|
| Finnick Odair - Rosemary Garroway | |
| Autor | Wiadomość |
---|
Wiek : 25 lat Zawód : myślę Przy sobie : kapsułka z wyciągiem z łykołaków, scyzoryk wielofunkcyjny
| Temat: Finnick Odair - Rosemary Garroway Czw Sie 15, 2013 9:56 pm | |
| Siedział w aucie kierując na oślep. Miał tylko szczerą nadzieję, że nie stanie się coś równie niepożądanego jak stłuczka z innym wozem. Ale nie dostrzegał żadnych innych aut poruszających się po zaśnieżonej i śliskiej ulicy. Kilka chwil przed na zewnątrz szalała burza, ale nie liczyło się nic. Annie. Sabriel. Isabelle. Miał ochotę krzyknąć, rozpędzić się do maksymalnej prędkości, ale nie był na tyle odważny, aby zesłać na siebie oczywistą klęskę. Szybko wybrał numer do jednej z osób, które w jakimś, choćby w ponurym aspekcie, stopniu mogły odciągnąć go od tej rzeczywistości. Rose. Cholera. Tak, lubił cierpieć. Dlaczego ona? Czekał i miał nadzieję, że w KOLCu był prąd. Jasne, że był, przecież trwały Igrzyska. |
| | | Wiek : 25 lat Zawód : Pani doktor w Kwartale, która wszystkich nienawidzi Przy sobie : Kapsułka cyjanku, broń palna, dokumenty, portfel, telefon oraz inne osobiste rzeczy. Znaki szczególne : Ona cała jest szczególna. Obrażenia : Rysa na psychice głęboka jak jezioro w Dwójce
| Temat: Re: Finnick Odair - Rosemary Garroway Czw Sie 15, 2013 10:12 pm | |
| Siedziała na tej kanapie i naprawdę powstrzymywała się, żeby nie złapać czegokolwiek, co jest pod ręką i nie rzucić w obraz, który przedstawiał jej to, od czego cały czas starała się uciec. Igrzyska. Cholerne Głodowe Igrzyska. Znowu została zmuszona do tego, by w nich uczestniczyć. Oczywiście nie bezpośrednio, ale mając tę świadomość, że czasem czyjeś życie może zależeć od twojej łaski lub niełaski, sprowadza cię do tego, że czujesz się tak, jakbyś na tej cholernej arenie był. Kiedy jej noga nerwowo podrygiwała i starała się, by potok przekleństw, który cisnął się jej na usta jednak się nie wydobył, zadzwoniła jej komórka. Na początku się zirytowała, że ktoś jej śmie przerywać starania doprowadzenia się do porządku, ale kiedy zobaczyła, kto dzwoni jakoś jej przeszło. Nawet przestała tak śmiesznie tupać. - Słucham? - powiedziała, kiedy tylko przyłożyła telefon do ucha. Jej głos był jak zwykle niezbyt wesoły, ale zdenerwowanie można było wyczuć na kilometr. Panie, trzymaj mnie, żebym nie rąbnęła tą komórką o ziemię, bo na inną mnie nie stać. - prosiła w myślach, czekając, aż Finnick się odezwie. |
| | | Wiek : 25 lat Zawód : myślę Przy sobie : kapsułka z wyciągiem z łykołaków, scyzoryk wielofunkcyjny
| Temat: Re: Finnick Odair - Rosemary Garroway Czw Sie 15, 2013 11:29 pm | |
| Kiedy usłyszał jej głos, jego dłoń zadrżała. Zacisnął palce na kierownicy i przyspieszył wtapiając wzrok w ciemną przestrzeń przed sobą. Zaśnieżona ulica, pochmurne niebo oraz rzędy aut. Zmarszczył brwi naciskając mocniej pedał gazu. Przez moment milczał wsłuchując się w pracę cichego silnika, ale w końcu odezwał się chrapliwie: -Chciałem się tylko upewnić, że żyjesz - nie wiedział, dlaczego to powiedział, ale to prawda. Teraz nic nie było pewne, żadne istnienie ani życie, wszystko znajdowało się w rękach Coin. Ona pomiatała każdym ze swoich standardowych pionków - Wszystko w porządku? - standardowe głupie pytanie, ale nie wiedział od czego zacząć "Cieszę się, że masz prąd?" - o nie, to brzmiałoby bardziej żałośnie niż w jego głowie. |
| | | Wiek : 25 lat Zawód : Pani doktor w Kwartale, która wszystkich nienawidzi Przy sobie : Kapsułka cyjanku, broń palna, dokumenty, portfel, telefon oraz inne osobiste rzeczy. Znaki szczególne : Ona cała jest szczególna. Obrażenia : Rysa na psychice głęboka jak jezioro w Dwójce
| Temat: Re: Finnick Odair - Rosemary Garroway Czw Sie 15, 2013 11:50 pm | |
| Czy żyje? O tak, żyje. A szkoda. Szczerze powiedziawszy, wolała, żeby to życie się dla niej nigdy nie zaczęło lub skończyło się wtedy na arenie. Co ją podkusiło, kiedy liczyła, że teraz będzie lepiej? - Nic mi nie jest. - odparła spokojnym głosem, nie odrywając wzroku od ekranu. Automatycznie przygryzła wargę, kiedy widziała, że jej trybut zaczął bić się z drugim i nie miał zbytniej przewagi. Westchnęła ciężko, co z pewnością usłyszał Finnick. Ale lepsze takie westchnięcie, niż bluzga... - Powiedziałabym, że tak, ale jakoś nie mam ochoty cię okłamywać. - mruknęła, a jej głos wyrażał tylko jedno - bezsilność. Tak, nie miała już siły, cierpliwości i nerwów. - Znowu mnie wciągnęli w to, żebym patrzyła jak ktoś umiera. Nieważne czy z mojej ręki, czy nie. Ważne, że każą mi na to patrzeć, a ja nie mogę zrobić nic... Zupełnie nic. - powiedziała szybko drżącym głosem, starając się to jakoś opanować. Spojrzała jeszcze raz na ekran, kiedy zobaczyła jak Freddie dobija trybuta, który wcześniej miał nad nim przewagę. Z jednej strony jej ulżyło, a z drugiej... - A ty? Co robisz? Nie jesteś w tym roku mentorem? - tak, Rosemary nie wiedziała kim są inni mentorzy. I szczerze mówiąc, mało ją to obchodziło. Chciała to skończyć równie szybko, jak się zaczęło. |
| | | Wiek : 25 lat Zawód : myślę Przy sobie : kapsułka z wyciągiem z łykołaków, scyzoryk wielofunkcyjny
| Temat: Re: Finnick Odair - Rosemary Garroway Pią Sie 16, 2013 10:03 am | |
| Zaśmiał się. Ni to histerycznie. Ni to ze wzgardą. Ale potem już się nie odezwał skupiając na chwilę na drodze dla odwrócenia własnej. Nie potrafił uwierzyć w to, że znowu poruszony został temat Igrzysk. Naprawdę? Do końca będzie słuchać epopei na ich temat? Miał ochotę się rozłączyć, ale wiedział, że Rose z pewnością potrzebuje porozmawiać, skoro sama poruszyła ten delikatny obszar. -Tegoroczne Igrzyska to cyrk - powiedział w końcu skręcając bezmyślnie w jedną z uliczek - Co za premedytacja. To tak jakby machać zgłodniałemu lwowi stekiem przed nosem. I mentorowanie. Nie wierzył, że po raz kolejny dał się w to wciągnąć. Beatrice. Sabriel. Sawyer. -Jasne, jak mogłoby być inaczej? |
| | | Wiek : 25 lat Zawód : Pani doktor w Kwartale, która wszystkich nienawidzi Przy sobie : Kapsułka cyjanku, broń palna, dokumenty, portfel, telefon oraz inne osobiste rzeczy. Znaki szczególne : Ona cała jest szczególna. Obrażenia : Rysa na psychice głęboka jak jezioro w Dwójce
| Temat: Re: Finnick Odair - Rosemary Garroway Pią Sie 16, 2013 12:08 pm | |
| Na jego śmiech zareagowała dosyć sceptycznie, a na jej twarzy pojawił się dosyć nieprzyjemny wyraz. Nie wiedziała, dlaczego się śmieje, więc nie odebrała tego przyjemnie... Jednak nie odezwała się na ten temat, jakoś nie miała ochoty. A co do rozmowy... Owszem, potrzebowała jej. Sama by się do tego nigdy nie przyznała, chyba, że sięgając dna rozpaczy. Ale w głębi duszy cieszyła się, że zadzwonił. - Może i premedytacja, ale doskonale wiesz, co robił Snow. A Coin to taki Snow, tylko w spódnicy. - mruknęła, po czym na jej usta momentalnie powędrował uśmieszek. Tak, wyobraziła sobie Coriolanusa Snowa w spódnicy. Naprawdę już jej odbijało. - Nie widziałam cię tutaj, więc myślałam, że w tym roku dali cię spokój. Chociaż w sumie, to jestem w Ośrodku od wczorajszego wieczora, a raczej nocy, więc miałam prawo cię nie spotkać. Gdzie jesteś? - zatrzymała się na chwilę, wsłuchując się w słuchawkę - Tylko proszę, nie mów, że gadasz ze mną i jedziesz gdzieś na oślep samochodem. Za taki pomysł na śmierć powinieneś dostać w łeb. - powiedziała to już mniej załamanym tonem, jednak zdenerwowanie nie wyparowało z niej zupełnie. |
| | | Wiek : 25 lat Zawód : myślę Przy sobie : kapsułka z wyciągiem z łykołaków, scyzoryk wielofunkcyjny
| Temat: Re: Finnick Odair - Rosemary Garroway Pią Sie 16, 2013 3:43 pm | |
| Chwilę zajęło mu przyswojenie myśli. Rose. Mentorką. Oczywiście. Samo skojarzenie wydawało się oczywiste oraz jasne, ale gdy przypomniał sobie, że jego przyjaciółka zamieszkuje KOLeC pomyślał, że to śmieszny żart i prawdopodobnie... -Na czyje miejsce weszłaś? - spytał analizując po kolei persony, które wcześniej naraziły Coin lub czyjemuś obcemu gniewowi. Od razu przypomniał sobie o Cato czy Channy. Odpadło któreś z nich? - Nie wiedziałem, że jesteś w Ośrodku, bo... ...byłem na misji? -Miałem coś do roboty. Zresztą... Słuchaj. Kto już odpadł? Beatrice i Sawyer. Dzieci, które nie zasługiwały na los śmierci. Mężczyzna zwolnił nieco na rondzie mijając oświetlone budynki oraz pojedyncze zbiorowiska ludzi przy telebimach. |
| | | Wiek : 25 lat Zawód : Pani doktor w Kwartale, która wszystkich nienawidzi Przy sobie : Kapsułka cyjanku, broń palna, dokumenty, portfel, telefon oraz inne osobiste rzeczy. Znaki szczególne : Ona cała jest szczególna. Obrażenia : Rysa na psychice głęboka jak jezioro w Dwójce
| Temat: Re: Finnick Odair - Rosemary Garroway Pią Sie 16, 2013 4:04 pm | |
| Kiedy Finnick znów milczał, prawdopodobnie trawiąc te bezsensy, które plotła mu Rose, wpakowała sobie do ust biszkopta, bo pewnie po zakończeniu Igrzysk słodkich rzeczy prędko nie zobaczy, chyba, że wliczyć cukier. Choć w KOLCu i z nim krucho. - A to zabawne jest w ogóle. - powiedziała to takim głosem, jakby zaraz miała oświadczyć sensację roku - Zastępuję dziewczynę, która ma na nazwisko tak samo, jak ja na imię. Dla jasności - Lily Rose. Nie mam pojęcia, co się z nią stało. - nikt nie wie, nikt nie słyszał, nikt nie widział. Zniknęła. To prawie jak codzienność, co tu wyjaśniać. - Kto odpadł? Poczekaj moment, zobaczę. Nie mam tendencji do zapamiętywania nazwisk osób, które zaraz mają zginąć. - powiedziała chłodnym, bezuczuciowym głosem i przełączyła pilotem obraz na listę trybutów. - No więc tak. Blue Flickerman, Connor Henderson, Jochan Kupsztal, Nina Davis, Rosana Hawkeye oraz Sawyer Crane. Dodatkowo Theo Madden ma chyba ranę kłutą między żebrami, a niejaka Beatrice Chapman dostała tykającą bombę w plecaku, która gotowa jest wybuchnąć... zaraz. - wymruczała, ironicznie się do siebie uśmiechając - Przezabawnie, prawda? Przy czym to pierwsze dziewczę, jedna z bliźniaczek Flickerman, zeszła z tarczy przed gongiem i popełniła samobójstwo. Prawdopodobnie najmądrzejsze dziecko jakie widziałam. - oświadczyła, nadal tym samym tonem i zmienił się on dopiero, gdy oświadczyła, że Blue miała z nich wszystkich najwięcej oleju w głowie. |
| | | Wiek : 25 lat Zawód : myślę Przy sobie : kapsułka z wyciągiem z łykołaków, scyzoryk wielofunkcyjny
| Temat: Re: Finnick Odair - Rosemary Garroway Pią Sie 16, 2013 11:07 pm | |
| Lily Rose. Pamiętał ją jako śliczną, szczupłą mentorkę, ale nie potrafił sobie przypomnieć, żeby kiedyś wymienił z nią kilka słów. To był chyba okres, podczas którego wolał nie nawiązywać żadnych znajomości. Milczał na ten temat, bo nawet nie miał ochoty się nad nią rozpamiętywać, cokolwiek się stało. Słysząc kolejne słowa Blue, poczuł bolesne ukłucie w żołądku. Blue. Reiven. Blue. Reiven. Miał ochotę jeszcze raz spojrzeć na ekran, aby przeczytać jej wiadomość i udowodnić sobie, że to co wydarzyło się w kanałach, nie było iluzją. I teraz wiedział, że powinien z nią porozmawiać. Ale przez telefon? Czy to była rozmowa na kilka zdań i czerwoną słuchawkę na koniec? -Sawyer był moim... - powiedział, ni to do siebie, ni to do niej. Pomyślał, że Beatrice także - KURWA - warknął prosto w słuchawkę hamując gwałtownie. Poczuł charakterystyczne szarpnięcie i wzrost adrenaliny. Strach? Niemoc? Rose mogła usłyszeć głębokie westchnienie i jego niepewny głos: -Jak sobie radzą Twoi trybuci? - spytał cicho próbując ukryć drżenie głosu. Nie ruszył auta z miejsca puszczając kierownicę. |
| | | Wiek : 25 lat Zawód : Pani doktor w Kwartale, która wszystkich nienawidzi Przy sobie : Kapsułka cyjanku, broń palna, dokumenty, portfel, telefon oraz inne osobiste rzeczy. Znaki szczególne : Ona cała jest szczególna. Obrażenia : Rysa na psychice głęboka jak jezioro w Dwójce
| Temat: Re: Finnick Odair - Rosemary Garroway Sob Sie 17, 2013 1:48 am | |
| - Wszyscy zginęli pod rogiem. W miejscu największej rzezi, gdzie nawet najlepszy mógł paść trupem. Nie wiń się. - starała się go uspokoić, doskonale wiedziała, co człowiek potrafi zrobić pod wpływem emocji. Sama kiedyś była taka narwana i popełniła największy błąd w życiu - zgłosiła się na Igrzyska. - Powiedziałabym, że mi przykro, ale doskonale wiem, że to nic nie da... - wymruczała zakłopotanym głosem, tylko zgadując jak teraz mógł czuć się Finnick. Nigdy wcześniej nie była mentorką, więc pewnie będzie się czuć równie źle, co on, kiedy chociaż jedno z nich zginie. - Mogę cię pocieszyć tym, że Beatrice nic nie jest. Żyje, ma się świetnie, zebrała graty i gdzieś poszła. A tę bombę zabrała jej druga z bliźniaczek... Hope? O ile się nie mylę. Poharatało jej ręce i klatkę piersiową... - powiedziała z wyraźnym niezadowoleniem, a na jej twarzy pojawił się grymas. Zawsze martwiło ją to, że podczas Dożynek wybierają również tak małe dzieci... To bezduszne. - Uspokój się, nerwy nic ci nie dadzą. Zaraz zabijesz się jeszcze ty. Chcesz zrobić kolejną dramę, którą wykorzysta Coin? - głos Rose szybko wszedł na stanowczy ton. Starała się mu przemówić do rozsądku, bo nie chciała, żeby popełnił jakiś błąd. Wiedziała z autopsji, że to mogłoby się źle skończyć. Jednak kiedy zmienił temat zrozumiała, że nie jest z nim źle. - Freddie zawarł sojusz, co mi się zupełnie nie podoba. Żadne z jego sprzymierzeńców nie wygląda na godne zaufania. A Atenka zabunkrowała się w jakimś centrum handlowym i radzi sobie bardzo dobrze. Choć wiem, że to dziecko będę musiała pożegnać z bólem zapewne... - zaczęła, a jej głos zawahał się między płaczliwym tonem, a drżeniem. Kiedy w końcu poczuła się pewna dokończyła - Ale liczę na nią. Z pewnością nie zasłużyła na to. Ale cóż, tak działa karma. Taka sama sytuacja była z nami. - stwierdziła, już pewnym tonem, który tylko jej się aktywował, kiedy starała się ukryć emocje. - Wszystko w porządku? Może wrócisz do Ośrodka? Martwię się, Finn... - to było chyba najlepsze, co teraz miała powiedzieć. Bo co miała? Przyjedź tu, bo czuje się okropnie, samotnie i gdyby nie pole siłowe dawno już bym skoczyła oknem? Nie, to nie jest w jej stylu. Choć to z pewnością chciała mu powiedzieć i przy okazji się popłakać. |
| | | Wiek : 25 lat Zawód : myślę Przy sobie : kapsułka z wyciągiem z łykołaków, scyzoryk wielofunkcyjny
| Temat: Re: Finnick Odair - Rosemary Garroway Sob Sie 17, 2013 4:55 pm | |
| Nie winił się, ba, nawet nie było mu przykro. Zresztą... irytowała go bezsilność, z której nie mógł się wyrwać, ta sama siła, którą krępowała jego ręce, aby był pozbawiony wszelkich środków do pomocy. Sawer był ćpunem, dzieciakiem, na którego Finnick nie zwrócił nawet uwagi. Dlaczego miałby zrzucać na siebie winę za bezmyślność nastolatka lubującego się w używkach oraz prowadzącego rozpustne życie. W końcu... Sabriel była inna, chciał ją uratować, chciał, aby żyła, bo czuł, że tego pragnie i na to zasługuje. Ale kim był, aby oceniać, kto powinien umrzeć na arenie, a kto nie...? -Cieszę się - powiedział cicho, choć nie był pewien, czy to prawda. Ale nie było go stać na nic innego. Beatrice była urocza, śliczna i zdawałoby się także, że inteligentna i pod tą cienką skorupką nimfy kryje się niepowtarzalny intelekt. Jaka jednak była prawda? Okaże się na arenie. Hope. Blue. Hope. Blue. Noah. Reiven. Noah. Reiven. Reiven. Annie. Rose. Czuł się jak kretyn. Powinien być przy każdej z nich, wspierać i motywować do walki, powinien... -Sojusze są dobre, ale trzeba umieć je wykorzystać - stwierdził zapewne nie odkrywając Ameryki. Przypomniał sobie o sojuszu Cordelii, Bookera i całej reszty ich zgrabnej ferajny, i o planie, który zobowiązywał go do wspierania ich i funduszami, i w jakikolwiek inny sposób. Potem padło to pytanie, pytanie, w którym wyczuł i nadzieję, i prośbę, i sugestię w jednym. Ale nie mógł... ha. Najpierw musiał odwiedzić Sabriel, bo przecie - miał coś do załatwienia. Nie mógł tego ot tak porzucić. -Będę w nocy lub jutro rano, obiecuję - powiedział ze spokojem zapalając silnik powoli i ruszając przed siebie w umiarkowanie wolną prędkością - Po Igrzyskach wracasz do KOLCa? |
| | | Wiek : 25 lat Zawód : Pani doktor w Kwartale, która wszystkich nienawidzi Przy sobie : Kapsułka cyjanku, broń palna, dokumenty, portfel, telefon oraz inne osobiste rzeczy. Znaki szczególne : Ona cała jest szczególna. Obrażenia : Rysa na psychice głęboka jak jezioro w Dwójce
| Temat: Re: Finnick Odair - Rosemary Garroway Sob Sie 17, 2013 8:30 pm | |
| Ona również się nie winiła, póki co. Nie, ona nigdy się nie winiła. Zawsze wszystko zwalała na innych, tylko dzięki temu jeszcze się jakoś trzymała. Obwiniając siebie wprowadziłaby się w takie załamanie, że najlepsi kapitolińscy lekarze nie daliby sobie z nią rady. - To dobrze. - również powiedziała to cicho, wręcz półtonem albo nawet i szeptem. Ona też nie mogła nic innego na to powiedzieć. Nie było powodu ani do radości, ani szukania plusów tej całej chorej sytuacji. Tutaj można było co najwyżej wybierać między tym, czy się śmiać - czy płakać. Nie było wyjścia, po prostu czas przyzwyczaić się do takiej rzeczywistości po raz kolejny. - Nie jestem fanką sojuszy. Może dlatego nikt mnie nie lubi? Ostatnio to przede mną nawet dzieci uciekają. - stwierdziła jakby obrażonym tonem. Czuła, że dzieje się z nią źle, ale nie do końca wiedziała co. - Finn, powiedz mi. Czy ja jestem aż tak straszna i ponura? Staję się zgorzkniała, czy co? - zapytała głosem pełnym wyrzutu, a był to wyrzut do świata. W ogóle do wszystkiego, do rasy ludzkiej... Rose to jednak totalna mizantropka. Nienawidzi wszystkiego, co się rusza. - Uhm, okej. Jak tylko będziesz, to mnie znajdź. Spać i tak nie będę, pewnie przez całe Igrzyska. - jak zwykle. Nie spała podczas żadnych. Zawsze siedziała i patrzyła, albo wychodziła z domu na jakieś odludzie i wyklinała cały świat w samotności. Hobby roku, nie ma co. - A mam jakiś wybór? Muszę tam wrócić, bo w dzielnicy rebeliantów nie mam czego szukać. Nie jestem rebeliantką, nie byłam i nigdy nie będę. Chyba, że będą wszczynać bunt przeciwko Coin, to się dołączę. Dam im swój miecz. - ten żart z mieczem trzyma ją od jej Igrzysk. W końcu jego dorwała na samym początku i nim zabiła całą piętnastkę. Wyszukany żart i z pewnością na miejscu. - Gdybym tylko mogła się wyrwać z tego syfu, od razu uciekłabym z Kapitolu. Do Dwójki, Czwórki czy nawet zbombardowanej Trzynastki. Gdziekolwiek, byle nie tutaj. Nienawidzę tego miasta bardziej niż siebie. - czyli nienawiść roku, uściślając. |
| | | Wiek : 25 lat Zawód : myślę Przy sobie : kapsułka z wyciągiem z łykołaków, scyzoryk wielofunkcyjny
| Temat: Re: Finnick Odair - Rosemary Garroway Nie Sie 18, 2013 11:02 am | |
| Nie rozumiał tego, nie rozumiał, dlaczego usilnie obrał kierunek domu Isabelle. Chociaż z początku miał taki cel, teraz zastanawiał się, czy odwiedziny mają jakiś sens. Oczywiście, że tak, tylko, że jako on bał się tam zachodzić na wzgląd na swoje własne bezpieczeństwo, szukał jakiejkolwiek wymówki, aby uniknąć rozmowy z kobietą czy chociażby Sabriel. Co miałby jej powiedzieć? Niewiele udało mu się zdziałać przez te kilka dni, naprawdę... niewiele. Misja. Tunele. Wszystko zlewało się w jedno i tworzyło plątaninie planów, marzeń oraz nierealnych zamierzeń. Chciał uniknąć daremnego oszukiwania się, ale wciąż żywił nadzieję, że to wszystko pójdzie tak, jak powinno... i będzie dobrze. -Nie pieprz głupot - to właśnie chciał powiedzieć, przez moment miał ochotę nawet krzyknąć, aby przestała się nad sobą użalać, bo aspekt tego czy ktoś ją lubi, czy nie w tym momencie jest najmniej istotny. Jednak potem doszedł do wniosku, że to tylko rzucone na wiatr słowa, które miały pewne przesłanie. Nie powiedziałaby nigdy wprost, co ją gnębi, nie powie, jak bardzo jest jej źle, swoje złe samopoczucie zwalać będzie na takie oto błahostki jak w przypadku Finnicka: źle ułożona fryzura czy niemodnie dobrany garnitur. -Rose, jesteś sobą, nie pozwól sobie wmówić, że to złe. Wątpię, aby życie gwiazdy i ikony Kapitolu wyszło Ci znów na dobre. Wolę Ciebie zgorzkniałą i wolną, niż zniewoloną i piękną w świetle fleszy, rozumiesz? Uśmiechnął się pod nosem niezdolny jednak, aby się zaśmiać. Mijał akurat budynek, w którym znajdowało się mieszkanie Izzy. Minął je obiecując sobie, że to ostatnie okrążenie wokół tej Dzielnicy i kończy tę rozmowę. -Wyciągnę Cię stamtąd, obiecuję. Nie mają prawa Cię tam przetrzymywać - w jego głosie pojawiła się nutka tej pewności siebie, którą kiedyś sobą prezentował. Dawno temu, ha, w zamierzchłych jeszcze czasach - Po Igrzyskach załatwię Ci dowód, wszystko, rozumiesz? I coś z tym fantem zrobimy, obiecuję. "Tym fantem" - tą Coin? -Jeśli tak ma wyglądać nasza przyszłość, ja siebie w niej nie widzę. W tłumaczeniu: był gotów umrzeć za to, co miało się niedługo wydarzyć. Chyba na tym polegało całe to przedstawienie?
|
| | | Wiek : 25 lat Zawód : Pani doktor w Kwartale, która wszystkich nienawidzi Przy sobie : Kapsułka cyjanku, broń palna, dokumenty, portfel, telefon oraz inne osobiste rzeczy. Znaki szczególne : Ona cała jest szczególna. Obrażenia : Rysa na psychice głęboka jak jezioro w Dwójce
| Temat: Re: Finnick Odair - Rosemary Garroway Nie Sie 18, 2013 6:04 pm | |
| - Nie pieprz. - tak, chciała mu coś na to odwarknąć. Jej wredna natura znowu chciała dać znać i odpyskować całym regulatorem, ale Rose się ogarnęła. Bo to tylko udowodniłoby, że jest straszna, okropna, wredna i zgorzkniała. No i pewnie rzuciłaby telefonem, a tego nie chcemy, prawda? Jednak po jego następnych słowach jej... przeszło. Zupełnie. Wbiła się w oparcie kanapy, a jej usta zadrżały, tak jakby chciała coś powiedzieć, ale głos jej uwiązł w gardle. Milczała dobrą chwilę, a przez słuchawkę docierał tylko jej ciężki, nieregularny oddech. Nie miała pojęcia, co powiedzieć, a łzy mimowolnie napływały jej do oczu. Jednak żadna z nich nie spłynęła w dół. - Finn... - zaczęła łagodnym, zachrypniętym głosem, który brzmiał zupełnie jak nie jej. Uśmiechnęła się do siebie, szczerze. Jak nigdy od paru miesięcy. Nie, ona nie uśmiechała się szczerze od swoich igrzysk. - Nie wiem, co mam na to odpowiedzieć... Ale cieszę się, naprawdę, że tak myślisz. Jednak... Nadal nie jestem wolna. I nie jestem sobą. Nie, ja nigdy nie będę już sobą. - powiedziała łamiącym się głosem, po czym głęboko westchnęła, starając doprowadzić się do porządku. Niezbyt jej to szło, ale po pewnym czasie jej się to udało. - To nie ma sensu, Finnick... - mruknęła, od razu niszcząc jego plan u nasady - Co ci da dowód? Wszyscy mnie znają, wiedzą jak wyglądam, jaki mam głos. A przefastrygowania twarzy nie chcę, lubię moją buzię. - nawet się zdobyła na pseudo żart, który miał ponoć "rozładować" tę sytuację. Coś nie wyszło. - Przyzwyczaiłam się już do Kwartału. Mam pracę, mieszkanie, znajomych... Nie jest tak źle. Dam sobie radę. - Nie, nie dam sobie rady. Ale tak mówię, bo nie chcę, żeby ktokolwiek miał przeze mnie cierpieć. Po raz kolejny. - to właśnie miała na myśli, ale jak zwykle - szczerze nigdy nie powie, że czegoś jej brak, że jest jej ciężko, że ma problem. Zamknęła się w sobie... aż za bardzo. - Proszę cię. Nie. Gdybyś jeszcze ty zniknął z mojego życia, to ja nie wiem. Nie mam pojęcia. Nie wytrzymałabym. Na pewno. Chyba bym skorzystała z pistoletu, który sobie ostatnio kupiłam. Zapewne. Albo nie wiem. Nie wiem. Coś na pewno. - wpadła w histerię, która w jej wykonaniu wyglądała jak potok, szybki potok słów, który wyrażał skrótowe informacje tego, jak się czuje i co jej leży na sercu. W skrócie - jej psychika to labirynt bez wyjścia. Nie, ona nie jest szalona. Po prostu inaczej postrzega rzeczywistość, ot co. |
| | | Wiek : 25 lat Zawód : myślę Przy sobie : kapsułka z wyciągiem z łykołaków, scyzoryk wielofunkcyjny
| Temat: Re: Finnick Odair - Rosemary Garroway Sro Sie 21, 2013 11:59 am | |
| Znów skręcił, może za późno i zbyt raptownie, bo poczuł nieprzyjemne szarpnięcie w żołądku. Ale nie myślał teraz o tym, którędy jedzie. Znał te okolice, te miejsca, tę ulicę, jego dłoń sama wodziła po kierownicy naprowadzając na odpowiedni kierunek. Próbował skupić się na Rose, na jej problemach, ale jego myśli nieustannie uciekały w innym kierunku i przerażało go to, że to wcale nie była Annie. Oczywiście - dziewczyna z szalikiem, Sabriel, jego trybutka. Beatrice. Kurna, miał ochotę przeklinać siebie za głupotę, bo z jego winy mogą teraz zginąć nie jedna, nie dwie, a trzy osoby, jeśli coś pójdzie nie tak. Jeśli... -Po prostu się zmieniłaś, a to wcale nie oznacza, że nie jesteś sobą - odpowiedział nad wyraz spokojnie próbując tym samym trzymać emocje na wodzy, bo wiedział, że w tym momencie łatwo byłoby mu się zdenerwować, przy czym także brutalnie przywalić w jakiś stojący na jego drodze słup. Nie był kretynem, znał konsekwencje, ale nie zamierzał tego robić w ten sposób. Coś wymyśli, na pewno, już nie ma nic do stracenia, skoro wpakował się w kolejne tak zwane gówno. -Zorganizujemy to legalnie i nie będziesz musiała się ukrywać - dodał z iskierką swojej poprzedniej siły, która chwilę później jednak zgasła pozostawiając jałową pustkę. Po raz kolejny. Ile jeszcze razy? Nie wierzył jej, nie zamierzał jednak się też o to kłócić. Miał zacząć na nią krzyczeć? Nie, mimo, że coś go ku temu pchało. Mimo to... czuł, że popełniłby kolejny błąd, tak samo jak w przypadku Reiven. Właśnie... Annie, Reiven. Z nimi wszystkimi musiał porozmawiać, cóż za postanowienie, za zdrada - pomyślał o tym jadąc do Sabriel, dziewczyny, która wzbudzała w nim najwięcej pozytywnych emocji. -Rose. W porządku. Nic mi nie jest i na razie nigdzie się nie wybieram, a jeśli będę zamierzał - Ciebie poinformuję jako jedną z pierwszych. Jasne? Tymczasem masz siedzieć na dupsku i się nie wychylać ani nie robić żadnych głupot mojego pokroju - urwał na moment biorąc wdech - Mam nadzieję, że dotarło, słońce. |
| | | Wiek : 25 lat Zawód : Pani doktor w Kwartale, która wszystkich nienawidzi Przy sobie : Kapsułka cyjanku, broń palna, dokumenty, portfel, telefon oraz inne osobiste rzeczy. Znaki szczególne : Ona cała jest szczególna. Obrażenia : Rysa na psychice głęboka jak jezioro w Dwójce
| Temat: Re: Finnick Odair - Rosemary Garroway Sro Sie 21, 2013 4:39 pm | |
| Zmieniła się. To niepodważalne, ale to i tak za mało, by określić, co się z nią stało. Przeszła tak gwałtowną i wielką zmianę, że nie przypominała już siebie z dawnych lat w żaden sposób. No może poza wyglądem, choć w zasadzie Kapitol o to również zadbał. Dlatego czuła się pozbawiona osobowości, mienia... Pozbawiona siebie. - Poznałeś mnie, kiedy po dawnej "mnie" nie zostało praktycznie nic. Uwierz, chciałabym wrócić do lat, kiedy byłam mała, głupiutka i nie obchodziło mnie nic. Zbyt szybko musiałam dorosnąć i to mnie zniszczyło. Zabrakło mi tego cholernego doświadczenia i rozumu. - była na siebie wściekła, bo z perspektywy lat widziała, że wcale nie musiała zgłaszać się na te chore Igrzyska, uruchamiając przez to jedną farsę za drugą. Sama się wpędzała w dołek, chociaż nie wszystko potoczyło się tak z jej winy. - Legalnie? - zapytała z nutką kpiny w głosie, której sama nie była świadoma - Powiedz, jak? Wpędzisz nas do grobu, a zginąć w taki sposób nie chcę nawet ja. Nie łatwiej zaakceptować rzeczywistość taką, jaką jest? Zbyt wiele razy próbowałam zmienić swój świat. Za każdym razem tylko go coraz bardziej niszczyłam. - już straciła rachubę, ile popełniła błędów w swoim życiu. Chyba zbyt wiele. Nie chciała popełniać kolejnych, więc wycofała się i żyła tylko jako tło, myśląc, że to najlepszy wybór. Jednak co będzie, jeżeli okaże się, że to kolejny błąd? Kolejna farsa, którą zesłał jej los tylko po to, by ją zniszczyć? Wtedy już nie zobaczy tego promyka nadziei pomiędzy rozpaczą, który już teraz tlił się jedynie poblakle, tak, jakby miał zaraz zniknąć. - Nie strasz mnie. - powiedziała zirytowana, ale zabrzmiało to nawet słodko. Była naburmuszona jak pięciolatka po jego słowach. Ale nie miała mu tego za złe. - Przypominasz teraz mojego ojca. Przestań. - wymruczała, po czym zamilkła na wspomnienie o swoim tacie. Tęskniła, mimo, że nie żył od dwunastu lat. Ale to chyba normalne, nie? |
| | | Wiek : 25 lat Zawód : myślę Przy sobie : kapsułka z wyciągiem z łykołaków, scyzoryk wielofunkcyjny
| Temat: Re: Finnick Odair - Rosemary Garroway Nie Sie 25, 2013 7:47 pm | |
| On, ona, Reiven, jakikolwiek inny zwycięzca został stłamszony przez Kapitol, pozostawiony samemu sobie, podkolorowany w ten sposób, aby służył dobremu imieniu krajów. To były tylko pionki, twarze, zwykłe maszyny, nie postrzegano ich jago dusz, osobowości, a jako ciała i żywe reklamy. Finnick też się zmienił, nauczył się przybierać pozy, grać i żyć tak, jak nakazywał Snow. Oni wszyscy zresztą. Może właśnie to ich połączyło, dwa różne kolidujące ze sobą charaktery. -W porządku, Rose - powiedział uspokajająco. Chciał dodać coś w rodzaju "ależ cię doskonale rozumiem", ale męska duma nie pozwalała mu na takie zagranie, więc po prostu milczał. I oczywiście, nie chciał zabijać ich oboje, nie siebie, nie ją, nie Annie, nie Reiven, nie Johannę. Chciał, aby wszystko skończyło się dobrze, żeby stara rzeczywistość zniknęła: wspomnienia, Rebelia, Igrzyska. Zwłaszcza u niej, u Cresty, która już nigdy nie wróci taka, jaka była przed. To ją zabiło. -Proszę Cię, nie jestem idiotą, nie zrobię czegoś, co zagroziłoby Tobie lub komukolwiek innemu - urwał na moment niepewny, czy może kontynuować, czy powinien - Ostatnio nad tym myślałem, powiem szczerze, że dosyć intensywnie i... istnieje inny świat, poza Panem, na pewno, władza nie dopuszcza tej myśli do nas, ale funkcjonują inne kraje, inne rzeczywistości i prawa, gdzie moglibyśmy żyć spokojnie. Nie wiedział, dlaczego to powiedział, bo sam był pewien, że mieszkać w spokoju nie potrafiłby nigdzie indziej jak w Czwórce. Tylko pozostaje pytanie - na jak długo mógłby? Najchętniej wszystkich, na którym mu zależy, wyrzuciłby poza granicę Panem i sam walczyłby z całym złem tego świata - banalnie i naiwnie to brzmi, ale cóż, to tylko marzenia i rzucanie sobie złudnej nadziei. Gorzki śmiech, tyle mogła usłyszeć. Urwał się i Finnick po raz kolejny się odezwał: -Nie straszę, ale nie mogę dać Ci potwierdzenia na moją nieśmiertelność, na długą żywotność kogokolwiek z nas. Jeden podpis Coin może zdecydować o tym, czy dane nam będzie ujrzeć kolejny poranek, więc... - przełknął głośno ślinę - nie chcę Cię oszukiwać, ale nie jestem tutaj nazbyt lubiany, zatem albo niedługo będzie dzielił mieszkanie z Tobą, albo wąchał kwiatki od spodu, a przed śmiercią wolę zrobić coś pożytecznego. |
| | | Wiek : 25 lat Zawód : Pani doktor w Kwartale, która wszystkich nienawidzi Przy sobie : Kapsułka cyjanku, broń palna, dokumenty, portfel, telefon oraz inne osobiste rzeczy. Znaki szczególne : Ona cała jest szczególna. Obrażenia : Rysa na psychice głęboka jak jezioro w Dwójce
| Temat: Re: Finnick Odair - Rosemary Garroway Nie Sie 25, 2013 8:54 pm | |
| Tytuł zwycięzcy nie dawał niczego oprócz fałszywego poczucia bezpieczeństwa, że największe piekło już za tobą. Złudna nadzieja, która daje chwilowe szczęście, maskując tym to, że droga przez mękę wcale się nie zakończyła. Każda osoba, która nie umarła na arenie, prędzej czy później okazywała się tym przysłowiowym trupem, po których inni dążyli do celu. Jedni z wielu, bezwartościowi. - Tęsknię za dawnym Panem. Wiem, to głupie, bo wcale nie było inaczej. Jednak żyliśmy w chorym porządku i wiedzieliśmy, czego można się spodziewać. A teraz ta zajebana Coin wywróciła wszystko do góry nogami i jeszcze zakręciła jak kołem fortuny. Tęsknię za Snowem, przewidywalnym do bólu. - no, Rose, miałaś nie przeklinać. Ale teraz już nieważne w zasadzie. Co ma być to będzie, najwyżej się pójdzie do piekła. Była świadkiem już dwóch, do trzech razy sztuka. I tak nikt nie będzie tęsknił, a jeżeli już, to szybko zapomni. Nic nie trwa wiecznie. - Nie twierdzę, że jesteś. Ale doskonale wiem, że dla dobra innych zrobiłbyś wiele. Czasem trzeba być samolubnym. - ostatnie zdanie wypowiedziała dosyć wesołym tonem, ale to chyba była już zdesperowana radość. Psychika robiła sobie z niej ewidentnie żarty, przechodząc z jednej skrajności w kolejną. Ale kto tutaj jest w pełni zdrowy na umyśle? Nawet porządek, a raczej to, co nim jest nazywane, jest chory. Nic, tylko podpalić cały kraj i spłonąć razem z nim. - Doskonale wiem, że nie jesteśmy sami na tym świecie. Ale skąd wiesz, jak jest w tych krajach? Co nas czeka daleko stąd, za oceanem? Skoro inne państwa mają nas gdzieś, wielce prawdopodobne jest to, że nie będziemy tam mile widziani. - powiedziała cicho, zastanawiając się jak faktycznie jest gdzieś indziej. Snucie idyllicznych planów o lepszym świecie nigdy nie miało dla niej sensu. - Bez powodu nas nie olewają, bez powodu Panem nie ukrywa, że jest coś poza nim. Pozostało nam czekać na cud albo rychłą śmierć, a co za tym idzie - trud skończony. - mruknęła, a jej ton wyrażał tylko jedno - "i tak czeka nas dead end, więc co nam szkodzi". Miała dosyć, bo nie wiedziała jak wiele jest w stanie jeszcze znieść. Kiedy tylko przyzwyczajała się do danego stanu, on się gwałtownie zmieniał. - Och, zapraszam cię do KOLCa. Mam super mieszkanie, tynk spada jak śnieg, pełno uroku. Może jest trochę ciasno, ale mam duże łóżko, poczujesz się jak król. - nie jest źle! Jeszcze się jej żarty trzymają, matka ironia ją kocha. Zaśmiała się cicho w stylu "ja to jednak jestem psychiczna" i wzięła głęboki wdech. - Nie wiem, w co się wpakowałeś, więc nie powiem ci, czy zrobiłeś dobrze. Zresztą, wszystko jedno. I tak nie wiemy, kto tak naprawdę jest naszym wrogiem. Teraz każdy może nam wpakować nóż w plecy czy kulkę w łeb. A to i tak w najlepszym wypadku. |
| | |
| Temat: Re: Finnick Odair - Rosemary Garroway | |
| |
| | | | Finnick Odair - Rosemary Garroway | |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|