|
Autor | Wiadomość |
---|
Wiek : 45 Zawód : minister zdrowia, dyrektor szpitala, właściciel firmy w D8 Przy sobie : drobna apteczka, morfalina, przepustka, telefon
| Temat: Re: Izba przyjęć Sob Sie 29, 2015 1:37 am | |
| Niełatwo jest opanowywać własne emocje. Ludzie są istotami niezwykle emocjonalnymi i tylko nieliczni mogą cieszyć się ich brakiem, ludzie, którzy mnie inspirowali i zachwycali... Co prawda, niewiele mi do nich brakowało. Istniało jednak kilka osóbek, przez które wyrywałam się przed szereg, nie interesując się chybotliwym, burzliwym otoczeniem, sztormami, piorunami, niczym. Parłam na przód. Konsekwencje miałam w głębokim poważaniu... I dopiero po fakcie potrafiłam się otrząsnąć. Teraz na szczęście mnie ogarnięto, nim posunęłam się o krok za daleko. Kate... Niby taka młoda i nieporadna, ale nieświadomie przywołała bestię do porządku. Obdarzyłam ją jeszcze bardziej miłym uśmiechem, leniwie zabierając palce z blatu. – Ohh, pół godziny? Doskonale! – stwierdziłam. Musiałam przyznać, że jednak byłam dumna z pracy szpitala. Kompletnie nie olali mojej funkcji, ani faktu, że mogę być zbyt bardzo zajęta, by czekać na wyniki, Los wie, ile czasu. Postarali się załatwić to w jak najkrótszym czasie, za co byłam im wdzięczna. – Mężczyzna? – zapytałam zaskoczona. Zaprzeczyłam jednak zaraz głową, by nie blokować już kolejki. – Dobrze, obsłuż pana. Wypytam Strażników o szczegóły – przyznałam, posyłając jej znaczący wzrok. Jak obiecałam nieznajomemu zaniedbanemu mężczyźnie, Kate miała go obsłużyć uprzejmie. – Miłego dnia – życzyłam im obojgu na odchodne, niespiesznie kierując się do Sali numer pięć, gdzie miano ode mnie pobrać próbki.
|zt? czy zostać w tym temacie? |
| | | Przy sobie : paczka papierosów, scyzoryk wielofunkcyjny, zapalniczka Znaki szczególne : Pocięte żyletkami ręce
| Temat: Re: Izba przyjęć Pon Sie 31, 2015 11:33 am | |
| No dobra. Prawda była taka, że Liam bardzo chciał poderwać tę kobietę. W znaczeniu że nie blondynkę, wydawała mu się za stara. Młody Murray gustował w młodszych, w sumie jej opanowanie i racjonalne podejście do sprawy nie przypadły młodemu mężczyźnie do gustu. W sumie, lubił takie niedostępne, które mu się stawiają, które nie darzą go zbyt wielkim zaufaniem. Dlatego ta Kate okazała się doskonałym obiektem jego pożądania. Należałoby zaznaczyć, że równie bardzo lubił robić sobie krzywdę (doskonałym dowodem są jego blizny na rękach). - W czym mogę pomóc? - idealnie naśladował ton jej głosu, przedrzeźniając ją. - oh, pani może pomóc mi w naprawdę wielu sprawach! - uśmiechnął się tajemniczo. - od czego by tu zacząć?... - teatralnie położył lewą dłoń na biodrach, drugą unosząc do głowy i drapiąc się. Mówiąc i wykonując te czynności, nawet na chwilkę nie zdjął swojego spojrzenia z kobiety. Jeżeli poświęcisz nieco więcej uwagi, niż to konieczne, na obserwację jego oblicza, zauważysz że Liam dokładnie lustrował ją wzrokiem. Wiedział, po co tu przyszedł, znał swój cel i nie zapomniał o nim nawet na chwilkę. Tylko że... po jakimś czasie uznał, że dzieciak nie ucieknie, zwłaszcza jeżeli leży teraz w którejś ze szpitalnych sal. Bezbronne stworzenie raczej mu nie umrze od tak, raczej nikt go nie zabierze. Nie wiedział, że niekoniecznie musi tak być, przecież nie zdawał sobie sprawy, że tamta blondynka miała ten sam cel. To samo pragnienie, i dążyła do jego realizacji. Gdyby wiedział... cała sprawa, w tym jego spojrzenie na nią, obróciłaby się momentalnie o sto osiemdziesiąt stopni. Z czasem, kiedy przejdzie już do sedna sprawy, całkiem możliwe, że pozna prawdę. Czy zrezygnuje wtedy z odbicia niemowlaka? A może wręcz odwrotnie, to jeszcze bardziej podsyci jego upartość, chęć realizacji jego – jak na tę chwilę – największego pragnienia? Zobaczymy. - I skąd ta ostrość w pani słowach? - podniósł nieznacznie prawą brew do góry. - ja mam swój cel, a pani zadaniem jest pomóc mi w jego osiągnięciu! - świdrował ją wzrokiem tak natrętnym, że Kate mogła poczuć się nieswojo. - ale zanim powiem, a co mi chodzi... - przesunął dłonią po ladzie, pieszcząc palcami delikatnie jego gładką powierzchnię - …tak się spytam z ciekawości, ma pani wolny wieczór? Bo widzi pani, ja nie wiem, co dzisiaj będę robił. Pewnie, tak jak zwykle, zrobię sobie popcorn, włączę DVD, jakiś kiepski, europejski film, będę śmiał się z nieudolnej gry aktorskiej, ze słabo zrealizowanych efektów specjalnych i nieadekwatnej ścieżki dźwiękowej, ze scenerii. Na pewno będzie to jakiś horror, bo widzi pani, ja generalnie śmieję się z horrorów. Nie są wcale straszne, twórcy wyciskają z siebie ostatnie poty, by zrobić wrażenie na odbiorcach, ale skutki ich starań są opłakane, właściwie zawsze, jak się staramy, nic nam nie wychodzi, nieprawdaż? - jego wyraz twarzy nie zmienił się nawet na chwilę. - ja to zauważyłem dość dawno, a mimo tego wciąż włączam sobie te same horrory, by się śmiać, utrudniając sobie to zadanie popcornem, który wpycham sobie do ust w ogromnych ilościach, który solę zawsze połową pojemniczka na sól. Skończył i mimo że wszystkie te słowa wypowiedział jednym tchem, nie czuł się wyczerpany. Uśmiechnął się uroczo. Tak bardzo chciał wysunąć rękę i pogładzić Kate po policzku, ale – całe szczęście – zachował jeszcze zdrowy rozsądek. Był nad wyraz ciekaw, jak zareaguje kobieta. Czekał cierpliwie, a w międzyczasie zastanawiał się, jak powiedzieć o dziecku, jak dobrać słowa, jakich użyć by wyrazić pragnienie zobaczenia się z niemowlakiem, i jak przekonać recepcjonistkę, że to jego potomek. Na pewno coś wymyśli! Liam był dość dobry, jeżeli chodzi o improwizację. Doskonałym przykładem był dopiero co wypowiedziany długi wywód o tym, jaki to on jest samotny, co robi w wolnym czasie i co sądzi o kinie grozy. Nie musiał mówić tego wszystkiego, ale... nie mógł się powstrzymać! Oblizał wargi językiem. Ludzie szli korytarzem, a Murray nie zwracał na nich zbytniej uwagi. Dla niego najważniejsze było to co dzieje się tu i teraz, a nade wszystko, czy kobieta przystanie na jego propozycję. Nawet na chwilkę nie pomyślał, że zachowuje się po prostu niegrzecznie, niestosownie względem okoliczności, co miało zmienić się już niedługo... ale nie teraz. Jeszcze nie teraz. To było cudowne, wpatrywać się w jej piękne oczy. Dlatego starał się przedłużyć tę ulotną chwilę jak najbardziej się dało. |
| | | Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: Izba przyjęć Sro Wrz 09, 2015 11:11 am | |
| Bardzo przepraszam za opóźnienie!
Kate świetnie zdawała sobie sprawę z tego, że pracując jako recepcjonistka, spotka tak szeroką gamę interesantów, że nie każdy przypadnie jej do gustu. Takie były realia, a ona dotychczas radziła sobie w nich całkiem nieźle. Ze spokojem i opanowaniem radziła sobie z tymi niemiłymi, ich przeciwieństwa obdarzając szerokimi uśmiechami. Jednak Liama za nic nie mogła ocenić jednoznacznie. Najpierw ją kompromitował, później przedrzeźniał, próbował się z nią umówić i opowiedział o swoich wieczornych planach. Co z tym człowiekiem było nie tak? - Proszę przestać stroić sobie ze mnie żarty - powiedziała chłodnym tonem, próbując utrzymać oficjalną postawę, jaką powinna się charakteryzować w takich kontaktach - Jeśli nie ma pan nic do załatwienia w szpitalu, proszę opuścić budynek albo wezwę ochronę - mówiła całkiem serio, o czym mogła świadczyć jej zdegustowana mina.
Valerie, nie musisz odpisywać w tej kolejce, ale pozostań w temacie.
|
| | | Przy sobie : paczka papierosów, scyzoryk wielofunkcyjny, zapalniczka Znaki szczególne : Pocięte żyletkami ręce
| Temat: Re: Izba przyjęć Nie Wrz 13, 2015 6:45 pm | |
| Ja w sumie też trochę przepraszam, bo się też trochę ociągałam. :c
- Stroić sobie żarty? Ja? Z pani? - wyszczerzył się jakby w niedowierzaniu. W rzeczywistości zdawał sobie sprawę, że jego zachowanie, a nade wszystko słowa, nie pasują do tego miejsca. No dobra. Zdawał sobie sprawę, ale tylko po części. Już tak miał, nic nie poradzisz. A zwłaszcza nie w rozmowie z kimś takim, jak Kate, której głównym zadaniem tutaj było udzielanie pomocy pod postacią wyjaśnień i instrukcji. Nie da się ukryć, że zaistniała sytuacja nieco bawiła pewnego blondyna, przybyłego tutaj, żeby zdobyć dziecko, które młody mężczyzna uważał za swoje. Gdyby tylko wiedział, jak się myli... nie uświadomisz mu tego. Liam zawsze i wszędzie był przekonany co do sluszności swoich teorii i jeżeli chcesz to zmienić, musisz się nieźle napracować i nie zdziw się, jeżeli twoje starania nie przyniosą pożądanego rezultatu. Trudno jest go rozgryźć, a co dopiero zmienić. Spojrzał się na nią jak na wariatkę, mimo że powinno być odwrotnie. Ponownie przejechał palcem po blacie stołu. Najwidoczniej spodobała mu się ta zabawa. Może to dlatego tak bardzo nie chciał opuszczać budynku? Może to przez ogrzewanie, które, w porównaniu z temperaturą panującą na zewnątrz, przyprawiało go o błogi stan. Ba, zrobiło mu się tak ciepło, że zdjął swój modny, drogi płaszcz oraz przewiesił go przez ramię torby. Wykonując te czynności, nawet na chwilkę nie spuścił wzroku z Kate. Ona jest taka urocza!, przemknęło mu przez myśl. Już miał przelać myśli na słowo mówione. Tak się jednak na szczęście nie stało. Przestraszył się, słysząc groźbę recepcjonistki. Gdyby ochroniarze złapali go brutalnie za ramiona, by zaraz potem wyrzucić na pokryte częściowo lodem schody, które prowadziły do głównego wejścia szpitalnego (te same, na których Liam stał jeszcze paręnaście minut temu, wpatrując się w swoje buty), całkiem możliwe, że, wchodząc ponownie do budynku, nawet jeżeli zrobiłby to za parę tygodni, zostałby natychmiastowo wyrzucony ponownie. Po prostu zniszczyłby sobie reputację, a pracownicy, a na pewno Kate, nie darzyliby go nawet namiastką zaufania. Człowiek to osoba, która zdobywa uprzedzenia w zaskakującym tempie, i wystarczy byle jaki czynnik, by je uruchomić. - Nigdy bym nie śmiał bawić się pani kosztem. – położył rękę na sercu i wypiął się dumnie – Ja nie jestem taki. Serio. Nigdy nie krzywdzę kobiet. – pochylił się nad ladą, oparł ręce na uprzednio pieszczonym blacie i spojrzał się w jej oczy. Ponownie i tym razem o wiele bardziej wymownie, ale Kate mogła to odczytać na swój sposób. - Eh, ja tylko chciałem dobrze! – już miał rozgadać się jeszcze bardziej, niż miało to miejsce przed chwilą. O czym mógł prawić? Oczywiście, o swoich niezwykle barwnych teoriach spiskowych i mimo że racjonalne rozumowanie nie było raczej jego cechą, Liam nawet nie zaczął nowego monologu. Po prostu już po raz drugi dokładniej przeanalizował sytuację i uznał, że tego typu słowa jeszcze bardziej pogrążą go w beznadziejności sytuacji. Uniósł lewą rękę i przyłożył dłoń do ust, chcąc tym sposobem uniknąć ataku własnej śmiałości. - Eh... - podrapał się po głowie, zrezygnowany. - dobra, jak pani nie chce spędzić ze mną wieczora, to nie! - spojrzał się na nią pełnym wyrzutu spojrzeniem. Chciał, żeby zmiękła. Żeby zrozumiała aluzję i zgodziła się na wspólne spędzenie czasu, niekoniecznie dzisiejszego wieczora. Nawet na chwilkę nie pomyślał, że zachowuje się śmiesznie i niegrzecznie. - wie pani, ja i tak zapamiętam sobie tę śliczną buźkę... pani buźkę. I znajdę panią. Obiecuję. - rozejrzał się jeszcze raz po pomieszczeniu, spoglądając na ciekawe, powieszone na tutejszych ścianach plakaty, wiedząc, że najwyższa pora zakończyć zabawę. Trzeba przejść do sedna sprawy. Naprawdę się bał, że zostanie stąd wyrzucony. - Dobra. Sprawa jest taka. Szukam dzieciaka. Noworodek. Chłopczyk. Malutki, z mądrym spojrzeniem. - ponownie utkwił wzrok w jej oczach. - bo widzi pani. To. Jest. Moje. Dziecko. - uwydatnił podniesionym tonem ostatnie cztery słowa. Oczywiście, celowo. - Urodziło się w niezbyt ciekawych warunkach... bo na ziemiach niczyich. - już miał rozpocząć ponownie rozległy monolog, powstrzymując się tak, jak zrobił to wcześniej. Uznał finalnie, że to nie będzie potrzebne Kate w pomocy, którą powinna udzielić Liamowi. A wierzył, że takową otrzyma. |
| | |
| Temat: Re: Izba przyjęć | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|