IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  
Maya i Tyler

 

 Maya i Tyler

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość
Tyler Dawson
Tyler Dawson
https://panem.forumpl.net/t2393-tyler-dawson
https://panem.forumpl.net/t2409-tyler
https://panem.forumpl.net/t2408-tyler-dawson
https://panem.forumpl.net/t2422-tyler
https://panem.forumpl.net/t3244-clara-fairbain-frederick-rivendelle
Wiek : 23 lata
Zawód : technik w hotelu
Przy sobie : telefon, klucze, fałszywe dokumenty (Frederic Ravendille)
Znaki szczególne : często okulary-zerówki, skórzana kurtka, krótsze włosy

Maya i Tyler Empty
PisanieTemat: Maya i Tyler   Maya i Tyler EmptyNie Sie 03, 2014 9:43 pm

Kilka miesięcy temu, jakoś pod koniec stycznia

Tyler nienawidził zimy. Nie znosił, gdy białe płatki wirujące w powietrzu oblepiały jego ubrania, które po kilku minutach spaceru okazywały się mokre. Nie znosił mrozu, na którym jego jasne włosy zamieniały się w białe nitki. I tak samo bardzo nie znosił lodu, na którym non stop ślizgały mu się buty. Jednym słowem miał już po dziurki w nosie tej pory roku i w duchu modlił się, aby wiosenna odwilż rozpoczęła się w tym roku szybciej niż zwykle. Już chyba wolał brudny, na wpół roztopiony śnieg walający się po chodnikach niż jego nieskazitelnie białą odmianę.
Schował czerwone, popękane od zimna dłonie głębiej do kieszeni i przygarbił się. Do swojej listy powinien też dodać noszenie rękawiczek i czapki. Nie miał tego w zwyczaju i nie zamierzał mieć. Oczywiście skutkowało to zwykle zapaleniem ucha lub w najlepszym przypadku katarem, bo, jak ciągle wmawiała mu matka, przez uszy ucieka najwięcej ciepła. Jak dla niego mogła też twierdzić, że noszenie czapki uchroni go przed wszystkimi nieszczęściami tego świata, a pewnie i tak by tego nie robił. Był uparty i jeśli coś postanowił, trzymał się tego do końca bez względu na konsekwencje. Nawet te najgorsze
Ale skoro tak trudno było go od czegoś odwieźć to dlaczego wracał zrezygnowany, a w jego głowie kłębiły się czarne myśli? Miał wątpliwości. Od ponad miesiąca szukał pracy i ciągle spotykał się z odmowami lub sugestiami, aby od razu przeniósł się na drugą stronę muru. Zaczynał myśleć, że może faktycznie nie ma tu dla niego przyszłości. Pani prezydent świetnie udało się zniszczyć jego reputację. Pomimo oczyszczenia z zarzutów nadal spora większość nowych mieszkańców Kapitolu uważała go za szpiega i zdrajcę. A dzięki temu niewiele osób chciało mieć z nim do czynienia.
W zamyśleniu kopnął niewielką kupkę zimowego puchu. Pieniądze powoli mu się kończyły, niedługo nie będzie miał za co opłacić mieszkania. I co wtedy? Pójdzie na ulice, pod most?
Prychnął pod nosem, zatrzymując się powoli. Nawet nie zauważył, kiedy przeszedł taki kawał drogi. Rozejrzał się po okolicy, rozpoznając w niej jedno z mniejszych, bardziej opuszczonych miejsc, które od północy odgrodzone było murem. Ale nie byłem jakim! Była to ta słynna ściana oddzielająca Kapitolińczyków i mieszkańców dystryktów. Jeden krok i mógłby być w Kwartale, gdzie przecież miał więcej przyjaciół niż wrogów. Tam byłby równy każdemu, nie tak jak w dzielnicy. Czy ta perspektywa nie wydaje ci się o wiele bardziej obiecująca? Po drugiej stronie będziesz z takimi jak ty.
Zrobił kilka kroków do przodu, cały czas obserwując mur. Ściemniało się i musiał wytężać wzrok, aby coś zobaczyć. Stanął metr przed nim, po czym wyciągnął dłoń i dotknął zimnej powierzchni. Czy naprawdę zamierzał to zrobić? Uciec jak dezerter? Porzucić nadzieję?
Niespodziewanie jakiś ruch przyciągnął jego wzrok. Ktoś był tuż obok. Zmarszczył brwi i przykucnął, obserwując swoją lewą stronę. Albo miał zwidy albo jakiś mieszkaniec Kwartału właśnie przechodził na drugą stronę.


Ostatnio zmieniony przez Tyler Dawson dnia Pon Kwi 06, 2015 10:17 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
the civilian
Maya Griffin
Maya Griffin
https://panem.forumpl.net/t2379-maya-griffin
https://panem.forumpl.net/t2405-maya
https://panem.forumpl.net/f140-skrzynki-kontaktowe
https://panem.forumpl.net/t2429-maya#34760
Wiek : 19 lat
Przy sobie :
Znaki szczególne : krótsze włosy (tak do ramion), ciemnobrązowe soczewki kontaktowe

Maya i Tyler Empty
PisanieTemat: Re: Maya i Tyler   Maya i Tyler EmptyNie Sie 03, 2014 11:37 pm

Śnieg, mróz i wiatr. Maya zdecydowanie wolała taką pogodę od pełnego słońca, upalnego lata czy wiosny, w której wszystko budziło się do życia i ludzie wylęgali na ulice z chęcią poczucia ciepła po ponurej zimie. Denerwowały ją wówczas tłoki na ulicach, pełne ożywionych rozmów i przepychanek między mieszkańcami Kapitolu, którzy nie mieli zwyczaju patrzeć tam, gdzie idą. Poza tym zima była najlepszą porą aby robić to, co było niemalże stałą częścią jej życia. Taka pogoda skutecznie odstraszała ciekawskich rebeliantów od wypraw w okolice muru, co było jej wręcz na rękę. Mniej ludzi mniejsze ryzyko przyłapania na wchodzeniu i wychodzeniu przez dziurę do Kwartału. Od jakiegoś czasu aż za bardzo ciągnęło ją do nielegalnych rzeczy, a takie wyprawy były jedną z większych niedozwolonych spraw, których mogłaby się dopuścić. No, może poza zorganizowaniem zamachu na prezydent Coin, ale jak na razie to nie należało do jej priorytetów.
Panna Griffin nie miała w zwyczaju podziwiać czy pałać do czegoś uwielbieniem. Ta pora roku także nie była jedną z tych rzeczy, aczkolwiek nie miała nic przeciwko spacerom pośród białego puchu, osiadającym płatkom śniegu na jej włosach i rzęsach czy mrozowi piekącemu w policzki i sprawiającemu, że wygląda o wiele bardziej... niewinnie, niż można by przypuszczać. Cisza także była jednym z czynników, dla których o wiele lepiej funkcjonowała właśnie zimą. Czasem, kiedy już naprawdę mocno miała dosyć siedzenia w mieszkaniu i czuła najzwyklejszą nudę, ubierała się ciepło i wychodziła, bez żadnego konkretnego powodu, pospacerować gdzieś na obrzeżach miasta, gdzie białe skarpy śniegu były nieskalane obecnością żadnej żywej duszy, spalinami samochodów czy natrętnymi spojrzeniami. A przez te kilka lat, w ciągu których zmieniła swoje życie o 360 stopni zebrało się ich trochę, zwłaszcza ze strony osób, które były świadkami jej metamorfozy i znali ją jeszcze z czasów, gdy była uroczą dziewczyną, zapatrzoną bez pamięci we własnym ojcu. Choć straciła jedynego przyjaciela nie żałowała niczego, co popełniła w życiu - zyskała doświadczenie, wprawdzie kosztem samej siebie i bliskiej jej osoby, ale nie patrzyła na to w ten sposób.
Kiedy nadszedł styczeń, a jednocześnie widmo nadciągającego końca zimy, Maya jak zwykle wybrała się na wyprawę do Kwartału, nie mogąc powstrzymać pragnienia dreszczu emocji, który ogarniał ją za każdym razem, gdy przechodziła przez dziurę. Tym razem nie było inaczej. Oczywiście, jak zwykle zadbała o bezpieczeństwo, gdy przekraczała granicę z KOLCem, rozglądając się uważnie dookoła. Rozpoczęła tradycyjny spacer po ulicach Kwartału, w lekko podniszczonej kurtce i z kapturem na głowie, przyglądając się jego mieszkańcom. Widziała znajome twarze ludzi z przeszłości i niektórych wcale nie było jej żal, wręcz przeciwnie. Patrzyła na ich twarze, pogrążone w bólu i niezrozumieniu i pławiła się w tym, że będąc kiedyś u władzy, teraz znaleźli się na samym dnie drabiny społecznej.
Wracając z Kwartału nie spodziewała się zastać kogokolwiek po drugiej stronie muru, dlatego nie zachowywała aż takiej ostrożności jak wcześniej, będąc przemoczoną i zmarzniętą po paru godzinach spaceru. Jej policzki były porządnie zarumienione, a szalik, którym owinęła szyję, pokryty był płatkami śniegu, podobnie jak ciemne włosy spływające na jej ramiona. Nie miała czapki ani rękawiczek, więc jej dłonie także były mocno zaczerwienione. Starała się podtrzymywać dreszcze, pierwszy raz od dawna myśląc, że powinna bardziej zadbać o swoje zdrowie. I bezpieczeństwo, bo gdy tylko jej stopy dotknęły śniegu po stronie Dzielnicy zauważyła ciemną sylwetkę, prawie niewidoczną pośród mroku, który zapadł jakiś czas temu. Stanęła jak wryta, rozszerzając oczy aby lepiej widzieć w ciemności i wstrzymując na chwilę powietrze w płucach. Serce zaczęło jej bić odrobinę mocniej i zastanawiała się, czy to właśnie o takie ryzyko jej chodziło? Zostać przyłapaną podczas wychodzenia z KOLCa? Oczywiście, miała przy sobie dokumenty, ale w takiej sytuacji nikt, a tym bardziej Strażnik Pokoju, nie brałby tego pod uwagę, mając przed sobą perspektywę zawleczenia jej na posterunek. Trzęsła się teraz odrobinę bardziej, choć o dziwo nagle zrobiło jej się odrobinę cieplej. Nie miała odwagi się ruszyć mimo świadomości spoczywającego w jej kieszeni gazu pieprzowego. Nie śmiała się także odezwać, wciąż mając nadzieję, że owa osoba nie zauważy jej obecności, dając szansę na powrót za mur i przeczekanie, aż nieproszony przechodzień odejdzie. Gratulacje, Maya. Dostajesz nagrodę za największy idiotyzm stulecia.
Powrót do góry Go down
Tyler Dawson
Tyler Dawson
https://panem.forumpl.net/t2393-tyler-dawson
https://panem.forumpl.net/t2409-tyler
https://panem.forumpl.net/t2408-tyler-dawson
https://panem.forumpl.net/t2422-tyler
https://panem.forumpl.net/t3244-clara-fairbain-frederick-rivendelle
Wiek : 23 lata
Zawód : technik w hotelu
Przy sobie : telefon, klucze, fałszywe dokumenty (Frederic Ravendille)
Znaki szczególne : często okulary-zerówki, skórzana kurtka, krótsze włosy

Maya i Tyler Empty
PisanieTemat: Re: Maya i Tyler   Maya i Tyler EmptyPon Sie 04, 2014 10:19 pm

No dobrze, nie miał zwidów. Właśnie stał oko w oko z uciekinierem. Dokładnie to uciekinierką. Tajemnicza osoba nie miała czapki, więc po długości włosów (choć to też bywa mylne!) i po delikatniejszych rysach twarzy mógł domyślić, że to dziewczyna. Powoli podniósł się, najpierw obserwując miejsce, z którego wyszła. Jak mógł nie zauważyć tego wcześniej? W murze zionęła spora dziura, która spokojnie mogła pomieścić ze dwie osoby. Najwyraźniej to ona ułatwiała komunikacje między Kwartałem a Dzielnicą, choć poruszanie się między nimi nie zawsze musiało być łatwe. Nie wierzył, żeby władze nie wiedziały o jej obecności. Pewnie też była pilnowana, ale nie tak dobrze jak brama wejściowa. Widać oboje mieli sporo szczęścia, skoro nie natrafili na żadnego Strażnika. Właśnie. Powiódł wzrokiem w stronę, gdzie nadal stała postać. – No ładnie – mruknął w sumie bardziej do siebie. Widać los sprzyjał i jej. Mogła trafić gorzej, chociażby na kogoś, kto przy pierwszej lepszej okazji doniósłby na nią na posterunku. Tyler nie miałby w tym żadnego interesu. Ostatnimi czasy nieszczególnie interesowały go porachunki rebeliantów i dawnych mieszkańców Kapitolu. Żadnej nagrody też nie oczekiwał, bo wiedział, że i tak nie byłoby na to szans. Właściwie była mu obojętna, ale gdy już tak spotkali się twarzą w twarz, nie potrafił zdobyć się na żaden ruch. Chciał powiedzieć coś w stylu, że nie ma zamiaru jej wydać lub że jest bezpieczna, ale nie zdążył.
Niespodziewanie coś się wydarzyło. Zauważył jak próbuje niepostrzeżenie schować dłoń do torebki i wszystkie lampki zaświeciły mu się na alarm. Czego tam szukała? Miała pistolet? Nóż? Nie ważne. Domyślał się, co musi teraz dziać się w głowie uciekinierki. Przyłapał ją na gorącym uczynku. Nie zamierzała zadawać pytań, ale się bronić. Tak właśnie działał instynkt. Już tylko sekundy dzieliły go od ciosu. Czuł adrenalinę rozpływającą się po ciele. Nawet nie zauważył, gdy zaczął biec. Dystans między nimi nie był duży, dlatego już po chwili był przy niej. Gdzieś z boku mignęła mu ciemna puszka, ale nie zwracał na nią uwagi. Złapał nadgarstki dziewczyny i naparł na nią, popychając na mur do momentu, aż oparła się o niego plecami. Przez ten cały czas uważał, aby tajemniczy przedmiot nie zbliżał się do jego twarzy. Dopiero potem szybko wytrącił jej trzymaną rzecz, który spadła na ziemię i potoczył się w nieznanym kierunku. – Lecz się, wariatko – warknął, puszczając ją, ale nie odsuwając się. Nienormalna. Przecież nie zaatakował nieznajomej, nie powiedział jej nic złego. – Najpierw pytaj, potem atakuj. Najwyraźniej nie każdy czeka, żeby cię zamknąć. – rzucił prosto w oczy ciemnowłosej, kręcąc głową. Co za idiotyzm. Szkoda, że więcej takich nie biega po ulicy. Gdyby miał atakować każdego, kogo o coś podejrzewał, najprawdopodobniej wybiłby połowę miasta. Widać ona miała taki zwyczaj. Nie obchodziły go już przyczyny, liczył się fakt. – Nie masz mi nic do powiedzenia? Inaczej nie pożegnamy się tak szybko. – Założył ręce na klatce piersiowej, dając jej tym samym sygnał, że nie zamierza ruszyć się z miejsca.
Tyler był już autentycznie zły. Miał beznadziejny cały dzień i jeszcze ona dowaliła się na koniec. Nie zamierzał puścić jej bez przeprosi lub wyjaśnień. Przecież właśnie próbowała go zaatakować. Może i nie wiedział, co było w tamtej puszce, ale z pewnością nie było to nic dobrego. Dobrze, że miał taki refleks, bo pewnie w tej chwili leżałby na ziemi, próbując samodzielnie wstać i przeklinając dziewczynę.
Powrót do góry Go down
the civilian
Maya Griffin
Maya Griffin
https://panem.forumpl.net/t2379-maya-griffin
https://panem.forumpl.net/t2405-maya
https://panem.forumpl.net/f140-skrzynki-kontaktowe
https://panem.forumpl.net/t2429-maya#34760
Wiek : 19 lat
Przy sobie :
Znaki szczególne : krótsze włosy (tak do ramion), ciemnobrązowe soczewki kontaktowe

Maya i Tyler Empty
PisanieTemat: Re: Maya i Tyler   Maya i Tyler EmptyWto Sie 05, 2014 12:13 am

Cisza i wymiana spojrzeń, przerwana jedynie dwoma zdaniami, które wypłynęły z ust mężczyzny, bo owym "gościem" był właśnie przedstawiciel płci męskiej, przedłużała się coraz bardziej. Maya nie miała już wątpliwości, że ten ją zauważył i, co gorsza, zapewne pomyślał, iż to ona jest uciekinierką. A przez to miałaby jeszcze większe kłopoty, gdyby postanowił ją wydać. A na pewno chciałby ją wydać, ponieważ tej stronie muru było naprawdę niewiele osób, które miały jeszcze za grosz emocji, aby w jakikolwiek sposób umilić życie tym z Kwartału. Wciąż jednak nie zmieniało to faktu, że ona była z Dzielnicy i nie zamierzała dać się złapać pierwszemu lepszemu kapitolińczykowi, który akurat przez przypadek znalazł się w złym miejscu o niewłaściwej porze. Zanim więc zdążył w jakikolwiek większy sposób zareagować na jej obecność, sięgnęła do torebki, gdzie spoczywała niezastąpiona puszka gazu pieprzowego. Już miała zdjąć nakrętkę, już miała wycelować jej wylot prosto w twarz mężczyzny, gdy ten szybkim i zdecydowanym krokiem znalazł się przy niej, jedną ręką blokując jej ruch, jednocześnie przygniatając ją do muru. Siła tego uderzenia zaskoczyła ją i poczuła lekki ból w plecach oraz płucach, a z jej gardła wyrwał się zduszony jęk bólu. Głowa odskoczyła do tyłu, a puszka wypadła z dłoni i wpadła gdzieś śnieg w miejscu, które najwidoczniej było poza zasięgiem jej wzroku. Patrzyła na mężczyznę, który najwyraźniej był nieźle rozjuszony jej zachowaniem, sama nie ukrywając pogardy i zniesmaczenia. Nazwał ją wariatką? I jeszcze pewnie się dziwił, dlaczego tak zareagowała. Ciekawe, czy on na jej miejscu stałby spokojnie, prowadząc kulturalną dyskusję, gdy w każdej chwili na kark mogą im się zwalić Strażnicy pokoju. Gdy ją puścił liczyła, że odsunie się chociaż o kawałek, on jednak stał tak samo blisko jak wcześniej, a ona opierała się plecami o zimną ścianę, wydychając z ust obłoczki pary. Było jej ciepło, a oczy błyszczały się ze złości i poziomu adrenaliny krążącej we krwi. Milczała przez cały czas, miotając z oczu pioruny prosto w jego stronę. Nie zamierzała się tłumaczyć, nie miała mu nic do powiedzenia.
- Odsuń się - warknęła, próbując go wyminąć i wrócić do mieszkania, gdzie mogłaby odpocząć we własnym łóżku z kubkiem herbaty. Kiedy on jednak zagrodził jej drogę, cofnęła się do tyłu, patrząc na niego z nieskrywaną nienawiścią - Oczekujesz wyjaśnień? Proszę bardzo - rzuciła wkurzona, po czym wycelowała pięścią prosto w jego nos. Nie miała zamiaru rozmawiać z nim ani chwili dłużej. Z każdą sekundą marzła coraz bardziej. Wiatr ciskał jej w oczy płatki śniegu, wychładzając całe jej ciało pomimo grubej warstwy ubrań, którą miała na sobie. Jak zwykle coś, a dokładniej ktoś, musiał popsuć jej dzień, który w gruncie rzeczy wyglądał na całkiem przyjemny. Jak głupia liczyła, że uda jej się uciec i że te kilka nauk i ćwiczeń z ojcem, które wykonywała w dzieciństwie, właśnie teraz na coś się zdadzą. W głębokim, miękkim śniegu biegło jej się naprawdę ciężko, a wiatr, który zacinał jej prosto w oczy jeszcze bardziej wszystko utrudniał, ograniczając widoczność. Wszystko inne byłoby idealnie, gdyby nie jednej mały szczegół, który uniemożliwił dziewczynie dalszą ucieczkę. W pewnym momencie jej stopa zahaczyła o ukryty pod śniegiem korzeń drzewa. Noga wkręciła się w przerwę między kawałkiem drewna i ziemią, a Maya runęła jak długa prosto w miękki aczkolwiek zimny biały puch. Nie słyszała za sobą śmiechu, odgłosu kroków czy czegokolwiek innego, co mogłoby wskazywać na bliską obecność mężczyzny. Zdecydowała więc kontynuować ewakuację spod dziury, rozpoczynając od próby podniesienia się z ziemi. Spaliła ona jednak na panewce, gdyż niemal od razu poczuła silny ból w stopie, która wciąż tkwiła zaklinowana. Musiała więc skręcić kostkę, w najlepszym wypadku, jeśli nie doszło do złamania. Odetchnęła ciężko, łącząc to z warknięciem pełnym zdenerwowania i frustracji, zagłębiając twarz w śniegu. Miała ochotę wrzeszczeć i przeklinać dookoła, jednak nie był to najlepszy pomysł. Strażnicy bardzo lubili takie incydenty, a jej przypadek na pewno wzbudziłby w nich zaciekawienie. Leżała więc w śniegu, przemoczona i zmarznięta z grypą wiszącą na karku i wielką chęcią zamordowania każdego, kto stanie jej na drodze. A pierwszą z tych osób miał być mężczyzna, którego jeszcze chwilę temu znokautowała ciosem w twarz. Lepiej aby powstrzymał śmiech, bo nawet ze skręconą (czy co jej tam było) kostką mogłaby za siebie nie poręczyć.
Powrót do góry Go down
Tyler Dawson
Tyler Dawson
https://panem.forumpl.net/t2393-tyler-dawson
https://panem.forumpl.net/t2409-tyler
https://panem.forumpl.net/t2408-tyler-dawson
https://panem.forumpl.net/t2422-tyler
https://panem.forumpl.net/t3244-clara-fairbain-frederick-rivendelle
Wiek : 23 lata
Zawód : technik w hotelu
Przy sobie : telefon, klucze, fałszywe dokumenty (Frederic Ravendille)
Znaki szczególne : często okulary-zerówki, skórzana kurtka, krótsze włosy

Maya i Tyler Empty
PisanieTemat: Re: Maya i Tyler   Maya i Tyler EmptySro Sie 06, 2014 2:22 pm

Czy ona naprawdę jest taka głupia czy tylko taką udaje?
Oczywiście, że nie odsunął się, gdy próbowała go wyminąć, wręcz zablokował jej przejście. Nie miał zamiaru pozwolić odejść dziewczynie w takim momencie. Gdyby chwilę temu nie próbowała go zaatakować, teraz nie musiałaby się z nim użerać. Uważał, że należy mu się chociaż to głupie słowo „przepraszam”. Nie widział swojej winy w całym tym zajściu – przecież nie napadł na nią, nie zadzwonił po Strażników, a mógł to zrobić od razu. Wręcz powinna być mu wdzięczna lub w najgorszym przypadku podejrzliwa, bo w tamtej chwili jej życie leżało w jego rękach. Mogłaby chociaż spróbować dowiedzieć się, co zamierza z tym zrobić.
Złość nadal krążyła w żyłach Tyler’a. Najwidoczniej ona czuła to samo, bo ciągle posyłała mu nienawistne spojrzenia. - Oczekujesz wyjaśnień? Proszę bardzo. – Padło z jej ust. Powiedziała to takim tonem, że nie spodziewał się niczego dobrego, ale nie był też gotowy na kolejny atak. Mignęła mu nieduża pięść, a potem pozostał już tylko okropny ból. Tym razem nie zdążył zareagować wcześniej. Odruchowo złapał się nos, który zdawał się pulsować. Syknął i zatoczył się z lekka na śniegu. Jak na dziewczynę miała sporo siły. Stracił orientację, zamykając oczy, choć to nie ochroniło go przed kolejną falą boleści. – Cholera jasna! – krzyknął, klęcząc na ziemi. Wstał dopiero, gdy poczuł jak zimna woda przesiąka mu przez spodnie. Widział zarówno ciemne plamy na nieskazitelnej bieli pod nim, jak i na swoich dłoniach. Złamała mu nos? Oby nie. Inaczej przy najbliższej okazji roztrzaska jej głowę o ten cholerny mur. Teraz już odpuścił sobie gonienie jej. Nie widziała nawet, w którym kierunku uciekła. Zajęłoby mu to kilka długich godzin, które chyba wolał spędzić we własnym domu, gdzie przynajmniej nie czekała na niego żadna niemiła niespodzianka.
Tym sposobem wolnym korkiem ruszył w wybranym kierunku. Był przemoczony, zmarznięty, obolały i wściekły. Czy mogło być gorzej? Chyba nie. W końcu zdjął dłoń z obolałego organu, najzwyczajniej mając już wszystko gdzieś. Trzymał głowę lekko spuszczoną, dlatego krew co pewien czas skapywała na dół, rozpryskując się wśród śniegu. Starał się nie myśleć o wszystkich porażkach tego dnia, ale w obecnej sytuacji było to niemożliwe. Wcisnął ręce głęboko do kieszeni i poprawił szalik. Miał nadzieję, że nie zaczepi go już nikt więcej i spokojnie wróci do mieszkania.
Marzenia! Zdążył przejść ledwie kilka metrów, kiedy zauważył ciemny kształt siedzący na ziemi. Nawet o tym nie myśl, nie zbliżaj się! – nakazywał sobie w myślach. To nie twoja sprawa, nie mieszaj się.
Jego zdrowy rozsądek najwyraźniej zniknął wraz z początkiem tego dnia. Nie był w stanie tak po prostu ominąć to zjawisko i podszedł bliżej, co prawda na bezpieczną odległość, ale jednak. Gdy już rozpoznał w nim tajemniczą dziewczynę, która jeszcze kilka minut temu przyłożyła mu w twarz, nie wiedział, czy ma się cieszyć czy może od razu poderżnąć własne gardło. Zacisnął pięści i przykucnął obok. Chyba ucieczka jej się nie powiodła. Miała stopę wykręconą pod dziwnym kątem. Uśmiechnął się krzywo. Powinien ją teraz tak zostawić  i zwyczajnie wrócić do siebie. Przynajmniej nauczyłaby się czegoś. Jednak, jak już wspomniałam, Tyler nie działał tego dnia racjonalnie. Po krótkiej wewnętrznej rozmowie zdecydował, że nie będzie tak głupi jak ona. W końcu odważył się spojrzeć w twarz ciemnowłosej. – Widzę, że oboje mamy dzisiaj szczęście. W przeciwieństwie do ciebie, ja najpierw wolę rozeznać się w sytuacji – mruknął, wycierając kolejną ciemną kroplę. Postaraj się usztywnić bolącą nogę. – Powoli i ostrożnie chwycił dziewczynę pod pachami i pociągnął do siebie. Potem chwilę męczył się, aby ustawić odpowiednio stopę, aż w końcu wyciągnął ją spod korzenia. – Cudownie – powiedział, gdy już siedziała w bezpiecznej odległości od pułapki. Jednak to nie był jeszcze koniec przygód. Przecież nie mogła iść o własnych siłach z tym skręceniem. Potarł powieki, staczając ze sobą kolejną wewnętrzną walkę. Wrócić do domu czy pomóc jej dostać się do szpitala? – Nie dasz rady sama nigdzie dojść. – westchnął. Jednak jesteś idiotą. – Mam po kogoś zadzwonić? Rodzina, pomoc lekarska?


Ostatnio zmieniony przez Tyler Dawson dnia Czw Sie 07, 2014 10:19 pm, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry Go down
the civilian
Maya Griffin
Maya Griffin
https://panem.forumpl.net/t2379-maya-griffin
https://panem.forumpl.net/t2405-maya
https://panem.forumpl.net/f140-skrzynki-kontaktowe
https://panem.forumpl.net/t2429-maya#34760
Wiek : 19 lat
Przy sobie :
Znaki szczególne : krótsze włosy (tak do ramion), ciemnobrązowe soczewki kontaktowe

Maya i Tyler Empty
PisanieTemat: Re: Maya i Tyler   Maya i Tyler EmptyCzw Sie 07, 2014 12:34 am

Dziewczyna czuła, jak topniejący śnieg coraz szybciej wnika jej pod ubranie. Miała wrażenie, że kurtka jest już przemoczona do końca, a ona sama za jakiś czas zamieni się w kostkę lodu. Włosy, pokrywane od góry nową warstwą śniegu, także były już mokre, a niska temperatura sprawiała, że przykrywane były białym szronem. Po chwili podjęła kolejną próbę uwolnienia nogi z pułapki i pewnie gdyby nie zbyt ostry ból dałaby radę. Zastanawiała się, co stało się z mężczyzną. Poszedł w drugą stronę, czy wciąż starał się tamować krwawienie, które wywołała u niego jej pięść?
Nie musiała długo czekać na odpowiedź, ponieważ chwilę później, kiedy każda część jej ciała była zmarznięta i mokra, usłyszała tłumione przez warstwę białego puchu kroki. Odetchnęła głęboko i nasłuchiwała, podpierając głowę na dłoni. Zastanawiała się, jak zareaguje, zobaczywszy ją w śniegu, z nogą wykręconą pod dziwnym kontem, tkwiącą zablokowaną o korzeń drzewa. Odetchnęła cicho, przygotowując się na salwę śmiechu i kpin, które oczekiwała od niego usłyszeć. Kiedy nic takiego nie nadchodziło, obróciła powoli głowę w drugą stronę z zaskoczeniem odkrywając, że mężczyzna klęczy obok niej, patrząc na nią uważnie. Zmarszczyła brwi czekając na jego reakcję, która okazała się zupełnie odmienna od tej, której się spodziewała. Nic nie odpowiedziała, a jedynie czekała na rozwój wypadków. Wtedy właśnie on ją chwycił, podciągając do góry. Miała wrażenie, że jej stopa zaraz eksploduje. Ból był obezwładniający i rwący, czuła się jakby zaraz miała zemdleć. Zacisnęła szczękę, nabierając jak najwięcej powietrza do płuc i wypuszczając je powoli, chcąc stłumić okrzyk bólu, który rozdarłby nocną ciszę, zwracając na nich niepotrzebną uwagę. Syknęła cicho, gdy postawił ją w pionie i zabrał się za uwalnianie jej stopy. Wówczas również nie obeszło się bez chwili słabości, w której zacisnęła pięści, wbijając sobie paznokcie w skórę. Gdy w końcu ją posadził, osłabioną i zupełnie bezwładną, zaczął najwyraźniej odgrywać troskliwego znajomego. Skrzywiła się, słuchając jego słów, które budziły w niej obrzydzenie. Pozwoliła mu jednak dokończyć, aby jej słowa wyraźnie do niego dotarły.
- Nie potrzebuję twojej pomocy - rzuciła, mrużąc delikatnie oczy - Nic mi nie jest - podparła się o podłoże i spróbowała wstać, przenosząc ciężar ciała na zdrową nogę. Kolejna próba wymigania się od jego obecności nie powiodła się, bo Maya zachwiała się, odruchowo stawiając obolałą część ciała na ziemi, co skończyło się powrotem na uprzednie miejsce spoczynku. Schowała twarz w dłoniach, oddychając głęboko. O dziwo było jej słabo, choć przecież tylko się przewróciła. Chociaż to może jedynie psychika wmawiała jej ogólne złe samopoczucie.
Powtórzyła w myślach jego pytanie. Rodzina? Nie ma żadnej. Poza rodzicami, od których odwróciła się jakiś czas temu, nie było nikogo, kto pomógłby jej w tej sytuacji. Zresztą nie chciała pomocy, nie oczekiwała, że ktoś będzie robił coś dla niej bądź, tym bardziej, za nią. Pogotowie? Nie wchodzi w grę. Po pierwsze zaczęli by wypytywać, co się stało, dziwiąc się, że o tak późnej porze znaleziono ją całą mokrą i ze zwichniętą kostką. Chciała tylko wrócić do domu, sama i poczekać, aż ból ustanie. Bo w końcu musi przecież zniknąć.
- Po prostu idź do domu, okay? Zostaw mnie w spokoju, dam sobie radę sama - dodała, podnosząc na niego wzrok pełen gniewu i nienawiści, ale i ukrytej prośby, którą liczyła, że spełni. Chociaż znając jej szczęście i ludzką naturę nie mogła na to liczyć. Ciekawość często przebija wszystko inne, a fakt, że on zastał ją wychodzącą z KOLCa niczego nie polepszał. No i jeszcze ta dwukrotna, w tym jedna z odniesionym sukcesem, próba wyrządzenia mu krzywdy... Nie, na pewno nie zamierzał zostawić jej w środku... nie wiadomo czego bez słowa wyjaśnienia. Ale nie zaszkodziło spróbować, najwyżej będą siedzieć całą noc, bo ona nie zamierzała nic mu wyjawiać. Jej życie było tylko i wyłącznie jej sprawą i nikomu, a tym bardziej jakiemuś przypadkowemu przechodniowi nic do tego.
Powrót do góry Go down
Tyler Dawson
Tyler Dawson
https://panem.forumpl.net/t2393-tyler-dawson
https://panem.forumpl.net/t2409-tyler
https://panem.forumpl.net/t2408-tyler-dawson
https://panem.forumpl.net/t2422-tyler
https://panem.forumpl.net/t3244-clara-fairbain-frederick-rivendelle
Wiek : 23 lata
Zawód : technik w hotelu
Przy sobie : telefon, klucze, fałszywe dokumenty (Frederic Ravendille)
Znaki szczególne : często okulary-zerówki, skórzana kurtka, krótsze włosy

Maya i Tyler Empty
PisanieTemat: Re: Maya i Tyler   Maya i Tyler EmptyCzw Sie 07, 2014 11:19 pm

Tyler widział, że jego zabiegi sprawiały ból ciemnowłosej, ale wiedział też, że nie ma innego wyjścia. Musiała jakoś wytrzymać te parę minut, inaczej tkwiłaby tam jeszcze kilka dobrych godzin. Zresztą nie był profesjonalistą – jego wiedza ograniczała się do tego, czego nauczył się w szkole i co akurat wydawało mu się rozsądne. Sam unikał lekarzy i szpitali, choć z biegiem czasu zaczął twierdzić, że może to nie być najlepszy pomysł. Leczenie się na własną rękę było skuteczne, o ile tylko nie chodziło o jakąś poważniejszą chorobę. W obecnej sytuacji wiedział akurat, co trzeba zrobić, choć szło mu to niezbyt zgrabnie. W końcu, gdy udało mu się jakoś wyciągnąć stopę z mini pułapki (kto by się spodziewał?) i pozwolił chwilę odetchnąć zarówno sobie jak i dziewczynie, zauważył jej niezadowoloną minę. Oczywiście – właśnie uratowała ją osoba, której chwilę temu rozkwasiła nos. Zabawny zbieg okoliczności, prawda? I to wszystko w jeden wieczór.
Już kiedy proponował nieznajomej ponowne podanie pomocnej dłoni, pomyślał, że pewnie niedługo tego pożałuje. Dopadnie go jakaś choroba, nos okaże się złamany czy znów ktoś odrzuci jego podanie o pracę. Nie pomylił się wiele. Ona nie życzyła sobie jego obecności. Spojrzał na nią jakby właśnie usiłowała wmówić mu, że Alma Coin tak naprawdę pochodzi z Kapitolu i roześmiał się. – Kotku, być może ten mróz na chwilę odciął dopływ krwi do twojego mózgu, dlatego przedstawię ci sytuację: albo pomogę ci ja albo Strażnicy Pokoju – rzucił, obserwując jej wysiłki. Próbowała samodzielnie wstać i choć na początku szło dziewczynie całkiem nieźle, skończyło się powróceniem do pozycji siedzącej. – W gruncie rzeczy chyba nie jestem taką złą opcją. Przynajmniej nie zamierzam ciągnąć się posterunek. Wręcz proponuję, abyś wróciła do domu – powiedział, marszcząc brwi.
- Po prostu idź do domu, okay? Zostaw mnie w spokoju, dam sobie radę sama – usłyszał, przy czym został też obrzucony wzrokiem pełnym nienawiści, co on odczytał bardziej jak złość na własną niemoc. Znów roześmiał się na słowa nieznajomej. Była tak uroczo naiwna. – Słuchaj, naprawdę mam lepsze rzeczy do robienia niż ratowanie niezdarnych księżniczek z opresji, w które wpadają przez własną głupotę. A jednak nadal tu jestem, co prawda z krwawiącym nosem, ale jestem i pokażę ci, że bycie człowiekiem to nic strasznego. – Westchnął i znów nachylił się do niej, żeby lepiej widzieć oczy. – Zaraz wezwę taksówkę. Grzecznie podasz kierowcy swój adres. Wysiądziesz pod swoim domem, wyleczysz nogę i wszyscy będziemy szczęśliwi. A teraz przymknij się choć na dwie minuty, żeby taksówkarz wiedział, gdzie ma po ciebie przyjechać – powiedział, wyciągając z kieszeni telefon. Zrobił tak jak zapowiedział wcześniej – transport miał pojawić się w ciągu 15 minut.
Gdy skończył rozmawiać, znów obrócił się w stronę dziewczyny. – Pomogę ci wstać, ale musimy to robić powoli i ostrożnie – powiedział tonem nieznoszącym sprzeciwu. Przykucnął tak, żeby mogła złapać się jego ramienia, a sam objął ją w pasie. Na początku mieli trochę problemów z równowagą, ale kiedy podniósł ją prawie do połowy swojej wysokości, szło już jak z górki. Po chwili było już po wszystkim, choć dziewczyna musiała opierać się o niego, aby znów nie upaść. – Skoro mamy spędzić w swoim towarzystwie jeszcze trochę czasu, jestem Tyler. Nie żebym zamierzał jeszcze kiedykolwiek cię spotkać. – W tym miejscu posłał jej znaczący uśmiech. – Po prostu wydaje mi się, że to głupie zwracać się do kogoś bezosobowo.
Powrót do góry Go down
the civilian
Maya Griffin
Maya Griffin
https://panem.forumpl.net/t2379-maya-griffin
https://panem.forumpl.net/t2405-maya
https://panem.forumpl.net/f140-skrzynki-kontaktowe
https://panem.forumpl.net/t2429-maya#34760
Wiek : 19 lat
Przy sobie :
Znaki szczególne : krótsze włosy (tak do ramion), ciemnobrązowe soczewki kontaktowe

Maya i Tyler Empty
PisanieTemat: Re: Maya i Tyler   Maya i Tyler EmptyPią Sie 08, 2014 12:49 am

Pierwszy raz Maya Griffin nie miała już siły użerać się z inną osobą, jednak wciąż to robiła. Zraniona kostka, urażona duma i głęboko sponiewierane ego sprawiły, że nie potrafiła się tak po prostu poddać. Nigdy tego nie robiła, ostatnie słowo musiało należeć do niej i zapewne gdyby to było możliwe, przegadałaby samego Boga. Obecność tego człowieka szargała jej nerwy i sprawiała, że miała ochotę wydłubać mu oczy paznokciami. I pewnie gdyby nie jej stan fizyczny podjęłaby się tej próby. Jeżeli nie był kimś ważnym (a sądząc po jego zachowaniu, nie był), nikt nie zauważyłby jego śmierci. No chyba że kochająca rodzina, ale kto ze Strażników przejmowałby się kolejnym martwym obywatelem?
Szybko porzuciła fantazjowanie na temat śmierci obcego, przecież nie była morderczynią. Jeszcze. Niemal w tym samym tempie dotarło do niej, że on również nie zamierza odpuścić, a już tym bardziej spełnić jej prośby. Obserwowała go z dołu i czuła, jak wszystko się w niej gotuje. Gdyby tylko mogła, wstałaby, spojrzała mu prosto w oczy i wycedziła prosto w twarz gdzie ma jego i jego zdanie odnośnie całej tej sprawy. Niestety zrobić to mogła jedynie z dołu, jednak wtedy nie byłoby całej tej otoczki złości i gniewu, jedynie słowa przesączone odrobiną nienawiści, które nie mogłyby zostać potwierdzone gestami. Mimo to postanowiła spróbować, chociaż po dziurki w nosie miała rozmowy z nim.
- Chyba nie tylko ja mam problemy z trzeźwym myśleniem - zakpiła, mierząc go wzrokiem w ciemności - Wydaje mi się, że nie zrozumiałeś do końca moich słów. Mam w nosie twoją pomoc, możesz dzwonić gdzie chcesz, wołać kogo chcesz, a ja i tak nie zrobię tego, czego ode mnie oczekujesz - powiedziała wyraźnie wkurzonym tonem, jednak nic więcej nie mogła zrobić. Słowa stały się jej jedyną bronią i musiała używać ich mądrze - Zaprzeczasz sam sobie, a przy tym wychodzi na jaw, że jesteś głuchy. JA NIE KARZĘ CI TU BYĆ, zrozumiałeś? Możesz z czystym sumieniem i lżejszą duszą odejść do domu, ponieważ nikt nie prosił cię, abyś zostawał. Zajmij się swoimi sprawami, a zapewniam cię, wszyscy będą szczęśliwi - dodała, zastanawiając się, dlaczego właściwie wciąż przed nią stoi. Głupota ludzka zaskakiwała ją już nie raz, ale tym razem to przeszło samo siebie. Miała ochotę śmiać się z niego i jego zachowania, które niczego sobą nie reprezentowało - Uprzedzam cię, do tej taksówki wsiądzie jedno z nas. I na pewno nie będę to ja - rzuciła, uśmiechając się krzywo. Oczywiście, zależało jej na dostaniu się do domu, jednak przyjęcie jego pomocy byłoby równoznaczne z wystawieniem białej flagi i pokłonieniu się swojemu oprawcy. Dlatego wolała cały czas zaprzeczać, pragnąc jak najszybciej się go pozbyć - Ciekawe, że ciągle tu jesteś. Normalna osoba już dawno zawołała by Strażników mając gdzieś, co się ze mną stanie. Naprawdę jesteś taki głupi, czy masz w tym jakiś większy cel? - nie przestawała mówić nawet gdy jej to rozkazał, z każdą chwilą podnosząc głos, aby zagłuszyć rozmowę z taksówkarzem. Kiedy odłożył słuchawkę i podszedł do niej, pomagając jej wstać, wzdrygnęła się lekko. Odruchowo oparła się na jego ramieniu, jednak gdy tylko stanęła prosto prychnęła ze złością.
- Zostaw. Mnie. W. Spokoju - wycedziła, odpychając go od siebie. I tym razem zachwiała się lekko, pamiętając jednak o przeniesieniu ciężaru ciała na zdrową nogę, przez co udało jej się utrzymać równowagę. Roześmiała się, gdy podał swoje imię, nie zamierzając wyjawiać mu swojego - Cudownie, widzę, że oboje mamy takie same plany na przyszłość - powiedziała ironicznie, stawiając niepewny, chwiejny i zdecydowanie bolesny krok do tyłu. Zacisnęła pięści, starając się odwrócić myśli od bólu . Odwzajemniła jego poprzedni uśmiech, szybko jednak odwracając głowę i zdejmując go z twarzy. Pożałowała, że postanowiła tego dnia wybrać się do KOLCa, chociaż nie z powodu skręconej kostki, a spotkania z wkurzającym osobnikiem płci męskiej, który najwyraźniej świetnie bawił jej w całej tej sytuacji. Ciekawe, czy byłoby mu wesoło, gdyby jego twarz zaliczyła kolejne bliskie spotkanie z pięścią Mayi...
Powrót do góry Go down
Tyler Dawson
Tyler Dawson
https://panem.forumpl.net/t2393-tyler-dawson
https://panem.forumpl.net/t2409-tyler
https://panem.forumpl.net/t2408-tyler-dawson
https://panem.forumpl.net/t2422-tyler
https://panem.forumpl.net/t3244-clara-fairbain-frederick-rivendelle
Wiek : 23 lata
Zawód : technik w hotelu
Przy sobie : telefon, klucze, fałszywe dokumenty (Frederic Ravendille)
Znaki szczególne : często okulary-zerówki, skórzana kurtka, krótsze włosy

Maya i Tyler Empty
PisanieTemat: Re: Maya i Tyler   Maya i Tyler EmptyWto Paź 14, 2014 12:22 am

Tylera męczyło użeranie się z nieznajomą. Ciągle ten sam schemat – on próbujący zachować się jak człowiek (co prawda dość naiwny, ale człowiek) i ona odrzucająca jego pomoc, udająca, że jest w pełni samowystarczalna. Szkoda, że nie mogła spojrzeć na siebie z boku, bo wyglądała dość komicznie, utykając na jedną nogę i jednocześnie wykrzykując, żeby zostawił ją w spokoju. Gdyby nie fakt, że brał udział w tym kiepskim przedstawieniu, na pewno śmiałby się, widząc coś takiego. Niestety został skazany na obecność dziewczyny i znoszenie jej ironicznych odzywek. Zastanawiał się, skąd tacy nienormalni ludzie biorą się na tym świecie, bo z nią ewidentnie było coś nie w porządku. Jak osoba o zdrowych zmysłach mogła zachowywać się w ten sposób? Pogarszała tylko swoją sytuację, która i tak nie wyglądała za ciekawie. – Nie wiem, co jest z tobą nie tak, może uderzyłaś się nie tylko w nogę, ale powtórzę jeszcze raz: gdybym chciał już dawno zadzwoniłbym na posterunek, a jednak nadal jestem jedyną osobą, która wie, że przechodziłaś przez ten durny mur. Może w końcu byś to doceniła, a nie tylko rzucała obelgami? Normalny człowiek siedziałby chociaż cicho, z nadzieją, że wszystko skończy się dobrze. Ty z kolei cały czas próbujesz udowodnić mi, jak wielkim popaprańcem jestem, zostając tu z tobą – rzucił, patrząc prosto na nią, a potem przewracając oczami. – Wyobraź sobie, że wiem i mam w głębokim poważaniu to, co sobie myślisz. Możesz zacząć krzyczeć, nic mnie to nie obchodzi. Dalej, ściągaj na siebie jeszcze więcej uwagi – zachęcił ją ironicznie. Oczywiście jego słowa spływały po niej jak deszcz. Były tylko szumem wśród zimowej zamieci – nic nie wartymi dźwiękami. Zdawał sobie z tego sprawę, choć jednak liczył, że tym razem w końcu go posłucha. No bo czy nie miał racji? Miał i ona też musiała to wiedzieć. Więc dlaczego tak bardzo nie chciała spełnić jego próśb? Chodziło o dumę? No tak, jeszcze kilka minut temu rozkwasiła mu nos, bo „złapał” ją podczas ucieczki z Kwartału. Musiała być wściekła, że w tej chwili jej życie jest zależne od niego. Kolejna idiotka.
Kiedy znów wspomniała o Strażnikach, zdenerwował się jeszcze bardziej i odsunął od niej na chwilę, aby móc dokładnie przyjrzeć się twarzy dziewczyny. Nie wierzył w swoje szczęście – po raz pierwszy spotkał się z taką krnąbrnością i głupotą w jednym. Westchnął na głos. Inteligencja rzadko kiedy idzie w parze z urodą i tak też było w tym przypadku. Fakt, że próbowała zagłuszyć jego rozmowę z taksówkarzem tylko to potwierdził. – Ile ty masz lat, dziewczyno? – warknął, rozłączając się. – Zachowujesz się jak jakaś pieprzona nastolatka – rzucił jej prosto w twarz.
Znów go odpychała, dalej śmiejąc się z jego zachowania. Świetnie, szkoda, że przy tym sama się nie przewróciła, bo może chociaż śnieg byłby w stanie ochłodzić jej zszargane nerwy. Odsunął się, zgodnie z życzeniem, podnosząc do góry ręce. No pewnie. Chciał wygarnąć jej, że gdyby nie on, dalej moczyłaby sobie tyłek na tym ubabranym błotem chodniku. Jednak zaraz potem coś innego przyszło przyciągnęło jego uwagę. Zerknął na jedną z kieszeni kurtki dziewczyny. Zauważył tam delikatne uwypuklenie, jakby w środku były dokumenty. Nagle wpadł na genialny pomysł. - Jedynaczka, tak? A rodzice są pewnie wielkimi rebeliantami, którzy zasłużyli się w walkach? – prychnął. Nie znosił mieszkańców Trzynastki, a ona bardzo dobrze wpisywałaby się w ten schemat, więc prawie nie kłamał. Musiał tylko znów skupić jej uwagę na sobie, doprowadzając na skraj. - Ah, no teraz cię rozumiem, skarbie. Biedna, skrzywdzona dziewczynka próbuje zwrócić na siebie uwagę. – Podszedł do niej, kręcąc głową ze zbolałą miną. Znajdował się stanowczo za blisko, czuł to. Wytrzymał jednak i przez chwilę przetrzymał jej wzrok, podczas gdy jego dłoń szybkim gestem wyciągnęła kartę z kieszeni, a potem od razu odsunął się na bezpieczną odległość. Przez chwilę oglądał jej dokumenty w słabym świetle latarń, odczytując dane osobowe. No proszę, a jednak Kapitol. W takich chwilach wstyd mi za to, skąd pochodzę.
- Koniec gry. Teraz albo zrobisz grzecznie to, co ci powiem albo zaniosę te dokumenty na posterunek. Nie żartuję. Wiesz, że mogę to zrobić i nie będziesz miała, gdzie uciec – powiedział, a jego usta rozciągnęły się w uśmiechu triumfu. Wreszcie. Widział minę ciemnowłosej, lecz w tej chwili przestało to robić na nim wrażenie. Mogła się krzywić, ciskać w niego piorunami, ale na nic jej się to zda. No i najważniejsze, że nie była w stanie zabrać mu dokumentów. Ostatecznie to on wygrał tę rozgrywkę. Pomachał jej kartą i schował ją do swojej kieszeni, ignorując kolejne krzyki i wyzwiska. Jakby nie zdążył do tego przywyknąć…
***
W końcu, gdy przyjechała taksówka, pomógł jej wsiąść (co prawda szło opornie, bo dziewczyna unikała nawet najmniejszego kontaktu), a dopiero potem oddał dokumenty, uśmiechając się wesoło. Na koniec podszedł do kierowcy, podał mu jej adres i patrzył już tylko jak taksówka znika za kolejnym zakrętem. Sam w końcu też zdecydował się wrócić do domu, w duchu modląc się, żeby już nigdy nie musiał użerać się z tą dziewczyną.

zt x 2
Powrót do góry Go down
Sponsored content

Maya i Tyler Empty
PisanieTemat: Re: Maya i Tyler   Maya i Tyler Empty

Powrót do góry Go down
 

Maya i Tyler

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

 Similar topics

-
» Tyler
» Tyler
» Tyler Dawson
» Tyler Dawson
» Tyler Dawson

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Panem et circenses :: Po godzinach :: Archiwum :: Osobiste :: Retrospekcje-