IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  
Rory Carter

 

 Rory Carter

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : 1, 2, 3, 4  Next
AutorWiadomość
the civilian
Rory Carter
Rory Carter
https://panem.forumpl.net/t590-aurora-carter
https://panem.forumpl.net/t2300-rory
https://panem.forumpl.net/t1281-rory-carter
https://panem.forumpl.net/t1968-rory-carter-i-jack-caulfield#24806
https://panem.forumpl.net/t594-rory
https://panem.forumpl.net/t599-rory-carter
Wiek : 24
Zawód : dziennikarka, zastępczyni redaktora naczelnego CV
Przy sobie : klucze, dokumenty, telefon, zapalniczka, scyzoryk, portfel
Znaki szczególne : ruda i piegowata, nie sposób nie zauważyć.
Obrażenia : skłonność do infekcji

Rory Carter Empty
PisanieTemat: Rory Carter   Rory Carter EmptyPią Cze 14, 2013 6:31 pm













Ostatnio zmieniony przez Rory Carter dnia Nie Kwi 13, 2014 7:50 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
the civilian
Rufus Frobisher
Rufus Frobisher
https://panem.forumpl.net/t783-rufus-benjamin-frobisher
https://panem.forumpl.net/t785-relacje-frobiszera
https://panem.forumpl.net/t1291-rufus-frobisher
https://panem.forumpl.net/t821-frobisher
Wiek : 24 lata
Zawód : pianista i kompozytor.

Rory Carter Empty
PisanieTemat: Re: Rory Carter   Rory Carter EmptyPon Lip 22, 2013 2:46 pm

//Opuszczona fabryka

Zapukałem do mieszkania Rory, a nie słysząc odzewu, wyjąłem klucze i otworzyłem drzwi, wpadając do mieszkania jak ten tajfun. Zamknąłem je pchnięciem, szybko kierując się do sypialni. Wiele razy w niej bywałem i bynajmniej nie w tym sensie, w jaki mógłby przebywać choćby Mathias, ruchając i ćpając. Proszę mi wybaczyć, nie wiem dlaczego tak mną to wstrząsnęło i poczułem osobliwą zazdrość. Do mieszkania trafiliśmy nie bez komplikacji. Connora złapali strażnicy, a ja nie mogłem się zatrzymać. Łaski bez, nie wiedziałam jak inaczej to wytłumaczyć.Groziło to zarówno mi, jak i Atenie. W duchu prosiłem o to, by wytrzymała jak najdłużej, a nasza przeprawa była równie emocjonująca co melodia "W grocie Króla Gór" Edvarda Griega. Jakie to trafne! W końcu chodziło o fakt, że Peer Gynt wszedł do jaskini trolla, przed którym wkrótce zaczął uciekać. Muzyka jest coraz głośniejsza i szybsza, razem z biciem serca bohatera.

Etaine powinna być niedługo. W tym momencie powoli i delikatnie odwinąłem głowę Ateny z własnego szalika, próbując ją przebudzić. Przyniosłem jakieś jedzenie oraz leki przeciwbólowe. Usiadłem też w pobliżu, nie wiedząc co zrobić. Zrozum, że nie mam pojęcia jak zajmować się rannymi dziećmi! Starałem się usztywnić jej kręgosłup zgodnie z radą Szanownej Pani Doktor. Czekałem na cynk od Etaine przez chwilę, zaraz wprowadzając ją na górę. Musiałem wyglądać żałośnie w swoich umorusanych włosach i brudnym płaszczu. Z pewnością mnie przewiało, wszak swój szalik oddałem dziewczynce. Miałem także wypieki po tej wymagającej wiele wysiłku przeprawie. Wstyd ogarniał mnie na myśl, że Etaine zobaczy mnie w takim stanie jednak na przebranie się nie było czasu.

- Zasłabła, przewróciła się i uderzyła w głowę. - wytłumaczyłem, od razu przechodząc do sedna. Nasze porachunki nie powinny mieć wpływu na zdrowie dziewczynki.


Ostatnio zmieniony przez Rufus Frobisher dnia Pon Lip 22, 2013 4:32 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Etaine Donovan
Etaine Donovan
https://panem.forumpl.net/t438-etaine-donovan
Wiek : 21 lat
Zawód : oficjalnie: lekarz, a nieoficjalnie... cóż, specjalista do spraw łamania prawa

Rory Carter Empty
PisanieTemat: Re: Rory Carter   Rory Carter EmptyPon Lip 22, 2013 4:29 pm

/ mieszkanie Troyów

Jest pewien bardzo prosty sposób analizowania informacji. Trzeba wyeliminować myślenie negatywne. Uwolniwszy się od wszystkiego, co złe, rozpościeramy nad sobą przezroczystą czaszę. Rozpościeramy kopułę, przez którą widać niebo i gwiazdy. Samo jej rozciągnięcie nie powinno przysporzyć większych trudności. Wystarczy chcieć. Najpierw nasza czasza będzie niewielka, jak parasol nad głową. Potem, wraz z latami treningów, w miarę gromadzenia doświadczeń, będziemy tę kopułę rozciągać coraz wyżej i coraz szerzej. Jeżeli przyłożymy odpowiednio dużo woli, to przejrzystości tego sklepienia nie zakłócą ani betonowe stropy, ani całkowite zachmurzenie, ani oślepiające słońce. Warunki zewnętrzne nie są tu żadną przeszkodą. Sferę można rozwinąć siedząc w bunkrze, w czołgu, w klasztornej celi, w okręcie podwodnym, w celi śmierci. Trzeba się tylko odpowiednio skoncentrować. Już dawno opanowałam tą sztukę i teraz, biegnąc do mieszkania Rory Carter z apteczką schowaną pod grubym płaszczem, nie miałam żadnych problemów z uporządkowaniem informacji. Po pierwsze: Rufus Frobisher nie należy do ludzi, którzy błagają. Jeśli to robi, musi mieć istotny powód, niecierpiącą zwłoki sprawę, coś, co sprawiło, że pomimo ochłodzenia naszych stosunków postanowił poprosić mnie o pomoc. Otóż to - pomoc. Wspominał o dziewczynce z rozbitą głową… nawet jeśli z jego powodu jakieś nieuważne dziecko upadło na oblodzonym chodniku, to nie powód, by ściągać mnie. Wniosek? To nie byle jaka dziewczynka. Wniosek drugi? To dziewczynka, o której nie może wiedzieć żaden postronny lekarz. Wniosek trzeci? Jak zwykle pakuję się w bagno.
Każdy wie, jak to bywa: diabeł pociągnie człowieka za język, chlapnie się coś bez zastanowienia, a potem trzeba się rumienić przez całe życie. Tak właśnie było ze mną i Rufusem. Na początku burzliwej znajomości nawet go lubiłam, jednak przez niewyparzoną buźkę i skłonność do mówienia prawdy w żywe oczy, dość szybko zraziłam do siebie tego… jedynego w swoim rodzaju mężczyznę. Mówię „jedynego w swoim rodzaju” i bynajmniej nie mam na myśli wyświechtanego frazesu - Frobisher naprawdę nie był jak większość męskiej populacji. To czyniło go w moich oczach kimś na wzór półbożka, stojącego ponad tłumem pijanych, śmierdzących alkoholem i spermą samców. Nie muszę więc mówić, jak bardzo się zdziwiłam, gdy półbóg ukazał mi się dzisiaj jako brudny, przemarznięty na kość i rozchełstany mężczyzna, któremu sytuacja najwyraźniej wymknęła się spod kontroli. Pokręciłam delikatnie głową, jakby odganiając od siebie nachalne myśli i ruszyłam za Rufusem, rozpinając po drodze płaszcz. W sypialni mogłam spodziewać się każdej dziewczynki z całego Kapitolu, nawet siostry Catona. Ale nie Ateny Sky. Nie trybutki… a raczej - byłej trybutki. Już rozchylałam usta, by zadać setkę pytań na minutę, ale w oczy rzuciła mi się rana dziewczynki. Rana, która nie należała do tych z serii „mamo, auć, jowejek się przewjócił”.
- Przynieść ciepłą wodę. - rzuciłam cicho do Rufusa, nawet nie spoglądając w jego stronę. - I czyste ręczniki. - nie sprawdzając nawet, czy Frobisher wykonał moje polecenie, podwinęłam rękawy męskiej koszuli, którą podwędziłam z mieszkania Troyów i nachyliłam się nad dziewczynką, z bliska przyglądając się obrażeniu. Zwykle wolałam pracować bez rękawiczek, ale w tym wypadku nie mogłam czekać, aż Rufus przyniesie ciepłą wodę, bym mogła umyć ręce, więc bez cienia niepokoju na twarzy otworzyłam apteczkę i sprawnie założyłam na dłonie typowe, lateksowe rękawiczki, odgarniając cieniutkie włosy z rany. Gdyby moim pacjentem był dorosły, pewnie zaklęłabym z niezadowolenia, jednak przede mną leżało dziecko, mniejsza o to, że nieprzytomne. Ujęłam delikatnie szyję dziewczynki, stabilizując jej głowę pomiędzy poduszkami i leciutkim pociągnięciem udrożniłam drogi oddechowe, po chwili wsuwając pod plecy dziecka kolejną poduszkę. W międzyczasie do pokoju wpadł Frobisher, więc z niejaką ulgą sięgnęłam po jałowy wacik, zanurzyłam go w wodzie i ze skupieniem wymalowanym na twarzy zaczęłam przemywać ranę, co chwilę wymieniając wacik na świeży, tak, by nie rozprowadzać zakażenia, ale obmywać skaleczone miejsce. Dopiero po tym mogłam wziąć się za właściwą część operacji. Z niejaką pogardą zerknęłam na wodę utlenioną, która przetoczyła się po apteczce i po chwili zaciekłych poszukiwań wygrzebałam niewielki pojemniczek z ładnie brzmiącą nazwą „chloroksylenol” na etykiecie. Żaden szanujący się lekarz nie wysmaruje rany pacjenta kapitolińskim specyfikiem do gojenia raz bez upewnienia się, że ta zostanie dogłębnie odkażona. Nie stanowiłam w tym wypadku wyjątku, czego dobitny pokaz udało mi się dać, gdy delikatnie skropiłam płynem miejsce zderzenia z ziemią i dopiero po jego wsiąknięciu w skórę, sięgnęłam po bezbarwny, bezwonny żel, tak chętnie fundowany trybutom przez sponsorów. Mogę nie darzyć kapitolińskich farmaceutów sympatią, ale jedno muszę im przyznać - odwalili kawał pieruńsko dobrej roboty, opracowując substytut dla igły i szwów, które musiałabym założyć dziewczynce, gdyby nie ich cudowny krem. Zębami ściągnęłam z rąk rękawiczki i zanurzyłam dłonie w letniej wodzie, wycierając je po chwili w czyste ręczniki. Na dobrą sprawę większość lekarzy podziękowałaby i stwierdziła, że wszystko w porządku, ale… wrodzona przezorność, a może nawet coś na wzór matczynego instynktu kazało sięgnąć mi po bandaż i owinąć nim głowę dziecka w miejscu, gdzie na naszych oczach goiła się rana.
- Jeśli przez noc na opatrunku nie pojawi się krew, odwiń go dopiero jutro w południe. - wymruczałam cicho, wrzucając do apteczki chloroksylenol. - Potem czystymi palcami zbadaj fakturę rany. Jeśli w zagojonym miejscu poczujesz wypustkę, radziłabym zgłosić się do kogoś, kto ma salę operacyjną i sprzęt, żeby zbadać stężenie elektrolitów, parametry układu krzepnięcia i gazometrię krwi tętniczej. - z cichym trzaśnięciem zamknęłam apteczkę, wpatrując się czujnie w Rufusa z poziomu łóżka. Uśmiechnęłam się nawet delikatnie, choć trudno było doszukiwać się w tym grymasie choćby cienia wesołości. - Mam pytać czy sam powiesz, skąd wzięła się tu… - zamilkłam na moment, rozglądając się po sypialni. Co mówiłam Joffery’emu? „Naprawdę sądzisz, że telefony nie są na podsłuchu, że mieszkań nie obserwują strażnicy a każdy mail nie jest sprawdzany przez pieprzone systemy rozszyfrujące?” - … ranna nieletnia?
Powrót do góry Go down
the civilian
Rufus Frobisher
Rufus Frobisher
https://panem.forumpl.net/t783-rufus-benjamin-frobisher
https://panem.forumpl.net/t785-relacje-frobiszera
https://panem.forumpl.net/t1291-rufus-frobisher
https://panem.forumpl.net/t821-frobisher
Wiek : 24 lata
Zawód : pianista i kompozytor.

Rory Carter Empty
PisanieTemat: Re: Rory Carter   Rory Carter EmptyPon Lip 22, 2013 6:07 pm

Naprawdę wolałbym nie dzwonić do Etaine, jednakże zostałem do tego zmuszony. W świetle faktu, że skłonny byłem nawet błagać poczułem się poniżony przez samego siebie. Poczucie wstydu rozprzestrzeniało się we mnie jak epidemia w małym miasteczku, poczynając od powodów błahych, po powody mniej błahe. Prosić – w porządku, ale nie błagać. Tłumaczyłem się więc w duchu przed niejakim Rufusem Frobisherem poczuciem obowiązku oraz słusznością decyzji. Nie wiem jakim wzrokiem musiałem na nią patrzeć, jednak nie gwarantuję, że był to wzrok przyjazny. Nie umiałem się przełamać do ponownej sympatii, a nie zmuszony do udawania, starałem się go unikać. Wykańczało ono duchowo czy może raczej – psychicznie tak, że często wracając do swojej samotni ponownie przeklinałem lustro za stek kłamstw na moich ustach, będących tym najgorszym jadem. Niemniej, nawet jeśli mówię już to, co myślę, nie robię tego w taki sposób jak ta kobieta! Mam poczucie taktu i umiaru, czego miałem wrażenie, że jej zabrakło w tej pamiętnej minucie, w której cała nasza relacja legła w gruzach. Wiem, że uśmiechasz się teraz i kręcisz głową albo prychasz, bo poniekąd nie mam do siebie dystansu, drogi czytelniku, ale prawda jest taka, że niektóre słowa sięgają zbyt głęboko tak, jak stało się z jej. Dziś nie potrafię pominąć tego drobnego szczegółu jak moja urażona duma, która jeszcze niewystarczająco zregenerowała się po tamtym zdarzeniu.

Mimo wszystko, musiałem być jej posłuszny. Momentalnie zniknąłem w drzwiach, rozglądając się szybko po mieszkaniu w poszukiwaniu miski. Nawet jeśli byłem tu nie raz, odnalezienie tej istnej wredoty zajęło mi zdecydowanie dużo czasu. Otwierałem różne szuflady i szafki, mrucząc pod nosem ciche nawoływania kierowane do tego złośliwego przedmiotu na zmianę z przekleństwami. Kiedy zaś się znalazła, sprawnie podszedłem do zlewu, odkręcając kurek na wodę jak najcieplejszą. Następne w kolejce były ręczniki. Szanowna Pani Doktorowa miała na mnie zdecydowanie zbyt duże wymagania. Westchnąłem, rozpoczynając kolejne poszukiwania. Starałem się to zrobić w miarę szybko. Ręczniki te okazały się bardziej przyjaznymi i ich odnajdywanie nie zajęło mi zbędnych minut. Zaraz więc wróciłem do pokoju, w którym ułożyłem Atenę, trzymając w rękach miskę, a ręczniki pod pachą. Oczywiście płaszcz wcześniej zdjąłem, bo był tak brudny przynajmniej na plecach, że niechybnie stanowił zagrożenie dla czystości. Wszystko to ułożyłem z boku, następnie wyszedłem zaledwie na moment, pozostawiając proces leczenia naszej rannej młodej damy pannie Donovan. Nawet jeśli nie pannie – Donovan. Nie orientuję się w tym, przykro mi. W międzyczasie udałem się do łazienki by przemyć twarz i nieco ogarnąć włosy, również nie będące w najlepszym stanie.

Wróciłem akurat w momencie, kiedy Etaine wsmarowywała krem w ranę dziewczynki. Ostatni raz przecierając mokre włosy ręcznikiem odjąłem go od głowy, kładąc gdzieś z boku. Rory będzie musiała mi wybaczyć to zadomowienie, a także zrozumieć moje działania. Ufam jej, więc sama obecność dziewczynki nie powinna stanowić problemu. Gdybym miał zabrać ją do siebie – Petrus niechybnie spróbowałby wykorzystać tę sytuację przeciwko mnie, być może nawet donieść o mnie komuś, kto za takiego cwaniaczka byłby gotów dać mu więcej niż młody dżentelmen regularnie zasilający go swoimi koncertami oraz wykładami na temat muzyki. Dzięki bogu, że nie był okropnym ignorantem, nie wiedzącym do końca kim jest Bach.

Skinąłem głową, przyswajając sobie słowa kobiety. Przy kolejnym zdaniu, które wypowiedziała powtórzyłem sobie tylko „jeśli będzie miała guza, będzie trzeba operować”. Niestety, moja znajomość medycyny była podobna do znajomości literatury przez książkowego żółtodzioba. Na jej uśmiech nie odpowiedziałem, wciąż wpatrując się w nią trochę spode łba. Jakaś zagubiona kropla wody spłynęła po mojej skroni, opadając na kołnierzyk.

Zaoszczędzę ci słów i uznam to, co powiedziałaś za pytanie, które chciałaś zadać. – powiedziałem, przeczesując grzywkę palcami. Z tego co wiem, Rory nie miała podsłuchu w mieszkaniu, ale kto wie? Ostrożności ponoć nigdy za wiele. – Znalazłem tę młodą damę w jednym z budynków, wydawała się zmęczona. Jej upadek był dosyć niespodziewany. Niezwłocznie zadzwoniłem do ciebie, następnie przeniosłem ją tutaj. – odpowiedziałem, drapiąc się palcem po policzku.
Powrót do góry Go down
the odds
Nightlock
Nightlock
Zawód : studia nad uprzykrzaniem życia postaciom
Znaki szczególne : avatar © laura makabresku

Rory Carter Empty
PisanieTemat: Re: Rory Carter   Rory Carter EmptyWto Lip 23, 2013 6:04 pm

Rozmowę Etaine i Rufusa przerwało natarczywe pukanie do drzwi, jednak zanim kobieta zdążyła zareagować, trzasnął naruszony zamek i do środka wkroczyło troje Strażników Pokoju. Gdy tylko weszli do sypialni, dowódca wydał nakaz:
- Zabierzcie trybutkę. Tylko ostrożnie!
Jeden z podwładnych wziął nieprzytomną Atenę na ręce i wyniósł ją w asyście swojego kolegi, dowódca natomiast kontynuował:
- Panie Frobisher, otrzymaliśmy ciekawą informację, że widziano pana, jak szedł pan z obrzeży Kapitolu z nieprzytomną dziewczynką na rękach. Świadek zeznał, że nieprzytomna wyglądała jak jedna ze zbiegłych trybutek, panna Atena Sky.
Strażnik naskrobał coś nieczytelnym pismem na kartce papieru i wręczył ją Rufusowi.
- Panna Sky zostanie natychmiast przeniesiona do szpitala w Ośrodku Szkoleniowym, gdzie zajmą się jej obrażeniami, pana natomiast zapraszam na przesłuchanie. Chcielibyśmy się dowiedzieć, gdzie znalazł pan dziewczynę. Panią również zapraszamy.
Skinął głową obojgu i wyszedł.


Ateno, od tej pory możesz pisać tutaj.
Rufus - oczekujemy Cię c:


1
Powrót do góry Go down
the civilian
Rufus Frobisher
Rufus Frobisher
https://panem.forumpl.net/t783-rufus-benjamin-frobisher
https://panem.forumpl.net/t785-relacje-frobiszera
https://panem.forumpl.net/t1291-rufus-frobisher
https://panem.forumpl.net/t821-frobisher
Wiek : 24 lata
Zawód : pianista i kompozytor.

Rory Carter Empty
PisanieTemat: Re: Rory Carter   Rory Carter EmptyCzw Lip 25, 2013 3:41 pm

Moje serce zaczęło bić szybciej niż wydawało mi się to możliwe. Spojrzałem na Etaine, potem Atenę, a kiedy ponownie chciałem sie odwrócić – mężczyźni byli już w środku. Przełknąłem ślinę, przyglądając się całemu zajściu. Mój boże, co miałem robić? Wziąłem głęboko powietrza w płuca, nakazując sobie spokój. Nie mam pojęcia dlaczego przez moją głowę przebiegł „Marsz pogrzebowy”, naprawdę. Zacząłem go nucić pod nosem, robiąc swego rodzaju murmurando. Raz na jakiś czas uśmiechnąłem się nawet leciutko, choć wymuszenie. Trzeba być miłym dla gości, nie zapominaj!

Istotnie, bardzo ciekawa.– skomentowałem. – A dajecie tam herbatkę? – dodałem, ucieszony z faktu, że zdążyłem jakoś uporządkować swój wygląd. – Żartowałem, oczywiście. Stawię się niebawem. – Wyprostowałem się, poprawiając mokry kołnierzyk. Daję słowo, że jeśli dowiem się kto miał czelność donieść na mnie tym oto tutaj panom, pożałuje tego, a przynajmniej tak powtarzałem sobie w duchu w tej chwili ogólnego zdenerwowania.

Kiedy Strażnicy wyszli, oparłem się o ścianę, czując jak moje kolana miękną. Patrzyłem przed siebie jeszcze chwilę w zamyśleniu, próbując ustalić co powinienem im mówić, a czego nie. Ta sytuacja miała w sobie gorzki smak mojej osobistej porażki. Miałem wrażenie, że los zadrwił ze mnie stawiając przede mną Petrusa, Mathiasa i tych trybutów. No i Etaine, o której na chwilę zapomniałem.

Spojrzałem na nią, starając zakryć w sobie wszystkie swoje emocje. Wyprostowałem się, odchrząkując. Zupełnie odruchowo przeczesałem włosy palcami, uśmiechając się grzecznie. Kiedy uspokoiłem się na tyle, by móc opanować głos, odezwałem się.

Dziękuję za wszystko, Etaine, nasza współpraca jest raczej zakończona. – powiedziałem, nie mogąc utrzymać wzroku na jej oczach. Miałem wrażenie, że wrobiłem ją w coś nieprzyjemnego. Mówiąc prościej i dosadniej, wpakowałem ją w niezłe bagno. Nie była to jedna z tych optymistycznych myśli, czytelniku, ale załamująca. W świetle tego zdarzenia, jej słowa były niczym i nie mógłbym jej nie wybaczyć. Czułem się okropnie.– Przepraszam, Donovan.– dodałem, opuszczając ramiona. Pierwotna siła opuściła mnie, pozostawiając z poczuciem beznadziejności. – Miejmy to za sobą.

Ruszyłem ku łazience by osuszyć włosy. Następnie przepuściłem ją w drzwiach, a wychodząc z mieszkania Rory, zamknąłem drzwi na klucz.

zt. (wybacz, chciałam już to jakoś ogarnąć. c:)
Powrót do góry Go down
the civilian
Rory Carter
Rory Carter
https://panem.forumpl.net/t590-aurora-carter
https://panem.forumpl.net/t2300-rory
https://panem.forumpl.net/t1281-rory-carter
https://panem.forumpl.net/t1968-rory-carter-i-jack-caulfield#24806
https://panem.forumpl.net/t594-rory
https://panem.forumpl.net/t599-rory-carter
Wiek : 24
Zawód : dziennikarka, zastępczyni redaktora naczelnego CV
Przy sobie : klucze, dokumenty, telefon, zapalniczka, scyzoryk, portfel
Znaki szczególne : ruda i piegowata, nie sposób nie zauważyć.
Obrażenia : skłonność do infekcji

Rory Carter Empty
PisanieTemat: Re: Rory Carter   Rory Carter EmptySob Lis 16, 2013 1:53 pm

| Mieszkanie Nicole

Powrót do domu zajął więcej czasu, niż podejrzewała. Dziwna lekkość towarzyszyła jej przez całą drogę, czuła się znacznie lepiej, niż tydzień temu. Zajrzała jeszcze do kilku miejsc, zrobiła zakupy i gdy przekroczyła próg mieszkania było już grubo po dwudziestej. Nie była głodna, dlatego zrezygnowała z kolacji. Dopiero po jakimś czasie zdała sobie sprawę z tego, jak bardzo jest zmęczona, więc obiecała sobie, że rano zajmie się nadrabianiem życiowych zaległości. Zasnęła, gdy tylko położyła głowę na poduszce.

***

Obudził ją alarm z telefonu, ale gdy tylko spróbowała się podnieść, uderzył w nią tak ogromy ból, że z powrotem odpadła na łóżko. W głowie jej szumiało, czuła drapanie w gardle, a każdy ruch wymagał od niej zaciśnięcia zębów. Rory nie od razu zorientowała się, że wszystkiemu winne jest jej zapominalstwo. Kto normalny chodzi w marcu bez szalika lub choćby apaszki?
Pod warunkiem, że nie zgubił niedawno swojego ulubionego.
Dłuższą chwilę zajęło jej podniesienie się z łóżka, a zatoki bolały ją przy tym niemiłosiernie. Owinęła się kocem i z miną cierpiętnicy pomaszerowała do łazienki. Z apteczki wyszperała tabletki przeciwbólowe* i natychmiast wzięła jedną z nich.
Udało jej się doczłapać do kuchni i, w tempie odpowiednim dla chorowitka, przetrząsnęła wszystkie szafki w poszukiwaniu czegoś do zjedzenia. Rosół z proszku nie miał na pewno właściwości leczniczych, ale Carter mogła sobie przynajmniej wmówić, że jest w stanie jej pomóc. Oby.
Chyba nici z wyprawy na memoriał.

* kupione.
Powrót do góry Go down
the civilian
Rory Carter
Rory Carter
https://panem.forumpl.net/t590-aurora-carter
https://panem.forumpl.net/t2300-rory
https://panem.forumpl.net/t1281-rory-carter
https://panem.forumpl.net/t1968-rory-carter-i-jack-caulfield#24806
https://panem.forumpl.net/t594-rory
https://panem.forumpl.net/t599-rory-carter
Wiek : 24
Zawód : dziennikarka, zastępczyni redaktora naczelnego CV
Przy sobie : klucze, dokumenty, telefon, zapalniczka, scyzoryk, portfel
Znaki szczególne : ruda i piegowata, nie sposób nie zauważyć.
Obrażenia : skłonność do infekcji

Rory Carter Empty
PisanieTemat: Re: Rory Carter   Rory Carter EmptySob Kwi 12, 2014 1:54 pm

| Bar Cave

Tym razem nie było szans na groźne błyski w oczach, na wzajemne warczenie na siebie, podniesiony głos, czy nawet rzucanie talerzami. Rory za nic nie była w stanie zrozumieć zachowania Jacka, a jednocześnie była nim tak zasmucona, że darowała sobie wszelkie kłótnie, które i tak nigdy nie prowadziły do niczego dobrego. Nie miała ochoty ani siły na droczenie się z mężczyzną, wdawanie się z nim w słowne potyczki… w tej chwili nie chciała nawet na niego patrzeć. Przez całą drogę szedł za nią, żadne z nich nie odezwało się ani słowem, ale Carter doskonale wiedziała, że to on, nie musiała się nawet odwracać. Ile papierosów wypalił, zanim doszli do mieszkania? Czuła jego wzrok na plecach, ale dumnie szła przed siebie, byle szybciej dotrzeć do domu.
Sama nie wiedziała, na co tak naprawdę zdenerwowało ją bardziej: czy to, jak Jack potraktował jej Bertrama i zepsuł jej wieczór, a może właśnie to, że coś takiego, jak flirt w barze z nieznajomym w ogóle miał miejsce? Od kiedy Rory potrzebowała słodkich słówek i komplementów, by poczuć pewność siebie? Jasne, często odwiedzała Cave, ale dawno już nie robiła tego w sposób tak schematyczny.
W tej chwili było jej już wszystko jedno, zawładnęła nią dziwna obojętność i nie było już miejsca na gniew, czy smutek. Otworzyła drzwi do mieszkania, odłożyła klucze na miejsce, ściągnęła szpilki (czując przy okazji niemałą ulgę) i ruszyła do kuchni, kompletnie nie zwracając uwagi na Jacka. Nie obchodziło jej, co mężczyzna zamierza zrobić. Czy chce pokrzyczeć, porozmawiać, przeprosić? Jeśli miał coś do powiedzenia, stracił swoją szansę już w barze.
Rudowłosa sięgnęła po butelkę z wodą i zaczęła szybko zaspokajać swoje pragnienie. Alkohol dawał o sobie znać, a nie chciała przecież iść spać w takim stanie, inaczej groziło to porannym kacem, choćby nie wiadomo jak niewiele wypiła. Gazowana woda, szybki prysznic i sen były tym, czego potrzebowała teraz najbardziej. Zanim jednak zdecydowała się wkroczyć do łazienki, usiadła przy stole i wyciągnęła z kieszeni telefon, po czym napisała krótką wiadomość do Vivian, proponując jej spotkanie następnego dnia. Miała potrzebę rozmowy z przyjaciółką, ale nie chciała się już z niczego tłumaczyć. Jeśli dobrze pójdzie, sama panna Darkbloom pozna urok Bertrama, a jakiekolwiek pretensje Rory mogła mieć tylko i wyłącznie do siebie.
No i do Jacka, rzecz jasna. Początkowo chciała go ignorować, ale trzymanie się postanowień nie było widocznie jej mocną stroną. Nadal miała zamiar udawać, że cała sytuacja w barze się nie wydarzyła, choć mogła się domyślać, że idzie mu w tym na rękę. Nie miała jednak siły na przepychanki i jeśli atmosfera w mieszkaniu miała pozostać znośna, jedno z nich musiało schować dumę do kieszeni.
- Kuzynie – oznajmiła więc, bez nawet śladowej ilości ironii w głosie – Czy mógłbyś?
Wstała i bez najmniejszego cienia wstydu na twarzy, podeszła do Jacka, sięgając dłonią do suwaka z tyłu sukienki, którego przecież nie mogła sama rozpiąć. Czy rozpatrywała tę sytuację w kategorii prowokowania go? Być może, ale przecież musiał jeszcze pocierpieć tej nocy, inaczej Rory nie byłaby sobą.
Powrót do góry Go down
the civilian
Jack Caulfield
Jack Caulfield
https://panem.forumpl.net/t1073-jack-caulfield
https://panem.forumpl.net/t1075-jack-caulfield
https://panem.forumpl.net/t1290-jack-caulfield
https://panem.forumpl.net/t1080-reminiscencja
https://panem.forumpl.net/t3249-caulfield#51058
Wiek : 26
Zawód : Speaker w radiu
Przy sobie : paczka papierosów, zapalniczka, odtwarzacz mp3, scyzoryk, dokumenty, telefon komórkowy,

Rory Carter Empty
PisanieTemat: Re: Rory Carter   Rory Carter EmptySob Kwi 12, 2014 5:27 pm

Uspokajałem się z każdym krokiem. Im dalej byliśmy od Cave tym łatwiej było mi odepchnąć od siebie złość. Szedłem spokojnym krokiem, powoli, nie śpiesząc się, nie próbując jej dogonić. Wiedziałem, że Rory na pewno potrzebuje czasu na ochłonięcie. W zasadzie, nawet nie liczyłem na to, że jej minie, że znikną te błyski w jej oczach, które pojawiły się w barze, że z twarzy zniknie ten wyraz, który widziałem w chwili, w której zbliżyła się do tamtego fagasa. Rebelianckiego chuja, jak to trafnie określi Mathias. I w sumie, nie przejmowałem się tym. A przynajmniej moja duma nie pozwalała mi na dopuszczenie do siebie myśli, że jej gniew mógłby być dla mnie, w jakikolwiek sposób, nieprzyjemny. Przecież, do kurwy nędzy, nie przejmowałem się taki rzeczami. Miałem gdzieś fakt, iż Rory żywiła do mnie jakieś pretensje. To nie była moja pieprzona bajka.
W takim razie, Caulfield, czemu poleciałeś za nią jak pies z wywieszonym jęzorem, kiedy tylko dowiedziałeś się, że może być sama? I czemu, do kurwy nędzy, rzuciłeś się z kłami na faceta, który próbował...
Nawet nie chciałem o tym myśleć. Krzywiąc się z niezadowolenia sięgnąłem po kolejny papieros i odpaliłem go, skupiając się jedynie na kolejnych oddechach. Fajka za fajką odcinałem się od rozmyślań nad moim postępowaniem, nad całym tym wieczorem, nad intencjami, które mną kierowały. Nie chciałem tego rozumieć, nie chciałem wiedzieć czemu, do kurwy nędzy, wybrałem się do Cave. A tym bardziej nie miałem ochoty by ponownie, kiedykolwiek, spotkać tamtego faceta. Chociażby dlatego, że byłem pewien, iż takie takowe spotkanie skończyłoby się co najmniej nieprzyjemnie dla obydwu stron. Najchętniej złamałbym mu nos i wybił zęby, wszystkie, by pozbawić go możliwości tego pewnego siebie uśmiechu.
Nie odezwałem się, gdy dotarliśmy do mieszkania. Bez słowa zdjąłem buty, odwiesiłem kurtkę, po czym ruszyłem do łazienki. Opłukałem twarz zimną wodą, umyłem zęby, by pozbyć się, dziwnie nieprzyjemnego dzisiaj posmaku resztek dymu i tytoniu. Przez chwilę stałem, z głową opuszczoną w dół, pozwalając by resztę kropel kapało z mojej twarzy do umywalki, w końcu jednak westchnąłem, wyprostowałem się, wytarłem i wróciłem do salonu. Po drodze rozpiąłem parę górnych guzików koszuli, zapięty kołnierzyk uwierał mnie.
Pewnie bym wszystko zignorował, położył się na kanapie, położył spać, ale emocje nadal tkwiły gdzieś wewnątrz mnie i nie dawały mi spokoju. Nie zasnąłbym teraz, dlatego też sięgnąłem po gitarę i uderzyłem parę razy w struny, bezładnie, nim w końcu zdecydowałem się na jakąś spokojną melodię zasłyszaną kiedyś w radiu. Przyjemne, gładkie i łagodne nuty.
Przerwałem dopiero, gdy Rory pojawiła się obok mnie.
Podniosłem się powoli, krzywiąc się na dźwięk słowa "kuzynie". Było niczym ostro nakreślona granica między nami, niczym upomnienie. Miałem grać jej kuzyna, miałem się nim stać, nie miałem prawa do zbyt otwartych zagrań, do wściekłości i akcji w barze. Nie miałem prawa do okazywania tego co krążyło mi po głowie. A świadomość tego przywołała na moją twarz wyraz pełen goryczy i zirytowania.
Sięgnąłem rękoma w stronę suwaka jej sukienki. Rozpiąłem go powoli, nie chcąc niszczyć materiału niepotrzebną szarpaniną. Jednak, gdy dotarłem do końca nie cofnąłem dłoni, nie od razu. Na czas trwania jednego oddechu zatrzymałem dłonie na jej tali, palcami, na chwilę, muskając jej skórę. Po tym jednak cofnąłem się, usiadłem ponownie, znowu sięgnąłem po gitarę.
Ale tym razem nie zacząłem grać.
- Nie będę przepraszał za tamto zachowanie. Chyba o tym wiesz - mruknąłem, przejeżdżając palcem wzdłuż jednej struny.
Powrót do góry Go down
the civilian
Rory Carter
Rory Carter
https://panem.forumpl.net/t590-aurora-carter
https://panem.forumpl.net/t2300-rory
https://panem.forumpl.net/t1281-rory-carter
https://panem.forumpl.net/t1968-rory-carter-i-jack-caulfield#24806
https://panem.forumpl.net/t594-rory
https://panem.forumpl.net/t599-rory-carter
Wiek : 24
Zawód : dziennikarka, zastępczyni redaktora naczelnego CV
Przy sobie : klucze, dokumenty, telefon, zapalniczka, scyzoryk, portfel
Znaki szczególne : ruda i piegowata, nie sposób nie zauważyć.
Obrażenia : skłonność do infekcji

Rory Carter Empty
PisanieTemat: Re: Rory Carter   Rory Carter EmptySob Kwi 12, 2014 8:38 pm

Jak na kobietę pewną siebie przystało, Rory była świadoma tego, że czasem wzbudza zainteresowanie mężczyzn. Nie ukrywała tego za fałszywą skromnością, ani też nie wykorzystywała perfidnie. Mały flirt jeszcze nikomu nie zaszkodził, a przecież nie opowiadała od razu historii swojego życia nieznajomym ani nie wyobrażała sobie ślubu po pierwszym pocałunku. Była młoda, wolna, teraz był najwyższy czas na to, by korzystać z życia garściami.
Cóż takiego stało się więc w Cave, że Jack nie mógł się powstrzymać i jednym, celnym uderzeniem zepsuł jej wieczór i (prawdopodobnie) całkiem dobrze zapowiadającą się znajomość? Gdyby Rory zastanawiała się nad tym głębiej, być może w jej głowie zapaliłby się kolorowy neon, który wprost krzyczałby o tym, że przecież Caulfield jest zazdrosny i dlatego zachowuje się tak, a nie inaczej. Ale Carter nie chciała zastanawiać się nad genezą przedstawienia, które mężczyzna dał w barze, w tej chwili interesowały ją jedynie konsekwencje.
Znała nazwisko Bertrama z gazet i z plotek, które szeptano w Kapitolu jak zwykle, gdy w stolicy pojawiał się ktoś warty uwagi. Rudowłosa świetnie bawiła się w jego towarzystwie, ale przecież nie oznaczało to, że z miejsca była w stanie mu zaufać. Nie wiedziała, po czyjej Graveworth jest stronie, czy prędzej poparłby działania Kolczatki, czy pomógł zorganizować Coin kolejne Igrzyska. Dlatego nie mogła być pewna, że jutro rano do drzwi jej mieszkania nie zapukają Strażnicy Pokoju z pytaniem o współlokatora, który zostawił po sobie nieprzyjemne pierwsze wrażenie.
To wszystko i jeszcze milion innych rzeczy chciała wygarnąć dziś w nocy Jackowi, ale widząc jego obojętność, udało jej się utrzymać własną w ryzach. Nie było sensu niczego rozpamiętywać, a choć Rory bardzo chciała wiedzieć, co spowodowało, że wydarzenia dzisiejszego wieczora potoczyły się tak, a nie inaczej, nie miała zamiaru pierwsza rozpoczynać tej rozmowy.
Nie poruszyła się, gdy palce Jacka zaczęły rozpinać jej sukienkę, ale doskonale wyczuła jego dotyk na swojej skórze, choć trwał zaledwie sekundę. Przymknęła oczy jedynie na moment, starając się zatrzymać ten dreszcz, który przebiegł jej po plecach, ale gdy odwracała się przodem do mężczyzny, po uczuciu nie było już śladu.
- Nie przypominam sobie, bym ich od ciebie wymagała – mruknęła, śledząc wzorkiem jego dłoń – Ale jeśli Bertram okaże się być posłusznym pieskiem Coin, oboje możemy mieć przez ciebie kłopoty. Chyba o tym wiesz.
Dlaczego jednego dnia mogli śmiać się, żartować, grać w karty i pić kolejne przygotowane przez Jacka drinki, a już następnego dnia musiało wydarzyć się coś takiego? Rory wiedziała, że powinna skontaktować się z Vivian i z Bertramem, spróbować naprawić jakoś ten niefortunny wieczór, tym razem upewniając się, że Jack nie wtargnie nieproszony i nie zacznie wariować z zazdrości.
Ojej.
- Jesteś o mnie zazdrosny – stwierdziła zdziwionym tonem, układając sobie w głowie własne wytłumaczenie dla jego postępowania. Przytrzymując rozpiętą sukienkę obiema rękami, zdecydowała się opaść na kanapę obok i podręczyć Jacka jeszcze trochę – To bardzo miłe z twojej strony, ale następnym razem postaraj się ograniczyć rękoczyny do zera.
Spoglądała na niego rozbawionym wzrokiem, a drwiny sprawiały jej dziwną przyjemność. A może to nie drwiny, tylko świadomość tego, że mogła mieć rację? Czy Caulfield naprawdę był o nią zazdrosny? Kto wie, co jeszcze skrywało się pod jego rozczochraną czupryną?
- Spędzamy ze sobą tyle czasu, że nie powinno mnie to dziwić. A jednak – starała się utrzymać kontakt wzrokowy, wyłapując każdą, najmniejszą reakcję mężczyzny. Wiedziała, że nie łatwo będzie go zawstydzić, ale musiała spróbować – Zastanawia mnie tylko jedno. Skoro twój przyjaciel nazwał Bertrama rebelianckim chujem, jakim epitetem nazwałby mnie i co powiedziałby, gdyby odkrył, że Ci pomagam?
Ten jeden aspekt z mijającego wieczoru nie dawał jej spokoju i wciąż sprawiał przykrość. Chciała wiedzieć, jaki był stosunek Jacka do rzucanych wcześniej obelg. Wiedziała, że stać go na powiedzenie jej prawdy prosto w oczy i po cichu tego właśnie oczekiwała. Potrzebowała jasności sytuacji, by ułożyć sobie wszystko w głowie i w sercu, które (jakimś cudem i zupełnie nieoczekiwanie) też było już zaangażowane w znajomość z Caulfieldem.
Powrót do góry Go down
the civilian
Jack Caulfield
Jack Caulfield
https://panem.forumpl.net/t1073-jack-caulfield
https://panem.forumpl.net/t1075-jack-caulfield
https://panem.forumpl.net/t1290-jack-caulfield
https://panem.forumpl.net/t1080-reminiscencja
https://panem.forumpl.net/t3249-caulfield#51058
Wiek : 26
Zawód : Speaker w radiu
Przy sobie : paczka papierosów, zapalniczka, odtwarzacz mp3, scyzoryk, dokumenty, telefon komórkowy,

Rory Carter Empty
PisanieTemat: Re: Rory Carter   Rory Carter EmptySob Kwi 12, 2014 9:56 pm

Oddychałem przez nos, spokojnie, głęboko. Bardziej skupiając się na kolejnych wdechach niż na czymkolwiek innym. Dzięki temu łatwiej było mi zachować obojętność. Szczególnie wtedy, gdy moje dłonie sunęły wzdłuż jej ciała, jedna przytrzymując materiał sukienki, druga ciągnąc za suwak. Miałem ochotę zrobić coś więcej, pozwolić sobie na bardziej stanowcze i zdecydowane gesty, jednak... Cichy głos w głowie mówił mi, że w ten sposób wszystko pogorszę. Nie żebym się tym przejmował, nie żebym miał na uwadze możliwość kłótni, wybuchu obydwu stron.
Nie mogłem sobie jednak odpuścić tej chwili, tego muśnięcia, które i tak wzbudziło we mnie jedynie gniew. Dobrze ukryty, schowany za maską płomień, który przypominał mi o tym, że zjebałem. I w Cave, i tutaj, i jeszcze dawniej. Że spieprzyłem wszystko wykraczając poza dawno narzucone sobie granice. Bo na początku Rory interesowała mnie jedynie jako obiekt pożądania, spełnienie pierdolonej chwili. Teraz, kiedy pozwoliłem sobie na zbliżenie się do niej wszystko się pogmatwało. I nie zamierzałem przyjąć tego do wiadomości. Nie chciałem. Bo w ten oto sposób zrujnowałbym wszystko nad czym pracowałem tak długo. Coś, czego nauczyło mnie doświadczenie życiowe, coś co w zaistniałej sytuacji było jedynym logicznym wyjściem. Dlatego, że ona była stąd, była jedną z nich, rebeliantką, ja zaś byłem pierdolonym Kapitolończykiem, który nie potrafił się do końca odnaleźć wśród tego co oni stworzyli. Błądziłem po dzielnicy niczym ślepiec rzucony na nieznany sobie teren. Próbowałem nauczyć się panujących tutaj zasad, tego jak wygląda życie między tymi ludźmi. A im więcej czasu poświęcałem na to tym bardziej byłem pewien, że porzucę to wszystko. Kiedy tylko Lenny się odnajdzie, gdy przekonam się, że wszystko z nim dobrze, wrócę do tego zoo. Bo chociaż było to życie w klatce, tam przynajmniej wiedziałem co jest moim celem. Tutaj nie miałem zielonego pojęcia.
Nie zareagowałem na słowa Rory, nie musiała mi tego mówić. Dobrze wiedziałem, że moje zachowanie mogło okazać się zgubne dla nas obojga, że tym jednym pieprzonym gestem mogłem zniszczyć wszystko, narazić kobietę na niebezpieczeństwo. Zamiast tego gładziłem strunę nie podnosząc na nią nawet wzroku. Przeprosiny nie miały sensu. Chociażby dlatego, że tak naprawdę nie żałowałem. Wiedziałem, że zrobiłem źle, ale wiedziałem również, że gdybym miał okazję powtórzyłbym to co zrobiłem. Ba, pozwoliłbym sobie na więcej, faktycznie ścierając mu uśmiech z twarzy. Zęby, kostki palców, nos...
Kolejne jej słowa przyciągnęły moją uwagę. Podniosłem wzrok i zamrugałem, zaskoczony jej stwierdzeniem. Zazdrosny? Naprawdę? Czy ona sądziła, że nie miałem lepszego zajęcia niż bycie zazdrosnym o... nią.
I gdy tylko uświadomiłem sobie, że ma rację zacisnąłem zęby i odwróciłem wzrok, wściekły jeszcze bardziej. Spierdoliłem po pełnej linii. A to by się Mathias uśmiał.
Pogładziłem struny ponownie, trochę bardziej nerwowo, zbyt szybkim gestem by zachować ich milczenie. Wzbudziłem dźwięk równie nerwowy i urywany co moje myśli, skrzywiłem się zatem i przycisnąłem dłoń do gryfa, tuż przy jego końcu, nad samym otworem rezonansowym, zatrzymując wibracje. Że też własnych emocji nie mogłem wyciszyć w taki sposób.
- Mathias ma prawo by tak myśleć - odezwałem się w końcu, gdy temat choć na chwilę stał się lżejszy. Podniosłem wzrok na Rory, cały mój mętlik koncentrując na tym właśnie temacie. - W skutek rebelii jego siostra wylądowała na arenie.
Przez chwilę jeszcze patrzyłem na nią, po czym westchnąłem i odwróciłem wzrok, skupiając spojrzenie na ścianie na przeciwko nas. Co się ze mną działo, do kurwy nędzy? Byłem zirytowany, byłem rozgoryczony, byłem.. zagubiony? Zazdrosny? Na chwilę zawrzało we mnie. Nie tędy, kurwa, droga. Powinienem się ogarnąć.
- Zresztą, dlaczego miałby go tak nie nazwać? - zapytałem ostrym tonem. Zerknąłem na chwilę w jej stronę, ledwo kątem oka, wykrzywiając usta w pogardliwym półuśmiechu. - Zasłużył sobie na to w pełni. Pewny siebie niczym władca, traktujący innych z góry. Oto wasz rebeliancki wzorzec.
Jak tylko wrzuciłem z siebie te słowa niemal natychmiast ich pożałowałem. Skrzywiłem się nieznacznie i zacisnąłem palce na pudle gitary. I co ja, kurwa, robiłem? Po co wdawałem się w tę dyskusję? Powinienem iść spać, położyć się i odciąć od dzisiejszego dnia. Zapomnieć i udawać, żyć dalej nie mieszając bardziej, skoro i tak wszystko było wystarczająco popierdolone.
Podniosłem się, odłożyłem gitarę i skierowałem się na chwilę do kuchni. Trochę nerwowym gestem odszukałem szklankę, odkręciłem kran i nalałem do niej lodowatej wody. Jej zimno spływające przez moje gardło trochę mnie otrzeźwiło, pomogło zapanować nad myślami.
Wróciłem do pokoju, jednak się nie odezwałem, jedynie stanąłem niedaleko kanapy i patrzyłem.
Miałem wrażenie, że wcześniejszymi słowami posunąłem się zdecydowanie za daleko.
Powrót do góry Go down
the civilian
Rory Carter
Rory Carter
https://panem.forumpl.net/t590-aurora-carter
https://panem.forumpl.net/t2300-rory
https://panem.forumpl.net/t1281-rory-carter
https://panem.forumpl.net/t1968-rory-carter-i-jack-caulfield#24806
https://panem.forumpl.net/t594-rory
https://panem.forumpl.net/t599-rory-carter
Wiek : 24
Zawód : dziennikarka, zastępczyni redaktora naczelnego CV
Przy sobie : klucze, dokumenty, telefon, zapalniczka, scyzoryk, portfel
Znaki szczególne : ruda i piegowata, nie sposób nie zauważyć.
Obrażenia : skłonność do infekcji

Rory Carter Empty
PisanieTemat: Re: Rory Carter   Rory Carter EmptySob Kwi 12, 2014 10:53 pm

Nie udało mu się tego ukryć, grymas na jego twarzy i szybkie spojrzenie w bok potwierdziło tylko, że Rory utrafiła w sedno swoim spostrzeżeniem o zazdrości. Mimo wszystko, dla niej także okazało się to zaskoczeniem. Zamrugała, niedowierzając, bo przecież Jack swoim zachowaniem właśnie przyznał jej rację, nie było już odwrotu, choćby wymyślił na poczekaniu najbardziej wiarygodne z kłamstw.
Szarpanie strun było tylko kolejnym objawem chęci ukrycia zmieszania, a przynajmniej tak widziała to rudowłosa. Odruchowo wyciągnęła dłoń w jego stronę, pragnąc położyć ją na dłoni Jacka, uciszyć gitarę, ale wtedy jedno z ramiączek sukienki zsunęło się niebezpiecznie, nie mogła więc ryzykować i cofnęła rękę, by je przytrzymać.
Co by było, gdyby odwrócić ich role? Gdyby to Rory była zazdrosna o niego, zastała go w barze z jakąś kobietą (nie wiedzieć czemu, w wyobrażeniach Rory Jack zawsze preferował blondynki), obejmujących się i całujących w najlepsze? Znając temperament panny Carter, nie skończyłoby się to najlepiej, ale nigdy nie posunęłaby się do użycia siły. Faceci jednak okazują swoją zazdrość zupełnie inaczej i uświadomienie sobie tego spowodowało, że na twarzy Rory zabłądził delikatny uśmieszek…
Zmazany po chwili, wzmianką o Mathiasie, jego siostrze i Igrzyskach. Tyle razy Carter przerabiała już dyskusje na temat rebelii, rebeliantów, Kapitolińczyków, rządu, byłego prezydenta, obecnej pani prezydent… powoli zaczynała tracić rachubę, a na dodatek była pewna, że jedną z takich rozmów przeprowadziła już kiedyś z Jackiem, jeszcze samego pierwszego dnia.
Nie miała siły zarzucać Jacka kolejnymi argumentami. Rebelia była skutkiem reżimu Kapitolu, przez siedemdziesiąt cztery lata dzieci z Dystryktów ginęły ku uciesze tłumów ze stolicy, ale tego jej rdzenni mieszkańcy zdawali się teraz nie dostrzegać. Getto było olbrzymim błędem Coin, Rory przyznała to już oficjalnie, ba! Wstąpiła nawet do Kolczatki, do ruchu oporu, ale tego przecież nie mogła powiedzieć swojemu współlokatorowi. Jednak jeśli by wiedział, co by to zmieniło? Skoro takich, jak Rory, wciąż obrzucał niewybrednymi obelgami.
- Pojawiłeś się znikąd i widząc elegancko ubranego mężczyznę, z miejsca zakwalifikowałeś go do kategorii, jaką później nazwał twój kolega – oznajmiła spokojnie, wciąż nie odrywając wzroku od Caulfielda. Pominęła to, ze ciała jej i Bertrama przylegały do siebie, a oni sami byli bliscy pocałunku. Nie to było kwestią, którą chciała rozpatrzeć w tej chwili – Gratuluje podejścia. Gdybym w marcu zachowała się podobnie, wylądowałbyś w kolcowym szpitalu i najprawdopodobniej nabawił zakażenia, bo nie wierzę, że Twoja rana postrzałowa byłaby dla nich priorytetem.
Nie podnosiła głosu, nie zmieniała tonu, chociaż wewnątrz zaczynała powoli gotować się z tej bezsilności. Wkurzała ją obojętność Jacka, jego ograniczone pole widzenia i wrodzona chyba zdolność do sprawiania przykrości innym ludziom.
- Ale gdybym miała cofnąć czas, zrobiłabym dokładnie to samo. Bo jestem dumna z tego, że ci pomogłam i że możesz być tutaj, a nie w getcie. Mój rebeliancki wzorzec jest widocznie nieco inny, ale ty chyba nigdy tego nie dostrzeżesz.
Odprowadzała go wzrokiem, gdy szedł do kuchni, a jego niewzruszona postawa jeszcze bardziej ją zasmuciła. Rory przygryzła mocno wargę i zamrugała szybko, starając się nie rozpłakać, bo nagle wszystkie złe emocje, kumulowane od powrotu do domu, znalazły ujście nie w postaci krzyku, ale łez, natarczywie napływających jej do oczu. Nie chciała płakać przy Jacku, nie mogła okazać takiej słabości, dlatego czym prędzej przetarła ręką oczy i już miała podnosić się z kanapy, gdy zobaczyła, że mężczyzna wrócił do salonu.
- Ja pierdolę – zaklęła tylko, uciekając wzrokiem. Widział? I czy w ogóle go to obeszło? Rory mogła się założyć, że nie był typem faceta, którego ruszały babskie łzy.
Za to na obściskiwanie się z innymi reaguje bardzo konkretnie.
Wstała wreszcie, uważając na sukienkę, ciągle rozpiętą i momentami zsuwającą się niebezpiecznie.
- Chcę dziś poleżeć w wannie trochę dłużej, więc jeśli wolisz skorzystać z łazienki wcześniej, zrób to teraz – nie patrzyła na niego, skupiona na swoim celu, którym były drzwi sypialni.
Znalazła się tam w kilku krokach, szybko zrzuciła sukienkę i nałożyła szlafrok na samą bieliznę. Jeśli Jack wciąż znajdowałby się w salonie, miała zamiar natychmiast zniknąć w łazience, jeśli natomiast ta byłaby zajęta, Rory chciała zrobić sobie mocną herbatę, która pomogłaby choć trochę w ukojeniu zszarganych nerwów.
Powrót do góry Go down
the civilian
Jack Caulfield
Jack Caulfield
https://panem.forumpl.net/t1073-jack-caulfield
https://panem.forumpl.net/t1075-jack-caulfield
https://panem.forumpl.net/t1290-jack-caulfield
https://panem.forumpl.net/t1080-reminiscencja
https://panem.forumpl.net/t3249-caulfield#51058
Wiek : 26
Zawód : Speaker w radiu
Przy sobie : paczka papierosów, zapalniczka, odtwarzacz mp3, scyzoryk, dokumenty, telefon komórkowy,

Rory Carter Empty
PisanieTemat: Re: Rory Carter   Rory Carter EmptyNie Kwi 13, 2014 12:42 am

Wiedziałem, że zjebałem. I mimo iż bardzo chciałem mieć to gdzieś, zupełnie nie zwracać na to uwagi, nie potrafiłem tego zrobić. Zamiast zbawiennej obojętności czułem tylko jak mętlik w mojej głowie osiąga rozmiary małego tornada, które niszczyło wszystko co sobie do tej pory wypracowałem. Pożegnałem się ze spokojem, z możliwością logicznego wytłumaczenia moich działań. Chociaż, z tym drugim zdążyłem pożegnać się już w momencie, w którym moja pięść wylądowała na twarzy nieznajomego mężczyzny. I choć naprawdę nie chciałem dopuścić do siebie tej myśli, gdzieś w głębi kuł mnie fakt, że naprawdę byłem zazdrosny. I to nie bez powodu.
Zacisnąłem dłonie w pięści słuchając jej kolejnych słów, od razu widząc, że nie zrozumiała o co mi tak naprawdę chodziło. Przecież, do cholery, nie stwierdziłem, że się wywyższa w momencie w którym uderzyłem w niego pięścią. Doszedłem do tego wniosku, tak naprawdę, gdy zobaczyłem jak zareagował na Mathiasa. Jak na gorszy typ człowieka, jakby nie zasługiwał na nic z racji swojego urodzenia. Przecież wiedziałem, że byliśmy sobie sami winni. Wiedziałem, że gdyby nie odbywające się co roku Igrzyska mieszkańcy dystryktów nie podnieśli by się do buntu. I w zasadzie, nie miałem im za złe żadnego z ich działań. Nie mogłem tylko nie zauważyć ironii w tym, iż wiele z nich robiło to o co oskarżali nas. Że patrzyli na świat tak, jak ponoć patrzyliśmy my, Kapitolończycy, choć ponoć ten punkt widzenia był zły. Władza uderzyła im do głowy, zmieniła ich z idealistów w kolejnych ciemiężycieli, którzy oceniali ludzi nie po tym co naprawdę robili, tylko po tym gdzie się urodzili.
Tak jak wcześniej oceniano ich.
Mimo iż kolejne słowa Rory uderzyły we mnie, sprawiły mi przykrość nie pokrywając się w ogóle z moimi poglądami nie sprostowałem tego. Byłem zbyt dumny by przyznać, że - tak naprawdę - kobieta już dawno wykroczyła poza nawias spijający razem wszystkich mieszkańców dzielnicy. Że stała mi się na tyle bliska bym nie potrafił jej skrytykować i wpakować do jednego worka z innymi. Zresztą, zbyt wiele jej zawdzięczałem.
Mimo wszystko nie powiedziałem nic na ten temat.
Milczałem cały czas, nawet wtedy, gdy wróciłem z kuchni i dostrzegłem na twarzy Rory resztki łez. I choć tutaj miałem ochotę już coś powiedzieć w mojej głowie zapanowała zupełna pustka. Mogłem tylko patrzeć, widzieć jak zmienia sie jej mimika, słuchać jej słów, gdy ruszyła w stronę sypialni, nawet nie patrząc w moją stronę.
Płakała?
Poczułem się jakbym dostał obuchem w łeb. Kurwa, brawo, brawo dla mnie i dla mojej elokwencji. Brawo dla moich zdolności. Powinienem się ruszyć, pójść za nią. Przeprosić. Zrobić cokolwiek. A nie stać, jak ten skończony, jebany głupek. Tkwić w miejscu i pozwalać na to by sytuacja wymykała mi się spod kontroli.
Tak, Caulfield, jakbyś kiedykolwiek panował nad tym co się dzieje.
Nie ruszyłem się nawet o krok. Obserwowałem drzwi do pomieszczenia oddychając głębiej, próbując się uspokoić, wrócić chociażby do stanu mętliku w głowie, który był o niebo lepszy od tej pustki. Jednak, jak na złość, mój umysł nie chciał ze mną współpracować, nadal był niczym biała, pusta kartka, bez rozwiązania, bez podpowiedzi. Nie pozwalająca mi nawet na wykonanie jakiegoś ruchu.
Czemu do cholery nie wróciłem na tą kanapę? Czemu nie pójdę spać zostawiając tego wszystkiego tak jak jest?
Zamiast tego czekałem. I dopiero, kiedy drzwi otworzyły się ponownie, a przede mną stanęła Rory, tym razem odziana w szlafrok, odetchnąłem z ulgą. I podszedłem do niej, delikatnie łapiąc ją za ramiona.
Jesteś pierdolonym głupkiem, Caulfield. Chujem gorszym niż jakikolwiek rebeliant. Ona sobie na to nie zasłużyła.
- Rory, ja... - zacząłem, ale więcej słów nie przeszło mi przez gardło. Bo co miałem powiedzieć? Przepraszam? Ale za co? Za to, że płakałaś bo powiedziałem co naprawdę myślę? Za to, że jestem skurwielem jakich mało? Nie, to nie było wyjście.
Przyglądałem się jej twarzy, czując narastającą wściekłość na samego siebie. Już dawno powinienem nauczyć się, że w niektórych sytuacjach powinienem się po prostu nie odzywać. Bo słów nie da się cofnąć. Bo ranią gorzej niż fizyczne ciosy. Dlatego że one potrafiły zwodzić, dlatego że karmiły złudną nadzieją. Zacisnąłem zęby i posłałem jej przepraszające spojrzenie. Chociaż tyle mogłem zrobić.
Byłem bezradny wobec tego co zrobiłem. I może dlatego pochyliłem się w jej stronę i pocałowałem ją w czoło. A potem puściłem jej ramiona i cofnąłem się o krok nadal nie podejmując przerwanej wypowiedzi.
Powrót do góry Go down
the civilian
Rory Carter
Rory Carter
https://panem.forumpl.net/t590-aurora-carter
https://panem.forumpl.net/t2300-rory
https://panem.forumpl.net/t1281-rory-carter
https://panem.forumpl.net/t1968-rory-carter-i-jack-caulfield#24806
https://panem.forumpl.net/t594-rory
https://panem.forumpl.net/t599-rory-carter
Wiek : 24
Zawód : dziennikarka, zastępczyni redaktora naczelnego CV
Przy sobie : klucze, dokumenty, telefon, zapalniczka, scyzoryk, portfel
Znaki szczególne : ruda i piegowata, nie sposób nie zauważyć.
Obrażenia : skłonność do infekcji

Rory Carter Empty
PisanieTemat: Re: Rory Carter   Rory Carter EmptyNie Kwi 13, 2014 1:19 pm

Źródłem łez nie były słowa Jacka, swoją drogą nawet celne, jeśli spojrzeć z jego perspektywy. Humor Rory po wyjściu z baru, po drodze i w mieszkaniu pozostawiał naprawdę wiele do życzenia i właśnie kumulacja negatywnych emocji była powodem czegoś, czego właściwie nie można było nazwać płaczem. Ot, chwilowa słabość. Rudowłosa nie sądziła, że mężczyzna w ogóle zwróci na to uwagę, dlatego jego ciągłą obecność w salonie uznała za zwykłą zgodę na wcześniejsze udostępnienie jej łazienki. Wbiła wzrok we własne stopy i spróbowała go wyminąć, ale gdy poczuła jego ręce na swoich ramionach, wzdrygnęła się lekko. I co, będzie jej teraz tłumaczył swoje racje? Znowu się pokłócą?
Uścisk był lekki, ale mimo to Rory zapragnęła się z niego wyrwać. Aż za dobrze pamiętała, do czego doprowadził ostatni taki kontakt, blokowanie drogi własnym ciałem i zmniejszająca się odległość między ich twarzami. Nie mogli sobie w tej chwili pozwolić na powtórkę.
Gdy Jack spróbował coś powiedzieć, ale urwał, Carter podniosła wreszcie głowę i spojrzała mu w oczy, nieco zaniepokojona. Jej imię w jego ustach brzmiało tak łagodnie, a to nie mogło wróżyć niczego dobrego. Skoro nie chciał się kłócić i przecież nie zamierzał przepraszać… Rory ogarnęło dziwne przeczucie, że oto Caulfield stracił wreszcie cierpliwość i z odpowiednią dla siebie obojętnością zamierza oznajmić, że dłużej nie wytrzyma pod jednym dachem z taką rudą zołzą.
O nie, nie nie.
Przecież nie mógł się wynieść ot tak, prawda? Nie miał dokąd pójść, Kit nie załatwił jeszcze zastępczego mieszkania, a na samych fałszywych dokumentach Jack daleko nie zajedzie. Tysiąc argumentów przeciw pojawiło się pod rudą czupryną, ale jakiś cichy, złośliwy głosik zaczął pytać Rory, dlaczego tak bardzo nie chce, żeby to wszystko nastąpiło. Odzyskałaby mieszkanie tylko dla siebie, byłaby bezpieczniejsza, nie musiałaby się użerać z kimś, kto był niemalże dosłownie z innego świata… Ale co ze wspólnymi kolacjami, żartami, grą na gitarze, żegnaniem się przed snem i witaniem o poranku? Przecież były już stałym elementem rozkładu dnia i Rory nie mogłaby się z nimi tak po prostu pożegnać. Ani tym bardziej z Jackiem.
Pocałunek w czoło wyrwał ją z rozmyślań, ale był także pewnym potwierdzeniem jej dziwacznej tezy. Nie dostrzegła w nim czułości, a niezdarną próbę pożegnania się, a gdy mężczyzna cofnął się o krok, Carter poczuła dziwnie narastającą wewnętrzną panikę. Zamrugała szybko i podniosła wzrok.
Nie pozwól mu odejść.
- Nie zostawiaj mnie – nawet nie wiedziała, czy wypowiedziała to na głos, czy szeptała, czy to wszystko działo się w jej głowie.
Biedna Rory, tatuś zostawił cię tyle lat temu, a Ty wciąż masz problemy z utrzymaniem przy sobie faceta. To się leczy.
Gdyby była bardziej świadoma tego, co tak naprawdę czuje do Jacka, posypałoby się więcej słów, być może próśb, a kto wie, czy rudowłosa nie zamieniłaby się w zasmarkaną, żałosną płaczkę. Wiedziała, że to nie byłby dobry sposób, żeby go zatrzymać, ale ogarnęła ją dziwna melancholia i chyba byłaby zdolna do wszystkiego.
Póki co miała w nosie to, że Jack posyła jej przepraszające spojrzenia, że zrobił krok w tył. Rory natychmiast zmniejszyła odległość między nimi i złapała go mocno obiema dłońmi za rękę, przysuwając się bliżej i opierając czoło na ramieniu mężczyzny. Nie chciała patrzeć mu w oczy, jeszcze nie teraz, nie była też gotowa na jakiekolwiek czułości ze swojej strony. Miała jedynie nadzieję zatrzymać go na miejscu, bez łez, ale za to każdym innym dostępnym sposobem.
- Jack – zaczęła cicho, wypowiadając słowa niemalże prosto w materiał jego koszuli – Zostawmy dzisiejszy wieczór w tyle. Jutro zjemy śniadanie, porozmawiamy o czymś innym. Może skoczmy do baru, zaprowadzisz mnie w jakieś swoje stare ulubione miejsce?
Cały czas bawiła się przy tym jego palcami, jakby to w jakiś sposób ją odstresowywało. Nie umiała w inny sposób powiedzieć ‘przepraszam’ ani ‘zależy mi na tobie’, ale oba stwierdzenia były chyba całkiem wyraźne. A przynajmniej taką miała nadzieję, bo powiedzenie wszystkiego wprost chwilowo ją przerastało.
Powrót do góry Go down
the civilian
Jack Caulfield
Jack Caulfield
https://panem.forumpl.net/t1073-jack-caulfield
https://panem.forumpl.net/t1075-jack-caulfield
https://panem.forumpl.net/t1290-jack-caulfield
https://panem.forumpl.net/t1080-reminiscencja
https://panem.forumpl.net/t3249-caulfield#51058
Wiek : 26
Zawód : Speaker w radiu
Przy sobie : paczka papierosów, zapalniczka, odtwarzacz mp3, scyzoryk, dokumenty, telefon komórkowy,

Rory Carter Empty
PisanieTemat: Re: Rory Carter   Rory Carter EmptyNie Kwi 13, 2014 2:34 pm

Jej spojrzenie mnie zaniepokoiło. Miało w sobie coś, co sprawiło, iż poczułem się naprawdę winny, jeszcze bardziej niż parę chwil temu. Przyglądałem się jej przez chwilę, w przedłużającej się ciszy, bojąc się, że oto właśnie zepsuło się wszystko. Że z całym swym jebanym majestatem spierdoliłem wszystko. Spaliłem za sobą most i nie miałem już możliwości powrotu na drugi brzeg.
Chyba przyszła pora pakować manatki, Caulfield.
Ten krótki gest, pocałunek złożony na jej czole, nabrał nagle dziwnego smaku pożegnania. I choć jeszcze parę chwil temu rozmyślałem nad powrotem do Kwartału, mając wrażenie, że nigdy nie dam rady odnaleźć się tutaj w Dzielnicy, teraz ta myśl stała się nieprzyjemna, napawała mnie żalem, który, do kurwy nędzy, nie powinien się przecież pojawić. Byłem skurwielem, wiedziałem o tym zawsze, nie przywiązywałem się do ludzi, przynajmniej nie w taki sposób, inaczej przyjmowałem każdy cios. Nigdy nie zachowywałem się jak mały, zagubiony chłopiec, gówniarz, który nie potrafi sobie poradzić z tym co zgotował, który chce się wycofać z tego co zrobił. A przynajmniej do teraz.
I to chyba było najbardziej denerwujące.
Dlatego, kiedy cofnąłem się o krok, kiedy opuściłem ręce patrząc na nią przepraszająco w myślach już kalkulowałem w jaki sposób przekradnę się do KOLCa. Szacowałem całą trasę i moje możliwości, rozważałem jak mam się poruszać, którędy iść, by nie wzbudzić zbyt wielkich wątpliwości wśród mieszkańców Dzielnicy, czy też żołnierzy jej patrolujących. Nie chciałem wpaść w ich ręce, nie kiedy z własnej woli zamierzałem wrócić do klatki, którą zbudowali mi jakiś czas temu.
I wtedy właśnie usłyszałem jej słowa.
Zamrugałem, zaskoczony, patrząc na nią, obserwując jak zmniejsza odległość między nami, jak chwyta moją dłoń i przytula czoło do mojego ramienia. Słuchałem kolejnej jej wypowiedzi, z każdą chwilą czując się coraz większym chujem, coraz bardziej niewartym tego co mam człowiekiem. Nie należało mi się to, nie zasługiwałem na jej uwagę, na jej łzy.
Ona nie zasługiwała na to by ktoś taki jak ja znajdował się z nią pod jednym dachem.
Podniosłem wolną rękę i, trochę niepewnie, pogładziłem Rory po włosach. Nie chciałem by czuła się tak jak teraz, wolałbym już żeby się na mnie gniewała, by jej oczy błyszczały od wściekłości i nienawiści, niż słuchać jej cichego, smutnego głosu. Wolałbym ją wkurwić, doprowadzić do furii, niż ranić.
Oparłem podbródek na jej włosach i westchnąłem cicho, po raz kolejny uświadamiając sobie jak wiele spieprzyłem od samego początku naszej znajomości. I, o ile lepszym odbiorcą danej sytuacji byłby ten rebeliancki chuj, a nie ja. Byłem pewien, że on wiedziałby jak w tej chwili ma się zachować.
- Rory - westchnąłem cicho, nie przerywając gładzenia jej po włosach. Czyli nie chciała, nie chciała bym odszedł, nie spaliłem jeszcze wszystkich mostów. Ta myśl przyniosła mi ulgę, ale również i żal. Bo wiedziałem, że na to nie zasłużyłem. - Nigdzie się nie wybieram. Nie zostawię cię jeśli tego nie chcesz.
Caulfield, ty podły kłamco, dobrze wiesz, że nie dasz rady dotrzymać tych słów.
Odrzuciłem od siebie tę myśl, nie chcąc na razie rozważać nad moimi planami, nad czymkolwiek poza tym co się działo. Nawet nad tym jak bardzo ta sytuacja nie pasowała do mnie i mojego podejścia do życia. Na chwilę mogłem stać się kimś innym.
Choć wiedziałem, że to tylko chwila. Dłuższa lub krótsza, ale chwila.
Oswobodziłem delikatnie swoją dłoń i odsunąłem ją od siebie na odległość ramion, przyglądając się jej twarzy, uśmiechając pod nosem. Zostawmy za sobą ten wieczór? Proszę bardzo. Byłem nawet gotów, na te parę godzin, zostawić za sobą całe swoje życie.
Choć wiedziałem, że później ta myśl absolutnie mi się nie spodoba.
- Ulubione miejsca? Hmmm, nie wiem czy byś się w nich odnalazła - rzuciłem rozbawiony, odgarniając jej z twarzy zabłąkany kosmyk i puszczając jej zadziornie oczko, z lekko ironicznym, może trochę łobuzerskim wyrazem twarzy. - Obawiam się, że nie pasowałyby one do waszych rebelianckich klimatów - dodałem łagodnym tonem.
Mając nadzieję, iż zrozumie, że to tylko żart.
Powrót do góry Go down
the civilian
Rory Carter
Rory Carter
https://panem.forumpl.net/t590-aurora-carter
https://panem.forumpl.net/t2300-rory
https://panem.forumpl.net/t1281-rory-carter
https://panem.forumpl.net/t1968-rory-carter-i-jack-caulfield#24806
https://panem.forumpl.net/t594-rory
https://panem.forumpl.net/t599-rory-carter
Wiek : 24
Zawód : dziennikarka, zastępczyni redaktora naczelnego CV
Przy sobie : klucze, dokumenty, telefon, zapalniczka, scyzoryk, portfel
Znaki szczególne : ruda i piegowata, nie sposób nie zauważyć.
Obrażenia : skłonność do infekcji

Rory Carter Empty
PisanieTemat: Re: Rory Carter   Rory Carter EmptyNie Kwi 13, 2014 3:43 pm

To śmieszne, jak wiele zwykła, szczera rozmowa mogłaby zmienić w tej sytuacji. Bez łez, spojrzeń w bok, gniewu i całej gamy negatywnych emocji. Oboje myśleli o tym samym, choć z różnych perspektyw, a gdyby zdecydowali się na kilka słów prawdy, sprawa wyjaśniłaby się w mig. A tak, przebywając w sferze domysłów, niedopowiedzeń, wytworzyła się między nimi dość ckliwa atmosfera, tak nieznajoma zarówno dla Jacka, jak i Rory. Ci dwoje zaliczali chyba właśnie wszystkie etapy znajomości kobiety i mężczyzny, bo mieli już za sobą kłótnie, droczenie się, podteksty, nagłe wybuchy pożądania, a teraz do kolekcji dołączała dziwna czułość, bo przecież innej nazwy na to, co działo się w salonie, nie było.
Ona ściskała jego rękę i bawiła się palcami, on opierał podbródek na jej głowie i bawił się włosami. Choć Rory była zazwyczaj dość otwarta i nie miała większych oporów przed zezwoleniem komuś, by wkroczył do jej osobistej strefy, nie pamiętała, kiedy ostatnio zbliżyła się z kimś w ten sposób. Była to dla niej nowość, ale nie czuła się nieswojo, widocznie zbieranie nowych doświadczeń mogło być przyjemne. Najchętniej trwałaby w takiej pozycji do rana (no dobra, mogliby się przenieść na kanapę, ale o takim scenariuszu wolała na razie nie myśleć) i miała nadzieję, że nie przeszkadza to Caulfieldowi w najmniejszym stopniu.
- Nigdzie się nie wybieram. Nie zostawię cię jeśli tego nie chcesz.
Zamknęła oczy, jednocześnie uśmiechając się delikatnie. Tak bardzo chciała wierzyć w jego słowa, że nie przyjmowała w tej chwili żadnej innej opcji do wiadomości. Chociaż jeszcze przed momentem była niemal pewna, że Jack zamierza ją opuścić, wrócić do getta, zniknąć z jej życia na zawsze, teraz była święcie przekonana, że to nie nastąpi. Och, naiwna.
Oswobodzili się w końcu z tej specyficznej pozycji, rudowłosa z pewnym ociąganiem puściła jego dłoń, ale skoro wszystko miało już być dobrze, mogła sobie na to pozwolić. Na twarz mężczyzny powrócił uśmiech, na tyle zaraźliwy, że kąciki ust Carter także powędrowały do góry. Powoli powracał do niej dawny animusz, a już żart Jacka, który oczywiście odebrała poprawnie, nie mógł obyć się bez równie zabawnej uwagi z jej strony.
- No proszę! – złapała się pod boki, udając zapowietrzenie i oburzoną minę – Ja ci tu proponuję randkę, a ty dalej wątpisz we mnie w najlepsze.
Miała nadzieję, że słowo ‘randka’ w żaden sposób nie spowoduje nieco niezręcznej atmosfery. W końcu, do cholery, widział ją w samym staniku, a teraz miałby bawić się w mistera pruderii? Z drugiej jednak strony, Rory nie mogła zablokować się przed wizjami, które zaczął jej nagle podsuwać umysł. Ona i Jack w drogiej restauracji? Spacer za rękę w ogrodzie botanicznym? Pocałunek na plaży, na tle zachodzącego słońca? O nie, to wszystko było tak abstrakcyjne, że rudowłosa po prostu musiała parsknąć cichym śmiechem.
- Mój wewnętrzny rebeliant przypomina mi jednak, że pora zbierać się do snu – zażartowała, a znajome błyski znowu pojawiły się w jej oczach. – Więc wybacz, ale zajmuje łazienkę. Możesz poczekać na swoją kolej… - dwa kroki w przód, obrót i już stała za plecami Jacka, opierając dłonie na jego ramionach – Albo dołączyć, oszczędzimy wodę.
Musiała jakoś zatrzeć wrażenie zapłakanej (i wyjątkowo czerwonej na twarzy) histeryczki, a śmiałość, na jaką właśnie się zdobyła, znacznie jej w tym pomogła. Bez czekania na odpowiedź ruszyła więc w stronę łazienki, powoli, spoglądając za moment przez ramię. Nie, wcale nie zaczęła rozwiązywać paska od szlafroka.
Dawno temu Caulfield powiedział jej, żeby go nie prowokowała, ale przecież nie mogła się powstrzymać, to było silniejsze od niej. Wiedziała doskonale, do czego dąży, ale wyjątkowo w tym przypadku przygotowała się na wypadek odmowy. W końcu oboje sporo dziś przeszli.

Powrót do góry Go down
the civilian
Jack Caulfield
Jack Caulfield
https://panem.forumpl.net/t1073-jack-caulfield
https://panem.forumpl.net/t1075-jack-caulfield
https://panem.forumpl.net/t1290-jack-caulfield
https://panem.forumpl.net/t1080-reminiscencja
https://panem.forumpl.net/t3249-caulfield#51058
Wiek : 26
Zawód : Speaker w radiu
Przy sobie : paczka papierosów, zapalniczka, odtwarzacz mp3, scyzoryk, dokumenty, telefon komórkowy,

Rory Carter Empty
PisanieTemat: Re: Rory Carter   Rory Carter EmptyNie Kwi 13, 2014 4:52 pm

Wszystko się uspokajało, wchodziło znowu na odpowiedni tor. A ja czułem coraz większą, narastającą ulgę. Myśl o tym, że Rory mogłaby dalej płakać przez cały czas tkwiła w moim umyśle niczym zadra, więc teraz, gdy wreszcie zniknęła, mogłem wreszcie swobodniej złapać oddech. Nie chciałem ją ranić. Nie po tym co dla mnie zrobiła. Nie po tym jak wiele zniosła, jak bardzo zaufała mi na starcie, oferując coś czego od lat nie uświadczyłem od ludzi. Pełną i bezkrytyczną wiarę we mnie. W to, że mogę być lepszym człowiekiem niż nawet sam uważałem. W końcu przygarnęła pod dach faceta, którego nie znała, który ewidentnie grał jej na nerwach.
Mało osób by się na to zdecydowało.
Rozluźniłem się, dopiero teraz zdając sobie sprawę, że przez cały czas moje mięśnie były spięte, jakby gotowe do szybkiej reakcji na cios, na próbę wymknięcia się kobiety z moich ramion. Odetchnąłem głębiej i pozwoliłem sobie na jeszcze jeden, krótki, pocałunek złożony na czubku jej głowy. Chociaż dzisiaj mogłem nie być chujem, choć tej nocy mogłem sobie pozwolić na ludzkie odruchy. I na odrobinę czułości, normalnie tak obcej dla mnie. Pozwoliłem sobie na zagłębienie się w rewiry życia, których nie znałem i, które kiedyś skreśliłem na starcie, pewien, iż nigdy nie dojdą do głosu w jakichkolwiek relacjach z innymi ludźmi. Jak widać, myliłem się.
Uśmiech pełen animuszu, gesty i ton Rory mówiły same za siebie, wyraźnie dawały mi do zrozumienia, że wszystko idzie w dobrą stronę. Parsknąłem śmiechem, widząc jej udawane oburzenie, odpychając gdzieś w głąb siebie cichy, złośliwy głosik, który zaczął alarmować mnie, iż pakuje się w coś nad czym absolutnie nie zapanuje. W końcu... Ja i randka? Prawdziwa randka, odpowiednie zachowanie, uwodzenie i gierki słowne? To nie był mój świat, ja tak nie potrafiłem, nigdy się tak nie zachowywałem.
Ale teraz nie umiałem się tym przejąć.
- Wątpliwości są drugą naturą człowieka - zauważyłem rozbawiony, powstrzymując się przed daniem dziewczynie prztyczka w nos.
Och, Caulfield, czyżbyś właśnie grzecznie flirtował?
Te znajome błyski w oczach kobiety powiększyły tylko ulgę, która już na dobre zagościła się w moim umyśle. Zaś jej słowa. Kiwnąłem głową, gotów powędrować do kuchni by zrobić sobie coś ciepłego do picia, gdy...
Zaraz!
Odwróciłem gwałtownie głowę zerkając na Rory, przyglądając ja idzie w stronę łazienki, jak rozwiązuje pasek od szlafroka. Och, ta podła mała... prowokatorka. Uśmiechnąłem się pod nosem szelmowsko, kręcąc z niedowierzaniem głową. Po chwili zaśmiałem się cicho, a moje ręce zawędrowały w stronę guzików koszuli, które rozpiąłem, trochę pośpiesznie, po czym ściągnąłem z siebie ciuch i cisnąłem na kanapę. W łazience tylko by wadziła.  Następnie ruszyłem za kobietą i z drapieżnym spojrzeniem objąłem ją ramieniem tuż przed drzwiami do łazienki, drugą ręką odgarniając jej włosy z karku i przejeżdżając ustami wzdłuż jego linii.
- Właśnie odkryłem w sobie silną potrzebę wzięcia prysznica - mruknąłem rozbawiony. - Na tyle silną, że nie mam cierpliwości by czekać na swoją kolej.
Dłoń z szyi dziewczyny powoli opuściłem i wyciągnąłem przed siebie, by w końcu złapać za klamkę i otworzyć przed nami drzwi do łazienki. Delikatnie popchnąłem Rory nakłaniając ją do wejścia do pomieszczenia.
- Niestety będziesz musiała znieść moje towarzystwo - szepnąłem prosto w jej ucho, po czym obróciłem ją w swoją stronę i nie dając jej czasu do namysłu pocałowałem ją. Namiętnie i mocno.
Powrót do góry Go down
the civilian
Rory Carter
Rory Carter
https://panem.forumpl.net/t590-aurora-carter
https://panem.forumpl.net/t2300-rory
https://panem.forumpl.net/t1281-rory-carter
https://panem.forumpl.net/t1968-rory-carter-i-jack-caulfield#24806
https://panem.forumpl.net/t594-rory
https://panem.forumpl.net/t599-rory-carter
Wiek : 24
Zawód : dziennikarka, zastępczyni redaktora naczelnego CV
Przy sobie : klucze, dokumenty, telefon, zapalniczka, scyzoryk, portfel
Znaki szczególne : ruda i piegowata, nie sposób nie zauważyć.
Obrażenia : skłonność do infekcji

Rory Carter Empty
PisanieTemat: Re: Rory Carter   Rory Carter EmptyNie Kwi 13, 2014 9:41 pm

Ten tego, chyba czerwone kółeczko.

Być może typowa randka nie była w stylu Jacka, ale z uwodzeniem i gierkami słownymi radził sobie naprawdę dobrze. Przecież już od pierwszego spotkania droczy czyli się z Rory w najlepsze, prowokując, posyłając łobuzerskie uśmieszki i doskonale się przy tym bawiąc. Tak było i tym razem, bo rzeczywiście wszystko wracało na swoje dawne tory, jakby chwila zwątpienia nie miała miejsca. Nie znaczyło to oczywiście, że całkowicie odeszła w zapomnienie, ale kto by ją rozpamiętywał w momencie, gdy do roboty było tyle innych, ciekawszych rzeczy.
- Co ty powiesz, a ja słyszałam, że przyzwyczajenie – zażartowała, poruszając wymownie brwiami, zupełnie jakby coś sugerowała.
Oboje byli w coraz lepszych humorach, a choć ta noc zaczęła się dla nich kiepsko, miała okazję skończyć się całkiem pozytywnie. Słysząc jego kolejne słowa, nawet nie musiała się odwracać i upewniać, że Jack podąży za nią do łazienki. Uśmiechnęła się zwycięsko, ach, jaka szkoda, że nie mógł widzieć teraz jej miny. Gdy jednak pojawił się obok i objął ją ramieniem, a później odgarnął włosy i musnął ustami kark… dałaby wszystko, żeby zobaczył błogość wypisaną na jej twarzy.
- Mam nadzieję, że nie tylko na wzięcie prysznica masz ochotę – o perwersjo, dwuznaczności, słodkie dwuznaczności, jakżeby można podgrzać atmosferę bez was?
Szybko uległa delikatnemu popchnięciu przez mężczyznę, weszła do pomieszczenia i już na wstępie jej ciało opanowały przyjemne dreszcze, gdy Jack zaczął szeptać jej do ucha. Oboje jednak byli zbyt niecierpliwi by wytrzymać bez pocałunków choćby sekundę dłużej. W momencie, gdy ich usta wreszcie się spotkały, dla Rory cała reszta przestała istnieć. Przymknęła oczy, zarzucając ręce na szyję mężczyzny i przyciągając go do siebie, zmuszając ciała do zetknięcia. Nie miał już koszuli, co zdecydowanie ułatwiało sprawę, więc nie przestając go całować, zaczęła wodzić delikatnie dłońmi po torsie Jacka, to zjeżdżając na brzuch, a to znowu wracając na plecy. Zachłannie zaczepiała zębami o jego wargi, składała pocałunki na szczęce, szyi, obojczykach…
Szybko uznała, że należałoby pozbyć się szlafroka, więc ściągnęła go czym prędzej, rzucając gdzieś za siebie, najpewniej na umywalkę. Pozostawała teraz w samej bieliźnie, czarnym komplecie dobranym specjalnie pod sukienkę, prezentując swoje piegowate ciało niemal w całej okazałości. Nie dała jednak Caulfieldowi długo cieszyć się tym widokiem, pchnęła go na jedną ze ścian, ponownie łącząc się z nim w zmysłowym pocałunku. Tym razem jednak nie objęła go, a sięgnęła dłońmi do paska spodni. Sprawne palce szybko poradziły sobie ze sprzączką, rozpięły guzik, rozporek i już po chwili dolna część garderoby zjechała Jackowi do kolan. Rory nie miała zamiaru pomagać mu dalej rękoma, przydepnęła więc spodnie stopą, by mężczyzna mógł się z nich całkowicie wyswobodzić. Zerknęła w dół, bezwstydnie spoglądając na bokserki bruneta, a potem złapała jego spojrzenie i uśmiechnęła się szelmowsko. Przyszło jej do głowy pewne bezczelne pytanie, bo przecież tyle się słyszało o modyfikacji ciała przez Kapitolińczyków, ale za nic w świecie nie zadałaby go teraz facetowi, z którym za chwilę miała przeżywać chwile uniesienia.
Oderwała się na chwilę od eksplorowania jego ciała, od błądzenia dłońmi po kościach biodrowych, od wycałowywania każdego cala jego szyi. Spojrzała za siebie, oceniając odległość dzielącą ich od prysznica. Jack chyba nie myślał, że obejdzie się bez kąpieli? Na razie jednak nigdzie im się nie spieszyło, ba, rudowłosa wciąż miała na sobie bieliznę, a to było karygodne zaniedbanie. Przylgnęła do niego własnymi biodrami, ujmując twarz w dłonie i po raz kolejny łącząc ich usta w namiętnym pocałunku. Znoszenie towarzystwa Jacka przychodziło jej bardzo łatwo, gdy ich języki splatały się ze sobą w tańcu, a dłonie wędrowały po ciele.
Powrót do góry Go down
the civilian
Jack Caulfield
Jack Caulfield
https://panem.forumpl.net/t1073-jack-caulfield
https://panem.forumpl.net/t1075-jack-caulfield
https://panem.forumpl.net/t1290-jack-caulfield
https://panem.forumpl.net/t1080-reminiscencja
https://panem.forumpl.net/t3249-caulfield#51058
Wiek : 26
Zawód : Speaker w radiu
Przy sobie : paczka papierosów, zapalniczka, odtwarzacz mp3, scyzoryk, dokumenty, telefon komórkowy,

Rory Carter Empty
PisanieTemat: Re: Rory Carter   Rory Carter EmptyNie Kwi 13, 2014 10:26 pm

Nie dla dzieci!

Nie musiałem widzieć jej twarzy, by wiedzieć, że jej się to spodobało. Wystarczyło wsłuchać się w reakcje jej ciała, w rytm oddechu, w przyśpieszony puls, który wyczułem nim odsunąłem twarz od jej szyi. I ona również, zapewne, nie musiała widzieć mojej by wiedzieć jak na mnie to działało. Powoli odcinałem się od logicznego myślenia, rzucając za siebie cały dzisiejszy dzień, wszystko co się wydarzyło, wszystkie zasady, które kiedyś sobie wybudowałem. Co z tego, że Rory - jako współlokatorka - powinna być dla mnie aseksualna. Cóż z tego, że pakowałem się w coś, co z przymrożeniem oka mógłbym nazwać początkiem związku. Mimo iż nigdy w coś takiego nie wierzyłem. Teraz liczyło się dla mnie tylko jej ciało i te wszystkie możliwości, które się przed nami rozpościerały.
Uśmiechnąłem się tylko słysząc jej słowa, wmaszerowałem do pomieszczenia nawet nie wypuszczając ją z objęć. Nie chciałem żeby mi uciekła, nie tym razem. To co się działo dwa tygodnie temu... Wtedy mogłem zrozumieć odmowę, wszystko potoczyło się gwałtownie, pod wpływem silnych emocji. Tutaj jednak obydwoje podejmowaliśmy świadome decyzje i nikt mi, kurwa, nie wmówi, że było inaczej. Nie w momencie, gdy jej ciało zadrżało, kiedy jej ręce znalazły się na moim karku, a usta spotkały się w pocałunku. Nawet nie próbowałem udawać, wplątywać w to sztucznej delikatności, byłem zdecydowany, moje gesty były namiętne i gwałtowne, ale nie brutalne.
Objąłem ją mocniej, dłonie wsuwając pod jej szlafrok, gładząc jej ciepłą skórę. Gdy tylko mogłem wracałem ustami na jej szyje, wędrowałem językiem wzdłuż linii wyznaczonej przez tętnice, nieznacznie przygryzałem płatek ucha.
A potem zachłannie pomogłem jej w ściągnięciu ubrania i wbiłem w nią pożądliwe spojrzenie, wędrując wzrokiem po jej ciele, pożerają każdy skrawek jej skóry. Uśmiechnąłem się zadowolony, gdy popchnęła mnie na ścianę, ponownie przyciągając ją do siebie, jedną dłoń kładąc na jej karku, palce drugiej zaś zaciskając na pośladku. Rory była moja, teraz byłem tego pewien, i nie zamierzałem już nikomu jej odstąpić. Nie ważne co musiałbym zrobić by tego dopilnować.
Zaśmiałem się cicho w jej usta, gdy tak sprawnie poradziła sobie z paskiem, mruknąłem zadowolony, gdy moje spodnie zaczęły opadać. Kopnąłem je gdzieś w bok, zupełnie nie przejmując się ich losem, nie na razie. Czas na dbanie o ubrania przyjdzie później, gdy nie będę już musiał się przejmować tkwiącą w moich ramionach rudowłosą kobietą. Na szelmowski uśmiech kobiety odpowiedziałem moim drapieżnym, na jej namiętne pocałunki jeszcze bardziej stanowczymi swoimi. I kiedy tylko przydarzyła się ku temu okazja okręciłem nas gwałtownie, tak, że to teraz Rory stała pod ścianą, a ja miałem pełną swobodę w wykonywaniu swoich planów.
Oderwałem się od jej ust, rozgrzane wargi przenosząc na jej obojczyki. Jedną ręką podparłem się o ścianę, drugą zaś wsunąłem za jej plecy, szybko odnajdując zapięcie jej biustonosza. Nie szarpałem się z nim długo, doświadczenie zrobiło swoje, kiedy jednak górna część bielizny kobiety opadła na ziemię zamruczałem niczym kot na polowaniu, prezentując w uśmiechu wszystkie zęby. Na chwilę cofnąłem głowę i załapałem jej spojrzenie, chciałem widzieć jej reakcje, chciałem widzieć co zrobi, kiedy moja dłoń zawędrowała na jedną z delikatniejszych części jej ciała, wcale nie traktując jej tak łagodnie.
Serce biło mi jak oszalałe, oddech wręcz świszczał między zębami, krew huczała w uszach. W tym momencie naprawdę nie liczyło się nic poza nami.
I tym, że Rory miała zacząć wić się pod moim dotykiem, pod moimi pocałunkami, które od ucha zjeżdżały coraz niżej, aż w końcu dołączyły do ręki, chcąc dotrzymać jej towarzystwa. Nie zamierzałem ustąpić nim nie przekonam się jak bardzo mogę na nią wpłynąć.
Nie i koniec.
Powrót do góry Go down
the civilian
Rory Carter
Rory Carter
https://panem.forumpl.net/t590-aurora-carter
https://panem.forumpl.net/t2300-rory
https://panem.forumpl.net/t1281-rory-carter
https://panem.forumpl.net/t1968-rory-carter-i-jack-caulfield#24806
https://panem.forumpl.net/t594-rory
https://panem.forumpl.net/t599-rory-carter
Wiek : 24
Zawód : dziennikarka, zastępczyni redaktora naczelnego CV
Przy sobie : klucze, dokumenty, telefon, zapalniczka, scyzoryk, portfel
Znaki szczególne : ruda i piegowata, nie sposób nie zauważyć.
Obrażenia : skłonność do infekcji

Rory Carter Empty
PisanieTemat: Re: Rory Carter   Rory Carter EmptyPon Kwi 14, 2014 12:14 am

Od piętnastu można uprawiać, ale czytać i oglądać od osiemnastu :P

Bardzo szybko okazało się, że marzenie Jacka o wijącej się pod jego dotykiem Rory, miało się wkrótce spełnić. Nic jej tak nie pobudzało, jak jego pocałunki, nic nie sprawiało w tej chwili większej przyjemności, niż delikatne muśnięcia skóry, wytyczanie ustami szlaku na niej. No i na pewno nic nie nakręcało jej bardziej, niż jego roziskrzone spojrzenie i łobuzerski uśmiech, który zdawał się mówić ‘Jesteś moja’. Och tak, w tej chwili była tylko jego, zatracają się całkowicie.
W przeciwieństwie do Caulfielda, rudowłosa nie miała zbyt wielkiego doświadczenia, ale radziła sobie chyba całkiem nieźle, jasno dając mężczyźnie do zrozumienia, czego oczekuje, jednocześnie starając się sprawić mu jak największą przyjemność. Gdy to ona znalazła się przy ścianie, zamruczała głośno, niczym kot, szykując się na przyjęcie kolejnej fali doznań. Bez śladu wstydu na twarzy pozwoliła stanikowi opaść na podłogę, podłapując wzrok Jacka i odpowiadając mu prowokującym spojrzeniem. Była ciekawa, na co go stać, jakim jest typem kochanka i nie zdziwiła się, gdy po chwil brunet zajął się dostarczaniem jej przyjemności, własne odstawiając na dalszy plan.
Coraz trudniej było jej utrzymać regularny oddech, ciało zdawało się reagować samo, w sposób całkowicie naturalny wyginając się w stronę ciała mężczyzny. Biodro przy biodrze, subtelne, delikatne ruchy, które miały jeszcze bardziej pobudzić ich oboje. Rudowłosa była zachwycona pocałunkami Jacka, które opuściły jej szyję i zjechały niżej, musiała przygryźć dolną wargę, starając się zagłuszyć przeciągły jęk, próbujący wydostać się z jej gardła. Jeśli już teraz było jej tak cudownie, co miało stać się później?
Ledwo jej plecy przyzwyczaiły się do chłodnej ściany, a Rory już odepchnęła się od niej, kierując się tyłem w stronę prysznica. Pociągnęła Jacka za sobą, używając jedynie uwodzicielskiego spojrzenia i… palca wsuniętego delikatnie za gumkę jego bokserek. Mało brakowało, a potknęłaby się o stopień z płytek, ale na całe szczęście zdołała mocniej złapać się ramienia mężczyzny, co jedynie ułatwiło jej ponowne przylgnięcie do niego. I tak oto znaleźli się w kabinie, ale Carter nie chciała być tą, która odkręci wodę i otrzeźwi ich choć na trochę. Chciała dalej trwać w tym słodkim zapomnieniu, czuć usta Jacka na swojej skórze, odpowiadać na jego pocałunki dążyć do powolnego zlania się w jedno.
Przez jedną, krótką chwilę, przyszło jej na myśl coś takiego, jak zabezpieczenie, odszukała więc wzrokiem jedną ze swoich kosmetyczek, leżących spokojnie nad umywalką. Miała nadzieję, że Caulfield zauważył jej spojrzenie i szybko dodał dwa do dwóch, ale odległość dzieląca ich od celu była w tej chwili zbyt duża, by Rory zdecydowała się na wypuszczenie go ze swych objęć. Nie, to trwałoby wieczność, a mają przecież jeszcze tyle czasu na drobne przyjemności, zanim zdecydują się przejść do rzeczy.
Serce jej waliło, pierś unosiła się szybko, ręce dalej odkrywały mapę ciała Jacka, zwiedzając niedostępne wcześniej rejony. Bo kto zabroni rudowłosej przyciągnięcia mężczyzny za pośladki? Kolejny gardłowy pomruk rozbrzmiał w prysznicowej kabinie, a Rory odchyliła głowę, prezentując swoją szyję i tym samym dając znać, gdzie spodziewa się otrzymać następne pocałunki.
Dłonie powędrowały niżej, muskając delikatnie biodra mężczyzny, a później, dosłownie w mgnieniu oka, jego bokserki powędrowały tym samym torem, co wcześniej spodnie. I wtedy Jack mógł się przekonać, że Rory ma naprawdę sprawne palce. Nie tylko on chciał czerpać satysfakcję z tego, co działo się w łazience.

Powrót do góry Go down
the civilian
Jack Caulfield
Jack Caulfield
https://panem.forumpl.net/t1073-jack-caulfield
https://panem.forumpl.net/t1075-jack-caulfield
https://panem.forumpl.net/t1290-jack-caulfield
https://panem.forumpl.net/t1080-reminiscencja
https://panem.forumpl.net/t3249-caulfield#51058
Wiek : 26
Zawód : Speaker w radiu
Przy sobie : paczka papierosów, zapalniczka, odtwarzacz mp3, scyzoryk, dokumenty, telefon komórkowy,

Rory Carter Empty
PisanieTemat: Re: Rory Carter   Rory Carter EmptyPon Kwi 14, 2014 1:03 am

A to się dopiero rozkręca xd

Im bardziej nakręcona była Rory tym większe czułem zadowolenie. Moje usta rozciągały się w szerokim uśmiechu, w chwilach, kiedy tylko mogłem sobie na to pozwolić, oczy błyszczały drapieżnie, gdy jej ciało reagowało w sposób taki jaki oczekiwałem. Pomruki, wyginanie się pod moimi dłońmi, jakbym był artystą, który właśnie zaczął pracować nad nową rzeźbą, kształtując na razie jeszcze masę.
Jedyne co napawało mnie zawodem to fakt, iż tak uparcie broniła się przed jęknięciem. Przygryzając wargę wyglądała równie rozkosznie, co irytująco, uświadamiała mnie jak bardzo muszę się jeszcze postarać. Ale, w sumie, to dobrze, od zawsze lubiłem wyzwania. Dlatego zaatakowałem jej ciało z jeszcze większym zaangażowaniem, coraz bardziej skrupulatnie zajmując się każdym calem jej rozgrzanej skóry.
O nie, panno Carter, dzisiaj na pewno nie będziesz milczeć.
Kiedy ponownie oderwaliśmy się od ściany uśmiechnąłem się z zadowoleniem, grzecznie podążając za nią, pozwalając by na chwilę to kobieta przejęła władzę nad sytuacją. Na krótką chwilę pozwoliłem jej pokierować moimi działaniami, dać się poprowadzić, ustąpić w planach i działaniu. Jednak, kiedy tylko znaleźliśmy się w kabinie naparłem na nią, przyciskając ją do ściany, ponownie oddając się mojej zabawie. Tym razem jednak nie skupiając się na tym konkretnym miejscu.
Wędrowałem ustami po całym jej ciele, tylko na chwilę to przerywając, by podążyć za wzrokiem Rory w stronę kosmetyczki. Natychmiast zrozumiałem o co jej chodzi, ale spokojnie, jeszcze mieliśmy czas. Tak łatwo nie zamierzałem przejść na kolejny poziom.
Uśmiechnąłem sie tryumfalnie słysząc jej pomruk, grzecznie przeniosłem usta na jej szyje, badając ją dokładnie, kawałek po kawałku, znacząc swoją ścieżkę językiem i drobnymi skubnięciami. Na tyle delikatnymi, by rano nie było po nich żadnych śladów.
Chociaż... czemu by nie. To byłoby wystarczające ostrzeżenie dla tych, którzy spróbowaliby zbytnio się do niej zbliżyć.
A potem tego typu myśli wyleciały mi z głowy, usta przerwały wędrówkę, oddech zaś przyśpieszył gwałtownie, gdy przekonałem się jak zwinne potrafią być palce kobiety. Sapnąłem głośno i przymknąłem oczy czerpiąc najwyższa przyjemność z dotyku, przez chwilę, króciutką, pozwalając sobie na zaskakującą bierność. Rory doskonale wiedziała co robić, a ja nie chciałem tego przerywać. Przynajmniej dopóki moja krew nie zawrzała z pożądania, z gardła nie wyrwał się pomruk, a moje ręce nie zawędrowały trochę niżej, szybko pozbawiając ją ostatniej części ubioru.
Chciała się zabawić? Proszę bardzo. Potrafiłem się drażnić, potrafiłem krążyć dłonią, podniecać, jednak nie sięgać do celu. Jeszcze nie. Zbyt wiele satysfakcji czerpałem z słuchania pełnych zniecierpliwienia dźwięków wyrywających się z kobiecych gardeł. Zbyt lubiłem moment, w którym ulegały, topniały pod dotykiem, nie panując już nad odruchami swojego ciała.
Moje usta znów odnalazły jej, język zaprosił do namiętnego tańca.
Mieliśmy jeszcze tyle czasu przed sobą. Tyle możliwości.
Uśmiechnąłem się zadziornie, gdy w końcu moja ręka powędrowała w miejsce, gdzie najbardziej była oczekiwana, wpijając się gwałtowniej w jej usta niemal w tym samym momencie, w którym moje palce zagłębiły się w jej ciele.
Jesteś moja, Rory.
Powrót do góry Go down
the civilian
Rory Carter
Rory Carter
https://panem.forumpl.net/t590-aurora-carter
https://panem.forumpl.net/t2300-rory
https://panem.forumpl.net/t1281-rory-carter
https://panem.forumpl.net/t1968-rory-carter-i-jack-caulfield#24806
https://panem.forumpl.net/t594-rory
https://panem.forumpl.net/t599-rory-carter
Wiek : 24
Zawód : dziennikarka, zastępczyni redaktora naczelnego CV
Przy sobie : klucze, dokumenty, telefon, zapalniczka, scyzoryk, portfel
Znaki szczególne : ruda i piegowata, nie sposób nie zauważyć.
Obrażenia : skłonność do infekcji

Rory Carter Empty
PisanieTemat: Re: Rory Carter   Rory Carter EmptyPon Kwi 14, 2014 4:14 pm

interdit aux moins de 18 ans

Domyślała się, czego Jack chce doświadczyć, co zobaczyć i usłyszeć. Ale nie byłaby sobą, gdyby z miejsca spełniła tę zachciankę, o nie, musiał się jeszcze bardziej postarać, dać z siebie dosłownie wszystko. Nawet teraz, gdy byli tak ciasno spleceni, że ledwo rozróżniali, które ręce są czyje, wciąż walczyli ze sobą i żadne z nich nie zamierzało odpuścić. Być może właśnie ta nutka współzawodnictwa jeszcze bardziej ich nakręcała, a już na pewno sprawiała, że każde chciało być górą, nawet w przenośni.
Mocniej, lepiej, szybciej… prawie, jak w piosence, ale jedyną muzyką, jaką Rory chciała teraz słyszeć, był przyspieszony oddech Jacka, bicie jego serca i te pomruki, które co jakiś czas z siebie wydawał. Ach, one tylko napędzały ją do dalszego działania, bo skoro wiedziała już, jaka rzecz, który manewr jej palców sprawia mu przyjemność, czemu by nie wypróbować następnego?
O proszę, ktoś tu postanowił iść jej śladem i ostatni element bielizny Rory zniknął wreszcie z jej pupy.
- Ależ jesteś niecierpliwy – mruknęła, między jednym głębokim oddechem a drugim, będąc przyciskaną do ściany i obsypywaną pocałunkami – Poczekaj na… och.
Nie tylko Rory miała zwinne palce, o czym mogła przekonać się już po chwili, chociaż Jack na razie jedynie ją drażnił, celowo omijając te miejsca, których dotykanie mogło jej przynieść największą przyjemność. Doprowadzał ją tym do szaleństwa i nie miała zamiaru udawać, że jest inaczej. Posłała mu dzikie spojrzenie, próbując nakłonić mężczyznę do natychmiastowego naprawienia swoich błędów, ale ten wciąż jedynie krążył dookoła, nie dając jej…Ooch, cholera, nareszcie!
Połączenie głębokiego pocałunku z właściwym użyciem palców sprawiło, że pod Rory niemalże ugięły się kolana. Jęknęła głośno prosto w usta Jacka, przymknęła oczy i najpewniej zaczęła mamrotać różne rzeczy, od wzywania wszystkich Bogów, jakich znała, po groźby, prośby i błagania adresowane pod adresem Caulfielda. Jak on śmiał doprowadzić ją do takiego stanu? W pierwszym odruchu wygięła się jeszcze bardziej do tyłu, przez przypadek potrącając łokciem uchwyt baterii prysznicowej i oto letnia woda wreszcie zalała ich z góry. Ciało kobiety zadrżało, domagając się dalszych pieszczot, nawet śmielszych. W tej chwili mężczyzna mógł robić co chciał, Rory i tak była już półprzytomna z pożądania i za żadne skarby świata nie pozwoliłaby mu teraz przerwać. Szarpnęła niecierpliwie biodrami, palcami przejechała po plecach Jacka, dając mu znać, że nie musi być aż taki delikatny, jak dotychczas. Chociaż za te ślady na szyi na pewno policzą się jutro rano.
Kilka pocałunków i westchnień później, rudowłosa spróbowała na sekundę odsunąć się od Caulfielda, ale nie było to wcale łatwe zadanie, jego ręce i usta były wszędzie, więc zanim mogła spojrzeć mu w twarz, minęło parę chwil. Przez moment patrzyli sobie w oczy, oddychając szybko, ale zaraz potem Rory uśmiechnęła się szelmowsko, odrzuciła mokre już włosy na plecy i zdobyła się na coś, czego jeszcze nigdy nie próbowała. Zaczęła torować sobie językiem i ustami drogę przez tors mężczyzny, zjeżdżała coraz niżej i niżej, w końcu przyklęknęła i po raz pierwszy w życiu posmakowała miłości francuskiej. W myśl zasady, że nic, co przyjemne, nie jest złe, dała się ponieść i miała nadzieję, że jej starania zostaną docenione. Oczywiście raz czy dwa zerknęła w górę aby sprawdzić, jak Jack ocenia jej umiejętności, ale czy kontakt wzrokowy w ogóle go nakręcił? No cóż, Rory miała to poznać dopiero po jego reakcjach.
Powrót do góry Go down
the civilian
Jack Caulfield
Jack Caulfield
https://panem.forumpl.net/t1073-jack-caulfield
https://panem.forumpl.net/t1075-jack-caulfield
https://panem.forumpl.net/t1290-jack-caulfield
https://panem.forumpl.net/t1080-reminiscencja
https://panem.forumpl.net/t3249-caulfield#51058
Wiek : 26
Zawód : Speaker w radiu
Przy sobie : paczka papierosów, zapalniczka, odtwarzacz mp3, scyzoryk, dokumenty, telefon komórkowy,

Rory Carter Empty
PisanieTemat: Re: Rory Carter   Rory Carter EmptyPią Kwi 18, 2014 2:35 am

Still, still +18

I proszę, czy tak nie można było od razu? Zamiast niepotrzebnych słów te, jakże słodkie dla ucha dźwięki. Co prawda nie było to jeszcze to czego pragnąłem, ale... spokojnie, wszystko miało swoje miejsce. Powoli i systematycznie wyprowadzałem ją z równowagi, co nie ciężko było dostrzec, gdy tylko jej oczy zaczęły błyszczeć w ten dziki sposób. Uśmiechnąłem się, coraz bardziej zadowolony z przebiegu sytuacji. Rory była dla mnie wyzwaniem i to nie dlatego, iż aż tak ciężko było spełnić jej zachcianki. Ona, w równym co ja stopniu, próbowała górować, ścierała się ze mną dążąc do przejęcia kontroli nad sytuacją. A to tylko dodawało smaczku całej sytuacji.
A potem z jej ust wyrwał się jęk, który był jedynym właściwym komentarzem do tego co się działo. Mruknąłem zadowolony, wyszczerzyłem zęby w pełnym satysfakcji uśmiechu i ponownie przeniosłem usta na jej szyje, jednocześnie, całkiem rozbawiony ulegając prośbą jej ciała i w pełni prezentując jak zwinne potrafią być moje palce. Parę lat grania na gitarze i pracy jako barman potrafiło świetnie wyćwiczyć dłonie i sprawność ich ruchów. Co teraz skrzętnie wykorzystałem. Bo skoro już raz Rory złamała się i pozwoliła sobie na jęk byłem pewien, że to się powtórzy. A niczego bardziej nie chciałem.
Jej groźby, prośby, każde słowo, które padało z jej gardła, były dla mnie niczym piosenka. Motywowało do dalszego działania, do udowodnienia jej, że to jeszcze nie wszystko na co mnie stać, wręcz przeciwnie. Z każdą chwilą serwowałem jej coraz to więcej z moich umiejętności, starając się jeszcze dawkować przyjemność. Chociaż z każdą chwilą moja cierpliwość malała, z każdą jej reakcja w moim umyśle coraz jaśniej pojawiała się chęć przejścia na wyższy stopień. I nawet woda, która nagle polała się na nasze ciała nie zadziałała na tyle oprzytomniająco bym przestał rozważać tę opcję. Kiedy więc Rory na chwilę się oderwała, odsuwając się odrobinę spojrzałem na nią zirytowany, chcąc przyciągnąć ją z powrotem, powrócić do działania. Jednak jej szelmowski uśmiech mnie powstrzymał.
A już po chwili pomruk niezadowolenia zmienił się w cichy jęk, gdy przekonałem się jak wiele potrafi zdziałać swoimi ustami. Oddech mi przyśpieszył, serce zaszalało, a ja mogłem jedynie stać i rozkoszować się chwilą, co jakiś czas zerkając na kobietę, w jej oczy, łapiąc jej spojrzenie, by po chwili przymknąć powieki i uśmiechnąć się zadowolonym.
Nie przypuszczałem, że ta noc będzie mogła się potoczyć w taki sposób. Nie po tym, jak zobaczyłem Rory w barze z tym facetem. A jednak... Ona była teraz ze mną, nie z nim, a świadomość tego jeszcze bardziej napawała mnie satysfakcją.
Mimo iż ciężko było odrzucić mi to co się działo nie pozwoliłem sobie na osiągnięcie szczytu przyjemności. Cofnąłem się w odpowiednim momencie, pociągnąłem kobietę za ramiona, tak by móc, na chwilę, wpić się w jej usta.
A potem odpłaciłem się jej pięknym za nadobne, w duchu dziękując temu kto wymyślił miłość francuską. Moja cierpliwość była już jednak zbyt bliska wyczerpaniu bym dłużej zabawił się w ten sposób, dlatego też, po zaledwie paru krótkich minutach, nim jeszcze Rory zaczęła drżeć na całym ciele w ten charakterystyczny sposób, cofnąłem się o parę kroków uśmiechając się do niej łobuzersko. Nie miałem już ochoty tego przeciągać. Potrzebowałem ledwo chwili by znaleźć się przy kosmetyczce, kolejnej by wrócić z powrotem do kabiny i rozerwać opakowanie trzymane między palcami. Jednak delikatnie. Zabezpieczenie przede wszystkim.
Kurwa, naprawdę nie chciałem zostawać ojcem. Nie teraz.
Kiedy więc wszystko znalazło się na właściwym miejscu ponownie przyciągnąłem do siebie Rory, tym razem już się nie stopując. Przeszedłem na wyższy poziom bez zbędnej delikatności, przesuwając dłonie na biodra, a następnie pośladki kobiety, by w końcu podnieś ją odrobinę ułatwiając sobie wszelkie ruchy.


Z prawdziwą przyjemnością odejmuję z ekwipunku Jacka prezerwatywę, sztuk jeden.
C.
Powrót do góry Go down
the civilian
Rory Carter
Rory Carter
https://panem.forumpl.net/t590-aurora-carter
https://panem.forumpl.net/t2300-rory
https://panem.forumpl.net/t1281-rory-carter
https://panem.forumpl.net/t1968-rory-carter-i-jack-caulfield#24806
https://panem.forumpl.net/t594-rory
https://panem.forumpl.net/t599-rory-carter
Wiek : 24
Zawód : dziennikarka, zastępczyni redaktora naczelnego CV
Przy sobie : klucze, dokumenty, telefon, zapalniczka, scyzoryk, portfel
Znaki szczególne : ruda i piegowata, nie sposób nie zauważyć.
Obrażenia : skłonność do infekcji

Rory Carter Empty
PisanieTemat: Re: Rory Carter   Rory Carter EmptySob Kwi 19, 2014 12:52 pm

Sex: do not disturb. 18+

Całkowite wyłączenie myślenia było teraz najlepsze dla obojga. Gdyby Rory zaczęła rozkładać ten wieczór na czynniki pierwsze, gdyby sięgnęła pamięcią do wydarzeń w Cave, czy choćby ckliwej rozmowy w salonie, kto wie, czy dalej byłaby w stanie oddawać się tym wszystkim przyjemnościom bez palącej się w głowie lampki ostrzegawczej. Gdy sumienie odzywało się w takich momentach, radość z doznawanych rozkoszy nie była pełna. A rudowłosa chciała czerpać jak najwięcej i dać z siebie tyle samo, nie tylko Jack podchodził ambicjonalnie do swojego zadania.
Mruczał, jęczał, błyskał zębami, strzelał oczami i wyprawiał z palcami takie rzeczy, że Carter dosłownie roztapiała się pod jego dotykiem i wzrokiem. Pocałunek po pocałunku, finał zbliżał się powoli, w akompaniamencie ich urywanych oddechów.
Szybko okazało się, że usta Rory potrafią sprawić mu jeszcze więcej przyjemności, niż jej place, ale nie był to jeszcze szczyt satysfakcji rudowłosej. Widząc zadowoloną minę Jacka, jego przymknięte oczy, zapragnęła nagle poczuć się tak samo. A mężczyzna chyba czytał w jej myślach, bo już kilka chwil później przyciągnął ją za ramiona, pocałował namiętnie i sam pokłonił się jej kobiecości. A gest ten był prawdziwą miarą rywalizacji, bo który facet z własnej woli przerwałby kobiecie w takiej sytuacji (i pozycji?).
Rudowłosa jęknęła jeszcze głośniej, niż poprzednio, jej dłonie same powędrowały w stronę głowy Jacka, chwytając go delikatnie za włosy i naprowadzając na odpowiednie tory. Och, on naprawdę wiedział co robi, wszystkie jego poprzednie partnerki musiały być prawdziwymi szczęściarami. Dlaczego Rory nie odkryła wcześniej tej zalety z posiadania przystojnego współlokatora? Przecież przyjaźń z przywilejami nie była dla niej niczym nowym, czemu wcześniej nie zaproponowała podobnego układu?
I wtedy wszystko ustało, Jack już nie pieścił jej w ten cudowny sposób, odsunął się kawałek i Rory obdarzyła go zamglonym, pytającym spojrzeniem. Jakonśmiałniechnatychmiasttutajwracaiskończytocozaczął.
A później zauważyła, że podchodzi do kosmetyczki, sięga do niej dłonią i w dwóch krokach wraca z powrotem pod prysznic. Rudowłosa była już mokra od stóp do głów, szklana część kabiny całkowicie zaparowana, a oni właśnie przechodzili do punktu kulminacyjnego tej nocy. Kobieta westchnęła głęboko, cudownie wolna od wszelkich zahamowań, zarzuciła Caulfieldowi ręce na szyję, pozwoliła się unieść i prowadzić powoli do krawędzi przyjemności.
Jack nie był typem delikatnego faceta, tym bardziej, jeśli chodziło o seks, za co Rory była mu teraz niezmiernie wdzięczna. Chyba nie zniosłaby powolnych ruchów i nudnych pozycji, chciała wszystko odczuwać mocniej. Nie było już miejsca na poetyckie uniesienia, oboje robili dokładnie to, co teraz czuli, nie mogli się oprzeć i powstrzymywać dłużej, to byłoby niemalże sprzeczne z naturą.
Odrzuciła głowę do tyłu, gotowa do przyjęcia pocałunków na swojej szyi, które tak bardzo uwielbiała, przejechała paznokciami po plecach Jacka, mocniej objęła go nogami, zgrywając swoje ruchy z jego. Chwilę później przylgnęła do niego całkowicie, nachyliła się, przygryzając płatek ucha, przejeżdżając nosem po szczęce i całując głęboko, namiętnie. Przymknęła oczy, a jej jęki zlewały się z wypowiadanymi słowami. Chyba o coś prosiła, być może nawet błagała, ale w tym momencie nie była nawet pewna, czy odpowiednie zdania wydostają się z jej ust.
Była już tak blisko, czuła to całą sobą, ale nie mogła pozwolić na to, by wszystko trwało tak krótko. Chciała więcej. Ugryzła więc Jacka w okolice obojczyka, mocno, wykorzystując moment jego nieuwagi. Zeskoczyła, wyswobadzając się z jego objęć, ale nie miała zamiaru odchodzić daleko. Otarła się o mężczyznę biodrem, stając tyłem do niego i kładąc obie dłonie na zaparowanej szybie kabiny. Zerknęła przez ramię, posyłając mu najbardziej prowokujący z uśmiechów. Chyba nie musiała zachęcać go bardziej?
Powrót do góry Go down
the civilian
Jack Caulfield
Jack Caulfield
https://panem.forumpl.net/t1073-jack-caulfield
https://panem.forumpl.net/t1075-jack-caulfield
https://panem.forumpl.net/t1290-jack-caulfield
https://panem.forumpl.net/t1080-reminiscencja
https://panem.forumpl.net/t3249-caulfield#51058
Wiek : 26
Zawód : Speaker w radiu
Przy sobie : paczka papierosów, zapalniczka, odtwarzacz mp3, scyzoryk, dokumenty, telefon komórkowy,

Rory Carter Empty
PisanieTemat: Re: Rory Carter   Rory Carter EmptySob Kwi 19, 2014 6:27 pm

+18, dzieci drogie

Reakcje Rory tylko mnie napędzały, nakręcały, dawały kopa do kolejnych działań. To jak ulegała moim dłoniom, jak pojękiwała, coraz to głośniej, gdy manewrowałem swoim językiem. Czułem dziką satysfakcję, rosnącą z każdym kolejnym dźwiękiem wyrywającym się z jej gardła. Satysfakcję, której nic nie mogłoby teraz wyprzeć. Bo nawet gdyby wszystko się posypało, nawet gdyby skończyło się tylko na tym, nic nie zmieniłoby faktu, iż potrafiłem wyprowadzić kobietę z równowagi aż do tego stopnia.
Co, możliwe, zamierzałem jeszcze kiedyś wykorzystać.
Rozbawiło mnie to jak mnie nakierowała, jeszcze bardziej bawiło mnie spojrzenie, które rzuciła mi, gdy się cofnąłem. Byłem w swoim żywiole, do kurwy nędzy, i w tym momencie to ja górowałem. Czego obydwoje musieliśmy mieć świadomość. I, mimo że moja cierpliwość już się skończyła, mimo iż w momencie, w którym sięgnąłem po prezerwatywę odrzuciłem już na bok całe nasze wojaże, nie mogłem pozbyć się przyjemnego uczucia wygranej. Osiągnąłem cel jaki przed sobą postawiłem. Dalej mogło być tylko lepiej.
I właściwie było. To jak chętnie kobieta przeszła na kolejny etap naszej zabawy było tylko jednym wielkim plusem, to że nie opierała się, nie protestowała żądając ode mnie delikatności przywołało na moją twarz uśmiech pełen zadowolenia. Nie należała do tych kruchych kobiet, ba, była raczej typem osoby z ognistym temperamentem, z pazurkami dłuższymi niż u przeciętnej kobiety. A to dodawało tylko sytuacji smaczku, sprawiało, iż z jeszcze większą chęcią w to wszystko się angażowałem.
Oddychałem ciężko, wodząc ustami po jej szyi, jęknąłem, gdy przyjemność stawała się coraz to silniejsza. Zadrżałem lekko, gdy poczułem paznokcie Rory pozostawiające ślady na moich plecach, ponownie, gdy ta przygryzła moje ucho. Wszystko to, połączone z coraz to nowszymi dźwiękami opuszczającymi usta rudowłosej, komponowało się idealnie z letnią wodą wciąż spływającą na nasze ciała.
Syknąłem głośno, zdziwiony, gdy nagle poczułem jak zęby Rory zaciskają się mocno na moim obojczyku. Na tyle zaskoczony, by na chwilę przestać robić cokolwiek, pozwalając Rory na wyrwanie się z mojego uścisku, na ponowne opadnięcie na podłogę. W pierwszym odruchu spojrzałem na nią z niedowierzaniem, sapiąc głośno, niemal na skraju wybuchu. Czy ona sobie żartuje? Naprawdę chciała teraz przerywać?! Po chwili jednak dotarło do mnie co tak naprawdę zrobiła, a gdy w pełni to zrozumiałem zaśmiałem się głośno i zbliżyłem do kobiety, nie czekając na kolejne zaproszenie.
Jęknąłem cicho, gdy ponownie poczułem jej ciepło, oparłem jedną rękę obok jej dłoni na szybie kabiny, drugą odgarniając jej włosy z karku bym mógł swobodnie wędrować po nim ustami.
Tym razem nie wypuściłem jej jednak dopóki nasze ciała nie zaczęły drżeć w ten wyczekiwany sposób, dopóki obydwoje nie osiągnęliśmy pełni rozkoszy. A i wtedy nie cofnąłem się od razu, przez chwilę jeszcze przytulając się do jej pleców, opierając policzek na jej ramieniu oddychając ciężko i z trudem. Jednak w pełni zadowolony.
Powrót do góry Go down
Sponsored content

Rory Carter Empty
PisanieTemat: Re: Rory Carter   Rory Carter Empty

Powrót do góry Go down
 

Rory Carter

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 4Idź do strony : 1, 2, 3, 4  Next

 Similar topics

-
» Rory Carter
» Sigyn Stark - Rory Carter
» Wyatt Cooper - Rory Carter
» Rory Carter i Jack Caulfield
» Lenny Bedloe & Rory Carter

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Panem et circenses :: Kapitol :: Dzielnica Północna :: Mieszkania-