*Mój ojciec jest byłym burmistrzem Siódemki. Ma na imię Teodor, osiemdziesiąt dwa lata, łysą i świecącą głowę, brodę prawie do pasa i oczy wiecznie umieszczone za grubymi szkłami okularów połówek. Aktualnie hoduje marchew i brukiew na swojej działce na obrzeżach Kapitolu. Piętnaście lat temu rozwiódł się z żoną. Moja matka miałaby teraz sześćdziesiąt trzy lata. Była jedną ze Zwyciężczyń. Nigdy do końca nie pogodziła się ze swoim losem. Miała na imię May i była bardzo zżyta z moją siostrą, April. Zaczęła usychać, kiedy April zginęła w wypadku poduszkowca. Zmarła jako roślinka kilka tygodni po pogrzebie April. Od tego czasu oddaliłam się od ojca i zbliżyłam do mojego brata bliźniaka, Petera, który jest Strażnikiem Pokoju. Nadal mam słaby kontakt z najmłodszą siostrą, Daisy, która jest do mnie podobna i przez to nie możemy ze sobą wytrzymać. Daisy pomaga ojcu w sianiu brukwi i jest szczęśliwą matką dwóch bliźniaczych chłopców, którzy nienawidzą cioci. Najważniejszym członkiem jest mój jedenastoletni syn. Nicolau jest moim oczkiem w głowie. Nie mam męża. To zawiła historia.*
Historia
Miałam dobre dzieciństwo. Nieomal sielanka w Siódemce. Co dziwić się, skoro mój ojciec był Burmistrzem, który ożenił się ze Zwyciężczynią Igrzysk. Przez to nie cierpieliśmy takiej biedy jak reszta mieszkańców Dystryktu. Wszystko było dobrze. Miałam dwie siostry, brata bliźniaka i psa, który przez cały dzień spał przy moim łóżku. Patrzyłam na innych ludzi i wzdychałam z żalu nad ich losem, ale nigdy nie pomyślałam o tym, że może być inaczej. Cała moja rodzina była pogodzona z losem. Wyniosłam to z domu. Ale na dłuższą metę nie spełniło swojego zadania. Moja matka zaczęła kłócić się z ojcem i wreszcie skorzystała z szansy prezentowania się w Kapitolu, kiedy miałam szesnaście lat. Poszła na salony (dzięki Prezydentowi Snowowi) zabierając ze sobą ukochaną najstarszą córkę, ponieważ reszta z nas nie chciała opuścić podstarzałego taty. Ja, mój brat i moja siostra zostaliśmy w domu. Mieliśmy przed sobą jeszcze kilka lat lęku przed wyborem do Igrzysk, ale przez większość czasu nie mogliśmy pozwolić naszym umysłom na myślenie o tym. Warunki materialne pogorszyły się, kiedy mama odeszła. Na dodatek nad ojcem wisiało widmo zdegradowania z powodu aż nadto słusznego wieku i coraz mniejszej ruchomości oraz problemów z pamięcią. Był lepszy kandydat na jego stanowisko. W tamtym czasie wszystko było dla mnie na tyle traumatyczne, że dramatycznie szukałam oparcia w życiu. Trafiło na chłopaka niewiele starszego ode mnie. Mieliśmy krótką relację, kilka rendez-vous, parę poważniejszych zapewnień przy butelkach domowego bimbru. Potem odszedł. Wyjechał i zostawił mi prezent w postaci wrzeszczącego blondaska. Miałam niecałe dwadzieścia lat. Wtedy przez chwilę myślałam, że na serio się załamię. Ale nie mogłam. Sama odebrałam sobie poród. Sama przecięłam pępowinę i oporządziłam siebie i dziecko. To był początek mojej kariery położnej. Od tamtego czasu zaczęłam kształcić się u znachorki z naszego Dystryktu. Chodziłam z nią i po jakimś czasie mogłam ją zastąpić, kiedy stała się na to za stara. Życie szło swoim tempem. Dopiero rok temu wiele się zmieniło. Rebelia? Nie brałam w niej udziału. Nie walczyłam. Opiekowałam się swoim synem i dziećmi tych, którzy postanowili pójść w bój. Zajęłam się ich brzdącami i żonami przy nadziei. Tak zostało. Miesiąc później (już po zdobyciu władzy przez Rebeliantów) zatrudniłam się w szpitalu. Moja rodzina często mówi mi, że mam więcej serca do obcych ludzi niż do nich samych. Wiem, że to prawda. Staram się zmienić, ale mi nie wychodzi. Uciekam w swój świat i zajmuję się pracą. Tak naprawdę tylko ona mnie obchodzi. Nie interesuję się polityką i dramatami rządu dopóki nie mają one wpływu na moją pracę i mojego syna. Jestem neutralna choć czasem czuję, że stoję po którejś stronie i jest zła.
Charakter
Nazywają mnie fałszywą. Mówią, że jestem podła i dwulicowa. Szepczą, że zdradzam przyjaciół dla zabawy, więc jestem żmiją. Plotkują, że często zmieniam zdanie i miewam skrajne wahania humoru, co doprowadza do łez moich bliskich. Mruczą, że jestem jak słoń w składzie porcelany i nie patrzę na to co robię. Traktują o tym, że kiedyś byłam lepsza, najlepiej jako dziecko. Teraz jestem dla nich złem wcielonym...
(...Nie chcę tego...)
...które się pogubiło - mówię. Tak naprawdę chcę dobrze. Tylko jestem nieuważna i czasami nie biorę pod uwagę wszystkich okoliczności. Nie przewiduję reakcji ważnych ludzi, bo śpieszę się w dogadzaniu. Tak naprawdę chcę by wszyscy mnie lubili. Wiem, że moi starzy znajomi to robią, więc skupiam się na nowych relacjach. Problem w tym, że przez to mi się zdarza zapominać o ludziach, którzy dużo dla mnie poświęcają. Wiem, że to złe. Próbuję się zmienić, ale nie jestem w stanie. Rebelia mnie pogubiła. Jestem jak nakręcana baletnica, która za szybko wirowała i uderzyła o ścianę.Zbieram kawałki mojej starej osobowości, ale los rzuca mi pod nogi kłody. Przez to ranię najbliższych, którzy przy mnie są mimo wszystko. Wiem, że zadaję im ból.Pęka mi serce, ale powtarzam swoje błędy w kółko. Jestem tylko człowiekiem.
Ciekawostki
*- Miałam już trzy psy. Wszystkie pochodziły (i pochodzą, i będą pochodzić) z tej samej linii i są suczkami o imieniu Petunia. Na zdjęciach są praktycznie identyczne. - Jestem uczulona na mleko i produkty mleczne. - Mam hopla na punkcie zdrowego odżywiania. - Jestem rannym ptaszkiem. Wstaję równo ze wschodem słońca. Nocki są dla mnie koszmarem. - Ciężko pracuję, ale nie widzę szansy na awans. Mam wrażenie, że dyrekcji nie interesuje dawanie nagród. - Chciałabym mieć jeszcze jakieś dzieci, ale mam awersję do mężczyzn. - Zastanawiam się nad adopcją, ale nie jestem do niej przekonana. - Moja szafa składa się z bardzo podobnych ubrań. Mam po kilka takich samych wygodnych kompletów na zmianę. - Zawsze tak samo się maluję, czeszę i psikam waniliowymi perfumami. Potrzebuję stabilizacji. - Zawsze byłam odludkiem i teraz to nadrabiam przez lgnięcie do ludzi. Chcę mieć wielu przyjaciół. Przez to spędzam jeszcze mniej czasu w domu i zaniedbuję rodzinę. Chcę im to wynagrodzić, ale wyrobili sobie już opinię o mnie. - Boję się odrzucenia. - Marzy mi się wiejski domek z huśtawką i wieloma drzewami. - Moimi ulubionymi owocami są wiśnie i czereśnie. Nie lubię nektarynek.*
Nicole Kendith
Wiek : 24 lata Zawód : Uciekinierka Przy sobie : pistolet, naboje, butelka alkoholu, kapsułka z wyciągiem z łykołaków, telefon komórkowy, laptop, pieniądze upchane po kieszeniach, przetarty plecak, aparat, leki przeciwbólowe Znaki szczególne : nieufne spojrzenie, utyka na lewą nogę Obrażenia : złamane serce, martwica nerwów w lewej nodze (nie wszystkich, prawda?)
Witaj na forum! Mamy nadzieję, że będziesz czuć się tutaj jak u siebie, i że zostaniesz z nami długo. Załóż jeszcze tylko skrzynkę kontaktową i możesz śmigać do fabuły. Nie zapomnij też zaopatrzyć się w naszym sklepiku. Na start otrzymujesz tablet, kurs pierwszej pomocy i apteczka. W razie jakichkolwiek pytań pisz śmiało. Zapraszamy też do zapoznania się z naszym vademecum.
Uwagi: Choć karta jest bardzo krótka właściwie wiemy wszystko czego potrzeba na temat Felicii. Nie mam się czego przyczepić, charakter jest znany, historia także, zatem akcept leci. Baw się dobrze na forum.