|
Autor | Wiadomość |
---|
Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: Dziura w murze otaczającym KOLC Pią Wrz 20, 2013 4:56 pm | |
| Jackson Robertson noszący dosyć ciekawe nazwisko to wysoki mężczyzna w sile wieku a także, jeśli ktoś spotkał go w białym mundurze, Strażnik Pokoju. Tym razem patrolował ten teren sam biorąc na względy to, że jego kompani pracowali wewnątrz Kwartału przy telebimie, gdzie, jakie doszły ich słuchy, miały miejsce drobne zamieszki. Jednakże interwencja była natychmiastowa, bo nawet jedna iskierka może wywołać pożar, a więc porównanie wojowniczej i pokrętnej natury Kapitolczyków w tej kwestii nie było niczym niewłaściwym. Od razu, gdy dostrzegł w dziurze rozmawiające ze sobą dwie postaci odruchowo położył dłoń na broni i ruszył w ich kierunku. Musiał być ostrożny, nawet jeśli twa dwójka nie wyglądała na uzbrojoną oraz groźną. Podniósł lufę karabinu i wycelował. -Ręce na kark, twarzą do muru! - krzyknął ostrzegawczo - Bo strzelam! - dla pewności zważył w dłoni broń - Ruchy, ruchy! Rosemary, Jaime - przepustka obowiązuje jedynie w przypadku poruszania się bramą, jeśli natomiast macie ochotę na bardziej lub mniej legalny sposób przedostania się z Dzielnicy Rebeliantów do Kwartału czy na odwrót odsyłam do tegoż tematu. Macie do wyboru ucieczkę, mało korzystną walkę, która zapewne skończy się licznymi obrażeniami lub pokojowe i bezkonfliktowe wybrnięcie z sytuacji. Od was zależy, który rodzaj rozrywki wolicie. |
| | | Wiek : 25 lat Zawód : Pani doktor w Kwartale, która wszystkich nienawidzi Przy sobie : Kapsułka cyjanku, broń palna, dokumenty, portfel, telefon oraz inne osobiste rzeczy. Znaki szczególne : Ona cała jest szczególna. Obrażenia : Rysa na psychice głęboka jak jezioro w Dwójce
| Temat: Re: Dziura w murze otaczającym KOLC Pią Wrz 20, 2013 6:40 pm | |
| De facto Rose posiadała pozwolenie na broń, które dosłownie wydarła z gardła urzędnikom, ale wolała się z nim po KOLCu aż tak nie wozić, bo tutejsi Strażnicy "Pokoju" mogą mieć na to wywalone. Traktują ją jak Kapitolinkę, czyli obecny brud tego państwa. Cholernie jej się to nie podobało. Co to ma być w ogóle? Jakaś odpowiedzialność zbiorowa? - Tak, stąd. Nie widać? - zapytała, choć faktycznie można było trudno zauważyć. Nie ubierała się ani jak Kapitolinka, ani nie była zaniedbana jak obecni mieszkańcy Kwartału. Wręcz przeciwnie, była schludnie ubraną, elegancką kobietą. Czy to KOLC czy nie, trzeba coś sobą reprezentować. - Sprowadzam go do usługi, bo Snow mnie tego nauczył. - mruknęła, a nazwisko byłego prezydenta zaakcentowała pogardliwym tonem. Jej nienawiść nadal nie zgasła, chociaż jego szanse na ponowne objęcie rządów nad Panem były praktycznie niemożliwe. - I nie jestem dziewczynką, rozumiemy się? - czy ona stała przed nim w dwóch kucykach, różowej sukience i z lizakiem większym od jej głowy? No raczej nie, nazywanie jej dziewczynką jest co najmniej śmieszne. Może i mężczyźni mają większą siłę, ale nie zawsze o nią chodzi. Można wygrać bez użycia jej, albo właśnie wykorzystując siłę przeciwnika. Rose doskonale wiedziała, że w siłowaniu się z rosłym facetem szanse ma raczej marne, więc uczyła się innych sposobów. Trwający prawie sześć lat trening do Igrzysk nie poszedł w las, co to, to nie. - Wiem. - rąbnęła bez żadnych ogródek, uśmiechając się szelmowsko. Wiedziała jakie ma aparycje, więc co tu się dziwić, przecież mu dziękować nie będzie. - Spotkałam się, ale było ich tyle, że na palcach jednej ręki można policzyć, przy czym dwaj znikli z mojego życia zanim skończyłam trzynaście lat. Więc tak jakby uraz mam spory. - tak, mówiła o swoim przyrodnim bracie i ojcu. Od tamtego momentu spotykała samych prostaków i chamów lub osoby o zachowaniu na względnym poziomie, jednak niezbyt zadowalającym. Chyba, że liczyć Finnicka. On wiedział jak się ma z kobietą obchodzić, tak samo jak Ceasar. Ale oni ją raczej nie interesują. Słysząc krzyk nadchodzącego Strażnika zrobiła minę w stylu "no nie, no po prostu, kurwa, no nie" i wywróciła oczyma w dosyć znudzony sposób. Znowu przygoda z policją? Serio? Co to jakiś dzień darmowego zwiedzania posterunku? - Ehhhh... - z jej ust wydobył się zmęczony monotonnością, pogardliwy pomruk. Szybko odwróciła się twarzą do ściany i po odgarnięciu włosów z karku położyła na nim ręce. Już nie raz to przechodziła, chociażby wtedy, gdy tylko szła obok miejsca wypadku. To zaczyna się robić nudne. |
| | | Wiek : Dwadzieścia dziewięć lat Zawód : Pan Pułapka
| Temat: Re: Dziura w murze otaczającym KOLC Pią Wrz 20, 2013 11:49 pm | |
| Jeśli mieliby na to wywalone, to wtedy wystarczy im jedynie pokazać, że jednak pozwolenia nie dostało się w pudełku płatków śniadaniowych i wpakować kilka kulek w stopy, czy kolana. A traktowanie jako mieszkańca kapitolu nie jest takie złe. Ile to razy przydało się Jaimemu? Niezliczoną ilość! - No nie. Ciemno trochę. - zwrócił uwagę na fakt oczywisty. Przecież skoro doskonale wiedziała, że wyróżnia się od reszty osób mieszkających w KOLCu, to po co się pytała? Maurden nie lubił, kiedy jego czas marnowany jest na rzeczy banalne, a teraz niestety tak właśnie było, Miejmy nadzieję, że Rose skoczy później w rankingu punktowym. - Snow? Znasz całkiem ciekawych ludzi. Byłaś dzieciną na pokaz? Wynajmowali Cię sławni ludzie? - zapytał, kompletnie strzelając. Nie miał na myśli doświadczeń Rosemary, a bardziej odnosił się do własnego losu. Zresztą nie oszukujmy się. Swego czasu każdy zwycięzca Igrzysk przechodził przez to samo. Po to byli, po to żyli i po to ich karmiono. Musieli przynosić wyższym warstwom jakiś profit bez względu na wszystko. I jak się oburzyła, kiedy nazwał ją dziewczynką! Aż mu się to spodobało i nie mógł przepuścić okazji. - Nie? To kim? Dzieciną, dziewuszką, białolicą, łanią, dziewoją? A może... Kobietą? Madame też brzmi całkiem ładnie. - zaczął wymieniać, wzruszając przy tym ramionami. Najwidoczniej nie był typem osoby, która przejmuje się takimi pogróżkami, czy też zasadami dobrego wychowania. Robił to, co chciał i co uważał za stosowne. To było całkiem rozsądne rozwiązanie, a na dodatek jeszcze nigdy jakoś go nie zawiodło. Cud! - Kobieta świadoma swoich atutów. W czasach wszechobecnych kompleksów, to całkiem rzadkie zjawisko. Mam Ci z tego powodu wybudować ołtarzyk? - zagadnął, unosząc prawą brew do góry. Może i było to trochę kpiące, ale coś mu się zdawało, że polubi droczenie z tą dziewczyną bardziej, niż butelkę whisky z lodem. Może nawet będzie starał spotkać ją o wiele częściej, niż inne znajome. I cóż on tutaj słyszy? Czy przed nim stała właśnie kobieta, która nie zaznała wystarczająco dużo ciepła ze strony mężczyzny zanim wzeszło Słońce? Później niestety Maurden już wychodzi, więc o takich chwytach mowy raczej być nie może, ale do tego czasu powinna czuć się bezpiecznie. - W takim razie szykuj kolejny palec. Na imię mi Jaime. - był pewny siebie, bo taki musiał być. Dzięki temu w życiu jest o wiele łatwiej, co zresztą zaraz miało zostać skonfrontowane. Krzyk strażnika, który chyba nie miał co robić. Maurden czuł jednak w jego głosie odrobinę władzy i wyższości. Dobrze. Bardzo dobrze! Będzie komu zabrać ten przyjemny moment triumfu. Brunet westchnął jednak pod nosem i zastosował się do jego poleceń. A niech przez chwilę jeszcze się nachłepcze władzą, bo zbyt długo mieć jej nie będzie. - Widzę, że prezydent Coin wybiera uważnych ludzi. - zaczął, odzywając się w stronę strażnika - Sięgnij jednak do mojej kieszeni, żeby sprawdzić dokumenty. Jaime Maurden - członek obecnego rządu. Jestem tutaj razem z moją partnerką, żeby sprawdzić stan zabezpieczeń Kwartału Ochrony Ludności cywilnej. Potrzebuję tych informacji do raportu dla Pani Prezydent. - dokończył, nazywając jednocześnie Rosemary swoją partnerką. Jeśli chciała z tego wyjść cało, to lepiej, żeby taką udawała. Przynajmniej miał nadzieję, że tak właśnie będzie, bo inaczej dziewczyna pewnie wyląduje w areszcie. ZNOWU. |
| | | Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: Dziura w murze otaczającym KOLC Sob Wrz 21, 2013 5:35 pm | |
| Strażnik ze spokojem wysłuchał mężczyzny przypatrując się mu i doszedł do wniosku, że może mieć rację, choć jego wersja należała do równie częstych i za to jakich nieprawdopodobnych. Z lekkim westchnieniem sięgnął do wskazanej kieszeni wciąż nie opuszczając broni, którą oparł bezwiednie na plecach prawdopodobnego urzędnika dla pewności, że nie będzie próbował żadnych sztuczek. I, ku jego zdziwieniu i pewnej uldze dostrzegł, że to co powiedział, jest prawdą. Cofnął się nie spuszczając wzroku z dwójki i rzekł śmiejąc się nerwowo: -Cóż za sytuacja - pokręcił głową - Nie zostałem o tym poinformowany, następnym razem raczy pan zawiadomić o swojej wizycie nasze biuro lub dopilnować, aby takowa informacja do nas dotarła. Liczę, że kolejne Pańskie wizyty obędą się bez niespodzianek. Jednak jeden szkopuł nie dawał mu spokoju, a mianowicie: ubiór oraz tożsamość "partnerki" mężczyzny. Wyglądała na mieszkankę Kwartału, na pewno. -Czy zdaje mi się, czy pańska wizyta służbowa polega na spotkaniach z uroczymi mieszkankami Kwartału? - spytał z nutką irytacji w głosie - Jeśli to prawda, niech Pani jak najprędzej wróci do domu, w innym przypadku będę musiał sprawdzić pani dokumenty i w następnej kolejności odprowadzić na komisariat i wówczas Pan Maurden mógłby mieć niemałe kłopoty, czego oczywiście nie chcemy, prawda? |
| | | Wiek : 25 lat Zawód : Pani doktor w Kwartale, która wszystkich nienawidzi Przy sobie : Kapsułka cyjanku, broń palna, dokumenty, portfel, telefon oraz inne osobiste rzeczy. Znaki szczególne : Ona cała jest szczególna. Obrażenia : Rysa na psychice głęboka jak jezioro w Dwójce
| Temat: Re: Dziura w murze otaczającym KOLC Sro Wrz 25, 2013 6:23 pm | |
| No niestety takie traktowanie Rose nie przydało się nigdy. No i nienawidziła, gdy ją tak ktoś traktował, bo nigdy nie uważała się i nie chciała być mieszkanką Kapitolu. Krnąbrni ludzie i chujnia wkoło, a ona niby miałaby być jedną z nich? Dobre sobie. - Snow faktycznie jest ciekawy. Jednak nie jest osobą, z którą chciałabym się przyjaźnić. - między nią a byłym prezydentem była chłodna dosyć relacja. W stylu on ją lubi, a ona mu nie pyskuje, ale przyjaźnią go nie darzy. Przy czym on to doskonale wiedział i wykorzystywał. - Na pokaz? Można to tak ująć. W każdym bądź razie to nie jest coś, o czym chciałabym teraz rozmawiać. - nie lubiła tego tematu, ani wspomnień z tamtego okresu. Nienawidziła się za to, kim kiedyś była i z pewnością nie chciała do tego wracać, nawet jeśli miałaby to być nieprzyjemna retrospekcja. Nikt nie chce przecież wspominać bolesnych chwil, prawda? - Dziewczyna łamane przez kobieta. To mi wystarczy. - może jemu się spodobało, ale jej nie. Zresztą jej mało rzeczy się ostatnio podobało, większość budziło u niej odrazę lub chłodną niechęć. Ewentualnie obojętność. Marudziła okrutnie ostatnimi czasy. Ale cóż, jak Rose jest w złym humorze, to ją nawet powietrze wkurwia. - Wybuduj, jeden u siebie w domu, drugi tu, w Kwartale. Lubię czasem podziwiać sama siebie, w końcu jest co. - nie, ona tak zupełnie nie uważała. Owszem, czasami stawała przed lustrem, a z jej ust padał tekst "Rosemary Garroway, w tej spranej koszuli wygląda pani przecudownie", ale to samo w sobie brzmiało jak ironia i nią było. Rose nie za bardzo lubiła, kiedy ktoś ją specjalnie irytował. Próbowanie ją wkurzyć pomysłem najlepszym nie jest, zazwyczaj kończy się na jakimś uszczerbku na ciele, zdrowiu lub psychice. Zwłaszcza ostatnio, kiedy jej nerwy są niczym tykająca bomba zegarowa. Która oczywiście kiedyś wybuchnie, bo chyba nikt nie jest zdolny ją rozbroić. - Pozwolisz, Jaime, że sama zadecyduję, czy szykować ten palec, okej? - zapytała, ale nie ukrywajmy - lekko się uśmiechnęła. Może i go polubi, kto wie. Aż tak bezduszną osobą Garroway nie była, niektórych ludzi traktowała jako swoich "znajomych". Sam fakt, że jeszcze go nie obraziła powinien być znakiem pozytywnego nastawienia. - Uważnych i upierdliwych. - mruknęła ledwie słyszalnie pod nosem, na słowa mężczyzny. Nienawidziła strażników, byli jak wrzut na tyłku, przy czym większość jest nadgorliwa. A nadgorliwość jest gorsza od faszyzmu. Poza tym, jego kolejne słowa też ją specjalnie nie uszczęśliwiły, a potwierdzenie ich przez strażnika tym bardziej. Członek obecnego rządu? Nie ma co, umiejętność trafiania na ludzi to Rose ma wyborną. Jednak po chwili niesmak zastąpiło zdziwienie. Partnerka? Co to się dzieje z tym światem, jakiś rebeliant próbuje ratować jej dupę. Kto by się spodziewał. - Proszę mi nie uwłaczać, jasne? Czy ja wyglądam panu na sprzedajną dziwkę? - warknęła zirytowana, odwracając lekko głowę w stronę strażnika. No chyba sobie za dużo pozwala. Rose nie jest już panienką do towarzystwa czy czegokolwiek innego. Teraz pozostaje tylko pilnować się, żeby mu przypadkiem nie przykurwiła i nie wygarnęła na czym świat stoi. - Zacznijmy od tego, że ten człowiek jest mi obcy, spotkany przypadkiem na ulicy. Z grzeczności próbuje mnie nie wkopać w to nieporozumienie, więc niech pan mu daruje. A na komisariat zabierać mnie pan nie ma prawa, bo ja nic nie zrobiłam. Z tego co wiem, stanie na ulicach KOLCa nie jest zabronione jego mieszkańcom, a ani nie chciałam przechodzić przez tę dziurę, ani przez nią tu nie przyszłam. Już wolę HIV mieć, niż wchodzić na teren rebeliantów. - niepotrzebnie ruszył jej te nerwy. Teraz mu pewnie jeszcze powie parę niemiłych słów i pójdzie siedzieć za naruszanie godności pana władzy. A niech się buja, Rose nie ma zamiaru tu eufemizować. Jest jak jest, świata byciem grzeczną nie zmieni. |
| | |
| Temat: Re: Dziura w murze otaczającym KOLC | |
| |
| | | | Dziura w murze otaczającym KOLC | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|