|
| Autor | Wiadomość |
---|
Wiek : 30 lat Zawód : Minister Finansów i Skarbu Państwa
| Temat: Mervin Farlane Nie Mar 23, 2014 9:32 pm | |
| |
| | | Wiek : 19 lat Zawód : Kelnerka Przy sobie : paczka papierosów, zapalniczka, nóż ceramiczny, gaz pieprzowy
| Temat: Re: Mervin Farlane Nie Mar 23, 2014 10:14 pm | |
| Pierwszym, co poczuła dziewczyna zaraz po przebudzeniu, był dotkliwy ból głowy - na litość wszelkich bóstw, jeśli takowe istniały, co też ona zrobiła, żeby tak ją pokarać? Miała wrażenie, że wszystko huczy, buczy i nie wiadomo co jeszcze. Tak, chyba powinna w końcu zapamiętać, że zalewanie się niemalże w trupa dobrym pomysłem nie było. Niech jej ktoś tylko wyjaśni, dlaczego ten stan niemyślenia był taki cudowny? Dobra, fakt faktem, rozsądek wtedy szedł w cholerę, ale kto by się takim drobiazgiem przejmował. Żyła, jak widać, i to było najważniejsze. A że czuła się jak z krzyża zdjęta... Ba, gorzej, no ale. Jeszcze trochę i się powinna przyzwyczaić. Otworzyła oczy i od razu tego pożałowała. Do licha, czemu tu było tak jasno? Spoglądając przez zasłonę z rzęs, rozejrzała się wokoło. I niemal od razu podniosła się do pozycji pionowej, czego w tej samej chwili pożałowała, bo tak gwałtowny ruch zdecydowanie nie był tym, czego by w tej chwili potrzebowała. Syknęła cicho. Głęboki wdech i wydech, w końcu przejdzie. Taak. W końcu. Tym razem już ostrożniej, przekręciła głowę w lewo i prawo, próbując dojść do tego, gdzie się znajdowała. Oczywiście, wiedziała, że jest to mieszkanie, bądź co bądź na ulicy sufitów nie było, o kanapę też było ciężko, bardziej zastanawiało ją jednak, czyje ono było. Ostatnim, co pamiętała, było to, że kieruje się w stronę domu. Ale swojego, do jasnej ciasnej! Swojego! Jeśli już nawet drogi znaleźć nie potrafiła, to nic, tylko powinna sobie pogratulować. Poczuła pewną ulgę, kiedy nigdzie nie dostrzegła właściciela - lub właścicielki, wszystko było możliwe. Świetnie, czyli jeśli dobrze pójdzie, uda jej się wymknąć, nim na kogoś wpadnie... Pytanie teraz tylko brzmiało, gdzie powinna szukać wyjścia? Swoje rzeczy zdążyła już zobaczyć na podłodze koło kanapy i na pierwszy - bardzo pierwszy - rzut oka wyglądało na to, że nic nie zniknęło. Trochę ciekawiło ją, kim jest ów dobry samarytanin, z dwojga złego wolała się chyba jednak o tym nie przekonywać i czym prędzej znaleźć się w swoim mieszkaniu. Nie prezentowała się najlepiej - nie widziała się w lustrze, czuła jednak, że na jej głowie panuje nieład niemal jak po przejściu małego tornada, z kolei ubranie było wygniecione, jak to po całej nocy. Tak, do domu. Tylko do domu. Zaczęła się podnosić, jednak ledwie stanęła na nogach, już musiała usiąść z powrotem - ni z tego, ni z owego pokój zaczął wirować wokół niej. Jęknęła głucho. Cholerna głowa! |
| | | Wiek : 30 lat Zawód : Minister Finansów i Skarbu Państwa
| Temat: Re: Mervin Farlane Wto Mar 25, 2014 6:03 pm | |
| Nigdy, naprawdę nigdy by nie przypuszczał, że przytrafi mu się taka, bądź co bądź, zabawna sytuacja. I niecodzienna, w tych czasach ludzie raczej uważali na to, co robią. Zwłaszcza ostatnio, kiedy kontrole Strażników jeszcze się wzmożyły. Nieostrożność naprawdę była rzadkością, nawet on nie spędzał każdego wieczoru w jednym z obskurnych pubów. Chociaż głównie dlatego, że miał całkiem sporo na głowie. Dodatkowo pamiętał o reprymendzie, jaką otrzymał od Blaise’a, że w ramach ewentualnej epidemii powinien szczególnie na siebie uważać, a nie włóczyć się po dziwnych miejscach. Może i nie wziąłby sobie jego słów jakoś specjalnie do serca, ale Argent jako ochotnik wybrał się do Trzynastki na poszukiwanie lekarstwa, więc Mervin uznał, że przynajmniej tyle zrobi dla całej sprawy – nie będzie latał za wirusem. A ile w tym postanowieniu wytrzyma to już zupełnie inna sprawa. Na razie jednak trzymał się dobrze. Co wczorajszego wieczora szczęśliwie się złożyło dla pewnej młodej dziewczyny. Miała coś w okolicy dwudziestu lat, nie wyglądała na więcej. Za stan, w jakim ją znalazł, jej rodzice zrobiliby jej niezłą awanturę, tego był pewien. Niewiasta bowiem, absolutnie niczym niezrażona, przemierzała główną ulicę kompletnie pijana. Natknął się na nią dosłownie parę chwil przed tym, jak minął ich patrol Strażników, przez co niewątpliwie uratował ją przed wizytą w areszcie. Kto wie, czy nie jakąś dłuższą, gdyż dziewczyna, jak się okazało, nie miała ze sobą dokumentów. Zapomniała je wziąć z domu albo z baru, Mervin nie był pewien, czy dobrze usłyszał. Za to chyba dosłyszał jej imię, przedstawiła się jako Veronica. Przez dłuższą chwilę zastanawiał się, co ma z nią zrobić – czy puścić wolno i liczyć, że sama trafi do domu (ale mamrotała, że zgubiła drogę), czy w akcie niezwykłego miłosierdzia zabrać ją do siebie. Ostatecznie zdecydował się na to drugie, ale tylko z jednego powodu – Veronica opowiadała, że podczas rebelii straciła jakiegoś Jansena. Niby nic, ale powtarzała to z takim żalem, że Mervin zaczął przypuszczać, iż to jest powodem, albo jednym z powodów, jej dzisiejszego stanu. Podczas rebelii chyba każdy stracił kogoś ważnego, Farlane znał ten ból i chyba tylko to skłoniło go do zabrania jej do siebie. W mieszkaniu ulokował ją na kanapie. Ściągnął jej buty i kurtkę, postawił niedaleko miskę, w razie gdyby jej potrzebowała, a drzwi łazienki, znajdującej się tuż obok salonu, zostawił otwarte na oścież, na wypadek gdyby obudziła się w środku nocy i udało jej się do niej trafić. Wstał całkiem wcześnie rano, jak na niego. Wymył się, ubrał, zjadł śniadanie i planował uprzejmie zostawić szklankę z wodą i tabletkę na kaca. Kiedy jednak zawitał do salonu, okazało się, że Veronica już nie śpi i najwyraźniej bardzo cierpi, widział jej próbę podnoszenia się z kanapy. – Dzień dobry – przywitał się, patrząc na nią z rozbawieniem. – Masz, to powinno pomóc. To jeden z tych kapitolińskich sposobów na kaca, działa – potwierdził kiwnięciem głowy, puszczając jej oczko. Bardzo był ciekawy, jak zareaguje na jego widok. |
| | | Wiek : 19 lat Zawód : Kelnerka Przy sobie : paczka papierosów, zapalniczka, nóż ceramiczny, gaz pieprzowy
| Temat: Re: Mervin Farlane Sro Mar 26, 2014 6:58 pm | |
| Dobra, dobra, tylko spokojnie, za chwilę będzie lepiej z całą pewnością, dopiero wstałaś, bla, bla, bla. Mógłby jej ktoś wyjaśnić, dlaczego takie myślenie nigdy w niczym nie pomagało? Wciąż czuła się tak samo fatalnie jak jeszcze pół minuty temu. Ale mówi się, że nadzieja matką głupich, także... Może lepiej nie rozważać dalej tej kwestii? Jej naprawdę niekoniecznie na tym zależało, problem tkwił tylko w tym, że ciągle coś jej pokazywało, iż liczenia na jakikolwiek cud jest bardzo, ale to bardzo bezsensowne, gdyż z reguły wszystko idzie w zupełnie przeciwnym kierunku. O co chodziło tym razem? Tak, właśnie tak, nieznany dziewczynie gospodarz postanowił dać znać, że żyje i nie zostawił nieznajomej samej w mieszkaniu. A szkoda, bo jej naprawdę niekoniecznie zależało na spotkaniu z nim... Wiecie, poznawanie nowych ludzi, kiedy się wyglądało tak, a nie inaczej, do zbyt komfortowych nie należało. Gdyby Veronica zdawała sobie sprawę, ile to też wygadywała poprzedniego wieczoru, w dodatku przy zupełnie obcym mężczyźnie, zapewne wykonałaby przysłowiowy face palm. No bo okej, imię jeszcze mogła podać, nawet o Jansenie mogła wspomnieć, chociaż tak czy siak wolałaby raczej, żeby wszyscy wokoło się nagle nie dowiedzieli, co ją gryzło, ale, na miłość boską, żeby przyznawać się całkowicie nieznajomemu, że nie wzięła ze sobą dokumentów?! To już zakrawało o szaleństwo. W końcu skąd miała wiedzieć, kim ów ktoś był, no skąd? Może jednak lepiej, że większości z tego nie pamiętała... W każdym razie, kiedy ujrzała wchodzącego do salonu właściciela mieszkania - a przynajmniej tak zakładała, no bo kto inny mógłby się po nim kręcić? - naszła ją ogromna ochota, żeby w jednej chwili zapaść się pod ziemię i spędzić tam ładnych parę dni. Jednak co się stało, to już się nie odstanie, trzeba więc było robić dobrą minę do złej gry. A Veronica nie lubiła, jak było jej głupio - naprawdę, trzeba było pozwolić jej wrócić do domu, a nie zaciągać do swojego mieszkania, no! Fakt faktem, nie pamiętała, że poprzedniego dnia zgubiła drogę, jednak nawet gdyby to sobie przypomniała, to i tak byłaby przekonana, że w końcu jakoś by sobie poradziła i trafiła do celu. No bo jak inaczej? - Ja... Dzień dobry - odpowiedziała, z pewną ciekawością przyglądając się swojemu dobroczyńcy i jednocześnie starając się wyglądać na taką, która czuje się niemal jak u siebie w domu. - Ładnie tu... - Na chęciach się jednak chyba skończyło, ponieważ dziewczyna ponownie syknęła cicho, gdy ból głowy na moment się nasilił. Spojrzała na trzymaną przez mężczyznę tabletkę nieco podejrzliwie, po chwili jednak stwierdziła, że wolałaby już chyba zostać otrutą czy nie wiadomo co jeszcze, niż czuć to cholerne pulsowanie w głowie. - Mam nadzieję... - mruknęła, biorąc od gospodarza lek i szklankę z wodą. Połknęła go, po czym ponownie zmierzyła mężczyznę wzrokiem. - Dzięki. Veronica jestem. - Nie miała pewności, czy wcześniej mu się przedstawiała, wolała więc to zrobić jeszcze raz. No i liczyła, że dzięki temu może się dowie, z kim też miała do czynienia. Byłoby miło, naprawdę. Takie siedzenie w niepewności to wcale nie jest nic przyjemnego. |
| | | Wiek : 30 lat Zawód : Minister Finansów i Skarbu Państwa
| Temat: Re: Mervin Farlane Sob Mar 29, 2014 3:10 pm | |
| echech :c
Mervin dostrzegł zakłopotany wyraz jej twarzy, kiedy tylko przestąpił próg. Zareagował śmiechem – krótkim i stłumionym, nie chciał jej bardziej zawstydzać. Zdawał sobie sprawę z tego, że obecna sytuacja może być dla niej kompletnie dezorientująca. W końcu znajduje się w obcym mieszkaniu, mało tego, mieszkaniu dorosłego mężczyzny! Całe szczęście, że miała na sobie ubrania, bo to by dopiero było, gdyby ich zabrakło! Veronica jednak już chwilę później doskonale zamaskowała swoje zażenowanie i teraz na jej twarzy dostrzegał już tylko zaciekawienie. – Ładnie? Nie musisz być taka uprzejma, dobrze wiem, że moje mieszkanie do najczystszych nie należy – stwierdził, obrzucając salon krótkim spojrzeniem. Trochę kurzu na szafkach, odkurzacz wyraźnie nie pracował tu już od kilku dni, parę papierków walało się na podłodze, gdzieś pod ścianą leżała pusta butelka po wódce, a na komodzie stała druga, jeszcze z jakąś resztą alkoholu na dnie. Obydwie były znakami jego przegranej walki z… pragnieniem. To brzmiało znacznie lepiej niż nałóg. Poczekał, aż zabierze od niego szklankę i tabletkę, po czym usiadł wygodnie na kanapie tuż obok niej, patrząc na nią dalej odrobinę rozbawionym wzrokiem. – Nie ma sprawy. Coś już wspominałaś na temat swojego imienia… ale nie byłem pewny, czy dobrze usłyszałem – powiedział z szerokim uśmiechem. Nie mógł odpuścić sobie tej uwagi, choć początkowo obiecał, że będzie się starał nie wprowadzić jej w zakłopotanie. Małe złośliwości od zawsze leżały w jego naturze. – Jestem Mervin – dodał po chwili, przeczesując palcami rudą czuprynę i przyglądając się Veronice wyjątkowo przenikliwie. – Ja rozumiem wszelkie szaleństwa młodości, naprawdę, ale ruszanie się gdziekolwiek bez dokumentów zasługuje na naganę – stwierdził, przybierając ton troskliwej głowy rodziny i posyłając jej karcące spojrzenie. – A tak na poważnie, w obecnych czasach nie jest bezpiecznie chodzić gdziekolwiek bez dokumentów, zwłaszcza, że ostatnio kontrole Strażników są znacznie częstsze. Znalazłabyś się w areszcie, skąd wyjście mogłoby nie być takie proste. Uwierz, że nie chciałabyś poznać siedzących tam osób. – Pokiwał głową, przywołując w pamięci twarze swoich koleżków z pubów, najczęstszych bywalców posterunków i doszedł do wniosku, że ich spotkanie z Veronicą nie należałoby do najlepszych. Dla Veronici. Z cichym westchnięciem podniósł się z kanapy. – Masz ochotę na śniadanie? |
| | | Wiek : 19 lat Zawód : Kelnerka Przy sobie : paczka papierosów, zapalniczka, nóż ceramiczny, gaz pieprzowy
| Temat: Re: Mervin Farlane Sob Mar 29, 2014 8:09 pm | |
| Veronica nie przepadała - a i to mało powiedziane - kiedy ktoś się z niej śmiał. Chociaż nie wykluczała, że w tym momencie mogła wyglądać zabawnie, to jednak wciąż uważała to nie na miejscu. I w ogóle, co tu było śmiesznego? No właśnie, nic, kompletnie nic. Już niemal otwierała usta, żeby coś powiedzieć, kiedy w ostatniej chwili ugryzła się w język - a był to nie lada wyczyn. Nie wypadałoby przecież już na samym początku obrażać gospodarza, prawda? A jeśli chodzi o posiadanie ubrania na sobie - tak, zdecydowanie lepiej było, że tak było, jakkolwiek zdanie to logiki może wiele nie posiada. Gdyby było inaczej... Cóż, w takiej sytuacji dziewczyna nie ręczyłaby za siebie. Słysząc słowa mężczyzny, westchnęła, jednak jedynie w duchu, ponieważ wolała nie prowokować zwiększenia się bólu głowy. No tak, ona tu próbuje być miła na dobry początek dnia, a ktoś jej każe nie być uprzejmą... Mądry się znalazł, faktycznie. - Dobra. Jak następnym razem obudzę się i zobaczę obcego faceta, nie omieszkam mu powiedzieć, że mieszka w zapyziałej dziurze - powiedziała z ironią w głosie. Zaczynała czuć się już nieco lepiej, tak więc i zwyczajowy humor powoli do niej wracał. Faktem było, że może porządku to Mervin w mieszkaniu nie miał, jednak Ver nigdy nie przykładała do tego zbytniej wagi. U niej samej wszędzie walały się różne potrzebne i niepotrzebne przedmioty - i, o dziwo, kiedy tak sobie leżały w przypadkowym miejscu, łatwiej było jej je znaleźć, niż kiedy wcisnęła je do jakichś szafek czy szuflad. Tym bardziej nie było więc sensu w robieniu co chwilę porządków. Słysząc kolejną wypowiedź mężczyzny, spojrzała na niego spode łba. Nuż po prostu! Czyli gadała. Musiała gadać, inaczej nie powiedziałaby swojego imienia. Ciekawe, co też jeszcze jej się wymsknęło, a o czym nie pamiętała... Zapamiętać na przyszłość - jeśli najdzie cię ochota na upicie się, rób to w domu, a nie przy ludziach. - Uszy to czasami można sobie umyć... - mruknęła, po czym dodała, w zasadzie zupełnie odruchowo: - Miło mi. Kolejne zdanie wypowiedziane przez Mervina sprawiło, że naprawdę miała ogromną ochotę walnąć głową w ścianę - nie miała tylko pojęcia, czy własną, czy jego. Wykłady nie były jej do szczęścia potrzebne. Wręcz przeciwnie, były jedynie irytujące. Ale wdech, wydech, zaraz wróci sobie przecież do domu i wszystko będzie pięknie, cudownie i w ogóle... Zaraz, co? O jakich dokumentach mówił ten mężczyzna? Chyba musiała się na chwilę wyłączyć, skoro dopiero teraz zdała sobie sprawę z tego, o co mu chodziło. - Mam dokumenty - zaprzeczyła szybko, po czym sięgnęła po swoją torbę i zaczęła przegrzebywać ją w poszukiwaniu wspomnianej rzeczy. - Na pewno mam... A przynajmniej miałam. - Zastanowiła się chwilę. No pięknie, to się wpakowała... Czyżby zostawiła w barze? Cholera. Musiała je przecież wyjąć, żeby pokazać, że jest pełnoletnia... Jakby widać tego nie było, ale to inna sprawa. I oczywiście musiała zapomnieć schować. - Kurwa. - Westchnęła cicho, odkładając torbę z powrotem na podłogę. Będzie musiała tam wrócić. Fantastycznie. Na propozycję Mervina tylko pokręciła głową. Miała inne sprawy na głowie, głodna się nie czuła, po co jej więc śniadanie? W dodatku wiedziała już, że jedzenie w takiej chwili nie było najlepszym pomysłem. |
| | | Wiek : 30 lat Zawód : Minister Finansów i Skarbu Państwa
| Temat: Re: Mervin Farlane Nie Kwi 06, 2014 9:35 pm | |
| – Pewnie będzie zachwycony – stwierdził, uprzednio krótko się zaśmiawszy. – Niepotrzebnie popadasz w skrajności. Komplement nie musi być prawdziwy, musi być wiarygodny – dodał jeszcze, puszczając jej oczko. Ot, taka rada na przyszłość, może kiedyś się jej przyda. – To nie wina czystości moich uszu, tylko tego, że byłaś tak zalana, że twoja władza nad językiem była znikoma – odparł kąśliwie, odchylając się do tyłu tak, by móc położyć głowę na oparciu kanapy i przymknąć oczy. Momentalnie jego głowę wypełniły myśli, że może zrobiłby sobie dzisiaj urlop… tylko jeden dzień, który mógłby spędzić razem z butelką alkoholu. Wieczorem wycisnąłby z siebie siódme poty na małym treningu siłowym i rano byłby znów jak nowonarodzony. Chociaż niekoniecznie musiała to być butelka alkoholu. Jego własne łóżko i sen do późnych godzin popołudniowych również był miłą opcją. Albo gdyby zawitał do jednego z tych miejsc, gdzie byli Dystryktczycy organizują nielegalne walki i sprał parę mord… najlepiej przy użyciu kastetów. Musiał mimo wszystko przyznać, że nic nie dostarcza takich emocji, jak widok krwi na twarzy rywala i świadomość zwycięstwa. To takie prymitywne, ale jakże przyjemne! Westchnął cicho, po czym otworzył oczy, upominając się w myślach, że żaden urlop nie wchodził w grę. Nie pracował już w lesie przy wycince, nie mógł organizować sobie wolnego, jeśli nie chciał wylecieć. A nie chciał, jego stołek doradcy dawał mu zdecydowanie zbyt dużo przywilejów i pieniędzy, by mógł ot tak z niego zrezygnować. Przetarł powieki palcami i zerknął na zegarek, stwierdzając, że wcale nie zostało mu już tak wiele czasu. A szkoda. – Ptaszyno, gdybyś miała, to obudziłabyś się we własnym mieszkaniu, nie moim – powiedział z rozbawieniem, przyglądając się jej nerwowemu przeszukiwaniu torby. – Znaajdzie się – rzucił leniwie, uśmiechając się pod nosem.- A jak nie, to przecież zawsze możesz zgłosić się po nowy… to chyba nie jest problem? – zapytał, unosząc jedną brew i patrząc na nią nieco badawczo. Zawsze istniała możliwość, że właśnie gości u siebie uciekinierkę z Kwartału. – A jeśli nie chcesz niczego do jedzenia, to może do picia? – Zatrzymał się w drzwiach salonu, zerkając na nią. – I pewnie masz ochotę na prysznic. Świeży ręcznik jest w łazience, wisi na haku, czarny. To jedyny taki ręcznik – dodał, w razie gdyby miała jakieś wątpliwości. – To jak, kawa, herbata? Maślanka, kefir? – Uśmiechnął się czarująco. |
| | | Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: Mervin Farlane Sob Lis 15, 2014 1:44 am | |
| Przeskok czasowy przenosi nas do pierwszej połowy września 2283. Rozgrywka może zostać dokończona w retrospekcjach. |
| | |
| Temat: Re: Mervin Farlane | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|