|
| |
Autor | Wiadomość |
---|
Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Gabinet Pon Lut 09, 2015 12:56 am | |
| First topic message reminder :Jedno z wielu miejsc, w których Strażnicy głównie wykonują swoją biurową prące... czyli przerzucanie papierków, pisanie raportów oraz rozpatrywanie nagłych zgłoszeń. Czy mogłoby być tutaj przyjemniej? |
| | |
Autor | Wiadomość |
---|
Wiek : 20 Zawód : Strażnik Pokoju [dawniej morderca] Przy sobie : Mundur, kamizelka kuloodporna, krótkofalówka, telefon komórkowy. Broń palna, dwa magazynki, paralizator, Znaki szczególne : BIały mundur, długie włosy, słodki uśmiech, zawiązany czarny męski krawat na prawym nadgarstku Obrażenia : -
| Temat: Re: Gabinet Sro Lip 29, 2015 9:12 am | |
| Gdyby była innym człowiekiem, mogłaby mu współczuć tej delikatnej ranki, która musiała nieźle boleć. Cat z doświadczenia wiedziała, że takie ugryzienia pieką jak cholera, a jedzenie ostrych lub słonych rzeczy będzie jeszcze długo kojarzyć się z bólem. Jednak… W końcu to ona go zraniła, w trakcie pozornie niewinnej pieszczoty, jaką był pocałunek. - Mhm, jasne… - rzuciła słodko, słysząc jego uwagę o rzekomym byciu "nieznośną". Gdyby faktycznie była aż taka nieznośna, Angelini z pewnością wyrzuciłby ją z tego gabineciku wraz ze stertą podpisanych przezeń teczek, które miały wylądować w archiwum. – Ty za to jesteś słodziutki. Krew na jego ustach pociągała ją, sprawiając, że pocałunki przybierały na intensywności. Zresztą, nie usłyszała żadnego protestu ze strony Strażnika, który bardziej zainteresowany był klęczeniem na podłodze i dotykaniem jej. Ciekawe, co też tkwiło teraz pod tą jego śliczną czupryną, którą Cat zmierzwiła łagodnie, muskając językiem jego zranioną wargę. Jej usta przeniosły się na szyję Valeriusa, darząc go łagodniejszymi pieszczotami. Kłamstwem było powiedzenie, że Cat spodziewała się z jego strony oporu; chociaż, gdyby faktycznie usiłował ją od siebie odsunąć, tylko urozmaiciłby tę sytuację, sprawiając, iż dziewczyna jeszcze chętniej próbowałaby go skusić. Musiała jednak przyznać – pociągał ją, znacznie bardziej niż jakikolwiek inny facet, którego poznała w przeciągu kilku ostatnich lat. Szkoda tylko, że musieli znajdować się właśnie w tym małym gabineciku na Posterunku Strażników Pokoju, gdzie w każdej chwili ktoś mógł wejść do pomieszczenia… Dlatego też liczyła na refleks Valeriusa i umiejętność wymyślenia szybkiej wymówki, która tłumaczyłaby rozpuszczone i nieco potargane włosy Cat, zranienie na wardze chłopaka i ich nieco pogniecione ubrania. Ciekawe, jaka byłaby reakcja osoby, która zobaczyłaby ich w tej sytuacji i domyśliła się, że jeszcze przed sekundą obejmowali się, całując jak szaleni, z trudem powstrzymując się od myśli o zerwaniu z siebie ubrań. Kusząca wizja, choć nieodpowiednie miejsce. Przygryzła wargę, odganiając w niebyt myśl o Valeriusie pozbawionym tego cudownego białego munduru, który tak jej się spodobał. - Gdybym była nieznośna, to wywaliłbyś mnie z pokoju dawno temu, prawda? – zapytała słodko, wpatrując się w delikatną rankę, którą sama mu zadała. Jedno z najwrażliwszych miejsc na ciele człowieka, chociaż… Były znacznie wrażliwsze. – Gdybym była nieznośna, nie wytrzymałbyś ze mną ani sekundy… A tu popatrz, uratowałeś mnie, kiedy byłam w opałach, dopilnowałeś, żebym wydostała się z ruin Pałacu… Zadbałeś, żebym miała porządny opatrunek… Czy to oznacza, że jestem aż taka nieznośna, że nie możesz mnie ścierpieć? Gładziła jego włosy, nie mogąc przestać nadziwić się sobie samej. Był zupełnie inny od ostatniego mężczyzny który ją obejmował – tego intrygującego gościa, którego spotkała na mieście; skończyli wtedy razem w klubie, kiedy to jej nieznajomy postanowił sobie zasnąć. Angelini zaś… Z radością dotykała jego twarzy i dłoni, uśmiechając się lekko. - Przesłuchanie? – zaśmiała się, prostując. – Masz zamiar zabrać mnie do sali przesłuchań i użyć na mnie jakiejś zabawki Ginsberga? Wiem, czego używał do zabaw ze swoimi… ofiarami. Ciekawski z Ciebie orzeszek, nie ma co, pomyślała, posyłając mu całusa, zaledwie chwycił ją za podbródek. Pozwoliła mu, nie protestując; chwilowo mogła pozwolić mu na luksus bycia panem sytuacji, w końcu był tutaj wyższy stopniem. - Nie wiem, co chcesz ze mną zrobić – rzuciła niewinnym tonem głosu, sugerującym, iż Angelini ma do czynienia z prawdziwym aniołkiem. – Może masz ochotę znaleźć się w innym miejscu, bardziej… zapewniającym prywatność? Gdzieś, gdzie mógłbyś sobie pozwolić na zdjęcie tego ślicznego munduru… Nie jest Ci w nim za gorąco? Musnęła palcami brzeg jego odzienia, wzdychając cicho. Podobał jej się w tym stroju, ale nie mogła przestać myśleć o tym, jak wyglądałby bez niego, w jakiejś zwykłej sytuacji. Po pracy. - A ja… chcę, żebyś Ty się ze mną pobawił. – rzuciła mu wyzywające spojrzenie, zastanawiając się, czy odgadnie jej intencje.
|
| | | Wiek : 24 Zawód : Szeregowy Przy sobie : bron palna z magazynkiem, przepustki, latarka, prawo jazdy, telefon, scyzoryk i zapalniczka Znaki szczególne : blizny na plecach, tatuaże: jeden nad lewym nadgarstkiem i jeden na plecach Obrażenia : ogólne osłabienie
| Temat: Re: Gabinet Pon Sie 03, 2015 9:35 pm | |
| Ten jej słodki głos sprawiał, że ponownie odczuwałem nieznośną potrzebę przywarcia swoimi wargami do jej warg, rwało mnie do dzikiego tańca, podczas którego pozbywalibyśmy się kolejnych części garderoby, przerywając pocałunki tylko na momenty, by potem dalej kontynuować to całe dzieło sztuki, jakie potrafiło powstać między dwójką ludzi. Catrice... Ten jej kpiący uśmieszek... Zmazywałbym go za każdym razem kąsaniem, które kończyłoby się gdzieś na jej biuście, o ile nie byłoby to inne miejsce, powiedzmy, że umiejscowione bardzo daleko od ust i od tych niewinnych oczek. Niewinnych... Phi! Mogłem się założyć, że skakały w nich diabliki, gdy mój wzrok był odwrócony albo gdy mrugałem. – Słodziutki? To chyba nie brzmi dobrze o mnie jako o facecie...? – spytałem, wyszczerzając się szeroko jak mały wariat, jak ośmioletni chłopiec, którego rodzice przywieźli do domu młodszą siostrzyczkę, odtąd osóbkę najukochańszą w jego świecie, oczko w jego głowie, główny powód jego radości. Słodziutki! Phi! Tudor traktowała paralizatorem moje ego wojownika, czego nie zamierzałem jej pokazywać. Starałem się to stłumić, nim rozwinie skrzydła. – Jesteś tak bardzo nieznośna, że nie mogę pozbyć się ciebie ze swojej głowy. Nie, żebym aż tak bardzo tego pragnął. Aktualnie odrzuciłem to zadanie na bok... Chyba wpadło do kosza – szepnąłem. O dziwo, nie była to kolejna bajera, kłamstewko rzucone, by kobieta była dumna ze swego istnienia w moich objęciach, by czuła się wyjątkowa. Ja mówiłem prawdę, w pełni się zgadzając z tymi słówkami. Faktycznie myślałem o niej non stop, nie potrafiąc wyrzucić z głowy tego dnia, ba!, tego momentu, gdy pomogłem jej w Pałacu, gdyż dzień wolałem wyrzucić w pamięci. Też nieco obawiałem się tego. Już kiedyś zdarzyło mi się ciągle myśleć o pewnej pannie i to nie skończyło się zbyt dobrze. – Cóż, muszę potwierdzić twe przypuszczenia i stwierdzić, że podobają mi się twoje pragnienia. Są bardzo takie... Są zgodne z moimi pragnieniami – zauważyłem szczęśliwy. Szczęśliwy... Coś nowego. – Mam mieszkanie służbowe na terenie getta... I własne zabawki. Ginsberg to Ginsberg. Wolę tego nie tykać – stwierdziłem. Mój wzrok utkwiony był w jej osobę. Podziwiałem ją. Dawała sobie radę, mimo że pobyt w getcie nie należał do sytuacji sprzyjających. I te moje usta... Pokręciłem głową, śmiejąc się. – Co ja robię ze swoim życiem! Jeśli zdecydujemy się, hmm, na jakąkolwiek współpracę, to ma się to nie wydać – rzuciłem poważnym tonem. – Ten Pałac... Mam ochotę przekląć ten dzień i jednocześnie go zapamiętać... Intrygujesz mnie – przyznałem, nie wiedząc, czy już jej o tym mówiłem, czy jedynie miliony razy przyznawałem to sam przed sobą w swoich myślach. Jedno było pewne – to nie ostatnie moje spotkanie z panną Tudor. |
| | | Wiek : 20 Zawód : Strażnik Pokoju [dawniej morderca] Przy sobie : Mundur, kamizelka kuloodporna, krótkofalówka, telefon komórkowy. Broń palna, dwa magazynki, paralizator, Znaki szczególne : BIały mundur, długie włosy, słodki uśmiech, zawiązany czarny męski krawat na prawym nadgarstku Obrażenia : -
| Temat: Re: Gabinet Pon Sie 17, 2015 12:37 pm | |
| /Edzia, przepraszam za tę obsuwę ;__;
Przez całą tę sytuację, tę, co zaszło między nimi, Catrice znienacka zaczęła zastanawiać się nad tym, co zrobi ze sobą po opuszczeniu getta. Praca w rządzie na dawnym stanowisku nie była raczej możliwa – prędzej majaczyła gdzieś w oddali, zamiast spoczywać na wyciągnięcie ręki. Sektor prywatny, o którym Blaise wspomniał mimochodem, nie był kuszący, wręcz przeciwnie. Miałaby dołączyć do Bookera Rodwella, który po wygraniu Igrzysk założył sobie agencję detektywistyczną? Jeszcze czego. Ona urodziła się po to, by służyć państwu, by zabijać, by czerpać z tego dziwną, poniekąd perwersyjną przyjemność – nie po to, by siedzieć w jakimś smętnym biurze i pieprzyć się z papierkami. Zaraz, czy nie to powinna właśnie teraz robić w towarzystwie Valeriusa? Zamiast tego jednak nadal klęczeli naprzeciwko siebie, wzajemnie zaintrygowani i leciutko potargani po tych namiętnych pocałunkach. Catrice czuła się z tym jednocześnie dobrze i źle; powoli naprzód wysuwała się niepewność. Mogła go uwieść, wykorzystać do swoich celów i dzięki niemu szybciej wydostać się z getta lub po prostu potraktować go jako zabawkę, którą mógłby być, bez skrupułów udowadniając, że jest lepsza w gierce, którą mogli poprowadzić. - Mnie się tam podobasz taki, jaki jesteś. – uśmiechnęła się, splatając palce ich dłoni. – Jesteś słodki i niebezpieczny zarazem. Im dłużej przebywali blisko siebie, tym bardziej stanowczo Catrice zastanawiała się nad tym, co będzie potem. A jeśli…? Ta myśl była chwilowa, wręcz ulotna, ale jakże kusząca; ona, obok tego mężczyzny, ubrana w biały mundur. - Chyba… Chyba nie chcę, żebyś wyrzucał mnie ze swojej głowy. – powiedziała cicho, muskając kciukiem wnętrze jego dłoni. – Nie wiem, dlaczego… Ale dobrze mi tam. Słodkie wyznania z jej strony – to było coś, czego nawet sama panna Tudor się nie spodziewała. Co jej odbiło, że klęczała naprzeciwko żołnierza, Strażnika, Pokojóweczki w białych ciuszkach, i ze słodkim uśmiechem przyznawała się do tego, że chce nawiedzać jego umysł? Że chce, by poświęcał jej każdą wolną chwilę, by myślał o niej w każdej chwili, by zasypiał, zastanawiając się, co robi ta pozornie niewinna dziewczyna… Oszalała czy jak?! Jej palce przesunęły się po materiale munduru, od podbrzusza aż do jego szyi, muskając ją i opuszkami obrysowując kontur jego ust. Pocałowała go; powoli i nieśpiesznie, skupiając się tylko na tym pocałunku, nie zaprzestając delikatnego gładzenia tego kuszącego ją munduru. Chciała go zerwać, bardzo; pragnęła poznać go, zagłębić się w nim i wyczuwać jego reakcje na te zabiegi, którymi mogłaby go obdarzyć. Wyobraźnia podsuwała jej wizję półnagiego Valeriusa, leżącego na łóżku i poddającego się jej pocałunkom. - Służbowe mieszkanie w getcie? – spojrzała na niego, autentycznie zaskoczona. – Jak to? Zaskoczył ją; nie tyle wspomnieniem, iż nie jest taki, jak Ginsberg, ale właśnie tym służbowym mieszkaniem na obskurnym terenie KOLC-a, w którym najwidoczniej często przebywał. - Masz dwa mieszkania? – drążyła dalej temat, siadając po turecku naprzeciwko Vala i nie spuszczając z niego wzroku. – To nieco… dziwne, ale… Faktycznie, gdybyś kiedyś potrzebował mojej… pomocy, to raczej na terenie getta, dopóki nie wyjdę… Oblizała usta i przygryzła wargę, odruchowo zerkając na zegar. Niedługo kończyli pracę; ona miała zamiar wrócić do mieszkanka, narzucić cieplejszą kurtkę i zasuwać na swoje małe wypady w pewną ciekawą okolicę, a on…? Ciekawiło ją, co będzie robił. - Valerius… Przecież wiesz, kim jestem. Myślisz, że nie umiem być dyskretna? – musnęła jego włosy, uśmiechając się szelmowsko. – Nikomu nic nie powiem, nie ma mowy… O ile oczywiście chciałbyś nawiązać jakąś współpracę. Jej palce znów zsunęły się na kark mężczyzny; powoli i delikatnie głaskała wrażliwą skórę, a na jej ustach błąkał się najłagodniejszy uśmiech, na jaki mogła się zdobyć. Uśmiech kogoś, kto wyglądał na autentycznie szczęśliwego. - Powiedz mi, gdybym chciała wstąpić do wojska po wyjściu z getta… To byłoby możliwe? Mogłabym przywdziać mundur i zająć się ochroną państwa? – zapytała nagle, uważnie patrząc w jego śliczne oczy.
|
| | | Wiek : 24 Zawód : Szeregowy Przy sobie : bron palna z magazynkiem, przepustki, latarka, prawo jazdy, telefon, scyzoryk i zapalniczka Znaki szczególne : blizny na plecach, tatuaże: jeden nad lewym nadgarstkiem i jeden na plecach Obrażenia : ogólne osłabienie
| Temat: Re: Gabinet Pią Sie 21, 2015 1:28 am | |
| //ja też zamulam, więc sorki:C
Ach te kobiety! I ach te pocałunki! Przetrzymywałbym je non stop w swoich ramionach, gdyby nie ta paskudna relacja, która łączyła mnie z moją Tabby, gdybym tak usilnie nie trzymał się jedynego stabilnego celu w moim życiu, który jakoś zaczął schodzić na bok przy lśniących oczach Catrice Tudor. Życia bywa przewrotne, ja zaś miałem powyżej uszu konsekwencji zrzucanych na moje barki, czego teraz jakoś nie wspominałem, w pełni ciesząc się towarzystwem tej niesamowitej dziewczyny. Sprawiała, że miałem ochotę ją chwycić swoimi silnymi rękoma i wypytać o te jej wszystkie misje, dokonane morderstwa, o tajemnice... przedstawienie swoich łóżkowych fantazji i wprowadzenie ich w życie? – Pracoholizm – odpowiedziałem prędko na pytanie o mieszkanie w getcie. Nie zawsze chciało mi się dojeżdżać do pracy, gdy za kilka godzin miałem zacząć kolejną zmianę. Luksusów zaś do szczęścia nie potrzebowałem. Luksusów... Przed moimi oczami stanął domek zakupiony za pieniądze ze sprzedaży domu rodzinnego, w którym po śmierci matki nie mieszkałem. Stąd pomysł z zakupieniem mieszkania... Nie to jednak najbardziej mnie zajęło, tylko spora kolekcja zdjęć Tabby stojąca nadal na moim regale. W mroku nocy wyglądały upiornie. – Drugie to właściwie niewielki domek... Nieudana inwestycja – rzuciłem krótko, ucinając tym samym temat owego domku. Zgrozo, to właśnie w nim, jak ostatni masochista, ostatnio pomieszkiwałem, zamiast przerzucić się z powrotem na swoje mieszkanie. Nawet nie zdążyłem go sprzedać... – I jestem pewien, że umiesz być dyskretna. Miewam jednak obawy. Od tak nie ufam ludziom... Właściwie nikomu nie ufam. Tobie, mimo naszej kształtującej się relacji, również – pragnąłem zauważyć, olewając się w niemałym zakłopotaniu. Nie chciałem znów niczego między nami niszczyć. Po prostu chciałem być w miarę szczery, skoro miałem na niej od teraz polegać. Drobne olanie jakiegoś kruczka bezpieczeństwa, a miałem skończyć Los wie gdzie z oddalającym się marzeniem o awansie. – Mimo wszystko chcę cię bardzo. Bardzobardzobardzo – dodałem już uśmiechem, leniwie bawiąc się jednym z jej loków. Pytanie Catrice o wstąpienie do wojska mnie zaskoczyło. Z początku się ucieszyłem, wyobrażając sobie nas w akcji, na służbie, bądź na jakiejś misji, choć to raczej wykraczało poza kompetencje zwykłego szeregowego, potem zaś wpadły wątpliwości, czy aby na pewno mam ochotę widzieć ją w roli... Miałem dylemat. To właśnie ta jej mordercza kartoteka zwróciła mą uwagę na jej osobę. Może jednak chciałem patrzeć, jak radzi sobie w sytuacjach kryzysowych, gdy ktoś strzela do niej z karabinu czy blokuje jej drogę, wymyślając jakiś głupi plan gettowskiego buntu... Chciałem raczej patrzeć, jak skopuje dupę jakiemuś rosłemu mężczyźnie, choć myśl, że inny miałby jej dotknąć... – Myślę, że tak – wyrzuciłem z siebie z nutką niepewności. – Większość Strażników Pokoju to nadal byli skazańcy i inne łajzy, które nie płaciły alimentów... Poza tym, pff, gdzie cię do nich porównywać! Jesteś jednostką wybitną: wyszkoloną, doświadczoną, bystrą. Na ich miejscu bym cię chciał w swoich szeregach... No, i nie musieliby cię pilnować, bo mieliby cię po swojej stronie – wytłumaczyłem swe stanowisko w tej sprawie, zbierając się z tej podłogi. Im bliżej było nam do końca roboty, tym większe prawdopodobieństwo, że ktoś wpadnie przez drzwi, by mnie porwać na piwo. Ponownie wyciągnąłem pomocną rękę do panny Tudor, mając nadzieję, że tym razem jednak ją przyjmie. – Hej, ale chciałoby ci się po tym wszystkim odwalać tę gównianą robotę? – zapytałem, pokazując stosy papierów i przeuroczy, takie gettowski widok za oknem. |
| | | Wiek : 20 Zawód : Strażnik Pokoju [dawniej morderca] Przy sobie : Mundur, kamizelka kuloodporna, krótkofalówka, telefon komórkowy. Broń palna, dwa magazynki, paralizator, Znaki szczególne : BIały mundur, długie włosy, słodki uśmiech, zawiązany czarny męski krawat na prawym nadgarstku Obrażenia : -
| Temat: Re: Gabinet Nie Sie 23, 2015 5:09 pm | |
| Wizja noszenia munduru Strażnika Pokoju dzień po dniu była… nadzwyczaj kusząca. Wprawdzie nie byłaby to wielce satysfakcjonująca praca – nie po tym, co robiła dla Snowa i Coin – ale nie miała zamiaru narzekać. W wieku niespełna dwudziestu lat nie powinna bawić się w bycie małą księżniczką, która wybrzydza… zwłaszcza, że w jej sytuacji ciężko byłoby o pracę, w której miałaby czyste konto i stuprocentowe zaufanie szefostwa. Westchnęła, przeczesując palcami długie włosy i powoli splatając je w warkocz, który następnie związała. - W życiu nie podejrzewałabym Ciebie o pracoholizm – uśmiechnęła się do Valeriusa. Hej, który to raz z kolei szczerzyła się do niego jak głupia? Drugi? Dziesiąty? Setny? To było proste, wystarczyło rozciągnąć wargi w tym jakże sugestywnym grymasie, który ludzie nazywali uśmiechem i sprawiać przy tym wrażenie kogoś, kto dobrze się bawi. Z tym, że ona naprawdę dobrze się bawiła; naprawdę dobrze czuła się w towarzystwie Angeliniego, przy którym czuła się wolna i nieskrępowana. - W sumie… to nawet logiczne. Czasem dojazdy przez miasto bywają kłopotliwe, na przykład jesienią lub zimą… Więc mieszkanie w getcie może być w miarę spoko, jeśli oczywiście jest dobrze położone. – stwierdziła miękko, głaszcząc jego kark, odnajdując w tym jakąś słodką przyjemność, coś nieoczekiwanego. – Co do domku… Mogę Ci go kiedyś ukraść. – roześmiała się. Chociaż nie opuszczała jej myśl o rozpoczęciu szkolenia wojskowego, chwilowo bardziej skupiała się na Valeriusie, całując go mocno i dotykając, przesuwając dłońmi wzdłuż jego pleców i fantazjując o tym, jak cudownie musiał wyglądać po przebudzeniu, pod prysznicem, bez koszulki… - Byłbyś głupi, gdybyś mi ufał – jej język subtelnie musnął płatek ucha mężczyzny, by następnie ustąpić zębom, delikatnie zaciskającym się na kilka sekund. Ukąszenie, delikatne i słodkie, mogące pobudzić jego zmysły… - Nie chcę, żebyś mi ufał. Jeśli mi zaufasz, szybciej się sobą znudzimy. Słysząc wyznanie, poczynione tak kuszącym tonem głosu, westchnęła cicho, zachwycona. Czyżby udało jej się rozbudzić w nim coś więcej niż tylko zaintrygowanie? - Rozumiem, że chcesz… Współpracować… – mrugnęła znacząco. Siedziała naprzeciw niego, słuchając uważnie, gdy mówił o służbie w wojsku. Chwalił ją, niezaprzeczalnie; a przynajmniej ona odbierała jego słowa jako komplement, od którego każda inna dziewczyna mogłaby się zarumienić. Catrice jednak siedziała na podłodze, wyprostowana i czujna, zupełnie tak, jak kilka lat temu, gdy odbierała nauki od samego prezydenta Snowa. Poza tym… praca w korpusie Strażników Pokoju mogła zapewnić jej możliwość uważnego obserwowania Cordelii – o którą nadal miała zamiar się troszczyć. - Czemu nie? – ujęła jego dłoń i podniosła się zwinnie, nie puszczając dłoni chłopaka. Przywarła do niego całym ciałem i pocałowała go po raz kolejny, jeszcze mocniej i namiętniej niż dotychczas, muskając językiem jego język i drapiąc boki jego ciała. – Dałabym radę, Val. Bez problemu. W porównaniu z tym, co kiedyś robiłam… to pestka. Odsunęła się w końcu, ostatni raz zerkając na wiszący w gabinecie zegar. Czas płynął nieubłaganie, a ona nie miała już czasu… Choć, tak, bardzo pragnęła mieć go więcej, by z nim przebywać. Podeszła do sterty teczek, rozejrzała się po biurku i chwyciła długopis, a wraz z nim skrawek papieru. Patrząc Valeriusowi w oczy, zanotowała pośpiesznie kilka cyfr i wcisnęła świstek w jego dłoń. - Zadzwoń – rzuciła uwodzicielsko, zgarniając z biurka stertę dokumentów i ruszając z nimi do drzwi. Posłała mu uśmiech i szybkiego buziaka, nim wyszła. zt... i do następnego? |
| | | Wiek : 24 Zawód : Szeregowy Przy sobie : bron palna z magazynkiem, przepustki, latarka, prawo jazdy, telefon, scyzoryk i zapalniczka Znaki szczególne : blizny na plecach, tatuaże: jeden nad lewym nadgarstkiem i jeden na plecach Obrażenia : ogólne osłabienie
| Temat: Re: Gabinet Pon Sie 24, 2015 12:06 am | |
| Stwierdzenie Catrice, że nie podejrzewałaby mnie o pracoholizm, sprawiło, że uśmiechnąłem się jeszcze szerzej. Najwidoczniej nie było tak źle, jak sądziłem, jak sądzili moi kumple. Może to oznaczało, że istnieje dla mnie jakaś nadzieja, że nie zagubię się w tym pędzie, w ciągłych rozkazach, że nie padnę pod pierwszym lepszym ostrzałem z przemęczenia i senności... Przepracowywałem się, dosyć często śpiąc jedynie kilka godzin, by następnie wrócić znów na posterunek. Nie widziałem sensu siedzenia w czterech ścianach. Ba!, sprawiały one, że sięgałem po alkohol, zaś ten w połączeniu z półmrokiem, telewizorem i moją sypialnią robił ze mnie łzawą lalę. Mówiłem temu kategoryczne nie, resztę czasu spędzając na nadgodzinach lub na siłowni, gdzie mogłem się wyłączyć, wsłuchać w muzykę, robić coś pożytecznego i na tym się skupiać. Kondycja też była ważna. – Możemy go kiedyś wspólnie spalić, a potem razem udawać przerażonych faktem, że mogliśmy być wtedy w środku, gdyby nie kolacja, na którą cię zaproszę, i że nie mamy pojęcia, kto mógłby się dopuścić tak karygodnego czynu – zaproponowałem, stwierdzając, że jak najszybciej muszę pozbyć się swojej kolekcji, gdyż rozpamiętywanie przeszłości jedynie mi dopierdalało. Wiele już wycierpiałem, wiele żałowałem, więc po cholerę masochistycznie patrzyłem na fotografie przed zaśnięciem? – Skoro tak sądzisz... – mruknąłem z uśmiechem, z chęcią zmieniając temat. Kwestia naszej przyszłości była o wiele ciekawsza niż mojej przeszłości przepełnionej kłamstwami, zdradami i śmiercią. – Tak pozostanie ta niepewność, ta nutka niebezpieczeństwa – zauważyłem. Niemal non stop odczuwałem ją, gdy Tudor dotykała mnie niewinnie tymi swoimi łapkami, wywołując niezwykłe dreszcze pod opuszkami swych palców i niepewność w moim sercu. To zapytanie, czy może jednak zechce czynić honory i oddać mnie w ręce Śmierci, non stop było aktualne, gdyż mogłaby to zrobić choćby dla swego widzimisię. Czy trzeba było usprawiedliwiać zadanie komuś śmierci? Zdarzało mi się strzelać do brudu, gdy niekoniecznie wymagała tego sytuacja. Tak jednak bywało łatwiej rozwiązać konflikt z tym bezrozumnym ludem. Druga kwestia... Te pocałunki. Nie miałem pojęcia, jaki będzie jej kolejny gest. Każdy zaskakujący i nieprzewidywalny. Kompletnie jej nie znałem, nie wiedziałem, co lubi, czego nie i to sprawiało, że miałem ochotę ją poznawać, gdyż skrywane przez nią tajemnice w połączeniu z jej własną przeszłością robiły z niej kuszący kąsek. Może to dobrze, że myślała serio o zostaniu Strażnikiem. Taki mały skrzat w naszych szeregach, u mojego boku na patrolach... Byłoby miło. Spojrzałem na kartkę wciśniętą do mojej dłoni, by zaraz odprowadzić tę małą uroczą istotkę wzrokiem do drzwi. Niemożliwa była. Wiedziałem, że w wolnej chwili do niej zadzwonię. Nawet pofatygowałem się, by uśmiechnąć się i puścić jej oczko w odpowiedzi na wysłany pocałunek. Potem zaś zasiadłem do biurka, wciskając uważnie numer w jedną z kieszeni, by podpisać oraz uzupełnić do końca zmiany jak najwięcej tych papierków. Im mniej na jutro, tym lepiej, prawda? [w/z] |
| | |
| Temat: Re: Gabinet | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|