowalający, o tyle słowa były już nieco mniej satysfakcjonujące. Tym bardziej, że nie zostały one skierowane do niego. Zupełnie tak, jakby go tutaj nie było. To jednak skwitował tylko zmarszczonymi brwiami i cichym śmiechem. - Witasz go, jakby Twój dobry poranny humor nie był wcale moją zasługą. - zażartował, nawiązując oczywiście do nocy poprzedniej, na którą z pewnością nie narzekała. Tymczasem wita się z kotem, a nie całym sprawcą tego zdarzenia. Też ma tupet! Jednak zrewanżowała się pocałunkiem na dzień dobry, więc może jej to wybaczyć. Kobiety jednak zawsze i wszędzie muszą znaleźć jakiś problem. Nie inaczej było z Coin, która uparcie twierdziła, że odstaje od reszty, a tymczasem była do niej dość podobna. I o ile w innym przypadku Bertram po usłyszeniu takiego pytania nastawiłby budzik w komórce, żeby następnie udawać, że wzywają go na bardzo ważne spotkanie i więcej nie wrócić, o tyle w tym przypadku było inaczej. Uśmiechnął się jedynie pod nosem i sam też usiadł na łózku, zaraz obok Melanie. - Będziesz szczęśliwą matką piątki dzieci. - odpowiedział całkowicie poważnie, aby zaraz objąć Melanie jedną ręką i złożyć delikatny pocałunek na jej czole - A co tu jest do widzenia? Przecież nie wszystko musi być zaplanowane i jasne od samego początku. Na razie idzie nam całkiem nieźle. - wytłumaczył szybko, doskonale wiedząc jaka Mel jest drażliwa. Znowu skończy się tak jak na kanapie poprzedniego wieczora. Zwinie się w kulkę, zakryje kołdrą i nie będzie się chciała nigdzie ruszyć. - Nie liczyć moich zranionych pleców, paru siniaków po wannie, śladów ugryzień i krwi. - dodał, żeby nie było żadnych wątpliwości! Oczywiście wszystko było utrzymane w żartobliwym tonie, bowiem Bertram nie przejmował się przyszłością. O ile Melanie mogła mieć jakieś wątpliwości, o tyle on sam stwierdził, że nie ma sensu za bardzo się nad tym zastanawiać. każde z nich miało swój charakterek i z pewnością niejednokrotnie będą się ze sobą spierali, ale czy to jakaś przeszkoda? Przecież dla takich poranków jak ten warto czasem się wysilić. Nie licząc tego kota, który został przywitany wcześniej od niego. To akurat było złe, ale Bert wyszkoli albo kota, albo zmieni podejście samej Coin do całej tej sprawy. Na razie miał jednak nadzieję, że nie zacznie go bić za ten żart z piątką dzieci. Przecież to niedorzeczne... Sam Bertram zadowoli się dwójką! |
| | |
| Temat: Re: Melanie Coin | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|