IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  
Noel Demarchelier

 

 Noel Demarchelier

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość
the pariah
Noel Demarchelier
Noel Demarchelier
https://panem.forumpl.net/t2472-noel-demarchelier
https://panem.forumpl.net/t2475-noel
https://panem.forumpl.net/t2474-noel-demarchelier
https://panem.forumpl.net/t2477-przenicowany-swiat
Wiek : 21 lat
Zawód : portrecista, pejzażysta, krótko mówiąc: maluje i klepie biedę
Przy sobie : paczka papierosów, scyzoryk wielofunkcyjny, zapalniczka
Obrażenia : uszkodzone nerwy czuciowe prawej dłoni

Noel Demarchelier Empty
PisanieTemat: Noel Demarchelier   Noel Demarchelier EmptySro Sie 06, 2014 2:17 pm


Noel Demarchelier
ft. Xavier Dolan
data i miejsce urodzenia
11-11-2262, Kapitol
miejsce zamieszkania
Kwartał Ochrony Ludności Cywilnej
zatrudnienie
pracuje tam... gdzie płacą
Rodzina

Jak często patrzycie na śmierć rodzica?
Ojciec nieznany. Matka: Amelie Demarchelier.
Jej syn i jedyne dziecko Noel Demarchelier.
On żywy - ona martwa.  Amelie przez dziesięć lat pracowała w archiwach Kapitolu - z czego pięć ostatnich poświęciła sprawie rebelii, przekazując część informacji Trzynastce. Noel nigdy nie potrafił określić, jak naprawdę pożegnała się z życiem jego matka - wspomnienia zlewają się w bezkształtną masę obrazów, cały kalejdoskop koszmaru i przerażenia. Bez wątpienia rebelianci zbliżali się do miasta. Bez wątpienia był z nimi długoletni partner i kochanek matki, Tim Rogers. Bez wątpienia towarzyszył mu Anthony - podobnie jak Tim, Strażnik Pokoju. Bez wątpienia w domu był również Freddy Wells, najlepszy przyjaciel Noela.
A później rozpętało się piekło... i poza świadomością, że Amelie jest martwa, Noelowi nie pozostało zupełnie nic.


Historia

- Noel, za dwa dni tu będą.
Z warg Tima zniknął uśmiech, a bez niego jego twarz przybrała niemal zmęczony, smutny i utrudzony wyraz. Zacisnął dłoń na ramieniu chłopaka, unosząc kąciki ust w imitacji czegoś, co zapewne miało być uspokajającym grymasem - Noel kątem oka dostrzegł minimalny ruch, i to wystarczyło, by instynktownie uniósł rękę, nawet nie zdając sobie sprawy z tego, co lada chwila…
Struna z sykiem zacisnęła się na jej dłoni, blokując ją pod podbródkiem i mocno przyciskając do gardła. Amelie Demarchelier, z oczami wielkości spodków filiżanki, ruszyła naprzód.
- Tim, co Ty rob...
Błysnął metal i Anthony, bliski znajomy Tima, dźgnął ją w szyję. Nie trafił w gardło, ale tuż pod uchem - Rogers niemal mechanicznie się cofnął, gdy krew obryzgała podłogowe płytki. Freddy, długoletni przyjaciel Demarcheliera, szeroko otworzył usta i wypuścił z rąk kieliszek z winem, który roztrzaskał się na posadzce. Noel próbował krzyknąć, ale tylko zacharczał przez na wpół zaciśniętą tchawicę, wydając z siebie dźwięk przypominający wycie wiatru. Wolną ręką próbował sięgnąć po leżące na stoliku nożyczki, ktoś jednak chwycił go za nadgarstek i mocno przytrzymał - wierny Freddy przywarł do lewego boku Noela.
- Przepraszam. - szepnął, łapiąc za nożyczki i odrzucając je w głąb sali. Amelie zachwiała się, tocząc z ust czerwoną pianę. Jedną dłonią trzymała się za bladą, wykrzywioną w przerażeniu twarz, a spomiędzy jej zadbanych, białych palców wyciekała bordowa krew. Drugą ręką szukała oparcia, podczas gdy Freddy wpatrywał się w nią jak skamieniały. Wtedy Anthony dopadł do Amelie i ją przebił - raz, drugi, trzeci. Cienkie ostrze wślizgiwało się i wyślizgiwało z ciała kobiety przy wtórze cichych westchnień wydobywających się z jej szeroko otwartych ust. Długie strumienie krwi trysnęły na wypolerowaną posadzkę, a na białej sukience wykwitły ciemne okręgi. Amelie zatoczyła się do przodu, potknęła… i upadła z głuchym łoskotem.
W tym czasie Noel walczył - czując, że każdy jego mięsień dygocze, ale był bezradny jak mucha w słoju z miodem. Słyszał, jak Tim stęka z wysiłku, pocierając zarośniętą twarzą o jego policzek, grzejąc drżące plecy chłopaka swym olbrzymim cielskiem. Czuł, jak struna powoli wrzyna się w boki szyi oraz dłoń przyciśniętą do krtani. Czuł krew spływającą po przedramieniu za kołnierz koszuli.
Jedna z dłoni matki przesunęła się po podłodze w stronę Noela - Amelie podźwignęła się o cal albo dwa; żyły na jej łabędziej szyi nabrzmiały… i wtedy Anthony nachylił się i spokojnie wbił jej ostrze w serce. Amelie zadygotała, po czym opadł na posadzkę i znieruchomiała z bladym policzkiem usmarowanym krwią. Spod ciała wypłynęła ciemna krew, rozlewając się wzdłuż szpar między płytkami.
- No. - Anthony wytarł ostrze o sukienkę kobiety. - Załatwione.
Tim wskazał ciało.
- Pozbądź się tego, Freddy.
- Ja? - młodzieniec się skrzywił.
- Tak, ty. A ty możesz mu pomóc, Anthony. Musicie się nauczyć, co trzeba robić ze zdradzieckimi, rebelianckimi kurwami.
Noel śledził ich wybałuszonymi oczami, gdy wywlekali zwłoki Amelie na taras - Freddy z ponurą i skupioną miną trzymał ciało od strony głowy, a Anthony przy wtórze przekleństw delikatnie ujął kobietę za jedną stopę. Druga ciągnęła się po ziemi, pozostawiając czerwony, długi, nierówny ślad. Zarzucili Amelie na balustradę, po czym stoczyli ją w przepaść, do rozległego ogródka rozciągającego się za wysokim wieżowcem… pięć pięter w dole. Noel czuł, że jego twarz płonie z braku powietrza. Tim zmarszczył brwi - Demarchelier przez łzy i włosy wijące się na twarzy widział go jako rozmazaną, czarną sylwetkę.
- Wciąż żyje?
- Pieprzona struna zaczepiła się o jego dłoń. - syknął Rogers.
- Więc znajdź inny sposób, żeby go wykończyć, półgłówku.
- Ja się tym zajmę. - niemal krzyknął Freddy i wyszarpnął niewielki nóż zza paska. - Naprawdę bardzo mi przy…
- Zrób to w końcu! - ryknął Tim.
Ostrze cofnęło się, lśniąc w promieniach słońca. Noel z całą siłą, jaka mu pozostała, nadepnął Timowi na stopę - Strażnik Pokoju stęknął i poluzował uchwyt na strunie, a wtedy Demarchelier odciągnął ją od szyi, warcząc i wijąc się, gdy Freddy spróbował wbić ostrze w serce. Nóż nie trafił w cel, wślizgując się pod dolne żebro - zimny metal palił jak ogień, przeszywając Noela bólem od brzucha do pleców. Demarchelier wciągnął powietrze do płuc, zawył jak obłąkany i zdzielił Tima łokciem, odrzucając go do tyłu. Zaskoczony Freddy niezdarnie wyciągnął nóż z ciała przyjaciela; ostrze, wirując, potoczyło się po posadzce. Noel kopnął go, ale nie trafił w krocze tylko w biodro - w tym samym momencie rozległ się chrzęst i głowę Noela wypełniło światło. Podłoga zderzyła się z jego czaszką, grzmotnęła go w plecy, wyrwała z piersi głuche stęknięcie - nawet nie zauważył, kiedy próbował wbić palce w gładką posadzkę, zostawiając na niej krwawe smugi.
- Pierdolony gówniarzu!
Obcas Tima spadł na prawą dłoń, przeszywając bólem przedramię i wyrywając z ust Noela paskudne westchnienie. But ponownie zachrzęścił na knykciach, potem palcach, a wreszcie nadgarstku… Demarchelier próbował obrócić strzaskaną dłoń, ale wtedy obcas Tima spadł na nią z trzaskiem i rozpłaszczył ją na zimnym marmurze, krusząc kość. Noel opadł bezwładnie na posadzkę, z trudem łapiąc oddech - pokój wirował przed oczami, dawni przyjaciele patrzyli na niego z wyszczerzonymi zębami… i wtedy potężne dłonie Tima chwyciły Noela za gardło, unosząc go nad ziemię. Noel siłował go złapać lewą ręką, ale cała siła wyciekła z chłopaka przez dziurę w boku i skaleczenia na szyi - niezdarne opuszki palców tylko rysowały czerwone ślady na nieogolonej twarzy Rogersa.
- Jesteś pierdolonym rebeliantem, prawda? - usta Tima wykrzywił pełen nienawiści uśmiech, kiedy potrząsnął chłopakiem jak szmacianą lalką.
- Całuj mnie w dupę, pojebie. - wycharczał z trudem Noel - może niezbyt mądrze… ale prosto z serca.
- Wyrzuć go z tarasu i po kłopocie. - wtrącił cicho Anthony, gdy Rogers miotnął chłopakiem o ziemię - Noel po chwili poczuł, że ktoś go wlecze. Uderzył w niego blask słońca - uniósł się, szorując butami o kamień, zobaczył obracające się błękitne niebo, w górę na balustradę, oddech drapał go w nos, drżał mu w piersi, wił się i wierzgał, jego ciało walczyło na próżno, by pozostać przy życiu. Przez zakrwawione włosy przesłaniające mu oczy zobaczył rozmazaną twarz Tima naznaczoną zmarszczkami.
- Mam nadzieję, że mnie rozumiesz. Zdradziliście prezydenta… a za zdradę płaci się śmiercią.
Noel chciał napluć mu w twarz, ale tylko wypuściła strużkę krwawej śliny na brodę.
- Pieprz się...
A potem poleciał w dół.

***

- Był Kapitolińczykiem i jak każdy Kapitolińczyk nie działający dla sprawy rebelii wylądował w Kwartale. Nie odzywał się do nikogo, z nikim nie rozmawiał, na nikogo nie patrzył. Złożyli go tak, jak potrafili. Rany… rany były niczym w porównaniu ze złamaniami.

Pędzel zaszurał głucho po płótnie, kiedy Noel przycisnął go gniewnie do materiału, słysząc dobierające zza drzwi szepty.

- Lekarze sądzili, że w zderzeniu z ziemią złamał kręgosłup, że przerwał rdzeń…

Ostrożnie rozmazał farbę na dłoni, wpatrując się w soczystą czerwień barwnika pokrywającą skórę.

- Ale jest cały… powiedzmy. Prawa ręka była do niczego, musiał opanować ruchy lewą. Idzie mu coraz lepiej, nieporadne, godne dziecka obrazy w końcu zaczęły przybierać na sile…

Noel ostrożnie zacisnął i rozprostował dłoń, powoli unosząc ją do oczu. Zdrętwiała, naznaczona brzydką blizną w miejscu, w którym struna zagłębiła się w ciele. Palce niemal nie mogły się zginać. Demarchelier wciągnął z sykiem powietrze, gdy spróbował złożyć je w pięść - ledwie się poruszyły, ale rękę przeszył ostry ból, który wywołał kolejną falę otępienia.

- … ale najgorsze jest nastawienie. Unika ludzi jak ognia, nawet, kiedy cierpi, niemal unieruchomiony powracającym bólem, nikomu o tym nie mówi. Gdyby płakał, przeklinał, klął - wszyscy byśmy to zrozumieli. Ale po sześciu miesiącach pobytu w szpitalu nic takiego nie miało miejsca…

Poszarpany, bezmyślny dźwięk wyrwał się z jego gardła, gdy odrzucił z odrazą pędzel. Noel był nim niemal zawstydzony, ale nie mógł go powstrzymać. Zwierzęce przerażenie. Szaleńcza rozpacz. Jęk potępionych w piekle.

- … nawet o jego przeszłości nie wiemy wiele. Miał matkę, w porządku. Zginęła tego samego dnia kiedy… sam wiesz. Od dzieciństwa przejawiał talent artystyczny, w zbombardowanym wieżowcu, gdzie mieszkał, znaleźliśmy nawet kilka prac… a raczej nadal robiących wrażenie szczątków. Ojciec nieznany, matka raczej nie chciała, by zadawał się z synem…

Ogarnął ją strach, który przybierał na sile z każdym oddechem. Nie mógł poruszać głową. Nie mógł poruszać językiem w ustach. Czuł, jak ból szarpie krawędź jego umysłu. Jak naciera na niego potwornym ciężarem, doszczętnie go zgniata, staje się coraz bardziej dotkliwy.

- … żył i dorastał w Kapitolu. I na pewno nie miał nic wspólnego z rebelią, jak błędnie założyli ci, którzy… którzy zrobili to. Jego matka przekazywała naszym ludziom informacje z archiwów, lecz nie był tego wiele… to jednak nie stanowiło żadnego argumentu dla Strażników. Dokonali na nich samosądu, skatowali tuż przed atakiem na Kapitol. I przeświadczeni, że żadne nie przeżyło, uciekli…

Matka zmarła.
Z kącika oka  wypłynęła smużka wilgoci i powoli ściekła po policzku. Dlaczego on nie zdechł? Jak to możliwe?
Proszę, już niedługo. Zanim ból stanie się gorszy. Błagam, niech to będzie wkrótce.

- Noel złożył wniosek o wypisanie ze szpitala. Chce dostać małe mieszkanie, jeden pokój, budę dla psa w Kwartale... cokolwiek. O nic więcej nie prosił, tylko o to. Pewnie próbuje ułożyć sobie życie, odciąć od przeszłości, zrobić coś, co pozwoli mu powrócić do normalności…

Błagam, śmierci.


Charakter

- Zaciśnij.
- Nie chce się zacisnąć! - syknął. Tylko trzy z jego palców się zgięły, mały wciąż sterczał wyprostowany, w stopniu, w jakim było to możliwe. Noel przypomniał sobie, jak delikatne, pewne i szybkie były niegdyś jego dłonie, a frustracja i wściekłość zapiekły go mocniej od bólu. - Nie chcą się zacisnąć!
- Leżysz tutaj od tygodni. Nie po to poskładałem cię do kupy, żebyś bezczynnie palił papierosy. Próbuj dalej!
- A może ty chcesz, kurwa, spróbować?
- Jak sobie życzysz. - Mocno objął jego dłoń i z chrzęstem zacisnął powyginane palce w pięść.
Noel wybałuszył oczy, a jego świszczący oddech tak przyśpieszył, że nie był w
stanie nawet krzyczeć.
- Obawiam się, że nie rozumiesz, jak bardzo ci pomagam. - ściskał jego dłoń coraz mocniej. - Nie da się wzrastać bez bólu. Nie da się bez niego czynić postępów. Cierpienie motywuje nas do wielkich osiągnięć.

Skryty przed światem introwertyk. Balansujący na granicy irytującego milczenia i pełnej zrozumienia ciszy asceta. Ciężko określić Noela w kategoriach dobra i zła, tak samo jak trudno nazwać go kilkoma pozbawionymi siły wyrazu przymiotnikami. Nigdy nie uśmiecha się bez powodu - na dobrą sprawę chwile, w których na jego twarzy gości radość są tak rzadkie, iż niemal graniczą z cudem. Nigdy nie mówi, co myśli.
Nigdy nie mówi, co czuje.
Nigdy nie wyraża własnych uczuć w stopniu, w którym inni ludzie mogliby uznać za wystarczający… bądź zadowalający.
Nigdy nie spojrzy na Ciebie, jak na wartego uwagi człowieka.

Miłość to wygodna poduszka, na której można odpocząć... ale tylko nienawiść uczyni cię lepszym człowiekiem.

Jest niepokojący w każdym calu - całkowicie wyprany z emocji obserwuje świat lśniącymi oczami, zupełnie jak porcelanowa lalka stercząca na wystawce. Nie wiadomo, czego jest w nim więcej: obojętności, tłumionego gniewu… nienawiści? By zdobyć jego zaufanie, by w ogóle zwrócić na siebie uwagę Noela wystarczy należeć do wąskiego grona istot ludzkich, które nigdy o nic nie pytają. Ani o jego przeszłość, ani o rodzinę, ani o wspomnienia, zamierzchłą miłość, zepchnięte na bok uczucia - o nic. Demarchelier wydaje się pustą skorupą, z której jedynie od czasu do czasu padają pojedyncze, zwykle przepełnione sarkazmem słowa. Własną słabość, własny strach przed ludźmi i krzywdą, jaką są w stanie mu wyrządzić skrywa za grubą warstwą oschłości i niemal nieprzyjemnej, grożącej zwykle pobiciem bezczelności. Jeśli już musi się uśmiechnąć - robi to ironicznie. Jeśli musi się odezwać - nigdy nie odpowie szczerze. Jeśli musi przebywać między innymi - zwykle trzyma się na uboczu, obserwując świat z dystansem oraz cynizmem godnym staruszka.

Wyrzuć go z tarasu i po kłopocie.

Aby się otworzył, by wylazł ze swej skorupy małża… wystarczy podać mu pędzel. Jedynie podczas malowania potrafi wyzbyć się własnych uprzedzeń, zrzuca grubą warstwę dystansu, nie walczy ani z uczuciami, ani tym bardziej z samym sobą - zbyt pochłonięty pracą zapomina o ostrożności, o strachu, o całym świecie. Tworząc - jest tym człowiekiem, którym był przed rebelią: zaskakująco śmiałym, spostrzegawczym, zdolnym do coraz to bardziej heroicznych kroków, godnych podziwu decyzji. Nigdy nie ogranicza się podczas malowania, jego umysł, zupełnie jak sucha gąbka chłonie kolejne pomysły, otwiera się na świat, selekcjonuje bodźce i przelewa je na płótno.
Kiedy maluje - żyje.
I są to jedyne krótkie przerywniki jego wewnętrznej agonii.


Ciekawostki

- pali; nie dlatego, że lubi... lecz dlatego, że musi - nawyk pozwala oderwać mu myśli od nękających dusze problemów, niejednokrotnie pogrąża się w milczeniu i wypala pół paczki papierosów, jeden po drugim, aż do chwili, gdy wokół stóp nie utworzy się kobierzec z popiołu oraz petów,
- jego organizm nie potrzebuje zbyt wiele czasu do regeneracji - cztery godziny snu na dobę w zupełności wystarczają, by Noel był gotowy na kolejny dzień wyzwań; zwykle zasypia grubo po północy i budzi się wraz ze słońcem, uważając wschody za jeden z najpiękniejszych widoków, jaki można ujrzeć podczas życia,
- kiedyś zwykł malować pejzaże - po... wypadku jego sztuka ewoluowała, zupełnie jakby głęboki kryzys całkowicie zmienił jego pogląd na świat: dziś najlepiej oraz najwydajniej pracuje mu się podczas kreślenia sylwetek ludzi, choć sam Noel nie ukrywa, iż prawdziwy talent uzewnętrznia dopiero, gdy w grę wchodzi namalowanie aktu,
- od dziecka był oburęczny, lecz podczas oddawania się sztuce zwykle używał prawej ręki - dopiero po tragedii z przeszłości i niemal całkowitemu unieruchomieniu prawicy musiał nauczyć się malować lewą ręką; trwało to miesiącami, podczas których ćwiczył nawet w długie, pozbawione snu noce - aż w końcu uzyskał zadowalające efekty,
- nie posiada własnej pracowni - maluje wyłącznie na zlecenie, choć i to nie zawsze dochodzi do skutku. Niejednokrotnie odrzuca propozycje niedoszłych klientów, z pobudek, które zna wyłącznie sam Noel - przez własną wybredność często nie ma pieniędzy na żywność; gdyby miał wybierać między nowym pędzlem a chlebem - bez wahania ostatni grosz wydałby na pierwszą z tych rzeczy,
- trzy blizny - pamiątki po feralnych wydarzeniach zwykle trwożnie ukrywa przed światem; najbardziej widoczna jest ta prawej ręce, blada, podłużna szrama pokrywająca wewnętrzną stronę dłoni; dwie kolejne skrywają ubrania - tą pod prawymi żebrami oraz kolejną, na lewym przedramieniu. Obie posiadają kształt półksiężyców i wyglądają zupełnie jak bezzębne uśmiechy staruszków.

Powrót do góry Go down
the prophet
Ashe Cradlewood
Ashe Cradlewood
https://panem.forumpl.net/t1888-ashe-cradlewood
https://panem.forumpl.net/t267-ashe
https://panem.forumpl.net/t1278-ashe-cradlewood
https://panem.forumpl.net/t718-the-ashes-of-memories
https://panem.forumpl.net/t3226-ashe-cradlewood
Wiek : 21
Przy sobie : czarna, skórzana torba, a w niej: fałszywy dowód tożsamości, mapa podziemnych tuneli, wytrych, medalik z kapsułką cyjanku, nóż ceramiczny, zapalniczka, paczka papierosów, leki przeciwbólowe, latarka z wytrzymałą baterią
Obrażenia : złamane serce

Noel Demarchelier Empty
PisanieTemat: Re: Noel Demarchelier   Noel Demarchelier EmptySro Sie 06, 2014 4:02 pm

Karta zaakceptowana!

Witaj na forum! Mamy nadzieję, że będziesz czuć się tutaj jak u siebie, i że zostaniesz z nami długo. Załóż jeszcze tylko skrzynkę kontaktową i możesz śmigać do fabuły. Nie zapomnij też zaopatrzyć się w naszym sklepiku. Na start otrzymujesz paczkę papierosów, porcję żywności i scyzoryk wielofunkcyjny. W razie jakichkolwiek pytań pisz śmiało. Zapraszamy też do zapoznania się z naszym vademecum.

Uwagi: Taka ładna i smutna Karta. :c No ale podoba mi się bardzo, styl cudny plus mimo że jest długa, to czytało mi się szybko i lekko. Błędów się nie dopatrzyłam, postać oryginalna i ciekawa, no do czego się tu przyczepić? Pozostaje mi chyba tylko życzyć miłej gry! <3

Powrót do góry Go down
 

Noel Demarchelier

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

 Similar topics

-
» Evelyn Noel
» Kimberly Noel
» Noel.
» Evelyn Noel
» Evelyn Noel

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Panem et circenses :: Po godzinach :: Archiwum :: Karty Postaci-