IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  
Johanna Mason, Cypriane Sean i Noah Atterbury - Page 2

 

 Johanna Mason, Cypriane Sean i Noah Atterbury

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : Previous  1, 2
AutorWiadomość
Johanna Mason
Johanna Mason
https://panem.forumpl.net/t2356-johanna-mason#33388
https://panem.forumpl.net/t2421-i-feel-you-i-ll-steal-you-johanna
https://panem.forumpl.net/t2358-johanna-mason#33407
https://panem.forumpl.net/t3313-teczowe-mieszkanie-johanny-mason?nid=3
Wiek : 24
Zawód : fałszerka
Znaki szczególne : wkurw

Johanna Mason, Cypriane Sean i Noah Atterbury - Page 2 Empty
PisanieTemat: Johanna Mason, Cypriane Sean i Noah Atterbury   Johanna Mason, Cypriane Sean i Noah Atterbury - Page 2 EmptyPią Maj 31, 2013 5:31 pm

First topic message reminder :

Johanna Mason, Cypriane Sean i Noah Atterbury - Page 2 A1rgqe

Mnogość roślin - wytyczna terapeuty Johanny - a właściwie ich liczebność ulega zmianom w zależności
od czynników klimatycznych jak i nastrojowych.
Z reguły w tej części mieszkania panuje ład i porządek, coby istniała pewnego rodzaju oaza i centrum odnowy duchowej
dla Jo (a już wkrótce i innych lokatorów). W ramach osiągania wspomnianego katharsis, szklany stolik w
zeszłym tygodniu został wymieniony po raz szósty od początku kariery.
Powrót do góry Go down

AutorWiadomość
Johanna Mason
Johanna Mason
https://panem.forumpl.net/t2356-johanna-mason#33388
https://panem.forumpl.net/t2421-i-feel-you-i-ll-steal-you-johanna
https://panem.forumpl.net/t2358-johanna-mason#33407
https://panem.forumpl.net/t3313-teczowe-mieszkanie-johanny-mason?nid=3
Wiek : 24
Zawód : fałszerka
Znaki szczególne : wkurw

Johanna Mason, Cypriane Sean i Noah Atterbury - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Johanna Mason, Cypriane Sean i Noah Atterbury   Johanna Mason, Cypriane Sean i Noah Atterbury - Page 2 EmptySob Sie 31, 2013 12:03 am

Johanna znała swoją głowę doskonale. Wiedząc, że samoświadomość jest najistotniejszym środkiem obrony przed inwazją, penetrowała myśli, które zaprzątały jej umysł zarówno w pozaigrzyskowej, zupełnie zwyczajnej codzienności jak i chwilach, gdy robiło się nieprzyjemnie. Gdy wzmagała częstotliwość wizyt u terapeuty, gdy wracała z nich z równie pokręconą sieczką wewnętrzną, gdy dopadał jej stan wyczerpania sił. Co przyjmowała jako upokarzającą słabość - przecież sama dla siebie była wzorem odporności i kreatywności w zwalczaniu wszelkich emocjonalnych zaburzeń.
Wiedząc na co i jak silnie reaguje, z każdym kolejnym rokiem przygotowywała się do powtórki z wątpliwej rozrywki, dopatrując się w Igrzyskach zagrożenia jej pionu i pokrzywienia kręgosłupa moralnego.
Złotym środkiem była koncentracja. Jo nigdy nie uciekała się do stawiania bariery, muru, odcinania się od arenowych wydarzeń. W ten sposób jako mentorka mogła jedynie zaszkodzić swoim trybutom, a wbrew dość paskudnemu usposobieniu, nigdy nie zależało jej na tym wyjątkowo. Skupiając się na mentorowaniu jako pracy, którą musi wykonać, odsuwała od siebie zagrywki jedynie emocjonalne. Tak asekuracyjnie. Nie groziła jej wówczas depresja i postępujące szaleństwo.
Na znak czego zazgrzytała zaciśniętymi zębami, oddychając coraz szybciej.
Zagrywki emocjonalne.
Trybuci mieli to do siebie, że podejmowali walkę. Na przestrzeni lat Johanna przekonała się, że sto procent wyselekcjonowanej do rzezi dzieciarni dociera do etapu, w którym instynkt przetrwania zaczyna kierować działaniami. Zawodowcy wbrew pozorom nie są w tym najlepsi. To dystrykty o wyższych numerach produkują prawdziwych wojowników, w bardziej duchowym, mniej fizycznym znaczeniu. Każdy pojedynczy uczestnik Igrzysk jednakże ostatecznie walczy, co zawsze wydawało się Mason dość oczywistym i niepodważalnym faktem, wynikającym ze świadomości zagrożenia.
Przyjmowała to za pewnik, dopóki nie spotkała osoby, w której owa świadomość szwankowała.
Poczuła jak jej gardło zacisk się, jakby traktowane czyimiś dłońmi obejmującymi je coraz mocniej, a gdy przymknęła oczy widziała nieobecne spojrzenie Setha i już wiedziała, że to on. Nerwowym ruchem podniosła dłoń do rozpalonej skóry, jakby chcąc odjąć z niej palce chłopca. Niczego takiego oczywiście nie uczyniła - przez myśl jej przemknęło, że nie ma na to wpływu. Że jej ewentualna walka jest zbyteczna, chłopiec i tak zrobi swoje. Mimo, że jego chuderlawe ciałko zaczyna gnić gdzieś tam pod ziemią.
A może to faktycznie on wszedł? Przecież słyszała, że ktoś otwierał drzwi.
Wciągnęła ze świstem powietrze, tkwiąc na oparciu wzorzystej kanapy sparaliżowana strachem.
Dźwięk jej imienia rozległ się tak niespodziewanie, że podskoczyła w miejscu, otwierając szeroko oczy. Jej umysł odmówił poleceniu weryfikacji głosu, więc zanim zorientowała się kto jest w mieszkaniu, zdążyła czterokrotnie popaść w paranoję, uwierzyć w duchy i zmartwychwstanie oraz zastanowić się nad odpowiednią formą obrony wobec intruza (miała nadzieję w cielesnej formie).
- Tak miało być - ciszej, bliżej, smutniej. Jo odpędziła od siebie nawiedzające ją kilkuletnie duszyczki i podniosła rozbiegane spojrzenie na przybyłego.
Finnick? Tak miało być? Co ma być? Chyba mi nie powiesz, że wierzysz w jakieś pieprzone przeznaczenia i inne wyroki boskie? Nie masz pojęcia o czym mówisz. Ale to nie twoja wina. Nie możesz mieć pojęcia, bo przeznaczenie nie istnieje i nie myśl że dramatyzuję.
Spojrzenie Johanny mówiło wiele, przez jej głowę przebiegło tysiąc różnych myśli, których przerażająca część była oszczerstwami pod adresem przypadkowych osób. Sama wobec tego siebie zaskoczyła, wypowiadając całkiem cenzuralne i układające się w pełne zdanie słowa.
- On był, do kurwy nędzy, autystyczny - warknęła agresywnie, przyjmując podobny ton jako środek zapobiegawczy przed rozpaczą, w której pierwszym stadium zastał ją Finnick. Co za wyczucie czasu. Minutę później byłaby jedynie żałosnym kłębkiem szlochu i bezradności. Czyli zdecydowanie nie Johanną Mason. - To tyle w tym temacie, nie chcę się na ciebie wydzierać więc nie zabieraj się za pocieszanie, okej? - mimo dość wyraźnej treści, jej głos nienaturalnie drżał i załamywał się, co ujęło efektu. Nie wyglądała i nie brzmiała jak zwykle, jednak w obecnych okolicznościach...
- Co tu robisz, Finn? W samym pieprzonym centrum Kapitolu? - podniosła się, zaplotła ręce na piersi chcąc nad nimi zapanować i utkwiła w nim sztucznie wyzywające, pełne gniewu na siebie za chwilę słabości spojrzenie.
Powrót do góry Go down
Finnick Odair
Finnick Odair
Wiek : 25 lat
Zawód : myślę
Przy sobie : kapsułka z wyciągiem z łykołaków, scyzoryk wielofunkcyjny

Johanna Mason, Cypriane Sean i Noah Atterbury - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Johanna Mason, Cypriane Sean i Noah Atterbury   Johanna Mason, Cypriane Sean i Noah Atterbury - Page 2 EmptyNie Wrz 01, 2013 12:35 am

Igrzyska. Przeklęta coroczna uroczystość, w której Odair zawsze brał mniej lub bardziej znaczący udział od... Początku swej chorej egzystencji (?). Choć tak naprawdę nigdy nie przejmował się ich przebiegiem czy organizacją, dopóki nie został zmuszony, aby bezpośrednio brać w nich udział. Tę historię znają wszyscy: młody i pogodny chłopak trafia na arenę, zdobywa morze sponsorów, gdzie na samym smutnym końcu otrzymuje jeden z najdroższych w historii Igrzysk prezent - trójząb oraz siatkę. Niesamowite widowisko, tyle wrażeń i emocji. Cóż...
Początek koszmaru,śmiertelnej rozgrywki nie odbywającej się na oczach widzów a wewnątrz każdego z uczestników i triumfatorów. Wygrana dla niektórych stanowiła prostą i łatwą drogę do szaleństwa, walki z własnymi słabościami oraz koszmarami z areny. Szaleństwo pochłania każdy aspekt życia, strach oraz paranoje wyniszczają od wewnątrz. Zdawałoby się, ze psychicznie przygotowani do walki zawodowcy żyjący po to aby wygrać lub zginąć są odporni na piętno zwycięzcy. Czym jest jednak sumienie wobec doświadczenia oraz psychicznego przygotowania? Świadomość śmierci dwudziestki trzech dzieci, a każde z nich padało po kolei, aby wyłonić właśnie ciebie, postawić na podium zwycięzcy, aby kontynuować idiotyczną tradycję oraz zabawę.
Odair myślał, ze początek będzie najtrudniejszy, ale kiedy dwa lata potem Snow zaprosił go do Kapitolu, zorientował się w swojej sytuacji. Wtedy myślał, ze tak ma być, tak POWINNO być. Naturalna kolej rzeczy, obowiązek każdego zwycięzcy. Był naiwny, wówczas wierzył w dobre i szczęśliwe zakończenie. Nie zmieniło to jednak faktu, że kiedy Annie została wybrana, poczuł do władz ogromny żal, jakby został oszukany i wyprowadzony przez nich w pole. Nie chciał, aby umierała, ale mógł tylko bezradnie przyglądać się jej zmaganiom na arenie, jej postępującemu szaleństwu. Ale wróciła. Nie wierzył w to. Kiedy usłyszał o niej, śmiał się i nie potrafił powstrzymać dziecięcych łez szczęścia. Myślał, że kiedy pojawi się w Czwórce. I on się pojawi. Spotkają się. Wszystko będzie jak dawniej. Annie miała uśmiechnąć się, pchnąć go do wody i uciec na suchy piasek, aby jej nie dopadł. Ale zastał tylko wrak. Puste oczodoły. Zastał smutek. Zastał to, czego się obawiał. Wtedy zrozumiał, że Kapitol jest złem, że Kapitol to pole zmagań wielu ośrodków, a oni, mieszkańcy Dystryktów, są tylko ofiarami w dłoniach rozbawionych urzędników.
Dlatego walczył o wolność, o idee, które głosiła Trzynastka. Ona porwała ich wszystkich do tytułowych mieczy, rozbudziła gniew w sercach i dała odwagę. Na samym końcu wędrówki jednak zastali jałową i pustą ziemię obiecaną. Puste obietnice i hasła, którymi, jak się okazało, każde z nich może wytrzeć sobie tyłek. Kolejny sygnał- to się nie skończy. Ta cała maskarada i zabawa ludzkim losem.
Wpatrywał się w Johannę z obojętnym wyrazem twarzy. Nie wiedział,co mógłby powiedzieć, jak się zachować. Mógłby rzucić się w jej kierunku i w przyjacielskim geście objąć najmocniej jak potrafił, ale na samą myśl o tym poczuł się żałośnie i beznadziejnie zdając sobie sprawę, że nie stać go na nic innego. Dlatego niezajęte niczym dłonie schował w kieszeni płaszcza i zacisnął je w niewidzialne dla niczyjego oka pięści.
-Dobrze zatem - wciąż mówił cicho, już nie z rezygnacją i smutkiem, a spokojnie - Coin to suka, jak ładnie to brzmi, a my podrygujemy w rytm, który nam, szmata, narzuca - wzruszył ramionami i uśmiechnął się.
Zadowolona? To chciała usłyszeć? Prawdę?
Finnick odwrócił na chwilę wzrok z postaci przyjaciółki zerkając na chwilę w stronę niepokojąco cichego korytarza. Tak. Przyszedł tu w innym celu. Egoistycznym i jakże wykorzystującym w pełni dobroć jego znajomych. Chyba czas się otrząsnąć. Całą wieczność ludzie nie będą oddawać za niego życia i swojego zdrowia. I nawet teraz czuł piekielne wyrzuty sumienia z powodu, że musiał narzucić na Mason kolejny ciężar. Może lepiej byłoby po prostu odejść?
-Ratuję tyłek trybutce, której udało się uciec z parady - krzywy uśmiech zawitał na jego zmęczonej twarzy - Cholernie zabawne, ale to prawda. Poczekaj, niechże Ci ją przedstawię, skoro chcesz znać powód mej samolubnej wizyty. Sabriel...? Przedstawienie czas zacząć, możesz wyjść - jego głos pomimo treści wcale nie brzmiał optymistycznie, wręcz przeciwnie, był przepełniony oschłą goryczą.
Cisza. Nikt się nie pojawił. Finnick westchnął, w pół zirytowany, w pół zaniepokojony. Ponownie podszedł do drzwi i otworzył je na ościerz gotów w każdym momencie zbesztać Sabriel za to, że uparcie siedzi w swojej ciemnej kryjówce. Ale nie ujrzał nic. na pewno nie...
I liścik znajdujący się na podłodze. Jakiś głupi, znaczący tyle co nic zlepek słów. Po co mu one, skoro umrze. Po co mu jej przeprosiny i podziękowania, skoro kilka dni później będzie oglądał jej spektakularną egzekucję. W tej sytuacji nie wiedział, czy to śmiech, czy szloch ciśnie mu się na usta, ale...
Zamknął drzwi chowając zwitek papieru do kieszeni. Spojrzał na Johannę z szerokim i szalonym uśmiechem.
-Uciekła - a potem zaczął się śmiać.
Powrót do góry Go down
Johanna Mason
Johanna Mason
https://panem.forumpl.net/t2356-johanna-mason#33388
https://panem.forumpl.net/t2421-i-feel-you-i-ll-steal-you-johanna
https://panem.forumpl.net/t2358-johanna-mason#33407
https://panem.forumpl.net/t3313-teczowe-mieszkanie-johanny-mason?nid=3
Wiek : 24
Zawód : fałszerka
Znaki szczególne : wkurw

Johanna Mason, Cypriane Sean i Noah Atterbury - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Johanna Mason, Cypriane Sean i Noah Atterbury   Johanna Mason, Cypriane Sean i Noah Atterbury - Page 2 EmptyPon Wrz 02, 2013 12:35 pm

Współpraca z Finnickim była zadowalająca, był to mężczyzna z gatunku nie sprawiających naumyślnie kłopotu, jak gdyby wychowanie i naturalny dla niego takt nie pozwalał mu sprawić przykrości dziewczynie. A zdecydowanie sprawiłby ją, gdyby nie pozwolił Johannie na przybranie owej paskudnej maski, mającej zatuszować jej... moment krytyczny.
Z lekkim uznaniem i błyskiem wdzięczności spojrzała na przybyłego, uspokojona nieco tym że w żaden sposób nie dał po sobie poznać, że dostrzega w jakim Mason jest stanie i że pozwolił jej odstawiać swój wyćwiczony teatrzyk, zamiast decydowania się na tak fatalne kroki jak próba brania jej w objęcia i sklejanie pocieszających w założeniu komunałów.
Wobec powyższego nieco łagodniejsze stało się jej spojrzenie i mniej nerwowe ruchy, gdy obchodziła mówiącego Finnicka, zapalała lampę pod wściekle zielonym abażurem, stojącą na niskim drewnianym stoliku w rogu i kierowała się w stronę lokalizacji, która pomoże i jej, i jemu utopić w swej zawartości smutki.
- A jest chociaż pełnoletnia ta twoja trybutka? - mruknęła tylko, zanim Finn nie wyszedł w celu przyprowadzenia dziewczyny. Powstrzymała głębokie westchnięcie, które razem z kilkoma niecenzuralnymi słowami cisnęło się jej na usta, a których wypowiedzieć w chwili obecnej nie miała prawa pod żadnym pozorem. Jej myśl prześlizgnęła się wszak po samej kwestii przybycia Finnicka i owej trybutki pod jej dach - zupełnie nie o to chodziło. Była raczej zbulwersowana i mocno zawiedziona faktem, że kazał jej czekać tak długo, zanim nie pojawi się przed jej oczami. Od przesłuchania na Posterunku minęło wystarczająco dużo czasu, by niepokój związany ze zniknięciem Catona, Finnicka i ich trybutów przeszedł sukcesywną transformację w irytację i frustrację, związaną z niewiedzą i niebyciem informowaną. Jo lubiła mieć wszystko pod kontrolą, chociaż w sumie... Cóż, proces uzupełniania trzech szerokich szklanek wódką okazał się inspirujący dla myśli, że wydarzenia ostatnich kilku dni, dni od śmierci Setha, zepchnęły gdzieś na dno zsypu gównianych doświadczeń wszystko inne.
Pociągnęła skąpy łyk z jednej szklanki, zanim dolała do wszystkich nieco soku pomarańczowego dla zabicia goryczy. Hmm... jakie to symboliczne.
Odwróciła się od pełniącej rolę barku szafy, stawiając naczynia na szklanym stoliku na środku pokoju. Dopiero wówczas uniosła wzrok, jak okazuje się w bardzo złym momencie, bo padł prosto na wykrzywioną upiornym grymasem twarz Finnicka.
- Co...? - urwała, oszołomiona nieco zmianą jaka zaszła w przyjacielu, bo przecież przed chwilą z ledwością powstrzymywał w sobie naturalną gorycz i raczej wytłumaczalny smutek, którym idealnie wkomponowywał się w nastrój mieszkania Johanny, a teraz... Mason nie potrafiła nawet wskazać co kryje się pod warstwą obłędu, która wypłynęła na sam wierzch. - Jak to u c i e k ł a? - wyrzuciła z siebie wreszcie, patrząc na niego z mieszaniną niedowierzania i pobłażliwości, jak gdyby zwracała się do dziecka, które bardzo czegoś potrzebowało, ale za szukanie zabierało się pobieżnie i niecierpliwie. Wypuszczając ze świstem powietrze ruszyła na szybki przegląd przedpokoju, łazienki - może tam zawędrowała? - po czym, wiadomo, bez efektu, powróciła do salonu.
To by było na tyle z matczynych uczuć Johanny.
- Co za głupota, jak mogła sobie po prostu uciec - wycedziła stając naprzeciwko Finnicka i modląc się, by ten szaleńczy wyszczerz zniknął z jego twarzy. - Przecież nie zdąży opuścić przecznicy bez gówna, które spadnie na nią niewiadomo skąd... - usiadła ciężko na kanapie, przysuwając do siebie jedną ze szklanek i czując jak żołądek muśnięty alkoholem skręca się buntowniczo. - I co, nie idziesz jej szukać? Z dzielnicy rebeliantów trafi prosto na arenę jeszcze zanim zdąży rozejrzeć się za jakąś sensowną drogą ucieczki!
Powrót do góry Go down
the civilian
Cypriane Sean
Cypriane Sean
https://panem.forumpl.net/t188-cypriane-sean
https://panem.forumpl.net/t272-cypriane
https://panem.forumpl.net/t1316-cypriane-sean
https://panem.forumpl.net/t573-cypri
Wiek : 18
Zawód : sprzedaję w Sunflower
Przy sobie : kapsułka z wyciągiem z łykołaków, leki przeciwbólowe, telefon komórkowy, dowód tożsamości
Znaki szczególne : zaawansowane sieroctwo
Obrażenia : częste bóle brzucha

Johanna Mason, Cypriane Sean i Noah Atterbury - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Johanna Mason, Cypriane Sean i Noah Atterbury   Johanna Mason, Cypriane Sean i Noah Atterbury - Page 2 EmptyPon Wrz 02, 2013 2:57 pm

// stary most.
 
Z każdym kolejnym krokiem, który coraz bardziej oddala mnie od KOLCa, odnoszę wrażenie, że wcale nie chcę wracać do mieszkania Johanny ani nawet do apartamentu w opustoszałym ośrodku szkoleniowym. Przemierzając lekko wyludnione ulice dzielnicy rebeliantów, czuję się w niej raczej obco niż znajomo, a gdy tylko padnie na mnie przelotne spojrzenie jakiegoś przechodnia, spuszczam głowę, po czym uparcie wbijam wzrok w ośnieżony chodnik. Niewykluczone, że być może ogarnia mnie już paranoja, ale jest zupełnie tak, jakby ta część Kapitolu czytała mi w myślach i na dodatek doskonale wiedziała, z kim i gdzie się dzisiaj spotkałam. Pod ciężarem tego nasilającego się z kolejnymi upływającymi minutami uczucia zaczynam niemal żałować, że tu wróciłam, jednak z drugiej strony nie miałam żadnego innego wyboru. Alternatywa pozostania w Kwartale nie wchodziła w grę, ale mimo to mam jakąś szaloną pewność, że gdybym spędziła w nim jeszcze trochę czasu, zaczęłabym już przyzwyczajać się do widoku odrapanych budynków, nieodśnieżonych ulic i przemykających po nich ukradkiem ludzi. Na samą tę myśl czuję jednak nieprzyjemny ucisk w żołądku, bo choć dzielnica rebeliantów zdaje się być co najmniej nieswoja, jest ona moim jedynym domem, wybranym co prawda przez prezydent Coin, ale takim, w którym mogę bez obaw łudzić się, że nic mi nie grozi. A to wbrew pozorom jest nawet lepsze niż ciągły realny strach, który towarzyszył mi w Kwartale. Wiem jednak, że mam powód, by jeszcze raz tam wrócić, powód, przez który jednocześnie i czuję się bezgranicznie szczęśliwa i niepewna tego, co czeka za najbliższym zakrętem czy na rogu ulicy. Sama myśl, że Will został gdzieś daleko za murami KOLCa sprawia, iż chcę do niego jak najszybciej wrócić i spędzić z nim jeszcze kilka chwil, w których nie czułabym ani poczucia winy ani lęku o przyszłość. Nawet jeżeli ceną, którą muszę już teraz płacić za to uczucie, jest nieopuszczający mnie strach przed chociażby czyimś spojrzeniem.
Pogrążona w myślach i nieustannie smagana podmuchami lutowego wiatru, ledwo zauważam, że nogi zaprowadziły mnie pod same drzwi bloku mieszkalnego. Kuląc się z zimna, wyciągam zaczerwienioną i drżącą lekko dłoń w stronę lodowatej, metalowej klamki, jednak gdy tylko dotykam jej palcami, zamieram, niepewna, czy ją nacisnąć. Perspektywa znalezienia się w ciepłym mieszkaniu działa co prawda pokrzepiająco, lecz dopiero teraz w pełni uświadamiam sobie, że nie obędzie się bez pytań, gdzie byłam i co robiłam. Wizja zamienienia z Johanną lub Noah chociażby kilku słów napełnia mnie niepokojem, zupełnie tak, jak gdyby każde wypowiedziane słowo miało mnie zdradzić. Zatem pozostaje mi tylko dobrze skrojone kłamstwo.
Wzdycham głęboko i nie do końca zdecydowanym ruchem naciskam klamkę, po czym przekraczam próg drzwi, czując falę ciepła uderzającą w moją twarz. Każdy krok stawiam jednak z rosnącym podenerwowaniem, przygryzając dolną wargę niemal do krwi. Serce bije mi szybko, zupełnie jakbym była wracającą do domu o późnej porze nastolatką, która lada moment będzie musiała tłumaczyć się przed rodzicami.
Kiedy pokonuję ostatni stopień schodów, w polu widzenia pojawiają się już drzwi mieszkania Johanny, do których docieram targana coraz większymi wątpliwościami. Delikatnie chwytam za klamkę, po czym naciskam ją, starając się zrobić to jak najciszej i wchodzę szybkim krokiem do przedpokoju ze spuszczoną niczym zbity pies głową. Prawie wpadam jednak na jakiegoś wysokiego mężczyznę, a zaskoczenie sprawia, że momentalnie unoszę wzrok, rozpoznając w nim Finnicka, mojego byłego mentora. Lecz jeszcze bardziej zadziwia mnie prawie obłąkany wyraz jego twarzy, a gdy kątem oka dostrzegam wyraźnie zirytowaną Johannę siedzącą na kanapie w salonie, odpuszczam sobie jakiekolwiek dociekanie, co takiego przerwałam swoim nadejściem.
- Nie przeszkadzajcie sobie - mruczę tylko pod nosem, jeszcze raz spoglądając na Finnicka i przelotnie zastanawiając się, ile czasu minęło, odkąd po raz ostatni rozmawialiśmy.
Zdejmuję szybko płaszcz, planując przemknąć jak najszybciej do swojego pokoju, ale waham się przez chwilę, zerkając to na Johannę, to na Odaira.
- Powinnam wiedzieć, o co właściwie chodzi? - pytam po chwili namysłu.
Powrót do góry Go down
the civilian
Noah Atterbury
Noah Atterbury
https://panem.forumpl.net/t1889-noah-atterbury#24419
https://panem.forumpl.net/t249-noah-atterbury
https://panem.forumpl.net/t1314-noah-atterbury
https://panem.forumpl.net/t563-noah
https://panem.forumpl.net/t1190-noah-atterbury
Wiek : 19
Zawód : Kelner w 'Well-born' i student
Przy sobie : medalik z ampułką cyjanku, zapalniczka, broń palna, zezwolenie na posiadanie broni, paczka papierosów, nóż ceramiczny
Znaki szczególne : piegipiegipiegi
Obrażenia : Złamane serce i nadszarpnięte zaufanie

Johanna Mason, Cypriane Sean i Noah Atterbury - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Johanna Mason, Cypriane Sean i Noah Atterbury   Johanna Mason, Cypriane Sean i Noah Atterbury - Page 2 EmptyPon Wrz 02, 2013 5:20 pm

Twarze. Setki bezbarwnych i nieznajomych twarzy, zbitych w tłumie, mijanych na ulicy i przeplatanych szarą codziennością. Za każdą z nich kryje się historia, ale dla mnie wszystkie są takie same. Anonimowe. Nieznaczące. Ziemista cera, ubarwiona jakby wytłoczonymi cieniami pod oczami. Element, który nie omija żadnego z nas – bezsenne noce. Wszyscy dzielimy tą samą niedolę, mogłoby się zatem wydawać, że społeczeństwo – wszystkie tworzące go jednostki – są sobie bliższe, niż kiedykolwiek. Nic bardziej mylnego. Nie ma w nas jedności, która połączyła nas przed paroma miesiącami, a dzisiejszego dnia, każdy z nas jest osobnym bytem, walczącym o przetrwanie. A przetrwanie w tym kraju wiąże się ze samotnością. Jesteśmy jednocześnie tak blisko siebie, a tak daleko. Jakby każdego z nas oddzielała niewidzialna bariera. Mur, który sami zbudowaliśmy.
Każda bariera ma swój słaby punkt, drzwi. Są przymknięte, ale nie zamknięte. Nie spodziewamy się w końcu, że ktoś je otworzy i wejdzie do środka. Takie rzeczy zdarzały się coraz rzadziej, akurat w momencie, kiedy potrzebowaliśmy ich najbardziej.
Zdarza się jednak, że się otwierają. Moje też to zrobiły, parę osób wślizgnęło się tylnymi drzwiami, narobiły bałaganu, poczym zatrzasnęły je za sobą. Co w tym momencie zrobiłaby racjonalnie myśląca osoba? Przekręciła zamek na klucz, zaryglowała, zastawiła szafą i trzymała się nadziei, że to wystarczy, aby nie wróciły i nie narobiły jeszcze większego bałaganu.
Tak więc zrobiłem. Po spotkaniu z Dianą wydawało się, że uzmysłowiłem sobie coś, co już od dawna chodziło mi po głowie. Fakt, że jeżeli poza tymi ścianami czeka na nas jedynie rozczarowanie. A jedyna osoba, którą chciałem wpuścić – Cypri – nawet do nich nie zapukała.
Skręciłem w kolejną alejkę, upstrzoną starymi i wysokimi drzewami, które wciąż pamiętały lata świetności Kapitolu, a może i Mroczne Dni. Odpaliłem kolejnego papierosa, licząc się z tym, że już od jakiegoś czasu szarobiały dym nie przynosił ze sobą tego samego spokoju, co kiedyś; i schowałem zmarznięte dłonie do kieszeni. Przez ostatnie dni zdążyło mi to wejść w nawyk – samotne przechadzki ulicami stolicy, które na dobrą sprawę były bezcelowe.
Kolorowe neony centrum miasta, miały to do siebie, że zwykły być niezastąpionymi w trudnej sztuce, jaką było zapomnienie. I chociaż trwało ono tylko tak długo, jak człowiek znajdował się w ich otoczeniu, lawirując pomiędzy witrynami małych sklepików i kawiarniami, to i w zupełności by to wystarczyło. Jednak od czasu wojny wiele rzeczy się zmieniło, a to nie było wyjątkiem. Dawne światła Kapitolu straciły na swojej magii, i chociaż nadal raziły nasze oczy, to nie przynosiły ze sobą niczego więcej, niż tego bólu, który później przesiąkał nasze wnętrza, po raz kolejny uświadamiając nam, że to kolejna rzecz, jaką bezpowrotnie straciliśmy.
Przypominało to już swojego rodzaju rutynę, chociaż nie trwała ona długo. Tego dnia coś jednak miało ją przerwać. Może nie coś, a ktoś, bo dziewczyna biegnąc środkiem ulicy przecięła moją drogę, a ja zatrzymałem się nagle, nie wiedząc czy to z faktu, że zaburzyła jakąś harmonię, czy zwyczajnie dlatego, kim była. Sabriel Kent. Oczywiście, twarz zbiegłej trybutki przez ostatni tydzień nie schodziła z pierwszych okładek tabloidów. Nawet ślepy, nie były w stanie tego przeoczyć.
Nie miałem pojęcia, dlaczego nikt jej nie zatrzymał. Może jej nie rozpoznali. A może byli w równym szoku co ja, w końcu wychodząc z domu, nie oczekuje się, że spotka się ściganą listem gończym osobę. Jednak fakt, że uciekała, wydawał się już całkiem naturalny. Każdy uciekałby na jej miejscu, zresztą i tak to robimy, każdego dnia. Wszyscy uciekamy przed demonami siedzącymi w naszym wnętrzu, i tymi, które chcą nas dopaść z zewnątrz.
Odwróciłem się jeszcze za nią, ale nawet nie podjąłem się próby rzucenia w pęd za dziewczyną. Nie chciałem stać się częścią tej ucieczki, bo przy tym z czym ona musiała się zmagać, moje problemy wydawały się naprawdę błahe. Nawet jeżeli istniał wydany na mnie wyrok śmierci, leżał gdzieś pod stosem papierów na biurku Coin, a ja miałem się zapewne nigdy o tym nie dowiedzieć.
Westchnąłem cicho, czego pewnie i tak nikt nie zauważył i rzuciłem w kupkę śniegu niedopałek papierosa, kiedy wspinałem się na klatkę schodową. Dopiero teraz łącząc fakty, że dziewczyna znajdowała się na mojej ulicy. Mogła wybiec z mojego domu i z mojego mieszkania. Sama ta myśl dodała mi jakiejś adrenaliny, a świeże ślady na zaśnieżonych schodach, jedynie potwierdzały tą tezę, i już parę sekund później znajdowałem się pod swoimi drzwiami, na czwartym piętrze kamienicy. Nerwowo przeszukałem kieszenie, nie znajdując w nich jednak niczego, co okazałoby się kluczami. Dopiero chwilę później dochodząc do myśli, że przecież nigdy ich nie dorobiłem. Prawdą był fakt, że stając się częścią tej marnej namiastki domu, czułbym się jeszcze bardziej bezdomny. W zrezygnowaniu oparłem się o obdrapane ściany z moimi plecami, które przypominały rodem te, znajdujące się w Kwartale i ledwo powstrzymałem się od histerycznego śmiechu, wreszcie pukając w drzwi.
W końcu ktoś wykrzesał z siebie resztki litości, a ja wsunąłem się do mieszkania, zamykając za sobą drzwi i kierując się prosto do salonu. Nie zdejmując z siebie nawet kurtki, oparłem się o stojące pod ścianą meble i splotłem ręce na klatce piersiowej. Obrzuciłem zebranych w pokoju przelotnym spojrzeniem, licząc, że zrozumieją, iż bynajmniej nie jestem zadowolony z tego co mnie zastało.
- Dramatyczne spotkanie. Uwielbiam takie, dlaczego nic o nim nie wiedziałem? - skwitowałem, nie zdradzając żadnych emocji. - Szukacie czegoś? – zapytałem retorycznie, o czym oni nie mogli wiedzieć, i podniosłem nieznacznie brwi. – Minąłem na ulicy jakąś rozhisteryzowaną dziewczynę. Sabriel, tak miała na imię? Cóż, nie wyglądało na to, żeby chciała być zatrzymana. Bystra. – Odpaliłem papierosa, a zwolna wydychany dym nabrał w swojej postaci jakiejś bezczelności. Ale w moim przekonaniu była ona na swoim - idealnym - miejscu. Nie pozwoliłbym ściągnąć na siebie wyroku, który ciążył na niej, a z wolna miał przelać się na mojego byłego mentora, następnie dosięgając mnie i wszystkich jego przyjaciół, na których w pierwszej kolejności padłyby podejrzenia. Wbrew pozorom miałem większą wolę przetrwania w tym bezwzględnym świecie, niż mogłoby się wydawać. - Zawsze umiałeś utrzymać przy sobie kobiety, Finn. Co tym razem poszło nie tak? – prychnąłem nieznacznie. – To banalne, Odair. Możesz stracić głowę, więc chcesz pociągnąć nas na dno, razem z tobą. - Przeszedłem się po pokoju, wzrok skupiając jedynie na papierosie, jakby był wart o wiele więcej uwagi, dopiero później przeniosłem go na Cypri i krótko po tym odwracając. Nasze relacje i tak znalazły się w krytycznym punkcie, jeżeli chciałem z nią rozmawiać, to nie przy świadkach. I nie dzisiaj, nie mogłem sobie pozwolić na dolewanie oliwy do ognia.
Chyba, że… że już ją straciłeś. A teraz to tylko formalność – powiedziałem, udając jakby zdziwienie tym wnioskiem, chociaż już od dłuższej chwili panoszyło się to po mojej głowie, dopiero teraz znajdując ujście i dostając się na moje usta.
Powrót do góry Go down
Johanna Mason
Johanna Mason
https://panem.forumpl.net/t2356-johanna-mason#33388
https://panem.forumpl.net/t2421-i-feel-you-i-ll-steal-you-johanna
https://panem.forumpl.net/t2358-johanna-mason#33407
https://panem.forumpl.net/t3313-teczowe-mieszkanie-johanny-mason?nid=3
Wiek : 24
Zawód : fałszerka
Znaki szczególne : wkurw

Johanna Mason, Cypriane Sean i Noah Atterbury - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Johanna Mason, Cypriane Sean i Noah Atterbury   Johanna Mason, Cypriane Sean i Noah Atterbury - Page 2 EmptySob Wrz 14, 2013 1:51 pm

Być może Johanna zdążyłaby się wściec na milczącego Finnicka, dziwną ignorancję wobec jej zarzutów i sugestii co do działań które powinien podjąć nie pozwalając owej uciekinierce oddalić się za bardzo. Jako mało honorowe stworzenie raczej sama nie rzuciłaby się w pogoń za dziewczyną, uważając ją za wyłączny problem Odaira i jego za osobę odpowiedzialną za wszelkie przedsięwzięcia z nią związane. Mogła jakkolwiek przynajmniej zasugerować, że powinien bez chwili wahania przytargać ją tu z powrotem - uczyniła więc to, a braku reakcji, jakim się zrekompensował, się nie spodziewała.
Wypuściła ze świstem powietrze, czując ukłucie bólu i błysku refleksji nad tym jak prędko i niespodziewanie trybuci wymykają się spod opieki mentorskiej i z jak wielu to się dzieje, wszelkie filozoficzne rozmyślania jednak zostały zatrzymane w fazie rozwojowej - na całe szczęście, Johanna była słabym myślicielem - pojawieniem się w mieszkaniu kolejnej niespodziewanej osoby.
Niespodziewanej, ale wyczekiwanej, a jak bardzo... cóż, Mason przypomniała sobie o tym w momencie, gdy ujrzała wychylającą się zza krawędzi futryny postać Cypriane.
Kiedy opuściła jej mieszkanie, nie pojawiając się od tamtego czasu ani razu? Jak długo jej rzeczy leżały w pustej sypialni i czy w ogóle Jo zdawała sobie sprawę z ich obecności w jej mieszkaniu? To było przed czy po wprowadzeniu się Noah? Wydarzenia ostatnich dni były mocnym rollercoasterem dla świadomości czasu, miejsca i chronologii wydarzeń. Właściwie Cypri mogła równie dobrze wyjść pół godziny temu, coś jednak podpowiadało Johannie że nie do końca tak właśnie było.
- Hej... hej, a ty gdzie się wybierasz? - zdążyła wydusić z siebie po stłumionych mruknięciach Cypriane, wiedząc że nie wytrzyma sekundy dłużej z szaleńczym Finnickiem sam na sam. Pytanie dziewczyny wobec tego podjęła z miejsca.
- Głównie o to, że Finnick zgubił trybutkę, wiesz, tą z którą ukrywał się długo, pewnie też byłaś na przesłuchaniu, a której z kolei szuka cały Kapitol - wzruszyła ramionami, błądząc wzrokiem między stojącą w progu dziewczyną a wałęsającym się po pokoju chłopakiem. Wyglądała na zwyczajnie poirytowaną całym zajściem, nie potrafiła jednak uzewnętrznić natłoku niepokoju i napięcia, jakie ściskało jej gardło nieprzerwanie. Dlatego spojrzenie jakie po chwili utkwiła w Cypriane było autentycznie błagalne - nie mogła w tej chwili pozwolić jej wyjść z tego pokoju.
- I nie wiem czy masz świadomość, że sama wyglądasz na mocno pofatygowaną - westchnęła, drżącą ręką sięgając po szklankę z wódką i wpatrując się w jej zawartość z wyjątkowym na te okoliczności natężeniem. W gruncie rzeczy nie było w niej nic interesującego, gładka powierzchnia falowała delikatnie i w pewien sposób kazała Johannie skupić się na... czymkolwiek. Na przykład konieczności utrzymania naczynia w ręku, co okazało się trudniejsze w momencie, gdy stukanie w drzwi odbiło się dudniącym echem w głowie Mason.
Zachłysnęła się powietrzem, przejęta miliardem podejrzeń o tym, kto do jej drzwi puka i jak wiele wspólnego ma to z obecnością Finnicka w jej mieszkaniu, że to na pewno Pokojowi, którzy już zdążyli go namierzyć, że... ochh, ta parszywa stara baba, która zawsze nos w nieswoje sprawy wtryniała i nie potrafiła odgrodzić się drzwiami swojego mieszkania od zdarzeń, które jej nie powinny obchodzić.
A może to ta cała Sabriel? Ona i... i towarzyszący jej oddział policji, który wyciągnął z niej informację o aktualnym miejscu przebywania Finnicka. Przecież sama Johanna doskonale znała metody perswazji władzy.
Zerwała się z miejsca, wylewając trochę alkoholu. Nie zdążył jednak dobrze wsiąknąć w dywan, a Jo już wypychała z pokoju Odaira, który - na całe szczęście - wciąż nieogarnięty nie stawiał najmniejszego oporu, gdy zamykała za nim drzwiczki potężnej szafy w sypialni Cypriane. Z łomocącym sercem i szaleńczym wzrokiem podskoczyła do drzwi, kajając się w duchu za brak podstawowego wyposażenia jakim był judasz zamontowany w drzwiach. Przełykając ślinę i odmawiając w myśli niezdarnie słowa przypadkowej modlitwy, którą pamiętała z dzieciuchowych czasów, odryglowała drzwi.
- Ja pierdolę, Noah... - jęknęła łamiącym się głosem, wycofując się na drżących nogach i z ulgą rzucając się z powrotem na kanapę. Ulgą? Nie, raczej kolejnym skrętem kiszek, bo uświadomiła sobie, że podobnie będzie reagowała przez najbliższe.. tygodnie? lata? Kiepskie zapatrywania na przyszłość.
Gdyby Noah nie zwrócił się bezpośrednio do Finnicka, nie zauważyłaby nawet momentu, w którym wydostał się ze swojej tymczasowej kryjówki, teraz z kolei znów spojrzała z niedowierzaniem i wyrzutem na Odaira, mając lichą nadzieję, że zdrowy pomyślunek powrócił do niego w jakiś cudowny sposób.
- To o utracie głowy to całkiem dobry wniosek - stwierdziła ponuro, doskonale wiedząc, że monolog Atterbury'ego nie wpłynie na Finnicka nijak. A przynajmniej nie dopóki dryfuje na powierzchni wesołej psychozy. - Ale i ty ją utracisz jak nie dorobisz sobie cholernych kluczy. W ogóle... wy - machnęła ręką, ogarniając tym skąpym gestem Cypriane i Noah, po czym upiła łyk alkoholu, mając lekką obawę, że jeśli jej depresja nie przestanie być kumulowana i potęgowana, w niedalekiej przyszłości będzie upijała ię sfermentowanym sokiem porzeczkowym.
Powrót do góry Go down
Finnick Odair
Finnick Odair
Wiek : 25 lat
Zawód : myślę
Przy sobie : kapsułka z wyciągiem z łykołaków, scyzoryk wielofunkcyjny

Johanna Mason, Cypriane Sean i Noah Atterbury - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Johanna Mason, Cypriane Sean i Noah Atterbury   Johanna Mason, Cypriane Sean i Noah Atterbury - Page 2 EmptyPon Wrz 23, 2013 11:39 am

Biczujcie, topcie, palcie na stosach, przepraszam : c

Co. Za. Głupota.
Wspomnienie, nieodległe, wręcz tłumiąco bliskie, po które mógłby najzwyczajniej sięgnąć dłonią i je przywołać, napłynęły. Świerze,rozdzierające i przyprawiające o skręty żołądka. Widział Kwartał, nieco dalej, w tle szału wydarzeń oraz zbiegów okoliczności, widział Sabriel skuloną pod popękanymi i ledwo trzymającymi pion murami, które tak doskonale znał, ale nie potrafił sobie ich zobrazować. Jego umysł eliminował niepotrzebne detale, skupiał się na centrach wydarzeń oraz głównych bohaterach... głównej bohaterce. Szalik, nie znaczył dla niego nic, ale teraz, kiedy zanurzył się myślami w tamten moment, czuł jego ciepły oraz lekko drapiący materiał na skórze szyi.
Dlatego - co to za głupota. Dlatego - nie zrobił tak naprawdę nic, po prostu dał się porwać zgubnym emocjom oraz uczuciom, które drzemały gdzieś w środku i zrobił to, co podpowiadało mu sumienie, ale zdecydowanie odradzał rozsądek. Przynajmniej wówczas powinien był, ale on milczał, czekał, aż cała ta farsa w końcu wróci na swoje miejsce, przegrane miejsce, które z góry takie było i zakończenie nie mogło wyglądać inaczej. W ten czy inny sposób, w domu Izzy czy domu Johanny, gdziekolwiek. Nawet jeśli załatwiłby jej lewe dokumenty, nawet jeśli postarałby się o nową tożsamość, nową twarz oraz miejsce zamieszkania w odległych częściach Panem. Rzeczywistość w końcu trzepnęłaby go otrzeźwiając w twarz i ukarała za godny ale niestety niezgodny z obecnymi prawami czyn. Zdawał sobie sprawę z tego, że teraz, w tym właśnie momencie, powinien za nią pobiec, ale poczuł swego rodzaju zniechęcenie, być może... żal (?) do dziewczyny za odrzucenie pomocy i wzięcie wszystkiego w swoje własne słabe dłonie, które i tak nie udźwigną narzuconego im ciężaru. Cokolwiek ma się niedługo stać, gdziekolwiek dojdzie - na pewno dla nich obojga nie skończy się to dobrze. Być może już teraz Strażnicy zmierzają w kierunku tego mieszkania, a on, Finnick Odair, wciąż lekkomyślne dziecko szczęścia oraz sławy, sprowadził na tych ludzi nieszczęście. Cudownie. Ich pojawienie się wprowadziło Odaira w stan jeszcze większej wesołości, której nie udało mu się ukryć pod leciutkim i rozbawionym uśmiechem.
Nie słuchał go, nie tak całkiem. Przyjmował te słowa, ale dla jego splątanego umysłu pozbawione były sensu oraz przesłania. Nie zastanawiał się nad karą, nad powodem, nad tym, co zaraz nadejdzie. Sabriel Kent. Dziewczyna, która sprowadzi go na dno - jak cudownie to brzmi. A on, ten egoista, ale wciąż kochany i dobry, bo tylko nieumyślny egoista, ściągnie na dno ich. Brzmi to tak... ha! Tak banalnie, tak nijak, jakby to wcale nie miało się wydarzyć. To jak, jak małe dziecko wyobraża sobie odległą dorosłość, której nie zna i nie wierzy, że ta kiedykolwiek nadejdzie.
Ale coś mu przyszło do głowy, przedziwna sprzeczność nawiązująca do wcześniejszych i jakby oddalonych tysiące kilometrów słów Johanny.
Nie trafi na arenę, już nie. Igrzyska się rozpoczęły.
I z tą myślą pojawiły się wątpliwości.
Czy aby na pewno? Już. Rozpoczęły. Się? Nie trafiłaby na Igrzyska, przecież rzeź pod rogiem już minęła, dawno - prawda? Czy fałsz?
Straciłem dla niej głowę?
Ta myśl tak go rozbawiła, że wypowiedział ją na głośparskając przy tym śmiechem.
-Straciłem dla niej głowę - jego wzrok padł na Noah i na chwilę na nim pozostał, potem nieco poważniejszy przeniósł się na Cypriane oraz Johannę, leciutko się uśmiechnął - Przegrany to ja, ale... - jedna z jego braw na moment uniosła się, a potem opadła - To taka zabawa: ilu pociągniesz za sobą na dno. Zawieszam ciężary na każdym, kogo spotkam, ale Noah - nikt nie powstrzymuje Cię przed ratowaniem skóry, droga wolna, idź, biegnij, wydaj mnie, nas wszystkich, zapewne będę czekał we wskazanym miejscu na twoich nowych przyjaciół - uśmiechnął się jeszcze szerzej rozkładając ręce.
Tylko powiedz mi, że robię źle.
Źle? Co to znaczy? Cholera. To jego moralność, ta, która wszystkich zgubi. Czas ją w końcu zakopać głęboko w ziemi i po prostu odejść. Czas było... ale teraz nie ma już odwrotu, nie wyplącze się z tego tak łatwo, o ile w ogóle się wyplącze... kiedykolwiek.
Powrót do góry Go down
the civilian
Cypriane Sean
Cypriane Sean
https://panem.forumpl.net/t188-cypriane-sean
https://panem.forumpl.net/t272-cypriane
https://panem.forumpl.net/t1316-cypriane-sean
https://panem.forumpl.net/t573-cypri
Wiek : 18
Zawód : sprzedaję w Sunflower
Przy sobie : kapsułka z wyciągiem z łykołaków, leki przeciwbólowe, telefon komórkowy, dowód tożsamości
Znaki szczególne : zaawansowane sieroctwo
Obrażenia : częste bóle brzucha

Johanna Mason, Cypriane Sean i Noah Atterbury - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Johanna Mason, Cypriane Sean i Noah Atterbury   Johanna Mason, Cypriane Sean i Noah Atterbury - Page 2 EmptySob Paź 05, 2013 9:02 pm

...to ja też przepraszam. .__.
 
Problemy. Wiecznie gnębiące ludzi zrządzenia losu, od których nie ma ani ucieczki, ani tej łatwiejszej drogi. Chociaż wracając tutaj bez większego przekonania łudziłam się, że przynajmniej kilka z nich da mi na razie spokój, okazuje się jednak, że po raz kolejny jestem w absolutnym błędzie.
- Głównie o to, że Finnick zgubił trybutkę, wiesz, tą z którą ukrywał się długo, pewnie też byłaś na przesłuchaniu, a której z kolei szuka cały Kapitol.
Choć z tonu słów Johanny wynika, że Finnick ukrywający zbiegłą trybutkę to najnormalniejsza rzecz na świecie, Mason rzuca mi jednak błagalne spojrzenie, po czym wbija wzrok w trzymany drżącą dłonią na wpół opróżniony kieliszek, który na pewno nie zawiera zwykłej wody mineralnej. Powiedziałabym, że jest u kresu cierpliwości, ale w gruncie rzeczy nie dziwię się temu - nie każdy wieczór obfituje w atrakcje mogące przyprawić o ból głowy. Jedynym plusem całej tej sytuacji, której sens uparcie nie chce do mnie dotrzeć, jest to, że moje podejrzane pojawienie się nikogo nie szokuje. Przynajmniej nie tak, jak powinno. Z drugiej jednak strony z każdą kolejną chwilą milczenia zaczynam się zastanawiać, czy nie wolałabym przypadkiem awantury, zamiast wysokiego prawdopodobieństwa wtargnięcia tu Strażników Pokoju za mniej niż kilka minut. Z gromadzącymi się wątpliwościami spoglądam to na Finnicka, który nadal nie powiedział ani słowa, to na medytującą nad kieliszkiem Johannę, utwierdzając się w przekonaniu, że w zasadzie na zewnątrz nie jest wcale tak zimno i późno, żebym stąd wyszła. Jednak kiedy z niesprecyzowanymi do końca zamiarami robię krok w stronę drzwi, zamierzając rzucić coś w stylu "zaraz wracam", od ich strony dobiega mnie pukanie.
- Cholera - mruczę machinalnie, jakby to słowo mogło najlepiej ze wszystkich określić całą sytuację.
Przez głowę przemyka mi z dziesięć najgorszych scenariuszy, kto taki może się do nas dobijać i dlaczego akurat w tym momencie, z których co najmniej kilka zgadza się z miną Johanny. Mason zrywa się z kanapy, rozlewając zawartość kieliszka, po czym rzuca się w stronę Finnicka, pchając go w stronę szafy. Gdyby nie wisząca nad nami obawa, że gość lub goście mogą nie mieć pokojowych zamiarów, pewnie parsknęłabym śmiechem, jednak obecnie wcale nie jest mi do śmiechu. Przeklinam w myślach fakt, że musiałam tutaj wrócić akurat teraz, że nie wstąpiłam gdzieś na kawę czy nie powłóczyłam się dłużej po ulicach Kapitolu, zamiast wpadać z problemu w problem. Przygryzam lekko wargę, szykując się na najgorsze, gdy Johanna spogląda niepewnie w judasza, po czym otwiera drzwi mieszkania.
Nie wiem, czy jęknąć z rozpaczy, czy odetchnąć z ulgą, gdy do przedpokoju wchodzi Noah, a nie Strażnik Pokoju z nakazem aresztowania. Mieszanka złości, żalu i niepewności przemyka mi po twarzy, gdy uświadamiam sobie, jak bardzo jesteśmy skłóceni i z jaką zawziętością żadna strona nie chce odpuścić. Krzyżuję ręce na piersiach, w głowie obmyślając już sobie ewentualną strategię obrony, na wypadek gdybym to ja była powodem, dla którego Noah wygląda na co najmniej wkurzonego. Ten jednak nawet nie zatrzymuje na mnie wzroku i nie zdejmując kurtki, wchodzi do salonu.
- Dramatyczne spotkanie. Uwielbiam takie, dlaczego nic o nim nie wiedziałem? - pyta.
Czuję lekkie ukłucie irytacji na samo brzmienie jego słów, jednak zmuszam się, by nic nie mówić, a tylko słuchać, jak z każdym kolejnym zdaniem w jego głosie słyszalny jest coraz większy cynizm. O dziwo, skierowany do Finnicka, który zupełnie nagle pojawił się w polu widzenia, a nie do mnie.
Gdy Noah kończy mówić, nasze spojrzenia na moment się spotykają, jednak nie mam mu nic konkretnego do przekazania ani nie skupiam się też specjalnie na Finnicku usiłującym wybrnąć z zarzutów czy chociażby Johannie. Po cichu zdejmuję z wieszaka płaszcz i nawet go nie zakładając, wymykam się z mieszkania. Chcę znaleźć się chociażby na chwilę w miejscu, gdzie nie spotka mnie żaden problem w postaci zbiegłych trybutów, Strażników Pokoju, murów KOLCa czy kłótni z tymi, z którymi w obecnych czasach powinnam się trzymać blisko.
Mimo to dobrze wiem, że takie miejsce wcale nie istnieje.
 
// zt.
Powrót do góry Go down
Sponsored content

Johanna Mason, Cypriane Sean i Noah Atterbury - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Johanna Mason, Cypriane Sean i Noah Atterbury   Johanna Mason, Cypriane Sean i Noah Atterbury - Page 2 Empty

Powrót do góry Go down
 

Johanna Mason, Cypriane Sean i Noah Atterbury

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 2 z 2Idź do strony : Previous  1, 2

 Similar topics

-
» Cypriane Sean - Noah Atterbury
» Cypriane Sean
» Noah Atterbury
» Noah Atterbury
» Noah Atterbury

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Panem et circenses :: Po godzinach :: Archiwum :: Lokacje :: Dzielnica Wolnych Obywateli :: Mieszkania-