|
| |
Autor | Wiadomość |
---|
Wiek : 34 Zawód : Poszukiwany Przy sobie : scyzoryk wielofunkcyjny, leki przeciwbólowe, niezarejestrowana broń palna, zapalniczka,zdobiony sztylet, fałszywy dowód tożsamości, telefon komórkowy Obrażenia : anemia
| Temat: Hugh i Victoria Sob Mar 29, 2014 1:41 pm | |
| First topic message reminder :Tak, tutaj pojawi się wkrótce wielkie love story. Opera mydlana gwarantowana <3 |
| | |
Autor | Wiadomość |
---|
Wiek : 29 lat Przy sobie : Scyzoryk wielofunkcyjny, fałszywy dowód tożsamości
| Temat: Re: Hugh i Victoria Pon Kwi 21, 2014 3:26 am | |
| Uczucie ciepła zastąpione przez chłód było jednym z najgorszych doznań w jej życiu. Nigdy wcześniej nie wyobrażała sobie, że ten przeszywający ból może zagościć w każdej, najmniejszej części ciała. Był tak wielki, że z czasem stał się znieczuleniem, trucizną, która rozchodziła się po żyłach w błyskawicznym tempie. Myślała, że została tam sama. Porzucona na pastwę losu, a później ujrzała twarz Hugh. Powieki same zaczęły opadać, a oczy zachodziły mgłą. Przez pierwsze kilka chwil myślała, że mężczyzna którego widzi, to jej przywidzenie, przewodnik w drodze w zaświaty i chciała się do niego uśmiechnąć w podziękowaniu, ale nie mogła. Dopiero gdy poczuła jego dłoń, która próbuje ją ratować, uwierzyła, że jest prawdziwy. Krew uderzyła do uszu, zagłuszając jego słowa, lecz gdy się wysiliła wciąż go słyszała. Swoje własne imię, wykrzykiwane z jego ust, które próbowało sprowadzić ją ponownie na ten świat, wręcz błagał, by została, a ona mimo, że pragnęła tego najbardziej na świecie, nie mogła. Była ciągnięta przez ogromną moc gdzieś daleko, a walka wydawał się bezsensowna. Łzy rzewnie płynęły z oczu kobiety. Nie potrafiła ich powstrzymać, a setki powodów do spływania ciepłych kropel po policzkach sprawiały, że czuła się z tym wszystkim jeszcze gorzej. Nie chciała umierać. Jeszcze nie teraz. Miała tyle spraw do rozwiązania. Tak dużo chciała powiedzieć Hugh. Pocałować go jeszcze raz, przytulić, przeprosić. Proste czynności, wydawały się teraz najcięższym z niesionych brzemion, które miały przygwoździć jej duszę, gdy już zostanie pochłonięta przez niemoc. -Nie przepraszaj. To nie twoja wina. -zdołała z siebie wydusić cichym głosem, dławiąc się krwią. Chciała dotknąć jego twarzy dłonią, ale poczuła, że nie ma na to siły, a ręka dalej spoczywała gdzieś koło ciała, a jedynie palce uniosły się delikatnie w błagalnym geście. Gdyby nie to, że ból był tak okrutny, zaśmiałaby się, twierdząc, że jest słaba, bo nie potrafi wykonać tak prostej czynności. - Kocham Cię, nie opuszczaj mnie -po tych słowach nie była pewna, ale wydawało jej się, że zdołała się uśmiechnąć. Łzy przysłaniały widok, a opadające powieki wcale nie pomagały. Chciała jeszcze przez kilka sekund na niego popatrzeć, ale jej ciało wydało się tego nie chcieć. Nieprzyjemny chłód zaczął się przemieniać w wyżerającą wnętrzności pustkę. Chciała wymówić jego imię, zatrzymać go na wieczność przy sobie, ale gdzieś w podświadomości coś jej powiedziało, że Hugh powinien żyć. Nie może tu zginąć razem z nią i choć nie mogła tego wymówić, to jej myśli krzyczały, by uciekał, ratował siebie, bo w jej sprawie nie można było zdziałać wiele. Czuła to całą sobą i nic nie mogła na to poradzić. -Też cię kocham. -próbowała wyszeptać, ale wydawało jej się, jakby poruszała jedynie ustami, a głos utknął gdzieś głęboko w gardle. Nie wiedziała, czy Hugh to dostrzegł, ale błagała, by tak było. Musiał wiedzieć, jak bardzo go kochała i jak będzie kochać już zawsze. Był osobą, która sprawiła, że jej życie stało się lepsze i nic nie mogło tego zastąpić. Przestał ją nawet smucić fakt, że to wszystko trwało tak krótko. Dziękowała w duchu, że doświadczyła miłości takiej jak ta. Prawdziwej i niezapomnianej, która sprawiła, że nabrała nowej chęci do życia, by teraz je stracić... Chyba chciała jeszcze powiedzieć, by się nie martwił. Tak bardzo chciała wymówić dwa słowa. Wybaczam ci. Niestety pozostały one w myślach, a łzy nasiliły się, wsparte bezsilnością. Wybaczam! Słyszysz?! Wybaczam, wybaczam, wybaczam...! Ten krzyk ponownie rozszedł się jedynie po jej wnętrzu. A później był już tylko spokój. Jakby nagle wszystko ustało i mogła odpłynąć wraz z marzeniami. Nie wiedziała czy zemdlała z bólu czy może już nigdy się nie obudzi, ale było to niesamowite uczucie lekkości. Nie trwało jednak długo, bo ciężar zmartwień i nieskończonych spraw zawisł na niej, tworząc przy nogach kule i ściągając w strefę krzyku i rozpaczy. Była w stanie, w którym słyszała głosy, widziała czerń, lecz nie mogła z tym nic kompletnie zrobić, a jedynie wsłuchiwać się w dźwięki, dostrzegać prześwitujące obrazy i czuć nasilający się ból, który był coraz większy i większy, by zaczął się stawać nieznośny. Odbierał chęć do dalszego istnienia, rozpraszał zmysły i sprawiał, że biała poświata nadziei zwinnie uciekała niczym biały zając do nory, stając się niedostępną. |
| | | Wiek : 34 Zawód : Poszukiwany Przy sobie : scyzoryk wielofunkcyjny, leki przeciwbólowe, niezarejestrowana broń palna, zapalniczka,zdobiony sztylet, fałszywy dowód tożsamości, telefon komórkowy Obrażenia : anemia
| Temat: Re: Hugh i Victoria Pon Kwi 21, 2014 1:20 pm | |
| Każda kolejna sekunda była jeszcze gorsza. Miał wrażenie, że jakaś wielka ręka dociska go do ziemi, nie był w stanie się poruszyć. Jakby jego ciało zostało przytwierdzone do ziemi, z rękoma spod których wyciekała krew i łzami spływającymi na ciało Victorii. Krzyki przyjaciela i wszystko inne, co działo się wokół niego, nie docierało do niego. Jakby razem z jej ciałem stworzył wokół powłokę, w której byli tylko oni. Wiedział, że nie ma już szansy, ale wciąż łudził się tym, że zdoła powstrzymać krwawienie. Bał się zabrać rękę, czuł, jak z każdą chwilą jej serce bije coraz wolniej. Raz po raz szeptał te same słowa, błagając o to, aby otworzyła oczy. Dała jakikolwiek sygnał. Wszystko pogorszyło się, kiedy zauważył delikatny ruch jej warg, nie miał pojęcia, czy sobie to wyobraża czy dzieje się to naprawdę. Wiedziała, że z nią jest, że jej nie opuści. - Jestem tu - szepnął, czując, jak jego serce pragnie wyrwać się z piersi i zastąpić jej, przestające już bić, aby dać jej nowe życie. Gdyby mógł wyciągnąłby je gołymi rękoma i podarował jej, choć i tak miała je już na własność. Powoli, bardzo powoli, docierało do niego to, co się wydarzyło. Panika i strach przerodziły się w złość. Łzy zastygły na jego policzkach i czuł, że powinien żyć aby odegrać się za jej życie, które tak szybko zostało odebrane. Spojrzał najpierw na jej ciało, a później na swoje dłonie, podążając wzrokiem aż do koszuli, na której widniały plamy czerwonej mazi. Otarł dłonią twarz, pozostawiając na niej smugę krwi, nie przejmując się jednak tym za bardzo. Odważył się odjąć ręce od jej piersi i spojrzeć na ranę, którą pozostawiła. Nie mógł jednak patrzeć długo. Zdjął własną kurtkę i przykrył ją, aby nie musieć oglądać tego przykrego widoku. Teraz, z bladą twarzą i wysychającymi łzami wyglądała, jakby spała. Jak zwykle pięknie i spokojnie, a jednak ten widok łamał mu serce. - Kocham cię - powtórzył, sam nie wiedząc już który raz w tym dniu. Pochylił głowę i pozwolił, aby ostatnie krople spłynęły z jego oczu na ziemię, zostawiając tam wieczny ślad bólu, który przeżywał. Cały czas wierzył, że kobieta wygra tą walkę. Że jego głos i dotyk sprawią, że przezwycięży niemożliwe, otworzy oczy i uśmiechnie się do niego, a on zabierze ją do domu i wyleczy. Czy to naprawdę tak bardzo wiele? Trochę szczęścia w świecie rządzonym przez ból i smutek? Jego szczęście, sens życia, właśnie na jego oczach zostały mu odebrane. I winił za to nie tylko siebie, ale i Coin, żołnierzy, Strażników, wszystkich, którzy stali po drugiej strony barykady. Jednak największą winą i tak wciąż obarczał samego siebie, bezmyślnego idiotę, który po raz kolejny naraził najbliższą sobie osobę na cierpienie. Podniósł wzrok, a wszystko dookoła zaczęło się wyostrzać. Słyszał krzyki i odległe strzały przypominając sobie o tym, co się wydarzyło zanim pogrążył się w rozpaczy. Jednak nie obchodziło go to, pragnął, aby kula przeszyła jego serce na wylot, aby poczuł to, co czuła Victoria. Był tchórzem, chcąc uciec od odpowiedzialności. Życie bez niej byłoby większą karą, ale on nie chciał się karać. Chciał odpocząć, miał już dosyć odpowiedzialności i bólu, który nim targał. Chciał położyć się na chłodnej ziemi i zapaść się w wieczny sen. Po chwili usłyszał znajomy, męski głos. Błagał go, aby wstał. Mówił, że muszą uciekać. Poczuł silny uścisk na ramieniu i po raz pierwszy obejrzał się w bok, napotykając twarz jedynego przyjaciela. Przerażoną, wściekłą i smutną. - Nie - odrzekł spokojnie, posyłając mu przepraszające spojrzenie. Reszta słów mężczyzny utonęła w przestrzeni, która nagle powstała między nimi. Nie zamierzał odejść, czuł jednak, jak tamten odciąga go od ciała. Wyrwał się z uścisku i pochylił nad kobietą, składając na jej ustach ostatni pocałunek. Wciąż był miękkie, ale zimne i pozbawione czucia. - Przepraszam - szepnął ostatni raz i wstał, patrząc ponad jej ciałem na nadbiegających Strażników. Odwrócił się, kiwając głową w stronę Anthony'ego i ruszył za nim, nie oglądając się, bo gdyby to zrobił, załamałby się jeszcze bardziej. Mimowolnie wybrał najgorszą z możliwych kar, wybrał życie w wiecznej udręce niż śmierć u boku ukochanej. Jak miał więc siebie nazwać? Nie potrafił znaleźć odpowiedniego określenia, jeszcze nie teraz, kiedy wszystko działo się tak szybko.
THE END. |
| | |
| Temat: Re: Hugh i Victoria | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|