|
Autor | Wiadomość |
---|
Wiek : 17 lat Zawód : złodziej, przemytnik Przy sobie : nóż ceramiczny, trochę owoców, miska z sałatką, kilka kawałków ciasta, widelczyk do ciasta, łyżka, szkatułka, 6 tabletek do uzdatniania wody, plecak nr 3: jabłko, paralizator, śpiwór, zestaw plastrów i bandaży, leki przeciwbólowe; (kurs pierwszej pomocy, zwiększenie szansy na skuteczną obronę, zwiększenie szans na powodzenie podczas walki wręcz) Obrażenia : siniak na lewej skroni, powierzchowna rana na prawym ramieniu (zaklejona plastrem)
| Temat: Re: Molly Petrel & Sebastian Lyberg Wto Sie 26, 2014 5:17 pm | |
| To zabawne, jak w stanie zdecydowanie nietrzeźwym przeinacza się znaczenia słów. Sam Lyberg był absolutnie pewien, że określając dziewczyny mianem nienormalnych wcale nie miał na myśli wyjątkowych. Tego a nie innego słowa użył całkiem świadomie i to w dodatku w ten sam sposób, w jaki używa się go wobec osób posiadających psychikę pozostawiającą wiele do życzenia. Mógłby więc zwrócić na to Amandzie uwagę, mógłby też przy tym wskazać, że w porządku, nie ma nic przeciw ich dalszym podrygom, jeśli tylko będą one miały miejsce z daleka od jego pokoju, ale przecież podstawowa zasada obcowania z ludźmi w stanie upojenia mówi, by z nimi nie dyskutować. Jakiekolwiek próby cywilizowanej bądź nie rozmowy są z góry skazane na porażkę, po co więc zupełnie bez potrzeby tracić siły? Zdecydowanie lepiej jest pogodzić się z tym, że nie ma się nic do powiedzenia i milczeć znacząco (choć przecież to znaczenie i tak umknie otępiałym umysłom rozbawionego towarzystwa). Nieco innym zasadom podlegałoby może jeszcze spotkanie z nietrzeźwym osobnikiem płci męskiej, ale w przypadku Sebastiana nie było nawet co tego rozważać - w jego apartamencie nie było innego chłopaka poza nim samym, a jedyne schlane stworzenia to dziewczyny, przeciw którym zwyczajnie nie wypada stosować bardziej dosadnych środków perswazji. Wszystko ma jednak swoje granice. Poczynając od państwa Panem a kończąc na cierpliwości Lyberga, zawsze znajdzie się to miejsce, przekroczenie którego wiąże się z zasadniczą zmianą sytuacji, zmianą, której charakter trudno przewidzieć. W przypadku Bastiana, jego cierpliwość na wyczerpaniu była już od chwili przekroczenia progu apartamentu. Każde kolejne poczynania dziewcząt jedynie szarpały mu nerwy i nie, nie odbywało się to w ten przyjemny, upajający sposób. Drażniły go tak, jak zazwyczaj drażnił go każdy pijany osobnik (zakładając, że sam Lyberg był wtedy trzeźwym) i choćby były nawet całkiem nagie, choćby zrzuciły z siebie wszystkie ciuchy, fundując mu najlepszy striptiz świata, niewiele by to zmieniło. Jeśli natomiast chodzi o Amandę... Otarła się już o pogranicze w chwili, gdy zabrała mu papierosa, zbliżyła do posterunku granicznego, gdy zasiadła mu na kolanach, a po drugiej stronie znalazła się wraz z odważnym pocałunkiem. Oczywiście, warianty reakcji były różne, ale znając Sebastiana łatwo było domyślić się, co będzie. To znaczy... że nie będzie nic. Chłopaczyna miał tę wadę, że wobec kobiet był raczej średnio decyzyjny i dość mocno na nie podatny, w związku z czym tak, jak przedtem mógł jeszcze starać się być kategorycznym, tak teraz z każdą chwilą robiło się coraz trudniej. Jedynym, co jeszcze go ratowało, był odebrany mu papieros, bo trybut gotów był znieść wszystko, ale nie odbieranie mu nikotyny. - Chryste, Amanda, spieprzaj. - Skrzywił się, gdy wciąż jeszcze tkwiła mu na kolanach. Zabrał z jej dłoni papierosa, poprzednich słów ani myśląc komentować (szczerze mówiąc, nie bardzo nawet zwracał uwagę na tę całą dziewczęcą paplaninę, bo tyle go ona obchodziła, co pogoda na najbliższy tydzień na południu Panem), zaciągnął się raz czy dwa i... Tak, to było do przewidzenia. Naprawdę mógł się tego spodziewać... No, ale nie spodziewał się. Już w momencie, gdy Deli cofnęła się zza kanapy, powinien założyć, że dziewczę knuje coś nieprzyzwoitego i stosownie do tego zareagować. Czego, jak wiemy, nie zrobił. Ostatecznie więc skończył z przerzuconym przez siebie sznurkiem i wróżką kombinującą przy nim w usilnych próbach związania go. Na początku nie zareagował niczym więcej, jak zdumieniem. Potem gorzki grymas, jaki wykrzywiał mu wargi, pogłębił się tylko. Doprawdy, nie było potrzeby wyraźniejszego znaku irytacji chłopaka i jego przekonania o skrajnej desperacji dziewczyn. W porządku, rozumiał, że zbliżają się Igrzyska, śmierć, jesień średniowiecza i tak dalej, ale... Naprawdę? To naprawdę wystarczające wytłumaczenie? Nie był mnichem, pruderia zdecydowanie nie była jego cechą, ale czasem chciał po prostu spędzić wieczór jak normalny człowiek, na co w chwili obecnej dwie nimfomanki najwyraźniej nie zamierzały mu pozwolić. Póki co jednak bronił się dzielnie. Pozostawiając papierosa w ustach, skrupulatnie uniemożliwiał Deli związanie się - choć nie ukrywajmy, tak bliska obecność Amandy zdecydowanie to utrudniała. I już nie chodzi o to, że tak bezpośredni kontakt z półnagą dziewczyną zazwyczaj jest dekoncentrujący - problem był typowo techniczny, bo przecież blondynka zwyczajnie ograniczała mu pole manewru. |
| | | Wiek : 20 Zawód : słodki nożownik Przy sobie : plecak, jodyna, noże do rzucania, latarka, paczka z jedzeniem Obrażenia : poszerzony uśmiech, epicki nóż między żebrami
| Temat: Re: Molly Petrel & Sebastian Lyberg Sro Sie 27, 2014 11:53 pm | |
| - Sebuleczku, ty tak na mnie nie patrz, bo ja się nawaliłam dla dobra twojego dziecka - pragnęła zauważyć. Oczywiście każdemu jej słowu towarzyszył szeroki uśmiech, co i rusz rozchichotanie, oraz pełne nadpobudliwości ciało Amandy. Jej ręce non stop obmacywały różne części ciała Lyberga, gdyż nadal siedziała mu na kolanach. I chyba uważała je za bardzo wygodne, bo nie widać było, by w najbliższej przyszłości zamierzała je opuścić. Za to obmacała mu pierś paluszkami, by dotknąć też z ciekawością jego ramion i twarzy, przeszkadzając mu czasem w paleniu. Właśnie, nie zrażał jej nawet dym. Nie zwracała na niego uwagi. - I będziesz musiał nam pomóc. - Spojrzała na Delilah, uśmiechając się do niej porozumiewawczo. Miała nadzieję, że pomyśli, że to amandowy pomysł na upicie Sebastiana. Cóż, Amanda chciała faktycznie go spić, by nie był taki sztywny... W sensie sztywny nie tam, gdzie nie powinien, a sztywny tam, gdzie powinien, bo raczej wolała, by niektóre jego... Czy właśnie miała zbereźne myśli? Ale też nadal myślała o Delilah i jej dziecku, czyż nie? - Bo mamy jeszcze jedną butelkę. Zwędziłyśmy po drodze - przyznała się, kiwając głową tuż przed nosem chłopaka. Wyglądała, jakby była przedszkolakiem, który coś przeskrobał. Słodki urok Mandy - dorosła kobieta, wyglądająca jak dziecko, które w każdej chwili można doprowadzić do płaczu. Chyba można było. Pochyliła się, praktycznie przylegając swoim półnagim ciałem do Sebastiana i musnęła przez przypadek jego ucho wargami. - Musisz pomóc mi je wypić, by też do niego Delilah się nie dorwała. Nie powinna pić w tym stanie - szepnęła mu na ucho, cmokając go jeszcze w szyję i prędko schodząc z jego kolan. Przeskakując stolik, zachwiała się nieco, ale zaraz ruszyła ku miejscu gdzie ukryła butelkę i... Wiedziała już, czemu powinna wiedzieć, gdzie są orzeszki. Obok nich stała jej butelka. - Morrrgano, zgaaadnij, co dla ciebie maaam... Orzeszki! - Pisnęła, łapiąc miseczkę z orzeszkami w lewą rączkę i butelkę w drugą. Przeszła obok kochanki, nie pozwalając jej porwać butelki. Obdarzyła ją za to długim i gorącym pocałunkiem, by zaraz po nim wcisnąć jej w łapki miseczkę. Chwyciła z niej garść orzeszków, ciskając je sobie na stoliku, który przed chwilką przeskoczyła. Powinna poćwiczyć... To było niesamowite. Prawie parkour. - Otwórz, powinniśmy wypić za Morgańca-Lybergańca - rzuciła głośno, wciskając butelkę w ręce Sebastiana. - Tylko nie odwalaj nic z tłuczeniem i wylewaniem, bo się wkurwi - dodała cicho, gdy opadła na kanapę tuż obok Lyberga. Potem ponownie zgubiła odpowiedzialność. - Cholera, a co z wyzwaniami? Amanda chce wyzwanie! Sebuleczku, rzucisz? Delciu? - Spytała, podrywając się na równe nogi i patrząc na nich po kolei. O ile pan Poważny otworzył butelkę, to pewnie ją porwała, by łyknąć raz i drugi, przysiadając na stoliku na przeciwko chłopaka. Choć zaraz wstała, przeciskając się między meblami w kierunku Delilah. Nagle wszystkie kanapy, stoliki, fotele, wszystko zaczęło jej przeszkadzać. - Delciu, jesteś kochana - stwierdziła, przytulając się do niej i ją całując. Ten cud, który miała w sobie i uroczy pomysł ze związaniem, który nie wypalił. Kochała ją. |
| | | Wiek : 18 Zawód : chodzący kłopot (?) Przy sobie : nóż ceramiczny, butelka z wodą Znaki szczególne : ciąża i bijąca-z-twarzy-cholernie-świetlistym-światłem pogarda do świata, z którą to dumnie obnosi się panna Morgan Obrażenia : blizna na lewej dłoni, drobne blizny poparzeniowe na ciele i... psychiczne? Hohoho.
| Temat: Re: Molly Petrel & Sebastian Lyberg Pią Sie 29, 2014 1:20 am | |
| Zadawanie się z Amandą z pewnością niosło ze sobą nadzwyczaj wiele ciekawych sytuacji, jednak niektóre z nich były równie zabawne, co też dziwne i nierzadko wprawiające człowieka w konsternację. Tak jak właśnie teraz, gdy stała w miejscu, zerkając otwarcie na dosyć bezpośrednie zachowania koleżanki w stosunku do kogoś, kto przecież... Był jej. Może nie oficjalnie, może nie z ustaleniami czy obietnicami, ale i tak. I chociaż nie miała jakiegokolwiek prawa własności do tego chłopaka, czuła się jak największa zazdrośnica tego świata. Uwielbiała Dee, ale pewne rzeczy zwyczajnie sprawiały, że zaczynała mieć ochotę na pomaganie blondynce w ogarnianiu się. Zwłaszcza ze względu na to, że ta przecież doskonale wiedziała o tym, kim dla Delilah i jej nienarodzonego dziecka był Lyberg. A mimo to wyrywała go z całych swoich sił. To zdecydowanie nie wzbudzało w tejże chwili sympatii Delilah, choć normalnie przecież Amanda była jedną z tych osób, które Deli zaliczała do najlepiej ją znających, a co za tym idzie - jej najbliższych. Lecz i tak zadowolona być nie mogła. Nie miała bladego pojęcia, co kombinuje jej koleżanka, a była jedna rzecz, której Di nie łykała jeszcze mocniej od jej własnych fobii. A był to czysty brak panowania nad sytuacją. Nawet po pijaku wykazywała skłonności do tego, by być zawsze najlepiej poinformowaną, non stop w temacie i zupełnie ogarniającą nawet najmniejszą sprawę. Zdecydowanie nie była tym typem osoby stojącej sobie gdzieś w cieniu i pozwalającej komuś na podejmowanie za nią decyzji. Te chwile nie podobały jej się więc tak, jak z założenia miały to robić. Stała sobie na boczku, gdy przedstawienie rozgrywało się gdzieś obok niej, zupełnie nie biorąc pod uwagę jej osoby. Dlatego też wydała z siebie niezadowolone parsknięcie, podejmując wpierw nieudaną próbę związania Sebastiana, a gdy to jej w żadnym razie nie wyszło – ponownie odsuwając się na bok i starając się myśleć na tyle logicznie, by wykombinować coś ciekawego plus satysfakcjonującego. Ją satysfakcjonującego, bo amandowe obmacywani jej się nie podobały. No, o ile nie były skierowane w jej stronę, bo wtedy już robiło się znowu słodziaśnie. Ale teraz zdecydowanie brakowało jej słodziasności. Plus Dee niepotrzebnie zaczynała wspominać o sebastianowym ojcostwie, bowiem do tej pory jakoś szło wymigać się jeszcze od wspominania o tym i niszczenia ich relacji tak zupełnie. Choć po pijaku aż tak bardzo się tym jeszcze nie przejmowała, ale przecież główna osoba pijana nie była. Cholera. Nawet nie jasna, ciemna i ponura cholera. Zerknęła ma Amandę, starając się ogarnąć to, co możliwie ta dziewczyna planowała. Choć to było raczej trochę tak jak z ogarnianiem wnętrza czarnej dziury. Tego zwyczajnie nie dało się ogarnąć, bo to była Dee. Istota tak skomplikowana, że aż w tym swoim skomplikowaniu prosta, lecz i tak nie na tyle, by móc ją zrozumieć. Nawet po alkoholu nie dało się tego zrobić. No, poza tym jasnym przekazem, że zamierzała dobrać się do gaci Lyberga i to zupełnie sama. Bez podzielenia się, co było czystym złem i niecnością. Chociaż zrozumienie tego, że chce go wpierw spić… To akurat przypadło Deli do gustu, bowiem sytuacja miała możliwie powrócić do tej swojej beztroskości i lekkości, a ona mogłaby wreszcie przestać tak filozofować. Chciała się przecież bawić. Wyśmienicie bawić, dalej śmiejąc w najlepsze! Nie stać sobie w miejscu, pozwalając ciągłej zmienności nastrojów sobą zawładnąć. Tego zdecydowanie nie chciała i nie zamierzała na to pozwolić. Dlatego też uśmiechnęła się cwanie do Dee, mrugając do niej jednym oczkiem. Gdyby tylko miała pojęcie, gdzie znajduje się ta parszywa butelka, jaką zakosiły wspólnie po drodze, jakoś tak zahaczając o zupełnie oddalone od celu miejsce. Bynajmniej nie przypadkowo, a całkowicie specjalnie. Nie pamiętała już co prawda, której z nich był to pomysł, bardzo możliwe że obu, ale to się nie liczyło. Nie w momencie, w którym uświadomiła sobie, jak wyśmienite było to posunięcie. Teraz trzeba tylko działać… Co wliczało w siebie upicie odrobiny zawartości butelki, jaką odnalazła Amanda i z którą przechodziła tuż-tuż obok niej. Nie dając jej jednak wypić ani łyczka, co spotkało się z niezadowoleniem, jak i fochem trwającym jakieś kilka sekund, bowiem po nich zauważyła miseczkę orzeszków, natychmiast piszcząc przez nie radośnie, no i została tak wyśmienicie ucałowana. Wspominała już o tym, że wręcz uwielbiała smak ust Gautier? Był taki… Kuszący, więc przeciągnęła jeszcze trochę całus, nie mogąc powstrzymać się przed zachichotaniem i klepnięciem Dee w ten zgrabny tyłeczek, gdy ta zaczęła się oddalać. Obserwowała ruchy koleżanki, uśmiechając się przy tym kocio i zaczynając na nowo kołysać w rytm muzyki płynącej z głośników. Nie zareagowała na stwierdzenie o Morgańcu-Lybergańcu, tańcząc coraz odważniej, by w którymś momencie zgłośnić też muzykę. Ten rytm ją hipnotyzował, sprawiał, że nie mogła przestać poruszać się, otulona magicznymi dźwiękami. A gdy Amanda podeszła do niej, natychmiastowo porwała ją do tańca, chichocząc przy tym i odwzajemniając pocałunek, by przemienić go w całą ich serię. Głęboką, namiętną, dziką… Wraz z przeczesywaniem palcami włosów blondynki oraz stopniowym schodzeniem z całusami coraz niżej – do jej szyi, którą zaczęła powoli skubać ząbkami, liżąc ją nawet kilka razy. - Mhm… – Mruknęła z zadowolonym wyszczerzem i chęcią na więcej. Na znacznie więcej. – Chcę wyzwania, Deesiu… Pysznego wyzwania… – Wymruczała jeszcze dziewczynie do uszka, zerkając kątem oka w stronę Lyberga i nie przestając łasić się do Amandy w tańcu.
|
| | | Wiek : 17 lat Zawód : złodziej, przemytnik Przy sobie : nóż ceramiczny, trochę owoców, miska z sałatką, kilka kawałków ciasta, widelczyk do ciasta, łyżka, szkatułka, 6 tabletek do uzdatniania wody, plecak nr 3: jabłko, paralizator, śpiwór, zestaw plastrów i bandaży, leki przeciwbólowe; (kurs pierwszej pomocy, zwiększenie szansy na skuteczną obronę, zwiększenie szans na powodzenie podczas walki wręcz) Obrażenia : siniak na lewej skroni, powierzchowna rana na prawym ramieniu (zaklejona plastrem)
| Temat: Re: Molly Petrel & Sebastian Lyberg Nie Sie 31, 2014 11:34 am | |
| - Zdawało mi się, że trociny pod czachą masz ty, ale nie Delilah - stwierdził zimno. Pomóc w piciu, by pić nie mogła wróżka? No chyba nie. Wbrew wszystkim zaletom, jakie posiadać mógł Bastian, nie był samarytaninem... No, już nie był. Kiedyś generalnie był inny, ale teraz było teraz i ani myślał dać im się wrobić. I tak trzeba mu było przyznać, że wykazywał się anielską cierpliwością i opanowaniem, nie wypieprzając dziewczyn na pysk za drzwi. A mógł, przecież miał do tego pełne prawo. Ostatecznie niebawem i tak się będą mordować, więc co za różnica, czy się obrażą czy nie? Prawdopodobieństwo, że przetrwają we trójkę, było zerowe, więc wszystkie bieżące układy gówno były warte. Ale jednak się starał być przyzwoitym, naprawdę. Ze stoickim spokojem znosił umizgiwania Amandy (ok, nie mógł powiedzieć, że jej pieszczoty w ogóle nie były przyjemne, ale wciąż jeszcze był na etapie upartego nieodwzajemniania, nie przyłączania się do zabawy), wziął nawet butelkę, którą wcisnęła mu w ręce, otworzył ją nawet o brzeg stołu, i chyba nawet upił z niej łyk, nim Mandy znów zachłannie porwała naczynie. Trudno jednak było uznać go za bardziej przystępnego, przynajmniej aż do chwili, gdy... Nie bardzo wiedział, co powinien zrobić. Znaczy, wiecie... To całkiem przyjemnie tak sobie posiedzieć i popatrzeć. Skoro i tak dwa blondaski nie miały w planach nigdzie się wynosić, skoro wciąż zamierzały okupować jego apartament, to ostatecznie mógł z tego skorzystać... Trochę. Wyjął więc kolejnego papierosa (ten pierwszy parę chwil temu przeszedł już do przeszłości), rozsiadł wygodniej, ogarną wymiętoszoną przez Amandę koszulę i patrzył. Tak po prostu, paląc bez pośpiechu i w tenże sposób wykorzystując chwilę spokoju. Z tym, że to nie mogło trwać długo. Zwyczajnie zrobiło się... nudno? Tak, zdecydowanie. W jednej chwili Bastian siedział więc jeszcze potulnie, racząc się nikotynowym dymem, w drugiej zaś wstał, bez słowa ominął stolik i zbliżył się do obściskujących się dziewczyn nie po to jednak, by im w tym pomóc, ale by zabrać z dłoni Amandy butelkę z alkoholem. - Rozlejesz i będzie szkoda - rzucił, kradnąc trunek i skierował się ponownie ku swojemu miejscu. Ostatecznie jednak manewrowanie między stolikiem a kanapą uznając za zupełnie niepotrzebne, przysiadł na blacie niewysokiej ławy i rozprostowując nogi przed sobą, dalszą kontemplację dziewczynek kontynuował w tej właśnie pozycji, dopalając bez pośpiechu papierosa i popijając oszczędne łyki alkoholu. Nie, nie zamierzał się upić. Ostatnim, czego mu było potrzeba to poranny kac, w towarzystwie którego nie byłoby mowy o faktycznym skorzystaniu z treningów. Ale przecież na zupełnie trzeźwo takiego towarzystwa po prostu nie idzie znieść. Więc tak, Bastian chyba częściowo się poddał. Był zbyt dobrze wychowany, by roznegliżowane blondaski wyrzucić za drzwi, musiał więc okupić to połowicznym wyrzeczeniem się swego uporu. Skoro miał przetrwać w ich towarzystwie do rana (a wolał nie zakładać bardziej optymistycznego wariantu, że dziewczyny w końcu się znudzą i gdzieś sobie pójdą) to musiał sobie w tym pomóc i tyle. |
| | | Wiek : 20 Zawód : słodki nożownik Przy sobie : plecak, jodyna, noże do rzucania, latarka, paczka z jedzeniem Obrażenia : poszerzony uśmiech, epicki nóż między żebrami
| Temat: Re: Molly Petrel & Sebastian Lyberg Pon Wrz 01, 2014 12:17 pm | |
| W chwili, gdy poderwała się ze stolika, lawirując między meblami i coraz bardziej zbliżając się do Delilah, zapomniała o Sebastianie Lybergu, który pozostał sobie samotnie na kanapie. Jej myśli ogarnęły teraz sobą jedynie jej kochankę, właśnie na niej całkowicie się skupiając. Na niej i butelce trzymanej w dłoni, z której pociągnęła kolejny łyk, by następnie objąć tańczącą Morganę i złożyć jej na wargach smakujący alkoholem pocałunek. Długi i leniwy, w towarzystwie kołysania się do nut muzyki, która ledwo co docierała do Amandy. Alkohol mieszał jej zmysły i myśli, sprawiając że non stop chichotała bez jakiegokolwiek powodu. Było przecież jej tak lekko, kolorowo i śmiechowo! - Aaano, pysznego wyzwania – powtórzyła, przygryzając sobie wargę, tańcząc ze swoją uroczą towarzyszką na środku pokoju i niewiele myśląc. – Pysznego... Ze słowem „pyszne” skojarzyły jej się natychmiastowo napuchnięte wargi Delci, dlatego obdarowała je kolejnym pocałunkiem. O wiele bardziej dzikszym niż poprzednio, bardziej odważnym i mogącym zgorszyć co niektórych, bądź wywołać na ich twarzach zazdrość. Zazdrość z powodu Mandy... Słodko. Podobało jej się to, że jej kochana Delcia wplotła paluszki w jej włosy, że nadal ją pociągała i jej się podobała. Amanda w tej chwili była uwielbiana, więc energia Gautier zamiast spadać wzrastała. Kochała być w centrum uwagi, kochała być kochana i kochała kochanie. Założyła swoje rączki na ramiona Delilah, kołysząc się z nią w tym dzikim tańcu pełnym namiętności. Dzikim... To nie było coś, co mogłaby zaliczyć do drapieżnej dzikości, która pojawiała się, gdy miała usilną potrzebę kogoś zabić. O, nie! To, owszem, było coś podobnego, też chciała pokazać, że jest ważna w tym stadzie i że potrafi pokazać pazurki, ale to obejmowało kompletnie inną sferę. Nie śmierci, a pożądania. - Kocham cię, wariacie! - Zachichotała jeszcze głośniej, gdy Delcia zaczęła kąsać jej szyję. Sama przeniosła swoja niecne łapki z jej ramion na talię, by jedną ją objąć. Nie chciała przypadkiem stracić równowagi, gdy tak stały, choć z drugiej strony mogło to być zabawne. Jak scena w filmie. Jednak ten gest miał też dać jej znak, by nie przerywała tego wampirzego kąsania, bo to bardzo mruczniaste było. Sama zaś wolną ręką zaczęła miziać ręką jej brzuszek, by nagle przypadkiem, wślizgnąć się paluszkami pod jej stanik, ujmując jedną z piersi i bezceremonialnie, na pełnym legalu i na oczach Lyberga, miętosząc jego własność. W sumie... Może to była własność Amandy, a nie Sebastiana? Właśnie... Ta myśl sprowokowała ją, by zastanowić się też nad innymi częściami ciała Morgan. Jak na przykład pośladki, na które zsunęła się niegrzecznie jej druga dłoń. Czyżby właśnie podbijała nowe tereny? Pokazywała, że to ona jest panią ciała Delilah, które odrzucił ten sztywniak? Nie mówiła, że nie chciała się z nim nim podzielić, ale... Własność. Ciekawe, kogo bardziej kochała jej kochanka. Ją czy Sebuleczka? |
| | | Wiek : 18 Zawód : chodzący kłopot (?) Przy sobie : nóż ceramiczny, butelka z wodą Znaki szczególne : ciąża i bijąca-z-twarzy-cholernie-świetlistym-światłem pogarda do świata, z którą to dumnie obnosi się panna Morgan Obrażenia : blizna na lewej dłoni, drobne blizny poparzeniowe na ciele i... psychiczne? Hohoho.
| Temat: Re: Molly Petrel & Sebastian Lyberg Pon Wrz 01, 2014 3:18 pm | |
| Powoli zaczynała dochodzić do nadzwyczaj niepojętego wniosku, który chyba też na serio zaczynał jej się podobać. Wniosku mniej lub bardziej, choć chyba właśnie bardziej i znacznie mocniej, powiązanego z tym wszystkim, co działo się w chwili obecnej. A tego było akurat nadzwyczaj wiele. Począwszy od samego faktu upicia się, przez zdecydowanie szalony pomysł wyjścia z jej apartamentu i przejścia tutaj, na jej obecnym tańcu z Amandą zakończywszy. I to było takie... Dzikie. Dzikość ta jednak w żadnym razie jej nie przerażała, a nawet wręcz przeciwnie - ona motywowała ją do dalszych szaleństw mogących zapewnić jej jakiś rodzaj tego zdrowo porypanego szczęścia, które w tym momencie było tak mocno jej potrzebne. Potrzebowała rozluźnienia i to takiego natychmiastowego, by nie zamienić się w sztywniaka typu tego siedzącego teraz na kanapie i najwyraźniej robiącego z siebie jeszcze większego nudziarza od tego, za którego obecnie go uważała. A przecież jeszcze wcale nie tak dawno wszystko było inne! Jeszcze jakiś czas temu zapewne cała trójka brałaby udział w ogólnym szaleństwie, jakie teraz obejmowało tylko je dwie. Z niego był jakiś cholerny posąg z kamienia, który nadawał się tylko do tego, by go gołębie w parku wzięły i obsrały na biało. Jego miały zabarwić na jasno gołębie, zaś one... One nimi były! Nie znaczyło to, oczywiście, że zamierzały faktycznie na niego robić. Co to, to nie! One były jak dwa zajebiście białe gołębie w sensie czysto... Cóż, metaforycznym. Były przeznaczone do wyższych celów. Do latania, szybowania w przestworzach, ociekania geniuszem i radością. Teraz widziała to bardzo wyraźnie. Teraz, gdy tak kołysała się z Dee w tańcu pełnym namiętności. Ostatni raz robiła to tak dawno temu i dopiero teraz zaczynała sobie zdawać sprawę z tego, jak bardzo jej brakowało takich rzeczy. Z panem nudziarzem, choć wcześniej przecież nim nie był, wszystko szło inaczej. Nie w sposób mniej cieszący jej serce, bo zdecydowanie coś do niego czuła, lecz na innej zasadzie. Nie miała nawet prawa, by porównywać te dwie rzeczy ze sobą, gdy tak bardzo się od siebie różniły. Były jak... Dosłownie niczym woda i ogień, choć nie była w stanie określić, które było którym, bowiem... Starczyło chyba powtórzyć, że to klasyfikowało się do dwóch zupełnie różnych odczuć, a ona zaczynała filozofować. Nie chciała tego. Dużo bardziej wolała poddawać się tej dzikości, tej pełni namiętności, jaka ogarniała ją w tańcu z Amandą. Zachichotała beztrosko, gdy po raz pierwszy skubnęła wargami apetyczną szyjkę Dee. Po raz pierwszy, a następnie kolejny i kolejny, i jeszcze następny. Nie wiedziała, czy miało to związek z upojeniem alkoholowym, ha! raczej z pewnością miało!, lecz Amanda wydawała jej się teraz wyjątkowo smakowita. Jej skóra była tak jedwabiście miękka, co normalnie aż by ją szokowało ze względu na rok spędzony w KOLCu, ciepła i pachniała tak wspaniale, smakowała... Słońcem? Raz po raz kosztowała jej smaku, tańcząc z nią kusząco i ocierając się kusicielsko. A gdy łapki Dee zawędrowały na jej cycki i tyłek... Zdecydowanie nie pozostała dłużna blondynce, obejmując ją mocniej i zsuwając obie swoje dłonie na zgrabne pośladki dziewczyny, które ścisnęła lekko, obracając się z nią w tańcu. W pewnym momencie jej wzrok ponownie padł na Bastiana, już nawet nie na butelkę przez niego trzymaną butelkę, a na samego chłopaka. Skrzywiła się przy tym dziwnie, obdarzając Amandę głębokim pocałunkiem i wyplątując się na chwilę z jej objęć. - Zaraz wracam. - Szepnęła jej na uszko, muskając językiem płatek, by następnie odwrócić się i skierować swoje kroki w stronę Lyberga. Zmienne humory wystartowały i teraz zaczynała czuć się poważnie pokrzywdzona. Stanęła więc nad przyjacielem, z dłońmi położonymi na swoich bokach, patrząc na niego z irytacją, a następnie bezceremonialnie ładując mu się na kolana. Usiadła na nich przodem do niego i objęła go za ramiona. - W ciąży już nagle nie jestem dla ciebie taka atrakcyjna, hę? - Spytała grobowym głosem, patrząc Bastianowi prosto w oczy, by nagle oblizać swoje wargi i uśmiechnąć się ni to gorzko, ni to radośnie. - Umrę. - Stwierdziła prosto, choć przecież wcale nie miała zamiaru ginąć i zamierzała walczyć. O tym jednak nie wspominała. - Umrę, dlaczego więc wcześniej nie będziesz się ze mną pieprzyć? |
| | | Wiek : 17 lat Zawód : złodziej, przemytnik Przy sobie : nóż ceramiczny, trochę owoców, miska z sałatką, kilka kawałków ciasta, widelczyk do ciasta, łyżka, szkatułka, 6 tabletek do uzdatniania wody, plecak nr 3: jabłko, paralizator, śpiwór, zestaw plastrów i bandaży, leki przeciwbólowe; (kurs pierwszej pomocy, zwiększenie szansy na skuteczną obronę, zwiększenie szans na powodzenie podczas walki wręcz) Obrażenia : siniak na lewej skroni, powierzchowna rana na prawym ramieniu (zaklejona plastrem)
| Temat: Re: Molly Petrel & Sebastian Lyberg Wto Wrz 09, 2014 11:54 am | |
| To był już ten moment, kiedy naprawdę nie potrafił byś absolutnie niewzruszonym. W dużej mierze - tak, ale na pewno nie całkowicie. Wszystko przez to, że... No ej, miał klub nocny za darmo, nie? I to jaki! Czuł się jak alfons. Jak alfons, który miał właśnie ocenić swoje nowe nabytki. Bogowie... Poczynania dziewczęcych dłoni śledził coraz bardziej pożądliwym wzrokiem i... Nie, nie był zazdrosny. Chyba po prostu nie mógł, zbyt atrakcyjny był widok, który mu serwowano. Tak, jasne, rościł sobie jakieś tam prawa do Delilah, ale czy komuś coś ubędzie po pieszczotach, którymi nie on będzie wróżkę obdarowywał? Nie. Nie, dopóki owym obdarowującym nie będzie inny facet. Trzymał się jednak dzielnie i nie ruszył nawet na krok, by do dziewczyn dołączyć. Za swą partnerkę miał póki co butelkę o wciąż przyzwoitej zawartości alkoholu i przy niej zamierzał pozostać - aż do chwili Delilah z bliżej nieokreślonego powodu pozostawiła Amandę na środku pokoju i władowała mu się na kolana, zadając bardzo niewygodne pytanie. To znaczy, uściślijmy - pytanie należało do kategorii niewygodnych, ale Lyberg wcale go tak nie postrzegał. Bo i dlaczego miałby? Gdyby jeszcze nie wiedział, jak na nie odpowiedzieć, gdyby faktycznie miał jakiekolwiek wątpliwości, wtedy może. Ale teraz? Teraz to pytanie było po prostu rozkosznie głupie. Nawet przez chwilę nie podejrzewał, że wróżka może się w ogóle nad czymś takim zastanawiać. - Nie jesteś atrakcyjna? - Ze spokojem odstawił butelkę na blat stolika, na brzegu którego w tym momencie siedział i spojrzał z uwagą na Delilah. - Zastanówmy się. - Nie pytając o zgodę, wstał, zmuszając dziewczynę, by również stanęła i zatrzymała się nieprzyzwoicie blisko niego, po czym również nie oczekując jawnej akceptacji, w kilku sprawnych ruchach rozebrał ją do naga. Miał dość tych wyrzutów, które mu robiła, tych słów, które próbowała mu wmówić. Ustalmy więc sobie wszystko raz a dobrze, tak? - Dlaczego miałabyś być nieatrakcyjną, hm? - zapytał ze spokojem. Nie przygarnął jej do siebie, za to muskając dłonią jej delikatne ciało, okrążył ją niespiesznie, jak gdyby był kupcem oceniającym jakość nabytku. - Które dokładnie fragmenty miałyby być nieatrakcyjne? Te? - Będąc za jej plecami, bezpruderyjnie zsunął dłoń na uda dziewczyny. - Te? - kontynuował, wędrując nieco wyżej, ku nagim pośladkom wróżki. - Te? - Opuszkami palców przewędrował sobie wzdłuż kręgosłupa dziewczyny, prześlizgując się potem na jej piersi. - Czy może te? - Delikatnie musnął brzuch dziewczyny, zatrzymując się dopiero kawałek poniżej jej podbrzusza. Kończąc przegląd, prychnął cicho, znów stanął naprzeciw dziewczyny i spojrzał na nią z góry, bardzo protekcjonalnie. - Jesteś atrakcyjna jak cholera, moja droga. Ja po prostu nie zamierzam pozbawiać cię motywacji. - Na dramatyczne wyznanie i następujący po nim wyrzut mógł odpowiedzieć tylko z jawnym rozbawieniem. - I siebie. Dziki, wygłodniały seks po wymordowaniu innych trybutów, naprawdę sądzisz, że dałbym się zabić przed czymś takim? - Cofnął się o krok, choć tym razem było to nieco trudniejsze, niż podejrzewał. Znów usiadł na brzegu stolika, znów zlustrował nagie ciało Delilah, po czym pańskim gestem wskazał jej pozostawioną na środku pokoju Amandę. - Skoro już to sobie wyjaśniliśmy, to wracaj do aniołka. Zobacz, jak tęsknie za tobą patrzy. - Nie odrywając wzroku od Deli (a jeśli nawet, to tylko po to, by zerknąć na osamotnioną Dee), na macanego sięgnął po butelkę i tym razem upił z niej spory, przyzwoity łyk. |
| | | Wiek : 20 Zawód : słodki nożownik Przy sobie : plecak, jodyna, noże do rzucania, latarka, paczka z jedzeniem Obrażenia : poszerzony uśmiech, epicki nóż między żebrami
| Temat: Re: Molly Petrel & Sebastian Lyberg Sro Wrz 10, 2014 12:49 am | |
| Ją czy Sebuleczka? Kogo miała wybrać Delilah, gdyby stanęła na rozstaju dróg? Ją czy Sebuleczka? Ją, taką rozrywkową, sympatyczną i nawet nieco szaloną Amandę, czy może jakiegoś gburowatego nudziarza, który nigdy nie wiedział i nigdy się nie dowie, co to znaczy świetna zabawa. Jak można było wybrać kogoś takiego, zamiast jej zacnej osóbki? No, właśnie! Zrobiono jej to! W tej chwili, gdy jej Morgana przeprosiła ją na chwilkę, odchodząc w kierunku stolika, na którym siedział. Nie dziwić się, że poczuła się zdradzona. Myślała, że to ona jest tą najważniejszą częścią całej układanki, a okazywało się, że nie. Jej kochana i słodko półnaga Delcia wyplątała się z jej objęć, idąc do niego! Gnając wręcz i zostawiając ją tu samą. Muzyka nadal wydobywała się z głośników, ale ona stała, opuszczając powoli bezradnie ramiona. Miała ochotę płakać i pewnie by to zrobiła, gdyby nie wyrzuty, które usłyszała z ust Delilah i mimo że były one odpowiedzią na brak zainteresowania ze strony Lyberga, którego to też nie potrzebowały, wyszczerzyła się usatysfakcjonowana. Choć zawsze mogły same ze sobą być szczęśliwe, nie potrzebowały do tego jakichkolwiek facetów. Nawet, jeśli byli oni niezłymi ciasteczkami. A co do pytania o nieatrakcyjność... Nigdy nie mogłaby powiedzieć Delilah, że jest ona nieatrakcyjna. Odkąd przespały się ze sobą po raz pierwszy, jej myśli non stop krążyły wokół kolejnych części ciała dziewczyny. Wargi, piersi, wcięcie w talii, biodra, pośladki... Wszystko w niej wtedy krzyczało, że znów chce skosztować tego zakazanego owocu. Ach, i teraz znów to mogła zrobić. Wrócić do tego, co minęło. Zagryzła wargę, patrząc na nagie ciało towarzyszki. W tym, że rozbierał ją Sebuleczek i on też jej dotykał swoimi łapskami, nie widziała niczego złego... Może inaczej, widziała coś złego, coś, co gdzieś tam ją kłuło, ale to jednocześnie sprawiało, że jeszcze bardziej miała ochotę jej smakować, wpaść w jej objęcia i zacałować na śmierć każdy skrawek jej skóry. I czuć, jak jej dotyka... Jak ona dotyka ją... - Aniołek już myka do diabełków – stwierdziła, wyszczerzając się szeroko i w podskokach, niczym jakiś wesoły skrzat dopadła do kanapy, by leniwie wczołgać się na nią od tyłu i to też na niej się kładąc. Spojrzała z dołu na parkę rozpromieniona. – Pooodajcie Mandy buteleczkę – mruknęła, prosząc jak małe dziecko matkę o ciasteczko. – Sprawiacie, że muszę czymś zająć usta, bo nie wyrobię! Mam się ochotę wpić tam... Ach! Niecni wy! – Stwierdziła rozmarzona, rozkładając się na kanapie. Choć powierciła się i powierciła, by zaraz z niej wstać jak mały mruczniasty kotek, który skrada się do małej myszki. Stanęła obok Sebastiana, widząc alkohol w jego łapkach. - Heheh... Ulepimy dziś bałwana? - Spytała, sięgając łapką po swoją, można by rzec, własność. |
| | | Wiek : 18 Zawód : chodzący kłopot (?) Przy sobie : nóż ceramiczny, butelka z wodą Znaki szczególne : ciąża i bijąca-z-twarzy-cholernie-świetlistym-światłem pogarda do świata, z którą to dumnie obnosi się panna Morgan Obrażenia : blizna na lewej dłoni, drobne blizny poparzeniowe na ciele i... psychiczne? Hohoho.
| Temat: Re: Molly Petrel & Sebastian Lyberg Czw Wrz 11, 2014 12:51 am | |
| Gdyby tylko do jej uszu doszły myśli o robieniu z niej swoistej własności kogokolwiek, zapewne mogłaby być dosyć mocno skonsternowana, jak i również zdziwiona. Bowiem choć ona, przynajmniej teoretycznie, była dla wszystkich, nie miał jej chyba nikt. Nie to, że coraz częściej nie myślała o tym, by faktycznie być czyjąś Delilah, ale to było raczej niewskazane i zupełnie bez sensu. Zwłaszcza w stanie upojenia alkoholowego, gdy to zachowywała się przedziwnie. Nawet jak dla siebie samej, a swoją osobę powinna przecież doskonale znać. Czyż nie? Tymczasem jej zachowania były co najmniej irracjonalne. Już nie chodziło jej o całe obściskiwanie się z Dee, bo to uważała za coś zupełnie normalnego i jak najbardziej pysznego. Na myśli miała bardziej swoje głupie zachowania przy Sebastianie. Te całe pytanie, choć tak naprawdę raczej znała odpowiedź na nie. Cokolwiek by nie wyszło z jego ust, cóż, robiła z siebie totalną debilkę i najgorsze w tym powinno być chyba to, że zupełnie się tym teraz nie przejmowała. Później może trochę, choć zazwyczaj miała to wszystko głęboko w dupie, w tej chwili jednak odczuwała coś bardziej... Dyskomfort? Tak, najbliżej temu było chyba właśnie do tego rodzaju lekko uporczywego dyskomfortu, który raz się pojawiał, a raz znikał zupełnie, sprawiając tym samym, że człowiek czuł się niczym na rozbujanej huśtawce. Jakby mało jej było nagłych zmian nastroju, jakie występowały u niej ostatnio praktycznie nieustannie. W jednej chwili była prawdziwą duszą towarzystwa. Radosną, rozgadaną, dziko szalejącą wraz z Amandą, by po chwili ponownie wpaść na Bastiana i mieć wściek macicy. Irytowała się i smuciła dosłownie bez powodu, plącząc nie tylko siebie, ale też i całe swoje towarzystwo. Robiła z siebie idiotkę zadającą pytania, które nigdy nie powinny wyjść na światło słoneczne, biorąc udział w sytuacjach, jakie nigdy nie powinny wyniknąć. Umowa była umową. Może i faktycznie po części fikcyjną, ale też w dużej mierze wciąż działającą. Przynajmniej z jej strony, bowiem ona chociaż w niewielkim stopniu chciała być fair w stosunku do kogoś, na kim mimo wszystko zdecydowanie jej zależało. To nie było przecież tak, że kompletnie miała to wszystko gdzieś, gdzie światło słoneczne nawet nie próbowało dochodzić, że nie obchodziły jej te wszelkie sprawy. Musiała szczerze przyznawać, przed sobą – przed nikim innym chwilowo robić tego nie chciała, że zbytnio się w tę relację zaangażowała. Choć od samiuteńkiego początku wiedziała, że nie powinna była robić czegoś takiego, tak mocno odwalać. To było tylko najzwyklejszym w świecie kluczem do porażki, którą to właśnie Deli ponosiła. Dosłownie na całej linii. Od czubka głowy, po koniuszki palców u stóp. Zaś ona pozostawała w pewnym sensie bierna wobec tego wszystkiego. Zadawała tylko setki kolejnych pytań, zaś z jej ust wychodził stek bzdur. Tak czysto idiotycznych, że nawet po chwili miała szczerą ochotę je cofnąć. Lecz nie dało się tego zrobić, a ona... Z niesamowitym wręcz niezadowoleniem wstała, gdy Bastian nagle postanowił powstać, lecz praktycznie natychmiastowo ponownie się do niego przysunęła, kładąc mu dłonie na piersi. Zamierzała odezwać się ponownie, teraz już zaczynało jej zwisać to, co jeszcze mógł sobie o niej pomyśleć, jednak nie zdążyła tego zrobić, bowiem tak jakby ją w tym wyręczono. Wyręczono... A także wystanikowano i wyfigowano, by już po kilku chwilach stała zupełnie naga na środku pokoju. I nawet nie drgnęła jej z tego powodu powieka czy też ręce nie wyciągnęły się, by cokolwiek osłonić. Nie była pruderyjna, zdecydowanie nie. - Bo mnie unikasz. - Stwierdziła bez zawahania, przechodząc w drwiący ton. - Nie dzwonisz, nie piszesz, ojoj. Czyżbyś mnie nie kochał? A, nie. To akurat nic niezwykłego i dobrze. Nie powinnam niczego z siebie wyrzucać. - Parsknęła, unosząc ramiona i ręce w górę niczym modelka podczas przymiarki, by dawać mu się bezczelnie obmacywać. Nie mogła przecież powiedzieć, że jej się to nie podobało, gdy zdecydowanie sprawiało jej to niejaką przyjemność. - Właśnie to robisz. - Uniosła brwi, patrząc na niego po skończeniu tego dziwacznego pokazu. - Wszyscy wiemy, że to wymówki, by zostawić mnie samą sobie. Nienasyconą, wilgotną, rozpaloną mnie, która tylko czeka. - Powiedziała otwarcie, jakby właśnie brała udział w rozmowie o pogodzie. - Deser przed obiadem nie jest taki zły. Zwłaszcza ten tego typu. No, dalej. Bo pomyślę, że Igrzyska zrobiły z ciebie impotenta albo jesteś fanem Alemki jak Alexander. - Roześmiała się gorzko, obracając do Amandy słodzącej o alkohol. - Cóż. Ze sztywnego zrobiłeś się sztywniakiem. Bywa. Amando? |
| | |
| Temat: Re: Molly Petrel & Sebastian Lyberg | |
| |
| | | | Molly Petrel & Sebastian Lyberg | |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|