Wiek : 19 lat Zawód : kiedyś - artysta, teraz - sadysta Przy sobie : fałszywy dowód tożsamości, paczka papierosów, paczka zapałek, scyzoryk wielofunkcyjny
| Temat: Cassian Wright Sob Cze 15, 2013 2:00 pm | |
| Cassian "Cass" WrightAndrew VanwyngardenIMIĘ: Cassian NAZWISKO: Wright DATA URODZENIA: 06.09.2263 MIEJSCE ZAMIESZKANIA: KOLCowisko ZAJĘCIE: dawno, dawno temu - idol nastolatek, dobra dupa, muzyk i chłopak z plakatów powieszonych nad łóżkiem każdej szanującej się mieszkanki Kapitolu (dobra, mieszkańca też). Dzisiaj kradnie na potęgę i jest w stanie sprzedać własną nerkę za kawałek sera.
Lisa Wright - matka, matula, mateczka. Wychowywała Cassa samotnie i czasami wątpiła, czy wydała na świat dziecko, czy nawiedzonego wariata - zupełnie jakby jedno wykluczało drugie! Cassian nigdy nie poznał ojca, zginął on podobno podczas przypadkowej strzelaniny w Kapitolu, jednak tuż przed śmiercią Lisa wyznała synowi, że człowiek, który go spłodził żyje i jest kimś zupełnie innym niż Cass sądził. Taka sytuacja! Oczywistą oczywistością jest, że Cassian podjął próby odnalezienia ojca - jednak wtedy rebelianci wkroczyli do Kapitolu i chłopak musiał zająć się ratowaniem własnego (zgrabnego) tyłka.
Ludzie mawiają, że coś takiego jak „pech” nie istnieje. Naukowcy niejednokrotnie udowodniali, że żadna hiperkosmiczna siła nie wpływa na sytuacje losowe, zaś jej racja bytu wyssana jest z małego palca. No cóż - ludzie są głupi, a naukowcy nie wierzą w magię. Bo tak się składa, że kosmiczna siła figuruje na liście zjawisk materialnych i zwie się Cassian Wright. Kiedy chłopak przyszedł na świat była piękna, wrześniowa noc. Właściwie do pewnego czasu Cass żył sobie całkiem zwyczajnie. Wiadomo, jak każdy dzieciak posiadał własne sekrety i problemy, które odchodziły na dalszy plan przy masowym pożeraniu pysznych ciasteczek mamy. Czasem zdarzyło mu się zbić kolano, czasem wpadał do otwartych studzienek kanalizacyjnych (no dobra, cholernie często…), raz nawet przypadkowo znalazł się w poduszkowcu odlatującym do Dziesiątki… bądźmy szczerzy – dzieciństwo Cassiana było pełne niezwykłych zbiegów okoliczności, w skutkach szczęśliwych, albo prawie tragicznych. Znajdował na ulicy portfele, a nawet czeki in blanco, bywał zamykany na całą noc w sklepie ze słodyczami, wygrywał w loteriach najlepsze nagrody, upadał na tory w momencie, w którym na peron wjeżdżał pociąg... w jego obecności ludzie uśmiechali się po ósemki, lub paskudnie klęli na czym świat stoi. W ciągu całego swojego życia Cass nie przeżył ani jednego, całkowicie zwykłego dnia. Oczywiście, miało to swoje plusy, ale w ogóle nie podobało się matce małego Cassiana. Prawdę powiedziawszy, biorąc pod uwagę ilość nieszczęśliwych zjawisk wokół niego, wątpiła, że jej pociecha dożyje pełnoletniości. Tym większe było zdziwienie Lisy, gdy Cass w wieku szesnastu lat przypadkiem zauważony został podczas jakiegoś durnego karaoke przez producenta muzycznego - facet, całkowicie urzeczony głosem Cassiana zaproponował mu przesłuchanie... a dwa miesiące później Wright wspinał się po drabinie muzycznego show-biznesu. W przeciągu zaledwie pół roku wylansowany został na idola nastolatek, rozpoznawanego na każdym kroku i rozszarpywanego przez paparazzich na równi ze zwycięzcami Igrzysk. Swoim talentem Cass uświetniał każdą większą imprezę, co... praktycznie zniszczyło mu życie. Żaden dzieciak, nawet jeśli skończy szesnaście lat i jest prawie dorosły, nie powinien być obdzierany ze swojego dzieciństwa - a właśnie to zrobiono z Cassianem. Sława wymusiła na nim całodobową dyspozycyjność - a by takim być kilka dni pod rząd, szpikowano młodego Wrighta wszelkimi związkami energetyzującymi. Potem poszło jak z górki - alkohol, lekkie narkotyki, kilkumiesięczna utrata głosu... i rebelia. To poniekąd dzięki swojej chorobie Cass uniknął śmierci w Kapitolu. Przez pewien czas ukrywał się w Czwartym Dystrykcie, nie za bardzo wiedząc, co Coin z nim zrobi. W końcu jednak pani prezydent natrafiła na trop uroczego muzyka i ściągnęła go do Kapitolu jako sztandarowy przykład: nikt, kto miał związek ze Snowem, nawet jeśli tylko raz zagrał na jego urodzinach, nie może liczyć na taryfę ulgową. Zatem od tamtej pory Cass żyje w KOLCu, starając się za wszelką cenę utrzymać... i uratować własne życie. Życie, którego rebelianci pozbawili matki Cassiana, wkraczając do Kapitolu. Teraz Wright wie jedno: ludzie nie mają racji z rankingiem uczuć. Pragnienie zemsty lokuje się z pewnością ponad nienawiścią. Ale na samym szczycie jest uczucie poniżenia.
Opisanie charakteru Cassa w kilku zdaniach byłoby barbarzyństwem, dlatego też ten punkt powinien zostać pominięty, jednak zasady to zasady... i jeśli już przy nich jesteśmy wspomnę, że dla naszego bohatera słowo "zasady" jest pustym frazesem. Nie uznaje on czegoś takiego jak "zasady". "Zasady" są dla tchórzy i ludzi nie wiedzących, co chcą zrobić ze swoim życiem. Zasady to w końcu takie związki w chemii, mające charakter, uwaga, zasadowy. Dlatego lepiej nie trujcie Cassianowi dupy regulaminami, zakazami i innymi pierdołami, bo się chłopak zdenerwuje. Dlatego Cass uwielbia przebywać na łonie natury. Dzika, nieokiełznana przyroda to jego matka, żona, siostra i kochanka. W zatłoczonym mieście czuje się nieszczęśliwy: dla własnego komfortu po prostu musi choć raz dziennie zwiać do lasu na długi spacer. Co jest zresztą niemożliwe, bo w KOLCu łatwiej o nielegalny bimber niż kilka drzew stojących w kupie. Siłą rzeczy ludzie grzeją się w blasku jego sławy, z czego doskonale zdaje sobie sprawą. Biorąc pod uwagę, że hormony buzują w nim równie mocno co lawa w Wezuwiuszu tuż przed wybuchem, czasami posuwa się do kroków mocno demoralizujących młodzież. Gdy ktoś mu się spodoba, nieważne czy to mężczyzna czy kobieta, zrobi wszystko, by tego kogoś zdobyć. Cokolwiek rozumiecie poprzez słowo "zdobyć". Jego determinacja i dążenie do celu w takich wypadkach są na tyle silne, że gotowy jest posunąć się dosłownie do wszystkiego, by osiągnąć to (lub tego), co (kogo) pragnie. Cassian od dziecka nie cierpi wszelakiej elektroniki. Nie korzysta ani z komputera, ani z telefonu komórkowego. Zresztą... nie ma jak. Może to i dobrze, bo z całą pewnością przypadkiem wysadziłby telefon w powietrze i ze swoim psim szczęściem posłał kilka odłamków w stronę twarzy Strażnika Pokoju. Cass ma w nosie wszelkie zasady, za to wybitnie zna swoje prawa. Wychodzi z założenia, że wszystkie ograniczenia to rażące naruszenie wolności, która z kolei stanowi dla niego nadrzędną wartość. Wright w obronie własnych ideałów nie boi się sięgać nawet po przemoc, mimo wszystko posiada jednak swój honor. Rzadko cokolwiek komukolwiek obiecuje, ale jeśli już postanowi przyjąć na własne barki jakieś zobowiązanie, na pewno dotrzyma słowa. Szczerze gardzi osobami, które dla własnych korzyści są w stanie zdradzić najlepszego przyjaciela, ale... pożyczonych pieniędzy nie oddaje – jeśli ulegniesz jego namowom i oddasz mu dwa dolary, możesz być pewien, że więcej ich nie zobaczysz. Cass od zawsze cierpi na chroniczny brak kasy, a w połączeniu z jego nieumiejętnością oszczędzania, wiecznie żyje pod kreską, nawet pomimo swej oszałamiającej kariery. Z natury jest nieostrożny, impulsywny i ciekawski. Te trzy cechy powodują, że Cassian po prostu nie potrafi wytrzymać długo bez żadnych wpadek - naprawdę rzadko bywa poważny, nawet wtedy, gdy wymaga tego sytuacja – zdaje się, że po prostu nie potrafi radzić sobie z negatywnymi uczuciami. Na domiar złego jest bardzo niestały. Jednego dnia do szaleństwa kocha Pannę X., by tydzień później nie pamiętać jej imienia. Raz nie wyobraża sobie życia bez gitary, by w następnym miesiącu wymienić ją na sprzęt do robienia lodów (... takich kręconych, z automatu oczywiście). Nie ma chyba takiej rzeczy, której Cass by nie próbował – w swoim krótkim życiu był już początkującym skrzypkiem, biegaczem (na krótko, za szybko dostawał zadyszki), nieustraszonym dziergaczem swetrów i dealerem małych kotków.
~ jego słabością są ludzie. A przynajmniej ludzie, których istnienie nie irytuje go na tyle, by nie mieć ochoty połamać im wszystkich kości. Zafascynowany może całymi dniami obserwować jak biegają, by załatwić swoje sprawunki, wiedząc, że już jutro mogą paść ofiarą psychopaty a trzy dni później gnić w trumnie dwa metry pod ziemią, ~ prędzej zabije drugiego człowieka niż kota, ~ jest biseksualny, ~ bardzo szybko się uczy - a jeszcze szybciej zapomina o tym, czego właśnie się nauczył, ~ gra, śpiewa, tańczy i świeci w ciemności - czyli jego wszechstronne uzdolnienie wpędza niejednego człeka w kompleksy, ~ zaśpiewał kiedyś Snowowi ""Happy Birthday, Mr. President". I chyba dlatego siedzi w KOLCu.
|
|
Wiek : 21 Przy sobie : czarna, skórzana torba, a w niej: fałszywy dowód tożsamości, mapa podziemnych tuneli, wytrych, medalik z kapsułką cyjanku, nóż ceramiczny, zapalniczka, paczka papierosów, leki przeciwbólowe, latarka z wytrzymałą baterią Obrażenia : złamane serce
| Temat: Re: Cassian Wright Sob Cze 15, 2013 3:38 pm | |
| Co tu dużo mówić - akcept i zabójczej gry. <3 |
|