Wiek : 40 lat Zawód : Prywatnie: architekt, oficjalnie: nieczynny zawodowo polityk i żołnierz Przy sobie : pendrive, medalik z małą ampułką cyjanku w środku, paczka papierosów, zapalniczka, laptop
| Temat: Joffery Gene Sob Maj 25, 2013 1:14 pm | |
| Joffery GeneRobert Downey JrIMIĘ: Joffery NAZWISKO: Gene DATA URODZENIA: 26.01.2243 MIEJSCE ZAMIESZKANIA: Dzielnica Rebeliantów ZAJĘCIE: oficjalnie: architekt, nieoficjalnie: członek pewnej organizacji, której pierwsza zasada głosi "nie rozmawiaj o niej" Brak. Historia jego życia do pewnego wieku jest tak oczywista, że aż boli. Zbędne jest nawet wymienianie imion jego rodziców, bo nie dość, że niczego wielkiego nie dokonali (no, Joffery'ego nie licząc) to na dodatek tak wkurzyli swojego pierworodnego syna, że w wieku szesnastu lat zgłosił się na ochotnika w 53. Głodowych Igrzyskach. O tym jednak za chwil kilka! Jego ojciec był zwykłym robotnikiem, matka zaś pracowała w jednym z biur zajmujących się projektowaniem budynków i to właśnie z jej przyczyny Joff w chwili obecnej jest wziętym architektem. Nigdy nie trenował do Igrzysk, uważając to za największe marnotrawstwo czasu pod słońcem. Tym większe zaskoczenie spadło na mieszkańców Dystryktu Drugiego 21 lat temu, gdy bez wahania zgłosił się za nieznanego sobie chłopaka na pewną śmierć. Jego decyzja spowodowana była wspomnianą już kłótnią z rodzicami, która zakończyła się wyrzuceniem go z domu. Pozbawiony dosłownie wszystkiego dwa dni później wyraził chęć śmierci na arenie. Miał wtedy 18 lat. Niewiele osób dawało mu szansę na zwyciężenie, pomimo dobrej postury i sporej masy mięśniowej, wyrobionej podczas pracy w kamieniołomie. Nie miał właściwego dla zawodowców wyćwiczenia. Był najbardziej wredną osobą spośród trybutów, trzymał się na uboczu. Posiadał jednak najprzystojniejszą twarz, jaką widział Kapitol od dłuższego czasu i na jaką musiał poczekać jeszcze kilkanaście lat. Mocno zarysowana szczęka, przenikliwe spojrzenie i prosty nos mogłyby zapewnić mu wielu sponsorów. Ci jednak okazali się po jego trafieniu na arenę kompletnie zbędni, choćby dlatego, że Joffery po trzech dniach skończył widowisko. Jego rok był rokiem, jak sam to określa, rolniczym. Wszędzie zboża, kukurydza, trawa, czyli miejsca, w których czyhać mogą najbardziej obrzydliwe stwory pod słońcem. Podczas gdy trybuci przemykali w trawach jak najciszej, by zabić lub zostać zabitym, Gene kopał. Kopał łopatą, którą udało mu się złapać przy Rogu Obfitości. Kopał dzień i noc, dzień następny i kolejną noc, aż do popękania skóry na dłoniach, oznak udaru mózgu w prażącym na arenie słońcu i kompletnym wyzuciu z sił. Nad ranem dnia trzeciego dokopał się jednak do swojego celu - wody. Zanurzony w niej po kolana, ociekając mokrym błotem, cudem nie zamordowany przez organizatorów i trybutów, rozniecił kilkadziesiąt metrów od swojej kryjówki ognisko, po czym biegiem rzucił się do wykopanej przez siebie sporej dziury w ziemi, lądując boleśnie na tyłku w wodzie. Nie czekał długo, suche trawy od razy zajęły się ogniem, a huk armatni ogłaszający śmierć kolejnych trybutów nieprzerwanie zagłuszał wrzaski płonących żywcem ludzi. Jedenaście osób. Tyle wykończył w niecałe pół godziny, siedząc w dziurze pełnej wody i błota, osłaniając nos przed gęstym dymem. Dwóch trybutów, którzy znajdowali się dostatecznie blisko jedynego źródła wody, zdołało się uratować przed spłonięciem, wskakując do stawu. Założyli, że są jedynymi ocalałymi i od razu rzucili się sobie do gardeł. Lindsey, towarzyszka Joffa z dystryktu rozpłatała swojemu przeciwnikowi z Czwórki aortę i właśnie miała zacząć triumfować, gdy ten ostatkiem sił wbił jej prosto w oczodół nóż. Dwa ostatnie armatnie wybuchy. W ten sposób Joffery zwyciężył 53. Głodowe Igrzyska. Jednak trzy dni walk na arenie nie usatysfakcjonowały prezydenta Snowa, który na zemstę czekał rok. Gdy po tournee Zwycięzcy Gene sądził, że w końcu spokojnie wróci do domu w Drugim Dystrykcie, wywieziono go do Kapitolu. Cztery lata - tyle spędził w podziemiach Pałacu Prezydenckiego, osobiście "pielęgnowany" przez Snowa. Cztery lata, podczas których zginęli wszyscy, na których mu zależało i na tych, których nie chciał znać. Cztery lata, dzięki którym poznał wszystkie sposoby torturowania więźniów i cztery lata, w ciągu których zdołał zaimponować swoją wytrwałością prezydentowi i Jedynej Właściwej Władzy. Uwolniono go i oddelegowany do odgrywania roli mentora w Dwójce. Joff jednak nigdy nie zapomniał o swojej krzywdzie, postanowił zemścić się na Kapitolu. Kilkanaście lat odgrywał rolę nadwornego architekta Snowa, wiernego psa i bezmyślnego, próżnego Kapitolińczyka. W międzyczasie jednak wkradał się w coraz bardziej zaawansowane kręgi rebeliantów, czynnie pomagając im w przygotowaniach do obalenia władzy... która, jak wiadomo, obalona została. Joffery był głównym koordynatorem przygotowań do rozbicia areny oraz odbicia trybutów, następnie, po wstąpieniu do tajnej organizacji w Trzynastym Dystrykcie, wziął udział w misji do Siódemki, gdzie dobrowolnie oddał się w ręce Dantego Kehla - kata Kapitolu, próbując tym samym uratować od śmierci Catona, którego był mentorem podczas 74. Igrzysk - szczerze mówiąc, słabo mu to wyszło, bowiem Hadley tego samego dnia zginął w wybuchu samochodu-pułapki. A raczej - wszyscy sądzili, że zginął. Po trafieniu do Kapitolu Joffery skazany został na publiczną kaźń, jednak dzięki pomocy Dantego uniknął śmierci... i zmuszony był do ukrywania się na terenach kilku dystryktów. Dopiero gdy rebelianci zaczęli zyskiwać przewagę, powrócił na pole bitwy, skąd oddelegowano go dopiero, gdy podczas walk o Kapitol został postrzelony. Po przejęciu władzy przez Almę Coin nie pozwolono mu wrócić do struktur wojskowych, usprawiedliwiając się możliwymi powikłaniami po ranie odniesionej w walkach - powrócił więc do architektury, nieoficjalnie na zlecenie pani prezydent zajmując najbardziej plugawe ze stanowisk: stał się katem Kapitolu, podpisując wyroki egzekucji i prowadząc polowania na ludzi, którzy wbrew prawu pomagają więźniom z KOLCa. Nie ma ludzi idealnych, a jeśli ktoś uważa, że jest idealny - kłamie. Bo widzicie, nawet Gene ma swoje wady, więc żeby rozwiać wrażenie mężczyzny idealnego zacznę od tych właśnie. Po pierwsze, Joffery nie lubi głupoty. Jeśli jesteś głupi, albo sprawiasz takie wrażenie, przebywasz na straconej pozycji. Jeśli zaś jesteś na tyle mądry, by ukrywać swoją głupotę, nie wysilaj się. Ten facet wyczuje Twoje zamiary z odległości kilometra. Po drugie - jeśli nie lubisz przebywać z ludźmi, którzy są sarkastyczni i bezwzględni wobec wszystkiego, co posiada mózg, lepiej się do niego nie zbliżaj, bo dopadnie Cię w najmniej oczekiwanym momencie, odgryzie głowę, nasika do szyi po czym zorganizuje turniej gry w głupiego jasia. Twoim łbem. Po trzecie - Joff jest inteligentny i bynajmniej tego nie tai. Nastaw się więc na chore hipotezy oraz słownictwo nie posiadającego życia towarzyskiego nerda. Dwoma słowami, będzie ciekawie! Nawet jednak ktoś taki jak Gene ma zalety, poważnie. Ot, na ten przykład, kiedy widzi, że ktoś jest patentowanym debilem, ogłasza to wszem i wobec, żeby oszczędzić nieudacznikowi rozczarowań w życiu. Sama rozkosz! Poza tym, Joffery szanuje kobiety, a to jedna z tych rzeczy, do jakich niezdolni są obecnie mężczyźni. A przynajmniej ich większość. Dama dla Gene'a to świątynia, w którą wchodzić należy z właściwą czcią... jeśli wiesz, co mam na myśli. Bo to, że ten facet lubi płeć przeciwną, nie jest żadną tajemnicą. Nie toleruje za to dłuższych związków, czego również nie ukrywa. I choć z daleka sprawia wrażenie spokojnego, przyjaznego środowisku nerda, przy bliższym poznaniu okazuje się być kawałem chuja. Wali prosto z mostu co myśli, a rozmówca niech sam sobie z tym radzi. Chociaż czasem dopada go kryzys wieku średniego i jedyne o czym marzy, to skrzynka bimbru, potrafi się zmotywować na tyle, by przywdziać eleganckie ciuchy celem olśnienia swoim jestestwem każdego rebelianta w promieniu pięciu mil. Owszem, może czasem sprawia wrażenie sarkastycznego (prawie zawsze), ale sami przyznajcie... takim jak on z tym do twarzy. Po przejęciu Kapitolu przez rebeliantów stał się jednak małomówny, coraz rzadziej można go spotkać z uśmiechem na twarzy czy też w dobrym humorze - w tego typu dni lepiej zachować bezpieczną odległość od Joffery'ego, choćby dlatego, że nigdy nie wiadomo, kiedy w końcu pęknie wylewając z siebie masę negatywnych uczuć, tłumionych od dnia w którym Coin przejęła władzę. Gene nie potrafi się odnaleźć w otaczającej go rzeczywistości, coraz częściej ma wrażenie, że po wykonaniu swojej części w planie pani prezydent, stał się niepotrzebną zabawką, której nie można wyrzucić na śmietnik tylko dlatego, że jest zbyt sławna. Rozczarował go osiągnięty cel - okazało się bowiem, że poświęcił pół swego życia, by wymienić jednego tyrana na drugiego. Nie potrafi jednak odszukać w sobie tej dawnej siły, która popychała go do rzeczy niemożliwych i zdobywa się jedynie na bierne obserwowanie panującej wokół apokalipsy, gdzieś w głębi czując, że ponosi za to wszystko olbrzymią odpowiedzialność. ~ ostatnio zwykł dosłownie znikać, zmieniając swoje położenie geograficzne na bliżej nieokreślone, ~ przepisał część swojego majątku na Catona, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że chłopak odpowiednio spożytkuje pieniądze, ~ dwa razy w tygodniu odwiedza psychoterapeutę, głównie z powodu pracy zleconej mu przez Coin, ~ od pewnego czasu nadużywa alkoholu |
|
Wiek : 21 Przy sobie : czarna, skórzana torba, a w niej: fałszywy dowód tożsamości, mapa podziemnych tuneli, wytrych, medalik z kapsułką cyjanku, nóż ceramiczny, zapalniczka, paczka papierosów, leki przeciwbólowe, latarka z wytrzymałą baterią Obrażenia : złamane serce
| Temat: Re: Joffery Gene Sob Maj 25, 2013 5:12 pm | |
| Cześć Joffery, dobrze Cię widzieć. ^^ |
|