IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  
SPA

 

 SPA

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość
the odds
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Zawód : Troublemaker
Znaki szczególne : avatar © laura makabresku

SPA Empty
PisanieTemat: SPA   SPA EmptyCzw Sie 07, 2014 11:41 pm

Powrót do góry Go down
the victim
Daisy Daignault
Daisy Daignault
https://panem.forumpl.net/t1952-daisy-daignault#24688
https://panem.forumpl.net/t1786-zlote-dziecko-dawnego-kapitolu-zaprasza#22519
https://panem.forumpl.net/t1644-daisy-daignault#21160
https://panem.forumpl.net/t2602-stayin-alive#37670
https://panem.forumpl.net/t2515-daisy#36305
Obrażenia :

SPA Empty
PisanieTemat: Re: SPA   SPA EmptySob Sie 16, 2014 3:16 pm

| po bójce z Alexem; przed paradą

Och, jaki ten przeklęty świat był niesprawiedliwy.
Daisy wiedziała o tym od zawsze, ale tylko poglądowo. Oglądała te wszystkie głupie bajeczki, gdzie źli dystryktczycy zostawali zalewani ogniem i pożogą (a może to jedno i to samo?) za nieposłuszeństwo a dobrzy bohaterzy z Kapitolu umierali w ramionach swoich oddanych żon. Wyciągała z tych filmów naprawdę poważne nauki i doskonale wiedziała, gdzie przebiega cienka linia dobra i zła. Ktoś bił Daisy - źle. Daisy bije kogoś - dobrze; ktoś pociął sukienkę Daisy przed ważnym bankiecikiem - źle; Daisy podpala włosy rywalki przed konkursem piękności - bardzo dobrze. Proste, łatwe i przyjemne; można by mieć złudne wrażenie, że wraz ze sztucznymi nogami (o których mało kto wiedział) Di dostała w prezencie protezę kręgosłupa moralnego. Elastycznego do granic możliwości umysłowych, które to i tak były w przypadku blondynki mocno ograniczone. Coś za coś; nie mogła być przecież piękna i niezwykle mądra, chociaż sama zainteresowana uważała, że taki cud może istnieć w przyrodzie. Na stałe; szkoda, że nie była dana jej nieśmiertelność.
O której myślała coraz intensywniej. Nie przeżyła jeszcze ataku szlochu i paniki, nie zaczęła robić podkopu swoimi długimi paznokciami ani nie zaatakowała pilnujących wejść Strażników. Chyba zbyt wyczerpała ją konfrontacja z Finnickiem i Alexandrem. Z obydwu wyszła (według siebie) zwycięsko, nieco jednak poturbowana. Na szczęście jasnoróżowe siniaki pięknie współgrały z jej złotą skórą, którą radośnie obserwowała, siedząc w samym białym ręczniczku w poczekalni do gabinetów SPA i sauny. Miała już za sobą energetyzujący masaż, ba, ktoś nawet popsikał jej rozwalony język i mogła już swobodnie przełykać ślinę i...właściwie nic nie uspokoiło jej tak mocno jak ta ciepła atmosfera salonu piękności. Zostawiła za drzwiami te całe Igrzyska, ciesząc się ze swojego miejsca na świecie, gdzie jedynym zagrożeniem byłoby zsunięcie się ręcznika i ukazanie wszystkich intymnych zakamarków błyszczącego ciała. Trzymała więc ową zasłonkę kurczowo przy biuście, chodząc od jednej strony korytarzyka do drugiej, czekając na swoją kolej w saunie. Musiała być piękna, żeby wygrać...a nie, nie nie, Daisy, nie myśl o Igrzyskach, myśl o zbawiennym wpływie pary na twoją cerę! Czymże jest śmierć w męczarniach przy groźbie zaskórników? Rozsądny głos w jej głowie mówił naprawdę mądrze, uśmiechała się więc szeroko, mając w dupie Finnicka (dziwne, że kiedyś chciała wypróbować ten..związek frazeologiczny dosłownie) i w jasnym poważaniu Alexa i jego batonik. Niech go zje i będzie gruby, tak gruby, że z pewnością dorwie do na Arenie i zabij...i zatkają mu się aorty i umrze w swoim domu, tak jak Ty, Daisy, przecież nie ma śmierci, nie ma śmierci, jest tylko sauna, ręczniczek i doskonały humor; a ten masażysta sprzed kwadransa na pewno puścił do ciebie oczko!
Powrót do góry Go down
the victim
Even Irving
Even Irving
https://panem.forumpl.net/t2375-even-irving
https://panem.forumpl.net/t2403-irving#34171
https://panem.forumpl.net/t2401-even-irving#34151
https://panem.forumpl.net/t2402-wiwisekcja-przeszlosci#34152
Wiek : skończona osiemnastka.
Zawód : rzeźnik, zajmuje się też szmuglowaniem.
Przy sobie : kurs pierwszej pomocy, zwiększenie szansy na powodzenie podczas walki wręcz oraz zwiększenie szansy na skuteczną obronę.
Obrażenia : psychiczne? Za mało miejsca.

SPA Empty
PisanieTemat: Re: SPA   SPA EmptySob Sie 16, 2014 3:42 pm

/po rozmowie z Rose/

Bezsenność w Ośrodku Szkoleniowym, czyli ostatnie dni z życia trybuta. Ciekawe, czy gawiedź byłaby chętna, aby pochłonąć takie wypociny, naskrobane na szybko przez jakąś udręczoną duszyczkę, szykującą się na osobistą zagładę z efektami specjalnymi. On sam raczej nie tknąłby czegoś takiego. Teraz, już z autopsji, wiedział, że wbrew temu, co mogłoby się wydawać, było tu potwornie nudno. Jeszcze trochę i zanudzi się na śmierć w przerażająco czystym pokoju, niemal tak luksusowym jak ten, w którym kiedyś mieszkał. Jeszcze przed rebelią, uwięziony w burżujskim pałacu kochanego ojczulka. Dlatego też nienawidził klinicznie czystych przestrzeni, nienaturalnie dopracowanych do perfekcji. Znów, perfekcja była po prostu nudna. Nudne było też siedzenie w czterech ścianach, w o wiele za dużym pokoju. Nudne stało się nawet zatapianie w delikatnym puchu idealnie uszytych pierzyn. Ba, zaczęły go nudzić swoje własne przemyślenia, desperackie powtarzanie w myślach scenariusza, który i tak mógł posypać się w jednym momencie, gdy któreś z założeń, przyjęte za pewniak, od tak ulegnie zmianie. Co najpewniej będzie miało miejsce.
Konwersacje ze swoim lustrzanym odbiciem wieńczył długim ziewnięciem, po czym wracał znów na łoże, zmieniając jedynie pozycję. Leżał więc na brzuchu, opierając brodę na rękach. Zerknął na zegarek akurat o północy. Dla odmiany – zamiast koncentrować się na sobie, swych odczuciach i wielkim planie przetrwania na arenie – zawędrował myślami do pokoju obok, zastanawiając się, kim okaże się różowowłosa zjawa, której nie widział nawet raz w ich wspólnym salonie. Jedynie kilka odgłosów, świadczących o czyjejś bytności, stanowiło świadectwo, że ona naprawdę istnieje. Musiała być naprawdę skrajnie głupia, skoro zrezygnowała ze skontaktowania się z ich mentorką. Pogardziła jedynym, co im zaoferowano. Osobą z zewnątrz, która mogła coś zrobić, gdy wszystko na arenie pójdzie nie tak. Irving nie wiedział, na ile może zaufać swojej mentorce. Ba, w gruncie rzeczy nie starał się nawet jej ufać; to i tak nie miało większego znaczenia. Mógł tylko postarać się, by kobiecie chciało się ruszyć tyłek i zawalczyć o sponsorów dla niego. Bo z tym... będzie chyba krucho. Wiadomo, uwaga większości bogatych ludzi, pochodzących z dystryktów, skupi się teraz na biednych dzieciaczkach z Dzielnicy Rebeliantów, niesprawiedliwie wylosowanych i postawionych w stan gotowości do walki. Zapewne wszelkie pokłady współczucia mają już po swojej stronie. Pytanie, czy jego ochłapy wystarczą dla choć kliku osób z KOLC-a.
Odkopał się, gdy zrobiło mu się gorąco pod grubą pierzyną. Chyba po prostu przywykł już do spania w dwóch swetrach pod cienkim kocem w  zimnym pomieszczeniu, przepełnionym wszystkimi niedogodnościami, jakie tylko oferował kwartał. Ułożył się w pozycji embrionalnej, znowu zerkając na budzik. Nie wiedział nawet, kiedy zdążyło upłynąć tyle czasu. Wciąż jeszcze znajdował się w stanie półsnu? A może po prostu śnił zbyt realistycznie, by być w stanie odzyskać kontrolę nad swymi poczynaniami?
Świecące się na wściekle zielony odcień cyferki pokazywały czwartą pięćdziesiąt, a on wciąż nie mógł zasnąć. Dopiero po dłuższej chwili i staraniach pozbycia się natłoku myśli z głowy udało mu się udać w objęcia Morfeusza.
Ukradł kilka godzin snu, dzięki czemu nie wyglądał skrajnie mizernie. Ale wciąż daleko mu było do godnego reprezentowania braci trybuckiej, jeśli mogę się pokusić o neologizm i ujęcie tego w ten właśnie sposób. Jego stylista zmarszczył brwi, gdy tylko Even pojawił się na progu drzwi. Po czym niemal siłą odesłał Irvinga do, kurwa żeż jego jebana mać, SPA. Tak, SPA. Prawdopodobnie najbardziej m(i)ęskiej części ośrodka. Niech tylko spróbują zacząć go... golić, o zgrozo. A przysięga, że rozora im pazurami te paskudnie wypindrzone buźki. Wolał nawet nie myśleć o torturach, którym mogą go tutaj poddać, więc po prostu stanął w kącie korytarza, opierając się o ścianę i czekał na swoją kolej. Nieprzychylnym wzrokiem łypał na idiotyczny ręcznik, opasający jego biodra. Tak jakby nie mógł zostać w swoich ubraniach...
Kto by pomyślał, że to właśnie w tym miejscu znudzenie i wkurwienie widoczne na jego twarzy w mgnieniu oka zmieni się w rozkoszny uśmiech psychopaty, gdy tylko zwietrzył na swym horyzoncie ofiarę. Jak dzikie zwierzę, przygotowujące się do skoku, napiął wszystkie mięśnie, zachodząc dziewczę od tyłu. Czekał z utęsknieniem na tę chwilę. Na ich małe tête-à-tête po latach.
Przysunął się blisko niej, niemal pozwalając się stykać ich ciałom i zacisnął dłonie na jej ramionach. Kurczowo.
- Daisy, nawet nie wiesz, jak bardzo mi ciebie brakowało - wymruczał szeptem chwilę później wprost do jej ucha, rozpoczynając swoistego rodzaju grę wstępną. Tak bardzo uwielbiam znęcać się nad Tobą, złociutka.
Powrót do góry Go down
the victim
Daisy Daignault
Daisy Daignault
https://panem.forumpl.net/t1952-daisy-daignault#24688
https://panem.forumpl.net/t1786-zlote-dziecko-dawnego-kapitolu-zaprasza#22519
https://panem.forumpl.net/t1644-daisy-daignault#21160
https://panem.forumpl.net/t2602-stayin-alive#37670
https://panem.forumpl.net/t2515-daisy#36305
Obrażenia :

SPA Empty
PisanieTemat: Re: SPA   SPA EmptySob Sie 16, 2014 4:24 pm

Chodzenie w kółko i wykazywanie się cierpliwością nie należało do aktywności akceptowalnych przez Daisy. Miała przecież złotą kartę do każdego fryzjera, platynową wejściówkę do każdego SPA i wizę stałego klienta do innych przybytków cielesnych rozkoszy. Nawet w Violatorze otrzymała swój pokój – co z tego, że na spółkę z Mathiasem i z łóżkiem jego porypanej siostry – mogła więc uważać się za panią swojego życia (a nie śmierci), witaną wszędzie oklaskami, bukietami kwiatów i czerwonym dywanem. Koniecznie czerwienią niezwykle intensywną – na takim tle jej złote nogi wydawały się jeszcze dłuższe i szczuplejsze.
Ach, słodkie wspomnienia; łażąc bez celu po korytarzyku leczyła swoje psychiczne rany właśnie takimi tabletkami. Zawierały one najwspanialsze obrazki z dawnego życia. Billboardy ze swoją podobizną, występowanie w reklamie odżywki do włosów, wykupywanie zwycięzców i picie z nimi herbatek, zakupy z Cordelią, bankieciki, imprezy i długie dnie spędzone w rękach doświadczonych masażystów…Aż wzdychała raz po raz nieco teatralnie, odpływając w swój wykreowany, złociutki świat, nie zwracając uwagi na to, co działo się dookoła niej. Bo przecież była tutaj sama; trybuci pochowali się w swoich norkach albo zawiązywali mordercze sojusze, a Daisy miała na to kompletnie wylane, bardziej przejmując się ewentualnym wylewem naczynek pod wpływem saunowego gorąca niż tym, że za kilka dni stanie na Arenie. Odsuwała od siebie złe myśli z uporem godnym starodawnego filozofa, przystając w końcu na nieco dłużej przy jednym obrazku wiszącym na ścianie. Przedstawiał on rybaka i syrenkę; syrenka owijała nieszczęśnika włosami i wciągała go pod wodę. Dzieło naprawdę się jej spodobało i dopatrywała się w nim alegorii (albo innego trudnego słowa) jej kontaktów z Finnickiem i właśnie na poważnie rozważała podtopienie go w umywalce ich apartamentu, ale niestety jej zabójcze plany przerwał ktoś.
Ktoś znany jej od dzieciństwa i jednocześnie ktoś aspirujący do honorowego miana jej najgorszego koszmaru .Na jawie. Nie pamiętała, kiedy ostatnio miała do czynienia z Evenem, ale doskonale wyczuwała niepokojącą aurę, jaką wokół siebie roztaczał. O ile Daisy można było okultystycznie wyczuć przez aromat róż, fiołków, cukru, słodyczy i sklepu jubilerskiego to intuicja Di malowała obok Irvinga same potwory, hektolitry krwi i rozjechane traktorem szczeniaczki.
Nic dziwnego, że zareagowała histerycznie, piszcząc naprawdę głośno. Zachowywałaby się spokojniej nawet w kontakcie ze zdechłą myszą albo z kimś ubranym w ciuchy z kolekcji z 2280 roku. Irving wzbudzał w niej prymitywny lęk i nawet jeśli już nie płakała na jego widok to i tak na jej nagich ramionach pojawiła się gęsia skórka. Przybierająca na sile, kiedy zdała sobie sprawę z tego, że ponad ręcznikiem ich nagie ciała stykają się. Bardzo moralnie, jego klatka piersiowa do jej łopatek, ale i tak zacisnęła instynktownie uda, nieco kurcząc się pod naporem jego dłoni.
- Puść mnie, inaczej oderwę ci głowę…albo zacznę piszczeć i zamkną cię w więzieniu za napastowanie – ostrzegła go bardzo stanowczo (i bezsensownie), nieco piskliwym tonem a nieznośny niepokój dalej świdrował jej brzuch. Jedną ręką kurczowo trzymała kusy ręczniczek, a drugą histerycznie zaczęła przerzucać włosy z pleców przez jedno ramię, jak najdalej od ciała Evena, jakby miał zaraz nie tyle ukręcić jej kark co wyrwać cudowne, złote loki.
Powrót do góry Go down
the victim
Even Irving
Even Irving
https://panem.forumpl.net/t2375-even-irving
https://panem.forumpl.net/t2403-irving#34171
https://panem.forumpl.net/t2401-even-irving#34151
https://panem.forumpl.net/t2402-wiwisekcja-przeszlosci#34152
Wiek : skończona osiemnastka.
Zawód : rzeźnik, zajmuje się też szmuglowaniem.
Przy sobie : kurs pierwszej pomocy, zwiększenie szansy na powodzenie podczas walki wręcz oraz zwiększenie szansy na skuteczną obronę.
Obrażenia : psychiczne? Za mało miejsca.

SPA Empty
PisanieTemat: Re: SPA   SPA EmptySob Sie 16, 2014 9:33 pm

/jeżdżenie na rolkach skończyło się jeszcze bieganiem, sorka, że tak późno. SPA 108288635

Daisy Daignault, złote dziedzię Kapitolu, o której kiedyś musiał słuchać do porzygu niemal codziennie. Widział ją praktycznie na każdym plakacie w stolicy. Słyszał jej wkurzający głos chyba w połowie wszystkich reklam, jakie emitowała telewizja Panem. Zdradziecko wdarła się do życia Evena, nie czekając na zaproszenie i zaczęła rozsiewać wokół siebie drobinki zajebistości, niczym te na jej skórze, rozkochując w sobie swoją głupotą i urokiem osobistym absolutnie wszystkich. Wliczając w to ojca Irvinga, który zrobił z niej twarz rajstop oraz swej kolekcji dziecięcej. Skończyło się więc na wspólnych kolacjach ich rodzin, idiotycznych insynuacjach jego matki, że on i ona do siebie pasują, co kwitował zazwyczaj pochmurnym spojrzeniem, zaciskając tylko mocniej piąstki na sztućcach. Z miną obłąkanego wpatrywał się w pozłacaną, khm, twarzyczkę Stokrotki i fantazjował przez większą część posiłku o tym, w jaki sposób może ją skrzywdzić. Pieszczotliwie kopał ją pod stołem, przez absolutny przypadek wylewał na nią herbatę, by chwilę później grzecznym głosikiem zaprosić ją do... zabawy w swym pokoju. Byli przecież prawdziwymi przyjaciółmi w oczach ich rodziców.
Jakaż szkoda, że ich przyjaźń została tak brutalnie przerwana. I nie mieli okazji natrafić na siebie w KOLC-u. Chętnie zaopiekowałby się swoją blond zabaweczką.
Wiadomość o tym, że złotko bierze udział w Igrzyskach razem z nim... Przyjął niemal z rozbawieniem. Po tych wszystkich latach, które szczęśliwie przeżył bez ani jednej namiastki jej ówcześnie wszędobylskiej obecności, mieli znowu zabawić się w kotka i myszkę.
Był ciekaw, kiedy w końcu na siebie wpadną. No i proszę, oto są znów razem. O ile ona na jego widok wyglądała, jakby miała zamiar zacząć histerycznie krzyczeć i rzucić się do ucieczki... On po prostu uśmiechnął się kącikami warg, po swojemu, wcale zadowolony z obrotu sytuacji. Wyjątkowo paskudny uśmiech poszerzył się, gdy blondyneczka pisnęła dość głośno. To chyba miało aspirować do miana wrzasku, ale coś nie wyszło w praniu.
Dość powoli, rozkoszując się każdą chwilą ich spotkania, wbił swoje paznokcie w jej skórę. Nie tak  głęboko, by pozostawić czerwone ślady, ale na tyle intensywnie, by przywitać się z nią czule, przesuwając dłonie po jej rękach, jednocześnie tworząc na osobliwej skórze dziewczyny  lekko widoczne linie. Zatrzymał się dopiero na wysokości jej nadgarstków, oplatając je nieco mocniej palcami. Co prawda po chwili puścił ją, lecz nie odsunął się nawet na milimetr.
Dziwnym trafem jego dłonie znalazły się w pobliżu dwóch miejsc, które tak żarliwie chciała przed nim ochronić. Odrobinę dłużej przyjrzał się palcom dziewczyny, kurczowo zaciśniętym na zdecydowanie zbyt krótkim ręczniku. Tak jakby było co oglądać...
Nim się odezwał, pozwolił sobie poobserwować ją jeszcze przez chwilę. Odgadł jej następny ruch – odgarnięcie włosów, jej ukochanych złocistych pukli. Obiecał kiedyś Daisy, że ogoli ją na łyso. Może właśnie na arenie będzie miał sposobność, aby to zrobić?
- Nie żartuj tak nawet, moja najdroższa przyjaciółko. Chciałem się tylko przywitać... – wyszeptał, tym razem do jej drugiego ucha, odgrodzonego od jego ust kurtyną z włosów. Pachniały intensywnie czymś cukierkowo słodkim, podrażniając jego zmysł węchu.
Powrót do góry Go down
the victim
Daisy Daignault
Daisy Daignault
https://panem.forumpl.net/t1952-daisy-daignault#24688
https://panem.forumpl.net/t1786-zlote-dziecko-dawnego-kapitolu-zaprasza#22519
https://panem.forumpl.net/t1644-daisy-daignault#21160
https://panem.forumpl.net/t2602-stayin-alive#37670
https://panem.forumpl.net/t2515-daisy#36305
Obrażenia :

SPA Empty
PisanieTemat: Re: SPA   SPA EmptySob Sie 16, 2014 9:50 pm

bieganie *_* nie ma sprawy! <3

Mierzenie się ze swoimi najgorszymi koszmarami na spokojnie i bez ataków paniki było czymś normalnym dla osób dojrzałych, świadomych tego, że piski, groźby i wrzaski rzadko kiedy skutkują. A potwory z złych snów nie istnieją. Dobre sobie, ci sztywni starcy mogli próbować przemówić jej do rozsądku. Bezskutecznie; rozsądku można było obok Daisy szukać ze świecą, tak samo jak jakiegokolwiek instynktu samozachowawczego, wykraczającego chociaż odrobinę poza walkę na śmierć i życie o ostatnią kiecę z haute couture nowego projektanta. Gdyby Arena okazała się wielkim, luksusowym sklepem, Daignault miałaby wygraną w kieszeni, ale wątpiła, że organizatorzy aż tak pójdą jej na rękę.
Chociaż i tak byli dość...mili. Nie miała ograniczeń finansowych w wyborze sukni na paradę i mogła spędzić w SPA cały dzień, korzystając z kolejnych fontann przyjemności dla ciała. Oczywiście dalej pamiętała o potwornej pomyłce, jaką było przyznanie jej Finnicka za mentora, ale...to była wina systemu losowania a nie przemiłych osób, fundujących jej miłe chwile przed śmiercią. Optymizm Di czasami zaskakiwał ją samą i pewnie skończyłaby ten relaksujący dzień w całkiem dobrym nastroju, zastanawiając się, czy zaproszenie do swojego pokoju muskularnego masażysty nie byłoby zbyt wyuzdane.
Na szczęście dla jej nietkniętej cnoty takie myśli zostały całkowicie wyczyszczone przez intensywną obecność Evena tuż za jej plecami. Nie znosiła jego dotyku; zadrżała, gdy jego paznokcie wbiły się w jej skórę i ledwie powstrzymała wrzask strachu i niejakiego obrzydzenia, kiedy przesuwał dłońmi po jej chudych ramionach.
Mogła odwrócić się i go spoliczkować albo zacząć wyrywać się i kopać; trwała jednak bezsensownie spięta tuż obok niego, wpatrując się dalej w ten durny obraz syrenki topiącej Finnicka, chociaż teraz chętniej widziałaby na miejscu jego głowy uśmiechniętą twarz Irvinga, jej oddanego przyjaciela z lat dziecięcych. Podróż w czasie; znów była małą piszczącą dziewięciolatką, zerkającą z obawą na ciemnowłosego chłopca, siedzącego po drugiej stronie stołu. Zazwyczaj lubiła uśmiechających się ludzi, ale ten złowieszczy grymas na buzi Evena nigdy nie zwiastował niczego dobrego. Teraz też widziała oczyma wyobraźni jak jego wargi rozciągają się, ukazując zbyt ostre kły i...
W końcu wyzwoliła się z magicznego wpływu czarnowłosego koszmarku, wydając z siebie wojowniczy krzyk i wyrywając się jego dłoniom. Fantomowo widziała jego palce na swoich nadgarstkach i ręczniczek zsuwający się na ziemię: na szczęście były to tylko przebłyski zbyt bujnej wyobraźni, bo stała do niego przodem, okryta i z wszystkimi włosami na głowie. Upewniła się jeszcze, że jej fryzura nie ucierpiała - wręcz uspokajająco pogładziła się po złotej fali - i dopiero wtedy zrobiła krok do tyłu, czujnie obserwując Irvinga.
- Jesteś trybutem - zaanonsowała niezwykle odkrywczo, prawie słysząc wątły odgłos oklasków wszystkich pracowników SPA. Byli tu jednak sami, półnago i w towarzystwie kogoś innego Daisy już gięłaby się jak kotka w rui. Teraz jednak trzymała się szalenie sztywno, spięta, zirytowana, nieco wylękniona i podminowana w jednym. Miała się zrelaksować a nie konfrontować z nieco wyższym od niej chłopakiem, przemawiającym tak słodko. - Zginiesz prawiczkiem, co nie? Smutne - rzuciła po chwili starając się brzmieć jak najbardziej obleśnie i pogardliwie. Nawet się jej to udało, ale niebieskie oczy lalki dalej były bardziej przestraszone niż prowokujące.
Powrót do góry Go down
the victim
Even Irving
Even Irving
https://panem.forumpl.net/t2375-even-irving
https://panem.forumpl.net/t2403-irving#34171
https://panem.forumpl.net/t2401-even-irving#34151
https://panem.forumpl.net/t2402-wiwisekcja-przeszlosci#34152
Wiek : skończona osiemnastka.
Zawód : rzeźnik, zajmuje się też szmuglowaniem.
Przy sobie : kurs pierwszej pomocy, zwiększenie szansy na powodzenie podczas walki wręcz oraz zwiększenie szansy na skuteczną obronę.
Obrażenia : psychiczne? Za mało miejsca.

SPA Empty
PisanieTemat: Re: SPA   SPA EmptySob Sie 16, 2014 11:04 pm

Zasmuciłby się niezmiernie, gdyby potrafił czytać jej w myślach. Nazywanie go najgorszym koszmarem sprawiłoby, że poczułby się naprawdę niedoceniony. Zważywszy na to, że to, co zaserwował jej w dzieciństwie, naprawdę było przecież tylko niewinną zabawą. Niemal radosnym rytuałem wyznawania sobie mniejszej lub większej sympatii. Albo – w tym przypadku – antypatii. Kilka siniaków, garść gróźb, szczypta dziecięcego przekomarzania się. Ot, to wszystko. Nigdy w pełni nie rozwinął skrzydeł. Ani nie pozwolił sobie na ukazanie całego spektrum swych możliwości. Wiedział, że mu nie wolno. Z różnych powodów.
Teraz jednak... Może już za niedługo naprawdę zasłuży sobie na miano jej najgorszego koszmaru. Ale nim to się stanie, pobawmy się jeszcze chwilę, jak za dawnych czasów.
Czuł, jak zadrżała pod wpływem jego dotyku i mało subtelnego gestu. Zesztywniał każdy milimetr jej ciała. Irving miał przez chwilę wrażenie, że czas stanął w miejscu, a oni znowu byli parą nienawidzących się szczeniaków. Zareagowała dokładnie tak samo jak wtedy. Czyli nie zrobiła absolutnie nic, by przerwać małe przedstawienie Evena.
Dopiero po chwili obudziła się w niej mała wojowniczka. Spojrzała na niego jak zeźlona kocica. Jak drapieżnie! Jak odważnie! Niemal jak na trybutkę przystało! Zapewne zadrżałyby mu kolana z przerażania, ale wolał jednak ograniczyć swe odruchy, by nie gorszyć Daisy widokiem swego przyrodzenia, gdyby ten idiotyczny ręcznik postawił jednak poddać się sile grawitacji.
- Ciekawe jak na to wpadłaś... Czyżby nieobce były Ci tajniki indukcji eliminacyjnej Johna Stuarta Milla? Albo Francisa Bacona? – zapytał czysto retorycznie, pozostając pod wrażeniem jej błyskotliwości. Jak widać i to się nie zmieniło. Jej niezwykła inteligencja. Mimowolnie powędrował myślami do czasów nastoletnich. Tyle razy przeszła mu koło nosa okazja do zbadania tego, co ta dziewczyna ma w głowie... Był niemal święcie przekonany, że mogłoby się okazać, iż Stokrotka jest przypadkiem jednym na biliony. I żyje sobie bez mózgu. Być może złociste drobinki wypełniają również jej czaszkę?
- To jakaś zawoalowana próba zaciągnięcia mnie do sauny i uprawiania ze mną dzikiego seksu w pozycji na trybuta? – podniósł lekko brwi. Znowu zafascynował go tok, jakim podążają po meandrach jej umysłu myśli. Skąd w ogóle to pytanie?
Dopiero teraz miał okazję przyjrzeć się jej dokładnie. Gdy stanęła przodem do niego. Cóż, może trochę się pomylił w pierwszej ocenie sytuacji. Naprawdę się zmieniła. A ten przykrótkawy ręcznik, opinający się mocno na jej piersiach, tylko to podkreślał.
Powrót do góry Go down
the victim
Daisy Daignault
Daisy Daignault
https://panem.forumpl.net/t1952-daisy-daignault#24688
https://panem.forumpl.net/t1786-zlote-dziecko-dawnego-kapitolu-zaprasza#22519
https://panem.forumpl.net/t1644-daisy-daignault#21160
https://panem.forumpl.net/t2602-stayin-alive#37670
https://panem.forumpl.net/t2515-daisy#36305
Obrażenia :

SPA Empty
PisanieTemat: Re: SPA   SPA EmptySob Sie 16, 2014 11:31 pm

Wsłuchiwała się w jego melodyjny, złowieszczy głos bardzo uważnie, jakby z całych sił starając się zobligować resztki mózgu - tego wolnego od myślenia o sukienkach i masażystach - do intensywnej pracy w interpretowaniu poszczególnych znaczeń. O ile pierwszy człon zdania brzmiał nawet znajomo (wiele osób zadawało jej to pytanie, co tylko wskazywało na niesamowite procesy myślowe Daisy), to reszta dziwnie modulowanych głosek nieco zlewała się w jeden, niezrozumiały bełkot. Indukcja, eliminacja, halucynacja. I kilka nazwisk. Nie do ogarnięcia, kompletnie.
Na szczęście Daignault nie była kociakiem w szołbiznesie piękna. Wepchnięta tam jako niemowlę przez rodziców, wyssała z mlekiem wytwórni filmowych wiele przydatnych umiejętności. Między innymi: robienia dobrej miny do złej gry. Nawet jako bezzębne dziecko pojmowała tę złotą zasadę (nigdy nie wyglądaj GŁUPIO), uśmiechając się pulchnymi usteczkami i wodząc wzrokiem za światełkiem kamery. Odruch warunkowy poparty czternastoma latami doświadczenia i wieloma referencjami. Reklamowała z takim samym przekonaniem obcisłe spodenki, mleko sojowe, ostrygi i Piknik Naukowy, deklamując coś o obrotach sfer niebieskich i inercji. Wyuczony tekst na pamięć i niezwykle inteligentna mina. Prawie wszyscy się na to łapali. Pierwsze wrażenie robiło cuda i pewnie pryskałoby po głębszym zapoznaniu się z inteligencją Daisy, ale...po co psuć sobie nastrój? Lepiej wierzyć w cuda i w to, że jednak pod blond czupryną Di kryło się coś więcej niż brokat, lukier i dziewicza namiętność.
- Myślisz, że padnę na kolana po tym, jak rzucisz kilka bezsensownych nazwisk jakichś twoich wujków? - prychnęła tylko lekceważąco, obejmując się ramionami i ściślej przyciskając szlafrok do ciała. Na kilka sekund przestała nawet uprawiać automiłość i zachwyt nad swoimi nogami - zdecydowanie wolałaby być te kilkadziesiąt centymetrów niższa i ubrana w ręcznik sięgający kolan niż gimnastykować się z zakrywaniem newralgicznych punktów. Co wymagało sporej zręczności - silna strona na Arenie? - i pomyślunku. Obsunęła więc nieco ręcznik i ściśle zakryła obojczyki i górę biustu włosami. W końcu pożytecznymi a nie tylko wyglądającymi. Zawsze to jakiś postęp, przynajmniej szczątkowy, bo kolejne retoryczne pytanie Evena znów wybiło ją z triumfującego rytmu. Sama myśl o jakiejkolwiek erotyce w wykonaniu Irvinga znów wywołała falę dreszczy. Raczej nie podniecenia, chociaż po raz pierwszy od dawna (lub: w ogóle) patrzyła na chłopaka jak na...chłopaka właśnie a nie jak nad mordercze stworzenie, czyhające na jej włosy i jednolitość ciała z kończynami. Ta świadomość przebywania przy nim kompletnie nago wydała się jej nagle bardziej przerażająca niż perspektywa ogolenia na łyso. Even zagwarantował jej szybki kurs dojrzewania; aż za szybki jak na procesy Daisy, bo przez dłuższą chwilę nie wiedziała co powiedzieć...a takie milczenie zdarzało się w wykonaniu Di niezwykle rzadko. Tak samo jak pominięcie kwestii erotycznej w odpowiedzi; w ogóle nie potrafiła wydobyć z siebie głosu i postanowiła zachować się po dziecięcemu: zamykając oczy i udając, że taka riposta wcale nie padła. Trochę przeczyła temu dziewicza reakcja jej organizmu, chociaż rumieńce wykwitające na jej policzkach i szyi można by wziąć za wynik skrajnej irytacji. Oby nie - podniecenia.
- Daruj sobie te słodkie pogawędki. Spotkamy się na Arenie i wtedy może będziesz bardziej błyskotliwy - wydobyła w końcu z siebie pogardliwy ton, starając się patrzeć wyłącznie na twarz Irvinga a nie błąkać się wzrokiem po jego odkrytym, bladym ciele. Co przy wyraźnym wybiciu z rytmu było dla Daisy tak trudne jak mnożenie w zakresie dwudziestu.
Powrót do góry Go down
the victim
Even Irving
Even Irving
https://panem.forumpl.net/t2375-even-irving
https://panem.forumpl.net/t2403-irving#34171
https://panem.forumpl.net/t2401-even-irving#34151
https://panem.forumpl.net/t2402-wiwisekcja-przeszlosci#34152
Wiek : skończona osiemnastka.
Zawód : rzeźnik, zajmuje się też szmuglowaniem.
Przy sobie : kurs pierwszej pomocy, zwiększenie szansy na powodzenie podczas walki wręcz oraz zwiększenie szansy na skuteczną obronę.
Obrażenia : psychiczne? Za mało miejsca.

SPA Empty
PisanieTemat: Re: SPA   SPA EmptyNie Sie 17, 2014 1:15 pm

Naprawdę nie oczekiwał niczego więcej. Żeby ułatwić jej zadanie i, hm, zrozumienie swojej wypowiedzi... postanowił nawet łaskawie wyjątkowo dobitnie zaakcentować każdą sylabę oraz przeciągnąć co poniektóre dyftongi, tworzące bardziej skomplikowane wyrazy. Przesadna artykulacja przypominała w sumie jeden z elementów paramowy, ale mimo tych dość usilnych starań zbyt duże natężenie zlepionych ze sobą, przypadkowych i nieznanych jej wyrazów musiało jednak stworzyć skrajny galimatias lingwistyczny.  A Irving nie poczuł się zobligowany, by wyjaśnić Stokrotce, o co mu chodziło. Lekko rozbawiony, przygotował się po prostu na najgorsze, widząc, jak bardzo Di stara się wyglądać wyniośle. I udawać, że absolutnie wszystko zrozumiała.
Jednak poziom odpowiedzi na jego już nie tak bardzo retoryczne pytanie nie był aż tak tragiczny, jak się tego spodziewał. Zignorował więc fragment o wujkach, udając po prostu, że zapadł na chwilową głuchotę, koncentrując się na pierwszej części wypowiedzi. Naprawdę nie wiem, co w niego wstąpiło, ale nawiązanie do jego rzekomego prawictwa (jest w ogóle takie słowo?) sprawiło, że Even mimowolnie zaczął się zastanawiać nad tym, jak to jest z jego ulubioną złotoskórą. Parsknął śmiechem, gdy tym razem to jego samego zaskoczyło pierwsze, o czym pomyślał po zadanym przez Daisy pytaniu.
- Myślę, że naprawdę niewiele trzeba, żebyś uklęknęła przede mną. I całą resztą facetów - odparł z brutalną szczerością, raz jeszcze pochłaniając spojrzeniem perfekcyjne ciało Daignault. Wyglądała jak mocno perwersyjna lolitka, wciśnięta w kuszące, ledwie zakrywające tyłek wdzianko (cóż z tego, że to tylko ręcznik w SPA, widział ją w relacji z pierwszego dnia w niewiele dłuższej sukieneczce). Aż prosiła się o takie komentarze, eksponując swoje stucentymentrowe nogi modelki i biust (równie sztuczny?), odsłaniany w różnym stopniu, zależnie od sytuacji. Wyobraził sobie, jak odgarnia kokieteryjnie włosy (jej największy fetysz i słabość), mrugając przy tym rzęsami (że niby tak kusząco), jednocześnie wydymając różowe, całuśne usteczka. Szkoda, że oszczędziła mu tego widoku. Ba, rozczarowała go swoją reakcją na jego mało subtelną insynuację. Myślał, że nawet przy nim nie będzie w stanie do końca wypaść z roli blond uwodzicielki. Zupełnie nie pasowało do takiego wizerunku zamykanie oczu, odgradzając się po dziecięcemu od świata. Ani to, że spąsowiała po same koniuszki uszu, gdy tylko wypowiedział słowo seks. Kusicielka-dziewica? Jak uroczo.
- Księżniczko, nie bądź niemiła, z pogardą Ci nie do twarzy... A już miałem zaproponować Ci sojusz na Arenie i złożyć przysięgę, iż odpowiednio zatroszczę się o Twe złote puklejak za starych, dobrych czasów. W ramach bonusu natomiast przygotuję dla Ciebie cały pakiet specjalnych atrakcji.
Najdziwniejsze w tym wszystkim było to, że jakkolwiek się go nie bała. I jak bardzo nim nie gardziła... Widział dokładnie, gdzie zawędrowało jej spojrzenie. Tak z czystej ciekawości i przekory zrobił więc krok do przodu. A potem jeszcze jeden, drastycznie zmniejszając dzielący ich dystans. Właściwie nie był w stanie odgadnąć, co może zrobić. Działała zbyt chaotycznie.
Powrót do góry Go down
the victim
Daisy Daignault
Daisy Daignault
https://panem.forumpl.net/t1952-daisy-daignault#24688
https://panem.forumpl.net/t1786-zlote-dziecko-dawnego-kapitolu-zaprasza#22519
https://panem.forumpl.net/t1644-daisy-daignault#21160
https://panem.forumpl.net/t2602-stayin-alive#37670
https://panem.forumpl.net/t2515-daisy#36305
Obrażenia :

SPA Empty
PisanieTemat: Re: SPA   SPA EmptyNie Sie 17, 2014 1:58 pm

Zazwyczaj doskonale radziła sobie z ludźmi. Zdobywała sympatię, rozwiązywała konflikty, śmiała się w głos z kiepskich żartów i flirtowała z doświadczeniem luksusowej kurtyzany, odsłaniającej i zasłaniającej swoje wdzięki. Wszystko w granicach moralnej normy. Czasem ocierała się o cienką granicę, powracała jednak na swoje dziewczęce miejsce z wdziękiem giętkiej gimnastyczki. Towarzyskie akrobacje stanowiły przecież jej ulubione zajęcie. Potrafiła dogadać się z każdym, niezależnie od wieku, poziomu intelektualnego czy pozycji. Całe dzieciństwo spędziła w telewizji z osobami znacznie starszymi od siebie a i tak mogła poszczycić się doskonałymi relacjami. Ładna buzia działała cuda. Gdyby była brzydka, pewnie wyśmiewano by się z jej plecenia głupstw, a tak uważano ją po prostu za rozkoszną.
Początkowo myślała, że podobnie będzie z Evenem, synem wspaniałego projektanta. Że zyska kolejnego fałszywego przyjaciela i wsparcie w ciężkich, dziecięcych czasach. Jej naiwność nie prysła od razu: uwielbiała, kiedy młodszy Irving nazywał ją Złotkiem, Księżniczką i najdroższym skarbem. Właściwie to dzięki niemu poznała znaczenie ironii i sarkazmu i gorzki smak strachu. Nieracjonalnego; nie mógł przecież skrzywdzić ją naprawdę, ale psychika wrażliwego dziecka mocno nadwyrężyła się przez te niewinne szarpania za włosy i szepty do ucha. Z czasem wyrobiła sobie śladową odporność i nie płakała już przed każdą wizytą u Irvingów, ale i tak zetknięcie się z Evenem - wyższym, dojrzalszym, z jeszcze dziwniejszym ogniem w oczach - nie należało do przyjemności.
A jeśli już: to do tych przyjemności niechcianych i nieodpowiednich dla dziewiczej piętnastolatki. Z całych sił starała się opanować rumieńce, zagryzła więc wargi, obrzucając Evena bardzo ostrym spojrzeniem. - Naprawdę niewiele? Przekonajmy się, ale jakoś nie widzę żebym teraz przymierzała się do zgięcia kolan - odparła, siląc się na chłodny ton, nieco groteskowo współgrający z całym spięciem ciała. Reagującego bardzo instynktownie na kroki chłopaka. Z każdym jednym jego w przód następował rytmiczny krok w tył Daisy. Aż do momentu, w którym dotknęła plecami ściany z przekrzywionym obrazkiem kiczowatej syrenki. Patowa sytuacja. Ścisnęła obiema dłońmi przód ręcznika, zawiniętego tuż przy obojczyku i umknęła spojrzeniem gdzieś ponad ramię chłopaka. Przynajmniej na kilka sekund. Nie mogła pozwolić na to, by widział w jej oczach świętą cnotliwość albo - co gorsza - jakiekolwiek niechętne podniecenie. Masochizm stosowany, lekcja pierwsza poglądowa.
W końcu podniosła więc wzrok na jego twarz, z łatwością wyłapując ironię (był dobrym nauczycielem). - Już mam sojuszników, którzy nie zarżną mnie podczas snu - skłamała z łatwością, bohatersko (na razie) znosząc jego bliskość i ciepło-sarkastyczne spojrzenie. - Więc wybacz, ale podziękuję, chociaż propozycja twojej opieki jest niezwykle kusząca - dorzuciła, pozwalając sobie nawet na prowokujący uśmieszek. Było ciężko, najchętniej uciekłaby stąd jak najszybciej, ale z tej konfrontacji musiała wyjść zwycięsko. Dla własnego zdrowia psychicznego.
Powrót do góry Go down
the victim
Even Irving
Even Irving
https://panem.forumpl.net/t2375-even-irving
https://panem.forumpl.net/t2403-irving#34171
https://panem.forumpl.net/t2401-even-irving#34151
https://panem.forumpl.net/t2402-wiwisekcja-przeszlosci#34152
Wiek : skończona osiemnastka.
Zawód : rzeźnik, zajmuje się też szmuglowaniem.
Przy sobie : kurs pierwszej pomocy, zwiększenie szansy na powodzenie podczas walki wręcz oraz zwiększenie szansy na skuteczną obronę.
Obrażenia : psychiczne? Za mało miejsca.

SPA Empty
PisanieTemat: Re: SPA   SPA EmptyPon Sie 18, 2014 1:20 pm

W jakiś pokręcony sposób naprawdę była jego Złotkiem. I Księżniczką. Ukochaną zabawką, którą spotykał częściej niż innego rówieśnika płci brzydkiej czy też pięknej. Nigdy przecież nie zaprosił do swojego domu przypadkowego znajomego. Nie czuł takiej potrzeby. Jakiekolwiek interakcje z ludźmi rozróżniał na te - dla jego osobistej rozrywki, i te - niestety konieczne z racji przykrego faktu funkcjonowania w społeczeństwie. Witając kogoś na progu miejsca, które tak bardzo nienawidził... Jednocześnie będącego czymś w rodzaju sfery sacrum... Zbrukanej, ale wciąż ważnej dla Irvinga... Cóż, nikt nie miał wstępu do najbardziej intymnych myśli Irvinga. Ani do jego osobistej przestrzeni.
Poza nią. A matka Evena naprawdę cieszyła się, że w końcu syn zainteresował się dzieckiem, powiedzmy, w swym wieku. Gdy usłyszała, jak pieszczotliwsze nazywa Daisy, uśmiechając się do niej słodko (i bardzo fałszywie), najzwyczajniej w świecie po matczynemu (wciąż przecież drzemał w niej głęboko zakorzeniony instynkt, którego nie można się tak po prostu pozbyć) postanowiła przyczynić się do rozkwitu ich znajomości i  zapraszała Daignaultów zbyt często, nieświadomie zaostrzając tylko konflikt między dziećmi. Wprost proporcjonalnie do jej starań, Even nienawidził Di jeszcze bardziej. Za tę jej cukierkowatą aurę, stokrotki w oczach, uśmiech, powab, czar i za to, jak łatwo przychodziło jej funkcjonowanie w tym popieprzonym świecie. Wystarczyło, że uśmiechnęła się uroczo i już mogła zacząć owijać sobie innych wokół palca. Irving obserwował jej jak najbardziej świadomą manipulację (nie był w stanie uwierzyć, że mogła robić to naturalnie), gdy rozkochiwała w sobie jego matkę. A potem przenosił wzrok na chłonącego każdą głupotę, o której paplała, ojca. I coś się w nim gotowało.
Chciał skończyć to przedstawienie. Albo zrobić jej to, co Laurent wyczyniał z matką, torturując ją z pokerową twarzą (i wzrokiem szaleńca). Marzył między innymi o tym, że odkroi skalpelem nienaturalne nogi Daisy – jakby pozbawienie dziewczynki odnóży było tak łatwe, jak ucięcie nóg żabom, na których często eksperymentował. Miał wiele pomysłów, rozbujanych przez dziecięcą wyobraźnię do zalążków dramatów Stokrotki, opływających cierpieniem.
Ale mógł pozwolić sobie tylko na to – czcze groźby, niewinne gesty, podsuwanie Di przerażających wizji i upajanie się jej strachem. Karał ją za to, na co nie miała w sumie wpływu, ale mało się to dla niego liczyło.
Nawet jeśli teraz mógłby zdobyć się na to, by po prostu minąć ją bez słowa, udając, że nigdy wcześniej się nie poznali, to jednak perspektywa poczucia się choć przez chwilę jak wtedy, gdy wszystko było takie proste, a jej strach przybierał niemal namacalne formy, upajając jego zmysły... Było warto. Choćby dla tej krótkiej, nic nieznaczącej wymiany zdań.
Even zamilknął. Prześlizgnął się wzrokiem po naprawdę kiepskim obrazie, przedstawiającym syrenę w wyjątkowo nudny sposób. Co prawda atakowała rybaka, ale daleko jej było do krwiożerczego monstrum z zębami-szpikulcami, olbrzymimi skrzydłami i zaostrzonymi pazurami. Mitologiczna wersja była o niebo ciekawsza.
Dlatego zakończył kontemplowanie wątpliwej jakości dzieła, wracając do ostatniej rzeczy, którą zaplanował na spotkanie z Daisy. Oparł się jedną dłonią o framugę przekrzywionego obrazu, mniej więcej na wysokości twarzy Di. Tylko po to, by obserwować jej reakcję. Zbyt szybki oddech? Rozszerzone źrenice? Rumieniec na twarzy? Uciekanie wzrokiem? Próba obronienia się sarkazmem?
A on po prostu sięgnął drugą dłonią po złocisty kosmyk, muskający jej obojczyk i zawinął go sobie wokół palca powolnym ruchem.
Gdy ktoś otworzył drzwi od sauny, nieświadomie wybawił blondynkę z opresji. Irving odsunął się od niej, tracąc ochotę na dalszą zabawę. Ruszył więc przed siebie.
Nagle coś przyszło mu na myśl. Postanowił choć odrobinę załagodzić napięcie między nimi. Miał nadzieję, że Daignault zrozumie przekaz. Z różnych powodów, których sam nie rozumiał, tam, na Arenie, nie będzie jej szukał, jeśli tylko dziewczyna nie postanowi zrobić czegoś głupiego i nie przyjdzie jej na myśl wytropienie go, by pozbyć się swego koszmaru. Czego w sumie mógł się po niej spodziewać.
Nie zatrzymując się, niespiesznie odwrócił głowę przez ramię i z ironicznym uśmiechem na ustach odrzekł na odchodne:
- Tak dla Twojej informacji, Złotko... Wolałbym uniknąć zabijania Cię. Nie chcę przyczynić się do zaburzenia ekosystemu. A plastik rozkłada się nawet przez tysiąc lat...

/prawdopodobnie zt , o ile Daisy nie postanowi jednak ściągnąć Evenowi tego ręcznika xD/
Powrót do góry Go down
the victim
Amanda Gautier
Amanda Gautier
https://panem.forumpl.net/t2388-amanda-gautier
https://panem.forumpl.net/t2407-kroliczki-amandy#34290
https://panem.forumpl.net/t2406-amanda-gautier#34284
https://panem.forumpl.net/t2807-dee-di#43183
Wiek : 20
Zawód : słodki nożownik
Przy sobie : plecak, jodyna, noże do rzucania, latarka, paczka z jedzeniem
Obrażenia : poszerzony uśmiech, epicki nóż między żebrami

SPA Empty
PisanieTemat: Re: SPA   SPA EmptyNie Wrz 07, 2014 8:21 pm

//przed wywiadami

Nie potrafiła już ogarnąć, czy jest szczęśliwa, czy może wręcz przeciwnie, z powodu wylosowania jej nazwiska do Igrzysk Głodowych. Miewała momenty radości i niesamowitego podniecenia, jak na przykład te przed paradą, czy w trakcie pokazów indywidualnych, ale zdarzały jej się też momenty, w których miała tego wszystkiego dość. Jednym z nich była rozmowa z Sebastianem, czas po niej, dopóki się nie upiła, czy gdy o mało co nie rzuciła się na Ginsberga. W sumie mogła też doliczyć do tego chwile, w których martwiła się o ludzi, których kochała. Nie miała pojęcia, jak Tabitha zareaguje na jej ewentualną śmierć i co będzie, gdy Delilah i Matt, a nawet Emrys i Sebastian, je stracą. Martwiła się o nich i pragnęła, by nie umarli... Ale czy mogło ponownie być wielu zwycięzców? Co musiało się wydarzyć, by właśnie takie szczęśliwe zakończenie mogło ich spotkać?
Właśnie, jeśli chodziło o jej własną śmierć, to nie chciała umierać. Była za młoda, by już na wieki zamknąć swe oczka. Miała jeszcze tyle rzeczy do zrobienia, tyle do nauczenia się i poznania. Chciała przecież zapewnić swojej siostrze warunki, na które jak najbardziej zasługiwała i pokazać jej, że Valerius wcale nie był taki, za jakiego go aktualnie uważała. I choć Mandy nie znała go i nie mogła być pewna tej myśli, to mimo wszystko zamierzała spróbować, bo uważała, że ryzyko było w tym przypadku warte pałeczki. Wszystko więc w niej krzyczało, by przeżyć, ale co, jeśli będzie musiała wbić nóż w Delilah, by wygrać? Wbije go?
Właśnie... Dokładnie dlatego, mimo że częściej się cieszyła niż smuciła z powodu Igrzysk, nie chciała już tu być i nie chciała, by ktokolwiek z jej bliskich osób też tu był. Niestety, nic nie mogła zrobić, by wydostać siebie i ich wszystkich z ośrodka, a następnie wieść kochane i beztroskie życie.
Westchnęła, biorąc na palec nieco maseczki, która spoczęła na jej delikatnej bladej cerze. Posmakowała jej i zaraz się skrzywiła. To nie było coś, co mogłaby polubić. Niestety. Dobrze, że przynajmniej mogło jej pomóc w świetnym prezentowaniu się podczas wywiadów. W KOLCu jej skórze brakowało wielu witamin, więc nieco ucierpiała przez ten rok. Miała nadzieję, że maseczki w tym miejscu czegokolwiek były warte. Nadzieję...
Nadal z zamkniętymi oczkami, zaczęła sobie nucić coś pod nosem, by zaraz przejść do cichego mruczenia w rytm świetnie sobie znanej piosenki. Jakoś znów postanowiła nawiedzić odmęty jej uroczego mózgu. Oczywiście nie obyło się bez drobnych przeróbek.
- Pretty chuje! Sobie stoją tam! Pretty chuje! Patrzą na piersi me. Pretty chuje... Nie wierzę, oni są denni! Mam dość tych ich maślanych oczek! Sołry! Pretty chuje! Idźcie z oczy mych! Pretty chuje... – Nie przejmowała się nikim. Miała dziwny humor, więc miała prawo dziwnie dobierać piosenki i słowa do nich.
Powrót do góry Go down
the pariah
Delilah Morgan
Delilah Morgan
https://panem.forumpl.net/t2389-delilah-morgan#33936
https://panem.forumpl.net/t2394-when-you-pee-all-over-my-chippendale-suite-delilah-delilah#33971
https://panem.forumpl.net/t2392-delilah-morgan
https://panem.forumpl.net/t2761-morgan#41745
Wiek : 18
Zawód : chodzący kłopot (?)
Przy sobie : nóż ceramiczny, butelka z wodą
Znaki szczególne : ciąża i bijąca-z-twarzy-cholernie-świetlistym-światłem pogarda do świata, z którą to dumnie obnosi się panna Morgan
Obrażenia : blizna na lewej dłoni, drobne blizny poparzeniowe na ciele i... psychiczne? Hohoho.

SPA Empty
PisanieTemat: Re: SPA   SPA EmptyNie Wrz 07, 2014 9:44 pm

/przygotowania przed wywiadami; po pokazach indywidualnych

Miała dosyć spore wrażenie, że demonstrowanie swoich umiejętności nie poszło jej zbyt dobrze. Oczywiście, dawała z siebie dosłownie wszystko, lecz spotkała się z dosyć wieloma trudnościami, przez które była z siebie o wiele mniej zadowolona. Nie dość, że brutalnie pozdzierała sobie palce o szorstką siatkę pod sufitem, to jeszcze zapewne straciła wiele w oczach Organizatorów, gdy to zatrzymała się przy ściance wspinaczkowej, by odsapnąć.
Teoretycznie jednak wszystko poszło jej dosyć dobrze i w pewnym stopniu dumna z siebie być mogła, więc nie miała najmniejszego zamiaru dołować się całą resztą, poza tym wyniki jeszcze nie były dostępne, więc dosłownie wszystko mogło się wydarzyć. Szczerze liczyła tylko na to, że będą to rzeczy jak najbardziej pozytywne, bowiem w swoim życiu zaznała już raczej stanowczo zbyt dużo paskudztw i nie była pewna, czy w tej chwili kolejne potrafiłaby jeszcze znieść.
Nie chciała jeszcze wracać do apartamentu i swojego pokoju w nim, by nie siedzieć tam w samotności i nie rozmyślać przy tym nad jakimiś beznadziejnymi wartościami życiowymi. To było skrajnie głupie, a ona przecież do idiotek się nie zaliczała. Może niesłusznie, ale wciąż jak najbardziej nie uważała swojej osoby za jakąś płytką cizię. Panny o celach godnych na wpół wyschniętej kałuży nie rozprawiały raczej na tak filozoficzne tematy jak te wychodzące z jej ust czy też błąkające się gdzieś tam w myślach.
Choć w chwili obecnej zaczynała uświadamiać sobie to, że coś chyba jednak zaczynało ją łączyć z trzpiotkami tego typu, bowiem jej pierwszą myślą, następującej zaraz po tej o niechęci do samotnego przesiadywania w pustym pokoju, było udanie się na jakieś zabiegi pielęgnacyjne. Może i uważała wywiady za totalną farsę i chore gówno, jednak zawsze lepiej wypadały na nich osoby dbające o siebie. Czyż nie? A ona nie zamierzała spędzać całego swojego życia na upiększaniu się i relaksowaniu, gdy już niedługo miała walczyć o życie, więc nie mogła tak od razu oceniać się miarą tych dziewczyn.
Zjeżdżając windą na odpowiednie piętro, przyglądała się swoim, teraz już starannie opatrzonym i tajemniczo uleczonym przez ośrodkowych medyków, palcom. Nie wyglądały aż tak źle, choć wciąż ją pobolewały, przypominając o koszmarze przebytym na pokazie indywidualnym. A to był przecież tylko przedsmak tego, co mogło i co miało spotkać ją już na samej Arenie. Przed Komisją starała się zgrywać osobę jak najtwardszą, lecz to były tylko chwile spędzone na wszelakich nieprzyjemnościach, po których mogła swobodnie odpocząć. Igrzyska jej już tego nie dawały.
Tam przed każdym odpoczynkiem należało kilka razy poważnie się zastanowić, a i to nie gwarantowało bezpieczeństwa i braku niespodzianek zwalających się człowiekowi nagle na głowę. Nawet zwykły sen niósł za sobą niebezpieczeństwo śmierci, bycia już tym wiecznym, choć to też zaliczało się do opcji, jakie nie były aż takie znowu złe. Wiedząc o tym, że pisane jest jej zginąć, z pewnością wybrałaby jak najłagodniejszy sposób tego, nie dając przy okazji ludziom satysfakcji z patrzenia na jej męczarnie.
Ale nie… Chwila! Moment! Jej myśli uciekały do tematów jak najbardziej zakazanych, przynajmniej chwilowo, z którymi teraz nie zamierzała się mierzyć. Nie pragnęła śmierci. Chciała zrobić dosłownie wszystko, co mogłoby zagwarantować jej przeżycie. Jej i jej dziecku, które mimo wszystko zasługiwało na życie. Może nie z nią, lecz z kimś innym, o wiele od niej lepszym i mogącym zapewnić mu pełnię szczęścia.
Wkraczając na kolejne niezbyt przyjemne dla niej ścieżki, jednocześnie weszła też do ośrodkowego SPA, rozglądając się po pomieszczeniu w poszukiwaniu kogoś, kto mógłby ją obsłużyć i poinformować o tym, czego dokładnie może się tu spodziewać. Osobiście planowała zrobić coś ze skórą i włosami oraz ewentualnie paznokciami, jednak była jak najbardziej otwarta na propozycje.
Które nie nadeszły, bowiem wciąż jeszcze na nikogo nie wpadła. Usłyszała za to dosyć znajomy głos wyśpiewujący pioseneczkę, która wywołała na jej ustach cień uśmiechu i dosyć mocno ją rozbawiła. Wciąż jednak nie na tyle, by zaczęła się śmiać. Do tego w tej chwili potrzeba było o wiele więcej wysiłku, bo nastrój to ona miała coraz bardziej fatalny. Ciążowa huśtawka humorów, raz!
- Na kogo to tak psioczysz? – Zakrzyknęła, stojąc wciąż w głównym pomieszczeniu, by skierować wreszcie swoje kroki w głąb SPA, czekając na odpowiedź.
Powrót do góry Go down
the victim
Amanda Gautier
Amanda Gautier
https://panem.forumpl.net/t2388-amanda-gautier
https://panem.forumpl.net/t2407-kroliczki-amandy#34290
https://panem.forumpl.net/t2406-amanda-gautier#34284
https://panem.forumpl.net/t2807-dee-di#43183
Wiek : 20
Zawód : słodki nożownik
Przy sobie : plecak, jodyna, noże do rzucania, latarka, paczka z jedzeniem
Obrażenia : poszerzony uśmiech, epicki nóż między żebrami

SPA Empty
PisanieTemat: Re: SPA   SPA EmptyCzw Wrz 11, 2014 4:56 pm

Ostatnią rzeczną na świecie, którą chciała oglądać, była śmierć kochanych przez nią osób, słyszenie wystrzału, który obwieszczałby jej martwo we względnej ciszy, że jej towarzysze być może już nie żyją, a potem być może widziałaby ich twarze, gdy w tle rozbrzmiewałby dumnie hymn Kapitolu. Polegli! Dla kraju! By pokazać... Co tak właściwie miało to pokazać? Że jest ktoś, kto rządzi i ten ktoś jest tak ważny, że nie wolno mu się przeciwstawiać? Nie widziała w tym mordu godnego dzikiego drapieżnika, w tym widziała tchórzostwo. I śmierć osób, które zginąć nie powinny.
Idąc dalej tą drogą, mogła swobodnie przyznać przed samą sobą, że ona też nie lubiła Almy Coin. To ona była aktualnym prezydentem, więc to właśnie ją zaczęła obwiniać za to, co się działo w Panem. Doszła do władzy, to powinna umieć zapanować nad chaosem... Jak na razie, z tego, co słyszała, jedynie go prowokowała do istnienia. Zero punktów w ukazaniu dominacji. Cóż, za Igrzyska mogła otrzymać sporo punktów, ale stawały się one nic nie istotne przez skutki ich zaistnienia. Mogła jej dać pół punktu? Na dziesięć. Zniszczy sukę, jeśli tylko będzie miała okazję.
Pewnie rozmyślałaby o sposobach jej zabicia, gdyby nie pewien znajomy i bliski jej sercu głos. Ten natychmiastowo wyrwał ją z zamyślenia. Usiadła nawet gwałtownie, zrzucając z oczy kawałki ogórka czy czegoś tam. Nawet nie wnikała, co jej walą na twarz.
- Delilah! – Pisnęła zachwycona, przerywając śpiewanie i uśmiechając się szeroko. – Psioczę na facetów i teraz też na Almę Coin. To ona jest odpowiedzialna za zorganizowanie tych Igrzysk, prawda? – Spytała, po części zdradzając się z tym, że wizja udziału w tym wydarzeniu już ją nie jarała. Przynajmniej nie tak bardzo jak na początku.
- Stwierdziłam, że mam ochotę ich wszystkich zabić. Tak mi brakuje... Sama nie wiem czego, ale ma to wspólnego z facetami. Zaś pani prezydent mnie wkurwia tym, że moi przyjaciele być może zginą, a to nie jest nic wspaniałego. Właściwie się boję – mruknęła, tracąc dotychczasową aureolą chodzącej radości.- Nie chcę patrzeć, jak którekolwiek z was umiera. Ja też nie chcę umierać. Miałam siostrę zeswatać z takim jednym mężczyzną, pomiziać jeszcze Pithego, przespać się z wieloma facetami... Też chciałam się zakochać! Tak prawdziwie i nie w kimś, kto był ode mnie ze dwa, a może nawet ze trzy razy starszy i nie być dla kogoś jedynie narzędziem do seksu. Chyba bredzę – stwierdziła, z powrotem padając do pozycji półleżącej. Czuła niesmak i to nie tylko spowodowany posmakowaniem maseczki.
- A ty? Jak twoje relacje z Sebuleczkiem? – Spytała, łapiąc nerwowo dwa plasterki jakiegoś warzywa i kładąc na swoje oczka. Miała ochotę zniknąć i przede wszystkim nie myśleć o tych kretynach świata.
Powrót do góry Go down
the pariah
Delilah Morgan
Delilah Morgan
https://panem.forumpl.net/t2389-delilah-morgan#33936
https://panem.forumpl.net/t2394-when-you-pee-all-over-my-chippendale-suite-delilah-delilah#33971
https://panem.forumpl.net/t2392-delilah-morgan
https://panem.forumpl.net/t2761-morgan#41745
Wiek : 18
Zawód : chodzący kłopot (?)
Przy sobie : nóż ceramiczny, butelka z wodą
Znaki szczególne : ciąża i bijąca-z-twarzy-cholernie-świetlistym-światłem pogarda do świata, z którą to dumnie obnosi się panna Morgan
Obrażenia : blizna na lewej dłoni, drobne blizny poparzeniowe na ciele i... psychiczne? Hohoho.

SPA Empty
PisanieTemat: Re: SPA   SPA EmptyPią Wrz 12, 2014 2:58 pm

Amanda z pewnością była osobą... Powiedzmy, że dosyć specyficzną. Może nie w negatywnym tego słowa znaczeniu, ale w skrajnie pozytywnym również nie.  
W niektórych momentach Delilah naprawdę ceniła jej drobne szaleństwa, większe zresztą również, lecz był też taki czas, w którym naprawdę chciała być sama i w spokoju pogrążać się w gniewie, co znacznie utrudniało jej lekkie paplanie Dee. Zaś podejście do życia i nadchodzących Igrzysk... To zdecydowanie nie było nic cieszącego Deli, zwłaszcza przy słowach zasłyszanych wcześniej na basenie, które należały do tych ciężkich do przełknięcia przed wypiciem kilku butelek alkoholu wcześniej i jednoczesnym popalaniem sobie czegoś.  
Nie dość, że nie miała teraz nawet dostępu do którejkolwiek z tych rzeczy, to była jeszcze w ciąży i... Cholera!, zaczynała naprawdę przywiązywać się do myśli o swoim dziecku.
Tak zupełnie, jakby planowała je później mimo wszystko zatrzymać. Jakby próbowała w jakiś sposób zrekompensować sobie faktyczną utratę Sebastiana. Bowiem ta już się wydarzyła i nie było ważne, przynajmniej teoretycznie - ona naprawdę nie chciała godzić się z tą myślą!, to co stanie się już na Arenie. I tak była to droga w kierunku zupełnej porażki.
Najwyraźniej na tle relacjowym ssała jeszcze bardziej niż myślała. Bieda z nędzą oraz kompletny brak możliwości zatrzymania przy sobie kogokolwiek. Praktycznie całe jej życie opierało się na długaśnym ciągu wiecznych niepowodzeń i choć wcześniej miała to głęboko gdzieś... Teraz ten przywilej uciekł gdzieś daleko, grzebiąc się samemu głęboko pod ziemią. Pozostało tylko to, co szło nazwać makabrą.  
Nie interesowała się wcześniej podtrzymywaniem znajomości, przyjaźni czy też innych takich i teraz dostawała za to solidnie po dupie. Najwyraźniej tak właśnie miało być, lecz pogodzić się z tym jak najbardziej zamiaru nie miała. Zamierzała walczyć, jeszcze mocniej i jeszcze bardziej wyraziście.
Teraz zaś walka ta obejmowała sobą zainteresowanie ze strony Dee. Nie miała jej za marną nagrodę pocieszenia, o nie!, naprawdę dla niej się liczyła i to właśnie było istotne, to właśnie było ważne.  Udała się więc w jej kierunku, zupełnie nic nie robiąc sobie z maseczki na twarzy blondyny i jej gadania, by pochylić się nad nią nieznacznie, całując namiętnie jej usta.
- Też się cieszę, że cię widzę.
Jedno ze zdecydowanie najszczerszych wyznań wypłynęło z jej ust, brzmiąc dosyć żartobliwie, ale będąc tak zwaną najprawdziwszą z prawd. Naprawdę zaczynała być coraz bardziej zadowolona z tego przypadkowego spotkania, choć późniejsze słowa Amandy trochę ją zdenerwowały.  
Nie wściekała się co prawda na blondynkę, ale nie zmieniało to faktu, że zaczęła się robić odrobinę bardziej burkliwa i zdecydowanie niezadowolona, czego też w żadnym razie nie ukrywała. Marszczyła tylko brwi, kładąc dłonie na biodrach i patrząc z góry na zrelaksowaną Dee.  
- Alma w komitywie z innymi dupojebaczami. - Powiedziała sucho, odgarniając włosy w tył i wrzucając kilka winogron z miski do swoich ust. - Co się z tobą działo, że tego nie wiesz?  - Mogę powiedzieć to samo, choć w kwestii zakochania... Nawet o tym nie marz. Uwalisz się tylko. Wplączesz w irracjonalną relację, w której złamiesz kilka postawionych zasad, a nieświadomy niczego chłopak wzamian złamie ci serce. I zrobi dziecko. - Jej twarz nie wyrażała zupełnie żadnych uczuć, gdy spojrzała na Amandę, a następnie na ścianę z jakąś pseudoluksusową ozdobą.
- I chyba tym samym odpowiadam ci na ostatnie pytanie. Nie ma relacji, zwyczajnie nie. Prosiłam o przeklęte spotkanie kilka razy i zawsze słyszę to samo. Ile dałabym, żeby tylko go zapomnieć. Tymczasem sama zorganizowałam sobie własny pogrzeb. - Kilka kolejnych winogron wylądowało w jej ustach, by nie mogła nic mówić, jednak już po chwili odezwała się z pełnymi ustami, przełykając szybko owoce. - Aoamubie? - Wybełkotała, poprawiając się po chwili, gdy tylko pozbyła się winogron z ust. - A co tam u ciebie? Zniknęłaś tak nagle.
Powrót do góry Go down
the victim
Amanda Gautier
Amanda Gautier
https://panem.forumpl.net/t2388-amanda-gautier
https://panem.forumpl.net/t2407-kroliczki-amandy#34290
https://panem.forumpl.net/t2406-amanda-gautier#34284
https://panem.forumpl.net/t2807-dee-di#43183
Wiek : 20
Zawód : słodki nożownik
Przy sobie : plecak, jodyna, noże do rzucania, latarka, paczka z jedzeniem
Obrażenia : poszerzony uśmiech, epicki nóż między żebrami

SPA Empty
PisanieTemat: Re: SPA   SPA EmptySob Wrz 13, 2014 10:34 pm

Bała się. Tak bardzo się bała, a ten brak kogokolwiek, kto mógłby ją przytulić i pocieszyć, sprawiał, że ogarniał ją jeszcze większy niepokój. Miała wrażenie, że zaraz skurczy się do tak drobnych rozmiarów, że będzie wyglądała jak powierzchnia pestki nektarynki, jak stara pomarszczona baba, czy jak jej kołdra codziennie rano. Kochała swoją twarz i swoje ciało. Nie chciała tak skończyć, nie chciała się smucić, a zwłaszcza bać. Nie było jej z tym dobrze. Czuła się bardzo niedobrze. Miała dziwne wrażenie, jakby było jej zimno lub jakby ją ramiona bolały. Chciała jedynie, by ktoś ją teraz przytulił. Bardzo. I teraz. Przemożna ochota zakopania się pod kołdrą, skulenia i płakania nadeszła znikąd.
Może właśnie dlatego oczy zrobiły jej się wilgotne, gdy poczuła wargi Delilah na swoich. Jej pocałunek był taki nieoczekiwany i nieprawdopodobny, zaskakujący. Może nie różnił się niczym fizycznie od innych ich pocałunków, którymi ją niegdyś czy te kilka dni temu obdarzyła Morgana, ale Amanda odebrała go w zupełnie inny sposób niż zwykle.
Poczuła bliskość innej osoby, taką intensywną i też jej wsparcie. Rozczuliło ją to bardziej i nieco zmieszało, bo wcześniej jakoś nie myślała o niej jako o kimś, kto mógłby być... Z nią. I choć Delilah nieświadomie rozbudzała coraz bardziej coś, co Gautier starała się tak bardzo wyciszyć, uwielbiała tę chwilę. Mimo że też okazywała w tej chwili słabość, której raczej nie pochwaliłaby Eryda.
- Może masz rację... – Mruknęła, leżąc na tym fotelu. Zamiast czuć się rozluźniona i zrelaksowana, miała coraz większe wrażenie, że leży w trumnie i nie, nie jest to TA trumna, którą sobie wymarzyła. – Faceci to faceci, ale czegoś mi brakuje, tak usilnie, a obawiam się, że mogą mi to dać jedynie oni. Nie powinnam się tym przejmować. Za kilka dni i tak umrę – stwierdziła, zaciskając z żalem wargi. Z oczu zaczęły jej wypływać samotne łezki. Nie potrafiła ich zatrzymać, więc miała nadzieję, że ich nie widać jeszcze spod tych klapek. Ech, jak monety na oczach trupa, darowane Przewoźnikowi.
- Co masz na myśli, mówiąc „sama zorganizowałam sobie własny pogrzeb” i o moim zniknięciu? Z pokoju, treningów czy z życia? – Spytała, starając się nie dać po sobie poznać, że płacze. Była przecież silna. Była jak puma, drapieżna! Nie płakała... Cholera, płakała.
Powrót do góry Go down
the pariah
Delilah Morgan
Delilah Morgan
https://panem.forumpl.net/t2389-delilah-morgan#33936
https://panem.forumpl.net/t2394-when-you-pee-all-over-my-chippendale-suite-delilah-delilah#33971
https://panem.forumpl.net/t2392-delilah-morgan
https://panem.forumpl.net/t2761-morgan#41745
Wiek : 18
Zawód : chodzący kłopot (?)
Przy sobie : nóż ceramiczny, butelka z wodą
Znaki szczególne : ciąża i bijąca-z-twarzy-cholernie-świetlistym-światłem pogarda do świata, z którą to dumnie obnosi się panna Morgan
Obrażenia : blizna na lewej dłoni, drobne blizny poparzeniowe na ciele i... psychiczne? Hohoho.

SPA Empty
PisanieTemat: Re: SPA   SPA EmptyNie Wrz 14, 2014 11:02 pm

Myślała, że będzie to coś na kształt całkiem pozytywnego spotkania. Takiego poprawiającego jej nastrój przynajmniej na tyle, by znowu potrafiła się śmiać. Może nie jakoś wyjątkowo radośnie, ale jednak z pewnością w jakimś stopniu lżej. Teraz bowiem chichotała tylko sucho od czasu do czasu, by wychodzić na jakąś życiową cyniczkę czy też osobę przeraźliwie gorzką, do gruntu zjedzoną przez zło tego świata.
A przecież w żadnym razie nie chciała być kimś takim. Dotąd, do czasu wybrania jej na Igrzyska, była prawdziwą luzaczką. Dopiero później wszystko zaczęło poważnie się kićkać, by teraz zupełnie przejść do tego etapu, w którym Delilah niszczyła nie tylko swoich wrogów, lecz jeszcze samą siebie wraz z osobami ważnymi dla jej serca. Zaś ona dodatkowo… Zachowywała się zupełnie tak, jakby tego serca nie miała wcale.
Choć może już wcześniej to robiła, zaś teraz tylko wreszcie zaczynała zauważać całe zło przez nią wyrządzane? To było, niestety, dużo bardziej niż prawdopodobne. Przez swą dawniejszą ignorancję pomijała bowiem wiele istotnych rzeczy, poprzez nieprzejmowanie się cudzymi uczuciami – okazywała im wzgardę i raniła. Miała sobie nadzwyczaj wiele do zarzucenia, lecz największą jej zbrodnią było to, że wcale nie chciała przyjmować na siebie kary za to wszystko. Wciąż jeszcze czuła się po części usprawiedliwiona i to chyba właśnie ją pogrążało.
- Wszyscy umrzemy. – Stwierdziła filozoficznie, wzdychając przy tym z żałością. – Choć może to i dobrze… Jaka przyszłość byłaby przed nami? Niby widziałam siebie po tym wszystkim, lecz był to obraz paskudnej osoby. Jeszcze bardziej wypranej z uczuć, osamotnionej i szarej… Nie chcę nią być, Dee. Ja tylko chcę być wreszcie szczęśliwa. Tylko tego pragnę. – Nie spoglądała na towarzyszkę, patrząc wprost na pustą ścianę, lecz nie zatrzymując jakby na niej wzroku. Dając mu uciec gdzieś za nią, daleko na wolne pola, po których hulał wiatr, a ludzie nie musieli mierzyć się z wizją nadchodzącej rzezi, gdzie istniała jeszcze wolność.
- Odsuwałam się od ważnych dla mnie ludzi, gdy miałam jeszcze czas na cokolwiek. Bałam się obdarzać ich otwartymi uczuciami, zaś teraz jest już na to za późno. Skrzywdziłam ich wszystkich. Zorganizowałam sobie własny pogrzeb, bo nikt inny tego nie zrobi, bo jestem sama. Tak bardzo samotna w tłumie… – Dokończyła coraz słabszym głosem, który w końcu przeszedł już w zupełny szept, a ona sama oparła się ręką o ścianę, jakby słabnąc i osuwając po niej na podłogę. Była zimna… Pasowała do chłodu otaczającego Morgan…
Powrót do góry Go down
the victim
Amanda Gautier
Amanda Gautier
https://panem.forumpl.net/t2388-amanda-gautier
https://panem.forumpl.net/t2407-kroliczki-amandy#34290
https://panem.forumpl.net/t2406-amanda-gautier#34284
https://panem.forumpl.net/t2807-dee-di#43183
Wiek : 20
Zawód : słodki nożownik
Przy sobie : plecak, jodyna, noże do rzucania, latarka, paczka z jedzeniem
Obrażenia : poszerzony uśmiech, epicki nóż między żebrami

SPA Empty
PisanieTemat: Re: SPA   SPA EmptyPon Wrz 15, 2014 12:15 pm

Przemijanie – właśnie, o to w tym wszystkim chodziło. Obie nie chciały przeminąć i zostać tylko wspomnieniem nędzy, które nie pozostawiło po sobie nic, prócz żałości. To te dwie biedne trybutki, tak bardzo nic nie warte w chwili śmierci. Czy Amanda kiedykolwiek chciała wyglądać jak biedna, nędzna i pełna żalu istotka? Ta Amanda? Amanda Gautier? Nie chciała, ale...
Taka była prawda, że właśnie na taką wychodziła. W ciągu swojego życia nie zrobiła nic, czym mogłaby się pochwalić, nic dobrego, nic wielkiego. Kompletnie nic, co zostałoby zapamiętane. Śledziona? Pewnie już została zapomniana! Jeśli chodziło zaś o bezinteresowne gesty, to wszystko, co czyniła, szło jedynie na jej własny, egoistyczny rachunek i mimo że próbowała sobie wmówić, że wiele rzeczy zrobiła dla Tabby, to rzeczywiście wcale tak nie było. Wszystko robiła dla siebie i dla swojego tyłka, a teraz skończyła właśnie o tak! Cytując kogoś tam: karma to suka. Amanda wiedziała coś na ten temat, choć nie dopuszczała tej myśli do siebie.
- Fakt, co za przyszłość? – Spytała. Nie chciała końca, a gdyby koniec ten już uparcie nastąpił, to z pewnością nie chciała umrzeć jako różowa typiara, która zostanie jednym z zapomnianych umarłych trybutów. Pragnęła lśnić, a jeśli miała prędko umrzeć, to chciała lśnić po śmierci. Czy wyglądała na kogoś, kto grzecznie zejdzie z tego świata? Skoro nie mogła zostać sławna dzięki urodzie, charakterystycznemu humorowi i pozytywnym nastawieniem do świata, to chciała przynajmniej wyjść na cholernie popieprzoną wariatkę, która narobi wokół siebie wiele szumu! Chciała sięgnąć prawdziwej sławy i zalśnić w tłumie, a dwadzieścia cztery to dość dużo. I miała też Morganę, która powinna odetchnąć i się rozluźnić.
Musiały jednak mieć ciekawy pomysł do odwalenia. Nie miała teraz niczego ciekawego w swojej główce, ale zawsze mogła jej towarzyszka na coś wpaść. Ta jednak... Cóż, zaraz zaczęła wymyślać głupoty, by poprawić Delilah i sobie jeszcze bardziej humor. Czarny zawsze spoko.
- Może zechcemy z łaski naszej zabić wszystkich na arenie, a potem zostaniemy z nudów płatnymi morderczyniami z całkiem sporawą reklamą umiejętności? A tak na co dzień będziemy prowadzić dla przykrywki kwiaciarnię, obgadując sąsiadki, próbując je prześcignąć w pieczeniu najidealniejszych szarlotek i kochając się ze sobą? Mielibyśmy oczywiście w głębokim poważaniu mężczyzn. I nie, wcale nie myślę o ich... w naszych tyłkach! O nie! – Spytała, udając głosem wielką damę, która knuje podwieczorek ze swoimi fałszywymi psiapsiółami.
Zdjęła niedbale te denary czy inne kopiejki ze swoich oczu i usiadła, ocierając łzy. Oczywiście przestała już płakać, te były stare i niepotrzebne. Widać, że u Amandy nastroje zmieniały się z każdym uderzeniem skrzydeł motylka i teraz chciała zmienić tor swoich myśli. Spojrzała z góry na Delilah, która najwyraźniej też nie miała ochoty na nic, co związane było z życiem.
- Po wygraniu Igrzysk, wybudujemy sobie wielki grobowiec z tytanowymi chimerami, które będą swoimi pazurami kruszyć nasz pomnik. Co ty na to? – Spytała, uśmiechając się podejrzanie. Chyba wpadła na niecny plan. – I możemy się już dziś uprzykrzyć niektórym życie... Choć myślę, że powinnyśmy to obgadać w ustronniejszym miejscu i odłożyć to na niedaleką przyszłość – stwierdziła powoli ze ściszonym głosem. Prędko wytarła o ręcznik maseczkę i zniknęła ze SPA, porywając ze sobą Delilah.
[z/t]
Powrót do góry Go down
Sponsored content

SPA Empty
PisanieTemat: Re: SPA   SPA Empty

Powrót do góry Go down
 

SPA

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Panem et circenses :: Po godzinach :: Archiwum :: Lokacje :: Ośrodek Szkoleniowy-