Mrumrumrum... Laseczko-kochaneczko, co tam dla mnie masz? *wpadła i jakże niewinnie zaśpiewała!*

W sumie to sama sobie odpowiedziałaś.
Rolę laski do podpierania na Arenie, o ile nie będzie kłótni gdzieś między, no i byłe kochaneczkowanie. Nie wiem tylko, jak z wracaniem do niego. Hue. Ale mi to wygląda na co najmniej kumplowanie. <3

Witam kolejną trybutkę :D Co byśmy chciały na arenie? :>

No heej! :D
Zauważyłam, że mamy tutaj dosyć spore podobieństwo charakterów, chociaż Del raczej przez większość czasu zgrywa jednak takie eteryczne i mistyczne ciepłe kluchy, bo czego się nie robi dla pieniędzy od zauroczonych słodyczą klientów...
Tak czy inaczej, ja tutaj widzę albo duży pozytyw, albo jakiś całkiem spory negatyw, bo dwie dosyć silne osobowości i mogą się nieźle żreć lub robić za papużki nierozłączki.   
Możemy też niekoniecznie zaczynać od zapoznania się przy okazji Igrzysk, a na przykład uderzyć w jakąś trochę starszą relację ze względu na to, że Maya włóczyła się przecież po KOLCu.
Wtedy idzie uznać, że wpadła w tarapaty i Del ocaliła jej skórę, dając na moment schronienie u siebie czy coś. Maya mogła też spotkać się tylko z ochrzanem/obojętnością ze strony Delilah i pozostawieniem samej z problemami.
To zależy w sumie od tego, czego chcemy później. Mi pasuje i pozytyw, i negatyw.

Hmm... ja bym chyba chciała pozytyw i może coś z tym poznaniem w KOLCu...
Tak jak mówisz, Delilah mogłaby ją uratować i zabrać do siebie na chwilę, ale spotkałaby się z wrogością Mayi, która twierdziłaby, że wcale nie potrzebowała pomocy (choć przecież było inaczej). Maya by się do tego nie przyznała, ale była jej wdzięczna za pomoc, jednak rozstały się w niezbyt pozytywnej aurze. Później mogłyby się spotkać znowu już w czasie Igrzysk i obie pamiętałyby o spotkaniu w KOLCu i tutaj zacząłby się już taki trochę mocniejszy pozytyw, a co na arenie to się wymyśli później :) Co ty na to?

Jak najbardziej mi pasuje. Takie lekko poplątane relacje są najlepsze.