Milczałam, wpatrując się tępo w ekran komputera i zastanawiając się, kogo przedstawiają te makabryczne ujęcia. Dopiero kiedy po raz drugi odtworzyłam filmik dotarło do mnie, że to ja sama. Nie miałam pojęcia, że tak wyglądało to dla wszystkich osób postronnych! Oglądanie siebie samej na ekranie sprawiało, że Igrzyska wydawały mi się być jeszcze bardziej odrealnione, pozbawione sensu - tak jakby były tylko przedstawieniem. Tyle, że podczas przedstawienia, po odegraniu ostatniego aktu wszyscy martwi aktorzy podnosili się ze sceny, aby wykonać grupowy ukłon. Tutaj martwi pozostawali martwi, nawet po zakończeniu przedstawienia.
"Jestem morderczynią..." pomyślałam słabo, wpatrując się w to jak własnoręcznie odcinałam palce tamtemu chłopakowi. Do tej pory nie przypomniałam sobie jak się nazywał, albo w ogóle tego nie dosłyszałam.
Morderczynią jest Coin. Ty jesteś tylko kukiełką w jej rękach. Zabijałaś by żyć i w tym nie ma nic złego. Złe jest zabijanie dla przyjemności.
I choć Plaga miała rację, to między nami pozostała niewypowiedziana myśl. Myśl, która sprawiała mi najwięcej bólu i problemów. Bo obie dobrze wiedziałyśmy, że czerpałam przyjemność z mordowania tamtych ludzi. I chętnie powtórzyłabym to jeszcze raz. Bo te sekundy przed tym zanim pociągałam za spust broni sprawiały, że czułam się panią Życia i Śmierci, a to uczucie z kolei wprawiało mnie w stan nieopisanej euforii.
Gdzieś po obrzeżach mojego umysłu krążyły wizje zabijania gołymi rękoma. Bo wtedy mogłabym lepiej i dokładniej poczuć moment w którym ofiara umiera. Ale nie dopuszczałam swojej świadomości do tych myśli i spychałam je jak najgłębiej. Nie chciałam oszaleć.
Dotknęłam policzka dłonią.
Płaczesz?
Spojrzałam na mokre opuszki palców.
- Najwidoczniej tak... - oznajmiłam, wypranym z emocji głosem. Otarłam dziwne łzy, które pojawiły się zupełnie dla mnie samej nieoczekiwanie. Wyjęłam płytkę z napędu i przełamałam ją na pół. Potem poszłam do hallu, gdzie zastałam strażnika pokoju. Miałam spotkać się z Coin. "Matt!" Natychmiast założyłam sobolowy płaszczyk i czarne glany na klamerki do kolan po czym poszłam za mężczyzną, który bardzo niechętnie odwrócił się do mnie plecami.
z/t