Wiek : 20 lat Zawód : płatny zabójca Przy sobie : kamizelka kuloodporna, broń, pozwolenie na broń, motocykl
| Temat: Casper Hastings Sob Sie 31, 2013 10:45 pm | |
| Casper HastingsJamie Campbell BowerIMIĘ: Casper NAZWISKO: Hastings DATA URODZENIA: 29 kwiecień 2264 (19 lat) MIEJSCE ZAMIESZKANIA: KOLC ZAJĘCIE: szef gangu/informator/płatny zabójca Widziałeś już moją rodzinę, gdy byłeś u Sonei. Ona powiedziała Tobie swoją wersję prawdy, a ja teraz powiem swoją. Ta kobieta, co się szczerzy, jakby miała za dużo zębów to moja matka. Mówili na nią Pansy, ale tak naprawdę miała na imię Philippa. To po niej mam tak jasne włosy. Swoją drogą to naturalny blond, niefarbowany. Oczy też mam po niej. Anioł, nie człowiek. Podobno była przypadkową ofiarą wojny. Wierzysz w to? Ja nie. Widzisz tego mężczyznę w ciemnych włosach i w okularach? To Richard, mój ojciec. Z początku był dla mnie wspaniałym ojcem, ale chyba przestałem go zadowalać swoim zachowaniem, bo zamknął się w laboratorium i nie wychodził stamtąd dniami i nocami. Moją siostrę traktował jak śmiecia. Jakoś nie tęsknię za nim. Zginął pod filarem jakiegoś budynku, gdzie było bombardowanie. Ta ciemnowłosa dziewczyna w błękitnej sukience to moja siostra. Sonea. Jej imię zawsze mi się kojarzyło ze słońcem. Wiesz, od Solar. Starsza ode mnie o rok. Chciała iść do wojska, co cholernie nie podobało się matce, a ojciec miał to gdzieś. Wtedy przyszła z problemem do mnie. Wiesz... Kocham ją. To moja siostra. Nawet, gdy stanie po przeciwnej stronie barykady, to nie skrzywdzę jej naumyślnie. Wiem, że czasem krzywdziłem swoim zachowaniem, ale starałem się jej nie zawieść, gdy mnie o coś prosiła. Ten chłopak z dłońmi w kieszeniach to właśnie ja. Nienawidzę zdjęć. Najchętniej spaliłbym wszystkie prócz zdjęć z moją siostrą. Dlatego to zdjęcie jeszcze nie zamieniło się w popiół. Pewnie siostra opowiadała Tobie o swoim życiu. Lepiej sięgnij po środki odurzające, bo to nie będzie historyjka o różowych kucykach i tęczowym skarbie krasnali. Sonie pewnie opowiedziała Tobie jak to z nią było. Tak, Sonie. Tak ją nazywałem jako dzieciak i dalej tak ją nazywam. Nie, wcale się nie uśmiecham głupawo na samą myśl o tym. Moja siostra nie była ucieleśnieniem marzeń matki. Pansy chciała, by Sonie była małą i słodką dziewczynką, a potem równie słodką i delikatną kobietą. Trochę jej nie wyszło, bo siora stwierdziła, że idzie do wojska. Jest to oczywiście usprawiedliwione tym, że ojciec wolał mieć syna niż córkę, a Sonie nie spełniała jego wymagań. Widziałem jak się starała być chłopcem, by choć trochę ją zauważał. Przykro było patrzeć jak Richard miał dosłownie w dupie jej zaangażowanie. Może i od dziecka byłem taki jak teraz, ale dobrze pamiętam jak wtedy chciałem być dorosły i po prostu wpierdolić ojcu za to jak traktował moją Sonie. Z początku interesował się mną i chyba próbował zrobić sobie drugiego siebie dopóki nie przestałem go zadowalać. Ciekawie to brzmi, prawda? Trochę jak relacja alfonsa i dziwki. Dopóki go zadowala, dopóty dla niej jest dobry, ale gdy tylko przestaje być jej praca satysfakcjonująca to jest wywalana na bruk. Cóż. Ojciec nie mógł mnie wyrzucić, więc postanowił mnie zignorować. Wtedy Sonea postanowiła iść do wojska i zostać żołnierzem. Wytatuowała sobie na karku kluczyk, a potem poszła do matki powiedzieć o swoich planach. Matka wpadła w furię. Ja w tym czasie byłem, mówiąc krótko, synem, którego rodzice nie chcieliby mieć. Na motor zarobiłem sprzedając narkotyki. Sam nigdy nie brałem, bo mój kumpel ze szkoły zaćpał się na śmierć na moich oczach. Był awanturnikiem. Do tego miał jeszcze dwóch kumpli, którzy tylko go namawiali do wciągania większej ilości tego gówna. Gdy go zabrałem do szpitala lekarze mi powiedzieli, że to tylko kwestia czasu, gdy umrze, bo jego organizm przestaje pracować. Siedziałem całą noc przy jego łóżku i obserwowałem go, dopóki nie usłyszałem ciągłego dźwięku sprzętu. Sprzedałem dragi kumpla i kupiłem sobie motor. Do szkoły chodziłem w kratkę. Wiesz. Zawsze było coś ciekawszego do roboty. Może nie wyglądam na takiego, ale mam sporo zainteresowań, na które poświęcałem czas, który był przeznaczony na szkołę i naukę. Miałem gdzieś szkołę. W sumie nauczyciele cieszyli się, gdy mnie nie było. Dobrze pamiętam jedną lekcję. Z kumplem założyliśmy na głowę nauczyciela wiadro pełne brudnej wody. Chcieli mnie z niej wyrzucić, ale ojciec im nie pozwolił. Nie wiem na jaką cholerę wtrącał się w moje sprawy, skoro na co dzień nie interesowało go co robię i gdzie jestem. Papierosy i alkohol nie były dla mnie niczym nowym. Zacząłem palić chyba, gdy miałem trzynaście lat. Pić niewiele później. Imprezy zawsze kończyły się tak samo. Miałem łącznie dwóch najlepszych kumpli. Tego co się zaćpał i jeszcze jednego. Razem chodziliśmy na imprezy, piliśmy, opuszczaliśmy szkołę i robiliśmy burdy. Ba! Nawet dzieliliśmy się dziewczynami. Trzej muszkieterowie, którzy urządzali sobie zabawy w słoneczko i rosyjską ruletkę. Razem też trenowaliśmy różne sztuki walki. Matka chętnie dawała mi kasę na treningi, bo cieszyła się, że chociaż jedną rzecz robię dobrze. Wiedziała, że skoro nie wymusi na mnie nauki, to chociaż wesprze mnie w treningach. Wierzyła, że może wydorośleję i zacznę robić coś, co przyniesie mi owocną przyszłość. Niedoczekanie. Lubię swoje życie takim jakie jest. Co trenowałem? Różne sztuki walki. Między innymi Ju-Jitsu, Krav Maga, Ninjutsu, Karate... Od małego uwielbiałem walkę. Dlatego też ćwiczyłem sztuki walki, które opłacała mi matka. Zaczęło się od karate, gdy miałem pięć lat. Teraz już nie trenuję sztuk walk, jako tako. Bardziej ćwiczę, by nie zapomnieć o wszystkich technikach. Prócz tego uczęszczałem też na zajęcia z bronią palną. Broń biała była mi znana z poprzednich zajęć. Broń palna jednak była bardziej mi potrzebna. Miałem ten dar, by trafiać bez pudła od samego początku, więc szybko zdobyłem pozwolenie na broń i kupiłem sobie pistolet. Tak, dobrze się domyślasz. To też kupiłem dzięki sprzedaży narkotyków. Szkoły nigdy właściwie nie ukończyłem. Gdy Sonea szkoliła rekrutów, ja trafiłem do mafii. Zostałem dzięki nim płatnym zabójcą. Razem ze mną poszedł mój kumpel. Ten co nie tykał narkotyków, bo tamten drugi od dawna był zżerany przez robactwo. Coś czuję, że mój kumpel skrycie jest gejem. Może mi się tylko wydaje, że on coś do mnie ma. Nie wiem. W każdym bądź razie wszędzie jesteśmy razem, bo dobrze mi się z nim współpracuje. Życie w mafii było dla mnie sielanką. Wreszcie byłem tam, gdzie tak naprawdę pasuję. Zrobili ze mnie płatnego zabójcę. Śmierć nie ruszała mnie specjalnie... Sonea nic o tym nie wie. Wybuchła rebelia wtedy. Cóż... Nie mogę powiedzieć, że się nie zmieniłem. Mafia miała to do siebie, że członkowie gangu robili się agresywni wobec swoich bliskich. To zależało od gangu. Wiesz, te słynne włoskie mafie były bardzo rodzinne, ale ta w której ja byłem, kazała wręcz odciąć się od rodziny. Rodzice wtedy już nie żyli i pozostała mi tylko Sonea. Nie wiem, co się z nią wtedy działo. Nie wiem, co się z nią dzieje teraz. Wiem tylko, że myśli, że zabijałem rebeliantów. Taka jest oficjalna wersja tego, co się ze mną stało i dlaczego jestem w KOLCu. Prawda jest taka, że przez ten cały czas mafia pomagała rebeliantom. Może nie dawali większości zysków, ale część z nich była przeznaczana na pomoc. Broń, leki, jedzenie, ubrania, maszyny. Potrafiliśmy przemycić wiele rzeczy. Konstruowaliśmy bomby również. Nie patrz na mnie jakbym zarżnął Twoją matkę. Wielu z nas było szkolonych. Nauczyliśmy się cicho zabijać pionki przeszkadzające w grze. Nauczyliśmy się jak się kamuflować oraz jak konstruować bomby. Nie byle jakie bomby. Musieliśmy robić takie, które wypalą, tak jak to zaplanowaliśmy. Nie było mowy o pomyłce. Gdy rebelia przeniosła się na tereny Kapitolu mieliśmy wybór. Albo odetniemy się od tego co się dzieje, albo dołączymy do któreś ze stron. Odcięliśmy się. Zostaliśmy w swojej siedzibie. Coin od początku wiedziała, że nie będziemy brani udziału w walce. Potrzebowaliśmy zaufania jednych i drugich. Kapitolu i rebeliantów. Mieliśmy mnóstwo kontaktów z obu stron. Nasz szef był twarzą Kapitolu. Tak, dobrze słyszysz. Miał swoje dwa wcielenia, ale o mafijnym wcieleniu wiedzieli tylko nieliczni. Gdy walka została zakończona i rebelianci wygrali wyszliśmy na powierzchnię. Alma miała swoje plany wobec nas. Wybrała sobie kilku najlepszych, by wysłać ich do Kwartału i kilku nadających się do Dzielnicy Rebelianckiej. Resztę kazała rozstrzelać. Szefa wtedy nie było. Podobno miał jakiś romans z Coin, ale nie mam zamiaru tego sprawdzać. Ja, mój kumpel, siostra kumpla i kilka osób trafiliśmy do Kwartału pod przykrywką oskarżenia o zabijanie rebeliantów. W rzeczywistości mieliśmy wtopić się w tłum i mieliśmy czekać na rozkazy. Druga grupa została w DR. Moja grupa to Cienie. Nazywamy się tak, bo tylko nasze cienie widać w trakcie morderstw, które dokonujemy. Tamta druga grupa zwie się "Chwała i Honor". Niby mają być dobrą drużyną, a w rzeczywistości zabijają tych, którzy nie podobają się Almie w Dzielnicy. Cienie pozostają w Kwartale. Czym się zajmujemy? Zabijamy na zlecenie, sprowadzamy nowych klientów tutejszym dilerom i do burdelu. Dziewki również przesyłamy im w zamian za darmowe korzystanie z ich usług. Co się gapisz? Każdy facet ma swoje potrzeby. Wyobraź sobie płatnego zabójcę, którego swędzi krocze i myśli tylko o tym, by zanurzyć się w ciepłym wnętrzu jakieś pięknej dziewki. Myślisz, że taki będzie myślał trzeźwo? Nie. Nie mamy jednak ani czasu, ani ochoty, by szukać sobie panienek na stałe. Zresztą. Zakochany człowiek zrobi wszystko byle tylko uratować najbliższą mu osobę. Masz dziewczynę? Pewnie, że masz. Jesteś przykładowym mieszkańcem nowego systemu. Wyobraź sobie, że stoję przed Tobą i trzymam nóż przy jej tętnicy, by poderżnąć jej gardło. Żeby ją uratować będziesz musiał upodlić siebie, oddać wszystko co masz oraz obiecać, że Twoja córka, gdy skończy osiemnaście lat będzie należała do mnie. Nie będziesz myślał trzeźwo. Oczywiście, że lepiej by było pozwolić mi zabić Twoją ukochaną, bo przecież nie pozwolisz, by Twoja córka została przejęta przez mój gang i gwałcona przez każdego jego członka. Jednakże widząc ukochaną pełną we łzach, zgodzisz się na moje warunki. Zrobisz wszystko, by odzyskać ją. Dlatego nie mam dziewczyny. To mi przypomina pewną rzecz. Gdy dopiero byłem rekrutem w mafii szef dał mi jastrzębia i kazał mi go oślepić, by był mi posłuszny. Ja jednak nie chciałem go krzywdzić. Za pomocą głaskania zdobyłem jego zaufanie. Gdy to pokazałem szefowi, odrzekł tylko: "Nie zrobiłeś go posłusznym. Nauczyłeś go kochać." i skręcił jastrzębiowi kark. Nie ucz nikogo kochać, bo to tylko źle się dla Ciebie skończy. Nauczyłem się wtedy, że lepiej jest nie kochać. To tylko źle się kończy w tych czasach... Nie oceniaj mnie. Urodziłem się zajebisty, nie doskonały. Jestem kim jestem. Popełniam błędy jak każdy inny człowiek. Może i nie jestem dobrym człowiekiem, ale do tej pory nikt się nie sprzeciwił. Dobra, przyznaję. Jestem dość agresywny. Na szczęście nie jestem cholerykiem. Nie. Jestem zimnym draniem, którego trudno wkurzyć, bo zwykle zachowuję ten sam wyraz twarzy. Mafia mnie nauczyła bycia bezwzględnym. Dopóki nie "zaadoptowała" mnie mafia buntowałem się przeciwko wszystkiemu. Rodzicom, szkole, ustrojowi, a nawet siostrze. Awangarda to moje drugie imię. Nie raz i nie dwa miałem kłopoty z prawem. Gdybyś zapytał co o mnie mówią ludzie ze szkoły, to by pewnie powiedzieliby: "Pytasz o tego aroganckiego i olewczego chłopaka? On zawsze kierował się swoimi ideałami. Innych po prostu nie uznawał." Siostra natomiast pewnie powiedziałaby: "Bywał nieodpowiedzialny. Znikał na kilka dni bez jakichkolwiek wyjaśnień, ale dla mnie czasem był też troskliwy. Zawsze mogłam na niego polegać." Jestem też honorowy. Mam dość ironiczny humor, ale dziwnym trafem przyciągam do siebie ludzi. Jakiś urok osobisty, albo coś w tym stylu. Czary to nie są, a nawet jeśli to ja nic nie wiem o tym bym był czarnoksiężnikiem. Jestem też brutalny. Niech się nikt nie łudzi, że potraktuję łagodnie podczas przesłuchań, albo tortur. Jedynie mogę zagwarantować śmierć z ukrycia. Tyle powiem Tobie. Reszty się dowiesz później. Jeśli dożyjesz... ~ Wszędzie chodzi ze swoim kumplem, który notabene podkochuje się w Casperze (Wygląd.) ~ Ma liczne tatuaże na ciele ~ Świetnie posługuje się bronią palną jak i bronią białą ~ Zna sztuki walki i samoobrony ~ W kieszeni zawsze nosi zdjęcie siostry ~ Nigdy się nie zakochał ~ Jest biseksualny (z przewagą heteroseksualności) ~ Jest leworęczny ~ Ma kilka blizn na ciele ~ Posiada motor, który przemycił do KOLCa ~ Jest uzależniony od papierosów ~ Nie jest dilerem, ale załatwia miejscowym dilerom nowych klientów ~ Jest stałym klientem Violatora ~ Nazywają go Cień ~ Kolor jego włosów jest naturalny, a nie tleniony jak niektórzy sądzą ~ Nie wie, że siostra pracuje w Violatorze |
|
Wiek : 31 Zawód : redaktor naczelny CV Przy sobie : paczka papierosów, zapalniczka, prezerwatywa Obrażenia : tylko psychiczne
| Temat: Re: Casper Hastings Nie Wrz 01, 2013 6:59 pm | |
| Raczej nie może znajdować się w KOLCu za, tak ładnie ujęte zabijanie rebeliantów. Wylądowałby we więzieniu, ale uznajmy, że jest tak przez działanie sprzyjające władzy Snowa/brak działać na rzecz Coin. Trzymaj się tego w postach. c: Akcept i miłej gry na multikoncie. |
|