IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  
Gabinet Rose

 

 Gabinet Rose

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość
Rosemary Garroway
Rosemary Garroway
https://panem.forumpl.net/t1921-rosemary-garroway
https://panem.forumpl.net/t1019-we-walk-a-thin-line-between-hope-and-despair
https://panem.forumpl.net/t1305-rosemary-garroway
https://panem.forumpl.net/t1020-rosemary
https://panem.forumpl.net/t1046-rosemary-garroway
Wiek : 25 lat
Zawód : Pani doktor w Kwartale, która wszystkich nienawidzi
Przy sobie : Kapsułka cyjanku, broń palna, dokumenty, portfel, telefon oraz inne osobiste rzeczy.
Znaki szczególne : Ona cała jest szczególna.
Obrażenia : Rysa na psychice głęboka jak jezioro w Dwójce

Gabinet Rose Empty
PisanieTemat: Gabinet Rose   Gabinet Rose EmptyWto Sie 05, 2014 4:27 pm


ten temat będzie kiedyś ładniejszy, huh.
Powrót do góry Go down
the civilian
Gerard Ginsberg
Gerard Ginsberg
https://panem.forumpl.net/t1912-gerard-ginsberg#24485
https://panem.forumpl.net/t1854-ginsberga#23978
https://panem.forumpl.net/t1853-gerard-ginsberg#23974
https://panem.forumpl.net/t1864-notatki-z-literatury-i-nie-tylko#24244
https://panem.forumpl.net/t1863-ginsberg#24243
https://panem.forumpl.net/t1916-gerard-i-maisie-ginsberg
Wiek : 51 lat
Zawód : naczelnik więzienia, Betonstahlbieger
Przy sobie : leki przeciwbólowe, medalik z małą ampułką cyjanku w środku. stała przepustka, telefon komórkowy, paczka papierosów, broń palna.
Znaki szczególne : praktycznie zawsze nosi skórzane rękawiczki i wojskowe buty, nie rozstaje się z cygarami

Gabinet Rose Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet Rose   Gabinet Rose EmptyWto Sie 05, 2014 8:03 pm


Nie był świadomy zmian, jakie dokonywały się w Rose w ostatnim czasie. Pewnie mógłby znaleźć wiele usprawiedliwień swojego jakże egoistycznego zachowania (naprawdę liczyło się tylko to, że miał wreszcie mieć syna), ale przecież dziewczyna doskonale go znała i wiedziała, że nie ma co liczyć na cudowne wsparcie i próbę pogodzenia jej ze światem. Był naprawdę szczęśliwy, że udało mu się ją skłócić z tym przeklętym ćpunem i to był rozmiar troski, co do której nie przyznałby się nawet przed samym sobą, a którą obdarzał niewielkie grono zaufanych osób. Naprawdę mógł policzyć na palcach, kto zasługuje u niego na śladowy szacunek i w tej świętej trójcy (dobrze liczył?) mogła znaleźć się też młoda lekarka, którą traktował w smsach po swojemu - oschle, ironicznie i bardzo twardo, przypominając jej nachalnie, że nie czas płakać nad rozlanym mlekiem.
Najwyraźniej karma miała nieziemskie poczucie humoru, bo zamiast umówić się z nią na spotkanie i pogłaskać ją po główce za dokonanie dobrego wyboru stron - naprawdę byłoby mu przykro, gdyby musiał ją zabić prędzej czy później - lądował na Izbie Przyjęć w kałuży krwi, która urastała do rangi małego dramatu. Bądź thrillera, który pewnie prześladowałby go w nocy, gdyby nie to, że zamiast wyrzutów sumienia miał niewyobrażalnie wielką wyobraźnię.
Uciszoną zupełnie, kiedy spał, będąc chyba po raz pierwszy w życiu tak rozkosznie bezbronnym i niegroźnym, choć (i to mógł przyznać po oprzytomnieniu z wielką satysfakcję) nawet przez te sekundy utraty przytomności wykonywały się jego podłe wyroki. Nie odszedł więc wcale, pozostając śmiertelnie niebezpiecznym, choć budził się na obcej kozetce gdzieś w gabinecie.
Nie do końca rozumiał, gdzie się znalazł i dlaczego, więc szukał wzrokiem Rose jako stałej wyspy wśród oceanu niepamięci, brunatnego od krwi, którą czuł wszędzie.
- To jakaś twoja fantazja erotyczna? Ja i kozetka? - zapytał po swojemu, próbując wstać i kaszląc czerwoną wydzieliną na swoją poplamioną już koszulę.
Powrót do góry Go down
Rosemary Garroway
Rosemary Garroway
https://panem.forumpl.net/t1921-rosemary-garroway
https://panem.forumpl.net/t1019-we-walk-a-thin-line-between-hope-and-despair
https://panem.forumpl.net/t1305-rosemary-garroway
https://panem.forumpl.net/t1020-rosemary
https://panem.forumpl.net/t1046-rosemary-garroway
Wiek : 25 lat
Zawód : Pani doktor w Kwartale, która wszystkich nienawidzi
Przy sobie : Kapsułka cyjanku, broń palna, dokumenty, portfel, telefon oraz inne osobiste rzeczy.
Znaki szczególne : Ona cała jest szczególna.
Obrażenia : Rysa na psychice głęboka jak jezioro w Dwójce

Gabinet Rose Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet Rose   Gabinet Rose EmptyWto Sie 05, 2014 9:28 pm

Nikt nie był świadomy, co się dzieje z Rose, może dlatego, że była dobra w ukrywaniu tego, co rzeczywiście w niej siedzi, albo po prostu wszyscy byli ślepi. A ona nie mówiła; czasem jej się coś wymsknęło, ale trudno było się połapać, o co jej w zasadzie chodzi. Była jak książkowy przykład kobiety, chciała być rozumiana, nie mówiąc, nawet nie dając znaku, co się dzieje. I chociaż chciała, żeby ktoś dowiedział się o jej problemach, nie oczekiwała pocieszenia, bo i tak mówienie, że "będzie dobrze" i "dasz radę" na nią nie działało. Nie uwierzy w takie głupoty, nie ma pięciu lat.
I choć Gerard był szczęśliwy, że jej relacja z Mathiasem rozsypała się jak domek z kart w ciągu pięciu minut, to Rose nie wiedziała, co ma z tym zrobić. Może le Brun był ćpunem należącym do marginesu społecznego, ale wydawało się, że był jedyną osobą gotową zrobić wszystko, by ją pocieszyć. On naprawdę ją rozumiał i to właśnie ją przerosło, bo nigdy nie spodziewała się, że znajdzie się ktoś taki na tym świecie. Teraz zmywała krew Ginsberga z rąk i nie wiedziała czemu, ale przyszło jej na myśl, że to mogła być krew Mathiasa, jeśli wtedy powiedziałby o jedno słowo za dużo. Ludzie robią różne rzeczy w afekcie; gniew prowadzi nas jak marionetki, a kiedy sprzeciwiamy się mu, często jest już za późno. Więc teraz cieszyła się i ona - żyli osobno, ale żyli. Żadne z nich nie wąchało kwiatków od spodu.
Zdjęła poplamiony fartuch z siebie, powiesiła go na krześle i opadła na nie ciężko, opierając łokcie na podłokietnikach. Schowała usta w dłoniach i spojrzała na niespokojnie poruszającego się Gera, a w jej umyśle pojawiały się niestworzone scenariusze wyjaśniające rany kłute na jego plecach. Zaraz po tym jak sanitariusze pomogli wnieść go do jej gabinetu, szybko oczyściła jego rany i zszyła je. Miała w tym trochę doświadczenia, w Kwartale takie obrażenia były na porządku dziennym, ich popularność równała się z popularnością grypy i rzeżączki. W końcu każdy orze jak może. I kogo może. Szczególnie w KOLCu.
- Tak, zawsze marzyłam o takiej sytuacji. Śnię o niej po nocach. - odpowiedziała, podnosząc się szybko z fotela, by podejść do niego i położyć rękę na jego klatce piersiowej tylko po to, żeby popchnąć go z powrotem na łóżko jak niegrzecznego dzieciaka. Oczywiście zrobiła to z lekarską ostrożnością, w końcu nie chciała zmarnować całej robocizny. - Więc leż grzecznie, bo moje marzenia się nie spełnią. - przyciągnęła jedno z krzeseł do łóżka i usiadła, posyłając mu spojrzenie, którym nie pogardziłaby żadna matka wkurzona na dziecko, które właśnie wpakowało się w tarapaty. Z tym, że ta sytuacja była o tyle bardziej komiczna, że powinno być odwrotnie, patrząc na ich wiek.
- Co się stało? Kto cię tak urządził? - zapytała, zaplatając ręce pod piersiami i marszcząc brwi. Z jednej strony się martwiła, w końcu jakkolwiek ich relacja by nie wyglądała, była to przyjaźń. Z drugiej zaś strony była zdenerwowana, bo nie mogła uwierzyć, że nie zdążył jakoś obronić się przed ciosami. Zrozumiałaby jedną ranę, ale dwie? Była ciekawa, kto był taki zdolny, by doprowadzić Ginsberga do tego stanu.
Powrót do góry Go down
the civilian
Gerard Ginsberg
Gerard Ginsberg
https://panem.forumpl.net/t1912-gerard-ginsberg#24485
https://panem.forumpl.net/t1854-ginsberga#23978
https://panem.forumpl.net/t1853-gerard-ginsberg#23974
https://panem.forumpl.net/t1864-notatki-z-literatury-i-nie-tylko#24244
https://panem.forumpl.net/t1863-ginsberg#24243
https://panem.forumpl.net/t1916-gerard-i-maisie-ginsberg
Wiek : 51 lat
Zawód : naczelnik więzienia, Betonstahlbieger
Przy sobie : leki przeciwbólowe, medalik z małą ampułką cyjanku w środku. stała przepustka, telefon komórkowy, paczka papierosów, broń palna.
Znaki szczególne : praktycznie zawsze nosi skórzane rękawiczki i wojskowe buty, nie rozstaje się z cygarami

Gabinet Rose Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet Rose   Gabinet Rose EmptySro Sie 06, 2014 3:19 pm

Być może istota ich przyjaźni (jakże oksymoronicznie to brzmiało w odniesieniu do naczelnika więzienia) polegała własnie na subtelnych przemilczeniach, które sprzyjały zachowaniu poprawności politycznej. Nie wynikało one akurat z wrodzonego taktu Gerarda, który skutkował unikaniem drażniących ich tematów, ale z niechęci do zabierania publicznie jakiegokolwiek zdania. O przekonaniach Ginsberga najbardziej dobitnie świadczyły czyny, każdy z żyjących (i kilku trupów, którzy zawisnęli na granicy miasta) mógł to potwierdzić.
Nie zajmował się już jej kontaktami z tym marginesem społecznym, który sprawiał, że Rose znajdowała się w rejonie zagrożonym szybkim wyginięciem. Wiedział doskonale, że przeoczył moment, w którym ta dwójka zaczęła biec ze sobą po jednej orbicie i tak szczerze mówiąc, nie zajmowało to jego uwagi. Nie, jeśli leżał, próbując uświadomić sobie, w którym etapie drogi zboczył z wędrówki do domu i zdecydował, że szpital stanie się jednak ponurą koniecznością. Nienawidził być zależny od kogokolwiek, wówczas zaczynał być wściekły i na tyle groźny, że każda pomoc mu miała całkiem przykre skutki. Nic dziwnego, że nie chciał, żeby jedna z dwóch osób, które jeszcze legitymowali się etykietką jego przyjaciela, widziała go w takim stanie.
Jednak stało się, nie mógł nic temu zaradzić i właśnie leżał tutaj, zastanawiając się, gdzie do cholery podziały się jego rękawiczki i dobre maniery, które podpowiadały mu, że kobieta powinna przed nim klęczeć, nigdy na odwrót. Dlatego też szarpał się, próbując wstać i zająć należną mu pozycję Pana i władcy, ale zamiast tego opadł na kozetkę, czując ciągle w ustach metaliczny posmak krwi. Słodkie wspomnienie orgii wryło mu się w czaszkę, wywołane najprzyjemniejszymi bodźcami, z jakimi miał do czynienia.
- Wyglądasz jak moja matka - dodał po chwili zastanowienia, ogniskując ostre kontury jej sylwetki i zmarszczki na młodej twarzy, które mogły świadczyć o tym, że otacza go iście matczyną troską. Dziwne wrażenie dla człowieka, który stracił prawictwo właśnie z rodzicielką wśród blasku świec i szeptów inkantacji, które poświęcały go szatanowi.
Dlatego też był nieśmiertelny, pozwalając jej praktycznie na wszystko, co było konieczne, by krew przestała broczyć i osłabiać go niesamowicie. Chwilowa niedyspozycja była czymś uwłaczającym dla niego, więc musiał szybko zmienić ten krępujący dla siebie stan.
- Ja go postrzeliłem i wbiłem mu nóż we flaki. Nie na żarty, pewnie rozwaliłem mu płuco - dodał typowo po męsku, nie skupiając się na własnych urazach, które wliczały się w ryzyko (hm) zawodowe. - Kiedyś pieprzyłem jego laskę, potem przybiłem ją do drzewa, bo mi się znudziła. Myślałaś, że jestem ze szkła? - wzruszył ramionami, obserwując jej pracę. - Nie wiedziałem, że jesteś teraz panią doktor z Dzielnicy Rebeliantów.
Powrót do góry Go down
Rosemary Garroway
Rosemary Garroway
https://panem.forumpl.net/t1921-rosemary-garroway
https://panem.forumpl.net/t1019-we-walk-a-thin-line-between-hope-and-despair
https://panem.forumpl.net/t1305-rosemary-garroway
https://panem.forumpl.net/t1020-rosemary
https://panem.forumpl.net/t1046-rosemary-garroway
Wiek : 25 lat
Zawód : Pani doktor w Kwartale, która wszystkich nienawidzi
Przy sobie : Kapsułka cyjanku, broń palna, dokumenty, portfel, telefon oraz inne osobiste rzeczy.
Znaki szczególne : Ona cała jest szczególna.
Obrażenia : Rysa na psychice głęboka jak jezioro w Dwójce

Gabinet Rose Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet Rose   Gabinet Rose EmptySro Sie 06, 2014 9:50 pm

W końcu mowa była tylko srebrem, a milczenie złotem. W dzisiejszym świecie, w którym liczy się pozycja i majątek, taka metafora była totalnie adekwatna. Naprawdę czasami wolała sobie pomilczeć do alkoholu z Gerardem, niż debatować o jakże silnej więzi przyjaźni, która przezwycięży wszystko razem z Reiven. Rose była wybitną socjopatką, introwertycznie nastawioną do świata, toteż zbyt wiele słodkiego gadania o tym, że nie jest sama, że powinna się cieszyć z tego co ma, że po burzy zawsze wyjdzie słońce, wywoływało u niej cukrzycę i dziwny wstręt do kontaktu z ludźmi przez następny tydzień. Kiedy miała siedem lat narzekała, że ma dwójkę znajomych, że to mało i ogólnie jest taką życiową porażką, a teraz gdy ktoś zada pytanie o przyjaciół patrzy na niego jak na idiotę, zastanawiając się, której części w "nienawidzę ludzi" nie rozumie. Więc w ogóle przestała się produkować do innych, mówiąc raczej mniej niż więcej. Może właśnie dlatego tak świetnie "dogadywała" się z Ginsbergiem?
Ona też nie znosiła być od kogoś zależna, więc udawała, z powodzeniem zresztą, kobietę niezależną od absolutnie nikogo. Niestety ostatnio szło jej bardzo pokracznie, bo uzależniła się od kogoś, kto w ogóle nie powinien się w jej życiu pojawić i teraz nawyk się ujawniał, kiedy tej osoby brakowało. Uzależniła się też od Coin, w końcu teraz jej życie zależy od jej łaski lub niełaski. I od alkoholu, ale to już raczej nie jest osoba. Poza tym to jest jej zdecydowanie najmniejszy problem w tym momencie, bo jest na tyle silna, że gdyby chciała, to rzuciłaby to w cholerę. Jednak nie rozumiała, czemu ma się pozbawiać czegoś, co przynosi jej szczęście, kiedy cierpi na jego niedobór.
Patrzyła z dezaprobatą na miotającego się Gerarda i naprawdę w pewnym momencie przeszło jej przez myśl, że powinna go przywiązać do tego łóżka, żeby się, do cholery jasnej, nie ruszał. Naprawdę była dobra w swoim fachu, ale nie potrafiła zszyć rany tak, żeby szwy były na miejscu, nawet wtedy, gdy ich właściciel wpada na pomysł nakurwiania salta z palcem w dupie. Niestety, nauka nie mknie aż tak szybko. Właśnie dlatego uśmiechnęła się z satysfakcją, kiedy w końcu opadł bezsilnie na kozetkę, nadal pokaszlując krwią. Słodka niemoc osoby poszkodowanej, cóż za piękny widok. Rose oglądała takie obrazy przez całe życie i to nie tylko w pracy lekarza. Była ich sekretną fanką.
- Może jestem jej reinkarnacją, kto wie? - rozłożyła ręce w akcie udawanej spekulacji, bo nie mogła powstrzymać się od tego jakże ironicznego komentarza. Miała w tym momencie okazję do poczucia lekkiej, ale jakże satysfakcjonującej, przewagi nad Ginsbergiem, więc wykorzystywała ją, bo taka chwila może się już nie powtórzyć. Czy to właśnie nazywa się radość z małych rzeczy?
- Cały ty. - podsumowała to naprawdę szczerze i trafnie, bo jego wyznanie nawet jej nie ruszyło, a co dopiero zdziwiło. Po nim można się spodziewać wszystkiego i chyba nic ją już nie zaskoczy. - Gdy ja już ci się znudzę, to byłabym wdzięczna, gdybyś przybił mnie do lipy. Bardzo lubię te drzewa. - uśmiechnęła się uroczo, opierając łokieć na oparciu krzesła i zakładając na nogę, jakby naprawdę prosiła go o taką przysługę i jakby to była najnormalniejsza w świecie rzecz. Ich relacja była doprawdy ciekawa, może dlatego, że obydwoje byli uosobieniem dziwactw tego świata. - Dużo rzeczy o mnie nie wiesz. Marna z ciebie psiapsiółka.
Powrót do góry Go down
the civilian
Gerard Ginsberg
Gerard Ginsberg
https://panem.forumpl.net/t1912-gerard-ginsberg#24485
https://panem.forumpl.net/t1854-ginsberga#23978
https://panem.forumpl.net/t1853-gerard-ginsberg#23974
https://panem.forumpl.net/t1864-notatki-z-literatury-i-nie-tylko#24244
https://panem.forumpl.net/t1863-ginsberg#24243
https://panem.forumpl.net/t1916-gerard-i-maisie-ginsberg
Wiek : 51 lat
Zawód : naczelnik więzienia, Betonstahlbieger
Przy sobie : leki przeciwbólowe, medalik z małą ampułką cyjanku w środku. stała przepustka, telefon komórkowy, paczka papierosów, broń palna.
Znaki szczególne : praktycznie zawsze nosi skórzane rękawiczki i wojskowe buty, nie rozstaje się z cygarami

Gabinet Rose Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet Rose   Gabinet Rose EmptyCzw Sie 07, 2014 12:01 am

Przy Rose nie musiał niczego udawać. Wprawdzie hamował się wielokrotnie, czując, że pewne sprawy mogłyby uderzać w nich rykoszetem - a nawet ktoś tak skrajnie nietowarzyski jak Gerard potrzebował kogoś po swojej stronie - i cała ta szumnie nazywana przyjaźń mogła stać się kolejną wydmuszką na drodze jego życia. Godnego opisywania w książkach, naprawdę nie rozumiał, czemu jeszcze nikt z Panem nie pokusił się o wydanie jego biografii, która obfitowałoby w tak dramatyczne zwroty akcji jak nóż w plecach.
Et tu, Brute, contra me? Być może powinien zwracać baczniejszą uwagę na ruchy Rose, ale w tym wypadku okazywał jej chyba multum zaufania w swoim przypadku, bo pozwolił jej grzebać w swojej ranie po swojemu.
Dobrze wiedział, że nie zrobi mu niczego nagannego - miała powody i narzędzia, ale gdzieś zabrakło ostatecznego zapalnika. Minutę zajęło mu przekonywanie samego siebie, że nie powinien prowokować ją w takim stanie, bo to może skończyć się tragicznie, a przecież chciał wrócić do domu, do swoich dzieci i do swojego chleba powszedniego, który wpychał więźniom z całej siły, dławiąc ich, gdy nie było już z nich żadnego pożytku. Całkiem poruszająca wizja, pewnie dlatego tak się kręcił na łóżku, wywołując krwotok.
Zewnętrzny. Był szczęściarzem do potęgi entej. Wiedział to już, kiedy Rose opatrywała jego rany i zaszywała pamiątki po nieśmiertelnej miłości Noah, która zapewne zardzewieje równie szybko jak scyzoryk w jego ciele. Miał szczerą nadzieję, że chłoptaś się wykrwawi i nie będzie musiał ponawiać ataku na jego narządy, które zapewne uległy rozkładowi. Wizje zaczynały rozkosznie przelatywać przez jego głowę i dlatego uspokoił się na tyle, by mogła zająć się nim na spokojnie.
Nie reagował praktycznie wcale na jej pstryczki w nos - miała prawo się nad nim poznęcać, w końcu była jego lekarzem - do chwili, kiedy nie zaczęła opowiadać o jego matce. Sam wywlókł ten temat z mroków podświadomości i przed jego oczami jak dreszcz z gorączki przebiegł obraz rudowłosej czarownicy z włosami do bioder, w które go zaplątywała, kiedy brał ją od tyłu, dysząc ciężko.
Spojrzał ponownie na swoją przyjaciółkę i pokręcił głową.
- Nie, ale nie masz czego żałować - odparł enigmatycznie, podejrzewając, że nie tak sobie wyobrażała relacje ojciec- matka u Ginsbergów. Zresztą myliła się również w kwestii przyjaciół Gerarda - tych nie zabijał własnoręcznie, szeptał za to do ucha nowym pokrewnym duszom, które z chęcią zajmowały się tymi starymi.
- Z tobą nie spałem - dodał więc na spokojnie, przez moment próbując wznieść się na wyżyny fantazji i ujrzeć nagą Rose...a może i siebie w roli psiapsiółki, która rozczesuje jej włosy i pyta o wrażenia z randki. Aż się otrząsnął, łapiąc ją za nadgarstki. - Szyj, bo inaczej ta praca stanie się przeszłością - warknął, ale spoglądał na nią dalej z rozświetlonymi czyimś wspomnieniem oczami, próbując nie docenić żartu, choć niemrawy uśmiech wkradł mu się na usta.
Powrót do góry Go down
Rosemary Garroway
Rosemary Garroway
https://panem.forumpl.net/t1921-rosemary-garroway
https://panem.forumpl.net/t1019-we-walk-a-thin-line-between-hope-and-despair
https://panem.forumpl.net/t1305-rosemary-garroway
https://panem.forumpl.net/t1020-rosemary
https://panem.forumpl.net/t1046-rosemary-garroway
Wiek : 25 lat
Zawód : Pani doktor w Kwartale, która wszystkich nienawidzi
Przy sobie : Kapsułka cyjanku, broń palna, dokumenty, portfel, telefon oraz inne osobiste rzeczy.
Znaki szczególne : Ona cała jest szczególna.
Obrażenia : Rysa na psychice głęboka jak jezioro w Dwójce

Gabinet Rose Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet Rose   Gabinet Rose EmptyPią Sie 08, 2014 4:54 pm

Rose udawała jedynie, że wcale nie jest wrakiem człowieka, bo doskonale wiedziała, że Gerard tylko by tym wzgardził lub wykorzystał w sposób, który z pewnością nie leży w jej guście. W końcu nie należał do osób pochwalających oddawanie się uczuciom. Ona też coraz bardziej zbliżała się do stwierdzenia poprawności jego opinii. Ostatnio wszystko dawało jej znać, że dobrą być nie popłaca, bo w zamian za dobroć dostanie się tylko i wyłącznie pogardę. Wiele razy miała chęci, licząc, że wyjdzie z tego coś, co sprawi, że świat zmieni się na lepsze. Ale nie wiedziała czy chciała być dobra dla kogoś, czy dla siebie.
Nie miała powodu, by jakkolwiek pogorszyć jego stan. Mimo wszystko traktowała go jak przyjaciela, a nie miała takich ludzi za wielu. Gdyby chciała się go pozbyć wybrałaby bardziej wyrafinowany sposób, a także zrobiłaby to wcześniej, nie czekałaby na jego domniemane przybycie do szpitala. Chociaż nie można ukryć faktu, że prowokowanie Rose to pomysł nie najlepszy. Nie była do końca poczytalna, zwłaszcza na swoim terenie. Kiedy doskonale zdawała sobie sprawę z posiadanej przewagi, jej pewność siebie wzrastała niebezpiecznie i mogła tą wiarą w siebie góry przenosić. Ale dopóki była spokojna, chociaż względnie, nikomu nic nie groziło z jej strony. Nie była psychopatką, a zabijanie i męczenie innych nie było jej hobby.
Ginsberg miał cholerne szczęście, że jego narządy wewnętrzne nie ucierpiały. Co prawda zasługa była tego, że to ślady po zwykłym nożu, nie jakiejś kosie żniwiarza. Chociaż rany kłute miały to do siebie, że bardzo lubiły się otwierać, jeżeli ich właściciel zachowywał się tak, jakby miał owsiki w dupie lub epilepsję. Rose trafiał szlag, widząc co robi Gerard i miała ochotę mu przywalić przez łeb. Ale była profesjonalistką, więc się powstrzymywała.
- Z pewnością. - nieważne jak sobie wyobrażała ich relacje, jednak miała różne propozycje genów i charakteru jego matki, patrząc na jego zachowanie i styl bycia. Musiała być ciekawą personą, nie ma co.
- I nie będziesz. - ona nie próbowała się wznosić nawet na niziny fantazji, bo takie wizje nie powinny mieć w ogóle miejsca. Nie potrafiła wyobrazić siebie w sytuacjach typowych dla postrzelonych dziewcząt. Nope, nope, nope.
- Przestań się tłuc jak paralityk, bo twoje życie stanie się przeszłością! - warknęła szorstko wyszarpując swoje ręce z jego uścisku. Podwinęła rękawy, a na jej twarzy malował się iście wściekły wyraz. - Odwracaj się! - Szybko otworzyła nowy zestaw narzędzi i nachyliła się nad nim, by zabrać się za robotę. - Za karę będzie bez znieczulenia. Taki stary, a taki głupi.
Powrót do góry Go down
the civilian
Gerard Ginsberg
Gerard Ginsberg
https://panem.forumpl.net/t1912-gerard-ginsberg#24485
https://panem.forumpl.net/t1854-ginsberga#23978
https://panem.forumpl.net/t1853-gerard-ginsberg#23974
https://panem.forumpl.net/t1864-notatki-z-literatury-i-nie-tylko#24244
https://panem.forumpl.net/t1863-ginsberg#24243
https://panem.forumpl.net/t1916-gerard-i-maisie-ginsberg
Wiek : 51 lat
Zawód : naczelnik więzienia, Betonstahlbieger
Przy sobie : leki przeciwbólowe, medalik z małą ampułką cyjanku w środku. stała przepustka, telefon komórkowy, paczka papierosów, broń palna.
Znaki szczególne : praktycznie zawsze nosi skórzane rękawiczki i wojskowe buty, nie rozstaje się z cygarami

Gabinet Rose Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet Rose   Gabinet Rose EmptyPią Sie 08, 2014 10:00 pm


Nie był socjopatą, który ma problem z rozpoznawaniem podstawowych emocji ludzkich. Brzmiało to bardzo kusząco, ale Gerard jak każdy zdrowy człowiek na umyśle (powiedzmy) musiał się nauczyć lekceważenia empatii i traktowania ludzi jako tych, którzy powinni być raczej materiałem do kolejnych antropologicznych badań, a nie żywymi organizmami - takie mogły wymagać wsparcia i opieki, a w tej nie sprawdzał się wcale. Dlatego był dla Rose jak ojciec (kolejny przykład prosto z familii Ginsbergów), który raczej kopał leżącego niż podawał mu rękę. Nie dla jego dobra - takie pojęcie w ogóle nie istniało w tym domu - ale dla satysfakcji.
Taka była mityczną krainą, do której od zawsze dążył Gerard, niezależnie od środków, jakie musiał przedsięwziąć w tym celu. Tak samo nie liczyli się ludzie, których spotykał na swej drodze. Właśnie w taki sposób został wychowany - całkiem dobrze jak na kapitolińskie standardy - i teraz też pewnie siedziałby grzecznie (to jedyne, co potrafił robić GRZECZNIE), ale adrenalina na dobre rozhulała się w jego żyłach i zachowywał się całkiem nie po swojemu, planując wsadzenie Noah do więzienia i rżnięcie go tak długo, aż przypomni sobie twarz Ashe i zacznie ją wzywać.
Dla podobnego obrazu poświęciłby życie i zdrowie... Nie, nie swoje, aż tak destrukcyjny nie był, ale poważnie rozmyślał nad Rose, która nieświadoma próbowała go uspokoić. Wszystko dlatego, że przez jedno marne porównanie obrazy wróciły. To nie była podróż sentymentalna ani tym bardziej strumień świadomości w jego wykonaniu, ale nie umiał zapanować nad wspomnieniami, które zaczęły unosić się w jego wyobraźni. Całkiem sugestywne, bo znowu trzymał kogoś za nadgarstki.
I planował mord ze szczególnym okrucieństwem.
Otrzeźwiał dopiero wtedy, gdy Rose zaczęła krzyczeć coś o byciu starym - dobre są, kapitolińska medycyna estetyczna czyniła cuda - i odwrócił głowę w jej stronę. Po jej minie wnioskował, że śmierć z ran kłutych mu nie grozi.
- Co u ciebie? - rzucił w eter, uświadamiając sobie, że właśnie tak zachowują się przyjaciele, a do tej roli nieudolnie aspirował, próbując wmówić jej wielokrotnie, że byliby lepszymi kochankami niż parą znajomych, która wymieniała się ploteczkami z Violatora.
Powrót do góry Go down
Rosemary Garroway
Rosemary Garroway
https://panem.forumpl.net/t1921-rosemary-garroway
https://panem.forumpl.net/t1019-we-walk-a-thin-line-between-hope-and-despair
https://panem.forumpl.net/t1305-rosemary-garroway
https://panem.forumpl.net/t1020-rosemary
https://panem.forumpl.net/t1046-rosemary-garroway
Wiek : 25 lat
Zawód : Pani doktor w Kwartale, która wszystkich nienawidzi
Przy sobie : Kapsułka cyjanku, broń palna, dokumenty, portfel, telefon oraz inne osobiste rzeczy.
Znaki szczególne : Ona cała jest szczególna.
Obrażenia : Rysa na psychice głęboka jak jezioro w Dwójce

Gabinet Rose Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet Rose   Gabinet Rose EmptySob Sie 09, 2014 9:50 pm

Rose zawsze sądziła, że dobry ojciec, to kochający, wyrozumiały człowiek, który powinien nauczyć córkę paru rzeczy w życiu oraz być oparciem dla niej w najtrudniejszych chwilach. Kiedyś, kiedy była mała, takiego miała i może dlatego jej pogląd był spaczony. Niestety nie wyszło to panu Garroway na dobre. Ponoć tylko złego diabli nie biorą, a on był tego zdecydowanym przeciwieństwem. Więc go wzięli. Zapewne dlatego nie rozumiała Ginsberga, który w ramach troski wolał zapobiegawczo bić swoje dzieci, patrząc tylko czy równo puchnie, bez względu na to jakie były. Ale co kraj to obyczaj, może w innych dystryktach to było modne?
Ona zawsze była rozpieszczana, traktowana jak oczko w głowie - jeden z wielu przywilejów przysługujących jedynakom. Nie dość, że była córeczką tatusia, to na dodatek nie musiała się niczym dzielić i przejmować, że ktoś może zająć jej miejsce na kolanach. Co z tego, że miała przyrodniego brata, skoro jej rodzice go ignorowali? Patrząc przez pryzmat lat na jej przyjaźń z Jamesem oraz na to, co teraz ich łączyło, stwierdziła, że nie potrzebnie starała się domagać tej braterskiej miłości, bo on w jednej chwili potrafił znienawidzić ją tylko i wyłącznie za opinię. I po latach nie dorósł, twierdząc, że siostra z jego wspomnień nie istnieje, a w jej miejsce pojawiła się bezduszna osoba.
Szkoda, że nie zauważył, iż Rosemary Garroway urodziła się samolubną, rozpieszczoną socjopatką, a teraz po prostu przestała to ukrywać.
Dlatego nie wiedziała, czy naprawdę zależało jej na życiu Gerarda czy może było jej żal pracy, którą włożyła, by go poskładać. Nie miała pojęcia, czy denerwuje się, bo on może sobie zrobić krzywdę, czy dlatego, że ona będzie musiała wszystko robić od nowa. Naprawdę chciała wiedzieć, czego tak właściwie pragnie. Czy jego dobra, czy swojego.
Usiadła na krześle, a gniew nadal malował się na jej owalnej twarzyczce, która rzadko przejawiała jakiekolwiek emocje poza znudzeniem i dezaprobatą wobec świata. Ujęła w dłoń jego ramię i podwinęła koszulę do tej wysokości, aż zobaczyła ranę. Zacisnęła usta, jakby chciała rzuć jakąś kąśliwą uwagę, ale z trudnością ją powstrzymała. W końcu założyła rękawiczki - higiena przede wszystkim, a Gerardowi powinno się spodobać - i zaczęła zszywać ranę, nie odrywając wzroku od pracy. Kto by się spodziewał, że potrafi na czymś się skupić i jednocześnie być przy tym delikatną? Rose pracując jako lekarz naprawdę nie przypominała siebie, tylko swoich łagodnych rodziców. W końcu to był rodzinny biznes.
- Nic ciekawego. - rzuciła, tylko po to, by go zbyć. Nie chciała przerywać sobie pracy, zwłaszcza, że nie wiedząc czemu, starała się być tak delikatna i precyzyjna, żeby w ogóle nie poczuł, że wielokrotnie wbija mu igłę w ramię. Niczym anioł. Ginsberg miał teraz niezwykłą okazję do zobaczenia zaangażowanej Rose w coś, co jej się naprawdę podoba. - Jeżeli chcesz porozmawiać o moim życiu, pytaj o konkrety. - mruknęła po chwili ciszy, nie chcąc wyjść na kompletną ignorantkę, w końcu jego troska była aż niebywała. A ona ją nawet lubiła.
Powrót do góry Go down
the civilian
Gerard Ginsberg
Gerard Ginsberg
https://panem.forumpl.net/t1912-gerard-ginsberg#24485
https://panem.forumpl.net/t1854-ginsberga#23978
https://panem.forumpl.net/t1853-gerard-ginsberg#23974
https://panem.forumpl.net/t1864-notatki-z-literatury-i-nie-tylko#24244
https://panem.forumpl.net/t1863-ginsberg#24243
https://panem.forumpl.net/t1916-gerard-i-maisie-ginsberg
Wiek : 51 lat
Zawód : naczelnik więzienia, Betonstahlbieger
Przy sobie : leki przeciwbólowe, medalik z małą ampułką cyjanku w środku. stała przepustka, telefon komórkowy, paczka papierosów, broń palna.
Znaki szczególne : praktycznie zawsze nosi skórzane rękawiczki i wojskowe buty, nie rozstaje się z cygarami

Gabinet Rose Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet Rose   Gabinet Rose EmptyNie Sie 10, 2014 3:21 pm

Tak było najłatwiej. Obwiniać swój niełatwy charakter (ach, te eufemizmy!) wychowaniem, które znacząco odbiegało od normy. Gerard doskonale wiedział, że mógłby służyć jako przykład dziecka, które zostało wychowane w patologicznej rodzinie. Nie często przecież zdarza się ojciec, który postanawia sprowadzić synowi do domu trybutów, by nauczył się odpowiedniego traktowania niewolników i matka, która po cichu zabiera swoje dziecko na sabaty, oddając go szatanowi i samej sobie; ale Ginsberg nie był typem mężczyzny, który żali się na cokolwiek.
Dobrze wiedział, że sam odpowiada za swoje podłe traktowanie ludzi i być może był niesprawiedliwym i okrutnym katem, który nawet tutaj rozmyślał o tym, że zemsta na Noah będzie bolesnym preludium przed zajęciem się jego ukochaną Ashe, ale przynajmniej potrafił wziąć odpowiedzialność za swoje czyny i teraz też z godnością znosił urazy, nie darując jednak wcale swojemu prześladowcy. Daleki był od chrześcijańskiego nadstawienia policzka. Jeśli już planował ten ruch, to tylko po to, by wyrwać mu rękę - może powinien zapytać pani doktor, czy to możliwe - i machać nią jako nowym ulubionym breloczkiem do kluczy w samochodzie, który nadal stał na parkingu dla niepełnosprawnych. Niesamowite, że nikt nie pokusił się, by zwrócić mu uwagę. Czyżby naprawdę był postrachem całego Panem?
Nie byłby sobą, gdyby nie przyznał, że to mile łechtało jako ego.
Nie tak bardzo jak gniew jego przyjaciółki, który sprawiał, że czuł się komicznie od kogoś zależny. Od kogoś, kto najwyraźniej darzył go śladową ilością sympatii, nawet po wyznaniu, że przerżnął jej chłopaka. Najwyraźniej coś w sobie miał, ale nie zamierzał sprawdzać na własnej skórze, czy Rose jej odporna na żarty, związane z jej ćpunkiem, nie kiedy stawała się elegancką damą w rękawiczkach. Ciekawe, czy jej sponsorzy także domagali się, by nosiła takie w łóżku, kiedy im się oddawała. Chętnie zapytałby o jej cenę wywoławczą, ale wówczas mógłby pożegnać się z szyciem, a wolał prędko wrócić do swojego dawnego ja, zwłaszcza, że lekarz rozwiał wszystkie wątpliwości Maisie, które dotyczyły seksu w ciąży.
- Pisałaś mi ostatnio, że będę z ciebie zadowolony - zauważył, dalej kontynuując subtelną rozmową przyjacielską, byle by odwrócić jej uwagę od tego, że zaraz może zjawić się tu Noah w stanie krytycznym. Miał nadzieję, że każe mu zdechnąć na Izbie Przyjęć, bo w tym stanie pozostawała mu jedynie litościwa śmierć, może dodatkowo kopnięcie od nowego przyjaciela Ginsberga. - Przeprowadziłaś się tutaj? Co z Fransem? - pytał dalej, czekając jednak na to, aż skończy szycie i będzie mógł pożegnać się z nią.
Miał jeszcze coś do załatwienia, a sądził, że ten plan nie spodobałby się Rose, nawet w tej matczyno-opiekuńczej wersji.

Powrót do góry Go down
Rosemary Garroway
Rosemary Garroway
https://panem.forumpl.net/t1921-rosemary-garroway
https://panem.forumpl.net/t1019-we-walk-a-thin-line-between-hope-and-despair
https://panem.forumpl.net/t1305-rosemary-garroway
https://panem.forumpl.net/t1020-rosemary
https://panem.forumpl.net/t1046-rosemary-garroway
Wiek : 25 lat
Zawód : Pani doktor w Kwartale, która wszystkich nienawidzi
Przy sobie : Kapsułka cyjanku, broń palna, dokumenty, portfel, telefon oraz inne osobiste rzeczy.
Znaki szczególne : Ona cała jest szczególna.
Obrażenia : Rysa na psychice głęboka jak jezioro w Dwójce

Gabinet Rose Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet Rose   Gabinet Rose EmptyNie Sie 10, 2014 9:37 pm

Obwinianie innych zamiast siebie było najłatwiejszą rzeczą na świecie. Rose robiła to, bo ostatnio zauważyła, że niektórzy ludzie idą na łatwiznę i powodzi im się lepiej niż jej. I w sumie mogłaby być teraz normalna, gdyby życie nie dało jej w kość od małego. Zwłaszcza, że wtedy miała dziwną manię próbowania ratowania wszystkiego, nieważne czy to cudzego życia czy sytuacji w swojej rodzinie. Teraz widziała, że popełniła złą decyzję, nie potrzebnie się tu pchała. Ale strasznie ją bolało, że nie miała kogo za to obwiniać, bo to był jej wybór. Zrobiła to sobie sama, a nie była na tyle odważna, by za karę odebrać sobie życie. Sama nie wiedziała, czy oczekiwała jeszcze na coś lepszego w jej życiu, czy faktycznie była tchórzem. Choć w sumie... Nadzieja jest prawie równoznaczna z ucieczką.
Nie wiedziała również, czy potrafiła wziąć za cokolwiek odpowiedzialność. Nie umiała zapewnić sobie godnego bytu, jej obecna egzystencja nie pozwalała jej na bycie zadowoloną z siebie, każde uczucie dumy było fałszywe i wymuszone na potrzeby publiczności. Życie zawsze było sceną i mimo, że to ją denerwowało, mimo, że starała się temu przeciwstawiać, często tańczyła tak, jak ktoś jej zagrał. To ją paraliżowało, strach przed tym, z jaką łatwością potrafiła ulec niektórym ludziom. Wystarczyło jedno wspomnienie o kimś, na kim jej zależało, sekunda wątpliwości nad bezpieczeństwem tej osoby i Rose była gotowa skoczyć w ogień. A to, że jeszcze się nie poparzyła, zawdzięczała tylko i wyłącznie temu, że mimo wszystko była twardą kobietą, która zbyt wiele razy została zraniona, by teraz poczuła ból. Była za zimna, by jakiekolwiek ciepło mogło jej cokolwiek zrobić. I chociaż te uczucia w pewnych środowiskach mogłyby być docenione, tutaj nie miały najmniejszego sensu. Dlatego pozostało jej zostać bezwzględną i niewzruszoną, czekając aż słodkie ukojenie zwane śmiercią nadejdzie.
Rosemary zdecydowanie nie była osobą, z którą się żartuje, bo praktycznie wszystko brała za śmiertelnie poważne. Jej sposób odbierania zabawnych rzeczy był niecodzienny, bo rzadko kiedy zauważała, że powinno ją cokolwiek bawić. Zresztą każdy kto znał ją trochę lepiej prędzej czy później zauważył, że ona się nie uśmiecha. Jedynym tego wyjątkiem są pogardliwe lub pełne sarkazmu uśmieszki. Czasem, kiedy wymaga sytuacja uniesie lekko kąciki ust, udając, że się uśmiecha. Ale spotkanie jej szczerze uśmiechniętej graniczyło z cudem i każdy, kto był tego świadkiem powinien czuć się wyjątkowy. Naprawdę, powinien czuć się jak wybraniec losu. Dlatego Ginsberg nie powinien teraz nawet wypowiadać żadnego słowa na temat Mathiasa czy jej przezabawnej przeszłości, jeżeli nie chciał skończyć z czymś w oku. Bo nie Rose najzwyczajniej w świecie nie potrafiła żartować.
- Byłam u Coin. W sprawie pracy. - mruknęła, nadal nie odrywając wzroku od jego ramienia. - Mordowanie zawsze mi świetnie szło, a co to za różnica, dla kogo będę to robić. - dodała, na ułamek sekundy podnosząc wzrok. Naprawdę nie było jej wszystko jedno, ale próbowała udowodnić światu (a ten świat nazywał się Mathias), że dobrze jej może być wszędzie. - Jeszcze szukam mieszkania, ale tak. A Fransowi jeszcze nie powiedziałam. Zadzwonię do niego, czy coś. - nie chciała tam iść, obawiała się spotkania z nim, w końcu przez wiele lat się przyjaźnili. A teraz miałaby przyjść i powiedzieć, że przykro, ale to koniec, bo próbuje coś udowodnić, tylko jeszcze nie wiem czy sobie samej czy komuś innemu? Nie uśmiechało jej się to, więc zwlekała z tym jak najdłużej. - A co u twojej córki? Maisie, prawda? - zapytała od niechcenia, z czystej koleżeńskiej grzeczności. Po chwili skończyła szyć, więc wstała i zdjęła rękawiczki, następnie je wyrzucając i zmierzając do zlewu, by umyć ręce.
W głębi duszy prosiła siły wyższe, by Ginsberg nie spierdolił jej roboty, ale nie wiedziała czy to coś da.
Powrót do góry Go down
the civilian
Gerard Ginsberg
Gerard Ginsberg
https://panem.forumpl.net/t1912-gerard-ginsberg#24485
https://panem.forumpl.net/t1854-ginsberga#23978
https://panem.forumpl.net/t1853-gerard-ginsberg#23974
https://panem.forumpl.net/t1864-notatki-z-literatury-i-nie-tylko#24244
https://panem.forumpl.net/t1863-ginsberg#24243
https://panem.forumpl.net/t1916-gerard-i-maisie-ginsberg
Wiek : 51 lat
Zawód : naczelnik więzienia, Betonstahlbieger
Przy sobie : leki przeciwbólowe, medalik z małą ampułką cyjanku w środku. stała przepustka, telefon komórkowy, paczka papierosów, broń palna.
Znaki szczególne : praktycznie zawsze nosi skórzane rękawiczki i wojskowe buty, nie rozstaje się z cygarami

Gabinet Rose Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet Rose   Gabinet Rose EmptyPon Sie 11, 2014 3:13 pm

Już nie przeliczał różnicy wieku, która niegdyś zawracała mu głowę przy bliższych kontaktach pokroju kobiet, którym była Rose. Chętnie opowiedziałby jej o czasach, kiedy ojciec wyścielał mu pokój podobnymi do niej dziewczynkami, które miały służyć wyłącznie zaspokojeniu jej potrzeb erotycznych, ale przecież nie zamierzał jej przestraszyć. Jego reputacja była powszechnie znana, więc ograniczał się do ostrzegawczych spojrzeń na wypadek zajęcia się nim zbyt troskliwie. Pragnął już wyjść z tego szpitala, ale podejrzewał racjonalnie, że rany będą otwierać przy każdym gwałtowniejszym ruchu.
Szybko przejrzał w myślach listę jego ulubionych czynności - seks, przesłuchania, tortury, próby morderstwa w ciemnym zaułku, czytanie (to jedynie mógł czynić bezkarnie) - i chyba znalazł dostateczny powód, by ugodzić Noah raz jeszcze. Nie, nie planował zemsty na nim samym. Szybko zorientował się, że chłopak ma problem ze zbytnią opiekuńczością (byli pod tym względem podobni z Gerardem) i postanowił poczekać na dogodną chwilę, kiedy dowie się, kogo jego prześladowca (a raczej ofiara?) obdarza zaufaniem, by móc znowu wyciągnąć nóż i przeciąć relacje jego życia w elegancki sposób. Może i był sadystą, ale nie zapominał przy tym o wewnętrznym poczuciu smaku, które nakazywało mu oszczędzać swoje własne przyjaźnie. Cóż, nie był osobą, która łatwo zdobywała sobie sympatię. Zresztą byłby hipokrytą, gdyby udawał, że mu na niej zależy.
Zdawał sobie dobrze sprawę, że lepiej wzbudzać strach niż zaufanie. Tym drugim łatwo było kupczyć w tak niespokojnych czach. Zresztą miał przed sobą idealny przykład Judasza, który w sterylnym gabinecie oświadczał mu, że się sprzedał za ideały.
Być może powinien sprawić, by nie ta historia nie skończyła się identycznie do oryginału, ale uśmiechnął się nadzwyczajnie szczerze, patrząc jej w oczy i kiwając głową. Pierwsza taka reakcja Ginsberga od niepamiętnych czasów, obserwowanie destrukcji czyichś wartości było dla niego szalenie podniecające.
- Możesz mi podsyłać ofiary. Chętnie poczytam nekrologi - odpowiedział lekceważąco, ale zapewne zdążyła dostrzec w tym spojrzeniu aprobatę, która powinna ją zaniepokoić.
Spojrzał na ranę w lusterku, teraz już opatrzoną ładnym szwem i zastanowił się nad jej słowami. Najwyższa pora poinformować świat o cudownych wiadomościach, które zostały już potwierdzone u lekarza. pewnie reagowałby bardziej żywiołowo, gdyby nie ta rana i smutne okoliczności zdarzenia.
- Zgwałcono ją. Typ z Kwartału, już zawisł - nieważne, że gwałt był tylko podpuchą, kara była jak najbardziej prawdziwa. - Rozważałem aborcję - urocza informacja o ciąży - ale już było za późno, więc zostanę dziadkiem - skończył całą łzawą historię, nadal patrząc jej w oczy i zeskakując (pieprzone rany!) z kozetki.
Wystarczyło tylko jeszcze raz utkwić swój wzrok w twarzy Rose, by wiedzieć, że nie pozwoli mu wyjść do rana.
Powrót do góry Go down
Rosemary Garroway
Rosemary Garroway
https://panem.forumpl.net/t1921-rosemary-garroway
https://panem.forumpl.net/t1019-we-walk-a-thin-line-between-hope-and-despair
https://panem.forumpl.net/t1305-rosemary-garroway
https://panem.forumpl.net/t1020-rosemary
https://panem.forumpl.net/t1046-rosemary-garroway
Wiek : 25 lat
Zawód : Pani doktor w Kwartale, która wszystkich nienawidzi
Przy sobie : Kapsułka cyjanku, broń palna, dokumenty, portfel, telefon oraz inne osobiste rzeczy.
Znaki szczególne : Ona cała jest szczególna.
Obrażenia : Rysa na psychice głęboka jak jezioro w Dwójce

Gabinet Rose Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet Rose   Gabinet Rose EmptyPon Sie 11, 2014 8:15 pm

Nie interesowały ją historie zaczynające się słynnymi słowami "kiedy ja byłem dzieckiem...". Dostawała skrętu kiszek na samą myśl, bo takie opowieści należały do działu "co by było gdyby", a Rose miała osobiście dosyć gdybania, którego nie pokrywały żadne czyny. Bo łatwo jest gadać, każdy głupi potrafi namiętnie wysuwać wnioski na podstawie domyśleń. Szkoda, że rzadko kiedy to wszystko się sprawdzało, naprawdę figle losu były strasznie przykre. Ale tylko dla osób, które ich doświadczały, dla osób postronnych często były bardzo zabawne. Bo lepiej jest się śmiać, niż płakać.
Ona miała chyba bardziej wygórowane potrzeby, bo żadna z ulubionych czynności Gerarda nie przynosiła jej przyjemności. Wszystko kojarzyło jej się z męką, w końcu w większości trzeba dać coś od siebie, trzeba wykonać jakieś ruchy, a na czytanie nie miała czasu. Coraz częściej rozważała bycie totalnie biernym obserwatorem, który nie wkłada nic w swoje życie, tylko czeka, aż ono coś mu da. Owszem, wiedziała, że nie ma nic za darmo, jedynie coś za coś. Ale czy ona nie dała już wystarczająco wiele?
Nie wątpiła, że Gerard jest naprawdę zdolnym strategiem, jeżeli chodzi o płacenie pięknym za nadobne. Nie wydawało jej się, by wybaczał winy swoim wrogom, by w ogóle komukolwiek zapominał błędy. Przynajmniej wiedziała do kogo się zwrócić, gdyby w jej sercu zapłonęłaby tak wielka nienawiść, że aż zapragnęłaby czyjejś krzywdy. Ona nie była aż taka dobra; wiedziała jak zadawać ból, łamanie kości czy obdzieranie ze skóry nie było niczym trudnym. Swoją wiedzę lekarską połączoną z wiadomościami na temat "Jak zabić na 1001 sposobów" mogła cudnie wykonać w praktyce, ale w drogę wchodził jej słodki tumiwisizm, który cichutkim głosem podpowiadał jej, by czekać, aż zadziała równie słodka karma. Los uwielbiał zasadę coś za coś. Za winy nadchodzi kara, bez niej nie funkcjonuje żadna zbrodnia.
Zauważyła jego uśmiech, ale nie odwzajemniła go. Nie miała w zwyczaju cieszyć się z faktu, że losowi ludzie zginą z jej ręki. Ale lepsza taka praca, niż bycie zależnym od innych do tego stopnia, by każdego dnia czuć się jak śmieć. Świat się zmienia według własnych kryteriów, nigdy nie dostosuje się do nas. Dlatego trzeba być elastycznym.
- Przykro mi. - wcale nie było jej przykro, ale tak się mówi, gdy komuś dzieje się krzywda. - Z powodu Maisie, nie tego typa. - nie wiedziała, czy wierzy Ginsbergowi, ale nie miała powodów, by tego nie robić; zresztą i tak ją to nie obchodziło. To nie było jej dziecko, więc miała pełne prawo, by się niczym z tym związanym nie interesować.
Zaczęła myć ręce, wbijając wzrok w płynącą wodę. Jej ojciec kiedyś mówił, że woda zmywa strach. Gówno prawda.
- Zostajesz na noc. - nie zapytała czy chce, bo to też miała głęboko gdzieś. Teraz ona miała tutaj władzę, nie on. Wytarła ręce, założyła fartuch z powrotem i ruszyła do drzwi. - Wybacz, praca mnie wzywa. Baw się dobrze, ale nie grzeb mi po szafkach. - pożegnała się i wyszła, zostawiając go samemu sobie.

z/t
Powrót do góry Go down
Sponsored content

Gabinet Rose Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet Rose   Gabinet Rose Empty

Powrót do góry Go down
 

Gabinet Rose

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

 Similar topics

-
» Przychodnia
» Gabinet
» Gabinet
» Gabinet Prezydenta
» Gabinet dr Crutcher

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Panem et circenses :: Po godzinach :: Archiwum :: Lokacje-