IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  
Jackson Blomwell

 

 Jackson Blomwell

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : 1, 2, 3, 4  Next
AutorWiadomość
the pariah
Jackson Blomwell
Jackson Blomwell
https://panem.forumpl.net/t2040-jackson-blomwell
https://panem.forumpl.net/t1030-jackson
https://panem.forumpl.net/t1301-jackson-blomwell
https://panem.forumpl.net/t1026-better-forget-it
https://panem.forumpl.net/t1029-jackson
Wiek : 20
Zawód : były żołnierz, łącznik w Kolczatce
Przy sobie : broń palna, kapsułka z wyciągiem z łykołaków

Jackson Blomwell Empty
PisanieTemat: Jackson Blomwell   Jackson Blomwell EmptyWto Sie 13, 2013 2:40 pm

Jackson Blomwell Galeria_we_dwoje_5
Powrót do góry Go down
the pariah
Jackson Blomwell
Jackson Blomwell
https://panem.forumpl.net/t2040-jackson-blomwell
https://panem.forumpl.net/t1030-jackson
https://panem.forumpl.net/t1301-jackson-blomwell
https://panem.forumpl.net/t1026-better-forget-it
https://panem.forumpl.net/t1029-jackson
Wiek : 20
Zawód : były żołnierz, łącznik w Kolczatce
Przy sobie : broń palna, kapsułka z wyciągiem z łykołaków

Jackson Blomwell Empty
PisanieTemat: Kuchnia   Jackson Blomwell EmptyWto Sie 13, 2013 2:43 pm

Powrót do góry Go down
the pariah
Jackson Blomwell
Jackson Blomwell
https://panem.forumpl.net/t2040-jackson-blomwell
https://panem.forumpl.net/t1030-jackson
https://panem.forumpl.net/t1301-jackson-blomwell
https://panem.forumpl.net/t1026-better-forget-it
https://panem.forumpl.net/t1029-jackson
Wiek : 20
Zawód : były żołnierz, łącznik w Kolczatce
Przy sobie : broń palna, kapsułka z wyciągiem z łykołaków

Jackson Blomwell Empty
PisanieTemat: Salon   Jackson Blomwell EmptyWto Sie 13, 2013 2:45 pm

Powrót do góry Go down
the pariah
Jackson Blomwell
Jackson Blomwell
https://panem.forumpl.net/t2040-jackson-blomwell
https://panem.forumpl.net/t1030-jackson
https://panem.forumpl.net/t1301-jackson-blomwell
https://panem.forumpl.net/t1026-better-forget-it
https://panem.forumpl.net/t1029-jackson
Wiek : 20
Zawód : były żołnierz, łącznik w Kolczatce
Przy sobie : broń palna, kapsułka z wyciągiem z łykołaków

Jackson Blomwell Empty
PisanieTemat: Przedpokój   Jackson Blomwell EmptyWto Sie 13, 2013 2:48 pm

Powrót do góry Go down
the pariah
Jackson Blomwell
Jackson Blomwell
https://panem.forumpl.net/t2040-jackson-blomwell
https://panem.forumpl.net/t1030-jackson
https://panem.forumpl.net/t1301-jackson-blomwell
https://panem.forumpl.net/t1026-better-forget-it
https://panem.forumpl.net/t1029-jackson
Wiek : 20
Zawód : były żołnierz, łącznik w Kolczatce
Przy sobie : broń palna, kapsułka z wyciągiem z łykołaków

Jackson Blomwell Empty
PisanieTemat: Balkon   Jackson Blomwell EmptyWto Sie 13, 2013 2:49 pm

Jackson Blomwell Balkon_na_swiat_prawe_3
Powrót do góry Go down
the pariah
Jackson Blomwell
Jackson Blomwell
https://panem.forumpl.net/t2040-jackson-blomwell
https://panem.forumpl.net/t1030-jackson
https://panem.forumpl.net/t1301-jackson-blomwell
https://panem.forumpl.net/t1026-better-forget-it
https://panem.forumpl.net/t1029-jackson
Wiek : 20
Zawód : były żołnierz, łącznik w Kolczatce
Przy sobie : broń palna, kapsułka z wyciągiem z łykołaków

Jackson Blomwell Empty
PisanieTemat: Łazienka   Jackson Blomwell EmptyWto Sie 13, 2013 2:54 pm



Ostatnio zmieniony przez Jackson Blomwell dnia Pią Kwi 11, 2014 8:52 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
the pariah
Jackson Blomwell
Jackson Blomwell
https://panem.forumpl.net/t2040-jackson-blomwell
https://panem.forumpl.net/t1030-jackson
https://panem.forumpl.net/t1301-jackson-blomwell
https://panem.forumpl.net/t1026-better-forget-it
https://panem.forumpl.net/t1029-jackson
Wiek : 20
Zawód : były żołnierz, łącznik w Kolczatce
Przy sobie : broń palna, kapsułka z wyciągiem z łykołaków

Jackson Blomwell Empty
PisanieTemat: Strych   Jackson Blomwell EmptyWto Sie 13, 2013 3:01 pm

Powrót do góry Go down
the pariah
Jackson Blomwell
Jackson Blomwell
https://panem.forumpl.net/t2040-jackson-blomwell
https://panem.forumpl.net/t1030-jackson
https://panem.forumpl.net/t1301-jackson-blomwell
https://panem.forumpl.net/t1026-better-forget-it
https://panem.forumpl.net/t1029-jackson
Wiek : 20
Zawód : były żołnierz, łącznik w Kolczatce
Przy sobie : broń palna, kapsułka z wyciągiem z łykołaków

Jackson Blomwell Empty
PisanieTemat: Re: Jackson Blomwell   Jackson Blomwell EmptyCzw Sie 15, 2013 10:08 pm

//Wyjście X3
Przebrał się, umył się, ale ja jestem za leniwa, żeby o tym pisać... wypił kawę i ruszył w swoje ulubione miejsce w całym mieszkaniu. Był lekko zmęczony wędrówką i biegiem, ale nie chciało mu się spać.
Lub...
Po prostu lubił ten strych. Surowe wnętrze napawało go swego rodzaju spokojem. Żadnych ukrytych prawd, idei, kłamliwych ludzi. Po prostu pustka z jednym krzesłem i otwartą skrzynią nakrytą materiałem, którą nie wiadomo po co tu przytargał. Niczego w niej nie trzymał. Ale nadawała się do rozwalenia w razie nagłego ataku furii. Nie chciał takowego, ale lepsze to niż waza w kuchni. Dla niego przedmioty miały podobną wartość, rzadko się do nich przywiązywał. Poza tym krzesłem i kawałkiem zdjęcia rodziców.
Wydobył z kieszeni telefon i długo obracał go w dłoniach. Wahał się. Ale pragnienie rozmowy z kimś tam, w tunelach znacznie się nasiliło. Mężczyzna nie znał tego uczucia, więc był trochę zdezorientowany. Nigdy nie czuł, że kogoś potrzebuje. Jednak gdzieś tam była Jasmine, która go zrozumiała, choć trochę, i nie uciekła z krzykiem. Kobieta z problemami. Nawet nie wiedział, jak sobie radzi. Przez moment miał ochotę napisać sms-a, w kolejnej chwili wyrzucić komórkę przez okno (nie miałby czego zbierać patrząc na wysokość), a kilka sekund później po prostu nacisnął zielony klawisz i przyłożył telefon do ucha. Lekko zaskoczony własnym działaniem. Odezwał się głos Jazz nagrany na automatyczną sekretarkę. Już miał się rozłączyć, kiedy zabrzmiał sygnał. Chwilę się zawahał, ale wypowiedział kilka zdań, a dokładniej:
- Cześć Jasmine... Jak się czujesz? Chodzi mi o ten incydent sprzed szpitala. Mam nadzieję, że lepiej. Oddzwoń, może się spotkamy, co? W każdym razie, jeśli będziesz miała czas. Na razie.
I dopiero potem schował urządzenie głęboko do kieszeni. Żeby więcej nie kusiło.
//Salon
Powrót do góry Go down
the pariah
Jackson Blomwell
Jackson Blomwell
https://panem.forumpl.net/t2040-jackson-blomwell
https://panem.forumpl.net/t1030-jackson
https://panem.forumpl.net/t1301-jackson-blomwell
https://panem.forumpl.net/t1026-better-forget-it
https://panem.forumpl.net/t1029-jackson
Wiek : 20
Zawód : były żołnierz, łącznik w Kolczatce
Przy sobie : broń palna, kapsułka z wyciągiem z łykołaków

Jackson Blomwell Empty
PisanieTemat: Re: Jackson Blomwell   Jackson Blomwell EmptyPią Sie 16, 2013 8:30 pm

//Strych
Odebrał telefon w momencie, w którym siadał na kanapie. Czuł się trochę nieswojo, bo przez komórkę rozmawiał dotychczas tylko z fachowcami od naprawy i centralą taksówek. Nie mniej jednak, przynajmniej wiedział, że będzie miał towarzystwo. Jednak nie zdawał sobie sprawy jak bardzo jest "do tyłu" w zwykłych relacjach międzyludzkich. Jackson nie miał prawdziwych przyjaciół odkąd... Nigdy. W domu dziecka, w jednostce, nie. Nawet teraz?
Cóż, przynajmniej miał Jasmine, która przynajmniej trochę ucieszyła się, że wreszcie się odezwał. Oparł się już wygodniej i włączył radio. Wysłuchał coś o rzezi pod rogiem obfitości i natychmiast wyłączył wieżę. Tego nie chciał słuchać.
- Do zobaczenia. Jazz - skończył rozmowę, po raz pierwszy tak naprawdę wypowiadając imię kobiety. Ogólnie rzadko zwracał się do kogokolwiek po imieniu. Najczęściej bezosobowo lub kiedyś na pan/pani. Tak jakoś wyszło. Bo traktował to jak swego rodzaju zawiązanie więzi, jakkolwiek to brzmi. Oczywiście błędnie, ale, jak już wspomniałam, miał duże tyły w znajomościach. Rzucił komórkę na kanapę i patrzył, jak odbija się raz, potem drugi, by wreszcie zdążyć ją uratować przed upadkiem na podłogę. I wtedy to się stało. Dźwięk? A może obraz? Mężczyzna wciągnął gwałtownie powietrze do płuc, bo jego umysł wypełniły zdecydowanie niechciane obrazy. Martwi ludzie. Krzyk. Objął kolana rękoma. To nie był napad agresji. Nie tym razem. Tylko panicznego strachu przed przeszłością.
- Oddychaj. Idioto - wysapał sam do siebie, zamykając oczy. Miał nadzieję, że to szybko się skończy.
Powrót do góry Go down
the civilian
Jasmine Snow
Jasmine Snow
https://panem.forumpl.net/t1974-jasmine-snow
https://panem.forumpl.net/t251-jasmine-snow
https://panem.forumpl.net/t560-jazz
Wiek : 18 lat
Znaki szczególne : farbowane na rudo włosy, jedenastkowa opalenizna

Jackson Blomwell Empty
PisanieTemat: Re: Jackson Blomwell   Jackson Blomwell EmptyNie Sie 18, 2013 7:51 pm

//KOLC- główna ulica

Kiedy tylko odebrałam wiadomość, którą zostawił mi Jackson, ogarnęło mnie złe przeczucie. Nie od dziś wiedziałam, że chłopak nie był wybitnie otwartą i skłonną do zwierzeń osobą, więc skoro sam zaproponował mi rozmowę- mogło być z nim naprawdę źle. Rozmowa też nie sprawiła, że przeczucie ustąpiło; wręcz przeciwnie, przybrało na sile, a żołądek zacisnął mi się w lodowaty, bolesny supeł. Pospiesznie wcisnęłam telefon do kieszeni płaszcza i niemalże biegiem udałam się do bramy oddzielającej Kwartał od reszty świata. Niecierpliwie poczekałam, aż niemrawy strażnik o rozbieganych oczach i ciemnych włosach sprawdzi moje dokumenty i mrukliwym głosem rzuci coś na kształt: ,,miłego dnia’’, a potem szybkim tempem wskoczyłam na chodnik. No właśnie. Chyba zbyt szybkim. Lewa noga, nie znajdując suchego i stabilnego podłoża, z rozmachem ślizgnęła mi się po bryłce lodu, a potem nagle wyrwała w górę, pozbawiając mnie równowagi. Z rozpędem wylądowałam na twardym i zimnym bruku, uderzając łokciem o krawężnik.
-Cholera jasna-warknęłam, podrywając się na nogi i otrzepując płaszcz. Łokieć pulsował mi przenikliwym bólem, a kiedy wykręciłam rękę i podwinęłam rękaw płaszcza, spostrzegłam szeroką smugę krwi i nieapetycznie wyglądającą miazgę z rozerwanej skóry i nabrzmiałej skóry, zwiastującej rychłe pojawienie się siniaka. Szybko opuściłam rękaw i, sycząc z bólu, sprężystym krokiem kontynuowałam podróż, nie popędzając jednak samej siebie do poprzedniego tempa.
Droga do domu Jacksona nie zajęła mi więcej niż piętnaście minut. Po drodze zajrzałam jeszcze do sklepu obok i poprosiłam o tabliczkę mlecznej czekolady, którą następnie owinęłam również kupioną tam czerwoną wstążką. Czułabym się nie w porządku, przychodząc z pustymi rękoma. Dokładnie po dwudziestu dwóch minutach od naszej rozmowy zapukałam do drzwi jego mieszkania, usiłując opanować grymas bólu na twarzy. Rękaw uprzednio beżowego płaszcza na łokciu stał się miedziano-brunatny, a materiał przykleił się do świeżej rany. Przybrałam jednak na twarz uśmiech, a kiedy drzwi uchyliły się przede mną, wyciągnęłam przed siebie czekoladę i rzuciłam z lekkim wzruszeniem:
-Jak miło wreszcie Cię zobaczyć, Jackson.- Przy tym odwróciłam lekko rękę i ukryłam brzydką plamę, nie chcąc sprawiać złego wrażenia od samego wejścia.
Powrót do góry Go down
the pariah
Jackson Blomwell
Jackson Blomwell
https://panem.forumpl.net/t2040-jackson-blomwell
https://panem.forumpl.net/t1030-jackson
https://panem.forumpl.net/t1301-jackson-blomwell
https://panem.forumpl.net/t1026-better-forget-it
https://panem.forumpl.net/t1029-jackson
Wiek : 20
Zawód : były żołnierz, łącznik w Kolczatce
Przy sobie : broń palna, kapsułka z wyciągiem z łykołaków

Jackson Blomwell Empty
PisanieTemat: Re: Jackson Blomwell   Jackson Blomwell EmptyNie Sie 18, 2013 8:17 pm

Dwadzieścia minut ciągnęło się w nieskończoność. Miał wrażenie, że głowa mu eksploduje od nadmiaru obrazów, dźwięków i wspomnień zapachów. Może słusznie zabronili mu służby. Jeśli nie zwinąłby się w kłębek, to zaczął strzelać na oślep.
Oddychaj, Jack.
Oddychaj, popaprańcu.

Wdech i wydech. Moment bezdechu i paznokcie wbite boleśnie w dłoń. Kolejny wdech. Łza spływająca po policzku otarta rękawem. Nie chciał tego. Musiał być twardy. Musiał. Dla tych wszystkich, którzy zginęli. Z jakiegoś powodu przeżył.
Lepiej. Moment bezdechu i oddech. Tym razem głęboki i spokojny. Udało mu się. Szybciej niż zwykle. Był niemal zadowolony z siebie, chociaż na przedramionach nadal widniały czerwone, krwawe pręgi, które zaczęły się już zasklepiać. Usłyszał pukanie do drzwi i natychmiast ruszył w tamtym kierunku spodziewając się fachowca od anteny. Nie zwracał więc uwagi na poharatane ręce ani lekko drżące dłonie. Zdziwił się, widząc znajomą twarz Jasmine.
-Jak miło wreszcie Cię zobaczyć, Jackson - powiedziała jakimś innym głosem, a Jackowi zajęło chwilę, by odczytać z niego jakiekolwiek emocje. Był towarzyskim inwalidą, powinien nosić taką plakietkę, może wtedy przynajmniej nikt by na niego dziwnie nie patrzył. A Jasmine... Wzruszyła się? Gdyby nie był sobą, pewnie by ją objął. Ale ten chłopak po prostu się bał. Samo to, że zaprosił ją do siebie było czymś niezwykłym w jego mniemaniu.
Jednak w ciągu krótkiego życia nauczył się, żeby nie ufać przeczuciom, jeśli nie znajdował się akurat na froncie.
Zamknął dłoń na czekoladzie, uśmiechając się nieznacznie. Zupełnie zapomniał przy tym, że krótki rękaw nie stanowił żadnej ochrony dla jego podrapanych rąk. A wcale nie chciał, żeby dziewczyna zauważyła jego słabość.
Chociaż... Nigdy nikomu nie pokazał tej drugiej, milszej strony siebie. Zamykał się w szczelnej skorupie. Może tym razem miało być inaczej?
- Witaj, wejdź. Wow, szybko się uwinęłaś - odpowiedział w końcu, starając się wyglądać na w miarę stabilnego psychicznie, choć ciągle dochodził do siebie.
- Stęskniłem się - wyrwało mu się, co szybko zamaskował uśmiechem. Nie wiedział, że to marna metoda. A potem wskazał jej ręką salon i puścił kobietę przodem. Dopiero tam zaoferował pomoc w zdjęciu płaszcza. Tak samo jak dopiero wtedy zauważył brzydką, krwawą plamę na łokciu. Nie wyglądało to najlepiej, więc bez zbędnych ceregieli powiedział:
- Za mną, droga pani, trzeba to opatrzyć.
Po czym po prostu zaprowadził ją do łazienki, dopiero teraz orientując się, że po jednej z dłoni ścieka mu stróżka krwi. Paznokcie wbite w skórę, żeby nie oszaleć. Jasne.
Masz opóźniony zapłon, facet.
//Łazienka
Powrót do góry Go down
the civilian
Jasmine Snow
Jasmine Snow
https://panem.forumpl.net/t1974-jasmine-snow
https://panem.forumpl.net/t251-jasmine-snow
https://panem.forumpl.net/t560-jazz
Wiek : 18 lat
Znaki szczególne : farbowane na rudo włosy, jedenastkowa opalenizna

Jackson Blomwell Empty
PisanieTemat: Re: Jackson Blomwell   Jackson Blomwell EmptyPon Sie 19, 2013 11:13 am

// salon

-Ja też się za Tobą stęskniłam- odparłam miękko, kryjąc lekkie zdumienie. Po raz kolejny tego dnia Jackson zdołał mnie zaskoczyć. Potulnie udałam się z nim do salonu, rozglądając się dookoła z ciekawością i pewnego rodzaju zachwytem. Pomieszczenie spodobało mi się od pierwszego wejrzenia; schludne, zadbane wnętrze salonu w jakiś sposób pasowało mi do osobowości chłopaka. Może panujący w pokoju ład i perfekcja pomagały mu zachować spokój? Jackson wyrwał mnie z zamyślenia, ostrożnie sięgając, by pomóc zdjąć mi płaszcz. Z niemą zgrozą obserwowałam, jak moje prawe ramię wysuwa się z rękawa, a potem nadeszła pora i na lewe. Z gardła wydarł mi się cichy jęk bólu, kiedy materiał z nieprzyjemnym trzaskiem oderwał mi się od łokcia.
-Za mną, droga pani, trzeba to opatrzyć.
Ponownie posłusznie podreptałam za Jacksonem do łazienki, wiedząc, że protest na niewiele by się zdał. Zresztą potrzebowałam pomocy i w głębi duszy byłam wdzięczna, że sam mi ją zaproponował. Kiedy przekroczyliśmy próg łazienki i stanęłam na przeciwko chłopaka, moją uwagę zwróciły brunatne ślady na jego przedramionach. Lekko zmarszczyłam brwi i delikatnie ujęłam go za nadgarstki, obracając jego ręce i przyglądając się z bliska podłużnym, szarpanym rozcięciom. Nie miałam wątpliwości, że pozostawiły je paznokcie. Rzuciłam mu zaniepokojone spojrzenie, a potem puściłam jego ręce.
-Świetnie, mój panie, ale najpierw Twoja kolej- zarządziłam głosem nieznoszącym sprzeciwu i odnalazłam buteleczkę wody utlenionej, gazę i plastry, z których przyrządziłam praktyczny opatrunek. Kiedy już skończyłam, przysiadłam na krawędzi wanny i zapytałam powoli:
-Co się stało?- Mój łokieć mógł poczekać. Zyskałam nowe priorytety.
Powrót do góry Go down
the pariah
Jackson Blomwell
Jackson Blomwell
https://panem.forumpl.net/t2040-jackson-blomwell
https://panem.forumpl.net/t1030-jackson
https://panem.forumpl.net/t1301-jackson-blomwell
https://panem.forumpl.net/t1026-better-forget-it
https://panem.forumpl.net/t1029-jackson
Wiek : 20
Zawód : były żołnierz, łącznik w Kolczatce
Przy sobie : broń palna, kapsułka z wyciągiem z łykołaków

Jackson Blomwell Empty
PisanieTemat: Re: Jackson Blomwell   Jackson Blomwell EmptyPon Sie 19, 2013 1:24 pm

//Salon
Jej łokieć nie wyglądał najlepiej. Był nie tylko zakrwawiony, ale i opuchnięty, więc chłopak zastanawiał się po drodze, co z tym fantem zrobić. Znał tylko podstawy medycyny polowej, wymagane w czasie szkolenia. Jednak ucieszył się, że był wtedy skupiony i słuchał uważnie. Co prawda mówiono im tam o urwanych kończynach i pociskach wbitych głęboko w ciało, ale opatrunek na stłuczonym i zdartym łokciu nie mógł być trudniejszy.
Nie mniej jednak, Jasmine nie przypominała postawnego żołnierza znoszącego wciskanie palców w otwarte rany. Zaczął zbierać w sobie resztki delikatności, żeby nie zrobić jej większej krzywdy.
Droga do łazienki wydawała mu się dłuższa niż zwykle, może przez to, że pogrążył się w rozmyślaniach. Zawsze tak się działo. Może właśnie przez to zginęli.
Nie myśl o tym, idioto, chyba że naprawdę chcesz jej coś zrobić - zganił się w myślach i odwrócił twarzą do kobiety.
Moment później poczuł na swoich nadgarstkach jej drobne dłonie. Nie zdążył nawet zaprotestować ani stawić oporu, kiedy oglądała brzydkie ślady paznokci. Co dziwne, był w szoku, bo z reguły nie zbliżał się do ludzi na tyle, żeby ich dotknąć. Co innego w jednostce, tam znikała odrębność, wszyscy stawali się zwartym organizmem. Oddział to przeszłość, dobrze o tym wiedział. Więc dlaczego ciągle wracał myślami.
Zanim zareagował, miał już wolne ręce, które odruchowo schował za plecami. Jakby to miało pomóc.
- Świetnie, mój panie, ale najpierw Twoja kolej - powiedziała stanowczo, a on po raz kolejny się zdziwił. W końcu poznali się w trochę niesprzyjających okolicznościach.
- Tak jest - odparł, uśmiechając się szczerze. Niemal nie czuł szczypania, za to obserwował pewne ruchy z podziwem. Nie minęło kilka minut, a wyglądał już jak prawdziwy weteran z pooklejanymi plastrem przedramionami.
- Dzięku... - zaczął, ale przerwała mu, siadając na wannie. Ależ sobie wybrali idealne miejsce na rozmowę. Nie ma co. Przynajmniej posprzątał, więc nic nie walało się po podłodze. Ogólnie nie lubił bałaganu, wytrącał go z równowagi. Może nie aż tak, ale irytował.
- Co się stało? - zapytała poważnie, patrząc prosto na niego. Zwlekał chwilę po czym spuścił wzrok. Nie był w stanie tak po prostu zacząć mówić, więc po prostu zabrał się do przemywania rany na łokciu Jazz. Starał się robić to najdelikatniej jak umiał, ale i tak zauważył na jej twarzy grymas bólu.
- PTSD, zespół stresu pourazowego - powiedział cicho, kiedy wrócił z kuchni z woreczkiem lodu i zaczął okładać nim stłuczone miejsce. Czy się wstydził? Być może. Bo to czyniło go w jakiś sposób innym. Pozwalało mu współczuć. Albo go nienawidzić. A on nie chciał ani jednego, ani drugiego.
- Drugi raz w tym tygodniu, w czasie burzy było gorzej - dodał, nadal nie mogąc spojrzeć jej w oczy. Tak naprawdę po prostu bał się reakcji. Bo niby wiedziała, ale nie był pewien, że zdaje sobie sprawę, z czym to się wiąże.
- Po prostu wtedy znowu to widzę. Wojnę, zabitych... Po rebelii spędziłem dwie doby...
Nie wiedział, czy zdoła dokończyć. Wziął głęboki wdech. Wszystkie bariery opadły. Nie było tego oziębłęgo, agresywnego człowieka. Mogła go zgnieść małym palcem, gdyby chciała
- Wiem, że wiele osób to przeszło. Cały mój oddział zginął w zasadzce, a ja musiałem czekać na ratunek wśród... Nich.
Nie uniósł głowy. Chwycił jałową gazę w dwa palce i przyłożył do brzydkiej rany. Następnie zabandażował całość i ponownie przyłożył ściereczkę z lodem.
- Nikt tak naprawdę nie wie, kim jestem. Bo to nie są historie, które opowiada się przy herbatce. Nie chcę, żebyś się mnie bała - skończył tym samym tonem. Równym, na pozór spokojnym. Tego nauczyło go wojsko. Stety albo niestety potrafił dobrze maskować strach. Ale nie zaskoczenie własnymi słowami. Naprawdę nie rozmawiał z nikim o tym, co działo się przed szkoleniem. Przed wydarzeniem, które pomogło mu wyrwać się z sierocińca i nadal robić złe rzeczy, tyle że w imię jakichś wartości.
Powrót do góry Go down
the civilian
Jasmine Snow
Jasmine Snow
https://panem.forumpl.net/t1974-jasmine-snow
https://panem.forumpl.net/t251-jasmine-snow
https://panem.forumpl.net/t560-jazz
Wiek : 18 lat
Znaki szczególne : farbowane na rudo włosy, jedenastkowa opalenizna

Jackson Blomwell Empty
PisanieTemat: Re: Jackson Blomwell   Jackson Blomwell EmptyPon Sie 19, 2013 6:06 pm

Dlaczego moje posty są tak rozpaczliwie krótkie? ;_;

Na chwilę zapadła cisza. Nie była to cisza z rodzaju tych najgorszych, nieznośnych, niezręcznych, ciągnących się w nieskończoność. Nie była to też tym bardziej cisza przed burzą, nic z tego. To zadziwiające, jak dużo rodzajów ciszy istnieje i na jak wielkiej palecie są one rozłożone. Ta z kolei była ciszą zwiastującą rychłe nadejście czegoś znacznie cięższego i trudniejszego od zwyczajowej pogawędki o pogodzie. Nie trwała też tak długo, przerwał ją mój cichy jęk bólu, kiedy Jackson oblał mój łokieć czymś do odkażania ran, o czym wiedziałam, że było pomocne, co nie zmieniło faktu, że ledwo powstrzymałam samą siebie od odepchnięcia chłopaka z dala od ziejącej na ręce rany. Nie zachowuj się jak dzieciak, upomniałam samą siebie w myślach i zagryzłam zęby tak mocno, że aż starły się ze sobą w nieprzyjemnym zgrzycie, który na szczęście zagłuszyły słowa Jacksona. Posłałam mu przepraszające spojrzenie. Starał się być delikatny, widziałam to, dlatego krępowała mnie własna reakcja, którą od tamtej chwili powściągałam z całych sił.
Chłopak na chwilę wyszedł, a ja wykorzystałam tą chwilę na mocno uszczypnięcie się w łydkę. Pulsujący ból pozwolił mi w pewien sposób częściowo odwrócić uwagę od rzeczywistego problemu, którym był łokieć, dlatego kiedy gospodarz powrócił i przyłożył mi woreczek lodu do opuchlizny, nagły i przeszywający ból nie wydał mi się już taki straszny.
Kiedy wkońcu chłopak wyrzucił z siebie cały ból, albo przynajmniej jego większość, przybliżając mi istotę sprawy i usłyszałam:
-Nikt tak naprawdę nie wie, kim jestem. Bo to nie są historie, które opowiada się przy herbatce. Nie chcę, żebyś się mnie bała.- Poczekałam, aż skończy opatrunek, a potem pochyliłam lekko głowę tak, żeby nasze twarze i spojrzenia znalazły się na tym samym poziomie.
-Spójrz na mnie- zaczęłam łagodnym, ale nieznoszącym sprzeciwu tonem.-No, spójrz. A teraz posłuchaj mnie uważnie, bo chcę, żebyś to zapamiętał od teraz już na zawsze. Nic, co mi powiesz i nic, co zrobisz nie sprawi, że będę się Ciebie bała, okej? Nic i nigdy.
Po tych słowach usiadłam wygodniej na skraju wanny i odchrząknęłam cicho, podejmując decyzję niemal natychmiastowo.
-Zawsze możesz do mnie zadzwonić, Jackson. Zawsze. Nieważne, czy to środek nocy czy dnia, obiecuję Ci, że przyjadę. Jak... jak mogę Ci pomóc?- zapytałam wkońcu ostrożnie kojącym głosem.
Powrót do góry Go down
the pariah
Jackson Blomwell
Jackson Blomwell
https://panem.forumpl.net/t2040-jackson-blomwell
https://panem.forumpl.net/t1030-jackson
https://panem.forumpl.net/t1301-jackson-blomwell
https://panem.forumpl.net/t1026-better-forget-it
https://panem.forumpl.net/t1029-jackson
Wiek : 20
Zawód : były żołnierz, łącznik w Kolczatce
Przy sobie : broń palna, kapsułka z wyciągiem z łykołaków

Jackson Blomwell Empty
PisanieTemat: Re: Jackson Blomwell   Jackson Blomwell EmptyPon Sie 19, 2013 6:49 pm

Posty Lophii są krótsze niż Jacksona...
Nadal patrzył w podłogę. Przez kilka minut żadne nie wypowiedziało ani słowa, a on po prostu się bał. Odrzucenia, jej strachu, wszystkiego, co było w tej sytuacji nowe. Nie znał uczucia bezinteresownego zaufania. Nigdy w swoim życiu nie zdawał sobie sprawy, że ktoś spoza jednostki może być wobec niego lojalny. Być może został wychowany na potwora. Może. Ale gdzieś w głębi duszy Jacka coś pękło. Nagle i gwałtownie. Nie poznawał siebie. Czy tak naprawdę kiedykolwiek znał?
- Spójrz na mnie- usłyszał spokojny, łagodny głos tuż obok siebie.
Nie, znienawidzisz mnie.
Uparcie gapił się na wyjątkowo czyste kafelki, szukając na nich jakichś niedoskonałości. Jakby mógł takie znaleźć, przecież wszystko wyszorował. Do tego prowadził brak zajęć.
- No, spójrz - powtórzyła, nie zmieniając tonu.
No, nie jesteś tchórzem, nie boisz się chyba dziewczyny, co?
Podniósł wzrok, znajdując się teraz na wysokości twarzy Jasmine. To też go zaskoczyło. Tak samo jak to, że wcale nie chciał się odsuwać jak to było zawsze, kiedy wpadał na ludzi. Odskakiwał jak oparzony albo zaczynał na nich przeklinać.
- A teraz posłuchaj mnie uważnie, bo chcę, żebyś to zapamiętał od teraz już na zawsze. Nic, co mi powiesz i nic, co zrobisz nie sprawi, że będę się Ciebie bała, okej? Nic i nigdy.
Nic. Nigdy.
Mocne słowa jak na kogoś, kogo widział praktycznie drugi raz w swoim życiu. Nadal się wahał. Nadal walczył z samym sobą. Jedna część kazała mu wstać i wyprosić kobietę, na powrót zamykając się w ciasnej skorupie, a druga pragnęła zrozumienia i zwykłej, ludzkiej sympatii. Nie odzywał się. Słowa więzły w gardle, nie było dobrego sposobu. A skoro chciał, żeby ta znajomość trochę potrwała, czuł się niejako zobowiązany do kilku ostrzeżeń. Bo był niebezpieczny, kiedy nad sobą nie panował. Ponownie, jakby odruchowo spuścił wzrok.
- Zawsze możesz do mnie zadzwonić, Jackson. Zawsze. Nieważne, czy to środek nocy czy dnia, obiecuję Ci, że przyjadę. Jak... jak mogę Ci pomóc?
Teraz jego głowa gwałtownie poderwała się w górę a na moment rozszerzone zdumieniem źrenice wróciły do swoich naturalnych rozmiarów. Czy zauważyła? Tego nie wiedział. Po raz kolejny wiedział, że może się przełamać. A raczej jedna część wiedziała,
- Ciągle mam w szafce tabletki od psychiatry, ale po nich zachowuję się jeszcze dziwniej. Nie mogę spać, więc ich nie biorę - zaczął zupełnie od innej strony. Skoro miał przejść do rzeczy, musiał jakoś zacząć. Tym razem nie spuszczał wzroku z Jazz.
- Naprawdę chcesz wysłuchiwać historii mojego życia, Jasmine? - powiedział cicho, a potem zaśmiał się gorzko. Nie chciał pamiętać. Ale nie umiał też się odciąć. - Ten z bożej łaski doktorek kazał mi rozmawiać z "przyjaciółmi", bo psychologa mi nie zaproponował. Może byłem zbyt opryskliwy, kto wie. - Wzruszył ramionami, śledząc reakcje towarzyszki. Usiadł obok na brzegu wanny i ponownie odwrócił wzrok. Mówić czy nie? Zacząć od początku? Najlogiczniej. Nie chodziło mu o to, żeby współczuła, Jacksonowi nawet nie przyszło to do głowy. Przyszło za to zaufanie pogłębiane za każdym razem, kiedy wypowiadał jej imię. Za często i za szybko jak na jego nerwy.
- Miałem może trzy lata. Trafiłem do domu dziecka w Trzynastce, kiedy moi rodzice zginęli. Żołnierze. Jak ja - przerwał na moment i kontem oka sprawdził jej reakcję. Nie wyglądała, jakby miała uciec albo zemdleć, więc po chwili zdecydował się kontynuować.
- Przez kilka lat miałem spokój, bo byłem jednym z najmłodszych, najmniejszych, ale już widziałem różne rzeczy. Bójki to codzienność. Połamane ręce też. Tylko nie zdawałem sobie sprawy, że to czeka też mnie. Dowiedziałem się po kilku latach. Najpierw się chowałem, znosiłem wizyty w części szpitalnej i chodzenie o kulach. Właściwie nawet to lubiłem, bo wtedy nikt mi nie groził.
Tym razem przerwał dla nabrania oddechu. Właśnie dzieciństwo w jakiś sposób go zahartowało. Szkoda, że w niewłaściwy sposób.
- W końcu zacząłem się bronić. Na swoje szczęście albo nieszczęście, może ktoś zatłukłby mnie wreszcie na śmierć - powiedział ciszej i jakby smutno. Odchrząknął i wrócił do poprzedniego tonu. - I nie tylko bronić. W wieku siedemnastu lat... - przerwał, złapał się jedną ręką brzegu wanny i na chwilę zamknął oczy. Tak naprawdę pamiętał każdą sekundę tamtego dnia. Banalne "jakby to było wczoraj".
- Zabiłem kolegę na stołówce. Nożem. Nie wiem, dlaczego. Po prostu... Nie mam pojęcia. Zamknęli mnie, ale znalazł się ktoś, kto wciągnął mnie do wojska i zacząłem od nowa. Nikt nie wiedział, znali kogoś innego - to już niemal wyszeptał. Bał się podnieść wzrok, między innymi dlatego, że przed oczami stanął mu jak żywy obraz Josiaha z wytrzeszczonymi ze strachu oczami.
- Już, koniec. Resztę znasz. Nie mam tu nikogo, nigdy nie miałem - dokończył, unosząc delikatnie głowę. Nadal na nią nie patrzył.
Powrót do góry Go down
the civilian
Jasmine Snow
Jasmine Snow
https://panem.forumpl.net/t1974-jasmine-snow
https://panem.forumpl.net/t251-jasmine-snow
https://panem.forumpl.net/t560-jazz
Wiek : 18 lat
Znaki szczególne : farbowane na rudo włosy, jedenastkowa opalenizna

Jackson Blomwell Empty
PisanieTemat: Re: Jackson Blomwell   Jackson Blomwell EmptyPon Sie 19, 2013 9:33 pm

Jackson był silniejszy, niż mu się wydawało.
W każdej sekundzie opowieści widziałam, jak ze sobą walczy. Co go zdradziło? Dziwnie napięte mięśnie, które wyraźnie rysowały się pod skórą. Wyglądał, jakby szykował się do czegoś... tylko do czego? Do ucieczki, a może do ataku? Jego głos też brzmiał inaczej, niż zwykle. Był zaciśnięty, i jakiś taki... nieswój. Sprawiał, że jeszcze zanim zaczął mówić, poczułam irracjonalny niepokój. Wiedziałam jednak, że nie mogłam mu pokazać, że sama się waham. Jackson walczył ze sobą i z demonami przeszłości, które momentami zdawały się kompletnie go przytłaczać i dobrze wiedziałam, że nie zdoła zwalczyć także mojego niepokoju i wątpliwości.
A poza tym nie był to ciężar, który chciałam- albo który mogłam- złożyć na jego barki, i tak przytłoczone znacznie bardziej, niż powinny być.
Więc milczałam, spokojnie wdychając i wydychając powietrze. Słuchałam jego historii, a wszystkie jej fragmenty zdawały się pasować i do zachowania, i do charakteru Jacksona zupełnie jak idealnie dopasowane puzzle. Ten chłopak ze stołówki... Więc to od niego się zaczęło. Było jak zawsze, szablonowo, kiedy jeden błąd przekreśla całe przyszłe życie danego bohatera. A może zaczęło się od trafienia do sierocińca, kiedy to mały Jackson pierwszy raz natknął się na przemoc i nikt nigdy nie nauczył go, że jest ona czymś niewłaściwym, czymś, czego należy się wystrzegać?
Nie chciałam mu zadawać tych pytań.
-Tak mi przykro, Jackson- powiedziałam po chwili mimowolnie, głos nieco trząsł mi się z żalu, ale starałam się to powstrzymać. Wyciągnęłam dłoń i delikatnie dotknęłam jego ramienia w geście otuchy, chociaż nie byłam pewna, czy to zrozumie. Ale nie szkodziło spróbować, prawda..?
-Wiesz, rozumiem, że nie jest Ci łatwo. Że nigdy nie było. Nikomu, kto żył z przemocą dzień w dzień coraz bliżej nie jest łatwo. Nie jesteś sam. Ja też codziennie obrywałam, raz, czasem więcej. Mój dziadek mnie nienawidził i byłam pewna, że mój brat też. Wiesz, że próbował mnie udusić? Nie tylko on. Strażnicy Pokoju kopali mnie w żebra i ciągnęli za włosy do pokoju, kiedy płakałam. Ale nikt nigdy o tym nie mówił. Ten temat nigdy dla nich nie istniał.- Wyrzuciłam z siebie na wydechu, a potem zaczerpnęłam łapczywy haust powietrza, powstrzymując z lekka ogarniającą mnie panikę. Znów byłam spokojna. -Ale teraz to wszystko jest już za nami, Jackson, trzeba pozwolić przeszłości odejść, chociaż sama wiem najlepiej, jakie to może być trudne. Ale jeśli uwierzysz, że Ci się uda- to naprawdę tak będzie. A ja zawsze będę zaraz obok, żeby Ci pomóc.
Na koniec uśmiechnęłam się lekko, pokrzepiająco, znów lekko, uspokajająco gładząc go po ramieniu.
Powrót do góry Go down
the pariah
Jackson Blomwell
Jackson Blomwell
https://panem.forumpl.net/t2040-jackson-blomwell
https://panem.forumpl.net/t1030-jackson
https://panem.forumpl.net/t1301-jackson-blomwell
https://panem.forumpl.net/t1026-better-forget-it
https://panem.forumpl.net/t1029-jackson
Wiek : 20
Zawód : były żołnierz, łącznik w Kolczatce
Przy sobie : broń palna, kapsułka z wyciągiem z łykołaków

Jackson Blomwell Empty
PisanieTemat: Re: Jackson Blomwell   Jackson Blomwell EmptyPon Sie 19, 2013 10:03 pm

- Tak mi przykro, Jackson - usłyszał, a jakiś niewidzialny kamień spadł mu z serca. Nie uciekła z krzykiem, na więcej nie liczył. Potem poczuł delikatną dłoń gładzącą go po ramieniu, co zupełnie go zadziwiło. Spojrzał na dziewczynę z jakąś nadzieją w oczach, ale nie zdołał poruszyć się ani o milimetr.
Nie wiedział, jakim cudem znalazł życzliwą sobie osobę. Nie obchodziło go to. Ważne, że wreszcie wyrzucił z siebie tę historię. I nie został przez to znienawidzony.
Przywołał na twarz delikatny uśmiech i rozluźnił chwyt na wannie. Był spokojny. Tak naprawdę spokojny, nie udawał. Teraz... Poczuł się lepiej. Może na chwilę, ale to też było nowe.
-Wiesz, rozumiem, że nie jest Ci łatwo. Że nigdy nie było. Nikomu, kto żył z przemocą dzień w dzień coraz bliżej nie jest łatwo. Nie jesteś sam. Ja też codziennie obrywałam, raz, czasem więcej. Mój dziadek mnie nienawidził i byłam pewna, że mój brat też. Wiesz, że próbował mnie udusić? Nie tylko on. Strażnicy Pokoju kopali mnie w żebra i ciągnęli za włosy do pokoju, kiedy płakałam. Ale nikt nigdy o tym nie było. Ten temat nigdy dla nich nie istniał - wyrzuciła z siebie dziewczyna, a on musiał się powstrzymać, żeby nie otworzyć ust ze zdumienia. Co prawda spotkał ją w szpitalu, ale... Była taka miła, otwarta na innych, zupełne przeciwieństwo Jacksona. Zamkniętego w sobie i opryskliwego. Dało się, tylko trzeba się postarać. Albo to zasługa charakteru. Swój uważał za wyjątkowo paskudny. Słusznie?
Przez chwilę myślał, że kobieta się załamie, niemal tak jak on, ale poradziła sobie. Chyba zyskał wzór. Może też potrafił? Nie bardzo w to wierzył. Nie bardzo wierzył w siebie i swoje możliwości.
Tak już jest, że niektórzy umieją oderwać się od złych wspomnień, zacząć nowe, prawdziwe życie i odnaleźć siebie na nowo. A inny tkwią w bagnie przeszłości, z czasem zapadając się w nie coraz bardziej. Dwa skrajne przypadki.
Po raz kolejny odezwała się zanim jego mózg wszystko przetworzył, a on był zdolny do jakiejkolwiek sensownej reakcji.
- Ale teraz to wszystko jest już za nami, Jackson, trzeba pozwolić przeszłości odejść, chociaż sama wiem najlepiej, jakie to może być trudne. Ale jeśli uwierzysz, że Ci się uda - to naprawdę tak będzie. A ja zawsze będę zaraz obok, żeby Ci pomóc.
Kolejne mocne słowa, na jakie on sam nigdy by się nie zdobył. Nie będąc Jacksonem Blomwellem. Przez całe życie przekonanym, że został sam.
Znowu poczuł drobne palce na ramieniu. Zawahał się. Nie chciał jej odtrącać, co to to nie. Byłby głupcem, gdyby dobrowolnie pozbył się przyjaciółki. Uniósł rękę i przykrył jej dłoń swoją, uśmiechając się smutno. Nie wierzył, że da radę, szczęśliwe życie było po prostu czymś dziwnym, niezrozumiałym.
Albo jestem za głupi, możliwe.
- Nie miałem pojęcia, że tylu ludzie miało dzieciństwo do dupy, przepraszam za wyrażenie - odparł, tym razem patrząc jej prosto w oczy. - Nie boisz się mnie? - zapytał trochę ciszej. Miał nadzieję, że odpowie szczerze.
- Ja też jestem, zawsze. Chociaż ty pewnie masz mnóstwo życzliwych ci osób, prawda? - dodał, delikatnie gładząc ją po dłoni. Nadal nie uciekła. I to tak naprawdę najbardziej go dziwiło.
Powrót do góry Go down
the civilian
Jasmine Snow
Jasmine Snow
https://panem.forumpl.net/t1974-jasmine-snow
https://panem.forumpl.net/t251-jasmine-snow
https://panem.forumpl.net/t560-jazz
Wiek : 18 lat
Znaki szczególne : farbowane na rudo włosy, jedenastkowa opalenizna

Jackson Blomwell Empty
PisanieTemat: Re: Jackson Blomwell   Jackson Blomwell EmptyWto Sie 20, 2013 11:28 am

-Nie miałem pojęcia, że tylu ludzie miało dzieciństwo do dupy, przepraszam za wyrażenie.
Pokręciłam lekko głową, dając znać że nie przejęłam się doborem słownictwa. Jakie było moje dzieciństwo? Na pewno nie było szczęśliwe.
Kiedy miałam osiem lat, nauczyłam się rozpoznawać ich kroki. Drake szedł zdecydowanym, cichym i rytmicznym krokiem. Ciężki, szybki marsz należał do Strażników Pokoju w Pałacu. Powolne, niechętne stąpanie i cichy stukot laski zwiastowało nadejście dziadka. Uczyłam się ich, bo to mogło zapewnić mi bezpieczeństwo. Znałam ich kroki, wiedziałam, co ich prowokuje i jak się przed nimi bronić.
Kiedy miałam dwanaście lat, po raz pierwszy dostałam w twarz. To nie ból był najgorszy; to płynące z samego faktu uderzenia upokorzenie pozostawiło najboleśniejszy ślad. Uderzył płaską dłoń w prawy policzek- to aż dziwne, że tak dokładnie to zapamiętałam, prawda? To był Strażnik Pokoju, który chyba miał na imię Peter, chociaż równie dobrze mógłby to być Paul, kontury jego imienia zdążyły się zatrzeć w mojej pamięci. Uderzył nagle, kant dłoni zderzył się mocno z moją kością policzkową, pozostawiając upokarzający, czerwony ślad, który długo nie chciał zbladnąć.
Potem uderzenia szły już seriami. Nauczyłam się używać pudru i korektora, starannie przykrywając nimi policzki, potem szyję, dłonie i przedramiona.
Nigdy nie było łatwo. Ale to wszystko, co się stało, sprawiło tylko, że stałam się silniejsza, mocniejsza i nieugięta.
-Nie boisz się mnie?- cichy głos chłopaka wkońcu wyrwał mnie z zamyślenia. Uniosłam głowę, mrugając kilkakrotnie, żeby odpędzić niepotrzebne wspomnienia, zanim odparłam zdecydowanym tonem:
-Nie. Oczywiście, że nie. Dlaczego miałabym się Ciebie bać, Jackson? Każdy czasem popełnia błędy, nie winię Cię za Twoje.
-Ja też jestem, zawsze. Chociaż ty pewnie masz mnóstwo życzliwych ci osób, prawda?
Uśmiechnęłam się lekko, kiedy pogładził mnie po dłoni. Pokiwałam lekko głową, myśląc o tych wszystkich, których ośmielałam się nazywać przyjaciółmi.
-Tak, i jestem za nich cholernie wdzięczna losowi. Gdyby nie oni... cóż, gdyby nie oni, prawdopodobnie nie siedziałabym tu dzisiaj z Tobą.- Rzuciłam, siląc się na lekki ton.
Powrót do góry Go down
the pariah
Jackson Blomwell
Jackson Blomwell
https://panem.forumpl.net/t2040-jackson-blomwell
https://panem.forumpl.net/t1030-jackson
https://panem.forumpl.net/t1301-jackson-blomwell
https://panem.forumpl.net/t1026-better-forget-it
https://panem.forumpl.net/t1029-jackson
Wiek : 20
Zawód : były żołnierz, łącznik w Kolczatce
Przy sobie : broń palna, kapsułka z wyciągiem z łykołaków

Jackson Blomwell Empty
PisanieTemat: Re: Jackson Blomwell   Jackson Blomwell EmptyWto Sie 20, 2013 12:43 pm

- Nie. Oczywiście, że nie. Dlaczego miałabym się Ciebie bać, Jackson? Każdy czasem popełnia błędy, nie winię Cię za Twoje.
Wystarczyło, że on winił siebie. Tylko i wyłącznie. Nigdy nawet nie pomyślał, że to nie była po części jego niechlubna zasługa. Skąd miał wiedzieć, co jest złe, skoro nikt nigdy go tego nie nauczył?
- Tak, i jestem za nich cholernie wdzięczna losowi. Gdyby nie oni... cóż, gdyby nie oni, prawdopodobnie nie siedziałabym tu dzisiaj z Tobą.
A ja mam aż ciebie, taka między nami różnica.
Właśnie, przecież ona też mówiła, że...
- Wspominałaś coś przez telefon, że nie jest w porządku. Przynajmniej zasugerowałaś. O co chodzi? - zapytał poważniejszym głosem. Siedział i gadał o sobie, a w końcu nie siebie uważał za najważniejszą osobę w tym pomieszczeniu. Łazienka. Niemal rąbnął się w twarz. Co oni tu jeszcze robili?
- Ale chodź do kuchni, zaparzę kawy albo herbaty - zaproponował, wstając z wanny. Tym razem odważył się spojrzeć jej w oczy. Przez moment nie mógł oderwać w wzroku, ale w końcu niechętnie to zrobił, podając dziewczynie rękę, żeby pomóc jej wstać. Tego też nigdy nie praktykował, ale skoro nie uciekali od siebie i nie wyklinali siebie nawzajem, warto było spróbować. No a Jackson został niejako zdominowany przez swoją łagodniejszą część, której nawet nie pamiętał.
- Z tym musisz koniecznie iść do lekarza, samo usztywnienie nic nie da, ale powinienem tu mieć coś przeciwbólowego... - powiedział, przeszukując szafkę.
Coś, co mógłbym przedawkować i się zabić, warto trzymać na wszelki wypadek - dodał ponuro w myślach. Wyciągnął opakowanie zwykłych, dostępnych w aptece leków i ruszył do kuchni. Miał nadzieję, że podąży za nim. Bo gdzieś został jeszcze cień strachu, że przechodząc koło drzwi po prostu chwyci płaszcz i wybiegnie z mieszkania, do którego nigdy nie wróci.
//Kuchnia
Powrót do góry Go down
the civilian
Jasmine Snow
Jasmine Snow
https://panem.forumpl.net/t1974-jasmine-snow
https://panem.forumpl.net/t251-jasmine-snow
https://panem.forumpl.net/t560-jazz
Wiek : 18 lat
Znaki szczególne : farbowane na rudo włosy, jedenastkowa opalenizna

Jackson Blomwell Empty
PisanieTemat: Re: Jackson Blomwell   Jackson Blomwell EmptySro Sie 21, 2013 3:40 pm

// Łazienka

-Wspominałaś coś przez telefon, że nie jest w porządku. Przynajmniej zasugerowałaś. O co chodzi?
Drgnęłam lekko, a potem kurczowo zacisnęłam usta w cienką, białą kreskę, zanim zdążyło się z nich wydostać coś, czego wybitnie nie chciałam powiedzieć. Przesunęłam wzrokiem po szafkach, gładkich ścianach, szukając najbezpieczniejszej odpowiedzi na zadane mi pytanie, chociaż bardzo wątpiłam w to, że takowa w ogóle istniała.
O co chodzi?
A najbardziej bolało mnie to, że powód pozostawał niezmieniony od tamtego dnia, w którym Ben wyjechał na front, czyli od ładnych kilku miesięcy. Rozpaczliwie szukałam rozwiązania, słów, które w jakikolwiek sposób oddałyby istotę moich uczuć, ale w głowie miałam pustkę. Na szczęście Jackson pozbawił mnie kłopotu, proponując, żebyśmy przenieśli się do kuchni, co przyjęłam z ulgą.
Potem pomógł mi wstać i rozejrzał się za tabletkami, co przypomniało mi, że jestem na granicy wytrzymałości, bo ciężko byłoby mi dalej ukrywać pulsujący, ostry ból, który rozsadzał mi łokieć. Potulnie udałam się śladami chłopaka do kuchni, a potem zapytałam nieśmiało:
-Będziesz tak miły i użyczysz mi jednej tabletki?- Następnie zajęłam miejsce na jednym z krzeseł, przyciągając nogi do siebie i obejmując je ramionami. Dostarczałam sobie w ten sposób pewnego rodzaju odwagi, której potrzebowałam, jeśli chciałam opowiedzieć chłopakowi jakkolwiek sensowną historię. Odchrząknęłam cicho i oparłam podbródek na kolanie.
-Dobrze więc, skoro już pytałeś, to jestem Ci winna odpowiedź. Coś jest nie w porządku, i to bardzo nie w porządku. Pamiętasz może, jak w szpitalu opowiadałam Ci o pewnym chłopaku, o Benie? O tym chłopaku, którego kocham, a który wyjechał na front i słuch o nim zaginął.- Najłatwiejsze miałam ze sobą, teraz mogło być ciężej. Wzięłam głęboki wdech i zacisnęłam dłonie, po czym kontynuowałam.- Znalazłam go, całkiem niedawno i to w najmniej spodziewanym miejscu. Jest nauczycielem w szkole w KOLCu, w tej samej, w której ja pracuję. A wiesz, co jest w tym najbardziej interesującego? Stracił pamięć. Jest pewien, że ma na imię Max, był parą z moją kuzynką i zupełnie mnie nie pamięta.
Wypowiedzenie tego na głos i przyznanie się do faktu wcale nie sprawiło, że poczułam się lepiej, wręcz przeciwnie. Z ostatnim słowem z gardła wydarł mi się głośny, stłumiony szloch, ale zaraz po tym gwałtownie zacisnęłam oczy i pokręciłam głową, pozbywając się łez i odzyskując opanowanie. Odetchnęłam jeszcze raz, długo, głęboko, zanim dodałam znacznie spokojniejszym i bezbarwnym głosem.
-Nie uwierzył w to, że jest rebeliantem. Że nim był. Nienawidzi ich za Kwartał i ja chyba też zaczynam ich nienawidzić. Ich. Kwartału. Siebie. Nie jest łatwo.- Dorzuciłam jeszcze, rozluźniając wkońcu do tej pory kurczowo zaciśnięte dłonie.
Powrót do góry Go down
the pariah
Jackson Blomwell
Jackson Blomwell
https://panem.forumpl.net/t2040-jackson-blomwell
https://panem.forumpl.net/t1030-jackson
https://panem.forumpl.net/t1301-jackson-blomwell
https://panem.forumpl.net/t1026-better-forget-it
https://panem.forumpl.net/t1029-jackson
Wiek : 20
Zawód : były żołnierz, łącznik w Kolczatce
Przy sobie : broń palna, kapsułka z wyciągiem z łykołaków

Jackson Blomwell Empty
PisanieTemat: Re: Jackson Blomwell   Jackson Blomwell EmptySro Sie 21, 2013 9:27 pm

//Łazienka
Widocznie ta sprawa była dla niej bardzo ważna. I poważna, skoro tak zareagowała. Powstrzymał się od komentarza, skoro ona go wysłuchała, on zamierzał czegoś się dzisiaj nauczyć i postąpić tak samo. W końcu był dobry w nie odzywaniu się, zdarzało mu się przez długi czas nie otwierać ust, rozmów ze sobą w myślach nie liczył. Mieszkał sam, spędzał czas sam, nie pracował. Momentami czuł się jak utrzymywany przez państwo nieudacznik. Nienawidził tego. Dlatego...
-Będziesz tak miły i użyczysz mi jednej tabletki? - zapytała, sprowadzając go z powrotem na ziemię. Nawet całego opakowania, ale to przyniosłoby marny skutek. W najlepszym wypadku chodziłaby jak naćpana, w najgorszym by ją to zabiło. O czym on w ogóle myślał? Kilka razy przyszło mu co prawda do głowy skończenie ze sobą w ten sposób, ale zdecydowanie starał się od tego odwodzić. Kiedy miał lepsze chwile.
- Ależ proszę bardzo - powiedział, stawiając przed nią opakowanie i starając się uśmiechnąć. Atmosfera zrobiła się niemal tak gęsta jak wtedy, kiedy to on opowiadał o sobie. Wyjął z szafki szklankę i nalał do niej wody po czym podał kobiecie. On łykał leki "na sucho", jeśli w ogóle coś brał.
Spojrzał na nią, skuloną na krześle i zrobiło mu się jej żal. Tak naprawdę, szczerze przykro z jej powodu. Założył z góry, że on ma prawo cierpieć. Że wszyscy powinni czuć się źle, skoro sytuacja jest taka a nie inna. Chwilami zmieniał zdanie, na przykład zauważając bawiące się na placu zabaw, nieświadome niczego dzieci. Przyszedł właśnie taki moment. Zwątpienia, załamania światopoglądu, który mógł okazać się błędny. Chyba nikt tak naprawdę nie przyjmuje do wiadomości, że może żyć z tak kolosalną pomyłką w głowie. Że ta pomyłka może niszczyć całe jego czysto hipotetyczne szczęście.
Do Jacksona Blomwella jeszcze to nie dotarło.
- Dobrze więc, skoro już pytałeś, to jestem Ci winna odpowiedź. Coś jest nie w porządku, i to bardzo nie w porządku. Pamiętasz może, jak w szpitalu opowiadałam Ci o pewnym chłopaku, o Benie? O tym chłopaku, którego kocham, a który wyjechał na front i słuch o nim zaginął.
Zdecydowanie za często chodziło o faceta. A Jack poczuł łatwe do przegapienia ukłucie w klatce piersiowej. Zupełnie nie skojarzył go z zazdrością, bo niby w jaki sposób? Nie skupił się na nim. Pokiwał tylko głową, nie chcąc jej przerywać. Wiedział, że to nie pomaga. Tak samo jak wtrącanie uwag w rodzaju: "Ja przeszedłem coś podobnego...". Nie, żeby miał doświadczenie w sprawach utraty bliskich, rodziców nie liczył, bo nawet ich nie pamiętał.
Sam nie wiedział, co zaalarmowało go na początku, zaciskające się dłonie czy głośny wdech. Nie zdawał sobie nawet sprawy jak łatwa do odczytania jest mowa ciała.
Nie ruszył się z miejsca, siedział na wprost niej z rękami na blacie i starał się wytrzymać jej zrozpaczony wzrok. Podobno tak ludzie okazują, że słuchają, prawda?
- Znalazłam go, całkiem niedawno i to w najmniej spodziewanym miejscu. Jest nauczycielem w szkole w KOLCu, w tej samej, w której ja pracuję. A wiesz, co jest w tym najbardziej interesującego? Stracił pamięć. Jest pewien, że ma na imię Max, był parą z moją kuzynką i zupełnie mnie nie pamięta.
Z jej ust wyrwało się coś na kształt szlochu. Dźwięk, który do głębi przeraził Jacka.
O Bożeboże ona się zaraz rozpłacze i co ja zrobię? Nie umiem pocieszać ludzi - przeleciało mu przez myśl w momencie, w którym Jazz próbowała się uspokoić. Znowu nie zareagował, bo nie miał pojęcia w jaki sposób.
- Nie uwierzył w to, że jest rebeliantem. Że nim był. Nienawidzi ich za Kwartał i ja chyba też zaczynam ich nienawidzić. Ich. Kwartału. Siebie. Nie jest łatwo - skończyła, rozluźniając chwyt na krześle. Jackson spojrzał jej smutno w oczy i uniósł brwi, słysząc ostatnie słowa. Czyżby myślała, tak jak on? Nigdy nie krył się ze swoimi poglądami.
- Nie wiem, co powiedzieć, bo to wszystko okropne - udało mu się wykrztusić. Wstał i nastawił wodę na kawę. Musiał coś robić, bo w jego głowie zaczęły kłębić się różne myśli. Zbyt wiele na raz. Wsypał po dwie łyżeczki do dwóch czerwonych kubków po czym zalał wrzątkiem i postawił na stole razem z cukrem i mlekiem. Trochę się uspokoił. Ale nie pomógł kobiecie. Swojej przyjaciółce, ale na razie bał się używać słowa, którego znaczenia nie znał.
- Zabiłbym ją, gdybym tylko miał szansę - powiedział poważnie. Oboje wiedzieli, o kogo chodziło. - To się nie skończy, dopóki ona żyje.
Potem zrobił coś, co zaskoczyło obie "części" Jacksona. Powoli zbliżył się do Jasmine i przytulił ją do siebie, nie mając pojęcia co zrobić, żeby wreszcie poczuła się lepiej.
Chyba się nie umiera od bliskości drugiego człowieka.
- Mnie nie da się uratować, ale niektórych jeszcze można - szepnął bardziej do siebie niż do niej.
On też potrzebował pomocy. Może właśnie nadeszła? Może pomoc o imieniu Jazz przybyła karetką na sygnale, pozwalając mu się przełamać?
Powrót do góry Go down
the civilian
Jasmine Snow
Jasmine Snow
https://panem.forumpl.net/t1974-jasmine-snow
https://panem.forumpl.net/t251-jasmine-snow
https://panem.forumpl.net/t560-jazz
Wiek : 18 lat
Znaki szczególne : farbowane na rudo włosy, jedenastkowa opalenizna

Jackson Blomwell Empty
PisanieTemat: Re: Jackson Blomwell   Jackson Blomwell EmptyCzw Sie 22, 2013 12:15 pm

Kiedy Jackson postawił przede mną kawę, cukier i mleko, niemalże mechanicznie wsypałam do kubka dwie łyżeczki tego pierwszego i wlałam odrobinę mleka. Dłonie drżały mi tak bardzo, że bałam się, że stłukę kruche szkło albo coś rozsypię. Tak, byłam roztrzęsiona i tak, bardzo nie chciałam tego po sobie pokazać.
-Zawsze słodzę dwie łyżeczki, wiesz?- Zaczęłam paplać nerwowym, niepewnym głosem, tak szybko, że sama ledwo rozróżniałam wyrzucane z siebie słowa. Nie byłam pewna, czy w ogóle chcę rozmawiać, ale musiałam czymś zagłuszyć strach, musiałam zrobić coś, co odwróciłoby moją uwagę od Bena, KOLCa i od tego wszystkiego, co działo się dookoła mnie. Więc mówiłam. Pośpiesznie, bezsensownie, trzy po trzy, zagłuszając strach i łykając łzy.-Zawsze. Tak samo ma się sprawa z herbatą. Nienawidzę gorzkiego smaku, fuj, toleruję tylko gorzką czekoladę. Zawsze mam ze sobą tabliczkę czekolady, tak na wszelki wypadek, wkońcu nigdy nie wiadomo, kiedy będę jej potrzebowała, a ja lubię się czuć przygotowaną na wszelką okazję, to chyba normalne, tak?
Jazz, przestań. Pieprzysz. Upiłam łyk kawy, przyjemne ciepło rozgrzało mi wargi.
-Zabiłbym ją, gdybym tylko miał szansę. To się nie skończy, dopóki ona żyje.
-To się nigdy nie skończy- wydusiłam przez zaciśnięte nerwowo zęby, dłonie zacisnęłam na blacie stołu.- Po złym zawsze przychodzi gorszy.
A chwilę po tym, zanim miałam czas, żeby pomyśleć albo coś dodać, już znajdowałam się w opiekuńczych, mocnych ramionach. Lekko objęłam Jacksona w odpowiedzi, uśmiechając się delikatnie. W tamtym momencie byłam pewna, że odnalazłam drugiego brata. Innego, zupełnie innego od zaradnego i wesołego Michaela- ale to nie znaczyło, że gorszego. Moi bracia.
-Nie skreślaj się, Jack, proszę. Jeszcze nie- odparłam tylko cicho, błagalnie, w odpowiedzi na jego słowa, a zapadłą po nich ciszę przerwało ciche piknięcie, świadczące o tym, że właśnie otrzymałam smsa. Delikatnie wysunęłam się z objęć chłopaka, mrucząc:
-Przepraszam, może to coś ważnego.- A potem odnalazłam telefon i rozjaśniłam wyświetlacz. Nieznany numer. Przygryzłam wargę i otworzyłam wiadomość.
Hej... tu Max... Ben... nie wiem.
Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko, że wziąłem Twój numer ze szkoły.
Nie mogę przestać myśleć o tym, co mi powiedziałaś...
Proszę... proszę pomóż mi sobie przypomnieć.

W oczach stanęły mi łzy niedowierzania, a telefon wysunął mi się z dłoni i z trzaskiem zderzył z podłogą.
-O matko.- Wyszeptałam w przestrzeń.- O matko. Ben. Cholera, Ben.
Schyliłam się jak w transie, podnosząc telefon i wystukując odpowiedź, a potem na drżącej dłoni podałam telefon Jacksonowi.
-Zobacz- poprosiłam cicho, przykrywając twarz dłońmi.
Powrót do góry Go down
the pariah
Jackson Blomwell
Jackson Blomwell
https://panem.forumpl.net/t2040-jackson-blomwell
https://panem.forumpl.net/t1030-jackson
https://panem.forumpl.net/t1301-jackson-blomwell
https://panem.forumpl.net/t1026-better-forget-it
https://panem.forumpl.net/t1029-jackson
Wiek : 20
Zawód : były żołnierz, łącznik w Kolczatce
Przy sobie : broń palna, kapsułka z wyciągiem z łykołaków

Jackson Blomwell Empty
PisanieTemat: Re: Jackson Blomwell   Jackson Blomwell EmptyCzw Sie 22, 2013 2:16 pm

Słowotok. To działo się w tamtym momencie z Jasmine. Jackson w nerwowych momentach milczał, a ona zaczynała za dużo mówić. Kawa pomogła. Dziewczyna nadzwyczaj dobrze radziła sobie z silnymi emocjami, jak zdążył zauważyć.
-To się nigdy nie skończy. Po złym zawsze przychodzi gorszy - zdążyła powiedzieć zanim zaskoczony własną reakcją Jack wziął ją w ramiona najdelikatniej jak potrafił. Odwzajemniła uścisk i szepnęła:
- Nie skreślaj się, Jack, proszę. Jeszcze nie.
Za późno. Zdecydowanie za późno, bo on skreślił siebie w momencie, w którym uświadomił sobie, co zrobił. Cztery lata wcześniej. Cztery lata to dużo czasu, żeby przemyśleć to, jakim jest się okropnym i bezwartościowym człowiekiem. Zbyt dużo. Zdążył utwierdzić się w tym przekonaniu co najmniej kilka razy.
- Dawno temu ktoś na górze mnie skreślił, Jasmine - wyszeptał niemal niesłyszalnie. Cisza trwała przez chwilę. Kompletna, niezakłócona żadnym dźwiękiem. Kiedy powietrze przeszyło ciche piknięcie, Jackson niemal podskoczył.
- Przepraszam, może to coś ważnego - powiedziała, odsuwając się od niego. Nie zamierzał jej zatrzymywać, opuścił ręce i już miał wrócić na swoje miejsce, kiedy dostrzegł niespotykane poruszenie na twarzy Jazz.
Teraz już na pewno się popłacze, cholera...
Ale to były łzy szczęścia.
- O matko. O matko. Ben. Cholera, Ben.
Dziewczyna upuściła telefon, a on nawet nie schylił się, żeby pomóc jej go podnieść, bo cały czas ją obserwował nie wiedząc, czy to nie ją będzie musiał złapać, gdyby zsunęła się z krzesła.
Komórka wylądowała w jego dłoni, a on powoli, kilkakrotnie przeczytał wiadomość, choć doskonale zrozumiał ją za pierwszym razem.
Hej... tu Max... Ben... nie wiem.
Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko, że wziąłem Twój numer ze szkoły.
Nie mogę przestać myśleć o tym, co mi powiedziałaś...
Proszę... proszę pomóż mi sobie przypomnieć
- powtórzył jeszcze w myślach po czym odłożył urządzenie na stół w obawie, że znowu mogłoby wylądować na panelach. Tylko on miał pancerny telefon, który zleciał kiedyś z poddasza i nawet się nie wyłączył.
I wyglądało to dokładnie jak w książkach: przyjaciel pociesza przyjaciółkę, przywiązuje się, a ona odchodzi szczęśliwa do jedynej osoby, która potrafi to szczęście utrzymać i pielęgnować. Uśmiechnął się do niej ciepło, chociaż nie mogła go zobaczyć, a w sercu poczuł kolejne ukłucie, którego nie skojarzył z siedzącą obok blondynką.
- Życzę ci szczęśliwego zakończenia, Jazz - powiedział, kiedy odsunęła dłonie od twarzy.
Później księżniczka miała wyjść, zostawiając parobka dla prawdziwego księcia. Podświadomie Jackson o tym wiedział, ale nie potrafił zinterpretować nawet własnych uczuć i myśli. Cieszył się, że była szczęśliwsza, że go wysłuchała, że nareszcie miał z kim porozmawiać, chociaż nigdy wcześniej nie odczuwał takiej potrzeby.
//myślę, że jak w planie, chyba że zechcesz zostać ;)Przedpokój
Powrót do góry Go down
the civilian
Jasmine Snow
Jasmine Snow
https://panem.forumpl.net/t1974-jasmine-snow
https://panem.forumpl.net/t251-jasmine-snow
https://panem.forumpl.net/t560-jazz
Wiek : 18 lat
Znaki szczególne : farbowane na rudo włosy, jedenastkowa opalenizna

Jackson Blomwell Empty
PisanieTemat: Re: Jackson Blomwell   Jackson Blomwell EmptyPią Sie 23, 2013 3:45 pm

//Kuchnia

W przedpokoju najpierw szybkimi, nerwowymi niemalże ruchami drżących dłoni wsunęłam nogi w przemoczone kozaki. Może kiedyś, w innym czasie i w innym wymiarze nawet zmartwiłabym się, że są mokre- wkońcu były nowe i zdążyłam je polubić. Miały kolor kawy z mlekiem, zrobione były z miękkiej skóry, ocieplanej w środku, a niewysoki obcas nadawał im pewnego rodzaju gracji. A przede wszystkim były naprawdę drogie. Ale to się nie liczyło. Skrzywiłam się lekko, czując rozchodzącą się od palców aż do środka stopy wilgoć, ale potem zbyłam to zwykłym, krótkim wzruszeniem ramion. Telefon wsunęłam do bocznej kieszeni w torebce, włosy odgarnęłam do tyłu i z uśmiechem wdzięczności przyjęłam pomoc Jacksona przy wdziewaniu płaszcza. Kiedy przyszedł czas na zatopienie łokcia w odmętach beżowego okrycia, skrzywiłam się lekko i zacisnęłam usta, by powstrzymać krzyk, a w efekcie włożyłam w to tyle siły, że całe pobielały. Ale nawet to się nie liczyło. Pośpiesznie związałam włosy w wygodny węzeł na karku i w tak samo szybkim tempie narzuciłam czapkę, szal i wkońcu rękawiczki. Torbę zarzuciłam na ramię, a potem stanęłam na wprost gospodarza.
-Pamiętaj, o czym rozmawialiśmy, okej?- Poprosiłam cicho, rzucając mu poważne spojrzenie.- Pamiętaj, że nie możesz się poddać i że ja zawsze będę pod telefonem, czekając, aż się odezwiesz. I dziękuję za wszystko. Do zobaczenia wkrótce.
Dodałam jeszcze, a potem wspięłam się na palce i objęłam go na krótką chwilę, a następnie powoli opuściłam progi mieszkania chłopaka. Teraz musiałam wrócić do domu po kilka rzeczy, a następnie... Następnie czekał na mnie Ben, a sama ta myśl sprawiała, że na mojej twarzy pojawiał się idiotyczny wyraz ulotnego szczęścia.

//Już mieszkanie Bena w KOLCu :D
Powrót do góry Go down
the pariah
Jackson Blomwell
Jackson Blomwell
https://panem.forumpl.net/t2040-jackson-blomwell
https://panem.forumpl.net/t1030-jackson
https://panem.forumpl.net/t1301-jackson-blomwell
https://panem.forumpl.net/t1026-better-forget-it
https://panem.forumpl.net/t1029-jackson
Wiek : 20
Zawód : były żołnierz, łącznik w Kolczatce
Przy sobie : broń palna, kapsułka z wyciągiem z łykołaków

Jackson Blomwell Empty
PisanieTemat: Re: Jackson Blomwell   Jackson Blomwell EmptyPią Sie 23, 2013 5:35 pm

//Kuchnia Zostawia go ;_;
Patrzył z zaciekawieniem jak nastrój Jazz gwałtownie się zmienił. Była lekko podenerwowana, ale po jej twarzy błąkał się uśmiech. Oczywiście chodziło o Bena/Maxa. Jack sam nie wiedział, jakim imieniem go nazywać.
Zabawne, że przez całe życie chciał zapomnieć. Taka amnezja byłaby czymś wprost idealnym dla kogoś takiego jak on. Nie chciał zachować niczego z tamtego życia, nikt nie chciał pamiętać o nim. Proste rozwiązanie.
Kobieta wsunęła stopy w mokre (nawet stąd to widział) kozaki po czym jak najprędzej sięgnęła po płaszcz. Wyjął go jej z ręki i postanowił pomóc w ubraniu się. Nie uważał, żeby zabandażowana ręka to ułatwiała.
Nie mógł nie zauważyć grymasu na twarzy kobiety, kiedy łokieć wsunął się w rękaw. Sam lekko się skrzywił. To musiało boleć, mimo tabletek.
A tak w ogóle, to nie chciał jej wypuszczać z mieszkania o tak późnej porze. Sam nie miał oporów przed chodzeniem po Kapitolu nocą, ale jednak miał o wiele więcej siły niż ona. I umiał walczyć. Ugryzł się w język zanim zaproponował jej odwiezienie na motocyklu. Mogłaby z tego wyjść mała sprzeczka, poza tym miał tylko jedną przepustkę do Kwartału. Nie wspominając o tym, że poważnie by się zastanowił zanim powierzyłby dziewczynę komuś, przez kogo tak cierpiała.
Odpędził od siebie takie myśli, nadal nie potrafiąc ich zinterpretować.
- Pamiętaj, o czym rozmawialiśmy, okej? - odezwała się poważnie. Teraz patrzył na nią z góry, był o wiele wyższy, mierząc niemal dwa metry. Zapamięta, to na pewno.
- Pamiętaj, że nie możesz się poddać i że ja zawsze będę pod telefonem, czekając aż się odezwiesz. I dziękuję za wszystko. Do zobaczenia wkrótce - dokończyła, a on pokiwał tylko głową. Ona mu dziękowała? Nie wiedziała, co sama dla niego zrobiła. Nawet on nie zdawał sobie z tego sprawy. Dokonała tego, czego nie udało się zrobić psychologowi - sprawiła, że zaczął opowiadać o problemach. Jakie by one nie były.
Ekhem, ekhem, drodzy państwo, tego pamiętnego dnia Jackson Blomwell zyskał przyjaciółkę, koniec ogłoszenia.
- I ja też dziękuję - wyszeptał, kiedy szczupłe ramiona oplotly jego szyję. Musiał się schylić, żeby to się udało. Wyprostował się tak, że jej nogi zawisły kilka centymetrów nad podłogą po czym pogładził ją po plecach i najdelikatniej jak umiał odstawił na podłogę. Kolejny dziwny dla niego moment, kiedy czyjś dotyk nie parzył, nie kazał odskoczyć. Wręcz przeciwnie. Otworzył drzwi od mieszkania, a światło na korytarzu zapaliło się automatycznie.
- Jasmine? - odzwał się jeszcze, kiedy przekraczała próg.
Będę tęsknił zastąpiły słowa:
- Idź z tym do lekarza.
Po nieprzytomnym spojrzeniu wskazał na łokieć i dodał:
- Znajdę cię, jeśli tego nie zrobisz. A w ustach żołnierza brzmi to odrobinę niebezpiecznie.
Poczekał aż wsiądzie do windy po czym dokładnie zamknął drzwi na klucz. Oparł czoło o chłodną powierzchnię, nie mogąc uwierzyć, że z jego ust wypłynęło coś, co prawda mało śmiesznego, ale na kształt żartu. Wrócił do kuchni, umył kubki, pogasił niemal wszystkie światła po czym usiadł na szafce w przedpokoju. Był zmęczony. Padnięty. Wykończońy. Tak bardzo, że nie zdążył nawet pomyśleć o niczym, głowa opadła mu na prawo i oparła się o szafkę, a on zasnął. Kto by pomyślał, że w jego karcie jako jeden z objawów choroby wpisano właśnie bezsenność.

Skoro rozmawialiśmy o shipach... Jackson + Jasmine = Jackson lub Jasmine. xD SNOWELL! <3
Powrót do góry Go down
Sponsored content

Jackson Blomwell Empty
PisanieTemat: Re: Jackson Blomwell   Jackson Blomwell Empty

Powrót do góry Go down
 

Jackson Blomwell

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 4Idź do strony : 1, 2, 3, 4  Next

 Similar topics

-
» Jackson Blomwell
» Jackson Blomwell
» Jackson
» Jackson

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Panem et circenses :: Po godzinach :: Archiwum :: Lokacje :: Dzielnica Wolnych Obywateli :: Mieszkania-