|
| |
Autor | Wiadomość |
---|
Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: #1 Czw Lip 04, 2013 8:10 pm | |
| First topic message reminder :
Kiedy tylko tarcze wynoszą trybutów na powierzchnię, ukazuje im się widok, którego raczej się nie spodziewali. Róg Obfitości wznosi się dokładnie pośrodku parkingu przed niemalże idealną repliką największej szkoły w Kapitolu, do której - z całą pewnością - uczęszczał niejeden z tegorocznych trybutów. Najciekawszy jest jednak nie Róg, ani budynek, a widok, jaki rozciąga się dookoła. Przekaz Organizatorów jest aż nadto jasny. Na pierwszy rzut oka, arena wygląda jak odzwierciedlenie Kapitolu, ale ktoś, kto mieszkał w stolicy od dziecka, od razu zorientuje się, że to tylko pozory. Trybuci są co prawda otoczeni przez fragmenty miasta, ale te stanowią swoistą mozaikę najważniejszych bądź najbardziej popularnych lokacji, ułożonych jednak - teoretycznie - w sposób całkowicie losowy. Co więcej, widać wyraźny podział na część wschodnią i zachodnią. Ta pierwsza przedstawia Kapitol zniszczony wojną, częściowo zburzony i miejscami wciąż dogasający, druga natomiast pochodzi z okresów jego największej świetności.
|
| | |
Autor | Wiadomość |
---|
Wiek : 17 Zawód : Szpan, detektywienie Przy sobie : scyzoryk, zapałki, papierosy, karty do gry, alkohol Obrażenia : litery ALT wyryte na dłoni (obrażenie trwałe)
| Temat: Re: #1 Pią Sie 30, 2013 12:17 am | |
| // Piąteczka - apteka Trzask metalowego zamka - czy to już po wszystkim? Czuję w płucach napływ świeżego powietrza, czuję chłód kapitolińskiej nocy na skórze. W pomieszczeniu było zdecydowanie cieplej, jednak o wiele duszniej jak i o wiele mniej bezpiecznie. Czy to jest ten moment, gdzie można pozwolić sobie na chwilkę wytchnienia? Skądże, bo właśnie w naszym kierunku nadciąga trzygłowy pies, bardziej znany bohater mitologii. Nie zdążyłem nic powiedzieć, gdy do ucieczki rzuciła się Lorin. Świetnie.Sytuacja jest ironiczna jak nie wiem co. Lorin zdążyła odbiec na bezpieczny dystans od cerbera, podczas gdy ja zdążyłem przemierzyć mniej niż połowę tego co ona. W jednej sekundzie obróciła się na pięcie i wyminęła mnie, z ociekającym jakąś dziwną cieczą mieczem. Zatrzymałem się, tracąc czas i obserwując co zrobi. Nie bałem się że Lorin zrobi mi coś, przynajmniej przez najbliższą godziną. Po coś mnie przecież wypuszczała. - Chodź tu piesku, niechaj Cię nakarmię. Nożem?Lorin tchórzliwie uciekła, najwyraźniej usatysfakcjonowana swoją mało stabilną i niezbyt zdecydowaną odwagą. Hit and run? Rzuciła się do jeszcze bardziej pospiesznej ucieczki, nawet nie patrząc co zrobiła. Wiadomo przynajmniej że pies nas nie dogoni. *** Po jakimś* czasie dotarliśmy pod Róg. Po drodze zdążyliśmy pożywić się, napoić, a nawet zdrzemnąć, wszystko na spokojnie. Czasu było mnóstwo, a nie spotkaliśmy żadnych przeszkód. Przyszliśmy pod szkołę z północnego zachodu, skąd - na obrzeżach parkingu - zobaczyliśmy widoczną przy Rogu Illisę oraz, najwyraźniej, jej nowego alfonsa. Wygląda na to że kierują się na północ a przyszli z południa. Nie wyglądało na to, że rozglądali się dokładnie, więc przenieśliśmy się na całkowicie zachodnią stronę parkingu, żeby pozostać niezauważonymi. Po krótkiej chwili Lorin zerwała się do biegu, dzierżąc w dłoni miecz, którym posłużyła się aby zabić, a bodajże osłabić cerbera pod apteką. Możliwe, że zostało na nim jeszcze trochę 'soczku', co znacznie zwiększa jej szanse. Przegryzam wargę i zdaję sobie sprawę, że nic nie zrobię chowając się za pierwszą lepszą ścianą. Wyszedłem niedaleko i zacząłem mierzyć w Freddiego nożami, jednak wstrzymałem się, widząc strzelającą do Freddiego siostrę Mathiasa. Pierdolić ją.Zmieniłem cel na blond znajomą z pociągu, obserwując ekscentryczny styl walki Lorin. Hit & run, tak jak z psem. Przez chwilę wydawało mi się że zuchwała dziewczyna nie da sobie rady, a przez moment znowu zaczęło mi się wydawać, że ponoszę za nią jako taką odpowiedzialność. Jeśli umrze ona, umrę i ja, nic nie zrobię bez wsparcia na Arenie. Zostawiając Katy i Freddiego całkowicie samych sobie zacząłem rzucać w Illisę, skupiając się całkowicie, nic mi teraz nie przeszkadzało. Najgorsze było to, że cel był ruchomy, a obok niego stała osoba, która nie mogła oberwać. Wystarczy jednak że Lorin przytrzyma dziewczynę na chwilkę w miejscu. - Cytat :
- Krtań, plecy lub serce.
Chyba pozostają mi plecy, w cokolwiek trafię. Ramię do tyłu. Rzut. Jeden nóż poleciał, drugi nóż po chwili też. To powinno wystarczyć. Pozostawało czekać i mieć nadzieję, że Lorin zauważy lecące ostrza szybciej od Ill, która może to wykorzystać. Wciąż co chwilę patrzę do tyłu, czy przypadkiem coś nie chce wziąć mnie od tyłu. * Tutaj powinny się zmieścić trzy dni fabularne, a może więcej, jeśli chcemy pamiętać o czasoprzestrzeni. c: |
| | | Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: #1 Pią Sie 30, 2013 5:46 pm | |
| Katy i Freddie
Kula z pistoletu dziewczyny przecięła powietrze i w ułamku sekundy trafiła chłopaka prosto w płuco. Siła pocisku przewróciła Freddiego przygwożdżając go do ziemi, a jego lewe płuco zaczęło napełniać się krwią.
Lorin, Booker i Illisa
Brunetka zadała kilka trafnych ciosów mieczem w brzuch Illisy, zostawiając jej koszulkę potarganą i mokrą od wciąż świeżej krwi. Parę z nich - głębszych - mocno poraniło organy wewnętrzne, a nóż Bookera wycelowany w plecy trafił jednak prosto w krtań blondynki, i już po chwili osunęła się martwa na ziemię. |
| | | Wiek : 18 lat Zawód : trybutka
| Temat: Re: #1 Sob Sie 31, 2013 3:47 pm | |
| // #19
Kiedy Florian złapał mnie za rękę i zerwał się do biegu, nie miałam innego wyjścia i wkońcu podążyłam za nim, zmuszając swoje drżące nogi do ponownego wysiłku. Oczywiście wolałabym odpuścić sobie wysiłek, zresztą nawet nie chcieliśmy się kierować na południe, czyż nie? Wyglądało jednak na to, że nie mieliśmy innego wyjścia. Szumiące groźnie fale ryczały przeciągle, dając nam dwa wyjścia z sytuacji: ucieczkę albo utopienie pod spienioną masą szarobłękitnej, lodowatej wody. Moja wola przetrwania wciąż była silna. Zbyt silna, żebym mogła sprzeciwić się instynktowi ucieczki. Zatem biegliśmy, na początku on pierwszy, ciągnąc mnie za sobą, potem to ja wysforowałam na prowadzenie i dodawałam mu sił mocnym uściskiem dłoni. Potem znowu on, potem znowu ja. Kiedy byliśmy już wystarczająco daleko i mogliśmy być pewni, że fale nas nie dopadną, zwolniliśmy, zamieniając bieg w dziarski marsz. Kilkakrotnie się zatrzymywaliśmy, akurat po to, żeby się napić albo coś przekąsić. Pożywiłam się garścią suchego prowiantu i wypiłam kilka małych, ożywczych łyków jedynej pozostałej mi wody. Potem znowu maszerowaliśmy. Moje łydki zaczynały już wyć z bólu, ale wkońcu dotarliśmy. Drgnęłam niespokojnie, dostrzegając w oddali połyskujące okna szkoły, przy której znajdował się Róg Obfitości. Odszukałam dłoń Floriana i ścisnęłam ją krótko, pokrzepiająco. -Nie wiem, kto lub co się tam chowa, ale trzymaj broń blisko- poradziłam mu cichym, niespokojnym tonem, chowając w obszernej kieszeni bluzy dwie strzałki. Byłam gotowa do walki, ale też do ucieczki. Powolnym, ostrożnym krokiem ruszyłam w stronę Rogu. W oddali ujrzałam kilka sylwetek; jedna, wysoka i jasnowłosa, upadła na ziemię, zbrukana krwią. Jęknęłam, zakrywając usta dłonią. A więc byliśmy w niebezpieczeństwie. Serce biło mi jak szalone, kiedy zmrużyłam oczu, szukając w oddali sylwetek napastników. Ujrzawszy dwie znajome osoby rozluźniłam się lekko. -To Booker i Lorin- oznajmiłam Florianowi z ulgą, a potem dodałam drżącym głosem.- I Illisa. Freddie. I Katy. Illisa już nie żyła, na piersi Freddiego wykwitła szkarłatna plama krwi. Zatem dwóch z głowy. Wciąż pozostawała jednak Katy, prawda? -Co robimy?- Zapytałam Floriana niemal automatycznie, w głowie szybko układając coś na kształt planu. |
| | | Wiek : 13 Zawód : Człowieczek łażący z reklama po targu i wnerwiający przechodniów
| Temat: Re: #1 Sob Sie 31, 2013 4:09 pm | |
| |19
Zdecydowanie miał już dość. Fala skierowała ich na południe i przez długi czas musieli uciekać. Kiedy w końcu mogli odpocząć zjadł coś, napił się i od nowa. Super. Koniec końców trafili w najbardziej urocze miejsce na Arenie, tudzież pod Róg. Przez całą drogę pocieszali się nawzajem z Amandą, ale… To było bez sensu. Nawet, jeśli przetrwa tylko ich sojusz, to co? I tak koniec końców będą musieli walczyć między sobą. Florian już sobie to wyobrażał, a mimo to robił dobrą minę do złej gry. Nie wiem, kto lub co się tam chowa, ale trzymaj broń blisko. Przez chwilę nie z bardzo wiedział co zrobić, w końcu puścił rękę Amandy i wyciągnął łuk. Nie chciał zabijać, ale w sumie nie miał wyboru. Nie, czekaj, wróć, miał wybór. Mógł zginąć,. A to mu się niestety nie uśmiechało. Mimo, ze już w ośrodku przekreślił swoje szanse na przeżycie, to teraz jakoś nie było mu śpieszno do wąchania kwiatków od spodu. Po chwili Florian zobaczył co się dzieje pod rogiem. Jakaś blondynka już leżała martwa, chłopak krwawił postrzelony chyba przez Katy, Lorin walczyła, a raczej skończyła na razie walczyć, a Booker w tym momencie stał z boku i nic nie robił, czemu dziwić się zbytnio nie można. Co robimy? Dobre pytanie. -Nie wiem. – odpowiedź jeszcze lepsza. Tyle, ze Florian naprawde nie wiedział. Albo nie chciał wiedzieć. Cokolwiek. Wyjął jedną strzałę kołczanu i zaczął obracać ją w dłoniach czekając na jakiś pomysł ze strony Amandy.
|
| | | Wiek : 18 lat Zawód : trybutka
| Temat: Re: #1 Nie Wrz 01, 2013 1:39 pm | |
| -Nie wiem. No tak. Właściwie to czego ja się spodziewałam? Oczywiście, że nie wiedział. Ja też nie wiedziałam, a przecież byłam od niego sporo starsza, a to powinno przecież w jakiś sposób wiązać się z wiedzą i doświadczeniem, prawda? Ale nie wiedziałam. Każde wyjście, które do tej pory przyszło mi do głowy, było gorsze od drugiego i wiązało się z podjęciem dużego ryzyka. Wybiegając w stronę Bookera i Lorin, narażaliśmy się na ostrzał, nieosłonięci z żadnej strony. Z kolei gdybyśmy jednak postanowili zostać, zapomnielibyśmy o podstawowych wartościach sojuszu, a inny trybut mógłby podejść nas od tyłu i wbić byle sztylet w plecy. Chociaż może byłoby to rozsądniejsze? Ale zostawilibyśmy Bookera i Lorin samych. Nie, nie zamierzałam wystawiać Lorin na takie ryzyko. -Musimy się jakoś dostać koło nich- oznajmiłam rzeczowym tonem, kalkulując w myślach, zanim zdążyłam się zawahać. Odchrząknęłam cicho i lekkim ruchem nadgarstka zsunęłam nieco obie strzałki, tak, że był gotowe do użycia w każdej chwili. Przygięłam nogi, przygotowując się do biegu, który mógł zadecydować o moim życiu. I, co dziwniejsze, wcale nie czułam strachu. Raczej spokój. Pogodzenie się z nieuniknionym. Gotowość do działania. Po raz pierwszy w swoim życiu Amanda Terrain poczuła się odważna. -Biegniemy slalomem- oświadczyłam jeszcze, rozglądając się i w duchu odliczając do dziesięciu.- Trzymaj się za mną. Nałóż strzałę na cięciwę łuku. Dasz radę, Florian. Oboje damy. Siedem. Osiem. Dziewięć. Dziesięć. Wypuściłam powietrze z płuc w cichym westchnieniu, a potem rzuciłam się do biegu, szaleńczego slalomu, zmuszając zmęczone mięśnie nóg do wysiłku. Włosy chlastały mnie w twarz, nerwowo obracałam strzałkę w palcach, martwiłam się o Floriana, ale... nie czułam strachu. Wciąż nie. Wkońcu przebiegliśmy w stronę Bookera, rzuciłam mu tylko krótki uśmiech i skinęłam głową na przywitanie, a potem wzrokiem zaczęłam szukać mojego biegnącego sojusznika. |
| | |
| Temat: Re: #1 Nie Wrz 01, 2013 5:38 pm | |
| Chłopak w kierunku którego strzeliła upadł na ziemię, charcząc i dysząc. Czyli najprawdopodobniej trafiła w płuco. Mogło być lepiej, ale nie było też źle, ostatecznie chłopak i tak umrze, tylko w takim wypadku zajmie mu to trochę dłużej. I będzie bardziej bolesne, co jej w sumie nie przeszkadzało. Tamta dwójka rozprawiła się szybko z dziewczyną, co postawiło ich w trochę patowej sytuacji. Oni wiedzieli, że Katy ma broń, w dodatku sprawną i naładowaną. Z drugiej strony jeśli zmarnuje teraz naboje na tą dwójkę, skąd może mieć pewność, że dostanie zaraz następne? Na Arenie zostało jeszcze kilku trybutów, a ona nie miała szans w walce wręcz. Czy mogła przeciągnąć ich na swoją stronę? Nie wierzyła w sojusze, ale gdyby oni pomogli jej zabić resztę, mogłaby wbić im sztylet w plecy. Właściwie mogła zabić dziewczynę i sprzymierzyć się z chłopakiem. Wyglądał na sprawniejszego, i pewnie nie byłby szczęśliwy, że zabiła mu sojuszniczkę, ale sam na arenie nie byłby w stanie przetrwać, więc jedyną opcją byłoby dla niego zawiązanie innego sojuszu. Zapewne z nadzieją, że przy pierwszej lepszej okazji pozbędzie się sojusznika. Przeniosła już pistolet na nią, kiedy usłyszała hałas i zza drzew wybiegła kolejna dziewczyna. Kierowała się prosto w stronę tamtej dwójki. Czyżby miała rozwiązać problem Katy? Nie, kiedy się do nich zbliżyła, dziewczyna zrozumiała, że są sojusznikami. Nie miała trzech naboi. Nawet jeśli zabije tamtą dwójkę, trzecia dziewczyna będzie mogła jej oddać. Ale... Oni o tym nie wiedzieli. - Nie ruszajcie się! - ryknęła w ich stronę, zbliżając się tak, żeby nie chybić w razie strzału. - Mam pistolet z magazynkiem na sześć naboi. Dwa już wykorzystałam - tu potrząsnęła wisiorkiem z Erikowych palców. - ale zostało mi jeszcze cztery. I zdążę wystrzelić je wszystkie, zanim którekolwiek z was mnie dosięgnie swoją bronią. - oznajmiła pewnym siebie, lodowatym głosem, zupełnie niepodobnym do dawnej Katy. Zresztą, cała pokryta rdzawą skorupą zaschniętej krwi nawet nie przypominała dawnej Katy. A może nawet trudno byłoby w niej rozpoznać człowieka, jeśli się dobrze zastanowić. - Jest was trójka. A ja potrzebuję jednej osoby do sojuszu. Zdecydujcie kto ma przeżyć. MACIE MINUTĘ. - oznajmiła. Cóż, nie mogła wiedzieć, że w krzakach czai się jeszcze Florian i to chyba była przewaga tamtych. Czy jednak zdołają ją wykorzystać? Katy, czy raczej Plaga, nie żartowała. Ani odrobinę. Potrzebowała jednej osoby, reszta była jej zbędna. Najbardziej wolałaby chłopaka i uznała, że niezależnie od ich wyboru zabije tamte dwie dziewczyny. Ale to przedstawienie i perspektywa tego, że będą musieli wybrać pomiędzy śmiercią swoją a towarzyszy ją bawiła. No i ciekawa była czy wszyscy będą chcieli przeżyć, czy znajdzie się jednak jakiś kozioł ofiarny. |
| | | Wiek : 13 Zawód : Człowieczek łażący z reklama po targu i wnerwiający przechodniów
| Temat: Re: #1 Nie Wrz 01, 2013 6:18 pm | |
| Musimy się jakoś dostać koło nich Co. CO?! Florian popatrzył ze zdziwieniem na Amandę prosząc ją w duchu, żeby powiedziała, ze to żart. Ale najwidoczniej ona naprawdę miała zamiar pobiec tam i wystawić się na ostrzał ze wszystkich możliwych stron. Cudnie. Biegniemy slalomem Oczywiście. I w międzyczasie robimy pajacyki jakby ktoś nas nie zauważył. Florianowi to się nie podobało, ale co miał zrobić? Zostać tutaj? Wziął głęboki wdech i przygotował się do biegu. []Trzymaj się za mną. Nałóż strzałę na cięciwę łuku. Dasz radę, Florian. Oboje damy. [/i] ponoć wiara czyni cuda, wiec Florian odrzucił od siebie najgorsze z możliwych scenariuszy, nałożył strzałę na cięciwę i… I został. Nie pobiegł. Dlaczego? Bo się bał. Brawa dla niego. Kucnął w wygodniejszej pozycji i zaczał obserować całą sytuację. Był na pozycji, z której ostatecznie byłby wstanie strzelać, więc po co miał biec, narażać się, cokolwiek. No po co? Nie ruszajcie się! Mam pistolet z magazynkiem na sześć naboi. Dwa już wykorzystałam. Ale zostało mi jeszcze cztery. I zdążę wystrzelić je wszystkie, zanim którekolwiek z was mnie dosięgnie swoją bronią. Florianowi automatycznie zaczęło szybciej bić serce. Dobrze, że nie pobiegł. Jest was trójka. A ja potrzebuję jednej osoby do sojuszu. Zdecydujcie kto ma przeżyć. MACIE MINUTĘ. JESZCZE LEPIEJ. Florian niewiele mysląc wycelował w trybulkę posiadajaca pistolet. Celował w głowę, co oczywiście było dość ryzykowne. Po kilku szybkich oddechach wypuścił strzałę i sięgnął po następną, w razie, gdyby nie trafił. Teraz tylko czekał. Czy myślał, ze celny strzał zabije? Nie. Nie myślał. Nie docierało do niego, ze może odebrać Katy życie. I zapewne wielu jego poprzedników z areny też odczuwało to zjawisko. Chęć przetrwania. Nieważne jakim kosztem. Niby w Ośrodku zapewniał siebie, że i tak zginie, a teraz… Teraz nie chciał, żeby to się spełniło. A nawet jeśli, to nie teraz, nie za chwilę, nie jutro… Najlepiej to nigdy.
|
| | | Wiek : Prawie 18 lat Zawód : Dawniej piosenkarka, obecnie trybutka
| Temat: Re: #1 Nie Wrz 01, 2013 6:33 pm | |
| Widziała upadająca pod wpływem uderzenia Bookera ciało Illisy. Wydawało jej się, że dziewczyna osuwa się w zwolnionym tempie. I pomyślała, nie… to nie była jedna myśl, tysiące wspomnień, słów oraz obrazów. Widziała dziewczynę całującą Theo, blondynkę. Chyba była ładna, nie wiedziała, nie oceniała. Widziała tego chłopaka o miłej twarzy, którego nienawidziła. Ale teraz… teraz to było jej obojętne, bo zabiła ją. Wcześniej Rose, teraz Illisę. I nawet jeśli to Booker jej pomógł, to na SWOIM ciele miała JEJ wnętrzności. Mieszanina obrzydzenia oraz strachu przeszła jej przez gardło. Potem usłyszała strzał. W tle, jakby nie należał do części otoczenia i był wyrwany z kontekstu. Podniosła wzrok i zobaczyła dziewczynę, która cała była oblepiona krwią. Krew na twarzy. Naszyjnik z palców. Naszyjnik z palców. I jej słowa. JEJ SŁOWA. Wszystko działo się w zastraszającym tempie, świat wirował, świat… malał. Nie, nie. To tylko jej się kręciło w głowie od natłoku emocji. I wtedy wiedziała, co musi zrobić. Minuta. -Booker, jeśli ją kochasz, jeśli kurna chcesz zrobić coś dobrego… - ujrzała Floriana celującego w Katy – TO ZABIERAJ JĄ STĄD – dokończyła i ścisnąwszy mocniej miecz w dłoni, rzuciła się ku dziewczynce. Nie interesowało ją już nic. Amanda ma przeżyć. Musi. Bo jeśli nie… Celowała w brzuch, cięła.
|
| | |
| Temat: Re: #1 Nie Wrz 01, 2013 6:38 pm | |
| Dwie rzeczy stały się jednocześnie. Tamta dziewczyna rzuciła się na nia, a Katy zobaczyła w krzakach jakieś poruszenie. Nie myslała wiele. Rzuciła się przed siebie, zasłaniając swoje ciało ciałem tamtej dziewczyny i jednocześnie strzelając jej prosto w klatkę piersiową. Wiedziała, że pewnie oberwie mieczem, ale nie miała innego wyjścia. Jeśli już miała umrzec, chcicała zabrać ze sobą do grobu jak najwięcej osób. |
| | | Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: #1 Nie Wrz 01, 2013 6:48 pm | |
| Lekcje strzelectwa, wzięte w Ośrodku Szkoleniowym nie poszły w las. Strzała Floriana pomknęła prosto do celu, jednak Katy zauważyła ją kątem oka, zanim jeszcze opuściła cięciwę. Zasłaniając się ciałem Lorin, odchyliła się jednocześnie nieco na bok, sprawiając, że grot przemknął o milimetry od głów obu trybutek. To jednak nie mogło uratować panny Templesmith, bo kula, wystrzelona w jej klatkę piersiową z bliskiej odległości, okazała się śmiertelna. Dziewczyna zakrztusiła się, plując obficie krwią, po czym znieruchomiała, a powietrze rozdarł huk armatniego wystrzału. Wcześniej jednak udało jej się zranić dotkliwie Katy mieczem, tworząc na jej brzuchu długą na kilkanaście i głęboką na kilka centymetrów ranę, z której natychmiast trysnęła krew. Obie zawodniczki upadły na ziemię, ale Katy pozostała przytomna i wciąż trzymała w dłoni pistolet z ostatnią kulą. |
| | |
| Temat: Re: #1 Nie Wrz 01, 2013 7:50 pm | |
| Właściwie to bolało. Właściwie widok krwi wypływającej spod przeciętej na pół koszulki był niesmaczny. Właściwie to Katy miała dość Areny, dość zabijania, krwi, i tej całej makabry. Ale tak właściwie to nie Katy była tu teraz u władzy. A Plaga miała to do siebie, że posiadała o wiele wyższy próg bólu, niż posiadać powinna przeciętna kapitolińska czternastolatka czy nawet przeciętna czternastoletnia mieszkanka Dystryktu. Miała już zamiar zrzucić z siebie ciało Lorin, kiedy analityczny umysł podpowiedział jej, że ktokolwiek strzelał z łuku, zapewne zechce ją trafić jeśli się odsłoni. Mogła więc leżeć plackiem na ziemi i czekać aż osaczą ją i siłą zedrą z niej stygnącego trupa, albo odsłonić się i zaryzykować niepewną ucieczkę. Nie mamy innej opcji! "Nonsens" skarciła Katy Plaga "Zawsze są trzy opcje, tylko ty jej kochanieńka nie dostrzegasz." I była trzecia opcja. Co prawda była ryzykowna, bo wiele zależało od tego jak silny sojusz wytworzył się pomiędzy tymi dzieciakami, ale nie miała innego wyjścia. Zrzuciła z siebie ciało, wstała chwiejnie i wymierzyła pistolet w stronę Bookera. - Podejdź tu! - warknęła.- PODEJDŹ KURWA! - dodała na wszelki wypadek, żeby nikt nie miał najmniejszych wątpliwości, że nie żartuje. - I rzuć broń. - dodała. Potem spojrzała na sekundę w stronę krzaków, i wróciła wzrokiem do Bookera, żeby ten nic nie kombinował. - Ty, mały skurwielu co siedzi w buszu, uważaj teraz! Zabijesz mnie, albo zrobisz cokolwiek co mnie zdenerwuje i on umrze! Radziłabym nie wierzyć w swój zmysł myśliwego, bo jeśli nawet mnie trafisz, zdążę nacisnąć spust. i zostaniesz tutaj sam! - nie miała dużo czasu. Wykrwawiała się, więc musiała to przeprowadzić szybko. - On odprowadzi mnie do szkoły. Kiedy się tam znajdziemy, wejdę do środka i puszczę go wolno. Jeśli spróbujesz czegoś głupiego on zginie. I ZOSTANIESZ SAM!. - powiedziawszy to czekała na ruch Bookera. Obserwowała go dokładnie, sprawdzając czy nie ma przypadkiem broni przy sobie. Oczywiście, właściwie mógł próbować ją zabić i ocalić życie małego, ale ufała, że chciał żyć. - A ty cofnij się, pizdo. - dodała w stronę Amandy. |
| | | Wiek : 13 Zawód : Człowieczek łażący z reklama po targu i wnerwiający przechodniów
| Temat: Re: #1 Wto Wrz 03, 2013 3:09 pm | |
| Nie trafił. Super. Cudownie. Ty, mały skurwielu co siedzi w buszu, uważaj teraz! Zabijesz mnie, albo zrobisz cokolwiek co mnie zdenerwuje i on umrze! Radziłabym nie wierzyć w swój zmysł myśliwego, bo jeśli nawet mnie trafisz, zdążę nacisnąć spust. I zostaniesz tutaj sam! Uroczo, nie ma co. Miał już naciągniętą kolejną strzałę, jednak nie wystrzelił. Nie chciał sprawdzać, czy Katy faktycznie ma rację. Powoli wstał celując w ziemię. -Zostaw go. - Powiedział powoli zbliżając się do trybutów. Cały czas celował w ziemię. Nie chciał zezłościć Katy. nie chciał, żeby znowu ktoś umarł przez niego. Gdyby trafił, Lorin pewnie by żyła. Jego wzrok wędrował między Bookerem, Katy, a ciałem Lorin. Jeśli Katy zdecyduje się strzelać w niego, Booker będzie miał czas ją zabić. Tylko, ze katy chyba wolała pozbyć się Bookera, który być moze w jej oczach byl większym zagrożeniem od dwunastolatka nie mogącego trafić w nią z łuku. |
| | | Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: #1 Wto Wrz 03, 2013 11:55 pm | |
| Ponieważ nikt nie zdecydował się udzielić Freddiemu pomocy, chłopak, postrzelony w płuco, w końcu umiera, dławiąc się własną krwią, o czym resztę trybutów informuje armatni wystrzał. |
| | | Wiek : 17 Zawód : Szpan, detektywienie Przy sobie : scyzoryk, zapałki, papierosy, karty do gry, alkohol Obrażenia : litery ALT wyryte na dłoni (obrażenie trwałe)
| Temat: Re: #1 Sro Wrz 04, 2013 6:15 pm | |
| To była chwila. Illisa pada na ziemię jak kukiełka z przeciętymi sznurkami. Z blondynki zaczęła się obficie sączyć czerwona posoka, która nie jest przyjemnym widokiem. Lorin natomiast wyszła z walki niemalże... bez szwanku. Nie spodziewałem się że to wszystko potoczy się w ten sposób. Co prawda to brunetka była najbardziej systematyczną osobą jeśli chodzi o uczęszczanie na treningu w Ośrodku, jednak w Illisie drzemało coś niepokojącego. Jadowita żądza krwi, chytrość i pociąg do niesienia spustoszenia. W pociągu można było dostrzec demoniczny płomień w jej oczach, w którym płonął cały świat. Niedawno nazywała samą siebie 'panią Śmierć', dzisiaj obróciła się w bezwładne truchło, któremu przyszło tylko leżeć na asfalcie do samego rozkładu. To znaczy, dopóki nie przybędą poduszkowce sprzątające. Sojusznik pani, a raczej panny Śmierć skończył podobnie. Teraz mogą iść już tylko w górę lub w dół. Katy nawet nie zauważyła, że klatka piersiowa jej przeciwnika nie unosi się, obserwowała tylko walczącą brunetkę. Przed nosem przebiegła jej Amanda, wróciła na ziemię. Lorin zamachnęła się tylko ze swoim mieczem, jednak to było ostatnie, co mogła zrobić. Trafiła prosto w brzuch dziewczyny z rodzeństwa le Brun, zostawiając go w szkaradnym stanie. Gdy dziewczyny zbliżyły się do siebie, o centymetry minęła ich strzała. Do tamtej pory zastanawiało mnie, czy aby Florian nie zginął do tej pory. Czy Amanda mogła go zostawić? W końcu nikt by się tego po niej nie spodziewał. Po chwili nie obyło się jednak bez zemsty ze strony Katy. Dziewczyna przyciąga do siebie Lorin, strzelając prosto w jej słabą klatkę piersiową. Po parkingu roznosi się złowrogie echo pafnięcia, a blade ciało ciąży na słabej Trybutce. Odrzuca je, po czym prędko postanawia wziąć sprawę we własne ręce. - Podejdź tu! PODEJDŹ KURWA! Dziewczynka wcale nie wydawała się groźniejsza, pokryta mdło wyglądającą krwią i wydzierając się na pół Areny. Jedyne co może zrobić tymi krzykami to ściągnąć sobie na łeb resztę Trybutów Areny, naboje kiedyś się kończą, a nie wygląda na siłaczkę. Jej brat był degeneratem, mniej więcej o dobrych intencjach, jednak ona nigdy nie wydawała się czymś, co potrafiłoby ucinać palce zwłokom. Przynajmniej przez czas mojej pobieżnej znajomości z dilerem. To, co wywołało w niej te pobudki, to nie była Arena, to była panika, to była władza. Dzierżyła w swojej dłoni białą broń, jednak to nie wszystko. Nie wygra Igrzysk, bo gdy tylko utraci jedną rzecz - nie poradzi sobie. - I rzuć broń. Sama sobie rzuć. Nie miałem broni, nie miałem nic w dłoni ani nic na sobie, oprócz przeciętnego stroju na tegoroczne Igrzyska i dodatkowej bluzy 'z umarlaka'. To jednak niezauważalna różnica, wszystkie są przecież takie same. Nie wiem jednak, co mogę wyrzucić, nie mając nic. Tornister został gdzieś dalej, w nim cała broń oraz reszta rzeczy, a ja z zachodniej strony parkingu zacząłem przybliżać się do jego centrum. Pierwszy krok był najcięższy, jednak czas gonił. Reszta poszła z górki. Na odległości kilku lub kilkunastu metrów od Katy zatrzymałem się. Widać że chce czuć się bezpiecznie za wszelką cenę i nie pozwala mi podejść za blisko do siebie. Tj. jeśli ona chce żebym był bliżej albo dalej to spoko, zgaduję. xD Nie trzeba było nic mówić. Każdy wie co każdy w tej chwili myśli. Amanda boi się o nas obojgu, jednak jest teraz w najbezpieczniejszym położeniu. Może uciec. Florian widzi zagrożenie i chce ją odciągnąć. Katy tonie w morzu myśli i nie wie co ma ze zrobić. Nie wygrasz. Żyjesz tylko z pieniędzy sponsorów. Ale nie mogę cię zabić, bo jesteś siostrą jedynej osoby, do której mam szczere zaufanie. Czuliście kiedyś, że nie możecie nic zrobić? Tę irytację i bezwładność, jak u drewnianej laleczki. Życie jednak polega na chwilach spełniania własnej woli, druga jego połowa natomiast na robieniu rzeczy, których nie chcemy, ale robimy je, żeby kogoś uratować. Jedna już upadła, bo nie zatrzymałem jej, kiedy pędziła przed siebie. Pozostały jeszcze dwie, których nie można zostawić. - A ty cofnij się, pizdo. Czarny scenariusz brnie naprzód. Katy jest już całkowicie na stabilnej pozycji. Florian jednak podchodzi w jej kierunku, mierząc w ziemię, aby jej nie sprowokować. Nie może zrobić nic. Jest za daleko, a jeśli podejdzie bliżej, któreś z nas zginie. To znaczy, zginiemy oboje. Wystarczy, że zastrzeli mnie w pierwszej kolejności, co stanie się na pewno jeśli nie będziemy jej słuchać. Kto jednak wie, czy ta dziewczynka potrafi honorowo dotrzymywać słowa. Energia roznosi wszystkich, jednak może ona spowodować zaprzepaszczenie wszystkiego, na co tak ciężko pracowaliśmy przez kilka ostatnich dni. To już połowa. 12 Trybutów za nami. Stoję. Czekam. Nie wiem, czy dziewczyna ma plan działania, jednak mam nadzieję, że zakończy go jak najszybciej. Teraz mam tylko nadzieję, cokolwiek się stanie, że oboje będą myśleli, że wszystko będzie dobrze. |
| | | Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: #1 Sro Wrz 04, 2013 11:15 pm | |
| Powietrze przeszył odgłos armatniego wystrzału. |
| | | Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: #1 Sro Wrz 11, 2013 10:42 pm | |
| Podczas gdy trybuci byli zajęci walką, znad północy zaczęły nadciągać ciemne, burzowe chmury, prawie całkowicie zasłaniające słońce, a powietrze pod nimi przeszywały widoczne smugi deszczu, od czasu do czasu rozjaśniane błyskawicą. Temperatura powietrza spadła o kilka stopni, zerwał się też silniejszy wiatr. Nie byłoby w tym jednak nic dziwnego, gdyby nie fakt, że nad miejscami, na które spadały krople, zaczynała unosić się dziwna, zielonkawa mgła.
Od tej pory macie dokładnie dwa dni rzeczywiste na ukrycie się w jakimś budynku albo ucieczkę w innym kierunku. Później burzowe chmury dotrą na plac przed szkołą i zobaczycie na własnej skórze, dlaczego deszcz jest zielony. :> |
| | |
| Temat: Re: #1 Czw Wrz 12, 2013 5:01 pm | |
| Katy nie miała czasu, żeby myśleć o czymkolwiek poza tym, żeby opanować sytuację i uratować swój nadobny tyłek. Celując nadal w Bookera, ruszyła do szkoły. Poinstruowała go też, żeby poszedł za nią. Cofała się, starając się mieć na oku całą sytuację. W ich stronę nadciągały burzowe chmury i Katy była pewna, że nie jest to zwyczajny deszcz. Być może jakiś kwas, lub inne niebezpieczne dla zdrowia i życia chemikalia. Więc jeśli schroni się w szkole będzie bezpieczna. A oni zginą. I w ten sposób pozbędzie się kolejnych rywali. Ale ten chłopak, Booker, nie był głupi. A Katy potrzebowała sojusznika, szczególnie teraz, kiedy była ranna. - Możesz wejść ze mną do środka i uratować swoją dupę, albo wrócić do swoich sojuszników i liczyć na łut szczęścia. - powiedziała tak, żeby tylko on to słyszał. Nie ufała mu ani za grosz i była pewna, że on też jej nie ufa, ale taki układ im obu mógł dać wiele korzyści. Liczyła też na to, że Booker będzie miał nadzieję, że zlikwiduje ją kiedy tylko nadarzy mu się okazja. Wtedy będzie mogła z czystym sercem go zastrzelić. A jeśli nie, to kto wie? Może faktycznie mogliby pozabijać innych i dopiero na końcu rozstrzygnąć to między sobą? Doszła do wejścia do szkoły. - No to miłego moknięcia w deszczu! - krzyknęła do reszty i weszła do środka, z Bookerem czy bez niego. [Asia pisała już dawno, że znajdę kłódkę w szkole] Kiedy zobaczyła na podłodze kłódkę i parę innych rzeczy, natychmiast zamknęła za nimi (lub tylko za sobą) drzwi. |
| | | Wiek : 17 Zawód : Szpan, detektywienie Przy sobie : scyzoryk, zapałki, papierosy, karty do gry, alkohol Obrażenia : litery ALT wyryte na dłoni (obrażenie trwałe)
| Temat: Re: #1 Czw Wrz 12, 2013 8:04 pm | |
| Sielankowe popołudnie na Arenie, czyli armatnie wystrzały co trzy minuty, poplamiony krwią asfalt i przerażenie. Czegoś tutaj jednak wciąż brakowało. Tygrysów, trzęsienia ziemi, wulkanu, kwasowej burzy. Organizatorzy wzięli się do roboty, co nie sprzyja nam wszystkim. Efekt globalnego ocieplenia albo zanieczyszczeń powietrza odezwał się i przywiódł do nas nienaturalne chmury, które nie zasłaniały słońca całkowicie (zakładam że jest popołudnie, więc słońce powinno być naaa zachodzie), jednak i tak zauważalnie. Niebo zamykało się, parking spowijał mrok, a w uszach szumiał nienaturalnie porywisty wiatr. Krótki i stłumiony grzmot obił się o uszy. Wszyscy trochę stracili świadomość co dzieje się na parkingu i skoncentrowali się na burzy w oddali, jednak Katy skupiała się kątem oka na mnie. Wyglądało na to że zupełnie nie zważała na Floriana, który czaił się za nią i w każdej chwili mógł wystrzelić. - Możesz wejść ze mną do środka i uratować swoją dupę, albo wróć do swoich sojuszników i liczyć na łut szczęścia. Usta ukształtowały mi się w kpiący uśmiech pod tytułem 'wypierdalaj już'. Prędko powróciłem jednak do poważnej miny i po prostu milczałem. Powinienem uciekać stąd gdzie pieprz rośnie, a najbardziej rozsądną drogą wydawał mi się zachód, tam, gdzie teraz stała Amanda. Podszedłem pod próg szkoły, a po chwili stanąłem w miejscu. Katy zatrzasnęła mi drzwi przed nosem, a po chwili układania myśli podszedłem do Rogu Obfitości, który chyba stracił swoją obfitość. Coś tu się stało. Od początku zastanawiał mnie nadszarpnięty filar przy wejściu do szkoły. Poruszyłem go z zamiarem zamknięcia Katy na dobre w szkole, jednak powstrzymałem się z niewiadomego powodu. Kolumna jednak uszkodziła się dalej w niewielkim stopniu. Może to była kwestia czasu, kiedy konstrukcja daszku nad wejściem się zawali. Obejrzałem dokładnie zapasy, które się ostały i zamieniłem plecak nr 10 na tornister z numerem 15. Na nic nie mogła przydać mi się igła oraz nic, tak samo dziwna ciecz i ząbkowany nóż, kiedy mam lepsze bronie pod ręką. Zamieniłem też noże do rzucania na zatrute strzałki. Wszystko czego nie zabrałem ulokowałem niebezpiecznie blisko bomb, jednak z powodzeniem starałem się żeby nie wybuchły. Przyjrzałem się ciele Lorin, Illisy oraz Freddiego. Jedynym co przykuło moją uwagę był kompas blondynki, jednak kierunki świata można łatwo rozróżnić po innych rzeczach, jak słońcu. Gorzej będzie, jeśli nadejdą chmury burzowe i nie odejdą tak prędko. - Niech ktoś z was wyrzuci coś mało cennego, położy ostrożnie obok bomby i weźmie kompas tej tutaj. - rzuciłem do Floriana oraz Amandy, wskazując ręką na krew, która kontrastowała kolorem z blond włosami dziewczyny. Uklęknąłem nad Lorin, bo kiedy przychodziło co do czego, nie było wiadomo, jaka była nasza relacja. Ze skrajności w skrajność, można ją tak ujać. Na początku to była owocna współpraca, później zażarta walka, która nie miała celu, sensu ani powodu. Kiedy przyszło co do czego, nie mogliśmy zabić siebie nawzajem. Może nie mieliśmy odwagi, ale to była ta krucha więź, która łączyła nas. To wszystko miało potoczyć się inaczej. Jednak nie mogło, bo ten konflikt nie mógł dotrzeć do końca. Nikt nie może wygrać, bo każdy przegra. Niedługo przegram i ja, ale zanim to nastąpi muszę spotkać jeszcze jedną osobę na Arenie. Może dotarło do mnie, że nie potrafię zwyciężyć swoich konfliktów. Pewien człowiek, który postanowił zaopiekować się dwójką bliźniaczek, też nie potrafi wygrać swojej wojny. To było widać pod Rogiem, na Hali Treningowej, a nawet w sklepie. Ja też zaopiekowałem się jedną osobą, która wciąż siedzi w Kwartale, jednak oboje nie spełniliśmy naszych obowiązków. Nie powinienem o tym myśleć. Zaprzątam sobie jedynie głowę i zasłaniam istotne priorytety. Jedyne co pozostało to uciec stąd w bezpieczne miejsce, przegrupować się i zorganizować. I to prędko. Czas na rozwiązanie wszystkiego przyjdzie kiedy indziej. O ile nie będzie już za późno.
// Zachód |
| | | Wiek : 13 Zawód : Człowieczek łażący z reklama po targu i wnerwiający przechodniów
| Temat: Re: #1 Pią Wrz 13, 2013 7:25 pm | |
| Kolejne wystrzały. Igrzyska się rozkręcają, czyż nie? Florian ostrożnie szedł w pewnej odległości za zbliżającą się do budynku dwójką trybutów. Ciekawe, ile Katy przeżyje jeśli ją puszczą. Nieźle ją Lorin zmasakrowała przed śmiercią, więc jest szansa, ze się wykrwawi. Gdy Katy zatrzasnęła drzwi przed nosem Bookera Florian stał już w małej odległości od trupa Lorin. I Amandy. Żywej, oczywiście. Przynajmniej na razie. Nasz kurdupel założył łuk powrotem na plecy i rozglądnął się niepewnie. Nadchodziła burza. Ogromna burza. Wypadałoby się gdzieś schować. Bo kto wie na jaki pomysł wpadną organizatorzy? Niech ktoś z was wyrzuci coś mało cennego, położy ostrożnie obok bomby i weźmie kompas tej tutaj O nie, Florian nie będzie grzebał w trupie Lorin. Niech to Amanda zrobi. On tylko dopił do końca butelkę i ją wymienił, po czym ruszył za Bookerem nie rozglądając się. Jak dostanie czymś w łeb, to trudno. Już mu się nie chciało. Chciał końca tych Igrzysk, mimo, że wiązało się to ze śmiercią. Dla niego to było piekło, większego nie mógł sobie wyobrazić. |zachód.
|
| | | Wiek : 18 lat Zawód : trybutka
| Temat: Re: #1 Pią Wrz 13, 2013 8:08 pm | |
| Wybaczcie zmianę czasu i poślizg. ;_;
-MACIE MINUTĘ. Tak właściwie to chyba nie słyszałam tego, co powiedziała wcześniej. Tak właściwie to nawet w tamtej chwili nie czułam strachu, tylko znużenie. Ciężkie, przytłaczające, ołowiane znużenie, które przyginało mi nogi do ziemi i zasnuwało umysł gęstą, białą mgłą, która uniemożliwiała jakiekolwiek ludzkie reakcje, które powinny się pojawić w takiej chwili. Strach, histeria, złość, panika, chęć ucieczki. Ale nie, nic z tego. Tylko dudniąca w uszach cisza i zdumiewająco spokojne stwierdzenie, że właściwie teraz mogłabym odejść w każdej chwili. Dlaczego byłam taka pusta? Dlaczego byłam taka spokojna? Dlaczego nie potrafiłam myśleć o niczym innym, niż o momencie zamknięcia oczu i finalnego opuszczenia tego popieprzonego świata? Bo ja tak bardzo tak bardzo tak bardzo tak bardzo chciałam czuć strach, który udowodniłby mi, że wciąż jestem człowiekiem. W myślach błagam o czynnik, który w końcu mnie obudzi i popchnie moje myśli do pracy. I wtedy słyszę Lorin. -Booker, jeśli ją kochasz, jeśli kurna chcesz zrobić coś dobrego… TO ZABIERAJ JĄ STĄD.- Serce staje mi na kilka chwil, kiedy widzę burzę czarnych loków powiewającą za biegnącą Templesmith, i dopiero potem orientuję się, że krzyczę. Dziewczyna tnie Katy w brzuch, zrywam się do rozpaczliwego biegu, umysł wkońcu mam klarowny, a zmysły wyostrzone. Szybciej, szybciej, Amanda, szybciej, przyspiesz, jeśli chcesz ją uratować, biegnij, łap ją, ochroń ją, szybciej... Ale nie jestem wystarczająco szybka. Huk rozrywa mi bębenki, a Lorin pada na ziemię. Oczy ma puste, usta lekko rozchylone, a z rany postrzałowej powoli sączy się krew. Cisza. Pustka. Umieram. Trzęsą mi się ręce, bezwładnie opadam na kolana, jak marionetka, której odcięto sznurki. Wiem, że usta mam otwarte, a na wargach czuję słony smak. Jeśli płaczę, nie słyszę tego. Nie czuję łez na zdrętwiałych policzkach. Może one też są już martwe? Trzęsę się jak w ataku epilepsji, zęby trzaskają mi w szalonej melodii. Widzę, że unoszę ręce do głowy i czuję lekkie uczucie bólu, kiedy szarpię się za włosy. Lorin nie ma, Lorin nie ma, Lorin nie ma, nie ma, nie ma, nie ma, nie ma.... Katy porusza ustami, coś dzieje się dookoła nas, ale ja jestem głucha i ślepa, bo chcę odejść, chcę odlecieć poduszkowcem razem z nią, a to już pierwszy krok do tego. Świat kręci mi się przed oczyma. Widzę twarz Lorin wtedy, na ulicy, kiedy znalazłam ją naćpaną i bliską obłędu, widzę, jak się śmieje, goniąc mnie po uliczkach Kapitolu, widzę, jak uderzamy się poduszkami i zanosimy śmiechem tej nocy, kiedy zatrzymała się u nas po raz pierwszy, i widzę ją tutaj, teraz, bladą i nienaturalnie pustą, kiedy wygląda jak bezwładna lalki. Zawiodłam ją. Zawsze zawodziłam, a teraz zrobiłam to po raz kolejny. Nie biegłam wystarczająco szybko, a teraz ona nie żyje, przez Katy przeze mnie. Ktoś znika, ktoś się pojawia na znak, że życie wciąż się toczy, chociaż wolałabym, żeby było inaczej. Robi się ciemno, nadeszła burza. Ktoś prosi mnie o kompas; jak w transie odkładam latarkę i ostrożnie, delikatnie wyjmuję go z plecaka Illisy. Wciąż płaczę, kiedy wracam do Lorin, zamykam jej oczy i całuję zimne czoło. -Tak strasznie Cię przepraszam- łkam jej we włosy.- Ale obiecuję, że niedługo znowu będziemy razem. Bo teraz już wiem, co powinnam zrobić. Wstaję powoli i, słaniając się na nogach, opuszczam brunetkę. Nie oglądam się więcej przez ramię, nie muszę. Wiem, że niedługo znowu się zobaczymy.
//Zachód |
| | | Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: #1 Sob Wrz 14, 2013 11:10 am | |
| Amanda, Florian, Booker, zapraszam tutaj. |
| | | Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: #1 Pon Paź 21, 2013 11:29 pm | |
| Stojąca na podjeździe przed szkołą Katy le Brun bardziej wyczuła niż usłyszała zbliżający się poduszkowiec, który zawisł tuż nad nią. Z pokładu spuszczono drabinkę, na tyle szeroką, by trybutka mógł się na niej utrzymać. Zaledwie dziewczyna złapała się szczebelków, unieruchomił ją silny prąd, a drabinka uniosła się do góry. - Gratuluję Zwyciężczyni! - krzyknęła jakaś młoda kobieta, pomagając jej zejść z drabinki i usadowić się w miękkim, wygodnym fotelu. - Prześpij się nieco, niedługo będziemy w Kapitolu.
Katy - tutaj kończy się rola niewdzięcznego GO, którego zadaniem było uprzykrzać Ci życie. Ale nie martw się, lada moment trafisz w zacne ręce Mistrzów Gry, którzy z radością umilą Twój żywot! Pamiętaj - los Ci sprzyja <3 Życzę udanego pobytu w Szpitalu im. Sacromanthy Beaudelaire
|
| | |
| Temat: Re: #1 | |
| |
| | | |
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|