Wiek : 16 lat Zawód : szabrowniczka Przy sobie : nóż ceramiczny, wytrych, leki przeciwbólowe (6 tabletek), żywność, paczka papierosów, zapalniczka, tabletki do uzdatniania wody, latarka z wytrzymałą baterią, mapa podziemnych tuneli Znaki szczególne : dog Majcher u boku Obrażenia : nieprawidłowo zrośnięty nadgarstek (nie widać tego z zewnątrz, spustoszenie odkryje rentgen) będący źródłem chronicznego bólu
Temat: Annika Lyberg Sro Lis 26, 2014 4:48 pm
Annika Lyberg
ft. Diana Moldovan
data i miejsce urodzenia
16 września 2267 r., Kapitol
miejsce zamieszkania
Ziemie Niczyje/Getto
zatrudnienie
szabrowniczka
Rodzina
Mama i tata (Elisabeth i Igor Lyberg, właściciele niemal luksusowego sklepu w getcie, pełnego towarów, których nigdy nie powinno tam być), ciocia (Eva Lyberg, pielęgniarka w lokalnym szpitalu), niechciane kuzynostwo (Mathias i Hannah Lyberg, lat 10). Ale tak naprawdę, to od dwóch miesięcy nikt. Liczył się przecież tylko brat.
Historia
Była druga, bo przecież najpierw był Sebastian. Pierworodny. Ukochany, taki zdolny, taki dzielny. Taki odpowiedzialny. Nie to, co ona - wycofana, zaszczuta, niechętna, wroga. Odizolowana, zamknięta w sobie, odległa od życia tak bardzo, jak tylko mogła. Sebastian był iskrą, rycerzem na białym koniu, gotowym do poświęceń męczennikiem rodziny. Ona mogła liczyć co najwyżej na rolę Kopciuszka i to w dodatku takiego, który nie miał dostąpić zaszczytu lepszego życia u książęcego boku. Umówmy się jednak - nigdy nikomu nie miała tego za złe. Nie miała żalu do rodziców, że w ich rozmowach pojawiała się znacznie rzadziej od brata, tym bardziej też nie pałała zazdrością o samego Sebastiana. Co więcej, kochała go. Kochała go bardzo, tak bardzo, jak tylko potrafiła. Był jej opoką, jej mentorem, jej przyjacielem, jej szansą. Jedynym mężczyzną jej życia. Nie mogłaby być o niego zazdrosna. Nie mogłaby mieć żalu do kogoś, kto nigdy jej nie zostawił. Łatwo było machnąć ręką na ponure stworzenie, jakim była. Ponure, z własnej woli odseparowane, wycięte z sieci relacji międzyludzkich. Łatwo było po prostu jej nie zauważać, gdy siedziała w kącie, w niczym nie uczestnicząc, nie mówiąc za dużo. Sebastian zawsze ją zauważał. Całe szare życie Anniki koncentrowało się na nim. To przy nim uśmiechała się czasem, to on nauczył ją wszystkiego, co teraz potrafiła. To jemu - nawet bardziej, niż jej samej - zależało na tym, by była niezależna, by umiała zarobić na siebie inaczej, niż własnym ciałem. To on wkładał jej do głowy pewne zasady, dzięki którym teraz wciąż jeszcze może powiedzieć, że jest człowiekiem. To on, nie rodzice, pokazali jej ścieżkę, to on otarł jej jedyne łzy, które kiedyś uroniła, to on był, gdy tego potrzebowała. Była w niego zapatrzona? Bardzo. Był wzorem. Był jej drugą połową, lepszym fragmentem jej zaszczutej duszy. A potem go zabrali. Oglądała Igrzyska jak każdy. Musiała. Nie wchodziło w grę, by nie patrzyła, jak ginie jedyna osoba, która kiedykolwiek się dla niej liczyła. Ginie. Przecież do tego to się sprowadzało. Przecież wiedziała, że stamtąd nie wróci. Mógł mówić, co chciał, mógł grać tak, jak potrafił, mógł uśmiechać się tym uśmiechem, dla którego jej serce zawsze biło szybciej. I co z tego? Zawsze wiedziała, gdy kłamał. Nie oceniała, starała się nie oceniać. Nigdy nie pytała, kim jest Delilah - choć jej imię przecież znała, przecież wiedziała, kiedy Sebastian od niej wracał, przecież to zawsze było widać - nigdy nie pytała, co ona tak naprawdę znaczy. Zresztą, nie tylko ona. Annika mało wiedziała o swym bracie, jeśli jako stan jego znajomości traktować wiedzę na temat jego przyjaciół. To było jego życie, jego znajomi, jego wolność, w którą nastolatka nigdy nie zamierzała wchodzić. Z drugiej strony to było chyba jedyne, czego tak naprawdę Sebastianowi zazdrościła. Tego, że ma do kogo pójść, że ma życie poza ścianami ich ciasnego mieszkania. Ona nie miała. To nie tak, że o nie nie walczyła, że się nie starała. Miała przecież garść imion, któe znała, bukiecik nazwisk, które pociągały za sobą konkretne, w jakiś sposób znaczące jednostki. Ten, który rozebrał ją po raz pierwszy (pamiętała, że Sebastian obił mu wtedy mordę, zdążył jeszcze, zabrali go dopiero trzy dni później), ten, z którym okradła kiedyś cukiernię i ten, który niecały rok temu pokazał jej pierwsze wyjście z getta na Ziemie Niczyje. Były też jakieś dziewczyny, choć mniej liczne, mniej ważne. Ta, która razem z którą rozwijała narysowaną jeszcze za czasów świetności Kapitolu mapę podziemi, a teraz także getta (to jedyne, co, poza lekcjami z Sebastianem, sprawiało Annice przyjemność w KOLCu - przekradanie się ciasnymi zaułkami, poznawanie nowych ścieżek i kątów, planowanie swojego własnego królestwa wykreślonego schematycznie na pamiętającej lepsze czasy kartce papieru) i ta, z którą wypaliła pierwszego papierosa. Byli. Ci wszyscy powyżej - byli, kiedyś coś znaczyli. Kiedyś. Bo teraz już nic. Uciekła z domu tego samego dnia, w którym życie jej brata prysnęło jak mydlana bańka. Siedząc wtedy przed telewizorem - sama, rodzice przecież pracowali, musieli - zastanawiała się, jakiego smaku ma krew. Nie umiała zastanawiać się nad tym, co dalej, co teraz, co znaczy dla niej to, że już go nie ma. W tej jednej chwili dręczył ją tylko smak czerwonych kropel plamiących teraz nóż, którym poderżnięto gardło jej bratu. Nóż. Jego nóż. Ten, który tyle razy trzymała w dłoni, ucząc się, jak się bronić. Bronić się przed życiem, tak, to potrafiła. A przed sobą? Trudno to nawet nazwać ucieczką - po prostu wyszła. Nie musiała uważać, czy ktoś ją zatrzyma, zapyta, złapie za ramię. Przecież nikt tego nie robił. Nikt nie zwracał uwagi, gdy pakowała do plecaka jedzenie, gdy zabierała butelkę wody, jeden z noży ojca, stary koc, jakieś ciuchy. Kuzyni wydzierali się tak samo, jak zawsze. Ciotki nie było tak samo, jak zawsze - dyżur, kolejny, jeszcze jeden. Skorzystała z wyjścia poznanego jako pierwsze, które wciąż istniało, być może odkryte przez Strażników, ale nie pilnowane jeszcze tak, by nie dało się z niego skorzystać. Przeciskając się wąskim przejściem, chyba nawet się nie obejrzała - choć teraz nie była pewna. Bo może jednak przystanęła, może zerknęła na to, co zostawiła za sobą. Śmietnik. Burdel zwany gettem. Kim musiałaby być, by było jej tego żal? Nie było łatwo. Szczerze mówiąc, było kurewsko źle. Choć... Chujowo, ale stabilnie. Czyli jednak dobrze? Zajęcie przyszło samo. Pamiętając wszystko, czego nauczył ją brat, a nawet więcej, bo także to, czego nigdy nie chciał jej pokazywać, a co zobaczyła sama, nie miała problemu z utrzymaniem się. Nie analizowała, czy podejmowane każdego dnia ryzyko jej się opłaca. Po prostu robiła swoje. Stopniowo przeczesywała opuszczone mieszkania, restauracje, sklepy i zabierała to, co zostało. A zostało wiele, choć nie na widoku. Miała jednak zmysł. Zmysł i instrukcje Sebastiana. Wiecie, ile poukrywanych schowków kryją Ziemie Niczyje? Ja też nie. Jeszcze nie skończyłam liczyć. Gdzieś po drodze przybłąkał się Majcher, więc później szli razem. Ostrzegał ją przed patrolami, ogrzewał w zimne noce. Pozwalał pozbywać się konkurencji. Pamiętała trzy śmierci, jedną chyba w obronie własnej. Chyba, bo możliwe, że wcale nie. Annika zawsze miała bujną wyobraźnię, mogła się przecież pomylić. Przez dwa miesiące nie poprawiła sobie warunków życia. Nigdzie nie zagrzała miejsca na dłużej, wciąż każdą noc spędzając w innym kącie Ziemi Niczyich, rzadziej - u kogoś, kogo kiedyś znała. Bo teraz przecież nie znała nikogo - i nikt nie znał jej. Sporadyczne kontakty z ludźmi, kilka wymienionych słów i towarów - to się nie liczyło. To nie miało znaczenia. Była sama. I wiecie co? Było jej z tym cholernie dobrze.
Charakter
Nie mów do mnie. Pośród tych, którzy w sytuacjach kryzysowych zbliżają się do siebie, zacieśniając relacje międzyludzkie, Annika bez wahania uczyniła próg poza granice życia społecznego. Nie potrzebowała ludzkiej bliskości, by czuć się szczęśliwą. A może w ogóle nie potrzebowała szczęścia? Nie, w porządku, nie zapędzajmy się. Każdy potrzebował takiej lub innej radości, każdy chciał mieć powód, by się uśmiechnąć. Najwyraźniej jednak Anka dotąd takowych nie znalazła, bo uśmiechała się rzadko, a teraz - praktycznie wcale. Jest egoistką, ale dzięki temu żyje. Bo nie ogląda się za siebie, bo nie rozpamiętuje, bo szybko wyciera spływające po policzkach łzy - jeśli w ogóle pozwoli im się pojawić. Płakała dwa razy w życiu nie dlatego, by była tak silną, ale dlatego, że wszystko tłumiła w sobie. Nigdy nie dała się przekonać, że nie warto, że na dłuższą metę to niezdrowe. Skoro dotąd nie padło jej na głowę, to chyba nie jest tak źle, co? Nie patrz na mnie. Skrajnie wycofana, nie przez ludzi jednak, a przez samą siebie. Decyzja o wyalienowaniu się była, wbrew pozorom, świadomą decyzję jej ponad wiek dojrzałego umysłu. Coś jak mechanizm obronny, zastosowany jednak jeszcze wcześniej, niż było to konieczne. Czasy świetności Kapitolu nie były czasami, w których Annika byłaby kimś innym. To nie rebelia ją zmieniła, właściwie - nic jej nie zmieniło. Podczas dobrobytu była równie zdystansowana, małomówna i niechętna do zawiązywania jakichkolwiek bliższych relacji, jak teraz. Cechuje się dość swobodnym podejściem do życia i prób, jakie można podczas niego podjąć. Nie znaczy to, że jest głupia - przetrwanie w getcie, a tym bardziej poza nim, zależy równolegle od szczęścia i rozsądku. Ona po prostu nie boi się eksperymentować, także na samej sobie. Woli próbować niż prosić o pomoc, słuchać niż mówić, ukrywać się niż udowadniać, że jest tuż obok. Bycie cieniem człowieka to dokładnie to, w czym sprawdza się najlepiej. Nie jestem niczym więcej, jak wyobrażeniem.
Ciekawostki
> Posiada psa. Najpierw był Przybłędą, potem Psem, z czasem Brzydalem, ostatecznie, po przełamaniu wszystkich dzielących ich lodów, został Majchrem. Imię to do ostatnich chwil rywalizowało z mianem Strażnika. Taki żarcik, wiecie. > Zawsze chciała nauczyć się grać na skrzypcach. Zawsze, to znaczy do chwili, gdy po raz pierwszy dane jej było posłuchać arii odegranej przez jedną z ulicznych artystek zarabiających grą na marne życie. > Nie ma swojego mieszkania, ani choćby najmarniejszego kąta, który mógłby aspirować do takiego miana. Jej dom jest tam, gdzie jej plecak i ona sama. > Jest nieszczęsną posiadaczką krzywo zrośniętego nadgarstka (z zewnątrz nie widoczne, za to rentgenowski portret z pewnością wykazałby odpowiednią linię dawnego pęknięcia). Zaliczając złamanie podczas szabru w jednym z mieszkań, nie pobiegła do lekarza, lecz spędziła dwa tygodnie na faszerowaniu się środkami przeciwbólowymi w zastrzykach. Zastrzykach, które robiła sobie sama, kryjąc się w zimnym kącie opuszczonej przychodni na Ziemiach Niczyich. Od tego momentu lewa ręka boli ją dość regularnie, a sama Annika czuje się pewniej, mając przy sobie porcję prochów przeciwbólowych. Jest uzależniona Tego by nie powiedziała, faktem jest jednak, że trudniej funkcjonuje jej się, gdy nie ma przy sobie chemicznego zaopatrzenia. > Mapa, której pierwszą wersję narysowała jeszcze za czasów świetności Kapitolu, wciąż dobrze jej służy. Będąc w posiadaniu Anniki od pięciu lat, była stopniowo uzupełniana - najpierw przez Sebastiana, potem przez samą A. Jest schematem przejść zarówno tych nad- jak i podziemnych, umożliwiających w miarę bezpieczne przemieszczanie się po Kapitolu i opuszczanie getta, oraz dość dokładnym planem pewnej części Ziem Niczyich (tej okolicy, w ramach której Annika dotąd się poruszała).
Ostatnio zmieniony przez Annika Lyberg dnia Sro Lis 26, 2014 6:25 pm, w całości zmieniany 1 raz
Ashe Cradlewood
Wiek : 21 Przy sobie : czarna, skórzana torba, a w niej: fałszywy dowód tożsamości, mapa podziemnych tuneli, wytrych, medalik z kapsułką cyjanku, nóż ceramiczny, zapalniczka, paczka papierosów, leki przeciwbólowe, latarka z wytrzymałą baterią Obrażenia : złamane serce
Temat: Re: Annika Lyberg Sro Lis 26, 2014 6:22 pm
Karta zaakceptowana!
Witaj na forum! Mamy nadzieję, że będziesz czuć się tutaj jak u siebie, i że zostaniesz z nami długo. Załóż jeszcze tylko skrzynkę kontaktową i możesz śmigać do fabuły. Nie zapomnij też zaopatrzyć się w naszym sklepiku. Na start otrzymujesz nóż ceramiczny, wytrych i leki przeciwbólowe (6 tabletek). W razie jakichkolwiek pytań pisz śmiało. Zapraszamy też do zapoznania się z naszym vademecum.
Uwagi: Jakoś tak przyjemnie mi się czytało tę Kartę - czy to ze względu na ładny styl, czy może to, że znałam już część historii. Annika jest postacią, która na wejściu już budzi sympatię i jestem ciekawa, jak rozwiniesz ją w fabule. <3 Do samego tekstu nie mam uwag, gdzieś tam mignęła mi pojedyncza literówka, ale zapomniałam o niej dwie linijki dalej. W każdym razie akceptuję i powodzenia w przetrwaniu na Ziemiach Niczyich!