|
| Autor | Wiadomość |
---|
Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Pandora Rouse Sro Wrz 03, 2014 11:03 pm | |
| |
| | | Wiek : 14 Zawód : mała miss Przy sobie : krótki mieczyk, mały zestaw bandaży i plastrów, tabletki do uzdatniania wody, paczka z jedzeniem, kompas, trzy noże i super-widelec z zastawy, pieczeń i parę owoców, świeczka x2 Obrażenia : siniak z tyłu głowy, naderwana małżowina
| Temat: Re: Pandora Rouse Sob Wrz 06, 2014 11:35 pm | |
| Nerwowo wybijałam palcami chaotyczny rytm o swoje kolano. Kiedyś mnie to uspokajało, ale teraz wydawało mi się, że nic nie miało już takich właściwości. Ani przymknięte powieki, ani ciemność która mnie pod nimi zastawała. Równy oddech i miarowe uderzenia serca zostawiłam gdzieś poza Ośrodkiem Szkoleniowym i teraz czułam się dokładnie tak, jak pierwszego dnia, kiedy się tutaj pojawiłam. Wysokie betonowe ściany zdawały się mnie przytłaczać, a w efekcie czułam się, jakbym kipiała wścieklizną, prawie jak zranione zwierze. Całe swoje życie oceniałam innych ludzi, ale pełna hipokryzji nienawidziłam, kiedy role się odwracały. Teraz mogłam odliczać minuty i sekundy do chwili, aż to nastąpi. I miałam też jednocześnie wrażenie, że powierzam komuś swój los. Moi sponsorzy i moje przetrwanie. Wiedziałam, że czegokolwiek nie zrobię, mój wpływ na decyzję był niemożliwie mały. Sama czułam się niewiele większa, otoczona przez pozostałych trybutów i wysokie mury, przygniatające mnie od ziemi swoją posępnością. Założyłam nogę na nogę, kołysząc lekko stopą. Próbowałam pozbyć się gonitwy myśli, skupiając na czymś innym, bawiąc tiulem różowego tutu, uszycie którego w końcu wyperswadowałem na swoim styliście. Sama nie wiem, czego oczekiwałam od tej chwili, może swojego rodzaju podniosłości, bliskiej tej, w której miały też opływać ostatnie sekundy przed rozpoczęciem Igrzysk - ale nic takiego się nie pojawiło. Moje nazwisko rozbrzmiało z umocowanych przy suficie głośników, a ja przymknęłam na krótką chwilę powieki, czekając na nadejście tego patetycznego uczucia, które nasączyłoby moją duszę i na chwilę pozwoliło sądzić, że w tym wszystkim, co robię jest jednak jakiś wyższy cel - i przede wszystkim sens, którego nadal brakowało w całej tej układance. Ale żadna wspaniałość nie spłynęła na mnie i kiedy rozchyliłam oczy, a ostatnie sylaby mojego nazwiska uleciały w przestrzeń, świat nadal wyglądał tak samo. I ja czułam się tak samo. Wybita z rytmu paznokci stukających harmonijnie o moją nogę, i pusta w środku - jeszcze lżejsza niż przed chwilą, bo uleciały też ze mnie nadzieje. Zacisnęłam usta w niemrawym uśmiechu, pod którym nie kryły się żadne, nawet śladowe uczucia, miał chyba tylko za zadanie wyglądać dobrze przed Organizatorami, bo zatapiając się w swoim emocjonalnym odrętwieniu nie potrzebowałam nawet otuchy, którą mógłby nieść ze sobą. Uchyliłam ciężkie drzwi sali treningowej i przeszłam parę sprężystych kroków na sam środek pomieszczenia, wciąż utrzymując na twarzy poważny ale jednocześnie pogodny wyraz. Według moich obserwacji rodzaju ludzkiego powinnam w tym momencie trząść się ze strachu, ale cokolwiek niosła ze sobą moja choroba sieroca, byłam jej wdzięczna za nieumiejętność wykrzesania w sobie normalnych odruchów. Lubiłam myśleć o niej, jako o swojej cudownej zalecie. Jednej z niewielu. - Pandora Rouse, Dzielnica Rebeliantów - powiedziałam lekko, złapałam paluszkami rąbki spódniczki i dygnęłam zgrabnie przed zgromadzonymi, próbując w swoim uśmiechu przemycić jednocześnie delikatną, dziecięcą niewinność ale i też zaangażowanie - na którego to deficyt ostatnio cierpiałam. Wspięłam się na palce, zwiększając swój wzrost o marne parę centymetrów i nadal przypominając raczej (złośliwego) skrzata, niż profesjonalną baletnicę, moje kroki zresztą również mówiły podobnie. Wykonałam parę drobnych kroków w miejscu unosząc ręce wysoko ku górze i ciesząc się przez chwilę swoim małym teatrzykiem. Zawirowałam parę razy dookoła własnej osi, w piruetach przemieszczając się dookoła sali i podskakując zjawiskowo - a przynajmniej tak mi się wydawało - co parę z nich. Z lekkością lawirowałam wśród stanowisk, na krótką chwilę zatrzymując się dopiero przy jednym konkretnym - tym z nożami. Chwyciłam za jeden z nich i w tym samym czasie wykonując piruet rzuciłam w stronę wypchanej kukły, chcąc popisać się swoimi zdolnościami, ale zamiast tego ujawniła się moja nieudolność i sztylet odbił się od pola siłowego odgradzającego mnie od mojej widowni. Zachichotałam nerwowo i zdecydowanie zbyt głośno, zignorowałam odruchowe przeprosiny, które znalazły się na końcu mojego języka, chociaż tak sprzeczne z moim charakterem. Nie myśląc w ogóle i kierowana instynktem, złapałam dwa kolejne noże, w podskokach śpiesząc w stronę manekina. Zamachnęłam się i zmrużyłam oczy, próbując wyglądać o wiele groźniej, niż naprawdę było przy moich odrobinę pyzatych policzkach. Narzędzie ze świstem przecięło powietrze, a ja z całej siły przygryzłam dolną wargę, w duchu w jednej sekundzie wyśpiewując całą litanię do losu, Boga albo przeznaczenia, cokolwiek kierowało teraz światem i tą chwilą. Nie udało się, nie tak, jakbym chciała i jak planowałam, opierając się na swoim przeroście ambicji. Ostrze przecięło nieistniejący oczodół kukły, o wiele za daleko od serca, aby mogło wyglądać to porządnie. Takie osiągnięcia w ogóle mnie nie satysfakcjonowały. Ogarnięta nagłym przypływem gniewu prawie warknęłam, albo nie prawie; nie jestem pewna, bo wszystko przesłoniła mi złość, spowodowana swoim kalectwem. Pokłady negatywnych emocji były wszystkim, czym miałam. W dzikim tańcu, piruetach i podskokach, wykonywanych odruchowo i we furii, o wiele bardziej komicznie, pospieszyłam się w kierunku mojego przeciwnika, nadal zaciskając małą piąstkę na drugim nożu. Rzuciłam się na niego, uwieszając mu się na szyi i przewracając razem z nim na ziemię. W ataku wściekłości, nad którą nie byłam w stanie zapanować, wbijałam nóż gdzie popadło, tworząc dziesiątki rozcięć na materiałowym ciele i wypruwając na wierzch wypełniającą go watę. Na nogi zerwałam się dopiero po chwili, i jakby w amoku, ignorując jury postawiłam parę nerwowych kroków w stronę stanowiska pirotechnicznego, chociaż na treningach nawet nie znalazłam się w jego pobliżu. Niewiele myśląc zgarnęłam ze stolika butelkę z wyraźnym oznaczeniem płomyka i zamachując się rozbiłam o podłogę, oblewając tym samym kukłę. Uśmiechnęłam się pod nosem, trzęsąc się lekko z przeszywających mnie nerwów i dopiero po chwili ściągnęłam brwi zdając sobie sprawę z brakującego elementu. - Nie mam zapałek - wybąknęłam, wydymając dolną wargę w smutku i rozczarowaniu. - Ale dla każdej mojej laleczki voodoo znajdę sponsorów - dodałam szybko, próbując wybronić się ze swojej niekompetencji i katastrofy, dopiero teraz obejmując wzrokiem bałagan, który narobiłam, próbując udowodnić, jak wiele jestem warta. Zaśmiałam się znów nerwowo i szybkim ruchem dłoni odgarnęłam z czoła parę niesfornych kosmyków, którym udało wysunąć się z koczka. - Ta da! - uniosłam ręce ku górze i wykonałam pełny gracji ukłon, kontrastujący z moją furią. Byłam skończona. |
| | | Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: Pandora Rouse Nie Wrz 07, 2014 1:18 am | |
| O ile na samym początku, tuż po wejściu Pandory do sali, oceniający przyglądali jej się z cieniami uśmiechów na twarzach i chociaż gramem zainteresowania, o tyle ich zaciekawienie uciekało z każdą kolejną mijającą chwilą. Tego dnia mieli okazję obejrzeć już wystarczająco dużo występów i potrzeba było czegoś nadzwyczajnego, by wzbudzić w nich choć cząstkową ciekawość. Zaś, przynajmniej jak na chwilę obecną, młoda dama tego nie robiła. Główny Organizator wciąż jednak uważnie obserwował dziewczynę, skupiając się na niej o wiele bardziej niż cała reszta towarzystwa, którą to kilka razy obdarzył karcącym spojrzeniem. Zdecydowanie nie podobało mu się to wszystko, co wyprawiało towarzystwo, a tym razem pojawiła się nawet karciana rozgrywka wraz z komentarzami do niej, bowiem kultura wymagała od nich tego, by nie okazywali swego znudzenia już na samym początku pokazu, gdy jeszcze nic się nie wydarzyło. Po chwili jednak sam zaczął przyglądać się dziwnie całemu temu przedstawieniu, jakie postanowiła zgotować im dziewczyna. Nadzwyczaj chaotycznemu, jednak mającemu w sobie coś takiego, co mogło czynić z niego coś całkiem zrozumiałego. I ten gniew… Po części nawet go rozumiał, choć w żadnym razie nie dał po sobie tego poznać, uciszając resztę grupy, wśród której rozległy się słabe śmiechy i szepczące komentarze. Ktoś raczył nawet głośniej rzucić coś o dziecinności sytuacji z brakiem zapałek do podpalenia, jednak zamilkł już po chwili, pozwalając odezwać się głowie tego wszystkiego. - To był bardzo… Inspirujący występ, Pandoro, jednak to jeszcze nie koniec zabawy. Jak zapewne wiesz, przygotowaliśmy dla każdego z was zadanie dodatkowe, na które to właśnie nadeszła pora. – Uśmiechnął się przesłodzenie do blondyneczki, wskazując gestem dłoni na salę. – Pozwolę ci teraz wybrać tyle rzeczy z tego miejsca, ile tylko zapragniesz, jednak z jednym haczykiem. Im dłużej będziesz się zastanawiać i im więcej czasu upłynie, tym większe prawdopodobieństwo na nieoczekiwane rozpoczęcie zadania. Może zacząć się w każdej chwili, miej to na uwadze. – Powiedział, mierzwiąc palcami przerzedzone już włosy. – Jeśli uznasz, że zaopatrzyłaś się już wystarczająco dobrze, wróć tu. Oczywiście, o ile wcześniej nie rozpocznie się twój czas... |
| | | Wiek : 14 Zawód : mała miss Przy sobie : krótki mieczyk, mały zestaw bandaży i plastrów, tabletki do uzdatniania wody, paczka z jedzeniem, kompas, trzy noże i super-widelec z zastawy, pieczeń i parę owoców, świeczka x2 Obrażenia : siniak z tyłu głowy, naderwana małżowina
| Temat: Re: Pandora Rouse Nie Wrz 07, 2014 1:51 pm | |
| Nieudolnie próbowałam opanować swoje chaotyczne bicie serca do równowagi. Miałam wrażenie, że każdy kolejny świszczący wdech jest jeszcze lepiej słyszalny od poprzedniego, chociaż od Organizatorów dzieliła mnie spora przestrzeń. Czułam się jeszcze bardziej widoczna, kiedy to pod koniec pokazu większość par oczu na powrót skierowała się na moją osobę i tym samym mam ochotę zapaść się pod ziemię. Ale jednocześnie moje nogi zdawały się być zbyt mocno przytwierdzone do posadzki i nienaturalnie ciężkie, chociaż dopiero przed chwilą wirowałam niemal unosząc się nad nią, podtrzymywana przez podmuchy powietrza. Nie wydawało mi się, że mogłabym przesunąć się chociaż o milimetr, a każde badawcze i pełne pożałowania spojrzenie wzmacniało to okropne uczucie i przybijało mnie do posadzki nawet bardziej. Wydaje mi się, że jeszcze przed chwilą miałam jakiś plan, coś, co chciałam wcielić w życie i miało mi to dać całkiem wysokie noty. Może nie najwyższe, ale zadowalające. Teraz jednak moja głowa była pusta i nie potrafiłam wyłowić z odmętów pamięci niczego, co znajdowało się tam jeszcze dziesięć minut temu, wszystko to dlatego, że rozproszyłam się swoim nagłym niepowodzeniem. Powinnam być na to przygotowana. Emocje tłumione przez lata i piętno porażki, które towarzyszyło mi na każdym kroku i które usilnie próbowałam w sobie zdusić, wydostało się na zewnątrz i stanowiło zbyt potężny żywioł, abym była w stanie go opanować. Uśmiechnęłam się lekko do mówiącego do mnie mężczyzny, w duchu nawet ciesząc się, że to nie koniec pokazu. Może nadal miałam szansę na wyprostowanie tego, co poszło nie tak i zostawienie po sobie chociaż względnego, dobrego wrażenia. Skinęłam głową, mając wrażenie, że jeżeli podjęłabym się próby powiedzenia czegoś, mój głos mógłby nadal drżeć z przejęcia czy emocji, a wszystko to kojarzyło mi się jedynie ze słabością, której próbowałam wyrzec się przez cały ten czas. Rozejrzałam się pospiesznie po sali, ale nic konkretnego nie rzuciło mi się w oczy. To oczywiste, nie miałam pojęcia na co powinnam się przygotować. Podbiegłam w końcu do stanowiska walki, zabierając z ustawionego przy nim stojaka metalową, ale niezbyt ciężką tarczę, a drugą dłonią złapałam się małego mieczyka, z którym nie wyglądałam aż tak karykaturalnie; a za wstążeczkę różowego tutu, otaczającą mnie w pasie wsunęłam sztylet, upewniając przy tym, że nie wysunie się z łatwością. Z niczym innym nie byłabym w stanie sobie poradzić. Wróciłam więc potulnie i w ciszy na środek pomieszczenia. |
| | | Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: Pandora Rouse Nie Wrz 07, 2014 3:08 pm | |
| Nikt z braci organizatorskiej nie odezwał się ani słowem, gdy Pandora pospieszyła w celu zdobycia rzeczy uznanych przez nią za przydatne w celu dobrego wykonania zadania, którego treści przecież nie znała. To był ten element, który niezmiernie wręcz bawił Organizatorów, bowiem tego dnia nie po raz pierwszy przyszło im się przekonać, jak różne rzeczy zabierają ze sobą trybuci, gdy nie mają pojęcia, czego mogą się spodziewać. Oczywiście, w znacznej większości były to całkiem przemyślane i dosyć uniwersalne przedmioty, jednak nie umniejszało to satysfakcji Komisji podczas pokazywania młodym, jak bardzo niewłaściwy mógł być ich wybór. Tym razem najprawdopodobniej nie miało być inaczej, lecz część Organizatorów wyraźnie liczyła na jakiekolwiek odstępstwo od reguły, choćby w zachowaniu młódki. Milczenie wciąż było jednak obecne i nic nie wskazywało na to, by ktokolwiek planował je w najbliższym czasie przerwać. Cisza, jaka zapanowała tak nagle, dosłownie wwiercała się w uszy, jakby zwiastując niedaleką próbę sił, która rozpoczęła się dosłownie w tej samej sekundzie, w jakiej Pandora ponownie stanęła przed oceniającymi. Światła na sali przygasły pogrążając ją w półmroku, lecz był to dopiero początek zmian, jakie zaczęły zachodzić w pomieszczeniu. Gęste świerki, oplecione dodatkowo bluszczem, pojawiły się dosłownie znikąd, zasłaniając dziewczynie widok na Organizatorów i ograniczając pole widzenia do około jednego metra. Świszczący między drzewami, wiatr przypominał wycie dzikiego zwierzęcia. A może nie był to tylko wiatr…? Jakichkolwiek ścieżek nie było nigdzie widać, tylko iglaki rosnące nadzwyczaj blisko siebie oraz pnące rośliny, jakie tworzyły swego rodzaju ściany, blokujące drogę z każdej możliwej strony. Zaś wycie coraz bardziej przestawało przypominać odgłosy wydawane przez wiatr…
|
| | | Wiek : 14 Zawód : mała miss Przy sobie : krótki mieczyk, mały zestaw bandaży i plastrów, tabletki do uzdatniania wody, paczka z jedzeniem, kompas, trzy noże i super-widelec z zastawy, pieczeń i parę owoców, świeczka x2 Obrażenia : siniak z tyłu głowy, naderwana małżowina
| Temat: Re: Pandora Rouse Nie Wrz 07, 2014 4:16 pm | |
| Trudno było mi teraz uwierzyć, że zazwyczaj, na co dzień, znajdywałam w ciemności schronienie, które skutecznie odgradzało mnie zarówno od prawdziwego świata, jak i od ludzi. Teraz otaczający mnie mrok wydawał się być jedynie niepokojący i przy tym zapowiadał nadchodzące niebezpieczeństwo. Nie jestem pewna, czy czułam się na nie gotowa, bo chyba w tym momencie nie czułam już nic. Nie miałam czasu na zażenowanie, którym opływałam jeszcze przed chwilą - a razem z nim wszystko odleciało w przestrzeń, wypełniając mnie cudowną pustką, która jednak nie miałam przyjemności długo się delektować. Postawiłam ostrożny krok przed siebie, ale zaraz byłam zmuszona cofnąć się w gwałtownym podskoku, kiedy pod moim stopami zaczęło wyrastać drzewo. A za nim kolejne i kolejne, aż w końcu otaczały mnie mury ciemnej zieleni, a igły znajdowały się tak blisko, że przy każdym nerwowym obrocie wokół własnej osi mogłam poczuć, jak przesuwają się po mojej skórze. Z pomiędzy konarów zaczęło przedostawać się przeszywające na wskroś wycie, ale nawet wyjątkowo się starając, nie byłabym w stanie zlokalizować, z której strony konkretnie zbliżało się niebezpieczeństwo. Jakakolwiek droga ucieczki została odcięta, a zapuszczanie się dalej pomiędzy konarami i wędrowanie w ciemności, wydawało mi się co najmniej nierozsądne. Na nic nie mogły zdać się teraz taneczne ruchy, urok osobisty, ani nawet nie najgorsze umiejętności w posługiwaniu się nożem. Reguły nie były stworzone pode mnie, ale zdążyłam się już przyzwyczaić do tej swoistej niesprawiedliwości, która podążała za mną, dokądkolwiek bym się nie wybrała. Uśmiechnęłam się lekko pod nosem, sama do siebie, i założyłam tarczę na plecy, zęby zaciskając przy tym na małym mieczyku, który jeszcze mógł mi się przydać. Naciągnęłam elastyczne rękawy na dłonie, mając nadzieje, że jeżeli mam do czynienia z trującym bluszczem, to taka wątła warstwa materiału wystarczająco zminimalizuje zagrożenie. Wzięłam mały rozbieg i zaczęłam wspinać się na najbliższe drzewo, uczepiając najsilniej wyglądających gałęzi i z rozwagą stawiając wszystkie kolejne kroki. Chociaż na tym polu miałam znaczną przewagę, ważąc niewiele więcej od wróbelka. Zatrzymałam się w końcu w połowie drogi, przytrzymując gałęzi, ale nie ryzykując przysiadaniem na którejkolwiek z nich. Z góry próbowałam dostrzec, co wydawało takie niepokojące odgłosy, ale mrok przysłaniał mi pole widzenia, uniemożliwiając zobaczeni coś więcej poza własnymi dłońmi. |
| | | Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: Pandora Rouse Nie Wrz 07, 2014 5:36 pm | |
| Przez dłuższą chwilę zdawać się mogło, że niebezpieczeństwo jakimś cudem ominęło młodą Pandorę, bowiem przerażające dźwięki nieoczekiwanie ustały i w lesie nastała cisza. Nie był to jednak taki najnormalniejszy w świecie spokój, przerywany cykaniem świerszczy czy bzyczeniem owadów, o nie!, dziewczyna po raz kolejny mogła spotkać się z tym, co zwane było głuchą i martwą ciszą przed burzą. Której nie dane było nawet trwać zbyt długo, bo już po chwili została przerwana dzikim skowytem rannego zwierzęcia, a następnie odgłosem łamiących się drzew. Siedząca na gałęziach Pandora mogła ze swojego miejsca dojrzeć, nawet ciemnościach, że świerki przed nią zaczynają łamać się jak zapałki, uderzając o ziemię i otwierając drogę… Dokładnie, czemu? Tego jeszcze chwilowo wiedzieć nie mogła i nie był to raczej powód do głębokiego żalu, bowiem już pierwsze zetknięcie się z tym nie należało do przyjemnych. Zza kurtyny igieł i liści wyłoniły się wpierw pary jasnych, owłosionych odnóży, a zaraz za nimi kilka par oczu i reszta głowotułowia wraz z odwłokiem. Mniej więcej dwa razy większy od samej Pandory, pająk powoli wyszedł w miejsce, w którym jeszcze wcześniej stała dziewczyna, wyraźnie czegoś poszukując i jednocześnie blokując sobą jedyną możliwą drogę ucieczki. Wszystko wskazywało na to, że nie zamierza wynieść się z tego miejsca, zaś każda upływająca sekunda zmniejszała szanse na zachwycenie Organizatorów umiejętnościami. Gdzieś z prawej strony rozległ się nawet nieprzyjemny śmiech, uciszony czyimś wyraźnym syknięciem. Nie na nim jednak powinna skupić się panna Rouse, bowiem nadejście stworzenia przysłużyło jej się przynajmniej w jednym. Na ziemi, około trzy metry za pająkiem i dokładnie na wprost blondynki, świecił ekran konsoli, która najprawdopodobniej była w stanie załatwić całą sprawę, wyłączając projekcję. Pytanie tylko, jak dostać się tam, jednocześnie nie narażając się na zjedzenie przez zmiecha…
|
| | | Wiek : 14 Zawód : mała miss Przy sobie : krótki mieczyk, mały zestaw bandaży i plastrów, tabletki do uzdatniania wody, paczka z jedzeniem, kompas, trzy noże i super-widelec z zastawy, pieczeń i parę owoców, świeczka x2 Obrażenia : siniak z tyłu głowy, naderwana małżowina
| Temat: Re: Pandora Rouse Nie Wrz 07, 2014 11:19 pm | |
| Miałam wrażenie, że powietrze zadrżało lekko, kiedy korony drzew chyliły się pod potworem, sunącym po ziemi w moim kierunku, w zastraszającym tempie. konary łamały się i ciężko opadały na posadzkę, pozwalając mi śledzić trasę tego, co zostało puszczone w pogoni za mną. Przeszyły mnie dreszcze i zatrzęsłam się delikatnie, mając wrażenie, że przez swój niekompetentny i nieidealny odruch, stracę w jednym momencie grunt pod nogami. Mocno objęłam ramionami cienki pień drzewa i przytuliłam się do niego, próbując utrzymać równowagę, chociaż tą mentalną, i mimowolnie przymknęłam powieki, chcąc znaleźć pod nimi ukojenie. Żadne jednak nie przyszło, bo parę sekund później, w momencie, w którym ziemia zatrzęsła się pod moimi stopami jeszcze gwałtowniej, nie zapanowałam nad sobą i na powrót je podniosłam. Pomimo unoszącego się dookoła mroku byłam już w stanie dostrzec, co takiego posłali w moim kierunku Organizatorzy. Ogromny pająk, na wielu odrażających odnóżach pędził w moja stronę i nim zdążyłam się zorientować, znajdował się już pod drzewem, na którym się znajdowałam. Wtuliłam twarz jeszcze mocniej, w świerkowe igły, zdając sobie całkowicie sprawę, że emocje i rozrywki jakie były mi serwowane w tym momencie, były jedynie wersją demonstracyjną tego, co czekało mnie na arenie; nie mogłam więc odpuścić już w tym momencie i tym samym spisać się automatycznie na straty. Zacisnęłam mocno usta w wąska kreskę, czując w buzi okropny posmak metalu i mrużąc oczy starałam się ocenić odległość dzielącą mnie od kolejnego drzewa. Wydawała się względnie niewielka, jeżeli wyciągnęłabym przed siebie ręce wystarczająco daleko, mogłabym dosięgnąć jego gałęzi. Było to ryzykowne, ale zmiech czający się u podnóży mojej bezpiecznej przystani odciął mi ostatnią możliwa drogę ucieczki, a jedyna nadzieją w tym momencie był panel konsoli, który mógł zrównać z ziemią całą ta parszywą iluzję, która z każdą chwilą zdawała się być coraz bardziej realna. Jak koszmar wdzierający się na jawę. Wzięłam głębszy wdech i nie tracąc czasu wysunęłam zza wstążki, umocowanej w talii, zdobiony sztylecik i cisnęłam nim jak najdalej potrafiłam, mając nadzieję, że odgłos uderzającego o posadzkę metalu, zdoła na krótką chwilę zmylić i tym samym odwrócić uwagę potwora. W tym samym momencie puściłam drugą dłonią pień drzewa i sięgnęłam aż do gałęzi kolejnego, zwinnie przeskakując na kolejny świerk. Niczym małpka w zoo, jak zresztą zawsze byłam traktowana. Gałęzie ugięły się pode mną i razem z przywieszonymi na nich igłami, zatrzęsły się niepokojąco; jednak po chwili odzyskałam równowagę i uśmiechnęłam odruchowo, ale niemrawo, zadowolona z częściowego sukcesu. Moje stopy i dłonie nadal drżały lekko ze stresu i nadmiaru emocji, ale czując na sobie piętno uciekającego czasu, sięgnęłam do kolejnej gałęzi, znajdującego się zaraz obok drzewa, obserwując w zadowoleniu zmniejszający się dystans pomiędzy mną, a konsolą. Pień był na tyle blisko, że nie musiałam ryzykować, przeskakując z jednego na drugi, więc po prostu postawiłam stopę - najpierw jedną, potem drugą - na jego gałęziach, starając wybrać się te najstabilniejsze. Musiałam jednak przecenić ich wytrzymałość, albo swoją lekkość, i kiedy tylko przeniosłam cały swój ciężar na jego konary, tak wtedy jedna z odnóg złamała się, kiedy naparłam na nią zbyt mocno. Zawisłam w powietrzu, z nogami dyndającymi w pustej przestrzeni i nieudolnie próbującymi zahaczyć się o cokolwiek. Ale pień był nadzwyczajnie goły. Moje dłonie zaczęły zsuwać się z chropowatej powierzchni, a po chwili poczułam też ciągnący ból na całej długości ramion, otoczonej wiotkimi mięśniami. Zacisnęłam zęby na wciąż trzymanym przeze mnie ostrzu i modliłam, aby pod moimi stopami, nie znajdował się w tym momencie zmiech. Wszystko było przesądzone, wszystko to, co musiałam zrobić. Nie tracąc nawet czasu na oszacowanie wysokości, na której się znajdowałam, puściłam się i uderzyłam twardo o ziemię, czując przeszywający ból w ścięgnach nóg, nie będąc jednocześnie pewną, czy nie doznałam żadnych poważniejszych obrażeń - póki co, krążąca w moich żyłach adrenalina, skutecznie tłumiła co mocniejsze uderzenia tępego bólu. Starając się nie ociągać, zebrałam się z posadzki i sięgnęłam po mieczyk, który podczas upadku znalazł się obok mnie, zostawiając krwawy ślad na policzku. Skrzywiłam się lekko, ale nie miałam czasu, na użalanie się nad sobą. Pędem rzuciłam się przed siebie, na oślep biegnąc w kierunku ekranu, zahaczając o przystrojone igłami gałęzie, boleśnie uderzające o moje małe ciałko. Podświadomie - albo i nie - czułam na sobie wilgotny oddech pająka i jego owłosione odnóża, smagające mnie po plecach. Prawie ze łzami paniki w oczach wpadłam wreszcie na mój cel, prawie odbijając się od niego. Konsola. Łapiąc chaotyczne hausty powietrza, uderzałam w niego palcami i przełączałam wszystkie znajdujące się dookoła guziki, mając nadzieję, że coś w końcu zabierze z daleka ode mnie ten koszmar. |
| | | Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: Pandora Rouse Pon Wrz 08, 2014 12:59 am | |
| Sytuacja robiła się coraz bardziej nieciekawa, a na szybkie wyjście z niej najprawdopodobniej nie było co liczyć. Tutaj punktowane było jak najszybsze, no i jednocześnie z pewnością najbardziej malownicze, działanie. Dlatego też młoda Pandora nie miała zbyt wiele czasu na zastanowienie, wybierając jedną z kilku możliwych opcji. Czy najlepszą? To była kwestia sporna, jednak najważniejsze, że blondynka starała się wyjść jakoś z zaistniałej opresji. I tym razem obyło się bez komentarzy Organizatorów, z pewnością obserwujących wszystko z mniejszym lub większym zainteresowaniem. Choć stłumiony śmiech jakiejś kobiety rozległ się ponownie, gdy zmiech skierował się w stronę miejsca, w które uderzył rzucony sztylecik, zaś dziewczyna zaczęła przeskakiwać z drzewa na drzewo niczym zwinna wiewióreczka. Spoglądając na całe mnóstwo drobnych ranek, otarć i igieł powbijanych w skórę, można było stwierdzić, że medycy po pokazie będą mieli sporo roboty przy doprowadzaniu dziewczyny do dawnego stanu urody, lecz to nie liczyło się teraz najbardziej. Nie w chwili, w której pająk najwyraźniej zorientował się, że jego ofiary nie ma w miejscu wcześniejszego hałasu i ruszył w stronę tego wywoływanego teraz przez akrobacje panny Rouse, której tymczasem udało się ponownie dotknąć stopami ziemi, by popędzić w stronę konsoli. Wrażenie zmiecha siedzącego dziewczynie dosłownie na ogonie było więc jak najbardziej słuszne. I tylko szczęśliwy traf, połączony z wyjątkowo szybkim biegiem, pozwolił Pandorze pozostawić zmiecha na tyle daleko za sobą, by ten nie złapał jej w chwili, w której ona dorwała konsolę. Moment wyłączenia iluzji z pewnością wypadł dosyć pozytywnie, bowiem stało się to dosłownie w ostatniej chwili przed tym, jak zwierzę, zaskakująco zwinnie, skoczyło na swą ofiarę, rozpływając się nagle w powietrzu. Iluzja lasu również zniknęła, ukazując ponownie zwyczajną salę. Rozległy się niezbyt żywe oklaski, po których ponownie odezwał się siwy mężczyzna. - To by było na tyle. Dziękujemy, Pandoro. Wyniki pokazów ogłosimy wieczorem. - Powiedział wyraźnie, dając blondynce znak, że może opuścić salę.
Dzięki za grę. Jesteś już wolna. <33 |
| | |
| Temat: Re: Pandora Rouse | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|