|
| |
Autor | Wiadomość |
---|
Wiek : 18 Zawód : sprzedaję w Sunflower Przy sobie : kapsułka z wyciągiem z łykołaków, leki przeciwbólowe, telefon komórkowy, dowód tożsamości Znaki szczególne : zaawansowane sieroctwo Obrażenia : częste bóle brzucha
| Temat: Biuro prezydent Coin Sob Maj 04, 2013 4:25 pm | |
| |
| | | Wiek : 23 Zawód : Architekt z ramienia rządu i archiwistka w jednym Przy sobie : Dokumenty, telefon, scyzoryk, odtwarzacz mp3, notes Znaki szczególne : długie, rude włosy, siatki blizn na nadgarstkach, ledwo widoczne blizny na nozdrzach
| Temat: Re: Biuro prezydent Coin Sro Cze 19, 2013 2:55 pm | |
| // przed gabinetem.
Polecenie było wyraźne; miałam dostarczyć projekt najpóźniej do dzisiejszego popołudnia. W praktyce oznaczało to dla mnie zaraz. Natychmiast. Zaledwie Coin wypuściła mnie i tę drugą osobę z Ośrodka, pognałam do mieszkania. Nic prostszego, wjechać na piętro, wziąć prysznic, przebrać się i stawić się piętro niżej. Prysznic i zmiana ubioru zajęły mi mniej niż kwadrans, w czasie którego męczyło mnie jedno. Czy Alma Coin wiedziała o mojej relacji z Timem? Czułam na sobie jej harde spojrzenie, gdy podkreśliła, że absolutnie nikt nie powinien ujrzeć planów areny. Tim widział. Widział wszystkie piętnaście projektów, które leżały na łóżku w sypialni. Ale nie widział szesnastego. Szesnasty projekt miał być najściślejszą tajemnicą. Niosłam go teraz w teczce, którą miałam zamiar pozostawić prezydent Coin. Za sekundę, stałam bowiem już przed drzwiami. Uniosłam rękę, zapukałam i ostrożnie otworzyłam drzwi. Alma Coin siedziała za biurkiem, wpatrując się we mnie przenikliwie. Dopiero gdy skinęła głową, odważyłam się podejść do biurka i złożyć na nim opasłą teczkę, wypełnioną arkuszami papieru. Czekałam cierpliwie, aż prezydent przejrzy zawartość teczki, i dopiero wtedy zdecydowałam się zabrać głos: - Postąpiłam zgodnie z pani zaleceniami. Nikt nie widział projektu, nikt o nim nie słyszał. Wszystko zostało dostosowane do pani wskazówek. Kiedy Coin uniosła jeden z arkuszy papieru, pośpieszyłam z wyjaśnieniami: - Pozwoliłam sobie zastosować skrótowe opisy, tak, jak pani wskazała. Moje dłonie drżały ze zdenerwowania. Praca nad projektem była objęta tajemnicą i być może Coin wskazała komuś śledzenie mnie, aby nabrać pewności co do rzetelności całej sprawy. Niewykluczone, że moje mieszkanie, mieszczące się piętro wyżej, było pod obserwacją. - Jeśli wyrazi pani zgodę… - zaczęłam cicho. – Chciałabym nadal pracować przy arenie w czasie Igrzysk.
Ostatnio zmieniony przez Vivian Darkbloom dnia Sro Cze 19, 2013 4:33 pm, w całości zmieniany 1 raz |
| | | Wiek : 52 Zawód : była prezydent Panem Obrażenia : w śpiączce
| Temat: Re: Biuro prezydent Coin Sro Cze 19, 2013 3:22 pm | |
| O wizycie Vivian została uprzedzona wcześniej. Gdy tylko panna Darkbloom przekroczyła próg Siedziby, stróż wklepał kilka poleceń do noszonego wszędzie tabletu, które otrzymało kilkoro innych pracowników w budynku oraz, rzecz jasna, oficjalne biuro pani prezydent. Ten sam mechanizm miał miejsce, gdy kobieta przekraczała każdą z niewidzialnych stref, na jakie podzielony był kompleks. W ten sposób, Alma Coin miała całościowy przegląd wędrówki swojej pracownicy po budynku, łącznie z czasem, który spędziła w poszczególnych sektorach. Więc kiedy panna Darkbloom weszła do jej gabinetu, siedziała już przy biurku, w charakterystycznej dla siebie, sztywnej pozie. Na widok rudowłosej, skinęła tylko głową i bez słowa przyjęła opasłą teczkę. Podczas jej przeglądania nie drgnął ani jeden mięsień na jej twarzy, zupełnie jakby założyła sztywną maskę, ale oczy czujnie śledziły rysunki i przebiegały z zawrotną prędkością po opisach. Czy była usatysfakcjonowana, czy może nie - ciężko było stwierdzić. W końcu zamknęła teczkę i odłożyła ją na biurko, powoli i starannie, zachowując równoległość do jego krawędzi. - Pani obecność przy Głodowych Igrzyskach będzie konieczna tak czy inaczej - powiedziała chłodno. Jej głos zawsze brzmiał, jak gdyby wydobywał się z komputerowego syntezatora, nie z prawdziwego człowieka z krwi i kości. - Przy takiej... specyfice, jaką charakteryzuje się tegoroczna arena, stały nadzór jest jak najbardziej wskazany. Od tej pory będzie pracować pani z naszymi Organizatorami, którzy wprowadzą panią w system dodatkowych pułapek, jaki zostanie włączony w projekt. Mam nadzieję, że współpraca będzie... owocna - dodała, tonem, który nie pozostawiał wątpliwości, że inna możliwość nie jest przewidywana. Jednocześnie przysunęła do siebie kartkę czystego papieru oraz długopis i zaczęła pisać wiadomość, powoli i starannie. Nie przerwała jednak monologu. - Poza tym, ufam, że zdaje sobie pani sprawę, że jako jedna z niewielu osób mających pełny wgląd w tak istotną dla państwa kwestię, musi pani zachować wyjątkową ostrożność. Wszelkie próby podejmowania jakiejkolwiek współpracy z przeciwnikami rządu - a dochodzą nas słuchy, że takowi już się pojawiają - będą bezzwłocznie i definitywnie... karane. - Zakończyła, podkreślając ostatnie słowo zarówno stanowczym tonem głosu, jak i poziomą kreską, narysowaną na kartce. - Jeśli nie ma pani żadnych pytań, może się pani oddalić.
|
| | | Wiek : 23 Zawód : Architekt z ramienia rządu i archiwistka w jednym Przy sobie : Dokumenty, telefon, scyzoryk, odtwarzacz mp3, notes Znaki szczególne : długie, rude włosy, siatki blizn na nadgarstkach, ledwo widoczne blizny na nozdrzach
| Temat: Re: Biuro prezydent Coin Sro Cze 19, 2013 3:58 pm | |
| Coin wiedziała. To było pierwsze, co przyszło mi na myśl, kiedy usłyszałam jej słowa. Świadomość tego, że jestem obserwowana, pogłębiła się. Och, Viv, głupku!, skarciłam się w myśli. Przecież mijałam strażników, wiedziałam, że mogą przekazywać jej informacje o moich ruchach. Mieszkanie… Mieszkanie może być na podsłuchu. Zadrżałam na myśl o tym, że Coin mogła słyszeć, lub co gorsza widzieć, co dzieje się w moim mieszkaniu. Ciężko było mi stwierdzić, czy plany zdobyły jej uznanie czy nie. Ta kobieta jest tak chłodna i opanowana, że samym wyglądem wzbudza respekt i strach… Ale są i tacy, którzy uważają to za jej słabość. Podejrzewam, że Coin musi mieć świadomość tego, jak fałszywi są otaczający ją ludzie. W twarzach przyszłych mentorów na pewno odczytała ich emocje. Nie wszyscy byli szczęśliwi z powodu tego, że kolejne dzieciaki zginą… Ale wśród tych dzieciaków były dzieci ludzi, którzy krzywdzili, niszczyli i zabijali w imię niezrozumiałej dla mnie ideologii. Od dziecka wpajano mi nienawiść do nich. Za krzywdy innych. Kiedy uniosłam głowę, by spojrzeć w zimne oczy prezydent Coin, widziałam, że wie, o czym myślę. Część mnie pragnęła się przeciwstawić i stworzyć arenę tak, żeby trybutom było jak najłatwiej. Inna część… Inna część pragnęła tylko i wyłącznie zemsty. Przed oczyma stanął mi tamten dzień. Wydarzenia, których nigdy nie będę umiała zapomnieć. Idą za mną jak cień, jak śmierć. Krew, ból, krzyki. Rany, które już zawsze będą otwarte, których nic nie zasklepi. Lista nazwisk, wywołująca moją odrazę. Śmierć matki. Źrenice kobiety rozszerzyły się, kiedy na mnie patrzyła. Miałam wrażenie, że widzi wszystko: drżenie moich rąk, szybki oddech, pociemniałe ze złości i żalu tęczówki. - Pani prezydent… Ma pani asa w rękawie. – stwierdzam lekko ironicznym tonem. Wie, o czym mówię. Pozwalam sobie na lekki uśmiech. – Dlatego może mieć pani pewność, że nikt, poza wyznaczonymi przez panią osobami, nigdy nie dowie się o wyglądzie areny i wszelkich mechanizmach, jakie zostaną stworzone. Wytrzymuję jej spojrzenie jeszcze przez dłuższą chwilę, kiedy trawi moje słowa. W końcu kiwam głową i żegnam się z szefową, po czym wychodzę.
//no to chyba... zt? |
| | | Wiek : 42 Zawód : Główny strateg i dowódca wojsk w Kapitolu
| Temat: Re: Biuro prezydent Coin Pią Lip 05, 2013 9:49 pm | |
| Jego ręce drżały, a w oczach malowały się płomienie. Wściekłość wstąpiła w na pozór spokojnego człowieka. Biegł przez korytarze, potrącając swoich muskularnych barkiem wszystkich pracowników Almy. Stał się agresywny, bucząc do każdego, kto postanowił w tak parszywy dzień stanąć mu na drodze. Gdy w jego zasięgu wzorku pojawiły drzwi do biura Coin, strażnicy automatycznie otworzy je tak, by mężczyzna nie musiał się zatrzymywać. Zrobili dobrze, ponieważ całą furią, którą w sobie trzymała z łatwością przelałaby się na ich ramiona. Wleciał do pomieszczenia, nie zaprzątając sobie głowę odrobinę kultury. Nie teraz gdy jedyne co na świecie posiadał, znajdowało się w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Przepełniał go żal, że nie był przy niej. Mógł zrezygnować z funkcji dowódcy... gdyby tylko wiedział! Stracił już żonę, Melissę, lecz Seraphiny nie odda. Nigdy w życiu. - Co to ma do jasnej cholery znaczyć? - Rzucił telefonem o biurko, uszkadzający przy tym jego ekran. - Co to ma znaczyć, Alma! - Spoglądał na siedzącą za biurkiem kobietę. Wyła do cna wypruta z uczuć, jedynie przyglądając się jego przedstawieniu. - Gdzie jest moja córka? - Rzucił, w szale zrzucając z biura wszystkie papiery. Jeszcze nigdy aż tak bardzo nie dał ponieść się emocjom. To jego cechą jest niezmierne opanowanie, jednak teraz nie wiedział do tego powodów. Cierpiał, co było widoczne na pierwszy rzut oka. Nie zwracał na nic uwagi, jedynie wpatrywał się w jej pozbawione uczuć ślepia. Ten widok go jeszcze bardziej drażnił. Dlaczego ona nic nie robi? Dlaczego? Nie potrafił spokojne oddychać, jego puls zmieniał się jak oszalały. Chodził po gabinecie, taranując wszystko co stanęło mu na drodze. Był to prawdziwym cudem, że nie dobrał się jeszcze do Coin. |
| | | Wiek : 52 Zawód : była prezydent Panem Obrażenia : w śpiączce
| Temat: Re: Biuro prezydent Coin Pią Lip 05, 2013 10:22 pm | |
| Widząc wzburzenie Anthonego, kobieta tylko uniosła wyżej jedną z brwi, nie ruszając się zza biurka. Ze stoickim spokojem obserwowała jak mężczyzna rzuca telefonem, a następnie z furią strąca z blatu poukładane w idealne stosy dokumenty. Do pokoju weszło dwóch strażników, najwyraźniej zaniepokojonych hałasem, ale uniosła nieznacznie dłoń, zatrzymując ich w miejscu. Odczekała, aż jej gość skończy wywrzaskiwać oskarżenia, tylko mierząc go wzrokiem. Kiedy w końcu się odezwała, jej głos był spokojny i opanowany, jak zawsze. - Witaj, Larousse - powiedziała, kompletnie nie przejmując się stanem, w jakim znajdował się mężczyzna. Odchyliła się nieco na krześle, przyglądając mu się ze starannie wymierzoną dozą zaciekawienia. - Po pierwsze, co ma coś znaczyć? Wezwałam cię tutaj, żeby omówić kilka ważnych spraw, związanych z bezpieczeństwem kraju, ale widzę, że masz na głowie rzeczy większej... wagi. - W tonie jej wypowiedzi zadrżała lekka nuta ironii, burząc idealny spokój. - I skąd przyszło ci do głowy, że posiadam informacje na temat miejsca przebywania twojej córki? - dodała po chwili, po czym zamilkła, zacisnąwszy usta w wąską kreskę. |
| | | Wiek : 42 Zawód : Główny strateg i dowódca wojsk w Kapitolu
| Temat: Re: Biuro prezydent Coin Sob Lip 06, 2013 3:09 pm | |
| Z minut na minutę furią, która go opanowała, ulatniała się z jego ciała, choć złość nadal w nim tkwiła. Usiadł na krzesełko, naprzeciwko Prezydent z trudem opanowując swoją chęć zemsty. Jego ręce nadal drżały, a wzrok skierował prosto w Almę. Zapanowała cisza. Miał ochotę rzucić się jej do szyi, choć nie miał pewności, kto podjął się tego czynu. Na myśl przychodziła mu jedynie kobieta, ponieważ była to jedyna osoba, którą nie darzył ją specjalną sympatią. Nie miał dużo wrogów, choć w stosunkach międzyludzkich był raczej chłodny i zachowawczy. Postanowił wziąć sprawę z innej strony. Jeśli jest to konieczne będzie udawał. Udawał, oszukiwał się, że jego stosunki z panią Prezydent są nienaganne i poprawne. Położył dłoń na biurku, tak jakby chciał wkroczyć w jej osobistą przestrzeń. - Wybacz, Coin. - Rzucił spokojnym, lecz wciąż drżącym głosem. Wyciągnął z kieszeni papierosa, mechanicznie odpalając go w ustach. Dym momentalnie wypełnił całe pomieszczenie. Papieros przynosił mu złudne uczucie spokoju. Teraz tego potrzebował najbardziej - złudzenia. - Chciałem jedynie Cię poinformować, że moja córka została porwana z niewiadomych dla mnie względów. - Starał się panować nad swoją składnią i spójnością wypowiedzi, jednak jakie to było trudne, dla kogoś kogo córka została porwana. Jego głowę dręczyły najróżniejsze pytania. Co oni teraz z nią robią? Gdzie ona jest? Dlaczego ona, a nie ona? Po co? Krótki sms nie zaspokoił jego potrzeby wiedzy, lecz tylko ją pogłębił. Nie ukrywał, że ta sytuacja była dla niego zdecydowanie niekomfortowa, ponieważ zbrodniarze mogą nim swobodnie manipulować. Nigdy, ale to przenigdy nie poświęci córki dla własnych, politycznych idei. Nigdy. - Myślę, że z tego powodu trzeba podjąć konkretne kroki! - Rozsiadł się wygodniej na fotelu, delektując się kojącym działaniem nikotyny. - Jak mam bronić twojego kraju, skoro giną nam obywatele. - Rzucił, choć w głębi duszy domyślał się, że Alma szybko zbagatelizuje sprawę. To dla niej nie miało najmniejszego znaczenia. Dopóki Anthony siedział cicho, wszystko było w najlepszym dla niej porządku. A Seraphine? Stała się jedynie pionkiem w krwawej grze władcy rządzącej. - Pragnę, abyś jak nigdy postarała się znaleźć moją córkę. - Zrobił przerwę na głęboki oddech. - W innym razie będę musiał zrezygnować z funkcji, która został mi przez Ciebie powierzona. - Miał nadzieję, że te słowa chociaż w minimalnym stopniu nawrócą jej tok myślenia. Anthony był poważnym przeciwnikiem władzy, który dopóki był pod smyczą Prezydent nie był taki niebezpieczny. Jednak gdy się z niej zwolni, zrobi wszystko by uprzykrzyć się jej życie. Miał jedną ważną przewagę - pochodził z dystryktu. Ludzie do końca nie zaufali wychowance Trzynastki. Łatwiej im idzie popierania kogoś "swojego". Oczekiwał w milczeniu na zdanie kobiety. |
| | | Wiek : 52 Zawód : była prezydent Panem Obrażenia : w śpiączce
| Temat: Re: Biuro prezydent Coin Sob Lip 06, 2013 4:33 pm | |
| Podobnie jak poprzednio, Alma Coin odczekała cierpliwie, aż jej gość skończy mówić. Kiedy to nastąpiło, nie przemówiła od razu, przez chwilę mierząc go badawczym spojrzeniem. Na jej twarzy odmalowało się uprzejme zaskoczenie, kiedy padła informacja o porwaniu Seraphine, ale to były jedyne emocje, które można było z niej odczytać. W końcu wyprostowała się nieznacznie i odchrząknęła. - Nie wiem, czy dotarły do ciebie najnowsze wieści - zaczęła, a w jej głośnie zadzwoniły kostki lodu. - Ale na wszelki wypadek przedstawię sytuację, jaka zapanowała obecnie w Kapitolu. Trzy dni temu, ktoś wysadził w powietrze salę, na której odbywał się ślub dwójki rebeliantów. Mimo, że całe przyjęcie było obstawione, w jakiś sposób udało się wnieść ładunki wybuchowe. Prawie wszyscy, którzy znaleźli się wśród gości, stanowią ważne dla państwa osobistości i odegrali ważną rolę w wybuchu rebelii. - Przerwała na moment, obserwując reakcje rozmówcy, zupełnie jakby potrafiła z nich coś wyczytać. - Zaobserwowaliśmy też nasilony ruch w Kwartale. To, że Kapitolińczycy otrzymują pomoc od buntowników od dawna nie jest dla nas tajemnicą, ale ostatnio dzieje się tam coś innego. Prawie wszyscy moi ludzie pracują obecnie przy zapewnianiu miastu bezpieczeństwa, nawet jeśli nie widać tego na pierwszy rzut oka. Dzisiaj wezwałam cię tutaj - skinęła głową w kierunku mężczyzny - żeby zlecić ci zabezpieczenie odbywającej się wieczorem Ceremonii Otwarcia. Wojsko już zbyt długo siedzi bezczynnie w koszarach, musimy pokazać, że wciąż jesteśmy czujni... na wszelki wypadek. Kobieta znów przerwała. Przysunęła do siebie rozsypane po biurku dokumenty i zaczęła ze stoickim spokojem układać je ponownie w równe stosy, zupełnie jakby zapomniała o obecności Anthonego. W końcu jednak przeniosła spojrzenie na jego twarz i dodała tonem, który mógłby zamrozić wodę w locie. - Ale oczywiście, chętnie porzucę bezpieczeństwo wszystkich obywateli, wycofam swoich ludzi z obecnych obowiązków i rozkażę im szukać twojej córki, która rzekomo została porwana. Tak na marginesie, skąd masz te informacje?
|
| | | Wiek : 42 Zawód : Główny strateg i dowódca wojsk w Kapitolu
| Temat: Re: Biuro prezydent Coin Sob Lip 06, 2013 4:59 pm | |
| Obrał podobną strategię jak kobieta. Nie przerywał jej gdy się wypowiadała, dokładnie analizując każde jej słowo, a nawet najmniejszy gest. Informacja o porwaniu córki ważnego dowódcy, w żaden sposób nie zmąciła jej spokoju. Nadal wpatrywała się w mężczyznę, tak, jakby nic jej nie dotyczyło. To budziło jej nieskrytą odrazę. Ostatni raz zaciągnął się dymem i zgasił peta o własną dłoń. Jego ciało po Igrzyskach było już tak uodpornione na ból, że nie sprawiło mu to najmniejszego bólu. Nie zaskoczyła go wiadomość o wybuchu w trakcie ślubu rebeliantów. Ta wiadomość dotarła do niego w błyskawicznym tempie, choć nie zrobił nic by dowiedzieć się czegoś więcej. Czekał na rozkaz Coin, ponieważ w sprawię Kapitolu postanowił nie wychylać się ponad swoje obowiązki. To wydarzenie musiało być dla niej ciosem, ponieważ ukazało wszystkich, że są przeciwnicy panującej Prezydent. Jego twarz była kamienna, gdy kobieta zlecała mu kolejne zadanie. Ubezpieczenie Ceremonii Otwarcie, która miała rozpocząć Igrzyska Głodowe. Nie obyło się bez kąśliwej uwagi dotyczącej jego armii. - Almo, proszę o zlecenie dostarczenia mi listy rannych, oraz uczestników owej ceremonii. - Odrzekł, a po chwili przerwy dodał : - Dostanę od Ciebie pozwolenie działania na własną rękę, czy będą mnie nadzorować twoi generałowie? - Spytał, ponieważ wątpił, że w tak ważną sprawę Coin nie zaangażuje swojej ulubienicy - panny Florence Depree. O dziwo, kobieta nie zleciła jej całego zadania. Uśmiechnął się szyderczo, czekając na kolejne instrukcje. - Myślałem, że taka osoba na takim stanowisku, posiada na tyle władzy, by ruszyć do działania bezczynnych agentów i wojsko. - Nadal drążył temat porwania, ponieważ to tak naprawdę było celem jego wizyty. - Jeśli wysoko postawieni ludzie... a dokładniej mówiąc potencjalni sponsorzy... dowiedzą się o tym nagannym incydencie. - Specjalnie uniknął słowa "porwaniu". - Uważam, że może ich to skutecznie zniechęcić ich do brania udziału w Igrzyskach. - Nie miał najmniejszego zamiaru zdradzać kobiecie faktu, skąd dowiedział się o porwaniu. To czysta gra, był pewien, że dobrze o tym wiedziała. - Dostałem takie informacje, które niestety okazały się prawdą. Uważam, że szczegóły nie są takie ważne. Nieprawdaż, Coin? - Kobieta zaczyna sprzątać papiery, dając mu znak, że ich rozmowa dobiega końcowi. Jednak on nie pozwoli siebie tak łatwo spławić. |
| | | Wiek : 52 Zawód : była prezydent Panem Obrażenia : w śpiączce
| Temat: Re: Biuro prezydent Coin Sob Lip 06, 2013 7:44 pm | |
| Kobieta w spokoju dokończyła porządkowanie dokumentów i dopiero, kiedy te leżały już w nienagannym porządku, równolegle do krawędzi biurka, odezwała się ponownie do mężczyzny. - Każdy z moich generałów ma przyporządkowane odpowiednie dla niego zadanie, o to się nie martw - powiedziała, a ton jej głosu wskazywał już na delikatne znudzenie obecnością Anthonego. Przemawiała w sposób, w jaki tłumaczy się pięcioletniemu dziecku, że nie może wyjść z domu bez czapki w środku zimy. - Część z nich rzecz jasna pojawi się w trakcie parady, ale będą mieć inne... obowiązki. - Spojrzała uważnie na mężczyznę. - Dlatego zapewnienie wszystkim bezpieczeństwa należy do ciebie, i tylko do ciebie. Jeśli w trakcie ceremonii wystąpią jakieś incydenty - a nie muszę chyba podawać powodów, dla których są one niedopuszczalne - ty będziesz osobą, która za nie odpowie. Co do twojej córki. -Przysunęła do siebie stojący na blacie laptop i wystukała na nim kilka komend. - Zlecę komuś, żeby przyjrzał się sprawie. Do tego czasu jednak, nie powinna ona stać się jawna dla opinii publicznej. Jeśli ludzie uwierzą, że nie potrafimy utrzymać kontroli, zaczną kombinować. A tego nie chcemy - dodała, nie patrząc już na mężczyznę i podkreślając wyraźnie ostatnie zdanie. |
| | | Wiek : 42 Zawód : Główny strateg i dowódca wojsk w Kapitolu
| Temat: Re: Biuro prezydent Coin Nie Lip 07, 2013 3:47 pm | |
| Była to chwila, w której uświadomił sobie jak bardzo jest bezradny. Łudził się, że ktoś może mu pomoc, jednak był osamotniony w tym problemie. Można spytać dlaczego jej teraz nie szuka? To nie było takie proste - potrzebował sprzętu i ludzi, nie chciał się porywać z motyką na słońce. - Inne zadania? - Spytał. - Czyżbyś się czegoś obawiała? - Nie czekał na odpowiedź Coin, ponieważ nie to było teraz najistotniejsze. Wstał z krzesełka, wciąż wpatrując się w postawę kobiety. Nienagannie wyprostowana, nieludzko chłodna. Zapalił kolejnego papierosa, wertując wzorkiem po jej kolekcji zebranych papierów. - Proszę o dostarczenie mi dokładnego planu budynku, w którym ma odbyć się ceremonia, oraz ilość osób, którzy mają się tak zgromadzić. - Zrobił przerwę na oddech. - Wojskowi nie będą rzucać się w oczy, przecież nie chcemy, żeby zaczęli się domyślać, że nie wszystko idzie po twojej kapitalnej myśli.- Uśmiechnął się, ściskając papierosa w ustach. Zebrał szczątki telefonu, zmierzając w stronę drzwi. - Do zobaczenia, Coin. - Rzucił, dodając szyderczy uśmieszek. Złapał klamkę i zniknął na pierwszym, lepszym korytarzu.
/zt. |
| | | Wiek : 42 Zawód : Główny strateg i dowódca wojsk w Kapitolu
| Temat: Re: Biuro prezydent Coin Pią Lip 12, 2013 7:02 pm | |
| // Przed Budynkiem
Doskonale wiedział, że jego konfrontacja z panią Prezydent to jedynie kwestia czasu, dlatego postanowił pierwszy złożyć jej wizytę. Dużo bardziej spodziewał się spotkania z jej strażnikami niż własnej, niewymuszonej wizycie w tych nienagannie uporządkowanym pomieszczeniu. Zmierzał w stronę drzwi, dumnie wypinając pierś w nowym, rządowym fraku. W jego prawej dłoń tlił się jeszcze pet, a każdy kto go mijał, wyglądał jak żywy trup. Wydarzenie, która zainaugurowało podczas Ceremonii Otwarcie mocno odbiło się na urzędnikach i pracownikach w Siedzibie Coin. Wszyscy zaczęli obawiać się o swoje stanowisku lub wiszącą na włosku rewolucję. Groziła mi kolejna wojna, tym razem rozpocznie się ona i skończy w samym Kapitolu. Nie ma nic bardziej wyczerpującego i strasznego niż wojna domowa, która zawsze była skutecznie tłumiona w dystryktach. Na widok jego sylwetki strażnicy mechanicznie otworzyli drzwi, witając stratega. Raziła go biel i minimalizm wnętrza, którego tak często unikał. Podszedł do Pani Prezydent, ścisnął jej dłoń, a później zasiadł po drugiej stronie biurka. - Moja wizyta tutaj na pewno Cię nie dziwi. - Przerwał. - Choć ja na pewno twojej spodziewałem się wcześniej. - Mruknął pod nosem, poprawiając wojskowe oznaki. - Wszystko to co zaobserwowaliśmy podczas tego wyjątkowego wydarzenia, składnia nas do potwierdzenia mojej osobistej teorii na temat rodzącej się rewolucji, która może zapoczątkować wojnę domową. - Zapalił papierosa, po czym kontynuował : - po moich obserwacja zauważyłem, że symbol kosogłosa, który wyświetlił się po twoim przemówieniu, znajdował się także na koronie Cordelii Snow - wnuczki byłego Prezydenta Kapitolu. - Zrobił przerwę na odddech. - Myślę, że nie był to przypadek, a w tej sprawie mogli maczać swoje ręce styliści, a także mentorzy. - Wymienił swoje spostrzeżenia, co jakiś czas pochłaniając smolisty dym. - Moim zdaniem do czasu rozpoczęcia Igrzysk Głodowych powinniśmy odseparować mentorów od trybutów. Moim zdaniem to właśnie oni są zalążkami rewolucji. - Wstał, krążąc po pomieszczeniu. - Możemy także działać na podsłuchu. Moja armia dysponuje doskonałym sprzętem szpiegowskim. - Spoglądał prosto w jej lodowate oczy. - Mam nadzieje Almo, że masz doskonałe pojęcie komu ofiarujesz sprawy polityki Kapitolu. Po czasie okażę się, że to Ci najbliżsi wbiją Ci kołek w plecy. - Usiadł, gasząc papierosa. - Z puszczonej taśmy wynika, że to Ty jesteś ich wrogiem i celem. - Oparł z posępnym wyrazem twarzy. - Jeśli zignorujemy to głośne ostrzeżenie i nie zadbamy o twoje bezpieczeństwo, będziesz najkrócej panującą Prezydent w historii Kapitolu, jeśli wiesz o co mi chodzi Coin. - Skończył, oczekując na reakcję kobiety. |
| | | Wiek : 52 Zawód : była prezydent Panem Obrażenia : w śpiączce
| Temat: Re: Biuro prezydent Coin Pią Lip 12, 2013 7:47 pm | |
| Kobieta siedziała jak zawsze za swoim biurkiem, i choć jej idealnie ułożonej fryzurze i ubraniu nie może było niczego zarzucić, widać było, że i na niej odbiły się wydarzenia poprzedniego wieczoru. Pod czujnymi, wpatrzonymi w mężczyznę oczami, zaznaczyły się sine cienie, a biurko, zazwyczaj perfekcyjnie uprzątnięte, zawalone było groteskową ilością dokumentów. Słuchawka telefonu leżała ściągnięta z widełek, będąc wyraźnym znakiem, że pani prezydent nie życzy sobie, by jej przeszkadzano. - Larousse - przywitała mężczyznę krótko. - Po co miałabym wysyłać do ciebie moich ludzi, skoro doskonale zdawałam sobie sprawę, że zapewne wkrótce sam zawitasz w moich progach? - zapytała chłodno, wskazując mu, by usiadł. Jej gestom i głosowi brakowało charakterystycznej, prawie zawsze wyczuwalnej siły, zupełnie jakby miała za sobą nieprzespaną noc - i zapewne tak właśnie było. Wysłuchała słów mężczyzny nie przerywając mu, a kiedy skończył, minęła dłuższa chwila, zanim postanowiła się odezwać. - Wiem o tym wszystkim - stwierdziła krótko, splatając szczupłe palce swoich dłoni i wpatrując się w nie, jakby były nadzwyczaj ciekawym zjawiskiem. - Bynajmniej nie umknął mi też tkwiący we włosach Snowówny kosogłos, jednak wstrzymałabym się jeszcze, przed użyciem słowa 'rewolucja'. Bardziej w tej chwili interesuje mnie to, gdzie podziewa się trójka zbiegłych trybutów, i jak to się stało, że mimo całej ochrony, którą miałeś zapewnić paradzie, udało im się przedrzeć przez strażników i zniknąć, zanim ktokolwiek ich zauważył? - Uniosła wzrok na mężczyznę, przyglądając mu się badawczo. - TROJE trybutów, Larousse. W tym dwunastoletnia dziewczynka, która z całą pewnością nie posunęła się do ucieczki na własną rękę. - Ściągnęła usta w cienką linię. - Mam nadzieję, że dołożysz wszelkich starań - co ja mówię - że już ich dokładasz, żeby ściągnąć ich z powrotem do Ośrodka. Kapitol nie jest tak duży, żeby mogli się tu ukryć, a na wyściubienie nosa za jego granice nie mają szans. - Przerwała na chwilę, kiedy drzwi gabinetu otworzyły się, ukazując twarz jednej z pracownic. Kobieta bez słowa odprawiła ją skinieniem ręki, nie wysłuchując nawet, co ma do powiedzenia i ponownie zwróciła swoją uwagę w stronę mężczyzny. - Zastanawia mnie też, jak, pomimo całych twoich skomplikowanych i daleko rozwiniętych urządzeń, komuś udało się uzyskać dostęp do transmisji?
|
| | | Wiek : 42 Zawód : Główny strateg i dowódca wojsk w Kapitolu
| Temat: Re: Biuro prezydent Coin Pią Lip 12, 2013 9:37 pm | |
| Alma była kobietą o ogromnej władzy, w pełni realizując każdy swój cel. Tym razem usłyszał w jej głosie coś, co dodawało jej ludzkiej formy. Zawsze idealna Coin nagle zadrżała, w jej głosie wyraźnie można było odczuć niepewność. Pod jej oczami zauważył fioletowe cienie, lecz nadal trzymała się swojej nienagannej postawy. Najwidoczniej miała takie same obawy jak Anthony, a może czegoś się bała? Zapalił kolejnego papierosa, tak jakby był dla niego niezbędny jak tlen. Oparł się o siedzeniu, dokładnie wsłuchując się w słowa Pani Prezydent. Najbardziej zależało jej na trybutach, którzy stanowili atrakcję podczas Igrzysk. Ich brak oznaczał przesunięcie lub (w co szczerze wątpił) całkowite zablokowanie tej masywnej imprezy. Gdy ta wiadomość ujrzy światło dzienne, wśród ludzi zapanuje niepewność, co może uświadomić lud o mniejszej mocy Coin. Większość widziała w niej bóstwo - osobę, która uwolniła ich z okropnych dystryków, kosztem czego? Kosztem niewinnych mieszkańców Kapitolu, którzy w żadnym stopniu nie dołączyli się do tej potwornej zbrodni, jakimi były. Spojrzał wprost na nią tak, jakby współpracowali ze sobą od dawien dawna. Jakby sobie ufali. - Nie można mieć wszystkiego, Almo. - Odparł. - Dla wojska jest sukcesem to, że opanowaliśmy skandujący tłum! Nawet nie braliśmy takiej ewentualność pod nóż - ucieczka trybutów to zabieg opozycji. - Całe pomieszczenie pochłaniał dym z jego kolejnego papierosa. - Ważnym aspektem naszych działań jest zmuszenie ludzi, aby nam pomogli. - Rozpoczął. - Potrzebuję dwie... góra trzy minuty w telewizji by uświadomić ludziom, że zbiegli trybuci to mordercy. Ludzie, którzy co roku zasiadali za telewizorami obserwując rzeź naszych bliskich! To oni się świetnie bawili odbierając nam wszystko co najlepsze... nawet ta najmłodsza. - Odparł, robiąc dłużą przerwę na oddech. Ostatnio miał problemy z serce, musiał się kiedyś udać do lekarza. Kiedyś, nie teraz. - Jeśli mogłabyś być taka miła i pozwolić mi na osobną rozmowę z mentorami. Jestem zobowiązanym wyciągnąć z nich informacje... uwierz mi, zrobię to lepiej niż twoi agenci. Dużym faktem przemawiającym za moją wiarygodnością jest to, że niektórych znam bardzo dobrze. - Złapał się za serce, przez chwilę odpoczywając. - Tak rozwalić system musiał najlepszy haker. Przed nimi się nie uchronimy... ktoś musiał udostępnić mu nasze zabezpieczenia. Forsować mu drogę do naszego systemu. - Ból stawał się coraz bardziej nasilony. - W naszych szeregach jest wróg, Almo - dodał, wbijając się mocniej w fotel. |
| | | Wiek : 52 Zawód : była prezydent Panem Obrażenia : w śpiączce
| Temat: Re: Biuro prezydent Coin Pią Lip 12, 2013 10:41 pm | |
| Choć kobieta zdawała się całkowicie opanowana, na dźwięk słowa 'opozycja' drgnęła nieznacznie i lekko się skrzywiła, jakby przełknęła cytrynę. Wsłuchiwała się w słowa Anthonego, kiwając ledwie zauważalnie głową. - W porządku - powiedziała w końcu, opierając dłonie na blacie biurka i powoli zginając i rozprostowując palce. Wyraz jej twarzy pozostawał nieodgadniony, aczkolwiek wyglądało na to, że podjęła w myślach jakąś decyzję. - Rób, co musisz. Ludzie od transmisji telewizyjnych dadzą ci tyle czasu antenowego, ile potrzebujesz. Nagrajcie film propagandowy, czy co tam uważasz za odpowiednie, ale dajcie ludziom coś, w co będą wierzyć. Chyba nie muszę ci tłumaczyć, jak niebezpieczne dla nas będzie, jeśli zaczną sądzić, że tracimy kontrolę. - Odchyliła się nieco na krześle, kierując wzrok w kierunku okna. - To samo tyczy się mentorów. Jeśli uważasz, że jesteś w stanie wyciągnąć z nich więcej, niż strażnicy, którym kazałam przesłuchać ich dzisiaj rano, rozmawiaj z nimi. Wzmianka o obecności ukrytego wroga, ponownie zwróciła jej uwagę. Obróciła się w stronę mężczyzny, nachylając się nieznacznie nad stołem i ściszając lekko głos, zapytała. - Masz kogoś konkretnego ma myśli, Anthony?
|
| | | Wiek : 42 Zawód : Główny strateg i dowódca wojsk w Kapitolu
| Temat: Re: Biuro prezydent Coin Sob Lip 13, 2013 12:03 am | |
| Ból serca narastał, co było żywym objawem jakieś paskudnej choroby. Powinien rzucić w końcu papierosy, a nawet whiskey. Powinien, ale tak bardzo pomagało mu to w trawieniu smutnej rzeczywistości. Brak Seraphiny doskwierał mu porządnie, a natłok pracy dobijał jej strudzone serce. Wbrew pozorną utrzymywał kamienną minę, sugerując Coin, że wszystko ma się w najlepszym porządku. Choć tak bardzo mijało się to z prawdą. - Oczywiście, zajmę się filmem, poniekąd użyczając twojego wizerunku. Dokładnie chodzi mi tutaj o ukazanie Ciebie w dobrym świetle. - Nie można było ukrywać, że komuś bardzo mocno nie pasowały rządu Prezydent. Nie chodziło o wojsko, ludność czy nawet Anthony'ego. Chodziło o samą panią Almę Coin, która organizacją Igrzysk popadła pewnej buntowniczej grupie społecznej. - Kogo polecasz, jeśli chodzi o film? - Spytał, nie wiedząc dokładnie z kim tak naprawdę miałby zrealizować swój plan odbudowy wizerunku Coin i zmuszenia mieszkańców do poszukiwania zbiegłych trybutów. Chciał sam wtrącić parę słów od siebie... Jego ręce zaczęły drżeć, gdy gasił kolejnego papierosa. - Almo, czy mogę zrobić to teraz? - Spytał, z trudem podnosząc się z fotela. - Wiem, że Finnick Odair jest teraz przesłuchiwany. Muszę przyznać, że pochodzimy z tego samego dystryktu, a w dodatku byłem jego mentorem. Myślę, że jedynie ja mogę wzbudzić jego zaufanie. - Nie miał zaufania do Strażników, ponieważ większość z nich niezbyt znała się na swojej robocie. Tak, jego oddział był doskonale wyszkolony, jednak reszta sporo odbiegała od ideału. Z obszernej kieszeni wyciągnął akta i rzucił je na biurko Coin. Znajdował się na nim zdjęcie i wielki, wytłuszczony napisz "Joffery Gene". - Na twoim miejscu miałabym go na oku. Chyba próbuję grać na dwa fronty. - Rzucił, opierając się o ścianę. |
| | | Wiek : 52 Zawód : była prezydent Panem Obrażenia : w śpiączce
| Temat: Re: Biuro prezydent Coin Sob Lip 13, 2013 12:27 am | |
| - Kogoś konkretnego? - zapytała kobieta, na początku jakby nie rozumiejąc, o co chodzi i dopiero po chwili odpowiadając na pytanie Anthonego. - Zgłoś się do Nolana Troya, powinien to szybko poskładać, ale miej na niego oko. I na to, co robi - dodała, patrząc na mężczyznę znacząco. Słysząc drugą prośbę, tylko przytaknęła. - Tak, trzymają go teraz na posterunku. Jedź, dam im znać, że się pojawisz. - Jej głos jakby ponownie nabierał pewności, napędzony działaniem, nawet jeśli ograniczało się ono do przesłuchania jednej z najbardziej podejrzanych osób. Powoli wracała do niej nadzieja, że być może szkody da się jeszcze załagodzić. Kiedy Anthony rzucił jej na biurko teczkę, nachyliła się nad nią, ale na jej twarzy nie odmalowało się zaskoczenie. Kiwnęła głową, jakby zobaczyła tam dokładnie to, czego się spodziewała. - Nie byłby to pierwszy raz - mruknęła, zabierając dokumenty i chowając je do zamykanej na kluczyk szuflady. Następnie ponownie podniosła wzrok na rozmówcę. - Nie będę cię dłużej zatrzymywać, możesz odejść. I... Larousse? Chyba nie muszę zaznaczać, że ta rozmowa powinna pozostać w tym pokoju?
|
| | | Wiek : 42 Zawód : Główny strateg i dowódca wojsk w Kapitolu
| Temat: Re: Biuro prezydent Coin Sob Lip 13, 2013 1:04 am | |
| Zanotował w głowie Nolan Troy, z dokładnym podpisem, który mówił o tym, że jego nazwisko znajduje się na liście podejrzanych. W sumie kto się na niej nie znajduje? Wszyscy mogli działać w podziemiu, lecz ta sytuacja była dla nich nowa. Świeża i niezbadana. Zdziwił się, że Joffery nie po raz pierwszy pojawił się na ustach mieszkańców Kapitolu jako podejrzany działacz opozycji. Szczerze ucieszył się, że mógł przesłuchiwać mężczyznę. Odair darzył Anthony'ego nieskrytym szacunkiem, dzięki czemu miał dużą przewagę. Pamiętał jeszcze jak jako mały dzieciak hasał z trójzębem w ręku. Nie dopuści, by on okazał się działaczem tej prymitywnej organizacji. Już za sobą mieli jedną rebelię, to definitywnie wystarczy. - Oczywiście, Coin, oczywiście. - Podszedł do kobiety, ściskając jej dłoń na pożegnanie. Rzucił ostatnie spojrzenie w jej stronę, zapamiętując ludzki wyraz Almy. Była inna, a może on był inny. Coś tutaj nie grał. Otworzył drzwi, zmierzając prosto w stronę sali przesłuchań. Miał wystarczająco dużo chęci by stłumić następne ludobójstwo, zwane rebelią.
/zt. |
| | | Wiek : 23 Zawód : pani szpieg, hakerka Obrażenia : tabula rasa
| Temat: Re: Biuro prezydent Coin Pon Lip 15, 2013 10:58 am | |
| Nigdy nie lubiła tego miejsca, ale musiała tu przyjść. Pan każe, sługa musi, cholera. Ciężko było przewidzieć humor pani prezydent, jeśli w ogóle taki miała. Eva jednak nie mogła się doczekać tego, co pani Coin ma dla niej w zanadrzu. Trzymała kciuki, żeby było to coś niezwykle zajmującego, żeby nie musiała myśleć nad sobą... Nie cierpiała tego tematu, nie chciała wpadać w szpony własnych myśli. Bała się ich, po prostu. Po chwili ogarnęła nerwy i podniosła rękę, chcąc zapukać do drzwi gabinetu. Powstrzymała jednak rękę w połowie niewidzialnej drogi. Miała ochotę zawrócić i wyjść z budynku, jednak wbrew sobie zapukała. Uchyliła drzwi tak ostrożnie, jakby w pomieszczeniu była bomba atomowa albo rój śpiących os. Za biurkiem siedziała Alma Coin. Zdawała się być pogrążona w ciężkiej pracy papierkowej, jednakże na dźwięk zamykających się drzwi podniosła głowę. Jej oczy nie wyrażały zaskoczenia. Oczywiście, wiedziała że tu jestem od momentu wejścia do jej siedziby. Nie była tym faktem zdziwiona. To bardzo w jej stylu. Eva podeszła do biurka, cóż innego jej zostało? Spojrzała Coin w oczy. Cóż, Magnus nigdy nie potrafiła się ogarnąć w jej obecności. - Ponoć ma dla mnie pani jakieś zlecenie... W tej sprawie przyszłam. - po tych słowach młoda hakerka zamarła, czekając na dalszy ruch Almy. |
| | | Wiek : 52 Zawód : była prezydent Panem Obrażenia : w śpiączce
| Temat: Re: Biuro prezydent Coin Pon Lip 15, 2013 2:22 pm | |
| Alma Coin podniosła głowę znad stosu dokumentów i bez słowa wskazała kobiecie miejscie naprzeciwko, po drugiej stronie biurka. Po wcześniejszym zmęczeniu i rozdrażnieniu nie pozostał nawet ślad, bo pani prezydent nie należała do osób, u których chwile słabości trwają dłużej niż kilka minut. Zresztą, w momencie, w którym w jej głowie wyklarował się nowy plan, chwilowe uczucie utraty kontroli zniknęło bezpowrotnie. Bo oto stała przed nią osoba, która mogła zaprowadzić porządek i znaleźć dla rządu kozła ofiarnego. A jeśli ktoś zostałby ukarany, wszystko wróciłoby do normy. - Dzień dobry - przywitała się, zachowując jak zwykle idealnie uprzejmy, chłodny i spokojny ton głosu. Wyprostowała się na krześle, złączając dłonie na blacie biurka i przez chwilę przyglądając się rozmówczyni. - Jak zapewne już zdążyła się pani zorientować, przedwczorajsza uroczystość Ceremonii Otwarcia Głodowych Igrzysk została zakłócona przez nieznanego hakera, który przerwał naszą transmisję, podmieniając ją na swoją. Z tego, co udało nam się do tej pory ustalić, sygnał pochodził z obrzeży Kapitolu, ale urwał się, zanim zdążyliśmy go dokładnie namierzyć. Jednak pani niezwykłe umiejętności nie uszły naszej... uwadze, i nie ukrywam, że mogłyby w tej sytuacji okazać się niezwykle pomocne. - Przerwała na chwilę, dając Evie czas na interpretację jej słów. - Krótko mówiąc, chcielibyśmy zlecić pani odszukanie sprawcy. Oczywiście zostaną pani udostępnione wszystkie materiały i sprzęt, potrzebny do wykonania tego zadania, będzie pani również przebywać pod całkowitą protekcją rządu. Jedyne, na czym nam zależy, to znaleźć winnego. - Odchyliła się nieco na krześle, jej postawa pozostała jednak sztywna i czujna. - Co pani na to? |
| | | Wiek : 23 Zawód : pani szpieg, hakerka Obrażenia : tabula rasa
| Temat: Re: Biuro prezydent Coin Pon Lip 15, 2013 6:46 pm | |
| Evie nie podobało się spojrzenie pani prezydent. Po prostu nie lubiła ludzi, którzy pod kamienną maską kryli prawdę o sobie. Słuchała tego, co miała Coin do powiedzenia całkiem uważnie. Misja brzmiała... Nieźle. Udostępnione materiały i sprzęt? Bomba! Protekcja rządu? Oby to nie oznaczało całych dni w tej chłodnej siedzibie bo nerwowo nie wytrzymam. Alma Coin odchyliła się na krześle, jakby przyglądając się Magnus. W końcu przypomniała sobie, że odpowiada się ludziom, wypowiadając dane słowa. Telepatycznie nie można było nic przekazać. - Zgadzam się. Jest pani w stanie udzielić jakichś szczegółów? Będę mogła pracować u siebie czy wymagana będzie moja obecność w siedzibie? - potok pytań Evy zaskoczył nawet ją samą. Spuściła wzrok i modliła się o to, żeby Coin się nie zdenerwowała. |
| | | Wiek : 52 Zawód : była prezydent Panem Obrażenia : w śpiączce
| Temat: Re: Biuro prezydent Coin Wto Lip 16, 2013 1:01 pm | |
| Słysząc pierwsze słowa kobiety, Alma Coin uśmiechnęła się z zadowoleniem. Co prawda nie była przyzwyczajona do tego, żeby ktokolwiek jej odmawiał, ale fakt, że plany szły po jej myśli, zawsze cieszył tak samo. Zanim odpowiedziała, kiwnęła nieznacznie głową, jakby w geście aprobaty dla odpowiedzi rozmówczyni. - Wszystko, co będzie chciała pani wiedzieć, zostanie pani przekazane wraz z dokumentacją z wczorajszego dnia. Pani obecność w siedzibie natomiast nie jest rzecz jasna wymagana. Może pani poruszać się swobodnie po stolicy, jeśli tego będzie wymagało powodzenie zadania. - Przerwała na chwilę, zapisując coś na luźnym kawałku papieru. - Strażnicy otrzymają polecenie, żeby pani nie zatrzymywać. A, i panno Magnus - uniosła wzrok znad kartki - prosiłabym, żeby wszelkie postępy meldowała pani bezpośrednio do mnie - dodała, posyłając kobiecie nieodgadnione spojrzenie.
|
| | | Wiek : 23 Zawód : pani szpieg, hakerka Obrażenia : tabula rasa
| Temat: Re: Biuro prezydent Coin Wto Lip 16, 2013 3:14 pm | |
| Uśmiech. Na twarzy Coin to niezwykle rzadki widok, dlatego starała się go zapamiętać. Nigdy nie wiadomo, kiedy jeszcze zdarzy się coś takiego. Eva odetchnęła cichutko z ulgą. Pracowanie pod nadzorem w miejscu innym niż jej dom było dla niej udręką. Spadająca efektywność, brak skupienia - takie tam bzdury. Zastanowiło ją jednak, co pani prezydent pisze na kartce. Nie wygląda mi to na polecenie dla strażników... Dała sobie jednak z tym spokój. - W takim razie nie będę pani przeszkadzać w pracy. Miłego dnia. - wstała i wyszła z gabinetu nieco szybkim krokiem.
//zt. |
| | | Wiek : 35 Zawód : Głównodowodzący Strażników
| Temat: Re: Biuro prezydent Coin Nie Sie 11, 2013 12:00 pm | |
| /Le z misji
Zwyczajnie nie lubił przebywać na tym piętrze, wręcz nieco go to obrzydzało. Pomimo tego jak bardzo szanował swoją ciotkę, pomimo wszystkich zasad, które wpoił mu ojciec i matka, pomimo tego jak bardzo nie byłby umięśniony i wielki, i na jak zdrowego i silnego by wyglądał – dostawał mdłości. Jelita skręcały mu się w jakimś dziwnym, nieokreślonym, być może jeszcze nie powstałym tańcu, a on nie mógł nic na to poradzić. Starał się jedynie spokojnie oddychać, żeby jakoś uspokoić tyle organów ile się tylko dało.
Przystanął przed drzwiami, poprawił tylko mankiety swojej koszuli i marynarki, potem tylko dotknął delikatnie opatrunku na swoim nosie, jak gdyby upewniał się, że ten za chwilę nie zleci. Zapewnie wyglądał jak siedem nieszczęść i jedyne co go ratowało to przeklęte ubrania i związane włosy… a to i tak nic. Zerknął na papiery, które trzymał w lewej ręce… psia krew. Znowu miał ochotę przeklinać jak szewc, jak przed każdym (głupim?) doręczeniem raportów i innych tego typu rzeczy. Raz… dwa… trzy…
Trochę kultury osobistej, jakiegoś dzwonka, innej osoby, która raczyłaby mu otworzyć drzwi lub zwykłego pytania – wszedł do środka, uśmiechając się delikatnie, jak mały, dziesięcioletni Tim i przystanął sporo za biurkiem.
– Raporty, pani Coin. Z Kwartału… i wiem, że przychodzę z nimi z opóźnieniem, ale robiłem co mogłem – wyjaśnił i wytłumaczył się bardziej jak stary, grecki Tucydydes niż jak typowy nowoczesny człowiek. – Prócz tego mam jeszcze jedną sprawę, z którą wolałem się udać tutaj.
Dlaczego zwracał się do niej per pani? Chyba wolał traktować ją bardziej urzędowo, szczególnie po tych całych zamieszaniach z Igrzyskami. Ta... zdecydowanie bardziej odpowiednie było tutaj nazwanie ciotki per panią, niźli migżdżenie się do rodzinnymi określeniami. No i... cóż, tak to wszystko brzmiało bardziej profesjonalnie. |
| | | Wiek : 52 Zawód : była prezydent Panem Obrażenia : w śpiączce
| Temat: Re: Biuro prezydent Coin Nie Sie 11, 2013 12:51 pm | |
| Alma Coin zmierzyła bratanka badawczym spojrzeniem i wskazała mu ręką, aby usiadł. - Oczywiście, nie ma problemu z opóźnieniem - jej wzrok mówił wyraźnie, że wie o obecności Minchina na misji. Nie zaskoczyła jej też forma, którą mężczyzna stosował, odnosząc się do niej. Przejęła od bratanka papiery i przejrzała je pobieżnie, notując coś na samym końcu. Po chwili spojrzała na rozmówcę. - Jaka to sprawa? |
| | |
| Temat: Re: Biuro prezydent Coin | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|