|
| |
Autor | Wiadomość |
---|
Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Cele Nie Cze 02, 2013 1:01 am | |
| First topic message reminder :
Na kwartalnym posterunku znajdują się cztery, identycznie wyposażone cele. W każdej z nich znaleźć można dwa łóżka (przytwierdzone na stałe do podłogi), umywalkę oraz toaletę. Korytarz na ogół patrolowany jest przez Strażnika Pokoju... o ile nic ciekawego nie leci w telewizji.
Ostatnio zmieniony przez Mistrz Gry dnia Nie Cze 02, 2013 1:05 am, w całości zmieniany 1 raz |
| | |
Autor | Wiadomość |
---|
Wiek : 18 Zawód : awanturnik Przy sobie : nic, wszystko ma Richard :3
| Temat: Re: Cele Sro Lut 26, 2014 5:18 pm | |
| Prychnęła, gdy po raz kolejny usłyszała odgłos dzwonka. Teraz już sobie przypomniała, z jakiego powodu nie chciała iść mu na rękę. Niech się trochę powkurza. Jak ona. Oko za oko, panie Cline. Och, oczywiście, że blondynka zdawała sobie sprawę, iż w razie kolejnego odwetu mężczyzny, ona nie będzie mieć już szansy ze swojej strony. No nic, poczeka na kolejną sposobność, prawda? Sama nie była pewna, czy to sprzeciwianie się jemu nie miało czasem na celu zwrócenie jego uwagi? Pochłonięcia jej w całości? A może po prostu była to naturalna reakcja dla kogoś, kto nie uważał, by zasługiwał na to "karanie"? No bo dlaczego miała się podporządkowywać? Ściągnęła brwi, gdy usłyszała odgłos przekręcanego klucza. Nie ściągała wzroku z Audrey. Oblał ją pot strachu, gdy zdała sobie sprawę, że Cline może zechcieć zrobić coś jej współ... celowniczce? Nie. - szybko skarciła się w duchu. Jemu przecież chodzi tylko o nią. Teraz przynajmniej. Nie mogła się nie uśmiechnąć na samą myśl. Szybko jednak ten wyraz zniknął z jej twarzy, gdy poczuła ból. Dopiero co teraz spojrzała na Richarda, który wręcz emanował gniewem. Uniosła brodę, jakby robiąc mu dzięki temu lepszy dostęp do szyi. Zmrużyła oczy, zła, że wraca do tego samego triku. Ale z drugiej strony... Mógł zrobić to mniej delikatnie. Szarpnęła ręką, próbując się wyszarpnąć. Mogła sama wstać. Cóż, powiedzmy, że potrzebowała mocniejszej sugestii od samego polecenia. Podniosła się do góry, w miarę możliwości powoli, próbując zwalczyć to nieznośne wirowanie w głowie. Ruszyła się do przodu, prawdopodobnie popchnięta przez strażnika. Nie miała pojęcia, co od niej chciał. Bo chyba nie przeprosić? Ale już bez większych protestów ruszyła za nim. Zdążyła tylko rzucić spojrzenie Audrey, jakby miało to w ten sposób jej powiedzieć, że wszystko jest ok. Miała tylko nadzieję, że żaden nie wykorzysta sytuacji, że dziewczyna jest sama i nie postanowi się nad nią poznęcać w sposób, jaki pewnie chciał to pierwotnie zrobić Richard.
/zt sala przesłuchań? |
| | | Wiek : 24 Zawód : Dziennikarka
| Temat: Re: Cele Sro Lut 26, 2014 6:09 pm | |
| Audrey nie tylko przez wzgląd na złe samopoczucie nie ruszyła się z miejsca. Bała się. Strażnika. Jego kolegi za kratami. Tego, że może zrobić coś jej, a potem wyżyć na Ramsay. Wolała stać w miejscu, wcisnięta w ścianę, chociaż mogło to uchodzić za tchórzostwo. Patrzyła tylko jak blondynka zostanie zakuta w kajdanki, a potem wymieniła się z nią spojrzeniami, czując jak strach ściska ją za gardło. Czy ją czekało to samo, czy to był przywilej znajomej Strażnika? Gdy Ramsay została wyprowadzona a drzwi za nimi się zamknęły, Audrey podeszła do krat i zacisnęła na nich dłonie, chwilę patrząc za odchodzącymi. Spojrzenie drugiego mężczyzny szybko jednak z miejsca ją przegoniła. Cameron wróciła do kąta i wcisnęła się w niego, martwiąc o koleżankę. |
| | | Wiek : 33 Zawód : Strażnik Przy sobie : w plecaku: półtoralitrowa butelka wody, śpiwór, latarka, noktowizor, porcja żywności; broń, paczka papierosów i zapałki, zestaw pierwszej pomocy, tabletki do uzdatniania wody, telefon Obrażenia : Lewa strona twarzy pokryta szpetną blizną po pożarze dookoła oka ; Nad prawym policzkiem ma ślad po cięciu nożem.
| Temat: Re: Cele Czw Lut 27, 2014 7:24 pm | |
|
Sala przesłuchań - ->
Richard wyglądał na zmęczonego, ale nie był zaczepiany przez żadnego ze swoich kolegów. Minął celę, w której znajdowała się Cameron i rzucił na blat biurka kumpla teczkę z dokumentacją Ramsay. Na widok miny Cline’a, mężczyzna zaśmiał się i poruszył znacząco brwiami, rzucając jakiś tekst o ostrym traktowaniu dziewczyny, łącząc z tym naukę posłuszeństwa względem strażników. Richard mruknął coś niewyraźnie pod nosem i sięgnął po drugą kartotekę, przeglądając pobieżnie tylko informacje na temat panny Cameron. Zignorował zupełnie swojego świńskiego kolegę, nie mając ani trochę ochoty na żarty. Oddał klucze od Sali przesłuchań, w zamian za to zabierając te od celi. Obiecałeś, to dochowaj tych durnych słów, nie? Upomniał samego siebie, podchodząc do drzwi od celi, ażeby je otworzyć. - Te, Cameon, wstawej. – Mruknął dość wyraźnie i głośno, aby dziennikarka usłyszała go dobrze. Otworzył kraty i powiódł spojrzeniem po wnętrzu, czekając aż dziewczyna podniesie głowę i spojrzy w jego kierunku. Ciekawe, czy teraz zwymiotuje. Zastanowił się nad tą kwestią przez chwilę, na wpół rozbawiony, na wpół rozgoryczony.
|
| | | Wiek : 24 Zawód : Dziennikarka
| Temat: Re: Cele Czw Lut 27, 2014 7:36 pm | |
| Chcąc, nie chcąc, przysypiało się Audrey w oczekiwaniu na koleżankę. Swoiste zmartwienie jakie kobiety nie opuszczało, nie wystarczyło jednak w utrzymaniu otwartych oczu i raz po raz powieki same się zamykały. Cameron znowu przyciągnęła kolana pod brodę i oparła o nie czoło, walcząc z sennością. Oczekiwanie na powrót Ramsay jednak dłużyło się na tyle, że Audrey odleciała na pięć minut, zasypiając lekkim snem. Takim co to każdy najmniejszy szmer może szybko odgonić. Strażnik nie musiał więc czekać na reakcję brunetki. Poderwała ona głowę jak tylko się pojawił i popatrzyła nie bez lęku, rzucając zaraz spojrzenia dookoła niego. Jolene nie było? Audrey zmartwiła się, że mężczyzna mógł jej coś zrobić. Nie, nie zamierzała wymiotować, otrząsnąwszy się z pierwszego szoku jaki wywołał u niej widok Cline. Chciała spytać gdzie blondynka, ale otwarte usta szybko zamknęła i posłusznie podniosła się na równe nogi. |
| | | Wiek : 33 Zawód : Strażnik Przy sobie : w plecaku: półtoralitrowa butelka wody, śpiwór, latarka, noktowizor, porcja żywności; broń, paczka papierosów i zapałki, zestaw pierwszej pomocy, tabletki do uzdatniania wody, telefon Obrażenia : Lewa strona twarzy pokryta szpetną blizną po pożarze dookoła oka ; Nad prawym policzkiem ma ślad po cięciu nożem.
| Temat: Re: Cele Czw Lut 27, 2014 7:48 pm | |
| - Wolna. - Rzucił nadzwyczaj wyraźnie, stwierdzając że tylko to ma do powiedzenia nieznajomej dziewczynie. On nie było od moralizowania czy rzucaniu kazań, był na to zwyczajnie zbyt zmęczony. Dlatego też otworzył szerzej drzwi i czekał, aż dziewczyna przejdzie przez kraty, ażeby udać się na zewnątrz. Kiedy go odważyła się minąć, zaczepił ją, przytrzymując dłonią wczepioną w przedramię. Mocno i niedelikatnie, a faktu nie poprawiał fakt, iż mijać musiała go po lewej stronie. - Eka pszet poeunkim. - Burknął pod nosem jeszcze ciszej, jakby ta informacja była przeznaczona tylko i wyłącznie dla panny Cameron. Patrzył z gniewem w oczach na brunetkę, w końcu puszczając jej przedramię i popychając w kieurnku wyjścia. - No? Le. - Znów burknął pod nosem, nieco zirytowany jej spowolnionymi reakcjami.
Odczekał, az kobieta pójdzie i sam wyszedł.
Zmiana tematu --> mieszkanie Frani
/wybacz, Odri, ale znikam na weekend, a chcę zacząć już akcję : * |
| | | Wiek : 23 Zawód : Architekt z ramienia rządu i archiwistka w jednym Przy sobie : Dokumenty, telefon, scyzoryk, odtwarzacz mp3, notes Znaki szczególne : długie, rude włosy, siatki blizn na nadgarstkach, ledwo widoczne blizny na nozdrzach
| Temat: Re: Cele Sro Mar 26, 2014 9:54 pm | |
| /z wesołej celi przesłuchań
Milczała, wysłuchując Gerarda. Istne pieprzenie o niczym, tyle miała ochotę mu powiedzieć. Jednak z jej ust nie wydobyło się ani jedno słowo, ani jedno westchnienie. Ani jeden dźwięk. Zaskakujące, co ból robi z człowiekiem. Nagle gdzieś wyparowała cała jej grzeczność, a została tylko irytacja, zwiększona nieznośnym pieczeniem nozdrzy. - A co, jak powiem, że podziwiam? Na swój pieprznięty sposób jesteś artystą, a nawet ludzie, którzy nie mają pojęcia o sztuce, umieją dostrzec jej piękno. – syknęła. – Powinieneś znaleźć się na arenie, zrobiłbyś furorę swoją brutalnością. Nie zdziwiłaby się, gdyby Gerard, wylądowawszy na arenie, przetrwał jako jedyny, zabijając z dziką chęcią. Miał talent do poniżania ludzi i bicia ich, co dotkliwie odczuła na skórze. Słyszała o takich ludziach, brutalnych, którzy umiejętnie tłukli swoje ofiary, ale zawsze omijając twarz, bo na niej najłatwiej było wyczytać, co i jak. Najwidoczniej jaśnie pan sadysta Ginsberg owe zasady miał głęboko w zapomnieniu, wyznając własną. Brzmiała zapewne im większy wpierdol Ci spuszczam, tym większą mam radochę i jestem szczęśliwy. Czy tak brzmiała owa mantra, nie jej wiedzieć, ale jeśli to czyniło go szczęśliwym. - Też mi haczyk. Oni by się pobawili, Ty byś miał dużo śmiechu, ja udawałabym ofiarę. Tylko nie zapominaj, nawet najbardziej bezbronna istotka wie, gdzie gryźć i gdzie kopnąć. – zawiesiła znacząco wzrok na jego kroczu i zaśmiała się cicho. – Zachowaj haczyki na lepszą przynętę dla Strażników, proszę. Zaczął tłumaczyć jej, że ma wyjaśnić tym, którzy przyjdą, jak pomagała Ethanowi, i uderzył ją po raz kolejny. Nic niespodziewanego; liczyła raczej na to, że cios będzie znacznie silniejszy i boleśniejszy. Przy tym, co zrobił z jej nozdrzami, to była prawie pieszczota. - Gówno prawda, Gerard. Lubisz donosicieli, widać to w Twojej twarzy. Obłudnik. – pokręciła głową. Gdy zbierał się do odejścia, zrobiła to, czego zapewne nie powinna, ale po raz kolejny ludzki instynkt wygrał z chłodem marki Alma Coin, który doskonale przyswoiła. Podeszła do faceta, który ją skatował i usiłował zrobić z niej ścierwo, złamać ją i zniszczyć… I nieoczekiwanie nawet dla samej siebie pocałowała go delikatnie w policzek, uważając jednak, by ani jednym centymetrem ciała nie stykać się z Ginsbergiem. Jedna sekunda, jedno ulotne muśnięcie ust, i Vivian z powrotem siedziała grzecznie przy stole. Tylko przez sekundę patrzyła obojętnie na zimną taflę lustra, nie dostrzegając nawet własnego odbicia; bardziej zastanawiało ją, co myślą teraz jego podwładni, gdy na jego oczach niemalże torturował członka rządu. Pewnie byli uradowani, w szczególności dwa pacany, dzięki którym się tutaj znalazła. Zajęła się kontemplowaniem blatu stołu, na którym krzepła krew z jej rozciętej brwi. Ginsberg wyszedł, zapewne gotów katować kolejną ofiarę, której zeznania wyciągał w niewiarygodnie wysublimowany – zapewne dla siebie – sposób. W jego miejsce pojawili się dwaj Strażnicy, którzy mieli zapewne ją wyprowadzić. I zamknąć w jakiejś niewątpliwie ohydnej celi. Bez słowa dała się wyprowadzić, obojętnie oddając torebkę, którą jeden z pacanów (najwidoczniej w umyśle Vivian słowo „Strażnik” zostało już zastąpione przez „pacan”) zabrał. Och, teraz bawimy się w rekwirowanie, jak cudownie. Zaprowadzili ją do celi i zamknęli. Zapewne chodziło o potwierdzenie wiarygodności jej zeznań, w czym miał pomóc Ethan. Właśnie, Ethan. Zapomniała o tym, że przez nią przyjaciel ma kłopoty? Co mu robiono, co się z nim działo, czy był cały…? Vivian usiadła na podłodze i zamknęła oczy. Nie miała telefonu, by zadzwonić do kogokolwiek, nie miała jak przesłać wiadomości, że coś jest nie tak, zresztą… Czy ktoś naprawdę o to dbał? |
| | | Zawód : studia nad uprzykrzaniem życia postaciom Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: Cele Pią Mar 28, 2014 8:42 pm | |
| Na korytarzu dało się słyszeć czyjeś szybkie kroki, chwilę później dołączyły następne, aż w końcu przed celą Vivian wybuchło niezłe zamieszanie. To Steiner, Strażnik który dokonał aresztowania, awanturował się z dwoma innymi funkcjonariuszami. -... gówno mnie obchodzi jakaś pierdolona awaria, przyznała się! - tylko tyle była w stanie usłyszeć Darkbloom, zanim drzwi jej celi otworzyły się, a do środka weszło dwóch młodych Strażników. - Panno Darkbloom - jeden z nich podszedł do niej, nachylając się ostrożnie - Proszę udać się za mną. Pomógł Vivian wstać i wyprowadził ją z pomieszczenia, podczas gdy drugi Strażnik powstrzymywał Steinera przed rzuceniem się na więźnia. Vivian została wyprowadzona z posterunku tylnym wyjściem, a tam czekał już na nią samochód. - Jest pani wolna - oznajmił młody mężczyzna, wręczając rudowłosej zarekwirowaną wcześniej torebkę - Ktoś na górze bardzo się o to postarał. Jednak pani stała przepustka przestała obowiązywać. Strażnik uśmiechnął się niemrawo, a później otworzył przed Vivian drzwi samochodu, którego kierowcą była kobieta. - Mam nadzieję, że więcej się nie zobaczymy - mruknął młodzieniec, zatrzaskując drzwi za jedyną pasażerką. Chwilę później samochód odjechał spod posterunku, kierując się w stronę Bramy Głównej, gdzie Vivian została wysadzona i wyprowadzona poza mury getta. Była wolna, jednak o powrót do domu musiała zatroszczyć się sama.
Vivian, jesteś wolna, tracisz jednak stałą przepustkę do Kwartału. Możesz wykupić następną, ale nie na swoje nazwisko, oczywiście.
Czwórka. |
| | | Wiek : 23 Zawód : Architekt z ramienia rządu i archiwistka w jednym Przy sobie : Dokumenty, telefon, scyzoryk, odtwarzacz mp3, notes Znaki szczególne : długie, rude włosy, siatki blizn na nadgarstkach, ledwo widoczne blizny na nozdrzach
| Temat: Re: Cele Sob Mar 29, 2014 9:55 am | |
| Jej cichą egzystencję zakłócił jakiś hałas. No tak, zapewne pacany szły po nią, żeby po raz kolejny udała się na randkę z Gerardem. Cóż, czyżby jego podwładni chcieli się pobawić. O, proszę, oto idą. Trzech pacanów w tym debil, który nie dość, że ją aresztował, to jeszcze znieważył. Ciekawe, co by pomyślał, gdyby z miejsca Vivian zadzwoniła do tatusia i zaproponowała pozbycie się gościa. Byłby wniebowzięty, jak teraz? - ... gówno mnie obchodzi jakaś pierdolona awaria, przyznała się! – usłyszała. Hmm, czyżby nie był zadowolony, że płotka nadal wisi na haczyku, zamiast być już na placu egzekucyjnym? Awanturujący się imbecyl został na zewnątrz, a w środku pojawili się dwaj młodzi, może nowicjusze w swoim zawodzie, którzy nieuchronnie się do niej zbliżali. Vivian miała ochotę warknąć. Nie mogli zostawić jej w świętym spokoju? Ale analizując słowa tego, który został przed celą, coś było nie tak. Może nawet bardzo nie tak. Kiedy młody chłopak podał jej rękę, ujęła ją i z obojętną miną wstała, skinieniem dziękując za pomoc. Miała iść za nim, podczas gdy bęcwał w białym mundurku usiłował się na nią rzucić. Patrzyła na niego obojętnie, po czym potulnie poszła drogą, wyznaczoną przez Strażnika. Współczuła jego koledze, który mocował się ze swoim kumplem; wyglądało to na zapowiedź ładnej bójki. Aż żałowała, że nie może sobie popatrzyć. - Jest pani wolna. – uniesienie brwi, to wszystko, czym mogła skwitować tę wiadomość, bo było jej to naprawdę obojętne. - Ktoś na górze bardzo się o to postarał. Jednak pani stała przepustka przestała obowiązywać. Odebrała torebkę i obojętnie patrzyła, jak mężczyzna otwiera przed nią drzwi samochodu. - Może pan przekazać temu ktosiowi, że i jego starania, i przepustkę mam głęboko w zapomnieniu. Nie słyszała ostatnich słów strażnika, nie widziała niemrawego i lekko współczującego uśmiechu. I nie wierzyła, że jest mu żal rudej dziewczyny, okaleczonej przez jego przełożonego. Całujcie się wszyscy tam, gdzie nie dosięgacie. Samochód miał ją gdzieś wywieźć, może nawet za moment znajdzie się w Dzielnicy Rebeliantów. Nie, żeby ją to obchodziło. Już miała to gdzieś.
zt. |
| | | Wiek : 24 Zawód : fałszerka Znaki szczególne : wkurw
| Temat: Re: Cele Wto Mar 17, 2015 8:26 pm | |
| //mraurrr
Hohohoho! Nie, to nie święta, to chyba radość w oczach Strażników sprawiała mi taką radość... Wróć, nie mi. Im. Ich własnym zapchlonym tyłkom. Oni emanowali tą swoją, nieistniejącą w sumie, ale ją sobie wizualizowałam dla własnych potrzeb, radością, wtrącając mnie tu nieprzytomną, złapaną tak bezczelnie... w klatce. Sorry, co to miało znaczyć. Złapano mnie i wrzucono do Kolca, a teraz złapano mnie w Kolcu i wrzucono do więzienia w Kolcu, a jak złapią mnie w więzieniu w Kolcu, to gdzie cisną? Na swoje cuchnące moczem i wazeliną łoża? Looosie! Zabierz mnie stąd. I jeśli pomyśleć można, że całe moje życie to jakiś jeden wielki żart, to nie, mówiłam stanowczo, że to nie było żartem tak wielkim jak fakt, że właśnie, w tej chłodnej, cuchnącej i mega dołującej celi, wystukiwałam sobie jakąś wesołą melodię. Cholera, jakiś dramat psychologiczny. Zaraz naprawdę się rozbiorę i będę z nudów pilnować ciuchów, bo miałam być głównym – zeschizowanym – bohaterem. – Przeeeleeeć mnieee! Tłusty Strażniku, przeleć mnie! Yeah! Będę wam, jebane skunksy, śpiewała piosenki. Innym więźniom też, bo mam was gdzieś! Jesteście równie cuchnący! Przeeeleeeć mnie! Yeah! Będę twoim odurzającym cosikiem, a ty moim osobistym kominkiem! ...komornikiem... Ej, a co z moim mieszkaniem w Dzielnicy? Chyba go nie podpieprzyli? – W tej chwili nie rozumiałam, czemu ściany nie chcą ze mną rozmawiać. Wróć! Bo były martwe, chłodne i zagazowane. O, może mnie zagazują, złapawszy w gettowskim więzieniu? Ciekawa koncepcja i bardzo możliwa, bo przecież ci z rządu za żadne skarby nie mieli serca. I mózgów też, ale to temat na inny wykład. – Przeeeleeeć mnieee, to skręcę ci kark! DUPKI! – Wspominałam, że nienawidziłam Adlera i te wszystkie jego zawszone krowy? – I nie, nie oddam wam siebie łatwo. Będę walczyć i nawet te usypiające gówna mnie nie powstrzymają! |
| | | Wiek : 25 lat Zawód : myślę Przy sobie : kapsułka z wyciągiem z łykołaków, scyzoryk wielofunkcyjny
| Temat: Re: Cele Sob Mar 21, 2015 12:51 pm | |
| Przeleć mnie, tłusty Strażniku. Odniósł wrażenie, że znajdował się nie w tym miejscu i czasie, w którym znajdować się powinien, zwłaszcza gdy szedł powolnym, niespiesznym i ciężkim krokiem korytarzem, po którego betonowych solidnych ścianach roznosił się piskliwy, kąsający uszy głos Johanny Mason. Zgubił cel wędrówki, zagubił się w odmętach całego burdelu, w którym wszyscy się tarzali, w tym pieprzonym gównie, z którego nie potrafił wyciągnąć ani siebie, ani Jo, ani Rose, ani nikogo, na kim naprawdę mu zależało. I nawet gdy zależało bardzo mocno i usilnie starał się doprowadzić czyiś świat do pionu, ta krucha, zbudowana jego roztrzęsionymi rękoma budowla sypała się, a potem znikała z odrobinę silniejszym powiewem wiatru, a cała ta praca i wysiłki szły na marne. Bo był nikim, bo nie znaczył nic i niczemu nie mógł poradzić, choć świat lubił przed nim klękać, ale tylko po to, aby zrobić mu dobrze, i tylko na chwilę. Potem znów wracał ponura, przygnębiająca rzeczywistość, chwilowe uniesienie rozbijało się niczym szklana butelka ciśnięta o pień dębu. Pozorny spokój i bezpieczeństwo przestawało mu odpowiadać, potrzebował uszczęśliwić całe swoje otoczenie, potrzebował Annie, która nie martwiłaby się jego pracą, jego obowiązkami (chociaż nie wiedziała o wszystkich, które wykonywał), potrzebował Sabriel, która nie urodziłaby dziecka, a była przy nim, dla harmonii ducha, bo zawsze potrafiła ukoić bóle, niepokoje, lęki i to wszystko, co kłębiło się w jego rozedrganym, przepełnionym konwulsjami umyśle. Uzupełniały siebie i to było niepokojące, jakoby do szczęścia miał potrzebować dwóch niepasujących do siebie nawzajem kawałków i spośród tych dwóch nieodłącznych od niego części miał wybrać jeden konkretny, a drugi odrzucić, teoretycznie na zawsze, bo tak byłoby lepiej dla nich wszystkich. Nadal trwał w swoich dziecięcych postanowieniach, w wierności do Cresty, która stanowiła o porządku jego świata, a Panna Kent wyjechała do któregoś z dystryktów, opuściła Kapitol z niemowlakiem, który należał do niego, choć otwarcie i bez skrupułów wyrzekł się tej części historii, aby odciąć się od brzmiącego tęsknie imienia i nazwiska, które nosiła. Nie wiedział nic, niczego nie chciał wiedzieć, nie poznał nawet imienia synka ani numeru dystryktu, do którego w gruncie rzeczy wysłał ją on sam. Randall mu pomógł, ale to nie on wydał na dziewczynę wyrok. I na swoje życie. Za błędy się płaci, a Sabriel Kent była błędem, najgorszych, które popełnił w życiu, zaraz po triumfie w Igrzyskach, zaraz po śmierci dwudziestu trzech osób, choć być może na równi. Być może. Nacisnął klamkę, pchnął drzwi do przodu i w eleganckim strażniczym mundurze wstąpił na wybieg, do klatki lwa, choć znajdował się on uwiązany kilka metrów od niego, poza zasięgiem, ale to nie miało znaczenia, skoro planował go wypuścić. Najpierw jednak potrzebował go ugłaskać, udomowić i przywiązać. -Nie spodziewałem się takiego ciepłego przywitania, nawet po tobie, Mason – rzucił rozbawiony, z leciutkim ale nadal skrepowanym uśmiechem na twarzy, dłonie wciskając w kieszenie, oczy skupiając na jej twarzy, wnikając we wściekłe zażarte, przesączone zwierzęcością oczęta. Może jednak klatka to miejsce, w którym powinna zamieszkać na stałe? Chociaż wątpił, by ktoś tak żywy, taki pełny emocji był szczęśliwy w zamknięciu, ale szczęście jednostki jest nieistotne, liczy się triumf masy, a ona zdecydowanie jej szkodziła. |
| | | Wiek : 24 Zawód : fałszerka Znaki szczególne : wkurw
| Temat: Re: Cele Pon Mar 23, 2015 8:50 pm | |
| – Sukinsyny! SUKINSYNY! – krzyknęłam wściekle, będąc bezsilną. Mogłam sobie tu siedzieć, wrzeszczeć, śpiewać, przeklinać, szarpać się, uderzać, ale i tak byłam bezsilna. Wszelkie rozgrywki między Johanną a rządem miały się zakończyć moją pieprzoną przegraną. Byłam dla nich jedynie kolejną smarkatą panienką, która tylko im wadziła. Nie chciała się przecież słuchać, choć powinna to robić! Spojrzałam na swoje dłonie, znów rozpoznając tę samą wesołą melodię co wcześniej. Wpadła do mojej głowie, pragnąc być rozpoznaną. Znałam ją, skądś ją znałam, ale nie pamiętałam. Nie pamiętałam tego. Odpowiednia myśl przepadła w moim umyśle już dawno temu. Była wspomnieniem, którego nie potrafiłam przywołać. Zapomniałam. Zamknęli mnie tu, nie powiedzieli, czego chcą. Zamknęli mnie tu i zostawili samej sobie. Czemu mnie zostawili samej sobie? Bym tu zdechła? Mogli mnie cisnąć do izolatki... choć to pomieszczenie już ją przypominało. Chłodne ściany, zero ciekawych punktów zaczepienia i drzwi – zamknięte. Za nimi pewnie korytarz. Albo piekło. – Chrzańcie się! – wrzasnęłam, słysząc kroki. Któryś z nich szedł tu... Może nie do mnie, ale w tym kierunku. Nie miałam pojęcia, jakie miał intencje, jakie rozkazy. – Lepiej od razu mnie tu rozstrzelajcie! – Odair? – wyszeptałam, gdy drzwi się otworzyły i wszedł przez nie młody i znajomy mężczyzna. W czyściutkim. można by nawet rzec, że eleganckim, ubranku, gdyby to nie był mundur strażniczy. – Odair! – powtórzyłam bardziej zawistnie. – Jak możesz?! JAK MOŻESZ PO TYM WSZYSTKIM NADAL NOSIĆ TEN MUNDUR! Jesteś pieprzonym rządowcem! Posłuszną suczką Adlera i jego piesków! – Aaawrrr! Świat upada! Coraz szybciej, coraz wyraźniej. Finnick, co ja tu robię? Co ja, do cholery, tu robię? Morderstwo wydało się PO rozkazie mojego pojmania... Nie wiem. Jakiś nowy system? Chcą mnie zabić? Zesłać? Przyszedłeś się pożegnać? Zróbmy coś! Zróbmy kolejną rewolucję... Zabijmy ich wszystkich – Wolałam zginąć w walce niż tak żyć. |
| | |
| Temat: Re: Cele | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
Similar topics | |
| » Cele
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|