IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  
#1 - Page 5

 

 #1

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4
AutorWiadomość
the odds
Game over
Game over
Znaki szczególne : avatar © laura makabresku

#1  - Page 5 Empty
PisanieTemat: #1    #1  - Page 5 EmptyCzw Lip 04, 2013 8:10 pm

First topic message reminder :



Kiedy tylko tarcze wynoszą trybutów na powierzchnię, ukazuje im się widok, którego raczej się nie spodziewali.
Róg Obfitości wznosi się dokładnie pośrodku parkingu przed niemalże idealną repliką największej szkoły w Kapitolu, do której - z całą pewnością - uczęszczał niejeden z tegorocznych trybutów. Najciekawszy jest jednak nie Róg, ani budynek, a widok, jaki rozciąga się dookoła.
Przekaz Organizatorów jest aż nadto jasny. Na pierwszy rzut oka, arena wygląda jak odzwierciedlenie Kapitolu, ale ktoś, kto mieszkał w stolicy od dziecka, od razu zorientuje się, że to tylko pozory. Trybuci są co prawda otoczeni przez fragmenty miasta, ale te stanowią swoistą mozaikę najważniejszych bądź najbardziej popularnych lokacji, ułożonych jednak - teoretycznie - w sposób całkowicie losowy. Co więcej, widać wyraźny podział na część wschodnią i zachodnią. Ta pierwsza przedstawia Kapitol zniszczony wojną, częściowo zburzony i miejscami wciąż dogasający, druga natomiast pochodzi z okresów jego największej świetności.

    Dostępne drogi:
    - północ
    - południe
    - wschód
    - zachód
    - wnętrze szkoły


Powrót do góry Go down

AutorWiadomość
the odds
Game over
Game over
Znaki szczególne : avatar © laura makabresku

#1  - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: #1    #1  - Page 5 EmptySro Wrz 11, 2013 10:42 pm

Podczas gdy trybuci byli zajęci walką, znad północy zaczęły nadciągać ciemne, burzowe chmury, prawie całkowicie zasłaniające słońce, a powietrze pod nimi przeszywały widoczne smugi deszczu, od czasu do czasu rozjaśniane błyskawicą. Temperatura powietrza spadła o kilka stopni, zerwał się też silniejszy wiatr. Nie byłoby w tym jednak nic dziwnego, gdyby nie fakt, że nad miejscami, na które spadały krople, zaczynała unosić się dziwna, zielonkawa mgła.

Od tej pory macie dokładnie dwa dni rzeczywiste na ukrycie się w jakimś budynku albo ucieczkę w innym kierunku. Później burzowe chmury dotrą na plac przed szkołą i zobaczycie na własnej skórze, dlaczego deszcz jest zielony. :>
Powrót do góry Go down
the civilian
Katy le Brun
Katy le Brun
https://panem.forumpl.net/t628-katy-le-brun
https://panem.forumpl.net/t630-katygorycznie-zapraszam
https://panem.forumpl.net/t1381-katy-le-brun
https://panem.forumpl.net/t1363-brand-new-holophone
Wiek : 15

#1  - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: #1    #1  - Page 5 EmptyCzw Wrz 12, 2013 5:01 pm

Katy nie miała czasu, żeby myśleć o czymkolwiek poza tym, żeby opanować sytuację i uratować swój nadobny tyłek. Celując nadal w Bookera, ruszyła do szkoły. Poinstruowała go też, żeby poszedł za nią. Cofała się, starając się mieć na oku całą sytuację. W ich stronę nadciągały burzowe chmury i Katy była pewna, że nie jest to zwyczajny deszcz. Być może jakiś kwas, lub inne niebezpieczne dla zdrowia i życia chemikalia. Więc jeśli schroni się w szkole będzie bezpieczna. A oni zginą. I w ten sposób pozbędzie się kolejnych rywali.
Ale ten chłopak, Booker, nie był głupi. A Katy potrzebowała sojusznika, szczególnie teraz, kiedy była ranna.
- Możesz wejść ze mną do środka i uratować swoją dupę, albo wrócić do swoich sojuszników i liczyć na łut szczęścia. - powiedziała tak, żeby tylko on to słyszał.
Nie ufała mu ani za grosz i była pewna, że on też jej nie ufa, ale taki układ im obu mógł dać wiele korzyści. Liczyła też na to, że Booker będzie miał nadzieję, że zlikwiduje ją kiedy tylko nadarzy mu się okazja. Wtedy będzie mogła z czystym sercem go zastrzelić. A jeśli nie, to kto wie? Może faktycznie mogliby pozabijać innych i dopiero na końcu rozstrzygnąć to między sobą?
Doszła do wejścia do szkoły.
- No to miłego moknięcia w deszczu! - krzyknęła do reszty i weszła do środka, z Bookerem czy bez niego.
[Asia pisała już dawno, że znajdę kłódkę w szkole]
Kiedy zobaczyła na podłodze kłódkę i parę innych rzeczy, natychmiast zamknęła za nimi (lub tylko za sobą) drzwi.
Powrót do góry Go down
the civilian
Booker Rodwell
Booker Rodwell
https://panem.forumpl.net/t1929-booker-rodwell#24547
https://panem.forumpl.net/t464-booker#1642
https://panem.forumpl.net/t1310-booker-rodwell
https://panem.forumpl.net/t1389-nieskromny-telefon-bukera#17174
Wiek : 17
Zawód : Szpan, detektywienie
Przy sobie : scyzoryk, zapałki, papierosy, karty do gry, alkohol
Obrażenia : litery ALT wyryte na dłoni (obrażenie trwałe)

#1  - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: #1    #1  - Page 5 EmptyCzw Wrz 12, 2013 8:04 pm

Sielankowe popołudnie na Arenie, czyli armatnie wystrzały co trzy minuty, poplamiony krwią asfalt i przerażenie. Czegoś tutaj jednak wciąż brakowało. Tygrysów, trzęsienia ziemi, wulkanu, kwasowej burzy. Organizatorzy wzięli się do roboty, co nie sprzyja nam wszystkim. Efekt globalnego ocieplenia albo zanieczyszczeń powietrza odezwał się i przywiódł do nas nienaturalne chmury, które nie zasłaniały słońca całkowicie (zakładam że jest popołudnie, więc słońce powinno być naaa zachodzie), jednak i tak zauważalnie. Niebo zamykało się, parking spowijał mrok, a w uszach szumiał nienaturalnie porywisty wiatr. Krótki i stłumiony grzmot obił się o uszy. Wszyscy trochę stracili świadomość co dzieje się na parkingu i skoncentrowali się na burzy w oddali, jednak Katy skupiała się kątem oka na mnie. Wyglądało na to że zupełnie nie zważała na Floriana, który czaił się za nią i w każdej chwili mógł wystrzelić.
- Możesz wejść ze mną do środka i uratować swoją dupę, albo wróć do swoich sojuszników i liczyć na łut szczęścia.
Usta ukształtowały mi się w kpiący uśmiech pod tytułem 'wypierdalaj już'. Prędko powróciłem jednak do poważnej miny i po prostu milczałem. Powinienem uciekać stąd gdzie pieprz rośnie, a najbardziej rozsądną drogą wydawał mi się zachód, tam, gdzie teraz stała Amanda. Podszedłem pod próg szkoły, a po chwili stanąłem w miejscu. Katy zatrzasnęła mi drzwi przed nosem, a po chwili układania myśli podszedłem do Rogu Obfitości, który chyba stracił swoją obfitość. Coś tu się stało. Od początku zastanawiał mnie nadszarpnięty filar przy wejściu do szkoły. Poruszyłem go z zamiarem zamknięcia Katy na dobre w szkole, jednak powstrzymałem się z niewiadomego powodu. Kolumna jednak uszkodziła się dalej w niewielkim stopniu. Może to była kwestia czasu, kiedy konstrukcja daszku nad wejściem się zawali. Obejrzałem dokładnie zapasy, które się ostały i zamieniłem plecak nr 10 na tornister z numerem 15. Na nic nie mogła przydać mi się igła oraz nic, tak samo dziwna ciecz i ząbkowany nóż, kiedy mam lepsze bronie pod ręką. Zamieniłem też noże do rzucania na zatrute strzałki. Wszystko czego nie zabrałem ulokowałem niebezpiecznie blisko bomb, jednak z powodzeniem starałem się żeby nie wybuchły.
Przyjrzałem się ciele Lorin, Illisy oraz Freddiego. Jedynym co przykuło moją uwagę był kompas blondynki, jednak kierunki świata można łatwo rozróżnić po innych rzeczach, jak słońcu. Gorzej będzie, jeśli nadejdą chmury burzowe i nie odejdą tak prędko.
- Niech ktoś z was wyrzuci coś mało cennego, położy ostrożnie obok bomby i weźmie kompas tej tutaj. - rzuciłem do Floriana oraz Amandy, wskazując ręką na krew, która kontrastowała kolorem z blond włosami dziewczyny.
Uklęknąłem nad Lorin, bo kiedy przychodziło co do czego, nie było wiadomo, jaka była nasza relacja. Ze skrajności w skrajność, można ją tak ujać. Na początku to była owocna współpraca, później zażarta walka, która nie miała celu, sensu ani powodu. Kiedy przyszło co do czego, nie mogliśmy zabić siebie nawzajem. Może nie mieliśmy odwagi, ale to była ta krucha więź, która łączyła nas. To wszystko miało potoczyć się inaczej. Jednak nie mogło, bo ten konflikt nie mógł dotrzeć do końca. Nikt nie może wygrać, bo każdy przegra. Niedługo przegram i ja, ale zanim to nastąpi muszę spotkać jeszcze jedną osobę na Arenie. Może dotarło do mnie, że nie potrafię zwyciężyć swoich konfliktów. Pewien człowiek, który postanowił zaopiekować się dwójką bliźniaczek, też nie potrafi wygrać swojej wojny. To było widać pod Rogiem, na Hali Treningowej, a nawet w sklepie. Ja też zaopiekowałem się jedną osobą, która wciąż siedzi w Kwartale, jednak oboje nie spełniliśmy naszych obowiązków.
Nie powinienem o tym myśleć. Zaprzątam sobie jedynie głowę i zasłaniam istotne priorytety. Jedyne co pozostało to uciec stąd w bezpieczne miejsce, przegrupować się i zorganizować. I to prędko. Czas na rozwiązanie wszystkiego przyjdzie kiedy indziej.
O ile nie będzie już za późno.

// Zachód
Powrót do góry Go down
the victim
Florian Crane
Florian Crane
Wiek : 13
Zawód : Człowieczek łażący z reklama po targu i wnerwiający przechodniów

#1  - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: #1    #1  - Page 5 EmptyPią Wrz 13, 2013 7:25 pm

Kolejne wystrzały. Igrzyska się rozkręcają, czyż nie? Florian ostrożnie szedł w pewnej odległości za zbliżającą się do budynku dwójką trybutów. Ciekawe, ile Katy przeżyje jeśli ją puszczą. Nieźle ją Lorin zmasakrowała przed śmiercią, więc jest szansa, ze się wykrwawi. Gdy Katy zatrzasnęła drzwi przed nosem Bookera Florian stał już w małej odległości od trupa Lorin. I Amandy. Żywej, oczywiście. Przynajmniej na razie. Nasz kurdupel założył łuk powrotem na plecy i rozglądnął się niepewnie. Nadchodziła burza. Ogromna burza. Wypadałoby się gdzieś schować. Bo kto wie na jaki pomysł wpadną organizatorzy?
Niech ktoś z was wyrzuci coś mało cennego, położy ostrożnie obok bomby i weźmie kompas tej tutaj O nie, Florian nie będzie grzebał w trupie Lorin. Niech to Amanda zrobi. On tylko dopił do końca butelkę i ją wymienił, po czym ruszył za Bookerem nie rozglądając się. Jak dostanie czymś w łeb, to trudno. Już mu się nie chciało. Chciał końca tych Igrzysk, mimo, że wiązało się to ze śmiercią. Dla niego to było piekło, większego nie mógł sobie wyobrazić.
|zachód.
Powrót do góry Go down
the victim
Amanda Terrain
Amanda Terrain
Wiek : 18 lat
Zawód : trybutka

#1  - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: #1    #1  - Page 5 EmptyPią Wrz 13, 2013 8:08 pm

Wybaczcie zmianę czasu i poślizg. ;_;

-MACIE MINUTĘ.
Tak właściwie to chyba nie słyszałam tego, co powiedziała wcześniej. Tak właściwie to nawet w tamtej chwili nie czułam strachu, tylko znużenie. Ciężkie, przytłaczające, ołowiane znużenie, które przyginało mi nogi do ziemi i zasnuwało umysł gęstą, białą mgłą, która uniemożliwiała jakiekolwiek ludzkie reakcje, które powinny się pojawić w takiej chwili. Strach, histeria, złość, panika, chęć ucieczki. Ale nie, nic z tego. Tylko dudniąca w uszach cisza i zdumiewająco spokojne stwierdzenie, że właściwie teraz mogłabym odejść w każdej chwili.
Dlaczego byłam taka pusta?
Dlaczego byłam taka spokojna?
Dlaczego nie potrafiłam myśleć o niczym innym, niż o momencie zamknięcia oczu i finalnego opuszczenia tego popieprzonego świata?
Bo ja tak bardzo tak bardzo tak bardzo tak bardzo chciałam czuć strach, który udowodniłby mi, że wciąż jestem człowiekiem. W myślach błagam o czynnik, który w końcu mnie obudzi i popchnie moje myśli do pracy.
I wtedy słyszę Lorin.
-Booker, jeśli ją kochasz, jeśli kurna chcesz zrobić coś dobrego… TO ZABIERAJ JĄ STĄD.- Serce staje mi na kilka chwil, kiedy widzę burzę czarnych loków powiewającą za biegnącą Templesmith, i dopiero potem orientuję się, że krzyczę. Dziewczyna tnie Katy w brzuch, zrywam się do rozpaczliwego biegu, umysł wkońcu mam klarowny, a zmysły wyostrzone. Szybciej, szybciej, Amanda, szybciej, przyspiesz, jeśli chcesz ją uratować, biegnij, łap ją, ochroń ją, szybciej... Ale nie jestem wystarczająco szybka. Huk rozrywa mi bębenki, a Lorin pada na ziemię. Oczy ma puste, usta lekko rozchylone, a z rany postrzałowej powoli sączy się krew.
Cisza.
Pustka.
Umieram.
Trzęsą mi się ręce, bezwładnie opadam na kolana, jak marionetka, której odcięto sznurki. Wiem, że usta mam otwarte, a na wargach czuję słony smak. Jeśli płaczę, nie słyszę tego. Nie czuję łez na zdrętwiałych policzkach. Może one też są już martwe? Trzęsę się jak w ataku epilepsji, zęby trzaskają mi w szalonej melodii. Widzę, że unoszę ręce do głowy i czuję lekkie uczucie bólu, kiedy szarpię się za włosy.
Lorin nie ma, Lorin nie ma, Lorin nie ma, nie ma, nie ma, nie ma, nie ma....
Katy porusza ustami, coś dzieje się dookoła nas, ale ja jestem głucha i ślepa, bo chcę odejść, chcę odlecieć poduszkowcem razem z nią, a to już pierwszy krok do tego. Świat kręci mi się przed oczyma. Widzę twarz Lorin wtedy, na ulicy, kiedy znalazłam ją naćpaną i bliską obłędu, widzę, jak się śmieje, goniąc mnie po uliczkach Kapitolu, widzę, jak uderzamy się poduszkami i zanosimy śmiechem tej nocy, kiedy zatrzymała się u nas po raz pierwszy, i widzę ją tutaj, teraz, bladą i nienaturalnie pustą, kiedy wygląda jak bezwładna lalki. Zawiodłam ją. Zawsze zawodziłam, a teraz zrobiłam to po raz kolejny. Nie biegłam wystarczająco szybko, a teraz ona nie żyje, przez Katy przeze mnie.
Ktoś znika, ktoś się pojawia na znak, że życie wciąż się toczy, chociaż wolałabym, żeby było inaczej. Robi się ciemno, nadeszła burza. Ktoś prosi mnie o kompas; jak w transie odkładam latarkę i ostrożnie, delikatnie wyjmuję go z plecaka Illisy. Wciąż płaczę, kiedy wracam do Lorin, zamykam jej oczy i całuję zimne czoło.
-Tak strasznie Cię przepraszam- łkam jej we włosy.- Ale obiecuję, że niedługo znowu będziemy razem.
Bo teraz już wiem, co powinnam zrobić.
Wstaję powoli i, słaniając się na nogach, opuszczam brunetkę. Nie oglądam się więcej przez ramię, nie muszę.
Wiem, że niedługo znowu się zobaczymy.

//Zachód
Powrót do góry Go down
the odds
Game over
Game over
Znaki szczególne : avatar © laura makabresku

#1  - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: #1    #1  - Page 5 EmptySob Wrz 14, 2013 11:10 am

Amanda, Florian, Booker, zapraszam tutaj.
Powrót do góry Go down
the odds
Game over
Game over
Znaki szczególne : avatar © laura makabresku

#1  - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: #1    #1  - Page 5 EmptyPon Paź 21, 2013 11:29 pm

Stojąca na podjeździe przed szkołą Katy le Brun bardziej wyczuła niż usłyszała zbliżający się poduszkowiec, który zawisł tuż nad nią. Z pokładu spuszczono drabinkę, na tyle szeroką, by trybutka mógł się na niej utrzymać. Zaledwie dziewczyna złapała się szczebelków, unieruchomił ją silny prąd, a drabinka uniosła się do góry.
- Gratuluję Zwyciężczyni! - krzyknęła jakaś młoda kobieta, pomagając jej zejść z drabinki i usadowić się w miękkim, wygodnym fotelu. - Prześpij się nieco, niedługo będziemy w Kapitolu.





    Katy - tutaj kończy się rola niewdzięcznego GO, którego zadaniem było uprzykrzać Ci życie. Ale nie martw się, lada moment trafisz w zacne ręce Mistrzów Gry, którzy z radością umilą Twój żywot! Pamiętaj - los Ci sprzyja <3
    Życzę udanego pobytu w Szpitalu im. Sacromanthy Beaudelaire
Powrót do góry Go down
Sponsored content

#1  - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: #1    #1  - Page 5 Empty

Powrót do góry Go down
 

#1

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 4 z 4Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Panem et circenses :: Po godzinach :: Archiwum :: Lokacje :: 
1. arena
-