|
| Sala bankietowa 'Palladio' | |
| Autor | Wiadomość |
---|
Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Sala bankietowa 'Palladio' Nie Sie 30, 2015 11:45 am | |
| Najbardziej znana sala bankietowa w Kapitolu, położona tuż przy brzegu 'Moon River'. Ze względu na świetną oprawę przyjęć, wykwintne dania oraz cudowny catering jest uznawana za najlepsze miejsce do świętowania dużych, hucznych przyjęć. Niestety, ze względów cenowych, nie każdy mieszkaniec Dzielnicy może pozwolić sobie na wynajęcie jej, choćby nawet na parę godzin. |
| | | Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: Sala bankietowa 'Palladio' Wto Wrz 08, 2015 7:29 pm | |
| Kuszący zapach przygotowywanych dań roznosił się po wystrojonej sali, drzwi na zaplecze personelu były już lekko uchylone, co chwila wyglądały z niej twarze ludzi z obsługi wyczekujących gości. Właśnie wybiła godzina osiemnasta, sala otwarta została już dla zaproszonych i ich partnerów; stojący przed drzwiami, ubrany w garnitur mężczyzna nerwowo przeglądał listę gości, próbując w trochę lepszym stopniu przypomnieć sobie ich nazwiska, by zbyt długo nie przetrzymywać ich przy wejściu. Pierwsze osoby pojawiły się punktualnie, zajmowały miejsca przy wystawnie wyglądających stołach, gdzie zaraz podchodził kelner z kieliszkami wina i drobnymi przekąskami. Na razie panował względny spokój, cicha muzyka nie zagłuszała nawiązywanych rozmów, tak jak zresztą i personel, poruszający się w ciszy po pomieszczeniu. Prezydenta na razie jeszcze nie było widać, jednakże nie powinno to dziwić nikogo z obecnych, miał się on dopiero pojawić w chwili, w której wszyscy goście zajmą już swoje miejsca. Na razie możecie pisać między sobą, witać się, nawiązywać interakcje. Kolejny post z Mistrza pojawi się w czwartek wieczorem, do tego czasu macie pełną swobodę działania. Nie musicie przejmować się stojącym przy drzwiach mężczyzną i czekać na post pozwalający na przekroczenie progu sali, jeśli tylko osoba została zapisana do wydarzenia nie będzie miała problemu z wejściem. Jeśli ktoś chce dołączyć na tym etapie gry poprosimy o wcześniejsze powiadomienie przez pw na konto Mistrza. Miłej zabawy :)
EDIT: Sposób usadzenia gości udostępniony zostanie, kiedy wszyscy zapisani na even odezwą się w temacie.
Ostatnio zmieniony przez Mistrz Gry dnia Wto Wrz 08, 2015 10:41 pm, w całości zmieniany 1 raz |
| | | Wiek : 22 Zawód : Strażnik Pokoju Przy sobie : broń palna, ampułka leku przeciwbólowego, magazynek z piętnastoma nabojami, kamizelka kuloodporna, latarka, telefon, zapałki, zapalniczka, piersiówka z alkoholem, przepustka do getta Znaki szczególne : zmierzwiona czupryna, wzrok spaniela Obrażenia : zrastający się złamany nos.
| Temat: Re: Sala bankietowa 'Palladio' Wto Wrz 08, 2015 9:02 pm | |
| /merry christmas, everyone!
Podobno Strażnicy Pokoju przyzwyczajają się do swoich mundurów tak bardzo, że po pewnym czasie nie są w stanie egzystować bez nich. Pozwalają sobie na zatonięcie w śnieżnej bieli uniformów, nie oglądając się za siebie i po pewnym czasie nie widząc nic poza nią i wykonywaną pracą. Podobno to przyzwyczajenie sprawia, że mundurowi ślepną, obojętnieją na ból ludzi. Jednak dla Victora zmiana stroju, założenie zwykłego, czarnego garnituru, nie było niczym specjalnym. Fakt, zrobił to dopiero w toalecie, tuż po tym, jak został wpuszczony do budynku w swoim mundurze, który obecnie schowany był w torbie, zamkniętej w małej szafce na korytarzu… Ale liczy się fakt, prawda? Póki co, nie wyglądało na to, że będzie potrzebna jakakolwiek interwencja (miał szczerą nadzieję, że nie nic się nie wydarzy), mógł więc zamówić sobie szklankę wody. Co też zrobił, zastanawiając się nad tym, czy będzie miał okazję z kimś pogadać.
|
| | | Wiek : 31 lat Zawód : wiceminister Kultury & bizneswoman Przy sobie : klucze, dokumenty, telefon, nóż motylkowy. Obrażenia : złamany kręgosłup moralny, początki leukopenii
| Temat: Re: Sala bankietowa 'Palladio' Wto Wrz 08, 2015 9:45 pm | |
| | outfit
Ostatnie dni przyniosły jej tyle szczęścia, że nie zdziwiłaby się, gdyby z tej radości zaczęła unosić się nad ziemią. Na pewno tak się czuła, przekraczając próg Sali bankietowej, uprzednio tylko kiwając głową do mężczyzny, który sprawdzał listę. Oczywiście, że ją kojarzył, każdy powinien, a po tym wieczorze, na którym zamierzała błyszczeć, sam prezydent przypomni sobie o niej, miejmy nadzieję, że w momencie wyznaczania awansów w ministerstwie. Ubrana tak, by nie przesadzić (w końcu to jeszcze nie sylwester), a jednocześnie nie wypaść zbyt skromnie, wciąż wyróżniała się z tłumu, który dziś wyjątkowo nie stanowił szaro-białej masy. Mundury Strażników Pokoju zniknęły, a męska muskulatura pod garniturem układała się doprawdy o niebo lepiej. Corinne oczywiście musiała to docenić, a że humor dopisywał jej już od rana, nie omieszkała uraczyć komentarzem jednego ze stojących nieopodal mężczyzn. - Cudownie, że zrzuciliście wreszcie te mundury – puściła oczko Victorowi, stając obok niego. Pewność siebie emanowała z niej już od wejścia, Lancaster wiedziała po co tu przyszła i jaki był jej cel. Pozostawienie jak najlepszego wrażenia można było zacząć od niższych szczeblem, by później oczarować samego Adlera – Napijmy się za to. Póki co, wodą – szybko zwróciła uwagę na to, co pije jej towarzysz, a po chwili zamówiła to samo. Woda z cytryną, na dobry początek. Sięgnięcie po wino w momencie, gdy przyjęcie tak naprawdę jeszcze się nie rozpoczęło, byłoby strzałem w kolano. W tej chwili widziano ją, wymieniającą uwagi z młodym mężczyzną, czekającą spokojnie na przydział stolika. Klasa sama w sobie. |
| | | Wiek : 22 Zawód : Strażnik Pokoju Przy sobie : broń palna, ampułka leku przeciwbólowego, magazynek z piętnastoma nabojami, kamizelka kuloodporna, latarka, telefon, zapałki, zapalniczka, piersiówka z alkoholem, przepustka do getta Znaki szczególne : zmierzwiona czupryna, wzrok spaniela Obrażenia : zrastający się złamany nos.
| Temat: Re: Sala bankietowa 'Palladio' Wto Wrz 08, 2015 10:07 pm | |
| Pojawiła się nagle, otoczona wonią perfum, cudownie komponujących się z jej włosami i oczyma. Corinne Lancaster, tak brzmiało jej imię, doskonale mu znane – w końcu czy to nie prawda, że Zwycięzcy Igrzysk zawsze rozpoznają siebie w tłumie? Mogła mieć na sobie piękny strój, mogła sprawiać wrażenie wyluzowanej, ale była Zwyciężczynią, o czym świadczyły drobne, niemalże niemożliwe do spostrzeżenia czynniki. Takie jak czujna postawa, którą było w stanie wychwycić tylko naprawdę wprawione oko. Uśmiechnął się do niej, składając ukłon, gdy zwróciła się w jego stronę. - Tak, to przyjemne uczucie, mieć na sobie coś innego, niż nasze białe łachy. – odpowiedział pogodnie, skinieniem głowy wyrażając uznanie dla jej urody i klasy. – Woda to jednak stary nawyk, nie przepadam za alkoholem. – wyznał, niemalże wstydliwie, spoglądając na kobietę z uśmiechem. Stanowiła naprawdę miłą odmianę po wszystkich kumplach z pracy, z którymi nie do końca chciał dziś gadać.
|
| | | Wiek : 23 Zawód : Architekt z ramienia rządu i archiwistka w jednym Przy sobie : Dokumenty, telefon, scyzoryk, odtwarzacz mp3, notes Znaki szczególne : długie, rude włosy, siatki blizn na nadgarstkach, ledwo widoczne blizny na nozdrzach
| Temat: Re: Sala bankietowa 'Palladio' Wto Wrz 08, 2015 10:37 pm | |
| /outfit
Kolacja z Adlerem była ostatnią rzeczą, jaką miała ochotę oglądać; są jednak takie sytuacje, które wymagają od ludzi zaciśnięcia zębów i zrobienia tego, czego się od nich oczekuje. Dlatego też pojawiła się na sali bankietowej, z obojętną miną i bez zbędnych emocji, czekając, aż idiota przy drzwiach sprawdzi jej nazwisko i pozwoli, by wkroczyła do środka. Zaskakujące, jak obojętna na wszystko stała się po tym, co zaszło między nią a Dillingerem; po ranie, jaką odniosła dzięki niemu, nie było już śladu, jednak zadra w jej sercu pozostała, wywołując urazę i żal, sprawiając, iż po raz kolejny żałowała zbliżenia się do drugiego człowieka. Stąd też ten spokój, malujący się na jej twarzy, gdy wreszcie weszła na salę, ubrana w pierwsze rzeczy, jakie znalazła w szafie. Rozejrzała się spokojnie po pomieszczeniu, po czym przeszła całą długość sali, szukając wolnego miejsca.
Ostatnio zmieniony przez Vivian Darkbloom dnia Sro Wrz 09, 2015 9:15 am, w całości zmieniany 1 raz |
| | | Wiek : 45 Zawód : minister zdrowia, dyrektor szpitala, właściciel firmy w D8 Przy sobie : drobna apteczka, morfalina, przepustka, telefon
| Temat: Re: Sala bankietowa 'Palladio' Sro Wrz 09, 2015 12:25 am | |
| | po gwiazdce w Vanillove
Wysiadłam z taksówki i od razu owiała mnie ta charakterystyczna magia luksusu. Otaczała mnie wymieszana z mroźnym powietrzem, szczypała delikatnie w odsłonięte części ciała i ogłupiała. Uśmiechnęłam się do samej siebie, mocniej ściskając niewielką torebkę. Oto miałam wkroczyć w mój żywioł i przeżyć jedną z niezapomnianych nocy. Podstawa to złowić jak najwięcej bogatych rybek i zagadać do Corinne o tę naszą współpracę, choć... może milej by było nam rozmawiać podczas wspólnego wypadu na zakupy? Olśniewała gdziekolwiek się nie pojawiła. Uwielbiałam jej styl oraz jej ubrania. Z najwyższej półki. Skinęłam koleżance na powitanie, zauważając w jej towarzystwie oczywiście Victora, i ruszyłam dalej. Nie zwróciłam przy tym szczególnej uwagi na mężczyznę, który sprawdzał listy gości. Ja, cudowna, kochana i wspaniałomyślna Valerie Angelini, musiałam być na tych śmiesznych karteczkach. Nie istniała inna opcja. Tak też oto znalazłam się w środku i od samego początku zaczęłam zagadywać do zbierających się powoli tu ludzi. Jednych znałam, innych nie. Nie przeszkadzało mi to jednak. Po prostu podchodziłam i rzucałam uroki na kolejne swe ofiary rozmowy o wszystkim i o niczym, o polityce, getcie, szpitalu, nadchodzącym roku, modzie, kwiatach, zastawie, wystawie... Póki nie natknęłam się na pewną znajomą twarz. Kojarzyłam ją skądś i dopiero po chwili zdałam sobie sprawę skąd. - Vivian, prawda? - zapytałam niby to niepewnie, niby z lekkim zakłopotaniem i przede wszystkim z doskonałym humorem. - Witaj. Jak twoja dłoń po tej feralnej egzekucji? - dodałam z troską, zwracając uwagę na jej ubiór. |
| | | Wiek : 24 Zawód : Szeregowy Przy sobie : bron palna z magazynkiem, przepustki, latarka, prawo jazdy, telefon, scyzoryk i zapalniczka Znaki szczególne : blizny na plecach, tatuaże: jeden nad lewym nadgarstkiem i jeden na plecach Obrażenia : ogólne osłabienie
| Temat: Re: Sala bankietowa 'Palladio' Sro Wrz 09, 2015 1:06 am | |
| Jakoś nie miałem dziś ochoty na to całe balowanie. Rządowa gwiazdka... Co im się porobiło, że wymyślali takie błazenady? Niestety, musiałem przyjść, by się pokazać, ukłonić przed politykami i po prostu być, by mogli podziwiać jak dużo ludzi przyszło i jacy to są wspaniałomyślni. Raczej nie miałem się tu dobrze bawić. Nie dziś. Nie wiem, czy kiedykolwiek. Coś mnie natchnęło na to, by jako osobę towarzyszącą zaprosić Helen. Bardziej wolałbym Tudorównę, ale ona, hmm, nadal pozostawała gettowiczem oraz osobą znaną zapewne przez wszystkich w tym gronie, pewnie za niezbyt lubianą, choć kto tam ją wiedział, i, cóż, mogłaby wywrzeć na tłumie inne wrażenie niż te, które faktycznie chciałbym... Ech. Helen zaś... Hana się ostatnio do mnie nie odzywała. Urwała kontakt. Nie odbierała telefonów, ani nie odpisywała, i w sumie miałem to gdzieś, zaś Helen... Nie miałem nikogo pod ręką, a ona była taka słodka. Dokładnie, słodka. I przypominała mi z twarzy nieco Tabby, która stała się jedynym powodem mojej niechęci do dzisiejszej imprezy. – Jeszcze możesz się wycofać – rzuciłem do Helen, gdy wioząca nas taksówka się zatrzymała. Nie chciałem jej zniechęcić do towarzyszenia mi. Bardziej na myśli miałem jej samopoczucie i chęci do tego typu imprez. Sprawiały one jedynie, że człowiek czuł się mały. Zwłaszcza teraz, gdy myślałem o tym, co utraciłem podczas ostatniego takiego razu... Nie miałem też pojęcia, co się stanie ze mną tam, w środku, gdy ona wyda mi się być Tabithą. |
| | | Wiek : 20 Zawód : pracownica kawiarni 'Vanillove' Przy sobie : dowód tożsamości [Helen Favley], breloczek z kluczami, gotówka, okulary przeciwsłoneczne -> wszystko w przepastnej torbie Znaki szczególne : potrójna blizna (jak po szponach) w kolorze malinowym na lewym boku szyi Obrażenia : amnezja (bardzo ciekawe "obrażenie" xD)
| Temat: Re: Sala bankietowa 'Palladio' Sro Wrz 09, 2015 1:36 am | |
| |po Gwiazdce - próbuję zmienić osobę ^.^"
Gdybym wiedziała, co było główną przyczyną zaproszenia mnie dzisiaj na bankiet, zapewne bym odmówiła. Dobrze, starałam się dogadzać ludziom, być dla nich chodzącym cukierkiem, bo taki też już był mój charakter, ale ostatnio zauważyłam w tym wszystkim jedną diametralną różnicę. Różnicę we mnie sprzed kilku miesięcy, kiedy opuszczałam szpital, i we mnie – tej obecnej Helen. Niezależnie od wszystkiego, miałam bowiem choć trochę godności, której świadomość powoli zakorzeniała się wewnątrz mnie. I jeśli ktoś taki jak Valerius zapraszał mnie, bo kogoś musiał i bo… Zrobiło mu się mnie żal? Byłam dla niego szczeniaczkiem do zagłaskania? To, cóż, nie chciałam mu tego robić, zmuszać go do spędzenia wieczoru w moim towarzystwie. Zwłaszcza, kiedy brałam pod uwagę fakt, że nie miałam znać nikogo poza nim. Takie klimaty… Nie były moimi klimatami? Wolałam prostotę, swobodę, nie bardzo elegancką i równie niewygodną sukienkę, którą kupiłam za więcej niż połowę swojej miesięcznej pensji. I to tylko po to, by nie zawstydzić tego miłego mężczyzny. Dobra nasza, że nie zdawałam sobie jednak sprawy z tego, jak wielki błąd przychodziło mi popełniać, kiedy wsiadałam do taksówki. Miałam wyjątkowo dobry humor, paplając pogodnie praktycznie przez całą drogę. Ot, dosłownie taki puszysty szczeniaczek, który lgnął do tego, kto okazał mu choć odrobinę ciepła. W tym wypadku tym kimś był Valerius Angelini. Nadal niezbyt pogodny i zapatrzony w okno, obserwujący nie mnie, a zmieniające się widoki. Zauważałam to… Nie byłam tak głupia, by nie widzieć tego, jak daleko był myślami, jednakże zwyczajnie postanowiłam to przemilczeć. Wbrew wszelkim pozorom i wbrew tej całej otwartości, jaką sobą prezentowałam, pewne spostrzeżenia były tylko moimi własnymi spostrzeżeniami. - Jeśli tylko chcesz, mogę zrezygnować. – Odpowiedziałam luźno, uśmiechając się do niego i powstrzymując chęć zmarszczenia brwi. Robiłam to coraz częściej… A może praktycznie odkąd pamiętałam? Mówiłam o samych superlatywach, pocieszałam, złe rzeczy odsuwałam zaś od siebie, pragnąc jednocześnie zabrać je też tym, których ramiona uginały się pod ciężarem problemów. Stuprocentowo pozytywna Helen, do usług! – Niedawno zrobiłam zakupy, bo produkty znikają nam w zastraszającym tempie, także spokojnie wrócę do domu, wstawię ciasteczka do piekarnika i obejrzę jakiś gwiazdkowy film. Jeśli się rozmyśliłeś, tylko powiedz. Zrozumiem. – I kolejny uśmiech. Dużo się szczerzyłam i, co chyba najlepsze, sama nie wiedziałam, kiedy. Najlepiej w najmniej odpowiednich momentach. Może faktycznie powinnam wrócić do domu? Nie chciałam się wywrócić, zabić na butach z wysokim obcasem, no i upokorzyć towarzysza. To ostatnie nader wszystko.
|
| | | Wiek : 23 Zawód : Architekt z ramienia rządu i archiwistka w jednym Przy sobie : Dokumenty, telefon, scyzoryk, odtwarzacz mp3, notes Znaki szczególne : długie, rude włosy, siatki blizn na nadgarstkach, ledwo widoczne blizny na nozdrzach
| Temat: Re: Sala bankietowa 'Palladio' Sro Wrz 09, 2015 11:34 am | |
| Spoglądała na mijających ją ludzi, nie zwracając uwagi na to, kim właściwie są osoby, na powitania których odpowiadała niemalże automatycznie, bez chwili zastanowienia. Sprawiali wrażenie takich, którzy przyszli tutaj z dwóch powodów – przymusu i możliwości napicia się. Ciekawe, czy i Ty tu będziesz, pomyślała, kierując swoje rozważania ku osobie Conrada. O dziwo, nie było jak w wypadku Tima, który przecież zmarł (tragicznie) na jej oczach; zresztą, Minchin nigdy nie zrobiłby tego, czego dopuścił się jego przyjaciel. Nigdy nie nadużyłby alkoholu. Nigdy nie podniósłby ręki na kobietę. Westchnęła, obojętnym wzrokiem wiodąc po tłumie… aż napotkała spojrzenie, które zdawało się być znajome. - Dobry wieczór, Valerie – uśmiechnęła się grzecznie, kontemplując przez moment uroczy uśmiech blondynki. Tak, pamiętała ją doskonale z tej egzekucji, w czasie której kilka osób miało okazję umrzeć. Nie tylko dwie wskazane przez prezydenta osoby – czyżby wcale ich nie żałowała? – ale i jeden Strażnik Pokoju i kilka osób stratowanych przez tłum gettowiczów. Zastanawiało ją, co popchnęło żołnierza do zabicia się; czyżby wyrzuty sumienia? Najwidoczniej nie nadawał się do roboty… Zamarła nagle, uświadamiając sobie pewną rzecz. Mianowicie, miała to wszystko gdzieś. - Dziękuję, całkiem dobrze. Goi się perfekcyjnie – odpowiedziała, nieco zaskoczona pytaniem. Nie przypuszczała bowiem, że będzie miała okazję rozmawiać z ludźmi, liczyła raczej na możliwość ucieczki z tej sali tuż po przemówieniu Adlera. - Ładne miejsce. – rzuciła niezręcznie, spoglądając na Valerie.
|
| | | Wiek : 31 lat Zawód : wiceminister Kultury & bizneswoman Przy sobie : klucze, dokumenty, telefon, nóż motylkowy. Obrażenia : złamany kręgosłup moralny, początki leukopenii
| Temat: Re: Sala bankietowa 'Palladio' Czw Wrz 10, 2015 8:30 pm | |
| On także stanowił miłą odmianę od tych wszystkich fałszywych twarzy, które widywała codziennie w pracy. Nieszczere uśmiechy, złe intencje i interesowność otaczały ją ostatnio zewsząd, część niej cieszyła się więc, że tym razem mogła porozmawiać z kimś, kto z tym targowiskiem próżności nie miał zbyt wiele wspólnego. Oczywiście, że słyszała o jego ostatnich sukcesach, media rozpisywały się o nich nieustannie. Pamiętała też, że łączyły ich podobne przeżycia, bo kto lepiej zrozumie Zwycięzcę, niż inny Zwycięzca? Oczywiście nie miała przy sobie Cassiana, ale ktoś z podobnym bagażem doświadczeń nie mógł być przecież taki zły, prawda? - Zamierzasz zamienić się na stałe? – zapytała, biorąc w dłoń szklankę wody i upijając pierwszy łyk. Oczywiście, że była ciekawa, czy już zaproponowano mu awans, a jeśli tak, czy zakładał jedynie przeskoczenie stopnia, a może o wiele więcej obowiązków, które najwygodniej byłoby wykonywać z biura w Siedzibie Głównej? Strażnicy Pokoju, poza momentami chwały, przeżywali też przecież nie lada utrapienia, weźmy pod uwagę chociażby ostatnie incydenty podczas egzekucji. No, ale jeśli ktoś lubił pracę w terenie, kimże była Corinne, by go oceniać? Rozmowa z Victorem nie przeszkodziła jej dostrzec pojawienia się na Sali nowych osób. Zanotowała już obecność Vivian, zauważyła Valerie i innych ministrów, wyżsi rangą żołnierze także zaczęli się już pojawiać. Czy sam Adler zamierzał przybyć elegancko spóźniony? - Chciałabym przywdziać mundur na jeden dzień – westchnęła, nie dodając, że jej główną motywacją byłoby odwiedzenie getta i sprowadzenie do parteru wszystkich Bezprawnych. Ewentualnie nadużycie władzy i skrzywdzenie tych członków Kolczatki, którzy znajdowali się w podziemnym więzieniu siedziby - Tęsknię za adrenaliną.
|
| | | Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: Sala bankietowa 'Palladio' Czw Wrz 10, 2015 10:09 pm | |
| Kolejne minuty upływały, a w raz z nimi przyjęcie powoli nabierało tempa. Personel teraz nieco pewniej przemieszczał się między kolejnymi grupkami gości, a muzyka zdawała się wypełniać puste przestrzenie pomieszczenia. Brakowało już tylko typowego gwaru rozmów towarzyszącego kolacjom w większym gronie, jednak już wkrótce miało się zmienić i to. Goście nie mogli czuć się zaniedbani, bo już po chwili do pracownicy sali oficjalnie zaprosili ich do odpowiednich stołów, gdzie przy każdym miejscu widniała tabliczka z imieniem oraz nazwiskiem, a także uroczysta zastawa. Tibalt Adler nie zapomniał o żadnym ze swoich pracowników czy gości, sam jednak dalej nie pojawił się chociażby przy swoim krześle. Jednak ktoś wspomniał, że widział go na korytarzu w fantazyjnym, świątecznym krawacie i niosącego ogromne pudło... Nie było jednak zbyt wiele czasu na roztrząsanie tej plotki, bowiem zaraz po tym, gdy wszyscy zaproszeni zasiedli na swoje miejsca, kelnerzy zaczęli podawać pierwsze potrawy, czyli przystawkę w postaci, zarówno pięknie podanej, jak i idealnej w smaku, sałatki, którą już po chwili mogli się rozkoszować zaproszeni
Stolik nr 1: Corinne Lancaster, Valerie Johanna Angelini, Victor Sean Stolik nr 2: Helen Favley, Vivian Darkbloom, Valerius Ian Angelini |
| | | Wiek : 24 Zawód : Szeregowy Przy sobie : bron palna z magazynkiem, przepustki, latarka, prawo jazdy, telefon, scyzoryk i zapalniczka Znaki szczególne : blizny na plecach, tatuaże: jeden nad lewym nadgarstkiem i jeden na plecach Obrażenia : ogólne osłabienie
| Temat: Re: Sala bankietowa 'Palladio' Czw Wrz 10, 2015 11:59 pm | |
| Wywróciłem oczami i westchnąłem ciężko, by zaraz też się ogarnąć i przywdziać na wargi swój rozbawiony uśmiech. Zaprosiłem, to teraz nie mogłem sprawiać, by czuła się jak piąte koło u wozu czy coś. – To idziemy! – rzuciłem, płacąc mężczyźnie i wyskakując z samochodu. W podskokach obiegłem go, by otworzyć jej drzwi z drugiej strony, oraz pomóc z niego wysiąść. Jakby nie patrzeć, ta matka, z którą nie zamierzałem nadal rozmawiać, wychowała mnie na dżentelmena, zakorzeniając to coś głęboko w moim ja. Gdybym ją olał, czułbym się, jak gdybym łamał ważnego regulaminu lub prawo Panem. – Ostrzegam, że wbrew pozorom sztywnego Strażnika umiem tańczyć – rzuciłem do niej, gdy przestąpiliśmy próg tego nieszczęsnego budynku. Wziąłem głęboki wdech i uśmiechnąłem się miło do mężczyzny z obsługi, który już po chwili do nas podszedł, chcąc nam wskazać odpowiedni stolik. Przystałem na to z ulgą, gdyż stoły oznaczały alkohol, a ja musiałem wychylić chociażby kieliszek szampana. Nie puszczałem więc ramienia Helen, kierując się wraz z nią za nim, gdziekolwiek nas prowadził. Na miejscu zaś odsunąłem jej krzesło, gestem pozbywając się pana natrętna-obsługa. – Po prostu chcę, byś świetnie się bawiła – odparłem znienacka, usprawiedliwiając dopiero teraz swe pytanie z taksówki. Starałem się wyglądać pozytywnie, więc skupiłem się na byciu twardym i niewzruszonym, aczkolwiek szarmanckim wobec dam, szeregowym Angelini.
|
| | | Wiek : 45 Zawód : minister zdrowia, dyrektor szpitala, właściciel firmy w D8 Przy sobie : drobna apteczka, morfalina, przepustka, telefon
| Temat: Re: Sala bankietowa 'Palladio' Pią Wrz 11, 2015 12:50 am | |
| Prosto ubrana, jak gdyby nie zależało jej na odpowiedniej prezencji, jak gdyby nie chciała błyszczeć w tym tłumie. Kim ona była? Kim była, że nie robiła tego, co robili wszyscy, nie licząc większości Strażników Pokoju, których bardziej ciągnęło do bitki niż na parkiet... Ale ona? Kobieta? Każdy chciał coś tu ugrać, komuś się podlizać, kogoś zniszczyć, zwalić ze stanowiska. – To cudownie. Wiem, co to znaczy być poparzonym... i to nie tylko tak delikatnie, powierzchownie. Wspomnienia z areny... – odparłam. – Ponadto jestem z zawody lekarzem. Wiele można wyczytać z grymasów bólu pacjentów – kontynuowałam, z ciekawością obserwując swoją ofiarę. Odczuwałam jej chęć czmychnięcia stąd jak najdalej całą sobą. Miałam wrażenie, że za bardzo nie wie, jak się zachować, cóż począć z towarzystwem mojej miary, ba!, ze mną! – Niezwykle urocze, aczkolwiek zmieniłabym tu kilka rzeczy... Jednakże to już kwestia gustu jednostki. Ogólnie jest perfekcyjnie... O, patrz! Personel chyba zaczyna kierować gości do odpowiednich stolików! Nie dość, że piękny wystrój, to również wykwalifikowana i zorganizowana obsługa – stwierdziłam usatysfakcjonowana. – To do zobaczenia, Vivian – rzuciłam do niej na pożegnanie, gdy podszedł do mnie jeden z tych przystojnych młodzieńców, wymawiając grzecznie me nazwisko. Dałam się poprowadzić do odpowiedniego stolika, przy którym to zasiadłam, czekając na resztę mych towarzyszy dzisiejszej nocy. W międzyczasie postanowiłam skosztować przyniesionej sałatki. |
| | | Wiek : 20 Zawód : pracownica kawiarni 'Vanillove' Przy sobie : dowód tożsamości [Helen Favley], breloczek z kluczami, gotówka, okulary przeciwsłoneczne -> wszystko w przepastnej torbie Znaki szczególne : potrójna blizna (jak po szponach) w kolorze malinowym na lewym boku szyi Obrażenia : amnezja (bardzo ciekawe "obrażenie" xD)
| Temat: Re: Sala bankietowa 'Palladio' Pią Wrz 11, 2015 1:44 am | |
| Ohh, proszę. Byłam marzycielska, czasami nawet aż nazbyt rozkojarzona, jednakże głupią gęsią z pewnością nie dało się mnie nazwać. Miałam swoje momenty widocznego zamyślenia, kiedy to całkowicie odpływałam do krainy bajań, ale czasami potrafiłam stać także całkiem wyraźnie na ziemi. I jeśli Valerius naprawdę myślał, że nie widziałam tej miny i że do moich uszu nie doszło jego westchnienie, cóż, dosyć mocno się mylił. Lecz milczałam... Niczym ludzka wersja chodzącej dyskrecji, milczałam, bo jakaś część mnie bała się dowiedzieć, co też siedziało w głowie tego mężczyzny. Wiedziałam w końcu, że nie miał łatwego życia, a jednak przemógł się na tyle, by opuścić swe gniazdo i przybyć na przyjęcie. Ha!, zabierając na nie także kelnerkę z niewielkiej kawiarni. W jakimś specyficznym akcie buntu przeciwko ogólnie przyjętym wartościom, gdzie górowały bogate, wykształcone i wpływowe kobiety w drogich ubraniach... Czy może naprawdę mnie lubił...? Tak bardzo pragnęłam, by wyszło na to drugie. - Dobrze. - Stwierdziłam, uśmiechając się, kiedy zaprezentował mi ten niezwykły przypływ energii. Udawany czy też nie, przekonał mnie na tyle, bym z większą chęcią opuściła samochód. Co prawda było mi głupio, że Valerius ot tak za nas płacił, bo nie chciałam go przecież jeszcze dodatkowo naciągać, skoro tak wiele mi zaoferował. Mi! Stwierdziłam jednak, że zwyczajnie postaram się zapłacić podczas powrotu, jeśli będziemy wracać razem. Rozmyślania zostawiłam zatem na potem, obiecując sobie tym samym, iż ten wieczór będzie naprawdę przyjemny i nic nam go nie popsuje. Tak, nam - mi i mężczyźnie, który tak niespodzianie mnie zaprosił. Na dodatek znajdował w sobie jeszcze siły na żarty, choć wiedziałam przecież, że ten okres nie był zbyt pomyślny dla Strażników Pokoju. Naprawdę... Był niesamowitą osobą. - Ostrzegam i umiem tańczyć... Ciekawe zestawienie słów. - Odpowiedziałam, rozglądając się dookoła. Zaiste, prawdziwie oszałamiający widok. - I z miłą chęcią przekonam się, jak to wygląda realnie, jeśli zechcesz mi kiedyś zaprezentować, sztywny Strażniku. - Spojrzałam na niego nieco łobuzersko, kiedy kontynuowałam. Prawdę mówiąc, humor polepszał mi się z minuty na minutę, a przecież już wcześniej nie był aż taki znowu zły. Prawdę mówiąc, naprawdę nieczęsto miałam jakieś negatywne stany. Zwyczajnie do mnie nie pasowały i nie była to tylko moja własna opinia. Ja bowiem podchodziłam do siebie... Cóż, z pewnością inaczej i z większym przymrużeniem oka. Zalety, wady i takie tam. Wszystko widoczne jak na dłoni. - Wobec tego myślę, że nasze chęci się pokrywają. Całkowicie obustronnie. - Stwierdzając już, kiedy doprowadzono nas do odpowiedniego stolika, jeszcze szerzej uśmiechnęłam się do Angeliniego. A te jego gesty... Czy byłam nimi zaskoczona...? Choć może tylko mile zdziwiona? Tak czy siak, zrobiły na mnie wyjątkowo dobre wrażenie. Wręcz wyśmienite, powiedziałabym. - Dziękuję. Nie miałam okazji spytać... Jak miewa się twoja szansa na awans? - Nawiązałam, oczywiście, do tekstu na kubku kawy, jaki kupił u nas w kawiarni, kiedy po raz pierwszy na siebie wpadliśmy. Chwilowo nie ruszałam jeszcze sałatki, choć wyglądała wyśmienicie. Nie byłam zbyt głodna, a rzucanie się na jedzenie byłoby raczej niezbyt dobrą prezentacją siebie i swojego wychowania. Zresztą... Kompletnie nie znałam tego świata i trochę mnie niepokoił. |
| | | Wiek : 22 Zawód : Strażnik Pokoju Przy sobie : broń palna, ampułka leku przeciwbólowego, magazynek z piętnastoma nabojami, kamizelka kuloodporna, latarka, telefon, zapałki, zapalniczka, piersiówka z alkoholem, przepustka do getta Znaki szczególne : zmierzwiona czupryna, wzrok spaniela Obrażenia : zrastający się złamany nos.
| Temat: Re: Sala bankietowa 'Palladio' Pią Wrz 11, 2015 7:26 am | |
| Zaśmiał się, gdy usłyszał pytanie Corinne. Niby niewinne – ale przecież wiedział, że jego przeurocza rozmówczyni pije do możliwości awansu. Bo w sumie… Victora było teraz wszędzie pełno. Rzucał się co rusz w wir pracy, bez wytchnienia; obarczony także nie do końca świetnym zadaniem obserwowania Valeriusa (póki co, bez szaleństw), znajdywał czas jedynie na krótkie prysznice i sen, najczęściej w koszarach albo w mieszkaniu. Nie miał nawet czasu sprawdzić, co u Farrie, jego sąsiadki, i jak się miewa jego ulubiony kumpel Dillinger, z którego wyłaziło szaleństwo. Jeszcze ta egzekucja, sprawa z Irvine… - Wstyd się przyznawać, ale bardzo lubię swoją pracę. Myślę, że przywykłem do munduru i patroli na tyle, że podjęcie pracy na innym stanowisku, ba, nawet nie w rządzie, byłoby ciężkie. Nie wspomniał jej o tym, że czasem ma dosyć, że niekiedy myśli o zalaniu się w trupa i o krótkich wakacjach, że niekiedy puszczają mu hamulce i zabija, jak tego gościa w kanałach. Przeczuwał, że nie musi o tym wspominać – Corinne Lancaster i jego łączyła ta niepisana więź, która istniała od ponad siedemdziesięciu lat, łącząc wszystkich Zwycięzców. Z tą tylko drobną różnicą, że ona realizowała się w rządzie, on zaś bez wahania przyjął ofertę bycia kolejnym misiem pysiem w białych szmatach. - Jeśli tęsknisz za mundurem, urwij się kiedyś z pracy – uśmiechnął się lekko i podał jej ramię, gdy pojawił się przed nimi chłopak, gotowy poprowadzić ich do stolika. – Daj mi znać, a wykombinuję może jakiś mundur i skoczymy na obrzeża czy coś w ten deseń… chyba, że możesz zająć się kulturowymi aspektami życia Strażników Pokoju? Był lekko zdziwiony swoją śmiałością, gdy zaproponował pannie Lancaster, by tak po prostu wpadła. Domyślał się, że brakowało jej tego cudownego dreszczyku emocji, gdy ścigało się kogoś… lub po prostu naciskało spust. Cóż… jeśli chciała i jest w stanie załatwić dobrą przykrywkę – on mógłby pomóc. Na razie jednak skupił się na tym, by poprowadzić Corinne do wskazanego stolika… przy którym siedziała już pani Angelini. - Witaj, Valerie – uśmiechnął się ciepło, całując jej dłoń. Następnie, gdy jego ciemnowłosa towarzyszka zajęła miejsce, usiadł sam przy paniach, z trudem powstrzymując się od czujnego rozglądania po sali bankietowej.
|
| | | Wiek : 23 Zawód : Architekt z ramienia rządu i archiwistka w jednym Przy sobie : Dokumenty, telefon, scyzoryk, odtwarzacz mp3, notes Znaki szczególne : długie, rude włosy, siatki blizn na nadgarstkach, ledwo widoczne blizny na nozdrzach
| Temat: Re: Sala bankietowa 'Palladio' Pią Wrz 11, 2015 8:30 am | |
| Taksujące spojrzenie elegancko ubranej Valerie było jednocześnie zabawne i potwornie irytujące. Vivian przez chwilę czuła się tak, jak gdyby była jakąś laleczką na wystawie, manekinem, na którym wisi ta cholerna czarna sukienka, oglądana właśnie przez bogatą paniusię. Czy już nawet na głupie rządowe kolacje nie można przyjść ubranym po swojemu, tylko odstawionym jak stróż w święto pracy? Stłumiła westchnienie, po czym spojrzała na rozmówczynię. - Dziękuję Ci za troskę. – Tak, wiem, że wyróżniam się z tłumu tym, jak niedbale wyglądam, i wiesz co? Mam to gdzieś, mówiło spojrzenie rudowłosej, tylko pozornie uprzejme. Nie wiedziała, co odpowiedzieć na wzmiankę o arenie (och, zaraz, przecież to ona była architektem!) czy też o byciu lekarzem (szlachetny i kijowy zawód, zero wdzięczności od ludzi), dlatego też uśmiechnęła się uprzejmie i skinęła głową. Znajomość z kimś takim, jak pani Angelini mogła być przydatna, ale chwilowo nie potrzebowała lekarza. - Faktycznie – rzuciła, obserwując, jak kelnerzy rozpoczynają prowadzenie gości ku odpowiednim stolikom. – Cieszę się, że się spotkałyśmy, do zobaczenia, Valerie – dodała pogodnym tonem, kiedy jej rozmówczynię odprowadzono do innego stolika. Zmarszczyła brwi. Czy to coś dziwnego, że ubrała zwykłą i prostą sukienkę? Miała ich sporo, a dla wielu kobiet przyjęcie u Adlera oznaczało kolejne zakupy, wydatki, byleby tylko się pokazać. Oczywiście, wśród tego tłumu kobiet były wyjątki, istne perełki, jak Corinne, ale większość… No cóż. Dlatego ona, wbrew niepisanym zasadom, na tle diamentowo lśniących członkiń rządu była jak… Ziarnko piasku. Pojawił się kolejny kelner, szpakowaty i w średnim wieku, który z uśmiechem podał jej ramię. Vivian pozwoliła poprowadzić się na swoje miejsce, ignorując kilka złośliwych spojrzeń i znaczących uśmiechów. - Dziękuję. – rzuciła krótko, gdy kelner przysunął krzesło. Usiadła, ignorując podających sałatkę młodych pracowników sali bankietowej, i spojrzała na swoje towarzystwo, młodą dziewczynę i chłopaka, w którym rozpoznała żołnierza. - Cześć – uśmiechnęła się do nieznajomej brunetki i jej towarzysza.
|
| | | Wiek : 24 Zawód : Szeregowy Przy sobie : bron palna z magazynkiem, przepustki, latarka, prawo jazdy, telefon, scyzoryk i zapalniczka Znaki szczególne : blizny na plecach, tatuaże: jeden nad lewym nadgarstkiem i jeden na plecach Obrażenia : ogólne osłabienie
| Temat: Re: Sala bankietowa 'Palladio' Pon Wrz 14, 2015 7:28 pm | |
| Sałatka na przystawkę... Skrzywiłem się nieco, jak gdyby owa sałatka zabiła mą matkę, choć, biorąc pod uwagę fakt, iż ma kochana matka gdzieś tu się czai, zawsze mogła to zrobić, jeśli znalazłoby się w niej coś niedozwolonego. Natychmiastowo musiałem zapolować na kieliszek szampana, by ostudzić swój spiskowy zapał. Z drugiej zaś strony... Takie irracjonalne wymysły mogły mi trochę osłodzić dzisiejszy wieczór. Sałatki zawierają morderczą truciznę, zaś szampany środki usypiające. Pragnąłem zasnąć! Kelnerro! Machnąłem w kierunku przechodzącego kelnera, by zamówić u niego coś lepszego niż jakichś drogi bąbelkowiec czy piwo. – Napijesz się czegoś, Helen? – zapytałem, patrząc na nią wyczekująco, aczkolwiek z anielską cierpliwością. Nie było co się spieszyć, gdyż pora wczesna, grajkowie dopiero się rozkręcali, Adler nie zdążył jeszcze wygłosić swojej długiej, nudnej i męczącej przemowy, więc trochę to potrwa. Jak to oficjalne imprezy klasy bogatszej... Zamówiłem u kelnera, co tam chcieliśmy i wróciłem znów wzrokiem do tej zagadkowej dziewczyny... Zagadkowej albo nad wyraz otwartej. Czy naprawdę była taka miła ze wszystkich stron? Przynajmniej wydawała mi się być zadowolona z udziału w przyjęciu. Ba!, jeszcze nie ziewała, choć może dlatego, że dopiero niedawno zdążyliśmy wejść. Zaprosiłem ją tak znienacka... W ostatniej chwili w sumie. Może zmieniłem jakieś jej plany, nawet nie przemyślając za bardzo tego zaproszenia, tylko wchodząc do kawiarni i zagadując przy zakupie kawy. To było takie... nie na miejscu, prostackie i w sumie też tchórzowskie. Nieco przypominało zapraszanie dziewczyny na szkolną potańcówkę. Cofałem się w rozwoju. – Moja szansa na awans? – zapytałem zaskoczony, marszcząc brwi. Nie miałem pojęcia, że wspominałem jej o swojej pracy... Choć w sumie te kawiarenkowe wpadam-i-spadam czasem prowokowały jakieś krótkie rozmowy. – Trochę raczej sobie poczekam... Od tak nie awansują szeregowych, bo jest ich od groma i są świetnym mięskiem armatnim – stwierdziłem, wzruszając ramionami, choć ten temat wcale nie był mi obojętny. Właściwie pragnąłem być taki jak ojciec już w czasach szkolnych... – Cześć – przywitałem się z nowoprzybyłą dziewczyną. Z twarzy... ją chyba kojarzyłem. Nie miałem jednak pojęcia skąd... – My się znamy...? – zapytałem nim pomyślałem. Cóż, częściej przesłuchiwałem niż przeprowadzałem normalne rozmowy. Nieco uciekły mi z głowy dawne praktyki... |
| | | Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: Sala bankietowa 'Palladio' Pon Wrz 14, 2015 11:08 pm | |
| Podczas, gdy goście zajmowali wskazane przez pracowników miejsca i próbowali pierwszych kęsów sałatki, narastał powoli gwar prowadzonych rozmów. Zgromadzeni przy stolikach witali się, wymieniali uwagi na temat wystroju sali i profesjonalizmu personelu. Kelnerzy krążyli nadal wśród zaproszonych, upewniając się po raz ostatni, iż żadna z osób nie potrzebuje szklanki wody, czy też czegoś mocniejszego, muzyka lekko przycichła. Zdawać by się mogło, iż przyjęcie zaczęło się na dobre, mimo iż gospodarz nadal nie był obecny. To jednak się zmieniło. Wkrótce drzwi prowadzące do pomieszczenia otworzyły się po raz ostatni, a do środka dziarskim krokiem wkroczył sam Tibalt Adler, wraz z kilkoma pomocnikami niosącymi niewielkie pudełka. Ci ustawili się jednak pod ścianą, jedynie prezydent ruszył w kierunku czekającego na niego stolika, nie usiadł jednak, stanął jedynie przy krześle i rozejrzał się po sali, czekając aż obecni na niej uspokoją się. Gdy to nastąpiło gestem poprosił o wyłączenie muzyki, by następnie poprawić swój krawat (fantazyjny i świąteczny, tak jak mówiły plotki!), odchrząknąć i przemówić w stronę przyczepionego do kołnierzyka mikrofonu. - Przepraszam najmocniej za moje karygodne spóźnienie, zatrzymały mnie jednak dość ważne dla nas wszystkich sprawy. Mam nadzieję, że wybaczycie mi moje zachowanie - zaczął z uśmiechem na twarzy. - Chciałbym serdecznie powitać wszystkich obecnych i podziękować wam za przybycie na to przyjęcie. Zdaje sobie sprawę, że wielu z was mogłoby w tym czasie zajmować się rzeczami o wyższym dla was priorytecie, obiecuję jednak, że nie będziecie żałować swojej decyzji o przyjściu tutaj. Dzisiejszy wieczór ma być dla nas przedsmakiem świąt, chwilą odpoczynku, tym razem jeszcze w towarzystwie osób znanych na co dzień. Nim wszyscy całkowicie zapomnicie o swoich współpracownikach zatopieni w domowych zadaniach, chwyćcie jeszcze tę okazję by w tym gronie, razem, z dumnie uniesionymi głowami, świętować to co udało nam się osiągnąć. - Zamilkł na chwilę dając wszystkim czas na przetrawienie swoich słów, a kiedy upewnił się już, że jego słowa dotarły do każdego pokiwał głową, po czym kontynuował, trochę już poważniejszym tonem. - Mamy za sobą pierwsze półrocze współpracy. Dość owocnej, pozwolę sobie stwierdzić. Dzięki wysiłkowi włożonemu w zadania jakie zostały poświęcone obecnym tutaj osobom udało się nam dotrzeć do momentu, w którym otwarcie możemy powiedzieć, iż wychodzimy na prostą, powoli podnosimy Panem na nogi. Zdziałaliśmy wiele, Dystrykty powoli powracają do swojej świetności, mieszkańcy Kwartału zyskali szansę na odpokutowanie swoich win i wsparcie nas w naprawianiu naszego państwa, gospodarka krajowa dawno nie miała się tak dobrze. Ale... nie jesteśmy tutaj by wyliczać każde działanie z osobna, jesteśmy po to by cieszyć się z rezultatów, które widzimy gołym okiem. W dużej mierze dzięki waszym wysiłkom, dlatego też chciałbym wam serdecznie podziękować za trud włożony w odbudowę Panem. Nie mogę zrobić tego osobiście, nie jestem w stanie podziękować każdemu z osobna, jednak mam nadzieję, że każdy z was rozumie, że jestem mu osobiście wdzięczny. Prezydent uśmiechnął się jeszcze szerzej, ponownie przerywając na chwilę swoją wypowiedź. Jego ostatnie słowa nie zdążyły jeszcze przebrzmieć, gdy czekający pod ścianą pomocnicy ruszyli między stolikami, rozdając zgromadzonym na sali drobne paczuszki, zaś z pomieszczenia dla pracowników ponownie wyłonili się kelnerzy, szybkim krokiem przemieszczając się wśród zgromadzonych i rozdając im kieliszki wypełnione szampanem. Dopiero, gdy personel się oddalił, Adler ponownie zaczął mówić. - Mamy za sobą wspaniałe pół roku współpracy, a to dopiero początek. Chciałbym więc wznieść drobny toast, za to co było oczywiście i za zbliżający się nowy rok, który - jak mam nadzieję - będzie dla nas równie udany, o ile nie o wiele lepszy. Za przyszłość, moi drodzy! To powiedziawszy prezydent uniósł na chwilę kieliszek do góry, by następnie zanurzyć usta w płynie upijając niewielki łyk.Przed każdy z obecnych na sali znalazła się mała paczuszka. Te, które trafiły do pracowników rządowych zawierały w sobie eleganckie skórzane portfele z logiem Panem, te zaś, które trafiły do osób towarzyszących skrywały w sobie eleganckie długopisy z tymże samym symbolem na nim wygrawerowanym. Macie 2 do 3 dni (w zależności od waszej aktywności) na swobodną rozgrywkę nim pojawi się kolejny oficjalny post z Mistrza Gry. Oczywiście, może się okazać, że w Mistrz zawita tutaj szybciej. Miłego pisania.:) |
| | | Wiek : 31 lat Zawód : wiceminister Kultury & bizneswoman Przy sobie : klucze, dokumenty, telefon, nóż motylkowy. Obrażenia : złamany kręgosłup moralny, początki leukopenii
| Temat: Re: Sala bankietowa 'Palladio' Sob Wrz 19, 2015 10:28 pm | |
| Poślubieni pracy – czyż nie tacy byli w większości obecni na dzisiejszym bankiecie? Chwila oderwania się od biurka kosztowała ich zapewne bardzo wiele, być może teraz w ich głowach, pod starannie ułożonymi fryzurami, czaiły się jeszcze myśli o realizacji zaległych projektów bądź rozpoczęcia nowych, wspomnienia służbowych spotkań lub teksty ważnych maili, niemalże wrytych w pamięć. Mimo iż za biurkiem raczej nie siedział, Victor też wyglądał na takiego, który poza pracą nie odnajdywał wielu rozrywek. Kolejna rzecz, jaka łączyła go z Corinne? Być może. On także miał siostrę, więc może z Lancester nie łączyły go tylko formalności, ale i upodobania? - Wystarczy dobrze się ustawić, a można liczyć na taką formę pracy, jakiej się potrzebuje – odparła spokojnie, a choć nie powiedziała wprost o co mu chodzi, na pewno mógł domyślić się, że dawała się w ten sposób za przykład. Gdyby chciała innej pracy, zapewne by ją zdobyła, a wiceszefowanie ministerstwem i interesy w Ósemce sprawiały, że spełniała się jako bizneswoman. Nie musiały sprawiać, ze spełniała się jako kobieta, od tego miała kogoś innego. - Twoja propozycja jest interesująca – przyznała szczerze, po raz pierwszy tego dnia autentycznie zainteresowana tym, co ktokolwiek do niej mówił – Zamierzam ją wykorzystać, spodziewaj się więc telefonu z góry – zażartowała, dając się pokierować do stolika, który mieli zająć. Tam przywitała się z Valerie, oceniła otoczenie i z usatysfakcjonowaną miną obserwowała, jak inni zajmują swoje miejsca na Sali. Nie minęło dużo czasu, a pojawił się sam Adler, oczywiście elegancko spóźniony. Nikt nie śmiałby mu mieć tego za złe. Przemówienie i toast prezydenta były tak cudownie patetyczne, że Corinne musiała zastanowić się, czy przypadkiem sama nie dostała zlecenia, by napisać je dla głowy państwa. Sięgnęła jednak po szampana i wzniosła toast razem ze wszystkimi, wierząc w nowy, lepszy zawodowo rok. A potem przyjęła prezent, podziękowała i dołączyła do braw, jakie rozległy się na Sali. Osobiście posłała też prezydentowi uśmiech, pragnąc mocno, by akurat ją zauważył w tłumie. - Wytwornie – skomentowała, zwracając się do Victora i Valerie – Czy przewidziane jest afterparty, czy może mamy poczekać tutaj, aż ten grubas z Ministerstwa Środowiska upije się i zacznie tańczyć na stole?
|
| | | Wiek : 45 Zawód : minister zdrowia, dyrektor szpitala, właściciel firmy w D8 Przy sobie : drobna apteczka, morfalina, przepustka, telefon
| Temat: Re: Sala bankietowa 'Palladio' Nie Wrz 20, 2015 4:46 pm | |
| – Corinne, Victorze – przywitałam ich skinieniem głowy, przerywając konsumpcję sałatki i podając dłoń Strażnikowi Pokoju. Oczywiście na mej twarzy od razu zagościła ta ogłupiająca radość, która porównywalna była z tą towarzyszącą ewentualnemu wygraniu sporej sumki na loterii. Sporej sumki... W moim przypadku musiałoby to być przynajmniej kilkanaście milionów. – Och, jak cudownie, że siedzimy obok siebie. Przyjęcie w takim doborowym towarzystwie z pewnością będzie niezapomniane – odparłam z automatu, jak gdybym od urodzenia była Królewną Śnieżką. – Polecam wam sałatkę! Wyśmienita! – I zdrowa... Adler, mimo spóźnienia, wyglądał oszałamiająco i młodo. Niektórych najwyraźniej upływ czasu się nie imał. Ja w sumie też nie narzekałam, aczkolwiek dostrzegałam już na swojej twarzy oznaki starzenia się. Niestety nie byłam już Valką sprzed dziesięciu czy dwudziestu lat. Niestety i na szczęście. Wiele się zmieniło przez te lata... Za nic nie chciałbym tego stracić. Upiłam połowę kieliszka szampana i dołączyłam do braw. Miałam nadzieję, że w nadchodzącym roku nie zdążę utracić swojej pozycji. Podobało mi się biuro ministra zdrowia. Dyrektora szpitala również. Można powiedzieć, że byłam rozdarta między tymi dwoma gabinecikami... i tak ciężko byłoby mi zdecydować, gdybym miała wybrać jedno z nich. Aktualnie nie dostrzegałam wśród moich współpracowników osoby, z którą współpraca mogłaby mi się układać. Zdecydowanie powinnam się zbliżyć bardziej do swoich ludzi. Nabyć więcej przyjaciół ze swego lekarskiego otoczenia. Zaśmiałam się, słysząc słowa Corinne. Cóż, miło by było trochę poszaleć. Dawno nie miałam okazji... – Nie mam pojęcia, moja droga. Jednakże chciałabym zobaczyć foteczki i nagrania go kompromitujące w mediach... Nie uważasz, że powinnyśmy mieć więcej przystojnych panów w Ministerstwie? – zauważyłam, popijając swą myśl skromnym łykiem szampana. Nie mogłam przesadzić z alkoholem, czyż nie? – Może by tak coś przypadkiem wpadło do jego kieliszka...? – zasugerowałam niewinnie z łobuzerskim uśmieszkiem. Dyskretnie rozglądałam się, czy przypadkiem nikt nas nie podsłuchuje, choć też na sali szukałam pewnej osoby... Wątpiłam jednak, by przybyła do Palladio na zaproszenie prezydenta. |
| | | Wiek : 23 Zawód : Architekt z ramienia rządu i archiwistka w jednym Przy sobie : Dokumenty, telefon, scyzoryk, odtwarzacz mp3, notes Znaki szczególne : długie, rude włosy, siatki blizn na nadgarstkach, ledwo widoczne blizny na nozdrzach
| Temat: Re: Sala bankietowa 'Palladio' Sro Wrz 23, 2015 10:05 am | |
| Najprawdopodobniej była jedną z niewielu osób, które nie wykazywały najmniejszego zainteresowania tym, co dzieje się na tej pięknej sali bankietowej. Dookoła słychać było gwar rozmów, śmiechy, brzdęk kieliszków… Pozorne, zwykłe odgłosy, jakie towarzyszą ludziom podczas wykwintnych bankietów. Jednak w oczach innych mieszkańców Kapitolu, rządowcy nie byli zwykłymi ludźmi – byli tymi, którym powodziło się znacznie lepiej. Vivian z nieufnością spojrzała na alkohol i towarzyszącą mu sałatkę. Jej współpracownicy z zachwytem konsumowali podane przystawki, co budziło w niej niejaką niechęć; nie chciała przebywać w towarzystwie pijanych osób. Za bardzo przypominały jej Conrada. Odwróciła się ponownie w stronę chłopaka, który najwidoczniej nie pamiętał ich spotkania. Nic dziwnego; w momencie, w którym runął Pałac Sprawiedliwości, Strażnicy Pokoju mieli za zadanie ogarnąć cały ten burdel, jaki zrobił się dzięki zachowaniu Christiny Annesley. Rudowłosa niemalże uśmiechnęła się na myśl o skardze, którą z taką satysfakcją napisała i złożyła na ręce urzędników – miło było mieć świadomość przyczynienia się do czyjegoś upadku. Czyżby zwariowała…? - Nazywam się Vivian Darkbloom. – uścisnęła dłoń kolejno dziewczyny i Strażnika. – Zapewne mnie nie pamiętasz, ale spotkaliśmy się w trakcie tego nieszczęsnego festynu dobroczynności. Posłała w ich stronę łagodny uśmiech. - Wyciągnąłeś z ruin mojego… bliskiego przyjaciela. Dillingera. – o mały włos, a w stosunku do wspomnianego Conrada, użyłaby określenia byłego chłopaka i potencjalnego oprawcę, bo tylko takie wykwintne epitety przychodziły jej na myśl. Pojawił się wreszcie i Tibalt Adler, któremu do pięknego i uroczego krawata brakowało tylko brody świętego Mikołaja, by wygłosić kwieciste, cudne przemówienie, któremu nie poświęciła zbyt wiele uwagi. Zaledwie prezydent skończył mówić, Viv bez większego zaangażowania nagrodziła głowę państwa oklaskami (i uroczym uśmiechem, by ukryć swoją postawę kogoś, kto olewa wszystko i wszystkich) i dźgnęła palcem małą paczuszkę, wbijając w nią podejrzliwe spojrzenie. |
| | | Wiek : 24 Zawód : Szeregowy Przy sobie : bron palna z magazynkiem, przepustki, latarka, prawo jazdy, telefon, scyzoryk i zapalniczka Znaki szczególne : blizny na plecach, tatuaże: jeden nad lewym nadgarstkiem i jeden na plecach Obrażenia : ogólne osłabienie
| Temat: Re: Sala bankietowa 'Palladio' Sro Wrz 23, 2015 11:53 pm | |
| |mam nadzieję, że nie za szybko ; )
Nie zamierzałem tknąć tej sałatki i dotychczas dotrzymywałem danego sobie słowa, mimo że była ona wszędzie, gdzie tylko nie spojrzałem. Sałatka, sałatka, sałatka... SAŁATKA! I TU TEŻ SAŁATKA! I moja szklanka z whiskey, którą przyjąłem bez zawahania wdzięczny kelnerowi-przychlastowi i z której natychmiastowo napiłem się alkoholu. Charakterystyczne ciepło rozlało się po moim przełyku, gdy podeszła ona... Ta panna z twarzy taka znajoma. Podałem jej dłoń, choć raczej niezbyt szlachetnie to wyglądało. Powinienem wstać i ucałować, nie zaś tak... Ale jakoś tak wyszło, zaś ja dalej słuchałem jej słów przywitania jednym uchem, póki nie padło wspomnienie pałacu... Zaś przy nazwisku Dillingera postanowiłem być już milszy i bardziej zainteresowany, skoro to jego przyjaciółka. Raczej była przyjaciółka. – Helen Favley – przedstawiłem swą przeuroczą i przekochaną towarzyszkę, wskazując na nią dłonią. – Valerius Angelini – kiwnąłem głową, po czym bez zastanowienia dodałem: – Nadal nie potrafię uwierzyć w to, co odjebał ten nasz Conrad... Wybaczcie za słownictwo – zreflektowałem się i zaraz też zamilkłem. Podniosłem wzrok i dostrzegłem samego we własnej osobie Tibalta Adlera, który to dorwał się do mikrofonu i w sumie mówił trzy po trzy. Nic godnego uwagi. Brzmiał trochę jak moja matka w mediach... W sumie oni wszyscy brzmieli podobnie, jak gdyby się codziennie dostrajali do siebie. Powstrzymałem wywrócenie oczami i zacząłem klaskać. Jakby nie patrzeć, właśnie dla tej władzy walczyłem na ulicach getta i jakichś slumsów, wśród piachu i wśród śniegu... Taki heros państwa. – No... To mamy święta... tak jakby – zauważyłem, gdy wróciłem wzrokiem do sałatek, a następnie do Helen i Vivian. Kieliszek po moim szampanie stał już pusty, kryształ po whiskey również. Słabo. Nic mi one nie dały do funu, upić się zaś nie zamierzałem, bo w każdym miejscu i o każdej porze czułem się na służbie. |
| | | Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: Sala bankietowa 'Palladio' Sro Wrz 23, 2015 11:56 pm | |
| Po płomiennej, bogatej w pełne nadziei słowa, przemowie prezydenta, większość gości straciła zainteresowanie tym, co działo się przy jego stoliku. Część z zaciekawieniem wymalowanym na twarzy odpakowywała swoje świąteczne prezenty, część kosztowała skromnej, aczkolwiek na pewno trafionej przystawki, a jeszcze inni wymieniali się uwagami na temat wyjątkowego toastu czy innych, bardziej przyjemnych tematów. Muzyka znów stała się tłem dla szmerów cichych rozmów, delikatnego podzwaniania sztućcami o kosztowną zastawę czy szelestu zdejmowanego papieru. Dziwna lekkość oraz spokój zdawały się przybrać nieco bardziej cielesną formę, swobodnie wypełniając salę bankietową. Śnieg padający za oknem, jedyne w swoim rodzaju dekoracje oraz niekonwencjonalny krawat Adlera tworzyły atmosferę niemalże rodem z rodzinnego domu każdego, kto przybył dzisiaj na przyjęcie – uczucie ciepła, jakby lekkiego kołysania i pewność, że wszystko i wszyscy na tym świecie w końcu znaleźli się we właściwym miejscu. Część gości po paru minutach jeszcze bardziej dała się porwać temu dziwnemu nastrojowi i razem ze swoimi partnerami przenosili się na parkiet, gdzie w rytm wygrywanej muzyki, tańczyli niezobowiązującego walca. Jakże wspaniale długie suknie zamiatały parkiet, jak wirowały, zatrzymywały się i znów nabierały rozpędu. Feria barw, kształtów, w których dominantę mimo wszystko utrzymywały czerwień oraz czerń, rozkwitała z każdą chwilą. Czy ktokolwiek mógłby posądzić dzisiejszych gości o taką poufałość? Jednak ci, którzy zdecydowali się grzać swoje krzesła, zdawali się bawić równie dobrze. Nikt ani nic nie mógł zniszczyć wyjątkowego wieczoru. Jedynie bardziej spostrzegawczy, w tym wypadku nieco znużeni goście, mogli dostrzec, że niespodziewanie główne drzwi zostały zamknięte na klucz, a mężczyzna, który do tej pory ich pilnował udał się do pomieszczenia dla personelu. Czyżby catering zdecydował się na dać nieco więcej swobody?
|
| | | Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: Sala bankietowa 'Palladio' Pon Wrz 28, 2015 9:56 pm | |
| Mimo panującej swobodnej atmosfery, tańców i wesołych rozmów, w powietrzu zawisł pewien swoisty niepokojący ciężar, który udało się dostrzec tylko najuważniejszym. Co poniektórzy, jednak zignorowali poczucie tego, że coś jest nie w porządku, inni skomentowali między sobą nieplanowane i zaskakujące zamknięcie drzwi, nikt jednak nie mógł do końca podejrzewać jak wszystko potoczy się dalej. W przerwie pomiędzy jedną a drugą piosenką z pokoju dla personelu zaczęły napływać nowe osoby, było ich więcej niż wcześniej, ale przecież nie powinno być w tym niczego zaskakującego. W końcu nieśli ze sobą główne danie, prawdziwy rarytas wieczoru! Zapachy szybko wypełniły pomieszczenia, a brzuchy wielu z gości zacisnęły się, jakby z głodu, choć jeszcze chwilę temu ich właściciele zajadali się sałatkami i wszelkimi daniami. Kelnerzy rozchodzili się wśród stolików i zatrzymywali przy nich, nie odkładali jednak od razu tac na blaty, tak jakby czekali na sygnał planując podać potrawę jednocześnie. W końcu wszyscy się zatrzymali, a wiele osób skierowało na nich wyczekujące spojrzenia. Jak w końcu można kusić przez tak długi czas biednych ludzi tak pysznymi woniami? Milczące oczekiwanie przebiegło po sali, aż w końcu poruszył się kelner stojący przy Adlerze. Taca nie dotknęła jednak stołu, opadła na podłogę, nim jednak jej dźwięk uderzenia rozbrzmiał w sali, nagle rozpętało się małe piekło. Kilka osób mogło poczuć chłód lufy pistoletu przytkniętej do ich karków, jeszcze inni nim zdążyli zareagować poczuli uderzenie, które miało na celu pozbawienie ich przytomności, Ci zaś, których nie spotkał los towarzyszy mogli ze zdumieniem dostrzec jak prezydent powoli podnosi się z krzesła z rękami uniesionymi w górę, trzymany na muszce przez jednego z pracowników. *** Aktywiści nie przewidzieli jednak jednej rzeczy, nie przeszukany dobrze pracownik obsługi zdołał wyswobodzić jedną rękę z więzów i sięgnąć po schowany w uniformie telefon. I choć pilnująca zaplecza osoba dość szybko zorientowała się, że coś jest nie tak, nie zdążyła ona przeszkodzić mężczyźnie w wybraniu numeru na posterunek Strażników Pokoju. Telefon został wyrwany z ręki kucharza, gdy ten zdążył już wyrzucić z siebie informacje o ataku na prezydenta. Za ten akt odwagi kelner zapłacił najwyższą cenę. *** Napastnicy nie obchodzili się z gośćmi łagodnie, większość z nich w dość brutalny sposób starała się stłumić każdy, nawet najmniejszy przejaw buntu. Nie jedna osoba została uderzona, nie po jednej twarzy spływały krople krwi. Nie byli oni za specjalnie rozmowni, nie zadawali żadnych pytań, nie wygłaszali ostrzeżeń, jedynie groźnym głosem ucinali wszelkie szepty na sali. Milcząco trzymali wartę przy swoich ofiarach, z jednym wyjątkiem. Mężczyzna, który podszedł do Adlera zdawał się mówić coś ożywiony, jednakże każde wypowiadane słowo było na tyle ciche, że nie dało się go wychwycić przy innych stolikach. To w jak wielkim stopniu skupił się na zachowaniu tajemnicy sprawiło jednak, iż skupiony na jednej czynności dał się podejść. Nim on, lub ktokolwiek z jego kompanów zdążył zareagować, jeden z współbiesiadników prezydenta poderwał się gwałtownie i rzucił na napastnika ze srebrnym nożem porwanym ze stołu. Wybuchło zamieszanie, padły strzały, w wyniku których obrońca głowy państwa padł martwy, chwilę później obok niego osunął się ranny napastnik.Harmider jaki zapanował na sali był trudny do opanowania, tym bardziej, gdy po pierwszym strzale po pomieszczeniu rozniosło się echo drugiego, wykonanego wyraźnie na zapleczu. Tymczasem, gdy aktywiści próbowali zapanować nad chaosem, jednostka specjalna już szykowała się do wyruszenia. Po miernych próbach odzyskania kontroli dowódca zdenerwowany utrudnieniami, a także zestresowany informacjami dostarczonymi przez pilnującego wcześniej kuchni aktywistę, rzucił kilka krótkich rozkazów każąc złapać osoby znajdujące się najbliżej wyjścia, unieszkodliwić tych, którzy mogli im przeszkodzić w wycofaniu się, a następnie jak najszybciej opuścić budynek i wyruszyć w stronę ich siedziby. Tam mieli podjąć dalsze plany. Nikt nie cofnął się po ciężko rannego kolegę.Corinne, Valerie, Vivian, znalazłyście sie w grupce nieszczęśników, którzy zostali zabrani przez aktywistów. Wasze ręce zostały związane, a osoby was pilnujące (nie zachowując się przy tym delikatnie) zaczęły ciągnąć was za sobą w stronę wyjścia z pomieszczenia. Przed buntem powstrzymywały was lufy przytknięte do pleców. Victor, Valerius, jako mężczyźni i Strażnicy Pokoju, przez co możliwe zagrożenie dla porywaczy, znaleźliście się w grupce, którą należało unieszkodliwić. Każde z was przed opuszczeniem przez nich pomieszczenia zostało pozbawione przytomności celnym uderzeniem w głowę. Nie stało się wam jednak nic poważnego, poza guzami i lekkim wstrząśnieniem mózgu nic wam nie dokuczało po ocknięciu.Obudziliście się po dotarciu na miejsce grupy Strażników Pokoju, zostaliście przesłuchani, przebadani i wypuszczeni do domów. Helen, ze względu na to, że zgłosiłaś nieobecność masz swobodną opcję wyboru tego co działo się z twoją postacią podczas napadów. Dla postaci, które nie zostały porwane event oficjalnie się skończył, możecie odpowiedzieć tutaj jeśli chcecie, jeśli zajdzie taka potrzeba MG może jeszcze do was zajrzeć, jednak nie będzie to już główny nurt rozgrywki. Postacie porwane zapraszamy *tutaj*. Przepraszamy za tak szybkie zakończenie tej części rozgrywki. |
| | |
| Temat: Re: Sala bankietowa 'Palladio' | |
| |
| | | | Sala bankietowa 'Palladio' | |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|