IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  
Sadie Hestvik

 

 Sadie Hestvik

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość
the pariah
Sadie Hestvik
Sadie Hestvik
https://panem.forumpl.net/t2252-sadie-hestvik
https://panem.forumpl.net/t2253-sadie
https://panem.forumpl.net/t2254-sadie-hestvik
https://panem.forumpl.net/t2255-sadie
Wiek : 28
Zawód : zleceniobiorca
Przy sobie : paczka papierosów, zapalniczka, scyzoryk wielofunkcyjny, tabletki do uzdatniania wody, gaz pieprzowy, fałszywe dokumenty

Sadie Hestvik  Empty
PisanieTemat: Sadie Hestvik    Sadie Hestvik  EmptyWto Maj 20, 2014 11:37 pm


Sadie Hestvik
ft. Alaina Solinis
data i miejsce urodzenia
18 czerwca 2255, Kapitol
miejsce zamieszkania
Kwartał Ochrony Ludności Cywilnej
zatrudnienie
na zlecenie
Rodzina


Marie Hestvik - moja matka. Pracowała jako specjalista od wizerunku w jednej z wiodących firm w Kapitolu. Piękna kobieta – trzeba jej to przyznać – tą klasyczną urodą, która nie przemija nawet w wieku 55 lat. Nikomu jednak nie dane będzie się tym zachwycać. Zbyt głośno wyrażała swoje poglądy i została niezwłocznie i nieodwołalnie usunięta z kart przyszłości. Co więcej mogę o niej powiedzieć? Przy niej nauczyłam się wielu rzeczy, choć pewnie nie zdawała sobie z tego sprawy.

Tobias Hestvik - mój równie świętej pamięci ojciec. Nie pamiętam już, kim był ani co robił. Po tylu latach widzę tylko lśniące włosy o głębokiej czerni, przerażająco niebieskie oczy, kojarzę nienaganną prezencję. Musiał być kimś ważnym, ale to przecież nieważne. Jego ważność się na nim zemściła. Jestem mu wdzięczna, bo nie nauczyłam się od niego miłości i to uratowało mi życie.


Historia


Nie pamiętam zbyt wiele ze swojego dzieciństwa. Widocznie nie było w nim nic godnego mojej pamięci. Wychowywałam się samodzielnie w domu dwojga wysoko postawionych ludzi. Samodzielnie, bo wszystkiego nauczyłam się sama, z obserwacji moich rodziców. Matka nie mówiła mi, że trzeba nakładać czapkę i zakrywać lędźwie, żeby się nie przeziębić. Nie gnębiła nauką, nie wypytywała, jak w szkole i czego nauczyło się jej dwunastoletnie dziecko. Ojciec nie pokazał, jak się bronić, gdyby napadł na mnie jakiś uciekinier z Dystryktu (czysto teoretycznie, bo wiadomo, że to nie było możliwe). Nie nosił mnie na rękach, gdy porozcinałam sobie skórę na kolanach, upadając na rozbite szkło. Nie byłam niekochanym dzieckiem. Właściwie o kochaniu dowiedziałam się dużo później (choć nadal nie zrozumiałam).
Jestem im za te wszystkie lata dozgonnie wdzięczna, bo gdyby nie oni, nie byłoby mnie tu. Podejrzewam, że nie przeżyłabym tygodnia. Nauczyłam się, że nie mogę liczyć na innych, że wszystko zależy ode mnie. Jeśli się rozchoruję, to mój organizm będzie potrzebował ośmiu dni na wyzdrowienie. Jeśli się nie nauczę, nie będę wiedziała, jak sprawnie przejść przez życie. Jeśli nie odbiorę ciosów i nie zacisnę zębów, obudzę się w rowie cała sina i upokorzona. Poznałam tajniki nienagannego zachowania, wpoiłam w siebie arystokratyczną manierę. Przesiąknęłam nimi do cna.
Rzuciłam szkołę w wieku siedemnastu lat. Nie poszłam na żaden uniwersytet, nikt ode mnie tego nie wymagał, a ja uznałam to za zbędny wysiłek. Nie chciałam uczyć się jeszcze dokładniejszej historii Panem i czytać o świetności Kapitolu. Moi rodzice byli mądrzy. Teraz myślę, że byli wręcz zbyt mądrzy. Przewidywali, że historia zatoczy koło, że świat zaśmieje się w twarz. Trzynaście przeciw jednemu? Wtedy nauczyłam się, żeby nie ufać swojej stronie, bo ona najchętniej cię zdradzi. Nie będę mówić, że zostali zabici na moich oczach, nie ma we mnie krzty patosu, żadnego tragizmu. Widziałam tylko na piątej stronie gazety zdjęcie ich ciał i wielki nagłówek głoszący coś o nieszczęśliwym wypadku czy ubolewaniu. Nieważne. Miałam wtedy dwadzieścia lat. Nie płakałam, nie zwinęłam się w kłębek koło ich zwłok, nie rzuciłam się z pięściami na koronerów. Gdybym to zrobiła, znalazłbym się na tym zdjęciu u ich boku.
Uznałam, że to najwyższa pora zwinąć manatki i zniknąć na trochę, dopóki rząd nie przestanie szukać zaginionej córki Hestvików. Po prostu. Pamiętam też, że nie mogłam za nic zgubić tych psów, więc podstawiłam im fałszywy trop. Złapali przynętę, a potem sami sprawili sobie ciało. W gazetach napisano więc, że zmarłam z rozpaczy albo jakoś tak, żeby tylko wzruszyć czytelników. Ulokowałam się w jakiejś dziurze (małe mieszkanie wymagające odświeżenia) na obrzeżach. Kapitol był wtedy jeszcze w miarę przyjaznym obszarem kontrolowanym przez przechadzających się strażników. A mnie uważano za fajną laskę. Znalazłam tam sobie ludzi, którzy do tej pory mają wobec mnie dług wdzięczności. Nie pamiętam już, z czego się utrzymywałam, ale żyłam sobie z klasą godną moich zmarłych rodzicieli...
… którzy mieli rację. Mieli cholerną rację. Dystrykty zbuntowały się, patrzyłam własnymi oczami na powstanie, które miało tak bardzo odmienić życie Kapitolińczyków. Zamach zastał mnie z uśmiechem na twarzy z drogim papierosem (skąd miałam tyle forsy?!) pomiędzy wargami w nadal nieodnowionym mieszkaniu. Dałam się przeprowadzić, zamknąć w Kwartale. Nie byłam głupia. Widziałam, co robią z tymi, którzy się przeciwstawiają, krzyczą i próbują tłumaczyć. Śmiałam się z nich wszystkich w duchu, bo byli tacy nierozumiejący. Dopiero później zrozumieli, że to piekielna ironia losu, później – gdy ogłoszono kolejne Igrzyska. Jako dziecko podziwiałam zwycięzców, tylko tyle. Nadal to robię.
Musiałam na nowo się przystosować. Tym razem przez pierwsze tygodnie odczuwałam łupiący ból brzucha. Nie raz i nie dwa znalazłam się z policzkiem na zimnych kamieniach, gdy organizm się poddał. Potem mu już na to nie pozwalałam. Nie toleruję zdrady własnego ciała. Zatrudniłam się w Violatorze jako sekretarka, asystentka albo ktoś taki. Przestałam mieć permanentną gorączkę i uczucie mrowienia w całym ciele. Zaczęłam dorabiać na boku, żeby jakoś wyżyć. Któregoś wieczoru zostałam zgarnięta przez strażników na przesłuchanie. Nie miałam kompletnie pojęcia, o czym oni do mnie mówią. Nie trzeba być szczególnie mądrym, żeby wnet pojąć, że znalazłam się w złym miejscu o złej porze. Oni musieli być kompletnie głupi, bo doszli do tego dopiero po dwudziestu trzech dniach i wreszcie wypuścili w świat na nowo poobijaną. Tym razem mój organizm potrzebował trzech tygodni i pomocy lekarskiej, żeby dojść do siebie. To było zaraz na początku przewrotu w Panem.
Wiedziałam, jak się ustawić na niepewną przyszłość. W ludziach potrafi umrzeć wszystko – miłość, wiara, nadzieja. Oprócz nienawiści. Nienawiść zawsze pozostanie. Choćby świat się rozpadł, ludzie umarli... Nienawiść pozostanie. I na tym zaczęłam zbijać niemałą kasę (chyba podobnie robiłam w Kapitolu, kto wie). Nie obchodzą mnie strony konfliktu, nie interesują mnie pobudki współmieszkańców Kwartału, jeszcze mniej myślę o Rebeliantach. Każdy ma kogoś, kogo chce się pozbyć, przymknąć w więzieniu albo na tysiąc innych sposobów chce się po prostu zemścić. Wtedy przychodzą do mnie albo to ja znajduję ich. Jestem jak cień za plecami, ciepły oddech na karku. Jestem skinięciem głowy, gdy mówię, że rozumiem. Bezlitosną ręką wymierzającą nieswoją karę.
Mam teraz 28 lat i niepodarte ubrania, szafkę wypełnioną jedzeniem, kluczyk na piersi, przytomną głowę. Za tydzień znów będę szurać nosem po ostrych kamiennych drogach, ledwo trzymając się na nogach, wśród odoru śmierci uciekać przed zarazą i szukać przeterminowanego, spleśniałego kawałka chleba, na który będzie mnie stać. Czasem jest lepiej, czasem gorzej. Dzisiaj jednak mam w ręku jeszcze trochę pieniędzy za sprzątnięcie pana w ciemnej marynarce o przyzwoitej twarzy.
Żyję z nienawiści.


Ciekawostki

- Tak, dobrze myślisz, imiona i nazwiska są zmyślone. Od osiemnastego roku życia jestem Sadie, nie przeszkadza mi to.
- Nauczyłam się języka migowego, dzięki czemu potrafię doskonale kontrolować swoje ruchy.
- Ostatnio kupiłam za swoje ostatnie pieniądze kawałek pseudo-kiełbasy (w rzeczywistości dziwna paciaja) i dałam go szaremu psu, którego zauważyłam pod sąsiednim budynkiem. Teraz nie opuszcza mnie na krok. Też nie lubi wody.
- Niewiele wiem o świecie, nie czytałam książek, nie słuchałam wykładowców, gdy jeszcze zdarzało mi się pojawić w szkole. Jestem za to istną skarbnicą informacji, dzięki którym mogę spokojnie żyć jeszcze przez kolejny rok. Nocne spacery i otwarte oczy pozwalają wiele zaobserwować.
- Nie wiem, jakie wrażenie odnieśliście, ale lubię ludzi.


Powrót do góry Go down
the civilian
Noah Atterbury
Noah Atterbury
https://panem.forumpl.net/t1889-noah-atterbury#24419
https://panem.forumpl.net/t249-noah-atterbury
https://panem.forumpl.net/t1314-noah-atterbury
https://panem.forumpl.net/t563-noah
https://panem.forumpl.net/t1190-noah-atterbury
Wiek : 19
Zawód : Kelner w 'Well-born' i student
Przy sobie : medalik z ampułką cyjanku, zapalniczka, broń palna, zezwolenie na posiadanie broni, paczka papierosów, nóż ceramiczny
Znaki szczególne : piegipiegipiegi
Obrażenia : Złamane serce i nadszarpnięte zaufanie

Sadie Hestvik  Empty
PisanieTemat: Re: Sadie Hestvik    Sadie Hestvik  EmptySro Maj 21, 2014 10:12 pm

Karta zaakceptowana!

Witaj na forum! Mamy nadzieję, że będziesz czuć się tutaj jak u siebie, i że zostaniesz z nami długo. Załóż jeszcze tylko skrzynkę kontaktową i możesz śmigać do fabuły. Nie zapomnij też zaopatrzyć się w naszym sklepiku. Na start otrzymujesz gitarę, fałszywe dokumenty i wykonanie niepodsłuchiwanej
rozmowy telefonicznej
. W razie jakichkolwiek pytań pisz śmiało. Zapraszamy też do zapoznania się z naszym vademecum.

Uwagi: Nie widzę żadnych błędów ani literówek, wszystko pięknie i styl też bardzo mi się podoba. Chcę już zobaczyć Sadie w akcji, więc łap akcept i miłej zabawy! <3

Powrót do góry Go down
 

Sadie Hestvik

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

 Similar topics

-
» Sadie Hestvik
» Sadie
» Sadie Ross
» Sadie Ross

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Panem et circenses :: Po godzinach :: Archiwum :: Karty Postaci-