Wiek : 17 Zawód : praca w sklepiku i pisanie do szuflady
Temat: Josephine Rotenberg Sob Sty 04, 2014 3:37 pm
Josephine Rotenberg
ft. Park Shin Hye
data i miejsce urodzenia
04.07.2266 Kapitol
miejsce zamieszkania
Kwartał Ochrony Ludności Cywilnej
zatrudnienie
pisanie do szuflady, praca w sklepiku
Rodzina
Things we lost to the flames Things we'll never see again All that we've amassed Sits before us, shattered into ash
Antoinette Rotenberg nie była zbyt zainteresowana życiem rodzinnym. Ciągłe bankiety, liczenie pieniędzy, które były dla niej czymś o niebo ważniejszym od Jo wypełniały jej czas. Kobieta wynajmowała coraz to lepsze i droższe opiekunki do dzieci, żeby tylko uspokoić swoje sumienie. Przecież nic się nie dzieje, jest pod fachową opieką, czyż nie? powtarzała w kółko jak mantrę, a dziewczynka siedziała w wielkim pokoju, pełnym zabawek i rozmyślała dlaczego jej rodzice tak jej nienawidzą. Kiedy Antoinette zaczęła zastanawiać się dlaczego tak naprawdę poślubiła Davida, doszła do wniosku, że jej całe życie nie mam sensu. Coraz częściej miewała myśli samobójcze, mimo to żyła, a raczej wegetowała. W pewnym momencie kompletnie się załamała i wtedy szystko diametralnie się zmieniło; kobieta rzuciła pracę i całymi dniami siedziała przy oknie, wpatrując się nie wiadomo w co. Josephine niezmiennie pozostawała gdzieś w zakamarku wielkich pokoi, przypatrując się swojej pięknej, aczkolwiek okrutnej rodzicielce. Jej okrutność nie wynikała z jakichkolwiek przejawów agresji, wręcz przeciwnie, z braku emocji i uczuć, którymi mogłaby obdarować rodzinę. Gdy rozpoczęła się rebelia i powstańcy weszli do ich domu – Antoinette, wykorzystując okazję, dokonała tego, o czym od dawna myślała i czego pragnęła. Sprowokowała jednego z rebeliantów do otworzenia ognia i osunęła się umierając na drogą, szafirową sofę jak przystało prawdziwej damie. David Rotenberg kursował między trzema miejscami – firmą, domem a mieszkaniem kochanki. Nie była to jedna, stała kobieta. Pojawiały się szybko i tak samo znikały z jego życia. Jedynym stałym punktem jego życia była willa, na którą sam zarobił i rodzina, która była fałszywym wyobrażeniem miłości i ciepła. Kłótnie? Nie było ich w domu Rotenbergów. Za to panowała ciągła cisza, która przerażała ludzi pracujących w willi na co dzień. Co innego bale i bankiety, które dzięki pieniądzom Davida, aż raziły przepychem. Można rzec, że ludzie baroku w porównaniu do niego, skąpili na dekoracjach i strojach. Co po balu? Znów zalegała cisza, a Jo przebierana była w swoje codzienne sukienki i znów zostawała sama. Tylko wielkie oczy porcelanowych lalek były wpatrzone w nią. Marzyła wtedy, żeby z właśnie takim zainteresowaniem co zabawki, spoglądali na nią rodzice, których tak naprawdę nie znała. Pan Rotenberg, gdy był w domu, nawet nie udawał, że mu zależy na żonie, czy córce. Obie traktował jak powietrze. Przecież opłacał suknie, wycieczki i coraz to piękniejsze zabawki. Właśnie do tego sprowadzał rolę ojca i męża. Gdy widział smutną twarz Josie albo zdesperowaną Antoinette zamykał się w gabinecie lub też zwyczajnie jechał do kochanki. Reputacja idealnej rodziny całkowicie go satysfakcjonowała, nie chciał sprawiać by opinia stała się prawdą; to nieopłacalne. Na zarzuty o niewierności, które stawiała mu żona odpowiadał c’est la vie. Podczas rebelii ukrywał się i wykorzystywał wszystkich i wszystko, żeby tylko przeżyć. Zostawił Josephine na pastwę losu, bo zwiększało jego szansę na przetrwanie. Jednakże po kilku tygodniach życia w jakiejś ciemnej melinie, rebelianci znaleźli go i wytargali na zewnątrz. Niestety David Rotenberg, niegdyś znany wśród elity finansjery, teraz był szaleńcem, który nie miał wystarczająco dużo odwagi, żeby odebrać sobie życie. Powstańcy, można stwierdzić, wyświadczyli mu przysługę i wysłali go na tamten świat.
W ten sposób przypieczętowany został los Josephine.
Historia
Tell me a piece of your history that you're proud to call your own Speak in words you picked up as you walked through life alone.
To chyba najsmutniejsza historia, jaką kiedykolwiek usłyszycie, mimo że zaczyna się całkiem wesoło. Jo, a właściwie Josephine, urodziła się w lipcu. Jej rodzice, wydawałoby się – bliscy ideału – to popularna aktorka i odnoszący sukcesy finansista. Wszystko wyglądało jak w bajce; mieszkali w pięknej willi z jeszcze piękniejszym ogrodem. Jest to jednak względne, gdyż tworzyli rodzinę, a nie byli nią. A po środku tego dramatu siedziała samotna, mała Jo. Na początku próbowała pogodzić się z tym, że tatuś nie ma dla niej czasu, a mamusia znów wyszła na spotkanie z przyjaciółmi. I tak kochała ich bezwarunkowo i bezgranicznie, jak to robią małe dzieci. W końcu tak należy, prawda? Przyjmowała z uśmiechem na ustach kolejne prezenty i witała nowe nianie. Nie była trudnym dzieckiem, wręcz przeciwnie, starała się nadążać za nowymi concierge’ami i sprzątaczkami, które stanowiły jej świat, ale kiedyś ta bańka fałszu i sztuczności musiała pęknąć. Miała niespełna siedem lat, kiedy pisząc swoje kolejne opowiadanie, uświadomiła sobie, że żyje w szklanej kuli. Pięknej, mieniącej się kolorami kuli, która sprawia, że jest nieszczęśliwa. Ma rodziców, ale ich nie zna, co powodowało ukłucie jej małego, drobnego serca. Co gorsza, David i Antoinette nie chcieli jej poznać. Dostawała co chciała i tak miało wyglądać jej życie, zamknięta pod kloszem i będąca pod stałym nadzorem opiekunki, przecież musiała być idealnym dzieckiem. Była pokazywana jako przykład perfekcyjnie delikatnej urody i nienagannych manier. Szkoda tylko, że kiedy przedstawienie się kończyło, ona wracała do swojego pokoju i odcinała się od reszty, ponieważ wolała swój świat wyobraźni od tego prawdziwego. Lata mijały, a Josephine przyzwyczaiła się do myśli, że rodzina jest tylko błahostką, o którą nie warto zabiegać. Zamiast tego uciekała w książki i swoje pamiętniki, które przepełnione były cytatami z jej ulubionych pozycji literackich albo własnymi tworami literacko-podobnymi; to był jej azyl. Dorastała czytając starą literaturę, jej ulubioną epoką był europejski romantyzm. Zaczytywała się Shakespeare’em i Goethe’em, byli dla niej natchnieniem i powodem do życia. Cała idea miłości platonicznej była jej bardzo bliska, bo sama miała skłonności do zakochiwania się i cierpienia w samotności, aż jej fascynacja kończyła się, a zaczynała kolejna. Dotrwała tak do wybuchu rebelii. Nie znając sytuacji politycznej i nie będąc świadomą tego co ją czeka, jak maniery nakazują przywitała nowoprzybyłych ludzi w willi. Dopiero po jednym spojrzeniu na matkę zrozumiała, że to nie jest kolejne spotkanie towarzyskie, a coś o wiele gorszego. Jo patrzyła jak umiera jej rodzicielka, a tchórz-ojciec zgarnia w pośpiechu ostatki biżuterii i ucieka przed rebeliantami. Potem już nie miała żadnych informacji o David’ie. Myślała, że nic nie jest w stanie jej już skrzywdzić, że traktowanie rodziców było wystarczającym piekłem. Nie mogła się bardziej mylić. Znowu siedziała w pustym domu, ale tym razem bez żadnych perspektyw, po prostu tkwiła w jednym miejscu. Cała zapłakana i ledwo żywa trafiła do KOLCa, gdzie jej życie miało się zacząć od nowa. Nie wiedziała co ma ze sobą począć ani jak przeżyć. Obecne otoczenie było przecież tak inne od tego, które znała. Uczyła się od początku jak oddychać i stawiać kroki, swoje niezależne kroki. Od tego momentu stała się panią swojego losu, czy tego chciała czy nie. Musiała znaleźć jakąś pracę, żeby nie umrzeć z głodu i mieszkanie, żeby nie zamarznąć na śmierć. To wszystko było potwornie trudne, bo dotąd żyjąca w fikcyjnej rzeczywistości Jo, teraz zupełnie sama musiała stawić czoła przerażającemu światu.
Charakter
We are the last people standing At the end of the night We are the greatest pretenders In the cold morning light
Josephine jest człowiekiem wycofanym ze społeczeństwa. Nie chce nawiązywać nowych znajomości, bo obawia się, że skończą się rozczarowaniem i ponowną samotnością. Traktuje ich jak coś koniecznego, ich obecność i to, że musi z nimi wchodzić w kontakty jest czymś, do czego się zmusza, gdy jest to konieczne, bo zwyczajnie boi się ludzi. Nie zamieniłaby swoich książek na nic innego, dlatego też cierpi, że straciła wszystkie pozycje. One zostały w willi, a Josie siedzi w gettcie. Teraz próbuje przywołać z pamięci Makbeta czy Króla Lear’a i zapisuje wszystkie kwestie, które pamięta; nawet fragmenty didaskaliów. Mimo zmiany otoczenia i tych dramatycznych przeżyć, nadal jest wrażliwą dziewczyną i odczuwa ciężar życia dwa razy bardziej niż reszta. Tłumaczy to sobie tym, że została wychowana na największych autorach romantycznych, którzy aż ociekali wrażliwością, co też od nich przejęła. Niestety większość ludzi nie rozumiała jej podejścia do świata i dlatego zawsze zostawała sama. Zdecydowanie można powiedzieć, że jedynym prawdziwym przyjacielem Josephine jest samotność. Towarzyszy jej od kiedy się tylko urodziła, a nie spotkała jeszcze na swojej drodze nikogo, kto byłby gotów to zmienić. Dlatego też Jo jest aspołeczną istotą z tendencjami do bycia socjopatą; ale w końcu każdy artysta ma swoje odchyły. Nie można jednak stwierdzić, że Jo jest w jakikolwiek sposób dojrzała emocjonalnie. Jest kłębkiem uczuć i zmienności, które rządzą jej życiem. Jak na prawdziwą miłośniczkę romantyzmu przystało, lubuje się w miłościach platonicznych, które opisuje, używając całego wysublimowanego słownictwa, wyczytanego u Byron’a czy Dumas. Przeżywa swoje miłostki i jak Werter cierpi, gdy jest obiekt fascynacji znika lub zwyczajnie się nim nudzi. Niemniej jednak, nie kończy jak młody arystokrata, ona żyje dalej aż do następnego zauroczenie i kolejnych zapisanych stron. I tak w kółko.
Ciekawostki
And so, you built a life on trust Though it starts, with love and lust And when your house, begins to rust Oh, it's just, metal and dust
- Zafascynowana jest literaturą romantyczną; uwielbia Goethe’go i Shakespeare’a. - Ma tendencje do zakochiwania się i cierpienia z tego powodu; jest to jednak źródło jej inspiracji i weny. - Często gubi się we własnych myślach. - Kocha i nienawidzi swoich zmarłych rodziców jednocześnie; jest pełna sprzeczności.
Ostatnio zmieniony przez Josie Rotenberg dnia Czw Mar 27, 2014 1:09 pm, w całości zmieniany 1 raz
Ashe Cradlewood
Wiek : 21 Przy sobie : czarna, skórzana torba, a w niej: fałszywy dowód tożsamości, mapa podziemnych tuneli, wytrych, medalik z kapsułką cyjanku, nóż ceramiczny, zapalniczka, paczka papierosów, leki przeciwbólowe, latarka z wytrzymałą baterią Obrażenia : złamane serce
Temat: Re: Josephine Rotenberg Sob Sty 04, 2014 3:55 pm
Hm, muszę powiedzieć, że jestem pod wrażeniem. Na początku wydawało mi się, że będę mieć do czynienia ze standardowym schematem zepsutej Kapitolinki, trafiającej do getta, ale później spotkało mnie miłe zaskoczenie. Stworzyłaś postać interesującą i już na pierwszy rzut oka złożoną, taką, którą jednocześnie mam ochotę potrząsnąć, jak i przytulić. Samą kartę czytało mi się przyjemnie i lekko, cytaty wpasowują się idealnie w kolejne etapy historii. Wyłapałam dwie czy trzy literówki, ale wyjątkowo nie psuły mi odbioru.