IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  
Bar 'Spirit'

 

 Bar 'Spirit'

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : 1, 2, 3  Next
AutorWiadomość
the pariah
Lophia Breefling
Lophia Breefling
https://panem.forumpl.net/t1982-lophia-breefling
https://panem.forumpl.net/t514-loph
https://panem.forumpl.net/t1299-lophia-breefling
https://panem.forumpl.net/t744-wspomnienia-panny-breefling
https://panem.forumpl.net/t751-lophia
https://panem.forumpl.net/t745-lophia-breefling
Wiek : 22
Zawód : Sprzedawczyni, samozwańczy lekarz, zastępca szefa Kolczatki
Przy sobie : Dokumenty, paczka papierosów, zapalniczka, broń, telefon komórkowy
Znaki szczególne : ukryte pod bransoletkami blizny na nadgarstkach

Bar 'Spirit' Empty
PisanieTemat: Bar 'Spirit'   Bar 'Spirit' EmptyPią Gru 27, 2013 8:14 pm



To nowoczesne wnętrze to bar i klub położony w centrum Kapitolu, do którego uczęszcza głównie zamieszkująca stolicę młodzież. Lokal może pochwalić się szerokim wyborem alkoholi i dobrymi didżejami, organizuje też sławne na całą okolicę, imprezy tematyczne.
Powrót do góry Go down
the civilian
Jack Caulfield
Jack Caulfield
https://panem.forumpl.net/t1073-jack-caulfield
https://panem.forumpl.net/t1075-jack-caulfield
https://panem.forumpl.net/t1290-jack-caulfield
https://panem.forumpl.net/t1080-reminiscencja
https://panem.forumpl.net/t3249-caulfield#51058
Wiek : 26
Zawód : Speaker w radiu
Przy sobie : paczka papierosów, zapalniczka, odtwarzacz mp3, scyzoryk, dokumenty, telefon komórkowy,

Bar 'Spirit' Empty
PisanieTemat: Re: Bar 'Spirit'   Bar 'Spirit' EmptySob Gru 28, 2013 11:31 pm

//most, wieczór Memoriału

Od wejścia do baru uderzyły we mnie wspomnienia. Tak realne, że niemal poczułem zapach towarzyszący temu miejscu za czasów jego świetności, kiedy sala była wypchana po brzegi, a ja i Lophia bawiliśmy się na całego mając w dupie resztę świata. To tutaj poznałem dziewczynę, to tutaj wyciągaliśmy się nawzajem spod stołów, to tutaj razem eksperymentowaliśmy z pewnymi  środkami, nim przekonałem się, że dziewczyna ma z nimi większe problemy niż chciała sama przed sobą przyznać.
Mimo iż nigdy nie byłem sentymentalny, mimo iż uważałem, że - kurwa - zasłużyliśmy sobie na nasz los, w tym momencie poczułem ukłucie żalu, a żołądek, na chwilę, ścisnął mi się od złości. Tęskniłem za dawną swobodą, za możliwością poruszania się po mieście kiedy i jak chciałem. Rebelia odebrała mi wolność, możliwość ucieczki od rzeczywistości, swobodnego oddechu, dając w zamian jedynie matkę, która przestała pić. Co i tak wiązało się z wieloma problemami. I, do kurwy nędzy, miałem wrażenie, że było jedynie tymczasowe.
Odruchowo ruszyłem w kierunku naszego stałego miejsca, jednak zaraz zatrzymałem się w miejscu i rozejrzałem zaskoczony. No tak, zmieniło się tutaj, nawet całkiem porządnie. Wystarczył tak krótki okres czasu by poznikało wiele stołów, by zmniejszył się oferowany przez bar asortyment trunków. Westchnąłem i wepchnąłem dłonie do kieszeni.
Cholerni rebelianci.
- Ciekawy dobór miejsca - rzuciłem, odwracając się w stronę Lophi i uśmiechając bezczelnie pod nosem. Tutaj się całowaliśmy, tutaj doszliśmy do wniosku, że mamy ochotę na więcej. Kto by pomyślał, że znowu wylądujemy razem w tym miejscu. Teraz, po nastaniu nowego reżimu. - Czy ma mi on coś sugerować?
Uniosłem brew w lekko ironicznym wyrazie, ponownie obdarzając dziewczynę powłóczystym spojrzeniem. Po chwili jednak zerknąłem na kumpla, klnąc w duchu, przy nim musiałem być... grzeczniejszy. Zawsze stanowił mój kręgosłup moralny. I to nie dlatego, że bałem się, iż od niego oberwę. Nie okłamujmy się, w domniemanej bójce pokonałbym go bez problemu.
- Co pijemy? - spytałem zatem, odwracając się w stronę baru.
Powrót do góry Go down
the pariah
Lophia Breefling
Lophia Breefling
https://panem.forumpl.net/t1982-lophia-breefling
https://panem.forumpl.net/t514-loph
https://panem.forumpl.net/t1299-lophia-breefling
https://panem.forumpl.net/t744-wspomnienia-panny-breefling
https://panem.forumpl.net/t751-lophia
https://panem.forumpl.net/t745-lophia-breefling
Wiek : 22
Zawód : Sprzedawczyni, samozwańczy lekarz, zastępca szefa Kolczatki
Przy sobie : Dokumenty, paczka papierosów, zapalniczka, broń, telefon komórkowy
Znaki szczególne : ukryte pod bransoletkami blizny na nadgarstkach

Bar 'Spirit' Empty
PisanieTemat: Re: Bar 'Spirit'   Bar 'Spirit' EmptyNie Gru 29, 2013 2:50 pm

// most, wieczór Memoriału *takie zagięcie czasoprzestrzeni xD*
Doskonale pamiętała to miejsce. Zawiodła się, że aż tyle się zmieniło, jednak kilka stolików nadal stało w dawnych miejscach, lewe drzwi na przeciwko wejścia nosiły ślady (jej) obcasa. Wspomnienia wróciły jak żywe, choć ostatnio odwiedziła to miejsce kilka lat temu, przed śmiercią taty, czyli przed nagłą przeprowadzką do Czwórki. Wybrała je w pełni świadomie, chciała trochę pożartować, a poza tym bardzo je lubiła i cóż... Miała do niego pewien sentyment.
Odwzajemniła uśmiech i uniosła brew. Przyszedł czas na "a pamiętasz?", ale była trochę za trzeźwa na takie wspomnienia. Poza tym nie chciała dobijać Lennarta, wystarczyło, że widział ją w mocno nieciekawym stanie i musiał ratować. Nadal była mu za to wdzięczna.
- Podoba się? - zapytała przesłodzonym głosikiem. - A ma co sugerować? - dodała udając, że nie ma pojęcia, o czym myśli Jack. Nie czuła do niego zupełnie nic, może kiedyś, ale teraz... Stary znajomy, bardzo go lubiła, to wszystko. Do tego nie byli sami, co ratowało sytuację. Nie przemyślała tego do końca, nie chciała, żeby tym razem skończyli w łóżku.
- Whiskey z lodem - odpowiedziała, ostatnimi czasy częściej zdarzało jej się przerzucać z kolorowych drinków. Zdjęła płaszcz i odwiesiła na wieszak koło drzwi po czym rozpuściła włosy i wcisnęła irytujące kosmyki za ucho.
- Kierunek bar? - zapytała, odwracając się do "chłopców", po czym ruszyła w kierunku wspomnianego miejsca. Miała dość poważnych spraw. Chciała po prostu się wyluzować. Alkohol to zły sposób, ale aktualnie nic lepszego nie przychodziło jej do głowy. Odwróciła się w kierunku Jacka i Lenny'ego, przywołując ich dłonią. Ile można iść dwa metry, no bez przesady.
- Na mój koszt, chłopaki - odezwała się, mrugając do nich. Podejrzewała, że rzadko bywali w Dzielnicy Rebeliantów. I miała nadzieję, że Kolczatka szybko to zmieni, nienawidziła podziałów na lepszych i gorszych. Wszyscy byli ludźmi, prawda? Znała ich z młodości, mieszkali w Kapitolu, cała trójka. Coś zaczynało skręcać ją w środku, kiedy myślała, w jakich warunkach musieli żyć tylko dlatego, że urodzili się w złym miejscu. Nigdy nie uważała, żeby musiała pokutować za swoje wybryki, a miała ich na koncie zapewne więcej niż biedny Lenny. Musiał dusić się i krztusić w brudnym, brutalnym Kwartale. W tym konkretnym momencie zdecydowała, że wyprowadzi stamtąd obu. Zrobi wszystko, żeby nie musieli się narażać. Nie byli może dobrymi przyjaciółmi, ale traktowała ich w przybliżeniu jak rodzinę.
Powrót do góry Go down
the pariah
Lennart Bedloe
Lennart Bedloe
https://panem.forumpl.net/t1909-lennart-bedloe
https://panem.forumpl.net/t936-lenny-ego
https://panem.forumpl.net/t1298-lennart-bedloe
https://panem.forumpl.net/t1000-lenny
Wiek : 24 lata
Zawód : Artysta malarz
Przy sobie : nóż ceramiczny, gaz pieprzowy

Bar 'Spirit' Empty
PisanieTemat: Re: Bar 'Spirit'   Bar 'Spirit' EmptyPon Gru 30, 2013 8:46 pm

/ most, wieczór Memoriału


Przez całą drogę do baru Lenny’emu towarzyszyło nieznośne poczucie zagrożenia, jeszcze większe, niż zazwyczaj, kiedy się tu wymykał. Czuł się niemalże tak, jakby miał na czole napisane „jestem z Kolczatki”. Chyba jeszcze sporo czasu minie, zanim oswoi się z tą myślą. Na razie szedł spięty, nerwowo rozglądając się na boki – wyglądając Strażników Pokoju i ewentualnych kryjówek. Może właśnie przez to bardziej zwracał na siebie uwagę, ale nie mógł przestać, chciał być wystarczająco wcześniej uprzedzony o nadejściu Strażników, by miał szansę na udaną ucieczkę.
Kiedy dotarli na miejsce, rozejrzał się z zaciekawieniem po wnętrzu, gdyż zdaje się że jako jedyny był tu po raz pierwszy. Wprawnym okiem stwierdził, że luksusy to to nie są, bywał w lepszych lokalach, ale jeśli porównać Spirit do barów w KOLCu, to właściwie ten mógł uchodzić za ekskluzywny. Dlatego też nie odezwał się słowem na temat mankamentów, które już zdążył wyłapać.
Słysząc ton głosu, jakim Caulfield zwracał się do Lophii i widząc spojrzenie, jakim ją obdarza, Lennart natychmiast przysunął się do dziewczyny. Nie jakoś szczególnie bardzo, ale na tyle, by zdecydowanie wejść w pole widzenia Jacka, któremu posłał wymowne spojrzenie. Nie będzie mu tu rekrutki podrywał… właśnie, rekrutki!
Lophia, będę musiał umówić Cię z M… ! - tu urwał, w porę sobie uświadamiając, że nie powinien mówić tego przy przyjacielu. Przyjacielu… dziwnie było uważać przy nim na słowa. – Z kimś Cię umówić – dokończył wymijająco. A potem padło to kłopotliwe pytanie „Co pijemy?”. Cóż, Lenny czuł, że ma ochotę na jakiegoś kolorowego drinka, ale gdyby powiedział o tym Jackowi, ten chyba zabiłby go śmiechem. Zwłaszcza, że Breefling wzięła whiskey z lodem. Westchnął cicho, idąc za dziewczyną do baru.
Protestuję, to nie wypada, żeby dama płaciła za mężczyzn! – sprzeciwił się słowom Lophii. – Ja mogę stawiać! – obliczył w myślach zawartość swojego portfela i podzielił sumę przez trzy – Razem z Jackiem – Klepnął go po ramieniu, stwierdzając, że jednak wygodniej będzie podzielić koszty alkoholu na dwa. – I wezmę to samo, co panienka Breefling.
Powrót do góry Go down
the pariah
Lophia Breefling
Lophia Breefling
https://panem.forumpl.net/t1982-lophia-breefling
https://panem.forumpl.net/t514-loph
https://panem.forumpl.net/t1299-lophia-breefling
https://panem.forumpl.net/t744-wspomnienia-panny-breefling
https://panem.forumpl.net/t751-lophia
https://panem.forumpl.net/t745-lophia-breefling
Wiek : 22
Zawód : Sprzedawczyni, samozwańczy lekarz, zastępca szefa Kolczatki
Przy sobie : Dokumenty, paczka papierosów, zapalniczka, broń, telefon komórkowy
Znaki szczególne : ukryte pod bransoletkami blizny na nadgarstkach

Bar 'Spirit' Empty
PisanieTemat: Re: Bar 'Spirit'   Bar 'Spirit' EmptyPon Gru 30, 2013 10:11 pm

Była już w połowie pierwszego drinka, kiedy Lenny zaproponował, że zapłaci. Błąd, że zapłacą z Jackiem. Odwróciła się do mężczyzny, przysuwając mu szklankę pod nos.
- Od kiedy to lubisz? Nie musisz tego pić - szepnęła do Lenny'ego. Jeśli chciał się popisać przed kumplem, istniały o wiele lepsze sposoby od wyciągania kogoś spod stołu. - I nie wygłupiajcie się, w końcu mam zasiłek pogrzebowy - dodała głośniej, wywracając oczami. Rząd Panem wypłacił jej śmieszną kwotę odszkodowania. Uznała, że przepicie jej będzie najlepszym pożytkiem.
- Interesy innym razem, dobra Lenny? - powiedziała, uśmiechając się szczerze. Mogła dogryzać Jackowi, mogła wyraźnie z nim flirtować, ale zawsze szanowała Lennarta. Dużo dla niej zrobił. A połączenie tych dwóch tutaj, z nią, kilka dni po śmierci mamy, kilka dni przed pogrzebem było dosyć ciekawe.
- Jeszcze raz to samo! - zawołała, przesuwając szklankę po ladzie w stronę znajomej twarzy barmana. Trochę się postarzał, ale widocznie ją poznał, oferując pięćdziesiąt procent zniżki dla stałych klientów. Umiała być przekonująca, nawet się nie starając. Swoją drogą, nawet nie kręciło jej się w głowie. Zazwyczaj długo trwało, zanim się upiła. Ale teraz kompletnie nie przejmowała się, w jakim wyjdzie stanie, popijając drugą pokaźną szklankę z alkoholem.
- Za naszą trójkę, chłopaki. Żebyśmy przeżyli te kolejne, cholerne lata - powiedziała, unosząc drinka w górę. - Albo przynajmniej zginęli szybko i w miarę bezboleśnie - dodała z krzywym uśmiechem, tym razem zerkając kątem oka na Jacka. Wracały wspomnienia. Tyle wspólnie spędzonych wieczorów, przygód w drodze do domu. Jakby się zastanowić, była wtedy gówniarą, której wydawało się, że picie, palenie i ćpanie w wieku piętnastu lat to coś normalnego. Cóż, nie wyszło jej na dobre. Chociaż wszelkie badania potwierdziły tylko, że wątrobę i żołądek ma w doskonałej kondycji. O płuca wolała nie pytać.
Druga szklanka. Trzecia w drodze. Dziewczyna uśmiechnęła się promiennie, zakładając nogę na nogę. Wreszcie zrobiło jej się troszkę weselej. Nadal nie była pijana, tylko "uroczo wstawiona" jak ktoś jej kiedyś powiedział. Sprzedała mu wtedy kopniaka w czułe miejsce. Więcej nie spotkała tego mężczyzny.
- Za dużo wspomnień - powiedziała, trącając Jacka łokciem. Rzeczywiście. Może nie powinna wracać do tamtych czasów. Nie zmieniła się, jak widać, aż tak bardzo, żeby odciąć się od imprez i używek. Ostatnio miała na to niewiele czasu. Cóż... Kobieta pracująca. Ale każdemu należy się czasem urlop. Szczególnie w chwilach "trudnej sytuacji rodzinnej". Rodzinę stanowili jej przyjaciele. Lenny, Jack, Rufus, Sonea, Jasmine, nawet Vivian. Javier. Osoby, które mimo odmiennej sytuacji, poglądów, stylu życia jej nie zdradziły nawet, jeśli słabo je znała. Przyjaciele to za dużo powiedziane. Znajomi, kumple. Tak lepiej.
Odrzuciła włosy na plecy i obciągnęła bluzkę, która podsunęła się do góry, odsłaniając kawałek pleców. Przecież nie miała najmniejszego zamiaru się przeziębić!
Powrót do góry Go down
the civilian
Jack Caulfield
Jack Caulfield
https://panem.forumpl.net/t1073-jack-caulfield
https://panem.forumpl.net/t1075-jack-caulfield
https://panem.forumpl.net/t1290-jack-caulfield
https://panem.forumpl.net/t1080-reminiscencja
https://panem.forumpl.net/t3249-caulfield#51058
Wiek : 26
Zawód : Speaker w radiu
Przy sobie : paczka papierosów, zapalniczka, odtwarzacz mp3, scyzoryk, dokumenty, telefon komórkowy,

Bar 'Spirit' Empty
PisanieTemat: Re: Bar 'Spirit'   Bar 'Spirit' EmptyPon Gru 30, 2013 11:21 pm

Roześmiałem się, nie mogłem inaczej. Rozluźniłem się już całkowicie, przyglądając się Lophii i lokalowi. Mimo, że tyle się zmieniło byłem w znajomej dzielnicy. Wiedziałem jak, w razie czego, się stąd ewakuować, potrafiłem przekupić Strażników. Najlepiej jednak działało na mnie towarzystwo tych dwojga. A udawana niewinność Lophii poprawiła mi humor. Puściłem jej oczko, jednak nie ciągnąłem tematu. Tym bardziej, że Lenny postanowił zachowywać się jak prawdziwy rycerze, broniący swej damy.
Cóż, bywa.
Jednak zdanie padające z ust Lennarta szybko zepsuło efekt. Odwróciłem się gwałtownie w jego stronę, przymykając oczy i wbijając w niego gniewne spojrzenie. W co ten dupek się wpakował. Miałem ochotę nim potrząsnąć, wyciągnąć z niego prawdę. Nabrałem już pewnych podejrzeń, co najmniej, nie za przyjemnych. I kurewsko się obawiałem, że rzeczywistość może być gorsza. Mimo to nie odciągnąłem go na bok, choć miałem na to wielką ochotę, zamiast tego skupiłem się na tym co działo się teraz, obiecując sobie, że jeszcze go dopadnę. Jak będziemy sami. i wtedy wybije mu głupie pomysły z głowy.
Propozycja, którą rzuciła Lophia wywołała u mnie ironiczne parsknięcie. Potaknąłem gwałtownie, trochę niechętnie - w tym momencie - zgadzając się z Lennym. Kobieta nie będzie za mnie płacić. Kurwa, nie pozwolę na to. Nigdy.
- Lo, tych pieniędzy nie powinnaś przeznaczać na picie - mruknąłem, patrząc jej prosto w oczy. Zasiłek pogrzebowy, nie ważne jak ironicznie by nie wyglądał, nie powinien być przeznaczony na takie cele. - Ja zapłacę. Sam - mruknąłem i wbiłem w nią i Lennarta twarde spojrzenie, nie znoszące sprzeciwu. Lophia powinna znać mnie na tyle dobrze, jeszcze z dawnych lat, by wiedzieć, że jak coś sobie postanowię, nie odpuszczę łatwo. O Lennym w tej kwestii lepiej już nie wspominać.Niedawno zdobyłem trochę pieniędzy, w nie za legalny sposób, ale jednak. Miałem zamiar większość oddać matce, jednakże... Taka okazja zasłużyła na odrobinę odstępu od normy. - Na mój rachunek - zrzuciłem w stronę barmana. Postanowione. Ja sobie jakoś poradzę. Najwyżej zgłoszę się do Fransa...
Również zamówiłem czystą whiskey, po czym uśmiechnąłem się i radośnie wnosiłem toast za toastem, pozwalając sobie na odrobinę relaksu. Zerkałem przy tym co chwila na kumpla, trochę zadziwiony tym, że i on postanowił pić. I to taki alkohol. Prędzej bym spodziewał się po nim jakiegoś... wina.
- Mnie to mówisz? - spytał rozbawiony, słysząc uwagę dziewczyny i zaśmiał się cicho. Spojrzał jej na chwilę prosto w oczy, przywołując w pamięci ich ostatnie spotkanie tutaj. Smak jej zachłannych ust. Ciekaw był czy nadal smakują tak samo. Kurwa, cholernie ciekaw. - Musisz wiedzieć Lenny, że dawniej spędzałem tutaj sporo czasu z Lophią. Może chwilami aż za dużo - powiedział, w końcu odrywając wzrok od dziewczyny, wyszczerzył się ironicznie zerkając na kumpla.
Powrót do góry Go down
the pariah
Lennart Bedloe
Lennart Bedloe
https://panem.forumpl.net/t1909-lennart-bedloe
https://panem.forumpl.net/t936-lenny-ego
https://panem.forumpl.net/t1298-lennart-bedloe
https://panem.forumpl.net/t1000-lenny
Wiek : 24 lata
Zawód : Artysta malarz
Przy sobie : nóż ceramiczny, gaz pieprzowy

Bar 'Spirit' Empty
PisanieTemat: Re: Bar 'Spirit'   Bar 'Spirit' EmptyCzw Sty 09, 2014 8:24 pm

Yyy… no ja od czasu do czasu lubię coś mocniejszego – mruknął, nawet nie do końca mijając się z prawdą. Przed rebelią też od czasu do czasu lubił wypić coś mocniejszego… tyle, że przeważnie była to smakowa wódka, a nie whiskey, ale przecież nie mógł dopuścić do tego, żeby Jack się z niego śmiał. A zrobiłby to na pewno, gdyby tylko dowiedział się, na jaki rodzaj alkoholu ma ochotę jego przyjaciel. Zresztą, nawet gdyby miał nie przejmować się Caulfieldem, to zawsze zostaje Lophia, która również zamówiła bursztynowy trunek. On, Lenny, nie mógł być gorszy, dlatego też nie widział innego wyjścia, jak zdecydowanie się na to samo, co zamówili towarzysze. Whiskey jeszcze nie próbował się upić. – Zwariowałaś, takich rzeczy nie przeznacza się na picie! Kup sobie ładną sukienkę, najlepiej niebieską, biżuterię, w Twoim przypadku polecam srebrną, odśwież mieszkanie przemalowując ściany, cokolwiek, ale wydawaj ich na alkohol – obruszył się, robiąc niezadowoloną minę. Lennartowi naprawdę bardzo nie podobał się pomysł przepicia pieniędzy z zasiłku pogrzebowego. To zapisałoby się w jej pamięci niezbyt pozytywnie, nieważne, jak wesoło spędzałaby czas. Jego zdaniem o wiele lepiej byłoby wprowadzić za pomocą tej gotówki jakiś przyjemny akcent do życia, coś miłego, żeby te chwile nie były aż tak przygnębiające.
Lenny chwycił szklankę ze swoim trunkiem i opróżnił niemal połowę na raz. Pożałował tego, gdy tylko poczuł silne pieczenie w gardle i o mały włos się nie zakrztusił. Nie pokazał jednak po sobie niczego, jedynie zamilkł na dłuższą chwilę, a kiedy już się odezwał, można było zobaczyć łzy w jego oczach. Na raz nie powinien pić takich ilości. Już na spokojnie, powoli dokończył zawartość naczynia i zamówił następną kolejkę.
Jasne, jasne, interesy innym razem. Potem Ci powiem o tym… - tu urwał na sekundę, próbując wymyślić coś, co odpowiednio uspokoiłoby Jacka. Jego spojrzenia nie zapowiadały nic dobrego. - … o tym malarzu! – palnął pierwsze, co mu przyszło na myśl. W zasadzie to było całkiem wiarygodne, w końcu kto ma znać malarzy w Kapitolu, jak nie inny malarz! Bardzo zadowolony ze swojego zwinnego wyjścia z kłopotliwej sytuacji, powoli zaczął opróżniać kolejną szklankę. – Jack, mnie naprawdę stać, nie jestem taki biedny! – zaprotestował, ale raczej słabo, widząc twarde spojrzenie przyjaciela. W niepotrzebne spory nie chciał się wdawać… najwyżej sam zapłaci później chyłkiem, a Jackowi pozwoli oddać połowę należności. Dobry pomysł na upór kumpla, myślał, kończąc whiskey i kiwając ręką na barmana, by znów mu nalał. Jednocześnie stwierdził, że alkohol dzisiaj wchodzi mu zdecydowanie zbyt łatwo. Ale może to i lepiej. Nie miał okazji upicia się od dawna, może teraz nadszedł czas. Będzie pił za zdrowie wszystkich zmarłych, który byli dla niego ważni. Za mamę, za tatę… za powrót dziadka też musi wypić. Wieczór memoriału to chyba dobra pora na takie toasty.
Dopiero po dłuższej chwili dotarło do niego, że Jack chyba coś mówił.
Powiedziałeś to tak, że chyba już wiem, co robiliście – stwierdził, unosząc jedną brew. Tak, zauważył to długie spojrzenie, te wcześniejsze na moście chyba również mówiły same za siebie. – Ale to należy do przeszłości, prawda? – wyszczerzył zęby i klepnął Caulfielda po ramieniu, bardzo wymownie i ostrzegawczo, po czym zaraz rozpoczął opróżnianie kolejnej szklanki. Ta za powrót dziadka. Jak skończy, wypije jedną za matkę Lophii. A potem za poległych rebeliantów. Uśmiech zniknął z twarzy Lenny’ego, skupił się na kończeniu trzeciej szklanki i powolnemu rozpoczynaniu czwartej.
Myślicie, że obrazy malowane pod wpływem alkoholu będą bardzo się różniły od tych malowanych na trzeźwo? – zapytał ni z tego, ni z owego, nagle bardzo ciekaw tej kwestii. Tak mu wpadło na myśl… już kiedyś czytał o malarzach, który portretowali samych siebie pod wpływem różnych środków odurzających. Czemu sam nie miałby spróbować? To mogłoby być ciekawe, a alkohol jest chyba dobry na początek.
Powrót do góry Go down
the pariah
Lophia Breefling
Lophia Breefling
https://panem.forumpl.net/t1982-lophia-breefling
https://panem.forumpl.net/t514-loph
https://panem.forumpl.net/t1299-lophia-breefling
https://panem.forumpl.net/t744-wspomnienia-panny-breefling
https://panem.forumpl.net/t751-lophia
https://panem.forumpl.net/t745-lophia-breefling
Wiek : 22
Zawód : Sprzedawczyni, samozwańczy lekarz, zastępca szefa Kolczatki
Przy sobie : Dokumenty, paczka papierosów, zapalniczka, broń, telefon komórkowy
Znaki szczególne : ukryte pod bransoletkami blizny na nadgarstkach

Bar 'Spirit' Empty
PisanieTemat: Re: Bar 'Spirit'   Bar 'Spirit' EmptyCzw Sty 09, 2014 8:51 pm

Kwitowała uśmiechami kolejne próby tłumaczeń Lenny'ego. Chciała go tylko oswobodzić tarapatów, w które sam się pakował, ale skoro naprawdę chciał być stąd wyniesiony... Cóż, Jack chyba wytarga ich oboje. Chociaż Lophia miała całkiem mocną głowę, wypijając kolejną szklankę z kolei.
- Głupi jesteście - skwitowała ich próby odwiedzenia jej od przepuszczenia pieniędzy.
- Ale dzięki za propozycje, rozważę - dodała, wywracając oczami. - Jeśli będę w stanie - zaśmiała się głośno, prosząc barmana o kolejnego drinka. Zapomniała, jak to jest. Beztrosko siedzieć w barze z kumplami i po prostu nie myśleć. Uśmiechnęła się szeroko, puszczając Lennatrowi oczko.
- Malarze mogą mieć teraz niezłą przyszłość, próbuj, może coś kupię - odparła konspiracyjnie. Kolczatka nie była dobrym tematem na teraz. Za dużo obcych, za mała samokontrola. Podwinęła rękawy swetra. Zrobiło się mocno ciepło. Do tego te ciągle opadające na twarz włosy... Co chwila musiała odrzucać je na plecy. No mordęga. Kiedyś, będąc pod wpływem, namówiła koleżankę na ich ścięcie. Inna zatrzymała je w połowie, a Lo wylądowała z peruką na głowie na kolejne pół roku. Niezbyt ciekawy eksces.
Tymczasem wpatrzyła się w ciemne oczy Jacka, unosząc brew. Pamiętała doskonale, on, wnioskując po minie, najwyraźniej też. Przyjemne wspomnienia, nie mogła narzekać. Jack był jednych z normalniejszych facetów z jej znajomych, połowa wydawała się wyjątkowo zniewieściała. Prawie damulki na szpilkach, którzy chwalili się, jacy to nie są mocni, a potem lądowali w ubikacji. Często bez portfeli i dowodów.
- No powiedzmy, co drugi wieczór, czasem prawie że z noclegiem. Tam z tyłu są dwie kanapy, nie zawsze pamiętałam o kluczach do domu - dodała, mierzwiąc włosy Caulfielda. Następnie odwróciła się do Lenny'ego i sprzedała mu delikatnego prztyczka w nos, wystawiając przy tym język.
- Co było a nie jest, słoneczko, o to się nie pyta. Bo zacznę wnikać w twoje życie uczuciowe i nie tylko - powiedziała, po czym pociągnęła kilka łyków ze szklanki. Przyjemnie zaszumiało jej w głowie.
Tak, teraz zaczyna się faza "chwalmy się podbojami"...
Podniosła raptownie głowę, patrząc na Bedloe nieprzytomnym wzrokiem. O czym on... A! Powoli, spokojnie, Lo, nadążaj.
- Jak będziesz widział dwa płótna i dwa pędzle, to na pewno. Zapisałam temu tu kiedyś swój numer telefonu na kartce. Nie odczytał - zaśmiała się, sprzedając Jackowi lekkiego kuksańca w bok. Zrobiło jej się trochę weselej. Memoriał nie należał do udanych uroczystości tego roku. Miała wrażenie, że nadal czuje na sobie zapach dymu. -Ale próbuj, zarobisz fortunę, przyjdę na wernisaż, słowo! - skończyła, salutując mu szklanką. Szczerze mówiąc, nagle zrobiło jej się przykro, że chłopcy będą musieli wrócić do brudnego, smutnego Kwartału, gdzie każdy mógł do niech strzelić na ulicy. W końcu sama przeszła przez podobne incydenty. Wyciągnie ich stamtąd. Jak tylko wytrzeźwieje, wyleczy kaca, zdobędzie dla nich fałszywe papiery, opróżni pokój, żeby mieli gdzie spać i dyskretnie zasięgnie rady w Kolczatce.
- Muszę się przyznać, że strasznie za tym tęskniłam - szepnęła, opierając twarz na dłoniach i uśmiechając się pod nosem.
Powrót do góry Go down
the civilian
Jack Caulfield
Jack Caulfield
https://panem.forumpl.net/t1073-jack-caulfield
https://panem.forumpl.net/t1075-jack-caulfield
https://panem.forumpl.net/t1290-jack-caulfield
https://panem.forumpl.net/t1080-reminiscencja
https://panem.forumpl.net/t3249-caulfield#51058
Wiek : 26
Zawód : Speaker w radiu
Przy sobie : paczka papierosów, zapalniczka, odtwarzacz mp3, scyzoryk, dokumenty, telefon komórkowy,

Bar 'Spirit' Empty
PisanieTemat: Re: Bar 'Spirit'   Bar 'Spirit' EmptySro Sty 15, 2014 3:56 pm

gniot to... wybaczcie Bar 'Spirit' 2735185335

Uniosłem brwi w ironicznym wyrazie, gdy Lenny zapewnił, że czasem lubi wypić mocniejszy alkohol. Jakoś nie wierzyłem, że miał on kiedykolwiek do czynienia z czymś co w swojej mocy przypominałoby taką właśnie whiskey. Nie złagodzony przez cokolwiek smak.  Ale cóż, sam chciał. Skoro wolał się ciskać i spić się, proszę bardzo, robił to na własne życzenie.  Powstrzymałbym go gdyby przesadzał z piwem, chciał nowego doświadczenia, droga wolna.
Bynajmniej nie zamierzałem go po tym składać.
Prychnąłem głośno słysząc wypowiedzi obydwojga przyjaciół (to aż dziwne, że tak kurewsko szybko przyjąłem znowu Lophię do grona tych bliższych mi osób...), po czym skrzywiłem się i spojrzałem na nich wkurwiony. Serio? Naprawdę? Czy ja miałem do czynienia z tak upartymi osłami?
- Do cholery, Lenny, schowaj swoją dumę w buty. A ty Lo... Zachowaj swoje pieniądze na później, mogą Ci się przydać w.. interesach z tym malarzem - zakpiłem cicho, wyraźnie dając im do zrozumienia, że nie złapałem się na poprzednią zagrywkę.
Mozę i bym uwierzył Lennartowi, ba, pewnie bym to zrobił, gdyby nie fakt, że chłopak się zawahał, na chwilę, ale nie umknęło to mojej uwadze, w końcu nie odrywałem od niego wzroku. Obiecałem sobie, że po całym tym spotkaniu, gdy już wrócimy do KOLCa, poważnie z nim porozmawiam. I dowiem się, w co ten idiota się znowu wpakował. Miałem tylko nadzieję, że nie zrobił czegoś tak głupiego o co go w tej chwili podejrzewałem. Liczyłem na to, że życie było mu na tyle miłe, by nie pogrywał sobie z nim.
- Mam pieniądze i CHCĘ stawiać. Nie robię tego z obowiązku - dodałem już przyjaźniejszym tonem, nadal jednak zachowując twarde spojrzenie.
Ponownie roześmiałem się, gdy rozmowa wróciła na przyjaźniejsze tory. To było aż dziwne, jak łatwo przychodziło mi rozluźnienie się w ich towarzystwie. Poczułem nawet kolejne ukłucie żalu, nie chciałem się od tego przyznawać, nie przed innymi, ale naprawdę tęskniłem za tamtymi czasami. Dawniej było o wiele łatwiej.
Ale, dawniej, nie znałem Lennarta. Skrzywiłem się w duchu do siebie i odepchnąłem te myśli, nie czas i miejsce na nie.
- Lo, ależ zrób to, ja z chęcią posłucham o podbojach naszego kolegi - rzuciłem rozbawiony, słysząc uwagę dziewczyny, po czym uśmiechnąłem się do przyjaciela,  dając mu do zrozumienia, że wcale nie chciałem mu dopiec. Po prostu chciałem nakreślić pewną granicę. Dać mu do zrozumienia, że moje zachowanie, jak i jego są tylko naszą sprawą. Nie zamierzałem narzucać się Lophii, nie byłem aż takim skurwielem, ale... Tylko ona mogła mi mówić kiedy mam przestać.
Upiłem ponownie whiskey i zamyśliłem się na chwilę. Byłem ciekaw jak potoczyło się życie Brefling, co się działo w nim kiedy przebywała wśród rebeliantów. Czy wiele by się różniło od tego, które wiodłaby, gdyby nie wyjechała z Kapitolu. Chyba wyszło jej to, w sumie, na dobre. Wyszła z ciągu, to było widać na pierwszy rzut oka.
To dobrze.
Nikomu z naszych znajomych nie życzyłem takiej wali o przetrwanie, jaką na codzień toczyliśmy z Lennartem.
- Napisałaś go niewyraźnie - burknąłem, gdy Lo wyrwała mnie kuksańce z zamyślenia, uśmiechnąłem się jednak przy tym przyjaźnie. Zerknąłem również na kumpla. Alkohol już zaczynał na niego działać, to było widoczne. On naprawdę miał za słabą głowę na takie ekscesy. - Chciałbym zobaczyć co stworzysz po pijaku - dodałem i wyszczerzyłem się. A potem zmarszczyłem brwi i ponownie wróciłem wzrokiem do nowo odzyskanej znajomej. No proszę. - Nie rób nam tego. Zaczyna się robić zbyt sentymentalnie - parsknąłem.
Powrót do góry Go down
the pariah
Lennart Bedloe
Lennart Bedloe
https://panem.forumpl.net/t1909-lennart-bedloe
https://panem.forumpl.net/t936-lenny-ego
https://panem.forumpl.net/t1298-lennart-bedloe
https://panem.forumpl.net/t1000-lenny
Wiek : 24 lata
Zawód : Artysta malarz
Przy sobie : nóż ceramiczny, gaz pieprzowy

Bar 'Spirit' Empty
PisanieTemat: Re: Bar 'Spirit'   Bar 'Spirit' EmptySro Sty 15, 2014 7:20 pm

A rób, co chcesz! – powiedział, bardzo energicznie wyrzucając ręce do góry. W myślach już opracowywał plan, jak chyłkiem podejść do barmana i samemu uiścić należność. A Jack, naturalnie, później oddałby mu połowę. – Tylko mi potem jęcz, że na coś Ci brakuje! – dodał, jednak tylko dla niepoznaki. Właściwie nie pamiętał, żeby Jack kiedykolwiek smęcił, że na coś mu brakuje, to on, Lenny, zazwyczaj kazał mu wysłuchiwać długich wywodów na temat okropnie wysokich cen farb i rozpuszczalników, ale to nieważne.
Słysząc kpinę przyjaciela na temat interesów z malarzem, Lennart posłał mu minę pod tytułem „chłopcze, tak mało wiesz”. Liczył, że tym jakoś zgasi jego podejrzenia, ale jednocześnie zdawał sobie sprawę, że to za mało, Jack nie był głupi, a on nie potrafił kłamać. Najwyżej, jeśli Caulfield będzie później próbował go wypytywać (a czuł, że będzie), to użyje starego, (nie)sprawdzonego sposobu na niewygodne pytania: „Nie wiem o czym mówisz!”.
Chwilę później już uśmiechał się szeroko do Lophii, nie ciągnąc jednak tematu malarza. Stwierdził, że tylko bardziej by się wkopał i niepotrzebnie powiększałby podejrzenia Jacka, czego raczej się obawiał.
Skrzywił się, kiedy dziewczyna dała mu przytczka w nos.
Ależ ja nie pytam. Nie wnikam nawet! – stwierdził, niejako się oburzając, że posądzano go o wścibstwo. No jak to – jego? Toż to on gotowy jest bronić Breefling przed zbyt nachalnymi spojrzeniami Jacka i naprawdę nie ma ochoty wiedzieć, co kiedyś ta dwójka razem wyprawiała. Wystarczały mu własne domysły, to i tak za dużo.
Jack, nie chcesz słyszeć o moich podbojach, uwierz. – Również posłał mu uśmiech. Lenny szczerze wątpił, by Caulfield chciałby usłyszeć o Josephie, jego wieku, a zwłaszcza o tym, czym się teraz zajmuje. Ten podbój był najświeższy… no, powiedzmy, po prostu był ostatni. I właściwie choć to on, Lenny, zainicjował całą sprawę, to pamiętając ostatnią rozmowę z Salingerem przed rebelią, poważnie zastanowiłby się nad tym, kto tu był czyim podbojem.
Po tych słowach Bedloe pogrążył się w dość smętnej zadumie, pijąc powoli swoje whiskey, której smak przeszkadzał mu już coraz mniej. To chyba znak, że alkohol zaczyna działać… lekkie zawroty głowy są chyba tego potwierdzeniem.
Spróbuję! – oznajmił. W głowie zaczął mu świtać nowy plan odnośnie nowej kolekcji obrazów.. dość ryzykowny, ale jednocześnie niezwykle… interesujący. Przynajmniej dla niego w tym stanie. Ale zanim zacznie się nad tym zastanawiać… – Przepraszam na moment, muszę się wybrać… za potrzebą – wymamrotał, całkiem niezgrabnie zsuwając się z krzesła i nie do końca po prostej drodze ruszył w kierunku łazienki.

z/t
Powrót do góry Go down
the pariah
Lophia Breefling
Lophia Breefling
https://panem.forumpl.net/t1982-lophia-breefling
https://panem.forumpl.net/t514-loph
https://panem.forumpl.net/t1299-lophia-breefling
https://panem.forumpl.net/t744-wspomnienia-panny-breefling
https://panem.forumpl.net/t751-lophia
https://panem.forumpl.net/t745-lophia-breefling
Wiek : 22
Zawód : Sprzedawczyni, samozwańczy lekarz, zastępca szefa Kolczatki
Przy sobie : Dokumenty, paczka papierosów, zapalniczka, broń, telefon komórkowy
Znaki szczególne : ukryte pod bransoletkami blizny na nadgarstkach

Bar 'Spirit' Empty
PisanieTemat: Re: Bar 'Spirit'   Bar 'Spirit' EmptyPią Sty 17, 2014 8:15 pm

- To mów, słuchamy uważnie - parsknęła Lophia, starając się nie wybuchnąć śmiechem. Zaczynało robić się zbyt wesoło, szczególnie po kolejnej szklance. Nawet lekko zakolebało jej się w głowie.
Lala, pijana Breefling, czyżby deja vu? To samo miejsce, ten sam chłopak, oboje starsi, bardziej doświadczeni...
Właśnie. Tylko okoliczności zgoła inne. Jacka i Lennarta wypuszczono na jeden wieczór z getta. Z zamkniętego, "gorszego" obszaru. Czasami dziewczyna zastanawiała się, czy dobrowolnie tam nie zamieszkać, w końcu nie była rebeliantką z krwi i kości, a obecnymi poglądami pasowała bardziej do Kwartału. Dawniej w Dzielnicy trzymała ją obecność mamy, ale teraz... Teraz wszystko runęło, a ona znowu bawiła się w najlepsze w jednym z barów. Jak za starych, nie takich dobrych dla jej wątroby, czasów. Raz można. Stwierdziła, że tego wieczoru może zapomnieć o okrucieństwie Panem. Pokiwała więc tylko głową i zaśmiała się, kiedy Jack wspomniał o "malarzu". Jasne, że nie uwierzył. Jasne, że będzie pytał, ale na pewno nie teraz. Teraz byli po prostu trojgiem znajomych. Jak dawniej. No, później już dwoje, bo Lennart wyjątkowo chwiejnym krokiem ruszył w kierunku toalet i zniknął za zakrętem.
- Chyba powinniśmy go pilnować - zaśmiała się, wstając na chwilę. Chwyciła się lady dla bezpieczeństwa, ale nieźle trzymała pion. Na razie.
- K****, jak was mogą tam trzymać? - powiedziała, wywracając oczami. Była zła, ale przecież próbowała na moment zapomnieć. Później opracuje plan. Później wyrwie ich z tego bagna. Ciekawe, czy nie właduje się tym samym w jeszcze gorszą awanturę. Wystarczyło, że na razie pół oficjalnie wstąpiła do Kolczatki. I to za namową starego znajomego.
- Dobra, już się zamykam - odparła wywracając oczami. Oparła się łokciem o ladę i spojrzała na Jacka badawczo. A właściwie, skoro nie mogła mówić... Wyjęła z torebki długopis, karteczkę i naskrobała swój nowy numer. Następnie schyliła się i wcisnęła papierek w dłoń Caulfielda.
- Wyraźniej - zaśmiała się, stojąc teraz bliżej niego, niż w ciągu całego spotkania.
Hm? - pomyślała bardzo mądrze, szczególnie jak na wypicie sporej ilości alkoholu. Nie miała nawet mdłości.
- Sentymenty są aż takie złe? - powiedziała, przysuwając się jeszcze bliżej. Może nie wiedziała, co robi. Może chciała sprawdzić, czy dawne uczucia całkowicie wygasły. Kiedyś się w nim kochała. Nic mu nie powiedziała, bo chodziło mu zapewne tylko seks, czysto fizyczny pociąg, a piętnastoletnia dziewczyna "coś" poczuła.
A może chodziło tylko o to, że była pijana. Splotła dłonie na karku mężczyzny, łaskocząc go palcami po czym po prostu go pocałowała, jak gdyby nigdy nic. Jakby nadal byli tylko parą bogatych nastolatków, łamiących wszystkie reguły.
Powrót do góry Go down
the civilian
Jack Caulfield
Jack Caulfield
https://panem.forumpl.net/t1073-jack-caulfield
https://panem.forumpl.net/t1075-jack-caulfield
https://panem.forumpl.net/t1290-jack-caulfield
https://panem.forumpl.net/t1080-reminiscencja
https://panem.forumpl.net/t3249-caulfield#51058
Wiek : 26
Zawód : Speaker w radiu
Przy sobie : paczka papierosów, zapalniczka, odtwarzacz mp3, scyzoryk, dokumenty, telefon komórkowy,

Bar 'Spirit' Empty
PisanieTemat: Re: Bar 'Spirit'   Bar 'Spirit' EmptySob Sty 18, 2014 2:01 pm

Może to i dobrze, że nie pociągnęli tematu malarza. Nie wierzyłem im, nie podobało mi się również, że próbowali zrobić ze mnie głupka słabymi wymówkami, jednak... w tym momencie byłem gotów im to wybaczyć. Jeszcze. Każde kolejne słowo, każde jebane kłamstwo, zepsułoby to wszystko. A ja naprawdę chciałem, chociaż raz, skorzystać z wieczora nie czując cholernego nacisku ze strony rzeczywistości. Po prostu, odnotowałem sobie w głowie, że rano odwiedzę Lennarta i wyciągnę z niego wyjaśnienia. Chociażby i w mniej przyjemny sposób. Ale teraz nie zamierzałem się tym przejmować. Ten wieczór miał być odskocznią.
Spojrzałem krzywo na Lenny'ego, gdy ten napomniał coś o jęczeniu i westchnąłem teatralnie, po czym wywróciłem oczami. Prędzej strzelę sobie w łeb niż zacznę się użalać. Komukolwiek. Nie było to w moim stylu, nie miałem zamiaru przyznawać się do słabości. Nie chciałem, kurwa, robić z siebie ofiary losu. Bo i nią się nie czułem. Potrafiłem walczyć o swoje.
Machnąłem ręką na Lophię, gdy ta zachęcała naszego kumpla do mówienia. Pewnie i tak nic byśmy z niego nie wyciągnęli. Poza tym, żywiłem pewną obawę, że faktycznie, nie chciałbym słuchać o tym aspekcie jego życia. I to nie tylko dlatego, że mógł on dotyczyć innych... facetów.
Gdy Lennart skierował się do łazienki, westchnąłem cicho, po czym skupiłem się na piciu. Nie odzywałem się, nie reagowałem na słowa kobiety żadnym gestem, jedynie patrzyłem w przestrzeń dopijając kolejną już szklankę whiskey. Nie chciałem rozmawiać o kwartale, o tym jak wygląda tam życie. Byłem z tym pogodzony, nie czułem potrzeby by cokolwiek zmieniać. Wszystko ma swoją cenę, pamiętałem o tym, a to życie, które teraz prowadziliśmy z Lennym było ceną za błędy naszych bliskich, sąsiadów, przodków. Od tego nie ma ucieczki. Zasłużyliśmy na to.
Dopiero gdy w mojej dłoni znalazła się wciśnięta przez Lophię karteczka ocknąłem się i uniosłem brew w ironicznym wyrazie. Numer telefonu. No proszę. Tym razem jednak mi się nie przyda, nie teraz, nie tam. Poczułem jakieś irracjonalne ukłucie żalu, dlatego, by zamaskować to uczucie, prychnąłem cicho i zgniotłem kartę w palcach.
- Nie mam telefonu - wyjaśniłem ironicznym tonem. Tam, w KOLCu, nie był mi on potrzebny. Pieniądze przeznaczałem na rzeczy bardziej niezbędne do przetrwania. I na alkohol.
Pytanie o sentymenty trochę zbiło mnie z pantałyku, dlatego zmarszczyłem brwi i spojrzałem na dziewczynę zaskoczony, nawet odkładając szklankę na stół. I w sumie, dobrze, że tak zrobiłem, bo w następnej chwili już czułem jej usta napierające na moje. Uśmiechnąłem się z satysfakcją, po czym objąłem dziewczynę i pociągnąłem sobie na kolana odpowiadając na jej pocałunek dość gwałtownie. Jedna moja dłoń natychmiast zawędrowała pod bluzkę Brefling, palce przejechały po skórze jej pleców.
Kurwa, w jednym miałem rację, doświadczenie dodaje takim sytuacją więcej smaku.
Powrót do góry Go down
the pariah
Lophia Breefling
Lophia Breefling
https://panem.forumpl.net/t1982-lophia-breefling
https://panem.forumpl.net/t514-loph
https://panem.forumpl.net/t1299-lophia-breefling
https://panem.forumpl.net/t744-wspomnienia-panny-breefling
https://panem.forumpl.net/t751-lophia
https://panem.forumpl.net/t745-lophia-breefling
Wiek : 22
Zawód : Sprzedawczyni, samozwańczy lekarz, zastępca szefa Kolczatki
Przy sobie : Dokumenty, paczka papierosów, zapalniczka, broń, telefon komórkowy
Znaki szczególne : ukryte pod bransoletkami blizny na nadgarstkach

Bar 'Spirit' Empty
PisanieTemat: Re: Bar 'Spirit'   Bar 'Spirit' EmptyNie Sty 19, 2014 9:07 pm

Prozaiczna rzeczywistość. Nie miał telefonu, żył w getcie, a Lophia rozpaczliwie pragnęła zapomnieć o podziale.
Przewróciła oczami, chociaż zrobiło jej się w pewnym sensie przykro. Nic nie było już takie samo. Nic. I nigdy nie będzie.
Pieprzyć to, niedługo oboje będą w Dzielnicy. Choćbym i miała zapłacić za to pieniędzmi.
Co ty gadasz?
Kartą kredytową. Yyy...
Wróć, choćbym miała zapłacić za to głową.

Ostatni łyk whiskey, głośne trzaśnięcie szklanką i stół. Pamiętała, jak w wieku dzisięciu lat napiła się drinka taty, po czym opluła cały i dywan i przez godzinę zarzekała się, że nigdy, przenigdy nie weźmie alkoholu do ust. Skończyło się po kilku latach, szczytne idee zazwyczaj umierają. Nie potrafiła tańczyć z obcymi facetami na trzeźwo, nie potrafiła nie czuć odrazy do obleśnych typów bez "znieczulenia". Z Jackiem też raczej nie bawiła się na trzeźwo, ale zawsze uważała, że byłaby w stanie. Cóż, już przestała sobie wmawiać, że jest trzeźwa. Zaczęło kręcić jej się w głowie, toteż odetchnęłaby zapewne z ulgą, kiedy Jack wciągnął ją na swoje kolana, gdyby jej usta nie były akurat zajęte badaniem ust Caulfielda. Co dziwne, jego pocałunki pamiętała bardzo dobrze, w przeciwieństwie do niektórych. Oczywiście teraz było inaczej, o niebo lepiej, dorośli, czuli się zdecydowanie pewniej. Właśnie. Byli dorosłymi ludźmi, nie pijanymi nastolatkami.
Zadrżała, czując ciepłe palce na nagiej skórze pleców. Łapczywie wpijała się w wargi mężczyzny, bawiąc się jego włosami w okolicach karku. A oprócz tego, czekała.
Na co, zapytacie pewnie. Na co mogła czekać nieźle pijana dziewczyna, siedząc na kolanach u dawnego kochanka? Na przypływ dawnych uczuć?
Nie wróciły. Nic oprócz sympatii i pożądania, żadnych głębszych emocji, co dopiero miłości.
Uśmiechnęła się, zsuwając dłonie na plecy, a następnie coraz niżej.
Nie. Na pewno niczego do niego nie czuła. Wszystko należało do przeszłości, nie była już taka sama. Nie umiała być tą pustą, wredną dziewczyną, wykorzystującą każdego chłopaka. Odsunęła się jakieś pięć centymetrów, po czym wybuchła niekontrolowanym śmiechem, zaczepiając palce o pasek od spodni Jacka. Oparła mu głowę na ramieniu, śmiejąc się wniebogłosy. Na jego miejscu ostro by się zdenerwowała, ale nie myślała zbyt logicznie. Było jej wszystko jedno. Caulfield świetnie całował, był przystojnym, dobrze zbudowanym i, nie ukrywając, seksownym mężczyzną, ale na pewno nie tym jedynym. W jej umyśle ciągle odbijała się twarz Javiera i wspomnienie spotkania w porcie. Jack, Javier, to na j, to na j.
Szumiało jej w głowie. Chwyciła szklankę i dopiła alkohol, a następnie spojrzała na mężczyznę przeciągle. Nadal się uśmiechała, pokazując wszystkie zęby.
- Kiedyś się w tobie kochałam - zaśmiała się, układając się wygodniej. Jakoś nie przyszło jej do głowy, że mógłby ją zrzucić albo kulturalnie odstawić na podłogę. Było jej miło i przyjemnie. Poza kolokwialnym "nie ogarnianiem" niczego.
Powrót do góry Go down
the civilian
Jack Caulfield
Jack Caulfield
https://panem.forumpl.net/t1073-jack-caulfield
https://panem.forumpl.net/t1075-jack-caulfield
https://panem.forumpl.net/t1290-jack-caulfield
https://panem.forumpl.net/t1080-reminiscencja
https://panem.forumpl.net/t3249-caulfield#51058
Wiek : 26
Zawód : Speaker w radiu
Przy sobie : paczka papierosów, zapalniczka, odtwarzacz mp3, scyzoryk, dokumenty, telefon komórkowy,

Bar 'Spirit' Empty
PisanieTemat: Re: Bar 'Spirit'   Bar 'Spirit' EmptyCzw Sty 23, 2014 1:31 pm

Rzadko zdarzało się by moje "głupie kaprysy", jak to czasem mawiał Lenny, zostały spełnione tak łatwo. Co prawda, nigdy nie miałem za dużych problemów z uwiedzeniem kobiety, jednak trochę mnie zaskoczyło zachowanie Lophii. Pozytywnie, ale jednak. Choć nie mogłem zaprzeczyć, iż bardzo ucieszył mnie jej entuzjazm.
Odpowiadałem na jej pocałunki równie zachłannie i łapczywie co ona. Zapomniałem na chwilę o tym cholernym barze, o barmanie który najpewniej już na nas prychał, irytował się na ten pokaz. W sumie, miałem na to wyjebane. Nie był to nawet okres większego ruchu, nie płoszyliśmy mu klienteli, ba, sami płaciliśmy i, to całkiem sporo, za nasze zamówienia. Niech się cieszy, że dał radę zarobić. Pozwoliłem sobie na coraz śmielsze poczynania, moja dłoń wspinała się wzdłuż pleców dziewczyny, aż w końcu palce zahaczyły o zapięcie jej bielizny, druga dłoń powędrowała na jej pośladek. Nikt nie twierdził, że należałem do grzecznych chłopców.
Trochę żałowałem, że byliśmy właśnie w tym cholernym barze, że ograniczał on nasze możliwości. Nie mogliśmy się zbytnio zagalopować, więc, kiedy i dziewczyna zaczęła bardziej manewrować swoimi dłońmi musiałem się mocno upomnieć w myślach by nie zareagować nieodpowiednio. Nawet wycofałem dłoń spod jej bluzki, kładąc ją po prostu na jej talii. Nim jednak zdążyłem zrobić cokolwiek więcej, bądź też przemyśleć usta Brefling nagle zniknęły z moich, a w uszach rozbrzmiał mi jej śmiech. Skonfundowany, przez chwilę, otwierałem i zamykałem usta, próbując zrozumieć co właśnie się stało, w końcu jednak poddałem się i pokręciłem głową z niedowierzaniem.
Kurwa, dostałem chyba najbardziej zaskakującego kosza w mojej historii. Zmarszczyłem brwi i przyglądałem się Lo, a gdy oparła głowę o moje ramię, nieporadnie, pogłaskałem ją po głowie. Cholera, kobiety są dziwne. A tym bardziej pijane kobiety.
A potem padły te słowa.
Zacisnąłem zęby w wbiłem spojrzenie w ścianę. Kochała się we mnie, no proszę... Jakoś dziwnie przejąłem się tymi słowami. Poczułem nawet swego rodzaju wyrzuty sumienia. Ja jej nigdy nie kochałem. Ja po prostu nie kocham ludzi. Miłość nie jest czymś w co mógłbym się uwikłać. Nie ja, nie po tym co do tej pory widziałem i przeżyłem. Ba, nawet, nie do końca wierzyłem w to górnolotne uczucie. To, dla mnie, było tylko przywiązanie, podkolorowane przez samego człowieka z na siłę dodanym głębszym sensem.
Odchrząknąłem i wzruszyłem ramionami, jedynie w ten sposób komentując wyznanie. Dla mnie to był seks. Dobra znajomość, może nawet coś, co mógłbym nazwać przyjaźnią, połączona z seksem. Już to było czymś dużym jak na mnie. Jednak byłem pewien, że taka odpowiedź nie do końca satysfakcjonowała by dziewczynę.
Dlatego sięgnąłem po szklankę i, nadal na nią nie patrząc, upiłem whiskey. A gdy przedłużające się milczenie stało się trudne do wytrzymania, westchnąłem, zmarszczyłem czoło i wzrokiem zacząłem poszukiwać czegoś, co mogłoby być odskoczniom.
I wtedy zorientowałem się, że Lennarta nadal nie ma z nami.
- Gdzie jest Lenny? - spytałem, trochę zaniepokojony, skacząc wzrokiem po pomieszczeniu, po czym zerkając na siedzącą mi wciąż na kolanach dziewczynę. To wszystko zajęło nam trochę czasu, wątpię by tamten idiota potrzebował go aż tyle na skorzystanie z głupiej łazienki.
Powrót do góry Go down
the pariah
Lophia Breefling
Lophia Breefling
https://panem.forumpl.net/t1982-lophia-breefling
https://panem.forumpl.net/t514-loph
https://panem.forumpl.net/t1299-lophia-breefling
https://panem.forumpl.net/t744-wspomnienia-panny-breefling
https://panem.forumpl.net/t751-lophia
https://panem.forumpl.net/t745-lophia-breefling
Wiek : 22
Zawód : Sprzedawczyni, samozwańczy lekarz, zastępca szefa Kolczatki
Przy sobie : Dokumenty, paczka papierosów, zapalniczka, broń, telefon komórkowy
Znaki szczególne : ukryte pod bransoletkami blizny na nadgarstkach

Bar 'Spirit' Empty
PisanieTemat: Re: Bar 'Spirit'   Bar 'Spirit' EmptyPią Sty 24, 2014 7:10 pm

Nie sądziła, że zareaguje na jej pocałunek aż z takim entuzjazmem, ale w końcu oboje byli wcięci i mieli jakąś tam wspólną przeszłość, całkiem przyjemną.
Dlatego odwzajemniała coraz to bardziej zachłanne pocałunki, dopóki po prostu się nie odsunęła. Może przemówił wreszcie głos rozsądku, a może po prostu nagle zmieniła zdanie. Kto wie, coraz częściej sięgała po kolejne szklanki, aż w końcu przestała je liczyć. Po pierwsze, zaczęło jej się trochę mieszać w głowie, po drugie, nie miała po co. Przyszła się napić. Przyszła się pobawić. Przyszła zapomnieć i chyba po części wykonała plan.
- Wiem, wiem, gadki o uczuciach są bez sensu - dodała, przewracając oczami, chociaż nie mógł tego zobaczyć. Kiedyś też myślała, że to tylko seks. Była młoda i głupia, ile miała wtedy lat? Piętnaście? Szesnaście? Nie wierzyła, że mogła być aż tak pusta i bezmyślna. Ale przeszłości nie mogła zmienić. Miała wpływ tylko na przyszłość. I zamierzała wziąć ją w swoje ręce.
Zmarszczyła brwi na wspomnienie o koledze. Świetnie, wątpiła, żeby zasnął w kiblu, najwyraźniej się zgubił. I to nie tyle, że w normalnym stanie, ale zalany jeszcze bardziej od nich. Trochę się o niego bała i zapewne poszłaby go szukać, gdyby nie promile we krwi. Było jej ciepło i wygodnie, nie zamierzała ruszać się z miłego miejsca na kolanach Jacka.
- Zawsze się gdzieś szlajał - odpowiedziała, ale zaraz ruszyło ją sumienie. Można powiedzieć, że byli przyjaciółmi, cała trójka, prawda?
- Idziemy go szukać? - dodała zbolałym tonem. Nie była pewna, czy daliby w ogóle radę wypatrzeć Lenny'ego w egipskich ciemnościach bocznych uliczek. Była noc, po chodnikach chodziło pewnie pełno ludzi, szczególnie w noc Memoriału. Decyzja należała do Jacka. Zadeklarowała się, że z nią będą w Dzielnicy bezpieczni, szkoda, że jednemu zachciało się nocnych eskapad. Nie miała ochoty wyciągać go z komisariatu. Nie ze swoją niedawną przeszłością.
- Ty, facet, nie przejmuj się mną, dawno i nieprawda, nie? Ale byłeś niezły - zaśmiała się, czochrając mu włosy.
Lo, zamknij się do cholery.
No co? Mówiła po prostu to, co myślała, prawda?
Powrót do góry Go down
the civilian
Jack Caulfield
Jack Caulfield
https://panem.forumpl.net/t1073-jack-caulfield
https://panem.forumpl.net/t1075-jack-caulfield
https://panem.forumpl.net/t1290-jack-caulfield
https://panem.forumpl.net/t1080-reminiscencja
https://panem.forumpl.net/t3249-caulfield#51058
Wiek : 26
Zawód : Speaker w radiu
Przy sobie : paczka papierosów, zapalniczka, odtwarzacz mp3, scyzoryk, dokumenty, telefon komórkowy,

Bar 'Spirit' Empty
PisanieTemat: Re: Bar 'Spirit'   Bar 'Spirit' EmptySob Sty 25, 2014 5:56 pm

Nic nie opowiedziałem. W sumie, nie widziałem powodu, ponadto nie wiedziałem co mógłbym powiedzieć. Gadki o uczuciach, w  moim mniemaniu, nie dość, iż nie miały sensu, dodatkowo, były mocno naciągane i nieprawdziwe. To były tylko puste słowa, przerysowane ludzkie pragnienia, głupie wytłumaczenie dla cholernej fizyczności. One miały, jedynie, zagłuszyć wyrzuty sumienia.
Puściłem Lophie jedną ręką i wsunąłem dłoń do kieszeni wiszącej na oparciu kurtki. Wyciągnąłem stamtąd paczkę papierosów, otworzyłem ją jednym ruchem i uniosłem do ust, zęby zaciskając na filtrze i wyciągając powoli fajkę. Zapewne w lokalu nie wolno było palić, nikt jednak nie mógł mi zabronić nerwowego obracania szluga z jednego kącika ust ku drugiemu. Nie łamałem żadnych zasad, nikomu nie szkodziłem.
A sobie pomogłem zapanować nad dziwnie zszarganymi przez tą rozmowę nerwami.
Kolejne słowa skwitowałem cichym prychnięciem w głowie kalkulując wszystkie możliwe opcje. Nie wiedzieliśmy, gdzie Lennart mógł się zapoznać. A Lophia... cóż, dziewczyna nie była w stanie umożliwiającym jakiekolwiek poszukiwania. Dlatego też zmarszczyłem brwi i zerknąłem na nią ukosem.  Zdecydowałem już co zrobię.
- Cieszy mnie to - odpowiedziałem, dość nieprzytomnym tonem, nie do końca rejestrując jej ostatnie słowa, po czym, nie pozostawiając ani sobie, ani Lo czasu do namysłu złapałem dziewczynę pewniej, po czym wstałem z krzesła, podnosząc ją razem z sobą i przekręcając na rękach w taki sposób, że już po chwili trzymałem ją pewnie, opierając o swój tors.
- Moje drogie dziecko, sam go poszukam, ale... najpierw odstawię Ciebie do domu - poinformowałem ją ironicznym tonem, prezentując w złośliwy uśmiechu szereg zębów.
Posadziłem dziewczynę na drugim krześle, po czym ruszyłem w stronę baru. Zapłaciłem za cały zamówiony dzisiaj alkohol (wyszło trochę drożej niż się spodziewałem... kurwa), następnie wróciłem po kurtkę i nie słuchając (domniemanych) protestów towarzyszki wyprowadziłem ją na zewnątrz.
W drodze do jej mieszkania milczałem, skupiając się jedynie na tym by doprowadzić ją tam bez żadnych szkód, nie pozwalając jej się przewrócić ani zrobić nic głupiego. A gdy w końcu zatrzymaliśmy się pod jej drzwiami, westchnąłem z ulgą. Nie byłe dobry w niańczeniu znajomych. Przez drogę wypaliłem chyba z 5 papierosów irytując się całą sytuacją i chcą już po prostu się wyrwać.
Oparłem się o ścianę, przyglądałem jak walczy z zamkiem, a gdy już drzwi stanęły przed nią otworem, przyciągnąłem ją na chwilę, pocałowałem krótko, ale zachłannie, po czym musnąłem jeszcze ustami jej czoło i zebrałem się na poszukiwania. Nie miałem co tam dłużej stać.
A że i cholerna akcja ratunkowa mi się nie powiodła wróciłem do domu jeszcze przed świtem.

[zt]
Powrót do góry Go down
the pariah
Lophia Breefling
Lophia Breefling
https://panem.forumpl.net/t1982-lophia-breefling
https://panem.forumpl.net/t514-loph
https://panem.forumpl.net/t1299-lophia-breefling
https://panem.forumpl.net/t744-wspomnienia-panny-breefling
https://panem.forumpl.net/t751-lophia
https://panem.forumpl.net/t745-lophia-breefling
Wiek : 22
Zawód : Sprzedawczyni, samozwańczy lekarz, zastępca szefa Kolczatki
Przy sobie : Dokumenty, paczka papierosów, zapalniczka, broń, telefon komórkowy
Znaki szczególne : ukryte pod bransoletkami blizny na nadgarstkach

Bar 'Spirit' Empty
PisanieTemat: Re: Bar 'Spirit'   Bar 'Spirit' EmptyPon Sty 27, 2014 9:44 pm

Wyciągnęła jeszcze rękę po ostatnie łyki po czym oparła się wygodnie o ciepłe ramię Jacka. Ziewnęła przeciągle, zrobiła się troszkę senna, alkohol zaczął już porządnie działać, a ona podświadomie przeczuwała jutrzejszego kaca mordercę. Sama sobie winna, sama chciała. Cóż...
- Dawno nikt do mnie tak nie mówił, miłe to, ale nie pozwalaj sobie, stary - odparła, patrząc na niego groźnie. Pomińmy, że straciła wiarygodność jakieś cztery kolejki temu. Uśmiechnęła się promiennie, zachowując co najmniej irracjonalnie. Cała Breefling po zbyt dużej ilości procentów.
Dopiero po chwili zorientowała się, że wisi w powietrzu, zdana na łaskę lub niełaskę Caulfielda. Dobrze, że na tyle mu ufała. Nie wierzyła, że mógłby ją puścić. Zacisnęła palce na jego karku, bo trochę bardziej zakolebało jej się w głowie.
Tu kliknąć, bo Lo zachciało się wyć. Bar 'Spirit' 108288635
- I wish that I could fly
Into the sky
So very high
Just like a dragonflyyyyy
- zaśpiewała, machając nogami. A później uśmiechnęła się słodko, zupełnie jak nie ona i ze smutną miną usiadła na stołku i podparła nadzwyczaj ciężką głowę rękoma. W tym momencie włączył jej się program "Zosia samosia" i poczęła zmierzać w kierunku wieszaka z kurtkami. Trzymała się trochę sztywno, ale za to w pionie i nawet udawało jej się podążać w linii prostej. Była z siebie dumna, w końcu wymagało to lat praktyki. Zdołała założyć na siebie płaszcz, owinąć się szalikiem i po kilku próbach zapiąć suwak, kiedy Jack na wpół zirytowanym, na wpół opiekuńczym gestem zechciał wyprowadzić ją z baru.
- Noc jeszcze młoda, oszalałeś? - zaśmiała się, starając się iść samodzielnie. Po chwili zrezygnowała z westchnieniem i po prostu uczepiła się jego ramienia. Ależ była wykończona...
- Oddam ci te pieniądze. I wygrzebię was z tego cholernego bagna - wymamrotała, spoglądając na niego z dołu. Pomyślała sobie, że pojęcia nie ma, która dziewczyna by z nim wytrzymała, ale na pewno na jakąś zasłużył. Na odrobinę miłości pośród śmierdzącego gówna Panem.
Wędrowali przez ciemne ulice Kapitolu, myśląc każde o czym innym.
- Daj jednego, zgubiłam - powiedziała, kiedy po raz pierwszy wyciągnął z kieszeni paczkę papierosów. Uśmiechnęła się, wciskając sobie jednego za ucho, a drugiego do ust. Nie odzywał się, więc uznała to za niemą zgodę. Nie chciała wracać do domu, ale nie uśmiechało jej się też spanie gdzieś w rowie, więc dała się odprowadzić pod same drzwi. Ich otwarcie stanowiło nie lada wyczyn i okazję do śmiechu dla jednej z wiekowych sąsiadek, która została potraktowana przez Lo soczystym stekiem przekleństw. Nie lubiła, kiedy ktoś się nabijał.
- Czemu zawsze muszę się z tobą nawalić, co? -burknęła jakby do siebie, kiedy klamka w końcu ustąpiła. Odwróciła się do niego, otrzymując w odpowiedzi najprzyjemniejszy pocałunek wieczoru. Przez chwilę w jej głowie świtała pewna niezbyt cenzuralna i poprawna politycznie myśl. Nie wciągnęła go do mieszkania z kilku względów, nad którymi nie warto się teraz rozwodzić.
Chwyciła go za poły kurtki, zatrzymując go chwilę dłużej. A potem przewróciła oczami, uścisnęła go szybko i zniknęła w mieszkaniu.
Bądź co bądź, to był pierwszy wieczór w stylu dawnej Breefling od dłuższego czasu.
// zt Dziękuję, Ola <333
Powrót do góry Go down
the leader
Peregrin Hawkeye
Peregrin Hawkeye
https://panem.forumpl.net/t1925-peregrin-hawkeye
https://panem.forumpl.net/t689-pip-pip-pip
https://panem.forumpl.net/t1331-pippin-hawkeye
https://panem.forumpl.net/t1174-pippin
Wiek : 24
Zawód : Żołnierz; Oddział Reiven
Przy sobie : przy sobie: zapalniczka, prawo jazdy, latarka, pistolet, zestaw pierwszej pomocy

Bar 'Spirit' Empty
PisanieTemat: Re: Bar 'Spirit'   Bar 'Spirit' EmptyPon Lut 17, 2014 8:38 pm

Dlaczego tutaj przyszedłem? Może dlatego, że odkąd Reiven przestała odpowiadać na smsy, cały czas byłem w psychicznym dołku? A może dlatego, że Ellie dość poważnie się rozchorowała i sam już nie wiedziałem, jak mam pomóc małej, cierpiącej siostrze? A może po prostu dlatego, że odkąd Rebelia się skończyła, życie w Kapitolu zaczęło zjeżdżać po równi pochyłej i skończyło się na tej beznadziejnej masakrze na moście. Nie chodziłem już o kuli, ale rana w nodze nadal od czasu do czasu odzywała się ostrym, kłującym bólem.
Usiadłem przy barze i zamówiłem whiskey. Bez lodu. Nie lubiłem alkoholu i na ogół nie piłem dużo, nawet zanim zamieszkałem z Ellie a odkąd w mieszkaniu była moja siostra, nigdy nie miałem w nim alkoholu. Bałem się, że Ellie mogłaby z czystej dziecięcej ciekawości się nim struć. Tym razem jednak w jakiś dziwny sposób czułem, że muszę się napić i to czegoś mocnego, bo jak nie to pozostanie mi już tylko iść na most Memoriału i rzucić się do rzeki.
Powrót do góry Go down
the civilian
Vincent Shaw
Vincent Shaw
https://panem.forumpl.net/t1728-vincent-shaw
https://panem.forumpl.net/t1735-shaw
https://panem.forumpl.net/t1752-shaw#21881
https://panem.forumpl.net/t1748-bylo-minelo-nigdy-juz-nie-wroci
https://panem.forumpl.net/t1749-shaw
Wiek : 36
Zawód : Doradca do spraw uchodźców i rebelii
Przy sobie : zezwolenie na posiadanie broni, stała przepustka do dzielnicy rebeliantów/KOLCa

Bar 'Spirit' Empty
PisanieTemat: Re: Bar 'Spirit'   Bar 'Spirit' EmptyPon Lut 17, 2014 9:05 pm

Shaw teoretycznie rzadko pił alkohol i równie rzadko bywał w barach, czy pubach. Teoretycznie, rzecz jasna. Nogi jednak znowu zaprowadziło w jedno z tych miejsc, których zwykle unikał. No, tak. Zamiast zabrać się do roboty szlajał się po mieście, licząc na nie wiadomo co. A ruch oporu w KOLCu nie śpi!
Już od progu zauważył znajomą sylwetkę (no, zakładam, że się znają, nie?). Ruszył więc w stronę Hawkeye'a i klepnął go w ramię, w ramach lakonicznego, męskiego przywitania. Co wszyscy ostatnio tak z tym mostem i rzucaniem się z niego? Kolejna, zwariowana moda w Kapitolu? Ta myśl jednak mu przez głowę nie przeszła.
- To samo - powiedział do barmana i skinął głową w stronę szklanki z whiskey, którą trzymał Pip. Usiadł obok i potarł palcami wewnętrzne kąciki oczu. Szlag by to wszystko trafił. Po drodze obiło mu się o uszy, że gdzieś był wybuch. Szkoda, że nie w Kwartale.
Powrót do góry Go down
the leader
Peregrin Hawkeye
Peregrin Hawkeye
https://panem.forumpl.net/t1925-peregrin-hawkeye
https://panem.forumpl.net/t689-pip-pip-pip
https://panem.forumpl.net/t1331-pippin-hawkeye
https://panem.forumpl.net/t1174-pippin
Wiek : 24
Zawód : Żołnierz; Oddział Reiven
Przy sobie : przy sobie: zapalniczka, prawo jazdy, latarka, pistolet, zestaw pierwszej pomocy

Bar 'Spirit' Empty
PisanieTemat: Re: Bar 'Spirit'   Bar 'Spirit' EmptyPon Lut 17, 2014 9:18 pm

Kiedy drzwi się otworzyły, nie zwróciłem na to uwagi. Dopiero kiedy poczułem klepnięcie, podniosłem wzrok na nowo przybyłego. Shaw. Nie znałem go zbyt dobrze, ale nawet lepiej niż bym chciał. Wiedziałem, że jest jednym z tych ekstremistów, którzy najchętniej rozstrzelali by cały KOLC na miejscu. A może nawet nie? Może takie znęcanie się nad ludźmi było według nich lepsze niż natychmiastowa śmierć? Wiedziałem jednak, że takie przemyślenia muszę zachować dla siebie. Niebezpiecznie byłoby dzielić się nimi z kimś takim jak Shaw.
- Trudny dzień? - zapytałem, widząc jak mężczyzna pociera kąciki oczu. To samo mógłbym powiedzieć o moim, i pewnie o dniu każdego kto tutaj mieszkał. W Kapitolu nie było dobrych dni.
- Wiesz może coś na temat przesłuchań tych terrorystów z mostu? - zapytałem, dosyć zdawkowym tonem. - Chętnie obejrzałbym egzekucję, po tym jak mało mi nogi nie oderwało. - dodałem, tak dla pewności, że nie zostanie to odebrane jako wścibskość.
Powrót do góry Go down
the civilian
Vincent Shaw
Vincent Shaw
https://panem.forumpl.net/t1728-vincent-shaw
https://panem.forumpl.net/t1735-shaw
https://panem.forumpl.net/t1752-shaw#21881
https://panem.forumpl.net/t1748-bylo-minelo-nigdy-juz-nie-wroci
https://panem.forumpl.net/t1749-shaw
Wiek : 36
Zawód : Doradca do spraw uchodźców i rebelii
Przy sobie : zezwolenie na posiadanie broni, stała przepustka do dzielnicy rebeliantów/KOLCa

Bar 'Spirit' Empty
PisanieTemat: Re: Bar 'Spirit'   Bar 'Spirit' EmptyPon Lut 17, 2014 9:35 pm

Nie dzielenie się tymi przemyśleniami z Vincentem było dobrym posunięciem. Kto wie, czy mężczyzna by na niego nie naskarżył komuś na górze? można by było postawić na to piątaka.
Rzeczywiście, Shaw był tym typem, który doceniał piękno agonii. Nie chcącym iść w kwestii tej na skróty; może nawet specjalnie wybierającym okrężną drogę. Na pewno miał w tym jakiś cel. Przecież nie można było działać w taki sposób od tak sobie. Prawda? Prawda...?
- Tak jakby... - ciekawe, czym się tak zmęczył? Nieróbstwem? Sięgnął po szklankę, która podał mu barman i upił z niej łyk. Niewielki. Zawsze zaczyna się od niewielkich. - Kto by się spodziewał, że tak trudno będzie z nich coś wyciągnąć?- westchnął cierpiętniczo. - Któreś w końcu się złamie. A jeśli nie, to...- wzruszył ramionami. To była kwestia czasu, kiedy dorwą kolejnego niezadowolonego Pięknisia z Dawnego Kapitolu i spiorą go na kwaśne jabłko.
Upił kolejny łyk alkoholu, nieco większy od poprzedniego.
Powrót do góry Go down
the leader
Peregrin Hawkeye
Peregrin Hawkeye
https://panem.forumpl.net/t1925-peregrin-hawkeye
https://panem.forumpl.net/t689-pip-pip-pip
https://panem.forumpl.net/t1331-pippin-hawkeye
https://panem.forumpl.net/t1174-pippin
Wiek : 24
Zawód : Żołnierz; Oddział Reiven
Przy sobie : przy sobie: zapalniczka, prawo jazdy, latarka, pistolet, zestaw pierwszej pomocy

Bar 'Spirit' Empty
PisanieTemat: Re: Bar 'Spirit'   Bar 'Spirit' EmptyPon Lut 17, 2014 9:46 pm

Zajrzałem do swojej szklanki, po czym wypiłem dwa spore łyki. Alkoholu było tam zdecydowanie zbyt dużo i trzeba było coś na to poradzić. Słuchając Shawa, dopiłem trunek do końca i zamówiłem następny. Właściwie nie czułem działania whiskey, poza tym, że przyjemnie rozgrzewała moje ciało i odsuwała na bok nieprzyjemne myśli.
- Pewnie. Ktoś musi im wreszcie pokazać gdzie ich miejsce. - oznajmiłem, bez większego zaangażowania. To było po prostu stwierdzenie, rzucone w przestrzeń. Nie bardzo wiedziałem, czego miało się tyczyć, ale brzmiało, jak na mój gust, bardzo ładnie i doniośle.
- Vincent, prawda? - zapytałem po tym, jak przez chwilę nie mogłem sobie przypomnieć jego imienia. Nic nie zaszkodziło zapytać. Tym czasem podniosłem znów do ust szklankę, tym razem łyk był jednak nieduży.
Powrót do góry Go down
the civilian
Vincent Shaw
Vincent Shaw
https://panem.forumpl.net/t1728-vincent-shaw
https://panem.forumpl.net/t1735-shaw
https://panem.forumpl.net/t1752-shaw#21881
https://panem.forumpl.net/t1748-bylo-minelo-nigdy-juz-nie-wroci
https://panem.forumpl.net/t1749-shaw
Wiek : 36
Zawód : Doradca do spraw uchodźców i rebelii
Przy sobie : zezwolenie na posiadanie broni, stała przepustka do dzielnicy rebeliantów/KOLCa

Bar 'Spirit' Empty
PisanieTemat: Re: Bar 'Spirit'   Bar 'Spirit' EmptyPon Lut 17, 2014 10:28 pm

Shaw, zdawać by się mogło, nigdy nie chciał nauczyć się koegzystencji z mieszkańcami starego Kapitolu. Za bardzo zaślepiała go gorycz i złe wspomnienia.
Każdy kolejny łyk whiskey rozgrzewał na moment przełyk. A że nagle zaczęło mu się zdawać, że jest zimno, pociągnął ze szklanki kilka kolejnych. Zniknęła już połowa bursztynowej nalewki.
Faktycznie, słowa Peregrina zabrzmiały elegancko i pompatycznie sprawiając, że i sam Hawkeye nabierze zaraz szacunku w oczach Vincenta. Który też najpewniej da sobie dziś w czuba tak, jak już nie dawał dawno.
- Mhm- skinął głową, słysząc pytanie. Cóż, większość kojarzyła go po nazwisku. Bardzo mu było z tego powodu wszystko jedno. - Jeszcze jedną - spojrzał na barmana. Jeszcze nie skończył pierwszej kolejki, a już zamawiał drugą. No, brawo. - Teraz, przed tą egzekucją, wszyscy są postawieni do pionu - miał na myśli rząd, ma się rozumieć. w końcu ktoś musiał tego pilnować, a na koniec wszystko posprzątać.
Powrót do góry Go down
the leader
Peregrin Hawkeye
Peregrin Hawkeye
https://panem.forumpl.net/t1925-peregrin-hawkeye
https://panem.forumpl.net/t689-pip-pip-pip
https://panem.forumpl.net/t1331-pippin-hawkeye
https://panem.forumpl.net/t1174-pippin
Wiek : 24
Zawód : Żołnierz; Oddział Reiven
Przy sobie : przy sobie: zapalniczka, prawo jazdy, latarka, pistolet, zestaw pierwszej pomocy

Bar 'Spirit' Empty
PisanieTemat: Re: Bar 'Spirit'   Bar 'Spirit' EmptyWto Lut 18, 2014 11:55 am

Z początku myślałe, że jeśli pociągnę Shawa za język, to może dowiem się czegoś ciekawego. Teoretycznie sam pracowałem dla rządu, ale w praktyce wyglądało to tak, że nikt mi nie ufał na tyle, żeby dopuszczać mnie do jakichś poważnych akcji. A szkoda. Przecież mógłbym się przydać. Kiedy dopiłem kolejną szklankę whisky (drugą czy trzecią?), i zamówiłem kolejną, nie byłem już taki pewien czy chce mężczyznę ciągnąć za cokolwiek.
- Nic dziwnego, w końcu to jedyny trop do buntowników jaki mamy. Jeśli ktoś to spartaczy, na pewno polecą głowy. - zauważyłem. Czułem przyjemne ciepło w środku, które kierowało myśli na jeden odpowiedni tor. Normalnie kłamanie na ten temat sprawiałoby mi trudność, ale alkohol sprawiał, że prawie w to wierzyłem.
- Ale to odstresowuje, przyłożyć kapitolińskiej kurwie albo jakiemuś złamanemu pedofilowi... Tam tylko tacy. A poza tym całkowicie im się należy, po tym co nam zrobili.
Powrót do góry Go down
the civilian
Vincent Shaw
Vincent Shaw
https://panem.forumpl.net/t1728-vincent-shaw
https://panem.forumpl.net/t1735-shaw
https://panem.forumpl.net/t1752-shaw#21881
https://panem.forumpl.net/t1748-bylo-minelo-nigdy-juz-nie-wroci
https://panem.forumpl.net/t1749-shaw
Wiek : 36
Zawód : Doradca do spraw uchodźców i rebelii
Przy sobie : zezwolenie na posiadanie broni, stała przepustka do dzielnicy rebeliantów/KOLCa

Bar 'Spirit' Empty
PisanieTemat: Re: Bar 'Spirit'   Bar 'Spirit' EmptyWto Lut 18, 2014 6:57 pm

Pytanie, czy pracownicy rządy Almy Coin w ogóle ufali sobie nawzajem? Polityka była pełna żmijek, które tylko czekały na to, by narobić drugiej do gniazda. Wszędzie, wszędzie trzeba było pilnować swoich tyłów, boków i przodu, by chociażby taki Terodi, albo Salinger nie wykopał nagle pod tobą dołka tylko po to, by obeżreć się widokiem twojego upadku.
- Więc lepiej, żeby nikt tego nie spartaczył- zauważył Vincent, bo był całkiem bystrym facetem.- Też wasza w tym głowa, żebyście nie dopuścili do żadnego smrodu.
Ha, no tak. Strażnicy też nie mieli lekko i musieli zasuwać. Po łokcie uwalani w Brudzie. Shaw zdawał się czasem zazdrościć im tego, że mają taki bezpośredni kontakt z dawnymi Kapitolińczkami. Raz nawet wyznał Francesce, że podoba mu się jej praca. Mógłby jej wiele rzeczy wyznać, ale to już był zupełnie inny temat do rozmów.
- Coś w tym jest- zaczął pić z drugiej szklanki. Szybko mu szło. Jutro będzie płacz. Wyciągnął z kieszeni płaszcza paczkę papierosów i zapalił jednego. Jakoś od spotkania z Burnettem wróciły dawne nałogi. - Zamieniliśmy się miejscami- zaciągnął się i odkaszlnął lekko. - Teraz mogą poczuć to, co my kiedyś. Czy nie sądzi pan, panie Hawkeye, że to świetna sprawa? - uniósł głowę nieco wyżej i uśmiechnął się kącikiem ust. W głowie jeszcze nie szumiało. Ale to była kwestia czasu oraz kilku kolejnych szklanek.
Powrót do góry Go down
Sponsored content

Bar 'Spirit' Empty
PisanieTemat: Re: Bar 'Spirit'   Bar 'Spirit' Empty

Powrót do góry Go down
 

Bar 'Spirit'

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 3Idź do strony : 1, 2, 3  Next

 Similar topics

-
» Klub 'Spirit'

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Panem et circenses :: Po godzinach :: Archiwum :: Lokacje :: Dzielnica Wolnych Obywateli :: Centrum miasta-