IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  
Stare Opuszczone Mieszkanie - Page 2

 

 Stare Opuszczone Mieszkanie

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : Previous  1, 2
AutorWiadomość
Mathias le Brun
Mathias le Brun
https://panem.forumpl.net/t1940-mathias-le-brun
https://panem.forumpl.net/t3011-mathias#46489
https://panem.forumpl.net/t1311-mathias-le-brun
https://panem.forumpl.net/t2098-come-to-mommy-my-little-fucker
Wiek : 26 lat
Zawód : #Mathias
Przy sobie : kapsułka cyjanku wszyta w kołnierz, rewolwer, miljon ton heroiny i jakieś podróżne ciuszki
Znaki szczególne : #Mathias
Obrażenia : #Mathias

Stare Opuszczone Mieszkanie - Page 2 Empty
PisanieTemat: Stare Opuszczone Mieszkanie   Stare Opuszczone Mieszkanie - Page 2 EmptySob Lip 06, 2013 11:28 am

First topic message reminder :



Położone na poddaszu, opuszczone i kompletnie zdegradowane mieszkanie, mimo niedoboru lokali, nie znalazło chętnych lokatorów. Być może chodzi o złą sławę, jaka na nim ciąży, a może o krążące w okolicy plotki o klątwie, która dopada wszystkich potencjalnych mieszkańców.
Powrót do góry Go down

AutorWiadomość
Mathias le Brun
Mathias le Brun
https://panem.forumpl.net/t1940-mathias-le-brun
https://panem.forumpl.net/t3011-mathias#46489
https://panem.forumpl.net/t1311-mathias-le-brun
https://panem.forumpl.net/t2098-come-to-mommy-my-little-fucker
Wiek : 26 lat
Zawód : #Mathias
Przy sobie : kapsułka cyjanku wszyta w kołnierz, rewolwer, miljon ton heroiny i jakieś podróżne ciuszki
Znaki szczególne : #Mathias
Obrażenia : #Mathias

Stare Opuszczone Mieszkanie - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Stare Opuszczone Mieszkanie   Stare Opuszczone Mieszkanie - Page 2 EmptyNie Maj 17, 2015 12:13 pm

Zastanawiał się...
...czy będzie stał i wyginał się w ten jakże komiczny sposób do usranej śmierci, zanim księżniczka Ashe raczy obdarować go tym jakże skromnym i obłudnym uściskiem – a przecież tego pragnęła!, która z tych biednych i niekochanych, brzydkich kobiet Kwartału nie marzyła o takim porządnym, uczciwym mężu stanu jak Mathias le Brun? Każda. Znaczy że... każda marzyła! Swego czasu nawet sam Mathias wzdychał do swojego własnego odbicia, kiedy jeszcze był młody, piękny i posiadał taki nieodzowny element twarzy jak ucho a lustro nie pękało pod naporem oszałamiającego wdziękiem i zdrowiem odbicia.
Nagminnie uciekał się do żartu, bo wtedy wszystko wydawało się prostsze, bardziej gładkie. Słowa wypowiedziane przez śmiech nie brzmiały tak paskudnie, prawdziwie, nie brzmiały tak nago, czasem także piskliwie, gdy uczucia łamały głos, wiązały język, wyciskały łzy. Histeria była taka naturalna, zamykała strach za nieprzerwanym chichotem, który wylewał na twarz wraz z uśmiechem. Nie płakał. Nie krzyczał. Nie potrafił też milczeć. Posiadał jedynie niezwykle nieprzydatną i dokuczliwą umiejętność wydzierania się na ludzi i obrażania ich w najbardziej klasyczny sposób: wyzywając, mieszając z błotem, wiążąc wulgaryzmy ze sobą i tworząc barwne i nienaganne wiązanki. Po drodze cech, które matka ziemia przekazała mu w haniebnych genach ojca wariata i matki dziwki znajduje się także chorobliwa zapalczywość, która daje o sobie znać w najmniej odpowiednich momentach, gdy głos powinien przejąć rozsądek i resztki zagrzebanej pod tonami gruzów osobowości kultury. Nie potrafił się bać, bo nie wierzył, że przerażenie mogłoby brać nad nim górę, nie chciał przyznać się do tego, że coś tak błahego jak przerażenie dusi go i więzi, odbiera mu zdrowe zmysły, bo przecież...! Przecież to takie ludzkie, a on był zwierzęciem wychowanym na wolności i nienawidził, gdy zarzucano mu pętlę na szyję, miotał się wówczas, wydawał wrzaski skierowane w stronę uzurpatorów. To nie strach przed śmiercią, która omamiła go już słodkim oddechem, wtuliła się w jego podświadomość i zadomowiła; najbardziej z tego wszystkiego zawsze bał się niewoli, którą mogłyby stanowić mury więzienia. Upokorzenia. Bał się też niektórych ludzi, ale nadal powtarzał, że to tylko pozory, oni nie istnieją, jeśli nie będzie w nich wierzył.
Ale to tylko kolejny żart, nie mogłoby być prawdą. Mathias le Brun zaraz znów wyda z gardła ochrypły gorzki śmiech, który wypleni z pomieszczenia resztki patosu lepiącego się nieprzyjemnie do ciała, przyprawiającego o dreszcze. Nie potrzebował niczyich uścisków, chociaż to było miłe, nie potrzebował jej wcale – mógłby zgarnąć nagrodę przechadzając się po jej lekkim niczym piórko martwym ciałku, które niebawem zostałoby pochłonięte przez zgniliznę, a może nie patyczkowałby się i skazał ją na krótką i historyczną podróż po przewodzie pokarmowym klientów Votre Mommy. To było takie puste, poczuł się nagle pusty, gdy zastanowił się, czy będzie brakowało mu kolejnej wylatującej z gniazdka kukułki, czy wspomni o niej za te kilka tygodni, choć będzie starał się zapomnieć. Zapomnieć, bo umarli nie potrzebują pamięci, przynajmniej tak sądził, umarli zaprzątają jedynie głowę żywym, wyrywają serca i nachodzą, nachodzą udręczone dusze nocami, nie potrzebował kolejnej postaci do kolekcji przyjaciół-zjaw, którzy kiedyś doprawdy go wykończą. A może to po prostu wina tych pieprzonych narkotyków, że ma te wszystkie koszmary.
Może tak?
Nie wiedział. Zirytował się tylko, że stracił paczkę papierosów i to w danym momencie zaprzątało mu głowę. Nie odejście Ashe, nie wizje krwawych dowodów na swoją znieczulicę, nie liczyło się nic – tylko te papierosy, których brak ciążył w kieszeni i sprawił, że opętała go nieludzka irytacja na widok kruchej, szczupłej postaci majaczącej gdzieś w oddali przed jego oczyma. Uśmiechnął się zatem na myśl o podsuniętych przez nią obrazach, podjudzał własną nieuargumentowaną, żałosną wściekłość, aby zagłuszyć bóle rozstania, odejścia, odsunięcia się od konsekwencji, jakie niesie za sobą pchnięcie kogoś prosto w przepaść. Mimo wszystko wolałby nie oglądać jej ciała w telewizji, czytać w gazetach o kolejnym przypadku feralnej ucieczki – och, jakież te władze zaradne!, udało im się schwytać kolejnego wychudzonego, nieszczęśliwego człowieka i... zabić go! Tak, tak, tak! Brawo Adler, brawo głupia pizdo, brawo!
Brawo.
Odepchnął od siebie to wszystko, bo nie istniało. Ona już nie istniała. Była duchem.
Kwestia przyzwyczajenia. Jak do zwierzątka. To wszystko. Albo smutek, prawdziwy smutek, że coraz mniej tego. Ludzi. Tych ludzi. Odchodzą, nie oglądają się za siebie. Smutne.
Brednie emerytowanego ćpuna. Tak, czuł się jak emeryt, gdy mijał ją nawet nie patrząc jej w oczy, otworzył drzwi, stanął w nich i odwrócił się, aby ukoronować to spotkanie lekkim westchnieniem:
-Ta paczka... - zmierzył ją uważnym, nieco ostrym spojrzeniem - ...kiedyś mi ją oddasz.
Po czym wyszedł. Znów z uczuciem przegranej.


lovelove
ps. mówiłam, że dokończymy tę grę?
Powrót do góry Go down
 

Stare Opuszczone Mieszkanie

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 2 z 2Idź do strony : Previous  1, 2

 Similar topics

-
» Opuszczone mieszkanie
» Opuszczone mieszkanie - Charlie Smith
» Stare podania
» Let it Snow (stare prośby)
» Pracownia cioci Rei (stare prośby)

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Panem et circenses :: Po godzinach :: Archiwum :: Lokacje :: Getto-