IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  
Bar 'Spirit' - Page 3

 

 Bar 'Spirit'

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : Previous  1, 2, 3
AutorWiadomość
the pariah
Lophia Breefling
Lophia Breefling
https://panem.forumpl.net/t1982-lophia-breefling
https://panem.forumpl.net/t514-loph
https://panem.forumpl.net/t1299-lophia-breefling
https://panem.forumpl.net/t744-wspomnienia-panny-breefling
https://panem.forumpl.net/t751-lophia
https://panem.forumpl.net/t745-lophia-breefling
Wiek : 22
Zawód : Sprzedawczyni, samozwańczy lekarz, zastępca szefa Kolczatki
Przy sobie : Dokumenty, paczka papierosów, zapalniczka, broń, telefon komórkowy
Znaki szczególne : ukryte pod bransoletkami blizny na nadgarstkach

Bar 'Spirit' - Page 3 Empty
PisanieTemat: Bar 'Spirit'   Bar 'Spirit' - Page 3 EmptyPią Gru 27, 2013 8:14 pm

First topic message reminder :



To nowoczesne wnętrze to bar i klub położony w centrum Kapitolu, do którego uczęszcza głównie zamieszkująca stolicę młodzież. Lokal może pochwalić się szerokim wyborem alkoholi i dobrymi didżejami, organizuje też sławne na całą okolicę, imprezy tematyczne.
Powrót do góry Go down

AutorWiadomość
the victim
Christopher Réamonn
Christopher Réamonn
https://panem.forumpl.net/t2440-christopher-reamonn#35022
https://panem.forumpl.net/t2441-christopher-reamonn#35024
Wiek : 31
Zawód : Barman
Przy sobie : Paczka papierosów, broń palna, magazynek (15 nabojów), zapalniczka, para kastetów, telefon komórkowy, Zwiększenie szansy na powodzenie podczas walki wręcz (kości), prawo jazdy, zezwolenie na posiadanie broni, paczka prezerwatyw 3 szt.

Bar 'Spirit' - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Bar 'Spirit'   Bar 'Spirit' - Page 3 EmptyNie Sie 03, 2014 8:46 pm

Zapowiadał się niemalże całkowicie samotny wieczór, spędzony w cztery oczy z barmanem. O nie, nie! Przecież tak zawsze jest, niby idziesz sam, ale ktoś się dołączy lub ty do kogoś. Toć to tak oczywiste jak to, że kamień jest kamieniem, czy psy wąchają sobie zadki. Jest jeden plus tego wieczoru. Fakt, że akurat do Chris'a przysiadła się urocza, rudowłosa kobieta, a nie jakiś spasiony bydlak, który nie ma krępacji latać bez koszulki. Koszulka, właśnie! Niemalże zapomniałem o najważniejszym, ugh, pacan. Ubiór bruneta świadczył o jego elegancji i dość dobrym guście. Przynajmniej tak mogłaby uważać większa część społeczeństwa, a jak z resztą? Dobra, gadu, gadu, a tu trza powiedzieć co ma na sobie. Czarna, obcisła koszula z długimi rękawami, które są podwinięte do połowy przedramion ukazując stylowy mankiet uderzający fioletową barwą. Tego samego koloru ma guziki, a to nowość! Hue, hue. Oprócz tego czarne, długie spodnie, trampki fioletowe, na szyi tam jakiś srebrny łańcuszek. Tak dla informacji... Jako, że rękawy jakby nie patrzeć są trochę podwinięte, to widać część tatuażu na prawej ręce, mrau.
Posłał kobiecie delikatny, wręcz szarmancki uśmieszek. Pokręcił kilka razy głową jakby to było niedowierzanie. A czemu? Kij wie, to dziwny człowiek.
- Nie, skądże! Zawsze warto pójść śladami osób, które znają dane drogi. Przetarty szlag zawsze wygodniejszy niż busz, nieprawdaż?
Co to miało dokładnie znaczyć? Kij wie, ale coś w stylu, że jeśli chcesz się pytać o drinki to barmana, a jak o szlag górski to jakiegoś górala, whatever. Rzecz jasna momentalnie odwrócił się na krzesełku tak, by do blatu siedzieć bokiem, a przodem do nowej rozmówczyni.
Pełen pozytywnej energii wypuścił z siebie jeszcze kilka, a może nawet kilkanaście słów. Przy okazji wystawiając dłoń w stronę rudej, w czystym geście przywitania się.
- Christopher. Jeśli będziesz chciała poznać jakieś ciekawe drinki to mów. Haha! Akurat tak się składa, że jestem barmanem.
Taa! Chris jak zwykle bardzo rozgadany już zaczął się przechwalać jako kto pracuje. No co poradzisz na kogoś takiego? Może ktoś właśnie poluje na jakiegoś barmana, by go zaciągnąć do roboty kopalnianej, a potem by go zgwałcić? Świat jest cholernie dziwny, nie można tak ufać ludziom, nawet jeśli się pracuje w tak luźnym zawodzie. A co dopiero mają jacyś policjanci czy kurcze rebelianci! Ohoho! Ci to muszą się kryć ze swoją tożsamością.
Powrót do góry Go down
the leader
Vivian Darkbloom
Vivian Darkbloom
https://panem.forumpl.net/t1915-vivian-darkbloom
https://panem.forumpl.net/t1402-vivian
https://panem.forumpl.net/t1277-vivian-darkbloom
https://panem.forumpl.net/t602-dziennik-vivian
https://panem.forumpl.net/t627-vivian
https://panem.forumpl.net/t2124-vivian-darkbloom
Wiek : 23
Zawód : Architekt z ramienia rządu i archiwistka w jednym
Przy sobie : Dokumenty, telefon, scyzoryk, odtwarzacz mp3, notes
Znaki szczególne : długie, rude włosy, siatki blizn na nadgarstkach, ledwo widoczne blizny na nozdrzach

Bar 'Spirit' - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Bar 'Spirit'   Bar 'Spirit' - Page 3 EmptyPon Sie 04, 2014 12:22 am

Idea samotnego wieczoru spędzonego przy kieliszku w barze zakończyła się w chwili, w której siedzący obok brunet uśmiechnął się do Viv. Fakt, że spodobał jej się ton jego głosu, gdy dyktował kelnerowi, jak należy wykonać drinka, był na tyle zachęcający, że postanowiła skosztować tego, o czym mówił. Ubrany elegancko, z tatuażem na ręce i zawadiackim uśmiechem zapowiadał się na idealnego kompana wieczoru.
- Zawsze dobrze jest poznawać jak najwięcej - odparła z uśmiechem, parafrazując cytat z jednej z ulubionych książek, które zawsze trzymała na półce. Zawsze dobrze wiedzieć jest jak najwięcej, pomyślała, okręcając na palcu pasmo włosów. Wiedza, poznanie, jak to niektórzy mówili, jeden pies. A gdy pomyślała o tym, że lada moment mogą nastąpić Dożynki, zdecydowanie wolała przedłożyć poznanie nad wiedzę.
Barman, najwidoczniej nie do końca pewien swojego dzieła, postawił przed nimi drinki. Vivian spojrzała na swój i zamyśliła się na chwilę, odruchowo gładząc swoje rude włosy. Ubrana w zwykłą, ciemnoniebieską sukienkę, czuła się dość... nieodpowiednio w tym miejscu. Niemniej jednak, wyglądało na to, że przynajmniej humor będzie jej dopisywał.
Gdy wyciągnął do niej dłoń, uścisnęła ją lekko, obdarzając nieznajomego – nie, zaraz, Christophera – szerokim uśmiechem.
- Vivian, architekt. Typowa, nudna praca – zaśmiała się cicho. – Za to bycie barmanem brzmi ciekawie.
Wyglądał na szczerego gościa o równie szczerym, rozbrajającym uśmiechu, który sprawił, że usiadła twarzą do niego, trzymając w dłoni drinka. Zaintrygował ją ten tatuaż, na który zerkała raz na jakiś czas, zastanawiając się, czy coś oznacza.
Powrót do góry Go down
the victim
Christopher Réamonn
Christopher Réamonn
https://panem.forumpl.net/t2440-christopher-reamonn#35022
https://panem.forumpl.net/t2441-christopher-reamonn#35024
Wiek : 31
Zawód : Barman
Przy sobie : Paczka papierosów, broń palna, magazynek (15 nabojów), zapalniczka, para kastetów, telefon komórkowy, Zwiększenie szansy na powodzenie podczas walki wręcz (kości), prawo jazdy, zezwolenie na posiadanie broni, paczka prezerwatyw 3 szt.

Bar 'Spirit' - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Bar 'Spirit'   Bar 'Spirit' - Page 3 EmptyWto Sie 05, 2014 2:11 pm

Zgarnął zgrabnym ruchem szklaneczkę z drinkiem, wziął głębokiego łyka co spowodowało ubycie przynajmniej połowy zawartości płynów. Śmiesznie, ale miał ciśnienie, żeby obalić sobie coś z procentami. Każdemu się zdarza, miejmy nadzieję, że to jeszcze nie jest alkoholizm.
Architekt? Czy ja wiem, czy nudna. W sumie dość dobra fucha, spore zarobki, można zaszaleć w czasie wolnym, a to duży plus, naprawdę. Co prawda Chris nie narzekał nigdy na swoją wypłatę, wszak barman w ekskluzywnym kasynie wcale mało nie dostaje, a na dodatek kiedy takowy chłop potrafi różne, widowiskowe sztuczki? Zabawia klientów, co daje mu więcej hajsu, ehehe. Czasem warto się uczyć żonglowania, podrzucania i obracania butelką na różne sposoby, rly!
- Jak ktoś lubi wysłuchiwać zażaleń wielu ludzi i tylko przytakiwać, to fucha nie jest wcale taka zła.
Krótko, zwięźle i na temat. Takie odpowiedzi preferował Christopher. Bo niby po co się bawić w jakieś długie, wielokrotnie złożone zdania? Wszystko co potrzebne można przekazać w odpowiednim skrócie. To upraszcza życie, które i tak jest dość skomplikowane w panem.
- Co sprowadza młodą kobietę do baru? W szczególności samą? Odpoczynek od roboty?
Chcąc podtrzymać rozmowę po prostu zadał standardowe pytanie. To co go ciekawiło, ot co. Jest dziwnym typem człowieka, tego nie ukryjemy.
Delikatnie sącząc napój wysłuchiwał odpowiedzi rudej. Też nie wyglądała na jakąś podejrzaną kobitę, ale i tak trzeba być czujnym. W dzisiejszych czasach każdy jest miły, a potem się okazuje, że budzisz się w hotelu, a wokół Ciebie kilkunastu wojskowych z bronią celuje w Ciebie, bo przypadkiem powiedziałeś trochę za dużo. Ciężki żywot skurwysyna.
Powrót do góry Go down
the leader
Vivian Darkbloom
Vivian Darkbloom
https://panem.forumpl.net/t1915-vivian-darkbloom
https://panem.forumpl.net/t1402-vivian
https://panem.forumpl.net/t1277-vivian-darkbloom
https://panem.forumpl.net/t602-dziennik-vivian
https://panem.forumpl.net/t627-vivian
https://panem.forumpl.net/t2124-vivian-darkbloom
Wiek : 23
Zawód : Architekt z ramienia rządu i archiwistka w jednym
Przy sobie : Dokumenty, telefon, scyzoryk, odtwarzacz mp3, notes
Znaki szczególne : długie, rude włosy, siatki blizn na nadgarstkach, ledwo widoczne blizny na nozdrzach

Bar 'Spirit' - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Bar 'Spirit'   Bar 'Spirit' - Page 3 EmptyWto Sie 05, 2014 11:43 pm

Drink smakował przyjemnie i orzeźwiająco, dlatego też Vivian chętnie upiła drugi łyk i odstawiła szklankę. Nie miała najmniejszej ochoty wypijać wszystkiego od razu, jak robią to niektórzy, wolała spędzić chwilę na delektowaniu się smakiem tego, co odkryła przypadkowo dzięki nowo poznanemu mężczyźnie. Jak sam jej wyznał, był barmanem, co oznaczało zarówno znajomość alkoholi, jak i kreatywność przy tworzeniu rozmaitych drinków – niebywałe zalety które Vivian właśnie w tej chwili zaczęła sobie cenić. Nie dość, że poprawił się jej nastrój, to jeszcze spotkała kogoś, z kim można porozmawiać bez obawy, że cię oleje (jak większość znajomych), opierdoli za byle co (Blaise), zacznie traktować jak pariasa (zdecydowanie większość znajomych) czy też pobije/przypali (Gerard).
- Ale przy okazji tworzy się też różne ciekawe kompozycje i smaki, prawda? – uniosła szklankę w geście toastu i upiła łyk. Czuła rumieniec, wpływający na policzki, i alkohol, który powoli rozgrzewał jej ciało. – Plus nie wszystkie słowa klientów nie muszą być nudne, co, jeśli trafi się ktoś z ciekawą historią?
Sprawiał wrażenie na tyle przyjemnej osoby, że Vivian chętnie siedziałaby przy barze, za którym Chris stał na co dzień i nawiązywała co rusz jakąś spokojną, przyjemną konwersację. No i kto wie, może oglądanie go przy pracy też byłoby równie miłe?
- Co sprowadza młodą kobietę do baru? W szczególności samą? Odpoczynek od roboty?
Zasępiła się na chwilę, słysząc to pytanie. Bo co tak naprawdę mogła odpowiedzieć? Była tu sama, bo nikt, kogo znała, ostatnio nie miał dla niej czasu. A Vivian miała swoją małą zasadę – nie wpieprzała się tam, gdzie przyjaciele jej nie chcieli.
- Odpoczynek od roboty, potrzeba odprężenia – uśmiechnęła się lekko, choć jej uśmiech zgasł już po chwili. – A Ty? Nie masz dość barów po dniu pracy?
Powrót do góry Go down
the victim
Christopher Réamonn
Christopher Réamonn
https://panem.forumpl.net/t2440-christopher-reamonn#35022
https://panem.forumpl.net/t2441-christopher-reamonn#35024
Wiek : 31
Zawód : Barman
Przy sobie : Paczka papierosów, broń palna, magazynek (15 nabojów), zapalniczka, para kastetów, telefon komórkowy, Zwiększenie szansy na powodzenie podczas walki wręcz (kości), prawo jazdy, zezwolenie na posiadanie broni, paczka prezerwatyw 3 szt.

Bar 'Spirit' - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Bar 'Spirit'   Bar 'Spirit' - Page 3 EmptySro Sie 06, 2014 6:27 pm

A jak to z Chris'em? Cholera wie, za dużo znajomych chyba nie miał, takich których spokojnie mógłby nazwać przyjaciółmi czy coś w ten deseń. Całe jego życie to praca lub samotne włóczenie się po barach, co prawda no zna tych barmanów, kelnerów, jakieś kobitki, które sobie podrywa i się nimi otacza. Jednakże czy taki świat wokół niego jest prawdziwy? Są to osoby zaledwie do krótkiej rozmowy, jednej nocy czy czegokolwiek innego, dość krótkiego czasowo rzecz jasna. Gdzie jest rodzina? Tfu! Niech wszyscy idą do grobu, ot co... Chociaż brata to chętnie by spotkał, ale co tam. Przyjaciele, narzeczona? Brak na dobrą sprawę. Chociaż ktoś tam na pewno się znajdzie, tak jak współlokator, czy coś. W sumie, jest taki samotny tylko w połowie, że tak się wyrażę.
- Jak ktoś ma wyobraźnię i nie trzyma się sztywno pewnych reguł to czemu nie? Ale ten młodzieniec to chyba patrzy tylko na podstawowe drinki z karty.
Krótko, acz znacząco przeleciał wzrokiem młodego barmana. Nie można zbyt wiele od niego oczekiwać. Pewnie krótko stoi za barem, a Chris doskonale wie jakie to jest uczucie. Początkujący mają zawsze ciężko, szczególnie w tej robocie. Wyobraźcie sobie, 3/4 drinków musicie robić patrząc na kartę, do obsłużenia pełno ludzi z czego połowa jest tak pijana i chętna do dalszego wlewania w siebie alkoholu, że tylko drą na Ciebie swoje niewyparzone mordy, że macie szybciej nalewać. Z drugiej strony jak za wolno to jeszcze szef się zdenerwuje i co wtedy? Po robocie... Niby łatwa robota, bo nalewać trochę wódki, soku etc. nie wydaje się zbyt trudne. To tylko pierwszy rzut okiem, a odmierzanie odpowiednich ilości, wymieszanie, a na dodatek sztuka flair, czyli no cóż... Widowiskowe podanie alkoholu? Potrzeba wprawy...
Z krótkiego letargu polegającego na wracaniu wspomnieniami do czasu kiedy sam stawiał pierwsze kroki za barem... Wyrwały go kolejne słowa rudowłosej.
- W pracy nie mam najmniejszej okazji, żeby się samemu napić, a chłop nie wielbłąd. Pić musi.
Wyszczerzył swoje równiutkie, śnieżnobiałe zębiska w jakże szczerym i do tego uroczym uśmiechu.
- Więc kiedy mam wolne to witam do knajpek w których nie pracuję, żeby się odstresować, łyknąć coś mocniejszego czego sam nie przyrządzę. Ot dla relaksu, bary to chyba moje uzależnienie.
Tak swoją drogą, uzależnienie. Zaczęło mu się odzywać. Nie, nie chodzi o problemy psychiczne, nie mają powodu żeby wychodzić. Jednakże już zaczęło go ciągnąć powoli na fajkę. Ugh, biedaczek. Szkoda przerywać tego spotkania by sobie zakopcić.
Wtem w jego oczach pojawił się charakterystyczny błysk, wpadł na genialny pomysł. Przynajmniej dla niego był tak dobry. Uhuhu! A o co się rozchodzi? To słuchajcie tego o co się teraz zapytał.
- Co sądzisz o igrzyskach?
Jego mina przedstawiała się wręcz poważnie, wszak wszedł na temat, który był dla niego tak znienawidzony, że to głowa mała, uwierzcie mi!
Powrót do góry Go down
the leader
Vivian Darkbloom
Vivian Darkbloom
https://panem.forumpl.net/t1915-vivian-darkbloom
https://panem.forumpl.net/t1402-vivian
https://panem.forumpl.net/t1277-vivian-darkbloom
https://panem.forumpl.net/t602-dziennik-vivian
https://panem.forumpl.net/t627-vivian
https://panem.forumpl.net/t2124-vivian-darkbloom
Wiek : 23
Zawód : Architekt z ramienia rządu i archiwistka w jednym
Przy sobie : Dokumenty, telefon, scyzoryk, odtwarzacz mp3, notes
Znaki szczególne : długie, rude włosy, siatki blizn na nadgarstkach, ledwo widoczne blizny na nozdrzach

Bar 'Spirit' - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Bar 'Spirit'   Bar 'Spirit' - Page 3 EmptySro Sie 06, 2014 9:29 pm

Podobno każdy członek rządu Almy Coin miał w sobie to coś, co sprawiało, że byli na kilometr rozpoznawalni. Jak organizatorzy Igrzysk, za czasów Snowa pojawiający się na ulicach miasta w bogatych, fioletowych szatach, świadczących o ich statusie. Bogaci, obojętni na ból, przejmujący się małą ilością zmiechów i krwi, niezadowoleni z krótkich Igrzysk z nieciekawymi zgonami – bo czy zamarzanie trybutów jest pasjonujące? Siedząc teraz w barze, w zwykłych, ciemnych spodniach z lnu i w czarnej koszulce, Vivian zastanawiała się, czy widać po niej, gdzie pracuje. Czy łatwo było dostrzec w niej ten rys charakteru, tak bardzo oczywisty dla rządowców? Czy w jej profilu pojawiła się już ta stalowa rysa, ta ulotna wyrazistość twarzy, którą podobno wszyscy posiadali? Czy obcy człowiek, przechodząc ulicą, pomyślałby, że ma do czynienia z tą dziewczyną, która na życzenie Coin skacze dookoła i projektuje dla niej arenę, na której giną nasi krewni?
Miała nadzieję, że ta tajemnicza cecha, czymkolwiek była, nie ujawniła się jeszcze u niej.
- Musisz długo pracować w zawodzie, że spostrzegasz rzeczy, które dla większości ludzi w tym barze nie są dość oczywiste – uśmiechnęła się lekko, bawiąc się pasmem włosów. – Zawsze ciekawiło mnie, ile tak naprawdę opracowano drinków i jaki procent z nich znajduje się w takiej przykładowej karcie? Czym jest to uwarunkowane, jak się dobiera takie drinki?
Być może głupotą było zarzucenie go taką ilością pytań, ale… Prawdę mówiąc, Vivian nigdy nie spotkała prawdziwego baristy, który potrafił robić drinki. Jej doświadczenia z alkoholem były nie tylko sporadyczne, ale i znikome w porównaniu z wiedzą Christophera.
- Przepraszam, że zasypuję Cię pytaniami, ale to naprawdę ciekawe – dodała.
Stwierdzenie „chłop nie wielbłąd, pić musi” spodobało się Vivian, która o mało co nie parsknęła cichym, radosnym śmiechem. By ukryć rozbawienie, znów upiła łyk drinka, rozkoszując się chłodem, jaki czuła choćby przez chwilę.
- Większość ludzi pomyślałaby, że musisz mieć dosyć barów, zwłaszcza jako barista. Ale to mimo wszystko fajne, że umiesz odstresować się w takim miejscu, odprężyć, zrelaksować. A że pijesz alkohol? To normalne, osobiście zawsze miałam wrażenie, że alkohol bywa lepszy od morfaliny…
Której, nawiasem mówiąc, nigdy nie próbowała. Ani jako dziecko, przy silnych urazach czy bólach, ani teraz, gdy zdarzało jej się lądować w szpitalu. Jednak gdy tylko jakiś lekarz proponował jej kilka miligramów, by uśmierzyć ból, natychmiast warczała, że jest uczulona. Tak, to było kłamstwo, proste kłamstwo, bo nie była uczulona, mimo to jednak wiedziała, że nie należy pakować się w żadne chore uzależnienia.
Wtedy właśnie jej uroczy towarzysz zadał najbardziej niespodziewane pytanie. Naprawdę, tego się nie spodziewała.
- Igrzyska… – westchnęła cicho, patrząc mu w oczy.
Przez moment nie wiedziała, co powiedzieć. Prawdę? Kłamać? Była z Trzynastki, nikt z jej rodziny nigdy nie trafił na arenę, jej dalecy krewni robili to samo, co ona –projektowali miejsce rzezi. Czy byłaby w stanie wykrztusić to z siebie, patrząc mu w oczy?
- Wiesz co? – zapytała nagle. – Mam ochotę wyjść na zewnątrz, tu jest za gorąco. Co Ty na to?
Miała szczerą nadzieję, że się zgodzi.
Powrót do góry Go down
the victim
Christopher Réamonn
Christopher Réamonn
https://panem.forumpl.net/t2440-christopher-reamonn#35022
https://panem.forumpl.net/t2441-christopher-reamonn#35024
Wiek : 31
Zawód : Barman
Przy sobie : Paczka papierosów, broń palna, magazynek (15 nabojów), zapalniczka, para kastetów, telefon komórkowy, Zwiększenie szansy na powodzenie podczas walki wręcz (kości), prawo jazdy, zezwolenie na posiadanie broni, paczka prezerwatyw 3 szt.

Bar 'Spirit' - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Bar 'Spirit'   Bar 'Spirit' - Page 3 EmptySob Sie 09, 2014 11:14 pm

To nie tak, że on wyczuł w niej smród samej Coin, nie. Tak po prostu zarzucił, ale to potem, cśś.
Barista? Rudowłosej się trochę pomyliło, lecz na ten drobny szczegół Chris przymknął oko, ażeby nie wyjść na jakiegoś czepiającego się dupka. Ot co. Barista to spec od kaw, yup. Barman zaś zajmuje się alkoholami, ale nie martwcie się. Od lat barman musi być obeznany zarówno w alkoholach, sprawach baristycznych czy sommelierskich, czyli w winach. Niektórzy również szkolą się w tematyce cygar, a co! Niektóre hotele sprzedają takie duperele w barach, stąd też podstawowe informacje są dość użyteczne, w każdej z tych dziedzin. Lata doświadczenia w tej branży i pan Christopher już wyłapał to co powinien wiedzieć, a latte które on przyrządzi jest wyśmienite! Seriously!
- Oczywiście, od małego siedzę w gastronomii, moja rodzina prowadziła restaurację bardzo znaną tam gdzie mieszkaliśmy, a ja pomagałem we wszystkim, a za barem stoję już od dobrych paru lat. W sumie, odkąd mieszkam tutaj.
Posłał jej serdeczny uśmiech, napił się delikatnie drinka. Głębokie westchnięcie i słowa dalej leciały z niego. Były one rzecz jasna odpowiedzią na nurtujące Vivian pytania.
- Tylu ilu masz barmanów na świecie, tyle minimum masz drinków. Podstawowa karta to zwykle te najprostsze drinki, które wbrew pozorom zaskakują smakiem. Dobrane pod preferencje gości i miejsca. Wszak w wykwintnej restauracji rzadko podają drinki, które mają pierdolnąć w łeb, lecz te które mają o wiele więcej soku. Drink i wszystkie napoje są po to, by smakować ludziom. Często barman dobiera je pod swoje kubki smakowe i zawsze znajdzie się pewna grupa ludzi, której również zasmakują. Jeden stworzy coś na bazie mango, inny na ananasie czy bananie. Mało jest ludzi, którzy lubią banana?
Skończył swą jakże wybitnie nudną przemowę, ale za to pełen radości w oczach, że mógł komuś poopowiadać o swojej pracy. Nic tak nie uszczęśliwia człowieka i nie daje mu takiej wewnętrznej dumy jak opowiadanie o swoim ukochanym fachu. Wiadomo, na początku był to tylko i wyłącznie sposób na zarobienie, aby przeżyć. Jednakże teraz? Mógłby spokojnie otworzyć restaurację, czy działać tylko i wyłącznie przeciw rządom Coin. Za barem trzyma go zamiłowanie do tego, wszak po kilku latach to i zmywanie kibli stanie się mniej obleśne niż było na początku.
- Morfalina jakby nie patrzeć podchodzi już pod narkotyki, a jest legalna. Nie każdemu odpowiada. Tak samo jak z papierosami, można palić, ale nie każdy to robi. Również często widuje się abstynentów, naprawdę. W kasynie, w którym pracuję już nieraz i nie dwa spotkałem osobę, która pije wodę lub herbatę, zamiast wódki czy wina i wcale źle się nie trzymają.
Niby trochę pobronił całe te paskudztwo, ale nie myślcie, że sam spożywa. Dobra, alkohol, fajeczki, yup. Jednak po narkotyki nie sięga, jakoś go nie kręci totalny odlot. Też jak pije to w ten sposób by utrzymać świadomość tego co robi, to podstawa podstaw.
Szybko dostrzegł jej zamieszanie przez te pytanie o igrzyskach. To jak spróbowała ominąć odpowiedź, proponując wyjście z baru. Oczywistym jest to, że Chris jako wielki kobieciarz, który chętnie ulega płci pięknej nic nie mówił na ten temat i przytaknął na słowa rudej. Jednak należy sobie zakodować, że on zapamięta te miny i wykręcanie się, a to już daje mu pewne pole do zastanawiania się jaki faktyczny jest stosunek Vivian. Również nie ukrywając, nadaje to pewnych podejrzeń związanych z pracą dla rządu. Jedni to zimni skurwysyni, a drudzy to ludzie którzy nie zdają sobie sprawy z tego, że wyrządzają innym krzywdę.
- Oczywiście, nie ma problemu. I tak chciałem na chwilę wyjść, muszę zapalić sobie.
Tak przy okazji, tutaj właśnie powiedział o swoim nałogu. Nie ukrywa go, to nic wstydliwego. On sobie niszczy zdrowie, co nie? Chwycił ją za jej delikatną rączkę i wręcz wyciągnął na zewnątrz. Sam od razu stojąc pod drzwiami wyciągnął paczkę papierosów, jednego wsadził w usta i odpalił. Zaciągając się porządnie szarym, strasznie niezdrowym dymem i z widoczną na twarzy ulgą wypuścił śmierdzącą chmurkę.
- Coś proponujesz?
Odwrócił się w jej kierunku i dając jej wolną rękę do wyboru gdzie pójdą. Ponoć panienki lubią kiedy myślą, że mają władzę, hehe.
Powrót do góry Go down
the leader
Vivian Darkbloom
Vivian Darkbloom
https://panem.forumpl.net/t1915-vivian-darkbloom
https://panem.forumpl.net/t1402-vivian
https://panem.forumpl.net/t1277-vivian-darkbloom
https://panem.forumpl.net/t602-dziennik-vivian
https://panem.forumpl.net/t627-vivian
https://panem.forumpl.net/t2124-vivian-darkbloom
Wiek : 23
Zawód : Architekt z ramienia rządu i archiwistka w jednym
Przy sobie : Dokumenty, telefon, scyzoryk, odtwarzacz mp3, notes
Znaki szczególne : długie, rude włosy, siatki blizn na nadgarstkach, ledwo widoczne blizny na nozdrzach

Bar 'Spirit' - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Bar 'Spirit'   Bar 'Spirit' - Page 3 EmptyNie Sie 10, 2014 12:41 am

Kluby zawsze kojarzyły się Vivian z hałasem, głośną muzyką i drinkami, które przez większość uznawane były jako zjadliwe bądź po prostu niedobre, smakujące jak… Dobra, chyba nie chciała przywoływać w myślach tego porównania, jakie niegdyś zasłyszała w jednej z takich właśnie knajpek. Jednak to, co piła teraz, było całkiem niezłe, a Chris wyglądał na prawdziwego profesjonalistę. Oraz dżentelmena, który nie skomentował w żaden sposób jej drobnego potknięcia, które zrekompensowała mu szczerym uśmiechem i zainteresowaniem.
Wyglądał na szczęśliwego, gdy opowiadał jej o drinkach, sprawiał wrażenie radosnego, uroczego mężczyzny, z którym aż chciało się rozmawiać. Przez myśl przemknęło jej nawet, że byłby po prostu idealnym współlokatorem, gdyby takowego szukała.
- Nie przepadam za ananasem czy arbuzem, ale muszę przyznać, że drink na bazie mango brzmi super. A gdyby połączyć go z odrobiną melona, sądzisz, że to byłoby smaczne?
Wysłuchała wszystkiego, co powiedział, uważnie, kiwając głową na znak, że rozumie. Przystojny, barman, i w dodatku trzeźwo myślący – dawno nie spotkała kogoś tak szczerego. Już wiedziała, że lubi Christophera, z jego śmiejącymi się oczyma i czarującym, delikatnie zachęcającym do rozmowy uśmiechem. Dopiła drinka i właśnie zastanawiała się nad tym, jak wyjaśnić mu swoją profesję, gdy  - ku jej uldze – zgodził się na wyjście.
Chwycił jej dłoń w dość stanowczy uścisk i pociągnął za sobą; mogła jedynie podążyć za nim, usiłując ukryć delikatny rumieniec, jaki pokrył jej policzki. Zachowywał się nieco podobnie do Tima, przez co lubiła go jeszcze bardziej.
- Dzięki – rzuciła, gdy znaleźli się na zewnątrz, a on zapalił papierosa.
Zapatrzyła się na delikatne wstążki dymu, które unosiły się z fajki, zachowując w pamięci fantazyjne wzory, które tworzyły. Kto wie, może właśnie to zmotywowało ją do ciągnięcia rozmowy.
- Nie lubię tłumów, czasem czuję się tak, jakbym miała się udusić wśród ludzi. Za dużo dźwięków, zapachów i w ogóle… - odrzuciła włosy na plecy i spojrzała mu w oczy.
- Jak myślisz, jaki jest mój stosunek do Igrzysk, jeśli należę do sztabu przygotowawczego?
W końcu. Wydusiła to z siebie, a szczerość uznawała za możliwość przejścia do następnego tematu.
- Hmm… Gdzie Ty byś chciał? – posłała mu szelmowski uśmiech. – Mam wrażenie, że wybierzesz coś, co mi się spodoba.
Powrót do góry Go down
the victim
Christopher Réamonn
Christopher Réamonn
https://panem.forumpl.net/t2440-christopher-reamonn#35022
https://panem.forumpl.net/t2441-christopher-reamonn#35024
Wiek : 31
Zawód : Barman
Przy sobie : Paczka papierosów, broń palna, magazynek (15 nabojów), zapalniczka, para kastetów, telefon komórkowy, Zwiększenie szansy na powodzenie podczas walki wręcz (kości), prawo jazdy, zezwolenie na posiadanie broni, paczka prezerwatyw 3 szt.

Bar 'Spirit' - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Bar 'Spirit'   Bar 'Spirit' - Page 3 EmptyPon Sie 11, 2014 9:57 pm

Mango and melon, and melon. Melon, melon, prawie jak melo, melo czy coś w tym guście. Kto wie jak smakuje połączenie tych owoców razem z jakimś alkoholem, kilkoma kostkami lodu i listkiem mięty dla ozdoby? Najlepiej to samemu wypróbować tej kombinacji, a do perfekcji smaku iść drogą prób i błędów. Of course, tak najlepiej w tej branży. Usiąść w domu, z kilkoma zaufanymi znajomymi, którzy nie będą się bali bić czegoś okropnie smakującego przez pół wieczoru. I próbować, aż do skutku. Good job. Żeby nie było, nie pije się każdego nieudanego drinka do końca, w takim tempie to po godzinie już wszystko by smakowało ludziom, serio mówię. Trzeba delikatnie smakować, aby się nie nawalić przypadkiem, trochę fail.
- Kiedyś może spróbuję tego to Ci podam, jeśli oczywiście odwiedzasz kasyno Lucky Coin.
Uśmiech, zabójczo idealny jak na tego faceta z kilkudniowym zarostem. Przechodząc całkowicie dalej, aby nie truć dupy tym środkiem lokalu. Stał spokojnie z fajką dopóki sobie nie przypomniał, że wyciągając paczkę fajek musiał podwinąć koszulę. Zaś to mogłoby skutkować ukazaniem przypiętej do paska spodni kabury z pistoletem. Oby nie widziała, ale co poradzić. Trza żyć dalej, co nie?
- Ja lubię towarzystwo ludzi, dziennie przechodzi przed moimi oczyma pełno najróżniejszych istot. Już się przyzwyczaiłem do tego.
Kolejny buch i szary dym układający się w finezyjne kółka po chwili rozdmuchiwane przez delikatny powiew wiatru, który był oczywiście czymś normalnym. Toć nawet w wielkich miastach wiało czasami, ehem, dam sobie rękę uciąć, że wiało. Potem coś zbiło go z tego pięknego spokoju który odczuwał. Cóż to było? Może jakiś smród? Tak, smród. Jednakże nie taki typowy, smród rządzących. Dlaczego? Sztab przygotowawczy. To najbardziej trafiło do jego głowy odbijając się paręnaście razy echem w tej jakże mało spostrzegawczej głowie. Myśli. Myśli kręciły się tu i tam, najróżniejsze. W pierwszej chwili nie mógł uwierzyć. Taka spokojna, normalna kobieta, a tu jebs w łeb kijem baseballowym. Poczuł się jakby pierdyknął go tir, albo małpa rzuciła w niego bananem.
Chwila minęła, zaledwie chwila. Kiedy jego wyraz twarzy nabrał powagi, a to co się działo w jego głowie zostało uspokojone i zaszufladkowane pod szyldem "Morda w kubeł i nie spierdol tego". Ot co.
- Nie powinnaś tego mówić.
Dziwny, szarmancki uśmieszek na jego mordce się wymalował.
- Nie każdy jest godny zaufania, nuż to by się okazało, że jestem przeciwnikiem całego tego rządu, systemu i wszystkiego co tu wokół się dzieje. Że żyje niby normalnym życiem, a w nocy kiedy jestem sam wychodzę na miasto ubrany w jakieś szmaty i poluję na wojskowe psy? Wiesz, że gdybym był takim dupkiem to w każdej chwili mógłbym Cię złapać i jazda na okup?
Tak, był tym skurwysynem. Opisał właśnie całkowicie siebie. Naprawdę! Ten człowiek zbijał wszystkich z tropu całym sobą. Na pozór nikt chyba by nie pomyślał, że potrafi z zimną krwią pociągnąć za spust i nieraz już to w swoim życiu robił.
Zbliżył się momentalnie do niej, nachylając się do niej, a swoje usta przybliżając do ucha. Delikatny szept...
- Jestem przeciwnikiem igrzysk, pamiętasz może pewien wybuch rebelii? Odbicie trybutów? Jednym z tych ludzi byłem ja, wielce poszukiwany, a jakoś nadal stąpam po tej ziemi. Jesteś jedyna, która o tym wie.
Odsunął się, puszczając między ich twarze kłębę dymu. Przyznał się do pewnej części jego życia. To zaledwie namiastka prawdy o nim samym. Zaś trzeba zaznaczyć, że może w oczach Vivian stał się kimś innym, nie będzie jej za to karcił. Jednakże mimo wszystko jego wygląd nie zmienił się w potwora. Ba! Ten cały jego jakże wspaniały uśmiech natychmiastowo wrócił na twarz. Kąciki ust wzniosły się, usta delikatnie rozwarły ukazując białe, proste ząbki tworząc niesamowity efekt.
- Jeśli nadal masz ochotę się włóczyć to mogę Cię zaprowadzić w jedno ciekawe miejsce. Nie będzie Ci tam przeszkadzało tyle dźwięków i zapachów, a przede wszystkim obcy ludzie, nie... Jacykolwiek.
Gdzie chciał ją zabrać? Może jego słowa dziwnie brzmiały, jednak nie miał na celu czegoś złego, nie. Póki nie ma rozkazu to nic nie będzie robił przecież. Na dobrą sprawę zaproponował teraz. Tududududum... Pójście do parku. Niby proste, ale jest wieczór, więc można tam odnaleźć wymarzony spokój.
Powrót do góry Go down
the leader
Vivian Darkbloom
Vivian Darkbloom
https://panem.forumpl.net/t1915-vivian-darkbloom
https://panem.forumpl.net/t1402-vivian
https://panem.forumpl.net/t1277-vivian-darkbloom
https://panem.forumpl.net/t602-dziennik-vivian
https://panem.forumpl.net/t627-vivian
https://panem.forumpl.net/t2124-vivian-darkbloom
Wiek : 23
Zawód : Architekt z ramienia rządu i archiwistka w jednym
Przy sobie : Dokumenty, telefon, scyzoryk, odtwarzacz mp3, notes
Znaki szczególne : długie, rude włosy, siatki blizn na nadgarstkach, ledwo widoczne blizny na nozdrzach

Bar 'Spirit' - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Bar 'Spirit'   Bar 'Spirit' - Page 3 EmptyPon Sie 11, 2014 11:42 pm

Gdyby ojciec Vivian był świadkiem tej sceny, z pewnością padłby trupem, albo przynajmniej zszedł na zawał. Oto jego córka, rudowłosa młoda kobieta, oczko w głowie, niemalże idealna kopia swojej matki, wchodzi do baru, nawiązuje konwersację z jakimś starszym od siebie mężczyzną, pije alkohol (!!!!), a po chwili daje się złapać za rękę i wyprowadzić z owego przybytku upojenia alkoholowego! Zapewne w umysłach wielu ojców taki uroczy obrazek jest niczym zapalające się gdzieś w mózgu czerwone światełko, oznaczające niebezpieczeństwo. Bo który ojciec w pełni pojmuje fakt, że córeczka, która dopiero co wyrosła z pieluszek i różowych śpioszków, jest teraz kobietą, noszącą inne stroje i zachowującą się zupełnie inaczej, niż kiedy miała te siedem lat? Mówi się, że dorastający synowie, którzy ze spokojnych owieczek przeradzają się w małych brutali to nic w porównaniu z dojrzewającymi dziewczynkami, które lada moment wyfruną z rodzinnego gniazdka.
Widząc taką sytuację, Thomas Darkbloom niechybnie dałby swojej córce szlaban trwający do końca jej życia… Ale najpiękniejsze jest to, że ojca Vivian tu nie ma, czyż nie?
- Lucky Coin? Zapamiętam. – gdzieś już słyszała tę nazwę. Wysiliła pamięć, przypominając sobie maila od Carter, w którym chyba padła ta nazwa. Nie wiedzieć czemu, była święcie przekonana, że to jakiś większy klub, nie kasyno. Ale i kasyno dobre, zawsze chciała nauczyć się grać w pokera.
- Moja matka mówiła, że to u nas rodzinne, że ludzie nam szkodzą w dużych ilościach – spojrzała z ukosa na Chrisa, palącego papierosa. Podobno większość kobiet nie tolerowała nałogu tytoniowego u swoich partnerów, panna Darkbloom jednak pozostawała na to obojętna – zwłaszcza, że nie miała partnera. Tak samo tolerowała alkohol, choć w zbyt dużych ilościach romanse z nim kończyły się niemiłosiernym kacem i wizytami w toalecie, zwieńczonymi ohydnym smakiem w ustach. Wzdrygnęła się mimo ciepła. Nawet przed klubem czuła się nieco nieswojo, ale towarzystwo mężczyzny było całkiem niezłą rekompensatą.
Trzy, dwa, jeden… BUM! Z miejsca zauważyła zmianę w wyrazie jego twarzy; reagował tak, jak większość normalnych ludzi, co z miejsca dawało mu dużego plusa. Ale niestety, jego słowa, wypowiedziane cichym, łagodnym tonem, wcale nie brzmiały groźnie.
- Aha, akurat. Możesz mnie porwać i zadzwonić do Almy Coin w tej chwili, nie da Ci za mnie złamanego grosza – rzuciła, patrząc na niego wyzywająco. – nie jestem aż tak ważna dla pani prezydent, nie wiem, czy wiesz, ale ci najniżsi szczeblem nie są tacy cenni, jak ci, którzy współpracują bezpośrednio z naczelną władzą w kraju. Ale jeśli faktycznie kopiesz po nocach dupy panom wojskowym… - zawiesiła na chwilę głos, mając ochotę zwędzić mu papierosa. – chętnie Ci pomogę, mam na pieńku z tymi kundlami.
W sumie była to prawda. Miała ochotę przyłożyć czymś mocnym temu sukinsynowi, który rzucał się do niej, gdy wyprowadzano ją z celi w Kwartale. Och, ten piękny dzień, w którym poznała Gerarda i moc jego cygar. Prawie wybuchła śmiechem, jednak powstrzymała się i uśmiechnęła grzecznie, nie chcąc wychodzić na skończoną wariatkę przed tak miłym człowiekiem. Gdy zbliżył się, by wyszeptać jej pewne słowa do ucha, jej uśmiech był już bardziej tajemniczy.
- Nie zakładaj, że wszyscy, którzy pracują przy Igrzyskach, kochają tę ideę.
Teraz to ona zbliżyła się i przysunęła usta do jego ucha, szepcząc cicho:
- Osobiście, nie znoszę tego, ale raczej nie mam wyjścia… jeśli chcę dożyć trzydziestki. A Twój mały sekret jest u mnie bezpieczny. I nie wyjawię go nikomu.
Nawet gdyby wyrosły mu długie kły, nie miałaby nic przeciwko. Ale ten rozbrajający uśmiech i intrygujące kilka sekund, gdy wypuścił dym między ich twarze…
- Prowadź. – rzuciła cicho, zadowolona. W końcu nawet i taki spacer był jak chwilowe, słodkie porwanie, prawda?
Powrót do góry Go down
the victim
Christopher Réamonn
Christopher Réamonn
https://panem.forumpl.net/t2440-christopher-reamonn#35022
https://panem.forumpl.net/t2441-christopher-reamonn#35024
Wiek : 31
Zawód : Barman
Przy sobie : Paczka papierosów, broń palna, magazynek (15 nabojów), zapalniczka, para kastetów, telefon komórkowy, Zwiększenie szansy na powodzenie podczas walki wręcz (kości), prawo jazdy, zezwolenie na posiadanie broni, paczka prezerwatyw 3 szt.

Bar 'Spirit' - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Bar 'Spirit'   Bar 'Spirit' - Page 3 EmptySro Sie 20, 2014 2:22 pm

Lucky Coin, tak to kasyno. Choć trzeba przyznać, że bar mają niczego sobie, przerasta wiele tutejszych klubów, choćby swoją bogatą zawartością, czy nawet doświadczeniem barmanów. Jak widać, tutaj barman młodziutki, ledwo co stanął za barem, zaś w Lucky bez doświadczenia raczej nikogo by nie przyjęli. Nie w tych czasach kiedy kasyno zdobyło niezwykłą sławę i potrzebni ludzie zaufani, którzy poradzą sobie z niezwykle dużym ruchem.
Delikatny uśmiech nie znikał z jego twarzy. Nawet po całej sytuacji, która wynikła z jego słów. Wiadomo, mógł zareagować o wiele lepiej, mieć to po prostu w czterech literach, cokolwiek. Jednakże czy udając stoicki spokój nie dałby do myślenia, że coś może mieć na sumieniu? Toć oczywiste, że lepiej panikować jak normalny człowiek. Nawet jeśli zdradził swój sekret, to nadal nie wychodzi na złego człowieka. Tylko na dobroduszną istotkę, która po prostu w młodości narobiła problemów, a teraz żyje sobie w spokoju, a przynajmniej się stara. Taki mamy klimat, whatever.
- Trzydziestka to bardzo fajny okres w życiu, polecam. Nie jest się już gówniarzem, ale też jakimś staruchem by nic nie robić. Nadal można się zabawić.
Szarmancki wyszczerz, kilka mrugnięć i nagły śmiech jakby to był jakiś kabaretowy, dobry żarcik. Podrapał się delikatnie w tył głowy, ściągnął ostatniego bucha w płuca i wyrzucił kiepa gdzieś na ulicę. Spoko, nie musiał przygasać, szybko został rozjechany przez jedno z przejeżdżających aut.
- Zatem, proszę panią za mną.
Zostawił temat igrzysk i tego kto, kim jest. Ot, by przyjemniej się rozmawiało. Może jeszcze tego wieczoru wróci do rozmowy o tym, ale na razie po co ma zaprzątać myśli rudowłosej kobiety? Odwrócił się i powolnym krokiem zaczął iść, oglądając się za sobą, by się upewnić, że Vivian w ogóle idzie za nim. I poszli sobie razem, gdzieś tam zniknęli w otchłaniach ciemności tego miasta.

z.t x2
Powrót do góry Go down
the civilian
Freya Fawn
Freya Fawn
https://panem.forumpl.net/t2265-freya-fawn#31098
https://panem.forumpl.net/t2268-frejkowe#43129
https://panem.forumpl.net/t2267-freja-fawn#31118
https://panem.forumpl.net/t2269-wspomnienia-frejki
Wiek : 26 lat
Zawód : Instruktorka sztuk walki
Przy sobie : leki przeciwbólowe, gaz pieprzowy, fałszywe dokumenty, Śpiwór, Telefon, nóż zdobiony

Bar 'Spirit' - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Bar 'Spirit'   Bar 'Spirit' - Page 3 EmptyNie Wrz 14, 2014 3:42 pm

Cały dzisiejszy dzień spędziła w łóżku nie robiąc nic szczególnego. Był dziś ostatni dzień weekendu i po prostu nie miała pomysłu na dzisiejszy dzień. No ale kiedyś musiała wstać ogarnąć życie i wyjść z mieszkania. Chodziła po mieście, po prostu by coś porobić no i zatrzymała się dopiero w jakimś barze. Zamówiła jakimś tam wielo-procentowy alkohol i usiadła przy wolnym stoliku w jakimś kącie. Nie miała dziś pomysłu na dzień, więc trochę popije. Nigdy tak nie reagowała na nudę, no ale kiedyś ten pierwszy raz musi być. Zastanawiała się nad całym życiem. Nad pracą, nad wszystkim. Ostatnio w ogóle nie miała żadnego fajnego zajęcia, tak nudno jest na tym chujowym świecie. Wypiła głęboki łyk i kaszlnęła. Ostatnim razem, gdy piła alkohol inny od piwa minęło około dwóch lat.
Powrót do góry Go down
the pariah
Lophia Breefling
Lophia Breefling
https://panem.forumpl.net/t1982-lophia-breefling
https://panem.forumpl.net/t514-loph
https://panem.forumpl.net/t1299-lophia-breefling
https://panem.forumpl.net/t744-wspomnienia-panny-breefling
https://panem.forumpl.net/t751-lophia
https://panem.forumpl.net/t745-lophia-breefling
Wiek : 22
Zawód : Sprzedawczyni, samozwańczy lekarz, zastępca szefa Kolczatki
Przy sobie : Dokumenty, paczka papierosów, zapalniczka, broń, telefon komórkowy
Znaki szczególne : ukryte pod bransoletkami blizny na nadgarstkach

Bar 'Spirit' - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Bar 'Spirit'   Bar 'Spirit' - Page 3 EmptyCzw Maj 28, 2015 2:52 pm

czasoprzestrzeń

Szukała miejsca, w którym nic nie przypominałoby jej o teraźniejszości. To, że miałam dość, to mało powiedziane. Nadal dręczyły ją wspomnienia niedawnej misji przechwytu broni. Dwie martwe osoby, w tym jedna zostawiona przez samą Lophię na pewną śmierć. O dwa życia mniej przez fakt, że nie rozpoznali podstawionej akcji. Gdyby nie Jack, wszyscy siedzieliby w tej chwili w więzieniu albo wąchali kwiatki od spodu. Właśnie, więzienie. Twierdza, w której przebywało dwoje członków Kolczatki, którzy w każdej chwili mogli powiedzieć dokładnie wszystko o organizacji. Dostanie się do niewoli było czasem najstraszniejszą z cen, jaką ponosili żołnierze. Mimo wszystko byli przecież żołnierzami. Wojownikami.
A ja jestem tylko niekompetentną małolatą, która zgubiła telefon w trakcie ucieczki.
Kolejny dowód, zablokowała co prawda numer, poprosiła najlepszych informatyków o wyczyszczenie maksymalnie dużej ilości danych z telefonu, ale nie miała pojęcia, ile udało się odczytać zanim dotarła do Kwatery.
Jasne, jej najbliżsi przyjaciele przeżyli, egoistyczna część Loph cieszyła się, że Lenny i Sonea najedli się tylko strachu, ale nie mogła pozwolić sobie na zadowolenie z siebie. Nawaliła. Zginęli ludzie. Naraziła ich. Rozważała rezygnację z posady, ale wiedziała, że wyszkolenie nowej osoby zajęłoby zbyt dużo czasu, którego nie mieli. W dodatku przeżywała kryzys zaufania do swoich podwładnych po tym, jak jedna osoba okazała się zdrajcą. Zdarza się, oczywiście.
Nawaliła. Zginęli ludzie.
Mogli zginąć kolejni.
Listy gończe straszyły, a ona mogła obracać wszystko w żart, ale tak naprawdę nigdy nie byli całkowicie bezpieczni.
Dlatego przyszła właśnie tutaj, a nie do "zaufanego" 'Cave'. To miejsce kojarzyło jej się z młodością, beztroską, hektolitrami alkoholu i dobrą zabawą. Ale kojarzyło się też z Jackiem i Lennym, z którymi spędziła tu czas wiele miesięcy temu, w bezpieczniejszych dla niej czasach, w czasach, kiedy była tylko dziewczyną ze sklepu, a nie zastępczynią szefa organizacji antyrządowej (lub terrorystką, jak określiłby ją miłościwie panujący pan prezydent, nie cierpiała gada).
- Dużą whiskey z lodem - odezwała się do barmana, lekko zdziwionego zamawianym trunkiem. Dziewczyny ubrane jak ona zamawiały zazwyczaj kolorowe drinki. Zmierzyła mężczyznę wzrokiem, więc unosząc dłonie w obronnym geście ruszył do ściany z alkoholami, po czym nalał jej płynu do szklanki. Pociągnęła porządny łyk i odwróciła się w stronę sali, rozglądając się w poszukiwaniu znajomych elementów. Czuła się niemal jakby witała się ze starym przyjacielem, którego ostatnio rzadziej odwiedzała.
Witaj w domu, Lo. Może sprzedałabyś sklep i kupiła tę ruderę?
Powrót do góry Go down
the civilian
Jack Caulfield
Jack Caulfield
https://panem.forumpl.net/t1073-jack-caulfield
https://panem.forumpl.net/t1075-jack-caulfield
https://panem.forumpl.net/t1290-jack-caulfield
https://panem.forumpl.net/t1080-reminiscencja
https://panem.forumpl.net/t3249-caulfield#51058
Wiek : 26
Zawód : Speaker w radiu
Przy sobie : paczka papierosów, zapalniczka, odtwarzacz mp3, scyzoryk, dokumenty, telefon komórkowy,

Bar 'Spirit' - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Bar 'Spirit'   Bar 'Spirit' - Page 3 EmptyCzw Maj 28, 2015 8:04 pm

kilka dni po zgodzie z Rory
taki o outfit

Powinienem być szczęśliwy. W końcu wszystko zaczęło się układać, życie nabrało właściwego tempa, powoli odnajdowaliśmy się z Rory w nowej sytuacji. Kurwa, przecież to był powód do radości. A jednak, nie potrafiłem tego docenić tak jak należało. Nie wtedy, kiedy byłem sam, a cień nieprzyjemnych zdarzeń ponownie zaczął obijać się po moim umyśle. Zbyt długo pozwoliłem pewnym emocjom kotłować się poza zasięgiem myśli, nie dałem im ujścia, przez co kiedy wreszcie do mnie wróciły czułem się skołowany do granic możliwości. Nie wiedziałem co ze sobą zrobić, wszystko mnie irytowało, nie miałem ochoty patrzeć na otaczających mnie ludzi. Nic więc dziwnego, że w końcu zarzuciłem na ramiona kurtę i opuściłem Kwaterę, w myślach poszukując już miejsca, w którym mógłbym zaszyć się do samego rana. Bądź chociaż do późna w nocy. Nie zamierzałem wracać do bunkra przed świtem.
Zdążyłem już dotrzeć niemal do centrum dzielnicy, nim wreszcie podjąłem decyzje. Chciałem pójść w miejsce, w którym będę mógł zapomnieć, wyrzucić z siebie wszystko co najgorsze raz na zawsze, chciałem znaleźć punkt zaczepny z dawnym życiem, poradzić sobie z problemami tak jak kiedyś, nic więc dziwnego, że w końcu zdecydowałem się na odwiedziny w barze "Spirit". W lokalu, który pamiętał wiele z moich cięższych dni, kiedy to - w towarzystwie bądź nie - zaglądałem na dno kieliszka, w idealny sposób odcinając się od myśli. Dzisiaj zamierzałem więc wrócić do tej tradycji, decydując się na jedyny znany mi, skuteczny, sposób na poukładanie wszystkiego w głowie.
Przekraczając próg baru nie mogłem powstrzymać pojawiającego się na twarzy gorzkiego uśmiechu. Pomieszczenie wzbudzało wspomnienia, zarówno te odległe (mimo iż od czasu, w którym ostatni raz parkiet uginał się pod szalejącymi młodymi Kapitolińczykami wiele się tu zmieniło), jak i całkiem niedawne. W końcu to właśnie tutaj zawędrowaliśmy z Lophią i Lennym parę miesięcy wcześniej. Wtedy, kiedy wszystko wydawało się łatwiejsze, życie, mimo iż już wtedy dopierdalało nam jak tylko było to możliwe, nie niosło ze sobą tylu trudnych decyzji. Getto było po prostu miejscem zamieszkania, o oprócz matki, jedynie o Lennarta musiałem się troszczyć. Nie mogłem marudzić na to co miałem teraz, ba, kurwa, nie chciałem tego robić, jednak...
Wspomnienie konsekwencji wydarzeń na obrzeżach było czymś, czego najchętniej pozbyłbym się raz na zawsze.
- Whisky - rzuciłem, gdy tylko stanąłem przy barze. Czekając na alkohol odwróciłem się i obojętnym wzrokiem przetasowałem salę poszukując wolnego stolika, jednak nim takowy znalazłem moją uwagę przyciągnęło coś innego. A raczej ktoś inny.
Przez chwilę się wahałem, w końcu tak kurewsko chciałem być sam, poradzić sobie z problemami w zakamarkach własnego umysłu, z drugiej strony jednak, bardzo często zdarzało mi się spijać w jej towarzystwie. I razem z nią potem szaleć. Westchnąłem cicho.
- Dzięki - mruknąłem w stronę barmana, gdy ten postawił szklankę obok mnie, zapłaciłem za trunek, po czym, nie zastanawiając się już więcej ruszyłem w stronę Lophii.
- Ponoć lód jest największym problemem w każdym alkoholu i on odpowiada za wszelkie szkodliwe działania - powiedziałem zamiast powitania, zajmując miejsce koło kobiety. Uniosłem szklankę w pesudotoaście po czym upiłem łyka, a następnie wbiłem uważne spojrzenie w towarzyszkę. - Co tutaj robisz, Lo?
Powrót do góry Go down
the pariah
Lophia Breefling
Lophia Breefling
https://panem.forumpl.net/t1982-lophia-breefling
https://panem.forumpl.net/t514-loph
https://panem.forumpl.net/t1299-lophia-breefling
https://panem.forumpl.net/t744-wspomnienia-panny-breefling
https://panem.forumpl.net/t751-lophia
https://panem.forumpl.net/t745-lophia-breefling
Wiek : 22
Zawód : Sprzedawczyni, samozwańczy lekarz, zastępca szefa Kolczatki
Przy sobie : Dokumenty, paczka papierosów, zapalniczka, broń, telefon komórkowy
Znaki szczególne : ukryte pod bransoletkami blizny na nadgarstkach

Bar 'Spirit' - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Bar 'Spirit'   Bar 'Spirit' - Page 3 EmptyCzw Maj 28, 2015 8:31 pm

Przez ostatnie lata zrobiłam się cholernie nietowarzyska - pomyślała, pociągając kolejny, spory łyk alkoholu. Nie zależało jej na trzeźwości. Nikt na nią nie czekał.
Nikt, Lo.
Nie było już matki, która skarciłaby ją spojrzeniem. Brata, wrzeszczącego jaka jest nieodpowiedzialna, a potem przynoszącego tabletki na ból głowy.
Nie było Javiera. Tak naprawdę nie było go nigdy, wmawiała sobie, że jakimś cudem uda im się kiedyś wspólnie zamieszkać, w jakichś lepszych czasach. Tymczasem facet, któremu zaufała zdradził ją, narażając na śmierć. Nadal nie mogła uwierzyć w uczucie bezpieczeństwa, które ogarniało ją za każdym razem, kiedy przyciągał ją do siebie. Ani w to, że niedługo po rozbiciu jej poduszkowca narzucał jej na ramiona kurtkę i pomagał wrócić do domu. To się po prostu nie trzymało kupy.
Moje irracjonalne uczucia nie trzymają się kupy, bądźmy dokładni.
Mogła wspominać, prawda? Nikt jej nie widział, jej dawni znajomi nie zapuszczali się już w to miejsce, należało do przeszłości.
Tak jak moje zdrowie psychiczne.
Poza garstką przyjaciół została całkiem sama. Poza maleńką, niespokrewnioną rodziną nie został jej nikt, kto dbałby o jej życie. Nie jako kogoś, kto może przydać się w akcji, ale wartościową, potrzebującą pomocy osobę.
Mimo wszystko była silna. Na co dzień żyła tak, jak pozwalały jej warunki: pracowała, pracowała, pracowała, wypalała kolejne paczki papierosów, spotykała się z ludźmi w Kwaterze, pracowała, pracowała. A czasem, wieczorami tęskniła za osobami, za które oddałaby życie.
Właśnie dlatego w momencie, w którym usłyszała znajomy głos, niemal westchnęła z ulgą. Odwróciła się w kierunku przyjaciela i uśmiechnęła się krzywo.
- Na coś trzeba umrzeć, prawda? - zaśmiała się, salutując mu szklanką. Dawno nie mieli okazji porozmawiać poza Kwaterą. - Pozwól, że odpowiem pytaniem: czy Ty też przyszedłeś samotnie utopić smutki w znajomym miejscu? Uciekamy od rzeczywistości?
Teraz uśmiechnęła się smutno, spoglądając mu prosto w oczy. W czasach ograniczonego zaufania jemu mogła wierzyć. Nikt z żyjących na świecie osób nie znał jej tak dobrze jak siedzący tu mężczyzna.
- Proponuję toast za cały shit, który spada na nas każdego dnia - dodała wstając i zaprosiła Jacka do najbardziej oddalonego od baru stolika, zamawiając wcześniej drugą kolejkę. Jeśli chciała porozmawiać, wolała uniknąć przypadkowych słuchaczy, jeśli coś chlapnie, wiele osób z chęcią zaciągnie ją za włosy do pana prezydenta i oznajmi, że schwytał niebezpieczną terrorystkę i jej współpracownika.
Nie miała pojęcia, czy chciała być tego wieczoru sama, ale Jack stanowił element łączący historię z teraźniejszością, kiedyś wielokrotnie ratowali sobie nawzajem tyłki. A niedawno on ocalił jej życie, chciała mu w jakiś sposób podziękować, nie miała tylko pojęcia, jak to zrobić. Zacisnęła obie dłonie na szklance i wpatrzyła się w blat lekko porysowanego stolika. Niegdyś ten bar był synonimem młodości, najbardziej rozrywkowi nastolatkowie lądowali tu na pewno co tydzień, czasem częściej. Zdarzały się weekendy, kiedy przychodziła tu w piątek wieczorem, budziła się w sobotę popołudniu na zapleczu, po czym ruszała do dalszej zabawy i wracała do domu dopiero w niedzielę około południa. Na szczęście nie rozwaliła sobie wątroby.
Powrót do góry Go down
the civilian
Jack Caulfield
Jack Caulfield
https://panem.forumpl.net/t1073-jack-caulfield
https://panem.forumpl.net/t1075-jack-caulfield
https://panem.forumpl.net/t1290-jack-caulfield
https://panem.forumpl.net/t1080-reminiscencja
https://panem.forumpl.net/t3249-caulfield#51058
Wiek : 26
Zawód : Speaker w radiu
Przy sobie : paczka papierosów, zapalniczka, odtwarzacz mp3, scyzoryk, dokumenty, telefon komórkowy,

Bar 'Spirit' - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Bar 'Spirit'   Bar 'Spirit' - Page 3 EmptyNie Maj 31, 2015 8:22 pm

Odwiedziny w miejscu, które łączyło mnie z dawnymi latami chyba najlepiej uświadomiły mnie jak bardzo w przeciągu tak krótkiego czasu zmieniło się moje życie. Byłem w związku, byłem wyjęty spod prawa, tak samo zresztą jak moi najbliżsi, niedawno straciłem dziecko... Które nawet nie zdążyło się urodzić... I któremu i tak mogłem nie ojcować. Wszystko to, mimo iż całość powoli trafiała na właściwe tory, wydawało mi się przygnębiające. Przybijające w ten najbardziej możliwy sposób. Dawno straciłem kontrolę nad tym co działo się z moim życiem i nie mogłem zaprzeczyć, że trochę mnie to przerażało. Bo przecież, do kurwy nędzy, jeszcze dwa lata temu byłem pewien, że wszystko będzie wyglądać inaczej. Jeszcze dwa lata temu zachowywałem się jak skończony chuj, którego kwintesencją życia były imprezy. Bo tylko tam potrafiłem wyrzucić z siebie emocje. Tylko zaglądając na dno kieliszka w kolejnym klubie, tylko wyrywając kolejną laskę, czułem, że mam pełną władzę nad tym co robię. W innych chwilach wszystko wymykało mi się z rąk.
Choć może nie w tak dużym stopniu jak teraz.
Nie zmieniało to faktu, że dawniej było łatwiej. I może właśnie dlatego wybrałem "Spirit", nie inne miejsce. Choć na chwilę chciałem stworzyć sobie ułudę kontroli z dawnych lat. Naprawdę odległych sądząc po tym, kto miał mi towarzyszyć tego wieczoru.
Przyglądałem się twarzy Lophi uważnie, podczas gdy ona, uśmiechając się krzywo, uniosła do góry szklankę powtarzając mój gest, po czym zarzuciła mnie pytaniami. W pierwszym odruchu wzruszyłem ramionami, nie mówiąc jej niczego. Zresztą, wszystko wskazywało na to, że nie musiałem, znaliśmy się na tyle dobrze, mimo tej kilkuletniej przerwy, by dostrzec pewne schematy. A czyż ucieczka przed rzeczywistością i zapijanie pierdolonych smutków nie było schematem towarzyszącym nam od lat?
- Nic nie wskazuje na to, że samotnie - powiedziałem, odpowiadając na jej uśmiech podobnym, choć trochę bardziej ironicznym. - A toast bardzo dobry. Wypijmy za to - dodałem jeszcze, również się podnosząc, duszkiem wypijając zawartość szklanki.
Ruszyłem za towarzyszką, tak jak ona zamawiając po drodze kolejną whisky, tym razem podwójną, nie miałem ochoty biegać jak pojebany za każdym razem, gdy ta niewielka ilość trunku zniknie w moim gardle. Osunąłem się na krzesło przy wybranym przez kobietę stoliku, chwilę wcześniej jeszcze wieszając na jego oparciu kurtkę. Rozsiadłem się wygodnie, początkowo w ciszy obserwując przyjaciółkę, powoli sącząc trunek, w alkohol, w końcu jednak odstawiłem szklankę na blat stołu i westchnąłem cicho. Wiedziałem, że coś wisi w powietrzu. I, że żadne z nas nie da rady utrzymać problemów dla siebie, nie jeśli faktycznie scenariusz miał się potoczyć choć odrobinę podobnie do dawnych lat, a nasza trzeźwość miała pozostać wątpliwą kwestią.
- Co cię trapi, Lo? - spytałem w końcu, nieznacznie unosząc brwi do góry. - Tylko mów szczerze.
Ta cisza i to jak intensywnie wpatrywała się w blat nie mogły w końcu nic nie oznaczać.
Powrót do góry Go down
the pariah
Lophia Breefling
Lophia Breefling
https://panem.forumpl.net/t1982-lophia-breefling
https://panem.forumpl.net/t514-loph
https://panem.forumpl.net/t1299-lophia-breefling
https://panem.forumpl.net/t744-wspomnienia-panny-breefling
https://panem.forumpl.net/t751-lophia
https://panem.forumpl.net/t745-lophia-breefling
Wiek : 22
Zawód : Sprzedawczyni, samozwańczy lekarz, zastępca szefa Kolczatki
Przy sobie : Dokumenty, paczka papierosów, zapalniczka, broń, telefon komórkowy
Znaki szczególne : ukryte pod bransoletkami blizny na nadgarstkach

Bar 'Spirit' - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Bar 'Spirit'   Bar 'Spirit' - Page 3 EmptyPon Cze 01, 2015 1:23 pm

^^
Uniosła rękę, wzywając kogoś z obsługi i zamówiła butelkę whisky, przyda się zarówno jej jak i Jackowi. Nie oszukujmy się, od razu wyczuła nastrój przyjaciela, za długo go znała. I już w momencie, w którym pojawił się obok niej była pewna, że nie zdoła utrzymać języka za zębami i powie mu wszystko, co leżało jej na sercu.
Wychyliła kolejną szklankę trunku, z zadowoleniem uznając, że jest wart swojej ceny.
- Częstuj się, trzeba oblać to gówniane życie - parsknęła, przesuwając butelkę na środek stołu. Odetchnęła głęboko, podnosząc wzrok znad stołu po to, żeby spojrzeć Jackowi prosto w oczy. - Zabrzmi źle i patetycznie, ale...
Wahała się. Wiedziała, co powiedzieć, ale znała z góry reakcję przyjaciela na takie słowa. Nie mniej jednak męczyło ją to od dłuższego czasu.
- Dziękuję za uratowanie życia - dokończyła cicho bez cienia ironii w głosie. Rozejrzała się i ściszyła nieco głos, mimo że nikt nie mógł ich podsłuchiwać. - Spieprzyłam misję, nie upewniłam się, że jest bezpiecznie i gdyby nie twoja wiadomość, zginęłoby jeszcze więcej osób. Nie mniej jednak to ja ich zabiłam. Zabiłam ich i zgubiłam telefon, jeśli technicy miłościwie panującego dobrali się do niego szybciej niż nasi, to, cóż... To siedzimy na beczce prochu, która w każdej chwili może wybuchnąć. Jeśli Layla sypnie, jest po nas, a na pewno po mnie. Nie nadaję się do szefowania, moja matka była w tym lepsza - wyrzuciła z siebie jednym tchem. Serce waliło jej jak oszalałe, nie miała pojęcia, że w głębi duszy boi się jego komentarza, że obawia się, że ją oceni, że wyda wyrok, potwierdzi jej zdanie o niej. - Nazywają nas terrorystami, bo próbujemy ratować wolność. Czasami sama nie wierzę, że te małe akcje mogą coś jeszcze dać - dokończyła, po czym pociągnęła kolejny łyk whisky. Odstawiła szklankę na blat i znów spojrzała w oczy przyjaciela.
- W dodatku moje życie uczuciowe ssie, wiesz, że Javier... - Wzięła kolejny głęboki oddech. To wszystko wydawało się minimalnie łatwiejsze, kiedy nie musiała werbalizować myśli. W dodatku zdecydowanie nie była już całkowicie trzeźwa. - To on sabotował misję w Trzynastce, przez niego rozbił się poduszkowiec, którym leciałam, przez niego mogłam zginąć. A on śmiał wyrzucać mi po tym wszystkim udział w misji. Pieprzony egoista!
Znowu spuściła wzrok, wściekła na siebie i na mężczyznę, który złamał jej serce. I którego nadal kochała. Co dzień zastanawiała się, czy nie potrzebuje pomocy, wyzywając go przy tym w myślach.
Dawno nie miała łez w oczach.
- K**** - warknęła sama do siebie, mrugając zawzięcie, byle tylko się ich pozbyć. Zachowywała się jak porzucona nastolatka. - Wybacz, popieprzyło mnie chyba, przejmuję się facetem.
Zdanie pełne ironii na pewno nie przekonało Jacka.
- A Ciebie co tu sprowadza? - zapytała wreszcie po chwili milczenia i kolejnym łyku. Mogli zarzucać się swoimi problemami pod warunkiem, że zachowywali w tym równowagę. Skoro mieli się nawalić, to przydałoby się najpierw wszystko z siebie wyrzucić.
Powrót do góry Go down
the civilian
Jack Caulfield
Jack Caulfield
https://panem.forumpl.net/t1073-jack-caulfield
https://panem.forumpl.net/t1075-jack-caulfield
https://panem.forumpl.net/t1290-jack-caulfield
https://panem.forumpl.net/t1080-reminiscencja
https://panem.forumpl.net/t3249-caulfield#51058
Wiek : 26
Zawód : Speaker w radiu
Przy sobie : paczka papierosów, zapalniczka, odtwarzacz mp3, scyzoryk, dokumenty, telefon komórkowy,

Bar 'Spirit' - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Bar 'Spirit'   Bar 'Spirit' - Page 3 EmptyPon Cze 01, 2015 10:23 pm

Lophia, podobnie do mnie, miała za sobą nieciekawą przeszłość. Byłem tego świadom, świadom piętna jakie to na niej odcisnęło, wszelkich konsekwencji, które później ujawniały się w jej relacjach z innymi ludźmi. Doskonale pamiętałem jak bardzo podobne było nasze nastawienie do życia, jak łatwo potrafiliśmy się zagubić na tych samych zakolach, popełniać podobne błędy. Być może dlatego pozwoliłem sobie na zbliżenie się do niej na tyle, by poznała mnie lepiej. W końcu nie musiałem tłumaczyć jej swoich intencji, nie musiałem mówić co leży u podłoża moich relacji z innymi. Podobnie jak i ona. Nigdy nie strzępiliśmy języków na zbędne słowa i wszystko wskazywało na to, że mimo upływu lat niewiele się zmieniło. Co prawda, w tym momencie pojawiły się w naszych życiach rejony, o których nie wiedzieliśmy za dużo, o ile cokolwiek, jednakże..
Cóż, Lophia nadal pozostawała osobą, która, najprawdopodobniej, najlepiej mnie znała.
Butelkę trunku postawioną na stole skomentowałem jedynie lekko uniesionymi do góry brwiami. Byłem pewien, że nie przetrwa ona za długo, tym bardziej, że intencje nas obu były krystalicznie czyste. Żadne z nas nie chciało pozostać trzeźwym tej nocy. Na razie jednak nie sięgnąłem po alkohol zadowalając się tym co miałem w szklance, w ciszy wysłuchując słów przyjaciółki. Jej słowa uświadomiły mi jak blisko byłem stracenia kolejnej osoby. I to jak bardzo większość z nas ryzykowała swoim życiem.
Do tej pory byłem zbytnio skupiony na tym co działo się między mną a Rory by dostrzec powagę sytuacji, która miała miejsce podczas misji.
- Nie gadaj głupot - mruknąłem chłodno, gdy minęła pierwsza fala słowotoku przyjaciółki, wbijając w nią twarde spojrzenie. - To nie twoja wina, nie mogłaś tego przewidzieć.
Jeszcze parę miesięcy temu po prostu ochrzaniłbym ją za to, skrytykował za udział w misji, za głupie wystawianie się jak na tacy władzy i ryzykowanie wszystkim. Przez ten czas jednak wiele się zmieniło, powoli zacząłem dostrzegać sens w pewnych poczynaniach Kolczatki i, mimo iż nadal nie popierałem zbędnego ryzyka, nie potrafiłem mieć za złe Lo za udział w karkołomnych akcjach. Wiedziałem, że ciągnie tam za przekonaniami i, że one w większym stopniu nadawały sens wszystkiemu co teraz się działo. Nie mogłem jednak zrozumieć jakim cudem w tej porażce dostrzegała jedynie swój błąd. Wpadli w pułapkę, pułapkę zastawioną przez rząd, ludzi bystrych, nic więc dziwnego, że pojawiły się problemy. Należało się cieszyć, że obyło się bez większej ilości ofiar.
Kolejne jej słowa sprawiły, że zmarszczyłem mocniej brwi, po chwili krzywiąc się nieznacznie. Jak widać nie tylko mnie dotknęły rozterki związkowe, ale, o ile moje rozwiązały się dobrze, o tyle jej spierdoliły się w najgorszy możliwy sposób. Pokręciłem głową, prychając pod nosem gniewnie, na myśl o tym jak bardzo musiał zranić dziewczynę. W końcu, kurwa, od dawna nie widziałem by w jej oczach pojawiły się łzy.
- Nie zasłużył na ciebie, Lo. Nie przejmuj się skurwielem - mruknąłem gniewnie.
Nie wiedziałem co poza tym zrobić. Nigdy nie byłem najlepszym pocieszycielem, bardziej nadawałem się do wysłuchiwania i ironizowania, niż głoszenia podnoszących na duchu przemówień. Zawsze wolałem czyny niż słowa, jednak teraz nasza relacja była inna niż wcześniej, nie mogłem więc przyciągnąć do siebie dziewczyny i pocałować jej by odwrócić uwagę od przykrych myśli. Nie mogłem i, kurwa, nie chciałem. Odchrząknąłem nerwowo, chcąc jakoś wyjaśnić fakt, iż zupełnie nie wiem co powiedzieć, jednak pytanie padające z ust przyjaciółki odciążyło mnie od tego obowiązku.
Przez chwilę milczałem jeszcze, zbierając w głowie myśli, zastanawiając się jak przedstawić jej to co mnie gnębiło. Nie lubiłem się zwierzać, to fakt, jednak wiedziałem, że dzisiaj to mnie nie ominie. Lepiej więc chyba było wyrzucić z siebie wszystko, póki byłem jeszcze w miarę trzeźwy i kontrolowałem to co mówiłem.
- Utrata kontroli nad własnym życiem - powiedziałem w końcu, po czym westchnąłem i pociągnąłem zdrowego łyka ze szklanki. - Należę do organizacji, którą wcześniej potępiałem, pozwoliłem na to by zależało mi na kimś do tego stopnia, że nie umiem o tej osobie zapomnieć, ba, nawet związałem się z nią... - Urwałem na chwilę uśmiechając się ironicznie. - Wyobrażasz to sobie Lo? Mam dziewczynę... - prychnąłem, po czym roześmiałem się krótko, ironicznie i dość gorzko. - Odzyskałem Rory, ale nie mogłem nic zrobić by uratować dziecko. Ot, cała historia.
Ponownie uniosłem szklankę w parodii toastu.
Powrót do góry Go down
the pariah
Lophia Breefling
Lophia Breefling
https://panem.forumpl.net/t1982-lophia-breefling
https://panem.forumpl.net/t514-loph
https://panem.forumpl.net/t1299-lophia-breefling
https://panem.forumpl.net/t744-wspomnienia-panny-breefling
https://panem.forumpl.net/t751-lophia
https://panem.forumpl.net/t745-lophia-breefling
Wiek : 22
Zawód : Sprzedawczyni, samozwańczy lekarz, zastępca szefa Kolczatki
Przy sobie : Dokumenty, paczka papierosów, zapalniczka, broń, telefon komórkowy
Znaki szczególne : ukryte pod bransoletkami blizny na nadgarstkach

Bar 'Spirit' - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Bar 'Spirit'   Bar 'Spirit' - Page 3 EmptySro Cze 03, 2015 2:29 pm

Kuźwa, prawie się przy nim popłakała. I to, do jasnej cholery, przez faceta. Chwilami nie poznawała siebie.
Chwilami myślała, że naprawdę sobą była tylko przy Jacku.
- Kochałeś kiedyś kogoś, kogo nie powinieneś? - zapytała cicho, nie komentując jego wypowiedzi na temat winy bądź niewinności, jeśli chodziło o misję. Wiedziała, że zawaliła, ale nie miała pojęcia, jak mogłaby temu zapobiec. Chciała mu podziękować, zrobiła to, chociaż żadne słowa nie potrafiły wyrazić tego, jak wdzięczna mu była. Uratował jej pieprzone, pozbawione znaczenia (w jej mniemaniu) życie przed rządem, uznającym ją za terrorystkę.
Pieprzona rzeczywistość.
Spójrz na siebie w lustrze, co ze sobą zrobiłaś?

Cieni pod oczami nie dało się zamaskować nawet najlepszym makijażem. Straciła kilka kilogramów. Za długie włosy opadały jej na czoło gęściejszymi falami. Nadal była ładna, nadal faceci gwizdali za nią na ulicy, była świadoma swoich atutów, ale właściwie w ogóle o tym nie myślała. Wstawała rano, ubierała się, malowała i wychodziła do pracy. Wypełniała swoje obowiązki, wracała do domu albo spędzała noc w Kwaterze, jeśli miała wyjątkowo dużo zajęć. Czasem zdarzały się misje, a po nich dręczące wyrzuty sumienia.
Lophia Breefling się zmieniła. Czuła się dziesięć lat starsza.
Jack Caulfield także nie był już tym samym człowiekiem. Omal nie został ojcem. Wcześniej Loph niemal rozwaliła jego związek kilkoma żartami nie na miejscu, choć przyjaciel nigdy by tego nie przyznał. Dlatego zaczęła oddychać z ulgą, kiedy usłyszała, że wrócili do siebie z Rory. Zamarła jednak w chwili, w której dowiedziała się o stracie dziecka. Nie były z dziewczyną na tyle blisko, żeby ta opowiadała jej o poronieniu, poza tym traktowała Loph jak kochankę Caulfielda. Wszystko było bardziej pokręcone niż wyglądało.
Breefling odruchowo chwyciła dłoń Jacka i delikatnie ścisnęła swoimi palcami. Mógł ją odsunąć, mógł spojrzeć na nią morderczym wzrokiem, ale mimo swojej niechęci do okazywania emocji musiał pojąć przekaz tego gestu.
- W innym życiu powiedziałabym, że nie znam lepszego ojca dla swoich hipotetycznych dzieci, niż ty, Jack - powiedziała pewnym głosem. - W innej rzeczywistości, w której ludzie nie tracą tego, co kochają.
Zamilkła na chwilę, puszczając dłoń faceta, który teraz był dla niej jak brat. Kiedyś... Sypiali ze sobą, to prawda. Ale teraz kochała go jak brata.
Zamrugała oczami, po czym parsknęła ironicznym śmiechem w momencie, w którym dotarły do niej jej własne słowa.
- To zabrzmiało inaczej, niż miało, nie oświadczam ci się przecież - dokończyła, chwytając szklankę i opróżniając ją całkowicie. W innym życiu zdecydowanie nie dałaby sobie wrócić do Kapitolu kiedy tylko wybuchła rebelia. Mądrzejsza o obecne doświadczenia wolałaby zginąć w bombardowaniu dystryktu czwartego, nie zaznać straty, bólu zdrady, śmierci kolejnych osób.
Ale żyła. Była tu teraz, w barze 'Spirit', w punkcie wyjścia, w miejscu, w którym odreagowywała bycie gwałconą nastolatką. Gdyby się lepiej zastanowić, żadna zmiana życiowego wyboru nie pomogłaby jej uniknąć cierpienia. Zadawany ból w większości przypadków nie zależał od niej.
- Jesteśmy terrorystami, prawda? Najgorszymi ludźmi w Panem, za nasze głowy wiele osób dostałoby awans albo przynajmniej premię. Oboje się do tego nie pchaliśmy, samo nas znalazło - szepnęła, choć rzeczywiście nikt nie mógł ich usłyszeć.
Lophia i Jack wstępując do Kolczatki otworzyli drzwi, których nie dało się już zamknąć. Wystąpienie z organizacji nie wchodziło w grę, za dużo wiedzieli, do zbyt wielu spraw przyłożyli rękę. Płacili każdego dnia.
- Trzymaj się Rory. Ale pamiętaj: przywiązanie ciągnie nas czasem na dno.
Wiedziała o tym najlepiej, jak głupia myślała, że jej związek z Javierem ma jakiekolwiek szanse, wbrew wszelkim racjonalnym przesłankom, nawet wbrew temu, że stali po dwóch stronach barykady i formalnie walczyli na śmierć i życie. Wierzyła, że nie zdołałby jej zabić. Wierzyła do strasznego dnia, w którym okazało się, że próbował.
Powrót do góry Go down
the civilian
Jack Caulfield
Jack Caulfield
https://panem.forumpl.net/t1073-jack-caulfield
https://panem.forumpl.net/t1075-jack-caulfield
https://panem.forumpl.net/t1290-jack-caulfield
https://panem.forumpl.net/t1080-reminiscencja
https://panem.forumpl.net/t3249-caulfield#51058
Wiek : 26
Zawód : Speaker w radiu
Przy sobie : paczka papierosów, zapalniczka, odtwarzacz mp3, scyzoryk, dokumenty, telefon komórkowy,

Bar 'Spirit' - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Bar 'Spirit'   Bar 'Spirit' - Page 3 EmptyCzw Cze 18, 2015 8:36 pm

Zadane cicho pytanie było o niebo trudniejsze niż zapewne Lophia się spodziewała. Proste słowa, zdawać by się mogło, nic wielkiego, odpowiedź powinna być równie prosta. Tak lub nie, wybór był łatwy. Pozornie. Bo naprawdę nie wiedziałem co odpowiedzieć, a przynajmniej nie w pierwszej chwili. Kurwa, całe życie unikałem przywiązania, oddzielałem się od wszystkiego, co wiązało się z głębszymi emocjami, do tej pory nie mogłem powiedzieć, że zależało mi na kimś, nie w ten związkowy sposób, nie póki poznałem Rory, co więc dopiero powiedzieć o czymś taki jak... Miłość? Nigdy w życiu nie byłem zakochany, nigdy nie pragnąłem sprawić, że ktoś będzie nierozłączną częścią mojego istnienia na zawsze. A jednak, zaprzeczenie okazałoby się wierutnym kłamstwem...
Sięgnąłem po butelkę, w milczeniu napełniając po brzegi moją szklankę, by następnie unieść ją do ust i pociągnąć zdrowy łyk. Były pewne tematy, o których nie potrafiłem mówić na trzeźwo. Tematy, których kurewsko nienawidziłem ruszać, pierdolone wspomnienia i myśli, które nie powinny wychodzić na wierzch. Odstawiłem naczynie na blat dopiero, kiedy było wreszcie puste.
Kurwa, jak bardzo chciałbym teraz zapalić.
- Kochałem - odparłem w końcu, gdy przedłużająca się cisza zaczęła mi już zbytnio ciążyć, a szum w głowie uświadomił mi, że przy pewnej dozie wysiłku dam radę zmusić się do wypowiedzenia tego słowa. Choć pozostawiało na języku bardzo nieprzyjemny posmak. - Moją matkę - dodałem, po czym skrzywiłem się, wbijając jednak twarde spojrzenie w Lophię. Znała moją historię, a przynajmniej całkiem sporą jej część, musiała więc wiedzieć, że nie chce kontynuować tego tematu. I tak, w tej kwestii, powiedziałem już za dużo.
Odchyliłem się na krześle, wzdychając lekko, zmuszając się do pozostawienia nieprzyjemnych myśli za sobą. Zbyt wiele rzeczy gnębiło mnie teraz, by dopuszczać do siebie głosy z przeszłości.
Kolejny gest przyjaciółki skomentowałem zmarszczeniem brwi, nie cofnąłem jednak ręki, na której zacisnęły się drobne palce przyjaciółki, zamiast tego pozwoliłem meblowi opaść, po czym wyprostowałem się i wbiłem spojrzenie w kobietę przede mną. Chyba nie było osoby, która znała mnie tak dobrze, mimo tego jak wiele lat przerwy wisiało między nami, mimo tego jak bardzo się zmieniliśmy (nie potrafiłem nawet powiedzieć czy na lepsze, czy gorsze). Przyglądałem się jej, gdy wypowiadała te patetyczne słowa, które w ustach każdej innej mojej znajomej zabrzmiałyby wręcz śmiesznie. Zapewne nawet przy niej, w innej sytuacji, parsknąłbym ironicznym śmiechem, tym razem jednak nie zrobiłem tego, doskonale wiedząc co za nimi się kryje. Próba pocieszenia, której, o dziwo, naprawdę potrzebowałem. Choć za chuja nie przyznałbym tego na głos.
Pokręciłem głową z niedowierzaniem, dopiero, gdy usłyszałem kolejne jej słowa, ponownie chwytając za butelkę i napełniając puste szklanki, moją i przyjaciółki.
- Cholera wie, Lo - mruknąłem, w odpowiedzi na jej następną wypowiedź, potrącając stojące przede mną naczynie palcem i przyglądając się, jak płyn rozlewa się po jego ściankach. Nie potrafiłem się w tym odnaleźć, odnieść swojej osoby do działań Kolczatki. W końcu, jeszcze tak niedawno nie byłem jej zwolennikiem, jeszcze tak niedawno byłem gotów obedrzeć Lenny'ego żywcem ze skóry za pakowanie się w kolejne kłopoty, wdać się z Rory w kłótnie na temat misji. Ba, nawet kiedy wstępowałem do organizacji nie pchała mnie do przodu chęć działania w obronie większego dobra, nie kierowałem się pierdolonymi patetycznymi przesłankami. Chciałem po prostu chronić ich dupy, dbać o moich przyjaciół. Dopiero gdzieś po drodze, nawet nie wiem, w którym momencie, zacząłem dostrzegać ziarna prawdy w tym co wcześniej wydawało mi się największą głupotą. Teraz, po dwóch miesiącach? Może trochę więcej? Po tym czasie nabrałem przekonania, że nie wszystko jest tak czarno-białe jak kiedyś chciałem to widzieć. - Ale powiem ci jedno, chuj z tym, będziemy robić to w co wierzymy i nie będziemy przejmować się draniami, którzy próbują udowodnić wszystkim wokół, że życie w getcie jest piękne, a każdy Kapitolińczyk to zwykły śmieć.
A przynajmniej dopóki rzeczywistość nie pogrzebie nas razem z naszymi przekonaniami.
Lepsza taka śmierć niż zgnicie w ciasnych murach Kwartału.
Uśmiechnąłem się gorzko, słysząc kolejną wypowiedź przyjaciółki, która była kwintesencją całych moich obaw. Przez wiele lat nie pozwoliłem sobie na przywiązanie, z politowaniem obserwując ludzi, którzy komplikowali sobie życie wchodząc w związki. Pozwalając sobie na przywiązanie, które było częstokroć wyrokiem dla nich. Ograniczało swobodę, zmuszało do zmiany trybu życia, czy też niosło za sobą o wiele poważniejsze konsekwencje. Uważałem ich za głupków, którzy sami zakładają sobie stryczek na szyje. A teraz, po latach, sam zrobiłem to samo.
- Wiem - mruknąłem w końcu, wzruszając ramionami, po czym skrzywiłem się ironicznie. - Miejmy nadzieję, że uda mi się nie zatonąć.
Powrót do góry Go down
the pariah
Lophia Breefling
Lophia Breefling
https://panem.forumpl.net/t1982-lophia-breefling
https://panem.forumpl.net/t514-loph
https://panem.forumpl.net/t1299-lophia-breefling
https://panem.forumpl.net/t744-wspomnienia-panny-breefling
https://panem.forumpl.net/t751-lophia
https://panem.forumpl.net/t745-lophia-breefling
Wiek : 22
Zawód : Sprzedawczyni, samozwańczy lekarz, zastępca szefa Kolczatki
Przy sobie : Dokumenty, paczka papierosów, zapalniczka, broń, telefon komórkowy
Znaki szczególne : ukryte pod bransoletkami blizny na nadgarstkach

Bar 'Spirit' - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Bar 'Spirit'   Bar 'Spirit' - Page 3 EmptySro Lip 22, 2015 1:21 pm

Jakby czytając w myślach przyjaciela, wyciągnęła z torebki paczkę papierosów i położyła na stoliku pomiędzy nimi. Wygrzebała zapalniczkę, po czym odpaliła jednego i przez chwilę rozkoszowała się dymem wypełniającym płuca. Dla zwiększenia kaca oczywiście, wcale nie dlatego, że była maksymalnie uzależniona. Pociągnęła łyk ze szklanki i spojrzała Jackowi w oczy. Nawet w półmroku zdołała odczytać, jak wielką trudność sprawia mu mówienie o matce. Doskonale pamiętała dzień, kiedy dowiedziała się o tym, co jej faceci wyprawiają w domu. Nadal widziała przed oczami twarz nastoletniego Jacka, pojawiającego się w parku z sinym policzkiem i podejrzeniem wstrząśnienia mózgu (Loph znała się już wtedy trochę na leczeniu). Pomagała mu. Ale ta przyjaźń zdecydowanie nie była czymś jednostronnym. Jack z kochanka (jakkolwiek miałoby to nie zabrzmieć) stał się dla niej bratem, niemal najdroższą osobą na świecie. Tak, usilnie starała się czasami myśleć, że to wcale nie Javier stał na szczycie w hierarchii ważności. Kochała kogoś, kto próbował ją zabić.
Nie zwolniła uścisku, potrzebowała ciepła drugiego człowieka bardziej, niż w ciągu ostatnich kilku miesięcy. Alkohol nieźle już uderzył jej do głowy i z trudem powstrzymywała się przed złożeniem głowy na stoliku i wybuchem płaczu. Od początku ich znajomości zmieniło się wiele, świadomość Loph wypełnił ból, cierpienie, pojawił się także instynkt obrony najbliższych. Nie zdołała ochronić brata, nie udało jej się uratować matki, lecz nadal wierzyła, że nie straci kolejnej tak ważnej osoby. Dlatego bała się, kiedy brał udział w misjach, przerażona, kiedy przewodziła misji, w której brał udział Lenny i Sonny. Tęskniła za bezpieczeństwem, ale nawet pijanej trudno było jej się do tego przyznać. Za bardzo przywykła do życia w ciągłym strachu o jutro.
- Ale powiem ci jedno, chuj z tym, będziemy robić to w co wierzymy i nie będziemy przejmować się draniami, którzy próbują udowodnić wszystkim wokół, że życie w getcie jest piękne, a każdy Kapitolińczyk to zwykły śmieć - odparł Jack.
Dziewczyna na ułamek sekundy zupełnie wytrzeźwiała. Żyła w Kapitolu, przesiąkła kapitolińskim stylem życia, który miała pamiętać chyba do samej śmierci, tu od pokoleń mieszkała jej rodzina. Tu cierpiała jej rodzina. Tu ginęła jej rodzina. Tu jej nowa rodzina walczyła o wolność. Może ona czuła się jak produkt uboczny nowej rewolucji, ale nie zamierzała się poddać. Choćby miała oddać życie za honor matki, ojca i brata, za złamane przez zdradę Javiera serce, chciała walczyć z niesprawiedliwością. Kto by się spodziewał, że z tak zepsutej narkomanki wyrośnie antysystemowiec z konstruktywnymi poglądami?
- Nie powiem, że na pewno nie zatoniesz, ale masz na to spore szanse. Jedno z nas musi utrzymać się na powierzchni tego bagna, nie?
Kolejny łyk whiskey. Kolejny papieros. I jeszcze jeden. Nie mogła zaprzeczać, że była pijana.
- Jack? Obijesz mordę temu ch*****? - zapytała, opierając twarz na dłoni. Nie myślała o tym na serio, ale w tej chwili ta opcja wydawała się jedynym sposobem na uleczenie jej zranionej dumy. Pomysł godny nawalonej dziewczynki oczywiście.
- I tonę, ale w morzu whiskey - wymamrotała, wypijając do dna kolejną szklankę. Nagle zrobiło jej się niewymownie smutno. Wstała więc z krzesła i chwiejnym krokiem przybliżyła się do przyjaciela. Już wyciągała dłonie, żeby go przytulić, ale przebłysk myślenia przypomniał jej, że chłopak nie będzie z tego zadowolony. Poklepała go więc niezdarnie po plecach i oparła się o stolik.
- Życzę Ci szczęścia, Jacky, wiesz o tym, prawda? - dodała trochę ciszej, wbijając wzrok w swoje dłonie. Nie była zazdrosna o jego małe szczęście, wiedziała, że cierpiał, stracił dziecko, odciął się od matki, omal nie stracił samej Rory. I to przez głupie żarty Loph, która teraz z trudem powstrzymywała się od wybuchnięcia płaczem. Dawno tego nie zrobiła. Alkohol pomógł tylko zwolnić hamulce, a dziewczyna bardzo potrzebowała teraz kogoś, komu na niej zależało.
Powrót do góry Go down
the odds
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Zawód : Troublemaker
Znaki szczególne : avatar © laura makabresku

Bar 'Spirit' - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Bar 'Spirit'   Bar 'Spirit' - Page 3 EmptyCzw Lip 23, 2015 8:01 pm

Wątek przeniesiony do retrospekcji.
Powrót do góry Go down
Sponsored content

Bar 'Spirit' - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Bar 'Spirit'   Bar 'Spirit' - Page 3 Empty

Powrót do góry Go down
 

Bar 'Spirit'

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 3 z 3Idź do strony : Previous  1, 2, 3

 Similar topics

-
» Klub 'Spirit'

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Panem et circenses :: Po godzinach :: Archiwum :: Lokacje :: Dzielnica Wolnych Obywateli :: Centrum miasta-