|
| Autor | Wiadomość |
---|
Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Alexander Amitiel Sro Wrz 03, 2014 11:02 pm | |
| |
| | | Wiek : 19 lat Zawód : naczelny pechowiec Przy sobie : ŚWIECZNIK, zestaw zatrutych strzałek (zostały 3). jodyna, latarka, ręcznik, przyprawy,pusta butelka, zwój liny, antybiotyk, połówka chleba, trzy mandarynki, dwa pączki, wieprzowina ze stołu, pół bochenka chleba,2 banany, zwiększenie szansy na powodzenie podczas walki wręcz (kości) Znaki szczególne : brak Obrażenia : fizycznie trzyma się nieźle
| Temat: Re: Alexander Amitiel Sob Wrz 06, 2014 4:40 pm | |
| Chciałby, żeby to wszystko trwało jak najdłużej. Niekończące się treningi, wieczory u boku najdłuższych nóg Kapitolu – spersonifikowanych w najbardziej nieśmiałych ustach jego dziewczyny – i dobra zabawa z przyjaciółmi, która przypominała raczej zjazd absolwentów niż jakąś katastrofę, która dosłownie zawisła nad ich głowami, tworząc ten podziemny świat. Tęsknił za słońcem, za atmosferą czystego powietrza, a nade wszystko, zaczynało brakować mu kontroli, którą niegdyś sprawował nad duszami bogatszych Rebeliantów, którzy dostarczali mu zarobku i szeptali na ucho całkiem brudne tajemnice. Nie umiał pozbyć się wrażenia bycia bezradnym, bo zdanym jedynie na swoje zawodne umiejętności, które przyszło ćwiczyć mu podczas karykatury treningów, odbywających się przez trzy dni. Mieli gdzieś około trzydziestu sześciu godzin, by nauczyć się, jak zarzynać swoich kolegów i koleżanki. Nic dziwnego, że nawet w szkole nie przepadał za matmą – wszelkie obliczenia tego typu powodowały u niego skurcz wszystkich mięśni i wycofanie, które sprawiło, zresztą, że zamiast ćwiczyć trzeciego dnia najmocniej na stanowisku walki… Po prostu stchórzył, pozostając w pokoju. Próbował z nudów się masturbować, przywołując obraz Daisy, która zdążyła mu porządnie namieszać w głowie – nie umiał różnić przeszłości i teraźniejszości, więc nie wiedział już, czy to stara czy może nowa miłość – ale zamiast obrazu złotych włosów dziewczyny, widział tylko posępnego trenera i był o krok od przyznania się jej do tego, że jest wstrętnym pedałem i że po dziecięcemu: kto się przezywa, ten sam tak się nazywa; spadła na niego klątwa po Sebastianie, z którym jeszcze nie zdążył się należycie rozliczyć. Wszystko było lepsze od przyznania się, że strach, paraliżująca mieszanina emocji, która zwykle plątała mu język przy ładniejszych sztukach, również teraz plącze mu język i zmusza go odo odsunięcia wszystkiego, co było najważniejsze (co do tego nie miał wątpliwości) na dalszy plan. Musiał w końcu przetrwać, jeśli chciał zrozumieć przed śmiercią, co oznacza trzecia baza. Myślenie dzieciaka, który bawi się w dorosłego i który chyba woli do ostatniej chwili wypierać z podświadomości ten cudowny czas cyrkowych akrobacji, gdzie będzie musiał pokazać siebie z najlepszej strony. Problem w tym, że Alexander nie posiadał żadnych ukrytych talentów, którymi mógłby się z kimkolwiek podzielić. Nie chodziło o to, że był typem kretyna czy debila, którego należało zamknąć z powrotem w Kwartale, po prostu nie przejawiał żadnych wyjątkowych umiejętności, które miały wywindować go na szczyty popularności. Zdawał sobie sprawę, że gdyby nadal znajdowali się w Kwartale, to zapewne jego przepyszna uroda (skromny to jego trzecie imię, zaraz po pięknym i mądrym) odniosłaby skutek i od razu posypały się datki pieniężne wraz z rękami w jego bokserkach po triumfalnym powrocie, ale teraz musiał zachwycać zupełnie pospólstwo, dla którego liczyło się tylko dokładne działanie. Z tym zawsze miał problem, zapewne dlatego miał umrzeć jako smutny prawiczek i to właśnie sprawiło, że zapadł w depresję o poziomie monstrualnym tak bardzo, że po raz od dawna zawalił wszelkie spotkania, podsyłając swojej dziewczynie tylko papierosy i morze uścisków na jutro. I sądny dzień nadszedł. Nie wiedział nawet, czy na powierzchni pada czy może świeci ostre słońce, które nie miało szans porazić go w oczy. Mógł tylko wyobrażać sobie życie bez niego, a wszelkie wspomnienie o Claire było szpikulcem, który wbijał w własne serce całkiem świadomie. Dobrze wiedział, że zasłużył i że nie ma co płakać nad rozlanym… A nie, właściwie jeszcze nic się nie rozlało i Alexander czuł się zirytowany tą bezradnością, która sprawiała, że nie mógł przekazać dziewczynie, że jest byłą dziewczyną, a musiał zajmować się tak przyziemnymi sprawami jak jakieś pokazanie się organizatorom i wszystkim mieszkańcom. Którzy właśnie skurczyli się do jego przyjaciółki, dla której wchodził na tę salę z podniesioną głową i strojem niegrzecznego chłoptasia z osiedla. Musiał pokazać im siniaki, choć nigdy nie epatował zbytnio nagością. To pozostawiał innym uczestnikom, którzy zapewne byliby mu milsi, gdyby nie to, że zbliżali się za bardzo do JEGO dziewczyny. Nie zamierzał jednak rozmyślać o Daisy, każdą z kobiet swojego życia (nie zapominał przecież o Pandorze i ich sojuszu) pozostawił za drzwiami tej sali, która nagle wydała mu się całkiem maleńka. Niesamowite, że jeszcze niedawno bawił się z Claire w teatrze cieni, a teraz spoglądał do góry i widział sylwetkę swojego prześladowcy. Zapewne powinien skurczyć się w sobie i klęknąć na podłodze, domagając się szybkiego pomysłu na pokaz, który wywoła erekcję portfeli, ale zamiast tego… Poczuł, że jest w domu. Nie chodziło o to, co mógł zrobić w tej krainie manekinów, ale o uczucia, które sprawiły, że zaczął funkcjonować normalnie. Niepewność odeszła, każda miła emocja skurczyła się do zera i mógł tylko czuć pulsującą wściekłość, z którą nagle zaczynał odtwarzać swoją pantominę jednego aktora, wskazując bez słowa na Strażnika, który wyrwał mu papierosa. Teraz też był nim, przypalał powietrze z uśmiechem szaleńca, nie zadając sobie trudu, by sięgnąć po kukły. To byłoby przecież za łatwe, to on był tu świątynią ruchu i on stwarzał przedmioty z niczego jak mim, który zapomniał już o chwilowym paraliżu własnych ruchów i działań. Nie chodziło przecież, by wygrać ten pokaz czy całe Igrzyska, chodziło o pokazanie polityki Panem w krzywym zwierciadle, więc oberwało się również Coin, dla której zatrzepał widzialną ręką swojego całkiem niewidzialnego (nie wszystko na sprzedaż, dziwko) penisa, poprawiając czarną grzywkę, która opadła mu na jasne oczy. Jasne, że nie był profesjonalistą i że nie wiedział, czy przypadkiem nie pomyślą sobie, że postradał zmysły, skoro gania z kawałkiem krzesła powietrze i startuje z nożem na ścianę, wydłubując z tynku śledzionę, by potem zatańczyć z nią wariackie tango, ale wiedział też, że kropka nad i nad tym pokazem będzie z pewnością, zauważona. Porwał kukłę, całując ją namiętnie w usta i rzucił ją na kolana przed swoim rozporkiem, po czym podeptał ją dokładnie tak samo jak jego Strażnik wojskowym butem, choć na nogach miał tylko trampki, które nie chciały współpracować z podłożem. A może to był fragment przedstawienia, kiedy nóż wystrzelił w górę, osiadając wprost w kolejnej kukle, której nie zdążył podpisać. - A tak zrobię z każdym, kto ośmieli się mnie dotknąć! – wrzasnął prosto z podłogi, podnosząc się i wykonując głęboki ukłon szaleńca i spoconego chłopca, który odtańczył wreszcie lata świetności Kapitolu, skurczonego do jego noża w śledzionie i obciągania. - Alma, i tak nie jestem twój! – dorzucił jeszcze, posyłając buziaka w stronę kamer i próbując ewakuować się, zanim zacznie znowu swój słowotok, który mógł zniszczyć każde z jego beztroskich poczynań. Z nożem radził sobie przecież całkiem dobrze, z emocjami też i wcale nie zbierał słonych łez z twarzy. – Ale ja kurwa nie chcę umrzeć prawiczkiem! Weźcie – dodał histerycznie, otrzepując gorącą z emocji głowę i zabierając się do odtańczenia całej Parady Trybutów, zdzierając tym razem ubranie. Bo przecież, symbolicznie, Trzynastka już nie istniała, więc równie dobrze, jej strojami narodowymi mógł być… ich brak. Patrzcie, Król jest nagi!
|
| | | Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: Alexander Amitiel Sob Wrz 06, 2014 7:55 pm | |
| Prawdą było, że Organizatorzy praktycznie od samego początku zastanawiali się, czym też uraczy ich młody Amitiel. Ich uwadze nie mogło umknąć przecież to, co wydarzyło się na Paradzie Trybutów, dlatego też oczekiwali od chłopaka trochę więcej niż od większości innych trybutów. Może nie więcej umiejętności, bowiem o tych nie wiedzieli zbyt dużo, lecz teatralności z pewnością. Pod nosem co niektórych pojawiał się nawet nieznaczny uśmieszek, a jeszcze inni stawiali zakłady dotyczące tylko sobie znanych rzeczy. Mimo wszystko, powitanie młodzieńca odbyło się na dokładnie takiej samej zasadzie, jak u innych przedstawiających. Może tylko spojrzenia wydawały się odrobinę bardziej ciekawskie, a uśmiechy miały trochę inny wyraz. Nic poza tym. Ani po samym wejściu chłopaka do sali, ani też po rozpoczęciu przez niego przedstawienia. Oceniający, dotychczas nawet dosyć wyraźnie znudzeni, w końcu musieli przetrwać aż nazbyt dużą liczbę pokazów, z których nie wszystkie zdawały im się takie, jak być powinny, przez początkowe kilka chwil wbijali swe spojrzenia w Alexandra, lecz część z nich jakby odpuściła po niezbyt długim czasie. Przynajmniej aż do momentu, w którym zauważyli, że coś faktycznie zaczyna się dziać. Reakcje na działania młodzika były różne, tak jak różni byli też Organizatorzy. Niektórzy uśmiechali się dziwnie, jeszcze inni byli wyraźnie zniesmaczeni, ktoś zaśmiał się krótko, czym zaskarbił sobie niezadowolone spojrzenie głównego oceniającego… Nie zmieniło to faktu, że starszy mężczyzna pod koniec stał już przy samym krańcu osłoniętej polem siłowym loży, klaszcząc teatralnie w swe ręce. Nie wydawał się ani zdegustowany, ani też jakoś specjalnie podekscytowany. Tylko zwyczajnie przejmujący swoją rolę. - Wyśmienicie, wyśmienicie! Cóż za inwencja! – Stwierdził z uśmiechem na twarzy, podczas gdy inni Organizatorzy poczęli coś nagle pilnie notować. Jegomość zaś kontynuował. – Interesujące przedstawienie, jednak radziłbym się panu ogarnąć choć odrobinę, bowiem to jeszcze nie koniec. Zapewne szokiem nie będzie powiedzenie, że czeka na pana jeszcze jedno zadanie. Ma pan, panie Amitiel, dokładnie minutę na przygotowanie się, po tym zaczynamy. – Stwierdził, wskazując dłonią na tarczę odliczającą czas. – Czas… Start!
|
| | | Wiek : 19 lat Zawód : naczelny pechowiec Przy sobie : ŚWIECZNIK, zestaw zatrutych strzałek (zostały 3). jodyna, latarka, ręcznik, przyprawy,pusta butelka, zwój liny, antybiotyk, połówka chleba, trzy mandarynki, dwa pączki, wieprzowina ze stołu, pół bochenka chleba,2 banany, zwiększenie szansy na powodzenie podczas walki wręcz (kości) Znaki szczególne : brak Obrażenia : fizycznie trzyma się nieźle
| Temat: Re: Alexander Amitiel Sob Wrz 06, 2014 8:42 pm | |
| Alexander był przekonany, że cierpi na kryzys twórczy albo inne badziewie, które sprawiało, że najchętniej zasnąłby snem sprawiedliwym przy stoisku z Organizatorami, którzy zachowywali się jak stado kwok, siedzących na grzędzie. Być może nie dane było mu pamiętać innych programów, w którym jury wystawiało swoje recenzje za pomocą ocen, które przyszło im wydawać w skali od 1 do 10. Zawsze sądził, że w takim wypadku zasłuży na ogromne zero, więc przynajmniej nie musiał się obawiać tego, że się skompromituje, bo zrobił to chyba już wcześniej. Nie zamierzał też nikomu wchodzić do tyłka - choć to całkiem kusząca opcja, biorąc jego preferencje seksualne - a zwłaszcza tym, którzy potrafili go skopać bez żadnej przyczyny po Paradzie Trybutów, ale nie sądził też, że położenie się plackiem na podłodze będzie rozsądnym wyjściem. Przynajmniej tak sobie wmawiał, zanim przyszło mu zwariować i już wieszczył, że za chwilę wpadną panowie w białych kitlach i przyjdzie im go wynosić, żeby zamknąć go w izolatce (tam jest Amanda i bezcenna śledziona), ale nic takiego się nie działo. Oni naprawdę darowaliby im wszystko, byle tylko zachować ich przy życiu, które nagle stało się kuszącą opcją dla Alexandra. Wszystko, co żywe kojarzyło mu się z pięknem - zapach Daisy, jej długie włosy i nogi (to akurat marne porównanie) - i próbował bezskutecznie przekonywać samego siebie, że nadal może zgrywać ignoranta, któremu na niczym nie zależy. Z całą pewnością, nie tak zachowywał się człowiek, który właśnie postanawiał olewać wszystko, czekając na swój wyrok. Przecież z tego wszystkiego zapomniał się im przedstawić i zaznaczyć, że pozdrawia mamusię. Był jednak przekonany, że znają go za dobrze i nie chodziło mu teraz o szacunkowe prześwietlenia trybutów, które były dokonywane. Raczej o jego zasługi na polu seksualnym Panem, które właśnie zostały mu wypomniane, przynajmniej takie odniósł wrażenie, widząc reakcje na swój niewinny, nagi i bardzo spontaniczny pokaz, który uświadomił mu, że najlepiej reaguje w sytuacjach ekstremalnych, a zamknięcie z niedoszłym katem było dopiero początkiem tej drogi. Był zaintrygowany tym, co znajduje się na jej końcu, ale pokiwał głową, nie poprawiając starych błędów - może powinien się przedstawić (?) - i nie rozpaczając nad tym, że na słowo przygotowanie, przyszło mu na myśl tylko poprawienie włosów (Daisy, kocham cię) i ubranie koszuli, która oblepiła jego ciało. Zamiast jednak rozmyślać nad własną głupotą i brakami w treningach, sięgnął po siekierę, bo była najbliżej i zaczął przyjmować postawę walczącą. Czyli wstał i zacisnął piąstki na trzonku swojego śmiercionośnego narzędzia. - Jestem Alex, tak w ogóle - rzucił w przelocie, próbując przekonać siebie, że wygląda bohatersko i że potrafi uderzać tak, jak go uczono niecały dzień temu. W Kapitolu siekiery rzadko występowały w przyrodzie, ale w Kwartale musiał szybko nadrobić braki w samoobronie. |
| | | Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: Alexander Amitiel Sob Wrz 06, 2014 9:51 pm | |
| Znaczna większość Organizatorów chwilowo odwróciła wzrok od Alexandra, zajmując się innymi, niekoniecznie ważniejszymi, sprawami. Mogłoby nawet wyglądać na to, że chłopak jest zupełnie olewany, jednak najstarszy mężczyzna nieustannie obserwował jego poczynania, marszcząc przy tym brwi i co kilka sekund spoglądając na tarczę zegara. Kolejne sekundy upływały nieubłaganie, lecz wyglądało na to, że młodzikowi czasu będzie aż nadto, bowiem wszystkie jego ruchy wychodziły mu nadzwyczaj szybko. A może to dana minuta zwyczajnie się przedłużała? Nie mogąc jednak trwać wiecznie, o czym jegomość raczył poinformować trybuta miarowym odliczaniem. - Dziesięć, dziewięć, osiem, siedem… – Wymawiał kolejne słowa donośnym głosem, spojrzeniem dając młodzieńcowi do zrozumienia, że jest to najlepsza pora na podjęcie ostatnich kroków. – Trzy, dwa, jeden… Koniec. Z chwilą, w której wymówił ostatnie słowo, otoczenie dookoła Alexa niespodziewanie się rozjaśniło, by w ułamkach sekund zamienić się w dosyć gęstą laserową siatkę, która zablokowała chłopakowi możliwość ruchów. Może nie tak dokładnie, bowiem swoiste więzienie pozwalało mu maksymalnie rozłożyć ramiona na boki, jak i też zrobić około trzy kroki w przód oraz tył. Co ważne, bez dotykania laserowej siatki - która z pewnością mogła go poparzyć i której oczka były na tyle gęste, by uniemożliwić mu przejście przez nie ot tak. Stworzone pomieszczenie nie miało sufitu, zaś jego ściany kończyły się około metr nad głową Alexandra. To nie był jednak koniec niespodzianek, bowiem z podłogi przed Alexandrem wysunęła się konsola sterownicza z poplątanymi i powyrywanymi kablami, które z pewnością dało się jakoś z powrotem podłączyć i próbować uruchomić mechanikę. W tej chwili nie nadawała się ona jednak do niczego. |
| | | Wiek : 19 lat Zawód : naczelny pechowiec Przy sobie : ŚWIECZNIK, zestaw zatrutych strzałek (zostały 3). jodyna, latarka, ręcznik, przyprawy,pusta butelka, zwój liny, antybiotyk, połówka chleba, trzy mandarynki, dwa pączki, wieprzowina ze stołu, pół bochenka chleba,2 banany, zwiększenie szansy na powodzenie podczas walki wręcz (kości) Znaki szczególne : brak Obrażenia : fizycznie trzyma się nieźle
| Temat: Re: Alexander Amitiel Sob Wrz 06, 2014 10:42 pm | |
| Dobrze, że nie odzywał się aż nadto, bo jeszcze wziąłby sobie do serca fakt, że traktują go tak lekceważąco. Przecież gdyby nie ta szyba, to chętnie wziąłby im wszystkim do ust i obl... A potem by się obudzili. Naprawdę miał gdzieś, co o nim myślą i czy rozpatrują go w kategoriach niegroźnego wariata czy może już furiata. Nie spodziewał się, że przetrwa choćby jeden dzień na Arenie, więc tak naprawdę miał największy dystans ze wszystkich do tego widowiska. Przynajmniej tak sobie od kilku dni wmawiał, zastanawiając się obecnie, czy uda mu się spierdolić wyjściem ewakuacyjnym, kiedy zaczęło się sądne obliczanie. Sądził, że to będzie jak apokalipsa i tak właśnie było - oczy rozszerzały mu się jak spodki, ręce się pociły i trzęsły, koszula była wilgotna i chyba nigdy nie czuł tak pulsujących emocji albo miał wyjątkowo dobrą pamięć, która zacierała podobne, mało chwalebne epizody, które powinny stać się przestrogą dla niego. Ale ta głupia młodość, która prześladowała go mokrymi snami w nocy (była nawet na to fachowa nazwa), nie dawała mu spokoju także teraz, kiedy zamiast zachowywać się jak dojrzała maszyna do zabijania, przyglądał się uważnie temu, co szykuje dla niego przeznaczenie. A raczej panowie Organizatorzy, mógł już z góry założyć, że kto jak kto, ale on - fanatyk oralny Almy Coin i jej głębokiego gardła - będzie miał przejebane. Nie mylił się ani trochę w osądzie sytuacji, która z sekundy na sekundę stawała się coraz bardziej dramatyczna. Był ciekaw, jak wygląda, trzymając siekierę w dłoni i będąc romantycznym kochankiem z rozchełstaną koszulą, ale zamiast lustra w oczach Daisy zobaczył wszędzie wiązki światła. Upuścił swój przedmiot do obrony (zbędny) i patrzył, aż pali się trzonek z uroczą miną debila roku, który oniemiał na widok scenerii filmów, których i tak nie oglądał, bo dotyczyły czegoś, o czym nie miał pojęcia. Zresztą, był tylko dzieciakiem, a nie człowiekiem-gumą, który potrafi kręcić wygibasy. Takie umiała robić tylko jego dziewczyna i znowu uśmiechnął się szaleńczo, niemal potykając się o konsolę, która wyrosła przed nim. Guziczki, trenował palce całkiem nieźle, wiedząc, że poszukiwanie punktu G może mu się w przyszłości opłacić, ale.... Wtedy jego stanowisko do gier wyglądało na mniej używane. Spojrzał powątpiewająco na obserwatorów i wybrał żmudną pracę mrówki, która bawi się kablami, próbując dostosować je do swoich wybujałych potrzeb, które polegały na wydostaniu się na zewnątrz. |
| | | Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: Alexander Amitiel Sob Wrz 06, 2014 11:26 pm | |
| Tylko jeden z Organizatorów obserwował wciąż Amitiela, podczas gdy cała reszta rzucała na niego okiem tylko od czasu do czasu, wymieniając między sobą praktycznie niedosłyszalne komentarze. Jedna z kobiet siedzących w rogu z początku wyraźnie chciała odezwać się do chłopaka, jednak główny Organizator natychmiastowo uciszył ją machnięciem dłoni, by ponownie obrócić się i wbić spojrzenie w trybuta. Twarz jegomościa nie wyrażała żadnych emocji, przypominając już bardziej tę wykutą z kamienia niż należącą do żywego człowieka. Już się nie uśmiechał, a tylko przekrzywiał głowę w bok, przyglądając się poczynaniom Alexandra, co mogło upodabniać go do zwierzęcia na polowaniu, które tylko czeka na niewłaściwy ruch swej ofiary. Nie było w tym zresztą nic dziwnego, skoro człowiek ten był jedną z nielicznych osób wiedzących o tym, że kable w konsoli są niezabezpieczone i mogą porazić młodzieńca dosłownie w każdej chwili. Może nie tak, by zabić go od razu na miejscu, to nie było bowiem w zamierzeniu nikogo z zebranych tutaj ani też całej reszty grupy organizatorskiej, lecz z pewnością dosyć wyraźnie popieścić. Do tego jednak w żadnym razie nie doszło. Alexander mógł tylko kilka razy poczuć kopnięcia prądu, które nie zrobiły mu niczego poza wywołaniem nieprzyjemnej gęsiej skórki na całym ciele, a następnie zobaczyć światło płynące od powoli odpalającej się konsoli, na której coraz wyraźniej zaczęły pojawiać się znaki przypominające te z tablic interaktywnych na stanowisku ćwiczeń logicznych. Najprawdopodobniej obecne zadanie opierało się na dokładnie tym samym, co w tamtym miejscu, lecz tego Alex mógł tylko się domyślać. Najlepiej jak najszybciej, bowiem laserowe ściany drgnęły, wydłużając się i odsuwając o metr w tył, by po kilku sekundach zacząć ponownie się przybliżać w tempie teoretycznie dającym chłopakowi około cztery minuty na działanie. Po tym czasie miał najprawdopodobniej przekonać się, co to dopiero znaczy poparzenie całego ciała. |
| | | Wiek : 19 lat Zawód : naczelny pechowiec Przy sobie : ŚWIECZNIK, zestaw zatrutych strzałek (zostały 3). jodyna, latarka, ręcznik, przyprawy,pusta butelka, zwój liny, antybiotyk, połówka chleba, trzy mandarynki, dwa pączki, wieprzowina ze stołu, pół bochenka chleba,2 banany, zwiększenie szansy na powodzenie podczas walki wręcz (kości) Znaki szczególne : brak Obrażenia : fizycznie trzyma się nieźle
| Temat: Re: Alexander Amitiel Nie Wrz 07, 2014 12:08 pm | |
| Być może powinien być mniej butny i skupiać się w całości na tym, co ma im do przekazania, ale w tym wypadku nie obeszłoby się bez inwektyw. Najgorsze w tym wszystkim było jednak to, że zawdzięczał im sporo - gdyby nie te pokręcone zabawy w zabijanie, to zapewne nadal tkwiłby w złudnym przekonaniu, że plastik nie tonie. Obecnie czas zweryfikował jego poglądy i musiał nauczyć się żyć w dorosłym świecie, gdzie każdy jego ruch był dokładnie monitorowany przez komisję, która i tak pewnie żywiła do niego nienawistne uczucia. W końcu mało kto pozwalał sobie na otwarty bunt przeciwko władzy, więc mógłby z miejsca zostać męczennikiem w sprawie narodowej. O ile nie byłby dalej kretynem, który próbuje bawić się we wkładanie do... dziurki. Naprawdę dorosłe zajęcia przyszłego uczestnika Igrzysk, któremu przyjdzie pewnie zginąć już przy Rogu, bo pokusi się o czekoladę i paczkę fajek. Nie zamierzał jednak skupiać się na komisji wcale, przez chwilę zapomniał, że oni tam się znajdują - był tylko on, dzieciak z Kapitolu z nową zabawką pod palcami i jakieś niewypowiedziane zagrożenie, od którego instynktownie próbował się odsunąć. To chyba było porażenie prądem, choć na tyle przyjemne, że równie dobrze mógłby uznać je za podniecenie jednym z członków jury. O ile jeszcze widziałby ich dokładniej, bo nie uniósł podbródka wcale, był zajęty tylko i wyłącznie rozbrajaniem tego mechanizmu. Który okazał się zagadką logiczną. Zawsze wiedział, że matematyka doprowadzi kiedyś do jego upadku, więc westchnął przeciągle. - No kurwa, jaja sobie robicie?! - wrzasnął. - Chcecie mnie wykończyć jeszcze przed wywiadami?! Kto powie za mnie, że Alma Coin to ostra sztu... - ale zawiesił głos, bo przyszedł czas na działanie, więc spoglądał w monitor jak dziecko specjalnej troski, które bez zastanowienia (przynajmniej tak mogło się wszystkim wydawać) naciska dźwignię, oczekując na efekty i będąc przekonanym, że zaraz odezwą się trąby jerychońskie, które oświadczą, że zostanie wzięty wprost do nieba. Ciekawe, czy cherubinki... Szkoda tylko, że już w nic nie wierzył i nawet nie zdołał pomyśleć w ostatniej chwili o Daisy, czekając na śmierć ze spokojem swojej ukochanej dziewczyny, której ktoś zabronił użycia odżywki na paznokcie. |
| | | Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: Alexander Amitiel Nie Wrz 07, 2014 2:14 pm | |
| Nawet dosyć słaby obserwator byłby w stanie zauważyć pewną prawidłowość w działaniach Organizatorów, a właściwie – w ich reakcjach. Nie było to może nic zbytnio szokującego, bowiem wpisywało się w schemat, jaki istniał od wieków. Początkowe zaciekawienie zostało wyparte przez jego brak oraz znudzenie, by powoli zacząć na powrót przemieniać się w choć cząstkowe zainteresowanie, które wzrastało z każdym centymetrem przesuwającej się laserowej siatki i dosyć marnymi działaniami Alexandra. Teraz już wzrok znacznej większości Organizatorów, jedna starsza kobieta przysypiała sobie cichutko w kącie, skierowany był w stronę młodzieńca. Niektórzy uśmiechali się pod nosami, inni zachowywali kamienne twarze lub też przyglądali się poczynaniom chłopaka z bliżej nieokreślonymi wyrazami twarzy. Tylko starszy obserwował wszystko wciąż dokładnie w taki sam sposób. Może nieznacznie zmieniła się tylko pozycja jego ciała, upodabniając go jeszcze bardziej do żądnego krwi zwierzęcia. Krwi, której wciąż nie dostawał. Lasery przesunęły się już mniej więcej o połowę, nie przestając przybliżać coraz bardziej, zabierając Alexandrowi coraz więcej wolnego miejsca. Jeśli miała być jakaś pora na działanie, to ta zdecydowanie mogła zostać nazwana odpowiednią. Nieistotne czy na zagęszczenie ruchów, czy też zupełne odpuszczenie. Decyzja należała przecież do chłopaka.
Alexander może zaprzestać jakichkolwiek prób i oczekiwać na nieuchronne spotkanie z wiązkami laseru, które dostarczą mu dosyć nieprzyjemnego wrażenia bólu, jakie utrzyma się przez około dwie godziny po pokazie, jak i wstydu przed Organizatorami. Jeśli zaś zdecyduje się na działanie, należy wykonać rzut za pomocą opcji 'Sześć oczek'. Zależnie od wyniku:
1,4 – chłopakowi udaje się skutecznie zatrzymać lasery i wyłączyć klatkę nim zostanie porażony, 2,5 – chłopakowi w ostateczności powodzi się, jednak dosłownie w ostatniej chwili; czuje wiązki laserów tuż przy swoim ciele, 3,6 – chłopak spotyka się z niepowodzeniem, jednak Organizatorzy nie pozwalają na zbyt mocne porażenie i Alexander wychodzi z zadania cało, czując tylko drobne kopnięcia prądu; wrażenie to utrzymuje się przez kolejne dwie godziny. |
| | | Wiek : 19 lat Zawód : naczelny pechowiec Przy sobie : ŚWIECZNIK, zestaw zatrutych strzałek (zostały 3). jodyna, latarka, ręcznik, przyprawy,pusta butelka, zwój liny, antybiotyk, połówka chleba, trzy mandarynki, dwa pączki, wieprzowina ze stołu, pół bochenka chleba,2 banany, zwiększenie szansy na powodzenie podczas walki wręcz (kości) Znaki szczególne : brak Obrażenia : fizycznie trzyma się nieźle
| Temat: Re: Alexander Amitiel Nie Wrz 07, 2014 2:44 pm | |
| Losuję! (do odważnych i głupich świat należy) |
| | | Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: Alexander Amitiel Nie Wrz 07, 2014 2:44 pm | |
| The member 'Alexander Amitiel' has done the following action : Rzuć kostkami
'Sześć oczek' : 4 |
| | | Wiek : 19 lat Zawód : naczelny pechowiec Przy sobie : ŚWIECZNIK, zestaw zatrutych strzałek (zostały 3). jodyna, latarka, ręcznik, przyprawy,pusta butelka, zwój liny, antybiotyk, połówka chleba, trzy mandarynki, dwa pączki, wieprzowina ze stołu, pół bochenka chleba,2 banany, zwiększenie szansy na powodzenie podczas walki wręcz (kości) Znaki szczególne : brak Obrażenia : fizycznie trzyma się nieźle
| Temat: Re: Alexander Amitiel Nie Wrz 07, 2014 2:59 pm | |
| Nie obserwował ich wcale. Nie prowadził też badań na psychiką ludzi, którzy posyłali dzieci na śmierć - dla niego było to nawet gorsze niż pedofilia, choć może gdyby przyszło mu zmierzyć się z włochatą i pomarszczoną dłonią w swoich bokserkach ze Spidermanem (już nawet te mu zabrali), to może zmieniłby zdanie. Obecnie jednak chętnie oplułby ich za to, co przyszło im urządzić w ramach ukarania państwa za nieposłuszeństwo. Dobre sobie, jak niszczył mienie publiczne, to było w porządku i nawet nie trafiał do kolcowego więzienia (nie był w typie pana naczelnika), ale jeden wyskok w teatrze okazał się karmą, która go ściga i która podsyła mu zwodnicze guziczki, które przypomniały mu nadal dziecięcą gierkę w zajączki, które skakały po stole. Dawne czasy Kwartału, którego już nie doświadczy. To był chyba czas, w którym powinien zalać się histerycznym płaczem i rzucić prosto w laserową przepaść, powtarzając usilnie te same dwa imiona przed śmiercią, ale nie zamierzał się poddać. Nawet wówczas, gdy wszystkie siły na niebie i ziemi nakazywały mu zostawić te pierdolone guziczki i pogodzić się z tym, że nigdy nie zadowoli kobiety swojego życia, skoro zwykła gierka go przerosła - miał przecież czas na wycofanie się, wprawdzie bez twarzy i pewnie z miernymi rezultatami (tak jakby spodziewał się jakiegoś punktu za swoje kiepskie przedstawienie), ale przynajmniej bez porażenia ciała. Całkiem przydatna cecha na Arenę, która zbliżała się wielkimi krokami i pewnie w innych okolicznościach dotarłoby do niego, że to już niedługo, ale przecież nadal bawił się w dotykającego zażarcie przyciski, próbując wystukać z pamięci numer Daisy, do której dzwonił przez ostatnie cztery lata, tylko po to, by posłuchać jego głosu. Nie przyszło mu na myśl, żeby się odezwać, a i tak ta zbitka cyfr miała okazać się szczęśliwa, kiedy nagle klatka zaczęła znikać. - O kurwa, to działa! - wykrzyknął, chyba jednak został porażony... debilizmem totalnym, który teraz przejawiał się w dziwnej ochocie uściskania Organizatorów i zadedykowania show swojej matce, ciotce i byłemu. Zdecydowanie potrzebował świeżego powietrza.
|
| | | Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: Alexander Amitiel Nie Wrz 07, 2014 3:18 pm | |
| Przyglądający się poczynaniom chłopaka, Organizatorzy pokiwali jednocześnie głowami, jakby złączeni byli jakąś niewidzialną liną odpowiadającą za ten miarowy ruch. Nie rozległy się jednak żadne komentarze czy też choćby oklaski. Obserwujący zwyczajnie powrócili do przerwanych przez siebie czynności, zaś starszy mężczyzna, odzywający się wcześniej do Alexandra, zanotował coś szybko na trzymanej przez siebie kartce i ponownie zwrócił się do chłopaka. - Gratuluję ukończenia zadania. Wyniki podamy wieczorem, tymczasem jest pan teraz wolny. - Powiedział, wskazując ręką w stronę drzwi wyjściowych, by już po chwili zająć się sobą i nie zwracać więcej uwagi na młodzieniaszka.
Dziękuję za szybką rozgrywkę i już Cię zwalniam, korzystaj z reszty czasu. <3 |
| | |
| Temat: Re: Alexander Amitiel | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|