IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  
Finnick Odair

 

 Finnick Odair

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość
Finnick Odair
Finnick Odair
Wiek : 25 lat
Zawód : myślę
Przy sobie : kapsułka z wyciągiem z łykołaków, scyzoryk wielofunkcyjny

Finnick Odair Empty
PisanieTemat: Finnick Odair   Finnick Odair EmptyWto Sty 14, 2014 12:28 am

Finnick Odair Beach_house_at_Misquamicut_Beach,_Rhode_Island
Powrót do góry Go down
Finnick Odair
Finnick Odair
Wiek : 25 lat
Zawód : myślę
Przy sobie : kapsułka z wyciągiem z łykołaków, scyzoryk wielofunkcyjny

Finnick Odair Empty
PisanieTemat: Sypialnia   Finnick Odair EmptyWto Sty 14, 2014 12:41 am

Finnick Odair 20130718%20Upper%20Mall-251
Finnick Odair 20130718%20Upper%20Mall-241
Powrót do góry Go down
Finnick Odair
Finnick Odair
Wiek : 25 lat
Zawód : myślę
Przy sobie : kapsułka z wyciągiem z łykołaków, scyzoryk wielofunkcyjny

Finnick Odair Empty
PisanieTemat: Kuchnia+Jadalnia   Finnick Odair EmptyWto Sty 14, 2014 12:49 am

Finnick Odair 20130718%20Upper%20Mall-394
Finnick Odair 20130718%20Upper%20Mall-399
Powrót do góry Go down
Finnick Odair
Finnick Odair
Wiek : 25 lat
Zawód : myślę
Przy sobie : kapsułka z wyciągiem z łykołaków, scyzoryk wielofunkcyjny

Finnick Odair Empty
PisanieTemat: Salonik   Finnick Odair EmptyWto Sty 14, 2014 12:51 am

Finnick Odair 20130718%20Upper%20Mall-213
Finnick Odair 20130718%20Upper%20Mall-180
Powrót do góry Go down
Finnick Odair
Finnick Odair
Wiek : 25 lat
Zawód : myślę
Przy sobie : kapsułka z wyciągiem z łykołaków, scyzoryk wielofunkcyjny

Finnick Odair Empty
PisanieTemat: Re: Finnick Odair   Finnick Odair EmptyWto Sty 14, 2014 2:47 am

Pozdro ludziska, mój najdłuższy post na tym forum. Dedykuję Ali, oczywiście, niech drama zawsze Ci sprzyja!


On ją objął tak jak wtedy, gdy uciekali podczas parady, jakby chciał ją uchronić przed ewentualnym atakiem. Choć tłum nie był mniejszy niż wówczas, nikt nie zwrócił na nich uwagi, każdy zajęty opłakiwaniem swoich bliskich. Ona znów była inna, w makijażu, w sukience oraz kozaczkach, niecodzienna, ale wciąż była tą samą Sabriel, którą poznał tamtego dnia w Kwartale, która uratowała mu skórę w zamian za nędzny i zniszczony szalik, za głupi symbol, który ponoć stanowił ten podarunek. Potem zobaczył jej twarz na ekranie i wiedział, że ona patrzy na jego po drugiej stronie i z pewnością jest równie zszokowana co on. Pamiętał spotkanie apartamencie, niedokończone, pozostawiające wiele pytań bez odpowiedzi, wiele sprzecznych emocji, chęci bez pokrycia oraz zasady narzucone z góry. Najgorsza w te sytuacji była jednak bezradność, niemoc towarzysząca niegdyś każdym dożynkom, kiedy poznawał kolejnego trybuta, który prawdo dobnie zginie na arenie, dziecko, które marzenia, plany i ambicje runęły w jednej sekundzie, serca złamane przez Kapitolski reżim. Nie chodziło tylko o Czwórkę, a wszystkie dystrykty, o każdą kolejną pojedynczą śmierć, o każdą wylaną krew. Nie zawsze towarzyszył dzieciom jako mentor, często oglądał Igrzyska z loży, oh, tak zwanej  V.I.P.-owskiej, w towarzystwie malowanych dam, uroczych starszych kobiet czy czarujących urzędników, a każdy co chwila go zagadywał, żartował na temat kolejnych błędów, które popełniali zawodnicy, widowiskowych śmierci czy niezdarności tych, którzy padli ofiarą zasadzki zwiadowców. Śmiał się, dolewał oliwy do ognia, czasem balował, ale wtedy upijał się od nieprzytomności, aby choć na chwilę zapomnieć, a słowa, które od niego docierały – aby nie raniły, aby pozostały bezbarwnymi słowami, pojedynczymi wyrazami, które w całości niczego nie znaczą. A kiedy inni ryczeli śmiechem, on także, bo tak według jego ówczesnej pijackiej osobowości należało, chociażby z grzeczności. Lecz nigdy nie zapominał, wstawał rankiem, nie włączał telewizora, chował głowę pod poduszkę, bo miał cholernego kaca, a dusił się nią, bo poprzedniej nocy był najgłośniejszy ze wszystkich, najszczęśliwszy. Aż dziwota, że rebelia nie przyniosła oczekiwanego ukojenia, a jedynie zagubienie, bo jakże inaczej, skoro niegdyś spotkania towarzyskie były elementem jego życia, w trzynastce tę lukę zapełniały inne sprawy, ważniejszej wagi, kiedy jednak wszystko się skończyło, a media przestały o nim trąbić dając chwilę wytchnienia, nie wiedział gdzie mógłby włożyć ręce, co ze sobą zrobić i gdzie się podziać. Każda okazja była idealna, aby wyrwać się z przygnębiającej bezczynności, chociażby ślub Reiven, na który nie miał ochoty się wybierać, a jednak. Cały smutek, żal i rozczarowanie potęgował Kwartał i ludzie, których tam spotykał. Wtedy jeszcze nie bał się o konsekwencje, myślał, że wszystko mu wolno, że nadal jest ulubieńcem. Ale te czasy przepadły. Wszystko przepadło. Całe dziesięć lat – do wymazania.
Wiedział jednak, że to co robi tego dnia, będzie dla niego równie bolesne w przyszłości, bo to nic innego, jak kolejny błąd. Mimo to nie zawahał się ani przez chwilę, kiedy z leciutkim uśmiechem na twarzy, a z wątpliwościami na duszy, otworzył drzwi Sabriel i kiedy weszła do auta tym razem po stronie kierowcy, on siadł za kierownicą. Wtedy miał jeszcze w głowie jej słowa, które obijały się o ściany umysłu, powtarzane wielokrotnie, analizowane.
„Od zniszczonych marzeń małej dziewczynki o idealnym świecie, w którym cierpienie nie istnieje.”
A od czego ty chciałbyś uciec Odair? Wiele tego jest, prawda? Wiele błędów, które popełniłeś, wiele zdarzeń z przeszłości i incydentów, o których chciałbyś zapomnieć i te marzenia, które runęły w chwili, gdy podczas Dożynek padło twoje imię i nazwisko, i wiara, którą zbudowałeś po wygranej, roztrzaskana przez kolejny nieszczęsny los – Annie Crestę. Pomiędzy tym wszystkim znajduje się jeszcze ślepe zaufanie i posłuszeństwo, dzięki któremu czujesz się brudny, nic niewarty, ta nadzieja, że jeśli będziesz posłuszny, nic jej nie zagrozi, że uda Ci się przejść przez to bagno nienaruszonemu.
Ale ot tylko kolejne kłamstewka, które podsuwało mu życie, a on je łykał, bo nadal był czternastoletnim Finnickiem Odairem, któremu brutalnie odebrano dzieciństwo, lecz ciągle podsycano jego dziecięce marzenia, pielęgnowano i nie pozwalano, aby przepadły, bo tylko one trzymały go na wodzy.

Przez większość drogi milczał, kilka razy podsunął jakiś błahy temat, ale nie poruszał żadnego drażliwego ani związanego w Kapitolem. Ot co, czasem zwrócił uwagę na kilka ładnych odbudowanych domków odwracając uwagę dziewczyny od zniszczonych i nędznych slumsów po drugiej stronie ulicy. Starał się nie patrzeć w przeszłość, a jedynie na drogę, która wiodła go w przyszłość, ku kolejnemu początkowi. Nie wierzył, że z każdym kilometrem zbliża się do Czwórki, nie wierzył wręcz, aby koniec tej podróży nastąpił. Nie wierzył, że los tym razem jest dla niego na tyle łaskawy, aby pozwolił mu wyrwać się z Kapitolskich łap i oddać chwili wytchnienia. Nie wierzył. Już nie. Zbyt wiele szczęścia, niezauważalnego, ale… zbyt wiele chwil niezmąconych krzykiem bitych dzieci, płaczem umierających trybutów czy matek karmiących dzieci piersią, która już nie miała mleka, bo same były zbyt głodne i nic nie jadły. Kiedy jednak przekroczył tę magiczną granicę, wykonał dziwaczny rytuał, uświadomił sobie, że znajduje się setki kilometrów od Kwartału, od bólu i nędzy, on Kapitolskiego przepychu i Coin, która miała zbyt krótkie łapska, aby sięgnąć po niego i wyrwać z tego pięknego snu. Ogarnęła go dziwaczna ulga, która z każdym kolejnym zakrętem zamieniała się w falę wspomnień, które żyły w każdym z tych budynków. Bo gdzieś tam ukryty pod gruzami dawnej Czwórki żył czternastoletni chłopiec, który kochał łowić ryby, zapuszczać się w opuszczone zakątki plaży, aby na moment posiedzieć w samotności, ten chłopiec, który marzył o tym, aby kiedyś pocałować Annie Crestę, dziewczynkę, która potrafiła jedynie pobłażliwie uśmiechać się, kiedy próbował zaciągnąć ją nad wodę, wyrwać mu się i uciec, a potem przewrócić, oblać słoną wodą z wiadra i zniknąć, aby za chwilę znów wrócić. Wtedy jeszcze uśmiechnięta i szczęśliwa, wtedy jeszcze była dzieckiem. Była jego przyjaciółką, małą dręczycielką oraz obiektem cichych westchnień nieświadomego wówczas Finnicka. Ten Finnick już dawno umarł, zniknął w odmętach wojny, kobiet i zachcianek samego prezydenta, ale najmocniej z tego wszystkiego zniszczyło go samo posłuszeństwo, ślepe oddanie i co chwila łamane zawodem serce. Wszystko to jednak mogło zakończyć się inaczej, mógł pozostać na swoim miejscu, wierny niczym pies, zawsze na warcie, a po rebelii trafić do Kwartału. Jak Rose. Mógł też buntować się, pozwolić, aby Snow urządzał rzeź w jego rodzinnej Czwórce, a jemu pozwalał przyglądać się całemu przedstawieniu. Jak Johanna. To już jednak koniec, rozdział zamknięty.
Po drodze mijał znajomą halę treningową, widział pojedynczych ludzi błąkających się po ulicach. Wejście do targu, przy którym kiedyś było pełno klientów, a teraz wiało pustką. Gdzieś w oddali dostrzegł jakby swoją dawną szkołę, tą którą zbombardowano. Przez moment kusiło go też, aby skręcić w uliczkę, która prowadziła do jego dawnego domu, ale wiedział, że na miejscu zobaczyłby tylko nieremontowany gruz. Nic poza tym. Po drodze udało mu się obdzwonić kilkoro ludzi i wynajął dom w jednej z ocalałych dzielnic, choć właściciel zaproponował, że mógłby się tam wprowadzić na stałe, bo w rzeczywistości mało kto tutaj przyjeżdża, a co dopiero chce zamieszkać.
Auto Odaira zboczyło z głównej drogi wjeżdżając na polną, kiedy w pewnym momencie rozpostarł się przed nimi obraz szerokiego i długiego aż po horyzonty morza i ta błękitna toń, w którą nie mógł się napatrzeć. Zatrzymał samochód przed domem, ale nie wysiadł, a przyglądał się jedynie ciemnej toni odbijającej promienie chylącego się ku zachodowi słońca.
Przypomniał sobie pierwszy raz, kiedy wpadł we własną sieć, z której ojciec pomógł mu się wyplątać. Przypomniał sobie swoją pierwszą styczność z głęboką wodą, kiedy ten sam mężczyzna, który uczył go łowić ryby, wciągnął go na łódkę, a następnie z niej wyrzucił lecz dopiero wówczas, kiedy znajdowali się daleko od brzegu. Przypomniał sobie swój pierwszy prawdziwy połów, tak skrajnie nieudany, że Gregory sam śmiał się do rozpuku, kiedy jego syn zaczął płakać, a następnie tarzać się po gorącym piasku. Przypomniał sobie Annie, kiedy wspólnie wskakiwali do wody. Przypomniał sobie Pippina, któremu z koszyka podbierał zawsze ryby przywłaszczając je na swoje konto. Przypomniał sobie wielu ludzi, którzy byli nie tyle co związani z Czwórką, bo to nie ona była w istocie symbolem jego przeszłości, co z morzem. Miejscem, w którym się wychował, na łonie którego poznawał świat. To się już skończyło, ale wspomnienia wciąż były w nim żywe i jakkolwiek nie chciałby ich uciszyć, zawsze powrócą, zwłaszcza jeśli samemu brnie się w miejsce, gdzie są one wręcz namacalne, prawdziwe, tak prawdziwe, że teraz mógłby ich dotknąć, powrócić na chwilę do dzieciństwa, które stracił. Dlaczego wcześniej tutaj nie wrócił? Dlaczego się bał?
To było bolesne, ale jednocześnie kojące, prawdziwe. Już koniec kłamstw. Koniec wmawiania sobie, że to tylko sny, bo nocne koszmary, które go nawiedzają to także przeszłość dobijająca się do bram świadomości.
Oczy miał przeszklone, ale nie pojawiła się żadna łza. Wysiadł z auta i wdychając powietrze, ruszył chwiejnie z uginającymi się podeń nogami w stronę wody. Po drodze zrzucił z ramion kurtkę, nieważne, że było zimno. Ściągnął buty, aby poczuć piasek pod stopami. Był tam gdzie być powinien. Powstrzymywał się przed tym, aby nie biec, choć rwało go, aby napełnić w dłonie słonej wody, wpaść w jej objęcia, zapomnieć na moment o istniejącym na zewnątrz świecie. Nie zorientował się nawet, że płacze. Czy to ze szczęścia, czy to pod wpływem bolesnej przeszłości, która na każdym kroku dawała o sobie znać, o tym straconym życiu, które już nie wróci. Oczywiście, mógłby próbować, starać się być bliżej, ale nigdy już to nie będzie to samo. Nie bez śmiejącej się Annie, bez dobrego i troskliwego ojca, który śmiał się na każdy jego błąd. Bez ludzi, bo oni wszyscy wyjechali do Kapitolu. I pozostał jedynie martwy szkielet po mieście pełnym życia. Otarł dłońmi twarz i zatrzymał się tuż przed brzegiem, zanim wbiegł. Odwrócił się na chwilę mając nadzieję, że Sabriel już wyszła z auta.
-Tylko nie mów mi Kent, że boisz się wody!
On się bał.  
Nie morza, nie wspomnień. Bał się być sam w chwili, w której wszystko wróci. Bał się, że tym razem utonie, jeśli nie będzie przy nim nikogo.
Powrót do góry Go down
the civilian
Sabriel Kent
Sabriel Kent
Wiek : 15
Zawód : bezrobotna
Przy sobie : zapalniczka, scyzoryk, fałszywy dowód, nóż

Finnick Odair Empty
PisanieTemat: Re: Finnick Odair   Finnick Odair EmptyWto Sty 14, 2014 4:48 pm

Podążała za nim przez most, mijając ludzi, ze wzrokiem utkwionym prosto przed siebie. Co chwila wydawało jej się, że podbiegają do nich strażnicy. Miała okropne wizje tego, jak krzyczy a oni zabierają ją od niego. A potem musi patrzeć jak bezimienne zamaskowane postacie biją Finnicka do nieprzytomności. Każdy krok wydawał jej się wiecznością. To się nie mogło udać. Tak już było na świecie, że takie rzeczy nie przydarzały się zwykłym ludziom. Co najwyżej postaciom w książce. Sammy szedł za nią, na luźno puszczonej smyczy. Rozglądał się, strzygł uszami i Sab wiedziała, że chroni ją. Wiedziała, że rzuciłby się z kłami na każdego kto podniesie na nią rękę. Uśmiechnęła się.
Kiedyś stryjek uczył ją o Bogu. O tym, że kiedyś ludzie wierzyli w istnienie Siły, która czuwała nad nimi i zapewniała im ochronę, jeśli tylko ci byli dobrzy. Potem jednak pojęcia dobra i zła uległy skrzywieniu i zatarciu, a ludziom, którzy nie znali strachu i beznadziei Bóg nie był potrzebny. Stryjek jednak pokazał jej stare obrazki aniołów, które malowały dzieci w Dystryktach. Nie uwierzyła mu wtedy - wychowana w Kapitolu nie była skłonna by uwierzyć, że krok w krok podąża za nią niewidzialny obrońca. Ostatecznie, żaden z tych aniołów nie ochronił mamy.
Śmierć stryjka tylko ją w tym utwierdziła. Tego wieczoru, kiedy wstrzyknęła mu zabójczą dawkę strychniny, wyszła z domu pomimo godziny policyjnej i włóczyła się po KOLCu jakby pod wpływem narkotyków. Płakała póki starczyło jej łez, a potem tylko dygotała, wstrząsana mimowolnymi spazmami. Miała na sobie tylko cienką bluzeczkę i kurtkę stryjka. Było zimno i czuła jak powoli odmarzają jej ręce i stopy. Usiadła w zaspie śniegu, obok jakiegoś bezimiennego trupa. Miał dwa, może trzy dni. Niedługo miał zniknąć z ulicy. W KOLCu nic się nie marnuje. Chciała umrzeć, tak jak mama, tak jak ojciec, jak stryjek i jak ten człowiek obok niej, z którego została tylko pusta skorupa. Świat wydawał się nie mieć jej już nic do zaoferowania. Jej świadomość powoli traciła na ostrości, w miarę jak organizm tracił energię i wychładzał się. Światło latarni zamieniło się w niewyraźną plamę, budynki były ciemnymi bryłami, powoli przestawała myśleć a wraz z myślami odpływał ból. Nie bała się. Chciała tylko tylko to skończyć. I wtedy poczuła coś ciepłego i mokrego na policzku. Chciała to odpędzić, chciała żeby pozwoliło jej umrzeć ale nie miała siły by unieść rękę. Ciepło otoczyło ją przyjemnym kokonem, odruchowo wtuliła się w puch anielskich skrzydeł. Zasnęła.
Kiedy się obudziła, odkryła że leży na niej wielki, brudno-biały, kudłaty pies. Zrozumiała, że to on utrzymał ją przy życiu w czasie nocy. Wtedy uwierzyła w anioły, a przynajmniej w tego jednego.

Gdy jechali samochodem, coraz dalej i dalej od Kapitolu, zamknęła oczy i zasnęła. Pierwszy raz od... Bardzo dawna spała snem głębokim, który pomagał w regeneracji. Nie musiała się bać, bo on był obok. Miała przy sobie swoje dwa anioły i wiedziała, że teraz już niczego nie musi się bać. Śniło jej się, że jeździ konno w domku letniskowym stryjka, a potem dmuchała ogromne dmuchawce. Budziła się w trakcie drogi, rozmawiali przez chwilę jakby o niczym, po czym znów zapadała w lekką drzemkę. Całkiem przebudziła się dopiero kiedy zbliżyli się do Czwórki. Chłonęła zachłannym wzrokiem małego dziecka każdy widok, pragnąc wyryć go sobie w pamięci. Tutaj mieszkał Finnick, to było jego dzieciństwo i to był jego dom. Chciała go poznać i zrozumieć co uczyniło tego mężczyznę takim jakim był. Patrzyła na nowe, niedawno wybudowane domy, stojące tuż obok tych doszczętnie spopielonych. Patrzyła na ziemię, zdartą i rozkopaną, niczym jątrząca się rana. Czuła, że w jakiś okrutny sposób ona była odpowiedzialna za te zniszczenia. Była kapitolinką, żyła dostatnie i wygodnie i nigdy nie zastanawiała się nad losem Trybutów. Może była jeszcze młoda, kiedy zaczęła się rebelia, ale jej rodzice nie. Jej ojciec zginął, walcząc w imię reżimu, który odebrał tym wszystkim ludziom domy i życie. Miasto, z powodu małej ilości mieszkańców, sprawiało wrażenie przeklętego.
W pewnym momencie Finnick zatrzymał auto przy plaży i wysiadł z niego. Sab siedziała w środku i patrzyła na ogrom oceanu, który się przed nimi rozciągał. Zdawał się on być żywią istotą, zdolną w jednej chwili poderwać się i zmyć ją z powierzchni ziemi jedną ogromną falą. Nigdy nie widziała morza z tak bliska. Owszem, Kapitol był niedaleko morza, ale jej nawet przez myśl nie przeszło, żeby je zobaczyć. Widziała obrazki w książce i była pewna, że to tak samo jakby go widziała na żywo. Myliła się.
W końcu również wysiadła z auta, chwiejąc się gdyż nogi ścierpły jej po długiej podróży a pod stopami nie miała twardego podłoża tylko grząski piasek. Otworzyła tylne drzwi, wypuszczając Sama i odpięła jego smycz. Poczochrała zwierzę po łbie.
- Idź, zwiedź sobie nowe terytorium. - zachęciła, a jemu nie trzeba było dwa razy tego powtarzać. Zwierzę, wychowane w Kapitolu, gdzie nie było nawet jarda wolnej przestrzeni, wreszcie mogło swobodnie się poruszać i z chęcią z tego skorzystało.
Ona sama zbliżyła się do Finnicka, nie ściągając jednak butów.
- Tylko nie mów mi Kent, że boisz się wody! - odruchowo się wzdrygnęła, pewna, że spod piasku wyskoczą strażnicy. Kiedy nic takiego się nie stało, postąpiła jeszcze dwa kroki, teraz dzieliło ich już tylko pięć, może sześć kroków.
- Umiem pływać. - odparła, co nie było do końca odpowiedzią na pytanie. Nie bała się wody, ale zdecydowanie bała się morskiej toni.- Ile tam jest wody? - zapytała, wskazując głową morze, obejmując się rękoma.
Znów krok do przodu.
- To możliwe, że naprawdę uciekliśmy? - zapytała, patrząc mu w oczy. Jej twarz rozjaśnił lekki uśmiech, a podmuch bryzy rozwiał włosy niosąc w jego stronę ich zapach.
Kolejny krok.
- Jesteśmy wolni? - w oczach stanęły jej łzy. Nagle, nie kontrolując zupełnie tego co robi, wyrzuciła ręce w górę i odchyliła głowę.
- KOCHAM FINNICKA ODAIRA! - jej głos, zdumiewająco potężny jak na tak drobną dziewczynę, poniósł się w stronę morze i zagubił w bezkresnym wietrze, który jego echa miał zabrać jeszcze daleko od lądu. Zamknęła oczy i policzyła w myślach do trzech. A potem się roześmiała, a po twarzy płynęły jej łzy, których nawet nie próbowała ukryć.
Powrót do góry Go down
Finnick Odair
Finnick Odair
Wiek : 25 lat
Zawód : myślę
Przy sobie : kapsułka z wyciągiem z łykołaków, scyzoryk wielofunkcyjny

Finnick Odair Empty
PisanieTemat: Re: Finnick Odair   Finnick Odair EmptyPią Lut 14, 2014 5:55 pm

Morze było takie, jak je zapamiętaj. Jasne i ciemne zarazem, mieniące się wszystkimi odcieniami błękitu oraz zieleni. Czasami od zimnej tafli odbijało się słońce oraz chmury, zwłaszcza kiedy fale były spokojne i niskie, a obraz nie załamywał się pod najdelikatniejszym ruchem czy podmuchem powietrza. Czasami, gdy woda stała spokojnie, przyglądał się swojemu odbiciu, zniekształconemu i poruszonemu, pobladłemu. Kiedy był młody, jeszcze przed Dożynkami, miał zbyt wiele pracy i roboty, aby mieć czas, żeby stać kilka minut w wodzie i czekać, aż tafla się uspokoi, aby spojrzeć na swoje odbicie, ba, nawet nie myślał o tym, a jeśli ktoś wspomniałby mu o tak banalnym zajęciu, wyśmiałby i nie zawracał sobie głowy. Potem jednak zyskał go trochę więcej, tego czasu. Wcześniej spoglądał na świat jednotorowo, istniał jedne cel – przetrwanie. Gdzieś pomiędzy znajdowały się ćwiczenia dla zawodowców, na które zwracał mało uwagi, bardziej skupiony na domu, połowach i cyklu życia, który toczył się nieprzerwalnie. Igrzyska były dla niego jedynie tłem całego przedstawienia, ponurym dodatkiem do rzeczywistości, o które nie prosił. Podczas Dożynek jednak stały się jego życiem, jego nieprzerwalną częścią, czymś nieodłącznym od jego osobowości, pojawiającym się wielokroć we wspomnieniach i snach. Zjawy, wizje z przeszłości. I dopiero wtedy, już po, zaczął zwracać uwagę na drobiazgi, na rzeczy, których wcześniej nie dostrzegał. Na ludzi i ich drugie dna, kiedy wcześniej byli dla niego biali lub czarny. Pogląd na życie zmienia się jednak wówczas, kiedy człowiek zmuszony jest do odebrania życia drugiemu człowiekowi, gdy może już samo oglądanie, jak rówieśnicy zarzynają siebie nawzajem nie odbiło się mocno na psychice. Wówczas napędzała go wola przetrwania, dziwny opór, który z czasem osłabł, kiedy już wrócił do domu. Dlatego odbicie w tafli wody było dla niego czymś tak niezwykłym i magicznym, dlatego odbicie słońca od gładkiej tafli zdawało się tworzyć drugą rzeczywistość – przyjemną, bajeczną, całkiem inną niż ta, w której dane jest im żyć. Morze było odzwierciedleniem natury człowieka – zdradliwe i przebiegłe, dniem kuszące oraz piękne, nocą będące otchłanią, nocą samą w sobie, czarną dziurą. Czasem spokojne oraz dobrotliwe, dające pożywienie, delikatne w dotyku. To niemożliwe, że mogłoby mieć swoją drugą, obcą naturę. Bo taka rzeczywiście istniała. Odair pamiętał, jak podczas któregoś ze sztormów rodzina mieszkająca nad morzem straciła, ledwo uszli z życiem przed straszliwym i wściekłym żywiołem. Znał też kiedyś młodego Kevana, który wypłynął na nieprzyjazne wody na swej i zastała go niespodziewana burza. Topielec pewnego razu wypłynął na brzeg, zimny i blady, z półotwartymi oczami i uchylonymi ustami, zapewne płucami wypełnionymi po brzegi słoną wodą.
Teraz stał tutaj ponownie, w tym samym miejscu co kiedyś, choć prawie go nie poznawał. Przyroda w końcu się zmienia, żyje własnym rytmem nie zważając na ludzi i ich poczynania. I dlatego ją uwielbiał, personifikował, podziwiał, bo była niezależna, żyjąca dla siebie i tylko siebie. Nie bacząca na szkody, własne ani cudze, neutralna. Potrafiła równie łatwo dawać jak i zabierać. Zabójcza, piękna, nieidealna, przyjazna – wbrew wszystkiemu. Właśnie w momencie, kiedy ponownie miał okazję zobaczyć tę nieskończoność wody, wspomnienia napłynęły. I te dobre, i te złe. Wspomnienia o zimnym Kevanie, o zniszczonych życiach i Domie, którego nie można było już odbudować, o chwilach spędzonych w oczekiwaniu na choć jedną rybę, o czasie spędzonym z Annie, tym przyjemnym i tak dalekim, obcym, już nieosiągalnym. Okrutne przypomnienie, że stał na brzegu razem z Sabriel, a nie z kobietą, której obiecywał wieczną wierność i przywiązanie. Miało być tak dobrze, prawda?
-Jest jej… - urwał szukając odpowiednich słów, ale krzyk Sabriel wyrwał go z zamyślenia.
A przedtem – coś mówiła? Mówiła coś, tak?
…Ogrom.
Zdołał tylko dokończyć w myślach, bo też się już śmiał. Ale bez łez, bez łez, które przecież były niepotrzebne.
-SABRIEL. JA. TEŻ. CIĘ. KOCHAM – między słowami robił pauzy, ha, i o dziwo do zdanie, tak trudne do przełknięcia w myślach, teraz wyrwało się z jego gardła z taką łatwością, jakby pytał się o pogodę - Kocham Cię na zabój! – dalej śmiał się nad swoją głupotą, a jego własny rozsądek nie dowierzał, że właściciel ma właściwie… dwadzieścia pięć lat. On jednak nie przejmował się niczym, po prostu złapał ją w ramiona, podniósł i wskoczył do wody. Spotkanie z zimną wodą powinno być dla niego trzeźwiące, ale on wciąż znajdował się w amoku, oślepiony własną euforią i szczęściem, którego zdecydowanie było za dużo. Można było się rozchorować.
Szedł przed siebie tuląc jej drobne ciało do piersi, aż w końcu woda sięgała mu już powyżej pasa, stykała się z ciałem Sabriel.
-Teraz nie mam serca cię wypuścić, to takie okrutne – mruknął z rozbawieniem – Jeszcze odpłyniesz, a ja cię nie złapię. Cóż to byłaby za hańba dla rybaka, stracić taką płotkę.
Powrót do góry Go down
the civilian
Sabriel Kent
Sabriel Kent
Wiek : 15
Zawód : bezrobotna
Przy sobie : zapalniczka, scyzoryk, fałszywy dowód, nóż

Finnick Odair Empty
PisanieTemat: Re: Finnick Odair   Finnick Odair EmptyNie Lut 16, 2014 7:09 pm

Sabby nigdy nie była uczona zbyt wiele o miłości. Jej ojciec nie był bardzo wylewnym człowiekiem, zaś po śmierci jej matki, miłość oznaczała dla niego tylko pożycie. Nigdy po raz drugi nikogo nie pokochał, a miłość pomiędzy kobietą i mężczyzną jest czymś zupełnie innym niż miłość rodzicielska. Jej stryjek nigdy się nie ożenił, więc również niewiele mógł jej na ten temat powiedzieć. Koleżanki emocjonowały się tym. Dla nich miłość była wtedy, kiedy chłopak z Dystryktu wygrałby dla nich Igrzyska, a potem pozostał przy nich na zawsze. Im starsze były, tym lepiej jednak rozumiały, że taki związek byłby "kupieniem sobie" rzeczonego chłopaka. A jednak, wydawały się o tym zapominać i milczeć akurat na ten temat. Tyle Sabriel została nauczona o miłości.
Potem nadeszła rebelia, zaś Sabriel wylądowała w KOLC-u. Nie mogąc znaleźć pracy, zaczepiła się w Violatorze. Tam nauczyła się, że coś takiego jak miłość jest tylko złudzeniem, że mężczyźnie zawsze chodzi o ciało kobiety i jak uroczy by nie był, zawsze skończy się na seksie. Owszem, poznała Ozzy'ego, który był dla niej jakby przyjacielem i Theo, z którym dogadywała się całkiem nieźle, ale oni byli tylko przyjaciółmi.
Jej pogląd na miłość był spaczony, pokrzywiony, niezdrowy. A jednak, kiedy tamtego dnia Finnick podarował jej swój szalik, nie prosząc o nic w zamian ani nie oczekując zapłaty, zaczęło kiełkować w niej poczucie, że świat nie polega tylko na złudzeniach. Kiedy uratował ją z Areny, kiedy uciekli z Parady, poczuła, że na świecie naprawdę są ludzie, którzy pomagają innym bezinteresownie. Ale nie chodziło tylko o to. Finnick podobał jej się fizycznie i psychicznie. Chciała go chronić, tak jak on ochronił ją. Chciała być przy nim, uwielbiać go, dotykać, przytulać i całować. To była miłość.

Patrzyła na niego przez zły, kiedy wyznawał jej, że czuje do niej to samo. Nie musiał. Nie oczekiwała tego od niego, nie potrzebowała odwzajemnienia. Tak przynajmniej sądziła, bo gdy usłyszała to z jego ust, jakiś ogromny ciężar spadł z jej serca. Nie zdawała sobie sprawy z tego, że on istnieje, dopóki nie zniknął. Złapał ją, i podniósł a ona pisnęła cicho, bardziej zaskoczona niż przestraszona. Zarzuciła mu ręce na ramiona i patrzyła mu w oczy, kiedy niósł ją do wody, czując jak zanurzają się najpierw stopy, potem łydki, kolana i uda.
-Teraz nie mam serca cię wypuścić, to takie okrutne – mruknął z rozbawieniem – Jeszcze odpłyniesz, a ja cię nie złapię. Cóż to byłaby za hańba dla rybaka, stracić taką płotkę.
Uśmiechnęła się, trochę zdziwiona. Słyszała go zmartwionego, słyszała zmęczonego, troskliwego, zdecydowanego, współczującego, a nawet (jak jej się zdawało) wesołego. Ale nigdy jeszcze nie słyszała, by Finnick Odair mruczał. I musiała przyznać, że odgłos ten poruszył w jej umyśle i ciele takie struny, o których istnieniu nie miała pojęcia. Owszem, poczuła dreszcz pożądania, jak człowiek spragniony na widok wody, ale też tęsknotę i przemożną potrzebę wtulenia się w niego raz i na zawsze. Uczucie było tak silne, że prawie bolesne.
- Prędzej bym się utopiła, w takiej lodowatej wodzie. - zauważyła, bo faktycznie woda morska była zimna, a uczucie to potęgowały dodatkowo przylegające do jej ciała mokre spodnie. Czuła na sobie jego oddech, jego dłonie na swoim ciele i nie mogła powstrzymać łez, które płynęły z jej oczu. Chciała zrobić coś szalonego, bo czuła, że może. Nie było na świecie niczego, czemu by nie podołała. Mogłaby przenosić góry, mogłaby rzucić wyzwanie całemu światu. A póki co, położyła swoje dłonie na jego piersi i odepchnęła się od niego. Kiedy ją puścił, zrobiła trzy kroki do tyłu, zanurzając się w wodzie prawie po pierś. Chłód, który ją zalał sprawił, że musiała wstrzymać na sekundę oddech. Ubranie, które natychmiast nasiąkło wodą, ciążyło na niej, ale ona tego nie czuła. Posłała mu swój najbardziej uroczy i zadziorny uśmiech, włączając w to całą twarz i postawę - nawet jej oczy, na ogół spokojne, iskrzyły się radością.
I zanurzyła się całkiem w wodzie. Wszystko umilkło. Otoczyła ją ciemność. Woda przy brzegu była dosyć mętna, dlatego nie wdziała nawet nóg Finnicka, niedaleko. Jej włosy uniosły się, okalając ją niczym macki ośmiornicy. Z nosa uleciało kilka bąbelków. Niska temperatura natychmiast sprawiła, że w uszach usłyszała szumienie, zaś w głowie jakiś inny odgłos, którego nie potrafiła zidentyfikować. Nie bała się.
Dlatego, że czuła, że morze nie skrzywdzi wybranki swego ulubionego rybaka.
I dlatego, że wiedziała, że Finnick ją kocha.
Powrót do góry Go down
Finnick Odair
Finnick Odair
Wiek : 25 lat
Zawód : myślę
Przy sobie : kapsułka z wyciągiem z łykołaków, scyzoryk wielofunkcyjny

Finnick Odair Empty
PisanieTemat: Re: Finnick Odair   Finnick Odair EmptyCzw Lut 20, 2014 2:19 pm

Dla każdego z nich takie wyjście jest łatwiejsze: wzajemne zaufanie bez podstaw, nie wymaganie niczego w zamian za uczucie, którym się darzyli. To było takie proste, ułatwiało życie, zwłaszcza życie tej dwójki, która bardzo nie chciała żegnać się ze swoimi sekretami. Mogli bez obaw rozmawiać o sobie, delektować się każdą chwilą i wmawiać sobie, że są szczęśliwi w tej obojętności wobec świata, w której wegetują. Nieważne jednak jak daleko uciekną, nieważne czy skryją się w najdalszym od Kapitolu dystrykcie – zawsze będzie ciągnąć się za nimi widmo śmierci, widmo Igrzysk, do końca obecnych w ich życiu. Od przeszłości nie można się po prostu odciąć, ot tak, nie można z niej zrezygnować, choćby była bolesna i niechciana, a wtedy tym bardziej. Dręczy, męczy, przywołuje okrutne wizje, a nocą nawiedza w snach pod postacią koszmarów. Zawsze przy tobie, to część twojej osobowości, coś co ukształtowało charakter, sposób obycia. Wspomnienia dzielą się na te, które uczą i na te, które więżą w kokonie, ograniczają. Dobrych chwil nie pamiętamy, złe krążą za nami na zawsze.
Odair był jednak pewien, że cokolwiek się stanie, nie zapomni Sabriel. Tak samo jak nie zapomni Reiven, Johanny czy Rose, nawet jeśli kiedyś miałyby zniknąć z jego życia. Gdzieś pomiędzy znajduje się też Annie: nieśmiały promyk, który przebija się przez ponurą ciemność, identyfikowana jako zło, przez jego umysł – jako utrudnienie, utrapienie. Ale to tylko jego sumienie, ono jej nienawidzi za to, jakim on jest człowiekiem. To tylko ból zdrady, nic poza tym, ból zawodu, który co chwila powodu, ból rozczarowania, nie jego własnego, ale cudzego, którego winnym jest… ha, sam Finnick Odair.
-Nie utopiłabyś się – odpowiedział i chyba właściwym byłoby, aby dodał jeszcze „nie pozwoliłbym na to”, ale nie uważał, aby potrzebowała więcej dowodów miłości. W tej kwestii nie był aż taki wylewny, jeśli nie musiał i wiedział, że sytuacja tego nie wymaga. Chociaż zwyczaj prawienia ciągłych komplementów nie odstępował go, oczywiście, kolejna pozostałość po starym dobrym Kapitolu.
Przez moment wpatrywał się w majaczącą pod wodą sylwetkę dziewczyny, jakby zdziwiony jej nagłą zmianą zdania. Po chwili oczywiście dotarło do niego, że się nie wynurza, chwila – woda była zimna, mogła się przeziębić.
Niepokój i niepewność, jakie go ogarnęły, dusiły od środka. Przez moment w efekcie zamroczenia miał wrażenie, że dziewczyna zniknęła, utopiła się, a może ją porwało. Kiedy jednak dostrzegł ją ponownie, także się zanurzył i podniósł do pozycji stojącej.
-Jesteś cała mokra – rzucił, jakby z wyrzutem, pogłaskał jej mokre włosy wolną dłonią i chwyciwszy za rękę, zaczął prowadzić w stronę brzegu – I głupia, jeszcze się przeziębisz – choć jego głos był surowy, Sabriel nie mogła zauważyć, że na zwróconej ku domu twarzy, ponownie zagościł cień uśmiechu.
[zt x2 -salon, aj fink ]
Powrót do góry Go down
the civilian
Sabriel Kent
Sabriel Kent
Wiek : 15
Zawód : bezrobotna
Przy sobie : zapalniczka, scyzoryk, fałszywy dowód, nóż

Finnick Odair Empty
PisanieTemat: Re: Finnick Odair   Finnick Odair EmptyPią Lut 21, 2014 9:32 am

/piszę tutaj bo tak mi wygodnie a poza tym w domu Finna nie ma łazienki xD

Dała mu się zaprowadzić do domu, słuchając jego reprymend. Mogła się przeziębić! No, oczywiście, że mogła, ale co jej to teraz robiło za różnicę? Kiedy on był przy niej, mogłaby mieć sparaliżowane obie nogi albo być ślepa a i tak uważałaby się za szczęściarę. Kiedy byli już w środku, podreptała do łazienki i zamknęła za sobą drzwi.
- Zrobiłbyś herbatę? - zapytała, bo faktycznie lekko dygotała z zimna. Zdjęła mokre, pachnące solą morską ubranie i powiesiła ja na prętach suszarki. Cóż, nie mogła wiedzieć, że po takim zabiegu jej strój zaschnie na kamień kiedy sól wykrystalizuje się z parującej wody. Potem wskoczyła pod prysznic. Ciepła woda. Przypomniało jej się, jak brała prysznic z Apartamencie w Ośrodku Szkoleniowym, po raz pierwszy od kilku miesięcy. Tutaj było prawie tak samo przyjemnie. Co prawda woda nie była tak gorąca jak ta w Dawnym Kapitolu, ale rozgrzewała jej zmarznięte ciało, powodując przyjemne choć nieco bolesne uczucie szczypania.
Kiedy skończyła, wyszła spod prysznica i opatuliła się jednym z dużych Finnickowych ręczników. Nie tak puchatych jak te, którymi owijała ją awoksa kiedy była dzieckiem, ale jednak... I wtedy uświadomiła sobie, że nie ma żadnego ubrania na zmianę. Myśl, że Finnick mógłby zobaczyć ją w samym ręczniku zmroziła ją. A co jak zacznie ją dotykać? Co jeśli spojrzy na nią takim wzrokiem, jak ci wszyscy mężczyźni w Violatorze? Jakiś cichy głosik w jej głowie podpowiadał jej, że to jest nieuniknione, że stanie się prędzej czy później ale... Tak, miała awersję do mężczyzn na tle seksualnym. I dopóki nie postrzegała blondyna w ten sposób, mogła się do niego przytulać i mu ufać, ale co jeśli okaże się taki jak wszyscy inni i zapragnie jej ciała? Znosiła to tyle razy. Uciekła od Finnicka i wróciła do Violatora, bo czuła, że nie potrafi przestać. Ale tym razem było zupełnie inaczej. Nie mogła po prostu udawać, że jej się to podoba, bo Finn zbyt dobrze ją znał. Wyczułby że udaje, że kłamie.
Wzięła głęboki wdech. "Musisz mu zaufać!"
Otworzyła drzwi łazienki i z przepraszającą miną weszła do salonu. Z jej włosów nadal kapała woda, ręcznik zakrywał ją tuż nad piersiami i kończył się na udach. Obejmowała się rękami, przytrzymując jedyny skrawek materiału, który ochraniał ją przed jego wzrokiem.
- Finn... Mógłbyś może... Pożyczyć mi jakieś ubrania? - zapytała, stojąc przed nim i patrząc na niego. Jej serce biło jak oszalałe. Co on teraz zrobi? Była przerażona! Ale starała się na taką nie wyglądać.
"On mnie kocha. Nie będzie próbował dostać mojego ciała. Nie teraz." powtarzała sobie. Więc dlaczego coś w jego wzroku sprawiło, że w jednej sekundzie jej serce całkiem zamarło a potem popędziło jeszcze szybciej niż wcześniej?
Powrót do góry Go down
Finnick Odair
Finnick Odair
Wiek : 25 lat
Zawód : myślę
Przy sobie : kapsułka z wyciągiem z łykołaków, scyzoryk wielofunkcyjny

Finnick Odair Empty
PisanieTemat: Re: Finnick Odair   Finnick Odair EmptySob Lut 22, 2014 7:45 pm

Zniknęła w drzwiach, zanim zdążył wspomnieć, aby dobrze wypłukała włosy, ale po chwili doszedł do wniosku, że chyba niepotrzebnie. Wątpił, aby nie wzięła porządnej kąpieli po tak długim czasie spędzonym w Kwartale – tam też uciekła, prawda? Wspominała o tym? Chyba nie, ale podejrzewał, że nigdzie indziej nie mogłaby wrócić, a nawet to miejsce było najodpowiedniejsze. Tam nie spoglądano ludziom w twarz, zwracano uwagę jedynie na masę. Przy każdej swojej wizycie, zanim zamurowano dziurę w murze, starał się nie patrzeć w te wygłodniałe oczy, pełne wyrzutu, niewymówionej winy, nienawistne, choć zawsze zjawiał się jako jeden z nich, jako swój, w ciuchach nienagannych, niewymuskanych. Może właśnie stąd te wyrzuty, które jak na złość, nigdy go nie opuszczały. I o dziwo nadal się tam zapuszczał, i o dziwo nadal spoglądał w czasem przestraszone innym razem strzelające piorunami oczy zmieniające się powoli w bezbarwne i pozbawione wyrazu czarne dziury. Zapadnięte oczodoły, wychudłe ciała, na których zwisały za duże ubrania – kiedyś zapewne szyte na miarę i idealne, teraz odbijały się na ich cienkim materiale kształty kościstych łokci, odstających ramion, kolan. Pozostałość po Kapitolińskiej świetności, ponura i bezładna, gdzieniegdzie ludzie nadal nosili peruki, jeśli ich było stać to farbowali włosy. Wspomnienie dawnych czasów, wspomnienie niewoli, wspomnienie Igrzysk.
Kiedy Sabriel się myła, zrzucił kurtkę, koszulę przez głowę, w międzyczasie włączył wodę do gotowania, obmył twarz, ściągnął też spodnie – zanim oczywiście zdążył zorientować się, że mieszkanie zostało wynajęte, co równa się brakiem ciuchów na przebranie. To znaczy wcześniej już o tym pomyślał, w czasie drogi, aby wpaść po drodze od jakiegoś sklepu, ale ekscytacja przed ujrzeniem morza zaślepiła zdrowy rozsądek i przypomniało mu się dopiero teraz, teraz kiedy stał w salonie, w pomieszczeniu obok gotowała się woda, a on był tylko w samych bokserkach, które na domiar tego wypadałoby wyprać, bo ich los po zetknięciu z morską słoną wodą jest wiadomy. Mruknął, niby to rozeźlony, niby rozbawiony, bo ta sytuacja prędzej go bawiła – zwłaszcza w jego euforycznym stanie. Gdzieś w kącie znalazł herbatę, którą zaparzył, cukru nie znalazł, na moment zrobiło mu się przykro, ale doszedł do wniosku, że chociaż tyle dobrego, że nie muszą pić gorącej wody dla rozgrzania.
Stał właśnie salonie z herbatą, gdy Sabriel wyszła z łazienki. Na jej widok parsknął śmiechem, jakby usłyszał dobry żart.
-To znaczy, ykhym – podrapał się po karku. Zawstydzony? Nie potrafił obrać myśli w słowa. „Przepraszam, ale zostaliśmy nadzy i weseli, to nie moja mieszkanie”? – nie mieszkam tu, więc… niczego nie mam, dlatego jestem w samych, hm, bokserkach? Tak, właśnie tak, przepraszam, nie pomyślałem – znów się zaśmiał, zrobił krok w jej kierunku.
Rozczarowany, raczej nie.
Kolejne dwa kroki naprzód.
-Ale zaraz do kogoś zadzwonię, tak myślę, okej?
Nie wiedząc czemu, ale ta sytuacja niezwykle go bawiła, po prostu.
Powrót do góry Go down
the civilian
Sabriel Kent
Sabriel Kent
Wiek : 15
Zawód : bezrobotna
Przy sobie : zapalniczka, scyzoryk, fałszywy dowód, nóż

Finnick Odair Empty
PisanieTemat: Re: Finnick Odair   Finnick Odair EmptySob Lut 22, 2014 10:29 pm

To nie tak, że kiedy zobaczyła go w samych slipkach, szczęka jej opadła. Wcale nie tak! Po prostu bardzo szeroko otworzyła usta w celu lepszej wentylacji powietrzem. Przydałaby jej się wręcz hiperwentylacja. I to wcale nie tak, że dla niej była to zupełnie inna sytuacja niż gdyby zobaczyła tak dowolnego innego mężczyznę. To nie tak, że Finnick... Zaraz, zaraz.
- Eee, że co?! - pisnęła, głosem ściśniętym z przerażenia. Czy on właśnie powiedział, że w tym całym cholernym domu NIE MA UBRAŃ?! "Spokojnie Sab, spokojnie... Uspokój oddech, to przede wszystkim. Oddychaj. Wdech. I wydech. Wdech. I wydech. Widzisz, potrafisz!" mówiła sobie, stojąc tam pod samym ręcznikiem, przyciskając dłonie do piersi i płonąc rumieńcem.
- Zadzwonisz... Do kogoś... - Jak on mógł! Jak śmiał się śmiać z jej rozpaczliwej sytuacji! Powinien kajać się, przepraszać i zaklinać że to się więcej nie powtórzy! Nadęła wargi, przez chwilę na poważnie rozważając możliwość rzucenia się na niego z pięściami. Na niego - Zwycięzcę Igrzysk i wieloletniego trenera! Potem jednak uznała, że to byłoby zbyt głupie, obróciła się na pięcie ochlapując go kroplami wody z mokrych włosów i odmaszerowała do łazienki.
Trzasnęły drzwi.
- W takim razie zostanę tutaj dopóki ten KTOŚ nie przyniesie jakichś ubrań! - oznajmiła piskliwie i "wcale" nie histerycznie. - I ani mi się waż próbować tu dostać, Finnicku Odair! - dodała.
Właściwie, ku swojemu zdumieniu, wcale nie była na niego zła. Nigdy nie miała większych problemów z nagością. Właściwie mogła sobie wyobrazić siebie, odrzucającą ostentacyjnie ręcznik i idącą nalać sobie herbaty. Nigdy nie zastanawiała się nad tym czy jej ciało jest ładne... Czy jest odpowiednie. Skoro mężczyźni chcieli z nią sypiać, widocznie takie było. Ale to był FINN. On zasługiwał na wszystko co najlepsze. A co jeśli wyśmiałby jej kojoci tatuaż? Albo pieprzyk po lewej stronie brzucha, na wysokości pępka?
Puściła ręcznik i podeszła do lustra w łazience, spoglądając sobie w oczy. Czy była ładna? Część jej chciała by mężczyzna wszedł teraz do łazienki i wziął ją w objęcia. Druga część panicznie się tego bała. Co jeśli będzie mu zależało tylko na seksie?
Nigdy, przenigdy nie wolno ci odmówić mężczyźnie, który będzie chciał z Tobą spać.
Z odmętów pamięci doszedł ją surowy głos Fransa. Nigdy nie odmówiła. Frans był zawsze miły, ale miał Mathiasa od tego, żeby załatwiać brudną robotę. Żaden z nich jej nie uderzył, ale Le Brun potrafił być brutalny i przerażający. Wulgarny, zwykle naćpany, często chcący numerka "gratis".
Nie wolno jej było odmówić. ŻADNEMU mężczyźnie. Finnickowi też.
Zagryzła wargę, prawie do krwi, wpatrując się w swoje ciemne oczy i przyglądając podciętym zdecydowanie zbyt krótko włosom. Jeśli będzie tego chciał, ona nie odmówi. I postara się, żeby podobało mu się jak najbardziej.
Powrót do góry Go down
Finnick Odair
Finnick Odair
Wiek : 25 lat
Zawód : myślę
Przy sobie : kapsułka z wyciągiem z łykołaków, scyzoryk wielofunkcyjny

Finnick Odair Empty
PisanieTemat: Re: Finnick Odair   Finnick Odair EmptyPią Lut 28, 2014 7:36 pm

Jeszcze nie zaczął się śmiać, przecie! Uśmiechał się jedynie, co prawda tak, jakby za moment miał wybuchnąć głośnym śmiechem, ale nadal starał się zachować powagę! Pomimo tego, że stała przed nim rozeźlona dziewczyna, której widok wprawił go w jeszcze lepszy nastrój, właśnie – nawet pomimo tego! Dlatego ukłuł go boleśnie fakt, że nie doceniła jego finnickowych starań, że pomimo to oburzyła się, chociaż przyznał, że zaraz zadzwoni po kogoś, kto przyniesie im te ubrania! Pomimo tego, że gdy pisnęła, nie pozwolił swoim nerwom puścić, ale nie, przecież nie chciał zrobić jej na złość, bo gdyby tak było, zapewne już dawno siedziałby na kanapie z jej ręcznikiem w ręce. Czyli jednak oparł się tej dziecinnej pokusie – zadziwiające. Pozwolił sobie jedynie na nieco szerszy uśmiech, gdy zniknęła za drzwiami. Nadal nie rozumiał faktu (ach ten męski umysł), dlaczego tak wybuchła, skoro na nim ów sytuacja nie robiła większego wrażenia, można nawet rzec, że nie zwróciłby większej uwagi na fakt, gdyby jednak postanowiła, że nie ma ochoty nosić ubrań. Ykhm, to znaczy, to Sabriel, choć pierwsza reakcja go bawiła, wręcz rozanieliła, na dłuższą metę poczułby się istnie skrępowany. Oczywiście nie bierzemy takiej opcji pod uwagę, pod żadnym względem, to tylko luźne myśli, prawda? CHOĆ NADAL… zastanawiało go, dlaczego…
Tak, tak Finnick, wiemy.
Większość kobiet nie miałaby oporów przed tym, aby…
TAK, WIEMY ODAIR.
Ykhym, wracając jednak do obecnej niezręcznej sytuacji, ykhykhym, nasz drogi bohater uznał, że jeśli nawet z jego perspektywy sytuacja nie wydaje się tak straszliwa, to należałoby okazać choć cień skruchy. Co prawda to także go bawiło, ale tym razem posłusznie zacisnął usta, odetchnął. Nie musiał długo czekać na pakunek, bo kilka minut potem jego znajomy stał w drzwiach, kiedy zobaczył Odaira w drzwiach, ledwo powstrzymał się przed jakąś wspaniałomyślną uwagą, ale pomimo to zaraz potem zniknął. Szybko i cicho się ubrał: biała koszula, jakieś luźne spodnie. Znalazł też ciuchy dla Sabby i, Nawet nie pukając, wszedł do środka z uroczystym szerokim uśmiechem.
-Sabby, jak się szybko…
…ubierzesz, to może się załapiesz na paluszki rybne, tak?
Urwał, bo zobaczył przeglądającą się w lustrze Sabriel. To nic strasznego, oczywiście nie byłoby, gdyby ręcznik, który miała na sobie nie leżał na podłodze. Wbrew pozorom wcale nie pomyślał, że jednak szkoda, iż stoi tyłem, bo jego umysł zarobił potężnego kuksańca w bok. Zanim jednak zorientował się, że stoi i wpatruje się w dziewczynę z pół otwartymi ustami minęło kilka chwil. Wtedy już był za zatrzaśniętymi głośno drzwiami, gryząc dłoń zaciśniętą w pięść, aby z ust nie wydobył się chociaż drobny dźwięk świadczący o tym, jak nadal bawi go ta sytuacja. Oprócz rozlanego po policzkach rumieńca.
-Jakkolwiek mocno jesteś zła, pamiętaj, że cię kocham – rzucił w końcu w stronę drzwi.
Powrót do góry Go down
the civilian
Sabriel Kent
Sabriel Kent
Wiek : 15
Zawód : bezrobotna
Przy sobie : zapalniczka, scyzoryk, fałszywy dowód, nóż

Finnick Odair Empty
PisanieTemat: Re: Finnick Odair   Finnick Odair EmptyNie Mar 02, 2014 12:03 pm

To raczej JASNE, że Sab była zła. Była wściekła. Ale była też rozbawiona, chociaż o wiele łatwiej niż Finnickowi przyszło pokrycie tego poczuciem winy. Pochłonięta swoimi myślami wpatrywała się w lustro w łaziencie, tak intensywnie, że dopiero po chwili za swoim odbiciem zobaczyła Odaira.
Trudno byłoby spodziewać się po niej tak szybkiej reakcji.
W jednej sekundzie złapała ciuchy, które zapewne przeznaczone były dla niej, a potem zatrzasnęła mężczyźnie drzwi przed nosem z taką siłą, że szyby w oknach zadzwoniły.
"ZABIJĘ GO!" kołatało się w jej myślach, kiedy oddychała ciężko, opierając się o zamknięte drzwi, po raz kolejny tego dnia. Była gotowa wybrać z łazienki jakieś odpowiednie narzędzie zbrodni, a następnie wypaść na niego z zaskoczenia. Właściwie żadnego faceta nie nienawidziła jeszcze tak bardzo.
Dopóki nie usłyszała jego głosu zza drzwi.
...Pamiętaj, że cię kocham. - rozbrzmiało w jej umyśle tysiącem gongów. Kochał ją. Nie przeszkadzało mu, że się na niego wścieka i nie robił tego co robił specjalnie, żeby ją rozeźlić. To ona reagowała zbyt intensywnie na sytuację, która w istocie była tylko niewinnym żartem.
Westchnęła, sięgnęła po ubrania i założyła je na siebie. Nic wielkiego - jakaś prosta, rybacka sukienka. Podejrzewała, że połowa dziewcząt w Dystrykcie w takich chodziła. Pamiętała nawet ten krój z oglądanych Dożynek. Zawsze uważała, że te wszystkie dziewczyny wyglądają jak armia klonów. Chichotała wtedy. Nie zrobiła tego teraz.
Wyszła z łazienki przeczesując palcami krótkie włosy. Miała ochotę zapleść je w warkocz, ale po obcięciu już się do tego nie nadawały. Kiedyś, w Kapitolu, poszłaby po prostu do sklepu i kupiła maść po wmasowaniu której jej włosy urosłyby do poprzedniej długości w ciągu jednej nocy. Teraz sklep prawdopodobnie był tylko stertą gruzów. Teraz Sabriel uczyła się, jak to jest nie móc spełniać swoich pragnień i czekać na nadejście czegoś, tak jak ludzie w Dystryktach robili to od zawsze.
Uśmiechnęła się lekko do Finnicka.
- Nie jestem zła. - oznajmiła, patrząc mu w oczy, po czym obdarowała go szybkim całusem w policzek i wywinęła mu się. Ruszyła w stronę kuchni.
- Ale skoro ty widziałeś mnie nago, licz się z tym, że kiedyś zażądam zadośćuczynienia. - dodała, nalewając sobie wody do kubka z jakimiś ziołami czy czymśtam. Spojrzała powątpiewająco na pływające w herbacie fusy.
- To jest herbata? - zapytała. W Kapitolu herbata była przejrzysta, klarowna i o bardzo konkretnej barwie. I pachniała wspaniale. Ta tutaj wyglądała jak ciemna breja.
Powrót do góry Go down
the odds
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Zawód : Troublemaker
Znaki szczególne : avatar © laura makabresku

Finnick Odair Empty
PisanieTemat: Re: Finnick Odair   Finnick Odair EmptySob Mar 15, 2014 1:28 pm

W związku z fabularnym przeskokiem na forum, wątek został przeniesiony do retrospekcji. Zapraszamy do tego tematu.
Powrót do góry Go down
Sponsored content

Finnick Odair Empty
PisanieTemat: Re: Finnick Odair   Finnick Odair Empty

Powrót do góry Go down
 

Finnick Odair

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

 Similar topics

-
» Finnick Odair
» Finnick Odair
» Finnick Odair
» Finnick Odair
» Finnick Odair - Rosemary Garroway

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Panem et circenses :: Po godzinach :: Archiwum :: Lokacje :: Czwórka :: Domy-