|
| |
Autor | Wiadomość |
---|
Wiek : 21 Przy sobie : czarna, skórzana torba, a w niej: fałszywy dowód tożsamości, mapa podziemnych tuneli, wytrych, medalik z kapsułką cyjanku, nóż ceramiczny, zapalniczka, paczka papierosów, leki przeciwbólowe, latarka z wytrzymałą baterią Obrażenia : złamane serce
| Temat: Sala przesłuchań #4 Czw Lip 11, 2013 5:41 pm | |
| First topic message reminder :
Ostatnio zmieniony przez Ashe Cradlewood dnia Pon Lis 03, 2014 12:09 am, w całości zmieniany 1 raz |
| | |
Autor | Wiadomość |
---|
Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: Sala przesłuchań #4 Pon Wrz 02, 2013 2:02 pm | |
| - To samo powiedziały dzieci ze szkoły w Dzielnicy Rebeliantów, ma nas pani za kretynów? - burknął Strażnik, mierząc w Colette palcem. - Może pani myśleć, że narzeczony był święty, ale z tego, co nam wiadomo, do świętoszka mu daleko i zapłodnił niejedną naiwną i głupią. Przechwalał się tym jak diabli, ciekawe, że pani o tym nie słyszała. Zaśmiał się złośliwie, a gdy zobaczył wyraz twarzy Colette, pokręcił głową i wywrócił oczami. - No tak, zaczyna się. - burknął i wyjął krótkofalówkę. - Dajcie mi jakiegoś konowała do czwórki, La Mettrie zaczęła rodzić. |
| | | Wiek : 22 lata Zawód : Nauczycielka rysunku i tańca/Montażystka filmowa
| Temat: Re: Sala przesłuchań #4 Wto Wrz 03, 2013 3:21 pm | |
| - To w takim razie... kiepsko wam idzie poszukiwanie informacji. - Syknęła Colette resztkami sił. Nie, tego jej nie odbiorą. Była na sto procent pewna, że Jacob nie był taki. Słowa Strażnika były nieprawdą. Chodziło mu o to, by ją złamać, ale nie uda mu się. Nie wmówi jej, że jej ukochany miał inne. Nie, bo doskonale wiedziała dlaczego nie było przed nią żadnej innej. A nawet jeśli miał dawniej dziewczyny to żadnej nie zapłodnił. Strażnicy nie wiedzieli o Jacobie tego o czym wiedziała Colette. Nie wiedzieli o czymś co uniemożliwiało jej narzeczonemu seks. Tu jej nie zagną. Tu im nie uwierzy. Zignorowała złośliwy śmiech tego idioty co myślał, że jest bogiem. Pieprzony strażnik... - Mruknęła w myślach. Chwilę później krzyknęła głośno z bólu i osunęła się na podłogę. Ból promieniował. Czuła całym ciałem jak jej mięśnie się kurczą, by umożliwić dziecku przyjście na świat. |
| | | Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: Sala przesłuchań #4 Pią Wrz 06, 2013 11:26 am | |
| Lekarz zjawił się po kilku chwilach i natychmiast zajął się Colette. Zbadał jej ciśnienie, akcję serca; wszystko po to, by następnie klęknąć między jej udami, wyciągając dłonie. - Vittoria, ręczniki i zajmij się nią. - młoda pielęgniarka natychmiast złapała dłoń La Mettrie, ściskając ją lekko. - Przyj - powiedziała dziewczyna. Wbrew pozorom, poród Colette wcale nie był długi. Już po kilku minutach lekarz odebrał poród i podał kobiecie nowo narodzone dziecko. - Teraz zabierzemy Cię do szpitala - stwierdził lekarz, ignorując strażnika.
Colette, gratulacje z okazji zostania matką. Zapraszam do szpitala w Dzielnicy Rebeliantów. |
| | | Przy sobie : paczka papierosów, scyzoryk wielofunkcyjny, zapalniczka Znaki szczególne : Pocięte żyletkami ręce
| Temat: Re: Sala przesłuchań #4 Sob Sty 10, 2015 10:17 pm | |
| | Cmentarz |
Wspomnienie. Liam widział przed oczyma to, co się tak niedawno wydarzyło, jak zza mgły. Mimo tego jednak, mniej więcej pamiętał kolej rzeczy. Nie tak dokładnie, jak by tego chciał, no ale... lepsze to niż nic, nie? Jakieś postacie, słowa, gesty. Tak, pamiętał. Po tym, jak skończył upajać się widokiem krwi brudzącej ubranie jego potencjalnego wroga, wszystko zadziało się jakby w jednej chwili, minucie, a może nawet sekundzie? Oczywiście tak nie było, no ale przedstawiamy tylko, jak to wyglądało z punktu widzenia wspomnień blondyna. Niezbyt wysilił się na trzeźwe myślenie, kiedy Strażnicy Pokoju go obezwładnili, oraz kiedy Gilbert znalazł się w karetce. Następnie wsiadł do radiowozu, niezbyt się opierając. Po prostu był w ewidentnym szoku. Tak, szoku, bo nie wiedział, co się dzieje. Ale kiedy już posadzili go na stołku, zapinając jego szczupłe dłonie kajdankami, zaczął racjonalnie myśleć. Cóż, może to przez ból, wywołany uciskiem metalicznej substancji, która naciskała swym ciężarem na jego świeże rany, zadane sobie samemu przez różnorakie ostre narzędzia? Kto to wie? Ale przypuszczał, że ta opcja może być bliska prawdzie. Tak więc, Murray zaczął wszystko bardzo intensywnie analizować. Uznał, że ludzie, którzy wytrącili z jego rąk narzędzie zbrodni, otoczyli oraz wcisnęli na tylne siedzenie radiowozu, też są częścią Wielkiego Planu – akcji stowarzyszenia, które zrobi wszystko, po prostu wszystko, żeby zrobić z życia Liama istne piekło. Tak, był tego w stu procentach pewien, a nawet bardziej, niż w stu! Zaczął świdrować wzrokiem całe pomieszczenie. Szukał czegoś, co mogło by być podejrzane. Chociażby jakichś urządzeń, które mogłyby posłużyć w czytaniu jego myśli. Przestraszył się niemało taką wizją. Postanowił, że musi oczyścić umysł, jeżeli nie chce, by ONI dowiedzieli się, że Liam wie. Tego bał się bardziej, niż jakichkolwiek tortur. Uznał jednak, że to niewykonalne. Poddał się, przynajmniej pod tym względem. Dlatego rozmyślał nad tym, kim ci nowi ludzie mogą być. I uznał, że musi do tego dojść, żeby nie zaniedbać swojej czujności, by zdawać sobie doskonale sprawę z własnego położenia. Nagle ktoś przekręcił gałkę będącą alternatywą klamki, a same drzwi uchyliły się nieznacznie. Liam ujrzał człowieka, który wchodzi do pomieszczenia, ale nie skupił się zbytnio na jego wyglądzie. Blondyn badał jego oczy wzrokiem pełnym strachu, który próbował demaskować, ale – niestety – marnie mu to szło, o czym oczywiście nie wiedział. Wzrokiem szaleńca, pełnymi obłędu. Nie wytrzymał spojrzenia nieznajomego, który, zdaniem Liama, na pewno zna blondyna. Już chyba każdy wie, dlaczego – po prostu każdy wie, co mogło się w takiej chwili uroić w umyśle niedoszłego mordercy Gilberta. Uznał, że ten typ też jest członkiem organizacji, stworzonej przeciwko młodemu mężczyźnie. Liam znalazł w sobie ostatnie tchnienie odwagi. - Cześć, chcę cię uświadomić, że wiem. Wiem wszystko o WAS. Nie uciekniecie przed tą świadomością, o nie! Następnie roześmiał się. Śmiech miał w sobie więcej szaleństwa, niż ogół myśli wszystkich pacjentów przeciętnego oddziału psychiatrycznego. Niezwykle z siebie zadowolony, czekał na reakcję. Jakąkolwiek, mając nadzieję, że typ ten wcześniej go nie zrujnuje. |
| | | Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: Sala przesłuchań #4 Nie Sty 11, 2015 6:12 pm | |
| Nagrania z monitoringu i zeznania dozorcy wystarczyłyby, aby oskarżyć Liama o usiłowanie zabójstwa, przesłuchanie go wydawało się więc tylko formalnością. Do tego zadania wyznaczono młodego śledczego, niezbyt doświadczonego, ale przecież każdy musiał gdzieś zaczynać. Wchodząc do sali przesłuchań, mężczyzna natychmiast skupił wzrok na Murrayu, którego zachowanie od samego początku wzbudzało pewne podejrzenia. Gdy na dodatek chłopak odezwał się, śledczy nie mógł nie zareagować. - A ja chciałbym cię uświadomić, że my też wszystko już wiemy - postanowił zagrać w grę przesłuchiwanego - Mamy niepodważalne dowody i najprawdopodobniej długo posiedzisz sobie w więzieniu. Nie zdecydował się na zajęcie miejsca po drugiej stronie stołu, oparł się bokiem o jedną ze ścian i obserwował Liama. - Co bierzesz? - zapytał znienacka, wyciągając szybkie wnioski z niecodziennego zachowania chłopaka - Heroina? Kokaina? Zapukał dwa razy w szybkę lustra weneckiego, co miało już za chwilę sprowadzić kogoś, kto mógłby pobrać krew Murraya do badań. |
| | | Przy sobie : paczka papierosów, scyzoryk wielofunkcyjny, zapalniczka Znaki szczególne : Pocięte żyletkami ręce
| Temat: Re: Sala przesłuchań #4 Nie Sty 11, 2015 8:13 pm | |
| - A ja chciałbym cię uświadomić, że my też wszystko już wiemy. Mamy niepodważalne dowody i najprawdopodobniej długo posiedzisz sobie w więzieniu. Liam nie zdziwił się tym słowom ani trochę. Bo wiedział, iż Oni wiedzą. Obserwują każdy jego ruch. Słyszeli o Nim chyba wszystko, a może nie tyle słyszeli, co sprawdzili, oraz co wywnioskowali z czytania z jego myślach? Co do więzienia, pewnie chcą go tam wsadzić, by na spokojne, bez zagrożenia z jego strony, jego a jakże bystrego umysłu, poznęcać się na nim. Tak, był tego absolutnie pewien. Zastanawiał się, czy poinformować swojego nowego wroga o swoich spostrzeżeniach. W końcu uznał, że, no cóż, dobrze będzie jeżeli o tym opowie, bo – kto wie? - może zbije tego typa z tropu? I tym samym nie wsadzą go do celi, by wypełnić zamierzenia Wielkiego Planu. - Możecie robić co chcecie. Wyrywać mi paznokcie, wylewać wrzątek na moje ciało, a nawet umiejscawiać w więzieniu! Słuchaj, koleś. Nie zniszczycie mnie. Kogoś takiego jak ja nie da się zniszczyć, wkrótce Wy Wszyscy, sadystyczni skurwiele, się o tym przekonacie. Kiedy ów „koleś”, zapewne głowa w Tej całej Organizacji Przeciwko Liamowi, oparł się o ścianę, zaczął świdrować blondyna wzrokiem. Liam uznał to za swego rodzaju grę i tym samym również wlepił pełne obłędu spojrzenie w mężczyznę. A następne słowa tego ostatniego zbiły chłopaka z tropu. - Co bierzesz? Heroina? Kokaina? Teraz Liam nie wytrzymał. Wybuchnął niepohamowanym śmiechem. Kiedy jednak już się uspokoił, odpowiedział. - Nie chcę brać tych świństw. - przez chwilę zdawał się rozmyślać, co powie w drugiej części swojej wypowiedzi, aż w końcu znów się odezwał. - Aha! Wiem! Pytacie się, bo chcecie mnie tym zatruć, tak? O, nie uda się wam to! Nic nie wezmę. Nic, co było wcześniej w waszych rękach. Nie uda się wam tak łatwo mnie unicestwić. Czemu to wszystko mówię? Po prostu chcę, byście wiedzieli że ja wiem. Wiem wszystko. I pragnę pokazać, że cokolwiek postanowicie... ja was przejrzę. Ze wszystkim... skurwiele. Pieprzeni skurwiele. Oto, kim wy wszyscy jesteście, bez wyjątków. Teraz Liam, odchyliwszy głowę do tyłu, przywołał na swoje wąskie wargi uśmiech. Bo był z siebie dumny, że wszystko mu wygarnął. Wszystko, co chodzi po głowie Ich Szefowi. W końcu ten cały Szef zacisnął palce lewej ręki w pięść i zastukał z szybę lustra weneckiego. Liam uznał, że to jakiś tajny kod, szyfr,, by go obezwładnić i jak najszybciej z nim skończyć, bo ten odkrył ich zamiary. |
| | | Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: Sala przesłuchań #4 Nie Sty 11, 2015 9:32 pm | |
| Śledczy nie był pewny, czy ma do czynienia z wariatem, czy z osobą, która liznęła opinii o naczelniku więzienia w Kapitolu i metodach jego działania. Zachowanie Liama wcale mu się nie podobało, pragnął spokojnego przesłuchania, a tymczasem zapowiadało się małe piekiełko, które zakończy się zapewne wizytą biegłego psychiatry i toną papierkowej roboty. - Przestań zgrywać idiotę, myślisz, że po raz pierwszy mam do czynienia z kimś takim? - zapytał zirytowany, bo dotarła do niego trzecia możliwość - Murray mógł po prostu udawać chorego, by uniknąć kary - Skoro wiesz wszystko, to opowiedz mi o Kolczatce i zamachu na Almę Coin. Brałeś w nim udział, tak? Ty i Twoi kumple? Dlaczego miał nie zaryzykować pytania o tajną organizację, spędzającą rządowcom sen z powiek? Drzwi do sali przesłuchań otworzyły się nagle i do środka wszedł mężczyzna w białym kitlu, etatowy lekarz obiektu. Wymienił porozumiewawcze spojrzenie ze śledczym, po czym podszedł do Liama i przysunął sobie krzesło tak, że teraz mógł siedzieć obok niego. - Pokaż mi swoje ręce - rozkazał niezbyt przyjemnym tonem, na stół odkładając swoje narzędzia pracy, w tym strzykawkę. |
| | | Przy sobie : paczka papierosów, scyzoryk wielofunkcyjny, zapalniczka Znaki szczególne : Pocięte żyletkami ręce
| Temat: Re: Sala przesłuchań #4 Nie Sty 11, 2015 10:09 pm | |
| - Przestań zgrywać idiotę, myślisz, że po raz pierwszy mam do czynienia z kimś takim? Idiotę... Idiotę? Idiotę!? Liam znów parsknął śmiechem. Co jak co, ale jeżeli ktoś tutaj jest idiotą, to już prędzej ten człowieczyna. Bo Liam na pewno nie. A przynajmniej w jego mniemaniu... Jednak uznał, że tego nie powie. Sam nie wiedział, czym to było spowodowane. Po jakimś czasie ten potencjalny szef Tajnej Organizacji znów się odezwał. Ewidentnie poddawał w wątpliwość to, czy Liam jest chory psychicznie, ale blondyn nie mógł tego wiedzieć. W sumie od dawna w jego umyśle nie zamieszkała na dłużej myśl „choroba psychiczna”. Nawet nie wiedział, że wiele ludzi go tym mianem określa, nie wiedział, że te dwa słowa najlepiej go opisują. - Skoro wiesz wszystko, to opowiedz mi o Kolczatce i zamachu na Almę Coin. Brałeś w nim udział, tak? Ty i Twoi kumple? - Po pierwsze – oznajmił chłopak bez chwili namysłu, bez ułamka minuty na ułożenie sobie wstępnej wypowiedzi w głowie – nie mam kumpli. Gdybym miał, to na pewno by mnie tutaj nie było.. odbiliby mnie z waszych pieprzonych rąk sadystów. Niewyżytych skurwysynów, którzy muszą zrujnować czyjeś życie, by zmienić je w piekło. Ale nie, w moim przypadku to się wam nie uda! Mimo waszego sprytu. Bo musicie wiedzieć, że jestem dużo sprytniejszy niż wy... skoro umiecie czytać w myślach, zapewne przyjęliście to do wiadomości już dawno... bo nieraz nad tym rozmyślam. Po drugie. Ja nie biorę udziału w żadnych organizacjach. Ale po co się pytasz, skoro doskonale zdajesz sobie z tego sprawę, śledząc mnie? Hę? - uśmiechnął się złowieszczo – przecież śledziłeś mnie i to nieraz. W imię tej całej waszej tajnej organizacji. Zaczął badać wzrokiem tego całego Szefa. Chciał nim przewiercić go na wylot. Poza tym, skoro Oni umieją czytać w myślach, to... to czemu i jemu miałoby się to nie udać? Kiedy tak go obserwował, nagle drzwi od sali otworzyły się. W pomieszczeniu znalazł się mężczyzna w białym kitlu. Liamowi zrobiło się nagle słabo i prawie że upadł, ale - całe szczęście – nie doszło do tego. Wspomnienia wróciły do jego umysłu ze zdojoną siłą, bezlitośnie wczepiając się w umysł. Biel, biała, bielsza, najbielsza. Intensywna, monotonna. Biel. Przypomniał sobie tę barwę zdobiącą ściany, sufit i podłogę. Przypomniał sobie jego kruche kończyny skrępowane pasami. I to, jak skórzana obręcz uciskała jego samookaleczenia. Brr. I teraz Liam uznał, że to powróci. Był tego w stu procentach pewien. Nagle zrobił się blady na twarzy, i tak się tymi wspomnieniami przejął, że nie zauważył nawet, jak mężczyzna usiadł obok niedoszłego mordercy. Mężczyzna ten położył obok strzykawkę. I jeszcze kilka innych przedmiotów, przedmiotów które były obecne również w jego wspomnieniach. Blondyn teraz przestraszył się nie na żarty. - Pokaż mi swoje ręce. Ostry, zdecydowany głos. Wydobywał się z krtani na biało ubranego mężczyzny. Liam uznał, że mimo powagi sytuacji, spróbuje jakoś obradzić typa. - Możesz mi loda zrobić, tylko tyle i aż tyle. - zawahał się, po czym znów rozpoczął wątek –- Nie będziecie mi wlewać do pieprzonych żył żadnych pieprzonych trucizn! Ani narkotyków! - dyszał ciężko. - już mówiłem wam, że rozgryzłem wasz plan... więc... czemu nadal to robicie?! Według mnie to co najmniej niemądre posunięcie... Liam uznał, że nie pokaże swoich rąk. Bo – kto wie – może to nowa metoda czytania w jego umyśle? |
| | | Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: Sala przesłuchań #4 Pon Sty 12, 2015 10:13 pm | |
| Epitety rzucane przez Liama nie zrobiły na śledczym większego wrażenia, gdyby dopłacali mu za każde usłyszane przekleństwo, dawno już rzuciłby tę robotę i urządził sobie willę w Czwórce. Przewracając oczami, ruszył się wreszcie spod ściany i zaczął chodzi po pomieszczeniu, przypatrując się przesłuchiwanemu. Miał do czynienia z wariatem, czy ze świetnym kłamcą? - Okej, spróbujemy inaczej. Kim był dla Ciebie mężczyzna, którego zaatakowałeś? Podczas gdy śledczy niemalże pochylał się nad Liamem, lekarz chrząknął znacząco, oburzony propozycją chłopaka. Obaj mężczyźni wymienili znaczące spojrzenia, a potem wydarzenia potoczyły się bardzo szybko - śledczy złapał Murraya za nadgarstki i położył jego ręce na stole, przytrzymując mocno, by chłopak nie wyrywał się podczas pobierania krwi. Lekarz sięgnął po strzykawkę i szybko zabrał się do pracy, usiłując wykonać ją jak najlepiej, pomimo oporu swojego pacjenta. |
| | | Przy sobie : paczka papierosów, scyzoryk wielofunkcyjny, zapalniczka Znaki szczególne : Pocięte żyletkami ręce
| Temat: Re: Sala przesłuchań #4 Pon Sty 12, 2015 10:50 pm | |
| Śledczy (choć w mniemaniu Liama był to członek organizacji stworzonej przeciwko niemu) zaczął chodzić po pomieszczeniu, jakby się nad czymś namyślał. Blondyn i na to miał gotową teorię. Ten człowiek po prostu obmyśla, jak oszukać chłopaka, by go wykiwać. By osłabić jego czujność. Nie uda mu się to, przemknęło mu przez myśl. W końcu nieprzyjaciel Liama przemówił. Zapytał się, kim był dla niego Gilbert. Liam uśmiechnął się ponownie pod nosem, rozumując, jak zwykle, po swojemu. Uznał bowiem, że to jakaś gra, w którą Szef Organizacji chce się pobawić. Ale przecież owo potencjalne zagrożenie wie, kim dla niego był. To proste. ON wiedział, kim dla niego jest! Po prostu wrogiem, ot co. - Śmieszny jesteś. Śmieszny i a jakże żałosny. Przecież doskonale wiesz, kim jest dla mnie ta fajtłapa. I co, pewnie płaczecie po kątach, bo nieomal zabiłem waszego wspólnika, co? – jego uśmiech ponownie wykrzywił się w wyraz nikczemności przemieszanej z większą dawką sprytu. Kiedy Liam wypowiedział te słowa z niemałym triumfem, pytający pochylił się nad jego osobą. Usłyszał chrząknięcie człowieka w białym kitlu. Uznał, że to jakiś tajny szyfr, który polega na tym, iż właśnie on ostrzegał wspólnika, że musi wysilić umysł, gdyż już po chwili będą musieli porozmawiać w myślach. Ale Oni zrobili coś, czego chłopak bynajmniej się nie spodziewał... Obezwładnili go. Jeden złapał za nadgarstki. Przytrzymał je na blacie. Mocno, żeby Liam się nie ruszył. Kiedy tak ten ostatni wił się niczym dopiero co złowiona ryba, Wspólnik w białym kitlu wziął do ręki strzykawkę. Liam wytrzeszczył oczy w wyrazie niedowierzania i strachu. Usiłował jakoś zaszkodzić Tym Wrogom Jego Osoby. Mógł ugryźć, ale jego głowa znajdowała się zdecydowanie zbyt daleko od ciał napastników, a co by tu dopiero mówić o ustach. A przede wszystkim – zębach. Poczuł, jak w skórę ręki wbija się coś ostrego. Z początku nie wiedział, że to strzykawka do pobierania krwi, jednak już po chwili skojarzył fakty. Spojrzał na probówkę z krwią. Było mu słabo. Tak bardzo, że nie miał siły dalej stawiać oporu. A to dziwne, bo kiedy się samo okaleczał, nie czuł się tak, jakby lada chwila miałby upaść. Ba, w takim wypadku czuł jedynie kojący ból, oraz jeszcze większą dawkę endorfiny. Zamknął oczy. Jego ciało rozluźniło się. Po chwili całe było jakby bez czucia. Osunął się na podłogę. Stracił przytomność. Chwilę przed tym mamrotał jeszcze coś pod nosem. Coś w stylu „ja... nie... przegram.”. Teraz już nic do niego nie docierało, myślami był już daleko od posterunku. Niebezpiecznie blisko zbliżył się do swoich schizofrenicznych snów. |
| | | Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: Sala przesłuchań #4 Wto Sty 13, 2015 9:33 pm | |
| A pomyśleć, że to miała być tylko formalność, rutynowe przesłuchanie podejrzanego (właściwie winnego, w stu procentach). Co za licho zesłało tutaj tego wariata? Śledczy mógł tylko wzdychać i przewracać oczami, ale był bezsilny wobec tego co działo się z Liamem i co ten wygadywał. Nie wierzył już w teorię kłamcy, właściwie był bliski wezwania psychiatry, ale pobieranie krwi tak przeraziło przesłuchiwanego, że stracił przytomność. Śledczy i lekarz spojrzeli po sobie, a po chwili ten drugi opuścił salę. Wrócił chwilkę później, niosąc zwiniętą gazę, świeżo nasączoną solami trzeźwiącymi. Ta podłoga nie mogła pozwolić sobie na wylanie na nią wiadra wody. - Pobudka, księżniczko - zawołał śledczy, gdy drugi mężczyzna cucił Murraya. Miał jeszcze kilka pytań, choć wcale nie uśmiechało mu się zadawanie ich komuś niespełna rozumu. |
| | | Przy sobie : paczka papierosów, scyzoryk wielofunkcyjny, zapalniczka Znaki szczególne : Pocięte żyletkami ręce
| Temat: Re: Sala przesłuchań #4 Wto Sty 13, 2015 10:05 pm | |
| Sny przesłuchiwanego były co najmniej dziwne. Bez ładu i składu, groteskowe, pełne sadystycznych obrazów i dźwięków. Jeden element nie pokrywał się z drugim elementem. - Pobudka, księżniczko. - Liam usłyszał te słowa jakby z bardzo daleka. Ale z każdą literą składającą się na te dwa wyrazy, chłopak coraz to bardziej dochodził do siebie. Czuł, jak coś mokrego pokrywa jego twarz i teraz obudził się całkowicie. Otworzył szeroko oczy, ale nie wstał. Nie był jeszcze w stanie, jeszcze nie miał aż tyle fizycznej siły, by to zrobić. Zobaczył dwóch swoich wrogów. Jego spojrzenie było przepełnione bezgranicznym strachem. Bał się o siebie, obawiał się, że Ci Nieprzyjaciele zagrożą mu jeszcze gorzej, niż to było przed chwilą. Bo przypomniał sobie, co Oni najlepszego zrobili. Chcieli go otruć – a dokładniej, jego żyły. Czuł, że coś się zmieniło. Jednakże był to jedynie efekt placebo. Liam nie mógł być oczywiście tego świadom, bo jak? Przyglądał się ich twarzom, aż wreszcie opamiętał się. Muszę... stąd... uciec.... jak... najdalej.... od... tych... skurwysynów. – oto myśli, które aktualnie zaprzątały mu głowę. Przez chwilę jeszcze leżał tak, ze strachem w oczach, ale już po chwili zrozumiał, że musi działać szybko i najlepiej od teraz. Wstał gwałtownie, nie spuszczając zlęknionego spojrzenia z twarzy Tych Niebezpiecznych Typków. Kiedy już podniósł się z pozycji leżącej na siedzącą, i z siedzącej na stojącą, nagle odwrócił się i pobiegł w stronę drzwi. Już myślał, że mu się udało, już uznał, że ucieknie stąd, wyswobodzi z rąk tych Członków Organizacji Przeciwko Liamowi... i będzie żyć. Co prawda przewidywał, że jeżeli nawet ucieknie, Oni nie przestaną go śledzić. Ani na chwilę, bo podejrzewał, że Oni przed chwilą wczepili mu coś pod skórę, jakieś urządzenie, które umożliwia śledzenie posiadacza obiektu. Postanowił, że jak już będzie sam, wydrapie sobie skórę na rękach i wyjmie ten podejrzany lokalizator. Ale nie teraz. Teraz pragnął uciec. Już był przy drzwiach... i prawie że wybiegł na korytarz, ale Oni – to dziwne – okazali się szybsi... Kurwa, przeleciało mu przez myśl. |
| | | Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: Sala przesłuchań #4 Czw Sty 15, 2015 8:56 pm | |
| Po takim więźniu można się było spodziewać wszystkiego, jednak śledczy nie przewidział, że ktoś, kto dopiero odzyska przytomność, rzuci się w stronę drzwi i spróbuje ucieczki. Naiwny ruch, ale na krótką chwilę naprawdę skuteczny, bowiem Liam doczekał się reakcji będąc dopiero przy drzwiach. Chłopak mógł poczuć, jak na jego ramieniu zaciska się silna dłoń i coś szarpie go do tyłu. Śledczy był w stanie wciągnąć go z powrotem do sali tylko dlatego, że Murray nie odzyskał jeszcze pełni sił po zmęczeniu. - Gdzie się wybierasz? - zdążył jeszcze usłyszeć, zanim poczuł mocny ból w szczęce - miejscu, gdzie przed chwilą uderzył go mężczyzna. Lekarz jedynie obserwował całą sytuację, nie reagując. Wyniki badania krwi miały nadejść już niebawem i wtedy okaże się, co takiego zażywał Liam. O ile cokolwiek zażył, bo jeśli nie, do wariatkowa z posterunku prowadziła prosta droga. |
| | | Przy sobie : paczka papierosów, scyzoryk wielofunkcyjny, zapalniczka Znaki szczególne : Pocięte żyletkami ręce
| Temat: Re: Sala przesłuchań #4 Czw Sty 15, 2015 9:57 pm | |
| Tak, Dogonił go. Nie miał teraz nawet najmniejszej szczypty szans. Ten Szef organizacji Przeciwko Liamowi złapał chłopaka – a dokładniej rzecz ujmując, położył dłoń, dłoń która zaczęła się zaciskać, na ramieniu blondyna. Szarpnęło nim do tyłu. - Gdzie się wybierasz? Liam zdawał sobie doskonale sprawę z tego, że to pytanie retoryczne. Mimo tego jednak miał zamiar powiedzieć im, że przestanie uciekać, jeżeli wyjmą mu z ręki to, co mu wszczepili.... ale coś mu w tym przeszkodziło. Ból. Bezgraniczny, pulsujący ból w okolicach szczęki.Zwinął się pod wpływem tego nowego doznania. Ale to nie wystarczyło, by go ukoić. Był nie do zniesienia, i bezgraniczny bez komfort to bardzo łagodny opis tego, co się teraz z nim działo. Złapał się za szczękę i poczuł, ze ma wilgotną dłoń – tę, którą przyłożył do tej części ciała. Spojrzał na nią... krew! Teraz jednak Liamowi nie zrobiło się słabo ani na trochę. Dziwne, nie? Raczej niekoniecznie, gdyby wziąć pod uwagę fakt, że nie mdlał kiedy rysował sobie ręce żyletką. Ewentualnie jakimś innym ostrym narzędziem. I upajał się widokiem krwi sączącej się z jego rąk. Ponadto kiedy zadźgał Gilberta, również dobrze się czuł, jak widział krew na jego brzuchu. Ale jest na to jedna teoria. Liam czuł się dobrze, kiedy sam dokonywał takiego aktu destrukcji, którego owocem jest płynąca, wypływająca, ewentualnie tryskająca czerownokrwista ciecz. Mdlał, kiedy widział tę substancję w przypadku, kiedy nie on sprawił, że ta znalazła się poza żyłami... i tętnicami. Ewentualnie kiedy wydobywa się po prostu z pewnej głębokości skóry. Spojrzał na lekarza. Wiedział, że ten po prostu nie chciał sobie brudzić rąk, czyli niezwykle się ucieszył. Może teraz, kiedy po odzyskaniu przytomności, zebrał w sobie wszystkie siły, uda mu się zaszkodzić Temu Szefowi Organizacji Przeciwko Liamowi? Jednak zapamiętując siłę, z jaką go spoliczkował, uznał, że nie uda mu się to. Sądził, że to po części mutant, któremu wszczepili jakieś nadnaturalne zdolności i tym samym ma taką nadzwyczajną moc. Przecież uderzył go z takim impetem, że trudno by go było, zdaniem chłopaka, posądzić o pełne człowieczeństwo. A lekarz, jak siedział, tak siedział. Nie ruszył się nawet o cal. Zapewne obmyśla to, jak kierować tym, co mi wszczepił, uznał. Dlatego Liam nie wytrzymał. Musiał Im powiedzieć o swoich spostrzeżeniach. Powinien im zdradzić fakt, iż Ich przejrzał. Otworzył usta, przemówił.. stop. Nie przemówił, a raczej wykrzyczał następujące słowa. - Chcecie, bym zaprzestał szansy ucieczki, co? Słuchajcie. Skoro tak chcecie, to... musicie coś dla mnie zrobić, coś za coś, nie? - tu zrobił pauzę, żeby tak jakby zbudować napięcie, ale już po chwili mówił... to znaczy krzyczał ponownie. - oto, co pragnę – i tu pokazał swoją rękę, na której kwitł wielki, kolorowy siniak, efekt uboczny pobierania krwi, oraz wiele zadanych żyletką, pozszywanych ran – macie mi wyciąć z ręki to, co mi tam wszczepiliście. Lokalizator? Coś do czytania w myślach? Projekt mający na uwadze zniszczenie mnie? Hę? A może coś jeszcze innego, co? - kiedy skończył, zaśmiał się tym swoim diabelskim głosem. I wysunął obie ręce w kierunku śledczego, tak, obie, bo inaczej się nie dało. Nie dało się ze względu na zdobiące jego przeguby dłoni kajdanki.Patrzył się raz na jednego mężczyznę, raz na drugiego, oczekując, że któryś weźmie skalpel i ampułkę z środkiem znieczulającym. |
| | | Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: Sala przesłuchań #4 Pią Sty 16, 2015 12:15 pm | |
| Widząc obnażone ręce Liama i słysząc jego krzyki, nie trzeba było wcale czekać na badania krwi by za pewnik uznać problemy chłopaka ze zdrowiem psychicznym. Teorie spiskowe tworzące się w jego głowie zdumiały zarówno śledczego, jak i lekarza, który skinął lekko głową swojemu koledze, dając znać, że pora już kończyć to przedstawienie. - Dźgnąłeś człowieka nożem, trudno ci się będzie z tego wykręcić nawet zachowując się jak wariat - skomentował śledczy, sięgając po coś, co miał przymocowane do swojego paska. Nie był to pistolet, nie było potrzeby grożenia podejrzanemu bronią. Paralizator, podobny do tego, który wcześniej miał przy sobie dozorca na cmentarzu, spełnił swoje zadanie szybko i skutecznie - śledczy zdążył tylko podejść do Liama i zaatakować go urządzeniem, a chłopak już leżał na ziemi. Do sali wbiegło dwóch Strażników, którzy z polecenia lekarza natychmiast zajęli się przetransportowaniem Murraya do więzienia, gdzie miał oczekiwać na dalsze kroki podejmowane w postępowaniu, w swojej sprawie. Wiele zależało od zeznań Gilberta, wyników badania krwi i orzeczenia psychiatry, który miał spotkać się z chłopakiem już niebawem.Liam, trafiłeś do celi. Przebywasz w niej sam, jednak to już niebawem może się zmienić. Kajdanki nie krępują już Twoich nadgarstków, ale odebrano Ci wszystkie rzeczy osobiste, pasek oraz sznurówki z butów. Czeka Cię spotkanie z psychiatrą, jednak prosimy o cierpliwość. zt. |
| | |
| Temat: Re: Sala przesłuchań #4 | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|