IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  
Pokój #2 - Page 2

 

 Pokój #2

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : Previous  1, 2
AutorWiadomość
the civilian
Frans Lyytikäinen
Frans Lyytikäinen
https://panem.forumpl.net/t1955-frans-lyytikainen
https://panem.forumpl.net/t3422-relacje-fransa
https://panem.forumpl.net/t1264-frans-lyytikainen
https://panem.forumpl.net/t853-frans-violator
https://panem.forumpl.net/f68-violator
Wiek : 34
Zawód : właściciel VIolatora, sutener
Przy sobie : Dowód, faje, zapalniczka, zezwolenie na broń, medalik z małą ampułką cyjanku w środku, zdobiony sztylet, latarka, scyzoryk, gaz pieprzowy
Znaki szczególne : Niewyspana, zmęczona morda, która chce ci wpierdolić

Pokój #2 - Page 2 Empty
PisanieTemat: Pokój #2   Pokój #2 - Page 2 EmptyPon Maj 27, 2013 5:05 pm

First topic message reminder :

Dla pracownic/pracowników i kleintów.
Miłego współżycia.

W NIEKTÓRYCH PRZYPADKACH MOŻE TO BYĆ TEMAT DLA OSÓB POWYŻEJ 18 ROKU ŻYCIA.
Powrót do góry Go down

AutorWiadomość
the pariah
Arlene Haradwaith
Arlene Haradwaith
https://panem.forumpl.net/t2794-arlene-haradwaith
https://panem.forumpl.net/t2799-arlene-haradwaith#42917
Wiek : 24 lata
Zawód : najemniczka, prostytutka

Pokój #2 - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Pokój #2   Pokój #2 - Page 2 EmptyNie Paź 12, 2014 11:23 pm

Z chwilą zamknięcia drzwi na klucz… Tamta w niej uśmiechnęła się szeroko, szczerząc w zadowoleniu zęby. Arlene tego nie robiła, starając się nie zwracać nawet na nią uwagi, choć nie była to rzecz łatwa, gdy ta robiła dosłownie wszystko w celu jej przyciągnięcia. Od samego gadania tym niesamowicie sugestywnym tonem, poprzez ciche próby ponownego przejęcia kontroli, na rozpraszającym śpiewie zakończywszy. Zupełnie tak jakby faktycznie chciała, by Haradwaith oszalała do końca, a przecież byłoby to coś równie mocno szkodzącego im obu.
Nie mogła się jej poddać, nie mogła się jej poddać, musiała być silna. Liczyło się tu i teraz, od którego zależało tak naprawdę dosłownie wszystko. W tym momencie w grę nie wchodziło tylko wyjście na wariatkę gadającą do samej siebie. Tamta nie była byle dziwacznym wytworem umysłu Arlene. Ona nie tylko ujawniała się pod postacią głosu w jej głowie, lecz również działała. A gdy przejmowała kontrolę… Była niczym nieopanowanym żywiołem destrukcji nastawionym tylko i wyłącznie na jedno. I nie było tym spokojne mizianie króliczków, oj nie!
Tamta krzywdziła ludzi. Rozszarpywała ich gołymi rękami, odrywając paznokciami płaty żywego ciała i śmiejąc się przy tym wariacko, pławiąc się w krwi tryskającej z ciał ofiar, kosztując jej powoli… Zaś Arlene nie mogła nic na to poradzić, siedziała wtedy gdzieś w środku własnego ciała, nie mogąc kontrolować jego odruchów. Patrzyła tylko, uwięziona jak Tamta w tym momencie, bezwolna.
- Kto by pomyślał, że jest z ciebie taki bezbronny kociaczek? Malutka kicia nie umiejąca korzystać ze swoich pazurków? Choć, pozwól, pokażę ci, do czego służą prawdziwe pazury. Czy tego nie widzisz? Posłuchaj… Czy nie słyszysz krwi pulsującej w żyłach. Uderzającej w tętnicach… Zapraszającej. Wystarczy tylko, że wyciągniesz rękę… No, dalej! Spróbuj! Czego się boisz?! Drzwi są zamknięte! Nikt tego nie usłyszy! Zrobisz to szybko! Wystarczy tylko, że wyciągniesz dłoń! Spróbuj, posmakuj! – Syczała Tamta, wyrywając się wewnątrz niej i wyciągając swe niewyczuwalne łapska w stronę Benedicta.
Arlene zaczerpnęła powietrza, nie mając nawet pojęcia, w którym momencie faktycznie zaczęła wyginać swe ciało w przód, jakby za chwilę miała prześlizgnąć się przez oparcie krzesła i obdarzyć mężczyznę pocałunkiem. Krwawym pocałunkiem, który byłby wstępem do polowania. Wpierw powolnego, by nie zorientował się, co planuje, by do ostatniej chwili był nieświadomy zagrożenia… A z chwilą, z którą by je zobaczył… Byłoby już za późno na cokolwiek. Rozszarpałaby mu gardło.
Nie! Nie mogłaby tego zrobić! Był jej stałym klientem, a co chyba najważniejsze – w jakimś sensie go lubiła. Był swoistą odmianą pośród tego, co codzienne i zwyczajowe, zaś to już zasługiwało na choć minimalne lepsze traktowanie. W tym wypadku objawiające się w braku chęci posłania go do jakiejś zimnej dziury w ziemi. Nie chciała tego robić i Tamta musiała się z tym pogodzić. Definitywnie.
Potarła swoje ramiona, patrząc na Benedicta i zagryzając wargę w poszukiwaniu odpowiednich słów. Odpowiednich do tego, by odpowiedzieć mu na pytanie.
- Zależy od tego, co masz na myśli. – Odpowiedziała, uśmiechając się półgębkiem i unosząc brwi. – Dużo tego. Wiele idiotyzmów, trochę lepszych rzeczy, no i kilka prawdziwych kąsków, ale… Wiesz jak z nimi jest. Ekstra. – Potarła o siebie palce, wyraźnie dając do zrozumienia, że za takie informacje trzeba wpierw zapłacić. Z resztą mogła poczekać do końca, przy perełkach ubezpieczała się już na samym początku.
- Jak na przykład słodka dziwka rasową morderczynią… Pragnącą skakać do gardeł, hm? Z pewnością by mu się to spodobało. A jeśli nie… I tak byłby już trupem… – Mruknęła Tamta, obserwując razem z Arlene nadejście Vane’a i śmiejąc się w duchu, gdy ten zainteresował się wargą blondynki. – Widzisz? Sama sobie szkodzisz… – Dodała, mrucząc na widok oblizywania krwi, gdy sama Arlene tylko milczała, próbując opanować dzikość drapieżnika w sobie. Krew… Tak straszliwie ją kusiła… A on był tak blisko…
- Dzisiaj tylko informacje? – Zgadła, łapiąc wreszcie paczkę i zapalając papierosa, by zaciągnąć się dymem. Nie dziękowała. Nie czuła się zobowiązana do takich aktów wdzięczności. Wystarczyło tylko, że z nim współpracowała.
Powrót do góry Go down
the leader
Benedict Vane
Benedict Vane
https://panem.forumpl.net/t2786-benedict-vane
https://panem.forumpl.net/t2792-skup-tajemnic-i-sekretow#42665
https://panem.forumpl.net/t2791-benedict-vane#42664
https://panem.forumpl.net/t2793-loading-data#42666
Wiek : 24 lata
Zawód : zastępca ministra technologii i cyfryzacji
Przy sobie : scyzoryk wielofunkcyjny, paczka papierosów, zapalniczka, telefon komórkowy, fałszywy dowód tożsamości

Pokój #2 - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Pokój #2   Pokój #2 - Page 2 EmptyCzw Paź 16, 2014 10:24 am

O Arlene nie wiedział wiele, ba! nie wiedział prawie nic. Niby zazwyczaj sprawdzał swoich informatorów, szukał ich wiarygodności i potencjalnych haków, które gwarantowałyby mu bezproblemową współpracę, w przypadku Haradwatih jednak zwyczajnie się nie postarał. Może nie chciał. Może nie uznawał za konieczne. Może po prostu się pomylił, a może chciał choć raz mieć kontakt z niewiadomą.
Wiecie, na dłuższą metę wiedza jest męcząca. Im więcej wiesz, tym trudniej nad tym wszystkim zapanować - i trudniej żyć. Będąc człowiekiem nieświadomym idziesz do baru i nie zastanawiasz się, czy obsługująca cię kelnerka dała już dupy szpiclowi Kolczatki czy nie. Wiedząc o niej wszystko, nie jesteś w stanie spoglądać na nią normalnie, jak na kolejnego szarego człowieka. Wiedząc, jaką ma grupę krwi, z kim spała z tej nocy i gdzie jeszcze się udziela, próbujesz przedrzeć się przez jej bariery i dostrzec więcej niż to, co już wiesz. Starasz się, bo to twoja praca. Starasz się, bo choć teraz nikt na ręce ci nie patrzy, to zawsze może zacząć - i pewnego dnia stwierdzić, że jesteś zbyt opieszały. Zresztą, starasz się też dlatego, że to po prostu ludzka natura. Garść pytań rodzi następne zgodnie z zależnością liniową. Im więcej wiesz tym więcej chcesz jeszcze wiedzieć.
Vane może więc po prostu chciał mieć pewien wentyl bezpieczeństwa, możliwość odpoczynku od nadmiaru sekretów, które znał, i tych, których nie znał. Może po prostu chciał móc zastanawiać się jak zwykły człowiek, a nie jak ktoś, kto ma kolekcję kart chorób polowy mieszkańców KOLCa (i nie tylko zresztą) i ewidencję wzajemnych powiązań seksualnych między drugą połową społeczeństwa.
To jednak przekładało się na pewną dozę niepewności, do której nie był przyzwyczajony. Spoglądając na Arlene, widział jeden wielki znak zapytania, a nie, jak zwykle, mnogość informacji, których sama z siebie pewnie nigdy by mu nie zdradziła. Bo co o niej wiedział? Tylko to, że jest świetna w łóżku i umie dowiedzieć się wszystkiego, czego trzeba, przy czym jedno z drugim było zapewne powiązane (ostatecznie od zaspokojonej, pozbawionej czujności klienteli wiele można wyciągnąć). To mało. To niepokojąco mało. Ale to dobrze. Mógł przynajmniej ocierać się o normalność, mógł wciąż pamiętać o tym, jak to jest być szarym, normalnym.
- Może nie. - Wzruszył ramionami na jej pytanie. Szczerze mówiąc, nie bardzo wiedział, na co ma dziś ochotę. Po plotki nie pojawił się dlatego, że chciał, ale dlatego, że musiał. Nie miał też w planach przespania się z Haradwaith, ale... Pewnie i tak to zrobi. Zawsze robił. Ostatecznie szkoda byłoby nie wykorzystać okazji, nawet, jeśli na ten moment nie jest do niej szczególnie przekonany. - Zależy od tego, jak usatysfakcjonują mnie twoje słowa. - Uśmiechnął się półgębkiem z ewidentnym rozbawieniem, jednocześnie bez szemrania wyciągając z kieszeni plik pieniędzy. To był bardzo prosty układ. Nigdy z ręki do ręki, tym bardziej nigdy przelewem. Należność zawsze odkładał na szafkę, z której dziewczyna mogła ją zabrać. Po co? Och, zawsze mógł powiedzieć, że po prostu pieniądze zostawił i zapomniał zabrać. Nikomu ich nie dał. Zwykłe gapiostwo. A że powiedzieć tak mógł zawsze? Tak, mógł. Ale wtedy byłoby kłamstwo, co w przypadku szczególnie efektywnej weryfikacji prawdomówności trudno byłoby udawać. A tak przecież nie kłamał. Faktycznie pieniądze zostawił. Faktycznie ich nie zabrał. Proste.
Gdy tylko ustalona już przedtem kwota znalazła się na swoim miejscu, spojrzał na Arlene wyczekująco, znacząco unosząc brwi. Zaciągnął się papierosem, oparł wygodniej o parapet i rozpoczął świdrowanie dziewczyny wzrokiem. Można by pokusić się o stwierdzenie, że tym spojrzeniem zwyczajnie ją rozbierał - ale tak mógłby pomyśleć jedynie ktoś, kto nie znał nastrojów Benedicta. Z Haradwaith spotykał się na tyle często i w na tyle różnych okolicznościach, że ona zapewne niczego podobnego nie pomyślała.
Czekał, nie uściślając, o jakiego typu informacje mu chodzi. Jasnym było, że o wszystkie. Te głupie i te potencjalnie znaczące, dotyczące ludzi szarych i tych mających jakąś pozycję. W końcu ktoś, kto jest nikim, zawsze może stać się kimś, a nic nie warta na ten moment plotka może zostać wartą swej ceny bronią. Wszystko zależy od okoliczności, a te przecież stale się zmieniały.
Powrót do góry Go down
the pariah
Arlene Haradwaith
Arlene Haradwaith
https://panem.forumpl.net/t2794-arlene-haradwaith
https://panem.forumpl.net/t2799-arlene-haradwaith#42917
Wiek : 24 lata
Zawód : najemniczka, prostytutka

Pokój #2 - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Pokój #2   Pokój #2 - Page 2 EmptyPią Paź 17, 2014 1:12 am

Jej spojrzenie powoli powędrowało za ręką Vane’a, a właściwie – za pieniędzmi przez niego wyciąganymi, którą przesunął w stronę szafki, niby to przypadkiem pozostawiając na niej zapłatę. Cóż, nie chodziło jej nawet o samą sałatę, bo na brak tej mimo wszystko aż tak znowu straszliwie poskarżyć się nie mogła, co poradzić, praca w roli prostytutki faktycznie przynosiła całkiem zacne profity. W tym momencie większą uwagę przykładała do tego, by głupio się nie roześmiać, bo śmiech to ona miała raczej koński, przynajmniej tak osobiście twierdziła, z powodu tego całego swoistego krygowania się Benedicta.
Choć może wypadało to nazwać inaczej. Nie było to przecież takie czyste krygowanie, a próba zabezpieczenia się na przyszłość w razie wtargnięcia kogoś lub czegoś, co mogłoby niuchać ten nielegalny, jakże starannie maskowany! hahaha, nie!, biznes. Jakby położenie pieniędzy na szafce, a nie podanie ich zwyczajnie do ręki, miało w czymkolwiek pomóc. Arlene, w obu wersjach – co w swej wyjątkowości nie należało do sytuacji najczęstszych!, nie mogła nic poradzić na to, że uważała coś takiego za zwyczajny idiotyzm. Porównywalny z tym odwalanym przez małe dzieci zatykające uszy i żywiące przekonanie, że jeśli czegoś nie słyszą, to to zwyczajnie nie istnieje.
Takie zachowanie u dorosłego mężczyzny byłoby dla wielu z pewnością czymś niezmiernie słodkim czy też określanym mianem uroczego, chichoczącego, cholerajasnajakietojestpyszniutkiego oraz całą masą innych przymiotników niekoniecznie przez Haradwaith uznawanych. Cóż na to poradzić? Ona już dawno temu wyrosła z przekonania, że z góry narzucone sytuacje da się w jakikolwiek sposób obejść.
Dobra, nie wierzyła w bzdety zwane przeznaczeniem lub też innym kosmosem, jednak musiała przyznać, że coś w tym było i to coś w dziewięćdziesięciu dziewięciu procentach przypadków było uporczywą cholerą nie do pokonania. Jeśli więc strażnicy mieli wreszcie pójść po imitację rozumu do swych pustych baniek i spróbować coś zrobić ze zdecydowanie jednym z najbardziej dochodowych miejsc w całym Kwartale, kładzenie forsy na szafce i robienie niewinnych oczek nie miało z pewnością nic dać.
- Wow, Sherlocku. – Mruknęła złośliwie Tamta, przeczesując palcami swoje niewidzialne włosy, które w wyobraźni Arlene przypominały bardziej wijące się czarne robaki. Obca w jej wnętrzu ponownie parsknęła śmiechem pełnym politowania, by zamilknąć choć na chwilę. Arlene jakimś cudem faktycznie była jej za to wdzięczna. Nie miała pojęcia, dlaczego, ale jednak.
W pewnych momentach faktycznie były ze sobą nawet bardziej niż zgodne. Jak dla przykładu teraz w kwestii pieniędzy, na które żadna z nich akurat w tym momencie nie leciała i których żadna z nich nie pragnęła do siebie przygarniać. W tym momencie każda miała swoje znacznie głębsze, jakkolwiek by to odbierać, plany i cele, które dominowały nad resztą.
Bowiem gdy Arlene chciała za wszelką cenę powstrzymać Tamtą przed przejęciem kontroli, Tamta za wszelką cenę pragnęła to zrobić, by móc spełniać swoje kolejne pragnienia, dawać upust niezdrowym żądzom, jakie tkwiły w jej wnętrzu, przepełniając ją. To sprawiało tylko, że Arlene wyraźnie nie potrafiła pozbierać odpowiedniej porcji myśli, które należało w tym momencie wytężyć, by ogarnąć najważniejsze informacje, za które jej przecież zapłacono.
- Och, to nadzwyczaj proste. Główna informacja... - Tamta roześmiała się, naśladując głos Haradwaith, swój własny głos i charakterystyczny akcent, jakiego czasami żądali od niej klienci. - Mam ochotę się z tobą pieprzyć, ryć paznokciami niczym pazurami twoje plecy, doprowadzać cię do agonii z rozkoszy, byś tylko wił się pode mną, błagając o więcej... A potem kosztowałabym krwi spływającej po twoim ciele. Kropelka po kropelce, racząc się nią w pełnym zadowoleniu, gdy rozrywałabym ci gardło. - Krwiożercza bestia roześmiała się. - A ty byś nawet tego nie zauważył. Nigdy nie zauważacie, opętani żądzą brania tego, co uważacie za swoje. A potem...? Potem jest już za późno. Na cokolwiek.
Arlene odetchnęła tymczasem, podnosząc się z miejsca i podchodząc do barku, by nalać wina z karafki i, upijając łyk, podejść z nim do Benedicta. Oparła się o ścianę przy nim, oblizując wargi, by wreszcie się odezwać. Nie za głośno, ale też nie nazbyt cicho. Wiadomo - ściany miały uszy, zwłaszcza w miejscach temu podobnych.
- Banda wielkich buntowników planowała ostatnio akcję z malunkami na murze, jednak chwilowo sprawa ucichła. Nie wątpię mimo wszystko, że kiedyś to jeszcze wypłynie. - Powiedziała niespiesznie, popijając wino i najwyraźniej nie mając najmniejszego zamiaru zbytnio się spieszyć.
- Jeden z ponoć najbardziej zaciętych strażników ostatnio wywiózł sobie z Kwartału, oczywiście nielegalnie, pannicę. Dziewczę z dziwek tutaj pracujących, siostrę tegorocznej trybutki. Nawiązując jeszcze do całej tej Igrzyskowej chołoty, z pewnością zainteresuje cię fakt, że, poza Kwartałem i Dzielnicą Rebeliantów, na Arenie znalazł się też chłopaczek z teoretycznie niezamieszkanych terenów. Yvcio całkiem zgrabnie się trzymał, jak na człowieka, który nie powinien istnieć, nie sądzisz? - Zaczerpnęła powietrza, płynąc dalej na fali wieści.
- W nowootwartej Galerii na Obrzeżach mieliśmy ostatnio przedziurawioną i wiszącą dziennikarkę Capitols Voice, gdzieś w podziemnych tunelach zginęła ostatnio rodzina uciekinierów, zaś Strażnicy Connery i Dane zasmakowali niedawno w nowym rodzaju odurzaczy, jakie ponoć rozprowadza Hopkins. Tłuczone szkło zawsze w cenie... - Skończyła, dając Vane'owi chwilę na przetrawienie, by najwyżej później przejść dalej. Co nieco jeszcze miała...
Powrót do góry Go down
the leader
Benedict Vane
Benedict Vane
https://panem.forumpl.net/t2786-benedict-vane
https://panem.forumpl.net/t2792-skup-tajemnic-i-sekretow#42665
https://panem.forumpl.net/t2791-benedict-vane#42664
https://panem.forumpl.net/t2793-loading-data#42666
Wiek : 24 lata
Zawód : zastępca ministra technologii i cyfryzacji
Przy sobie : scyzoryk wielofunkcyjny, paczka papierosów, zapalniczka, telefon komórkowy, fałszywy dowód tożsamości

Pokój #2 - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Pokój #2   Pokój #2 - Page 2 EmptyNie Paź 19, 2014 11:35 am

Spoglądał na nią z umiarkowanym zaciekawieniem, gdy się zbliżała i podobnie też słuchał - ze stosownym zainteresowaniem, nie zdradzając jednak, co wiedział, a co nie. Bo przecież nie było do końca tak, że przychodził po same nowości. Czasem zależało mu jedynie na potwierdzeniu tego, co wiedział lub podbudowaniu jego domysłów. W takich sytuacjach Haradwaith była w pewnym sensie czymś w rodzaju encyklopedii pozwalającej sprawdzić, na ile trafna jest nasza własna definicja jakiegoś hasła. Biorąc za punkt odniesienia wiedzę dziewczyny, nie tylko zbierał informacje, ale też sprawdzał się. Bo musiał, nie? Musiał wiedzieć, czy wciąż jeszcze rozumie, jak to wszystko działa, czy wciąż jeszcze umie się w tym odnaleźć.
Nie rozumiał natomiast samej Arlene. Jasne, najprawdopodobniej wcale nie było mu to potrzebne - ich znajomość nie wymagała tego rodzaju bliskości, który nie obyłby się bez zaufania, bez poznania siebie nawzajem. To nie był układ, w którym on musiał wiedzieć, co ona lubi, a ona powinna znać jego zachcianki. To nie tak działało. Zakres wymagań wobec nich był w tym przypadku znacznie, znacznie mniejszy, a jakiekolwiek oczekiwania - cóż, najlepiej chyba było z nich zrezygnować. To o wiele wygodniejsze niż ciągłe zmaganie się z rozczarowaniami.
Nie próbował więc nawet domyśleć się, kim tak naprawdę jest Haradwaith. Nie próbował przejrzeć jej na wylot, doszukując się jej własnych sekretów, tajemnic, grzeszków. Jasne, pewnie powinien. Ostatecznie mogła być kimś, kogo powinien natychmiast wydać. Tylko, czy to naprawdę tak istotne? Sprzedawanie ludzi jest bardzo łatwe, bardzo szybkie. Jedna chwila. Dokładnie jeden krótki moment, by znając jej nazwisko i to, gdzie przebywała, wystawić ją Strażnikom Pokoju w imię lojalności wobec obecnego rządu. Tylko po co? Nie spieszył się ze sprawdzaniem jej, bo wygodniej było mu tego nie robić. Gdyby okazało się, że faktycznie zalicza się do tych, które powinien na tacy podetknąć pod nos Coin, wtedy tak, musiałby to zrobić - w końcu był profesjonalistą. Ale nie chciał. Chyba po prostu nie chciał czegoś podobnego ryzykować. Lubił tę możliwość wyrwania się z Nory, wyrwania się z domu i spędzenia kilku kolejnych chwil z Haradwaith. Miałby się tego pozbawiać w imię jakiegoś tam patriotyzmu? Nie, aż takim lojalistą nie był.
Teraz skinął tylko głową, zapamiętując. Nigdy niczego nie zapisywał, jeśli nie musiał. Papier był zdradliwy, słowo pisane było zdradliwe. Można je było ukraść, zobaczyć, mogło wpaść w niepowołane ręce i stworzyć garść problemów. Nigdy nie odpowiadało się do końca za to, co stało się z kartką, z notatką, z wysłaną wiadomością. Można było natomiast odpowiadać za to, co miało się w głowie - i tylko tam.
- Coś jeszcze? - Spoglądał, jak raczy się winem, by po chwili namysłu zrezygnować z odebrania jej kieliszka. Zamiast tego pochylił się i posmakował alkoholu prosto z jej ust, nie bawiąc się w jakieś podchody, dopatrywanie się akceptacji, zgody czy zachęty. Nie bądźmy śmieszni, to nie było miejsce, w którym bawiło się w ten sposób. To nie było miejsce dla dobrego wychowania, skromności i romantyzmu.
Potem znów oparł się o parapet, spoglądając na dziewczynę z uwagą i dopalając w międzyczasie papierosa, którego na koniec zgasił w pobliskiej popielniczce.
Powrót do góry Go down
the pariah
Arlene Haradwaith
Arlene Haradwaith
https://panem.forumpl.net/t2794-arlene-haradwaith
https://panem.forumpl.net/t2799-arlene-haradwaith#42917
Wiek : 24 lata
Zawód : najemniczka, prostytutka

Pokój #2 - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Pokój #2   Pokój #2 - Page 2 EmptyPon Lis 10, 2014 12:37 am

/kolejny zamuł roku; przepraszam, już się wgryzam </3

Jej życie? Cóż, opierało się raczej na szeregu dosyć prostych i łatwych do zobrazowania zależności, których mało kto nie mógłby wbić sobie do głowy. Niezależnie od tego, w jakim stopniu opustoszałej i niewykorzystywanej do myślenia, bo w końcu nową modą było przecież korzystanie z niej tylko do czynności tak prozaicznej jak noszenie czapki tudzież okularów przeciwsłonecznych.
Wracając jednak do głównego wątku, praktycznie całe doczesne życie Arlene miało mniejszy lub większy związek z informacjami, a właściwie – odpowiednim dysponowaniem nimi, będącymi w jej posiadaniu. To właśnie one zapewniały jej możliwości potrzebne z kolei choćby do zwykłego bytu na podstawowym życiowym poziomie.
Wiedza została przez nią wykorzystana również w zdobyciu pracy. Praca w przegrzebywaniu plotek i wykorzystywaniu co lepszych kąsków opłacających jej bardziej wygórowane potrzeby. I tak to się jakoś kręciło, stanowiąc raczej dosyć zwięzłe, częściowo nawet zamknięte, koło zależności.
W pewnych momentach, zazwyczaj wręcz łudząco podobnych do tego mającego miejsce teraz, zwykła nawet stwierdzać, z czym godziły się obie jej części!, że powodziło jej się dzięki temu nawet całkiem nieźle. Przynajmniej jak na standardy Kwartału Ochrony Ludności Cywilnej… Nie mogła się jakoś zbytnio poskarżyć na stan swego obecnego życia tudzież dosyć… Khym, interesującego zajęcia, profesji, jaką się parała.
Znaczna większość osób uznałaby to wszystko raczej za dosyć upokarzające, uwłaczające godności osobistej czy czemuś w tym rodzaju, jednak Haradwaith nie była większością osób. O nie! Ona była jedyna w swoim rodzaju, choć momentami nie dało się tego raczej nazwać niewątpliwym plusem. Nie o tym jednak mowa… Mowa o tym, że dla niej samej było to bowiem coś całkowicie zwyczajnego, codziennego, a nawet całkiem kuszącego. Zadowalającego…
Dzięki temu mogła się w końcu obracać w obszarach pozwalających jej na odczuwanie pełnego spełnienia i to nie tylko tego czysto cielesnego. Ono nie liczyło się zbytnio w obliczu innych kwestii, choć z pewnością pozwalało Tamtej uspokoić się na tyle, by ograniczyć potencjalne zagrożenie z jej strony, co też bywało dla Arlene niezmierną ulgą. Dla Arlene ceniącej sobie… Rzeczy, o których zdecydowanie nie nawykła mówić – nawet do siebie samej, myśleć czy też otwarcie dawać znak, że faktycznie były one dla niej istotne. O nie, nie, nie.
Teraz też o nich nie wspominała, zadowalając się wymianą informacji z klientem. Choć w sumie było to tylko jednostronne rzucanie haseł, które spotykało się tylko z potakiwaniem i… Umysłowym notowaniem? Cóż, tego raczej nigdy nie miała zrozumieć, w swojej codzienności stawiając bardziej na wygodę. Choć cząstkową, bowiem nie była przecież tak skrajnie głupia, by dobrowolnie wystawiać się na niebezpieczeństwo. Nie była… Tamtą.
- Nie sądzę. – Odpowiedziała na zadane jej pytanie, decydując się jednak, by zwyczajowo zachować kilka perełek tylko dla swojej własnej wiadomości. Z pewnością miały jej się przydać… Później…
Nie zmieniając swego miejsca, obserwowała ruchy towarzysza, delektując się wrażeniem swoistej władzy, jaką teraz miała. Wraz z winem czerwonym niczym krew… Mógł myśleć, że to on jest panem sytuacji, mógł spijać alkohol z jej ust w tym wyrazie dominacji, jednak cokolwiek robił… Mylił się. To ona była tu dzikim zwierzęciem…
- Umh… – Wygięła w górę jeden z kącików ust, przyglądając się Benedictowi i unosząc brwi. – To raczej ja powinnam o to spytać, czyż nie? – Spojrzała na niego z niejakim rozbawieniem, faktycznie formułując, a właściwie – powtarzając, pytanie. – Czy… Coś jeszcze…?
Dziki kot na polowaniu…
Powrót do góry Go down
the odds
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Zawód : Troublemaker
Znaki szczególne : avatar © laura makabresku

Pokój #2 - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Pokój #2   Pokój #2 - Page 2 EmptySob Lis 15, 2014 12:23 pm

Przeskok czasowy przenosi nas do pierwszej połowy września 2283.
Rozgrywka może zostać dokończona w retrospekcjach.
Powrót do góry Go down
Sponsored content

Pokój #2 - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Pokój #2   Pokój #2 - Page 2 Empty

Powrót do góry Go down
 

Pokój #2

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 2 z 2Idź do strony : Previous  1, 2

 Similar topics

-
» Nikola Tesla i Eva Magnus
» Pokój nr 5
» Pokój nr 12
» Pokój #1
» Pokój Fransa

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Panem et circenses :: Kapitol :: Dzielnica Wschodnia :: Violator-