|
| Autor | Wiadomość |
---|
Wiek : 34 Zawód : właściciel VIolatora, sutener Przy sobie : Dowód, faje, zapalniczka, zezwolenie na broń, medalik z małą ampułką cyjanku w środku, zdobiony sztylet, latarka, scyzoryk, gaz pieprzowy Znaki szczególne : Niewyspana, zmęczona morda, która chce ci wpierdolić
| Temat: Podwórko Sro Mar 19, 2014 4:22 pm | |
| |
| | | Wiek : 34 Zawód : właściciel VIolatora, sutener Przy sobie : Dowód, faje, zapalniczka, zezwolenie na broń, medalik z małą ampułką cyjanku w środku, zdobiony sztylet, latarka, scyzoryk, gaz pieprzowy Znaki szczególne : Niewyspana, zmęczona morda, która chce ci wpierdolić
| Temat: Re: Podwórko Sro Mar 19, 2014 4:23 pm | |
| Promienie słońca jebnęły mu prosto w mordę. Przymrużył powieki, zaklął głośno, westchnął. To nie był dobry pomysł, żeby ciągnąć imprezę od północy do siódmej rana w klubie, tylko dlatego żeby ludzie nie narazili się na Strażników. Cholernie bolała go głowa, miał Saharę w ustach, nawet jego ukochane fajki mu nie smakowały, pomijając to, że i tak je palił. Było południe. On tylko obmył sobie twarz i umył w końcu swoje włosy, które czekały na to od tygodnia. Czuł się okropnie, ale stabilnie. Nie chciało mu się wymiotować, ani nic z tych rzeczy.
Tylko to słońce go wkurzało… niemiłosiernie. To zapewne z powodu kaca, a on musiał wyjść ze śmieciami, których było od cholery. Musiał, bo wszyscy byli zajęci sprzątaniem zarzyganego Violatora. Przynajmniej pozbył się lewej wódy, która ścięła z nóg niemalże wszystkich. Trzymał w dłoniach cztery worki śmieci, po trochu je ciągnął, bo były ciężkie, a jedna ręka wciąż go bolała po postrzale tego świra. W ustach papieroch, a zanim obłok dymu.
Przytrzymał drzwi stopą, żeby nie walnęły go w twarz po solidnym kopniaku, wyszedł na dwór. Było w miarę ciepło, a przynajmniej tak mu się wydawało, kiedy siedział w swojej starej, jeansowej kurtce. Wyrzucił odpadki do kubła… miał już wracać, ale postanowił, że miło by było przejść się po podwórku i dokończyć palącego się kiepa… albo nawet zacząć kolejnego. Tak… dobry pomysł.
Przykucnął przy siatce, z dala od smrodu kontenerów. Zaciągnął się solidnie i westchnął. Psia krew… to będzie długi dzień.
|
| | | Wiek : 25 lat Zawód : Pani doktor w Kwartale, która wszystkich nienawidzi Przy sobie : Kapsułka cyjanku, broń palna, dokumenty, portfel, telefon oraz inne osobiste rzeczy. Znaki szczególne : Ona cała jest szczególna. Obrażenia : Rysa na psychice głęboka jak jezioro w Dwójce
| Temat: Re: Podwórko Sro Mar 19, 2014 5:25 pm | |
| Nie była zła. No może troszeczkę poirytowana, ale nie złościła się aż tak. Nie ciskała gromami, nie patrzyła na nikogo jak rasowy morderca, czasem tylko za mocno popychała przechodząc obok, ale w gruncie rzeczy nikt nie ucierpiał. No może oprócz tego małego dziecka, co na nią wpadło, ale to był zupełny przypadek, że go kopnęła i naprawdę niechcący jej się wymsknęło "jebany gówniarz". Rose jest przecież sympatyczna i ogólnie rzecz biorąc nieszkodliwa, oczywiście mówię o momencie, kiedy śpi. Nie ma sensu dłużej oszukiwać - Garroway dzisiaj była niemiłosiernie wkurwiona. Zważywszy na ostatnie okoliczności, po których w końcu się ogarnęła, miała o co być wkurwiona. Przez ostatni czas stopniowo docierały do niej wszystkie informacje, więc nie miała głowy do bycia żądną zemsty, wredną i agresywną socjopatką. Była bardzo znośna, ale działało jej to źle na cerę, więc przestała. Skończył się Dzień Dziecka, czy jak to się mówi. Przeszła przez KOLCową bramę bez jakichś specjalnych problemów, mając gdzieś, że teraz wszyscy patrzyli na nią jak na osobę-która-już-powinna-nie-żyć lub że mają minę ale-co-ona-tu-robi. Ogólnie rzecz biorąc, miała wszystko i wszystkich w dupie, więc brnęła między nimi jak przez powietrze, nie zwracając zbytnio uwagi na nic innego, oprócz siebie. I było jej z tym bardzo dobrze. W końcu dotarła do Violatora i na widok swojego ukochanego , psiamać, szefa miała ochotę krzyknąć. I to zrobiła. - Lyyti-fucking-käinen! - może znowu źle wymówiła jego nazwisko, ale to nie jej wina, że takie miał. A jej wstawka po części nawet jej ułatwiła to zadanie, zdecydowanie hamując chęć plunięcia jadem. Naprawdę miała prawo być wkurwiona. Podeszła do niego, podnosząc go za fraki z kucków. Wolną ręką przypierdzieliła mu dwa razy przez ryj. No nie miała się ostatnio na kim wyładować. - Jeszcze raz wyślesz mnie gdzieś po coś, co skutkować będzie smutnym pasmem śmierci wiszącym nade mną, to ci nogi z twojej zawszawionej dupy powyrywam! - zadarła się jeszcze raz, jakoś mając daleko gdzieś, że jeszcze niedawno dostawała od niego pieniądze na życie - Czy ja ci wyglądam na mięso armatnie? To, ze mam chronić twoją dupę, nie znaczy, że sobą mam się zupełnie nie interesować, kretynie jeden! Nie była niemiłosiernie wkurwiona. To było apogeum wkurwienia. Aż dziw, że go nie zabiła. |
| | | Wiek : 34 Zawód : właściciel VIolatora, sutener Przy sobie : Dowód, faje, zapalniczka, zezwolenie na broń, medalik z małą ampułką cyjanku w środku, zdobiony sztylet, latarka, scyzoryk, gaz pieprzowy Znaki szczególne : Niewyspana, zmęczona morda, która chce ci wpierdolić
| Temat: Re: Podwórko Sro Mar 19, 2014 8:07 pm | |
| Dwunasta. Frans patrzył się tępo na swoje przetarte glany. Wszystko było takie męczące. Ludzie byli nieodpowiedzialni. Stracił swoich najlepszych pracowników, którzy zawieruszyli się gdzieś w Dzielnicy Rebeliantów. Czuł się jak odludek. Dupa, dupa, gówno, cycki. Jakieś głupie słówka wchodziły mu do głowy, a nie miały one ani ładu, ani składu. Wszystko go irytowało, a najbardziej to jebane, kwietniowe słońce.
Za to była cisza. Spokój. Żadnych krzyków, mordobicia, rozbijanych flaszek, rzygowin. Cichuteńko, jak makiem zasiał. Nikt mu nie zawracał gitary, a ta pieprzona, wielka gwiazda, która go wkurzała, przyjemnie grzała mu w plecki. Brakowałoby tylko zimnego piwka, jakiejś ładnej kobiety, może być nawet prostytutki lub…
Otworzył oczy, kiedy usłyszał swoje nazwisko. Nazwisko, które zostało wypowiedziane przez konkretną osobę, której głos znał. O cholera. Przejebane. Za daleko do Violatora, za blisko Rose… Przesrane. Miał przesrane. Tak totalnie. Uśmiechnął się głupkowato. Mathias potrafił się tak uśmiechać i to działało uspakajająco albo zwiększało agresję u kogoś. Z tym, że Frans nie był Mathiasem. Frans nie miał tego jak we krwi. Frans był Fransem – wariatem, psycholem, świrem i sprawiedliwym szefem w jednym.
– Rose, kochanie… – chciał dokończyć tę „słodką” mowę, ale poczuł ból na swojej mordzie. Ba, poczuł dziwny, ale charakterystyczny smak na swoich ustach. To oznacza, że panna Garroway nie wyszła z prawy… a to oznaczało, że miał jeszcze bardziej przesrane. – Kochanie drogie… spokojnie… złość piękności szkodzi, czy coś w tym stylu.
Szczerzył się, jak to on, od ucha do ucha. Tak, jak gdyby nigdy nic się nie stało, jakby chciał ją powitać, bo w sumie nie powiedzieli sobie: „O hej!”, „No siemanko!”, ani nic z tych rzeczy. Ba, nawet pomyślał, że w ten sposób Rose chce okazać swoją tęsknotę po tych wielu dniach niewidzenia się. Tylko, że to był jego chory punkt widzenia całej tej sytuacji. Byleby tylko bardziej nie obija mu mordy, bo co pomyślałaby sobie reszta załogi Violatora.
– Piwka, wódki, seksu?
|
| | | Wiek : 25 lat Zawód : Pani doktor w Kwartale, która wszystkich nienawidzi Przy sobie : Kapsułka cyjanku, broń palna, dokumenty, portfel, telefon oraz inne osobiste rzeczy. Znaki szczególne : Ona cała jest szczególna. Obrażenia : Rysa na psychice głęboka jak jezioro w Dwójce
| Temat: Re: Podwórko Sro Mar 19, 2014 9:22 pm | |
| Gdyby Rose nie miałaby się o co wkurwiać, też zapewne miałaby za złe słońcu, że ją bezczelnie jebie po oczach, kiedy ona sobie tego nie życzy. Mówiłaby do siebie, a raczej do niego, że jest skurwielem, że chuj mu w jego gazową dupę oraz na ostatek, że ma iść świecić gdzie indziej z łaski swojej. Oczywiście wszystko okraszone sporą ilości wulgaryzmów, bo Rosemary jest ostatnimi czasami bardzo ordynarna, za dużo przebywa w złym towarzystwie. O ile ona sama nie tworzy owego towarzystwa, ale to już kwestia sporna. Bo niby z jednej strony taka elegancka, ułożona i wyrachowana, ale jak się wkurwi, to nie ma co zbierać, a elegancja idzie się jebać. Tak jak teraz dla przykładu. Frans miał to szczęście, że Rose nie przyszła tu, żeby go zabić, pierwotnie nawet nie chciała mu wjebać, ale jak go zobaczyła to podniósł jej się poziom szatana we krwi i jakoś tak wyszło. Sama nie wiedziała, co od niego chciała, może po prostu pogadać, bo już nie wiedziała do kogo się odezwać na poważnie po tym wszystkim. No bo przecież chyba nie do Mathiasa. - Nie kochaniuj mi tu teraz! - dobrze, że poczuł, bo miało boleć. Dla pewności przykurwiła mu jeszcze raz, a co się będzie. Ogólnie, to miał zasrane szczęście, że jego uzębienie nadal trzymało się na miejscu. Po prawym sierpowym Rose zazwyczaj nie było czego zbierać, ale ostatnio jakoś nie miała ani humoru ani siły. - Nie jestem twoim żadnym kochaniem, do swoich dziwek się tak odzywaj! A o moją buźkę się raczej nie martw, to twoja ma teraz przejebane. - wysyczała przez prawie zaciśnięte zęby, kiedy w końcu puściła jego ciuchy. Może trochę się opanowała. Troszeńkę, co nie. Już nie miała ochoty rozwalić go na ścianie, a to jest jakby nie patrzeć znaczny plus. Rosemary I Miłosierna, nowa królowa tego zasranego przybytku. Wkurzał ją ten jego uśmiech, bo nie rozumiała, jak mogło mu być teraz do śmiechu. Nie jest Mathiasem i nie będzie, tylko le Brun może się przy niej śmiać jak pojebany nie ruszając jej nerwów. W każdym razie, doszła trochę do siebie. Do czasu, bo potem Frans wycedził tę swoją propozycję. A Garroway złożyła dłoń w pięść i zaczęła go, prawie po dziewczyńsku, bić po klatce piersiowej. - Ja - jeb - ci - jeb - kurwa - jeszcze raz - dam - jebs! - piwka, wódki i seksu! Nie podnoś mi ciśnienia, bo cię tu na miejscu zarżnę jak psa, Lyytikäinen! Mam broń przy sobie, nie prowokuj mnie! - otóż moi drodzy, kiedy Rose ma zły humor, to nawet powietrze jest zdolne ją wkurwić. |
| | | Wiek : 34 Zawód : właściciel VIolatora, sutener Przy sobie : Dowód, faje, zapalniczka, zezwolenie na broń, medalik z małą ampułką cyjanku w środku, zdobiony sztylet, latarka, scyzoryk, gaz pieprzowy Znaki szczególne : Niewyspana, zmęczona morda, która chce ci wpierdolić
| Temat: Re: Podwórko Czw Mar 20, 2014 8:21 am | |
| Fakt numer jeden: Rose była zła… i to bardzo. Zupełnie tak, jakby obudziła w sobie jakiegoś ukrytego czorta, którego okazywała (zazwyczaj) przy nieznośnych klientach, których należało wyrzucić z baru, bo zawracali mu gitarę. Fakt numer dwa: była zła na niego, za to, że wysłał ją na tę przeklętą misję rozwalenia mostu i że dopuścił do tego, iż została złapana i omal nie ścięta. Miała prawo, każdy by się wkurzył, inni podłożyliby bombę pod Violator czy coś w tym stylu… Fakt trzeci: z nosa leciała mu jucha, dużo krwi, a on szczerzył się jak mysz do sera i ukazywał swoje zęby, które choć teoretycznie powinny być jako takie białe lub względnie przechodziłyby z bieli z jasną żółć, to teraz były totalnie czerwone.
Nie miał zielonego pojęcia jak wybronić siebie z takiej sytuacji. Szanował Rose, rozumiał jej wściekłość, ale już na tym powinno się skończyć. Przecież widziała na jakie pomysły wpadał, sama się na to zgodziła. Miał wysyłać kogoś na siłę? To nie miałoby sensu. Dostał kolejny raz i wyraźnie się skrzywił. To bolało, bo panna Garroway – choć niepozornie wyglądająca – miała siłę. Szczęka piekła go jak cholera, ale trzymał się jeszcze, trzymał… I w sumie, to zaczął myśleć, co zaczną myśleć jego pracownicy… No to pięknie.
– Ale kochanie!... – wyrwało mu się ponownie. – Uspokój się, porozmawiajmy, może chciałabyś się…
„…Napić kawy” – miał dokończyć, ale znowu dostał, tym razem w klatkę i zupełnie inaczej niż dostawał po mordzie, nieco lżej, choć czuł że i tak go to trochę boli. Spojrzał w dół. Spojrzał na nią. Znowu tam, potem na jej twarz. Miał wrażenie, że spotyka się z zaburzeniami osobistości lub schizofrenią… ale… cóż. Przytulił ją, przyciskając jej twarz do swojej zakrwawionej koszulki i zaczął głaskać po głowie jak małe kocię.
– No już, już… wdech, wydech, wdech, wydech… wszystko już w porządku. Wszyściuteńko w porządeczku. Tata Frans zrobi ci herbatki, co? Herbatki z wódeczką?
|
| | | Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: Podwórko Czw Mar 20, 2014 2:18 pm | |
| Mogło się wydawać, że jakieś krzyki dobiegają ze środka budynku, chwilę potem w drzwiach pojawiła się zdyszana barmanka jako dowód jakichkolwiek podejrzeń. -Strażnicy, szukają pana - wydyszała tylko opierając się o framugę, na Rose spojrzała tylko przelotem całą uwagę skupiając na właścicielu. |
| | | Wiek : 34 Zawód : właściciel VIolatora, sutener Przy sobie : Dowód, faje, zapalniczka, zezwolenie na broń, medalik z małą ampułką cyjanku w środku, zdobiony sztylet, latarka, scyzoryk, gaz pieprzowy Znaki szczególne : Niewyspana, zmęczona morda, która chce ci wpierdolić
| Temat: Re: Podwórko Czw Mar 20, 2014 7:53 pm | |
| Głaskał Rose po głowie jak największy na świecie perwert, ale cóż… nie chciał dostać kolejny raz w mordę. Trzymanie jej twarzy tuż przy swoim torsie było bezpieczniejsze od pozwolenia jej na patrzenie mu prosto w oczy. Dobrze, że nie wpadła na pomysł, żeby go w nie dźgnąć, bo wtedy byłby ślepy… a on był cholernie młody, więc nie chciał szybko tracić wzroku, kiedy mógł tak wiele zobaczyć!
Wtedy nie słyszał jeszcze krzyków, bo w sumie skupiał się na tym, żeby tylko nie oberwać kolejny raz. Uwagę na nie zwrócił dopiero wtedy, kiedy usłyszał barmankę. Zerknął na nią. Potem na czubek głowy Rose, uśmiechnął się szeroko, jakby chciał powiedzieć: „Ja nic nie robiłem!”, ba, puścił swoją byłą/obecną panią ochroniarz i podniósł ręce do góry.
– Ach… – westchnął głośno, pomijając: „…znowu”. – Rose, spierdalaj stąd – dodał, bo nie chciał, żeby znowu jej się coś stało z jego powodu. Bądź co bądź, może wyglądał na takiego, który niczym się nie interesował, ale w rzeczywistości wiele brał do siebie. A najprościej było potraktować kogoś szorstko, żeby nie było żadnych niepotrzebnych pytań.
Zasalutował pannie Garroway, podwinął rękawy, przykucnął, obsypał się nieco piachem, także po twarzy, potem zapytał się barmance jak wygląda i nie zwracając nawet na to, co ta ma do powiedzenia – wszedł do środka.
/Do baru
|
| | | Wiek : 25 lat Zawód : Pani doktor w Kwartale, która wszystkich nienawidzi Przy sobie : Kapsułka cyjanku, broń palna, dokumenty, portfel, telefon oraz inne osobiste rzeczy. Znaki szczególne : Ona cała jest szczególna. Obrażenia : Rysa na psychice głęboka jak jezioro w Dwójce
| Temat: Re: Podwórko Czw Mar 20, 2014 10:00 pm | |
| Szczerze powiedziawszy, to ten przytulas i głaskanie ją nawet trochę uspokoiło. Może faktycznie miała zaburzenia osobowości, ale kto by proszę państwa nie miał, jeżeli w ciągu ostatnich dwóch miesięcy przeżył nagłe wyznanie uczuć, ledwie uszedł śmierci i na dodatek musiał przebywać w towarzystwie dosyć niepożądanym. Każdy dostałby wewnętrznego popierdolca, jeżeli zmuszony byłby na życie w ciasnym mieszkanku z debilami różnej maści, w tym osobistością jaką jest Casper Hastings. Do głowy przychodzi jedynie soczyste "kurwa mać" i nic więcej. Cud, że wytrzymała z nimi tak długo. Zresztą nie miała zbytniego wyboru. Rose słyszała jakieś hałasy, ale w Violatorze było to normalne. Miejsce wątpliwej rozkoszy i niewątpliwej rzeżączki. Ale to miejsce, do którego przywykła i miała wrażenie, że zawsze właśnie tutaj by wróciła. Ale wtedy przyszła zdenerwowana barmanka, która wyglądała jakby ducha zobaczyła. Rose spojrzała na nią pytająco, nie do końca rozumiejąc, co się w ogóle dzieje. Człowieka chwilę nie ma i od razu nie wie, co się stało. Masakra po prostu. - Frans, jakie spierdalaj? Myślisz, że boję się jakiejś garstki strażników? No chyba, kurwa, nie. - mruknęła, jakby urażona, że ją wygonił. Fajnie, że się martwił, ale ona się świetnie ma i umie się sobą zająć, bo jest dużą i dzielną dziewczynką. Wie jak w jaja kopnąć, nie zginie w tym świecie. Weszła za nim, jednak powstrzymała się na chwilę przed wejściem do baru i zatrzymała się na zapleczu, przysłuchując się narastającej sytuacji.
/zt |
| | | Wiek : 23 Zawód : prostytutka Przy sobie : para kastetów, apteczka i narkotyk (1 gram DMT), paczka papierosów (20 sztuk), żywność, paczka zapałek
| Temat: Re: Podwórko Pon Mar 30, 2015 2:04 pm | |
| Anne była zadowolona ze swojego życia, choć mogło się wydawać - i pewnie faktycznie tak było - że nie była specjalnie szczęśliwa. No, tak szczerze powiedziawszy... oczywiście, mogło być lepiej. Zdecydowanie lepiej. Mogła mieć już dom, męża, dzieci, a przede wszystkim - mogła być wolna. Getto nie było spełnieniem marzeń, chyba dla nikogo. Mylę się? W każdym jednak razie było jej względnie dobrze. Dało się przeżyć. W sklepie mogła kupić potrzebne do przeżycia jedzenie, a choć zarabiała na nie własnym ciałem... nie było to znowu takie złe. Nie miała teraz życie jak królewna z bajki, ale było... dobrze. Co robiła na podwórku? Nie miała teraz żadnego klienta, a gdy miała chwilę wolnego to wychodziła, żeby zapalić. Oparła się o jakiś murek czy inne coś, wyciągnęła z kieszeni paczkę papierosów i zapałki, i odpaliła sobie jednego. Zaciągnęła się dymem i odchyliła głowę do tyłu. Uwielbiała momenty, kiedy była sama. Kiedy mogła zapalić. Wtedy nawet na jej ustach pojawiał się uśmiech, a trzeba wam wiedzieć, że uśmiechała się bardzo rzadko, bo rzadko miała ku temu jakiś dobry powód. Jednak teraz... teraz było jej dobrze. Odsunęła papierosa od ust i wciągnęła do płuc powietrze. Tak, powietrzem można było się bardziej "najarać" niż papierosami czy narkotykami. Swoją drogą - miała w kieszeni jeden gram narkotyku, po którym można było mieć niezłe halucynacje... Nie korzystała z niego na razie, bo nie miała ku temu potrzeby. Uśmiechnęła się do siebie i obróciła głowę. Wydawało jej się, że słyszała kroki, prowadzące właśnie na podwórko. Ciekawe kogo niesie....? |
| | | Wiek : 27 Zawód : kelner w Violator Przy sobie : scyzoryk wielofunkcyjny, paczka zapałek Znaki szczególne : masa tatuaży na całym ciele
| Temat: Re: Podwórko Pon Mar 30, 2015 2:42 pm | |
| W przeciwieństwie do Anne, nie dostrzegał żadnych pozytywnych stron życia w Gettcie. Rozumiał, że była to forma kary za pochodzenie oraz odmienne poglądy, ale czy mieszkańcy Kapitolu naprawdę byli czemukolwiek winni? Dlaczego nie pociągnięto do konsekwencji jedynie tych, którzy brali czynny udział w Igrzyskach i choć mieli taką możliwość, nie zrobili niczego w kierunku ich przerwania? Dla niego było to niczym karanie psa za to, że szczeka. Z drugiej strony, coraz częściej zastanawiał się czy jako stylista nie był jednym z tych, których nazywał sprawcami. Mógł sobie powtarzać w nieskończoność, że tylko ubierał trybutów i wcale nie kazał im wychodzić na arenę, żeby walczyli o życie, ale kogo on chciał oszukać? Był tak samo winny jak wszyscy inni, pewnie dlatego nie potrafił już spojrzeć w lustro bez obrzydzenia. Większość ludzi była w pracy, a strażnicy pokoju najwidoczniej mieli dziś coś do załatwienia, ponieważ w Violatorze panowały względne pustki. Nieczęste zjawisko, ale pozwalało na wyciszenie i odpoczynek, którego Argall zaznawał coraz rzadziej. Wypłata kelnera nie pokrywała się z tym ile potrzebował, aby zapewnić sobie jedzenie, picie i odpowiednią higienę. Świadczył o tym sam fakt, że nie miał przy sobie niczego, czym mógłby zaspokoić głód, a jedyną nadzieję na kolację pokładał w swoim lokatorze. Rozglądał się za dodatkową fuchą, ale nie było to wcale łatwe. Wywozy do obozu pracy zmniejszały co prawda liczbę konkurentów o posadę, ale Getto nadal pozostawało przeludnione, tak przynajmniej uważał Isl. Poza tym, co on niby potrafił? Szył, projektował, malował i obcinał włosy, ale do żadnej odpowiedzialnej czy praktycznej roboty się nie nadawał. Dobrze, że podawanie zamówień nie sprawiało mu problemów, bo inaczej nie wiedziałby co ze sobą zrobić. Spokojnym krokiem wyszedł na podwórko, gdzie znajdowała się już Anne. Podszedł do niej, opierając się o ten sam murek i skinął lekko głową na przywitanie. - Widziałem jak wychodziłaś - wyjaśnił cicho, ponieważ inaczej prawdopodobnie nadal siedziałby za barem i czekał na klientów. - Jak się trzymasz? - czy tego chciał, czy nie, jego osobowość działała w pewien określony sposób, który nakazywał mu troszczyć się o wszystkich tych, których darzył sympatią. Tak się złożyło, że Egerton do takowych osób należała. Podziwiał, że zajmowała się takim fachem, ponieważ wydawał mu się on wysoce nieprzyjemny i ciężki, szczególnie, że klientami w większości byli strażnicy pokoju. |
| | | Wiek : 23 Zawód : prostytutka Przy sobie : para kastetów, apteczka i narkotyk (1 gram DMT), paczka papierosów (20 sztuk), żywność, paczka zapałek
| Temat: Re: Podwórko Pon Mar 30, 2015 3:01 pm | |
| Anne uśmiechnęła się szerzej, gdy w zasięgu jej wzroku pojawił się Argall. Czy darzyła go jakimś ciepłym uczuciem? Tak, to na pewno. Pamiętała nadal ich pierwszą rozmowę przy barze. Mogłoby się wydawać, że było to zaledwie wczoraj, choć tak naprawdę minęło już trochę czasu od tego pierwszego spotkania. A jeśli chodzi o pannę Egerton... czy było co podziwiać? Nie, nie wydawało jej się. Może i była dobrą dziewczyną, starała się pomagać innym jak tylko mogła, ale tak naprawdę to sama zdecydowała (pod naciskiem otoczenia i sytuacji, to prawda), że będzie pracować jako prostytutka. Zdecydowanie - zasługiwała na lepsze życie. Ale mąż, dzieci... to też nie było dla niej. A już zwłaszcza nie mąż, którego nigdy nie widziała na oczy, bo takiego właśnie mężczyznę przedstawiono jej tuż przed ucieczką dziewczyny z domu. Potem błąkała się po ulicach... a później została zgarnięta i trafiła do Getta. Historia niezbyt ciekawa i optymistyczna, ale cóż zrobić. Nie każdy ma piękne, kolorowe życie. Tymczasem jednak nie myślała o swojej przeszłości. Spoglądała na Argalla z uśmiechem, przez chwilę zastanawiając się nad odpowiedzią na jego pytanie. Nie chciała odpowiadać "w porządku, a u Ciebie?", bo to nie była prawda, a ona nie lubiła kłamać. Zwłaszcza nie w stosunku do osób, które lubiła, a mężczyzna stojący teraz obok niej budził w niej swego rodzaju sympatię. Dlaczego? Może dlatego, że był dla niej dobry, miły i akceptował ją taką, jaka była. Kobieta tak naprawdę nie potrzebuje niczego więcej od szczęścia. Tylko akceptacji. - A, trzymam się. - wyszczerzyła do niego zęby, po czym znów zaciągnęła się dymem, przymykając oczy, jakby sprawiało jej to niesamowitą rozkosz. Być może faktycznie tak było. Odsunęła papierosa od swoich pomalowanych delikatnym błyszczykiem ust i zlustrowała mężczyznę wzrokiem. - Tak szczerze mówiąc, to bywało lepiej, ale nie jest też jakoś specjalnie źle. Ujdzie, powiedzmy. A ty? Jak tam u Ciebie? Przesunęła wzrokiem najpierw po jego sylwetce, a potem po twarzy Argalla. |
| | | Wiek : 27 Zawód : kelner w Violator Przy sobie : scyzoryk wielofunkcyjny, paczka zapałek Znaki szczególne : masa tatuaży na całym ciele
| Temat: Re: Podwórko Pon Mar 30, 2015 3:59 pm | |
| Przez chwilę przyglądał się papierosowi, którego blondynka paliła. W przeszłości również trochę kopcił, bez konkretnej przyczyny, po prostu lubił to uczucie. Teraz nie miał zamiaru powracać do nałogu. Kosztowałby go jeszcze więcej, a wystarczyło mu na dzień dzisiejszy wydatków. Miał ogromną ochotę spytać czy może się chociaż raz zaciągnąć, ale w porę ugryzł się w język i odwrócił wzrok, uspokajając myśli. Musiał panować nad zachciankami, bo gdyby żył jak w Kapitolu, gdzie brał wszystko co chciał, już dawno by wylądował na ulicy (po raz drugi). Kącik jego ust uniósł się nieznacznie, kiedy usłyszał jej odpowiedź. Skoro się trzymała, to mógł być spokojny, nieprawdaż? To i tak było jedno z pozytywniejszych określeń jakich można było udzielić na pytanie które jej zadał. Jeśli ktoś zarzekał się, że jest mu dobrze i niczego tu nie braknie, był po prostu głupcem (albo kłamcą). - Chyba znasz odpowiedź - wzruszył ramionami, bo jego życie w Gettcie było bardzo monotonne. Dobrą passę przerywał niekiedy strażnik Hessler, ale od kilku dni nie zaglądał do Violatora (a może po prostu Is na niego nie wpadł?), dzięki czemu rozcięcia na twarzy zdążył się zagoić, a siniaki na korpusie poznikały. - Pusto dziś - zauważył. Inaczej przecież by nie rozmawiali. Wbrew pozorom nie często mieli ku temu okazję. Po pracy przeważnie oboje byli zmęczeni i woleli poświęcić trochę czasu na odpoczynek, zamiast zmuszać się do konwersacji. Z resztą, o czym mogliby tak często rozmawiać? Noszenie drinków do stolików nie należało do fascynujących czynności, a i o łóżkowych doznaniach Anne, Islwyn niekoniecznie chciał słuchać. - Ładnie wyglądasz - zdobył się na komplement, ale skoro mówił coś takiego na głos, to naprawdę tak uważał. Widywał ją niemal codziennie i w porównaniu do reszty dni, dzisiaj prezentowała się lepiej niż zazwyczaj. Zważywszy, że znał się na rzeczy, była to naprawdę miła uwaga. Co ciekawe, na chwilę obecną przyglądał się podwórku i niebu, a nie towarzyszce, ale to kolejne z jego dziwactw. Już za starych czasów miał z tym problem, ale ostatni rok niemal w pełni oduczył go patrzenia ludziom w oczy. Wywoływało to w nim bowiem nieprzyjemny ścisk w żołądku oraz dziwną niepewność, których wolał unikać. |
| | | Wiek : 23 Zawód : prostytutka Przy sobie : para kastetów, apteczka i narkotyk (1 gram DMT), paczka papierosów (20 sztuk), żywność, paczka zapałek
| Temat: Re: Podwórko Pon Mar 30, 2015 5:03 pm | |
| Pokiwała głową. Oczywiście, znała odpowiedź. Anne również uważała, że w getcie nie działo się najlepiej. Bo nie działo się, co tu dużo mówić. Ale ona starała się oderwać od tego wszystkiego, starała się zapomnieć. Zmarszczyła lekko nosek i popatrzyła na mężczyznę. Wahała się przez chwilę, a potem - w końcu - zdecydowała się odezwać. - Pusto, owszem. Ale ja nie narzekam. W moim fachu nie należy się przemęczać. - w jej głosie słychać było ironię, ewidentnie. Może to dziwne, ale jakoś nagle się zdenerwowała, nie wiadomo czemu tak właściwie. Przecież nie powiedział nic złego... i nie, nie była zła na niego, nie miała powodu. Wspominałam już przecież, że go lubiła.Dlaczego więc była zła? Chyba sama na siebie - że podjęła decyzję o rozpoczęciu pracy jako prostytutka. Nie myślała wtedy o konsekwencjach. O tym, jak odbije się to na jej psychice. Myślała tylko o tym, że dzięki temu będzie mogła przeżyć. Że będzie miała pieniądze na mieszkanie, papierosy, jedzenie. Że będzie miała w co się ubrać. Dlaczego nie pomyślała wcześniej o tym, że to ją zniszczy od środka?- Przepraszam, jeśli byłam niemiła. Nie chciałam Cię atakować. Mam chyba jakiś dziwny okres w swoim życiu. Wybacz. - wzruszyła lekko ramionami i znów się zaciągnęła, kilka razy, a potem wyrzuciła papierosa, zdusiła go obcasem i znów spojrzała na swojego znajomego. - Ładnie? - uniosła brwi, zaskoczona. Prostytutka i ładny wygląd? Serio? - No, dziękuję. Ty też wyglądasz całkiem nieźle, jak zwykle zresztą. - mrugnęła do niego i odsunęła się od murka, przy którym stali. - Masz ochotę się gdzieś przejść? To miejsce nie jest zbyt... no, jakby to powiedzieć... zachęcające. |
| | | Wiek : 27 Zawód : kelner w Violator Przy sobie : scyzoryk wielofunkcyjny, paczka zapałek Znaki szczególne : masa tatuaży na całym ciele
| Temat: Re: Podwórko Pon Mar 30, 2015 5:56 pm | |
| - Ilu przyszło? - pytanie to było już na porządku dziennym i padało niemal za każdym razem, kiedy mieli chociażby kilka sekund, aby zamienić tę parę słów. Chodziło mu rzecz jasna o klientów, ale takie suche i zwięzłe określenie sprawy brzmiało dla niego o wiele lepiej, niż gdyby miał pytać "z iloma się już dzisiaj pieprzyłaś?". - Nie przepraszaj, nic się nie stało - zupełnie nie odebrał jej wcześniejszego tonu jako atakującego, a nawet jeśli, miała do tego prawo. Gdyby tylko chciała, pozwoliłby jej się na nim wyżyć, chociaż coś mu mówiło, że i tak by tego nie zrobiła. Czuł sympatię z jej strony, a ludzie którzy się lubili, nie mieli w zwyczaju robić sobie krzywdy. Prawda? - Mhm - spodziewał się zdziwienia, ale kobieta naprawdę prezentowała się dziś porządnie. Zaśmiał się kiedy odbiła komplement. - Wiesz, że noszę te same ubrania od tygodnia? - pozwolił sobie rzucić jej przelotne spojrzenie, wkładając dłonie do kieszeni. Woda i mydło zabiły przykre zapachy, ale nie zawsze miał czas, aby po pracy takie małe pranie zrobić, zwłaszcza, że z rana musiał mieć co na siebie włożyć, a resztę ciuchów jakiś czas temu sprzedał. Thalia z pewnością jakoś by mu pomogła, ale wystarczyło w zupełności, że dawała mu schron, z całą resztą chciał radzić sobie sam. - Na zewnątrz nie jest lepiej, ale jasne, nic i tak się już tu nie wydarzy, a za kilkanaście minut kończę - wzruszył ramionami, również odrywając się od murka. - Jakieś konkretne miejsce? - spytał, bo były w Gettcie takie tereny, do których nie lubił się zapuszczać, a wolał wiedzieć z góry gdzie będą się przechadzać. |
| | | Wiek : 23 Zawód : prostytutka Przy sobie : para kastetów, apteczka i narkotyk (1 gram DMT), paczka papierosów (20 sztuk), żywność, paczka zapałek
| Temat: Re: Podwórko Pon Mar 30, 2015 6:40 pm | |
| Skrzywiła lekko swoje usteczka i uciekła gdzieś wzrokiem. Nie miała najmniejszej ochoty na takie rozmowy. Nadal było jej trudno, nawet samej ze sobą i z tym, czym się zajmowała, nie mówiąc już o rozmowach z kimkolwiek na ten temat. Na szczęście jednak w porę się opamiętała i nie zaczęła krzyczeć i panikować. Nie, to nie tak, że takie wyskoki były w jej stylu, ale czasem każdego ponosi, prawda? Zwłaszcza w takiej sytuacji jak ona... sama, bez rodziny, zamknięta w getcie i w dodatku pracująca jako dziwka. Pięknie, naprawdę. - Od tygodnia? To jeszcze nie najgorzej. - zaśmiała się cicho. Nie wiadomo dlaczego to wyznanie ją rozbawiło, a więc jednocześnie poprawiło jej humor. Uśmiechnęła się szeroko, klepnęła go w ramię, a potem jeszcze dodatkowo trąciła łokciem w bok. - Nie wiem, w sumie możemy się przejść jakąś uliczką, niekoniecznie w jakieś konkretne miejsce. Albo... zapraszam Cię do siebie. Nie wiem co prawda co będziemy tam robić... - roześmiała się, drapiąc się delikatnie po policzku. Po chwili odgarnęła włosy z czoła i przechyliła głowę na bok, na ramię. - Nie no, chyba pójście do mnie to zły pomysł, tam nie ma żadnych rozrywek. Nie mam nawet jakiejś ładnej współlokatorki, żebyś miał na czym oko zawiesić. To chyba jednak zostaje nam ten spacer. Jeśli oczywiście masz ochotę. |
| | | Wiek : 27 Zawód : kelner w Violator Przy sobie : scyzoryk wielofunkcyjny, paczka zapałek Znaki szczególne : masa tatuaży na całym ciele
| Temat: Re: Podwórko Wto Mar 31, 2015 12:47 pm | |
| Dostrzegł jej zmieszanie, dlatego odpuścił sobie drążenie tematu. Niepotrzebnie go w ogóle zaczynał, ale co się stało, to się nie odstanie, prawda? - Też tak sądzę, zobaczymy co będzie jak dobiję do miesiąca - uśmiechnął się blado. To niebywałe, że potrafili śmiać się z własnej niedoli, ale najwyraźniej to wszystko wydawało im się na tyle żałosne i nieprawdopodobne, że nie potrafili zareagować w inny sposób. Zerknął na nią, gdy zaprosiła go do siebie, uświadamiając sobie, że właściwie to nie wiedział czy mieszkała w osobnym mieszkaniu czy nad Violatorem. Gdyby jednak opcja druga była właściwa, to... jej, całe dnie w jednym miejscu? Nie, z pewnością miała osobne mieszkanie, inaczej dawno by już zwariowała. Skąd taka myśl? Cóż, on by pewnie zwariował. Zignorował komentarz o koleżance, ponieważ w przeciwieństwie do niektóry, sprawy sercowe (i cielesne) były dla niego małe istotne, szczególnie w takich okolicznościach. Miał na koncie jeden nieszczęśliwy związek z czasów kapitoliańskiej świetności, nie przypuszczał więc, że w gettcie byłoby lepiej. - Przejdźmy się do mnie, poznasz Thalię - nie sądził, aby Anne miała okazję ją wcześniej poznać, a skoro obie panie darzył sympatią, to czemu by ich nie poznać? Poza tym, wieczory z Thalią były jedną z przyjemniejszych rzeczy jakie go tu spotykały. W trójkę z pewnością byłoby jeszcze raźniej. Może przez chwilę poczuliby się nawet normalnie? Argall zdążył już zapomnieć jak to jest. |
| | | Wiek : 23 Zawód : prostytutka Przy sobie : para kastetów, apteczka i narkotyk (1 gram DMT), paczka papierosów (20 sztuk), żywność, paczka zapałek
| Temat: Re: Podwórko Wto Mar 31, 2015 1:34 pm | |
| Jeśli chodzi o związki Anne... cóż - takowych nie było. Być może byłaby teraz w związku, gdyby nie uciekła z domu, ale co to byłby za związek, jeśli nie kochałaby tego mężczyzny? Nie chciała takiego życia, dlatego uciekła i w efekcie wylądowała tutaj. Zawsze jakieś rozwiązanie, prawda? A potem, w Getcie, nie miała nikogo. Tylko klientów, ale oni liczą się jako partnerzy seksualni, a nie partnerzy sami w sobie. Nie miała też żadnej dziewczyny, chociaż żałuje tego, bo każdy przecież potrzebuje miłości i czułości. No ale cóż, może kiedyś, kiedyś... gdy nadejdą lepsze czasy... - Thalię? Ach tak. Opowiadałeś mi o niej. - uśmiechnęła się szeroko i pokiwała gorliwie głową. Wyglądała na zachwyconą tym pomysłem, i chyba faktycznie tak było. - Jasne, chodźmy do Ciebie. Bardzo chętnie. Wcisnęła dłonie do kieszeni kurteczki. Było chłodno, w końcu zima, a więc nic dziwnego. Teraz, z dłońmi w kieszeniach, poczuła przynajmniej odrobinę ciepła. Uśmiechnęła się znów do swojego przyjaciela - bo chyba można go tak nazwać? - Prowadź. - > [ zt, przenieś nas ] |
| | |
| Temat: Re: Podwórko | |
| |
| | | |
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|