IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  
#15.1

 

 #15.1

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość
the odds
Game over
Game over
Znaki szczególne : avatar © laura makabresku

#15.1 Empty
PisanieTemat: #15.1   #15.1 EmptySro Sie 14, 2013 8:21 pm



Chatka tak samo jak i okolica, w której się znajduje, nie wygląda zachęcająco. To moment w którym zastanawiasz się, czy może jednak nie lepiej spędzić tej nocy na dworze? Jednak na odkrytych wzgórzach każdy staje się łatwym celem. To jednak, że w przeciągu paru mil może nie być żadnej żywej duszy, nie oznacza jednak, że coś nie wypełznie z pokoju obok, kiedy ledwo zmrużysz oczy.

Powrót do góry Go down
the victim
Theo Madden
Theo Madden
Wiek : 18
Zawód : umarlak

#15.1 Empty
PisanieTemat: Re: #15.1   #15.1 EmptyPon Sie 19, 2013 7:08 pm

| #15
Pozwoliłam sobie wejść bez przekierowania, w razie czego, cofnijcie mnie.
Ta długość! :C


Ucieszył się, że Hope na tym etapie Igrzysk nie traciła swojego dawnego rezonu. Strata siostry i widmo śmierci nie nastrajały do pozytywnego myślenia, ale dziewczynka dawała radę. Dzięki temu była podporą dla samego Theo, kto wie, co zrobiłby, gdyby nagle został na arenie sam.
Podążył za nią do chatki, starając się trzymać jak najbliżej, a w prawej ręce na wszelki wypadek trzymał ząbkowany nóż. Uderzył ich silny odór pleśni, ale mimo wszystko zdecydowali się wejść głębiej. Deski skrzypiały pod ich butami, ale były lepszą alternatywą, niż to paskudne błoto.
-Chyba nie było tu przed nami żadnego trybuta - zawyrokował Theo, rozglądając się dookoła.
W chatce nie było żadnych oznak obecności drugiej osoby, pajęczyny wyglądały tak, jakby zalegały tu kilka dobrych tygodni, gruba warstwa kurzu podnosiła się z każdym ich krokiem.
Znaleźli się w dziwnym pomieszczeniu, które miało imitować zdewastowaną kuchnię. Theo trącił nogą  jakąś szafkę, a gdy nie wypadło z niej żadne żyjątko, nachylił się i otworzył drzwiczki.
-Bądź ostrożna - zdążył jeszcze mruknąć do Hope, zanim ona także zaczęła przeszukiwać pomieszczenie.
Powrót do góry Go down
the odds
Game over
Game over
Znaki szczególne : avatar © laura makabresku

#15.1 Empty
PisanieTemat: Re: #15.1   #15.1 EmptyPon Sie 19, 2013 11:11 pm

W pomieszczeniu, do którego weszli Theo i Hope, panowała całkowita cisza. Dopiero po chwili w stojącej w kącie skrzyni coś zaczęło się telepać, jakby chciało wydostać się na wolność.
Powrót do góry Go down
the civilian
Hope Flickerman
Hope Flickerman
https://panem.forumpl.net/t215-hope-blue-flickerman#365
https://panem.forumpl.net/t424-panna-hope?highlight=hope+flikerman
https://panem.forumpl.net/t1308-hope-flickerman?highlight=hope+flikerman
https://panem.forumpl.net/t1370-hope?highlight=hope+flikerman
Wiek : 12
Zawód : przegrzebywacz brudów, stalker, detektyw, piromanka
Przy sobie : gaz pieprzowy, zapalniczka

#15.1 Empty
PisanieTemat: Re: #15.1   #15.1 EmptyPią Sie 23, 2013 3:21 am

    | #15 Taka tam, czasoprzestrzenna dupa. Chociaż Aga mnie i tak zdradza z życiem. Oh, Theło.
Za drzwiami, na całe szczęście Hope nie zobaczyła niczego strasznego. Nikt nie stał za kilkoma deskami, ani nawet nie było tam żadnych dużych i przerażających zwierząt. Kamień spadł jej z serca. Może tym razem nie trafiła na takie wielkie kłopoty… Przy wejściu poczuła jak do jej nozdrzy dostaje się potworny zaduch. Nieświeże powietrze nie wywołało przyjemnych uczuć, jednak zamrugała i z kolejnym oddechem odór zmniejszył się… lub przestawał az przeszkadzać. Starała się go ignorować.
Podłoga głośno zaskrzypiała pod ciężarem jej drobnego ciała. Pomieszczenie nie wyglądało na używane przez kogokolwiek od… bardzo dawna. Przez czyściwo zasłoniętej zniszczoną firanka okno leniwie wlewało się do środka mlecznobiałe światło. Grube, zupełnie nienaruszona warstwa kurzu na szafkach i podłodze. Pojedyncze, idealnie splecione pajęczyny. A przedmioty, których nikt nie ruszał od bardzo dawna. Chyba byli tam pierwsi.
Jedyne, co zastanowiło Hope, to co, czy na przedmieściach były takie domki. Nie mogła żadnego z nich skojarzyć. Na pewno nie znajdowały się w kryteriach gustu powszechnego Kapitolińczyka. Czyżby to jakiś akcent od twórcy areny pochodzącego z dystryktu? Może właśnie tak mieszkała ludność Czwórki, Piątki, czy Jedenastki. Myśląc tak, wyobrażała sobie jedynie wielkość domku. Lubiła porządek i nie sądziła, żeby ubodzy dystrykczycy pozwolili sobie na wielki bałagan. Porządek nie kosztował dużo, a zapewniał lepsze samopoczucie.
- Och. Tak bardzo uroczo. - Skomentowała, jednak jedynie podobało jej się łózko. Pomimo tego, że coś mogło prowadzić sobie we wnętrzu materaca jakże kochane, spokojne życie… Jeśli miałaby na nim spać, i przekonać się, jak to jest, gdy śpi się na mchu, wcześniej musiała się upewnić, czy coś tam już nie zamieszkało.
Odetchnęła głośno i zaczęła przeglądać szafki. Nie znalazła w nich ciekawego. Zazwyczaj były puste, nawet pająki się w nich nie osiedliły. Tak jakby ktoś podczas niszczenia Kapitolu/Dystryktu zdążył zabrać wszystko czego potrzebował. Świetnie. Ale przynajmniej znaleźli kolejne, całkiem niezłe schronienie. Nagle usłyszała jakieś dźwięki. Odgłosy wydobywały się ze skrzyni. Coś, a raczej COŚ brzmiało tak, jakby za wszelką cenę chciało się wydostać ze środka. Szybciutko podbiegła do kufra i stanęła po stronie drzwi frontowych. Posłała Theo porozumiewawcze spojrzenie.
- Cokolwiek to jest. Otwieram skrzynię i to atakujesz. Nawet jeśli to człowiek, fretka albo przedmiot. - Powiedziała na jednym oddechu. Musieli, za wszelką cenę przejrzeć jeszcze inne szafki. Może nawet na dnie tej skrzyni spoczywało coś bardziej wartościowego. Co jasne, ucieczka nie miała najmniejszego sensu. To COŚ pewnie bez problemu wydostałoby się z wnętrza drewnianej klatki samo i pognało za nimi. Dookoła znajdowała się tylko bagienna mgła i nie zdawała się być dobrą osłoną. Dostrzegła nóż Teho w dłoni.
Trzy. Dwa. Jeden.
Otworzyła ściskając kilka kamieni przez materiał bandaży w nie do końca wyleczonej jeszcze dłoni. Ona też chciała atakować, jeśli istniała taka potrzeba. Obawiała się tego, co mogła zobaczyć. Tego, co wypełznie ze skrzyni.
Powrót do góry Go down
the odds
Game over
Game over
Znaki szczególne : avatar © laura makabresku

#15.1 Empty
PisanieTemat: Re: #15.1   #15.1 EmptyPią Sie 23, 2013 2:28 pm

Skrzynia ostatecznie zagruchotała, coś cyknęło, aż wreszcie otworzyła się, a z jej wnętrza wydobyła się warstwa kurzu, a może dym, powoli unoszący się i wreszcie po paru sekundach - zanikający. Tuż po tym, jak rozpuścił się w powietrzu, ze skrzyni wyleciały różowe oraz białe motyle, radośnie tańcząc i wywijając się na boki. Brakowało tylko muzyki rodem z Disneya i gadających wiewiórek.
Na dnie leżało jakieś zawiniątko, otulone wilgotnym, białym prześcieradłem.
Powrót do góry Go down
the civilian
Hope Flickerman
Hope Flickerman
https://panem.forumpl.net/t215-hope-blue-flickerman#365
https://panem.forumpl.net/t424-panna-hope?highlight=hope+flikerman
https://panem.forumpl.net/t1308-hope-flickerman?highlight=hope+flikerman
https://panem.forumpl.net/t1370-hope?highlight=hope+flikerman
Wiek : 12
Zawód : przegrzebywacz brudów, stalker, detektyw, piromanka
Przy sobie : gaz pieprzowy, zapalniczka

#15.1 Empty
PisanieTemat: Re: #15.1   #15.1 EmptySob Sie 24, 2013 3:16 am

Obfite kłęby kurzu lub dymu wydobył się ze środka. Drobinki dostały się do jej układu oddechowego drażniąc go w specyficzny sposób. Hope zakasłała głośno.
Ale jak to tak… Bez wybuchu?
Jak na ironię ze środka drewnianego prostopadłościanu wyleciały kolorowe motyle. W pokoju zrobiło się różowo-biało. Organizatorzy nie chcieli jej dopiec kolejnymi wybuchami… chyba. Przez chwilę śledziła je wzrokiem, jednak nie robiły niczego podejrzanego. Spokojnie wirowały w powietrzu. Raz przysiadły na firance, a raz na zniszczonym łóżku. Cała ta zwyczajność była bardzo podejrzana. W końcu znajdowali się na arenie. Wszystko miało znaczenie, haczyk… Przynajmniej dla dziewczynki. Kto i w jakim celu zamykał bez światła chmarę owadów? Chciał sprawdzić, czy trybut, który tu dotarł był na tyle głupi, by ją otworzyć. A tutaj taka kolorowa niespodzianka…
Przeniosła swoją uwagę na skrzynie. Nie było w niej nikogo, ani niczego więcej, jeśli nie liczyło się małego pakunku. Coś, niewielkich rozmiarów, owinięte w biały materiał leżało na dnie skrzynki.
- Theo, otwórz okno. Zwykle motyle, by się tak nie trzepotały. Chyba, że są w masowej ilość... jak ta. Nie wiem. Niech sobie lecą w świat. Jak nie, to potem im pomożemy. - Jeszcze raz spojrzała na zawiniątko. - I… ten pakunek, najwyżej wyrzucę go przez okno.
Ostatnia rzeczą jaką chciała robić, to brać COŚ w gołe lub zabandażowane dłonie. Incydent z bombą ją czegoś nauczył. Dziewczynka zerwała tapetę odłażącą od ściany. Porwała ją na kilka mniejszych kawałków i złapała jej w dłonie tak, by nie przeszkadzały w podnoszeniu białego materiału z czymś w środku.
Obserwacja numer jeden. To było wilgotne.
Delikatnie przeniosła to na szafkę obok okna. Raz kozie śmierć, czy jak to mówili. Bardzo ostrożne i nadal przez tapetę rozwijała kolejne warstwy wilgotnego materiału. Ciekawiło ją to, co znajdzie w środku.
Powrót do góry Go down
the odds
Game over
Game over
Znaki szczególne : avatar © laura makabresku

#15.1 Empty
PisanieTemat: Re: #15.1   #15.1 EmptySob Sie 24, 2013 2:41 pm

Theo i Hope mogli nagle poczuć przyjemny, słodki zapach, sprawiający, że zaczęło kręcić im się w głowie. Nagle, na ich oczach, motyle zaczęły powiększać się i pomniejszać, a cały pokój wirować wraz z kaskadą szalejących jak w kalejdoskopie kolorów. Rozległ się jakiś przerażający chichot, a na mchu porastającym powierzchnie płaskie w pomieszczeniu zaczęły pojawiać się gałki oczne, uważnie rozglądające dookoła, aż wreszcie wszystkie wlepiły się w dwójkę trybutów. Motyle szamotały się w powietrzu i na meblach, aż nagle zerwały się do góry i zaatakowały Theo oraz Hope, wraz z charakterystycznym dla os gończych odgłosem - wciąż jednak pozostawały w swojej pierwotnej, motylej postaci.
Dwa zmieszańce użądliły Hope w policzek i szyję. Theo został użądlony pięciokrotnie - w kark, udo, okolice łokcia, tuż nad okiem i pod uchem. Chłopak zatoczył się i momentalnie upadł na podłogę, a przed Hope został postawiony wybór: uciekać i ratować siebie bądź spróbować mu pomóc, choć pewnie wtedy i ona zostanie śmiertelnie zaatakowana przez rój coraz głośniej bzyczących os.
Zawiniątko spadło na podłogę bez najmniejszego odgłosu, nie zdążając wcześniej ukazać swojej zawartości.
A oso-motyle dalej atakowały.


    Podsumowując:
    Theo - straciłeś przytomność i od Hope zależy, czy przeżyjesz.
    Hope - ratuj się póki możesz bądź spróbuj pomóc towarzyszowi, chociaż to na pewno nie skończy się dla Ciebie najlepiej.
Powrót do góry Go down
the victim
Theo Madden
Theo Madden
Wiek : 18
Zawód : umarlak

#15.1 Empty
PisanieTemat: Re: #15.1   #15.1 EmptySob Sie 24, 2013 3:07 pm

Mój związek z życiem jest skomplikowany, chyba rozstaniemy się po weekendzie.

Stara, rozpadająca się chatka, spróchniała podłoga, zepsute meble, zapleśniała pościel... a do tego wszystkiego rój motyli, wylatujący z otwartej skrzyni. To wszystko wydało mu się tak bardzo abstrakcyjne, że nawet gdyby był jakimś półmózgiem, zorientowałby się, że coś tu nie gra. Organizatorzy niewątpliwie szykowali dla niego i Hope jakąś niespodziankę, a znając ich, nie było to nic przyjemnego.
Czym prędzej rzucił się do okna i chwilę siłował się z nadgniłą konstrukcją, zanim udało mu się je otworzyć. Dym szybko się rozpuścił, ale należało też pozbyć się tych pseudo uroczych stworzonek.
Przyszykował się na rozpakowanie pakunku, był tak samo ciekaw jego zawartości, jak Hope, więc stanął za nią w odpowiedniej odległości, oczywiście z nożem w ręku.
Tutaj przyszedł MG.
Zanim jednak zdążyli zrobić cokolwiek, Theo poczuł jakiś dziwny, słodkawy zapach, tak bardzo inny od smrodu bagien i charakterystycznego odoru pleśni, że aż odwrócił głowę, bo był pewien, że ktoś wszedł do pokoju. Nikogo jednak nie zauważył, ale bardzo szybko zaczęło kręcić mu się w głowie.
Co jest, do cholery?
Pokój zaczął wirować, kolory uderzały mu do głowy, a Madden mógł się założyć, że gdyby kiedykolwiek sięgnął po narkotyki, dałyby mu one właśnie taki efekt. Próbował złapać równowagę, ale nie chciał wymachiwać rękami, ponieważ w jednej wciąż trzymał nóż, a Hope nagle zniknęła mu z pola widzenia.
Nagle stało się to, co po prostu musiało się stać, odkąd motyle pojawiły się w pomieszczeniu. Urocze stworzenia zaczeły bzyczeć złowrogo, ale zanim Theo czy Hope zdążyli zareagować, rzuciły się na nich, żądląc bezlitośnie.
-Uciekaj! - krzyknął jeszcze, zanim pierwszy oso-motyl dziabnął go w kark.
Jego jad musiał być niezwykle silny, bowiem już po pierwszym użądleniu Theo zaczął mieć mroczki przed oczami. A potem nastąpiły jeszcze cztery kolejne. Udo. Łokieć. Nad okiem. Pod uchem.
Chłopak zwalił się na ziemię, machając rękoma i wciąż próbując odgonić stworzenia. Nie widział nigdzie swojej towarzyszki, ale miał nadzieję, że udało jej się uciec z domku. Nie miał już siły na nic, czuł, że zaraz straci przytomność, a uporczywe bzyczenie wciąż nie ustawało. Wiedział, że nie uda mu się już uciec z domku, a śmierć tutaj stawała się coraz bardziej prawdopodobna. Ostatkami sił wsparł się o podłogę i wczołgał pod łóżko, gdzie, miał nadzieję, motyle zostawią go w spokoju. Nie zdążył już pomyśleć o niczym innym.
Zemdlał.
Powrót do góry Go down
the civilian
Hope Flickerman
Hope Flickerman
https://panem.forumpl.net/t215-hope-blue-flickerman#365
https://panem.forumpl.net/t424-panna-hope?highlight=hope+flikerman
https://panem.forumpl.net/t1308-hope-flickerman?highlight=hope+flikerman
https://panem.forumpl.net/t1370-hope?highlight=hope+flikerman
Wiek : 12
Zawód : przegrzebywacz brudów, stalker, detektyw, piromanka
Przy sobie : gaz pieprzowy, zapalniczka

#15.1 Empty
PisanieTemat: Re: #15.1   #15.1 EmptyPon Sie 26, 2013 4:24 am

Przepraszam, że tak późno, ale wczoraj, po czterech godzinach snu położyłem si ę na godzinkę o dziewiętnastej. Obudziłem się o siódmej. A przez cały dzień robiłem wszystko byleby nie robić tego, co muszę. Pozdrawiam i polecam się na przeszłość.
Przyjemna słodycz pojawiła się znikąd. Oddychanie stało się łatwiejsze i mniej drażniące, dopóki Hope nie zakręciło się w głowie. Momentalnie zamrugała, jednak to nie zdało się za wiele.
Gdzie jest ten ha…
Urwała myśl, bo coś zaczęło dziwnie bzyczeć lub brzęczeć. Wydawało jej się to bardzo znajome. Jakby kiedyś to bardzo głośno i wyraźnie słyszała. Nie mogła skupić myśli. Motyle latały jak szalone, a wszystkie kolory zmieniały się jak w kalejdoskopie. Raz mocniej zakręciło jej się w głowie i przyłożyła dłoń do ust. Prawie nic jej to nie dało, jednak ten prosty gest jakby rozjaśnił jej umysł.
Osy gończe.
Zawahała się przez chwilę, jednak poczuła ukłucie na swojej szyi. To było niemożliwe. Nie mogła w to uwierzyć. Organizatorzy musieli być żądni krwi bardziej niż kiedykolwiek wcześniej.
Jak to osy gończe pod postacią motyli?
Nie starczyło jej czasu na odpowiedź. Poczuła kolejne ukłucie, tym razem w policzek. Wydawało jej się, ze Teho dostał więcej razy. Nie miała pewności. Jeśli chciała przeżyć musiała stamtąd wyjść. Zarzuciła szybko stojący blisko niej własny plecak na ramiona. Niedaleko niej leżał także pakunek, którego nie udało jej się otworzyć i najwidoczniej spadł z szafki. Również złapała go w swoją dłoń. Czym prędzej popędziła do okna przy okazji zgarniając lżejszy plecak przyjaciela. Wdrapała się na grzejnik i przez otwarte na oścież okno, wyskoczyła na zewnątrz.
- Idiota. - Walnęła bez zastanowienia w stronę pozostawioną za sobą, jednak nie miała za dużo czasu na działanie. Oddaliła się od chatki na tyle blisko, by szybko wrócić do środka i na tyle daleko, by zdążyć zareagować, jeśli motyle wylecą za nią. A nazywanie ludzi idiotami zaczynało jej wchodzić w nawyk… i w pewien sposób odstresować, rozbijać napięcie. Nieważne.
Złapała za zawiniątko i teraz bardziej niedbale je rozpakowywała. Cokolwiek się tam znajdowało - mogło jej pomóc, a w najgorszym wypadku zaszkodzić. Chociaż na ten moment nie mogło być gorzej, ale nigdy nie wiedziałeś… Oddychała głośno i bagienny odór wydawał się być dużo milszym zapachem niż ten słodki, niema duszący. Myślała, czy nie wysmarować siebie błotem, ale nie miała na to czasu. Musiała działać.
- Aerozol. Potrzebuję aerozolu z alkoholem. Dużego. - Mówiła niby pod nosem zaklinając pakunek, niby na głos. Może Cordelia miała rację. Może ktoś ją sponsorował. Jeśli nie znajdzie niczego w zawiniątku, to byłby jedyny ratunek.
    | #15, trzeba obmyślić taktykę wojenną.

Powrót do góry Go down
the odds
Game over
Game over
Znaki szczególne : avatar © laura makabresku

#15.1 Empty
PisanieTemat: Re: #15.1   #15.1 EmptyPon Sie 26, 2013 12:56 pm

Zanim Hope zdążyła rozpakować zawiniątko, obok jej ręki rozległo się szczęknięcie metalu, kiedy spora butelka z aerozolem upadła zaraz przy niej, a srebrny spadochron musnął jej łokieć.

To ma miejsce przed domkiem rzecz jasna, ale post był tutaj, więc piszę tutaj.
Powrót do góry Go down
the civilian
Hope Flickerman
Hope Flickerman
https://panem.forumpl.net/t215-hope-blue-flickerman#365
https://panem.forumpl.net/t424-panna-hope?highlight=hope+flikerman
https://panem.forumpl.net/t1308-hope-flickerman?highlight=hope+flikerman
https://panem.forumpl.net/t1370-hope?highlight=hope+flikerman
Wiek : 12
Zawód : przegrzebywacz brudów, stalker, detektyw, piromanka
Przy sobie : gaz pieprzowy, zapalniczka

#15.1 Empty
PisanieTemat: Re: #15.1   #15.1 EmptyPią Sie 30, 2013 10:31 pm


    |W teorii #15, ale bez sensu to rozbijać na dwa posty, więc zostaję tutaj.

Kilka głębokich oddechów i kolejne warstwy wilgotnego materiału zostały odsłonięte, jednak bez większego efektu. Najwidoczniej COŚ było dobrze zapakowane lub cechowało się bardzo małymi rozmiarami. Przez moment Hope pomyślała, że może w środku nie znajdowało się nic, jednak szybko odrzuciła tę myśl. Usłyszała szczękniecie metalu i spojrzała w dół.
Najwidoczniej Cordelia miała rację. Ktoś ją sponsorował. Organizatorzy działali nad wyraz szybko. Na kamieniach leżała butelka z aerozolem. Natychmiast ją podniosła i w międzyczasie zapakowała zawiniątko do plecaka Theo, w którym znajdowało się mniej rzeczy. Obróciła sporych rozmiarów metalowa puszkę kilka razy. Oczywiście ciecz, która się w nim znajdowała była łatwopalna. Na usta dziewczynki pocisnął się uśmiech. Istniała szansa na uratowanie Theo. Nie, nie szansa. Miała pewność, ze go uratuje… w innym wypadku czułaby się bardzo źle. Stracić jedyną tak bliską osobę na arenie. Blue czekała na nich w domu. Na nią, bądź na Theo. Na pewno się martwiła.
Odrzuciła na bok wszystkie te myśli, ponieważ wprowadzały ją w dziwny stan. Ze swojego plecaka wyjęła paczkę zapałek. Zarzuciła go na plecy i naciągnęła kaptur na głowę. Te pseudo-osy być może gryzły także przez materiał, ale dwunastolatka wolała nie ryzykować. Plecak na pewno skutecznie ochraniał jej tył od pasa w górę
Puściła się pędem prosto w stronę drzwi. Śmiało je popchnęła i wparowała z niemałym impetem do środka. Czy oso-motyle ją zauważyły? Być może, jednak nie było czasu by oceniać sytuację.
- Pożegnajcie się z ciocią Hope.- Uśmiechnęła się jadowicie i zaczęła rozpylać aerozol dookoła. W połączeniu z ogniem z uzyskanym z zapałki wyglądało to jak ziejący smok. Na początku wybierała większe stada, jednak potem odpalając zapałki po kolei i celując we wszystkie motyle.
Oby się spaliły.
Na dodatek, by odgonić je od łóżka pod którym chował się jej przyjaciel, jedną ze strużek ognia skierowała na mech. Jeśli był suchy, na pewno zajął się ogniem.
Powrót do góry Go down
the odds
Game over
Game over
Znaki szczególne : avatar © laura makabresku

#15.1 Empty
PisanieTemat: Re: #15.1   #15.1 EmptyPią Sie 30, 2013 11:41 pm

Jak domyśliła się Hope, motyle spłonęły; to, co z nich pozostało, spadło na podłogę, ginąc wśród mchu i spróchniałych desek. Ogień zajął także suchy mech - brawo, trybutko, za Twoją umiejętność przewidywania skutków działań! Jest jeden problem. Nie został wzięty pod uwagę fakt, że łóżko było drewniane, więc również zaczęło płonąć, na początku powoli, ale wkrótce doszczętnie zajął je ogień, którego nie dało się skontrolować. Wszystko działo się w niezwykle krótkim czasie.
Płomienie nie ograniczyły się do pożerania łóżka - wkrótce zaczęły przenosić się po podłodze, liżąc mech i wszelkie meble, krzesła, biurko. Zaczęły wspinać się po zarośniętych ścianach: krótko mówiąc, chatka płonęła. A razem z nią ukryty pod łóżkiem Theo.
Powrót do góry Go down
the odds
Game over
Game over
Znaki szczególne : avatar © laura makabresku

#15.1 Empty
PisanieTemat: Re: #15.1   #15.1 EmptySob Sie 31, 2013 7:27 pm

Z nieba spadł srebrny spadochron, upuszczając na trawę przed domkiem sporą gaśnicę.
Powrót do góry Go down
the civilian
Hope Flickerman
Hope Flickerman
https://panem.forumpl.net/t215-hope-blue-flickerman#365
https://panem.forumpl.net/t424-panna-hope?highlight=hope+flikerman
https://panem.forumpl.net/t1308-hope-flickerman?highlight=hope+flikerman
https://panem.forumpl.net/t1370-hope?highlight=hope+flikerman
Wiek : 12
Zawód : przegrzebywacz brudów, stalker, detektyw, piromanka
Przy sobie : gaz pieprzowy, zapalniczka

#15.1 Empty
PisanieTemat: Re: #15.1   #15.1 EmptySob Sie 31, 2013 8:52 pm

A teraz ciocia Hope pożegna się ze sobą.
Ogień zaczął pochłaniać wszystko szybciej niż się tego spodziewała. Stop. Żywioł wcale nie miał pochłaniać wszystkiego. Miał zniszczyć zmiechy i uratować Theo. Jednak, kto przejmował się dwoma istnieniami, ich chwilą spokoju… jeśli w grę wchodziło tak wielkie widowisko jak Głodowe Igrzyska.
Jeszcze kilka sekund temu cieszyłaby się z tego, że mech był suchy i dobrze się palił. Właśnie, kilka sekund temu. Wtedy sytuacja wydawała się być dobra bardzo dobra. Zabiła oso-motyle, Madden na pewno żył.
Idiotka. Tak bardzo idiotka. Naiwna idiotka.
Kiedy łóżko i dalsze części pokoju zaczynały stawać w płomieniach, Hope wybiegła z chatki. Chyba coś jej nie wyszło. Nie taki był zamiar. Fakt, przez moment pomyślała o takim rozwiązaniu, ale widziała, że nie podoła wyciągnąć ze środka nieprzytomnego przyjaciela.
Nerwowo rozejrzała się dookoła. W jej głowie malował się zupełny brak pomysłu na ugaszenie pożaru. Wiadomo, z każdą sekundą rósł w siłę, a ona stała bezradnie przed chatką. Oganiała od siebie wszystkie myśli, w których Theo zdążył się już udusić lub śmiertelnie poparzyć.
Zatoczyła nerwowo koło. Była bezradna. Całkowicie bezradna. Właśnie w tamtym momencie wszystkie jej nadzieje, pragnienia o wygraniu, prysnęły niczym bańka mydlana. Organizatorzy pokazali, że była tylko nic nie nieznacząca dwunastolatką. Ale jeśli spojrzało się prawie w oczy. To był fakt. W tak zwykłej sytuacji nie potrafiła sobie poradzić… Dziewczyna ze znanym nazwiskiem, która posiadała bardzo złudne nadzieje.
Smutna prawda, ale prawda.
A co jeśli chodziło o śmierć Theo? Może to był dla niej test. Może powinna pozwolić mu umrzeć? Zabrać jego rzeczy i skierować się gdzieś daleko stąd.
Nagle przed oczyma mignęło jej coś srebrnego. Sponsorzy w tym roku działali nadzwyczaj szybko. Hope miała ochotę roześmiać się gorzko. Chyba nie istniało nic, co mogłoby powstrzymać ogień. No chyba, ze przysłaliby jej deszcz w puszcze… Jednak oni przysłali coś bardziej odpowiedniego w tym momencie.
Gaśnica. Kto by się spodziewał? Flickerman podbiega po nią, natychmiast odczepiła srebrny spadochron. Złapała spora butlę i ponownie wbiegła do domu, wcześniej odbezpieczając środek gaśniczy.
Niemal momentalnie nacisnęła czarą rączkę i utrzymując gaśnicę w pionie wycelowała w łóżko. Musiało się udać, Theo musiał żyć. Chociażby pokiereszowany. Po powierzchni feralnego łóżka z mchem, przestrzeni między nim a podłogą oraz jego okolicach, wycelowała w ściany i inne płonące elementy.

Drogi GO, czy w domu znajdę jakiś kran z bieżącą wodą? Pytam tak na zaś. C:
Powrót do góry Go down
the odds
Game over
Game over
Znaki szczególne : avatar © laura makabresku

#15.1 Empty
PisanieTemat: Re: #15.1   #15.1 EmptyNie Wrz 01, 2013 7:39 pm

Piana gaśnicza wytrysnęła z charakterystycznym, syczącym dźwiękiem, kierując się ku płomieniowi. Ogień powoli zaczął zanikać, jednak w pomieszczeniu wciąż było niewyobrażalnie gorąco i unosił się dym oraz woń spalenizny. Hope zaczęła się krztusić, przez dłuższy czas nie mogąc złapać oddechu.
Theo za to został pokiereszowany znacznie mocniej. Oparzeniu drugiego stopnia uległa lewa połowa twarzy trybuta, a także jego brzuch i nogi, chociaż nie w całości, wyłącznie na wysokości ud. Te miejsca przez najbliższy dzień miały go niewyobrażalnie boleć i swędzieć, a potem pokryć się pęcherzami. Doszczętnie spopielone została prawa ręka, która jeszcze przed chwilą płonęła żywym ogniem; zdawało się, że nie było już dla niej ratunku. Dodatkowo nie trudno zgadnąć, że Theo stracił przytomność, wciąż leżąc pod łóżkiem.
Niestety, w chatce nadaremno szukać można było łazienki czy nawet kuchni, w której znajdowałby się kran z bieżącą wodą. Za domem znajdowała się jednak stara, ręczna pompa wodna o kolorze zgniłej zieleni. A co, jeśli była to tylko pułapka ze strony organizatorów?
Powrót do góry Go down
the odds
Game over
Game over
Znaki szczególne : avatar © laura makabresku

#15.1 Empty
PisanieTemat: Re: #15.1   #15.1 EmptySro Wrz 04, 2013 11:17 pm

Powietrze przeszył odgłos armatniego wystrzału.
Powrót do góry Go down
the civilian
Hope Flickerman
Hope Flickerman
https://panem.forumpl.net/t215-hope-blue-flickerman#365
https://panem.forumpl.net/t424-panna-hope?highlight=hope+flikerman
https://panem.forumpl.net/t1308-hope-flickerman?highlight=hope+flikerman
https://panem.forumpl.net/t1370-hope?highlight=hope+flikerman
Wiek : 12
Zawód : przegrzebywacz brudów, stalker, detektyw, piromanka
Przy sobie : gaz pieprzowy, zapalniczka

#15.1 Empty
PisanieTemat: Re: #15.1   #15.1 EmptySob Wrz 07, 2013 2:50 am

Straty nie były ważne. Najbardziej dla Hope liczyło się to, że pożar został ugaszony. Theo na pewno żył. Mógł być poparzony, zmęczony, ale… żył. Chatka także nie wydawała się być aż tak naruszona, jednak dziewczynka nie mogła się temu bardziej przyjrzeć. Stała, fakt. Miała nadzieję, że tak pozostanie i wcale nie miała zamiaru zwalić się im na głowy. Wyciąganie Maddena w jakikolwiek sposób wydawało się jej niemal niewykonalne. Jednakże, kto wie. Nie stała przed taka sytuacją i oby nie musiała przed nią stanąć.
Próbowała złapać oddech. Nic. Jedynym rezultatem był duszący kaszel. Uciążliwy gorąc i duszności nie pomagały, a nawet nasiliły efekt. Zakaszlała kilka razy, ale jeśli nie chciała stracić przytomności, musiała się stamtąd ewakuować. Ściskając gaśnicę w swoich drobnych placach wybiegła ponownie na zewnątrz pokasłując raz, po raz. Bagienny odór był zdecydowanie przyjemniejszy niż duszący skwer. Kojąca wilgoć zadziała na nią świetnie, wdychane powietrze było tak bardzo łagodne.
Flickerman zaczerpnęła kilka głębokich oddechów i odstawiła gaśnicę na kamienie. Brakowało jej znacznej dużej, a nawet prawie całej części zawartości, jednak może na samym dnie coś jeszcze zostało. Dodatkowo sam metal mógł być niezłą obroną - uderzenie w głowę, czy rzut w nogi. Dwunastolatka rozejrzała się dookoła. Na pobliskich terenach, w miejscach, gdzie cokolwiek można było zobaczyć nie spostrzegła nikogo, ani niczego. Słońce chyliło się ku zachodowi.
Czyżby chwila spokoju po tym wszystkim?
Uśmiechnęła się do siebie, jednak oddychał głośno i miarowo. Rozpięła plecak Theo stojący przy drzwiach chatki. Wyciągnęła z niego już mniej wilgotne (?) prześcieradło i po raz drugi wierząc w to, że tym razem uda jej się dostać do zawartości zaczęła rozwijać fałdy materiału. Może organizatorzy postanowili ich w jakiś sposób nagrodzić lub po raz kolejnych zadrwić z ich umiejętności, wytrzymałości ich samych… jeszcze bardziej niż do tej pory. Nieważne. To prześcieradło i tak było jej potrzebne. Musiała jakoś wygonić gorące powietrze z wnętrza budyneczku, prawda? Pewnie cześć uciekła przez prowizoryczne okno, a reszta nadal się tam kotłowała.
Powrót do góry Go down
the odds
Game over
Game over
Znaki szczególne : avatar © laura makabresku

#15.1 Empty
PisanieTemat: Re: #15.1   #15.1 EmptyNie Wrz 08, 2013 10:22 pm

Gdy Hope odwinęła prześcieradło, jej oczom ukazała się złota biżuteria przyozdobiona szlachetnymi kamieniami - ciężki naszyjnik, godne królowej kolczyki oraz pierścienie, a oprócz tego tekturowe pudełko wielkości grubej książki, na którym leżały te drogie ozdoby.
Powrót do góry Go down
the civilian
Hope Flickerman
Hope Flickerman
https://panem.forumpl.net/t215-hope-blue-flickerman#365
https://panem.forumpl.net/t424-panna-hope?highlight=hope+flikerman
https://panem.forumpl.net/t1308-hope-flickerman?highlight=hope+flikerman
https://panem.forumpl.net/t1370-hope?highlight=hope+flikerman
Wiek : 12
Zawód : przegrzebywacz brudów, stalker, detektyw, piromanka
Przy sobie : gaz pieprzowy, zapalniczka

#15.1 Empty
PisanieTemat: Re: #15.1   #15.1 EmptyPon Wrz 09, 2013 8:55 pm

W pewnej starej i rzadko już słuchanej piosence piękna blondynka śpiewała Diamonds are a girl's best friend. Cóż... Hope stanęła w świetnej sytuacji - jej jedyny przyjaciel leżał wewnątrz chatki, a jego stan był... dobry, kiepski, okropny lub może koszmarny? Do wybory, do koloru! Dwunastolatka nie wiedziała i chyba nie chciała się dowiedzieć. Obawiała się rzeczywistości, więc odwlekała tę chwilę prawdy w czasie. To było dla niej bardzo frustrujące. Z jednej strony zajmowała się czymś innym, być może mało znaczącym, a drugiej chciała bardzo, bardzo pomóc Theo. Nieświadomość wydawała się być błogosławieństwem, a jednocześnie przekleństwem... Równie dobrze, choć raczej, równie źle pożar mógł go zabić, a pod łóżkiem leżało martwe ciało. Mimo, że Flickerman nie słyszała armaty, nigdy nic nie wiadomo. Emocje równie dobrze mogły wsiąść gorę i podczas gaszenia żadne dźwięki do niej nie docierały.
Ale przecież kto by się tym przejmował, jeśli w grę wchodzi biżuteria, drogie kamienie. Wszystko to, o co ubiegali się ludzie w dawnym Kapitolu. Przedmioty, dla których żyli. Biżuteria i ubrania, dla których spędzali całe dnie w pracy, by pokazać wszystkim, że mogli je posiadać. Zaciągali kredyty, żeby tylko mieć. Ciągle więcej i więcej… Flickerman dobrze pamiętała podobne do tych oraz skrajnie inne elementy biżuterii matki.
Świetnie, jesteście piękne, no i co z tego?
Westchnęła cicho pod nosem, po czym przyjrzała się po kolei każdemu z elementów. Podniosła z pudełka naszyjnik i potarła kamień w palcach, nadal intensywnie się w niego wpatrując. Kolejna drwina z mieszkańców Kapitolu. Biednych i wątłych trybutów. Los nigdy nie sprzyjał Kapitolińczykom, prawda? Hope prasnęła cicho śmiechem. Przecież na arenie nic nie było takie jak się wydawało. Przyjrzała się naszyjnikowi intensywniej i ostrożnie otworzyła pudełko, by go schować. Być może w środku znajdowało się coś… ciekawszego?
Powrót do góry Go down
the odds
Game over
Game over
Znaki szczególne : avatar © laura makabresku

#15.1 Empty
PisanieTemat: Re: #15.1   #15.1 EmptyPon Wrz 09, 2013 9:56 pm

W pudełku znajdowały się trzy ułożone obok siebie, małe jabłka o idealnie takim samym kształcie, wielkości i odcieniu krwistej czerwieni. Co mogło to oznaczać?
Powrót do góry Go down
the odds
Game over
Game over
Znaki szczególne : avatar © laura makabresku

#15.1 Empty
PisanieTemat: Re: #15.1   #15.1 EmptySro Wrz 11, 2013 10:34 pm

Nadszarpnięta pożarem konstrukcja chatki nie wytrzymała zbyt długo. Podczas gdy Hope zajęta była oglądaniem biżuterii, nadpalone belkowanie stropu zatrzeszczało złowieszczo, a sekundę później zawaliło się z hukiem. Skrzypienie i dźwięk pękającego drewna nie zdążyło jeszcze ustać, kiedy powietrze rozdarł huk armatniego wystrzału, jednoznacznie informującego, że Theo nie przeżył katastrofy.

Śmiało, nie odpisujcie dalej. c: ~A.
Powrót do góry Go down
the civilian
Hope Flickerman
Hope Flickerman
https://panem.forumpl.net/t215-hope-blue-flickerman#365
https://panem.forumpl.net/t424-panna-hope?highlight=hope+flikerman
https://panem.forumpl.net/t1308-hope-flickerman?highlight=hope+flikerman
https://panem.forumpl.net/t1370-hope?highlight=hope+flikerman
Wiek : 12
Zawód : przegrzebywacz brudów, stalker, detektyw, piromanka
Przy sobie : gaz pieprzowy, zapalniczka

#15.1 Empty
PisanieTemat: Re: #15.1   #15.1 EmptyWto Wrz 17, 2013 9:30 pm

Zawartość pudełka wydawała się być jeszcze bardziej intrygująca. Przez moment Hope pomyślała, że w środku nie znajdowało się nic. Jak bardzo byłaby głupia, gdyby utrzymywała dłużej taką teorię. Niepewnie otworzyła pudełko i… Czyżby teraz los jej sprzyjał, chociażby przez jeden, nieznaczący moment? A może, to wydarzenie miało zapoczątkować dobrą passę? Czyżby los uśmiechnął się do biednej, malej trybutki z nieżyjącą siostrą?
Otóż, w pudełku znajdowały się trzy jabłka, czerwone i niemalże identyczne. Flickerman nie wyjmowała ich ze środka. Przyjrzała im się przez wpadające do środka tekturowego prostopadłościanu słabe światło słońca, które chyliło się ku horyzontowi. Wsunęła cały komplet ze złota wysadzany kamieniami do jabłek z myślą, że przyjrzy się im potem. Co prawda, domyślała się, że owoce wcale nie są takie… zwyczajne.
Nagle usłyszała dziwny dźwięk. Chwilę nie miała pojęcia skąd pochodził, jednak raczej, patrząc z perspektywy czasu, nie chciałaby wiedzieć. Wypuściła pudełko z dłoni, a ono spadło na dość suchą powierzchnię z cichym łoskotem.
Chatka zwaliła się.
Chciała krzyknąć, ale huk armaty skutecznie stłumił jej wszystkie emocje, odruchy. Nadal chciała krzyczeć, ale nie umiała. Stała przez sekund, a może przez kilka minut jak wryta. Emocje, lęki, suche fakty mieszały się ze sobą, tworząc abstrakcyjną całość.
Theo nie żyje.
Co jeśli to prawda? Może, to wcale nie on. Może powinna to sprawdzić? Może to zwykły zbieg okoliczność, że w tym samym momencie zabito innego trybuta. Tylko, że na arenie nic nie działo się przypadkowo. Wszystko miało przyczynę. Wszystko miało skutek. Wszystko było ze sobą powiązane.
Zabiłam Theo.
Ta myśl zasmuciła ją całkowicie. Pewnie była to tylko gra organizatorów, ale i tak nieprzyjemna dla Hope. Chcieli ją dobić. Zdecydowanie chcieli ją dobić, a ona się opierała. Może było to głupie, a może całkowicie mądre. Nie miała pojęcia, jak zebrała rzeczy Theo, ani jak znalazła się pod mniej zawaloną ścianą budynku ostrożnie opierając się o nią. Jej organizm sam zaczął wydawać polecenia, a koniczny po prostu je realizowały. Zdecydowanie nie czuła się jak człowiek. Nie czuła się nawet zwierzęciem, czy przedmiotem. Czuła się jak nic. Najchętniej zniknęłaby i nigdy już się nie pokazywała. Ale… nie mogła.
Zaczęła się trząść, ale nie z zimna, ani nawet nie ze strachu. Siedziała na jednym z plecaków, obok niej leżała gaśnica, dłonie włożyła do plecaka po Theo i okrywała się prześcieradłem. Samotność opętywała jakąś część jej umysłu. Była gorsza niż ból. Psychicznie cierpienie. Pewna nierozerwalna cząstka naszej egzystencji.
- Dobrej nocy, Theo. - Wyszeptała cicho i nie miała pojęcia, czy płakała. Czuła jak wisiorek z wygrawerowanym imieniem Blue cięży jej na szyi. Usnęła.
Być może obudzi się w dobrej rzeczywistości, a ten cały koszmar… Ten cały koszmar po prostu zniknie.
Wygram dla ciebie.
Wygram dla Blue.
Postaram się wygrać.


***

Obudziło ją jasne światło słoneczne. Przespała nocy i część dnia. Słońce już od jakiegoś czasu wędrowało po niebie. Rozprostowała zdrętwiałe palce i na pół siedząco rozciągnęła się. Ten dzień wydawała się być nieco lepszy. Nieco, jeśli nie miała zamiaru rozpamiętywać wydarzeń ze wcześniejszych dwóch dni. Z plecaka wyciągnęła napoczętą paczkę z jedzeniem i drugą zamkniętą oraz butelkę z wodą. Raz na jakiś czas wypadało zjeść coś pożywniejszego.
Po skoczeniu posiłku wstała, spakowała wszystko do jednego plecaka, który był całkiem wypchany. Jeszcze tego dnia nie miała zamiaru się nigdzie przenosić, ale wolała mieć wszystko w jednym miejscu. Poduszkowiec sprzedający na pewno zabrał już ciało Theo. O dziwo, Hope spała całkiem twardo. Obejrzała swoje dłonie, które niemalże się zagoiły, to samo z klatką piersiową. Wracała do sił, a opatrunki uległy nieco zniszczeniu.
Rozprostowała kości i ponownie przysiadła na ziemi. Wyjęła z plecaka pudełko i wyciągnęła z niego komplet biżuterii. Zaczęła ją obracać w placach, intensywnie się jej przygadać i starała się zrozumieć do czego służy. Wątpiła, by miała cel, tylko i wyłącznie ozdoby. Kamienie były faktycznie piękne, ale co w związku z tym. Czy cokolwiek jej to dawało? Może musiała je rozbić, a może gdzieś znakowała się trucizna lub po założeniu naszyjnika zaciskał się on na szyi…
    | Po odpisie GO przeniosę się do #15.

Powrót do góry Go down
the odds
Game over
Game over
Znaki szczególne : avatar © laura makabresku

#15.1 Empty
PisanieTemat: Re: #15.1   #15.1 EmptyPią Wrz 20, 2013 8:57 pm

Powietrze przeszył odgłos armatniego wystrzału.
Powrót do góry Go down
the odds
Game over
Game over
Znaki szczególne : avatar © laura makabresku

#15.1 Empty
PisanieTemat: Re: #15.1   #15.1 EmptyPią Wrz 20, 2013 9:35 pm

Powietrze przeszył odgłos armatniego wystrzału.
Powrót do góry Go down
the odds
Game over
Game over
Znaki szczególne : avatar © laura makabresku

#15.1 Empty
PisanieTemat: Re: #15.1   #15.1 EmptySob Wrz 21, 2013 12:17 am

Pomimo dokładnych oględzin i dotykania biżuterii, Hope nie znalazła niczego godnego uwagi; zdawała się ona najzwyczajniejsza na świecie i niewykazująca żadnych pomocnych cech, chyba że za taką można uznać fakt, że delikatnie mieniła się zarówno w słońcu, jak i świetle księżyca.
Powrót do góry Go down
Sponsored content

#15.1 Empty
PisanieTemat: Re: #15.1   #15.1 Empty

Powrót do góry Go down
 

#15.1

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Panem et circenses :: Po godzinach :: Archiwum :: Lokacje :: 
1. arena
-