IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  
elitarne mieszkanie Elijaha

 

 elitarne mieszkanie Elijaha

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość
the odds
Elijah Bergstein
Elijah Bergstein
https://panem.forumpl.net/t2487-elijah-bergstein#36264
https://panem.forumpl.net/t2513-pan-raz-zobaczony-w-technikolorze#36274
https://panem.forumpl.net/t2510-elijah-bergstein#36266
https://panem.forumpl.net/t2511-jeden-glebszy-z-elijah-bergstein-zaprasza-na-autorski-program#36269
https://panem.forumpl.net/t2512-elijah#36270
https://panem.forumpl.net/t2576-elitarne-mieszkanie-elijaha
Wiek : 38 lat
Zawód : prezenter i gwiazdka telewizji
Przy sobie : telefon, papierosy, zapalniczka
Znaki szczególne : wiecznie rozszerzone źrenice, kultowe okulary na nosie, papieros w ustach

elitarne mieszkanie Elijaha Empty
PisanieTemat: elitarne mieszkanie Elijaha   elitarne mieszkanie Elijaha EmptyWto Sie 12, 2014 10:41 am

* tymczasowo, dzięki uprzejmości Almy Coin!


salon:
elitarne mieszkanie Elijaha Large
kuchnia:
elitarne mieszkanie Elijaha Large
łazienka:
elitarne mieszkanie Elijaha Large
sypialnia:
elitarne mieszkanie Elijaha Large



Ostatnie piętro nowo odbudowanego wieżowca. Praktycznie każda ściana to wielkie okno z widokiem na lepszą część miasta. Żyć, nie umierać, chyba że przypadkowo spadnie się kilkaset metrów w dół.
Powrót do góry Go down
the civilian
Scarlett Ashworth
Scarlett Ashworth
https://panem.forumpl.net/t2152-scarlett-ashworth
https://panem.forumpl.net/t2158-szkarlatne-relacje
https://panem.forumpl.net/t2157-scarlett-ashworth
https://panem.forumpl.net/t2201-scarlett
https://panem.forumpl.net/t3205-scarlett-ashworth
Wiek : 38
Zawód : wzgardzony rządowiec, wykładowca ekonomii na uniwersytecie
Przy sobie : gaz pieprzowy, laptop, telefon komórkowy, prawo jazdy
Znaki szczególne : brak pigmentu w skórze
Obrażenia : urażona duma

elitarne mieszkanie Elijaha Empty
PisanieTemat: Re: elitarne mieszkanie Elijaha   elitarne mieszkanie Elijaha EmptyNie Paź 19, 2014 2:12 pm

Jej odbicie, przyglądające jej się nieodgadnionym wzrokiem z krystalicznie czystego lustra eleganckiej windy, prezentowało się nienagannie. W końcu; spędziła mnóstwo czasu w sterylnych gabinetach, żeby jak najszybciej i najskuteczniej pozbyć się pozostałości tej nieszczęsnej farsy, w którą zamienił się bankiet w galerii sztuki. Fioletowo - żółty siniak, jeszcze do niedawna szpecący jej idealne oblicze, spędzał jej sen z powiek przez ostatni tydzień, a niezbyt przyjemna rozmowa, jaką odbyła ze swoją szefową, również nie nastrajała optymistycznie. Wydawało się, że kontrola nad sytuacją na krótką chwilę wymknęła się Scarlett spomiędzy perfekcyjnie wykrojonych palców; słyszała, że Gerard (!) dostał wezwanie na przesłuchanie, a wnioskując z treści artykułu, którym udławiła się szaszłykowa dziennikareczka z bankietu, ona również mogła w najbliższym czasie spodziewać się kuriera pod drzwiami. Zaczynała podejrzewać, że któryś z jej nie do końca pogrzebanych wrogów, postanowił wychylić głowę zza wieka trumny, i że całe przedstawienie było tak naprawdę grubymi nićmi przeszytą prowokacją, ale ponieważ oficjalnie odsunięto ją od jakiegokolwiek wglądu w prowadzone śledztwo, nie miała możliwości przejrzeć nawet listy świadków.
Idioci. Powinna siedzieć teraz we własnym mieszkaniu, sącząc szampana i śledząc ostatnie dni Głodowych Igrzysk (wyjątkowo krwawych, od zawsze wiedziała, że Kapitolińczycy mieli więcej polotu od importowanych wojowników z dystryktów), a nie szukać sobie sposobów na odreagowanie stresu, który - o dziwo, całkiem o tym zapomniała - również zdarzało jej się odczuwać.
Poprawiła pasek granatowego płaszcza, sięgającego jej przed kolano, i przed wyjściem z windy ostatni raz uśmiechnęła się do własnego odbicia. Pomalowane krwistoczerwoną szminką wargi rozciągnęły się w pełnym zadowolenia uśmiechu, który gościł na jej twarzy praktycznie zawsze, całkowicie niezależny od tego, co działo się w środku. Modne szpilki (najnowsza kolekcja, limitowana seria igrzyskowa, inspirowana tegoroczną areną) zastukały miarowo o drogą posadzkę, kiedy odrzucając jasne włosy na plecy, stawała przed drzwiami do nowego mieszkania Elijaha. Nawet z zewnątrz przedstawiającego się imponująco; trudno było nie zawiesić wzroku na rozciągającym się z okien widoku, kiedy cały, oświetlony kolorowymi błyskami neonów Kapitol, leżał u stóp wieżowca, przecięty jedynie szeroką wstęgą Moon River.
Jak na niezapowiedzianego gościa przystało, nacisnęła przycisk dzwonka. Nie miała zamiaru powtarzać ostatniego wyczynu swojego męża, pojawiając się w mieszkaniu pod jego nieobecność. Nie była przecież biernym naśladowcą, nie wybierała przetartych ścieżek, chyba że mogła przejść po ciałach je ścielących; poza tym - miała własne asy w rękawie.
Oparła się swobodnie o framugę, tkwiąca na palcu obrączka stuknęła cicho o polerowane drewno. Nie potrzebowała dużo czasu, żeby ją odnaleźć; doskonale wiedziała, gdzie znajdowały się relikty jej przeszłości, zachowane starannie właśnie na takie okazje. Może zarówno je, jak i samą przeszłość, powinna grzebać bardziej skrupulatnie. Z drugiej strony, to przecież nie nie ona, a teraźniejszość, groziła jej właśnie strąceniem ze złotej drabiny.
Mgliście i mało skutecznie; spędziła zbyt wiele czasu na gruntownym wzmacnianiu swojej pozycji, żeby pierwszy lepszy podmuch zgniłego, trzynastkowego powietrza, mógł w jakikolwiek sposób jej zaszkodzić. Nie cieszyła się z niego, owszem, ale również nie traktowała jako realnego zagrożenia. Chwilową niedogodność - może, i to dosyć irytującą, bo mającą miejsce w okresie, w którym powinna święcić triumfy, zbierając laury za świetnie zorganizowane otwarcie galerii. Paskudnie przyćmione; zwisająca ze szkieletu wiwisekcja człowieka do dzisiaj wracała do niej w snach, pozostawiając po sobie pewien niesmak. Nie dlatego, że brzydziła ją przemoc, ale nienawidziła spieprzonej roboty, a żywy (przez chwilę) dowód takowej, stanowiła zamordowana dziennikarka, sprawiając, że sama Scarlett zatęskniła przez moment za panowaniem Snowa. Stary prezydent przez cały okres rządów nie zarobił tylu wpadek, co Coin, i coraz więcej ludzi wysuwało śmiałe twierdzenia, że ich nowy władca znalazł się na swoim stanowisku przez przypadek.
- Elijah - przywiała się, celowo przeciągając głoski, kiedy drzwi otworzyły się przed nią, ukazując wciąż wspaniałą sylwetkę jej męża, który chyba zdążył pozbyć się już wszelkich kwartalnych naleciałości. Zmierzyła go wzrokiem od stóp do głów, bez widocznego skrępowania i nie bawiąc się w niepotrzebną dyskrecję, by ponownie zawiesić spojrzenie na wysokości jego oczu. Uśmiechnęła się szerzej, przypominając sobie ich ostatnie spotkanie; ekipa sprzątająca już dawno uporała się z jego efektami ubocznymi, ale zapach spalenizny jeszcze przez kilka dni unosił się w całej kuchni. - Przyniosłam ci rachunek. Nie ufam kurierom - wyjaśniła gładko, nie spiesząc się jednak z wręczaniem mu szczegółowo opisanego papierka i cierpliwie czekając, aż zaprosi ją do mieszkania. Ciekawiło ją, czy wciąż miał słabość do otaczania się luksusami i dużymi oknami.
Powrót do góry Go down
the odds
Elijah Bergstein
Elijah Bergstein
https://panem.forumpl.net/t2487-elijah-bergstein#36264
https://panem.forumpl.net/t2513-pan-raz-zobaczony-w-technikolorze#36274
https://panem.forumpl.net/t2510-elijah-bergstein#36266
https://panem.forumpl.net/t2511-jeden-glebszy-z-elijah-bergstein-zaprasza-na-autorski-program#36269
https://panem.forumpl.net/t2512-elijah#36270
https://panem.forumpl.net/t2576-elitarne-mieszkanie-elijaha
Wiek : 38 lat
Zawód : prezenter i gwiazdka telewizji
Przy sobie : telefon, papierosy, zapalniczka
Znaki szczególne : wiecznie rozszerzone źrenice, kultowe okulary na nosie, papieros w ustach

elitarne mieszkanie Elijaha Empty
PisanieTemat: Re: elitarne mieszkanie Elijaha   elitarne mieszkanie Elijaha EmptyNie Paź 19, 2014 4:45 pm

|bardzo późny wieczór po kolejnym igrzyskowym dniu

Zmęczenie nigdy nie rzucało Elijah na kolana. Przywykł do niego: zaprzyjaźnił się z piaskiem pod powiekami i trzeszczeniem zesztywniałego karku, nauczył się ignorować nieprzyjemną mgiełkę, osiadającą w tyle głowy i pomagał sobie wesołymi, kolorowymi tabletkami. Niesamowite, jak medyczna technika ruszyła do przodu - już nie musiał rozorywać na nowo swoich żył, zmęczonych wstrzykiwaniem podejrzanych substancji. Wystarczyła szklanka wody i błyszczący blister, skrywający życiowe umilacze. Chowanie się po ciemnych kątach i łazienkach, żeby przygotować sterylny sprzęt, odeszło już do przeszłości i Bergstein czuł się doskonale.
Nawet, jeśli nie spał od dobrych pięciu dni, non stop przebywając w studiu telewizyjnym. Dosłownie; tam brał prysznic, przymierzał kolejne garnitury i podpinał się pod nowoczesną kroplówkę, nie marnując czasu na jedzenie czy inne fizjologiczne, plebejskie czynności. Igrzyska rozgrywały się przecież w każdej sekundzie i musiał być w wiecznej gotowości, niezależnie od stopnia wycieńczenia organizmu. Zbliżającego się już do punktu krytycznego, co Elijah przyjął z pewnym niedowierzaniem. Jeszcze kilka lat temu mógł (na heroinie, morfalinie i innych przyjaciółkach) wytrzymać nawet i miesiąc bez snu i powrotu do małżeńskiego łożą - teraz wypalił się zbyt szybko, musząc ukrywać rozedrgane ręce za oparciem fotela.
Czuł się rozgoryczony swoją słabością - czyżby się po prostu postarzał? - i najchętniej zostałby kolejną noc w studiu, przeprowadzając wywiady i olśniewając telewidzów swoją skromną osobą, ale...Chyba odrobinę dojrzał i potrafił spojrzeć z dystansu na swoje medialne królestwo. Wśród swoich pracowników miał już oddaną grupkę, mógł więc być pewny, że nie stanie się nic nieprzewidzianego i że w ciągu krótkiej nocy i poranka Arena nie wyleci w powietrze bez odpowiedniej relacji na żywo. Wracał więc do domu we względnym spokoju ducha i kompletnym rozedrganiu ciała, zaraz po przekroczeniu progu swojego apartamentu udając się pod prysznic. Gorący; nigdy nie był masochistą i potraktowanie umęczonego ciała lodowatym strumieniem wydawało mu się barbarzyństwem. Tak samo jak opuszczenie zaparowanej łazienki - perspektywa położenia się w brodziku i zaśnięcia kusiła niesamowicie, jednak wygrała chęć skosztowania drogiego brandy. Opuścił więc łazienkę tylko z ręcznikiem zarzuconym na ramiona i w zwykłych, bawełnianych (ale od najlepszego projektanta, rzecz jasna) spodniach od piżamy, kierując swoje kroki do kuchni. A przynajmniej tam by się znalazł, gdyby nie dzwonek do drzwi, wydający się niezwykle głośny w północnej ciszy przestronnego mieszkania. Elijah skrzywił się lekko i przetarł wodę, spływającą mu po szyi, ani chwili nie zastanawiając się nad tym, kto może czaić się za drzwiami. Jeśli ominął stanowisko ochrony i przejechał windą na ostatnie piętro najwyższego wieżowca Kapitolu, to z pewnością nie był to jakiś podziemny separatysta a...pewnie śliczna, młoda fanka (albo fan). Ewentualnie asystentka, przynosząca mu cudownie czystą heroinę prosto z zawszonego Kwartału. Nie chciał przyznać się sam przed sobą, ale oprócz kolorowych tabletek (zaścielających opakowaniami wszystkie półki w mieszkaniu) powracał czasem do tych brudniejszych rytuałów.
Otwierał więc drzwi bez zbytniego skrępowania swoim półnegliżem, prezentując firmowy uśmiech. Bez śladu zmęczenia, oczy błyszczały mu wręcz niepokojąco żywotnie i tylko nieco drżące ręce i wielkie cienie pod oczami (szkoda, że zmył już telewizyjną tapetę) mogły wskazywać na skrajne zmęczenie. Nie wyglądał jednak marnie, a przynajmniej taką miał nadzieję, kiedy jego oczom ukazała się jego ukochana żona. W wersji najbardziej uporządkowanej, seksownej i epatującej słodkim zapachem władzy.
- Scarry, jak miło cię widzieć - odparł równie kulturalnie, dalej szczerząc nieskazitelnie białe zęby w szerokim uśmiechu, dość intensywnie wpatrując się w jej oczy. I otwierając drzwi nieco szerzej, zapraszając ją niesamowicie łaskawym gestem do środka. - Zostajesz na noc? - spytał od razu, kiedy szpilki Scarlett zastukały na podłodze salonu wielkości sporego boiska. Nie skomentował kwestii rachunku; jakby jej w ogóle nie usłyszał, przystając w końcu na środku pomieszczenia. Centralnie na puchatym dywanie...a właściwie skórze niedźwiedzia polarnego. - Jak ci się podoba moje mieszkanie? Podobno trzy osoby zginęły przy wstawianiu tych wszystkich okien, dwie przy montażu basenu a jedna przy zabijaniu tego uroczego zwierzęcia gdzieś poza granicami Panem - zagaił z błyszczącymi oczami, odruchowo wsuwając bose stopy głębiej w idealne futro zagrożonego (nieistniejącego już?) gatunku, jakby liczba ofiar świadczyła o prestiżu nieruchomości. Roześmiał się sam do swoich myśli, wymijając Scarlett i podchodząc do barku, stojącego tuż przy jednej z przeszklonych ścian. Whisky? Likier? Brandy? Ramię do wypłakania? - zaproponował tonem idealnego gospodarza, ostatni raz przesuwając ręcznikiem po lekko wilgotnych włosach i rzucając go na oparcie kanapy, zerkając jednocześnie przez ramię na Ashworth i z ukontentowaniem zauważając obrączkę na jej szczupłej dłoni.
Powrót do góry Go down
the civilian
Scarlett Ashworth
Scarlett Ashworth
https://panem.forumpl.net/t2152-scarlett-ashworth
https://panem.forumpl.net/t2158-szkarlatne-relacje
https://panem.forumpl.net/t2157-scarlett-ashworth
https://panem.forumpl.net/t2201-scarlett
https://panem.forumpl.net/t3205-scarlett-ashworth
Wiek : 38
Zawód : wzgardzony rządowiec, wykładowca ekonomii na uniwersytecie
Przy sobie : gaz pieprzowy, laptop, telefon komórkowy, prawo jazdy
Znaki szczególne : brak pigmentu w skórze
Obrażenia : urażona duma

elitarne mieszkanie Elijaha Empty
PisanieTemat: Re: elitarne mieszkanie Elijaha   elitarne mieszkanie Elijaha EmptyPon Paź 20, 2014 7:56 pm

Ludzie, którzy jej nie znali, mogliby ją oskarżyć o zbytnią brawurę, czy nawet głupotę, skoro pojawiała się w środku nocy, w mieszkaniu człowieka, którego wyjątkowo nieskutecznie próbowała się pozbyć. Dwukrotnie; Elijah okazał się wyjątkowo odporny zarówno na trucizny, jak i trudne, kwartalne warunki, stanowiąc żywy, półnagi dowód, że i Scarlett zdarzały się pomyłki. Nie wydawał się jednak żywić do niej urazy, spalona kuchnia sprawiała wrażenie niemal czułego powitania po długiej rozłące; bardzo w ich stylu. Dlatego też, kiedy mijała go w drzwiach, bez skrępowania ocierając się - przypadkowo! - o jego odsłonięte ramię i wymijając go zgrabnie, nie odczuwała nawet cienia niepokoju, przez kilka chwil całkowicie skupiając się na chłodnej ocenie mieszkania, uśmiechając się lekko na widok grubego futra, zaścielającego podłogę. Cały Elijah.
- Widziałam twój program - rzuciła mimochodem, całkowicie ignorując jego pytanie; wyglądało na to, że oboje cierpieli na chwilowe napady głuchoty. Obejrzała się przez ramię, rzucając mu nieodgadnione spojrzenie, ale nie zatrzymała się, z zainteresowaniem zwiedzając pozostałą część apartamentu. Zdawała się nie zwracać nawet uwagi na to, czy gospodarz podąża za nią; nie potrzebowała jego obstawy, czuła się jak u siebie i była u siebie. Obróciła z zadowoleniem obrączkę na palcu, wyglądając przez zajmujące całą ścianę okno. - Powinieneś coś zrobić, żeby dzieciaki wolniej się zabijały, twój kolorowy sen urywa się razem z ostatnim armatnim wystrzałem. - Czy to żal czy satysfakcja dźwięczały jej w głosie? Ruszyła dalej, jednym gładkim ruchem otwierając lodówkę i dokonując pobieżnej oceny jej zawartości; później otworzyła wyrywkowo jeszcze kilka szafek, najwyraźniej doskonale się przy tym bawiąc, by na końcu zsunąć z nóg wysokie szpilki i usiąść z gracją na stoliku przy barze, zakładając nogę za nogę. Elegancki płaszcz podsunął się nieco wyżej, osłaniając idealnie bladą i gładką skórę na szczupłym udzie; zagojonym już po ostatnim spotkaniu z Vernonem, którego dni również były w tamtej chwili policzone.
Właściwie sama nie wiedziała, po co pojawiła się w mieszkaniu byłego męża. Być może potrzebowała po prostu kogoś do odreagowania, a Elijah doskonale nadawał się do roli mentalnego worka treningowego, bo nie nudził się tak łatwo. Taka już była jej natura, że na sytuacje stresowe reagowała destrukcyjnie, z tym że nie w stronę własną - jak to najczęściej bywało - a całego otoczenia. To głównie kiepski humor sprawił niegdyś, że przekonała Almę do zbombardowania ogarniętego zamieszkami Czwartego Dystryktu, a objawiająca się od czasu do czasu w jej głowie (sercu?) żądza mordu kazała podsunąć pani prezydent pomysł zorganizowania kolejnej krwawej rzezi. Wyjątkowo rozczarowującej; rzewne westchnienia nad umierającym kochankiem nie poruszały jej nawet w minimalnym stopniu, podobnie jak protekcjonalne zachowania zakochanych idiotów. Jedynie mała Pandora wydawała się godna jej uwagi, ale postanowiła zbratać się z drużyną popaprańców, którzy budzili w Scarlett skrajną irytację i tylko czekała, aż rezolutna blondyneczka wyrżnie ich wszystkich we śnie.
Na co się nie zanosiło, niestety.
Odchyliła się swobodnie do tyłu, opierając się łokciami o blat i raz jeszcze mierząc wzrokiem swojego małżonka; w końcu wciąż było na co popatrzeć.
- Napisałeś już pożegnalną mowę do widzów? - zapytała wesoło. Droczyła się tylko, Elijah robił co mógł, zamieniając Igrzyska z pokazu samozwańczych buntowników w propagandę rządową i Ashworth wiedziała, że Coin była usatysfakcjonowana osiąganymi efektami. Nie zdziwiłaby się nawet, gdyby jej poparcie podskoczyło ostatnio o kilku punktów, ale sam zainteresowany nie musiał przecież o tym wiedzieć. I tak wydawał się irytująco pewny siebie, jak zawsze; Kwartał nie złamał go w żadnym stopniu, a jeśli już, to potrafił zadziwiająco skutecznie zmylić wszystkich dookoła. Z drugiej strony - za co mu płacili, jeśli nie za mydlenie ludziom oczu? - A mieszkanie dosyć imponujące, może nawet się tu wprowadzę, jak już wrócisz na stare... śmieci - dodała, z autentycznym uznaniem przejeżdżając opuszkami palców po lśniącym blacie. Może faktycznie powinna zacząć zastanawiać się nad opcją awaryjną. Póki co trzymała jeszcze rękę na pulsie, ale nie dało się ukryć, że ostatnio wszystko, za co brał się rząd, padało ofiarą mniej lub bardziej dokładnie ukrytego przed szeroką publicznością ataku nowych rebeliantów. Martwe ciało Savannah, zwisające ze szkieletu, stanowiło jedynie wisienkę na torcie i działania Coin zaczynały powoli przypominać nerwowe skakanie po rozżarzonych węglach, przez co rozważania nad ewentualnymi przygotowaniami do zgrabnej zmiany stron, przestały mieć wydźwięk jedynie surrealistyczny. - Zdam się na twoją intuicję - przeskoczyła na inny temat, odpowiadając na propozycję Elijaha i nawet przez sekundę nie zastanawiając się nad faktem, że przecież przyjechała pod budynek samochodem. Mandaty za jazdę pod wpływem zostały stworzone dla zwyczajnych ludzi, nie dla niej. - Co wiesz o śmierci tej Vernon? - rzuciła niby mimochodem, przyglądając się swoim dopasowanym do koloru płaszcza paznokciom, ciekawa, jak wiele zapachów z tego cuchnącego bagna dotarło aż na najwyższe piętro lśniącego wieżowca.
Powrót do góry Go down
the odds
Elijah Bergstein
Elijah Bergstein
https://panem.forumpl.net/t2487-elijah-bergstein#36264
https://panem.forumpl.net/t2513-pan-raz-zobaczony-w-technikolorze#36274
https://panem.forumpl.net/t2510-elijah-bergstein#36266
https://panem.forumpl.net/t2511-jeden-glebszy-z-elijah-bergstein-zaprasza-na-autorski-program#36269
https://panem.forumpl.net/t2512-elijah#36270
https://panem.forumpl.net/t2576-elitarne-mieszkanie-elijaha
Wiek : 38 lat
Zawód : prezenter i gwiazdka telewizji
Przy sobie : telefon, papierosy, zapalniczka
Znaki szczególne : wiecznie rozszerzone źrenice, kultowe okulary na nosie, papieros w ustach

elitarne mieszkanie Elijaha Empty
PisanieTemat: Re: elitarne mieszkanie Elijaha   elitarne mieszkanie Elijaha EmptyPon Paź 20, 2014 9:00 pm

Wbrew opinii lwa salonowego i towarzyskiego króla dawnego Kapitolu, Elijah nie znosił przyjmowania gości. Mieszkanie zawsze było dla niego twierdzą nie do zdobycia i nie wpuszczał za próg nawet oddanych przyjaciół, zdecydowanie preferując wielkie bankiety i urocze pogawędki w luksusowych restauracjach, gdzie mógł uśmiechać się do paparazzich znad drogiej sałatki. Tam, w świetle fleszy i wśród zainteresowania ludzi wręcz kwitł, gotowy do obcałowania każdego obrzydliwego brzdąca i zrobienia sobie zdjęcia z najgrubszą nastolatką. Słodka poza, przysparzająca mu tysięcy fanów, rozpływająca się w chwilach powrotu do domu. Bez wiecznie obserwującej go publiczności Bergstein stawał się zgorzkniały i sarkastyczny, a pogarda do wszystkich maluczkich tego świata wręcz wyciekała z każdego słowa i spojrzenia. Hipokryzja, a jakże, ale mało kto miał wątpliwy zaszczyt poznać prawdziwą twarz najpopularniejszego prezentera.
Scarlett należała do tego elitarnego grona osób, co wcale nie było pozytywnym epitetem. Elijah wolał trzymać ludzi na dystans i właściwie nigdy nie przypuszczał, że dopuści kogoś tak blisko siebie, ale...Całkowicie stracił dla Ashworth głowę. Prawie dosłownie, co i tak nie nauczyło go zbyt wiele: powinien przecież omijać swoją ślubną szerokim łukiem, a tymczasem wręcz łaknął jej towarzystwa. Nawet kiedy jedynym marzeniem był zdrowy sen. I kiedy sam Elijah nie prezentował się zbyt wytwornie - bez grubej, telewizyjnej tapety czuł się wręcz nagi i starał się nie zwracać uwagi na swoje niewyraźne odbicie w błyszczących drzwiach lodówki. Zmarszczki, cienie pod oczami i ten niepokojący uśmiech kota z Cheshire - wyraźny znak, że tym razem nie zamierzał odsłaniać się przy Scarlett.
- Wolniej? I tak robią to w żenującym tempie. - odparł lekko, wyciągając z zamrażarki kostki lodu i wsypując je do szklanek. - I w żenujący sposób, ale...nie mi to oceniać. Przecież to bohaterowie nowego, zjednoczonego Panem - kontynuował w swoim idealnym, telewizyjnym stylu, faktycznie podzielając małżeńską głuchotę. Słodkie szpile, wbijane mu przez Scarlett, może mogły go nieco zaniepokoić, ale o tej porze był zbyt zmęczony (albo po prostu zbyt arogancki), by w jakikolwiek sposób na nie reagować. Z przyjemnością jednak patrzył na siedzącą na blacie Scarry, posyłając jej najszerszy z katalogu uśmiechów, zarezerwowany tylko na specjalne okazje. Małżeńskie, kiedy świętowali otrucie Flickermana.
Nostalgia na sekundę opanowała jego wymęczony umysł, nie poddał się jej jednak wcale, chociaż najchętniej ukoiłby swoją melancholię na skórze jej białego uda...a nie, nie o tym myślał, nalewając najdroższą whisky do odpowiednich szklanek, w jasnym poważaniu mając zasadę jej niechłodzenia. Robił to, co chciał; doskonale odnosiło się do niespodziewanego gościa. Mógł zatrzasnąć jej drzwi przed nosem (kogo chcesz oszukać, Eli?), ale zamiast tego podawał jej szklankę, przy okazji muskając obrączkę na jej palcu.
- Pożegnalną? Cóż, pożegnamy się z Igrzyskami, nie ze mną. Jestem doskonały w tym co robię. Nienachalna indoktrynacja to coś, co uwielbiam i zamierzam przysługiwać się Coin na dłuższą metę - podjął subtelnie zarysowany temat, pociągając ze szklanki i odkładając ją z hukiem na blat. Dłoń zaciśnięta na szkle drżała mu jak w febrze, ale starał się to ignorować. Typowy syndrom odstawienia, chociaż przecież wydawał się wzorem cnót wszelakich, z ledwo widocznymi wkłuciami w zagłębieniu lewego łokcia. - Kwartał bywa rozkoszny, wierz mi. Ma swoje przyjemne strony - kontynuował, wyłapując aluzję do zawszonych śmieci, uśmiechając się na sekundę szerzej, co nadało mu wygląd kompletnego wariata, gotowego roztłuc swojej żonie całą butelkę drogiego alkoholu na głowie. Albo wyłupać oczy, za to wspaniałe zesłanie, jakie mu zagwarantowała. Nie chował przecież urazy...o tak, był o niebo lepszym, nawróconym człowiekiem, gotowym nadstawić drugiego policzka.
Z pewnością.
- Dlaczego nosisz obrączkę? - spytał nagle, dość krytycznie przyglądając się żonie, ubranej w płaszcz. Jakby pod spodem była kompletnie naga, co na sekundę rozpaliło jego wyobraźnię do tego stopnia, że pozwolił sobie na kolejny rozleniwiony uśmiech (dziwne, że nie odpadły mu kąciki ust, nadwyrężone tym radosnym grymasem). - Tęsknisz za mną, prawda? Do szaleństwa - odpowiedział sam sobie, w widocznie coraz lepszym humorze, jakby perfumy Scarlett zawierały leciutką heroinę, osiadającą gorzkim pyłem na jego spierzchniętych wargach i nagich ramionach. Znów chwilowe rozczulenie i...kolejna szybka zmiana tematu, kiedy odsuwał się od niej i sięgał do jednej z szuflad, wyjmując z niej fiolkę z mało legalnymi lekami. - Zginęła. Dość marnie. Czyli tak, jak żyła. Szkoda, że to nie Lowell, byłoby na tym pięknym świecie jedną niezdecydowaną ciotkę mniej- odparł niezwykle służbowo, wysypując na dłoń pięć kolorowych tabletek. Wsunął je do ust i połknął, popijając alkoholem, po czym - po krótkim zastanowieniu - wziął kolejne siedem, odstawiając na dobre pudełko do szuflady i odwracając się powoli w stronę Scarlett. - Podobno jego podwładna, ta cała Vernon, szykowała coś potężnego i antyrządowego. Zapewne tuż pod jego nosem. - dodał wyraźnie rozbawiony niekompetencją osób, obdzielających tak ważne, medialne stanowiska kimś tak...niekompetentnym. Nie znał mężczyzny osobiście, ale z zasłyszanych opinii i z kontaktów z prasowymi dziennikarzami wyciągnął odpowiednie wnioski. Wnioski, jakie powinny zaprowadzić tak nieudolnego naczelnego przed pluton egzekucyjny.
Powrót do góry Go down
the civilian
Scarlett Ashworth
Scarlett Ashworth
https://panem.forumpl.net/t2152-scarlett-ashworth
https://panem.forumpl.net/t2158-szkarlatne-relacje
https://panem.forumpl.net/t2157-scarlett-ashworth
https://panem.forumpl.net/t2201-scarlett
https://panem.forumpl.net/t3205-scarlett-ashworth
Wiek : 38
Zawód : wzgardzony rządowiec, wykładowca ekonomii na uniwersytecie
Przy sobie : gaz pieprzowy, laptop, telefon komórkowy, prawo jazdy
Znaki szczególne : brak pigmentu w skórze
Obrażenia : urażona duma

elitarne mieszkanie Elijaha Empty
PisanieTemat: Re: elitarne mieszkanie Elijaha   elitarne mieszkanie Elijaha EmptyWto Paź 21, 2014 1:45 pm

Można by przypuszczać, że przyuważenie swojej niedoszłej ofiary w stanie dosyć kiepskim powinno poprawiać humor, ale Scarlett odczuwała nieznaczne, niemal fantomowe ukłucie niepokoju na widok przebywającego na chemicznej diecie męża. Nie żeby się bała o jego zdrowie; nie, przekonała się już na własnej skórze, że trudno było o substancję, która mogłaby zaszkodzić temu zatrutemu organizmowi jeszcze bardziej, ale ta jawna desperacja ku wykonaniu postawionego mu przez Coin zadania, wprawiała ją w lekką konsternację i narażała na trudne do odepchnięcia fale podejrzliwości. Czy popadała w delikatną paranoję, czy plany Elijaha sięgały dalej niż tylko po stabilną pozycję króla mediów? Wzięła do ręki chłodną szklankę, przez chwilę po prostu od niechcenia potrząsając bursztynowym płynem, w którym dźwięczały kostki lodu. Przez cały czas nie spuszczała jednak wzroku z mówiącego mężczyzny, z każdą sekundą zauważając coraz więcej detali, które wcześniej jej umknęły. Zupełnie jakby przygotowywała dane do raportu, a nie raczyła się kuriozalną konwersacją w towarzystwie męża. Trudno powiedzieć, czy robiła to świadomie, czy bardziej odruchowo - pracoholizm już dawno wszedł jej w krew, mentalnie nigdy nie opuszczała biura, gotowa w każdej chwili do utorowania sobie drogi wyżej. I nie potrzebowała przy tym nawet wspomagaczy; widok jej wrogów, przebywających obecnie w dalekich kręgach piekieł, sam w sobie działał pobudzająco.
Tylko czy Elijah wciąż zaliczał się do tego szerokiego grona?
- Jak myślisz, jak długo Coin utrzyma się jeszcze na stanowisku? - zapytała gładko i bez skrępowania. Nigdy nie była jedną z tych sierot, drżących przy każdym wygłaszanym politycznym komentarzu; w końcu nikt nie mógł zarzucić jej niczego, za wyjątkiem ludzkiej ciekawości. Podszytej własnymi motywami; podciągnęła kąciki ust wyżej, śledząc mimikę twarzy mężczyzny i upijając ze szklanki łyk alkoholu, by sekundę później cicho odstawić naczynie na blat. Trudno było ocenić, czy strzela uszczypliwościami na oślep, czy zaczęła właśnie realizację daleko idącego planu, a drgający na wargach uśmiech bynajmniej nie pomagał. - Zawsze byłeś dobry w typowaniu zwycięzców - dodała, wodząc palcem po łagodnie zakrzywionym brzegu szklanki. - Zgaduj. Możesz się pomylić o dwa miesiące - dorzuciła łaskawie i wydawało się, że tylko czeka na odpowiedź Elijaha, by zakręcić swoją osobistą ruletką, w której wszystkie wyniki oznaczały jej wygraną. Wbrew pozorom, jej słowa nie były aż tak bardzo rzucane na wiatr; nastroje w siedzibie Coin stawały się z dnia na dzień coraz bardziej niepokojące (lub obiecujące, zależy z której strony spojrzeć) i przejęcie władzy przez kogoś bardziej kompetentnego wydawało się kwestią czasu. Scarlett widziała to już kiedyś, i to całkiem niedawno, a toczone po cichu rozmowy, które można było podsłuchać przypadkowo usłyszeć na korytarzach rządowego gmachu, były dziwnie podobne do tych, rozlegających się na kilka tygodni przed upadkiem Snowa.
Oderwała spojrzenie od twarzy męża, na sekundę zawieszając je na drżącej nerwowo dłoni, ale nie komentując swoich spostrzeżeń w żaden werbalny sposób. Podobnie jak jego następnych słów, których mogłaby równie dobrze nie usłyszeć, gdyby nie pozornie przypadkowe, niepozorne przekręcenie w palcach złotej obrączki. Uwielbiała wpędzać go w dezorientację i obserwować te resztki władzy, którą nad nim miała; dlatego zdecydowała się na założenie dzisiaj ślubnej pamiątki i nie założenie niczego innego, za wyjątkiem eleganckiego płaszcza.
Cóż, jedno musiała przyznać sama przed sobą - przez ostatnie miesiące brakowało jej tych małżeńskich gierek, nawet jeśli w rzeczywistości nie pomagały jej w żaden sposób w osiągnięciu Celu.
- Nie postarałeś się - skomentowała krótko jego relację z ostatnich wydarzeń, z nutą zawodu dźwięczącą w jej słodkim głosie i idealnie współgrającą ze stukaniem kostek lodu o szkło, gdy pociągała kolejny łyk alkoholu. Nieuzasadnioną, w końcu informacje, o które pytała, były ściśle tajne i nawet te ich strzępki, w których posiadanie wszedł Elijah, nie powinny ujrzeć światła dziennego. Z drugiej strony wiedziała, że miał przecież swoje źródła, a nie powiedział jej nic, czego już by nie wiedziała. Dlatego, że również nie wiedział, czy dlatego, że nie chciał się zdradzić? - Liczyłam na to, że przedstawisz mi tutaj całą treść tego sławnego artykułu - dodała, przyglądając mu się badawczo, jakby w poszukiwaniu jakiegokolwiek sygnału, świadczącego, że mężczyzna mógłby - na szczęście lub nieszczęście - znajdować się w posiadaniu interesującego ją dokumentu. Którego nieznana treść nie dawała jej spokoju od kilku dni; dałaby wiele, by dowiedzieć się, co takiego przełomowego odkrywał, że zmusił Coin do rzucenia cienia podejrzeń na swoich najbardziej zaufanych ludzi, a Elijah - jedyny człowiek w Panem, który wiedział o niej praktycznie wszystko - byłby idealnym posłańcem. - Starzejesz się - zauważyła z charakterystyczną dla kochającej żony troską, zatrzymując spojrzenie na coraz głębszych zmarszczkach, na co dzień skutecznie ukrywanych przez makijaż, korzystne oświetlenie i przeróbkę komputerową.
Powrót do góry Go down
the odds
Elijah Bergstein
Elijah Bergstein
https://panem.forumpl.net/t2487-elijah-bergstein#36264
https://panem.forumpl.net/t2513-pan-raz-zobaczony-w-technikolorze#36274
https://panem.forumpl.net/t2510-elijah-bergstein#36266
https://panem.forumpl.net/t2511-jeden-glebszy-z-elijah-bergstein-zaprasza-na-autorski-program#36269
https://panem.forumpl.net/t2512-elijah#36270
https://panem.forumpl.net/t2576-elitarne-mieszkanie-elijaha
Wiek : 38 lat
Zawód : prezenter i gwiazdka telewizji
Przy sobie : telefon, papierosy, zapalniczka
Znaki szczególne : wiecznie rozszerzone źrenice, kultowe okulary na nosie, papieros w ustach

elitarne mieszkanie Elijaha Empty
PisanieTemat: Re: elitarne mieszkanie Elijaha   elitarne mieszkanie Elijaha EmptyPią Paź 24, 2014 3:17 pm

Przebywanie w towarzystwie ukochanej żony powinno koić jego wszelkie lęki i doprowadzać go do wręcz emocjonalnego orgazmu. Scarlett nie była przecież byle kim - właściwie jeden Los wiedział kim naprawdę dla niego była...była żona - i zasiadała teraz po prawicy pani prezydent, co automatycznie wynosiło ją na wyżyny niedostępne dla takiego plugawego śmiertelnika, wyciągniętego przypadkowo z Kwartału. Gotowego całować ją po stopach i wychwalać pod niebiosa za sam fakt pozostawania w związku małżeńskim. Co prawda wyłącznie na papierze, ale przecież obydwoje nosili teraz złote obrączki i Elijah mógł wzruszać się na całego tym pięknym gestem.Coś jednak nie pozwalało mu oddać się otchłani ckliwej radości: zdrowy rozsądek, wrodzona nieufność i doskonałe zaznajomienie z genialnym (acz podłym) charakterkiem swojej ślubnej doskonale powstrzymywały jego bardziej romantyczną część osobowości od zachowywania się jak kompletny idiota.
I tak lekko naćpany, chociaż tabletki nie przeniknęły jeszcze do jego krwiobiegu - w takich chwilach naprawdę tęsknił do białego proszku, uderzającego w ciągu kilku chwil a nie dopiero po nudnym kwadransie - a przynajmniej nie tak szybko, jak postępujące wyobrażenia o pełnym negliżu Scarlett. Ukrytym za gustownym płaszczykiem - jako znawca luksusów mógł docenić drogą tkaninę i kunszt wykonania, w innych aspektach niestety pozostając głupiutkim samcem. Chociaż może nie do końca: doskonale wiedział co oznacza przypadkowo odkryte udo i ten złośliwy błysk w oczach Ashworth. Zazwyczaj kobiety ze światem zmiażdżonym obcasami drogich szpilek u stóp wyrzekały się takich zagrywek i używania swojej seksualności jako broni, ale Scarry nigdy nie inwestowała w półśrodki. Rozsądnie; jeszcze kilka lat temu zachowałby się po prostu jak mężczyzna, kompletnie bezmyślnie niszcząc sprowadzany z daleka materiał i rozgryzając jej pełne wargi w namiętnym pocałunku - i to zapewne jeszcze zanim blondynka zdołałaby o własnych siłach przekroczyć próg jego salonu. Teraz jednak potrafił myśleć w miarę przytomnie, zaciskając jednak mocno dłoń na szklance z alkoholem...i zachowując zdrowy dystans. Nie wrócił już do kuchennej wyspy, opierając się o ścianę tuż przy wielkim oknie, mając za plecami uśpione Panem, błyskające ostatnimi światłami. Syren alarmowych, niesłyszalnych na tej wysokości: na równi z retorycznymi pytaniami, jakie padały tutaj w przestrzeń, niepochwycone, niepodjęte a jednak znaczące i trafiające na podatny grunt.
- Mam nadzieję, że jak najdłuższej. To wspaniała przywódczyni - odparł po chwili lekkiej zadumy, jakby faktycznie gorąco zastanawiał się nad przetrwaniem swojej kwartalnej wybawicielki. Zabrzmiał, o dziwo, naprawdę szczerze, chociaż miał świadomość, że Scarlett z pewnością wyłapie w jego tonie ostrą kpinę. A jeśli nie ją - to przynajmniej jawne ucięcie politycznego tematu. Hipokryzja stanowiła naturalną część charakteru Bergsteina, zachowywał jednak jej szczegóły dla siebie, nawet jeśli wizja knucia z Scarlett krwawych planów szczęśliwej przyszłości wydawała się kusząca. Pamiętał przecież zbyt dokładnie kto nie miał żadnych skrupułów i kto zesłał go do zawszonego sanatorium bez bieżącej wody. Mógłby jej wybaczyć zdradę, ba, nawet i próbę otrucia go, ale pozbawienia go najdroższych garniturów, perfum i luksusowego apartamentu zapisało się złotą zgłoską w księdze ich małżeńskich stosunków i dalej pielęgnował w sobie to uczucie chirurgicznie sterylnej nienawiści. Smakowała podobnie do miłości, mieszała się na jego języku wraz z alkoholem i mdłą mgiełką lekarstw. Urocze, znów uśmiechał się szeroko, w końcu nieco mniej drżący i równocześnie mniej przytomny, ostatni raz pozwalając sobie na powolne przesunięcie wzrokiem po jej ciele.
- Sławny? W prasie nie ukazało się nic wartego uwagi i popularnego od czasu zmiany na świeczniku władzy - odpowiedział lekceważąco, prawie prychając, jakby samo wspomnienie o prasie wydawało mu się wielkim faux pas. Scarry z pewnością znała jego stosunek do tradycyjnych mediów: przebrzmiałych, nieistotnych i prymitywnych. To telewizja stanowiła prawdziwe królestwo, dzieliła i rządziła, zgniatając resztki drukowanych państewek. Dziwił się, że Capitol's Voice jest dalej wydawane i że ktokolwiek sięga do tych świstków papieru, zachowywał jednak swoją pogardę dla siebie, rozsądnie współpracując z tamtejszymi dziennikarzami. W zgodzie i przyjaźni, chociaż najchętniej poderżnąłby im wszystkim gardła - gdyby tylko tak nie brzydził się krwi. Przelewającej się poza jego zasięgiem ciągle; widział to po uśmiechu Scarlett, im większe tragedie przewijały się wokół niej, tym doskonalej się czuła. I wyglądała, co przyznawał z jednoczesnym zachwytem i irytacją, przyjmując jej wątpliwy komplement lekkim skinięciem głowy. - Ty też, Scarry - odparł w podobnym tonie, wypijając do końca alkohol, co zmuszało go do powolnego powrotu do kuchni, przejętej przez dość niemoralne towarzystwo żony i jej perfum, kojarzących się mu jednoznacznie. - Może zamiast planowania przejęcia władzy nad światem zastanowisz się nad kolejną operacją? - podsunął niemalże troskliwie i opiekuńczo, uzupełniając alkohol w obydwu szklankach. Stuprocentowe skupienie. - Albo nad posiadaniem dziecka? Wiesz, tego obrzydliwego, małego potwora, rozwalającego twoje perfekcyjne ciało na kawałki, druzgoczącego karierę i zamieniającego cię w hormonalnie niestabilną fabrykę mleka, łez i słabości - kontynuował, nagle w wyraźnie polepszonym humorze. Kiedyś sądził, że gdyby ktoś chciał zdyskredytować Scarlett i zniszczyć jej życie to powinien ją po prostu zapłodnić. Brutalne, ale prawdziwe; chyba nawet odcięcie obydwu rąk i wydobycie z czeluści niepamięci jakichś wstydliwych sekrecików nie zburzyłoby ładu ashworthwowego światka tak dokładnie jak pojawienie się na jej rękach niemowlęcia. - Zegar biologiczny tyka - dokończył z wyraźną radością, jakby wyobrażanie sobie kompletnie zniszczonej Ashworth poprawiało mu humor. Na tyle, że odważył się nawet odgarnąć z jej czoła niesforny kosmyk blond włosów, pozostając w tej nieistotnej już bliskości w względnym spokoju ducha. I ciała, powiedzmy.
Powrót do góry Go down
the civilian
Scarlett Ashworth
Scarlett Ashworth
https://panem.forumpl.net/t2152-scarlett-ashworth
https://panem.forumpl.net/t2158-szkarlatne-relacje
https://panem.forumpl.net/t2157-scarlett-ashworth
https://panem.forumpl.net/t2201-scarlett
https://panem.forumpl.net/t3205-scarlett-ashworth
Wiek : 38
Zawód : wzgardzony rządowiec, wykładowca ekonomii na uniwersytecie
Przy sobie : gaz pieprzowy, laptop, telefon komórkowy, prawo jazdy
Znaki szczególne : brak pigmentu w skórze
Obrażenia : urażona duma

elitarne mieszkanie Elijaha Empty
PisanieTemat: Re: elitarne mieszkanie Elijaha   elitarne mieszkanie Elijaha EmptySob Paź 25, 2014 6:18 pm

Jeśli istniało coś, czego Scarlett pożądała nawet zachłanniej od władzy, to z całą pewnością była to doskonałość. Spędziwszy pierwsze, szkaradne lata swojego życia w otoczeniu brzydkich kobiet, brudnych ścian i śmierdzących zgnilizną uliczek, odbijała sobie tę traumę, gromadząc wokół siebie rzeczy sterylnie czyste. Jej mieszkanie przypominało bardziej gabinet lekarski niż miejsce, w którym faktycznie żyje istota ludzka; lśniące blaty, poskładane w geometrycznie idealną kostkę ubrania i ułożone w surową linię długopisy, tworzyły iluzję bezpieczeństwa i kontroli nad sytuacją. Wprost cudowna przestrzeń do psychologicznej interpretacji, gdyby któremukolwiek terapeucie udało się przekroczyć jej próg; Scarlett strzegła jednak swojej twierdzy skutecznie, pozwalając na minięcie gabinetu jedynie starannie wyselekcjonowanej i skrajnie nielicznej grupie osób. Do której Elijah wtargnął bez zaproszenia i bezprawnie, zamierzała więc w odpowiednim czasie wymierzyć mu za to odpowiednią karę - jeszcze jednak nie teraz.
Zawiesiła wzrok na swojej bladej dłoni, zaciśniętej na przejrzystym szkle. Chirurgicznie pozbawiona pigmentu skóra również była efektem małej kobiecej obsesji, czyniąc ją chłodną i częściowo niezdolną do okazywania emocji. Niepotrzebnych i niewygodnych. Siedząc nieruchomo, przypominała bardziej marmurowy posąg, niż żywego człowieka - perfekcyjny, wyrzeźbiony dłutem uzdolnionego rzeźbiarza - artysty, a jednak w przeciwieństwie do martwych statuetek - oddychający, groźny, czasami morderczy.
Nie wyobrażała sobie, żeby tę idealną skorupę mogło zniszczyć coś tak bezsensownego jak ciąża. Gardziła macierzyństwem na wszelkie sposoby, śliniące się niemowlęta, nad którymi tak słodko rozwodziły się młode matki, brzydziły ją w stopniu równym, co śmierdzące wymiocinami, kwartalne uliczki. Dzieciństwo nieodzownie kojarzyło jej się z brudem, brzydotą i niechcianymi zmianami w mózgu (potrzeba poświęcenia własnego życia dla wrzeszczącego, czerwonego, łysego stworzenia, była równie niezrozumiała, co i niebezpieczna), więc tak samo jak jej stopa nigdy nie postała w getcie, tak i myślom nie zdarzyło się zbłądzić w kierunku choćby hipotetycznych rozważań o posiadaniu dziecka.
Dlatego krzywiła się odruchowo na słowa Elijah, który w oczywisty sposób tylko się z nią droczył, proponując jej nową operację (po co, przecież nie poprawiało się czegoś, co już było perfekcyjne) i macierzyństwo. Pociągnęła łyk alkoholu ze szklanki, nie przejmując się lekkimi szumami w głowie, które bynajmniej nie tłumiły wcale jej procesów myślowych. - Nie potrzebuję - odpowiedziała, uśmiechając się słodko i odchylając nieco do tyłu. Utkwiła spojrzenie w zmęczonej twarzy męża, niespiesznie przesuwając go po reszcie sylwetki, w tę i z powrotem. - Ale jeśli próbujesz zdobyć numer do mojego chirurga, wystarczyło zapytać. Powinieneś coś zrobić z tymi zmarszczkami - dodała, kiwając powoli głową, jak troskliwa żona, która namawia małżonka do próby obniżenia cholesterolu. Niepotrzebnie; nie pokazywali się już razem, nie musiał więc wyglądać idealnie u jej boku, czy stanowić doskonałego tła do zdjęcia na okładkę Capito's Voice. Prawie brakowało jej tych czasów, zdarzało jej się wspominać je nieco sentymentalnie; czyżby faktycznie mentalnie się starzała, nawet jeśli jej ciało wciąż pozostawało bez wiekowej skazy?
Dłoń mężczyzny mignęła jej obok twarzy, złapała go za nadgarstek niemal odruchowo; przytrzymując mocno i nie przejmując się faktem, że jej paznokcie wbijały się w jego skórę ze zbędnie dużą siłą. - Mówisz o moim, czy swoim? - zapytała, nie spuszczając spojrzenia z jego oczu, które jako jedyne z całej twarzy nie zmieniły się ani trochę. Pamiętała, jak zwykła się w nie wpatrywać z fascynacją graniczącą prawie z uwielbieniem, choć dzisiaj lubiła sobie wmawiać, że od samego początku kierowało nią jedynie wyrachowanie. Które z pewnością gdzieś tam było; ciotka wychowała ją na swój (doskonalszy) obraz i podobieństwo, byłaby z niej dumna, gdyby mogła ją teraz zobaczyć, jednak jeśli Scarlett miałaby być szczera z samą sobą (hipotetycznie), to musiałaby przyznać, że Elijah zdarzało się nieświadomie zmuszać ją do działań, które nie miały żadnego logicznego uzasadnienia.
Kiedyś. Dzisiaj była o kilka lat mądrzejsza.
Odciągnęła dłoń mężczyzny dalej, wciąż nie wypuszczając jej z uścisku. - Odczułeś potrzebę spłodzenia syna i zasadzenia drzewa? - zapytała z autentyczną ciekawością, próbując wyobrazić sobie swojego męża z niemowlęciem w jednej ręce i butelką mleka w drugiej, ale w którymś momencie napotkała na blokadę zdrowego rozsądku. - Poskładania kołyski? - Uniosła wyżej jasną brew, teraz już w jawnie kpiącym wyrazie. - Może dasz radę, jeśli się pospieszysz, na pewno jakaś fanka zechce zmieszać swoje geny z twoimi - dodała, puszczając w końcu mężowy nadgarstek, na którym z całą pewnością zostały czerwone ślady w kształcie półksiężyców, po czym zsunęła się gładko z kuchennego stołka. Wciąż bosa, a więc i o kilkanaście centymetrów niższa niż zazwyczaj, co nie przeszkodziło jej w dumnym zadzieraniu kształtnej głowy, gdy wyciągała z kieszeni świstek papieru i machała nim przed nosem Elijah. - Twój rachunek - wyjaśniła łaskawie, opuszczając dłoń, odciągając nieznacznie gumkę spodni i wsuwając za nią fakturę, opiewającą koszty remontu kuchni na imponującą kwotę, która nawet niezaznajomionemu z aktualnymi cenami laikowi wydałaby się kilkukrotnie za wysoka. - Z odsetkami za straty moralne - dodała, wsuwając stopy z powrotem w eleganckie buty i robiąc krok w stronę drzwi wyjściowych, przez cały czas z tym samym, kpiącym uśmieszkiem na krwistoczerwonych wargach.
Powrót do góry Go down
the odds
Elijah Bergstein
Elijah Bergstein
https://panem.forumpl.net/t2487-elijah-bergstein#36264
https://panem.forumpl.net/t2513-pan-raz-zobaczony-w-technikolorze#36274
https://panem.forumpl.net/t2510-elijah-bergstein#36266
https://panem.forumpl.net/t2511-jeden-glebszy-z-elijah-bergstein-zaprasza-na-autorski-program#36269
https://panem.forumpl.net/t2512-elijah#36270
https://panem.forumpl.net/t2576-elitarne-mieszkanie-elijaha
Wiek : 38 lat
Zawód : prezenter i gwiazdka telewizji
Przy sobie : telefon, papierosy, zapalniczka
Znaki szczególne : wiecznie rozszerzone źrenice, kultowe okulary na nosie, papieros w ustach

elitarne mieszkanie Elijaha Empty
PisanieTemat: Re: elitarne mieszkanie Elijaha   elitarne mieszkanie Elijaha EmptySro Paź 29, 2014 7:02 pm

wybaczwybaczobsuwęipoziom, pisanie dobrych postów na lekach jest bardzo trudne :c

Nawet zwykła rozmowa ze Scarlett przypominała emocjonujący rollercoaster. Rozpędzający się w ułamki sekund do setki i równie gwałtownie się zatrzymujący, pociągając za sobą emocje Elijah. Może i brzmiał w swojej głowie nieco pretensjonalnie, ale małżeństwo z Ashworth go wychowało. Dość upadlające, sam przecież pracował na swój sukces i z posady marnego kelnerzyny wybił się na salony; nie mógł jednak ignorować wpływu ukochanej małżonki na swoje wybory życiowe. Nacechowała go, namagnetyzowała, nakręciła i zaszczepiła w nim to samo pragnienie władzy i porządku, jakie sama odczuwała. Nic tak nie łączyło ludzi jak wspólna nienawiść, a przecież obydwoje równo pogardzali brzydkimi, głupimi i wrażliwymi. Po prostu: słabszymi, niegodnymi należeć do ich perfekcyjnego światka, jaki sami stworzyli. W pocie czoła...nie, własnie nie; nigdy nie pobrudzili sobie rąk, pozostając idealnymi reliktami przeszłości. Pozostawanie za szklaną gablotą w muzeum nie wchodziło jednak w grę, zbyt łaknęli ciągłych doznań i pewnie dlatego spalali się w górnych rejestrach. Scarlett od dawna, Elijah dopiero czołgając się z popiołów, osadzających się na jego ciemnych włosach i w zagłębieniach zmarszczek. Ignorował to jednak z godnym podziwu spokojem, teraz dość naciąganym, chociaż dłoń przestała mu drżeć. Pewnie dzięki uściskowi Scarlett na jego nadgarstku.
W końcu jakaś namiastka kontaktu fizycznego, krwawego jak jej usta i paznokcie, chociaż to (niestety) te drugie orały jego skórę. Boleśnie, gdyby nie był tak naćpany mógłby się skrzywić, ale na szczęście jego wykrzywione w nieco kpiącym uśmiechu wargi nawet nie drgnęły. - Mężczyźni są jak wino, im starsi tym lepsi - odparł nieco filozoficznie, chociaż doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że Scarlett nie dałaby się nabrać na głębokie porównania. Siwe włosy przerażały go równie mocno co spadek oglądalności programu, dlatego też kurował się tabletkami, proszkami i innymi cudami medycyny, mając nadzieję, że pomogą na wszystko. Nawet na zbyt upierdliwą (piękną także, niestety) żonę, próbującą wbić mu paznokcie w żyły. Siłowanie się z nią nie miało sensu, chociaż przez sekundę perspektywa przyciśnięcia jej do chłodnego blatu i rozpięcia płaszcza wydawała się nieznośnie kusząca. Mógłby to zrobić, ale...przegrałby; nawet jeśli chwilowy triumf i smak jej ust wynagrodziłby mu chwilowe upokorzenia, to samo przyznanie się do pulsującego głodu jaki odczuwał przy niej, byłoby samobójczym strzałem w skroń. Nie powinna tak na niego działać, nie po tylu latach, szpilkach wbijanych w serce i przymusowych wakacjach w słonecznym KOLCu. Musiał pielęgnować w sobie tą twórczą nienawiść, tym gorętszą im bardziej pragnął ją pocałować.
Hamulce jednak sprawdzały się doskonale i nawet kiedy przelotnie dotykała jego skóry nawet nie drgnął. Zerkając tylko odruchowo na piękne szlaczki z jej paznokci, odbite na jego nadgarstku. - Właściwie...przydałby się potomek, ktoś musi odziedziczyć fortunę i sławne nazwisko - odparł tylko lekceważąco na jej kołyskowe propozycje, zatrzymując na chwilę wzrok na jej twarzy. Była tak blisko, uśmiechnięta, zrelaksowana i...kompletnie nie jego. To trochę piekło, nawet po znieczuleniu toną tabletek. To nie była gorąca zazdrość, raczej leciutki, gorzki posmak żalu, do którego nie przyznałby się nigdy. Wolałby zapłacić poczwórną wartość rachunku, do jakiego nawet nie zajrzał. Postanawiając zachować komentarz odnośnie przekazania go Almie - to ona przecież sponsorowała każdy wybryk Bergsteina. Teraz jednak finansowe przepychanki nie były ważne. A przynajmniej stały dużo niżej w hierarchii od tych słownych i niezwykle dojrzałych.
- Czyli nie zostajesz na noc? - powiedział dość teatralnie zasmucony, obserwując jej kroki w kierunku drzwi. On sam nie ruszył się z miejsca, opierając się o blat i po prostu obserwując ją z bezpiecznej odległości. - Moglibyśmy pobawić się w trójkę, jak za starych, dobrych czasów. Steve jest chyba w formie? - dorzucił prawie radośnie, odkładając z cichym trzaskiem szklankę. Już pustą, najchętniej zacząłby pić prosto z butelki, ale na razie nie odwracał wzroku od jej kobiecej sylwetki. Najbardziej nienormalnej i zarazem wspaniałej kobiety, jaką kiedykolwiek miał (wątpliwą) przyjemność spotkać.
Powrót do góry Go down
the civilian
Scarlett Ashworth
Scarlett Ashworth
https://panem.forumpl.net/t2152-scarlett-ashworth
https://panem.forumpl.net/t2158-szkarlatne-relacje
https://panem.forumpl.net/t2157-scarlett-ashworth
https://panem.forumpl.net/t2201-scarlett
https://panem.forumpl.net/t3205-scarlett-ashworth
Wiek : 38
Zawód : wzgardzony rządowiec, wykładowca ekonomii na uniwersytecie
Przy sobie : gaz pieprzowy, laptop, telefon komórkowy, prawo jazdy
Znaki szczególne : brak pigmentu w skórze
Obrażenia : urażona duma

elitarne mieszkanie Elijaha Empty
PisanieTemat: Re: elitarne mieszkanie Elijaha   elitarne mieszkanie Elijaha EmptySob Lis 01, 2014 1:04 pm

Byłoby kłamstwem stwierdzenie, że Scarlett pojawiła się nocą u byłego męża jedynie po to, by wręczyć mu rachunek za remont kuchni, na którym mogło przez przypadek dopisać jej się o jedno zero za dużo. Nie dbała o pieniądze; mimo że musiała w swoim życiu przynajmniej raz wyjść ze skrajnej nędzy, to do dzisiaj przyzwyczaiła się do bogactwa już do tego stopnia, że nie wyobrażała sobie życia, w którym na cokolwiek jej nie stać. Jeśli trzeba było kogoś przekupić, to bez mrugnięcia okiem to robiła, a wynajęcie drogiego płatnego zabójcy do uporania się z jej niezałatwionymi sprawami zabolałoby jedynie jej dumę, ale z pewnością nie portfel. Banknoty były tylko półśrodkiem, towarem wymiennym i same w sobie nie posiadały żadnej wartości; a przynajmniej nie posiadały takiej, jaką byłaby w stanie docenić Scarlett.
Bo panna Ashworth chciała jedynie władzy, i to do niej dążyło każde jej pojedyncze działanie, nawet jeśli pozornie wydawało się niewinne. Sprawowanie kontroli nad cudzym życiem upajało ją niczym narkotyk; niejednokrotnie w snach kroczyła przez Plac Wyzwolenia udeptaną na ciałach jej wrogów ścieżką, podczas gdy rozstępujący się dookoła tłum całował ją po stopach i rękach. Przerysowane, teatralne? Może i tak, ale taka również była i sama Scarlett, z nienaturalnie odmłodzonym ciałem i idealnie białą, godną arystokratki skórą. Siedząc na kuchennym krześle, w otoczeniu luksusów mężowego mieszkania, w niczym nie przypominała wrzeszczącego, czerwonego na twarzy dziecka, które przyszło na świat w brudnym, zapuszczonym burdelu. Dzisiaj już zrównanym z ziemią, jak wszystko inne, co ośmielało się przypominać jej o jej korzeniach.
- Skoro tak twierdzisz - odpowiedziała słodko, wyginając wargi w uśmiechu i śledząc na twarzy Elijah każdą, najdrobniejszą nawet reakcję. Nad nim również chciała mieć kontrolę, i może właśnie dlatego pojawiła się w jego mieszkaniu; żeby na własne oczy zobaczyć, jak sobie radzi, i czy nogi zaplątały mu się już wystarczająco, żeby groziły potknięciem. Troska? Raczej przezorność i chęć udowodnienia, że miała rację, kiedy dawała mu co najwyżej kilka miesięcy na powierzchni, przed opadnięciem z powrotem na kwartalne dno.
Odwróciła się na chwilę, przystając przy drzwiach wyjściowych, starając się nie pokazać, jak alergicznie działało na niej imię Steve'a, włożone w usta męża. Wiecznie się o to sprzeczali, rzucając w siebie przedmiotami i popychając się nawzajem na kuchenne meble; nawet teraz potrafiła wyczuć kipiącą z głosu mężczyzny ironię i ledwie powstrzymała się od chwycenia wazonu z najbliższego stolika i ciśnięcia nim przez pokój. Przez myśl przemknęło jej nawet, że być może właśnie o to chodziło Elijah. Chciał ją wyprowadzić z równowagi? Zmusić do zrzucenia maski opanowania, sprawić, by porcelanowa zasłona spękała i opadła?
Scarlett zacisnęła usta tylko na ułamek sekundy, by chwilę później wygiąć je w kolejnym starannie dobranym na takie okazje uśmiechu. Złościło ją i irytowało, że Bergstein nadal miał na nią jakikolwiek wpływ. Wygnała go ze swojego życia (i dzielnicy) w ramach programu likwidowania słabości; programu, który poległ na całej linii, bo oto po Kapitolu rozbijał się nie tylko jej porzucony mąż, ale również była żona. Teraz brakowało jedynie, by małżonek - denat powstał z martwych i zasiadł po prawicy żony.
- Eli, skarbie, nie mogę - odpowiedziała, równie teatralnie co on, udając żal i smutek. Całkiem przekonująco, gdyby nie cień uśmiechu na czerwonych wargach, drgających lekko w rytm jej oddechu, gdy przykładała dłoń do serca dla podkreślenia dramatyzmu. - Mamy ze Stevem dużo pracy, ale przekażę mu, że o niego pytałeś. I że go pozdrawiasz - dodała, teraz już rozpromieniając się w tak samo przerysowany sposób, w jaki przed chwilą wyrażała rozczarowanie nad odrzuconą, mężowską propozycją. - Ach, i daj mi znać, jeśli zdecydujesz się na ojcostwo, pomogę ci wybrać imię dla Elijaha juniora. - Położyła dłoń na klamce, drugą ręką poprawiając płaszcz, który rozchylił się nieco za bardzo, odsłaniając sporo jasnej skóry na dekolcie. - Powodzenia w programie - rzuciła jeszcze, i gdyby ktoś jej nie znał, to pewnie nie doszukałby się ukrytego, całkowicie opacznego znaczenia tych słów.

| zt.
Powrót do góry Go down
Sponsored content

elitarne mieszkanie Elijaha Empty
PisanieTemat: Re: elitarne mieszkanie Elijaha   elitarne mieszkanie Elijaha Empty

Powrót do góry Go down
 

elitarne mieszkanie Elijaha

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

 Similar topics

-
» garderoba + gabinet Elijaha
» Znośne mieszkanie
» Opuszczone mieszkanie
» Biuro i mieszkanie Gwen
» Stare Opuszczone Mieszkanie

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Panem et circenses :: Po godzinach :: Archiwum :: Lokacje-