|
| |
Autor | Wiadomość |
---|
Wiek : 39 Zawód : cukiernictwo/wyzyskiwanie innych/udzielanie informacji za pieniądze
| Temat: Stolik #1 Wto Lip 16, 2013 11:23 pm | |
| First topic message reminder :Lekko przekrzywiony, nie za stabilny stolik, razem z twardym krzesłem nie stanowią zbyt dużej zachęty dla bardziej wymagających klientów. Jednak czego nie zrobi się dla słodyczy? |
| | |
Autor | Wiadomość |
---|
Wiek : 23 lata Zawód : stażystka pediatrii
| Temat: Re: Stolik #1 Nie Lut 23, 2014 9:21 pm | |
| Boli. No pewnie, że boli, jak robi się takie rzeczy. Gdyby nie machał łapą na lewo i prawo, nic by się nie stało. Rhi westchnęła i przyjrzała się lepiej jego ręce. Nie była opuchnięta ani nawet lekko posiniała, co dobrze wróżyło. Mimo wszystko, kiedy chłopak zamawiał kawę odwróciła się na chwilę do swojej torby i wyjęła z niej przenośną apteczkę. Położyła ją na stole i popatrzyła jak Dylan, jak to się przedstawił, chowa rękę pod stół. - Gdzie ty uciekasz tą łapą? -spytała z lekkim rozbawieniem.- Jeszcze nie skończyłam. Wyciągnęła prawą dłoń, czekając aż chłopak ponownie jej ją poda. Miała zamiar nasmarować go maścią ziołową i założyć mu bandaż usztywniający. Nie mógł teraz ruszać nadgarstkiem jakby tańczył makarenę, więc musiała jakoś go ujarzmić. Jakkolwiek by to nie brzmiało. W końcu sama sięgnęła po jego dłoń, starając się nie dotykać innych części jego ciała, co było dość trudne, ze względu na to, że upchnął ją pod stołem. Położyła jego rękę na blacie, starając nie patrzeć się mu w oczy. Pogmerała chwilę w apteczce i wyciągnęła z niej potrzebne rzeczy. Kiedy zobaczyła pytające spojrzenie Dylana i nieodgadniony uśmiech goszczący na jego ustach, sama również uśmiechnęła się pod nosem i otworzyła tubkę maści. - Co się tak patrzysz? -spytała, niby poważnym tonem.- Nigdy żeś nie widział małego, upierdliwego rudzielca? -starała się zażartować, chociaż wyszło jej to dość marnie. Naprawdę nie miała dziś humoru, ale lepsze kiepskie żarty, niż siedzenie w niezręcznej ciszy. Nałożyła trochę maści na jego dłoń i zaczęła wprawnymi ruchami ją smarować z miną profesjonalistki. |
| | |
| Temat: Re: Stolik #1 Nie Lut 23, 2014 9:44 pm | |
| - C... co? - Musiało to pięknie wyglądać. Ona nachylająca się nad stolikiem w poszukiwaniu zaginionej ręki, żeby nie powiedzieć "członka". I on, który z zaskoczenia aż się odsunął co pewnie w łowieniu jego łapy nie pomogło. Przecież aż tak bardzl to go nie bolało. Jezus Maria, musi mieć sprawną rękę bo nic z niego nie będzie. W chwili obecnej nawet roboty nie miał, a część pieniędzy przegrał. Dobrze, że mieszkanie miał opłacone. Po chwili zdumienia zrozumiał, że z nią nie wygra i ostatecznie się poddał kładąc rękę na stolik. Całą przygodę oglądała urocza kelnerka, do której Dylan się uśmiechnął i pomachał trzema palcami lewej ręki, na co prawa zreflektowała się prawidłowym machnięciem. Kawa na ławę, Dylan... mów! I wybuchnął śmiechem. Nie do końca pewny co go tak rozśmieszyło. Wyraz jej twarzy kiedy to mówiła, czy same słowa? Jakby cytkwała jakąś książkę albo własny pamiętnik. Była przy tym taka pewna siebie, taka zdeterminowana co w połączeniu z całokształtem dało przeuroczy wyraz. - Byłem po prostu ciekawy co cię przysiało w tamto miejsce, wtedy. - No tak. Szedł zaułkiem w stronę swojego mieszkania i klął pod nosem zostawiając za sobą ścieżkę z krwi. Zastanawiało go tak naprawdę czy wie co tak naprawdę robił, że rozwalił rękę. Reszta to kij. Nawet jej nie podziękował. Hmm... Jakie miłe uczucie... |
| | | Wiek : 23 lata Zawód : stażystka pediatrii
| Temat: Re: Stolik #1 Nie Lut 23, 2014 10:10 pm | |
| Dziewczynę niezwykle bawiło jego zaskoczenie, kiedy sięgnęła po jego rękę. Byłoby to w sumie urocze, gdyby nie otarła się palcami o jego spodnie, co absolutnie zniszczyło wzgląd na niewinne zamiary Rhi, ze strony postronnego obserwatora. Na chwilę zesztywniała, jednak w końcu stwierdziła, że ma kompletnie w nosie co pomyślą otaczający ja ludzie, którzy na wyrafinowane towarzystwo nie wyglądali. Kiedy mężczyzna pomachał do kelnerki, przewróciła oczami, jednak na jej usta wstąpił lekki uśmiech. - Nie ruszaj tak tą ręką, o ile chcesz odzyskać w niej sprawność -mruknęła, po czym spojrzała na Dylana, smarując spokojnie jego dłoń, nadgarstek i palce. Na jego śmiech zareagowała znacznym uniesieniem kącików ust. Czyli jednak osiągnęła zamierzony efekt. To było aż smutne, z jakich głupich żartów ludzie potrafili się śmiać, kiedy znajdowali się na samym dnie. Zupełnie tak jak ona. Na jego pytanie delikatnie uniosła brwi, jednak zaraz opanowała swoje zaskoczenie. Nie mogła dać się zbić z tropu, co to, to nie. Zastanowiła się na chwilę nad odpowiedzią, wpatrując się w jego dłoń i smarując ją z jeszcze większą dokładnością. Co miała mu powiedzieć? Że włóczyła się po KOLCu, po godzinie policyjnej, z zamiarem wypalenia całej paczki papierosów i pogrążeniu się w swoich smętnych myślach? Że rozpamiętywała tak dobrze znane jej twarze, których już nigdy nie zobaczy i przepraszała w myślach ważnych dla niej ludzi, błagając ich o przebaczenie? Nie, nie mogła. To było dla niej zbyt intymne i zbyt upokarzające. Westchnęła więc tylko i dalej wpatrywała się w jego nadgarstek. - Potrzebowałam chwili samotności -powiedziała wymijająco, chwytając bandaż elastyczny i karcąc się w duchu za swoje słowa. Nie brzmiały zbyt wiarygodnie. Chwila samotności w podejrzanym zaułku, o trzeciej nad ranem? Hmm.- A ty? Co tam robiłeś? -Starała się zmienić temat, na poły znając odpowiedź. Nie trudno było się domyśleć. |
| | |
| Temat: Re: Stolik #1 Nie Lut 23, 2014 10:57 pm | |
| Tak... to z pewnością moglo go zaskoczyć jednak nie wydawał się być jakoś szczególnie urażony, czy coś w tym rodzaju. Sytuacja wyglądała raczej zabawnie, nie wzbudzając żadnych kontrowersji, jednak... walić to, kto by się przejmował. Na pewno nie Dylan, który zastosował się do słów swojej nowej lekarki. Tamtego dnia nieszczególnie miał ochotę z kimkolwiek gadać. Nie dość, że sam założył sporo pieniędzy to jeszcze ludzie stawiając na jego wygraną szczerze się zawiedli. Co za tym idzie... nie polubią go również w najbliższym czasie. Ale jak to mówią - bez ryzyka nie ma zabawy. Odpowiedź Rhi nie wzbudziła w nim jakiejkolwiek reakcji. Martwił się raczej sobą. Jej kolejne słowa szczerze go uspokoiły. - Szedłem do domu. - odpowiedział jakby udawanie Jasia i Małgosi w postaci jednej osoby znaczącej teren krwią, nie zaś chlebkiem, było czymś normalnym. Owa normalność właśnie kiwała głową i wyszła razem z mruknięciem kiedy mocniej ściśnięto jego rękę. - Ale to niebezpieczne. W sensie, ty, sama, szlajanie. Nie żeby coś. - Co ty chłopie wiesz o zachowywaniu zaleceń BHP. Mogłaś spotkać jakiegoś nieznajomego mężczyznę, który chciałby cię wykorzystać, dla przykładu. Tą myślą się nie podzielił. Podrapał się po brodzie zdrową ręką i w końcu podziękował za pomoc kiedy łapsko było już zabandażowane. |
| | | Wiek : 23 lata Zawód : stażystka pediatrii
| Temat: Re: Stolik #1 Nie Lut 23, 2014 11:28 pm | |
| Rhi owijała bandażem jego dłoń, raz po raz rzucając mu zaciekawione spojrzenie. Oczywiście niezbyt wścibskie, bo wydarzenia niedalekiej przeszłości nauczyły ją, że wścibskość nie jest lubianą w tym towarzystwie cechą. Zwijała elastyczny materiał na krzyż, na zmianę przeplatając go między jego kciukiem i resztą palców oraz owijając go naokoło nadgarstka. Miała już w tym niezłą wprawę i szło jej to dość szybko i dokładnie, dzięki czemu nie musiała się na tym aż tak skupiać. Przeniosła więc spojrzenie zielonych oczu na Dylana i uśmiechnęła się ironicznie na jego odpowiedź. - Tego się raczej domyśliłam. Bardziej zastanawia mnie co robiłeś przed powrotem -powiedziała z umiarkowaną dozą sarkazmu i rzuciła mu znaczące spojrzenie.- Zwykle ręce same się nie gruchoczą -dodała, trzymając jego dłoń w swojej i dalej owijając ją bandażem. Robiła to niezwykle delikatnie, głównie przez to, że na co dzień pracowała z dziećmi. Aktualnie w jej oczach, brunet był właśnie takim dzieciaczkiem, z obrażeniami po ulicznej bójce o kawałek czekoladowego batonika. Oczywiście tak nie było, ale Rhiannon właśnie tak to postrzegała. Mógłby zamiast tłuc się po zaułkach znaleźć jakąś normalną pracę, co nie było takie trudne. Zawsze potrzebna była kolejna para rąk do roboty. - A czy coś jest w aktualnej sytuacji bezpieczne? -spytała, podnosząc wzrok na jego twarz i krzywiąc się lekko.- To dość zabawne, że rad o bezpieczeństwie udziela mi ktoś, kto sam prawie skończył z niedowładem lewej ręki. Sprawnie zapięła spinkę, trzymającą cały materiał w ryzach i schowała maść do apteczki. Na jego podziękowania lekko się uśmiechnęła i potrząsnęła głową. - Nie ma za co, w końcu po to tu jestem. -Wzruszyła ramionami i schowała apteczkę do torby. Dokładnie w tym momencie do ich stołu podeszła kelnerka, podając im zamówione napoję i ciasteczko dla Rhi. Rudzielec podziękował jej krótkim skinieniem głowy i spojrzał łakomie na ciastko. Najchętniej połknęłaby je w całości, jednak jako dobrze wychowana dama, uniosła je do ust i ugryzła mały kawałeczek. Było absolutnie obrzydliwe, jeśli porównywać by je do smakołyków przyrządzanych w Kapitolu. Mimo wszystko, dziewczyna zaczynała powoli się przyzwyczajać. Upiła łyk kawy i spojrzała na Dylana. - To jedno z większych ohydztw jakie jadłam -skomentowała, dość mało dyskretnie. Parę osób spojrzało na nią z niezadowoleniem, ona jednak kompletnie ich zignorowała i dodała.- Ale jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma. -I wgryzła się ponownie w ciasteczko. |
| | |
| Temat: Re: Stolik #1 Pon Lut 24, 2014 5:19 pm | |
| Gapiąc się w całą tę czynność owijania bandaża wokół ręki, jego twarz mogła mieć wyraz głębokiego skupienia i determinacji, jednakże nie myślał o niczym konkretnym. Przeleciało mu przez głowę, że powinien kupić sobie psa, jednak zaraz skreślił ją pospiesznie zdając sobie sprawę, że ów Burek nie miał by za bardzo co do jedzenia. Wyciągnął drugą rękę spod stolika i podparł nią brodę. Bordowa koszula z długimi rękawami, które zostały podwinięte do łokci, wyglądała na niewyprasowaną. Początkowo nawet podjął próby jej ugładzenia, ale ostatecznie zrezygnował spiesząc się na spotkanie. Czas, czas. Wszędzie ten czas, którego raz brakuje i nigdy go za dużo nie ma. - No tak, zwykła nieuwaga w dzisiejszych czasach może skutkować tym, a nie innym zbiegiem wydarzeń. – owijał dalej w koło macieju. Odsunął rękę i przełożył ją blisko otrzymanej przed chwilą kawy. Sharpe, co ty tutaj robisz. - Teraz sporo jest rzeczy za które można takie coś dostać. – Podniósł rękę chwilę później ją opuszczając. – Uciekałem. – odpowiedział pokrętnie. Sama dobrze wiedziała komu mógł uciekać, ale niekoniecznie byłoby to wtedy prawdą. Po jej uwadze, prychnął pod nosem nawet rozbawiony. Upił łyk kawy i spojrzał na swoją rozmówczynię. - Touche. Jedni mówią, że lepiej ktoś niż nikt. - Wzruszył ramionami. Ajć, źle to powiedział, nie powinien z takimi tekstami wyjeżdżać, ale kogo to obchodziło. Tylko zatrzymał wzrok sprawdzając czy jakoś specjalnie reaguje. I patrzcie! Wybrzydzała z jedzeniem. No dobra, może to nie były rarytasy, ale przecież słodycze jak słodycze. Dylan i tak za bardzo ciastek nie lubił. Uśmiechnął się pod nosem i zamyślił drapiąc zdrową ręką po brodzie. |
| | | Wiek : 23 lata Zawód : stażystka pediatrii
| Temat: Re: Stolik #1 Pon Lut 24, 2014 7:16 pm | |
| Kiedy skończyła wreszcie owijać jego rękę bandażem, mogła dokładniej mu się przyjrzeć. Omiotła go więc w miarę dyskretnym, a przynajmniej taką miała nadzieję, spojrzeniem i uśmiechnęła się pod nosem. Był dość przystojny, tego nie można było mu odmówić. Odwróciła od niego wzrok i spojrzała na siedzących niedaleko ludzi. Nie w głowie jej teraz amory, zresztą poznali się w dość mało fortunny, dla tego typu znajomości, sposób. Skupiła swój wzrok na sąsiednim stoliku, pogrążając się na chwilę w myślach i dając sobie możliwość krótkiego pochylenia się nad wspomnieniami. Cóż, nie tylko nad wspomnieniami, ale również nad błędami, za które słono zapłaciła. Gdyby tylko mogła cofnąć czas... Potrząsnęła delikatnie głową, jakby chcą wyrzucić z niej wszelkie niepożądane myśli. Nie rób tego Rhi, nie teraz. Nie chcesz tego, pamiętaj -powtarzała w duchu, starając się ogarnąć. Co właściwie ją tak zdekoncentrowało? Sam Dylan, lub wypowiedziane przez niego w tej chwili słowa, na które odpowiedziała ironicznym uśmiechem. - Słuchaj, jako lekarka potrafię rozpoznać obrażenia po bójcie. A twoja ręka wygląda jakby zetknęła się z czymś wyjątkowo twardym, jak kości trzewioczaszki. -Rzuciła mu wymowne spojrzenie i ponownie uśmiechnęła się z ironią.- Więc przestań mi tu pieprzyć. Nie ma co się oszukiwać, prawda? Nie lepiej mówić wprost? -spytała, raczej retorycznie i spojrzała w jego oczy, jakby dla potwierdzenia swoich słów. Męczyły ją już te ciągłe podchody. Musiała się z nimi mierzyć w pracy oraz podczas innych kontaktów z resztą społeczności i miała tego naprawdę dość. Mógłby chociaż on dać spokój. Na jego jakże trafne stwierdzenie przewróciła oczami, jednak na jej usta wstąpił mimowolny uśmiech. W sumie Dylan był dość zabawny, co było bardzo potrzebną cechą w tej desperackiej sytuacji. Wcisnęła do ust ostatni kawałek ciastka, stwierdzając, że nie było takie złe. W końcu lepsze to niż nic, prawda? Otrzepała ręce, dopiła kawę i rzuciła mężczyźnie rozbawione spojrzenie. Jakoś humor jej się poprawił, aż tak, że postanowiła zrobić coś wyjątkowo głupiego. - Przejdziemy się gdzieś? -zaproponowała, zastanawiając się nad jego reakcją. Było to dość nieodpowiedzialne, ale musiała się rozerwać.- Zaprowadzisz mnie w jakieś ciekawe miejsce, bo mogę się założyć, że takie znasz -na poły stwierdziła, na poły spytała. W końcu nie wiedziała czy brunet jest jakoś przewrażliwiony na tym punkcie, bo tak też bywało. Skrzyżowała ręce na piersi i założyła nogę na nogę, po czym spojrzała na niego, przechylając głowę lekko w lewo i uśmiechając się pod nosem. |
| | |
| Temat: Re: Stolik #1 Pon Lut 24, 2014 10:13 pm | |
| Dylan Sharpe w momencie przekroczenia progu kawiarni połączonej w swojej funkcji z cukiernią, popełnił chyba największy błąd od dawna. Jeśli łudził się, że małe, niewykrywalne kłamstewko ujdzie mu na sucho i nikt o nic pytać nie będzie, to był w błędzie. Rihannon miała go zaraz wyprowadzić z tego złego przeświadczenia. Nie miał zamiaru pochylać się nad swoimi błędami, bo raczej odsuwał je na bok próbując, ze swojej perspektywy człowieka bogatego w garść nowych doświadczeń, zapobiec powstawaniu kolejnych. Czy można powiedzieć, że był realistą? W pewnym sensie tak. W pewnym sensie nie. Każdy człowiek ma jakieś nieciekawe strony siebie. Dylan nie był zwolennikiem ich odkopywania. Słabość rodzi kolejną słabość. - Nie zaprzeczam. Mooże faktycznie była to trzewioczaszka. – uśmiechnął się zadziornie, wgapiony w jakiś punkt na blacie stołu, kiwał głową na znak, że zgadza się z panią doktor w całości. – Pytanie, dlaczego miałbym udzielać szczegółowych odpowiedzi, pani doktor? – zapytał, ale zaraz coś dodał próbując ukryć rozbawienie. –Małe, rude, wredne, tak? Na co się miał zwierzać jakiejś kobiecie? Ledwo ją znał. Dobrze, naprawiła mu rękę, dobrze, miło się smarowało łapsko jakąś maścią. No dobrze, była całkiem ładna, ale to nie od razu powód, aby zwiększać poziom wylewności na ten dzień. Zerknął na nią, sam się zdziwił, ale czekał aż się skrzywi udziobując kolejny kawałek tego ohydztwa jakie sama sobie zamówiła. Zniosła męczarnie z pełną podziwu miną, dlatego Dylan nawet powstrzymał się od komentarza. Usłyszawszy kolejne słowa, szczerze powiedziawszy, znowu się zdziwił. Autorka też się zdziwiła, jak się okazuje kolejna jej postać będzie porywać kolejną osóbkę w randomowe miejsce. Zamiast reagować od razu, uczepił się swojego kubka z kawą i zerknął znad niego na ludzi za swoją rozmówczynią. - Powiedz mi… – nachylił się próbując kiwać palcem chorej ręki. Ach ta zachęta do konspiracyjnego szeptu nad kubkiem kawy. – Miałem pytać co z tego będę miał… Ale w sumie jestem ci coś winien… Tak czy siak… Co mógłbym z tego mieć? Huh, pewnie odpowie, że jej cudowne towarzystwo. Zakładaj się ze samym sobą Sharpe! Oh ty hazardzisto! |
| | | Wiek : 23 lata Zawód : stażystka pediatrii
| Temat: Re: Stolik #1 Pon Lut 24, 2014 10:45 pm | |
| Jeśli ten człowiek był tak mało ufny i tak cwany jak sądziła Rhi... To już zdążyła go polubić. Uśmiechnęła się pod nosem i spojrzała na niego z rozbawieniem. Była pewna, że to trzewioczaszka i zastanawiała się, czy Dylan w ogóle ma pojęcie o czym mówi. Nie sądziła, żeby był jakoś szczególnie obyty w astronomii, o ile był obyty w czymkolwiek. Oprócz ulicznych bójek, oczywiście. Spojrzała mu w oczy i delikatnie pochyliła się nad stołem, opierając się na łokciach. - Nie musisz. Nie trudno jest się domyśleć -odpowiedziała na jego pierwsze pytanie, a na jej usta wstąpił zadziorny uśmieszek. Kiedy zadał kolejne, wybuchnęła szczerym śmiechem i opadłą z powrotem na swoje krzesło.- Nie zapomnij dodać "wścibskie" -powiedziała, z lekkim błyskiem w oku. Potrząsnęła swoją rudą czupryną i uśmiechnęła się, ukazując rządek małych ząbków. Niezwykle bawiły ją te stereotypy. Małe, rude i wredne. Chociaż, jest w tym ziarnko prawdy... Duże ziarnko. Rzuciła mężczyźnie zaciekawione spojrzenie. Pewnie chciał już się jej pozbyć i wrócić do swoich codziennych spraw i problemów, takich jak szlajanie się po podejrzanych zaułkach, z rozpieprzoną ręką. Sama też chętnie by się stąd ruszyła, było dość nudno i dziwnie. Skinęła więc na kelnerkę, prosząc o dwa osobne rachunki. Popatrzyła przez chwilę na drzwi wejściowe, przez które wchodziła jakaś parka. On, wysoki brunet i ona, niska blondynka. Na chwilę jej serce ścisnęło się boleśnie, uświadamiając sobie podobieństwo tej dwójki do niej i Daniela. Przełknęła ślinę, z czym miała trudności przez gulę, która nagle pojawiła się w jej gardle i przeniosła wzrok na Dylana. Na jego słowa przewróciła oczami, tym razem wyrażając irytację. Jakiż standardowy tekst. Co będę z tego miał? - Podręczną i żywą apteczkę, która w razie kolejnej próby zarobienia przez ciebie trochę grosza, uratuje ci tyłek. -Na jej twarz wstąpił lekki grymas, kiedy skrzyżowała ręce na piersi. Stwierdziła, że nie będzie się z nim pieprzyć. Albo idzie z nią, albo Rhi zapłaci i wyjdzie, przejść się sama. - Idziesz? -spytała, wstając i zakładając zniszczony płaszcz. Zarzuciła na ramię czarną torbę, wiszącą do tej pory na poręczy jej krzesła. Spojrzała na przyniesiony przez kobietę świstek i wyjęła z kieszeni spodni dwie monety. Położyła je delikatnie na stole. Może i była Kapitolańskim bachorkiem, ale poszanowanie do pieniądza miała od zawsze. Spojrzała z wyczekiwaniem na bruneta. Ten z nami, ten przeciw nam -pomyślała z ironią, podpierając się ręką pod biodro. Czekała. |
| | |
| Temat: Re: Stolik #1 Pon Lut 24, 2014 11:12 pm | |
| Gdyby tylko miał okazję dosłyszeć jej myśli, pewnie złapałby ją wpół, dopiero po wstaniu, bo na co się fatygować, najchętniej rozczochrałby ten jej rudy łeb. Co ona go za debila miała? W sumie nie dawał jakichś większych oznak okrzesania. Pani doktor jest małą hipokrytką i pewnie doskonale zdaje sobie z tego sprawę. Przynajmniej byli kwita. Chociaż ocenianie książki po okładce w wykonaniu Dylana sprowadziło się do kilku podstawowych tez, a z kolejnym słowem młodziutkiej lekarki utwierdzał się kroczkami o kolejnych jej cechach. Mógł się mylić i pewnie tak właśnie w większości było. Spojrzał na zegarek zawieszony gdzieś na ścianie, odruchem chciał poprawić rękawy koszuli jednak nowy bandaż kategorycznie zabronił mu tego czynu. Standardowy tekst poszedł się jebać z niebytem. Żywa apteczka faktycznie była czymś przydatnym. Dopił swoją kawę, obdarzył zegar jeszcze jednym spojrzeniem. [I] No dobrze, może masz czas... [i] - Wnikliwa analiza, ale portret psychologiczny... jakiś taki, zanidbany. - droczył się dalej kiedy kobieta już wstała. Przyglądał się Rhi ze swojej pozycji, zastanawiał się może- iść, czy nie. - Kobieto puchu marny... - mruknął do siebie wstając na równe nogi. Nie spieszylł się, o dziwo. Położył pieniądze na stoliku, ubrał czarny płaszcz i stanął obok dziewczyny. W sumie to go chyba irytowała. Ale satysfakcji nie osiągnie. - Zapraszamy na wycieczkę. - machnął dłonią przepuszczając Rhi przodem.
Z/T |
| | | Wiek : 29 lat Przy sobie : Scyzoryk wielofunkcyjny, fałszywy dowód tożsamości
| Temat: Re: Stolik #1 Nie Maj 04, 2014 4:38 pm | |
| /Kilka dni po spotkaniu z Hugh
Cukiernia 'Votre Mammy' nie należała do najprzyjemniejszych miejsc. Zresztą jak większa część Kwartału. Z czasem można się było do tego przyzwyczaić. Przyszła nieco przed czasem. Wchodząc do wnętrza przeszły ją ciarki, a na twarzy kobiety malowało się zmartwienie. Usiadła przy rozchwianym stoliku i ułożyła na nim ręce, bawiąc się niespokojnie palcami. Nie zamówiła nic. Po pierwsze nie miała do tego zbytnich środków, po drugie żołądek odmawiał jej posłuszeństwa. Przeprosiła i odmówiła zamówienia, stwierdzając, że na kogoś czeka. Wzrok Victorii był niespokojny. Nie wiedziała na kogo oczekuje i co od niej chciał. Początkowo zastanawiała się, czy w ogóle powinna przychodzić na spotkanie, ale po dłuższym przemyśleniu stwierdziła, że nie ma nic do stracenia. Pomyślała, że w miejscu publicznym nic nie powinno jej się stać. Jak przyziemne było to myślenie, bo coś takiego nie powinno pojawiać się w jej głowie, nie w Kwartale. Kiedy kilka dni temu zobaczyła Hugh, opuściły ja wszystkie obawy i słabości. Myślała, że już tak zostanie, ale jak bardzo się pomyliła, bo gdy znów została sama, wszystkie te negatywne uczucia znów ją dopadły. Wróciły ze zdwojoną siłą. Nie miała przed sobą perspektyw, a dodatkowo zaczęła się obawiać o życie ukochanego, który za wszelką cenę chciał ją wyciągnąć z tego miejsca. Nie musiał tego mówić, widziała to w jego oczach przez całe ich spotkanie. Jedynym plusem było odrzucenie przeszłości, która przestała ją dręczyć. To dlatego teraz siedziała na krześle w cukierni i wyczekiwała na spotkanie z nieznajomym. Nie wiedziała, co mogła po nim oczekiwać, ale chyba gorzej być nie mogło. Z drugiej strony wszystko było możliwe, a Victoria żyjąc nadziejami, dawno utraciła wiarę w cuda, ale wciąż posiadała tą siłę, która pozwalała jej na trwanie w tym świecie i przekazywanie energii na coś, co być może było tak blisko niej, znajdowało się w zasięgu ręki, ale o tym nie wiedziała, więc nie mogła stać się tego częścią. Kiedyś nosiła w sobie nienawiść do ludzi. Do Almy, do rządowców, jednocześnie się ich bojąc. Teraz była bardziej stanowcza, chciała za wszelką cenę obalić te brutalne rządy, choć nie mówiła tego otwarcie. Pobyt w Kwartale ją zmienił i choć pozbawił dalszych perspektyw, to uświadomił o tym, że nie jest to koniec świata i jeśli jest się sprytnym, można wiele osiągnąć. Czyż właśnie postępem nie było skontaktowanie się z Hugh? A teraz ktoś chciał zobaczyć się z nią i wiedziała, że nie będzie to Randall, którego znała, ale nie miała pojęcia o tym, że spotka jego brata. |
| | | Wiek : 39 lat Zawód : bezrobotny, dowódca Kolczatki Przy sobie : paczka papierosów, zapalniczka, scyzoryk wielofunkcyjny, dowód tożsamości, broń palna, pozwolenie na posiadanie broni
| Temat: Re: Stolik #1 Nie Maj 04, 2014 9:07 pm | |
| | po spotkaniu z Nicole
Szedłem szybkim krokiem, z rękami w kieszeniach, nie tracąc ani chwili na zbytnie rozglądanie się dookoła. Nie lubiłem przebywać w Kwartale, choć nie z tego samego powodu, dla którego unikała go znaczna większość ludzi. W przeciwieństwie do nich, nie brzydziłem się wszechobecnego brudu, nie bałem się mieszkańców getta, ani nie odczuwałem pogardy na myśl o ich nędzy, ale po prostu... nie czułem się tutaj dobrze. Mimo że ubrałem się dzisiaj względnie normalnie, i tak na pierwszy rzut oka każdy widział, że byłem obcy. Ja sam to widziałem, ilekroć udało mi sie uchwycić swoje odbicie w brunatnej kałuży albo cudem ocalałej, zakurzonej szybie. Moje ubrania były zbyt czyste, zbyt nowe; na dobrą sprawę, nie musiałbym nawet ich widzieć, żeby wiedzieć. Wystarczyłyby nieprzychylne spojrzenia, rzucane mi od czasu do czasu przez mijanych ludzi. Skręciłem gwałtownie, zagłębiając się w uliczkę, przy której znajdowała się sławetna cukiernia. Od czasu zakończenia rebelii usłyszałem o niej wystarczająco dużo, żeby nigdy już niczego tam nie zamówić, ale na miejsce spotkania wydawała się idealna; jeśli oczywiście założymy, że w Kwartale istniało jakiekolwiek miejsce, w którym moja skromna osoba nie wypadałaby podejrzanie. Specjalnego wyboru jednak nie było; jeśli chciałem, żeby rozmowa w ogóle doszła do skutku, musiałem godzić się na kompromisy. A chciałem; prawdę mówiąc, pokładałem w dzisiejszym spotkaniu większe nadzieje, niż byłbym skłonny przyznać. Namierzenie faceta odpowiedzialnego za nieudany zamach na Coin stanowiło jakiś mój niegroźny, osobisty rodzaj obsesji od... właściwie sam nie pamiętałem już, od kiedy. I choć co prawda to nie on miał czekać na mnie przy stoliku tego uroczego lokalu, to i tak miałem szansę zrobić spory krok do przodu. Pierwszy od bardzo dawna. Pchnąłem przeszklone drzwi i przystanąłem na sekundę w wejściu, niby od niechcenia śledząc wzrokiem wnętrze cukierni. Zlokalizowanie drobnej brunetki zajęło mi mniej więcej połowę tego czasu. Wyprostowałem się lekko, ruszając w jej kierunku. Kiedy znalazłem się wystarczająco blisko, zatrzymałem się, odchrząkując cicho i czekając, aż dziewczyna zwróci na mnie uwagę. - Witam - powiedziałem, może nieco zbyt oficjalnie, ale przecież widziałem ją po raz pierwszy; nie wiedziałem jeszcze, czego się spodziewać. Przez chwilę rozmyślałem nad wyciągnięciem ręki na powitanie, ale to chyba byłaby już niepotrzebna... przesada. - Malcolm Randall - przedstawiłem się w zamian, posyłając jej ledwie widoczny uśmiech, który zaczął się i zatrzymał na ustach, nie obejmując reszty twarzy. - Jak mniemam, to z panią miałem się spotkać? - dodałem, dla upewnienia, choć tylko dla zasady; byłem prawie pewien, że podszedłem do właściwej osoby. Chwyciłem za oparcie drugiego krzesła, wstrzymując się jednak z jego odsunięciem i czekając na jej odpowiedź. |
| | | Wiek : 29 lat Przy sobie : Scyzoryk wielofunkcyjny, fałszywy dowód tożsamości
| Temat: Re: Stolik #1 Nie Maj 04, 2014 9:49 pm | |
| Nie zwracała uwagi, ile czasu minęło odkąd przyszła w to miejsce. Właściwie było to mało ważne, Kwartał pochłaniał ludzi, często pozbawiając ich poczucia czasu i świadomości. Na szczęście Victoria nie doświadczała tego aż tak boleśnie. Nie mogła jednak powiedzieć, że gdy przechodziła ulicą, czy wyglądając przez okno wszystko było malownicze i piękne. Byłoby to największe kłamstwo, bo każdy wiedział, że ulice getta spływają w krwi mieszanej z błotem. Często pozwalała sobie myśleć, że nie jest to koniec świata, co najwyżej jej życia, które poświęcała dwóm celom. Ukochanemu i dążeniu do sprawiedliwości. To właśnie temu pierwszemu poświęcała teraz czas. Umilała sobie płynące sekundy przywołując w myślach jego uśmiech, ciepłe ramiona, czy chociażby dotyk dłoni na policzku. Już dawno zdała sobie sprawę, że bez tych wspomnień nie poradziłaby sobie w życiu. Nie było takim prostym odgrodzić się od przeszłości, ale potrafiła to zrobić. Nie myśleć o postrzale i nieudanym zamachu, o Hugh mogła, bo był on w jej życiu również teraz. Z zamyślenia i tępego spojrzenia w własne dłonie, wytrąciło ją powitanie, które było skierowane do niej. Kobieta uniosła wzrok na mężczyznę. Zarejestrowała, że jest starszy od niej, wysoki, a jego twarz była dość znana, jakby ją kojarzyła, może z telewizji, ale nie była pewna. Dopiero gdy się przedstawił Victoria wzdrygnęła się lekko. -Randall. -mruknęła bardzo cicho pod nosem, jakby chcąc powtórzyć sobie to nazwisko i upewnić się, że brzmi ono tak samo jak to dobrze jej znane. Patrzyła na niego tępo przez kilka dłuższych sekund, jakby doznała szoku, ale otrząsnęła się z tego stanu, bo wiedziała, że obejmowanie stanowiska sprawiającej dziwnie wrażenie mieszkanki Kwartału, nie będzie wróżyło nic dobrego. -Witam. -odpowiedziała po chwili, przy czym jej głos nie był jakiś specjalnie oficjalny, raczej ciepły acz niepewny. Nie potrafiła się uśmiechać, zbyt obawiała się samego spotkania, a gdy już ujrzała mężczyznę i przywołała wszystkie związane z nim wspomnienia, które napłynęły falą, zrobiła się niespokojna. Hugh wiele razy opowiadał jej o Malcolmie, dawniej widziała go przelotnie w telewizji, bo przecież nie śledziła poczynań Trybutów ani ich opiekunów. Jednak co do jego tożsamości nie miała żadnych wątpliwości. Był bratem Hugh, czy tego chciał czy nie, ale tego nie musiała mu mówić. Nie wiedziała czy młodszy Randall chciałby, żeby odzywała się w jego temacie, a sama mogła wpakować się w niemałe kłopoty. W końcu nie miała pojęcia, czego tak naprawdę mężczyzna od niej chciał. -Victoria Rose. -dodała po chwili tym samym głosem, choć to już z pewnością wiedział. Nie miała co się ukrywać pod fałszywymi danymi, bo żadne z nich nie wyniosłoby z tego korzyści. Zresztą Victoria nie była osobą z natury plączącą się w niejasnościach, robiła to tylko w ostateczności, kiedy nie miała większego wyboru lub dla dobra innych. -Tak, zapewne chodzi o mnie. -dopowiedziała i wyprostowała się, ściągając ręce na kolana i nie mając nic przeciwko temu, by Malcolm zasiadł na drugim krzesełku przy stoliku. Wciąż utrzymywała na nim spojrzenie, lecz nie było ono lękliwe, acz bardziej wyczulone na coś, czego mogła się nie spodziewać. Nie wiedziała czego, dlaczego i co się miało stać albo w jakim kierunku miała potoczyć rozmowa, ale po głowie wciąż krążyło jej nazwisko mężczyzny i to, że miała przyjemność (lub wręcz odwrotnie, pecha) poznać tego osobnika. To dopiero miało się okazać. |
| | |
| Temat: Re: Stolik #1 | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|