|
| Autor | Wiadomość |
---|
Wiek : 31 Zawód : redaktor naczelny CV Przy sobie : paczka papierosów, zapalniczka, prezerwatywa Obrażenia : tylko psychiczne
| Temat: Apartament Wto Sie 06, 2013 2:50 pm | |
| |
| | | Wiek : 27 lat Przy sobie : Licencja na broń palną, broń palna, para kastetów, idealna celność, fałszywy dowód tożsamości, kamera, magazynek z piętnastoma nabojami, telefon komórkowy, nóż wojskowy
| Temat: Re: Apartament Sro Kwi 16, 2014 5:21 pm | |
| /Siedziba Coin
Pojawienie się Melanie w tym przybytku może było dziwne, a może nie. Nie miało to większego znaczenia. Opracowany do perfekcji plan musiał się sprawdzić, a hotel był dla tego idealnym celem. Było to miejsce, w którym pojawienie się rządowców nie było niczym dziwnym, a przecież sama córka Coin również potrzebowała trochę prywatności. Kiedy wchodziła do hotelu, każdy mógł pomyśleć, że przybyła tu tylko w jednym celu. Z daleko od oczu narzeczonego, ubrana w czarną bokserkę, czarne, potargane spodnie i wysokie, czerwone szpilki. Dobrze wiedziała, że domeną tego przybytku jest dyskrecja i tego oczekiwała, dając to wyraźnie do zrozumienia, kiedy płaciła za apartament. Jako córka Pani Prezydent nie musiała szczędzić na wydatkach, a i również wybór ulokowany był na jednym z wyższych pięter, z dala od niepotrzebnych gości i wścibskich spojrzeń. Wchodząc do wewnątrz sporego pomieszczenia zadbała o to, by jedynymi źródłami światła były dwie lampki przy łóżku, a widok na miasto zasłoniła długimi do ziemi, beżowymi kotarami. Chwilę przechadzała się po wnętrzu, szukając podejrzanych urządzeń, ale znając renomę hotelu, mogła mieć ten przywilej prywatności, płacąc recepcjoniście za dodatkowe milczenie. Apartament nie był ubogi, więc zdobycie kilku kabli od urządzeń do przyszłych celów było dość łatwe. Młoda Coin nie naruszając bardziej wyglądu pomieszczenia, jedynie umieściła w wolnej przestrzeni krzesło. Patrząc na to wszystko z boku - łóżko z roztrzepaną wcześniej pościelą, jakby przeszedł po nim huragan, robiło to całkiem dobre wrażenie, a ustawione siedzisko ukryte w mroku pokoju, prawie niedostrzegalne. -Uroczo. -mruknęła sama do siebie, z wypływającym na usta uśmiechem. Odczekała chwilę, upewniając się, że wszystko przygotowane było należycie, po czym usiadła na przyszykowanym krześle, z dala od drzwi, by nie zostać zauważoną, bo wtargnięciu kogoś do pokoju. W jednej dłoni trzymała naładowaną broń, a w drugiej telefon komórkowy. Podśpiewując radośnie pod nosem, widocznie zadowolona, wystukiwała na ekranie wiadomość. Na półce obok odłożona była jedynie wyłączona kamera Coin. Kastety, nóż, resztę rzeczy miała przy sobie. Kiedy skończyła pisać i wysłała wiadomość, na jej twarz wkradła się powaga, mieszana z szaleńczym błyskiem w oczach. Włożyła telefon do kieszeni spodni i zaczęła wpatrywać się w drzwi, czekając na swoją ofiarę. Wyobraźnia Melanie pozwoliła jej na myśli, w których pojawiały się najróżniejsze scenariusze, a każdy z nich był standardowo wypełniony krwią. Czasami zdawała sobie sprawę, że zadawanie komuś bólu, satysfakcjonowało ją bardziej, niż dobry seks. Wtedy też myślała o tym, czy poważnie nie powinna się zastanowić nad swoją egzystencją, ale szybko spychała te myśli na drugi plan, uważając je za całkowicie bezsensowne. W końcu jeśli mogła mieć i jedno i drugie, to po co miała zadręczać sobie głowę tym, która z tych rzeczy jest w jakikolwiek sposób ważniejsza. |
| | | Wiek : 18 lat Znaki szczególne : farbowane na rudo włosy, jedenastkowa opalenizna
| Temat: Re: Apartament Czw Kwi 17, 2014 10:35 am | |
| // gdzieś z czasoprzestrzeni. <33
Kiedy uchyliłam drzwi hotelu i wślizgnęłam się do pachnącego świeżością holu, ręce zaczęły mi się trząść ze zdenerwowania. Z jednej strony nieco zaskoczyło mnie, że wytrzymały tak długo- po odebraniu wiadomości od Rory cała zesztywniałam ze strachu, ale ręce, o dziwo, zamiast się trząść, zacisnęły się na telefonie z taką siłą, o którą nigdy bym się nie podejrzewała. Przebiegłam wzrokiem po treści wiadomości kilkanaście razy, aż każde słowo dokładnie wyryło mi się w pamięci. Rory, wesoła, przyjacielska Rory, moja przyjaciółka z Trzynastki, potrzebowała mnie. I mimo tego, że podświadomie czułam, że podejmowałam złą decyzję, wiedziałam o tym, że nie mogłam jej zawieść. Sansa spała- zadzwoniłam po opiekunkę, która zgodziła się przyjechać, nie pytając o powód. Zebrałam swoje rzeczy, wzięłam kilka głębokich wdechów i wyszłam z domu, na pożegnanie delikatnie całując Sansę w policzek. Dotarłam do hotelu w kilkanaście pełnych nerwowego oczekiwania minut. W pierwszym odruchu chciałam zawiadomić władze- to oczywiste, że ten, kto przetrzymywał Rory, nie spotkał się z nią w celu przyjacielskiej pogawędki. Jednak kiedy już trzymałam w ręku telefon i byłam gotowa, żeby zadzwonić po służby, nadeszła chwila zastanowienia. Rory była dziennikarką, i to dość kontrowersyjną- głośną, otwartą, radosną, która z niezwykłą dokładnością wyłapywała wszystkie błędy obecnych rządów. A co, jeśli to właśnie władze miały z tym coś wspólnego..? Pokręciłam głową i opuściłam rękę. Tym razem nie mogłam liczyć na to, że ktoś wykona całą pracę za mnie. Byłam zdana tylko na siebie. Rory mi ufała, a ja nie zamierzałam jej zawieść. W recepcji lekko drżącym głosem poprosiłam o apartament. Przydzielono mi kluczyk, dostałam pokój na jednym z wyższych pięter. Podziękowałam i szybkim krokiem udałam się pod drzwi mojego apartamentu. Kiedy już pod nimi stanęłam, rozejrzałam się nieco niespokojnie i ruszyłam dalej, mijając swój pokój i udając się na wskazane miejsce. Znalazłam się pod kolejnymi drzwiami. Ze środka nie dobiegały żadne dźwięki, co przestraszyło mnie jeszcze bardziej. Serce nerwowo dudniło mi w piersi, a dłoń powędrowała mi w stronę pierścionka na serdecznym palcu- cienka, srebrna obrączka, którą nosiłam z myślą o Benie. Potarłam lekko gładką powierzchnię i westchnęłam cicho. Nie wiedziałam, co czekało na mnie w środku, ale cokolwiek to było, musiałam temu sprostać. Starając się opanować drżenie rąk, delikatnym, powolnym ruchem uchyliłam drzwi pokoju i wsunęłam się do środka. W pomieszczeniu było ciemno, nie licząc jasnej poświaty rzucanej przez dwie małe lampki. -Rory?- Rzuciłam cicho, z niepokojem wypatrując przyjaciółki. Zacisnęłam dłonie i zrobiłam kilka kroków do przodu, starając się zachowywać jak najciszej, i jednocześnie odnaleźć wzrokiem znajomą rudą czuprynę. |
| | | Wiek : 27 lat Przy sobie : Licencja na broń palną, broń palna, para kastetów, idealna celność, fałszywy dowód tożsamości, kamera, magazynek z piętnastoma nabojami, telefon komórkowy, nóż wojskowy
| Temat: Re: Apartament Czw Kwi 17, 2014 2:58 pm | |
| Każdy kolejny obraz podniecał ją i pochłaniał w całości. Otoczka, którą przypisywała tej sytuacji, była nienagannie wyidealizowana, ale nie była to żadna nowość, jeśli chodzi o Melanie Coin. Kto się z nią spotkał wiedział o tym lepiej lub gorzej. Wszystko bowiem zależało od humoru w jakim była i kogo tym razem miała obarczyć ciężarem przebywania z nią w jednym pomieszczeniu. A trzeba pamiętać, że oddychanie tym samym powietrzem, co młoda Coin, było bardzo kosztowne. Wszechobecna cisza koiła umysł, przygotowując się na to, co miało się wydarzyć. Apartament był teraz jedynie pozorną oazą, która miała przemienić się w pustynię i uzmysłowić ofierze, że wcześniejszy spokój był jedynie fatamorganą. Chwile milczenia nie dłużyły się. Wręcz przeciwnie, oczekiwanie przebiegło bardzo szybko, wyrażając się w ekscytacji, co jedynie powodowało jeszcze większe rozjuszenie kobiety siedzącej na krześle. Aż w końcu bezgłos został przerwany przez uchylające się drzwi. Raz! Dwa! Trzy! Liczyła z euforią w myślach każdy ruch, widząc dziewczynę, która wkroczyła do pokoju, ogarniętego półmrokiem. Usłyszała imię jej przyjaciółki, za którą się podała i pogratulowała sobie planu. Jasmine przybyła sama, bez Strażników, bez obstawy. Melanie wiedziała doskonale, że dziewczyna nie będzie mieć na to czasu, a co do Strażników będą nią targały niepokojące myśli. Nawet jeśliby ich wezwała, Coin szybko pozbyłaby się niechcianych gości. Na szczęście Snow oszczędziła jej tego nudnego etapu gry, wkraczając do paszczy lwa nieuzbrojona i bez perspektyw na to, co właściwie chce zrobić. Po kilku sekundach ciszy dało się słyszeć jedynie szurnięcie krzesła i przeładowanie broni, która została wycelowana prosto w głowę Jasmine. Kilka kroków i Melanie znalazła się zaraz przy niej, a Snow mogła poczuć na skroni zimny dotyk narzędzia śmierci. -Rory? -zaśmiała się gardłowo, ale bardzo krótko. -Spokojnie, na nią też przyjdzie czas. -zapewniła, choć mogła to być jedynie pusta groźba, której nie zamierzała spełnić, choć kto wie, może warto byłoby się przyjrzeć temu gryzipiórkowi. -Jeśli nie chcesz, żeby twój mózg ozdobił ściany tego apartamentu, to lepiej bądź posłuszna. -dopowiedziała zaraz bardzo spokojnym głosem, przepełnionym wyższością. Wolną ręką zamknęła drzwi z cichym trzaskiem i przekręciła klucz w zamku, zostawiając go tam, na wypadek, gdyby ktoś próbował dostać się od drugiej strony. W pomieszczeniu nadal świeciły się tylko dwie lampki przy łóżku, sprawiając, że wnętrze było ogarnięte półmrokiem. Mimo to, wszystkie kształty były dostrzegalne i dobrze zarysowane, jeśli tylko miało się dobry wzrok. -Mam dla ciebie trzy rady lub zasady, jak wolisz. -dodała po chwili, popychając Jasmine w stronę ustawionego na środku pokoju krzesła, na którym wcześniej siedziała. -Jedną już znasz. Drugą jest fakt, że jeśli zaczniesz krzyczeć, to możesz mieć pewność, że nikt nie przybędzie ci na pomoc, o czym upewniłam się wcześniej. -przerwała, by położyć dłoń na ramieniu Snow i z dużą siłą usadziła ją na krześle, wpijając paznokcie w jej skórę. Druga dłoń z bronią nadal celowała w kobietę. -Trzecia jest bardzo prosta: jeśli będziesz grać w moją grę, wyjdziesz z tego żywa. -wciąż opanowany głos Melanie, pozwolił sobie na ubarwienie ostatniego słowa. Chciała być bardzo dobrze zrozumiana. Żywa w słowniku Coin, nie oznaczało 'cała'. Subtelna różnica, o której trzeba było pamiętać. Kiedy dziewczyna siedziała już w wyznaczonym miejscu, Melanie zrobiła krok do tyłu i rzuciła w nią, wziętymi z podłogi (wcześniej przygotowanymi) trzema kablami. -Przywiąż do krzesła każdą nogę osobno oraz w pasie. -orzekła, czekając na reakcję Jasmine, która i tak nie miała dużego wyjścia, bo jeśli tylko by się sprzeciwiła, głośny huk wystrzału rozszedłby się po hotelu, przedziurawiając jakąś część jej ciała. Była to bardzo kusząca opcja, zobaczyć jak słodka, czerwona maź wylewa się z małego otworku, ubrudzonego w prochu wystrzału, ale wolała przejść do części, która będzie bardziej interesująca, od strzelania do tarczy, ze świadomością, że i tak się trafi. -Jasmine Snow, jesteś gotowa wziąć udział w mojej grze? -spytała, jakby to było najbardziej oczywiste pytanie, jakie mogła zadać i na które była tylko jedna prawidłowa odpowiedź. Każda inna groziła karą, ale przecież Jasmine bardzo dobrze to wiedziała. Przeszywający wzrok Melanie utkwił w osobie na krześle, obserwując każdy jej ruch, reakcję i osądzając, jakie perspektywy może mieć na dalszą zabawę, którą zaplanowała. |
| | | Wiek : 18 lat Znaki szczególne : farbowane na rudo włosy, jedenastkowa opalenizna
| Temat: Re: Apartament Czw Kwi 17, 2014 6:56 pm | |
| Nie wiedziałam, co tak właściwie utwierdziło mnie w przekonaniu, że w pokoju nie było Rory. Może głucha cisza, bo Rory, którą znałam, na pewno zaczęłaby głośno krzyczeć, żeby dać mi znać, gdzie była. Może ta bijąca od lampek łuna, a może głośne, nerwowe bicie mojego serca. Zdążyłam już podjąć decyzję i szybko cofnęłam się o krok w stronę drzwi, jednak nie zdążyłam wyjść z pokoju. Powstrzymało mnie ciche kliknięcie i chwilę po tym chłodny dotyk pistoletu na mojej skórze. Wzdrygnęłam się lekko, a przed oczami przelatywały mi wspomnienia jak urwane klatki filmowe. Pałac w centrum Kapitolu, ręka Strażnika, silna, pewna, potem kilka scen z Trzynastki, a na każdym z nich przyciśnięty do mojego czoła pistolet. Ogarnął mnie strach, a raczej panika- silna, dławiąca panika i chęć ucieczki. Powstrzymałam się od krzyku i zastygłam w miejscu, próbując nie poddać się nerwom. I wtedy usłyszałam jej głos. -Melanie- rzuciłam drżącym głosem. Serce galopowało mi w piersi, czułam narastające drżenie nóg. Nikt nie wiedział, że udałam się do hotelu. Nikomu nie powiedziałam, i teraz byłam zdana na łaskę córki prezydent Coin, która pewnie trzymała broń. Ja nie miałam niczego. Dałam się nabrać, dałam się złapać jak kompletna kretynka, zostawiłam Sansę, zostawiłam wszystko i wszystkich bez chociażby jednego słowa wyjaśnienia. Nie wiedziałam, czego chciała ode mnie Coin, ale na pewno nie było to nic przyjemnego, zważywszy na trzymaną przez nią broń. W pełnym napięcia milczeniu obserwowałam, jak przekręciła klucz w zamku, a potem popchnęła mnie na krzesło. Opadłam na nie bezwładnie, rozpaczliwie próbując powstrzymać się od wybuchu paniki. Na chwilę zamknęłam oczy, a kiedy już je otworzyłam, byłam opanowana, przynajmniej w chociażby i małym stopniu. Nadal bez słowa podniosłam rzucone mi kable, w myślach kalkulując następstwa możliwych reakcji. W końcu zdecydowałam się jej posłuchać. Ostrożnie, nie chcąc jej sprowokować, podniosłam je z podłogi i powoli przywiązałam obie nogi osobno, a w końcu siebie samą w pasie. Starałam się ustawić w jak najdogodniejszym położeniu, tak, żeby w razie potrzeby lekkie przesunięcie nogi dało mi trochę wolnego miejsca pomiędzy kończyną a krzesłem. Kiedy skończyłam, uniosłam podbródek i postarałam się posłać jej najbardziej pewne siebie i pogardliwe spojrzenie na jakie było mnie stać, pomimo ogarniającego mnie strachu. -Jaka jest jej nagroda?- Rzuciłam cicho, jednocześnie szybko omiatając wzrokiem pokój w nadziei na znalezienie czegoś, co mogłoby mi ułatwić wydostanie się z apartamentu lub chociażby jakiejkolwiek poprawy mojego położenia. |
| | | Wiek : 27 lat Przy sobie : Licencja na broń palną, broń palna, para kastetów, idealna celność, fałszywy dowód tożsamości, kamera, magazynek z piętnastoma nabojami, telefon komórkowy, nóż wojskowy
| Temat: Re: Apartament Czw Kwi 17, 2014 8:25 pm | |
| Początkowo nie zwracała uwagi na twarz Jasmine. Wystarczy, że wyczuwała strach, który ją ogarnął. Był wszechobecny w jej żyłach i dobrze to wiedziała. Właśnie tak zachowywała się większość ofiar w przypadku, w którym byli zdani na łaskę młodej Coin. Zignorowała dźwięczne brzmienie swojego imienia w ustach dziewczyny. Co, niby miała jej gratulować odgadnięcia jej tożsamości? Złudne nadzieje. Przecież prawie każdy w tym państwie wiedział kim była, ale jednocześnie nic nie mógł z tym zrobić, bo nie miał należytej władzy. Do pionu mogła ją ustawić tylko matka, która i tak albo nie miała czasu albo po prostu nie interesowało ją, co robi córka, która w efekcie miała wolną rękę w działaniach. Uśmiechnęła się, gdy Jasmine grzecznie zaczęła przywiązywać się do krzesła, niczym jeniec na zesłaniu, który godzi się na swój los, świadom lub nie, następstw tej decyzji. Nie trzeba jednak tego aż tak roztrzepywać, bo Coin wyraziła się jasno, a sprzeciw kończył zabawę. Widząc spojrzenie pełne pogardy i pewności siebie, miała ochotę zacząć skakać i klaskać w dłonie, niczym małe dziecko, które cieszy się, że dostało swojego ulubionego cukierka, bo przecież tylko na to czekała. Nie chciała by poszło zbyt prosto, wtedy zostałaby jej odebrana najznakomitsza część przedstawienia. W końcu Melanie tak naprawdę nie chodziło o dochodzenie, a czystą ekstazę, którą mogła się delektować, spełniając swój długo sięgający w przeszłość plan. To było jak wisienka na krwawym torcie, do którego prowadziła droga po trupach. Zignorowała pytanie Snow, przyglądając jej się. Dostrzegła, jak ta nerwowo szuka alternatyw na jakąkolwiek reakcję z martwym otoczeniem, lecz to tylko cieszyło Mel, bo przecież krzesełko stało w martwym punkcie pomieszczenia z dala od mebli, które zostały wcześniej odsunięte. Coin podeszła do Jasmine po chwili, trzymając w dłoni ostatni kabel, którego jej nie rzuciła. Przeszła za krzesło i szarpnęła ją za ramię, wykręcając dłoń, jedną, później drugą, nie dbając o to, czy wykręci jej barki. Chwilę trwało zanim związała ręce dziewczyny z tyłu krzesła, jednocześnie nie odkładając broni. Upewniła się, że kabel nie rozsupła się sam, a w dłonie wcisnęła jej jabłko z koszyka z owocami, który stał na stole. Małe zabezpieczenie, które eliminowało szanse na ucieczkę Jasmine, bo gdyby upuściła owoc, oznaczałoby to, że próbuje rozwiązać supeł. Okrążyła krzesło, przyglądając się dziełu dziewczyny i dociągnęła kabel na brzuchu w mocniejszy supeł, tak by mocno zacisnął jej się na żołądku, a w następstwie te na nogach, eliminując jakikolwiek luz pomiędzy krzesłem. Zabawa nie polegała na oszustwach i tego Snow mogła się domyślić po znaczącym spojrzeniu Melanie, gdy unosiła się i gwałtownym ruchem wcisnęła jej broń do buzi. -Nie pogrywaj ze mną. -warknęła, dając do zrozumienia, że dalsze próby ułatwienia sobie ucieczki, będą karane boleśniej. Z sekundy na sekundę mimika twarzy Melanie zmieniała się, jakby każda mina była wyćwiczona z perfekcją mistrza. Widoczne opanowanie było wręcz niepokojące, kiedy wyjmowała pistolet z buzi dziewczyny i zrobiła krok do tyłu, by móc ogarnąć wzrokiem postępy swych wyborów. -Nagrodą będzie życie. -odpowiedziała w końcu na jej pytanie z niechęciom. Czas na pogawędki dobiegł końca i trzeba było się zając właściwą częścią zabawy. -Jasmine Snow. Działacz przeciwko dawnej władzy dziadka. Obecne wsparcie Kwartału. Nie popiera obecnej władzy. -mówiła jakoś bez emocji, jedno słowo za drugim, które w efekcie zlały się w całość, niczym źle recytowany wiersz. Coin przerwała wywód i wetknęła broń za pasek spodni na plecach, po czym wyjęła z kieszeni swoje ulubione zabawki -świecące czystością kastety. Założyła je na palce, patrząc w martwe przedmioty, niczym magiczne świecidełka. Zrobiła krok w stronę dziewczyny i ujęła jej twarz za podbródek. -Szkoda by było tak ładnej twarzyczki. Może się jeszcze na coś przydać. -skwitowała, oglądając ją bardzo dokładnie i kiwając głową z dezaprobatą. -Zapomniałaś zapytać o zasady gry, a to powinno interesować cię najbardziej. -mruknęła po chwili. Najwyraźniej nigdzie jej się nie spieszyło i każdą chwilę euforii przeciągała jak najdłużej się dało. Zjechała kastetem od jej podbródka, na kościsty obojczyk Jasmine i przycisnęła zabawkę w tym miejscu, kręcąc boleśnie to w lewo, to w prawo, w jednym punkcie. -Każda zła reakcja i słowo, które mi się nie spodoba, będzie cię kosztować niemiłą niespodzianką. -zasada na miarę Coin, która przecież mogła stwierdzić, że tak naprawdę nic jej nie pasuje, kiedy tylko chciała, nie zwracając uwagi na stan ofiary, a pasożytując na jej strachu i panice, którą dostrzegała w oczach. -Zdradziłaś rodzinę i żyjesz w wolnej stolicy Kapitolu. Czym przekonasz mnie do tego, że osoba, która zdradziła raz, nie zrobi tego powtórnie? -nonszalancki głos, który wydobył z gardła pierwsze pytanie dotyczące gry. Na scenę zostały wystawione marionetki, teraz wystarczyło pociągać za odpowiednie sznurki, a Jasmine musiała uważać, by nie odciąć niepotrzebnie tego, który przewróci jej bezwładne ciało na minę, która prędzej czy później wybuchnie. W tym wypadku... prędzej. |
| | | Wiek : 18 lat Znaki szczególne : farbowane na rudo włosy, jedenastkowa opalenizna
| Temat: Re: Apartament Czw Kwi 17, 2014 9:58 pm | |
| Kiedy podeszła, żeby sprawdzić zacisk kabli, nie mogłam powstrzymać cichego westchnienia. Wiedziałam, co miało nastąpić, ale i tak musiałam stłumić jęk bólu, kiedy szarpnęła za kabel, który następnie wpił mi się w żołądek. Przymknęłam na chwilę oczy i spróbowałam odciąć się od pulsującego ucisku, ale nieskutecznie. Kiedy ponownie je otworzyłam, Melanie sprawdzała już kable trzymające moje nogi. Miałam ochotę szarpnąć się z całych sił, żeby chociażby musnąć ją czubkiem buta, żeby coś zrobić, cokolwiek, co dałoby jej do zrozumienia, że i tak zamierzałam walczyć, ale nie zdążyłam. Kilka szybkich ruchów jej ręki sprawiło, że obie kończyny miałam ciasno przywiązane do krzesła, co równało się temu, że znacznie ograniczyła moje pole manewru i szanse udanej ucieczki. Pulsujący ścisk sparaliżował mnie na kilka krótkich chwil. Czułam panikę, wszechogarniającą, narastającą z każdą sekundą panikę przed tym, co zamierzała ze mną zrobić, ale nie dałam jej po sobie poznać. Zmrużyłam oczy, chcąc rzucić w jej stronę kilka przekleństw, ale wtedy wyprostowała się gwałtownie i wepchnęła mi lufę pistoletu do ust. Opanowałam falę mdłości i odruchowo szarpnęłam się w więzach, ale bezskutecznie, poczułam tylko mocne szarpnięcie, które nic mi nie dało, sznur nie poluzował się ani odrobinę. Kiedy wyjęła pistolet z moich ust, nie mogłam powstrzymać krótkiego, urywanego westchnienia ulgi, o której wiedziałam, że miała stać się tylko chwilową. Melanie Coin nigdy nie poddawała się łatwo, i wątpiłam, żeby miała zrobić dla mnie jakikolwiek wyjątek. -Jasmine Snow. Działacz przeciwko dawnej władzy dziadka. Obecne wsparcie Kwartału. Nie popiera obecnej władzy. Rozpaczliwie próbowałam prześledzić jej tok myślenia i odgadnąć, do czego zmierzała, ale nie dała mi nawet krótkiej chwili na zastanowienie. Wzdrygnęłam się, czując jej dotyk na podbródku i spróbowałam go cofnąć. Strach narastał z każdą chwilą i z każdym pobłyskiem światła odbijanym w gładkiej, stalowej powierzchni, która niepokojąco szybko zbliżała się do mojej twarzy. W końcu jej dosięgła, leniwie przejechała po moim policzku i spadła na obojczyk, gdzie zaczęła powoli kręcić się i wbijać w kość. Poczułam falę bólu, promieniującą aż do kończyn, i skrzywiłam się mimowolnie. Myśl o Benie. Myśl o Sansie. Musisz być silna, musisz być dla nich silna, pamiętaj. Poczułam nagłą ochotę sięgnięcia w stronę mojej obrączki, która była niemalże namacalnym śladem obecności Bena, ale jabłko skutecznie krępowało moje ruchy. Zamrugałam szybko, a potem rzuciłam powolnym, ostrożnym, drżącym od tłumionej złości głosem: -Znałaś władzę mojego dziadka, znałaś jego metody i widziałaś, jak krzywdził mieszkańców Dystryktów. Trzynastkę też skrzywdził. To on ją zbombardował. Ty na moim miejscu nie chciałabyś zemsty, Melanie?- Skuliłam się lekko w sobie, próbując zagłuszyć ból, żeby kontynuować.- Obecna pani prezydent ma określony pogląd na władzę. Dla mnie nie ma znaczenia jaki. Dla mnie liczy się tylko to, że obywatele Panem są teraz wolni. Szanuję ją za to, co zrobiła, i chcę wolności mieszkańców. Jaki sens miałoby wszczynanie buntu? To oczywiste, że żaden. Dodałam po chwili, spoglądając w jej oczy z największym spokojem, na jaki byłam w stanie się zdobyć. |
| | | Wiek : 27 lat Przy sobie : Licencja na broń palną, broń palna, para kastetów, idealna celność, fałszywy dowód tożsamości, kamera, magazynek z piętnastoma nabojami, telefon komórkowy, nóż wojskowy
| Temat: Re: Apartament Pią Kwi 18, 2014 12:54 am | |
| Powolnie rozchodzące się po ciele elektryzujące napięcie, mieszało się z podnieceniem. Nie potrafiła się powstrzymać, od tak prostego wpływu emocji na jej ciało, pozbawiając dziewczynę swobody ruchu i tym samym wolności. A mimo to potrafiła zachować spokój na twarzy, patrząc w oczy Jasmine swoimi szarymi tęczówkami, obdarzając ją co rusz chłodnym spojrzeniem, które często traciło na znaczeniu, imitując bezwzględność. Jedno, ciche westchnienie ulgi Jasmine wystarczyło, by wywołać na twarzy młodej Coin cień uśmiechu, który jak szybko się pojawił, tak szybko zniknął. Wywołał satysfakcję, bo tylko ona miała świadomość, co tak naprawdę zamierza zrobić swej ofierze, więc ulga była jak najmniej wskazana. Wsłuchiwała się w każde jej słowo w ciszy, przechylając głowę delikatnie w bok, jakby w obserwacji. Nie tylko dostrzegała drżący głos, ale i wewnętrzne emocje Snow, na tyle ile chciała, bo nie zamierzała zagłębiać się w jej głębokie życie uczuciowe, które uważała za nudne. Zresztą jak większości ludzi. Żeby ją zainteresować, coś musiało się wydać nader intrygujące, a takich rzeczy i osób było niewiele. (Pozdrowienia dla narzeczonego!) Trzeba zauważyć, że Coin nie lubiła się również powtarzać, więc nie zamierzała powtórnie uświadamiać swojego więźnia o tym, że mówiąc 'każda reakcja i słowo' miała na myśli dokładność tego stwierdzenia. Kiedy w pomieszczeniu zaległa cisza, Jasmine mogła poczuć chwilową ulgę, ponieważ Melanie zabrała kastet z jej obojczyka, by zdjąć z niej szalik, odrzucając go na podłogę i rozsuwając na boki płaszcz, który był przeszkodą do głębszej penetracji jej ciała. Był to jednak jedynie krótki odpoczynek przed posiłkiem, bo bez ostrzeżenia, nachylając się nad nią, skierowała potężny cios w żebra dziewczyny. Jeden, drugi, trzeci. Jakby każde niepasujące do układanki słowo wydobyte z ust ofiary, były powodem do zadania bólu. Czuła jak pod kastetami żebra Jasmine zostają naruszone w swej strukturze, cicho stękając. Nie miała pojęcia czy je połamała, czy nie, ale to nie miało większego znaczenia. Wyobrażała sobie jej drobne kości, wgniecione w klatkę piersiową, utrudniające oddychanie. W ostatecznej wersji wyobrażenia, żebra wydostawały się na zewnątrz ciała, wystając i rozochocone wołały o pomoc. Końcowe wydanie pozostało jednak w wyobraźni, bo Melanie przerwała ciosy. Pomyślała, że jeśli miałaby wydobyć jej kości na zewnątrz, to nasłałaby na nią wściekłego psa, który chętnie poczęstowałby się jej szpikiem, wgryzając boleśnie w poszczególne części ciała i wyrywając interesujące go elementy. Niestety nie posiadała psa, ale zarejestrowała sobie fakt, że przy kolejnej ofierze powinna sobie owego sprawić. Jasmine miała szczęście w nieszczęściu, że Coin nie obmyśliła tego wcześniej, pozostawiając jej skórę na żebrach prawie nienaruszoną, z lekkimi ranami i mocno stłuczonymi żebrami. -Zemsta, to piękne słowo. Nie nadużywaj go zbyt często. Ty jesteś zwykłym zdrajcą. -zaczęła bardzo spokojnie, prostując się w swojej pozycji. Słowa Jasmine zdawały się całkowicie do niej nie docierać. A może inaczej: docierały i były nawet bardzo dobrze zrozumiane, ale odbierane jako seria niefortunnych zbiegów okoliczności, które ułożyły się w przedstawioną historię. -Obywatele. Panem. Wolność. -każde słowo wymawiała bardzo powoli, prawie je literując i spoglądając na dziewczynę, jakby patrzyła na bardzo nierozumną istotę. Nie musiała chyba tłumaczyć, że to obywatele Kapitolu byli wolni, a nie Panem, a dawne władze zostały uwięzione w Kwartale, w miejscu, gdzie Snow udzielała się charytatywnie. Było to dość zabawne dla Melanie, jak sprzeczna sama w sobie potrafiła być dziewczyna, która przecież mogła się domyślać, iż Coin już od dawna obserwowała jej poczynania. -Władza Coin jest ci obca, tak jak obce były rządy Snow'a. -oświadczyła, próbując bardzo powolnie wykreować w dziewczynie pogląd, do którego będzie musiała się przyznać. W głębi jednak cieszyły ją jej słowa, które tak wielce odbiegały od prawidłowej odpowiedzi. -Także jeszcze raz. Opowiedz się za stanowiskiem nowej władzy. -drążyła temat, jak gdyby nic się nie stało, nie zwracając uwagi na stan Jasmine i wyciągnęła w jej stronę dłoń, by szarpnięciem złapać ją za podbródek i zmusić do bezpośredniego kontaktu wzrokowego. Nie chodziło przecież o doszukanie się dziury w całości, ale satysfakcję czerpaną z tej sytuacji, w której mogła doprowadzić dziewczynę na dno własnej psychiki, która i tak wydawała się krucha, choć coś wyraźnie trzymało ją przy stanowisku jakie objęła. Melanie patrząc na nią obojętnie, dostrzegała, że kiedyś się złamie, ale nie wiedziała, w którym momencie coś takiego nastąpi. |
| | | Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: Apartament Wto Kwi 22, 2014 12:17 am | |
| |
| | |
| Temat: Re: Apartament | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|