Wiek : 25 Zawód : szeregowy Przy sobie : zezwolenie na posiadanie broni, broń palna, magazynek z piętnastoma nabojami, telefon komórkowy, tabletki do uzdatniania wody, latarka z wytrzymałą baterią, leki przeciwbólowe
Temat: Clayton Fairchild Sob Kwi 26, 2014 7:24 pm
Clayton Fairchild
ft.Tim Borrmann
data i miejsce urodzenia
*16 maja 2258r., Czwarty Dystrykt*
miejsce zamieszkania
Dzielnica Rebeliantów
zatrudnienie
Żołnierz, szeregowy
Rodzina
♣ Abigail - moja matka. Roztrzepana kobieta. Mimo, że zdaje się być człowiekiem obytym i o jasnych zasadach, mnie coraz częściej kojarzy się ze zlęknionym zajączkiem. Ciągle się bała. A to, że ojciec ją zostawi, a to, że coś jej tam nie wyjdzie.Problemy, te prawdziwe jak głód czy narastające powstania, były dla niej niczym. Żyła w sowim własnym świecie. Nie można się jednak dziwić mojej rozpaczy, gdy razem z siostrą wygrzebywaliśmy jej zwłoki z gruzów naszego domu tuż po bombardowaniu.. ♣ Samuel - z ojcem mam chyba lepszy kontakt niż miałem z matką. W jego rodzinie od dawien dawna było w zwyczaju zajmowanie się czymś z dziedziny szeroko pojętej 'medycyny'. O ironio, jak na lekarza jemu zdrowie nie dopisywało. Teraz ledwo trzyma się na nogach, no ale ma już swoje lata. ♣ Pixie - moja młodsza siostra. Zawsze była mi bardzo bliska, jest ode mnie zaledwie rok młodsza ale i tak troszczę się o nią jakby miała niespełna parę lat. Jest moim oczkiem w głowie i najlepszą przyjaciółką.
Historia
Gdy patrzę na fotografie w rodzinnym albumie, zarówno to nowe jak i stare, pożółkłe, z których nie zostało zbyt wiele, porozrzucane po szufladach naszego domu zastanawiam się, co ja tu właściwie robię. Widziałem te zdjęcia kilka razy, ale zawsze, gdy na nie patrzę coś ściska mnie w żołądku. Ja sam. Razem z matką. Niedawno przed bombardowaniem. Strzępek wydartego dzieciństwa. Kiedy tak sobie o tym myślę na spokojnie, dochodzę do wniosku, że nigdy nie było dobrze. Z pozoru dobra atmosfera w naszym domu, była fikcją. Negatywne emocje zawsze były wypierane. To, o czym się nie mówi, nie istnieje. Mój ojciec pracował jako lekarz, matka była no kurą domową. Pracowała kiedyś w sklepiku na obrzeżach Czwórki. Zawsze targowała się o każdy grosz. Do diabła. W Czwórce było mi tak dobrze. Tak wiem, że to absurdalne. Kochałem to miejsce mimo wszystkich cierpień jakie doświadczyłem ja sam, inni. Kapitol tylko przypominał mi o czasach Igrzysk. Niestety musieliśmy się przenieść do Kapitolu. Dzielnica rebeliantów, tak? Rebeliantów którzy bawią się w oprawców. Kapitol. Był piękny, taki metaforyczny jakby wyrwany z kontekstu. Czułem się tam nadzwyczaj przytłoczony, ogromem tej różności. Szkoda, że nie we własnym domu. Siostra zdaje się być tym wszystkim zagubiona jeszcze bardziej niż ja. Jej marne próby asymilowania się z całą resztą, sprawiają, że mam ochotę uciec z nimi jak najdalej stąd. Moim zdaniem nadal się nie otrząsnęła. Śmierć matki zdecydowanie zrujnowała jej światopogląd. Owszem nie wiodło się nam jakoś świetnie, ale nigdy nie zdarzyło się by imię któregoś z nas zostało wylosowane z dożynkowej urny ani nic takiego. Nie było dobrze, ale byliśmy pewni, że jakoś przetrwamy, razem. Tylko w wodzie czułem się taki pewny, niemal jak ryba. Ten wyjazd do Kapitolu był zwieńczeniem całego koszmaru jaki przeżywaliśmy. Jednak wiedziałem, że zapuszczanie korzeni nie jest czymś dobrym. Przecież tak bardzo boli, gdy trzeba je drastycznie wyrwać. To nie było miejsce dla mnie, wiele razy zastanawiałem się jak inni tutaj mogli to wytrzymywać... Na wszystko jest metoda. Tak też sporo pracowałem. Wojsko. To nie było coś o czym marzyłem, ale jakoś trzeba zarobić na życie, zwłaszcza w Kapitolu. Gdziekolwiek. Ojciec nie miał się już za dobrze, a jego wiedza, która była dosyć znacząca na terenie Czwórki, tutaj pozwoliła mu prowadzić tylko małą aptekę. Gdy tak siedziałem z ojcem i siostrą przy jednym stole byłem ciekaw, jakby ich życie wyglądało, gdyby nie było tego całego powstania. Właściwie to nasze życie. Nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że nie byłbym tą samą osobą, gdyby to trwałoby nadal. Romanse ojca. O tym też nie mówiono. Było tyle rzeczy, o które chciałem ich zapytać, jednak nie wiedziałem czy mogę. Jakie jest moje życie? Na to był jeszcze czas. Kochałem Samuela jak ojca, ale nigdy nie był dla mnie prawdziwym autorytetem. Nie potrafił być troskliwy i zdecydowany jak ojciec, którego obraz miałem w głowie. Był pomysłowy, mimo swojej nudnej pracy, kreatywny, dzięki temu rozumieliśmy się dobrze, ale nie jak przystało na ojca i syna. Często uważałem matkę za skończoną egoistkę, nie walczyła z żadnym problemem. Zero kłótni, ale też zero rozmów. To dla twojego dobra. Tak często to powtarzała, że doszedłem do wniosku, że mogłoby się stać się moim memento. Jednak oczernianie matki byłoby ogromną przesadą. Nie żyje, zniknęła i tyle. Nawet ja musiałem przyznać, że jeśli chodzi o stronę materialną nigdy mi niczego nie zabrakło. Oczywiście w porównaniu do innych. Tych umierających z głodu i zimna. Matka dbała o moje wychowanie i podstawowe potrzeby. Nie była wzorową matką, ale starała się jak mogła najlepiej. Poza pływaniem miałem też inne pasje. Choćby czytanie. Tu w Kapitolu, miałem pod dostatkiem, wszelakich ksiąg. Wszystko się kiedyś kończy. Musiałem się z tym pogodzić. Już nie było nikogo kto mógłby mi w tym pomóc.
Charakter
Charakter. Co to tak naprawdę znaczy? Przy określeniu jego znaczenia, często mamy problem. Mianowicie - czy w ogóle istnieje coś takiego? Może to zwykłe przyzwyczajenie? Zbiór natręctw i innych dziwadeł życia codziennego. Może wszyscy tak naprawdę są tacy sami. Ta sama glina, te samo usposobienie. Tylko nawyki nas różnią, nic nadto. Tak, wiem być może to tylko moje wymysły. Głos człowieka szalonego. Jednak jeszcze trochę go posłuchacie. Wybaczcie. Jako, że co niektórym udało się nakreślić mnie trochę wyraźniej, postaram się wam to trochę przybliżyć. (..) Ponoć jestem dosyć porywczy. Dosyć ciekawe spostrzeżenie, nie powiem. Owszem, mógłbym się zgodzić. Chociaż tylko częściowo. Fakt faktem raz czy dwa zdarzyło mi się dać komuś w twarz bez namysłu, ale żeby tak od razu osądzać? W niektórych sytuacjach nie myślę o konsekwencjach, a o czymś takim jak zakazy zapominam na wstępie. Po co to i komu? Życie jest za piękne by nie czerpać z niego garściami, wręcz się nim zachłystywać. Staram się nie myśleć o dniu poprzednim czy przyszłym. Nie zawsze wychodzi mi to tak sprawnie jak chcę, ale przynajmniej mam znikome zapewnienie braku rozczarowań. To ja wyznaczam zasady i oczekiwania. Nie ma ale po przegranej jest tylko to co teraz, bez planowania. Nie nazwałbym tego bezczelnością, choć bez wątpienia wy chętnie tak byście mnie określili. Mam na to inną definicję. Po prostu wolność słowa. Nigdy nie miałem z tym problemu. Dawało mi to nawet sporą przyziemność. Mówienie bez ogródek i owijania w bawełnę tego, co się chce bardzo ułatwia życie. Po co się cackać? Nikomu nie sprawi to przyjemności. Nie lubię dowcipów. No chyba, że na kimś innym. Dystansem do samego siebie niestety mnie nie obdarzono. Tak przynajmniej mówią inni. Na co dzień jednak preferuję bardziej wysublimowany, czarny humor. Poduszki pierdziuszki czy sól zamiast cukru budzą w moich oczach raczej politowanie, no ale to drobiazg. Nigdy łatwo nie ustępuję. Choć staram się ocenić siły na zamiary. Nie jestem typem osoby, która porywa się z motyką na słońce w nadziei, że 'coś z tego będzie'. Wiem na co mnie stać i staram spełniać marzenia wedle tego. A stać mnie na dużo. Nie jestem żadnym narcyzem, po prostu to wiem. Często jestem krytyczny wobec kogoś innego jak i samego siebie. Bez mrugnięcia okiem mogę wytknąć komuś wszystkie jego wady, potem uśmiechnąć się jak gdyby nigdy nic.Mimo wszystko to nadal nie pesymizm. Nie rozumiem i chyba nigdy nie pojmę patrzenia na świat tylko w czarnych barwach. To takie nudne i smutne. Swoje obowiązki wykonuję zwyczaj rzetelnie i dokładnie, bo jak coś robić to na sto procent. Wścibski nigdy nie byłem. Nie lubię wtykać nosa w nie swoje sprawy. Jeśli mnie to nie dotyczy, nie rozmawiam o innych. Plotkowanie nigdy mnie nie kręciło. Potrafię wybaczyć. Nie jestem zawistny i kłótnie nie sprawiają mi radości ani satysfakcji. Mimo wszystko nawet ja mam granice których nie można przekroczyć. O swoich bliskich zawsze się troszczę. Potrafię dać z siebie wiele. Gdy mi na kimś zależy nie skąpię czułości czy empatii. Jednak mówić o uczuciach nie lubię. Generalnie cechuje mnie odwaga, choć boję się samotności. Tylko tego. Z całą resztą można sobie poradzić. Zazwyczaj określa się mnie jako osobę towarzyską, także nie zdziwcie się widząc mnie prawie wszędzie. Rzadko nawiązuję bardzo zażyłe relacje. Chodzi mi tu głównie o związki. Gdy się jednak nawinie taka niewiasta, jestem wierny. Nigdy nie zdradziłbym kogoś bliskiego. Tak przynajmniej myślę. Inaczej nie jest i taki bliski, to tylko iluzja.
Ciekawostki
♣ Jestem leworęczny. ♣ Drażnią mnie piegi. No chyba, że u kobiet. Mężczyźni są w nich tacy...zniewieściali. ♣ Mimo, że z życiem w czwartym dystrykcie nie towarzyszą mi dobre wspomnienia, nadal za nim tęsknię. ♣ Po alkoholu najczęściej bredzę głupoty, dodatkowo gadam jak najęty. Co na co dzień jest u mnie rzadkością. ♣ Właśnie dlatego owych trunków wyskokowych staram się unikać. ♣ Często pływam. Zostało mi to z 'domu' i chyba tylko tam czuje się wolny. O ironio. ♣ Dużo solę. Prawie wszystko z resztą. ♣ Kiedyś lunatykowałem.
Ostatnio zmieniony przez Clayton Fairchild dnia Nie Kwi 27, 2014 12:20 pm, w całości zmieniany 3 razy
Clayton Fairchild
Wiek : 25 Zawód : szeregowy Przy sobie : zezwolenie na posiadanie broni, broń palna, magazynek z piętnastoma nabojami, telefon komórkowy, tabletki do uzdatniania wody, latarka z wytrzymałą baterią, leki przeciwbólowe
Temat: Re: Clayton Fairchild Nie Kwi 27, 2014 11:43 am
gotowe <3
Charles Lowell
Wiek : 31 Zawód : redaktor naczelny CV Przy sobie : paczka papierosów, zapalniczka, prezerwatywa Obrażenia : tylko psychiczne
Temat: Re: Clayton Fairchild Nie Kwi 27, 2014 12:10 pm
Nie mam pojęcia czy karta była kopiowana, czy nie. Jednak zerknij w ostatni akapit historii. Latanie na miotle nie wpasowuje się do pasji naszych realiów. Popraw, o reszcie wypowiem się już przy akceptacji. :>
Clayton Fairchild
Wiek : 25 Zawód : szeregowy Przy sobie : zezwolenie na posiadanie broni, broń palna, magazynek z piętnastoma nabojami, telefon komórkowy, tabletki do uzdatniania wody, latarka z wytrzymałą baterią, leki przeciwbólowe
Temat: Re: Clayton Fairchild Nie Kwi 27, 2014 12:15 pm
aa, moje poterowskie magie. Jednak nie jestem uważna już poprawione xD
Charles Lowell
Wiek : 31 Zawód : redaktor naczelny CV Przy sobie : paczka papierosów, zapalniczka, prezerwatywa Obrażenia : tylko psychiczne
Temat: Re: Clayton Fairchild Nie Kwi 27, 2014 12:29 pm
Karta zaakceptowana!
Witaj na forum! Mamy nadzieję, że będziesz czuć się tutaj jak u siebie, i że zostaniesz z nami długo. Załóż jeszcze tylko skrzynkę kontaktową i możesz śmigać do fabuły. Nie zapomnij też zaopatrzyć się w naszym sklepiku. Na start otrzymujesz paczkę prezerwatyw (3 sztuki), zapalniczkę i kamerę. W razie jakichkolwiek pytań pisz śmiało. Zapraszamy też do zapoznania się z naszym vademecum.
Uwagi: Trochę poprawiałem literówek i przecinków. Koniecznie musisz pamiętać, żeby stawiać zawsze przecinek przed który i robić jedną spację po znakach przystankowych. Jeszcze warto, żebyś zwracała uwagę, pisząc posty na dzielnie tekstu akapitami. Niemniej, udanej gry. Baw się z nami dobrze. <: