IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  
Finnick Odair

 

 Finnick Odair

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość
Finnick Odair
Finnick Odair
Wiek : 25 lat
Zawód : myślę
Przy sobie : kapsułka z wyciągiem z łykołaków, scyzoryk wielofunkcyjny

Finnick Odair Empty
PisanieTemat: Finnick Odair   Finnick Odair EmptyNie Maj 19, 2013 8:46 pm

Finnick Odair
Sam Claflin

Finnick Odair Daneos


IMIĘ: Finnick
NAZWISKO: Odair
DATA URODZENIA: 22.07.2258 rok
MIEJSCE ZAMIESZKANIA: Kapitol
ZAJĘCIE: mentor


Finnick Odair Rodzina

Rodzina Odairów nie była zbyt liczna, wbrew pozorom. Składała się jedynie z dwójki zakochanym w sobie i ciepłych ludzi, oraz Finnicka. Gregory Odair był spracowanym rybakiem oraz dobrym ojcem, który z największą przyjemnością przekazywał swojemu synowi wiedzę, on wychował młodego chłopaka na podłoży psychicznym oraz fizycznym. Kathryn była natomiast spokojną oraz siedzącą w cieniu kobietą, która zawsze posłusznie służyła mężowi i rodzinie, nigdy nie chciała mieć wielu dzieci, dlatego zadowoliła się wychowywaniem Finnicka. Jednak nie miała z nim dobrego kontaktu. Zostali zabici podczas rebelii.

Finnick Odair Historia

Być biednym dzieckiem biednego rybaka to nic złego. Zawsze chodził do szkoły, uczył się razem z rówieśnikami i nawet do głowy mu nie przyszło, że mógłby być kimś wyjątkowym. Nie potrafił złowić nawet najzwyklejszego łososia, choć jego ojciec miał w tym niewyobrażalną wprawę. Cóż z tego, że bez ustanku powtarzał: "Potrzebujesz czasu, nauczysz się. Zobaczysz, że ćwiczenie czyni mistrza."
Finnick wierzył mu na słowo, jednocześnie starając się zadowolić jego oczekiwania. To właśnie miłość do ojca oraz poczucie jego wspaniałości sprawiało, że chłopak zapominał o wszelkiego rodzaju złośliwościach świata, o Igrzyskach, śmierci trybutów i zbliżającego się zagrożenia. Pojawiało się tylko podczas Dożynek, kiedy stawał wśród innych młodych ludzi i czekał na wylosowanie nieszczęśnika.
~*~
-Finnick! Finnick!
Wyglądała jak rusałka. Potargane włosy, duże bystre oczy zawsze obserwujące świat z pewną dozą ciekawości oraz szczupła budowa ciała. Oraz ta sukienka, której ramiączko zawsze się zsuwało i odsłaniało wystający obojczyk.
-Finnick! Zaraz sobie stąd pójdę! Zobaczysz! - chwila ciszy. Annie potrząsnęła zdenerwowana głową i tupnęła wściekle w piasek rozpryskując go piętą na boki - Dobra! Jak sobie chcesz - je głos zmienił się automatycznie z poirytowanego na lodowaty i nadzwyczaj odległy. Odwróciła się i dumnie ruszyła w stronę wydm, ale czyjaś sylwetka zastawiła jej drogę ni stąd ni zowąd wyskakując z burzy drzew i krzewów.
-Zejdź mi z drogi Finnicku Odair.
-Dlaczego?
-Bo cię nie lubię.
-Lubisz.
-Jesteś głupi.
-No wiem.
-Więcej mnie nie zostawiaj.
-Dobra.
Zatrzymała się i spojrzała na niego poważnie. Zamachnęła się nogą kpiąc w niego piaskiem. Finnick, odbiegł dalej, za chwilę jednak znowu goniąc w jej kierunku. Przez kilka chwil na przemian wymieniali się kulkami w z suchych drobinek rozpryskującego się na wietrze piasku. W końcu zaczęli się na przemian popychać, szczypać, a że chłopak był starszy i nieco wyższy to wkrótce Annie wylądowała w wodzie. Ale zamiast wstać, nakrzyczeć na Finnicka, wyzwać go i odejść, po prostu podniosła się i spojrzała na swoją mokrą sukienkę, niegdyś białą, teraz ziemistą, oblepioną glonami oraz ziemią. Ni stąd ni zowąd, dalej stojąc po kostki w wodzie, zakryła twarz dłońmi i płakała.
-Annie, dlaczego płaczesz?
-Bo dzisiaj są Dożynki.
~*~
Razem z rówieśnikami, to na przemian się z nimi pchając, w końcu ustawił się w kolejce do głównego placu. Strażnicy Pokoju, odziani w jasne kombinezony, błąkali się z jednej strony na drugą, spoglądali na wszystkich podejrzliwie. Wszyscy spuszczali wzrok, ale Finnick co chwila spoglądał na nich spod jasnej grzywki, dyskretnie, choć jednocześnie wyzywająco. Byli ludźmi, jak on i wszyscy z Czwartego Dystryktu, ale pochodzili z Kapitolu. Czy właśnie dlatego byli najedzeni, dobrze zbudowani oraz silni? Piękni? Z tamtych chwil pamiętał jeszcze, jak ta szczupła kobieta, o dziwnej urodzie odznaczyła go wśród obecnych, i że spojrzała się na niego, jakby to nie miało najmniejszego znaczenia.
Po drugiej stronie wszyscy wiercili się nerwowo. Każdy oczekiwał pocieszenia, ale nikt go nie uzyskał. Nie odzywali się do siebie nawzajem, schludnie ubrani, uczesani i po prostu przestraszeni. Odair ustawił się za jednym z wyższych kolegów, aby nie musiał widzieć twarzy trybutów. Słyszał tylko głos, głos jakiejś kobiety, która z początku wygłaszała swoją standardową kwestię, a potem przeszła do losowania nieszczęśników. Na pierwszy ogień poszły dziewczęta. Potem chłopcy.
Padło imię "Finnick Odair".
Był żal. Było też coś w rodzaju rozczarowania, porażki. Żył nadzieją, że to go nie dotknie, że przeżyje te kilka lat, a potem założy rodzinę i będzie mógł spokojnie czekać, aż historia znowu zakręci koła i do niego wróci. Nie martwił się, po prostu żył. Z dnia na dzień.
Pamiętał tylko twarz ojca, który nic nie powiedział, poklepał go tylko po ramieniu, otoczył ramieniem i odszedł, i twarz Annie. Płakała przez jakiś czas, a on żartował, żałośnie próbował ją rozbawić. I tak się nie uśmiechnęła i odeszła. Nie, to on odszedł. Wsiadł do pociągu, pożegnał wzrokiem Dystrykt Czwarty i pomyślał, że to nie zdarzyło się naprawdę.
Bo dalej miał nadzieję, że to sen.
~*~
Sen.
Igrzyska były jakby skrawkiem papieru wyciętym z jego życia. Puste w przekazie, bez celu. Od momentu wyjścia na arenę zapomniał, kim naprawdę jest. Liczyło się tylko przeżycie. Na początku oczywiście. Potem jednak zaczął zabijać, machinalnie, bez skrupułów. Jakiekolwiek troski zamknął w sobie, cokolwiek, co przypominałoby mu o domu, o życiu w beztrosce i morzu. Odciął się od dawnego życia i pozwolił, aby kierowały nim instynkty jednocześnie nie odbierając czystego rozsądku oraz sprytu.
Nie był słaby. Może trochę przebiegły. Może po prostu chciał wygrać. I nie bał się, co najważniejsze - strach go nie paraliżował. Co miało się stać, stanie się, nie ma wyjścia, trzeba zrobić krok do przodu.
Może słusznie znalazł się na arenie. Może słusznie wygrał Głodowe Igrzyska. Wtedy zrozumiał, że to w nim tkwiło, czekało na uwolnienie. Jednocześnie czuł się brudny, ale szczęśliwy.
To koniec. Wróci do Annie, do domu, już koniec z ciężką pracą, koniec z corocznym strachem.
~*~
Minęły dwa lata.
Spokojne dwa lata.
Długie dwa lata.
A potem, z okazji następnych Igrzysk, Finnick został zaproszony do Kapitolu.
Miał wtedy szesnaście lat, wysoki, szczupły i mniej dziewczęcy niż podczas turnieju.
Aluzja Snowa była prosta i dosadna: albo będziesz wykonywał dane Ci zadania, albo wszyscy, którzy się dla ciebie liczą zginą. Dopiero potem dowiedział się, jakie "zadania" prezydent miał na myśli. Spotykanie z Kapitolskimi kobietami, zadowalanie ich seksualnie. Nie chciał tego, ale za bardzo się bał i od samego początku nie sprawiał problemów. Myślał, że to naturalne, że zawsze się tak dzieje. Wmawiał sobie, że wszystko będzie dobrze i jeśli nie sprawi żadnych problemów, nikomu nic się nie stanie. Tak miało być.
Z czasem jednak doroślał, wykorzystywał swoją dobrą sławę, zauroczenie kobiet oraz wyrzuty sumienia, które im doskwierały. Zamiast błyskotek oferował rozmowy, tajemnice, oferował swoje kłamstwa w zamian za druzgoczącą prawdę i brudy Kapitolu. Zapamiętywał każdy szczegół, podświadomie, wiedział, że te słowa są więcej warte niż cokolwiek innego, niż jakakolwiek inna zapłata. Wciąż jednak nie użył swojej marnej przewagi, stał w cieniu i czekał.
~*~
-Finnick! - krzyknęła. Wstała i rzuciła się na niego obejmując mocno szyję. Wtuliła twarz w jego szyję zawieszając się na nim całym ciężarem. Podtrzymał ją i opadł na ziemię wciąż trzymając ją w ramionach. Trwali tak przez chwilę, w ciszy, bez łez czy śmiechu.
-Myślałam, że nie przyjdziesz - powiedziała cicho jeszcze mocniej oplatając go szczupłymi ramionami.
-Ale jestem.
-Jesteś.
Znowu milczeli, ogarnięci pewnego rodzaju smutkiem i żałobą.
-Finnick... nie wiem co mam zrobić.
-Ja też - westchnął i poczuł jak łzy cisną mu się do oczu. Ale Annie, ta drobna i troskliwa Annie nie płakała, on też nie mógł. Po prostu oderwał ją od siebie, pocałował pośpiesznie i wyszedł. Nie odwrócił się za siebie. Pobiegł, jak najdalej od tego przeklętego budynku, tego miejsca, od wspomnień i goryczy.
~*~
Przez następne tygodnie obserwował. Bezsilnie drąc papiery, krzycząc nocami w swoim dużym domu. Rozbijał przedmioty, płakał, biegał aż do wyczerpania, a potem po prostu kładł się na piasku i zasypiał.
Nie pojawiał się tam, gdzie inni. Bał się swojej własnej reakcji. Igrzyska oglądał u siebie, zamknięty na cztery spusty, w ciemnym pomieszczeniu. Zresztą... większość czasu po prostu wariował, bo odwracał wzrok, bo wykańczała go bezsilność. Chciał wejść do tego telewizora, złapać za trójząb, pozabijać bandę trybutów i wynieść stamtąd Annie.
W końcu się skończyło. Wszyscy utonęli.
Prócz niej, rzecz jasna.
Był na skraju fizycznego wyczerpania, więc kiedy oglądał ten moment w telewizji, po prostu zaczął się śmiać, rzucił telewizorem i śmiał się dalej. I tak przez długi czas.
~*~
Siedzieli przy zachodzie słońca (jo, cóż za romantyczna sceneria).
On opierał się rękoma do tyłu, a ona, z głową ułożoną na jego kolanach, co chwila targała mu włosy i przy tym śmiała się. Ale to nie był śmiech Annie, to był obcy wymuszony dźwięk. Ale, choć każde spojrzenie pustych oczu sprawiało mu ból, nie kazał jej przestać, po prostu zawsze ją tulił, zawsze pocieszał i całował.
Często rozmawiali. Nigdy o Igrzyskach. Po prostu o morzu, plaży, pączkach, żartowali i wygłupiali się. Żyli beztrosko, tak, jakby życie nie miało się nigdy skończyć i zawsze będą młodzi, piękni i bogaci. Teraz już nic im nie zagrażało, każde z nich było bezpieczne. Kiedy jednak wyjeżdżał, czar pryskał, znowu poddawał się serii odwiedzin oraz spotkań, zwierzeń.
Było dwóch Finnicków. Jeden czarujący, zawsze uprzejmy, wrażliwy na kobiece piękno, ten uroczy i dowcipny, to o nim rozsiano wiele plotek oraz kłamstw, to o nim szeptał Kapitol. Drugi z nich był naiwny, szczery oraz bez pamięci zakochany i do końca wierzył, że jeśli nie będzie sprawiał kłopotów, to będzie mógł być drugim Finnickiem.
~*~
Od tamtej pory po prostu egzystował. I służył. Takie było jego zadanie. A drugim - wiara. Ufał, że kiedyś wszystko się skończy, uroda minie i stanie się niepotrzebny. Aż do momentu, kiedy rozpoczęła się rebelia. Annie została porwana, cały czar prysł. Całe Panem stało się Igrzyskami, a on miał jeden cel, miał tylko ją. I nawet jeśli miałby zginąć, to musiał ją uratować.
~*~
Po uratowaniu Annie po prostu zniknęli, słuch o nim zaginął. Z początku byli uważani za martwych, zabitych, przedtem torturowanych. On po prostu gdzieś się ukrył i czekał, aż to wszystko się zakończy. Wyjść miał odwagę dopiero, kiedy zakończono wojnę oraz ustanowiono nowy porządek, który i tak, i tak sprawiał dla niego wrażenie surowego oraz niesprawiedliwego. Płacimy pięknym za na dobre? Dobrze, skoro tak.
Został mentorem, czego wcześniej nie robił. Coś nowego, ale nie spierał się. Liczyło się tylko to, że cały koszmar się skończył, mógł odetchnąć o swoją przyszłość i o przyszłość Annie.

Finnick Odair Charakter

Trudno powiedzieć.
Kiedyś był po prostu dzieckiem, który żył swoim własnym torem. Nie przejmował się niczym, po prostu trwał w postanowieniach i codziennych obowiązkach. Można powiedzieć, że zawsze taki był, zawsze po prostu odrywał się od ponurej rzeczywistości i żył tak, jak chciał. Nie reagował na niczyje rozkazy, na niczyje złe słowa. Z czasem jednak jego świat zmieniał się i przybierał inny tor, przestał być kolorowy oraz niezależny, przestał trwać w tym, co najpiękniejsze. Uderzyła w niego zimna tafla wody, która wprawiła go w poczucie, że jednak nic nigdy nie będzie dobrze. Takie było przeznaczenie. Żeby umrzeć staro, może w spokoju, może w obawie przed czymś gorszym niż śmierć. Ale młodo miał cierpieć, trochę się pomęczyć, ale żyć, przez nadzieję. Bo gdyby nie było nadziei, nie byłoby woli życia. Właśnie ona zawsze podtrzymywała go na sile, wiara w to, co inni uważaliby za przegrane. On za każdym razem, gdy spotykało go nieszczęście, po prostu tworzył nowy scenariusz, nowy świat, dostosowywał go do swojego wyobrażenia samemu pozostając niezmiennym. Na pierwszy rzut oka oaza spokoju, ktoś, kto często się uśmiecha, żartuje, co zależy także od sytuacji, w której się go spotka. Równie dobrze można dostrzec go jako zawadiackiego, ale wciąż niepozbawionego uroku i klasy młodzieńca. Bywa jednak niezrównoważony, bo wystarczy jedno wspomnienie oraz czyjakolwiek obecność, aby wpadł w furię lub po prostu zwykłą depresję. Różnie się to u niego objawia, jednym razem rzuca przedmiotami, a drugim - po prostu szuka wyładowania w leżeniu, czytaniu lub zwykłym monotonnym życiu. Odcina się od reszty i zamyka jeszcze głębiej niż zazwyczaj.
Chyba nikogo nienawidzi, no... prócz Snowa i Igrzysk, ale te dwie rzeczy się ze sobą łączą. Dlatego trudno sprawić, aby pałał do kogoś czymś zwanym nienawiścią, ewentualnie zwykłą irytacją, ale i tak nigdy tego nie okazuje - chyba, że pustym i nieobecnym spojrzeniem lub ciszą. Nie odzywa się wówczas często i po prostu się usuwa, bo nie szuka konfliktów. Tak samo zyskać u niego sympatię, naprawdę, często zawodził się na ludziach i to poskutkowało brakiem zaufania wobec kogokolwiek. Ma w zwyczaju liczyć tylko na siebie, w nielicznych przypadkach na innych, ale jest człowiekiem, który woli zrobić coś sam i wtedy będzie wiedział, że efekt będzie zamierzony, a jeśli nie - wina będzie leżeć tylko po jego stronie.
Potrafi być uroczy, potrafi kłamać, potrafi być wredny i bezczelny.
Jest bezwzględny. W końcu nie przez przypadek wygrał Igrzyska, nie przez przypadek zabił sześciu trybutów. W tej sprawie wykazał się najzwyklejszym brakiem jakiejkolwiek litości - i w sumie potrafi się jej w3yzbyć, potrafi po prostu zabić. Ot tak. Jest po prostu zwycięzcą Igrzysk i nic tego nie zmieni, zawsze nim będzie.

Finnick Odair Ciekawefakty

-Jest jednym z najmłodszych Zwycięzców Igrzysk.
-Podczas IŚ otrzymał trójząb oraz siatkę, które uchodzą za najlepsze oraz najdroższe w historii.
-Pochodzi z Czwartego Dystryktu, a co za tym idzie - doskonale pływa, posługuje się trójzębem, siatką oraz dzidą.
-Nie popiera Igrzysk, w jakiejkolwiek postaci.
-Nienawidzi Kapitolu, jednak wciąż w nim tkwi, choć chciałby się stąd wyrwać.
-Przez dziewięć lat był "niewolnikiem Kapitolu" i przez ten okres zdążył poznać jedne z najobrzydliwszych jego tajemnic.
-Tak ni stąd, ni zowąd - lubi truskawki.
-Zaczął palić papierosy.
-Można powiedzieć, że chociaż wszystko wróciło do "normy", wciąż czuje odległy niepokój. Jest na tym punkcie przewrażliwiony.
-Unika tłumów, po prostu - ludzi. Często wytykają go palcami, zagadują. Nie lubi tego.
Powrót do góry Go down
the prophet
Ashe Cradlewood
Ashe Cradlewood
https://panem.forumpl.net/t1888-ashe-cradlewood
https://panem.forumpl.net/t267-ashe
https://panem.forumpl.net/t1278-ashe-cradlewood
https://panem.forumpl.net/t718-the-ashes-of-memories
https://panem.forumpl.net/t3226-ashe-cradlewood
Wiek : 21
Przy sobie : czarna, skórzana torba, a w niej: fałszywy dowód tożsamości, mapa podziemnych tuneli, wytrych, medalik z kapsułką cyjanku, nóż ceramiczny, zapalniczka, paczka papierosów, leki przeciwbólowe, latarka z wytrzymałą baterią
Obrażenia : złamane serce

Finnick Odair Empty
PisanieTemat: Re: Finnick Odair   Finnick Odair EmptyNie Maj 19, 2013 9:06 pm

Nikt się nie kwapi, to ja napiszę. Akcept, o! <3
Powrót do góry Go down
 

Finnick Odair

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

 Similar topics

-
» Finnick Odair
» Finnick Odair
» Finnick Odair
» Finnick Odair
» Finnick Odair i Annie Cresta

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Panem et circenses :: Po godzinach :: Archiwum :: Karty Postaci-