Frans nie spodziewał się takiego telefonu. Zmarszczył czoło, wywrócił ślepiami i odebrał. Zanim jednak zdołał cokolwiek powiedzieć, usłyszał niezrozumiały bełkot, potem jakieś dziwne odgłosy, chyba zakłóceń i w końcu głos... Mathy'ego. Pięknie.

- Mphmm.. - przytaknął, nieco przeciągając tę odpowiedź. - Co jest, Mathias?

Frans zmarszczył jedynie czoło. Rebeliant?

- Rebeliant? - Powtórzył niemal natychmiast swoje myśli na głos. - Dlaczego spuściłeś mu łomot? Jestem w Dzielnicy, w szpitalu. Po wyjściu z bankietu zostałem postrzelony w girę. A tak poza tym, to chyba dobrze, że Kate dostała pistolet, co nie? Będzie czuła się bezpieczniej.

Ach... no tak, rozjuszonego byka da się tylko jeszcze bardziej rozjuszyć. Westchnął cicho, pokręcił głową... i co n ma na to odpowiedzieć? A jak ten Rebeliant będzie chciał jakiegoś odszkodowania?

- A co mu dokładniej zrobiłeś? - Zapytał, chcąc wiedzieć ile może stracić na takim zachowaniu.

Wiadomość o tym, co zrobiła Katy była nieco szokująca. Nie spodziewałby się czegoś takiego po siostrze Mathiasa. Zastukał paznokciami o coś metalowego, co dało się usłyszeć nawet w telefonie.

- Wiesz, musi walczyć na arenie o przetrwanie... tam nie ma reguł i moralności. A jeszcze co do do Igrzysk i Kwartału, pojawię się tam tak szybko, jak szybko mnie wypiszą ze szpitala. Wszystko w barze i na piętrze w porządku? Żadnych innych bójek, problemów, braku prądu lub czegoś w tym stylu?