|
| |
Autor | Wiadomość |
---|
Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Sala ogólna Wto Wrz 03, 2013 9:16 am | |
| First topic message reminder :Czteroosobowa, standardowa sala dla pacjentów. Wyposażona w telewizję kablową, dostęp do internetu i węzeł sanitarny. |
| | |
Autor | Wiadomość |
---|
Wiek : 28 Zawód : porucznik (oficer) Przy sobie : broń palna, pozwolenie na broń, paczka papierosów, zapalniczka, telefon, leki przeciwbólowe, minilaser do cięcia metalu, legitymacja wojskowa Obrażenia : świeżo wyleczona ze złamania ręka (przy wykręcaniu do tyłu boli),
| Temat: Re: Sala ogólna Nie Lut 23, 2014 2:37 pm | |
| Nie spodziewała się, że przyjdzie w chwili, gdy będzie miał ściągane bandaże. Poczuła się trochę nie na miejscu. Było to ważne wydarzenie, a ona nie była dla niego żadną bliską osobą, która miałaby prawo to oglądać. W jej mniemaniu coś takiego było dość intymnym przeżyciem i Cline będzie musiał poradzić sobie z tym psychicznie. Pytanie czy lepiej poradzi sobie w pojedynkę, czy gdy ktoś będzie obok. Początkowo widok zasłaniały jej pielęgniarki, więc odwróciła wzrok i zaczęła przechadzać się po korytarzu to w jedną to w drugą stronę. Głowa spuszczona, oczy zmrużone. Widać, że się nad czymś zastanawiała. Podniosła wzrok, gdy otworzyły się drzwi od sali. Pchnęła do przodu zamykające się drzwi, wchodząc do środka z pewnym wahaniem. Podeszła do łóżka, obserwując jego twarz. Tę część, która była.. straszna. Aż poczuła dreszcze na karku przesuwając wzrokiem po bliznach. Samo ramię i szyja nie były w najgorszym stanie. Tylko policzek i usta. Nie wiedziała co zrobić. W pierwszym odruchu chciała złamać go za rękę, ale zaniechała tego. To nie był dobry pomysł. Więc dłoń znów wylądowała w kieszeni spodni. -Cline...-odezwała się. Czuła, że ma gulę w gardle. Nie wiedziała co powiedzieć. Nie była dobra w jakiś emocjonalnych gatkach, zresztą.. On też. A przynajmniej tak się zachowywał. Spytać jak się czuje? Chujowo, to akurat było proste. -Mam iść?-spytała w końcu, bo tak było najprościej. Albo pokręci głową, albo kiwnie na znak, że ma spierdalać. |
| | | Wiek : 33 Zawód : Strażnik Przy sobie : w plecaku: półtoralitrowa butelka wody, śpiwór, latarka, noktowizor, porcja żywności; broń, paczka papierosów i zapałki, zestaw pierwszej pomocy, tabletki do uzdatniania wody, telefon Obrażenia : Lewa strona twarzy pokryta szpetną blizną po pożarze dookoła oka ; Nad prawym policzkiem ma ślad po cięciu nożem.
| Temat: Re: Sala ogólna Nie Lut 23, 2014 2:46 pm | |
| Nie zareagował od razu na dźwięk swojego nazwiska, minęło kilka długich sekund aż przesunął głowę w kierunku połamanej Valmount. Jego oczy były puste, po prostu nie nosiły w sobie żadnej emocji – tak jako zresztą jak twarz, która była jedynie spięta. Niepokój oraz niepewność przestały istnieć, ponieważ Richard doskonale wiedział jak wygląda. A przynajmniej podejrzewał, że widok ten jest na tyle odstraszający, że w KOLCu będą uciekać na sam dźwięk jego kroków. Gdyby spotkali się w innych okolicznościach, przesunąłby spojrzeniem po całej sylwetce kobiety i zatrzymał na jej biuście. Teraz tylko przez chwilę patrzył w oczy, krzyżując ich spojrzenia. Nawet go nie irytowała litość, jaką widział na jej twarzy i obrzydzenie. Od tej chwili będzie musiał przyzwyczaić się do tego. Teraz miał wyjebane. Przesunął głowę w kierunku okna, wzruszając od niechcenia ramionami. Frania musiała sama zdecydować czy zostać w pokoju, on najwyraźniej nie zamierzał podejmować żadnej decyzji. Podniósł rękę w stronę telefonu i zaczął stukać w klawiaturę. Kilka literek nie było męczących, dlatego po niecałej minucie wyciągnął lewe ramię w stronę kobiety. - Cytat :
Bardzo kiepsko? Obojętność była spowodowana jakimś szokiem oraz depresją, w którą Richard wpadł ze względu na ten cały wypadek. Frania mogła dostrzec, że nie ma śladu po wszechobecnym gniewie, jaki towarzyszył temu mężczyźnie na każdym kroku. |
| | | Wiek : 28 Zawód : porucznik (oficer) Przy sobie : broń palna, pozwolenie na broń, paczka papierosów, zapalniczka, telefon, leki przeciwbólowe, minilaser do cięcia metalu, legitymacja wojskowa Obrażenia : świeżo wyleczona ze złamania ręka (przy wykręcaniu do tyłu boli),
| Temat: Re: Sala ogólna Nie Lut 23, 2014 2:56 pm | |
| Gdy wzruszyła ramionami wzięła to za pozwolenie zostania w sali. Gdy wyciągnął rękę złapała ją i przytrzymała chwilę, by przeczytać co było napisane na ekranie komórki. Puściła jego nadgarstek i wpierw nie mówiła nic. Zamiast przystawić sobie krzesło to usiadła na brzegu łóżka. Nie odrywała wzroku od jego twarzy, nie wiedząc w sumie co mu powiedzieć. Kłamać? Powiedzieć brutalną prawdę? -Nie jest źle, przecież nigdy ładny nie byłeś.-powiedziała w końcu jakiś durny żart i to nie tym swoim złośliwym głosem, jakim z reguły mu dogryzała. Sprawiał wrażenie wypalonego. Spalony wewnętrznie i zewnętrznie. Już wolała, gdy kipiał gniewem, wtedy widziała, że ma siłę. Wściekłość go napędzała, a teraz... Sprawiał wrażenie, że się poddał na całej linii. Żeby nie powiedzieć, że wyglądał żałośnie. -No co ja mam ci powiedzieć... Masz spaloną twarz... Potrzebujesz jeszcze jednej operacji, jeżeli chcesz wyglądać jak dawniej.. |
| | | Wiek : 33 Zawód : Strażnik Przy sobie : w plecaku: półtoralitrowa butelka wody, śpiwór, latarka, noktowizor, porcja żywności; broń, paczka papierosów i zapałki, zestaw pierwszej pomocy, tabletki do uzdatniania wody, telefon Obrażenia : Lewa strona twarzy pokryta szpetną blizną po pożarze dookoła oka ; Nad prawym policzkiem ma ślad po cięciu nożem.
| Temat: Re: Sala ogólna Nie Lut 23, 2014 3:09 pm | |
| Dotyk jej dłoni był czymś dziwnym, ale nie niosło ze sobą negatywnych uczuć. Przecież tęsknił za kobiecą dłonią i czułością, którą do tej pory zaspokajały prostytutki. Frania obudziła w nim wspomnienia i potrzeby, których nie chciał wywlekać na zewnątrz. Pogodził się ze swoim losem, skoro już go uratowali i stwierdzili, że ma żyć. Odłożył telefon na kołdrę, stwierdzając że w ten sposób łatwiej mu się będzie komunikować z ludźmi. Nie chciał zmuszać się do poruszania sparaliżowaną częścią twarzy, skoro nie niosło to żadnych wielkich perspektyw na przyszłość. Jedynym rozwiązaniem była istotnie operacja, na którą w chwili obecnej nie miał pieniędzy. Zamiast odgryźć się Frani czy zmrużyć brwi, on jedynie patrzył na nią przez chwilę i odwrócił głowę znów w kierunku okna. Tak, jakby widział za nim jakieś ukojenie. Obecność kobiety nie była irytująca, była mu obojętna. Równie dobrze mogłoby jej tu nie być. Zatęsknił by zapewne dopiero wieczorem, kiedy z nudów nie wiedziałby co z sobą począć. Zerknął na nią kątem oka, gdy wspomniała o operacji. Przecież wiem o tym. Mruknął w myślach, przekonany że nie ma nawet żadnego powodu na gniewania się na nią. Milczenie jakie zapadło zostało przerwane przez kolejne wejście pielęgniarki, tym razem niosącej tacę z jedzeniem. Małą miską zupy pomidorowej z rozdziabanym na niewielkie kawałki kluski ziemniaczane oraz drugie danie: poduszone ziemniaki z jakimś białym sosem, papkę z jabłek i mięso podzielone na niemowlęce kawałeczki. Dodatkowo szklanka wody ze słomką. - Oh! Jak dobrze, że tu pani jest! Proszę, tutaj posiłek dla pana Cline’a. Niech pani dopilnuje, aby zjadł wszystko. Przyjdę niedługo! – Kobieta nie pozwoliła sobie przerwać, wciskając Frani na kolana tacę. Tak bardzo się spieszyła, że nie zrugała kobiety za siedzenie na łóżku szpitalnym. Zawinęła kitlem i wypadła z Sali, zatrzaskując za sobą drzwi. Richard zainteresowany spojrzał w tą stronę, a potem na posiłek. Gdzieś w środku poczuł ucisk żołądka, a gdy zapach dotarł do nozdrzy – słychać było delikatne burczenie. Kiedy zdawało się, że drzwi się nie otworzą ponownie, zamaszystym ruchem huknęły i głowę do pomieszczenia wsadziła znów ta sama pielęgniarka: - Niech pan też dużo mówi, trzeba rozruszać te wszystkie nerwy! - Po czym trzasnęła drzwiami i wyleciała, nie dając możliwości odpowiedniej reakcji. |
| | | Wiek : 28 Zawód : porucznik (oficer) Przy sobie : broń palna, pozwolenie na broń, paczka papierosów, zapalniczka, telefon, leki przeciwbólowe, minilaser do cięcia metalu, legitymacja wojskowa Obrażenia : świeżo wyleczona ze złamania ręka (przy wykręcaniu do tyłu boli),
| Temat: Re: Sala ogólna Nie Lut 23, 2014 9:47 pm | |
| Obojętność jest najgorszą z całej gamy emocji. Już nawet smutek jest lepszy. Smutek wyzwoli tęsknotę, a przecież każdy człowiek za czymś tęskni. Za ukochanym mężem. Za jego uśmiechem, gdy połaskotała go w to czułe miejsce za uchem. Za spojrzenie błękitnych oczu, za równo to czułe jak i zdenerwowane. Za szumem wszelakich urządzeń i mechanizmów w Trzynastce. Za popołudniowym joggingiem z przyjaciółką na świeżym powietrzu. Obojętność... To tak, jakbyśmy się poddali. Jakby już nic nas nie obchodziło i o nic nie będziemy walczyć. A mimo, że życie nas doświadcza to przecież biegnie na przód. Pędzi nieubłaganie i nie możemy jego całego spędzić patrząc w okno, szukając ukojenia w błękitnym niebie. Dlatego była na niego zła, że jest wyprany z uczuć. I to nie w ten swój sposób, przez który starał się kogoś od siebie odsunąć. Wtedy w grę wchodził jeszcze gniew. Teraz w jego oczach nie dostrzegała nic. Prawie podskoczyła na łóżku, gdy pielęgniarka wleciała z impetem na salę. Otworzyła usta, żeby coś powiedzieć, ale kobieta gadała jak katarynka. Gdy wyszła Francesca spojrzała na mężczyznę. Nie uśmiechnęła się, chociaż jakiś łagodny uśmiech powinien się w tym miejscu znaleźć. Powoli wstała z tacą, aby odłożyć ją na chwilę na bok. Wtedy pielęgniarka wleciała jeszcze raz. Boże, co za zalatana kobieta. Drzwi w końcu się zamknęły i zostali sami. -Chodź, pomogę ci usiąść.-powiedziała podchodząc do niego, mając szczerą nadzieję, że usłyszy niewyraźnie 'spierdalaj' i stękając podniesie się sam. To by oznaczało, że coś jeszcze zostało w nim z Cline'a sprzed wypadku. Teraz przypominał jej taką pustą skorupę. Żył, oddychał, patrzył. Ale nie było w nim ducha. Ten facet wyzwalał w niej dziwne emocje i uczucia. Jednocześnie wściekała się na to, jak i jej się to podobało w chory sposób. Miała faktyczną ochotę siedzenia tu z nim i pomagania mu połączoną z jeszcze większą ochotę machnięciem ręką i wyjścia stąd. Kim on dla niej do cholery był? Kumplem z pracy, tyle. Tak powinno być. To że on uratował życie jej, a ona jemu o niczym nie znaczyło. Każdy kiedyś w swoim życiu oddał przysługę komuś obcemu i ci ludzie wcale nie stawali się kimś bliskim przez to. Dlaczego więc odczuwała potrzebę siedzenia w tej sali i patrzenia jak się męczy? Czy to faktycznie dlatego, że był cholernie podobny do Henry'ego, przynajmniej wizualnie, i w pewien sposób czuła się trochę tak, jakby odzyskała kogoś kto już nie żyje? Uparcie wyrzucała z głowy myśl, że zaczyna jej zależeć na życiu i dobru Cline'a. Jednak sam jego wygląd i to beznamiętne spojrzenie budziło w niej pokłady litości. Nie okazywała jednak tego na zewnątrz, a przynajmniej się starała. Sama dałaby w mordę każdej osobie, która litowałaby się nad nią w takim momencie. Wolała być trochę oschła i nieczuła, zamiast nad nim dmuchać. Przecież los zawsze kopie nas w dupie, czemu mielibyśmy nawzajem się zagłaskać? Zresztą... Im szybciej oswoi się ze swoim wyglądem i tym, że przeżył, tym lepiej. Im dłużej patrzyła na niego, czekając na reakcję, tym bardziej wzrok przyciągały jego usta. Jeszcze niedawno je całowała. Czuła ich naturalną szorstkość, jakąś dozę namiętności, którą Richard włożył w tamten pocałunek. Teraz przypominały węgiel. Jakby miały zaraz się rozsypać. Nie wiedzieć czemu poczuła straszną ochotę go pocałować, ale wiedziała, że to byłoby cholernie głupie. Stała więc niewzruszenie, w razie czego mogąc mu pomóc tą jedną, zdrową ręką. |
| | | Wiek : 33 Zawód : Strażnik Przy sobie : w plecaku: półtoralitrowa butelka wody, śpiwór, latarka, noktowizor, porcja żywności; broń, paczka papierosów i zapałki, zestaw pierwszej pomocy, tabletki do uzdatniania wody, telefon Obrażenia : Lewa strona twarzy pokryta szpetną blizną po pożarze dookoła oka ; Nad prawym policzkiem ma ślad po cięciu nożem.
| Temat: Re: Sala ogólna Pon Lut 24, 2014 5:47 am | |
| Wbrew nadziejom Valmonut, Richard nie odepchnął jej ręki, ale przyjął ją w taki sposób, jaki uznał za stosowny. Przełożył telefon na koldrę na udach, aby nie spadł i wsparł się na rękach, podsuwajac w górę. Grymas na jego twarzy sprawił, że jego znieksztalcona twarz zdawała się być żywym stworzeniem oderwanym od reszty. Właściwie todopiero po chwili, gdy czuł że zaraz się zsunie pochwycil w silnym uścisku przedramie kobiety. Nie patrzył na jej twarz, ponieważ zacięta i nieustepliwa mina informowała go, że Valmount wcale nie powinno tutaj byc. Budziła w nim wyrzuty sumienia, że jest draniem i rani wszystkich, którzy starają się do niego na nowo zbliżyć. Nie rozumiał skąd ui niej to zawzięcie, ale nie zamierzał pytać. Ostatnio gdy rozwiał wątpliwości, dziewczyna rozplakala się i była zdruzgotana. Nie rozumiał do końca dlaczego, ale teraz gdzieś to krążyło w jego świadomości. Jedną z rąk strażniczki była w gipsie, a Richard mimo leków i wstrząsu mózgu miał krzepe. Zapominając o niej, że leki przestały go otumaniac zbyt mocno pociągnął ją do siebie i musiała wesprzeć się ręką aby nie upaść na jego tors. Właściwie to musiałaby, bo ręką była w gipsiei, a drugą trzymana była przez jego na wysokości przedramienia. Całkiem możliwe, że uczynił ten gest umyślnie, niemalże od razu gdy opadła na jego tors, oplatajac ją swoimi rękoma. Jakoś niespecjalnie przejął się telefonem, który mógł ją uwierac. Ciepły oddech niemalże od razu otoczył ucho i policzek Frani, kiedy Richard męczył się by otworzyć spalona część ust i wyszeptac prosto do jej ucha krótkie, niewyraźne: - Prsepasam. - Co miało oznaczać nic innego jak przeprosiny. Odnieść to można bylo do wielu powodów, jednak na pewno nie chodziło o ten upadek i zbyt mocne pociągnięcie Frani. Bowiem uchwyt na jej talii nie rozluznil się, ale możliwe że nieznacznie wzmocnił. Puścił jedynie jej rękę, licząc że i ona go obejmie. Że pogladzi go po zdrowym policzku, że usmiechnie się do niego, że powie czułe słówko. Łudzil się, ale to że nie otrzyma tego niosło ze sobą gorycz. Przesunął głowę bliżej jej włosów, a Frania mogla poczuć jak zaciąga się jej zapachem. Robił to już wielokrotnie, ale nigdy aż tak jawnie. Ciężar na swoim ciele traktował jako nagrodę pocieszenia za meczarnie. I ani myślał wypuszczać ją z rąk. Żołądek może trochę burczec. |
| | | Wiek : 28 Zawód : porucznik (oficer) Przy sobie : broń palna, pozwolenie na broń, paczka papierosów, zapalniczka, telefon, leki przeciwbólowe, minilaser do cięcia metalu, legitymacja wojskowa Obrażenia : świeżo wyleczona ze złamania ręka (przy wykręcaniu do tyłu boli),
| Temat: Re: Sala ogólna Pon Lut 24, 2014 7:37 am | |
| Oh. Francesca mogła spodziewać się wielu rzeczy, ale na pewno nie tego. Chwyciła go, trzymając tak mocno jak potrafiła, gotowa pomóc mu podnieść się do góry w odpowiednim momencie. Jednak zamiast unieść się do góry poczuła jak leci do przodu. Poczuła po policzkiem jego tors, a nosem dotykała szyi. Telefon jak telefon, ale skrzywiła się, bo ręka, mimo że unieruchomiona to jednak zabolała. W końcu było to złamanie sprzed paru dni. Sama kobieta w pierwszej chwili spięła się i prawie znieruchomiała. Trzymała jego ramię zdrową ręką, nie ruszając ją. Przymknęła oczy, słysząc przeprosiny i dopiero wtedy, jakby się rozluźniła. Miał wiele powodów, żeby przepraszać, ale nie spodziewała się tego, ani też nie oczekiwała. Wpierw próbowała w sobie stłumić wszelką czułość. Zdrowa ręka zamknęła się w pięść, jakby chciała ją powstrzymać przed zrobieniem czegoś głupiego. Jednak nosem wtuliła się w jego szyję. Dopiero po chwili dłoń otworzyła się i przesunęła po jego torsie. Uniosła głowę i popatrzyła na jego twarz. Na twarz, która kiedyś była cholernie przystojna. Przysunęła się i ucałowała go w zdrowy policzek, przymykając oczy, żeby nie dostrzegł w nich gromadzącego się bólu. -Siadamy..-powiedziała w końcu, odrywając się od niego. |
| | | Wiek : 33 Zawód : Strażnik Przy sobie : w plecaku: półtoralitrowa butelka wody, śpiwór, latarka, noktowizor, porcja żywności; broń, paczka papierosów i zapałki, zestaw pierwszej pomocy, tabletki do uzdatniania wody, telefon Obrażenia : Lewa strona twarzy pokryta szpetną blizną po pożarze dookoła oka ; Nad prawym policzkiem ma ślad po cięciu nożem.
| Temat: Re: Sala ogólna Pon Lut 24, 2014 8:28 am | |
| Doskonale wyczuwal, jak mocno jest spieta i czeka na jakis agresywny gest z jego strony. Przecież takim się jej jawil-potworem, za jakiego chciał uchodzić. Nie czuł żalu w związku z tym, nawet ponurą satysfakcję że osiągnął cel. Coś się zmieniło gdy przeprosil, ae nie dostrzegł zacisnietej pięści. Jedynie wyczuł dłoń sunaca po torsie i jak Frania podnosi się, aby ucałowac go w zdrowy policzek. Nie oczekiwał tak smialego gestu, dlatego przez moment można było dostrzec zaskoczenie na twarzy Richarda. Pokrecil w zaprzeczeniu głową, przez kilka sekund walcząc nad mamrotaniem pod nosem. - Kwila ecze. - W końcu wybakal, stwierdzając że nie ma co zalamywac się pod wpływem niewyraźnej mowy. Przynajmniej teraz skupił się na cieple Valmount, które sam sobie zabrał. Nawet specjalnie nie oponowała. - Kwila.. - Powtórzył ponownie, a w tych znieksztalconych dźwiękach można było dostrzec prośbę z lekką nutka desperacji. Przesunął dłonią pod kurta Frani na jej plecach, stwierdzając że zdecydowanie lepiej byłoby mu gladzic jej nagą skórę. Sycil się tym, co otrzymywał teraz i wykorzystywał do granic możliwości. Dlatego podniósł też głowę i złożył krótkiego calusa na czole strażniczki, przekonany że nie chciałaby dotykać jego warg swoimi. |
| | | Wiek : 28 Zawód : porucznik (oficer) Przy sobie : broń palna, pozwolenie na broń, paczka papierosów, zapalniczka, telefon, leki przeciwbólowe, minilaser do cięcia metalu, legitymacja wojskowa Obrażenia : świeżo wyleczona ze złamania ręka (przy wykręcaniu do tyłu boli),
| Temat: Re: Sala ogólna Pon Lut 24, 2014 2:20 pm | |
| Leżeli tak jeszcze chwilę. Chwilę, która wydawała się naprawdę długa, ciągnąca w nieskończoność. Francesca walczyła sama ze sobą, odrzucając ochotę wtulenia się w niego. Nie odtrąciła jednak jego ręki. Uległa, bo chyba tego potrzebowała. Trochę się zmieszała, gdy pocałował ją w czoło. Na szczęście oczy miała przymknięte, więc nie było tego po niej widać. Wydało jej się cholernie dziwne, że nagle wymieniają czułe gesty. Chwile, chwile... Poruszyła się z pół minuty po jego mamrotaniu. Powoli wysunęła się spod jego dotyku, siadając na brzegu łóżka. Przeczesała dłonią włosy, które skutecznie się wzburzyły i wyglądała jakby pokłóciła się z grzebieniem. -No dalej, bo ci wystygnie.-wysiliła się na całkiem miły głos. I to nie tak, że siedziała tu z przymusy i poczucia winy. To pewnie też grało swoją rolę... Po prostu czuła, że powinna przy nim siedzieć. Nawet tylko jako kumpela z pracy (chociaż ich znajomość już dawno te granice przekroczyła). |
| | | Wiek : 33 Zawód : Strażnik Przy sobie : w plecaku: półtoralitrowa butelka wody, śpiwór, latarka, noktowizor, porcja żywności; broń, paczka papierosów i zapałki, zestaw pierwszej pomocy, tabletki do uzdatniania wody, telefon Obrażenia : Lewa strona twarzy pokryta szpetną blizną po pożarze dookoła oka ; Nad prawym policzkiem ma ślad po cięciu nożem.
| Temat: Re: Sala ogólna Pon Lut 24, 2014 5:33 pm | |
| Ponowna prośba o przedłużenie trwającej chwili z pewnością spotkała się z niechęcią albo jakąś kąśliwą uwagą Valmount, dlatego idąc tym torem myślenia – nie zatrzymywał jej. Wywinęła się dość zręcznie, mając na względzie zagipsowane ramię. Przypatrywał się kobiecie przez krótki moment, bo ostatecznie znów podciągnął się na rękach niezgrabnie i skupił się właśnie na tych próbach. Tym razem nie zamierzał prosić o pomoc Frani, ponieważ znów wylądowałaby na jego torsie. Żadna zmiana nie nastąpiła na twarzy Richarda, chociaż usłyszał i poniekąd docenił ten miły ton głosu. Dość pokrętnie – ale zawsze. Oczywiście, że zdawał sobie sprawę z tego, jak żałośnie wyglądać będzie ten posiłek i bardzo szybko dostrzeże współczucie w oczach kobiety. Nie obchodziło go jednak to, że okaże przed nią swoją słabość. Zapewne widziała go w momencie wybuchu i kilka chwil potem, więc z góry założył że zachowywał się nad wyraz dziecinnie – tak mu się przynajmniej zdawało, skoro niczego nie pamiętał. Westchnął cicho i odwrócił się w kierunku tacy, jednak ta znajdowała się dalej niż zasięg jego rąk. Nie należał do osób proszących o pomoc, dlatego zamiast odezwać się do Frani – wolał wzruszyć ramionami i odwrócić głowę w kierunku okna. Pielęgniarka to zrobi, a chuj. Gdzieś w gardle coś mu stanęło i powodowało dziwne mdłości, które nie będą się na szczęście objawiać wymiotami. Wizja, że to właśnie ona będzie go karmić uderzyła go tak mocno, że na moment w oczach zabłyszczało coś zupełnie innego niż obojętność. Niesprecyzowany błysk, o którym on sam nie zdawał sobie sprawy. Bał się doprowadzić do sytuacji, kiedy dostrzeże troskę i opiekuńczość Frani. Wolał udawać, że jest mu obojętna. |
| | | Wiek : 28 Zawód : porucznik (oficer) Przy sobie : broń palna, pozwolenie na broń, paczka papierosów, zapalniczka, telefon, leki przeciwbólowe, minilaser do cięcia metalu, legitymacja wojskowa Obrażenia : świeżo wyleczona ze złamania ręka (przy wykręcaniu do tyłu boli),
| Temat: Re: Sala ogólna Pon Lut 24, 2014 5:41 pm | |
| Popatrzyła się na niego dość wymownie, gdy z jakąś taką tęsknotą spojrzał za posiłkiem i wzruszył ramionami. Jak dziecko, jak dziecko. Przecież ma zbyt dużo godności, żeby poprosić o pomoc, nie? -Nie odwracaj się ode mnie, Cline. Masz dużo mówić słyszałeś?-mruknęła, wstając z łóżka. A za cholere nie zamierzała go karmić. Obrała inną taktykę nie mają zamiaru odgrywać roli jego osobistej pielęgniarki. Rękoma mógł ruszać normalnie, nic go nie połamało, więc da sobie radę, skoro już sam usiadł. Ściągnęła z tacy drugie danie i wodę, zostawiając samą zupę. -Trzymaj.-wcisnęła mu tacę w ręce. Okej, może mu podtrzymać, żeby się biedak nie oblał.-Rąk ci nie połamało, więc nie mam zamiaru się karmić.-wrócił jej trochę burkliwy ton. Jakby ten cały wybuch czułości się nie zdarzył. |
| | | Wiek : 33 Zawód : Strażnik Przy sobie : w plecaku: półtoralitrowa butelka wody, śpiwór, latarka, noktowizor, porcja żywności; broń, paczka papierosów i zapałki, zestaw pierwszej pomocy, tabletki do uzdatniania wody, telefon Obrażenia : Lewa strona twarzy pokryta szpetną blizną po pożarze dookoła oka ; Nad prawym policzkiem ma ślad po cięciu nożem.
| Temat: Re: Sala ogólna Pon Lut 24, 2014 5:48 pm | |
| Zerknął na nią kątem oka, kiedy użyła rozkazującego tonu. Poczuł się nieco jak besztane dziecko i jakoś tak całkiem poważnie poczuł się potraktowany niesprawiedliwie. Nikt nie nauczył go, jak powinien się zachowywać w takich sytuacjach, nie był do niej przygotowany. Mike, jesteś dorosłym facetem, weź się pierdolnij w łeb. Jęknął, zamiast powiedzieć na głos jakiś komentarz. Planował mruknąć czy warknąć, ale wyszło oczywiście nie tak jak planował. Prawą część twarzy sięgnął skurcz niezadowolenia. Odczekał kilka sekund, musiał się jednak odwrócić przodem do Frani, ażeby przytrzymać sobie tą tacę z nieszczęsną zupą. Przesunął nogami i skrzyżował je nieznacznie, aby ułożyć wygodnie swój posiłek i chwycił łyżkę. Zanurzył ją, stwierdzając że musi przełknąć dumę, ale zawahał się przez moment i kilka kropel wpadło z powrotem do miski. Podniósł spojrzenie na Franię i chyba zastanawiał się nad tym, w jaki sposób ma przekazać jej swoje myśli. Nie ruszając dłonią, która zamarła, burknął niewyraźnie: - Ouć se. – I patrzył, w oczekiwaniu na to, aż kobieta odwróci się i nie będzie na niego patrzyła jak je. Skoro nie chciała pomóc w jedzeniu, to niech nie patrzy na żałosnego potwora.
|
| | | Wiek : 28 Zawód : porucznik (oficer) Przy sobie : broń palna, pozwolenie na broń, paczka papierosów, zapalniczka, telefon, leki przeciwbólowe, minilaser do cięcia metalu, legitymacja wojskowa Obrażenia : świeżo wyleczona ze złamania ręka (przy wykręcaniu do tyłu boli),
| Temat: Re: Sala ogólna Pon Lut 24, 2014 6:00 pm | |
| Czy ja już mówiłam, że zachowuje się jak dziecko? Tak? To powtórzę, wielki, WIELKI dzieciak. Stała nad nim i czekała aż zacznie jeść. Gdy zamarł z ręką w powietrzu spojrzała się to na nią, to na niego. Jakby chcąc powiedzieć 'jesteś na dobrej drodze, łyżeczka idzie do buzi'. Gdy wymamrotał parę liter wpierw zmrużyła oczy, analizując w głowie o co mu chodzi, aż trybiki w jej głowie zaskoczyły. Ma się odwrócić? Wcale się z tym nie kryjąc wywróciła oczami. Potem skrzyżowała ręce pod biustem i nie miała zamiaru się odwracać. -Nie bądź dzieciak.-powiedziała tonem sugerującym, że zachowuje się jak skończony głupek-Jedz, a ja ci coś opowiem. Hm?-chodź opowiem ci bajeczkę, bajka będzie długa... |
| | | Wiek : 33 Zawód : Strażnik Przy sobie : w plecaku: półtoralitrowa butelka wody, śpiwór, latarka, noktowizor, porcja żywności; broń, paczka papierosów i zapałki, zestaw pierwszej pomocy, tabletki do uzdatniania wody, telefon Obrażenia : Lewa strona twarzy pokryta szpetną blizną po pożarze dookoła oka ; Nad prawym policzkiem ma ślad po cięciu nożem.
| Temat: Re: Sala ogólna Pon Lut 24, 2014 6:05 pm | |
| Patrzył na nią i zmrużył powieki, wyraźnie niezadowolony z jej upartej natury i poruszył nieznacznie wargami, mamrocząc pod nosem niewyraźne słowa. Najwyraźniej przekleństwa, zważywszy na jego oczy. Podniósł rękę i machnął nią na wysokości nadgarstka, popędzając Franię by zaczęła. W końcu pochylił się do przodu, kierując głowę w kierunku tej nieszczęsnej tacy i rozchylił usta na tyle, na ile mógł. Pierwsza łyżka nie była taka zła, ponieważ wsunął ją jakoś między wargi i wysiorbał skromny łyczek. Pchany ostrożnością podniósł lewą dłoń w górę, przysuwając ją do lewego policzka i przesunął palcami po skórze, dowiadując się o zupie wylewającej się ze spalonej części. A może spomiędzy warg po prostu? W każdym razie rozejrzał się w poszukiwaniu chusteczek, ale nie odnalazł ich i sfrustrowany wytarł sobie wargi krawędzią koszuli szpitalnej. Nie obchodziło go to, że właśnie brudzi sobie ubranie, w jakim przyjdzie mu spędzić jeszcze trochę czasu – przynajmniej do przyjścia pielęgniarki. Od momentu bombardowania Dystryktu 4 przestał dbać o siebie, dlatego uświniona piżama niespecjalnie mu przeszkadzała. Jakoś też nie czuł potrzeby, aby prosić Valmount o pomoc. Zanim wysiorbał kolejną łyżkę, przysunął dłoń do lewej części ust i próbował w jakiś sposób palcami zahamować krople. Na nic się to zdało, bo ciepły strumyczek zupy pomknął przez nadgarstek w kierunku łokcia Richarda. - Uwa! – Krzyknął niezadowolony, mając problem w wypowiedzeniem literki „k” oraz „r”. Odłożył łyżkę obok zupy, nie siląc się nawet na spokój i znów coś powiedział, a właściwie warknął. W oczach zaczął czaić się rodzący gniew. Odchylił głowę do tyłu, opierając się potylicą o ramę i zamknął powieki, biorąc kilka głębszych wdechów na uspokojenie się. Był głodny, ale chyba bardziej głupi. Dlatego gdy oddech nie pomógł, a Richarda frustracja wzrosła - chwycił miskę i rzucił nią w przód. Oczywiście, prosto w panią Valmount, której zupa trafiła na twarz, a miska zatrzymała się na biuście. |
| | | Wiek : 28 Zawód : porucznik (oficer) Przy sobie : broń palna, pozwolenie na broń, paczka papierosów, zapalniczka, telefon, leki przeciwbólowe, minilaser do cięcia metalu, legitymacja wojskowa Obrażenia : świeżo wyleczona ze złamania ręka (przy wykręcaniu do tyłu boli),
| Temat: Re: Sala ogólna Pon Lut 24, 2014 6:24 pm | |
| O, w końcu doszliśmy do jakiegokolwiek porozumienia! Francesca usiadła na łóżku, podciągając jedną nogę do góry, tak, że stopa dyndała jej na brzegu. Przez moment milczała zastanawiając się w sumie od czego ma zacząć. To nie była jakaś tam zwykła opowiastka, czy anegdotka z przeszłości. W sumie... To było dość ważne, przynajmniej, żeby wyrównać poziom ich relacji. Żeby było jasne, że nic sobie nawzajem nie wiszą, żadnych przysług, nikt nikogo nie będzie już ratować. I tak w sumie to mogą rozejść się w pokoju. Amen. Gdyby to było takie proste... -No więc...-zaczęła, totalnie nie przejmując się składnią zdania, co ona, polonistka?-Kiedyś, jak miałam patrol w KOLC-u..-przerwała na moment, bo ten zaczął się babrać. Nawet chciała mu podać jakąś chusteczkę, ale widząc, że świetnie poradził sobie sam zaczęła mówić znowu.-Nie wiem czy pamiętasz strzelaninę pod...-znowu przerwała, bo tym razem rzucił niepełną kurwą. Już wzięła oddech i otwierała usta, żeby dokończyć zdanie, gdy.. oberwała zupą. Jeżeli można oberwać zupą oczywiście. Złapała talerz, który zsuwał jej się po bluzce. Poczuła jak się w niej zagotowało. Dosłownie czuła jak dostaje stopniowo kurwicy. Nie spojrzała sie na niego. Przymknęła na moment oczy. Wdech, wydech... Policz do pięciu. Wstała i totalnie olewając jego obecność podeszła do szafki. Wtedy Rysio mógł się domyślić co ona kombinuje, ale przykro mi.. Miał za mało czasu na reakcję. Po chwili oberwał ziemniaczaną papką w czubek głowy. |
| | | Wiek : 33 Zawód : Strażnik Przy sobie : w plecaku: półtoralitrowa butelka wody, śpiwór, latarka, noktowizor, porcja żywności; broń, paczka papierosów i zapałki, zestaw pierwszej pomocy, tabletki do uzdatniania wody, telefon Obrażenia : Lewa strona twarzy pokryta szpetną blizną po pożarze dookoła oka ; Nad prawym policzkiem ma ślad po cięciu nożem.
| Temat: Re: Sala ogólna Pon Lut 24, 2014 6:30 pm | |
| Przez krótki moment zastanawiał się, co też Frania może mu opowiedzieć. Właściwie nigdy wcześniej nie zastanawiał się nad tym, kim była wcześniej – przed Rebelią. Wiadomym było, że musiała mieszkać w którymś z Dystryktów, chyba nawet o tym kiedyś rozmawiali. Kilka dni temu (nie potrafił sobie przypomnieć kiedy dokładnie to było) zostawiła go z informacją, że obserwowała jak jej mąż zamienił się w popiół. Miał wystarczająco dużo czasu na przemyślenia, czy chciałby widzieć śmierć Kate i dzieciaków. Doszedł do ostatecznego wniosku, że wolał nie obciążać się tą informacją i znosić jej każdego dnia. Wyobraził sobie, że spali spokojnie kiedy przyszło bombardowanie i nie cierpieli. Po prostu się już nie obudzili. W końcu cisza została przerwana, ale Rysio niezbyt się skupiał na słowach wypowiadanych przez Franię. Zatrzymał spojrzenie na misce i zmarł, chyba nie do końca zdając sobie sprawę, że zupa trafiła prosto w kobietę a nie na ziemię. Parsknął śmiechem po chwili, obserwując zainteresowany zmieniającą się jej twarz. Dość diametralnie zresztą. Nie był na tyle bystry, aby domyślić się co się właśnie stanie – jedynie powiódł za nią spojrzeniem i zamarł ponownie, czując jak ziemniaczana papka ląduje na jego głowie. Moje żarcie.. Przemknęło mu przez myśl, kiedy trzymał głowę skierowaną w górę, aby patrzeć na jej twarz. On sam zamiast się zezłościć, parsknął śmiechem. Raz, drugi. Aż w końcu zaśmiały się również jego oczy, a w pokoju dało się słyszeć nasilający się rechot. Podniósł prawą dłoń i maznął palcem po papce, wsadzając nieco na opuszczeń palca, a potem do ust. - Mmmm… – Wymruczał zadowolony, ale wciąż drżał z rozbawienia.
|
| | | Wiek : 28 Zawód : porucznik (oficer) Przy sobie : broń palna, pozwolenie na broń, paczka papierosów, zapalniczka, telefon, leki przeciwbólowe, minilaser do cięcia metalu, legitymacja wojskowa Obrażenia : świeżo wyleczona ze złamania ręka (przy wykręcaniu do tyłu boli),
| Temat: Re: Sala ogólna Pon Lut 24, 2014 6:46 pm | |
| Francesca stała i patrzyła się na Richarda nadal podkurwiona, z mokrą bluzką, która przy okazji była cienka, więc przykleiła się jej do ciała i prześwitywał zarys sportowego stanika. Zaczęła się zastanawiać czy on to zrobił specjalnie, czy pod wpływem gniewu. I wtedy... on zaczął się śmiać. Spojrzała się na niego zdziwiona, chociaż twarz nadal pozostawała raczej poważna. Dopiero po chwili sama też się wpierw uśmiechnęła. Widać było, że się powstrzymywała od szerszego uśmiechu. W końcu jednak parsknęła śmiechem, bo widok jego z papką ziemniaczaną we włosach po prostu ją rozwalił. Jakby ktoś teraz wszedł to stwierdziłby - idioci. Oboje uwalani jedzeniem, oboje się chichrają. I jeszcze zrobili to w takim miejscu jak sala szpitala. -Idiota.-mruknęła, stwierdzając chyba już zatwierdzony fakt, przecierając sobie ręką twarz, bo gdzieniegdzie czuła jeszcze na sobie kropelki pomidorówki. O. I kluska we włosach, ekstra. |
| | | Wiek : 33 Zawód : Strażnik Przy sobie : w plecaku: półtoralitrowa butelka wody, śpiwór, latarka, noktowizor, porcja żywności; broń, paczka papierosów i zapałki, zestaw pierwszej pomocy, tabletki do uzdatniania wody, telefon Obrażenia : Lewa strona twarzy pokryta szpetną blizną po pożarze dookoła oka ; Nad prawym policzkiem ma ślad po cięciu nożem.
| Temat: Re: Sala ogólna Pon Lut 24, 2014 6:51 pm | |
| Jakoś nie analizował tej sytuacji, ponieważ chwytał to co miał teraz pod ręką – cieszył się trwającą chwilą, a ta była niewymiernie zabawna. Na krótki moment zapomniał o tym, gdzie się znajdują i z jakiego właściwie powodu. Ona miała na sobie ciepłą zupkę, przez którą koszulka przylegała jej do torsu, on zaś świeżutką odżywkę do włosów. Zachowywali się jak dzieciaki, oko za oko ząb za ząb. Jakoś nie specjalnie przeszkadzało to Rysiowi, który korzystając z sytuacji wyprostował się na łóżku i capnął rękoma Franię. Lewa dłoń zacisnęła się na bluzce i staniku (w końcu był sportowy, to łatwo chwycić) gdzieś między piersiami kobiety, a następnie Ryś użył całych swoich zmagazynowanych sił, aby pociągnąć ją w dół do siebie. Ruch był szybki i sprawny, a prawa dłoń znalazła się nagle na policzku Frani w czułym geście. Nie miała wystarczająco dużo czasu, aby w odpowiedni sposób zareagować. Nie pozwolił, ponieważ podniósł się jeszcze trochę i przywarł swoimi ustami do jej, wdzierając się łapczywie do środka. Jakoś nie interesowało go w jaki sposób zareaguje kobieta, zawsze był przygotowany na spoliczkowanie. Korzystał z sytuacji, która była mu niezwykle na rękę. Nie myślał o konsekwencjach na przyszłość, chciał w końcu dorwać się do jej ust. Nawet, jeżeli oznaczałoby to obrzydzenie wykrzywiające twarz strażniczki. Zwariowałbym, gdybym tego nie zrobił. Stwierdził od niechcenia, przesiąknięty do szpiku kości potrzebą przedłużenia tego namacalnego ciepła, które zainicjował jakiś czas temu. Dlaczego nie mogli udawać, że wszystko jest w względnej normalności? Muszę jej to kiedyś zaproponować. Bo teraz przesunął dłoń na jej kark, aby przytrzymać ją. Nie chciał, by mu jakoś szybciutko uciekła. Przed chwilą śmiała się, więc może nie pacnie go kawałkami kotleta?
|
| | | Wiek : 28 Zawód : porucznik (oficer) Przy sobie : broń palna, pozwolenie na broń, paczka papierosów, zapalniczka, telefon, leki przeciwbólowe, minilaser do cięcia metalu, legitymacja wojskowa Obrażenia : świeżo wyleczona ze złamania ręka (przy wykręcaniu do tyłu boli),
| Temat: Re: Sala ogólna Pon Lut 24, 2014 7:11 pm | |
| Tym razem Francesca nie miała czasu na reakcję. Poczuła tylko pociągnięcie w dół i jedyne co zdążyła zrobić to oprzeć się kolanem o brzeg łóżka, żeby się na niego nie przewrócić. Chociaż pewnie sam zainteresowany nie miałby nic przeciwko. Ze zdziwieniem przyjęła ten czuły gest, dłoni na policzku. A gdy poczuła jego wargi na swoich już w ogóle ogłupiała. Z jednej strony miała szczerą ochotę go pocałować. Z drugiej faktura jego ust, przynajmniej połowy z nich naprawdę była odpychająca. Nierówna, sucha, smakująca spalenizną. Z jej gardła wydarło się jakieś dziwne westchnienie i podparła się zdrową ręką na jego ramieniu. Pozwoliła mu wtargnąć językiem w swoje usta, samej jednak nie wykonując żadnych gwałtowniejszych i bardziej namiętnych gestów. Nie, po prostu.. No nie. Nie potrafiła się przemóc, żeby go normalnie pocałować. Może... może za jakiś czas, gdy rany będą już kompletnie zagojone... Tymczasem oderwała się od jego ust, jednocześnie klękając na materacu i kładąc mu głowę na ramieniu. Wtuliła się w niego, jakby przepraszając za pocałunek. |
| | | Wiek : 33 Zawód : Strażnik Przy sobie : w plecaku: półtoralitrowa butelka wody, śpiwór, latarka, noktowizor, porcja żywności; broń, paczka papierosów i zapałki, zestaw pierwszej pomocy, tabletki do uzdatniania wody, telefon Obrażenia : Lewa strona twarzy pokryta szpetną blizną po pożarze dookoła oka ; Nad prawym policzkiem ma ślad po cięciu nożem.
| Temat: Re: Sala ogólna Pon Lut 24, 2014 7:24 pm | |
| Nie spodziewał się obojętności z jej strony, ale przecież powinien się nad tym chociaż chwilę zastanowić. Coś go ukuło w środku, jednak łudził się przez moment że odpowie na pocałunek, że chociaż trochę drgnie jej język i wargi poruszą się, aby podarować mu chwilę przyjemności. Sama chyba nie czuła aż takiej radości z powodu dotyku jego warg, czemu nie mógł się dziwić. I chyba nie dziwił, ponieważ puścił jej bluzkę i przyjął całkiem ochoczo ciało kładące się niemalże obok niego. Nie zsuwał dłoni z policzka kobiety, ale palce trzymające wcześniej materiał, przesunęły się pod zdrowe ramię i objęły ją ponownie. Struktura skóry Frani była zgoła inna do Jolene, która również znajdowała się przy jego boku i obejmowała. Różniły się wiekiem, wdowa z pewnością miała inne doświadczenie, chociaż niekoniecznie cięższe. Po prostu Richardowi łatwiej było zrozumieć Valmount niż blondynkę, która zawsze pokazywała jak krnąbrna i niepokorna jest. Praktycznie nie zastanawiał się w ogóle nad tym, że zaczął przesuwać palcami po szyi brunetki i smagać skórę. Niezbyt delikatnie, ale chyba trochę się starał. Sycił się oddechem na skórze, przesuwając się po chwili, aby Frania ułożyła się wygodniej. - Ne iś. – Wyrzucił z siebie szeptem, odwracając twarz w kierunku kobiety. Lewy profil został zakryty częściowo przez cień oraz poduszkę, dzięki czemu Frania mogła spojrzeć na Richarda bez perspektywy blizny. Po rozbawieniu nie było nawet śladu, czy to w oczach czy twarzy. Jakby ten pocałunek uświadomił mu kilka istotnych spraw. Valmount nie mogła wiedzieć, że Cline dość długo rozmyślał nad jej osobą. I w końcu doszedł do wniosków, które bardzo ciężko przechodziły mu nawet w myślach. Wysunął dłoń spomiędzy kosmyków jej włosów i zaczął przesuwać opuszkami palców ostrożnie po rysach twarzy. Zupełnie tak, jakby próbował zapamiętać każdą zmarszczkę na skórze, każdą nierówność.
|
| | | Wiek : 28 Zawód : porucznik (oficer) Przy sobie : broń palna, pozwolenie na broń, paczka papierosów, zapalniczka, telefon, leki przeciwbólowe, minilaser do cięcia metalu, legitymacja wojskowa Obrażenia : świeżo wyleczona ze złamania ręka (przy wykręcaniu do tyłu boli),
| Temat: Re: Sala ogólna Pon Lut 24, 2014 7:42 pm | |
| Położyła się, uważając na gips. Leżała prawie na samym brzegu, tak, że jeżeli miałaby im zaraz wpaść tutaj pielęgniarka to z łatwością podniosłaby się do pozycji siedzącej. Oparła głowę o poduszkę, nie spuszczając wzroku z mężczyzny. Wpierw nie zrobiła żadnego śmielszego gestu. Pozwalała mu na to, żeby jego palce błądziły po jej szyi, ale ona sama położyła jedynie rękę na ramieniu Cline'a. Patrzyła na jego oczy, napawając się częściowym widokiem jego przystojnej twarzy. Znowu przeszło jej przez myśl, że jest strasznie podobny do Henry'ego. Miał tak samo zarysowaną szczękę. -Bo...?-odszepnęła, naprawdę chcąc usłyszeć dlaczego ma nie iść. Dlaczego w jeden dzień ją odtrąca i każe spierdalać, potem traktuje z obojętnością, a teraz szuka jej dotyku i nie chce by odchodziła. Mieszało jej się po prostu w głowie. Nie oczekiwała od niego żadnych wyznać, czy obietnic. Nie o to chodziło. Chciała jakiejś logicznej odpowiedzi. Jakiejś racjonalnej odpowiedzi, bo nie chciała, by zdominowały ją uczucia. Bo... Bo jak człowiek pozwoli uczuciom grać pierwsze skrzypce to później cierpi. Przesunęła powoli dłonią z jego ramienia na szyję. Muskała koniuszkami palców jego skórę, raczej machinalnie niż umyślnie. Bardziej skupiła się na tym co jej odpowie. I trochę na jego dotyku na swoim policzku, który sprawiaj jej więcej przyjemności niżby chciała. |
| | | Wiek : 33 Zawód : Strażnik Przy sobie : w plecaku: półtoralitrowa butelka wody, śpiwór, latarka, noktowizor, porcja żywności; broń, paczka papierosów i zapałki, zestaw pierwszej pomocy, tabletki do uzdatniania wody, telefon Obrażenia : Lewa strona twarzy pokryta szpetną blizną po pożarze dookoła oka ; Nad prawym policzkiem ma ślad po cięciu nożem.
| Temat: Re: Sala ogólna Pon Lut 24, 2014 7:59 pm | |
| Musiał długo zastanowić się nad odpowiedzią, którą chciał udzielić Valmount. Żadna z tych przygotowanych wcześniej nie pasowała do sytuacji, w jakiej się znaleźli i próbował znaleźć jakieś rozwiązanie. Nie panikował, bo nie należał do ludzi poddających się przerażeniu z błahych powodów. Przesuwał leniwie spojrzeniem po jej twarzy, dostrzegając w końcu zgrabny nosek, dość ostro zakończony i gęste, mocno zarysowane linie brwi. Spomiędzy warg wyrwało się westchnięcie, gdy dotknęła jego szyi. Nie obchodziło go czy przesuwa rękę czy jedynie ją trzyma w tym miejscu, było mu dobrze i tak i tak. Zatrzymał wzrok na jej ciemnych oczach, kontynuując wędrówkę po policzku i podbródku leżącej obok kobiety. - Bo ne kce, ayś śla. – Znów szepnął, przekonany że ta odpowiedź nie zadowoli jej i będzie drążyła temat dalej. Po raz pierwszy paraliż połowy twarzy przeszkadzał mu w wypowiadaniu na głos myśli. Zamierzał złamać zasadę małomówności, ale narzucona mu została odgórnie blokada. Bo zmieniam się w bestię, kiedy nie ma ciebie w pobliżu. Ani trochę nie przypominasz Jej, ale masz w sobie coś, co mnie do ciebie ciągnie. Nie jesteś kobietą do rżnięcia, jedną z dziwek na kilka upojnych nocy. Ani też tą, która z czułością skacze dookoła poszkodowanego. Nie rozumiem cię, a przy tobie również siebie przestaję rozumieć. Mimo tego, nie chcę abyś zniknęła z mojego życia. Odpowiedział jej wszystko to, co kryło się w tym krótkim, wypowiedzianym przez niego zdaniu i żałował, że nie jest w stanie zmusić się do tak długiego przemówienia. Zatrzymał dłoń na wysokości jej podbródka, który ujął między palce i gładził ostrożnie dolną wargę opuszkiem kciuka. - Bo ne widi w me potowa. – Wyrzucił w końcu z siebie, łudząc się że zrozumie te dziwne zlepki liter. Aby ułatwić jej rozszyfrowanie tego, przesunął głowę w prawą stronę, aby światło padło na szpetną bliznę i rozjaśniło tę stronę twarzy. Trwał tak może z sekundę, a potem wrócił na poprzednią pozycję, chcąc by Franciszka zapamiętała tę przystojniejszą połowę.
|
| | | Wiek : 28 Zawód : porucznik (oficer) Przy sobie : broń palna, pozwolenie na broń, paczka papierosów, zapalniczka, telefon, leki przeciwbólowe, minilaser do cięcia metalu, legitymacja wojskowa Obrażenia : świeżo wyleczona ze złamania ręka (przy wykręcaniu do tyłu boli),
| Temat: Re: Sala ogólna Pon Lut 24, 2014 8:16 pm | |
| Nie chce żebyś szła. Dobrze. To był jakiś powód. Bez jakiejś konkretniejszej głębi, ale się nie odzywała. Richard wyglądał tak, jakby nadal nad czymś myślał. Nad tym jakiś słów użyć, by w jak najmniejszej ich ilości znalazło się najwięcej treści do przekazania. Uniosła wzrok, który dotychczas błądził po jego szyi, na oczy w momencie uchwycenia podbródka. Odruchowo jej wargi lekko się rozchyliły, gdy dotknął dolnej palcem. Był zmienny niczym pogoda. W jednym momencie obojętny, w kolejnej wściekły. Raz grał faceta, który gardzi uczuciami i jest totalnym dupkiem, a potem wykonuje tak czułe gesty, że aż ją ściskało w dołku. Miała mętlik w głowie i nie wiedziała, naprawdę nie wiedziała co o tym wszystkim myśleć. Ale tak jak on, była pewna, że boi się go stracić. A raczej boi się rzeczywistości, w której nagle by go zabrakło. Obojętnie której jego części osobowości. Łaknęła zarówno tych chwil, gdy rzucali do siebie wrednymi uwagami, jak i stawali się słodcy niczym dwuosobowa fabryka pączków. Kolejne słowa musiała parę sekund dłużej analizować. ..potwora. Popatrzyła się na niego z czymś dziwnym w oczach. Nie była to litość, ani współczucie. Raczej niezrozumienie. I trochę żalu, że nikt nie wyprowadził go z błędu i pozwolił wierzyć w coś takiego. Przesunęła się bliżej, stykając ich czoła razem. -Bo nim nie jesteś.-powiedziała cicho-Nie wiem dlaczego tak twierdzisz... I nie wiem czy chcę wiedzieć.-dodała, całkiem szczerze. Nie chciała chyba, żeby na jej barki spadł cały jego żal. Przynajmniej nie w tej chwili. -Nie jesteś potworem. |
| | | Wiek : 33 Zawód : Strażnik Przy sobie : w plecaku: półtoralitrowa butelka wody, śpiwór, latarka, noktowizor, porcja żywności; broń, paczka papierosów i zapałki, zestaw pierwszej pomocy, tabletki do uzdatniania wody, telefon Obrażenia : Lewa strona twarzy pokryta szpetną blizną po pożarze dookoła oka ; Nad prawym policzkiem ma ślad po cięciu nożem.
| Temat: Re: Sala ogólna Pon Lut 24, 2014 8:35 pm | |
| Miała niezwykle miękkie wargi, doskonale o tym wiedział. Lekko spękane, bo nie nawilżyła ich żadnym napojem przez kilka minut, ale wciąż delikatne. Przez krótką chwilę zajął się właśnie takimi myślami, kiedy rozchyliła je nieco nieświadomie. Dopiero te iskierki w oczach przywołały go na porzucony tor myślenia i czekał na skinięcie głową. Niestety, złudne nadzieje zostały zrealizowane, ponieważ Frania przysunęła się nieznacznie bliżej Richarda, opierając się czołem o jego. W ten sposób czuł ciepły oddech, jak owijał mu skórę i musiał powstrzymać się przed przymknięciem powiek. Końcówka warg pomknęła w górę, ukazując gorzki grymas będący namiastką uśmiechu – jako odpowiedź na jej słowa. Słyszał już kilka dni temu, że nie jest potworem. Mówiły to jednak osoby, które nie znały jego grzechów ani złych uczynków. W głosie Frani wyczuł jakąś taką nie do końca sprecyzowaną pewność, a brak możliwości wytłumaczenia jej tego wszystkiego powodowało w nim niejakie rozbawienie. Na złość i lament było już za późno, pozostawał więc zdrowy śmiech. Gdzieś w międzyczasie położył dłoń na poplątane kosmyki włosów Valmount, odgarniając je i układając w jakiś taki tylko Cline’owi znany ład. - Neh. – Skwitował, ucinając w końcu temat jego ‘potworności’. Było zbyt wcześnie, aby powiedzieć w myślach, że Frania rozwiewa demony otaczające Richarda. Nie miała aż tak wielkiego wpływu na niego, ale przynajmniej hamowała je w swoim towarzystwie. Dopiero po jakimś czasie zdał sobie sprawę z tego, że przez nadgarstek ma przewiązany rzemyk z obrączką. Właściwie dopiero wtedy, kiedy symbol zaplątał się w jednym z kosmyków Valmount. - Poa.. cio stao se tedy? Ne ni pametem. – Zagadnął, zmieniając całkowicie temat, nie do końca świadomy że mówi bardzo niewyraźnie. Przekonany był, że Frania pójdzie tokiem jego myślenia i również zacznie zastanawiać nad pożarem. Zatrzymał dłoń na jej policzku, ale nie odsuwał się. Było mu dobrze z tym czołem przy jej, przymknął nawet powieki nieznacznie.
|
| | | Wiek : 28 Zawód : porucznik (oficer) Przy sobie : broń palna, pozwolenie na broń, paczka papierosów, zapalniczka, telefon, leki przeciwbólowe, minilaser do cięcia metalu, legitymacja wojskowa Obrażenia : świeżo wyleczona ze złamania ręka (przy wykręcaniu do tyłu boli),
| Temat: Re: Sala ogólna Pon Lut 24, 2014 9:07 pm | |
| Skoro sam uciął temat ona nie powracała już do niego. Nie uważała go za potwora, bo nigdy nie dał jej powodu, by miał jej się tak jawić. Owszem, mogłaby znaleźć na niego inne epitety, niezbyt miłe, pewnie większość dość wulgarnych, ale mimo wszystko był dobrym facetem. Trochę zagubionym, rozgniewanym na cały świat i stęsknionym za dotykiem. I ona go doskonale rozumiała. Może nie przeżywali dokładnie tego samego, ale wiedziała jak to jest, gdy jest się wściekłym na wszystko co cię otacza. Przesunęła leniwie palce na jego policzek, czując pod opuszkami parodniowy zarost. Zerknęła tylko w bok, gdy poczuła pociągnięcie za włosy i dojrzała błysk obrączki. Nie zwróciła jednak na nią większej uwagi, tylko skupiła się na wymawianych przez jego słowach. Oparła głowę wygodniej na poduszce, zmniejszając jeszcze bardziej dystans między nimi. -Wszystko stało się tak nagle... Odrzuciło mnie na ścianę, a ty.. stałeś bliżej. Zapaliła ci się koszulka... Nie wiem.. nie pamiętam tego w całości. Objęłam cię i jakoś wyszliśmy stamtąd.-przez cały czas jak mówiła miała przymkniętego oczy i opowiadała to spokojnym tonem-Byłeś cały czas świadomy, nawet jak przyjechaliśmy do szpitala. I zagroziłam ci połamaniem ręki, bo zacząłeś mnie obmacywać.-prychnęła cicho pod nosem co miało oznaczać jakiś rodzaj rozbawienia.-Musiałeś dostać wstrząsu mózgu, że tego nie pamiętasz...-otworzyła oczy, szukając w jego jakiś emocji. |
| | |
| Temat: Re: Sala ogólna | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|