IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  
Lodziarnia na kółkach

 

 Lodziarnia na kółkach

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość
the victim
Adah Haggard
Adah Haggard
https://panem.forumpl.net/t2395-adah-haggard
https://panem.forumpl.net/t2390-adah-i-przyjaciele
https://panem.forumpl.net/t2391-adah
Wiek : 16
Zawód : Trybucenie
Obrażenia : Podejrzane wychudzenie

Lodziarnia na kółkach Empty
PisanieTemat: Lodziarnia na kółkach   Lodziarnia na kółkach EmptyCzw Lip 31, 2014 10:29 pm



Jeździ przy rzece, dookoła i z powrotem. C:
Powrót do góry Go down
the civilian
Bent Sargeant
Bent Sargeant
https://panem.forumpl.net/t1944-bent-sargeant#24642
https://panem.forumpl.net/t1418-bent-skret
https://panem.forumpl.net/t1471-bent-sargeant
https://panem.forumpl.net/t1557-bentowy#19784
Wiek : 31
Zawód : Prowadzę kasyno
Przy sobie : karty do gry, zapałki, prawo jazdy

Lodziarnia na kółkach Empty
PisanieTemat: Re: Lodziarnia na kółkach   Lodziarnia na kółkach EmptyCzw Lip 31, 2014 11:11 pm

W nocy widziałem fajny film. Tamtą noc spędziłem w mieszkaniu. Film opowiadał o nałogowym (?) podrywaczu, który umówił się z dziewczyną, a ona okazała się być jego siostrą. Dobrze, że to tylko film. Siedział mi w głowie jakiś czas, ale potem zapomniałem o nim.
Był to wyjątkowo słoneczny dzień, nawet jak na Panem, w którym pogoda bywa bardzo zmienna. Chodzi tutaj na przykład o zimową burzę śnieżną, która podczas balu Trybutów poprzednich Igrzysk sprawiła, że prąd wysiadł nieomal w połowie Panem. Pamiętam, jak ludzie w kasynie zdenerwowali się, nieomal wpadli w panikę. To była głośna noc, ponieważ nikt nie mógł wrócić do domu. Jak już mówiłem, słońce górowało, więc postanowiłem włożyć okulary słoneczne, tak jak wiele ludzi w pobliżu. Te sztuki były od Gucciego, przyjemnie się je nosiło, były wygodne. Letnia pogoda nad Moon River, to jest to. Idealny dzień na spacer, i aby rozejrzeć się za pewną... postawiłbym tutaj kropkę.
Wydawałoby się nieomal, że znajdujemy się nad Sun River. Niemało ludzi urządza sobie piknik na zboczu rzeki, jakieś kanapki, przekąski, parasole o milionach barw. Bardzo przyjemnie. Ulicę nad Moon River od trawy przy niej oddziela mały mur, na którym zdecydowałem się usiąść. Można stąd podziwiać okoliczną florę, ludzi, rzekę. Można przyjrzeć się wszystkiemu dookoła, idealny punkt obserwacyjny. Jakby czas się zatrzymał, nic nie miało się wydarzyć. Atmosfera nadchodzących Igrzysk Głodowych nie obchodziła nikogo, bo mogą kąpać się w słońcu.
Tuż obok mnie stała budka z lodami, która praktycznie cały czas się przemieszczała. Ostatnio w jakimś horoskopie, który okazjonalnie przeczytałem, pisało, żebym unikał takich budek. Minęła mnie i pojechała dalej. Mimowolnie odwróciłem od niej wzrok, jakbym miał przeczucie. Czy to możliwe, że nie powinienem się tutaj znajdować? Że jestem o złym czasie, w złym miejscu? Horoskopy przecież kłamią.
Kto wie, kto wie. Przekonamy się. Pograjmy z losem.
Dziwne. Przez chwilę wydawało mi się, że na drugim końcu rzeki widziałem... widziałem. Kogo to ja tam widziałem? Zapomniałem.
A może nikogo nie widziałem. Nie chciałem widzieć. Zdawało mi się. Nie jestem gotowy.
O czym myślałem?
Ach tak, słoneczny dzień nad Sun, tfu, Moon River. Ciekawe gdzie może być teraz Catrice. Spodobałoby się jej tutaj.
Powrót do góry Go down
the victim
Daisy Daignault
Daisy Daignault
https://panem.forumpl.net/t1952-daisy-daignault#24688
https://panem.forumpl.net/t1786-zlote-dziecko-dawnego-kapitolu-zaprasza#22519
https://panem.forumpl.net/t1644-daisy-daignault#21160
https://panem.forumpl.net/t2602-stayin-alive#37670
https://panem.forumpl.net/t2515-daisy#36305
Obrażenia :

Lodziarnia na kółkach Empty
PisanieTemat: Re: Lodziarnia na kółkach   Lodziarnia na kółkach EmptyPią Sie 01, 2014 10:40 am

| przed wszystkim; ogarniamy dramy przed trybuta losem!

Daisy była stworzona do tak słonecznych dni. Po prostu nie pasowała do deszczowej i smętnej pogody, do śnieżyc, zawalających białym puchem chodniki (tj. wybiegi dla tak ślicznych istotek) w centrum Kapitolu i do chmur, zasłaniających słońce. Co prawda w tych wszystkich szarościach mieniła się jeszcze wyraźniej i nie sposób było pominąć jej unikalną, błyszczącą urodę, jednakże...ludzie wtedy nie uśmiechali się do niej. Skryci za parasolami, pędzący do domów, by uciec przed chłodem, słotą i problemami szarych obywateli, nie mieli czasu, by przystanąć i zachwycić się nienormalnie wysoką jak na swój wiek piętnastolatką o złotej karnacji i złotych włosach, spływających aż do pasa. Taka obojętność doprowadzała Daisy do furii - nie, nigdy nie depresji; w tą wpadła tylko dwa razy w życiu - i czyniła z niej szalenie niebezpieczną przeciwniczkę. O ile ktoś obawiał się wypielęgnowanych paznokci i chudych piąstek, rzecz jasna. Albo złowrogiej zemsty, knutej przez rozpieszczony umysł jedynaczki.
Jedynaczki z dość wybiórczą pamięcią, odkąd bowiem wylądowała w luksusowym mieszkaniu Cordelii, zapomniała zupełnie o swojej starszej siostrze, nie wytrzymującej trudów KOLCa. O dziwo, okropieństwa Kwartału dalej krążyły w jej głowie i dalej planowała zemstę na Coin...na razie odłożoną w czasie. Musiała nabrać kolorów (dosłownie) po miesiącach nędzy, wykupić do pnia letnią kolekcję i przywrócić blask swoim włosom. Udało się; po kilku tygodniach powrotu do normalnego życia Daisy promieniała. Dosłownie i w przenośni; urodą, młodością, radością i chęcią zemsty. Ta ostatnia jednak spadała na dalszy plan, kiedy chodziło o rozrywki.
Wyjątkowo dziś samotne, Cordelia zniknęła zanim Daisy zwlokła się z łóżka, i dlatego blondynka spacerowała teraz wzdłuż rzeki bez ukochanej kuzynki. Początkowo była nawet nieco zirytowana (pewnie poszła do szui Bookera i jego brzydkiej jak noc nowej dziewczyny, phi), ale nie byłaby sobą, gdyby nie wykorzystała okazji do własnych celów. Postanowiła, że i tak znajdzie kompana na najbliższą godzinę i odkąd wyruszyła z domu wzdłuż bulwarów musiała odmówić trzem chłopaczkom, smalącym do niej cholewki. Odtrąciła ich z łaskawością królowej Mary Sue. Wolała kogoś starszego - odrobinę, przez chwilę widmo wydarzeń sprzed trzech lat ukłuło ją nieprzyjemnie w serce, ale w tak cudownej aurze nie mogła długo się smucić. Rozglądała się więc dookoła z łaskawym uśmiechem, ubrana w niedorzecznie krótką, niebieską sukienkę, odsłaniającą jej długie nogi, na głowie mając kapelusz z szerokim rondem. Miał osłaniać ją od słońca, ale i tak odzyskany pigment w skórze sprawiał, że błyszczała, wyglądając jak dawne echo Kapitolu. Wytrzeszczone oczy Rebeliantów sprawiały jej przyjemność i prawie przegapiłaby przystojniaka, siedzącego na murku, ale cichy dzwoneczek budki z lodami przywołał wzrok Daisy w stronę...W stronę całkiem przystojnego pana w okularach przeciwsłonecznych. Nie młodzieniaszka, nie starca; idealna partia do pochwalenia się Cordelii. Uśmiechnęła się więc do niego nieco filuternie, schodząc ze ścieżki i siadając kilka metrów od niego z udawaną obojętnością.
To mogło być naprawdę udane popołudnie.
Powrót do góry Go down
the civilian
Bent Sargeant
Bent Sargeant
https://panem.forumpl.net/t1944-bent-sargeant#24642
https://panem.forumpl.net/t1418-bent-skret
https://panem.forumpl.net/t1471-bent-sargeant
https://panem.forumpl.net/t1557-bentowy#19784
Wiek : 31
Zawód : Prowadzę kasyno
Przy sobie : karty do gry, zapałki, prawo jazdy

Lodziarnia na kółkach Empty
PisanieTemat: Re: Lodziarnia na kółkach   Lodziarnia na kółkach EmptyPią Sie 01, 2014 12:22 pm

Piszę to przy California Girls. Nie śmiejcie się jeśli ten post będzie nienormalnie cukrowy i beznadziejny. Lodziarnia na kółkach 2194133273

W moim kierunku po ziemi zaczęła toczyć się jakaś piłka, cały czas delikatnie zwalniając, aż w końcu zatrzymała się przy murku, delikatnie odbijając się od ceglanej ścianki. Widząc jakieś dzieciaki machające w tym kierunku, po prostu chwyciłem piłkę i odrzuciłem ją im. Najwyższy przechwycił zabawkę, po czym dzieci wróciły do zabawy, a ja nawet nie zauważyłem, gdy jakaś pani w odpowiedniej na tę pogodę sukience usiadła na murku, całkiem niedaleko. Miała na sobie bardzo duży i ozdobny kapelusz, który po części ukrywał jej twarz i większość włosów. Wyglądała tajemniczo, i tak jakby... mrugnęła w moim kierunku? Uśmiechnęła się? Co to mogło znaczyć?
Chwila, czy to na pewno kobieta? Wygląda bardzo młodo; ma delikatną cerę, niczym dawne Kapitolinki. Wygląda na dumną dziewczynę, pewną swych wyborów, wiedzącą, czego chce. Cóż, jeśli chce mnie, no to proszę bardzo.
Podniosłem się z murku, który był przyjemnie ogrzany słońcem. Żal mi było go opuszczać, ale cóż, czasem trzeba się poświęcić, żeby zdobyć wyższe dobro. Powolnym krokiem zbliżyłem się, upewniając się, że młoda dama mnie nie zauważy. Mogła jednak słyszeć krok moich butów.
- Bu - zaszedłem ją z drugiej strony, pochylając się nad pięknością i zakładając obie ręce za siebie, starając się ją delikatnie przestraszyć. Odwróciła się w jednym momencie, ze swoim delikatnym wyrazem twarzy. Nagły podmuch wiatru zadął, a wszystko zdawało się zatrzymać na chwilę. Chmury, bawiące się dzieci, piknikujący ludzie, spacerowicze, ruch słońca. Świat wydawał się zamrożony w idealnym momencie, a oboje staraliśmy się widzieć tylko siebie.
Wyprostowałem się i zręcznie wyciągnąłem dłoń w kierunku księżniczki. Rzuciłem okiem w kierunku budki z lodami, której się trochę obawiałem. Ku memu uradowaniu, odjechała trochę dalej, co trochę mnie uspokoiło, i sprawiło, że wewnętrznie uszło ze mnie powietrze. Ale czułem, że niedługo znowu ją spotkamy. Wróciłem wzrokiem do młodej pani, uśmiechając się ni to przyjaźnie, ni to czule.
- Co powiesz na mały spacer przez most? - rzuciłem, nadal stojąc dumnie nad Bezimienną. Czekałem tylko na odpowiedź, jak na... jak na list zwrotny od Daisy. Och, że też znowu muszę myśleć o takich rzeczach. Daisy tu nie ma. Na pewno nie. Przecież Daisy jest w KOLCu.
Jesteśmy tylko Ty i ja, moja droga.
Powrót do góry Go down
the victim
Daisy Daignault
Daisy Daignault
https://panem.forumpl.net/t1952-daisy-daignault#24688
https://panem.forumpl.net/t1786-zlote-dziecko-dawnego-kapitolu-zaprasza#22519
https://panem.forumpl.net/t1644-daisy-daignault#21160
https://panem.forumpl.net/t2602-stayin-alive#37670
https://panem.forumpl.net/t2515-daisy#36305
Obrażenia :

Lodziarnia na kółkach Empty
PisanieTemat: Re: Lodziarnia na kółkach   Lodziarnia na kółkach EmptyPią Sie 01, 2014 2:02 pm

Polowanie na przystojnych mężczyzn może i było rozrywką głupich dziewczynek, ale przecież Daisy nigdy nie twierdziła, że jej IQ (wysokie) jest przeznaczone wyłącznie do grania w szachy i rozwiązywania matematycznych zagadek. Te nudne akcenty mądrości zostawiała sztywniakom; sama wolała robić to, co sprawiało jej największą przyjemność. Czyli: błyszczeć. I przywoływać do siebie płeć brzydszą.
Zapewniali Daisy uwagę, komplementy i najlepszą zabawę, prężąc muskuły umysłu (zdarzało się, że ciała także) i starając się wykreować na mężczyzn idealnych. Schlebiało jej to niesamowicie, obdarowywała ich perlistym śmiechem i możliwością obejrzenia jej ciała. Nie w całości; nie chodziło przecież o erotykę, do tej była uprzedzona. W sekrecie i tajemnicy; nawet Cordelia nie wiedziała o tym, co spotkało młodziutką Daisy. Wiecznie dziewicę, lubującą się w uwodzeniu mężczyzn nieco starszych od siebie. Lolitka dla bogatych, złota, lśniąca i zawsze niedostępna, znikająca jeszcze tego samego wieczoru, obdarzając delikwenta wyłącznie pożegnalnym pocałunkiem. W najlepszym wypadku, częściej bowiem po prostu odłączała się od towarzysza popołudnia i wieczoru, z chichotem znikając w bocznych uliczkach Kapitolu.
Musiała zaprzestać tych praktyk na czas uwięzienia w Kwartale, ale teraz już nic nie hamowało Daisy przed powrotem do dawnej siebie. Oczywiście dalej nienawidziła Almy i szukała już odpowiedniego sklepu z farbą malarską (planowała napisać wyjątkowo obelżywe hasełko na ścianie domu niedaleko mieszkania Cordelii), ale przecież wielkie umysły (kh) muszą czasem odpoczywać przed dokonaniem zemsty. Dlatego teraz wygrzewała się w promieniach słońca, błyskając złotą skórą. Co prawda nie wróciła jeszcze do pełnego złota, ale i tak lśniła jak pokryta cekinami przynęta na wzrokowców.
Kątem oka widziała, że mężczyzna w okularach przeciwsłonecznych przygląda się jej ukradkiem i z samozadowoleniem przyjęła jego reakcje, teatralnie podskakując, kiedy przestraszył ją - był przy tym niesamowicie słodki. I dżentelmeński; Daisy ledwo powstrzymała dziewczęcy chichot, kiedy podał jej swoją dłoń w starym, Kapitolskim stylu. Jakby prosił ją do tańca.
Żałowała, że miał na nosie okulary i że nie mogła zobaczyć jego oczu. Zanim więc pochwyciła jego rękę, zadowolona z złapanego łupu (głupiutka, naiwna Daisy, rekompensująca sobie dramat dzieciństwa) podniosła palce i zsunęła jego okulary na czoło, posyłając mu szeroki uśmiech.
- Od razu lepiej, drogi Dżentelmenie - rzuciła lekko, przyglądając się jego oczom. Gdzieś już widziała ten odcień, ale...nie zastanawiała się nad tym specjalnie długo, podnosząc się z murku i poprawiając sukienkę, odsłaniającą jej złote uda. Przesunęła też kapelusz nieco na tył głowy, rozpuszczając długie, blond włosy, opadające luźną kaskadą aż do linii bioder. I tak musiała je skrócić, przez okropieństwa Kwartału przerzedziły się i zniszczyły, ale teraz były w całkiem dobrej formie. Tak samo jak Daisy, cała w uśmiechach, w głowie oceniając nieznajomego dość wysoko w skali, jaką stworzyły z Cordelią. Dobre 8/10. Mogłaby zatrzeć ręce jak i zarechotać jak złośliwa wiedźma, ale zamiast tego wsparła się na jego (zaoferowanym, jak mniemam) ramieniu, zastanawiaj się przez sekundę, czy poderwani przez nią faceci zdają sobie sprawę z tego, że ma zaledwie piętnaście lat. Chyba nie, wyglądała na starszą przez te nienaturalnie długie nogi.
- Spacer brzmi doskonale, ale jeśli zemdleję w połowie drogi przez ten okropny upał, będziesz musiał mnie reanimować - poruszyła śmiesznie brwiami, zerkając na niego z ukosa, pewna, że nie musi dodawać, że metodą usta-usta.
Ach, słodkie, letnie dni w obliczu zbliżającej się tragedii.
Powrót do góry Go down
the civilian
Bent Sargeant
Bent Sargeant
https://panem.forumpl.net/t1944-bent-sargeant#24642
https://panem.forumpl.net/t1418-bent-skret
https://panem.forumpl.net/t1471-bent-sargeant
https://panem.forumpl.net/t1557-bentowy#19784
Wiek : 31
Zawód : Prowadzę kasyno
Przy sobie : karty do gry, zapałki, prawo jazdy

Lodziarnia na kółkach Empty
PisanieTemat: Re: Lodziarnia na kółkach   Lodziarnia na kółkach EmptyPią Sie 01, 2014 3:28 pm

Wszystko idzie zgodnie ze schematem. Najpierw niczym dumny jastrząb, sokolim wzrokiem poszukujemy najbardziej tłustej i okazyjnej zdobyczy (tłusta oczywiście z perspektywy ptaka poszukującego pożywienia). Potem staramy się zwrócić na siebie uwagę, prężymy się i pokazujemy piórka niczym dumny paw. (Lodziarnia na kółkach 3534070637) Oczekujemy na odwzajemnienie. Następnie uderzamy pięknymi słowami, niczym śpiewający skowron. A reszta to już z górki.
Pani o kolorze włosów wpadającym w ciemny blond zburzyła mur tajemnicy, który chciałem jeszcze podbudować, gdy przesunęła moje okulary w uwodzicielski sposób. Na Catrice i wiele innych takie sztuczki z tajemnicami działają, ale może w tym przypadku jest inaczej. Wydawała się jednak być zadowolona z prezentowanej przez mnie elegancji. Nic dziwnego, ciężko teraz o takich wspaniałych mężczyzn. Dziewczyna miała na twarzy uśmieszek diablicy, który był zarazem czymś, co pociąga, a czymś, co budzi obawy. Czymś, co sprawia, że czuję dreszcz. Jej dłoń była delikatna, tak samo jak jej zwiewny ubiór. Cała ona była jak wysoki, kwitnący storczyk, pnący się w górę. Wielki, a jednak delikatny.
- Od razu lepiej, drogi Dżentelmenie - rzuciła uroczo, przyglądając się mojej nagiej teraz twarzy. Przewróciłem lekko oczami mimowolnie, ponieważ mój plan bycia Panem Tajemnicą tym razem nie wypali. Ta pani jest bardziej ciekawska niż wszystkie. Dziewczyna wstała zgrabnie, podnosząc mój wzrok, który ją śledził. Małe modyfikacje w stroju, trochę poprawek co do kapelusza i już była gotowa do drogi. Jej włosy odbiły się od pleców lekką falą, przywołując kilka par oczu w pobliżu. W tym czasie ja zdążyłem założyć okulary z powrotem na swoje miejsce. Słońce mimo wszystko dawało się we znaki.
- Spacer brzmi doskonale, ale jeśli zemdleję w połowie drogi przez ten okropny upał, będziesz musiał mnie reanimować - młoda pani przyjęła zaoferowane przez mnie ramię, i już ruszyliśmy. Budki z lodami nie było widać na horyzoncie, co cieszyło mnie niezmiernie. Może to znak, żebym trzymał się tej pani przez jakiś czas. Przejmuję się tym pojazdem mimowolnie, nawet nie wiem dlaczego.
Wracając, reanimacja wydawała mi się ciekawym pomysłem. Ale mimo wszystko taki obrót spraw chyba nie byłby najlepszy dla tak delikatnej... Jejku, czy ta dziewczyna młodnieje w oczach?! - pomyślałem, rzucając kolejne niedowierzające spojrzenie znad okularów Gucciego. Zaczęliśmy iść w kierunku mostu powolnym krokiem pary z wyższych sfer, bo chyba taką partią byliśmy.
- Reanimacja? Moja droga, masz do czynienia z byłym ratownikiem - trochę skłamałem, ale kogo to obchodzi. Jakby co, mam za sobą porządny kurs pierwszej pomocy i kartę pływacką. Bent Sargeant - gotowy na każdą ewentualność! - Poza tym, nie obawiaj się, delikatesiku. W pobliżu powinna kręcić się budka z lodami - odparłem, by jako tako uspokoić lub rozbawić towarzyszkę.
- A z kim mam przyjemność? - odwróciłem wzrok na gwiazdę tego dnia, zmieniając twarz z dumnej w zaciekawioną.
Ciekawe. Uderza we mnie co chwila wrażenie, że widzieliśmy się już nie raz. Ten sposób bycia. Kolor włosów. Całokształt. Jakbym widział Leandra.
Albo samego siebie.
Powrót do góry Go down
the victim
Daisy Daignault
Daisy Daignault
https://panem.forumpl.net/t1952-daisy-daignault#24688
https://panem.forumpl.net/t1786-zlote-dziecko-dawnego-kapitolu-zaprasza#22519
https://panem.forumpl.net/t1644-daisy-daignault#21160
https://panem.forumpl.net/t2602-stayin-alive#37670
https://panem.forumpl.net/t2515-daisy#36305
Obrażenia :

Lodziarnia na kółkach Empty
PisanieTemat: Re: Lodziarnia na kółkach   Lodziarnia na kółkach EmptyPią Sie 01, 2014 8:47 pm

Powinnam była ubrać dłuższą sukienkę.
Ta myśl wierciła się w głowie Daisy jak jakaś naćpana pszczoła, wlatująca pod rondo jej szerokiego kapelusza. Spacerowanie pod rękę z wysokim i przystojnym mężczyzną byłoby czystą przyjemnością, gdyby nie niesforny ubiór. Niebieski materiał w stanie spoczynku ledwie zakrywał szczupłe uda blondynki, ale kiedy próbowała dotrzymać kroku Dżentelmenowi, podsuwał się powoli aż na biodra. W pewnej chwili miała wrażenie, że zaraz podjedzie jej pod pachy i całe Panem, wygrzewające swoje polityczne problemy w promieniach słońce, będzie mogło zobaczyć jej różową bieliznę. Nie żadną koronkową: zwykłą, prostą, dziewczęcą. Zero erotycznych zamiarów tego (i każdego) popołudnia; kradziona moralność i kreowanie się na dziecinną i przegiętą blond femme fatale, nieporadnie poprawiającą co pięć sekund kieckę. Mało eleganckim ruchem, ale cóż; wolała ryzykować posądzenie ją o ADHD niż o powszechne zgorszenie świecącymi, złotymi pośladkami.
Starała się jednak - mimo wszystkich przeciwności outfitu, niezwykle ważnego w życiu każdej piętnastolatki - zachowywać się dalej jak dziewczę z klasą, posyłające Nieznajomemu same flirciarskie uśmiechy. Lubiła jego zapach; wyczuwała cygara, drogie perfumy i pieniądze. Idealna mieszanka dla kogoś pokroju płyciutkiej Daisy, którą rozbolały złote policzki od szczerzenia idealnie wybielonych zębów.
- Ratownik? Jestem pod wrażeniem - odparła z przesadnym zachwytem, trzepocząc gęstymi rzęsami. Sztucznymi, a jakże; mało co w zmodyfikowanym ciele Di było produktem organicznym Matki Natury. Rząd perełek błyszczał nad jej obojczykami, długie nogi - cud kapitolińskiej techniki - nadawały jej wyglądu dwudziestotrzylatki a błyszcząca skóra czyniła ją z pewnością najbardziej iskrzącą dziewczynę na deptaku. - Pewnie jesteś perfekcyjnie wysportowany - dodała, przesuwając palcami wolnej dłoni po przodzie jego koszulki. Gest kobiety-wampa, którym długowłosa blondynka z pewnością nie była. Ale kto zabronił grania kogoś, kim się nie jest?
Znów zachichotała na jego delikatesowe określenie i wsparła się całym, niewielkim ale jednak, ciężarem swojego ciała na męskim ramieniu. - Uwielbiam lody. A ty? - zarzuciła długimi włosami, starając się brzmieć jak najbardziej dwuznacznie.
Nie dbała o to, że zachowuje się kretyńsko. Podobała się jej ta damsko-męska roz(g)rywka, nawet jeśli była tylko żenującym baletem dwóch przeciwnych płci, marzących o radosnej i prymitywnej kop...kooperacji. Zresztą; nie zamierzała do niej doprowadzić.
Ani przyznawać się do swoich personaliów; wolała nie ściągać na siebie ewentualnej zemsty odrzuconego amanta albo upierdliwego zakochanego, chociaż Nieznajomy nie wydawał się aspirować do żadnego z tych określeń. Co ją cieszyło, tak samo jak powoli ruszająca się lodziarenka na kółkach, do której mozolnie się zbliżali.
- Z najwspanialszą kobietą, jaką spotkasz w przeciągu najbliższych pięciu lat - odparła, megalomanka doskonała, trochę psując wrażenie kolejną porcją dziecięcego wręcz chichotu, zdradzającego jej wiek. O ile zwracałby uwagę na takie szczegóły; cóż, Daisy lubiła bawić się starszymi mężczyznami, zostawiając ich z niezaspokojonymi marzeniami. Mała, podświadoma zemsta za coś, co wydarzyło się niedługo po jej dwunastych urodzinach.

Powrót do góry Go down
the civilian
Bent Sargeant
Bent Sargeant
https://panem.forumpl.net/t1944-bent-sargeant#24642
https://panem.forumpl.net/t1418-bent-skret
https://panem.forumpl.net/t1471-bent-sargeant
https://panem.forumpl.net/t1557-bentowy#19784
Wiek : 31
Zawód : Prowadzę kasyno
Przy sobie : karty do gry, zapałki, prawo jazdy

Lodziarnia na kółkach Empty
PisanieTemat: Re: Lodziarnia na kółkach   Lodziarnia na kółkach EmptySob Sie 02, 2014 2:03 pm

- Ratownik? Jestem pod wrażeniem.
Posyłając uwodzicielskie mrugnięcia swoimi długimi, majestatycznymi rzęsami, młoda blondyneczka odparła kusząco. Teraz było to faktycznie widać, moja towarzyszka była jedną z promieniujących gwiazd na tej ulicy pełnej przeciętniaków; była jak słońce w galaktyce pomniejszych, lśniących drobinek. Była doskonała pośród spasionych, mikrych, szpetnych, nieidealnych ludzi. A taki elegancki i wychowany mężczyzna jak ja był wyśmienitym towarzystwem dla równie atrakcyjnej i pewnej swych wyborów kobiety. Razem tworzymy ideał. Może bylibyśmy piękną parą. Ale chyba to jednak będzie tylko jednorazowa przygoda. Jak w 100% przypadków.
Kusiło mnie jak nigdy, żeby zapytać młodą damę o wiek. Na pierwszy rzut oka wygląda jak dwudziestoletnia kobieta, pełna wdzięku i młodości, pełna życia, a jednak dorosła, wyrachowana, obyta. Po chwili ta zmienna osoba jak motyl przemienia się w uroczą dziewczynkę z liceum, spędzającą wakacje na bulwarze Moon River. Ale mimo wszystko: nie wolno łamać zasad. Nie pyta się dam o wiek.
- Pewnie jesteś perfekcyjnie wysportowany - dziewczyna znowu zaczęła uwodzić, przesuwając swoją zgrabną łapką po moim torsie. Ta wredna suka nawet nie wie, jak się dla niej poświęcam! Gdyby ona wiedziała, jak ciężko jest powstrzymać łaskotki na stojąco, przy takiej ślicznej damie, na ulicy. Trzeba zachować klasę, a ona igra z ogniem! Nie spodziewałem się po niej takiego śmiałego ruchu.
Pomyślałem, że raczej jednak wolę Catrice. Przez chwilę nie mogłem nic mówić przez brak tchu. Następnie dziewczyna odezwała się znowu:
- Uwielbiam lody. A ty? - zabrzmiało to tak, że aż dreszcz przeszedł po moich plecach. Co jak co, ale takie odważne kobiety spotyka się raz na ruski rok. Przerażało mnie to, ale zarazem nęciło za nos; to może być niepowtarzalna okazja. Oczywiście, blondynka chciała brzmieć bardzo groteskowo w tej wypowiedzi, ale myśląc z drugiej strony przydałaby się teraz odrobina ochłody. Szczęśliwie (a może nie?) pechowa budka z lodami była coraz bliżej nas. Akurat teraz jej potrzebujemy.
- Pistacjowe są wyborne - odparłem zwięźle, nie mając pomysłu, co odpowiedzieć. Chwilowa pustka w głowie.

***

- Z najwspanialszą kobietą, jaką spotkasz w przeciągu najbliższych pięciu lat.
- A więc jak mogę się do Ciebie zwracać? - po tajemniczym chichocie, nie chciałem bezpośrednio pytać o jej imię, a już na pewno nie po raz drugi. Nie można być namolnym, a już na pewno przy kobietach. Trzeba szukać bardziej ambitnych rozwiązań - zawsze. Czy to w biznesie, czy w miłosnych podbojach. Tylko że w tym drugim trzeba się bardziej postarać.
Nie chodziło mi o to, żeby dziewczyna się przedstawiła. Mogła wymyślić na poczekaniu jakąś bzdurę. Po prostu nie chcę się do niej zwracać per pani, jako że psuje to cały nastrój w byciu we dwoje. Ale było coś jeszcze. Wszechobecny chichot, który po części odstraszał od tajemniczej dziewczyny. Jakby wiedziała o mnie wszystko, knuła coś przeciwko mnie. Czy ona wie, z kim ma do czynienia? Oby nie.
I chyba nie chciałbym dowiedzieć się tego samego o niej.
Powrót do góry Go down
the victim
Daisy Daignault
Daisy Daignault
https://panem.forumpl.net/t1952-daisy-daignault#24688
https://panem.forumpl.net/t1786-zlote-dziecko-dawnego-kapitolu-zaprasza#22519
https://panem.forumpl.net/t1644-daisy-daignault#21160
https://panem.forumpl.net/t2602-stayin-alive#37670
https://panem.forumpl.net/t2515-daisy#36305
Obrażenia :

Lodziarnia na kółkach Empty
PisanieTemat: Re: Lodziarnia na kółkach   Lodziarnia na kółkach EmptySob Sie 02, 2014 2:37 pm

Nadrzeczne i niedorzeczne romansiki nakręcały krew (niestety - czerwoną i matową; pigment nie uczynił z niej całkowicie błyszczącego stworzenia) Daisy tak, jak najlepsze narkotyki. Których nigdy nie próbowała; nie potrzebowała używek, żeby wyciskać z życia najlepsze momenty i umieszczać je w obrazie, malowanym jej szczupłymi palcami. Kreowała się na kogoś innego, niż była; dystansowała się od prawdziwego smutku i przygnębienia kilometrami muru, zbudowanego z lukru, pudru i innych słodkości. Tak było lepiej; uwaga innych osób, oklaski i zazdrosne spojrzenia były jej paliwem, popychającym ją do przodu.
Przecież tylko starcy myśleli o przeszłości. Di nie zawracała sobie nią głowy, ignorując nawet podświadome szepciki z tyłu głowy. Dobry psycholog zapewne obdarzyłby ją jakąś skomplikowanie brzmiącą chorobą. Syndromem skrzywdzonej dziewczynki, mszczącej się na mężczyznach i szukającej aprobaty. Zachwyt równał się w świecie Daisy miłości - innej nie zaznała nigdy. Użalanie się nad sobą nigdy by jej nie pomogło, dlatego po prostu błyszczała, odbijając radości i pragnienia innych ludzi. Tak naprawdę była przecież pustym, niezwykle pięknym naczyniem.
Prezentującym się jeszcze lepiej w towarzystwie przystojniaka. Może odrobinę speszonego? Zerknęła na niego ponownie z ukosa, poprawiając szerokie rondo kapelusza. Chyba grała zbyt agresywnie, ale skomentowała to tylko szerszym uśmiechem. Czyjeś zakłopotanie - nawet doskonale ukrywane - cieszyło ją tak samo jak burzliwe oklaski.
- Pistacjowe? Wolę orzechowe. Ale to ta sama rodzina smaków, prawda? - rzuciła przesłodzonym tonem, przyśpieszając odrobinę kroku, jakby naprawdę była gotowa umrzeć bez natychmiastowej dostawy niezdrowych, lodowatych kalorii prosto z niehigienicznej budki na kółkach. Salmonella i inne przekleństwa z pewnością tylko czekały na wkroczenie do jej ciała, ale skoro przetrwała pomór w Kwartale to czuła się wręcz nieśmiertelna. Zwłaszcza w takie słoneczne popołudnie; zwłaszcza u boku przystojnego mężczyzny.
- Daisy. Jestem Daisy. - powiedziała po dłuższej chwili ciszy, właściwie nie zastanawiając się dłużej nad tym, dlaczego jednak postanowiła zwerbalizować mu swoje prawdziwe imię. Pewnie przeważyła czysta statystyka (kiedyś w końcu musiała użyć swojego) albo...coś nieokreślonego, co po prostu nakazało jej przedstawić mu się na poważnie. Oczywiście nie planowała zabrania go do domu i uczynienia swoim pierwszym prawdziwym kochankiem, ale...chyba nie miała by nic przeciwko ponownemu spotkaniu. I zabraniu jej na lody, do których zbliżali się coraz bardziej a z każdym krokiem Di uśmiechała się coraz szerzej, już nie dbając o podjeżdżającą jej niebezpiecznie do góry sukienkę.
Powrót do góry Go down
the civilian
Bent Sargeant
Bent Sargeant
https://panem.forumpl.net/t1944-bent-sargeant#24642
https://panem.forumpl.net/t1418-bent-skret
https://panem.forumpl.net/t1471-bent-sargeant
https://panem.forumpl.net/t1557-bentowy#19784
Wiek : 31
Zawód : Prowadzę kasyno
Przy sobie : karty do gry, zapałki, prawo jazdy

Lodziarnia na kółkach Empty
PisanieTemat: Re: Lodziarnia na kółkach   Lodziarnia na kółkach EmptyNie Sie 03, 2014 3:13 pm

- Pistacjowe? Wolę orzechowe. Ale to ta sama rodzina smaków, prawda?
Rodzina. Czy kiedyś mógłbym założyć rodzinę? Generalnie, nigdy nie pakuję się w stałe związki. Życie przeciętnego człowieka, jest takie schematyczne, jak łopatologiczna instrukcja 'krok po kroku'. Nudy. Dorastaj, poznaj kogoś, weź ślub, chowaj dzieci, umrzyj w otoczeniu owoców swojego życia. Ponadto, sama myśl o jakimś drapichruście szwendającym się po Lucky Coin przyprawia mnie o dreszcze. Poza tym, w rodzinie mam jeszcze bardzo wiele niezałatwionych spraw.
- Faktycznie - odparłem bez większego namysłu. Ten temat został już chyba wyczerpany do końca. Dziewczyna przyspieszyła kroku, jakby chciała kogoś za sobą zgubić. A może po prostu już nie może wytrzymać bez małej ochłody. Czułem to samo, dzień wydawał być się coraz gorętszy. Mimo, że byłem ubrany tylko w krótkie, kraciaste spodnie, modne buty, jakąś-taką koszulkę i okulary słoneczne, wydawałoby się, że Panem przekracza swoje zwykłe temperatury letnie.
- Daisy. Jestem Daisy - co za zbieg okoliczności, czyż nie? Parsknąłem śmiechem w myślach, nie wiedząc, czy śmieję się z siebie, czy z tej pokręconej sytuacji. Przed chwilą widziałem kogoś-kto-wyglądał-jak-moja-siostra po drugiej stronie rzeki, a teraz spaceruję z tą samą osobą. Nigdy nie widziałem Daisy, było to prawdą. Ale miałem pewne wyobrażenie o niej, że jesteśmy do siebie podobni. Z koloru włosów, sposobu zachowania, kolorem oczu. Kilka faktów się zgadzało, a kilka pozostawiało do myślenia. Jej niewinny chichot, to wrażenie, że coś ukrywa. Co, jeśli ona to ona, i ona wie? Co, jeśli jednak? Jeśli to jednak my. My dwoje, którzy możemy widzieć siebie tylko przez cień kapelusza i przez słoneczne okulary. To już tutaj, ale czy to nie złudzenie? Nie wiem, ile ta dziewczyna może mieć lat, i nie mogę jej o to spytać. Ona musi to zrobić. Ale gdybym wiedział, wtedy... wtedy...
Wtedy dotarliśmy do budki z lodami.
Ale już do końca dnia siostra siedziała mi w głowie jak drzazga.
- Ja jestem Jasper - standardowo. Użyłem pierwszego imienia, którego używam w sprawach urzędowych, biznesowych, no i w kontaktach z nieznajomymi. Wyjście proste, a jednak niebanalne. W liście podpisałem się imieniem dla przyjaciół. Nie mam nawet pewności, czy Daisy go odebrała, ale o wszystkim przekonam się pewnego dnia - Miło mi - dodałem.
Ponieważ D... Nieznajoma zdradziła słówko o swoich smakach i fantazjach, mogłem zamówić porcję lodów dla niej. Nie wyglądała na zachłannego łakomczucha (co mnie bardzo cieszy), więc chyba wystarczy zamówić po jednej gałce dla każdego z nas. Tym bardziej cieszy mnie to, że nie ucierpi za bardzo mój portfel.
- Poproszę dwa wa... dwie gałki w jednym waflu muahahahahah - jeden orzechowy, drugi pistacjowy - odwróciłem wzrok lekko w dół, zobaczyłem dziko falującą na wietrze sukienkę Daisy, która żyła własnym życiem i niemalże odkrywała to, co... miało być nieodkryte. Zająknąłem się, składając zamówienie, spanikowałem trochę. Czy ona mogła zrobić to specjalnie? Przy tej dziewczynie można spodziewać się wszelkich zagrywek. Trzeba przyznać, jest ekspertką w swoim fachu. Nawet nie zauważyłem, kiedy złożyłem nietrafne zamówienie, ale zorientowałem się po króciutkiej chwili. Lodziarka była już w trakcie spełniania zamówienia, a ja nie mogłem nic na to poradzić. Wyglądała na trochę niekumatą. Do tego przysłowiowa blondynka. To był szok. Mam nadzieję, że zorientuje się, że jesteśmy we dwoje, i rozdzieli zamówienie na dwa.
... Proszę?
Powrót do góry Go down
the victim
Daisy Daignault
Daisy Daignault
https://panem.forumpl.net/t1952-daisy-daignault#24688
https://panem.forumpl.net/t1786-zlote-dziecko-dawnego-kapitolu-zaprasza#22519
https://panem.forumpl.net/t1644-daisy-daignault#21160
https://panem.forumpl.net/t2602-stayin-alive#37670
https://panem.forumpl.net/t2515-daisy#36305
Obrażenia :

Lodziarnia na kółkach Empty
PisanieTemat: Re: Lodziarnia na kółkach   Lodziarnia na kółkach EmptyNie Sie 03, 2014 8:15 pm

Idiotyczne i głupiutkie wodzenie mężczyzn na pokuszenie mogło być domeną niedowartościowanych dziewczynek; problem w tym, że Daisy nie leczyła kompleksów ani nie szukała w mężczyznach twarzy wiecznie zajętego tatusia, zajętego szpitalem a nie młodszą gwiazdeczką. Kiedyś jeszcze w rysach podrywanych biznesmenów albo odpowiedzialnych panów po czterdziestce widziała jego, ale....wspomnienie o wydarzeniu sprzed trzech lat zblakło. Zwłaszcza w pełnym słońcu rozkosznego popołudnia, pachnącego dobrą wodą kolońską, watą cukrową i nagrzanymi ciałami. Aromat radości, niedorzeczny i niepasujący do pogrążonego w niepokoju miasta. A przynajmniej jego zapomnianej połowy ogrodzonej murem; to tam ludzie mogli zamartwiać się o swoje dzieci. Tutaj, zaledwie kilkaset metrów dalej, latorośle Rebeliantów puszczały latawce, grały w piłkę i objadały się lodami. Bez żadnych smutków i wyrzutów sumienia.
Daisy nienawidziła ich wszystkich; zawłaszczyli jej miejsca, jej stolicę i jej życie. Gdyby nie Cordelia gniłaby w skwarze KOLCa, śmierdząc i przeszukując długie włosy w poszukiwaniu pcheł albo wszy. Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że sercem dalej tkwi w bagnie Kwartału, razem ze swoimi ludźmi. Nie tymi brzydkimi Rebeliantami bez gustu; przez chwilę nawet zastanawiała się, czy nie spaceruje czasem z żołnierzykiem-ratownikiem Coin, ale...wolała nie poruszać tego tematu. Było zbyt słodko i lekko, zwłaszcza, kiedy zaprezentowała mu swoje prawdziwe imię, wyczuwając jednocześnie lekkie drżenie jego ramienia.
Jakby przypominał sobie coś (kogoś?) albo myślał o tym, o czym nie powinien. Daisy miała chęć dać mu po łapach, jak jakaś surowa i mocno nieletnia nauczycielka, przyłapująca ucznia na wyglądaniu przez okno. Miał w głowie mieć wyłącznie . I fundować jej lody bez jakiegoś okropnego skąpstwa. Uśmiechnęła się więc szeroko zarówno do chodzącego-portfela-Jaspera jak i do kobiety, zajmującej się sprzedawaniem lodów, niezbyt przysłuchując się zamówieniu mężczyzny. Zorientowała się, że przygląda się jej udom i chwilowo odkrytym pośladkom, zachichotała więc znowu - dwie głupiutkie blondynki na przestrzeni metra kwadratowego; wiadomo było, że skończy się to źle - poprawiając sukienkę i mrugając zachęcająco do Jaspera.
- Podobasz mi się. Masz dziewczynę? - spytała wprost z promiennym uśmiechem, odruchowo odbierając od blond sprzedawczyni loda. Jednego. W ogóle nie zorientowała się, że zamówienie mocno odbiega od normy, wpatrzona w twarz Dżentelmena i Ratownika w jednej osobie, odwracając się na pięcie i powoli wracając do samotnego spaceru. Wiedziała, że zaraz ją nadgoni, dlatego zerknęła tajemniczo przez ramię, a kiedy znalazł się tuż przy niej rozpoczęła dalszą część słodkich przemów. - Przychodziłam tutaj jako dziecko, wiesz? Raz w tygodniu mój ojciec postanawiał poświęcić czas mi a nie robieniu sztucznych cycków - zaczęła prawie nostalgicznym tonem, zlizując roztopioną część loda, spływającą po jej nadgarstku. Dopiero wtedy ogarnęła, że są szczęśliwymi posiadaczami jednej gałki. Zaśmiała się lekko, podsuwając mu lody pod usta. - Poliż - rozkazała wręcz zmysłowo, znów trzepocząc wachlarzem rzęs jakby cierpiała na ostry tik nerwowy, po czym znów powróciła do snucia dramatycznej opowieści eks-drama-queen. - Robili mi wtedy zdjęcia. Występowałam w wielu reklamach. Byłam sławna - westchnęła głęboko, wolną ręką obciągając sobie sukienkę. - Słodka Gwiazdeczka Kapitolu. Słodka Złota Stokroteczka. Słodka Daisy Daignault. Zerkałam z każdego billboardu w mieście - ciągnęła, nagle wciągnięta w wir wspomnień, na kilka sekund zapominając o ostrożności i o tym, że powinna kreować się na wyuzdaną Lolitkę. Przygarbiła się nieco, przestała wypinać wątłą pierś i zmysłowo poruszać biodrami - przez chwilę uległa dość przerażającej transformacji w kogoś, kim była naprawdę. W ciężko doświadczoną ostatnimi miesiącami piętnastolatkę, której ból sprawiał każdy krok (warunki sanitarne KOLCa źle wpłynęły na jej protezy) i która najchętniej w akcie desperacji zadźgałaby wszystkich Rebeliantów widelcem. To była jednak tylko chwila; zreflektowała się jak najszybciej potrafiła, maskując zdenerwowanie najszerszym uśmiechem i oblizaniem loda w najbardziej dziwkarski sposób. Bańka mydlana znów została nadmuchana, ale coś podpowiadało jej, że Jasper zauważył zmianę. I może...coś jeszcze?
Powrót do góry Go down
the civilian
Bent Sargeant
Bent Sargeant
https://panem.forumpl.net/t1944-bent-sargeant#24642
https://panem.forumpl.net/t1418-bent-skret
https://panem.forumpl.net/t1471-bent-sargeant
https://panem.forumpl.net/t1557-bentowy#19784
Wiek : 31
Zawód : Prowadzę kasyno
Przy sobie : karty do gry, zapałki, prawo jazdy

Lodziarnia na kółkach Empty
PisanieTemat: Re: Lodziarnia na kółkach   Lodziarnia na kółkach EmptyWto Sie 05, 2014 12:11 pm

Kiedy Daisy zobaczyła mnie w delikatnej melancholii, przez chwilkę wydawało mi się, że się na mnie o coś gniewa. Może sobie o czymś przypomniała, może jakiś kamyk jej wpadł do buta, albo po prostu to jakieś sprawy hormonalne, wahania nastrojów, którymi chyba interesować się nie powinienem. Wszystko jednak potrafiła zgrabnie ukryć za dziewczęcym chichotem, który zdawał się powoli być czymś na granicy słów 'nudny' i 'przerażający'. Bez przerwy chichotała. Przez chwilę wydawała mi się być tanią pozerką, która szuka tatusia i sponsora, ale po chwili obudziłem się i zdałem sobie sprawę, że przecież taka elegancka kobieta nie może być taką złą osobą.
- Podobasz mi się. Masz dziewczynę? - z trybu 'bardzo bezpośredni', Daisy przeszła na poziom przekraczający skalę, z jaką się spotkałem. Ale ogólnie - tylko jedną dziewczynę? W takich sprawach posługuję się dziesiątkami. A tak szczerze, to chyba nigdy nie miałem ani jednej. Zawsze tylko spotykałem się z kimś 'na raz', 'na dwa', 'na miesiąc' maksymalnie. Stałe związki są dla starych dziadów i bab z kurzymi skrzydełkami na rękach. Daisy przechwyciła towar, a ja zostałem z pustymi rękami, będąc na dużym minusie. Przewróciłem oczami, gdy dziewczyna nie patrzyła, ponieważ mogło być gorzej i mogła zorientować się, że jest jeden lód. Tylko jeden. Aż nie wyobrażam sobie, co mogłoby się wtedy stać.
... Czy ja panikuję na spotkaniu? Co za dziwne uczucie.
Wróciłem myślami do świata realnego, a Daisy już była o trzy, cztery kroczki dalej. Podbiegłem nerwowo, obdarzony uwodzicielskim spojrzeniem zza ramienia, a po chwili tak samo spokojnym rytmem szliśmy w tym samym kierunku co wcześniej. Zupełnie przestałem zwracać uwagę na budkę, którą zostawialiśmy w tyle. Jeśli o to chodziło w horoskopie, kiedy ten kazał unikać mi takich budek, mogłem to jeszcze znieść. Ale na rzeczy mogło być coś jeszcze. Czułem, że to jeszcze nie koniec.
- Przychodziłam tutaj jako dziecko, wiesz? Raz w tygodniu mój ojciec postanawiał poświęcić czas mi a nie robieniu sztucznych cycków - powiedziała, oblizując się uwodzicielsko przez kapiącą słodycz.
Cóż. Daisy, która-wcale-nie-jest-do-mnie-podobna, najwyraźniej była jedną z tych przysłowiowych 'córeczek tatusia', które szukały w mężczyznach oparcia, wzoru, prawdziwej głowy rodziny. Dziwne. Blondynka nie wygląda na zakompleksioną nastolatkę, ale z chwili na chwilę staje się coraz bardziej niedoświadczona w moich oczach. A może wręcz odwrotnie.
Co ja robiłem w dzieciństwie?
- Widzisz... - no własnie. Dzieciństwo, i nagle wszystkie wspomnienia powróciły, jak skumulowane w jednej sekundzie. Siódemka była świetnym miejscem, bardzo nostalgicznym dla mnie dzisiaj. Jak mała ojczyzna. Bycie drwalem mogłoby być nawet fajną pracą, ale jest zbyt mało zarobkowa. Trzeba mierzyć wysoko. Pamiętam nocne wypady z Blaisem, pamiętam wiele ludzi ze szkoły. I pamiętam, gdy Leander został wylosowane na kolejne Igrzyska. Wygrał. Nie wiedzieć jak, ale udało mu się. Cały czas wydaje mi się, że gdybym to ja znalazł się wtedy na Arenie, nie dałbym sobie z tym wszystkim rady. Dzięki temu znalazłem się w Kapitolu i dołączyłem do Trzynastki. Jednak on zmarł na białaczkę - Pochodzę z Siódemki. Mam do tego miejsca sentyment, mam nawet pamiątkową siekierkę w domu. Mój brat wygrał Igrzyska Głodowe, a dzięki niemu znalazłem się tutaj. Niedługo potem umarł w wyniku wypadku przy operacji. Mam jeszcze siostrę, ale nie utrzymujemy kontaktu - po co o tym mówiłem? Skoro już się zwierzamy, to idziemy na całość. Ale wolę nie przekonywać się, czy Daisy to 'ta Daisy'. Jeszcze nie.
Po chwili wszystko wróciło do normalnego nastroju.
- Poliż.
Jezusie Niebieski! Miałem wielką nadzieję, że jednak do tego nie dojdzie. Przez chwilę stałem sztywno jak dąb, a po chwili rozbudziłem się i otrząsnąłem. Ale co pozostało mi zrobić? Te cztery dolary nie mogą się zmarnować. Posłuchałem dziewczyny, która sama zjadła jedną gałkę w niewyobrażalnym tempie. Nie był to jakiś znowu problem, ale na samą myśl o tym, że Daisy... uch.
Po małej przerwie znowu wróciliśmy do wyrzeczeń i nieszczęść z naszych żyć.
- Robili mi wtedy zdjęcia. Występowałam w wielu reklamach. Byłam sławna - to było jak w dokumencie o sławnych gwiazdach, które ukrywają się na ulicach za okularami słonecznymi, czapkami i różnymi dodatkami. Daisy brzmiała jak prawdziwa gwiazda przez chwilę, brzmiała lepiej niż ci wszyscy tutaj dookoła. Była utalentowana i wykorzystana - Słodka Gwiazdeczka Kapitolu - była nieszczęśliwa - Słodka Złota Stokroteczka - była udawaczką - Słodka Daisy Daignault. Zerkałam z każdego billboardu w mieście - była moją siostrą.
Daignault. To było to nazwisko, które widziałem wtedy w aktach w Kapitolu, gdy badałem pochodzenie i powiązania Robinette. Miałem już pewność. Daisy, to ona jest moją małą siostrzyczką. Czy to jakieś fatum? Dlaczego akurat dzisiaj, w słoneczny dzień, taki jak każdy? Myślałem, że ten dzień, w którym się poznamy, będzie... inny. Czy to jest Daisy, którą chcę znać? Wszystko się zgadza. To ona jest tworem tego szarlatana, który zostawił Robinette na pastwę losu w szpitalu. Zostawił dwóch bliźniaków. I wykorzystał swoje trzecie dziecko, żeby było tworem estrady już w tak młodym wieku. Daisy miała piętnaście lat. To także było napisane w dokumentach. Taka młoda, a już zniszczona przez ten dziwny świat, oparty na biznesie. Jedno spotkanie wystarczy, aby zobaczyć jej zachowanie. Daisy, mała, zakompleksiona córeczka tatusia, której brakowało czegoś. Co oni Ci zrobili, mała?
I wtedy zaczęły się dziać straszne rzeczy.
Daisy spojrzała pustym wzrokiem przed siebie i nagle zaczęła przepoczwarzać się w coś zupełnie innego. Z motyla stała się poczwarą. Przygarbiła się na moment i pokazała swój prawdziwy ból. Już nie była ślicznym ptakiem o pięknej blond grzywie, tylko zwierzęciem, takim jak wszystkie. Jej krok zmienił się na taki, że aż patrzenie potrafiło sprawiać ból. Diametralna zmiana. Ukrywała to przez cały czas, a zdawałoby się, że jest perfekcyjną damą, prawdziwą tańczącą iskrą pośród nocy. Co teraz? Przez jakąś milisekundę znowu stanęła jak dąb. Ten widok był przerażający. Pokazywał, co przeżyła moja na 99% siostrzyczka w przeciągu swojego życia. Najpierw Frederick, jej bardzo wygodny ojciec, a potem Alma Coin, która stworzyła sympatyczny Kwartał Ochrony Ludności Cywilnej - kojec dla zniszczonych dusz. Wstyd się przyznać, że nazwa kasyna pochodzi trochę od jej nazwiska. W jednej chwili chciałbym zmienić teraz tę nazwę na Fucky Coin, lub coś innego, co bardzo by się jej nie spodobało. Mimo wszystko, dopiero teraz uświadomiłem sobie, że cały czas staliśmy po dwóch różnych stronach barykady. Byłem jednym z Rebeliantów, którzy przyczynili się do powstania tego piekielnego przybytku.
Daisy. Jak wydostałaś się z Kwartału... ?
- Daisy. Jak wydostałaś się z Kwartału... ? - zapytałem odruchowo, mając pewność, z kim rozmawiam. Ona jednak nie musiała wiedzieć. Mogła nie otrzymać listu w Kwartale. Mogła zagrać ze mną tak, jak chciała. Może nawet nie wie, że istnieję. Teraz jestem dla niej tylko Jasperem, ratownikiem i chodzącym portfelem. Pytanie tylko, czy chcielibyśmy oboje, aby tak pozostało.
Tyle pytań przypadło na jedną chwilę. Ale co się dzieje? Daisy, jak gdyby nigdy nic, znowu dobyła loda i zaczęła oblizywać go niczym dzikie zwierzę i udawać, że jest czymś... czymś zupełnie innym. To było tak sztuczne, a zarazem tak straszne, że aż na chwilę odwróciłem wzrok. Niebo wydawało się nie być już takie słoneczne. Wydawało się być pochmurne i deszczowe. A może faktycznie nadchodził deszcz. Ludzie zaczęli uciekać znad rzeki i chować się gdzieś przed mokra niespodzianką.
To zachowanie taniej prostytutki, to twój powrót do normalności? Czy to tylko następna maska?
Pokaż siebie, Daisy Daignault.
Powrót do góry Go down
the victim
Daisy Daignault
Daisy Daignault
https://panem.forumpl.net/t1952-daisy-daignault#24688
https://panem.forumpl.net/t1786-zlote-dziecko-dawnego-kapitolu-zaprasza#22519
https://panem.forumpl.net/t1644-daisy-daignault#21160
https://panem.forumpl.net/t2602-stayin-alive#37670
https://panem.forumpl.net/t2515-daisy#36305
Obrażenia :

Lodziarnia na kółkach Empty
PisanieTemat: Re: Lodziarnia na kółkach   Lodziarnia na kółkach EmptyWto Sie 05, 2014 5:10 pm

Słuchanie szalonych opowieści o latach dziecięcych nieco Daisy znudziło. Wolała mówić o sobie - rzadko kiedy przysłuchiwała się temu, co opowiadają inni, całkowicie skoncentrowana na sobie. Perfekcyjny egoizm rozkapryszonego dzieciaka, potrzebującego innych tylko do spełniania swoich zachcianek, leczenia kompleksów i odbijania światła cudownej panny Daignault. Opanowującej sztukę aktorskiego zainteresowania do maksimum, dlatego zerkała na niego i z powagą kiwała głową, myślami będąc jednak bardzo daleko.
Mało obchodził ją brat Jaspera i jakiś zawszony Dystykt. Nieważne, czy Siódmy, Dwunasty czy Czterdziesty Piąty. Ich mieszkańcy byli tylko głupią siłą roboczą, gwarantującą Kapitolowi dostatnie życie i rozrywkę w postaci Igrzysk. Tylko wspomnienie o posiadaniu w rodzinie zwycięzcy zainteresowało Daisy na tyle, że faktycznie słuchała końcówki jasperowskiej wypowiedzi. Poza tym - nic ważnego nie utkwiło jej w pamięci. Nawet nie zirytowała się jakoś mocno na fakt, że spaceruje za rąsie i liże lody z jakimś podłym Rebeliantem. Takie ryzyko dzisiejszych dni; nie była przecież głupia i nie spodziewała się, że na bulwarze wpadnie na jakiegoś uciekiniera z Kwartału. Przekroczenie muru było niemożliwe, to po pierwsze,  a po drugie - ów Ktoś na pewno nie prezentowałby się tak higienicznie i przystojnie jak Jasper. Bo co jak co, ale jej popołudniowy towarzysz zadawał szyku i gdyby nie ciemne moce, targające serduszkiem Daisy, z chęcią porobiłaby mu zdjęcia i oprawiła jego podobiznę w ramkę jako przykład Idealnego Księcia. Czy tam ratownika. Szkoda, że był Rebeliantem, ale cóż, nikt nie jest idealny. Zresztą, mogłyby podzielić się nim z Cordelią...
Tak, myśli Daisy wracały już na normalny tor. Zostawiła za sobą wszystkie smutki i nagłe, przebrzmiałe wspomnienia Dawnych Lat, kiedy była młoda i głupia (jeszcze bardziej). I niekochana; przyznawanie się do dość zdystansowanej relacji z rodzicami byłoby żałosne a Di nigdy nie należała do osób, które wzbudzają zainteresowanie smutkiem. O nie; kiedy ludzie szlochali na ekranach i dzielili się najbardziej intymnymi dramatami, Daisy lśniła i emanowała radością życia. Nawet, jeśli po godzinach zdjęć przypominała małe, trupie, złote zombie, wyżęte z jakichkolwiek emocji. Maszynka do zarabiania pieniędzy i sławy; cudowna latorośl rodziców, oklaskujących ją i dumnych.
Teraz także: martwych. Ciekawe, czy ciało ojca płynęło wzdłuż Moon River czy też po prostu zostało spalone. Zastanawianie się nad tym podczas erotycznego wpychania sobie gałek loda aż po migdałki - czuła na pistacjowym smaku ślinę Jaspera i wydało się jej to nagle mało seksowne - może i zakrawało na świętokradztwo, ale Daisy nie przejmowała się tym wcale, znów wyprostowana, znów rozkoszna i znów cała w uśmiechach.
Rozdziawiona w radosnym grymasie - i wypchana dość sugestywnie lodem - buzia zmieniła jednak swój wyraz diametralnie, kiedy Jasper...spytał o Kwartał. Skąd mógł wiedzieć? Och, głupiutka, każdy widział, że dziecko Kapitolu zostałoby zesłane do tej wszalni.. Drgnęła jednak niespokojnie, wyciągając ust resztkę loda. Topiącego się i skapującego jej na dłoń w zastraszającym tempie.
- Jak? Dzięki kuzynce. Cordelii. - odparła po raz pierwszy bez chichocików, ćwierkania i całej tej małoletniej otoczki, zatrzymując się w pół kroku i obrzucając Jaspera bardzo uważnym spojrzeniem. Nie, nie tym z serii zlizałabym z ciebie te mrożone pistacje. Raczej hej, czy my się przypadkiem nie znamy? Byłoby to mało prawdopodobne, zwłaszcza znając Siódemkową historię Benta, ale...coś w aurze mężczyzny zaczęło ją nagle ostrzegać. Nie oblizała nawet skapującego loda tylko dalej stała dość sztywno, gapiąc się na niego bardzo intensywnie. - Czy ja cię skądś kojarzę? Byłeś może na imprezach u mojego ojca, Fredericka? - rzuciła przynętę, obserwując go bacznie, słodko nieświadoma słów, które zaraz padną spomiędzy tych wąskich, męskich warg. Jakaż to wielka strata dla ludzkości. I potencjalnej genetyki.
Powrót do góry Go down
the civilian
Bent Sargeant
Bent Sargeant
https://panem.forumpl.net/t1944-bent-sargeant#24642
https://panem.forumpl.net/t1418-bent-skret
https://panem.forumpl.net/t1471-bent-sargeant
https://panem.forumpl.net/t1557-bentowy#19784
Wiek : 31
Zawód : Prowadzę kasyno
Przy sobie : karty do gry, zapałki, prawo jazdy

Lodziarnia na kółkach Empty
PisanieTemat: Re: Lodziarnia na kółkach   Lodziarnia na kółkach EmptyWto Sie 05, 2014 8:23 pm

Kiedy zacząłem rozmawiać o swoich wspomnieniach, Daisy zrobiła się flegmatyczna. Jakby nie wiedziała, co dzieje się dookoła niej. Czyżby była znudzona? Nawet najnudniejsza rzecz może być ciekawa, jeśli spojrzymy z drugiej strony. Cóż, z każdą chwilą zacząłem dostrzegać dzielące nas różnice. Możemy być podobni z wyglądu, sposobu zachowania. Jednak nasze wychowanie określiło inne sposoby postrzegania świata. Różniliśmy się. Może jednak nie byliśmy bratem i siostrą. Może coś mi się pomyliło, kiedy szukałem tych nazwisk. Może w ogóle nie mam już nikogo na tym świecie?
Pomyślałem o tym przez chwilę. Bencie Sargeant, jesteś całkiem sam na tym świecie. Nie masz nic, oprócz nagrobka na cmentarzu z wyrytym imieniem twojego lepszego brata. Takie puste uczucie zawładnęło mną, aż miałem ochotę przysiąść na moment. Brzuch mnie zabolał. Uświadamiałem sobie coraz bardziej, że gdy Lucky Coin padnie, jeśli cokolwiek się stanie, nie mam rodziny. Skręciło mnie wewnętrznie. Czułem się fatalnie.
Po chwili Daisy wyglądała na wręcz zawiedzioną. Rozczarowaną. Czymże znowu?
Zaczynało się robić coraz dziwniej, a znad naszych głów małymi kropelkami zaczęła lecieć woda deszczowa.
A Daisy znowu miała na twarzy swój perłowy uśmiech jak z telewizora. Zaczęła ze smakiem (?) znowu jeść, co robiła jakby zmysłowo. Znalazłem się między młotem a kowadłem. Wiem, że przede mną stoi ostatnia osoba, którą mam na świecie. Nie mam już nikogo. Jeśli powiem jej, że jestem... to ucieknie. Ale nie chcę ciągnąć tego w ten sposób, przy czym ona pewnie nie widzi przeszkód. Ale to jest moja...
I wtedy zauważyłem, że Daisy znowu się zmieniła. W cieniu jej kapelusza było widać zaskoczenie pomieszane ze smutkiem. Coś, co ją naprawdę zdziwiło. Słusznie, na jej miejscu zachowałbym się tak samo. Nie potrafiłem unieść brwi ani wykonać żadnego mimicznego gestu po tym pytaniu.
- Jak? Dzięki kuzynce. Cordelii.
Cordelia. O niej też było coś wtedy napisane. Mała zwyciężczyni Igrzysk. Już nie taka mała, bo podobno miała niezłą fuchę w Violatorze, jakimś burdelu dla nędzarzy w KOLCu. Co za obrzydlistwo. Brudne, schorowane ciała prezentujące się dla takich samych ciał. Aż nie chce mi się tego wyobrażać. Tym razem Daisy była poważna. Prawie. Gdyby nie ta stopiona śmietana na połowie jej dłoni i to, że wiem coś o jej wieku, niemal uwierzyłbym, że jest dorosłą kobietą.
- Masz telefon? - zapytałem. Nie chciałem tracić z nią kontaktu. Chciałem mieć cokolwiek, żeby móc znaleźć ją później.

***

Stanęliśmy.
- Czy ja cię skądś kojarzę? Byłeś może na imprezach u mojego ojca, Fredericka?
Już nie chciało mi się na to odpowiadać. Chyba się zmęczyłem. Coraz więcej faktów było 'za' prawdą, a ja zwlekając tylko czekałem na kolejne. Mała zdawała się nie zwracać uwagi na brudzący ją smakołyk i tylko stała. Jak wychudzony wieszak z Kwartału. Teraz można było to zobaczyć. Pod warstwą sztucznych ulepszeń kryje się chuda i mizerna materialistka, która uciekła z KOLCa dzięki swoim powiązaniom. Co za katastrofa. Gdyby pewien ojciec jeszcze żył, mógłbym ukatrupić go własnoręcznie. Siekierą z Siódemki. Zobaczyłby, dlaczego ludzie z Siódemki żyją i są tak silni. Zobaczyłby ból, którego doświadczyła Daisy, gdy musiała tańczyć przed jego portfelem. Nasze życia mogły się różnić. Ale nadal mamy między sobą tę więź.
Prawda?
- Kochasz mnie? - ostatnie słowa, które mogłem wypowiedzieć w ten dzień. Deszcz padał z nieba i dawał solidny prysznic. Nie była to burza z piorunami. Delikatna mżawka, która jednak podburzała romantyczny nastrój z rzekomej randki. Ulice trochę opustoszały, ale widać było budkę z lodami, która miała mały daszek. Zdawało się, że faktycznie to nie był żaden przypadek, że spotkaliśmy się tego dnia, o tej godzinie. Oczywiście, że przy pytaniu nie chodziło mi o miłość małżeńską, tylko o miłość rodzinną. Zrozumie to tylko jedna osoba na świecie. Reszta będzie myśleć, że jakiś stary, dziwny przystojniako-ratownik jest zbyt nachalny i wręcz niebezpieczny.
Bądź tą jedną pośród reszty, przygarbiona blondyneczko.
Ostatnią, którą mam na świecie.
Po krótkiej chwili bez odpowiedzi odszedłem wolnym krokiem w kierunku Lucky Coin. Za mną mogły być jakieś słowa, jakieś krzyki, burze i pioruny. Ale nic nie słyszałem. Deszcz zdawał się bić lżej, jednak nadal był. Niedługo powinno przestać padać.

// Lucky Coin
Powrót do góry Go down
Sponsored content

Lodziarnia na kółkach Empty
PisanieTemat: Re: Lodziarnia na kółkach   Lodziarnia na kółkach Empty

Powrót do góry Go down
 

Lodziarnia na kółkach

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

 Similar topics

-
» Zniszczona lodziarnia

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Panem et circenses :: Po godzinach :: Archiwum :: Lokacje-